niedziela, 26 lutego 2023

Niedziela #1973

    Wiem, wiem trochę Was olewam, ale jakoś mój dział p.s. ciągle trzyma mnie przy felku. Jak tam nic nie wyjdzie w ciągu m-ca, to chyba stamtąd wyjdę na jakiś czas, bo w lecie muszę dokończyć remont i praktycznie zacząć nowy. 

   Jakieś zmiany u mnie? W zasadzie - nie. Nastąpiła stabilizacja pozytywna. Szybki awans w pracy, przypadkowy, albo podpięty pod moje szczęście, z którego jestem bardzo zadowolony. Nawet ostatnio kierowca, z którym też jeździłem w dawnej zajezdni w Bytomiu mówił, że mi się udało. No trudno, aby nie. Tylko gorzej z poszukiwaniami tych mięśniaków. 
  Wracając do felka, jest to z jednej strony pożeracz czasu, bo konwersacja pisana zajmuje sporo czasu, o efektywności lepiej nie wspominać, biorąc pod uwagę, jaki miałby być skutek. Owszem, nawet w tym wieku mogę pogłębić wiedzę na tematy seksualne, bo jednak w konwersacji wchodzę w te tematy wyciągając informacje od innych, których nie miałem przerabiając na stacji ciągle te same składy. Ale czyż ja nie przerabiałem składów, a oni ciągle lub w większości poszukiwali, jak teraz dalej poszukują?
   
   To co czasem wyprawiają kierowcy na drogach, to masakra. Zastanawiam się, kto im dał prawa jazdy (czyżby Tommek z departamentu?)? No i niestety w większości to kobiety. 
   Nie wiem czy mi się wydaje, bo przeca prawie dziennie jeżdżę, ale za kierownicą autobusów też jakby mniej ich jest. Muszę podpytać zmiennika, czy czasem jakieś się nie zwolniły. Co innego na tir-ach, kiedy w miastach jest się rzadko, a tu jednak w tym ruchu miejskim jest się dziennie, mało jest linii wioskowych, przynajmniej u nas. Mnie się taka trafiła. 
  Grafik na marzec mnie trochę powalił. Wszedłem już w tygodniowy, czyli nie mam żadnego wolnego dnia w tygodniu, mało tego sporo nadgodzin. Tylko jeden weekend wolny cały, inne to po dodatkowym dniu pracy i to same takie jamniki powyżej 9h, jeden dzień 10'14, na szczęście na linii, którą znam na pamięć. 
   Wracając do samych wozów. Zastanawia mnie, czemu w XXI w. nadal projektanci są oderwani od rzeczywistości. Co powoduje, że wychodzą buble? A może to takie celowe działanie, jak z tym planowym postarzaniem produktu, że robi się nawet w drogich przedmiotach, jak autobusy, podzespoły, które ulegają łatwemu psuciu i sprawiają problemy w eksploatacji. Takim są, choć nie powinny być, fotele kierowców. Jak jeździłem dekady temu, to na fotelu, na szczęście miałem wóz na stale, było pełno kocy szmat, wypełniaczy itp. materiałów, które miały siedzenie na tym (wtedy) "krześle" zrobić wygodniejszym. Dziś po tych dekadach, niby poszło to do przodu, ale nadal jeżdżę z pełnym, dużym plecakiem kocy i podobnych, by nadal siedzenie w tym było w miarę wygodne. Co jest do cyca nie tak? Nie idzie projektanta wsadzić do takiego fotela na ileś godzin i zasymulować mu pracę takiego fotela? Nie idzie pogadać z kierowcami na co się uskarżają i to poprawić, by akurat ten produkt chcieli? Co tu w tym łańcuchu nie działa? A może napisać do solarisa rzeczowego @ i przedstawić im uzasadnione wady.

   To teraz coś zaległego. 

  Następna linia do zapoznania to M101. Niestety na rano więc wstawanie o 02:35, by zdążyć na połączenie z wioski o 03:05 z jedną przesiadką 8 min. Dogodne połączenie.
  Linia do Mysłowic kopalni w zasadzie prostą drogą, oprócz idiotycznego zjazdu na sztuczne centrum przesiadkowe w Zawodziu. Pisałem o nim kiedyś, ale cóż..., to przykłady jak wyciągnąć kasę z państwa i UE. Tym razem wozem 1340. To 7-mio latek autobus, ale na stałe i dwu braci, co ciekawe z niedalekiej wioski. Po pierwszym kółku za kierownicą właściciela pojazdu rozjaśniło sie na dworze i sam siadłem za sterami. To przegub solarisa. W trakcie jazdy rozmawiałem dużo z kierowcą, bo ja starej daty, to wolę gadać jak pisać. No ale dostosowuję się do czasów i choćby tu piszę.
   W trakcie rozmowy okazało się, że ów kierowca był kiedyś instruktorem jazdy dla początkujących kierowców w szkołach jazdy. Sam z siebie w trakcie rozmowy powiedział, że dostaje dużo szkolących się kierowców (jak ja) do siebie przeważnie w ich końcowych dniach szkolenia i tak sobie później myślałem, czy czasem on nie nadaje kierownikowi swojej opinii o tym kto jak jeździ. Będąc instruktorem ma pojęcia jak ocenić prowadzącego pojazd i na jego opinii można w zasadzie polegać. Ponieważ to już końcówka szkolenia, to byłem trochę rozjeżdżony, więc między dziurami sprawnie pomykałem, raz na centymetry przeszedłem k/pachołka drogowego oznaczającego dziurą w jezdni. Wyszedłem z prawego łuku, wąska dwupasmówka, z przeciwka osobówka i ten pachołek. Prędkość za duża by wyhamować, więc mózg policzył, trochę wymusiłem na osobówce, ale przed nią zjechałem na swój pas z obliczeniem, by i przegub przeszedł obok pachołka. Stało się to na centymetry, a widziałem że on od razu w lusterko czy nie skoszę tego pachołka. Sam wóz bardzo dobrze chodził. Utrzymany, nie wytrzaskany, bo jednak jak stale omija sie dziury to konstrukcja dłużej trzyma, fajnie się jeździło. 
   W styczniu dostałem ten wóz, po wymianie innego na hamowanie na dwa kółka na tej samej linii. Pięknie się jeździło. Wracając do mojego wymysłu, a może tak je, jego rozmów o szkolonych z kierownikiem, ciekawe co mu nagadał. No przecież co pisałem, miałem na początku same fajne linie i dobre wozy.  

   Ponieważ jakieś problemy ze sparowaniem tel. z kompem, dziecko musi rozwiązać, to dziś zastępczo film. 

  Mam nadzieję, że to się normalnie załączyło. 
  Czasem grają to w stacjach radiowych, od razu przypomina mi się to wideo. Co ciekawe nie widziałem oryginalnego teledysku do nagrania, ale jakoś nawet po tym wykonaniu, które załączyłem, nie ciągnie mnie do obejrzenia oryginału.
  Narka.

niedziela, 19 lutego 2023

Niedziela #1972

   Byłem na posiadówie u 840. Niby nic wielkiego, a jednak... On polewał i driny przynosił z kuchni. I tera drobna dygresja. W "Pingwinach z Madagaskaru" jest taki odcinek kiedy król Julian żuje te gumy i zużyte nakleja gdzie się da. Wypowiada tam jedno sformułowanie, iż te gumy po jakimś czasie tracą ów mangowy cios. 
   I teraz mi sie wydaje (albo tylko mnie sie wydaje), że potrzebujemy taki "mangowy cios". Kiedyś tam, z 3 m-ce temu kupiłem w stonie obrzydliwie dobre pałki. Już dziecko mi mówiło, że one sa jakieś inne i straciły ten swój dawny "mangowy cios". Faktycznie jak je żarłem, to brakowało tego "mangowego ciosu", jeżeli ogarniacie ocb. One były jałowe. coś jakby gąbkę nasączyć ekstraktem który ma imitować coś tam. I dokładnie te obrzydliwie dobre pałki, które kupiłem w stonie straciły ten mangowy cios. I teraz 840 przynosił te driny z kuchni i brakowało w nich tego mangowego ciosu. Mówić kolokwialnie, ja się ilomaś tam drinami nie napierdoliłem, natomiast się zasiedziałem. Wcześniej skomunikowałem się z dzieckiem, iż jadę do 840 na imprezkę i czy, jak będzie późno, mnie obiere. Oczywiście odbiere mnie. No ja go też odbierałem po imprezkach o extremalnych porach np. po 02:00 lub po 03:00, wiync wypadało by. 
  Było ok. 00:20 kiedy zadzwoniłem doń, ale nie odebrał. Oddzwonił za ok. 5 min, że oczywiście przyjedzie. Podałem adres, a jak już był bliżej to zadzwonił, że mam schodzić. Tak też uczyniłem po pożegnaniu się z 840 i żoną. I tera wracając do dygresji o tym mangowym ciosie. Te driny od 840 były jakieś słabe. Na st. mac. już po wyjściu 979, który po przywozie mnie wszedł na st. mac., zrobiłem sobie jeszcze 4 driny takie mocniejsze z tym mangowym ciosem. Z racji zawodu nie mogę łykać częściej, ale jak już łykam to by było właśnie z tym mangowym ciosem. Przeca tera miałem 2 tyg. przerwy. W ub. tyg. chrzciny, to nic nie łykałem. 

   Ludzie są jacyś zjebani dziś. Biegłem z roboty do autobusu. Nie zauważyłem, że odpiął sie prawie cały zamek w plecaku i mało nie pogubiłem rzeczy. Na przystanku, w autobusie, nikt nie zwrócił mi uwagi - Panie, ma pan plecak otwarty. Dopiero przypadkiem w szybie zobaczyłem odbicie i wystającą poduszkę. Myślałem, ze się trochę rozsunął, a on prawie cały. Przecież bym pogubił rzeczy. Fakt, że wystawały dwa małe koce i poduszka mała (jasiek), to może myśleli, że prawie menel, jadący się gdzieś wyspać, ale zwykły odruch. Jeżdżę autobusem i nawet czasem za przystankiem kogoś wezmę jak macha, a później przypomina mi się ten z Gliwic, który mnie nie zabrał, bo kamera w autobusie. Echh...

  Z innych spraw, wycofujemy się powoli z felka. Po incydencie z działem popędu seksualnego, zarząd postanowił utemperować ów dział pozostawiając mu wentyl bezpieczeństwa w postaci, choćby, sesji porno. Niech ma, co nie bydzie stękał. Przemieliliśmy na portalu jakąś tam część osób, a nowych tam nie przybywa w jakimś szalonym tempie, to też na jakiś czas mamy z gowy, bo nie ma  kim pisać. No i b. dobrze, bo wiosna za pasem, a trza kończyć remont na st. mac., mało tego zacząć kolejny. Już się go boję, bo kolejna dziedzina, w której jestem zielony. 
  Zdjęcie.
  Przesuwnica na terenie kopalni Pokój w Rudzie Śl., na której domyślnie mieli jeździć ludzie na drezynach. Z tego co pamiętam, to z kimś tam rozmawiałem i ona w nie tak odległym czasie, od zrobienia tego zdjęcia, miał konserwację, wiec teoretycznie była w dobrym stanie.
  Nie wiem czy to zdj. akurat było, ale ze względu na pracę, mało czasu na przeglądanie, które było, a które nie, tym bardziej, że dziś linia, na której jeszcze nie jeździłem. Tak, jeszcze kilka takich pozostało. 
  Narka.

środa, 15 lutego 2023

Środa #1971

    Jest takie powiedzenie. Chop ze wsi wyjdzie, ale wieś z chopa nie. No jak nic pasuje to do miejsca urodzenia, sposobu wychowania etc. 

   Byl 972 z rodziną, czyli z żoną, 302 i 304 na st. mac. 972 pracuje na dwu etatach, podobnie jak kiedyś 975. Wiecznie mu brakuje kasy, bo taka polityka finansowa. Z racji nieudolności wchodzi na st. zwr. (czyli do mnie), bym mu co miesiąc opłacił rachunki. Dzięki temu mam wgląd do jego konta. Praktycznie co m-c po opłaceniu ich pozostaje mu do życia na tym rachunku ok. 500zł. Oprócz tego dostaje 500+ na 304 i to co zarobi w drugim etacie. A tera jak wygląda struktura wydatków. Czynsz płacą wraz z zadłużeniem, bo kiedyś uważali, że nie warto płacić, bo przeca ich nie wywalą, ale się zmieniło, to miesięcznie idzie tera 720 zyla. Do tego: UPC 180 zyla, on telefon 220 bo wziął na raty w abo., ona (nie pracuje) telefon - abo zbiorczy (uwaga!) 770 zyla, bo 302 wziął nowego srajfona za (uwaga!) 8k., do tego jeszcze komornik i coś tam coś tam. 
  No i tera z drugiej strony - wysprzątał mi stację z butelek, bo... to co pisałem wyżej, wieś z chopa nie wyjdzie, tu podobnie. Zbieractwo za bajtla pozostało i oprócz butelek pozbierał puszki, bo alu na złom. No i... niedaleko pada jabłko od jabłoni, czyli 302, który zaczyna żyć identycznie, choć chyba sobie z tego nie zdaje sprawy, jak 972 kiedyś. Srajfon za 8k..., serio, jest mu taki potrzebny? Stać go? Nie qrwa, bo wział go na starą na raty. Warto tu przypomnieć, że (co wspominałem) 302 jak zaczął pracować to wziął kredyt na 2k by kupić buty i kurtkę zimową. 
   I tera jakby się ktoś z boku pobieżnie przyjrzał, to ja jestem popierdolony, bo ceruję (robię wstawki) 14 letnie skarpety, reanimuję jakieś stare rzeczy podtrzymując ich funkcjonowanie, ale to przeca oni (rodzina 972) są cool, bo wydają kasę, której nawet jeszcze nie zarobili. A to ja nie odebrałem z zakładu 3-ch wypłat, które w sumie nie są mi bieżąco potrzebne, a oni jakby się im spóźnili z tydzień z wypłatą, to byłby mały dramat. Ten dramat pewnie chcieli by zniwelować przychodząc po pożyczkę. No gdzie? No na st. zwr. (dla nich). Ale to nadal ja jestem popierdolony. Ech ta manipulacja ludźmi... No i jeszcze reasumując, doładowuję telefon w pakiecie rozmów, sms-ów i internetu m-cznie za 9 zyla (słownie - dziewięć zł), ale to nadal ja jestem popierdolony.
   Dobrze, że nie skroili mi puszki z piwem, które mi jeszcze zostało w puszce. 
   303 w Poznaniu nadal nie pracuje, choć, wiem pisałem to ostatnio, że praca już tuż tuż. No niestety qrwa - nie. Mnie to zwisa, bo przeca go nie utrzymuję. Chciałem się zapytać - kiedy w związku z tym wraca na Górny Śląsk, ale (tak wymyślił dział marketingu) nie chciałem być nietaktowny. 

   Jak co roku mięśniaki-głuptaki są lekko wybiegające przed szereg. Wczoraj nie było rewelacyjnie ciepło, a juz w Mikołowie widziałem na przystanku takiego własnie w bluzie z podwiniętymi rękawami jakby było +12C. I to nawet nie było za dnia, bo już ciemno. Skąd on byl taki nagrzany - nie wiem. 
   Ja taki niemedialny. Jadę do roboty, synek z kwiatami w autobusie. Pomyślałem na imprezkę jedzie lub rodzinne spotkanie. Siadłem za kółko, radia nie włączyłem, a tu widzę na ulicach pełno ich z kwiatami. Wtem przypomniało mi się, że mówili przedwczoraj w radiu o walentynkach. Kolejne "święto" dla wysysaczy kasy. 
  Zdjęcie.
 W ramach wolnego czasu, w maju ub. roku kawę zrobiłem sobie w czymś takim.
  Miały być nowsze zdj. ale komórka przestała się chcieć komunikować z kompem i nie mam jak przeciepnąć.

środa, 8 lutego 2023

Środa #1970

     Kiedyś się spóźnię na własny pogrzeb. Chrzciny, msza w kościele, ja dziadkiem jestem i oczywiście, jak to u mnie z poślizgiem 30 min. Wlazłem akurat jak było kazanie. W kościele tłum, co mnie zdziwiło, stali już w drzwiach. To po pierwsze. Drugie, to to, że przeciskając sie na ustronne miejsce, słuchałem kazania księdza i tak już po 3-ch zdaniach odnosiłem wrażenie, jakbym był na tych mszach murzynów, które czasem są na filmach widoczne. Ksiądz, młody, jakoś po 30-ce, jakby w transie mówiący do wiernych takim potocznym językiem, bardziej  chyba zrozumiałem dla młodzieży, w niby interakcji z wiernymi, ale jednak ci słuchający. Mówiący ze specyficzną intonacją, jak w tych murzyńskich mszach. Słuchałem go, jednocześnie omiatając ławy kościelne i stojących i..., nie było tu lasu siwych głów. Jego przemowa bardzo różniła się od standardowych, monotonnie wypowiadanych kwestii przez innych księży. Od razu przypomniał mi sie odcinek z Jasią Fasolą, który był na mszy w kościele i zasypiał w ławie w specyficzny sposób. Nie zdziwiło mnie czemu czasem widzę dość sporo osób wychodzących po mszy z tego kościoła. Widać taki trend powinien obrać kościół, ale też nie wiem co na to kuria. Pewnie przymyka oko, zważywszy wpływy finansowe. Inną kwestią, jest przebicie na różnych gadżetach. Np. były sprzedawane pączki po czymś tam (uwaga!) za 5,50zł/szt. Co ciekawe ustawił się po mszy tłum po nie. Oprócz mega przebicia na pączkach, było zapro do jakiś tam 10-cio tygodniowych kościelnych obrządków z zeszytem na notatki, za który należało wpłacić (zeszyt obligatoryjny) 25 zyla. Se pomyślałem - nieźle wybiegają przed inflację. 

   Po mszy imprezka z pobliskim lokalu. Znowu potrzebna jest pewna dygresja. Jak wiemy koszty wszystkiego, zwłaszcza mediów dla firm, znacznie poszły do góry, o samym żarciu nie ma co wspominać. Wiadomym są pewne oszczędności, by poprawić wynik finansowy, ale to, jak zawsze, powinno mieć rozsądne granice i ktoś nad tym powinien czuwać. A tu w lokalu dwie wpadki. Na stole stały 3 dzbanki z sokiem pomarańczowym (nie tylko, bo były jeszcze 3 z sokiem porzeczkowym i 3 wody z cytryną czy czymś tam jeszcze). Otóż w dwu dzbankach tym k/mnie też, był zgerowany sok. Nie piłem pomarańczowego, tylko porzeczkowy. Ale z innej części stołu zgłosili to samo. Druga wpadka to surówka jasna też była zgerowana. Oprócz niej była jeszcze czerwona kapusta i tą wziąłem do rolady, i marchewka tarta. 
   Bardzo trudno buduje się markę, ale szybko można ją spierdolić. Te niedopatrzenia później usiłowano uratować wymieniając kompleksowo wszystkie napoje na stołach. Ale była to już przysłowiowa musztarda po obiedzie, tym bardziej, że znowu ktoś wydał błędną decyzję nie konsultując się z pracownikami, bowiem te soki pomarańczowe już wymieniono na świeże. W sumie to nie wiem czy wymieniono je na inne, a tamte wylano, czy skosztowano na zapleczu i przyniesiono na nowo. Też to wizualnie było źle zrobione. Powinny być wniesione dzbanki z nowym sokiem i przy nas podmienione na stare. Tak zaniesiono je na zaplecze i j/w. 
   W tym roku punkty gastronomiczne będą padać jak muchy. Nawet średnio lub mało rozgarnięty 826 przestał wreszcie kupować kebaby lub inne drogie strawy i zaczął przeliczać. Można by rzec - rychło wczas. Pewne ruchy już się dzieją, nawet w wiosce. 
 Zdjęcie.
  Wracając do gastronomii, taki torcik 260 zyla. to było na ślubie u 811. Chyba nie bardzo ogarniam obecne ceny.
  Narka.

sobota, 4 lutego 2023

Sobota #1969

     Oglądam film na ntlx "Player one." Nic szczególnego, tak zapodałem do żarcia, ale zwróciłem uwagę na jedną rzecz. Awatar głównego bohatera. Jest on najwyraźniej odzwierciedleniem widełek wyglądowych większości obecnych nastolatek i mniejszej części nastolatków, ale też osób dorosłych. Czyli trójkątna głowa. Nie wiem czemu, ale mnie się też takie podobają, 222 taką ma, opisywałem go. Do tego specyficzny chód, taki trochę nawet skurwielowaty i budowa ciała. Nie zrobiono z niego mięśniaka, pewnie dlatego, bo większość nie mogła by się z nim utożsamić, ale ponadprzeciętnie umięśnionego chudzielca, prawie idealnie jak 973. No kto by nań nie poleciał? I czy to już jest wstęp do tworzonych wirtualnych pornioli, gdzie takie właśnie awatary będą na nas oddziaływać, z którymi wirtualnie będziemy coś robić?

   Co do pracy, to dostałem sms-a "Proszę pilnie zgłosić się do kadr", "może być jutro." Dawniej znaczyło to (z dopiskiem do 15:00) zwolnienie z pracy, nawet takie żarty krążyły. Te "jutro" oczywiście już minęło kilka dni temu, w pn. najbliższy termin kiedy mogę się tam pojawić.
   Rozmawiałem ostatnio z 811 m.in. o niedoszłym mięśniaku z Bielska. Mówiłem jej, że co do cyca mam narzekać? Mam i tak dużo szczęścia w życiu. Jest film z Brucem Willisem "Niezniszczalny" gdzie on był właśnie taką szczęśliwą osobą. Po iluś latach życia też mogę się zaliczyć do takiej kategorii. Choćby odnośnie pracy. Pracuję tam 2 m-ce. Po tym czasie dostaję zajebistą (dla mnie) linię na stałe i do tego fajny wóz na stałe. Ludzie tam pracują po naście lat i jeżdżą na jakiś badziewiarskich liniach, a ja wskoczyłem na taką, którą na pewno część z nich by od razu łykła. Mało tego, utrzymanie techniczne wozu w większości będzie spoczywało na mnie, z czego się bardzo cieszę. Już mam plany co w nim zrobię. 
  A..., bo przeca nie opisałem wcale pierwszego dnia na linii. 1-go lutego zmiana, jak zwykle u mnie idę na styk. Wóz już stoi, kierowca w środku, kroczę szybko na dworcu. Z daleka patrzę i nie kojarzę kierowcy. Gdy byłem bliżej on zaczął wychodzić z kabiny więc dopiero po wejściu do wozu patrzę i mówię:
- Ty tu? To mnie do Cb. dopisali?!
 On też był zdziwiony, bo... i tu potrzebna jest drobna dygresja. Jak wiecie jeździłem już kiedyś w komunikacji miejskiej, w dawnym WPK Katowice, tylko w zajezdni w Bytomiu. Ten kierowca, którego przyszedłem zmienić, do którego mnie dopisali jeździł tam też i mało tego, jeździliśmy razem na linii 201. Po latach znowu będziemy jeździć na jednej linii. Tym bardziej ucieszyłem się, bo przeca mnie zna, zresztą Ci co mnie dłużej znają, to mają dobre zdanie. Nadto, on robi w zajezdni w Katowicach lata, to ma pozycję wyrobioną, to i mnie będzie łatwiej startować teraz z wozem na stałe na warsztacie. 
  W ogóle będąc na szkoleniu pytałem się kilku starszych kierowców, czy go kojarzą, czy robi jeszcze, bo wiedziałem iż pracował w zajezdni, bo kilka razy na przestrzeni lat widziałem się z nim, to miałem to info.
  Wracając do rozmowy z 811 mówiłem i teraz popatrz - ile ciekawych rzeczy zrobiłem przez te lata, kiedy on ciągle jeździł autobusami. Ile mięśniaków przeleciałem, zrobiłem studia, ile fajnych okresów w życiu miałem, ile imprezek się odbyło, których przy tym zawodzie na pewno bym nie miał. Nawet wyglądem fizycznym się nie zmieniłem (pisałem ostatnio, że po odchudzaniu wchodzę do łachów z przed 20 lat), za to jemu się trochę przytyło. W pt. się pytał, czy robię w PKM-ie, czy pod firmą. Wiem czemu się pytał. Trafić na dobrego zmiennika jest dziś trudno, a tu jemu się przytrafiła w końcu stabilizacja. Jakbym był pod firmą, to pewnie nie cieszyłby się. Dla mnie to też idealna sytuacja. Musiałbym szukać po jakimś czasie linii, następnie jakiegoś zmiennika normalnego. My się znamy, to pierwsze koty za płoty poleciały już dawno. A przecież mogli mu dopisać takiego ogra, pewnie po 2 tyg. poleciałby, by go zmienić na innego.
   No i tak patrząc na to z boku - nieprawdaż, że trzeba mieć szczęście, by tak wylądować? Za chwilę część, jak załapie, że mam linię i wóz na stałe, będą krzywo na mnie patrzeć, ale mam wyjebane na to. Wiecie jak to jest... Nowy i już dostał się na taką linie. 
   Reasumując - aż się chce pracować.
   Zdjęcie (właściwie screen).
 No przeca mogli mnie dopisać do kogoś na linię np. 12-cie. To screen zrobiony o 16:05. Normalny dzień na tej linii. Wszyscy wracający na Ligotę w plecy ok. +20 min. A przy złych warunkach atmosferycznych to tam do +40 min. 
  Nic leze do roboty. Dziś nadgodziny 296 i nowy solaris. 
  Narka.

czwartek, 2 lutego 2023

Czwartek #1968

   303 do nas zadzwonił w spr. nieuruchamiającego się laptopa. Co to do cyca?! Odbraził się?! Nie ustaliłem czy nadal w Poznaniu. Było akurat dziecko to dałem mu tel. jest w tych sprawach b. biegły, a 303 niech wie, że mamy przy sobie dziecko. 

   826 nas nawiedza. Bronimy się jak możemy. Jego mięśnie, choć jak na jego wiek bardzo dobrze wyglądają i dobrze się macają, to jednak poziom umysłowy odstrasza na dużą odległość. No czasem niestety jest nieuniknione wpuszczenie go na st. mac. kiedy tkwi tam pod wjazdem. 
  Już mniej przeżywa rozstanie z "królową" jak ją określa. Wreszcie doszło do niego, że służył tylko do bolcowania i do mięśniakowania, ale widać królowa jak zauważyła, że ten se w mózgu układa dalsze wspólne pożycie i to na serio, to wdrożyła plan wstawienia go na boczny tor. Szło to opornie, ze względu na 826, ale widzę udało jej się. No cóż, sprawa opisywana wielokrotnie. Te lokalne mięśniaki-głuptaki do życia wspólnego, kogoś z mózgiem się nie nadają. Nadto oni są (jak w tym profilu w biurze pracy) życiowo nieudolni i społecznie nie przydatni. Przychodzi i ciągle płacze, że nie ma kasy, nie ma za co jeść, ale też dookoła są wszyscy winni, tylko nie on. Kiedy był czas na naukę, to ciepanie kamiorami w szkołę było na porządku dziennym. Dziś umysłowo to porażka, a co już pisałem, 303 jest świadom swojej głupoty, 826 nie, nadto myśli, że jest zajebiście mądry i myślący. Oczywiście jak nie ma kasy, to ostatnie rzeczy do lombardu lub na złomowiec. Dziś tylko tak pro forma napomknąłem, że więcej by dostał jakby to normalnie sprzedał, ale w chwilę po wypowiedzeniu tego żachnąłem się, że przeca to wymaga otoczki organizacyjnej, a od kogo chcę jej wymagać... Zastanawiam się czy w tych jego stanach kiedy mu się wszystko wali nie powinienem go jakoś wesprzeć (nie, nie finansowo), ale nie jestem do końca przekonamy o przyswojeniu przez niego, tego co bym wypowiedział. No przeca on nie chce iść do psychologa, bo wszystko wie, to na tej samej zasadzie niekoniecznie chce słuchać mnie. Po za tym,  nie słuchali wtedy, to teraz też nie będą, więc wstrzymuję się z gadaniem, nastawiam się dla nich na słuchanie, a czasem się po prostu wyłączam i nie słucham o czym on nawija.
   Jechałem wczoraj do pracy i myślałem nad tym, kogo właściwie poszukuję. No chciałbym mieć takiego mięśniaka-głuptaka branżowego na st. mac. na stałe, ale do cyca, to się nie zepnie. Fajnie, nie będę schodził z niego przez pierwsze dni i co dalej. Nadto, myślałem nad felkiem i ponownie przypomniało mi się, że przeca tacy się tam nie ogłaszają, bo oni w swojej głupocie żyją w komunie i do telefonów mają wzajemny dostęp. Czyli on przegląda tel. laski, laska od niego. Efekt - nie mogą się nigdzie ogłosić, bo zara by to wyszło. To też jeden z czynników, że dla wioskowych mięśniaków-skurwieli byłem wentylem bezpieczeństwa. No byli czyści. W telefonie nic, a na st. mac. przychodzili se posiedzieć z innymi (teoretycznie), bo przeca tu przeważnie pełno było. 
  Właśnie przypomniał mi sie wpis, który się nie ukazał. Stary z 29-04-2012 więc jeszcze z przed bloga, ale świadczący już o chęci jego założenia. a przynajmniej nie pamiętam, bym go tu umieszczał. Jak go przeczytałem, bo musiałem pobieżną korektę zrobić, to wróciły wspomnienia. Ach ten ruch na stacji....

  "To zamiast bloga bedzie chyba korespondencja wlasna. Obecnie mam prawą rękę w gipsie to jako prawa ręka piszę "zaczarowanym olowkiem" tzn zwyklym olowkiem z gumką na końcu. Do rzeczy. Na st. mac. okresowo są składy poc. tzn znacznie więcej są jakich nie ma. Wczoraj udalo sie, że stacja była pusta i wyglebiłem wcześniej ok. 22:20 wylączając dzwonek z pod wjazdowego. Udalo sie spać do 9:00 rano więc odespalem poprzednią nockę. Dziś z kolei, jak nie ma mięsniakow to później jest ich nadmiar, to wbił 172 zająć tor stacyjny na ok tydz. 672 też powadził sie w domu ze starymi i zajął kolejny tor stacyjny też na ok. tydz na st. mac. Dodatkowo na miejscu jest 974, z którym szczęśliwie udalo się dziś zrobić coś 2x. Ze 172 juz nic nie zrobie bo nadmiar składów na stacji. Wbil też 977 na noc, ale braklo torów postojowych i przez trochę wypitego 979 zostal wyproszony. To podobnie jak z ruchem poc. towarowych, jakby mogly jechać w rownych odstepach to wpierw jest przerwa, a poźniej walą na raz lub tak jak na sieci, jest spokój, a tu na raz 3 telefony i jeszcze dzwonek z pod wjazdowego. Trzeba to będzie jakoś przeżyć to raz, dwa tak zorganizować aby jeszcze z tego cos mieć. Nie wiem jak to jutro zorganizuje, bo jeszcze 222 przychodzi do pracy, na szczęscie dla niego mam zajęcie, poźniej dla niego i 672. Ciężko się pisze zaczarowanym ołówkiem ręką w gipsie. Co do moich poczynan z mięśniakami to ostatnio na czele wysunąl się 974. Głównie przez to, że jest przy tym aktywny na tyle na ile, ale mu stoi i poźniej sie spuszcza. W czołówce jest też 973 to chyba przez jego chudość no i duży organ, ktory w jakimś stopniu na mnie dziala. Zresztą co do organów to chyba moj jest taki skromny przy tych które mają oni no bo i ten od 172 jest duży. Trzyma się też 222, jest chudy  umięśniony. Ostanio robil brat od 222 w klacie to mu się przejrzalem trochę, ale doszedlem do wniosku, że będzie wygklądał kiedyś jak 174, bo już ma duże łydki i teraz wygląda fajnie, ale to teraz, a co bedzie za parę lat ? No i jeszcze jedno info, 979 2 dni temu zerwał ze swoją laską, To chyba pierwszy raz kiedy on ją rzucił, bo poprzednio to 3 razy ona jego rzucała. Czy sie jeszcze zejdą? Wszak on jest zakochany w niej, choć 2 dni temu jak tu wleźli to ona plakala. Tyle bo lezą na kompa."
   No i mózg żyje trochę tymi wspomnieniami, tym przerobem składów na st. mac. I teraz to co pisałem wyżej. Przy takim ruchu na st. mac. nawet jak były podejrzenia wobec nich jakieś na wiosce, to przeca łatwo było je obalić, bo oni tu zasadniczo nie byli sami. Wystarczy, by powiedzieli
- przeca sam tam nie siedzę... (i spr. załatwiona.)
- a jak jesteś sam?
- to jakby się do mnie dobierał, to bym mu przykurwił w ryj.
  I pozamiatany temat. I tak to pewnie przez lata leciało. Mało tego, działało z dwu stron. Bo dla mnie było tą samą linią obrony. 

   W komunikacji miejskiej czasem lubię robić gadom po górę. Ostatnio podjeżdżam o 22:30 na przystanek i taki dziadek ostentacyjnie patrzy na zegarek, a jechałem +3 min. i był to trzeci początkowy przystanek linii. Celowo o tej porze, bo nie ma co z czasem robić. W centrum i tak byłbym planowo, jak nie przed czasem. Jak on tak na przystanku, przed wjeżdżającym autobusem wyciągnął lewą rękę przed się, prawą podwinął mankiet i gestem spojrzał na zegarek, to mnie sie od razu włączył tryb żółwia. Na przystanku na którym wsiadał miałem +3 mink, na dw. PKP miałem (gdzie wysiadał) już +6 min. Średnia prędkość na pustych drogach oscylowała wokół 20 km/h. Na dw. PKP dziadek wyszedł mega wqrwiony, co było widać, a mnie się przeblokował tryb żółwia, w tryb gonienia. Gady się musiały zdziwić, że autobus nagle tak zapierdala. To zapierdalanie oczywiście, było robione z gracją omijając większość dziur i płynąć po ulicach. Ach jak fajnie się leciało o 23:00 mając w plecy + 5min. 

   Ok. tera tyle, bo następne notki się płodzą, a nie chcę tej przeciągać. 
  Zdjęcia.
 Olivier już kiedys był, jednak on, a nie ten drugi.
 Choc jak ich oglądam, to odnoszę wrażenie, że bardziej zakochany, a na pewno bardziej uczuciowy jest ten po lewej (na zdj. powyżej).
  Takie rzeczy można wyłapać nawet przy kamerkach. 
  Narka.