piątek, 28 lutego 2020

Piątek #1652

Szczury. Szczury są trochę jak my, ale ponieważ krótko żyją to jak w soczewce widać nasze zachowania. Jak były młode to penetrowały całą grupę A, wspinały się wszędzie gdzie się dało, trza było w zamkniętych szafkach trzymać rzeczy by się do nich nie dostały. Podobnie było w kuchni, wszystkie regały do samej góry opanowane, wszędzie wlazły gdzie się dało wleźć oznaczając ścieżki podejścia. Z czasem, z wiekiem ta penetracja się zmniejszała. Już mniej ich było na górnych półkach, na blatach, ale jeszcze sporadycznie się tam pojawiały. Z jeszcze większym czasem nawet jedzenie z salaterek, do których więcej wchodziło jedzenia, picia, a które były bardziej stabilne od spodeczków, było dla nich również trudne, to też, jak na początku zamieniałem salaterki na spodeczki do szklanek. W tym samym czasie na ich trasie przebiegu usuwałem przeszkody, na które, mimo iż wydawało się, że są niewielkie np. 10 cm, miały trudność wejść. 
   Jedna z albinosek (są, były dwie), ta która przeszła jedną operację, ale na drugą była już za słaba, ostatnimi dniami już bardzo słabo chodziła. Na porę karmienia wychodziła, i karmiłem ją z ręki, ewentualnie jak znalazłem ją w kuchni wcześniej, tzn. jak wyszła z pod szafek, to dostawała żarcie wcześniej. 
   Tu wyjaśnienie. One przez cały dzień mają żarcie w swoich punktach. Słonecznik nie łupany, słonecznik łupany, pestki dyni, spady z bułek i chleba z marketów. Tylko wieczorem dostają mokre żarcie, czyli najczęściej pasztet, który uwielbiają i parówki. Co kilka dni dostają gotowane ziemniaki, marchewkę i to właśnie te produkty dostają raz dziennie na noc, bo wtedy przypada ich okres aktywności. Dla nich to śniadanie.
  Dwa dni temu, w ten dzień kiedy znalazłem inną szczurzycę, która też w ostatnich dniach wychodziła na karmienie i brała z ręki, również i albinoska wyszła, a ponieważ wszedłem do kuchni to zobaczyłem ją i postanowiłem dać jej wcześniej żarcie wiedząc, jak ciężko jest jej się poruszać. 
  Działała praktycznie na węch, bo wzrok miała już b. słaby. Nie widziała mnie nadchodzącego, przynajmniej nie uciekała. Może dlatego, że mówiłem do niej, a po kilku latach mój głos rozróżniają. Karmiłem ją z ręki. Jadła b. powoli, delikatnie. Ponieważ na stacji był 230, to jak albinoska jadła kawałek pasztetu, to poszedłem na grupę A do 230 po telefon, by zrobić im zdjęcia. 230 pamiętał i wyłączył lampę błyskową, bo zawsze mówiłem, że szczurom nie wolno robić zdjęć z lampą błyskową. Po zrobieniu zdjęć, jak chciałem wyjść z kuchni, ona niezdarnie szła w moim kierunku, chciałem do niej wrócić, ale akurat jakiś skład stanął pod wjazdowym (jak się później okazało, 372). Trza było wpuścić na stację. Po mnie w kuchni był 230 i jak powiedział później ona też do niego lazła, choć nie wiadomo czy go nie pomyliła ze mną. Jak wróciłem to ona poszła już za szafki.
   Jak się wczoraj okazało, była to ostatnia możliwość spędzenia z nią jakiegoś czasu. Wczoraj szukałem jej, bo po nocy została nienaruszona herbata na spodeczku, z tego miejsca karmienia korzystała już tylko ona. Zanurkowałem z latarką i lusterkiem pod szafkę ze zlewu i szukałem pod szafką, pod którą miała gniazdo. Patrzę, patrzę, nie ma jej. Przeniosłem poszukiwania na szafkę pod zlewem. Jest, żyje, oddycha. Przez większość dnia miałem dylemat co zrobić. 
   Szczury niepokoją się, jak się demoluje im gniazdo, tzn. np. odsuwa szafkę z nad tego gniazda. Dlatego nie chciałem jej niepokoić przy i tak już słabej jej formie. Nadto, ona leżała pod szafką ze zlewem, więc to demontaż zlewu. 
   Przed wyjściem do 979, bo u niego remont, a podłączałem mu ponownie światło, spojrzałem pod szafkę, ale była w tej samej pozycji co mnie zaniepokoiło, ale oddychała, jednak trza było iść podłąaczyć 979 światło. Jak wróciłem z 230 od 979 to po rozłożeniu się ponownie wlazłem do szafki i popatrzałem przez lusterko do niej. Była w tej samej pozycji. Od razu decyzja, trudno, demontuję zlew i odsuwam szafkę. Jeszcze weszła na stację 815 więc zostawiłem ją i 230 na grupie A i zabrałem się do demontażu zlewu, ściąganiu rzeczy ze zlewu, z szafki zlewowej i tej obok pod którą miała gniazdo. Postanowiłem, skoro jeszcze żyła przenieść ją z gumolitu, bo tu nie było dużo gazet więc trochę zimno, do gniazda, które miała pod szafką obok. 
   Choć mówiłem do niej, to może nie skojarzyła że to ja, bo mimo iż była bardzo słaba, to charakterystycznie pocierała zębami, jakby chciała spłoszyć ewentualnego drapieżcę. Mając odsunięte obie szafki, delikatnie podniosłem ją i przeniosłem do gniazda obok. Leżała w swoim moczu, bo było pod nią mokro. Też trudna decyzja, czy ją suszyć, czyli ruszać nią, jak ona jest ledwo żywa i nie wiadomo, czy jej w środku coś nie boli, czy tylko przenieść  do suchego gniazda z gazet, na którym i tak się wysuszy, bo gazeto wpiją ciecz. Przeniosłem ją. 
  Jeszcze 5 min klęczałem nad nią lewą dłoń położyłem delikatnie na jej grzbiecie i ją grzałem. Odnosiłem wrażenie, że tego jej trzeba było. Umierania przy kimś. Jak trzymałem dłoń na niej, to oddech się spłycił, klatka się już tak nie dźwigała jak poprzednio. Czułem ciepło jej na ręce, ona pewnie czuła ciepło mojej ręki. Po jakimś czasie musiałem oderwać rękę od niej, bo zalewałem się łzami i musiałem się wytrzeć. Kilka razy tak zrobiłem, po czym ponownie przykładałem rękę do jej grzbietu. 
  Jedyna pociecha w tym, że u szczurów to trwa jakieś 2 dni, czyli nie męczą się długo, jak czasem my. 
  Kiedy piszę tą notkę rano praktycznie wiem, że ona już nie żyje, choć jeszcze szafki nie odsunąłem. Rano herbata, oczywiście wymieniona wieczorem poprzedniego dnia, była nieruszona. Jedzenie też. 
  Teraz zostaną 4 szczurzyce. Po każdym odejściu jest dylemat na ile się do nich zbliżyć, na ile próbować je oswajać, bo im większe przywiązanie, tym bardziej to przeżywam. Nie wiem. Myślę nad tym już od pół roku i na razie jest jak było. Tzn. zaglądam okresowo do ich norek, sprzątam, czasem je podglądam i obserwuję przy karmieniu. 
   Wieczorem jak szliśmy z 979 do sklepu, bo było mi momentami słabo. Dopiero odeszła jedna szczurzyca, teraz już odejdzie druga. 
   Wiem, że takie zdjęcia po, to już nie te co przed, ale jak 230 podeśle mi zdjecia z jej ostatniego dnia, to też umieszczę. Jeszcze drobne wyjaśnienie czemu umieszczam tu te zdjęcia. Myślę, że blog przeżyje dłużej niż mój komp, a jakby miały się stracić, to tak tu będą. 
 To jest pod szafką, pod którą miała gniazdo. 
  Przed południam, jak odsunąłem szafkę i jej dotknąłem, to przypuszczam, że zmarła niedługo po tym, jak przez te 5 min byłem z nią razem. 
  Na koniec trochę smutne, ale w takich chwilach przychodzi mi do głowy. 
  Marek Gruchuta, Myslovitz - Kraków.
 

środa, 26 lutego 2020

Środa #1651

   Szczurzyc ubywa. Dziś znalazłem w fotelu, w którym już kiedyś znalazłem inną szczurzycę, następną, która dożyła swoich dni. To najprawdopodobniej ta, co przychodziła ostatnimi dniami, jak przychodziła pora karmienia i jadła z ręki. Tak na starość przyszło jej mniej uciekania i czajenia się po kątach. Jej nieobecność przedwczoraj i wczoraj skłoniła mnie do zajrzenia do nich. Także trochę więcej żarcia zostawało, to też przeczuwałem, że coś mogło się którejś stać. Niestety nie mam ich zdjęć, bo te nieoswojone nie pozują do nich, a nawet jak wyjdą, to gdybym poszedł po aparat, to po powrocie już by ich nie było.
    To smutne, mimo iż z tymi szczurzycami nie wiążą mnie bliższe relacje. One po prostu są i się nimi, na tyle na ile mogę, zajmuje. Nie wiem czemu w fotelu chcą odejść z tego świata, ale druga już tam postanowiła pożegnać się z tym światem. Jak ją wyciągałem, to stało się to najprawdopodobniej tej nocy. Jeszcze nie zesztywniała, ale już była zimna. Znowu, jak to było z myszakiem zastanawiałem się czy to na pewno już? Czy nie da się jej jeszcze pomóc? Jednak jej zimne ciało sugerowało, że to niestety już. Położyłem ją jeszcze na górze z kuwety, tej dużej do przenoszenia szczurów, ale... niestety to koniec.,
  Nad każdą szczurzycą trochę płaczę. No niestety były tu prawie 3 lata. Te ostatnie, które uchroniły się z łapanki miały, mają b. dobre warunki bytowe. Na pewno inne szczury mogą im pozazdrościć. Jedyna pociecha w tym, że długo się nie męczą, choć najstarsza albinoska z guzami trochę się już przemieszcza. Wczoraj ją ręcznie dokarmiałem, bo od 824 zjechało trochę kurczaka z zupy, to dostała z ręki, ale widzę po niej, że też jest co raz słabsza, gryzie już delikatnie, czy słabo, ale jeszcze daje radę. Druga albinoska, tęż ma problemy ze wspinaniem się, to też znalazła sobie, jak ta pierwsza miejsce na parterze, tzn. przy podłodze w szafce, w której żyją jeszcze inne, już nieliczne. W zasadzie teraz 3 są na kuchnie, a wypada na to, że dwie na grupę A. One, oprócz albinosek się przemieszczają to trudno mi jednoznacznie określić ile w danym momencie i gdzie są.
   Najmłodsza będzie miała za kilka m-cy 1,5 roku, bo, jak pamiętam, jest z okolic listopada. Niestety, będzie jej dane być przez jakiś czas samotną, bo jeżeli naturalnie się potoczy, to starsze zejdą przed nią, a ona na dziś jest najbardziej bojaźliwa. Jeszcze młoda, czy w kwiecie wieku, więc sprawna to też jak się pojawiam sprawnie ucieka.
   Dziś nie będzie zdjęcia, a notka idzie bez korekty.
   Narka.

wtorek, 25 lutego 2020

Wtorek #1650

   Co się dziwić, że w wyborach wygrywają takie partie, które rządzą skoro zarówno starsi jak i młodsi dają wiarę temu co mówi kwadratowe pudełko. Rozumiem 824, który z racji wieku nie potrafi analizować informacji, które do niego płyną, ale by młodsi ode mnie również nie umieli ich analizować i ślepo zawierzali temu co głosi prorządowa TV?
  824 nawet jak się pomyli w tym co mówi i wyjdzie, że nie jest tak jak mówi, to i tak pod wpływem tego co mówi kwadratowe pudełko obstaje przy swoim. Smutne to, ale widać rządzący wiedza co robią z ogłupianiem społeczeństwa. Zresztą nie wiem jak to jest, że ludzie się jeszcze tym nie zniesmaczyli, bowiem frekwencja w ostatnich wyborach była dla mnie zaskakująca.
   Politykę zostawmy na boku. Przedwczoraj na interii czytałem art. dotyczący Ukrainy i jej wyludniania się. Zdziwiło mnie, że jeżeli chodzi o ten kraj analiza skutków wyludniania się i dużej emigracji były właściwe, a jak u nas taka sytuacja następowała po 2004 roku, to zupełnie co innego pisano. Ciekawe czemu?
  Najlepsze jest jednak straszenie społeczeństwa, podobnie było u nas, że wyludnianie się to samo zło. Ciekawe czy dziś, pracownicy, którzy na tym wyludnianiu się, dostali wyższe, znacznie wyższe wypłaty niż najniższa krajowa, stękają. Czy to, że mogą prawie dowolnie zmieniać pracę, bowiem rynek pracy się rozluźnił, jest też złe? Ale media, propaganda, głoszenie własnych tez robią swoje w społeczeństwie. Oni dalej myślą, że to wyludnianie się jest złe.
   Netflix na 20 osób..., oglądam dalej, a właściwie męczę serial Pose. Oglądam go, bo branżowy, ale jakby nie to, to już dawno, jak Atypowy poprzestałbym na jednym z pierwszych odcinków. Albo nie jestem przyzwyczajony do oglądania seriali, wszak praktycznie ich nie oglądam, albo ta dłużyzna w nich mnie męczy. Scenariusze netflixowe też nie są górnolotne. Czasem myślę, że je pisze jakaś gimbaza.
   Jeszcze chciałem o szczurach, ale to w następnym odcinku.
 
Zdjęcie - stacja Chorzów Miasto, wyjazd, czy głowica rozjazdowa, na Chorzów Stary.

piątek, 21 lutego 2020

Piątek #1649

  Wchodzi na stacje okresowo 172. To, jak pisałem wcześniej, taki wentyl bezpieczeństwa, choć ostatnio porniole zaspokajają potrzeby. W dobie szybkiego internetu, wielości materiałów, trudno nie być zaspokojonym. Odkrywanie stale jakiś nowych treści, czy raczej mięśniaków jest fajne, choć ostatnio znalazłem takiego starego porniola przy którym kiedyś spędzałem (napiszmy) trochę czasu. Od razu przypomniały mi się pozytywne skojarzenia i ów film ściągnąłem do dalszego oglądania.
  Chiny. We wtorek w TVP kultura obejrzałem materiał, jakiegoś zachodniego podróżnika, czy znawcę kultury o podroży do Chin. Opowiadał, jakie to te Chiny są złe i jaki tam jest zły system polityczny, w sensie że ta niedobra komuna nadal tam jest. Ów podróżnik chyba zapomniał, że kraje wysokorozwinięte w tym USA zadłużają się w tych b. niedobrych Chinach. Mało tego, że kraje rozwinięte, to nawet my, w sensie PL jesteśmy w Chinach, tych złych komunistycznych, zadłużeni.
   To jak to jest. Ten system jest taki zły, taki niedobry, czy tylko chodzi o odpowiednie kierowanie i może być dobrze.
   To oczywiście w skrócie, bo temat trzeba by b. zgłębić, a jak zwykle nie ma czasu. Natomiast faktem jest, że to Chiny mają nadwyżkę budżetową, a nie te super zajebiste kraje rozwinięte. O nas to może lepiej nie wspominać, bo jak nam źródełko zakręcą to się dopiero będzie działo.+
   Ostatnio mam problemy ze snem. Pierwszy raz od dłuższego czasu. Proces zasypiania, nie wiedzieć czemu, trwa ponad godzinę, w nocy czy nad ranem przebudzam sie na następną godzinę i efekt, że wstaje po 10:00 ok. 10:10. To źle bo godzina rano urwana z zajęć nie jest dobra, trudno tyle czasu nadgonić, choć wczoraj na st. mac. trochę jednak udało się zrobić. Nawet nie wiem co jest przyczyną. Kładę się, chce mi się spać, prawie już, prawie już następuje ten moment odcięcia, nagle to przechodzi i godzina z gowy. I nie, by się mózg, jak to bywało kiedyś, zawieszał na obróbce jakiego tematu. Po prostu się wybudził i tyle.
   Wróciłem do gry kolejowej, z której mnie kiedyś wywalili. Pod innym nickiem, pod innym nr IP i początkowo pod innym nr MAC karty sieciowej, więc byłem nie do rozpoznania. Teraz już gram bardziej oficjalnie, ale, w porównaniu do kiedyś, czas poświęcany na grę jest limitowany. Mózg wie, że sa inne obowiązki i do tego podchodzi inaczej.
   Remont u 979 trwa (stoi). Ma ruszyć w sob. bo mają robić wodę. To pkt przełomowy, bo od niego ma ruszyć reszta. Wczoraj byliśmy zobaczyć rozwiązania kuchenne w castoramie, black red white i brico ciulstwo. W zasadzie to już w black doszliśmy do rozwiązania najbardziej u niego odpowiedniego, które mu uzasadniłem. To taka przypadłość jeszcze z czasów prowadzenia firmy, gdzie widziałem, że nie wystarczy tylko powiedzieć, ale i uzasadnić czemu. Wtedy mięśniaki szybciej łykają. Oczywiście, ponieważ 979 jest wysoki, no takie są dziesiejsze mięśniaki, napieram by miał wysoką kuchnię w sensie blatu. Standardy z tego co mierzyłem to 87 cm, ale znaleźliśmy 91 i od razu mu ją pokazałem z sugestią by na taką się nastawiał. On już ma chory kręgosłup, więc lepiej jak ma wyżej, niż ma sie wyginać stale.
   Wczoraj tłusty czw. Sami z siebie nie kupujemy wtedy pączków, bowiem są robione masowo i byle jak, byle zarobić, przeto jak ktoś nam da, to zeżremy. Przyniósł wczoraj z firmy 979. Jeszcze przed umieszczeniem go w zębiskach, poczułem chemię. Topiąc swoje zębiska w masie zauważyłem, że jest mega sztucznie spulchniona, do tego jakieś konserwujące domieszki. Ogólnie, jakby się gryzło gąbkę nasączoną smakiem pączków identycznym z naturalnym.
  No i mniej piszę, bo jak gram to jestem na innym IP, a na tym IP gmail jest nie mój.
  Tyle z ostatnich wydarzeń, do zaś.
  Na górze po prawej nieistniejący posterunek GP1 (Gliwice Port, wykonawcza) i nieistniejące już angliki. Narka.

poniedziałek, 17 lutego 2020

Poniedziałek #1648

   Weekend zleciał tym razem na większym bezruchu niż poprzedni. Ruch składów na stacji był mniejszy, bowiem 230 pojechał na kurs z meblami nad morze do Mielna, to mieliśmy go z gowy do nd. do ok. 19:00. 834 jakoś mniej przebywa na stacji, a 826 został ponownie wywalony ze stacji przez 979 po incydencie, który nastąpił jakieś 2 tyg. temu. 826 przylazł chyba w czwartek pod wpływem, on też ma problemy z alko, i pewnie mu było luźniej, bo po alko to nasze hamulce trochę się luzują, więc wszedł na st. mac. Nie oponowałem, a tak myślałem, jak wejdzie 979 to se to wyjaśnią.
   Jak już był 826, to wszedł 834. Ten jakoś naładowany zaczął mu ciś i to nawet mocno, co mnie zdziwiło, ale też pomyślałem, że 834 chce być na fali, by nie kojarzyli go z 826, czy łączyli jego przychylność do tego co się stało. Zresztą 834 jest jak chorągiewka, z której strony zawieje tak się obraca.
   Po jakiś 45 min na stację wszedł 979. Od razu mu powiedział, że jak on tu będzie, to 826 ma nie być. Jeszcze 826 próbował się nieudolnie bronić (słownie), ale mu nie wychodziło, to też po 10 min zebrał mandżur i wyszedł ze stacji. Od tego dnia, do dziś go nie było i pewnie szybko nie będzie. Nie bym tęsknił, bo on nic sobą nie wnosił jak dla mnie, bo ani pogadać, ani coś zrobić więcej, a samo patrzenie tylko powoduje średni nastrój. No podotykać go można było, ale po latach dotykania też mi ostatnio przeszło, bo chciało by się wiyncyj a tu zawsze jest granica, to po co się drażnić.
   Wczoraj poszedłem popo na spacer z 979. Poszliśmy na pobliskie hałdopola i tam łazilismy jakieś 45 min gadając trochę o pierdołach, trochę o naszym życiu.
   Z jednej strony sam chciałem się przejść, bo ciepło na placu 12C i słonecznie, a ile idzie siedzieć przy kompie, czy na st. mac. 979 też ma problemy z sobą, a nie umiem mu pomóc. Ma różne stany emocjonalne od rozstania z niby laską i nie umie się pozbierać. Chodzi na terapie do psychologa, niby coś tam dają, jak mówi, ale jak na niego patrzę i go słucham, to może to działa dzień, dwa po spotkaniu, a następnie on zaś jest pozostawiony sam sobie. Nie ma koncepcji na życie, bo wczoraj mi mówił, że chce stąd wyjechać, np. do Szczecina, bo mu się to m-to podoba. Od razu się właczyłem, by przejrzał m-ta pod kątem wyludniania się i ewentualnego kupna tam mieszkania i pozyskania pracy. Łódź jest takim dobrym m-tem, bo szybko się wyludnia, a to ma swoje konsekwencje i blisko do wawki.
  Podejrzewam, że to jeden z pomysłów na życie, w tym życiu bez pomysłu. Zbiega się to też w czasie z 4-roletnim okresem pracy w jednym miejscu i beznadziejnością tej pracy na dłuższą metę, no bo ile można pracować na magazynie i ciągle robić to samo. Mimo dobrych warunków płacowych, po jakimś czasie, właśnie ok. 5 lat, można dostać do gowy, tym bardziej jeżeli nie jest to praca życia. No i teraz jak to wszystko połaczyć, czyli rozstanie z niby laską, nudność pracy, która nadaje się do zmiany, źłe samopoczucie w otoczeniu wioskowym, to myśli, by się stąd wypierdolić są jak najbardziej na miejscu. Trzyma go tu matka z małą stonką od 174 no i ja.
   No to ugrzązł.
   Luty, brak zimy, dziś w południe je już 13C. To chyba zimy w tym roku już nie bydzie, za to będą odpowiednie ceny do tego obecnego stanu, później.
   W tym tyg. chcę odwiedzić 811, bo dawno z nią nie gadałem, a brakuje mi tego, co ostatnio mówiłem 979 na spacerze.
   No i przypomniało mi się. W czwartek, trochę łykłem i nawet nie wiem czy ten tekst nie powinien być na czerwono. Z powodu alko hamulce i zabezpieczenia tak mi puściły, że pisałem notkę przy 979, nawet spoglądał na ekran czasami, to raz udało mi się przełączyć kartę, raz nie. No chyba jeszcze do tego nie dotarł, choć jakby chciał to zajęło by mu to kilka minut, jeżeli nie minutę.
   Na razie, zakładam, że nikt z wioski nie wie o tym co tu wypisuję.
  Nawet nie wiem co to za stacyjka.
  Narka.

czwartek, 13 lutego 2020

Czwartek #1647

   Wczorajsze sprzątanie u szczurów wykazało, iż jednak jest ich jeszcze 6 sztuk. Nie przeszkadza, ale dość długo byłem prawie pewien, że zostało ich 5.
   Albinoska, która była na naprawie na kolejną już nie pójdzie. Niestety guz przy przedniej prawej nodze jej rośnie, ale byłem wczoraj u weterynarza, porozmawiałem z nim kilka minut przedstawiając jej obecny stan zdrowia i doszliśmy do wniosku, że z tym guzem będzie musiała zyć do końca. Niestety jest za stara by przejść drugą operację. Ma ok. 2,5 roku, chodzi już ociężale, a jej tras przebiegu usunąłem wszelkie przedmioty, które kiedyś musiała przekraczać czy wspinać się by przejść więc do koleżanek może przejść po płaskim, zresztą one do niej też, i czasem do niej zaglądają. Ostatnio ją u nich widziałem w ub. tygodniu. Na wieczorne karmienie patrzę, a ona tam wychodzi. Kuchnia ma 6 m długości i przegrodę w środku to do przejścia mają jakieś 8 m. Tak się rozlokowały na przeciwnych ścianach.
   Ja pierdolę, jak z tymi ludźmi nie idzie dojść do porozumienia. Jak oni są sterowalni przez media i nie mają własnego zdanie, to jest straszne. I tacy ludzie idą głosować w wyborach, we wszelkich wyborach. Nie, qrwa nie, nie chcę się z nimi identyfikować i nie chodzę na te zjebane wybory. Nie, qrwa, to nie jest moim przyczynkiem do tego co się dzieje. Nie, qrwa, nie chcę mieć z nimi cokolwiek wspólnego. Niech wypierdalają na drzewa.
  Fakt, jak łyknę to jestem dla nich przejebany, ale życie takie jest.  Życie się nie pierdoli z nimi. Mają płacić podatki i chuj. I nic ich z nich nie zwolni. Jedyne na co moga mieć wpływ, to na co ta kasa jest wypierdalana przez tych na górze. I co? I qrwa nic. Mają na to tatalnie wypierdolone, co oni robia z tą kasą na co oni ją bulą. Przypomnę, że dzień wolności podatkowej wypada na przełomie czerwca i lipca, czyli pół roku robimy na państwo, a pół roku na siebie, i ich to w ogóle nie interesuje na co ta ich kasa, na którą napierdalają, idzie. No rewelka.
   Ja pierdole, w zasadzie do rozmów na poziomie pozostal mi 8xx i 812 i tyle. To jest dramat, bo z kim tu gadąć....
   Z jednej strony sam sobie taki los zgotowałem, z drugiej strony, czy na prawdę wszyscy muszą być tacy ograniczeni umysłowo?
   No dramat. Szkoda, że to też się objawia jak łyknę, ale wtedy jestem bezwględny i nie pierdolę się z nimi. Jest pytanie i czekam na odpowiedź. Nawet, jak dziś, 20 min, i ciągle przypominam o moim pytaniu i nie chcę innych wywodów. Odpowiedź na pytanie. Oczywiście, jak można domniemać, jej nie ma. No bo jakby inaczej.
   Dobra, bo obok siedzi 979, a ja se tu klepie po klawie jakby nic. Za chwile tu zerknie, jeżeli już nie zerknął i wyciągnął czy nie zapamiętał.
  No dobra, to kończę, elo.

wtorek, 11 lutego 2020

Wtorek #1646

Nie, by się nic nie działo, ale nie ma czasu na wpisy. Jak się jest współorganizatorem imprezki weekendowej to cały weeekend i czwartek z gowy. Imprezka wypadła ogólnie dobrze. Żarcia było aż za dużo, ale to nie była moja brocha, muzycznie wyszło średnio, brak wystarczającego czasu na przygotowanie się, tym bardziej, że ostatni raz grałem z ileś lat temu. Jednak padaki, takiej jak u dj. Padaki nie było. Udało się grać swoje, realizować propozycje innych, które w miarę rozkręcania się imprezki napływały co raz szerszą falą. To tak zawsze jest, że jak już się ich rozkręci na parkiecie, to inni myślą, że akurat moje nagranie, które tak bardzo lubię, jeszcze bardziej zrobi na nich wrażenie. Niestety tak często nie jest, o czym z doświadczenia wiem i co kilka razy stanowiło wpadkę, ale to dlatego, że nie miałem możliwości odsłuchiwać nagrań. Miałem słuchawki, ale laptop odcinał sygnał wyjściowy jak się włączyło słuchawki. Sprawy techniczne - podłączanie sprzętu, oświetlenie, i zostałem piecowym, do obsługi dwa paleniska na sali na ogródkach działkowych. W sali głównej i piec w kuchni, taki kuchenny z piekarnikiem. Gości 25 sztuk, imprezka zakończyła się ok. 06:00, a z zali wyszedłem na autobus z 230 i 834 o 08:00, bo jeszcze częściowe sprzątanie.
Sprzątanie odbyło się wczoraj. 979 wziął jeden dzień urlopu, ale jeszcze starego urlopu. Zajęło nam to 3h.
  Sala w czasie imprezki w sumie się nagrzała, ale jak następnym razem będę tam robił imprezkę czy będę współorganizatorem, to pierwsze to uszczelnianie, drugie to dodatkowe ogrzewanie elektryczne. W sumie takie było, bo obok mnie była spiralka z kopalni. 
   (stała na mniejszych puszkach z coli małej)
Salę zdaliśmy wczoraj. Łącznie za salę wyszło: sama sala 200zł, prąd 42 kWh - 33zł, woda 18zł. Do tego jeszcze 3zł za kieliszki potrzaskane, odkupiliśmy takie same, to koszt odkupienia, tackę na naczynia do obciekania, bo 230 spalił dno z takiej tacki i przy okazji ceratę, bo nie zdjął tego z pieca jak rozpalał, to dodatkowe 12 zł. 
Ogólnie imprezka taka trochę dziwna. 979 jest dość towarzyskim samcem, stąd dużo znajomych - różnych znajomych, którzy na imprezce nie umieli z sobą nawiązać porozumienia. Efekt..., no jak to w dzisiejszych czasach jakaś, niewielka na szczęście, część siedziała w telefonach. Była także była niby laska od 979, ale znowu go zdenerwowała, to też co raz bardziej mu przechodzi ponowne połączenie się z nią, a przynajmniej taka nadzieja. Wreszcie zrozumiał to, co mu mówię od dłuższego czasu, że jest ładnym mieśniakiem i laskę se znajdzie. Fakt, im później tym ta miłość będzie inna, ale jakaś tam będzie.
Dobra tyle, bo zaś tego nie puszczę ze stacji.

środa, 5 lutego 2020

Środa #1645

   Szczurów jest 5. Dla babci szczurzycy i dla innych kolejne ułatwienia tzn. uporządkowanie tras ich przebiegu, a także dla babci dodatkowe przedmioty jako stopnie ułatwiającej jej przemieszczanie się z miejsca noclegowego. Jeżeli skorzysta, to będzie jej łatwiej.
  979 przeżywa rozstanie z niby laską, i to tak poważnie. Nie wiem na ilę mogę mu pomóc. Ostatnio powiedziałem mu wprost, że powinien mieć wsparcie we mnie, a sam mam ostatnio miałkie dni, ale wczoraj i dziś było już znacznie lepiej.
  Czas leczy rany, ale to u niego młoda sprawa. Może najbliższe tygodnie, dłuższe dni trochę mu poprawią nastrój.
  Wczoraj też w końcu spadł deszcz. Jakiejś dłuższej ulewy nie było, a szkoda, bo opadów jak na lekarstwo. W styczniu nie było ani jednego dnia z opadem deszczu. W związku z tym pojechałem zobaczyć wioskowe jezioro. Ubyło w nim, na przestrzeni lat, jakieś 1,7 m wody. To jeziorko ma może 300 m szerokości i jest w zasadzie okrągłe. Myślę, że nie jest już możliwe by powróciło do stanu z przed iluś lat. Trzy betonowe mola, które kiedyś wybudowano są już bez wody, stoją po za nią, tak daleko odeszła. Jakieś 2 lata temu wędkarze zrobili drewniane mini molo, by łowić ryby i wprowadzili je do wody, to w nd. w zasadzie z tego mini mola muszą daleko zarzucić by była głebia, bo woda od tego niedawno zbudowanego, też odeszła. Opisywałem też jeziorko, jak byłem w Olzie, które też się w ciągu kilku lat zmniejszyło, a lustro wody tam obniżyło się o jakieś 2 m.
  I tak sobie myślę, że w najbliższych latach zagrożeniem nie będzie dla nas smog (wawelski), ale brak wody. Na internecie można przeczytać info o wysychających studniach u rolników, bo wody gruntowe się obniżają. Susza, jak widać, jest juz faktem. Zastanawiam się kiedy pójdą ceny wody do góry, bo jakoś dziwnie, mimo suszy, one są jak z przed lat, co sprzyja ogromnemu marnotrawstwu wody.
   Zastanawiałem się też czemu, do cyca, nie ma opadów. Przypomniały mi się grafiki z lekcji geografii, na których był obieg wody nad kontynentem. Było w nich, że jak deszcz pada, to następnie woda, głównie z drzew, bo mają bardzo dużą powierzchnię, odparowuje, tworząc nowe chmury, które idą dalej i z nich gdzies tam znów pada deszcz. Doskonale to było widoczne w górach, jak jeździłem do babci, lata temu, to tam ten efekt potęgowały góry. Czyli powierzchnia x 2. Dlatego, jak tam zaczął padać deszcz, to czasem padał przez 3 dni non stop, bowiem gołym okiem było widać jak z drzew na zboczach gór odparowuje woda, która już pod postacią gęstej pary wodnej się unosi, tworząc chmurę, z której znowu padało.
  A teraz co się dzieje z drzewami, po za górami. Co kiedyś pisałem - drzewo wrogiem człowieka, bo się może przewrócić i go zabić, to też masowo wycina się je w miastach, wycina pod zabudowę. np. jednorodzinną, całe lasy, wycina pod nowe drogi znowu lasy, pod markety, nowe osiedla, nowe tory kolejowe, nowe drogi i tak z każdym rokiem w zastraszającym tempie wokół drzew ubywa, a na ich miejsce tworzone są powierzchnie płaskie z ujściem deszczówki w kanał i do jakiejś tam rzeki. Czyli nawet jak spadnie deszcz, to następnego długo nie ma, bo nie ma się gdzie wytworzyć, bo właśnie przekopaliśmy mierzeję wiślaną, właśnie wybudowaliśmy tunel do Świnoujścia, do którego wjazd i nowa droga prowadza przez las, właśnie zrobiliśmy A1, A2, A3, A4 oczywiście przez lasy, bo tak najłatwiej itd. I teraz my tak robimy, na zachodzie tak robią, bardziej na zachodzie tak robią i jak widzę, ten naturalny proces został zaburzony, czy wręcz wstrzymany.
   Wczoraj padało, bo mieliśmy chmury z północy, czyli z nad Bałtyku i Skandynawii. Gdyby wiało z zachodu, to jak przez cały styczeń, mało co by padało lub w ogóle, bo tam nie ma się jak, bo już wycięli jak my lasy i okoliczne drzewa, wytworzyć deszcz.
  Myślę, że łatwiej jest oczyścić powietrze, bo wystarczy przestać emitować, ale znacznie trudniej będzie zdobyć wodę, bo niby skąd ją będziemy brali, jak cykl przyrodniczy już zaburzyliśmy. A kolejne drzewa, jak obserwuję kładą się jedno za drugim.
  Narka.

niedziela, 2 lutego 2020

Niedziela #1644

Żyję, żyję ale zająłem się, albo zajął mnie ponownie symek kolejowy. To ten, w którym mnie zbanowano. Ale przez naszą mądrość uknuliśmy plan, w myśl którego jesteśmy w nim ponownie, choć zaczynamy od L-ki. Oczywiście, by odsunąć od siebie ewentualne początkowe podejrzenia, to jesteśmy w nim a'la dziecko, bo czasem robimy wpisy, że mama chce coś od nas, że z rodzicami gdzieś leziemy i stosujemy młodzieżowe określniki, o co dziś nie trudno, tym bardziej, że w stacji mamy jakby ciągle jeszcze jakby młodzież. Na razie wciągnęło nas, do poziomu poziomów dotychczasowych, choć trochę niższych.
   W związku z powrotem, nieoficjalnym do symka kolejowego, ETS2 na razie odstawiliśmy na tor boczny. Brak czasu na realizację jednego i drugiego, bowiem prace na st. mac. też czasami wzywają.
   Szczury. Te na razie mają się dobrze, choć babcia, która przeżyła operację, chodzi już bardzo ociężale i nie wiem czy będzie gotowa na drugą operację. Niby za miesiąc od tamtej, ale ona już ledwo sunie, to cały czas myślę, czy nadaje się do drugiej, by nie podzieliła losu żyrafki.
   Wczoraj jak wieczorem je karmiłem, to jedna szczurzyca zainteresowała się, kto też je karmi i podeszła do mojej ręki i wąchała ją. Nie cofałem jej, bowiem lepiej jak się zapozna z zapachem i zarejestruje, że to ta ręka, która je karmi.
   Po za tym remont u 979 z wolna się toczy. Bez żadnego szału, ale powoli coś się tam dzieje. Zabraliśmy się za przestawienie bezpieczników w mieszkaniu i to na razie tyle. W pierwszej kolejności ma być robiona woda, po niej inne rzeczy.
   Widzę, że ma jeszcze mniejsze natchnienie do tego remontu niż ja, ale to chyba za sprawą informacji od jego niby laski, że już się nie zejdą. Do jakiegoś tam momentu on jeszcze myślał, że to nastąpi, po jego zaprzestaniu picia i jakby
"sporządnieniu". Niestety ostatnie info jest, że to definitywny koniec. Trochę szkoda, bo laska taka akurat dla niego, no ale życia nie poprawimy i czasu nie cofniemy.
  Oprócz tego ruch na stacji w normie. Stałe składy, czyli 230, 815, 826, 834 nawiedzają stację prawie codziennie, a w czasie remontu 979 nocuje na stacji. 
  
   Brak zimy, to jeszcze jedno zimowe ujęcie stacji Kaczyce.
   Narka.