niedziela, 31 lipca 2016

Niedziela #1032

   No i decyzja podjęta. Jutro za dwie dyszki jedziemy poc. do Zakopanego i z powrotem. Czyli Zakopane osiągamy za 10zł. Raj na ziemi takie ceny. W związku z tym jutro notki nie będzie, bowiem w kato muszę być o 06:50 to dla mnie jakiś horror z wstawaniem, ale adrenalina napłynie, bo cały dzień znów w pociągu i to do tego stare poczciwe EN57 do tego jeszcze w kierunkach do kraka z kato i do kraka z zakopca powinny być puste. Trochę gorzej będzie logistycznie, bowiem to pn. to rano nie dostanę chleba, gdzieś w drodzę bedę musiał kupić lub spytać się w którym sklepie w wiosce rano mają chleb. Resztę, jakieś serki topione, pomidory, słodycze, picie - herbata w 2 l butelce po coli wezmę ze sobą.
   Tego nie opisałem, ale jak jechałem za darmo poc. 28-go lipca, to w przeddzień zadzwonił 374. Przy okazji rozmowy i jego koncepcji wyjazdu do Świnoujścia, powiedziałem o darmowych kolejach i moim zaplanowanym RJ. Ponieważ prace kończył o 12:30 to przekazałem, że może się dołączyć do obiegu na Żywiec z kato o 13:33. To zaczął wymyślać, że nie, bo:
- mam popo biegać z kolegą
- ale biegać możesz np. pojutrze, a poc. za darmo codziennie nie robią
- nie, bo już się z nim umówiłem
- no tak, za tydz. znowu będą poc. za darmo to wtedy się wybierzesz.
  Skończyłem namawiać, bo po co. Szkoda czasu i gadania. Już to kiedyś pisałem, to jego zainteresowania koleją są wyssane z palca, albo ograniczają się tylko do załadowania się do przedziału z 6 pakiem piwa i łyknięcia ich we w miarę szybkim tempie. Słabią mnie Ci ludzie. Mało tego w czasie rozmowy nawija jeszcze o tyg. urlopie w sierpniu, ale nie bierze go, bo nie ma gdzie jechać i generalnie w domu mu się nudzi, to nie będzie go brał, bo w pracy się nie nudzi. Jakimż wybawieniem są pracodawcy dla ludzi jak 374, 972, 371 itd. Co oni by robili, gdyby ktoś nie zorganizował im czasu wolnego nawet pracą? Zanudzili by się na śmierć, nawet w dzisiejszych czasach kiedy rozrywek wokół jest sporo i można wybierać pomiędzy.
  Wczoraj jechałem przez wioskę i na przystanku stał kolega. Może i bym się nie zatrzymał i nie zagadał, gdyby nie obecność na nim dwu innych mięśniaków, a następnie podjechało jeszcze dwu, z czego jeden był tak przejebany, że nie mogłem oderwać oczu. Oczywiście w koszulce na ramiączkach, ładnie opalony. Kolega widział, że przeciągle się patrzę na tego mięśniaka, ale przecież wie, to co się będę czaił. No nogi mi się uginały. Ale to nie wioskowe mięśniaki, jakieś przyjezdne, ale upiększyli przystanek.
   Po za tym większość dnia okupował stację 826 z nudzącym się, bo właśnie jest na urlopie 834. Trochę się opalałem, a oni w budynku stacyjnym siedzieli, nawet reszta czyli 979, 897 i kolega z Belgii, który stał przed, dziwili się, że siedzą w środku skoro jest taka znośna pogoda. Właśnie, znowu mam pecha. Dziś jeszcze ma być w miarę ciepło, ale od popo ma padać deszcz, a jutro jak jadę zaś ma być ok. 20C. Co za skurwiałe lato tego roku.
   Jeszcze z zaległych rzeczy dokończę poprzedni objazd kolejowy, bo jutrzejszy to nie wiem kiedy skończę.
   Z Ligoty do Żywca w jednostce trochę ludzi, a oprócz mięśniaków-sportowców na siedzeniu na ukos na przeciw matka z może 4 letnim synem. Ona przez większość trasy, czyli jakieś 2h, zapatrzona w komórkę, na której opanowywała jakąś grę. Tak ją pochłaniała, że synem zajmowała się trochę z przymusu i niechętnie odrywała się od komórki. Na drogę jako jedzenie wzięli papierową torbę z mac donaldsa z burgerami. On mimo swoich 4 lat z już widoczną sporą nadwagą. Patrząc na niego zastanawiałem się czy jakby była możliwość to zamieniłbym się życiem. On na starcie, ja już przed metą, ale patrząc na niego, matkę, jego nadwagę, to stwierdziłem - nie, qrwa taki gruby nie chcę być.
  W Żywcu maszynista, który chyba spał w jednostce uruchomił ją na 10 min przed odjazdem, nawet próby hamulca nie zrobiono, nadrobił hamowaniem zaraz po starcie, a następnie po przejechaniu 300 m następnym kontrolnym. Stojąc przed drzwiami, choć nie było dużo pasażerów stała matka z dzieckiem i ryła się tak pod drzwi jakby miało braknąć msc. siedzących, a ludzi było mało. Postanowiłem się też ryć, dla rozrywki. W pewnym momencie niby do syna, a jednak do mnie powiedziała
- nie ma obawy, jest tyle ludzi, że miejsc starczy dla każdego.
 Pomyślałem fajnie, tylko czemu mimo tego stwierdzenia nadal ryje się pod drzwi na zasadzie - ja pierwsza wchodzę. W końcu wlazła pierwsza.
  O klimie już pisałem, marzłem do samych kato, a mało tego w kato miałem się niby przesiąść na inny poc. na Gliwice, a okazało się, że to ta sama jednostka jedzie, bo tak jest wyobiegowana. Zdenerwowałem się, bo kolejne minuty marznięcia do cyca. No nic, po przyjeździe do wioski jeszcze do lekarza, z nim wdałem się w dyskusję, bo wymknęło mi się, że nie chcę być królikiem doświadczalnym, na co lekarz się oburzył. Przyczyną było przepisanie przez niego leku, którego głównym działaniem jest obniżenie ciśnienia, a mam już i tak niskie, więc go nie zeżarłem. Po tym sformułowaniu o króliku, powiedział nawet, że mogą teraz (lekarze) dochodzić swoich praw na drodze sądowej. Załagodziłem spór, trochę się wycofując, a on też, jak zobaczył, bo podawałem nr telefonu, że piszę piórem podobnie jak on. Mało kto już używa dziś pióra do pisania. Choć to moje to jest za 3zł, właśnie w teren, ale jednak pióro. Mając chwilę wolnego po wizycie, nie miałbym jej jakby nie dyskusja, bo zdążyłbym na środki masowego rażenia i dotarł na stację na wcześniejszy poc., a tak polazłem na stację po bluzę, bo jak znowu będę w jakiejś jednostce gdzie tak zimno to się przyda. Dotarłem na peron 10min przed odjazdem mojego poc. Podjeżdża, patrzę, a to zaś ta jednostka z klima ustawioną na klub morsów na poc. 40636. No szlag mnie trafił, ale co zrobić. Po 3 przystankach bluzę już założyłem.
   Za Myszkowem, na przystanku Myszków Nowa Wieś jednostka się zepsuła, a przynajmniej nastąpiły drugie objawy. Pierwsze to był reset w czasie jazdy już za stacją Myszków. Nie miałem radia kolejowego, to też nie wiedziałem co dzieje, ale z rozmowy maszynisty i konduktorki wywnioskowałem, że sprężarka. Postaliśmy jakieś 10min, kompresor podpompował i ruszyliśmy. Jednak hamowanie jest realizowane przez sterowanie wypuszczaniem powietrza z przewodu głównego, dalej realizowne jest (chyba) hydraulicznie. (piszę chyba, bo do końca tej hydrauliki nie jeestem pewien, musiałbym doczytać) Po wypuszczeniu powietrza, znowu go brakło. W Masłońskie Natalin, staliśmy już jakieś 15min, ale ruszyliśmy. Dojechaliśmy do Poraja i tu koniec jazdy dla 40636, bo wiem dalsza jazda już nie mogła być realizowana. Jednostka zdupiła się na amen. W Poraju byliśmy na 21:53, czyli już 35min w plecy. Z Poraja miała nas zabrać inna jednostka jadąca do Częstochowy - poc. 40638, jednak też opóźniona. W Poraju miała być 21:59 na odejściu, a odeszła o 22:14, ale na szczęście był to klasyczny EN57. Z powrotem z Częstochowy, okazało się po rozmowie z kierowniczką poc. który się zepsuł, miała lecieć ta sama jednostka - klub morsów, z tą samą obsługą konduktorską. Pomyślałem, jak to dobrze, że się zdupiła będzie cieplej. Do Cz-wy 40638 przyszedł o 22:31 czyli 16 min opóźniony. Przy tym samym peronie stała jednostka do Katowic też klasyk EN57, przynajmniej nie zamarznę i jakieś wrażenia z jazdy będą. Do Częstochowy jak jechałem 40638 to siedziałem na wózku i na niektórych odcinkach pojawiły się tradycyjne dla EN57 rzuty pionowe i boczne, wreszcie znowu czułem, że jadę poc. 40638 w Cz-wie zmieniał czoło i jako 44047 zjeżdżał do Łaz z planowym odjazdem o 22:44. Po próbie hamulca zespolonego, wypełnieniu papierów ruszyliśmy o 22:34 z 48 minutowym opóźnieniem, jako ostatni poc. do Katowic. Teraz do pracy przystąpili dyspozytorzy. Zdefektowana jednostka stała na torze nr 2 szlaku Myszków - Poraj, przy czym perony stacji Poraj są jakby jeszcze na szlaku przeto krzyżowanie może nastąpić za peronami w kierunku Częstochowy. Z Myszkowa o 22:47 planowo odjechał 40640 więc zajął nam szlak. W Poraju 40640 planowo 22:59, a my stanęlismy pod wyjazdowym w Poraju o 22:53. Dyspozytorzy zarządzili, że od Myszkowa przepuszczą jeszcze 45250 (Ka-ce - Hel) z odejściem o 23:02 i jak dla mnie to był bład. Poc. w tym dniu był opóźniony ok. 5min i nie wjechał planowo na szlak Myszków -Poraj tylko z takim opóźnieniem, a po zwolnieniu szlaku przez 40640 mogli nas wpuścić tym bardziej, że to ostatni poc, do Katowic, nadto zwiększając opóźnienie do prawie 1,5h wybić można z planu maszynistę lub drużynę konduktorską, bowiem nadgodziny mogą, przy krótkich przejściach, uniemożliwić im podjęcie pracy w/g grafika. Natomiast pośpiechy, co pisałem kiedyś mają postoje dłuższe i w miarę luźny RJ, więc opóźnienie może łatwiej nadrobić jak osobówka. 45250 miał w Radomsku 6min postoju, a Gdyni Głównej 35min (przybycie o 07:10, odejście o 07:45). Puszczenie nas i zjeżdżającego do Łaz 40047 zwiększyło by opóźnienie pośpiecha do 15 min, a jeżeli tylko nas, to do 12min, czyli dołożylibyśmy mu min. 7min, Tak, on zajął szlak, a 44013, czyli my, zwiększyliśmy opóźnienie do 77min. W Dąbrowie Górniczej mieliśmy 84min, a w kato na przybyciu 81min. Na szczęście o 01:44 miałem nockę do wioski, to udało się, bo w najgorszym wypadku czekałby mnie marsz 1,5h na stację macierzystą.

sobota, 30 lipca 2016

Sobota #1031

   Znowu mi się wczoraj włączyło opróżnianie zbiorników i poszło 6x. Faktycznie mam nasrane w głowie, ale teraz przez kilka dni będzie spokój. Ostatni raz opróżniałem je, jak już 979 spał na grupie A, no i ja tez na grupie A przy kompie.
   Dzisiejszy wyjazd do Zakopanego za 20 zł może by i wyszedł, gdyby nie start poc. do Zakopanego z okazji papy ze Swoszowic, więc musiałbym się przemieścić w zasadzie po terenie zamkniętym jakieś 5km w 40 min, aby z Płaszowa przedostać się na Swoszowice, Reszta obiegu domknęła by się. No chyba, że jeszcze w pn. się wybiorę, co nie jest takie do końca niedorzeczne.
   Wracając do objazdu kolejowego, to za Orzeszem przestało padać i tak już było do Bohumina. Tor przez większość trasy zmodernizowany szlakowa na prostych odcinkach w granicach 100km/h, na łukach wiadomo - mniej. W drodze mijałem prawie wymarłą stację Wodzisław Śląski. O jej znaczeniu kiedyś może świadczyć ilość torów głównych dodatkowych.
  Równia stacyjna pusta, ani jednego wagonu, oprócz widocznej w tle ciężkiej drezyny kolejowej WM15. Nawet kiedyś do stacji wbiegały trzy tory od strony Olzy, pewnie jeden to był wyciągowy, po nich zostały tylko słupy tarcz manewrowych i ślady na ziemi.
  Podobnie na małej stacyjce Olza, na które wyremontowano tor przy torze głównym dodatkowym przy peronie pierwszym, przy którym nic się nie zatrzymuje. Czasami zastanawia wywalanie kasy na peron, tor infrastrukturę towarzyszącą i to wszystko od początku jest martwe.
Zdjęcie nie pokazuje w całości peronu przy budynku stacyjnym, ale nie udało mi się zrobić następnego. Sama stacyjka podobnie jak Wodzisław Śląski tory główne dodatkowe nieużywane od dłuższego czasu, nawet semafory wyjazdowe wygaszone.


  Za to w Bohuminie nadal stoją, bo nie wiem czy wszystkie komory są używane, semafory sześciokomorowe, które u nas w kraju są już rzadkością, ale nieliczne jeszcze działają.
  W Bohuminie postój 10min, dla zmiany czoła poc. i wykonania próby namulca zespolonego. Jednostka przyjęta na tor zakończony kozłem oporowym. Nawet były skomunikowania, bo w czasie 10min nadjechały 2 inne poc. pasażerskie.
   Z powrotem, było znacznie puściej w jednostce. Niewiele ludzi się dosiadało, choć w Wodzisławiu wsiadły 4 młode mięśniaki, jeden z piękną twarzą, ale byli w środkom członie. Widziałem ich wychylających się przez okna, bowiem też prawie cały czas miałem głowę za oknem dla podziwiania infrastruktury kolejowej. W Orzeszu postój 6 min dla zwolnienia szlaku przez poc. od Mikołowa to sfociłem tory stacyjne.
  U góry widok w stronę Mikołowa, u dołu widok w stronę Rybnika.

   Do Katowic Ligoty poc. przyjechał planowo, tu 10min na przesiadkę na poc. do Żywca. Tym razem podstawiono EN57, ale po modernizacji, nadto było więcej ludzi w poc., a jak ruszył z Ligoty to przy podg. Mąkołowiec zaczęło już padać, to nie mogłem wystawić głowy za okno, przeto musiałem się skupić na widoku w poc. A w nim na siedzeniu na przeciw, ale po drugiej stronie jednostki, dwa mięśniaki, sportowcy. Jeden w krótkich spodenkach i wygolonych nogach, choć zarost na rękach miał, na twarzy też. Znaczy się sport kontuzyjny dla nóg i faktycznie miał je posiniaczone, może piłkarz, ale aż tak bardzo nóg nie miał rozwiniętych, kolarz też średnio. Nie wiem co tam można by jeszcze zaliczyć. Ten co mi się bardziej podobał wysiadł w Pszczynie, następny w B.B. To już trasa bardziej uczęszczana to też od Pszczyny jednostka zaczęła sie napełniać. W Czechowicach Dz. postój pod wjazdem 5min, widocznie brak krawędzi peronowej lub sprawnego toru, bo po wyjeździe poc. na kato dopiero nas wzięto. Od B.B. już ludzie stali między siedzeniami. Do Żywca trochę się wyluzowało, ale poc. jechał dalej do Zwardonia to reszta mknęła dalej. W Żywcu planowo to udało się jeszcze uchwycić jednostkę na torze głównym zasadniczym.
  To nowe dziadostwo, które stoi po prawej to poc. do kato uruchamiany w Żywcu. Piszę tak, bowiem klimy w tych poc. to..., aż szkoda pisać. Nastawiona chyba na 18C, a ponieważ ta jednostka była wyobiegowania do Glwic i ponownie do Częstochowy przeto spędziłem w tej zmarzlinie 4h i dzięki temu mam kaszel i podwyższony katar. Rozumiem klimę jak jest 33C i więcej, ale jak na placu jest 27C to na chuj klima do 18C? Ludzie wsiadali i:
- jak tu zimno.
 A ci co wysiadali to na placu się rozbierali z bluz lub innych cieplejszych ubrań, które zakładali, aby nie zamarznąć.
  Dokończę później, bo teraz nieoczekiwany wyjazd, a później to znowu jakieś zajęcia.

piątek, 29 lipca 2016

Piątek #1030

   Nie, na wrócił stan, w którym brak czasu to zaczyna być norma, a jeszcze tyle do zrobienia do cyca!
   Dziś termin w biurze pracy - przenosimy się do profilu trzeciego. Właśnie czytam pytania, właściwe odpowiedzi, aby się do niego dostać. Kiedyś obawiałem się, że zechcą ten profil zlikwidować, dlatego celowałem w profil drugi, a ludzi z trzeciego wyciepnąć z urzędów, ale są w nim matki z dziećmi, to jakoś nie wierzę, aby takie posunięcie zrobili. Internet to dziś super narzędzie, tylko trzeba umiejętnie z niego korzystać i mam nadzieję, że dziś po raz kolejny się przyda.
   Objazd kolejowy wczoraj, to jest to czego okresowo mi trzeba. Na początek stare EN57-1537 do Bohumina przez Ka-ce Ligotę, Mikołów, Rybnik, Wodzisław Śl.
  To jest to czego potrzebuję, starej jednostki, krzywych torów, na klasycznym torze stykowym, małej ilości ludzi w poc. i najważniejsze, możliwości wystawienia łba na zewnątrz poc. w okularach przeciwsłonecznych, aby nie zaliczyć czegoś do oka. Wczoraj komunikacja kolejowa za darmo to trochę ludzi się przewijało korzystając z tego w tym ja. Pisałem wczoraj o rozkomunikowaniu poc. z tym z Gliwic, w którym mogli by być na przesiadkę i zgadza się. Do Mikołowa poc. z żadnym na jednotorówce się nie mijał, Dopiero w Mikołowie czekał 6 min na poc. z przeciwnego kierunku. Można by było więc wypuścić go z kato te 6min później, aby na mijankę dojechał i zebrał ludzi z Gliwic, tym bardziej, że o 09:44, czyli 6min przed nim odjeżdża poc. do Zwardonia również przez Ka-ce Ligotę, ale jak pisałem, kolej służy do wyprowadzania kasy, podobnie jak inne działy gospodarki narodowej, a nie do wożenia ludzi, oni tam są niejako przy okazji. Poniżej poc. do Zwardonia z 09:44. 
    Po odjeździe z kato zaczęło padać niewiele, ale na tyle, że już przed Mikołowem Jamną musiałem głowę schować do wagonu, aby nie moknąć. Przestało padać gdzieś k/Orzesza. To mogłem wystawić już głowę i aparat foto. 
   Klasyczna dawna nastawnia, tym razem kopalniania.
    Te kopalniane opierają się remontom i zmianom wyglądu zewnętrznego. Zasadniczo do zdjęć pogoda była dobra, bez słońca, które wymusza ustawianie się z aparatem, a z poc. takiej możliwości nie ma, to też prawie wszystkie wyszły. 
    Znowu notka niedokończona, ale dziurawiec na grupie A się zaktywizował, nadto muszę zamknąć posterunek dla ruchu poc. i odejść z niego do biura pracy, to postaram się dopisać coś jeszcze dziś, a jeżeli nie, to ukaże się w jutrzejszej notce. Jeszcze na zakończenie, nie ma to jak dobre opóźnienie, dwa poc. opóźnione po 300min:
  Z Częstochowy na starcie 300m. Ciekawe czego brakło?
  I z Gdynii łapiący w trasie: 
 musi być w dwu oknach, bo w jednym się nie zmieściło
    Biuro pracy załatwione, ale w drodze spotkałem złomiarza, który mi się podoba, nadto był sam. Oczywiście zjechałem na drugą stronę ulicy i zagadałem kusząc go złomem, po który może przyjść. Już pisałem o tym wielokrotnie, jakby tak ktoś wymyślił wyłącznik popędu seksualnego to ja chętnie skorzystam, a tak to mam nasrane w głowie i nie mogę się doczekać 172 na stacji, a mało tego zawsze jakieś "świeże mięsko" mile widziane. Po za tym co zrobić, jak widuję go na wiosce w klacie, a jak to złomiarz, zero tłuszczu, bo się nie obżera za bardzo, mało tego tego żarcia zawsze brakuje, a praca fizyczna - zbieranie złomu wykonana być musi, przeto mięśnie doskonale widoczne, dziennie ćwiczone, 100% natura, żadna tam siłownia, używki i inne bzdety. 
    Za to jesteśmy szczęśliwym posiadaczem trzeciego profilu w biurze pracy. Pani zadawała pytania, które wcześniej przeczytałem na necie, zresztą powiedziałem jej to, że się przygotowałem na rozmowę i pytania wcześniej przeczytałem. Opowiedziałem jej także o wczorajszych podróżach kolejami regionalnymi i pogadaliśmy o innych sprawach. Zawsze miło się rozmawia, może dlatego ma do mnie taki dobry stosunek. Inna sprawa - po wyluzowaniu rynku pracy, znaczna część ludzi bardziej ogarniętych ją już ma, to pozostali Ci mniej dorozwinięci i Ci co z przyczyn zdrowotnych lub innych nie mogą iść. 
   Się zastanawiam nad jutrzejszym wyjazdem za 20 zł poc., ale na stacji jest tyle pracy, że nie wiem, tym bardziej po wczorajszych jazdach tak średnio mnie ciągnie. Zdaję sobie sprawę, że to też jedyna taka okazja, więcej nie będzie i to jest dylemat. 

czwartek, 28 lipca 2016

Czwartek #1028

   Już kiedyś pisałem, że jako Polacy to mamy pewne normy w dupie. Tak np. na dworcach kolejowych pojawiły się zegary, w których (jednostka miary) sekunda, nie jest sekundą, a czymś tam. Już kiedyś do tego grona dołączyło KZK GOP na Górnym Śląsku, w którym doba kończy się między 03:00, a 04:00 i podobnie zaczyna, ale dokładnie nikt tego nie wie.
   W 2011 r. wysłałem do nich @: "Witam, w nowym rozkładzie linii 840 pojawiły się kursy nocne. W rubryce sylwester jest godzina odj. 02:10. Tzn. autobus ten odjeżdża 31.12.2011, zakładając że dzień rozpoczyna się o godz. 00:00 i kończy o 23:59, czy odjeżdża 01.01.2012 czyli w nowy rok o godz. 02:10 ? Pozdrawiam."
  Otrzymałem od nich odpowiedź: "Autobus linii 840N odjeżdża 01.01.2012 roku o godzinie 2:10 zakładając, że dzień rozpoczyna się o godz. 00:00 i kończy o 23:59."
   Na co napisałem: "Wypadało by zatem poprawić na stronie internetowej i wpisać "Nory rok" zamiast "Sylwester". Podobna sytuacja jest zapewne z odj. w Wigilie, gdzie wpis powinien być "Pierwsze święto" lub "Bożenarodzenie". Pozdrawiam."
   Oczywiście sugestie mają w dupie i nadal działają po dawnemu, bowiem spłodzono RJ na 23 lipca, wtedy kiedy jeździłem darmoautobusami i w RJ internetowym:
  Kursy po północy, a więc 00:09, 00:24, i 00:39 zapewne są wykonywane 24-go lipca w niedzielę, a nie w sobotę jak sugeruje w dwu miejscach RJ na stronie, ale kto by się tam takimi duperelami przejmował, wszak wszyscy wiedzą co autor miał na myśli.
  Niby drobnostka, ale dziś w stonce rozwiązywałem spr. lodów, które wczoraj kupiłem. W/g cenówki na zamrażarce powinny być po 3,49zł, a kasa z kodu naliczyła 4,49zł. Złotówkę mi zwrócono. Podobnie dziś było w aldi, kiełbasa na chłodni 6,50zł, chleb 1,49zł więc odliczyłem 8zł, a kasjerka 8, 18zł. Dociekając skąd się wzięło owe 18 groszy, to kiełbasa weszła na kasie inaczej jak powinna. Ile takich artykułów jest generalnie niby źle zrobionych, choć mnie się wydaje, że celowo, bo to taki ukryty zysk, czy zminimalizowanie kosztów strat w marketach.
    Dziurawiec zrobiła wczoraj herbatę. Wcześniej robiłem jej sam, bo wiem z doświadczenia, że jak jest sypana to oni ni w ząb nie wiedzą ile jej nasypać, ale każdy - ja wiem, ja wiem. To też na jej życzenie dałem jej zrobić samej. Efekt, połowa kubka to liście, co po wejściu na stację pokazałem 979, aby nie było, że mnie coś odjebało. Jak Ci ludzie funkcjonują w domach? Nie spyta się ile nasypać, tylko ładuje na pałę, bo wie.
    Rozkumunikowania czas zacząć, czyli planowe wygaszanie połączeń. Z Katowic w trzech kierunkach odjeżdża najwięcej ludzi: Gliwice, Dąbrowa Górnicza, Tychy przez Katowice Ligotę. Otóż układając RJ na dziś takie coś. Przyjeżdża poc. z Gliwic o 09:52, a o 09:50 odjeżdża poc. do Chałupek, przez K-ce Ligotę i Mikołów, a co ciekawsze poc. ten w Mikołowie ma postój 7 min, jakby nie mógł z kato odejść te 6 min później. Ale po co dawać ludziom szanse na przesiadkę. Wszak poc. służą do wyprowadzania kasy z systemu, a ludzi wozi się przy okazji.
    Oj co raz bardziej wylewa się na na nas głupota wypuszczana masowo ze szkół.
    Znowu za późno powziąłem wiadomość, że z okazji ŚDM, można kupić za 54 zyla bilet trzydniowy na PR w krakowskim i jeździć nieograniczoną ilość poc. Muszę się nad tym zastanowić, tym bardziej, że na liniach, na których normalnie wieje chujem, na papę puszczono poc. z absurdalną częstotliwością. Jednodniowy kosztuje 20 zyla i ten w nd. na pewno kupię i pojadę nagrać tłumy opanowujące poc. odjeżdżające z Kr-wa Głównego, ale trzydniowy to do zastanowienia. Nie mam RJ ułożonego, ale kusi bo Krynica, Zakopane, Oświęcim, Katowice w jednej cenie i można zaliczyć i może to być ostatnia taka okazja.

środa, 27 lipca 2016

Środa #1027

    Bezkarność z mediach sięga zenitu. Można pisać w tym samym artykule i samemu sobie zaprzeczać. Oto tytuł/y, bo link pod innym art. podaje tytuł: Olsztyńskie tramwaje ekonomiczne-tańsze niż autobusy; po przeładowaniu strony mamy tytuł: Olsztyn podlicza: tramwaj tańszy od autobusu. Oba sugerują, że jest tańsze, ale miernikiem kosztów wykonywania komunikacji w miastach jest cena wozokilometru. To na podstawie tego wskaźnika można wygrać przetarg, startując na obsługę jakiejś linii. W tej cenie jest zawarte wszystko. Więcej się nikt z m-ta nie pyta o jakieś dodatkowe koszty. Ktoś wystartuje z ceną 7zł/wozokilometr, a inny 8zł/wozokilometr wygra ten z ceną 7zł, jeżeli spełnia inne kryteria.
   A teraz w treści artykułu o dwu tytułach czytamy: "Stawki, które ustalił Zarząd Dróg, Zieleni i Transportu w Olsztynie wynoszą dla miejskiego przewoźnika w przypadku autobusów 9,14 zł za wozokilometr i tramwajów 12,19 zł." Link do samego artykułu: http://www.transport-publiczny.pl/wiadomosci/olsztynskie-tramwaje-ekonomiczne--tansze-niz-autobusy-52508.html
   Po za tym art. już stwierdza, że tram są tańsze, ale niedorzecznik mówi: "Dopiero koniec roku pozwoli dokonać pełnego podsumowania. Jak podkreśla Stankiewicz, będzie wówczas wiadomo jaka jest rzeczywistość ekonomiczna." No cóż... na dziś dla mnie tram są droższe, a na koniec roku trzeba jeszcze poczekać.
   Dobrze, że w zasadzie z ogólnokrajowych mediów i lokalnych się wyciąłem, bo na podstawie tylko kolejowych, które czytam widzę co raz większą manipulację, bo nie wiem jak to inaczej nazwać.
   Z innych spraw to oczami wyobraźni już widzę tą rzeź na dworcu kolejowym w kraku w nd. kiedy wszyscy nagle ruszą nań chcąc dostać się "sprawnie" (bo to już jest niesprawnie) do domów. Przystanek woodstock przy tym to pikuś. Tu mdlejący pielgrzymi z walizami w walce o miejsce na stopniach wagonów, choć ostatnio nie wpuszczono na dworzec tłuszczy tylko zgromadzono ją na placu k/starego dworca blokując jednocześnie ruch tramwajowy, bowiem tyle ich było, że plac okazał się za mały. Widać mają mdleć po za dworcem, aby w oficjalnych komunikatach było: na dworcu w walce o msc. w poc. nikt nie zemdlał. Może ktoś z kamerą wbije na dw. PKP Kraków Główny i sfilmuje co się będzie działo, jak ochrona nie będzie miała wytycznych do kasowania takich osób.
   Ze stacyjnych spraw. Wino porzeczkowe coś licho fermentuje, wieczorem dodałem jeszcze 0,8kg cukru w 1,3 l płynu, trochę szybciej ruszyło. Mogą też powodem być inne drożdże jakie dałem do wiśni i porzeczek. Po za tym wiśnie drylowane już były rozwalone, a porzeczki lądowały całe w baniaku, w skórce, to miąższ w środku bardziej odporny na działania zewnętrzne. Nie panikuję, się okaże co wyjdzie. Jest czas. Za to laska, która okupuje tor boczny zachowuje się jak większość, która ma problemy finansowo bytowe i kiedyś przeszła przez stację. Tak działali 172, 372, 977, aby ograniczyć zużycie energetyczne przez organizm, leżeli się przez większość dnia. Nie potrzeba wtedy tyle żreć, bo nie ma wydatkowanej energii ruchowej i cieplnej, bowiem leży się pod przykryciem. Można więc na niższych porcjach żarcia przeżyć, a czas leci. To jest ciekawe, bo widzę niezależnie od wieku, płci nasze organizmy działają tak samo. W stanach awaryjnych wyłączają co się da, jak się da i wchodzą prawie w letarg. Tylko co jest tym bodźcem zmieniającym ów stan?
   Jutro będzie miała gorzej, bo objazd kolejowy (to będzie jeden z takich bodźców). RJ już ułożony, przesiadki 10 do 15min, jak planowo będą jeździć to powinno się udać.

wtorek, 26 lipca 2016

Wtorek #1026

   Jak się ma zajęcia to czas zapierdala jak popierdolony. Dzień za dniem mija i z kolejnymi ubywa wakacji, a właściwie to tylko tydz. wolnego mi pozostał. Od 08 sierpnia 2 tyg. rehabilitacji na bark, a po niej to już na stacji będzie 172.
   Średnio na jeden baniak wina trzeba poświęcić 3 prawie całe dni pracy. W pierwszym pozyskiwanie owoców, mycie naczyń do ich przerobu, baniaków itp. Drugi, to ich przerabianie, czyszczenie wkładanie, zalewanie i to w zasadzie kończy się już wieczorem, i na trzeci dzień mycie już po. Tak było przy wiśniach, tak wczoraj i dziś przy porzeczkach. Na szczęście prace zostały przyśpieszone dzięki dziurawcowi od 979, który nawet chętnie się zaprzągł do pomocy i obieranie 15 kg czerwonych porzeczek poszło dość sprawnie. Do wieczora i tak czas zleciał, bo wsypywanie owoców do baniaka, przygotowywanie syropu z cukru do zalania owoców, jego chłodzenie to ostatni raz zalewałem baniak o 23:10. W przyszłym roku procedurę płodzenia syropu, czyli wody zmieszanej w cukrem muszę jakoś zmienić, aby mniej czasu na to poświęcać. W za małym garnku to robię. Nadto to już drugi rok, kiedy są problemy z obliczeniami. Jak te wina wyjdą to dokupię przyrządy pomiarowe, bo jak na razie robię to bez nich, na samej teorii. No ale z ub. roku, zlewane w marcu było zajebiste, co zresztą tu opisywałem i wszyscy dookoła też byli zachwyceni, to na fali w tym roku są robione dwa baniaki.
    Od przedwczoraj jestem jakoś dziwnie podziębiony. Jakaś paranoja, niby lato (no właśnie - niby), a nie wiedzieć skąd złapałem jakieś podziębienie. Nawet wczoraj wyblebiłem na grupie A, na której również 979 z new dziurawcem, ale po 5 min leżenia przeniosłem się ruchem manewrowym na grupę C, aby 979 nie przeszkadzać i w nocy go ewentualnie nie budzić. Co najgorsze to przyczyn może być wiele i w zasadzie wszystkie po trochu mogą być za obecny stan odpowiedzialne, w tym jazda przez 5h autobusem z klimą 23-go na ŚDM, jazda po porzeczki z 371 autem od 979 z pootwieranymi na full oknami, normalnie by mi to może nie przeszkadzało, ale w stanie lekko, to mogło pogorszyć jeszcze, w końcu przeciąg w mieszkaniu, z którym jednak żyję 20 lat i nie szkodzi generalnie, ale w stanie lekko chyba już tak, więc dziś jest mniejszy. Z drugiej strony nie powinno być tak źle, bowiem przy robieniu wina jadalność owoców jest bardzo spora, jeszcze kupiłem ostatnio czereśnie, którymi się dziennie zażeram.
   Monitor, który niby kupiłem dla 824 okazał się niby 19 calowy. Tzn. ma na przekątnej, nadto w panoramie dlatego, na szerokość 25,5 cm, a klasyczna 17-ka ma 27 cm, a 19 calówka 4:3 ma szerokość 30 i takie coś muszę kupić 824, aby lepiej widział. Na szczęście ta niby 19-ka było po 70zł, więc nic strasznego, do tego ma funkcję TV, to zużyję ją np. w kuchni jako drugi TV, przynajmniej taki jest plan.
   Tyle dziś, bo zajęć jak zwykle sporo, a już po 13:00. Ostatnimi dniami w ogóle się nie wyrabiam. Loki stoją do napraw bieżących, nie ma czym jeździć. Wczoraj awaryjnie uruchomiłem maszynę od 979, bo moje zdefektowane. Dramat z czasem. Narka.

poniedziałek, 25 lipca 2016

Poniedziałek #1025

   Wczoraj zleciało trochę na jeżdżeniu, bowiem dwa obiory osobiste z allegro, za które musiałbym łącznie zapłacić (wysyłki) 50zł, a tak nalałem do zbiornika 979 za 40zł i jeszcze opierdoliłem giełdę warzywną wraz z 371, któremu jak zwykle się nudziło, a tak miał zajęte 60% dnia, bo po kursach jeszcze przyjechał na stację, a że tu też nie było pusto, to jakoś się wkomponował w sytuacje ruchową.
   Na giełdzie chciałem kupić wpierw wiśnie na drugi baniak, ale za namową 371 kupiłem 15kg. porzeczki czerwonej po 7zł/kg. Dziś ich przerabianie i do baniaka, który właśnie się myje. Na msc, byliśmy planowo po 16:00, dużo nie było ludzi, dopiero się rozkładali z towarem, ale wybór już był. Kupiłem jeszcze pomidory, tzn. uzupełniłem stan, po tych, które wcześniej pożyczył ode mnie 371. Trochę podrożały, ostatnio kupowaliśmy po 2zł/kg. teraz wyszło 2,66zł/kg.
  Na stacji 371 molestował mnie o masażyki, właściwie ciągle. Trochę go po plecach pomasowałem. Chyba tym mięśniakom za dobrze robiłem, niektóre nadal chcą. Tak przypomniało mi się, przewinął się przez stację 174, bo wpadł załatwić sprawę z 979. Że na dworze ciepło to w klacie, ładnie opalony, bo budowlanka, a po za tym był gdzieś nad wodą. Też go trochę wymasowałem, aż przystawał, ale ponieważ mógł sobie coś pomyśleć 979, to po kilku minutach wyszedł. Od razu przypomniała mi się scena z nim (opisana gdzieś tu) z ubikacji, no powtórzyłbym.
   W stacji od 3 dni jest laska, z którą 979 śpi w łóżku. Czy coś tam robią nie wiem, bowiem wpierw 979 sam mówił trochę o pobycie z nią w łóżku, a po drugiej nocy jak się pytałem, to oburzony, że w ogóle się pytam. Teraz po dwu następnych nocach nawet nie zapytałem, ale zamierzam, bo jakoś sytuację trzeba rozwiązać. Np. dziś jestem zablokowany od rana, bo ona śpi, wylazł z łóżka ok. 11:30, a i tak siedzi to nawet na zakupy nie można wyjść. Chcę to rozwiązać, bo jakoś trzeba funkcjonować.
   Dobra, tyle, bo ona siedzi dalej, a nadto czekają porzeczki na przerobienie, a więc do pracy.

niedziela, 24 lipca 2016

NIedziela #1024

   Jechałem wczoraj do kato pojeździć autobusami i na przeciw mnie, jak wsiadłem do tram, to jechał z laską i małą córką przejebany mięśniak-skurwiel. Nie dość, że figura fajna, to jeszcze z twarzy ładny, nadto taki nawet rozmowny, choć nie zagadywałem, bo jednak z laską, ale patrzał się na mnie badawczo, a ja nie niego z zainteresowaniem. Jak przejechaliśmy chyba trzy przystanki to on zaczął się w pewnym momencie przeciągać, a mnie zaczął automatycznie przeciągać się organ. Ubrany był w szary podkoszulek, na bardzo cienkich i długich ramiączkach, z pod których było widać barki, a nawet część klaty z tatuażami. No nic nie mogłem zrobić, a raczej nie chciałem bojąc się o siebie. Ale czy nas tak masowo wybijają? Czy zagadanie do mięśniaka-skurwiela = samozagładzie? Ciągle to we mnie tkwi, a trzeba było zagadać, pociągnąć konwersacje, zaprzyjaźnić się itp. Może by coś z tego wyszło, a tak, kolejne chwile do pamiętnika. Część mózgu odpowiedzialna za bodźce zewnętrzne zadziałała, a że widok był niesamowity, to inna pobudziła organ. Przedramienia oba pochlastane i to dość mocno - znaczy młodość taka sobie, skoro aż tak bardzo się samookaleczał.
   Zgoła odmienna sytuacja była już po przyjechaniu do kato po ostatnim kursie autobusem darmowym. Na rynku na rozłożonym a'la gumolicie mięśniak, na prawdę bardzo ładnie zbudowany, więcej jak model, ale nie na zawody dla kulturystów, powalał wyglądem. W klacie robił jakieś ćwiczenia na gumolicie, a drugi, już nie mięśniak robił mu zdjęcia. Obok były jeszcze dwie laski, siedzące na pomniku. Jak stałem w odległości ok. 20m i popatrzałem na niego, to odpowiedział wzrokiem, jakby mnie chciał zajebać. Tak se pomyślałem - to przecież nie ja się wystawiam na widok publiczny to musi się liczyć z tym, że nie tylko laski będą się ślinić na jego widok. No ale cóż, jakaż różnica ze skurwielem z tramwaju.
   A sam przejazd zaczął się planowo. Jechałem dość nowym autobusem solarisem, niestety z klimą przeto nie dało się odczuć lata i temperatury ok. 27C. No cóż, idą takie czasy, że wszędzie zaczyna się pojawiać klima, która nie zawsze w naszych warunkach jest konserwowana i z czasem działa chyba wadliwie. Na linie S1, S2, S3 podstawiono nowe pojazdy, aby przyjezdni dobrze wspominali, to ona jeszcze działała dobrze. Czy klima w naszych warunkach jest aż tak potrzebna? Przecież dni z temp. powyżej 30C jest w roku może 20 i to jest chyba góra, a reszta... To na co kupować tak drogie zabawki. Dawniej wystarczyły autobusy z dużymi otwieranymi oknami i dało się, a dziś dmucha i nie wiem czy nie częściej powoduje problemy u ludzi, jak przewiew z okna lub górnej klapy. Za to w otwieraniu okien przeszliśmy pewną ewolucję. W latach 70-ych autobusy produkowane pod koniec tej dekady miały duże odsuwane okna, a których był dość spory przewiew. W latach 80 na zachodzie ktoś wymyślił, pewnie aby nie wiało za bardzo na łby ludzi okna uchylne. Skoro z nich mniej wiało to i też był mniejszy przewiew, wiec zaczęli się ponownie gotować przeto dziś produkowane autobusy mają znowu odsuwane. Piszę o tym, bowiem wracałem z kato do wioski tram naszej produkcji początku lat 90-ych właśnie z uchylnymi oknami. Ktoś w bezmyślny sposób skopiował modę bez zastanowienia się i efekt - gotowanie się przez 30min w traw w uchylnymi oknami i już, z powodu wieku pojazdu i braku konserwacji, niedziałającą klimą.
    Wracając do podróży S1. Odjechał planowo, ale jakoś tak jechał bez życia. Kierunek od centrum to w autobusie było pusto, ale kierowca jakoś jechał tak bez życia. Efekt, na dw. PKP K-ce Ligota był już 8 min do tyłu, a na końcu trasy wzrosło opóźnienie do 12 min. Na szczęście zostało jeszcze trochę czasu to zdążyłem do pobliskiego lasu za potrzebą. W planie było, aby na 2 przystanki przed końcem się przesiąść na powrotny autobus, ale przy tym opóźnieniu nie wiedziałem gdzie owe mijanie wypadnie. Z powrotem jechał już jakoś żwawiej, jakby się rozkręcał i dobrze, ale zaczynało się już ŚDM to przytrzymali nas na Brynowie, bo jakieś marsze się odbywały. RJ zaczynał brać w łeb. Na Mickiewicza przesiadłem się do S2 i na odejściu miałem już w stosunku do planu 50min opóźnienia. Ponieważ autobusy wytrasowane były co 20min to nie było teoretycznie problemu z przesiadaniem się na inny. Linia S3 wiodła do Kosztowów pętli przez Mysłowice dw. PKP. Kierowca przyjechał opóźniony 8min, ale do Mysłowic PKP wygonił 7min, a na następnych przystankach był już planowo. Generalnie wycieczka udana, może trochę żałowałem, że nie poszedłem na dw. PKP Mysłowice, bo mogłem przecież wsiąść do następnego za 20min lub za 40min autobusu, ale i tak byłem zadowolony. A 28-go darmowe poc. w aglo. Mam nadzieję dużo przejeździć.
   Zapomniałem jeszcze napisać, że laska, która nie ma gdzie nocować, nawet nie wiem z jakiego powodu, już 3-cią nocuje tu wraz z 979. Zakładam, że ten jest zadowolony. Dziś romantyczna niedziela w łóżku na grupie C, gdzie się po moim opuszczeniu jej przenieśli z grupy A, a mnie ją zostawili, abym się nie musiał krępować i chodzić jak po jajkach. Może być i tak. Niech korzysta, wszak ostatnio pisałem, że zdrowy mięśniak-skurwiel i bez laski to teraz zupełnie przypadkowo, bez jego biegania i odstawiania tańców godowych weszła na stację przez inny skład.

sobota, 23 lipca 2016

Sobota #1023

   Dziś krótka notka, bowiem jadę pojeździć darmowymi liniami autobusowymi do kato z okazji ŚDM. To taki przedbieg, bowiem 28-go,... 28-go jest darmowa komunikacja poc. w aglo i cały dzień będzie w poc. Muszę ułożyć szczegółowy RJ i najwięcej zwiedzić. Prowiant na cały dzień i cheja. Dziś już prowiant naszykowany, dwie bułki, jakieś ciastka ze stonki, które w cieple się nie rozpuszczą, picie, herbata w butelce po coli 2 ltr,, to też o 11:20 startuję i do wieczora przejeżdżę autobusami. Pogoda idealna, jak piszę to jest 25C, bezchmurnie, bez opadów to wyjazd powinien być udany.
   A wczoraj w zasadzie spokojnie, jakaś imprezka pod wjazdem do stacji się zrobiła, bowiem lato, to składy zorganizowały ją na zewnątrz i dobrze, bo sprzątanie było tylko przed blokiem rano, a nie w mieszkaniu. Ale za to przylazła wczoraj nastka, z którą poprzedniej nocy nie udało się 979 skończyć, to może dziś coś z tego wyjdzie i zbiorniki zostaną opróżnione. Wszak ostatnimi dniami stękał z powodu braku kopulacji z dziurawcem.
   Dziś tyle, do jutra, narka.

piątek, 22 lipca 2016

Piątek #1022

   Z taką ładną laską przyszła laska, która od jakiegoś czasu bywa na stacji. Samce w postaci 979 i 826 rozpoczęły tańce godowe. Pomimo wkręcania mnie, że jest za chuda, taniec godowy przed nią odstawiały. Ona w wieku nastu (końcowych) lat siłą rzeczy ich podniecała, to też oni reagowali na jej obecność. Przewinął się też przez stację, ten z którym 979 kiedyś robił sparing, a który zawodowo bierze udział w walkach w klatkach. Mało był zainteresowany samicami przeto rozmawiałem z nim głównie o jego walkach i o tym co w przyszłości, jak się zdarzy kontuzja, ale gość jest zdeterminowany na walki i będzie walczył do końca świata i o jeden dzień dłużej. Choć ostatnio mu uszkodzili jedno jądro, a wcześniej miał jakiś defekt jednej półkuli mózgowej po walce to j/w chce walczyć dalej, bo tradycja rodzinna. No ok. przecież to nie ja będę się musiał w przyszłości zastanawiać z czego wyżyć będąc inwalidą. Jak chce to do przodu i cheja. Po za tym z tą naście lat, była koleżanka już po 30-ce, która od swojego faceta, będącego już wcześniej po rozwodzie odchodzi, jak poprzednia laska, dobrych parę m-cy i nie może odejść. Nie wiem co te laski trzyma przy tych skurwielach. Chyba jakaś szczególna magia, ich bycie - nie wiem? Wczoraj przylazła z podbitym okiem, napiszę - nie wiem z jakiego powodu. To też dziś nie lazła do pracy, bo jak ukryje sine wokół oka, wpadła nawet na pomysł zaklejenia jednego oka i chodzenie z widzeniem na jedno.
  979 po odejściu ze stacji 826 pozostał z laską naście i z tą ponad 30-ci. Mnie na "ucho" powiedział, że to będzie akt desperacji. Nastka bez cycków i 30-ka z cyckami, ale już (no właśnie po 30-ce.). Co mu będę bronił, wszak jest na głodzie, a 30-ka ma na niego oko od dłuższego czasu. On zabawi się z nastką, a 30-ka przy okazji. Wilk syty i owca cała. No i 979 odszedł na grupę C, gdzie na niego oczekiwały laski. Jak na mięśniaka powinien się cieszyć. Okaże się jutro z relacji. Nie wiedziałem, że mam takie pojemne łóżka - trzy osoby w jednym.
  W południe przekazał info, że nastka nawet się wyginała, niby chciała, to nie chciała, te jej stany spowodowały, że obrócił się i zasnął i z trójkąta nic nie wyszło.
  Po za tym w programie wczorajsi, wczoraj był odcinek, który był z dwoma osobnikami, odpowiadającymi mi. Patryk lat 20-cia, totalnie najebany w programie aby w nim zaistnieć i drag queen z Katowic, którą zna 19-ka jeżdżaca do mnie, obecnie (ta drag) mieszkająca w wawce. No Patryka bym wyjebał bez mydła, taki prawie jak 222. Widać nie tylko mnie się podobał, bo odcinek widzę już (choć nie poluję na niego) po raz czwarty. I do tego jeszcze rozbieranie się Patryka na parkiecie, ach fajne sceny. Nadto świadomość zakazanego owocu robi swoje.
   Po procedurach wyłączeniowych wyglebiłem coś ok. 01:00 będąc w stanie lekko zawianym. Jednak trochę w siebie wlałem i pomieszałem, bo jeszcze piwo na wódki. Na szczęście od 10:00 funkcjonuję normalnie więc nie jest źle.

czwartek, 21 lipca 2016

Czwartek #1021

  Trochę lakoniczne są ostatnio notki, ale to za sprawa urlopu 979. Ostatnie praktycznie powstawały kiedy on był na grupie A, nawet się zastanawiałem czy on się zastanawia, czemu tak dużo klepię w klawę.
   Lato z dupy trwa. Max w ciągu dnia dobija do 25C i to na krótką chwilę, wtedy wietrzę, następnie znowu temp. opada. Noce na poziomie 14C, dziś było rano 13C. Czy się doczekam jeszcze 36C? Gorzej, bo w mieszkaniu 22C i wino dałem z 979 na krzesło, aby nie ciągnęło od podłogi. A pamietam, w ub. roku było własnie powyżej 35C na placu, a w mieszkaniu 30C przeto była to znowu za wysoka temp. dla drożdży w winie i miałem je schłodzić co wyczytałem dopiero później. W tym roku nie zagotują się.
   Tworzy się dla nas w mediach wizualnych świat nierealny, który jakby ciągle nam się podaje. Najlepiej widać to w teledyskach. Kiedyś pisałem o teledysku: Khaled - C'est la vie, w którym piosenkarz tak nienaturalnie się uśmiecha, że nie jest realne, aby z takim uśmiechem w ogóle śpiewał, to jeszcze cała reszta tancerzy podobnie w uśmiechu nr 5, jak w tańcach towarzyskich tańczy na planie. Ostatnio przeleciał mi przed oczami kolejny teledysk, w którym piosenkarz Alvaro Soler w nagraniu Sofia, podobnie z uśmiechem nr 5 usiłuje momentami nawet śpiewać. Wiadomo teledysk, a fonia jest podłożona.
   Czy te uśmiechy w teledyskach mają nam wmawiać, że w krajach, z których oni pochodzą, życie płynie tak bardzo radośnie jak oni się śmieją i cała reszta aktorów?
   W przeciwieństwie do tego co się w mediach pokazuje, trochę jak Kowalski z pingwinów z Madagaskaru jak to kiedyś spytał się szeregowego:
- czy ja na ten czas robię jakieś kawały innym, czy opowiadam dowcipy, czy ja się kiedyś śmiałem?
  Na szczęście trochę się czasami śmieję, choć niewiele, bo życie nie jest do śmiania się, co znaczna część mięśniaków, albo już przetrawiła, albo dopiero przetrawi i wtedy śmiech, jak kiedyś u 172, będzie tylko maską beznadziejnego życia. U mnie po iluś latach wyprostowało się i obecnie jest dobrze, ale to też stan trudny do utrzymania, wymagający wiele nakładu. Jak zwykle gospodarka nie lubi stagnacji i wymusza na nas dodatkowe działania to czasami trudno się przed nimi obronić. Mnie jakoś po wyłączeniu się z mediów, głównie wiadomości, informacji ogólnych, które jak się okazuje po prawie 3 latach do niczego nie są mi potrzebne, a tylko podnosiły mi ciśnienie zupełnie niepotrzebnie. Teraz zresetowałem się, wali mnie co się gdzieś dzieje, i tak nie mam na to wpływu, tylko czasami usiłuję pokazać szerszy horyzont lokalnym mięśniakom. Np. wczoraj 834 gdzieś tam przeczytał, że na placu zabaw jakiś facet (ekshibicjonista) rozbierał się przed dziećmi. Zaczął opowiadać jakie to oburzające, i co będzie dalej... jakieś gwałty. Zacząłem go wyprowadzać z błędu. Ekshibicjoniści nie gwałcą, po za tym co jak dziecko, które nie rozumie w.k. zobaczy to u innego? Można mu powiedzieć, że pan mam problemy z sikaniem, a jeżeli jest w wieku, w którym już wie co to w.k., czasami rodzicom nawet do głowy nie przychodzi jak to jest wcześnie, to należy mu powiedzieć, że pan własnie robi w.k., ale mu się miejsca pomyliły. A tak 834 buduje jakieś własne teorie jak w XVw. i słucha się jak prawie jak inkwizytora, choć mamy ponoć XXIw., a dziecku najchętniej powiedziałby że to Marsjanin przyleciał i usiłuje się wkomponować w społeczeństwo, trochę na początku nieudanie.
    Ale co tam 834 z jego niskim poziomem. W środowisku branżowym, o czym pisałem kiedyś, jest podobnie. Totalny brak rozróżnienia osób heteroseksualnych, biseksualnych, homoseksualnych. Przeważnie tych drugich dopisuje się radośnie do tych trzecich łącząc ich w jedno, a następnie zastanawiając się właściwie dlaczego geje robią to również z kobietami i mają dzieci? Podobnie jak ekshibicjonista, który przekształca się w gwałciciela.
   Wczoraj pomywanie po robieniu wina, a dziś przygotowania do zrobienia wiśni w spirytusie. 10 przepisów na necie uśredniłem do jednego, mam nadzieję wyjścia nalewki, którą będzie się dało przełknąć. Beznadziejne przepisy odrzuciłem natychmiast, skupiłem się na kilku takich, w których autorzy cokolwiek, oprócz tego jak się robi, wyjaśniają dlaczego tak.

środa, 20 lipca 2016

Środa #1020

   Byłem dziś w stonce, no nic osobliwego, ale w drodze do mijam mięśniaka takiego jak 222 i wydawało mi się, że jest z mamusią. Pomyślałem - w stonce będą przyjemne zakupy, bo i widok ładny przed śniadaniem. Jak już byli w sklepie to okazało się, że to para. Nie wiem jak te mięśniaki wioskowe się łaczą. On drobny, w zasadzie chudy mięśniak, ona wyższa od niego 1,5 raza większa (szersza) od niego. Porównywałem bicepsy, to jej 3x większy od jego. I oczywiście wioskowe dialogi ona do niego:
- jak to qrwa nie ma proszku (tonem jakby mu chciała wjebać)?
- tu nie patrzałem (trochę skruszonym głosem), to wezme
- nie, nie bier nie będę trzymała na chacie tyle proszków.
  Analiza, on pasywny, ona aktywna, jak u 971, choć tam ta różnica wyglądowa nie jest aż taka znaczna. Przy kasie inne ciasteczko, która tak dziwnie na mnie się patrzało, ale korzystając z tego też go obciąłem. No góra fajna, wystrzyżony modnie, koszulka ok, ale buty... łyżwy (w sensie znaczka), ale w stanie jakby zaraz miała podeszwa odwarstwić się od materiału nad nią. Tzn. na części stopy już się odwarstwiła. No cóż, ważne, że markowe, a stan... to mniejsza.
   Wczoraj przez pół dnia, od 14:00 do 22:30 zajmowałem się winem. Na szczęście do drylowania udało się zaprząc 979 przeto ta część poszła dość sprawnie. 979 operował drylownicą dwurzędową, ja na jednorzędówce. Przerobionych zostało 15kg. wiśni, więcej jak rok temu, do tego następnie dodana woda ok. 5 ltr. z 3 kg. cukru i drożdże. Dokładnie obliczenia ilości wody dziś. Ta część, czyli obliczenia nie została przygotowana wcześniej i jak w szkolnictwie na ostatnią chwilę.
   Po za tym wieczorem na stacji pełno, jak stanął pod wjazdowym 834 to mu powiedziałem:
- bez wjazdu - brak wolnych torów,
 a w stacji 895 + jego kolega bez numerka, 897, 840, 979, kolega z Belgii, bo zjechał na wakacje no i wszedł jednak 834. Dawno tak pełno nie było, ale że dzień przed dniem roboczym, to składy zaczęły odchodzić po 22:00.

wtorek, 19 lipca 2016

Wtorek #1019

    Rusza produkcja wina. Wczoraj przygotowania w tym umycie baniaka i szklanych naczyń na owoce wydrylowane do produkcji. Również wczoraj wyjazd na giełdę warzywną na Załęże z 371, bo jemu sie nudziło, a 979 nie chciało się jechać. Na giełdzie bez zmian. Kiedyś jakieś 15 lat temu jeździłem tam z właścicielem sklepu warzywnego w innej wiosce i o 04:00 rano wyjeżdżaliśmy, aby kupić towar i zawieźć przed otwarciem na sklepy. Już wtedy ludzie tam na autach spali, mieszkali prawie na nich do czasu sprzedania towaru co niekiedy zajmowało 2-3 dni. Dziś warunki dużo się nie zmieniły. Paka auta pozostała jak była, może jest bardziej szczelna, bo to już nie plandeki i oświetlenie na ich ledowe się pojawiło, by sprzedawany towar lepiej widać, ale nadal na nich koczują ludzie, niektóry w bardziej cenionych miejscach, czy przy głównej alejce, jak cyganie, mieszkają tam na okrągło sprzedając oprócz owoców i warzyw inne ciulstwa. Chodziliśmy prawię godzinę za nim zdecydowałem się na odpowiednie wiśnie, przy okazji kupiłem 6kg pomidorów za 12zł, czyli 1/3 taniej niż w sklepie lub o połowę.
   Wśród wystawiających towar niewiele młodzieży, większość to osoby od 30 wzwyż, nie wiem kto przejmie PL rolnictwo. W sumie mnie też nie chciało by się koczować 3 dni na aucie, spać na krześle lub na kartonach po towarze, albo jakiejś gąbce. Prawie jak na dworze tylko z zadaszeniem.
   Wczoraj 979 miał dzień odpoczynku po Kostrzyniu i w większości poświęcił go na oglądanie "One Piece" japońskie anime (przynajmniej tak mi się wydaje, bo nie jestem fanem). Odcinków jest ok. 700 dziś jest na 21 to nawet sprawnie poszło.
   Wczoraj też zawieźliśmy bratową na egzem. na prawko. Nie zdała na łuku, ale poszliśmy do pobliskiego szmatexu. 979 za 5,80 zł kupił sztruksowe spodnie z wranglera, w których na prawdę dobrze wygląda. Powiedziałem mu jak coś tam stękał. Ci ładni to niezależnie co ubiorą to i tak ładnie wyglądają, bo podstawa jest dobra, a Ty się do nich zaliczasz.
   Na razie tyle, bowiem wyjazd za chwilę do biura pracy, a następnie jeszcze wjazd do sklepu po drożdże i powrót na stację macierzystą i drylowanie wiśni na wino.

poniedziałek, 18 lipca 2016

Poniedziałek #1018

   Wczoraj obudziłem się o 11:00, ale miałem przerwę w spaniu. Jak nie ma 979 to jakoś te przerwy pojawiają się częściej - nie wiedzieć czemu. Dziś była w spaniu, ale to z powodu wychodzenia ze stacji 371 o 05:00, bowiem wczoraj tradycyjnie zasnął przy piwie słuchając opowieści 979 z Kostrzynia wraz z 895 i 897, którzy przyszli też posłuchać.
   Miałem jechac sam po 979, ale z nudów przyszedł 371 i do Katowic też z nudów wybrał się ze mną. Pojechaliśmy tam godzinę wcześniej ze względu na moją chęć oglądania pracy stacji i ruchu pociągów. Naładowałem radio kolejowe i miałem nasłuch co dzieje. Ok. 19:00 był dość wzmożony ruch, jak na nd. Zjechało opóźnione 6min pierdolino, w odstępie za nim wjechało 3x EN57 z przystanku Woodstock, który zawiózł uczestników z Kostrzynia do Warszawy Wsch, a wracał do Wro-wia przez kato i Opole. 371 nie mógł się nadziwić co robi jednostka w Katowicach, skoro na tablicy kierunkowej jest Kostrzyn - Po-ń - Kutno - Wa-wa Zach.- Wa-wa Wsch. Usiłowałem mu to wytłumaczyć, ale albo łyknął za dużo piw, albo z geografią bardzo nie tak., albo se jaja robił. W końcu zrezygnowałem. Ponieważ nasze potrzeby były z goła odmienne, to rozdzieiliśmy się. Poszedłem na peron 5-ty, a 371 na galerię odstawiać taniec godowy przed ewentualnymi laskami. Na peronie 5-ym siedziałem 40min obserwując przejżdżające poc. słuchając radia, przejrzałem też RJ i ciekawa sprawa. Poc. powrotne z Kostrzynia były wpisane w RJ, ale nie było żadnego jadącego tam. Błąd jednej czy kilku osób?
   Poc. z 979 nadjechał planowo, a wcześniej znowu podobna dyskusja z 371 o peronie 5-ym jak z jednostką zjeżdżającą luzem z Wa-wy do Wr-wia przez Górny Śląsk. 371:
- gdzie jesteś
- na peronie 5-ym
- nie ma takiego peronu, jest 4-ty a dalej ściana
- jestem na peronie 5-ym przy torze 26-ym
- ale nie ma takiego peronu, są tylko 4-ry,
   i tak to trwało chyba z 5min, po czym powiedziałem:
- o 20:15 będę na peronie 4-ym i na tym zakończymy dyskusję.
  Siedząc na peronie 5-ym, którego jakby nie ma, przejeżdżał poc. Praha do Wa-wy z czeskimi wagonmi w tym 1-ej klasy. Ale ten wagon był dobrze odsprężynowany (w zasadzie to miał teleskopy) jak przechodził po stykach to kołysał się pionowo, kiedy inne, w tym nasze przechodziły dość sztywno. Pomyślałem, fajnie by było jechać w takim wagonie po właśnie wyrobionym torowisku. Minęły mnie w sumie 3 poc. dalekobieżne, ale w żadnym nie było tłoku, mimo niedzieli kiedy powinno być teoretycznie więcej ludzi. Najdłuższy skład (12 wagonowy) to Kraków - Świnoujście i Kołobrzeg (38256), dzielony w Poznaniu, a w drodze powrotnej  83102 Kołobrzeg - Kr-ów Gł. na 11 wagonach.
  Poszliśmy na peron 3-ci, na który wjechał poc. z Kostrzynia 2x EN71 dość luźny, ale do wrocka ponoć było przewalone taki tłok. Nie udało nam się znaleźć 979, który z ekipą poszedł coś zjeść od strony pl. Andrzeja. 371 załączyło się jak na Shreku osioł pytał się "daleko jeszcze?, daleko jeszcze? i tak co chwilę. Podobnie 371, a gdzie oni są, a kiedy przyjdą, a gdzie poszli, a którędy będą wracać itp. Po 30min miałem już tego dość, dałem mu tel. i powiedziałem zadzwoń do 979 i się spytaj. Minęło ok. 50min od przyjazdu poc. i zadzwonił 979 gdzie jesteśmy i gdzie auto, i gdzie się spotykamy. Auto przy KO-1, spotykamy się na peronie 1-ym. Przy KO-1 są msc. parkingowe, w centrum, a niepłatne. Do dworca idzie się po torach jakieś 200 m i już się jest.
   Po odwiezieniu jeszcze pary znajomych od 979 na stacji macierzystej byliśmy o 22:05. Ze względu na opowieści, rozpakowywania mokrych rzeczy i rozwieszania ich aby przeschły poszliśmy spać ok. 01:00.

niedziela, 17 lipca 2016

NIedziela #1017

   Jak nie ma w stacji 979 to jest znaczniejszy luz. Tzn. i tak przyłazi 826, który po tym jak go z budowlanki kopnęli to nie ma co z sobą zrobić i wczoraj zajmował tor stacyjny przez 6h, to reszta przewija się okazyjnie. Weszli na stację na wieczór 895 i 840 na piwo, siedząc przy dwu, i po ich łyknięciu zamówili pizzę, w tym czasie poleźli po jeszcze trzecie. Niby byli głodni, a poczęstowali mnie jednym kawałkiem, a następnie zostawili jeszcze dwa. Z 979 jak zamawialiśmy to po pół wchłonęłiśmy, bo faktycznie on był głodny, ja na diecie, to jak hamulce zostały poluzowane, to weszła cała połówka.
   895 i 840 byli razem w tatralandii na kawalerskim brata od 895. Nie było tam za ciepło, bo ok. 20C, to jak się jest cały dzień mokrym to można zmarznąć, a przynajmniej mnie by to czekało. Trochę o wyjeździe i atrakcjach tam porozmawialiśmy, przy okazji bycia 979 w Kostrzyniu i jego kąpielach błotnych na miejscu. Porównywaliśmy kąpiele w pianie z tymi błotnymi, darmowymi. Tego roku zimno, to nie wiem czy tam tak chętnie się błocili. Wczoraj było 19C, dziś jak piszę notkę jest 18C, to lato mamy świetne. Gdzie te upały 36C?
   Z dobrych info, odnalazł się tel. i numer od 979, nie trzeba będzie jutro jechać wyrabiać duplikatu karty.
   Przytoczył się też wczoraj 371 jeszcze wcześniej za nim weszli na stację 895 i 840. Udało mu się wytargować (to dobrze napisane) część wypłaty za ub. m-c w wysokości 500zł, w pon. ma dostać następne 500zł. Znowu mu mówię, aby poszedł do firmy obok, gdzie akurat pracuje kolega i zdradził, że dostali 100 nowych zleceń na samochody dostawcze z budami, bo mają roboty sporo i może się załapie, a że mieszka 2 min od tego msc. to do pracy może iść w laciach. Jak zwykle jak dostał kasę to ją przedupia, ale już ich nie zreformuję ekonomicznie. To jest zwalone w okresie hodowania przez rodziców i trudno jest to zmienić, więc się do tego co raz mniej mieszam.
  Dziś odbiór 979 z dworca zmierza tu poc. 83120, w drodze powrotnej wjazd na giełdę po wiśnie i zabieram się za robienie wina. Przynajmniej taki plan. Kuchnia już wysprzątana, powierzchnie płaskie gotowe.
  Przeglądałem RJ 83120 i widze, podobnie jak w tamtą stronę upchnięto godzinę postojów w trasie.
  To aby poc. przynajmniej na przybyciu był z mniejszym opóźnieniem, jeżeli na odejściu już je łapie.

sobota, 16 lipca 2016

Sobota #1016

  Dzwoni wczoraj 979 z innego tel., że stracił swój tel. z kartą. Na szczęście, pomyślałem, srajfon jest na msc. a do Kostrzyna zabrał zastępczą nokię 2600, a kartę - wyrobi się duplikat, zresztą nie pierwszy raz.
  Popo udało się na trochę uruchomić symka, ale nie długo, bowiem przylazł 897 spożyć leżącą w zamrażalniku flaszkę wódki, bo nie miał z kim, 979 w Kostrzyniu to pozostałem ja. W trakcie spożywania nawinął się 826, ten to na sępika jak zwykle i załapał się na dwie ostatnie kolejki. W sumie siedzieliśmy do 23:00 i dość sprawnie po procedurach wyłączeniowych wyglebiłem.
  Na szczęście wczorajszy dzień trochę już bardziej zajęty pracami. Po czwartkowym leniu, zabrałem się za czynności domowe i coś tam, coś tam zrobiłem. Oprócz tego korzystając z doładowania tel. podzwoniłem po znajomych w tym do 811, która chce malować mieszkanie i proponowała, abym z jakimś mięśniakiem wioskowym to jej zrobił. Zastanawiam się nad ewentualnym malowaniem z 622 lub 672, bo chyba z nimi było by to najlepiej zrobić. W pierwszej kolejności pomyślałem o 826, ale on jest jakiś zdziczały i lepiej jak się nie będzie tego tykał.
   Wczoraj też byłem z ofertą z biura pracy w firmie, wchodzę mówię:
- jak z biura pracy w spr. oferty pracy
- Pan ślusarz, siwi Pan ma
- nie, nie Pan ślusarz, siwi nie mam (wiem pisze się CV), ale własnie
  i tu padła nawijka o mojej rehabilitacji w sierpniu, L4 w związku z tym, przepisach o wydaniu oferty raz na dwa m-ce obowiązkowo przez panią za biurkiem itp. Pan się spytał:
- to co mam tu wpisać
- wynik rozmowy negatywny.
  Pan wpisał - wynik rozmowy kwalifikacyjnej negatywny - przywalił pieczątkę, podpisał z datą i wyruszyłem na stację macierzystą, zadowolony, że teoretycznie kolejne 2 m-ce wolnego.
  Jak nie ma 979 to znowu włączyło mi się poranne przebudzanie. Teoretycznie wstaję, do ubikacji, połażę, ale wczoraj np. na tyle się rozbudziłem, że rano zeżarłem o 05:20 śniadanie i dopiero po nim wyglebiłem ponownie budząc się ok. 11:00. Dziś z przerwą krótszą i późniejszym przebudzeniu, jakoś po 06:00 obudziłem się o 10:00.
   Stałem dziś w warzywniaku w kolejce za wioskowym nowym pokoleniem mięśniaków i właśnie jeden z nich był z mamą w kolejce. Wcześniej nie przypominam sobie, abym go słyszał, ale jak się odezwał do mamy, to normalnie lokalna przegiętość. Nie wiem, czy ma coś w spólnego z nami, ale głosem to rozwala.

piątek, 15 lipca 2016

Piątek #1015

   Bez 979 na stacji jest puściej. Zaczynam rozumieć w części tych, którzy na co dzień siedzą w 4 ścianach i nikogo tam nie ma. I tak jest dobrze, bo wraca już w nd. lub pn. zależy jak ekipa się zbierze z Kostrzyna. Wczoraj dzwonił ok. 17:00 i miał kryzys, z powodu nieustających opadów deszczu i niskiej temp.

   U nas wieczorem jak uruchomiłem procedury wyłączeniowe było na termometrze 11C, a tam namiot przemókł mu 2x. Inna sprawa takie są dziś tanie namioty. Malutkie, wejdą do torebki, ale nie wiadomo od czego mają chronić. Przy wietrze się zerwą, na deszczu przemokną, w słońcu zagotują wszystko w środku, ale jest namiot.
   Wczoraj popo przylazł 826. Widać jak się go pozbyli z pracy, to nie ma co z sobą zrobić. Zaległ na łóżku z komórką coś tam na niej robił, a następnie jakoś po 17:30 zasnął. Tak dobrze mu się spało, że budziłem go dopiero o 22:55, kiedy byłem już w trakcie procedur wyłączeniowych. W tym czasie przewinął się tez 834, ale na moją prośbę nie budził go i może dobrze, bo miałem tzw. spokój.
  Wczoraj w ogóle miałem dzień z dupy. Przez większość prawie nic nie zrobiłem, takie podstawowe czynności w dodatkowych nic nie zostało wykonane, a tu lato, remont powinien iść pełną parą i nic.       Była wczoraj 19-ka z Katowic. Trochę go wymęczyłem. Patrzałem na niego to jest dość podobny do 973 to też wczoraj wybrałem pozycję z w jakiej to często robiłem z 973. Nawet wytrzymał, ale czasami było mu trochę ciężko. No cóż, skurwiele z wioski wytrzymywały, ale to skurwiele, a 19-ka to taka trochę panienka, to mu trudniej.
   Nie wiem kiedy wychodzi 973, też jakoś w tym roku powinien, bo w wiosce kilku zawinęłi w tym również 172, ale on już w przyszłym m-cu będzie na stacji.

czwartek, 14 lipca 2016

Czwartek #1014

   Za nim notka to jeszcze dowód na to, że mięśniaki wiedzą o swoim dobrym wyglądzie choć oficjalnie tego nie mówią. Przypadkowo natrafiłem na zdjęcia. Kto się rozebrał na zdjęciu grupowym?
    No ten co ładnie wygląda i ma tego świadomość. Tu jeszcze jedno ich grupowe zdjęcie
  W wiosce też jest jeden z mięśniaków, który ma piękne nogi. Takie to raz na 100 lub nawet mniej. I on świadomy swego wyglądu chodzi w, chyba, najkrótszych spodenkach wśród tych, których mijam na ulicy. To też dowód na jego świadomość dobrego wyglądu.
   A z życia, to nie wiem jak Ci ludzie funkcjonują. Przyszła laska, którą znam od kilku lat i jest, czy była z synkiem, którego znam naście lat. Tak sie czasem dzieje, że samcom odbija i to nieźle. Nie wiem co te laski trzyma przy nich, ale jak z nią rozmawiałem n.t. to aż jej łzy pociekły z oczu. No bo jak bardzo można się zakochać w kimś, aby nie widzieć jego idiotycznych zachowań, a nawet takich, które zagrażają  własnemu dobremu samopoczuciu? Ile się musi zdarzyć, podobnie jak u 972 i jego żony, aby się rozeszli. W pierwszym przypadku nie mają własnych dzieci, więc teoretycznie rozejście powinno być łatwe, a jednak nie jest. Gdzieś przewija się uczucie, którego wymiaru i działania nie znamy. To ono powoduje, że brniemy w ślepą uliczkę i w niej tkwimy wiele lat, a czasami do końca życia nie umiejąc się z niej wydostać. Ona odchodzi od niego już nasty raz chyba i ciągle odchodzi, i ciągle to jest nieosiągalne. Ciągle stęka, że dla jego dobra siedzi przy nim, a on robi jej pod górę (to łagodnie napisane), a ona się z tego prawie cieszy, albo nie umie tego inaczej opisać.
   825 w związku z wyściegiem pokoju zmienił RJ tramwajów i wprowadził linię nr 10 na czas wyścigu. Trasa wyglądała tak:
 i wszystko było by w porządku, gdyby ludzie odpowiedzialni za jedną zwrotnicę w By-miu Szombierkach sprawdzili ją wcześniej. Misterny plan i miesiąc pracy, uzgodnień, konsultacji, urealnienia, optymalizacji (itp.) wziął w łeb, przez jedną (lewą) iglicę w zwrotnicy, na której wpierw 10-ka wykoleiła raz środkowym wózkiem, a następnie prawie drugi raz pierwszym wózkiem ten sam skład, ale ten drugi raz już z nami na (jak to teraz ładnie określają) pokładzie. W sumie z 4-ch wozów jeździły 3 (jeden zdefektował na trasie) z czego pełne "kółka" zrobiły dwa. Połowa, aż 50%. wynik... no nie wiem, nie chcę używać przymiotników., pozostańmy przy suchych danych.
   No i jeszcze jedno. 826 jednak zwolnili z pracy. Pisałem o tym kilka notek do tyłu, że się do tego przymierzają, a przynajmniej padło takie określenie. No jak można nawet na budowlankę się nie nadawać lub tam po prostu szukają niewolników na tydzień, po czym ich zwalniają nie płacąc im kasy, zwodząc że kiedyś im ją wypłacą, a jak się znudzą, to mają zysk w postaci tygodniowej czy półtoratygodniowej pracy za darmo.

środa, 13 lipca 2016

Środa #1013

   Odpadła wczorajsza notka, ale w stacji z poprzedniego dnia 371 i przez większość dnia okupował komputer więc nie było jak zrobić notki i jej tu wsadzić. Wszedł na stację jeszcze przedwczoraj, bowiem szef nie dał mu wypłaty za czerwiec, płatnej u nich do końca m-ca, a więc 1-go lipca powinien ją mieć. To pierwsze, drugie, to że przewala tą kasę i jak już zupełnie się wypłukał, to na stację, trochę na sępika, a trochę aby tam nie siedzieć i nie nudzić się, ewentualnie kolejny raz nie wadzić się z szefem. Ponieważ ja na diecie, to on też na nic nie załapał się, jedynie od 979 na 3 piwa, a ode mnie dostał 2 to tak przeżył przez większość dnia na piwach. Wieczorem jak odwoziłem 979 na stację to pożyczył 20zł. Kupił chleb i ... dwa piwa.
   Już to kiedyś pisałem. Ekonomii w młodym pokoleniu nie ma, ale 371 też nie jest już taki młody. Widać złe nawyki pozostają. Na nic mówienie o oszczędzaniu, o gospodarowaniu efektywnym kasą, którą się ma, jak pokutuje - jak się ma kasę to trzeba ją natychmiast wydać.
   Po za tym jak był 371 to stale molestował mnie o masażyki, czyli głaskanie po plecach. Przedwczoraj jak go głaskałem to mówił, że jeszcze chwila i odpłynie. Wiem, te moje masaże, podobnie u 222, z którym kiedyś na temat rozmawiałem. Przyznał, że laska mu tak dobrze nie robi jak ja. Tylko, że też nie wszystkie skurwiele chcą. Niektóre tego nie lubią, albo jest im to obojętne jak np. 972.
   Wczoraj dzień pakowania się i ostatnich przygotowań do wyjazdu 979 na przystanek Woodstock. Było w miarę ciepło to 979 przy pakowaniu w klacie, to się napatrzałem, czasami go po plecach pogłaskałem. No jest ładny, nie wiem jak to robi, że nie ma laski. Takie wymagania ma on, czy one mają, czy po prostu nie chce się na razie angażować. Listę do spakowania przejrzał chyba z 5 razy, a jak już prawie siedzieliśmy w aucie to kapnął się, iż zostawił namiot na stacji, po który się wrócił. W drodze jeszcze zakupy w kauflu, w tym condomy, bo plan ruchania jest, dlatego wlecze z sobą namiot, w którym tylko on ma spać, a dorywczo jakieś chcące się ruchać metalówy. Pojechaliśmy do Kato na dworzec wraz z 371, który nie miał co z sobą zrobić. Przed dworcem już mała grupka na woodstock siedziała, to chwilę postaliśmy przy nich, a następnie człowiek wydelegowany z ekipy, z którą miał jechać, a siedziała w lokalu, przylazł po niego, aby go tam zaholować. W tym czasie byłem na peronie 4 obejrzeć pod. do Helu i Łeby, złożony z 8 wagonów, dzielony w Gdynii na dwa. W składzie dwa sypialne na początku i na końcu, a między nimi same jedynki, zdeklasowane na dwójki. To się wygodnie pasażerom jechało, choć napełnienie składu na odejściu z kato to jakieś 30%, bowiem przeszedłem skład wzdłuż. Przy ruszaniu stanąłem z przodu, aby usłyszeć szum wentylatorów chłodzących opory rozruchowe siódemki. Przy wyjściu z tunelu stał już lekko zdenerwowany 371, bo zniknąłem, a 979 mu poszedł do swojej ekipy. Idąc do auta z peronu 1 odbył się równoczesny odjazd poc. IC z Wa-wy do Raciborza przez Kędz. K. i do Tych Lodowiska. Auto zaparkowałem przy dawnej nastawni KO-1, bo tam jest msc. niepłatne, a w samym centrum, nadto na dworzec można przejść po torach jakieś 200m i już się jest na peronie 1.
   Wracając autem do wioski, dzwoni 979, który zabrał 350zł na wyjazd, aby mu przelać jeszcze 100zł, bowiem obliczył, tzn. tyle już wydał, że mu braknie. Ten to ma tempo z wydawaniem kasy, co poruszyłem w notce wyżej.
    Poc. 38117, którym miał jechać 979 załapał już na starcie 131 min w plecy, a w Kato był już 150 do tyłu.
  I jak to bywa z poc. opóźnionymi, miast wyrabiać na trasie opóźnienie, to ono z przyczyn zewnętrznych rośnie.
  A to prace modernizacyjne, a to poc. planowy trza puścić przed opóźnionym, a to brak przelotności szlaku, a to lokowanie podróżnych i tak mimo starania się maszynisty jedzie się 170 w plecy i nie pomagają nawet postoje korekcyjne ok. 20 minutowe. Takie były w Katowicach, Gliwicach, Głogowie, czyli łącznie godzina. To i tak mniej, jak chyba z dwa lata temu jechał poc. "Stalowy pęcherz" (w tym roku też jest) z Rzeszowa do Kostrzynia i miał 300min w plecy. Gdzieś tam napisałem, że trzeba mieć faktycznie stalowy pęcherz, aby przy takiej imprezce jaka odbywa się w poc. wytrzymać takie opóźnienie.
   Portale para kolejowe jakoś różnie działają. Jeden pokazuje, że poc. już dojechał

   a drugi pokazuje go w tym samym czasie w trasie


No i dojechał do stacji docelowej ze 170min opóźnieniem.
 Dałem tyle tabelek, aby kiedyś można było sobie przejrzeć. Ale widzę, że w innych poc. na Kostrzyn też ukryto w postojach godzinę, np. w 28108 też:
a mimo tego i tak przyjeżdżają po godzinę i więcej opóźnione.

poniedziałek, 11 lipca 2016

Poniedziałek #1012

    Zastanawiałem się wczoraj nad czym tam spędziłem sobotę i czemu tak mi uciekła. Już po spłodzeniu notki przypomniało mi się, że natknąłem się, tak przypadkiem, na jakiś filmik krótkometrażowy branżowy i postanowiłem ich zobaczyć więcej. Jako pierwszy ściągnąłem na stację:  Priora (2012) (link tu, bo nie wiem czy znajdziecie:  http://kinofilms.tv/film/gorod-prora/55274/ ), następnie (dostępne już na yt) Teens Like Phill (2012), a po nim Homophobia (2012) też dostępny na yt. Kiedyś oglądałem pełnometrażowe, w tym "Żniwa", ale jakoś się na cda wyczerpały to teraz przypadkowo sięgnąłem do nowego źródła. Są tam też pełnometrażowe, ale o ile na te krótkometrażowe znajdę czas, to z pełnometrażowymi może być problem, jak zwykle. 
    Dziś spałem do 10:40 z przerwą na odchudzanie, bo po wczorajszej pizzy zamówionej w trakcie meczu finałowego oglądanego z 979 żołądek trawił ją prawie do rana. 
  (aktualizacja 17:15) 
   Już kiedyś sobie powiedziałem, że na noc nie będę tyle wdupiał, ale że na diecie to byłem nie mniej głodny od 979, to żołądek chętnie przyjął połowę dużej. 
   Jadąc dziś do biura pracy, złapałem gumę w drodze, czyli awaria loka na szlaku. Zadzwoniłem do 979, aby mnie zholował do stacji macierzystej, bo miałem ze sobą dętkę i klucze, ale wymienianie na szlaku to miałbym ręce dość mocno uwalone i nie wiem gdzie następnie bym się wymył, a jeszcze chciałem zamówić wkłady szybowe do okien na wymianę, to wydawało mi się wezwanie pomocy właściwe. Przyjechał, oczywiście stękał jak zwykle, w czasie jazdy jeszcze więcej, może dlatego, iż oderwałem go od czegoś na stacji macierzystej. 
  W biurze pracy dostałem ofertę, ale myślę załatwię ją odmownie, tzn., że nie nadaję się do niej. Remont czeka, a może jeszcze jakiś wyjazd wakacyjny się uda zrobić. Tyle, bo lecę jeszcze coś zrobić, póki jest ciepło, bo jutro deszcze i zaś zimno, a dziś nacisło do 34C - no wyjebka, czuję się rewelacyjnie. 

niedziela, 10 lipca 2016

NIedziela #1011

    Tak się zastanawiam przed wpisem co robiłem wczoraj i jakoś mi się to nie klei. Może dlatego, że nocne wyjazdy po 979, który na imprezkach i w tańcu godowym. Wpierw w mieście na płn. od wioski, następnie o 00:10 przewoziłem go do m-ta na wschodzie do lokalu na drugą imprezkę. W drodze zabraliśmy 826, bo nikogo innego nie znalazł. Jak już 826 się zapakował do auta i zaczął przez tel. ściągać znajomych do lokalu na imprezkę to 979 mówi:
- to chyb nie był dobry pomysł, aby go zabrać.
  Kolejny telefon o 02:45, o której był już dość mocno wstawiony i mówi:
-  idę po torach w kierunku (podał gdzie), jak Ci się chce to przyjedź po mnie,
- ale to nie ten kierunek, przecież oddalasz się od wioski,
- nie ważne idę tu, przyjedź i mnie weź.
  Pamiętając o wcześniejszych incedentach kiedy w takich powrotach sie czasami napierdalał, to postanowiłem w miarę szybko po niego pojechać, aby jeszcze się z kimś nie spioł.
  Ubrałem się, ale tylko koszulkę i krótkie, nawet butów nie wciągałem tylko w klapkach do auta i tak pojechałem go odebrać. W czasie jazdy dzwonił jeszcze 3x, na szczęście na drogach pusto, to mogłem z nim gadać. Przywiozłem go do domu, po procedurach, w tym obejrzeniu nowego odcinka DB. wyglebił, Jeszcze puścił TV do zaśnięcia, akurat program rozwiewający magiczną moc napojów energetycznych. Dwoje uczestników, sportowców, laskę i synka, poddano szczegółowym badaniom. No synek ładny, wszak sportowiec, to przyjemnie się oglądało. Na wyczynówce w laboratorium w krótkich spodenkach i klacie, bo podpinali mu ssawki do ciała, to dobrze go było widać. Ogólnie stwierdzono, że w wyczynówce energy ciulstwa nie dają poweru, natomiast ze względu na cukier i kofeinę działają na mózg, jednak w niewielkim stopniu. To samo można uzyskać pijąc filiżankę kawy naturalnej. Czyli biznes się kręci, mało tego te napoje, co widzę po 834, trochę uzależniają. Był okres, że nie mógł się od nich oderwać, teraz przychodzi trochę później to nie wiem czy już nie jest po ich spożyciu.
   A w ciągu dnia, bo przypomniało mi się, trochę siedziałem na felku, trochę pornioli, zaś się włączył popęd i opróżnianie zbiorników, sprzątanie stacji, pranie i takie tam czynności porządkowe.
   Obudził mnie budzik 979 nastawiony na 10:00. Może dobrze, bowiem wstawanie przed 11:00 trochę demoluje dzień jak wczoraj. Tak dość szybko zleciał.
   No i trzymam dietę, mało żrę, zmniejszyłem radykalnie dawki wchłanianych potraw. Żarcie teraz tanieje, przynajmniej to nabiałowe to można wciągać więcej, ogólnie ludzie więcej zarabiają, to też mają więcej do przeznaczenia na nie. Na wyjeździe u kolegi to było dobrze widać kiedy była od niego laska, to stół się uginał od niego. Będę ten wyjazd pamiętał z powodu nadmiaru żarcia, wyjazdu do Krakowa i Wolbromia, oraz mięśniaka na powrocie, przy którym znowu nic nie zrobiłem. Przynajmniej to teraz jako pierwsze mi się odnowiło myśląc o tym wyjeździe.

sobota, 9 lipca 2016

Sobota #1010

   Dziś 897 i 895 jadą na kawalerskie brata od 895. Jadą busem i 895 mówi, że nie będzie stawał na tzw. siku. Wywiązała się dyskusja, w której również 979 podał przykład podróży kiedy nie mógł się wysikać, bo kierowca stwierdził nie, bo nie. Sam też kiedyś padłem ofiarą takiego działania, nie, bo nie i tylko dzięki temu, że wracając z nad morza w połowie PL zamknięto gdzieś na przejeździe kolejowym rogatki udało mi się wydostać i z bardzo dużym trudem wysikać, bo tak długo trzymałem, że nie mogłem już po wyjściu popuścić, a oczywiście pojawiły się zaraz głosy czemu tak długo. No najchętniej strzeliłbym w ryj kierowcę i tych co tak mówili, przeto jak sam prowadziłem autobusy, a chcieli sikać to stawałem, niech idą, po co mają negatywnie to wspominać. Organizator wyjazdu, wycieczki, powinien wziąć to w rozkładzie jazdy pod uwagę, aby był on realny. A często zakłada się czasy jazdy jak ciężarówką bez ludzi. Przecież właśnie ich wieziemy, a jak nie chcemy ich wieźć, to może właśnie przenieśmy się na ciężarowe, gdzie towar nie woła siku. Nie wszyscy nadają się do wożenia ludzi, co już tu kiedyś opisywałem, ale to dot. wtedy stylu jazdy. Czasami nawet były takie przypadki, że wychowawczynie stękały, że znowu stajemy, ale zawsze im mówiłem:
- a Pani będzie sprzątać autobus?
   Wychowawczynie też się zachowują często jak żona od 972. Siedź grzecznie, siedź prosto, (jak siedzi prosto) czemu siedzisz prosto, nie ruszaj się, nie gadaj z nim tak głośno, nie łaź po autobusie, a na koniec, nie oddychaj. Chyba lepiej by im było wziąć psy z budami i krótkim łańcuchem. Wiem, młodzież też potrafi dać o sobie znać.
   Kiedyś kilka lat temu mieliśmy objazd po Mazurach rowerami. W pierwszym dniu przejazd z Ostrołęki do Ruciane Nida założyłem na 9h, czyli wyszło średnio 12km/h. Śmiali się z tego, że taka niska prędkość, ale postoje, własnie na siku, właśnie na piwo, właśnie na zeżarcie czegoś i wyszło prawie tyle. Rozminąłem się z rozkładem jazdy o 20min na minus, bo jechaliśmy nawet dłużej. I właśnie organizatorzy wycieczek też powinni zakładać czas jazdy z postojami, ewentualnymi nagłymi wydarzeniami, a często tak nie jest, a następnie:
- jesteśmy spóźnieni, proszę wycieczki szybciej przechodzić przez zamek, bo nie zdążymy na (np.) obiad.
   Po co takie coś, skoro można przyjąć realne założenia i nie gonić się niepotrzebnie, ale wszyscy chcą się teleportować, a podróż dla większości jest czymś zbytecznym i zbyt długim.
   Dziś długo spałem. Wczoraj u 824 przebudziłem się ok. 07:00 i nie zasnąłem to też dziś jakby odespałem jeszcze wczoraj więc dopiero zwlokłem się z łóżka 10:30. 979 też tak, choć urzędował dłużej na placu, jakaś imprezka w plenerze to siedzieli. Ciepło to korzystają i dobrze, lato u nas krótkie, a tegoroczne jakieś z dupy. Upałów mało, można na palcach dwu rąk policzyć dni z temp. powyżej 30C (dziś 21C o 12:30). Jak wracałem od 824 to na mojej trasie bilet w cenie jak poprzednio, podnieśli na innych. Na szczęście jadę na krótkiej relacji to może dlatego. Oczywiście mimo słonecznej pogody oświetlenie w poc. włączone, bo jakby inaczej. Jak można zaprojektować skład w którym na okrągło musi się świecić światło, mimo dość sporych okien. Tzn. nie musi, bo chyba raz czy dwa jechałem i było wyłączone i jakoś dało się jechać.
    Dwa dni temu trochę wypiłem może za szybko, może na zbyt pusty żołądek, ale efektem było napełnienie wiaderka. To spowodowało niejedzenie już do końca dnia i dopiero rano następnego lekkie śniadanie. Od ponad pół roku obudziłem się z pustym żołądkiem, w którym nic nie zalegało. Jakie to fajne uczucie, mieć pusty żołądek, czułem się tak lekko. Jednak jedzenie ze szkolnictwa w nadmiarze nie jest dobre, ale z drugiej strony tak smaczne, że aż zniewalające. Dylemat co z tym zrobić? Bieżąco wykorzystać okres bez obiegów z cysternami i mniej żreć, aby tam nie zalegało. Fajnie się pisze, ale wczoraj znowu obiad, bo się uparł (niby też się odchudza), u 824, a na stacji macierzystej połowa pizzy dużej z poprzedniego dnia, o której powiadomił 979, aby wchłonąć, bo nie będzie się nadawać do jedzenia jak jeszcze dzień poleży. I jak tu do cyca, się odchudzać. Dziś na śniadanie dwie małe kromki z musztardą. Zupy na razie nie rozmrażam, a zapas jeszcze jest.
     W południe zaatakował mnie 826, który jeszcze na budowlance, ale słyszał od kogoś, że chcą go zwolnić. Czyżby nawet na budowlankę się nie nadawał, wszak to mięśniak do cyca to jakby predysponowany do pracy fizycznej.
     Zabieram się za jakieś zajęcia, bo już po południu, zaś dzień zleci bezproduktywnie.

piątek, 8 lipca 2016

Piątek #1009

   Tak piszę te numery przy dniach tygodnia, aby pamiętać o tej tysięcznej stojącej na torze bocznym stacji i czekającej na wyciągnięcie na tor główny i puszczenia jej w świat. Ponieważ ostatnio ciągle czymś jestem zajęty, a wakacje jeszcze odbijają się echem, to niestety chyba dopiero przyszły tydz. z tą tysięczną, bowiem 979 jedzie na woodstock i do tego czasu prace remontowe na stacji chcę uskutecznić, to nawet z bieżącymi wpisami może być problem.
   Ile razy jestem u 824 to zastanawiam się czy kiedyś taki będę. tzn. niereformowalny i utkwię w pewnym miejscu. Ostatnio jak byłem to starałem wytłumaczyć jak powinno się eksploatować kalendarz trójdzielny. Na nic tłumaczenia, uzasadnienia, nadal lipiec jest trzy razy na nim. Na pierwszej, drugiej, trzeciej karcie. To i tak jakiś cud, że udało się nakłonić do zmiany wnętrzności kompa, ale wymiana monitora odbędzie się bez  konsultacji, bowiem wytłumaczenie działania rozdzielczości ekranu w połączeniu z jego wymiarami i tworzeniem dziś stron internetowych to jest niewykonalne, skoro nie zadziałało przy kalendarzu trójdzielnym, jak i przy gotowaniu 2,5 ltr. wody, aby zalać kubek kawy, czy szklankę herbaty. Czy kiedyś, ktoś wobec mnie też będzie musiał stosować takie techniki? No i kto to będzie, czy będę dogorywał w samotności? Ile jeszcze pociągnę wraz z 979? Ostatnio jak pisałem zrobiło się całkiem przyjemnie, aż mnie czasami dziw bierze, ale nie nadwyrężam tego, zachowując się standardowo. No właśnie czy to dobrze, czy jednak powinienem trochę zmienić?
   To są takie sytuacje, kiedy wchodzi polityka i o wszystkim się nie mówi, część się świadomie pomija, dla, niby, lepszej sprawy. Czy ona będzie taka lepsza też nie wiemy. To podobnie jak widzę kogoś b. ładnego i zastanawiam się czy reagować, skoro on choć trochę reaguje, jak opisywałem to np. na wyjeździe do Wolbromia. Czy to nie są takie stracone chwile, kiedy powinniśmy wajchę przełożyć i na chwilę zjechać z toru głównego zasadniczego nawet na boczny, po czym wjechać nań ponownie?
   W kolejach śmiesznych podrożały bilety, może z powodu tego prądu zużywanego na oświetlenie składów w słoneczne dni, może dla wyprowadzenia kolejnej kasy z (to się teraz tak ładnie nazywa) systemu, a może prezes stwierdził, że zarabiając 20 tysi miesięcznie to za mało i potrzebuje ze swoją świtą więcej. Państwówka jest zawsze nienażarta, co słychać w rozmowach z ludźmi na pewnych stanowiskach (mam na myśli tych wyższych) odpowiedzialnych za przepływ kasy lub mający z nim do czynienia. Teraz czekać aż komunikacja miejska wpadnie na podobny pomysł, kiedy już mamy najdroższe bilety w kraju w cenach jak w warszawce.
   25-go sierpnia na stację ma wejść 172. Niby nic nowego, bo przecież na stacji przebywał już trochę, nadto nawet trochę pomieszkiwał kilka razy, ale z powodu tak długiej przerwy teraz mam pewne obawy jak będzie. Głównie chodzi o seks. Na ile się mienił? Poprzednio jak wyszedł to mu się trochę przytyło i powiedziałem mu wprost, że mnie w takim stanie nie bierze. W ciągu kolejnych m-cy schudło mu się i powrócił do stanu z przed. Teraz niby już schudł, bo żarcia dają mało, ale to dobrze, jakoś grubszych do seksu to nie. No nie reaguję na ich wygląd. Co innego mięśniak do tego skurwiel, to już jest coś. Po za tym, to długo nie robiliśmy, na ile będzie skłonny wrócić do tego co było, na ile na jakieś nowe eksperymenty, bo chciałbym trochę poszerzyć. Oby to nie było jak z 19-ka z katos, która jak jedzie to wizje tego co zrobię mnie rozsadzają, a jak już jest to wychodzi średnio. Mam nadzieję, że lata współpracy ze 172 spowodują, iż nie będzie tak źle. Co raz częściej myślę o dniu, w którym się pojawi, nawet zastanawiam się co z przygotowań zrobić, pewne plany już są.