niedziela, 30 października 2022

Niedziela #1943

     Pisałem o tym, że 303 propozycję masaży za 20 zyla odrzucił, ale przyjął ją 826. Oczywiście po tym jak to zrobił, główną myślą było, czemu tak późno. Możliwych odpowiedzi jest sporo, jedną z nich, jest to, iż nie chciałem przeginać, bo 826 jest porywczy i mało przewidywalny, stąd nie chciałem pewnie dostać w ryj wcześniej. 
    Jak to u nas bywa z tymi masażami, rozkręcamy się powoli. Na ostatnim masażu, byliśmy już bardziej na nim ruchliwi. Siadaliśmy na nim od ud po praktycznie samą górę pleców. Siedzieliśmy też mu na brzuchu, bo się przekręcał kilka razy. Za którymś razem w tej pozycji zostaliśmy dłużej. Siedziałem na nim, a oparty byłem rękami o jego bicepsy. Te:
On je jeszcze celowo naprężał, a mnie już stał siedząc na nim. Do kompletu fota drugiego.
   Co ciekawe czasokres u 826 jest długi. Normalnie można go godzinę masować czy niecałą, więc dla nas to odlot. Siedząc na plecach nasz organ wydobył sie z majtek i spoczywał na jego plecach. Nie wiem czy nie wyczuł, czy  nic nie chciał mówić. Też jakoś specjalnie nie napierałem nim w jego plecy. Kilka razy położyłem sie na nim, ale tak, by nasz wzbudzony organ nie wszedł między jego poślady, bo to była by przeginka. Czasem też trochę mu przywalimy w plecy, ale ostatnio zaś przyłazi "połamany", bo okresowo się napierdala z bratem. Mówi mi, że mają bardzo dobre relacje, ale nawet mu powiedziałem, że to jest chyba takie mówienie w kwestii życzeniowej. Tzn. on by chciał, by te relacje takie były, ale jedyną formą ustalania kto ma rację w sytuacjach drażliwych jest napierdalanie się. Rozumiem, że jakby coś się stało to poszedłby za nim jak w dym, ale takie sytuacje są niezmiernie rzadkie, natomiast standardem jest ręczne wyjaśnianie u nich spraw, przeto ostatni masaż odbył sie na siedząco. No cóż... Wioskowe mięśniaki-głuptaki. 
   Podałem mu przykład 979, który z braćmi już się nie napierdala, a kiedyś, jak u 826 i brata, jak u serii 300, było to standardem. Seria 300 jeszcze się napierdala, choć może wyrosną z tego. Też nie wiadomo, bo przykład 826 pokazuje, że nie zawsze tak się da. A nie da się, bo oni nie są nauczeni rozmów, wyjaśniania stanowisk, argumentowania słownego, nie ręcznego.
   Za to 303 nadal wchodzi na stację, ale znacznie rzadziej. Było znowu kilkukrotne masowanie, bez jego sprzeciwu, ale staram się "wyleczyć" z niego. Przestaję być odporny na głupotę. Rozśmieszyło mnie kiedyś jak 826 poszedł na grupę D do 303, posiedział z nim jakieś 30 min, wrócił i powiedział:
- no to debil je.
   Przyganiał kocioł garnkowi.
   Owszem mięśnie, czy młodość i jeszcze mięśnie u 303 mogą podniecać, ale co pisałem wielokrotnie, już po, to najlepiej jakby spakowali mandżur i odeszli ze st. mac. Trawienie ich wywodów jest straszne. Czasem się wyłączam, ale np. 826 później sprawdza czy go słucham. 
   Wczoraj był 826 i znowu go dotykałem, nie, nieodpłatnie, bo jak pisałem, poobijany, to nie dało się nań siąść, przeto było tylko na siedząco przy kompie. On bez koszulki, bo lubi się chwalić swoimi mięśniami, podniecają go żyły na rękach, zresztą mnie też mega jarają. W trakcie przewinął się 979, trochę mnie odciążył odbiorem treści, bo 826 chętnie przerzucił sie z gadaniem do 979, ale po odejściu 979 zostałem jedynym odbiorcą treści (to chyba za dużo napisane) i musiałem się z tym bujać. Po chyba 1,5h miałem już dość, dlatego dawałem sygnały by opuścił st. mac., bo mój mózg wyrzucał errory. 
   Wracając do 303 to miał iść do pracy, tam gdzie robi 302. Ale on sie średnio nadaje do roboty, nadto zgubił, znowu, dowód osobisty i już chyba 4 x wyrabia nowy, co opóźnia badania lekarskie i samo przyjęcie do roboty. Nawet nie wiem czy go nie zniechęciło wszak z drugiej strony, znowu ma darmowe stacjonowanie na swojej st. mac. Ma schronienie, żarcie i jakieś tam życie. 
   Natomiast, po fakcie, zrozumiał, że z tym gadaniem wszystkiego 302 sam się wkopał. Po ostatnich masażach była jakaś tam krótka rozmowa, w której napomknąłem, by tym razem nie gadał już bratu, że siedzę na nim i go masuję, bo nic dobrego z tego nie wyszło. Odpowiedział, że gada znacznie mniej z bratem. To chyba miało sugerować, że nawet rozmawiając z nim pominie, to co się dzieje po za "protokołem". Może szkoda, że tak późno załapał, może nie. 
    Tyle, bo nie chcę tego przetrzymywać na torze bocznym. Do następnego - narka.

czwartek, 27 października 2022

Czwartek #1942

     Niedziela to kolejny wyjaz do do Nysy, do 172. Wyjeżdżam ok. 4h wcześniej, biorąc pod uwagę poprawkę na jakieś incydenty na drodze. Jest to wszak ok. 15o km w jedną stronę. Mam szczęście, bowiem co jeżdżę to w stosunkowo ładnej pogodzie, bezdeszczowej, a wręcz słonecznej. Tak było i tym razem. Samo widzenie przesunięte z 12:00 na 14:00, to mogłem się wyspać. Na drogach w miarę pusto. Jechałem tam w porze obiadowej, to i przemieszczanie się ludzi jest mniejsze. W Kędzierzynie K. normalnie jadę przez centrum, tym razem jakiś bieg i imprezy sportowe, to obwodnicą. Po za tym bez jakiś utrudnień. Na msc. byłem o 13:34 więc tak w normie. Byłem na styk, bo wcześniej postanowiłem pochodzić po stacji Głubczyce. Mała stacyjka, ale już z semaforami świetlnymi, co zdjęło z niej urok starej stacji. Posiada jeszcze tory główne dodatkowe, ale już nieczynne, a boczne nieczynne od dłuższego czasu. Zdjęć nie robiłem, jakoś nie widziałem nic szczególnego.
   Na msc. w Nysie służba więzienna wpuszczała wcześniej i jak podszedłem pod bramę ok. 13:45 to ci co byli przede mną znajdowali się już w środku. Na 14:00 mało osób było. Tylko 6 stolików zajętych, a więc nawet nie połowa. Widać najlepszą godziną jest 12:00. 
   172 nie załapał się do pracy, choć do castingu się zakwalifikował. Pozostaje mu nauka w szkole. To i tak dobre, bo od pn. do pt. wyjścia z celi na naukę powodują, że nie siedzi w niej cały czas. Wygląda nadal dobrze, choć nie ćwiczy obecnie z powodów zdrowotnych. Te stawy i przeziębienie niedawne. Jest progres, bo więzienie zaczęło grzać. Akurat nd. ciepła, jak na tę porę roku bardzo ciepła - ok. 20C, to rury c.o. były zimne, ale nocami puszczają letnią wodę. W więzieniu w Nysie będzie stawiany nowy blok, bo jednocześnie zostanie zlikwidowany oddział więzienia w Prudniku. 
  
    Wiem zapuszczam się w pisaniu co raz bardziej. Zajęć, takich drobnych, załatwiania przeróżnych spraw, często nie moich, zajmujących trochę czasu jest pierdylion. Co z jakiś się wyzwolę, to następne się kolejkują. Nadto czeka mnie powrót na rynek pracy i jeżdżenie na rozmowy już się zaczęło. Papierki, papierki, papierki przyprawiają o zawrót głowy, a co jakiś papierek to wyceniony średnio na stówkę (100zł to wyjściowa). Ale nas doją. 
   Na to wszystko czasem nakłada się niechęć pisania. Po całym dniu często jestem padnięty. Co już kiedyś pisałem wolałbym kopać rów np. 100 m i tyle i iść do dom, a nie tu coś, tam coś, tam jeszcze coś, a jeszcze do tego naciskają, jak 172, czy już załatwione. To nic, że się sam sobą nie potrafił zająć, przeto trafił do Nysy, ale do mnie co jakiś czas, czy załatwione, czy już, czy będę itp. Rozumiem, że inni go olali szerokim strumieniem, ale też zaczynam mieć dość i nie wiem czy w listopadzie nie będzie jeden z końcowych wyjazdów. 
   Tyle, bo zaś tego nie wypchnę. 
   Zdjęcie. 
Nieprawdaż, że niektóre, stare odcinki dróg mamy piękne.
   Starodrzew na trasie nr 40. Specjalnie stanąłem by uchwycić w kadrze i czekałem ileś by było bez samochodów. Ile razy jadę tym odcinkiem to mi się robi przyjemnie. Drzewa się uratowały, bo ktoś mądrze posadził je za rowami odwadniającymi, a więc z dala od jezdni. Jakby stały blisko, bo już dawno miały by bliskie spotkanie z piłą mechaniczną. 
   Narka.

piątek, 21 października 2022

Piątek #1941

   Wiem, w poprzedniej notce pisałem o 303 i o tym, że się pozbierał. Niestety seria 300 jest mało przewidywalna. Otóż, jeszcze jak notka czekała na wyprawienie 303 zaczął sie ponownie pojawiać na st. mac. Stało się to po tym, jak odebrałem mu laptopa (niby) wypożyczonego. Odebranie laptopa poprzedziły dwa wydarzenia. Jak przyjeżdżał po swoje rzeczy to jakoś go tam chciałem, by nie było takiej ciągłej ciszy, zagadać o prawie byle co. On odpowiedzi z pyskiem, prawie jakby chciał mi przyjebać z bejsbola. Raz strawiłem to i zrzuciłem na jego możliwy brak humoru, co u niego często ma miejsce. Natomiast drugi raz jak był, to zagadnąłem, bo widzę, że może go już szybko nie być, o zwrot laptopa. Odpowiedział znowu z pyskiem "wkrótce". Nic sie więcej już nie odzywałem, natomiast po 2h stwierdziłem iż jutro pojadę po laptopa i przyśpieszę to jego wkrótce. 
  Nazajutrz pojechałem. W domu była tylko żona od 972 i mówi, bym poczekał na niego. Pomyślałem - że co?!, ale powiedziałem - a po co mam na niego czekać, przeca to mój laptop. Kurtuazyjnie z nią pogadałem jakieś 15 min, a następnie zająłem szlak i pojechałem do st. mac. 
  W tym dniu na st. mac. zawitał 303, bo jakieś tam walki miał w swojej grze. Pytał się o lapa, ale odpowiedziałem mu, że 979 chciał z niego coś skopiować. Na drugi dzień znowu przyjechał na walki w grze. Postanowiłem więc powiedzieć mu o prawdziwej przyczynie odebrania mu go. Zrobiłem mały wywód odnośnie jego zachowania oraz jak powinno wyglądać, by mógł coś osiągnąć. 
  Po tym dniu przyjechał jeszcze w następny, a później dopiero w nd. i w pn. Zostawiałem go na grupie D samego, bowiem po incydencie z zaprzestaniem mu pożyczania kasy odsunąłem sie od niego. Ale w pn. po pobycie z ok. 2h na grupie D wtoczył sie na grupę A i zaczął ze mną gadać. Zdziwiło mnie to, ale zrzucałem to na rzecz jakiegoś stopnia samotności i realnych kontaków międzyludzkich. Wcześniej zdawkowo żeśmy jakoś rozmawiali. Po jakimś czasie przetoczył się ponownie na grupę D, a której po chwili mnie zawołał. No to się też przetoczyłem, coś chciał mi pokazać na ekranie, a to wymagało siądnięcia obok niego na materacu. Ponieważ jak już siadłem to postanowiłem chwilę tam pobyć. Po następnej chwili zacząłem go głaskać, by sprawdzić jaka będzie jego reakcja. Początkowo przez koszulkę. On leżał na materacu twarzą zwróconą do monitorów, a ręce miał wyciągnięcie do klawy i myszki. Ponieważ po kilkiminutowym głaskaniu przez koszulkę nie reagował, to włożyłem rękę pod koszulke i zacząłem go głaskać po plecach. Tu również po kilku minutach brak reakcji z jego strony. Zaczęło mnie to nurtować. Co jest, do cyca, grane?! Po kolejnych kilku minutach koszulkę mu naciągnąłem powyżej barków i dalej nic. Z głaskaniem przeniosłem sie więc na lewą rękę, ta była pod ręką oraz na twarz i szyję. I dalej, qrwa, nic. Minęła chyba godzina i postanowiłem przestać, bo pomyślałem i tak zrobiłem tyle, że to nawet przekroczyło to co kiedyś mu proponowałem. On poleżał jeszcze godzinę po czym wydalił się na swoją st. mac. 
   Na drugi dzień przyjechał tym razem wcześniej juz ok. 13:00. Po jakimś czasie wystękał, by mu trochę naprawić rower. Mijając go czasem go gdzieś dotknąłem. Po naprawie roweru, powiedział, czy nie wyłożyłbym mu 20 zł. Wpierw chciałem przypomnieć naszą rozmowę kiedyś odnośnie jego pożyczania, ale mózg przeprowadził szybką analizę w wyniku której postanowił:
- nie przypominać dawnej rozmowy,
- "wyłożyć" owe 20 zyla, bo przeca i tak w sumie zarobił
- wziąć pod uwagę doświadczenia z innymi wioskowymi mięśniakami, którym "te" sprawy nie wychodziły z ust, ale bez słów dało się wiele zrobić. 
  Jeszcze nim daliśmy mu kasę, nacieszyliśmy się jego plecami, gdy grzebał przy kole od roweru. 
  303 przypomniał mi swoim zachowaniem 372, który przez jakiś czas (chyba 2 m-ce) kiedyś stacjonował na st. mac. Też oficjalnie te sprawy - absolutnie, qrwa - nie. Ale w którymś tam dniu zaczął pisać sms-y do mnie o tych sprawach (gdzieś je tu przepisałem na bloga) z zaproszeniem mnie do łóżka, z czego skorzystałem i też to gdzieś opisałem. Wiem powinienem dać odnośnik do odpowiedniej notki, ale nie chce mi się szukać, a ostatnio mam czasu mało, bo spiętrzają się zajęcia, o których postaram się napisać, jak nie będę robił poślizgów. Więc biorąc pod uwagę zachowania innych mięśniaków, zachowanie 303 nie odbiega tu w jakiś znaczący sposób, a jest nawet wręcz typowe. 
  Co dalej? Nie wiem. Będziemy działać operatywnie i z wielką delikatnością, tym bardziej, że mamy pod górę ze względu na kola dwa miasta dalej, który się dobrał do 303 (najprawdopodobniej) na nieświadomce. 

   Z innych spraw. My już stare jesteśmy i mamy pewne nawyki, czasem dobre. Np. przez zimą staramy się, by "przekręcić" koła w samochodzie. Chodzi o śruby, by je odkręcić, nasmarować i zakręcić ponownie. Jest to podyktowane ewentualnym niemęczeniem się z odkręceniem koła, gdy chyci się panę. Przyszedł dzień by to zrobić, a dni ostatnie były nadzwyczaj ciepłe (20C za dnia). Mając sprzęt na st. mac. zabraliśmy się do odkręcania. Dwie pierwsze śruby z lewego przedniego koła nie dało się odkręcić nawet przy użyciu brechy. Znowu proces decyzyjny i postanowiłem:
- pojechać do wioskowego wulkanizatora, by pneumatykiem poluzował śruby,
- nie pieprzyć się z tym, tym bardziej, że istniała realna możliwość wygięcia, czy nawet złamania klucza do kół,
- oszczędność czasu, bo przy większej ilości zapieczonych śrub, mógłbym się z tym pierdolić pół dnia.
   Pojechałem, a w drodze do, jeszcze, ponieważ w wiosce remontują drogę, wbiłem śrubę we właśnie lewe przednie koło. Na szczęście zauważył to wulkanizator i klejenie opony. 
   Z poluzowanymi śrubami zajechałem na st. mac. i tu poodkręcałem każdą śrubę, posmarowałem, a następnie zakręciłem z czuciem. Na trasie po ok. 40 km, kontrolnie dokręcimy śruby, by być pewnym, że wszystkie trzymają. Najbliższa trasa - znowu do Nysy. 

   Teraz odnośnie 174. Wiedziałem, że z wiekiem coś się nie zgadza. Miał 33 lata. W tym wieku to przechodziłem złoty okres z mięśniakami wioskowymi. Zresztą znalazłem z przed dekady wpis, z życia stacji macierzystej, to, po podmienieniu imion na numerki, go tu umieszczę, bo chyba nie był publikowany. 
  174 nie był często na torach st. mac. Mieliśmy z nim z 4 incydenty, które tu opisywałem, w tym jeden, z tego co pamiętam w dni posylwestrowe. Robił wrażenie, że jakby trochę chciał, jakby trochę udawał, że jest aż tak nawalony, by wyglądało, że tyle nie czuje, trochę nawet jakby współpracował. Był typem osoby uważającej się za niezniszczalną. Z braci najsilniejszy, w sparingach wioskowych zawsze na górze, mało kto chciał z nim zadzierać. Ma też ksywę wymyśloną przeze mnie, adekwatną do stanu zdrowia, zachowania, która w wiosce się przyjęła. Niestety osoby o silnej pozycji społecznej w swoich grupach często nie chcą pomocy, niechętnie ją przyjmują i zawsze uważają, że doskonale sobie poradzą. Status jaki mają wśród ludzi ulicy ich w tym utwierdza. Kolejne roczniki żyją dokładnie tak samo od wieków. Ostatnim takim osobnikiem jest 303. Dokładnie takie samo podejście, choć kompletnie nic nie potrafi zrobić. Można by go zakwalifikować do tego profilu, który kiedyś był w urzędzie pracy - życiowo nieudolny, społecznie nieprzydatny. Udało mi się na tym profilu z PUP-ie przebywać z 4 lata. 
   Wiele nie mogą napisać o 174 z racji rzadkich zajazdów na tory st. mac. Sporadyczne widzenia nigdy nie dają szerszego spojrzenia, bo to ani dłużej pogadać, ani pociągnąć za język, nadto, przy tym ruchu jaki kiedyś był na st. mac. musiał wystąpić zbieg okoliczności, by być z kimś sam na sam i do tego jeszcze mieć w tym czasie ochotę na przeprowadzenie rozmowy. To też nie pamiętam takiej między mną, a 174. Nawet nie mam co szukać w archiwum bloga, bo się nie natknę. 
   Zastanawia mnie natomiast sprawa tak szybkiego zejścia. Dożyliśmy chyba czasów, że poprzez dostępność różnych środków wprowadzanych do organizmów, niekoniecznie żywieniowych, można się już w tak młodym wieku wykończyć. Nakłada się na to brak wiedzy, bo można by ewentualnie trochę popłynąć okresowo w środkach dobrego samopoczucia, ale nadrobić to bogatym w składniki żarciem. Ono kiedyś, to nawet tańsze, było chyba zdrowsze niż to dzisiejsze. Łącząc te dwa czynniki można, jak widać, wykończyć się przedwcześnie. 
   Tyle, bo zaś to przetrzymam na torach stacyjnych, a następne wydarzenia czekają w kolejce. 
   Zdjęcie.
   
Zdjecia z książki o zarazie, ale nie tej obecnej, tylko w 1961 r. we Wrocławiu.

W zasadzie to niewiele się zmieniło.

I wstęp tylko dla zaszczepionych deja vu. 
   Narka.

wtorek, 18 października 2022

Wtorek #1940

   No ok. bo czas leci, wydarzenia też. 
  Byl na st. mac. 303 po rzeczy by sie ewidentnie wyprowadzić. No i b dobrz f uj. Na co nam debil z mięśniami na st. mac., który ma na nas wyjebane? Niech spierdala do 972 i żony, i niech ona za nim sprząta ubikację. Ale by nie było, to widzimy że bytowanie 303 nie jest takie jakby on chciał, przeto jest nastawiony negatywnie do innych, w tym mnie. A niech spierdala na drzewo. On nadal myśli, że ze względu na jego wygląd, czy może to, iż uważa się za przejebanego mięśniaka-skurwiela mu się należy. Otóż - nie. Niech trafi do 172 to tam się dowie, co to znaczy być mięśniakiem-skurwielem, a nie tylko robić pozory. 
   Własnie. Byliśmy na, już, trzech widzeniach u 172 w Nysie. Jedno mieliśmy w piątek, jechaliśmy pociągami, ale ze względu na sytuację techniczno-ruchową na miejscu, jeździmy w niedzielę. Słucham 172 i wydaje mi się, że jak zwykle jest w swoim żywiole. Jak się zapytałem, czy będzie chciał wyjść na zewnątrz to oczywiście - tak, ale widzę, że z powrotem, dość szybko się w Nysie zaaklimatyzował. Jest na górze drabinki więźniów, co objawia sie m. in. tym, że na widzeniu wybiera sobie stolik przy którym będzie siedział i inni więźniowie nie mają nic do gadania. Coś jak w klasie szkolnej, tyły zajmowane są przez tych co rządzą. 
   Na poprzednim widzeniu zwróciłem uwagę, że 172 był tam w sumie najstarszy, na tym było podobnie, tylko jeden więzień był starszy od niego. Reszta to głównie młodzież w okolicach 20-28 lat. W więzieniu wymyślili, że od stycznia, bo ceny prądu dla instytucji idą drastycznie do góry, więźniowe będą sami płacili za prąd zużywany w celi. Jak komuś urośnie dług, to może wyjść za bramę, wrócić i go odsiedzieć od razu. Nieprawdaż, że fajnie... Mało tego oszczędności dalej się ciągną. Mimo nocy już zimnych, gdzie schodzi do 2C w więzieniu w Nysie jeszcze nie ruszyło ogrzewanie. Przez to w celach, a przynajmniej u 172 grzeją się podgrzewając w wiadrze wodę grzałką, by było cieplej. 172 już był przeziębiony, Teraz jest już trochę lepiej. 
   Czasem się zastanawiam czy to tylko nasze państwo jest postawione na głowie, czy sąsiednie też. Z jednej strony inwestycje rozbuchane do granic możliwości, z drugiej oszczędza się na społeczeństwie. Co raz częściej słyszy się o przejściu jednostek nauczania na zdalne, bo nie będzie ich stać na ogrzewanie. Cały czas działa sformułowanie, ze zyski się prywatyzuje, a koszty uspołecznia. Tylko ile to społeczeństwo tego udźwignie. 

   Do poprzedniej notki zdjęcia wagonu combo jego jednej części. 
Zdj. od strony przedziału dla rowerów, po prawej stronie szafa z elektroniką. 

Zdj. zrobione od strony drzwi zewnętrznych. Lewy górny róg obudowa drzwi zewnętrznych, a po prawej za tablicą świetlną ubikacja.
  Tyle, bo opóźnienia straszne, prawie jak w poc. IC. 
  Narka.

p.s. Z ostatniej chwili. Dowiedziałem się od 979, że dziś zmarł 174 w wieku 35 lat. To, niestety, kolejna osoba z wioski schodząca w tak młodym wieku. Teraz tylko tyle, postaram się napisać więcej o nim w następnej notce. 

wtorek, 11 października 2022

Wtorek #1939

    Pisałem kiedyś o 303 i że dałem mu propozycję zarabiania za "masaże", by go odciąć od pożyczania kasy. Był w ub. tygodniu 826. On robi na budowlance, a o wydawaniu jego kasy to zupełnie inna historia. Z tego powodu więcej tej kasy, mimo jej zarabiania, nie ma, jak ma. Otóż ostatnio jak był to znowu stękał, że jej nie ma z drobną sugestią, czy mógłbym go wesprzeć w tej sprawie, by mu poprawić bytowanie. 
   Tu potrzebna jest drobna dygresja. 826 nigdy nie miał zahamowań by się rozebrać, nawet do rosolu, choć majtek przy mnie nigdy nie ściągnął. Za to nie było nigdy problemu  głaskaniem go, nawet drobnym napierdalaniem, co zresztą opisywałem. Dawno temu powiedział, że on tam niby lasce zrobił masaż  i jakoś to wycenił na 20 zyla czy coś takiego. Wtedy mu powiedziałem, że sam mu mogę takie masaże robić, ale to było z dwa lata temu, jak nie wiyncyj (czas szybko leci). Minąło trochę i 826 jest jakby w tym samym momencie życia.  
   Kiedyś tam mówił mi, jak zajmowałem się 824 i zjeżdżałem tu na resety sobotnie, że był taki okres, że przez 3 dni nic nie żarł, bo nie miał kasy. Wtedy przypomniałem mu, że za te 20 zyla mogę mu masaż zrobić, nadto bez masażu żarcie może dostać. 
   Jak to zwykle bywa czas minął, sytuacja ruchowa też, ale wróciło do tego z przed. W ub. tyg. przyszedł 826 i podobnie jak 303 chciał pożyczyć po raz kolejny kasę. Nim dałem mu propozycję zastanawiałem się, czy aby na pewno jest dobry czas na to, ale ponieważ i on, i ja byliśmy po alko, to stwierdziłem, że tak. Powiedziałem mu, że spoko, ale już tyle napożyczał, że może zamienimy to na masaże, będzie lepiej dla obu stron. Mnie zejdzie z tabelki finansowej pozycja "pożyczone", na wydatki bieżące. Zaproponowąłem mu to i..., i nie będę Was trzymał w niepewności. On stwierdził, ok, to wyglebiam na 30 min na masaż. Mnie od tego "ok." się mózg zlasował, ale po chwili ochłonąłem i ustaliłem pozycję i gdzie ma wyglebić, i przystąpiłem do masażu.
  I teraz co na to wpłynęło? Chęć posiadania kasy? Wiek? Okres znajomości i wzajemne relacje, a też ich przewidywalność? Może wszystko na raz. W każdym razie wyglebił na łóżku na te 3o min. Mało tego w trakcie tych 30 min, bowiem byliśmy oboje po alko, trochę go z piąchy napierdalałem po plecach i nic. W zasadzie, jak mięśniaki-skurwiele przyjmował to bez zmróżenia oka. A obecnie 826 wygląda tak:  
i jeszcze jedno ujęcie
(z wiadomych względów twarz zamazana).  
I teraz postawa 303 przy podobnej sytuacji, ale w innych, bo znacznie krótszych relacjach, zupełnie odmienna. A jakby wyglądała dekadę później, zakładając, że on (303) utrzymałby swój wygląd? Nie wiem. 
  Mało tego, czego nie przewidywałem, to 826 się rozkręca w tych masażach, bo przedwczoraj był i on sam do mnie, że potrzebuje kasy, mimo pracy na budowlance, i czy bym go nie wymasował, za opłatą. No qrwa - jasne że tak, jeszcze z drobnym napierdalaniem w plecy, jak najbardziej. 
   Rozkręcamy się więc musimy kupić na przyszły weekend zapas alko, by nam oboje poszło i wtedy.... może popłyniemy. 
   Wczoraj przy masażu, 826 mówi mi, bym inaczej siadł, bo on czuje jak moje jaja wchodzą w jego rów. Od razu mu powiedziałem, że mogę zsunąć majty i mu pokazać, że mi nie stoi, Faktycznie wtedy mi nie stał, choć później mi stanął trochę, bo się blokowałem wcześniej. Ale w tym momencie mogłem sciągnąć majty i mu pokazać, i pewnie następnym razem to zrobię by wyeliminować jego wczesne podejrzenia. Później to już będzie inaczej. Na prawdę po tylu latach umiem już się wstępnie blokować, by  nie było, że jak 18 latek na sam widok mi pała stoi na baczność. 
   Oczywiście już po zastanawiałem się czemu tak późno z tym wystartowałem? Przeca 826 jest w czołówce wyglądowej mięśniaków i zawsze w niej był. No przecież na tych zdjęciach, tych poprzednich też wygląda zajebiście i do tego, podobnie jak 303 podobają mu się jego własne żyły na rekach. Muszę im kiedyś też zrobić osobne zdjęcia. 

   Jeszcze jedna historyjka z ub. tygodnia. Czwartek to dzień wyjazdowy autem, bo kilka rozległych spraw do załatwienia. Wyjazd do miasta 824 do jego mieszkania pozbierania kolejnych rzeczy, a jest tam tego jeszcze trochę. Następnie pojechałem do 811 na klachy. Wejście na wagę i pochwalenia się obecną wagą po odchudzaniu. widziałem, że była w szoku, bo startowaliśmy oboje z pułapu 72. Oprócz klach było też o pewnym artykule w interii dotyczącym nawozów sztucznych, ale był w nim akapit dot. produkcji mięsa. 
"Do hodowli potrzebne są pasze, a do ich upraw niezbędne są nawozy. Alternatywnym źródłem białka staje się już mięso produkowane z komórek pobranych od zwierząt. Według zeszłorocznej prognozy Boston Consulting Group sprzedaż syntetycznego mięsa, wytwarzanego w bioreaktorach, w 2035 r. osiągnie minimum 290 mld dol., a jego udział w rynku wyniesie przynajmniej 10 proc. Obecnie to 2 proc., a przełomem było dopuszczenie tego typu produktów (nuggetsy z kurczaka) do sprzedaży w Singapurze w 2020 r."
   Czyli co? Już zaczynamy masową produkcje sztucznego żarcia?
   Od 811 pojechałem do Katowic do 825, który zajmuje się już wiekową matką (94 lata) sam i jak widzę jest już na skraju wytrzymania. Teraz rozumie moje sobotnie resety, przy zajmowaniu się 824. Wcześniej nie umiał tego zrozumieć, że muszę przyjechać na st. mac. i się zresetować po tygodniu zajmowania się 824, bo ciężko jest każdą sytuację opisywać.
   Mimo stanu wyczerpania miał jechać na jakiś zabieg do Łazisk Górnych, ale wcześniej mieliśmy zamontować lampę na suficie, bo matce jest ciemno i kupił taką płaską dużą, by dużo światła dawała. Sęk w tym, że ona była jednowłącznikowa. Tzn. zapalała 4 żarówki jednym obwodem. Ponieważ 825 miał wyłącznik dwustopniowy, to wcześniej ustaliliśmy, że mu to rozszyję na dwa włączniki. Obecnie standardem jest odcinanie fazy na lampie, czy faz, jeżeli włącznik dwustopniowy, a to była stara instalacja gdzie były masy odcinane, a faza była ciągle. Ponieważ 825 jest ostatnio bardzo nerwowy z powodu opieki nad matką, to od początku atmosfera zrobiła się gęsta. Z tego powodu przestałem też zachowywać się normalnie i części czynności nie wykonałem. M.in. sprawdzenia co faktycznie odcina wyłącznik i co jest w suficie, oprócz samych kabli. Okazało się, że grzebaliśmy tam cały czas pod napięciem. Nic nam się nie stało, bo nigdzie się nie wyzerowaliśmy, ale raz 825 stwierdził, że coś go jakby kopło. Podejrzewam, że miał w ręce kabel fazowy i dotknął sufitu, więc trochę potencjału przeszło. W tym momencie mnie ruszyło i, by za bardzo nie zwracać jego uwagi, postanowiłem sprawdzić fazomierzem czy jest faza. No i była. Nie panikowałem, bo on stał na aluminiowej drabinie z plastikowymi końcówkami na nogach, a ja na drewnianym taborecie. Masy są odcięte na wyłączniku, czyli pracowaliśmy jak sieciowcy na kolei (też pracują na sieci będącej pod napięciem, tylko mają podesty izolowane). To połączenie dawnych czasów spowodowało, że przecięcia kabli (fazowe) które zrobiłem na lampie i rozszycie nie mogło zadziałać, bowiem były dwie masy, a nie fazy, ale 825 już i tak cisńienie wzrosło, bo to nie chciało działać i stwierdził, że on sam będzie podłączał. Zostawiłem go więc w tym podłączaniu nie chcąc jeszcze bardziej zagęszczać atmosfery. Z drugiej strony sobie myślałem - kiedy skończę qrwa z tym dobrodziejstwem dla innych i pomaganiem im za darmo. Już kilka razy to odwracało się przeciwko mnie i nadal nie umiem się od tego odłączyć.
   W tym podłączaniu różnych opcji na kostce 825 zapomniał o kontrolowaniu czasu, a ja też, będąc tylko włącznikowym (załączałem lub wyłączałem prąd do lampy) nie patrzałem na czas. Dopiero ok. 18:20 825 się ocknął, że już trza jechać bo nie zdążymy. Od windy się zaczęło jego ciągłe stękanie, że na pewno nie zdążymy, że nie mamy tam po co jechać itp. I tak w zasadzie do samego Mikołowa. Nie dość, że przez centrum kato przeleciałem, że mógłbym stracić prawko, to on ciągle nadawał. Na msc. byliśmy o 19:03 więc udało się. Uspokoił sie dopiero na msc. jak już był w środku. 
   Ja prd. czy ludzie nie potrafią normalnie funkcjonować? I tak później wróciliśmy i dokończyliśmy montaż lampy, to czy trza były taką nerwową atmosferę wprowadzać? Ech....
   Na st. mac. byłem nawet później niż planowałem, bo o 21:30 (plan zakładał 21:00, co i tak było z zapasem). Cały dzień z gowy. 
   Acha. Bym totalnie zapomniał. W ramach wyjazdu w rozkładzie jazdy było widzenie z 824, po widzeniu z 811. Byłem u 824 ok. 45 min. Trzyma się bardzo dobrze. Widać pilnują jego stan zdrowia i fizycznie jest tam niesamowity. Porusza się chyba najlepiej z tych, których tam widzę, no tylko umysłowo trochę z tą pamięcią już nie tak, choć odnoszę wrażenie, że trochę powstrzymali proces zajęciami codziennymi na świetlicy. Ja bym go w takim stanie zdrowotnym na pewno nie utrzymał, bo przecież opisywałem ileś razy jego bunt, kiedy chciałem przypilnować diety, codziennego badania poziomu cukru, czy ciśnienia. A tam mu dziennie pewnie badają poziomy, do tego stosują odpowiednie dawki leków i efekt jest dobry. 
   Ok. tyle, bo zajęcia remontowe czekają. 
   A jeszcze jedno. Nie wiem co ostatnio z moim popędem, ale jednego dnia zrobiłem sobie wieczór pornioli i 6x opróżniłem zbiorniki. Jest jakaś globulka na popęd?
   Narka.
 (tradycyjnie to miało iść wczoraj, dziś w ostatniej chwili przed wyglebieniem jeszcze mi się przypomniało, że czeka notka na wyprawienie ze stacji, no to prawie ostatnia czynność dnia wykonana)

piątek, 7 października 2022

Piątek #1938

   Mała wpadka. Nie zauważyłem, że część tekstu poniższego ukazała się w poprzedniej notce, ale ze względu na spójność notki przeniosłem tutaj.    
   Miejsce noclegowe mieliśmy zarezerwowane w Szkolnym schronisku młodzieżowym na ul. Gdyńskiej. Weszliśmy do schroniska młodzieżowego bez młodzieży ok. 19:00, było już ciemno i wewnątrz zimno. Na korytarzu na 1 piętrze jeszcze zimniej jak na parterze. Pewnie dlatego, że na portierni dogrzewali się grzejnikami elektrycznymi, co niosło się po korytarzu. W naszym pokoju jeszcze zimniej jak na korytarzu pierwszego piętra. Może było 14-15 C. Na szczęście zabrałem ze sobą mini grzejnik z krokodylkami co po raz kolejny okazało się strzałem w 10-ke. By go użyć w drodze do schroniska z ulicy zabrałem dwa małe granity, bo na czymś musiałem spiralkę postawić. Ona niewielkiej mocy 300 W, ale i tak podniosła temp. o ok. 4 C, bowiem po 2h było już odczuwalne ciepło jak wchodziło się z korytarza do pokoju. 
  Pokój wyglądał tak od strony wejścia (niestety źle zrobione zdj. bo uchwyciła się lampa na suficie).

  A tak w stronę do wejścia. Przy szafce po lewej stronie od drzwi widać już położoną jedną kostkę granitową, a po prawej jeszcze stary TV kineskopowy. 

A to spiralka już podpięta i rozgrzewająca się. 

  I po kilku minutach rozgrzana. Po lewej z żółtą taśmą izolacyjną opakowanie na nią, czyli rurka metalowa z drewnianymi korkami po obu stronach. 
  Można by powiedzieć, że głupie 300W, ale po 2h temp. w pokoju podniosła się o ok. 4C, bowiem było cieplej jak na korytarzu. To dzięki tej spiralce zdecydowałem sie okąpać. Bez niej pewnie bym tylko umył się w wersji podstawowej, bo wracać z prysznica do pokoju w którym je ok. 15C, to średnio, a nie chciałbym być rozłożony z przeziębienia. 
  Spiralka w zasadzie powinna być pod oknem, by było porządnie, bo nad nią byl wywietrznik, ale nie chciało mi się jej na noc przestawiać. Od okien aż tak nie ciągnęło więc i tak utrzymywała temp. w pokoju. Co normalne ogrzała powietrze, a następnie podnoszenie temp. się zatrzymało, bowiem ściany wszystkie były zimne i musiała pokonać przenikalność cieplną. Najprawdopodobniej grzaliśmy trochę pokoje obok. Rano szybkie studzenie wraz z granitami, bowiem na placu było 6C, a musiałem ją spakować, to wystawiłem ją na parapet.
   Z jednej strony branie 60 zł od osoby za nocleg w zimnych pokojach to średnio, z drugiej, były jeszcze tylko dwa inne pokoje zajęte, więc grzanie kilku tyś m2 z powodu trzech zajętych pokoi to też nie ekonomiczne przy dzisiejszych cenach. 
   Na jednym zdj. widać pizzę na stole. 374 poszedł ją "przyrządzić" w mikroweli, ale wrócił z letnią i gumiastą. Już się nie ciepałem, bo cóż wymagać...
   W łaźni zimniej jak na korytarzach, mimo tego, że od razu poszedłem i zamknąłem zarówno w męskiej, jak i damskiej okna, mając na uwadze zimne noce i wieczory. Powinna to robić obsługa, dla dobra gości, ale z pracownikami jest b. różnie. Tyle, że woda była gorąca w kranach, co ratowało sytuację, a świadomość powrotu do pokoju, w którym grzała spiralka poprawiała mój nastrój. 
   Niestety rano wstawanie o 04:30, by zdążyć na prom 05:20 ze Świnoujścia do Warszowa. Z hotelu przemarsz znowu z GPS-em, ale mimo niego 374 się gubił i, jak popatrzałem na st. mac. na kompa, to trochę nadłożyliśmy. Mimo tego zdążyliśmy na prom. Zimno, bo 6C to już zimowa temperatura. Na promie wymarzłem mocno, bo jeszcze lekko wiało i miałem nadzieję, że w poc. będzie ciepło i było. 
   Skład z nowych wagonów, bo do warszawki, to o stoliczan dbają, złożony z 10 wagonów, na czole z nową lokomotywą Gruffin. Odejście planowe o 05:51. Napełnienie do Szczecina niewielkie, to też w wagonie combo zajęliśmy przedział dla matek z małymi dziećmi. Raczej o takich porach nie jeżdżą z małymi dziećmi i faktycznie do Po-nia siedzieliśmy sami w tym przedziale. 
   Nie wiem jak oni trasują pociągi, ale do Szczecina przybyliśmy już z +9 min. W Sz-nie wymiana drużyny konduktorskiej więc odeszlismy z takim samym opóźnieniem. Specjalnie spojrzałem na dziś na bieg 81107 i zaś leci z +10 min od Sz-na. Do Po-nia wszedł z + 23 w plecy, bowiem na stacjach zaczęło co raz wiyncyj gadów wsiadać. Tu postój planowy 22 min, Wysiedliśmy z poc. i już wiedziałem czemu ma 10 wagonów. W Po- niu tak dowaliło gadami, że odszedł z +35. Do tego zmiana drużyny konduktorskiej. 
   Z peronu wjechaliśmy schodami ruchomymi na parking. Oczywiście nie dało się wrócić obok jakimś zejściem, bowiem schody tylko do góry. 374 wymyślił, że pobiegniemy nimi pod prąd. Wybiłem mu to z gowy i poleźliśmy w/g strzałek na dworzec. Podobnie, jak kiedyś opisywałem bytność na parku wodnym, to tu również rozwiązanie takie samo. Trza było przejść całą galerię handlową, by ponownie wejść na dworzec. Mieliśmy czas, ale jakby nam zostało 5 min to nierealne by zdążyć na poc. Nadto, ktoś wpadł na rewelacyjny pomysł nowego nazewnictwa peronów. Cały, niemały dworzec w nowych tablicach, do tego co chwilę plakat by rozeznać się w tej rewelacyjnej zmianie. No jakby ktoś miał to sfinansować ze swoich prywatnych pieniędzy, to w życiu by tego nie zrobił. Czy ten motłoch się kiedyś zacznie interesować tym co oni robią z naszą kasą?
   5112 z Gdyni też 23 min w plecy. Widać jakiś dzień opóźnień. Niestety do wrocka również pełno ludzi, ale skład na szczęście też 10 wagonowy, w tym 4 stodoły. Nie wiem czy ludzie tak bardzo lubią jeździć w stodołach, ale w obu kierunkach stodoły napełnione w 90%. Z Po-nia odeszliśmy z +10, ale do wrocka zaś przyszedł z +25 min. A to krzyżowanie w stylu PLK-skim, czyli my po głównym dodatkowym, a w głównym zasadniczym stała osobówka, którą wyprzedzaliśmy. Taki sam przyklad opisywałem tu . Się zastanawiam Ci DR to w ogóle tam myślą, czy to już same bezmyślne sztuki tam siedzą? A to jakieś roboty torowe, to nas przetrzymali bo ruch jednotorowy dwukierunkowy, a na Wr-w Mikołajów defekt pasażera. Wyprowadził kierownik poc. z konduktorką jakąś młodą laskę, która chyba zasłabła i 4 min postoju przy krawędzi z powodu jej dochodzenia do siebie. Finalnie do Zabrza 5312 przyszedł z + 15 min. 
   Teraz jeszcze wrócę do inwestycji. Trasa z Wrocławia do Szczecina przez Poznań jest nieustająco grzebana. Kiedy bym tam nie jechał, to wiecznie tam jest przebudowa. Jeszcze jeździłem na drezyny kolejowe 10 lat temu i już grzebali. To niekończąca się skarbonka dla chcących przytulic luźną kasę. Ale skala dzisiejszych inwestycji przytłumia poprzednie. Jakieś p.o. w wioskach, a tam inwestycje na kilka mln, złotych. Serio?! My na prawdę nie mamy w kraju co robić z kasą? Widzę, że kolej jest wdzięczną dziedziną, bo niewielu rozumie w ogóle jej funkcjonowanie, nakłady, koszty, potrzeby, amortyzację itp. Stąd, co już wielokrotnie pisałem, można tam pompować gigantyczne pieniądze, które nigdy się nie zwrócą. No może za 70 lat. Po co to robić? No chyba tylko dla - im ten miś jest droższy tym nasze 20 % jest większe...
   W notce #1910 to ta. opisywałem (są też zdjęcia) przebudowę mostów linii 131 z Ch-wa Batorego do Ch-wa Miasta. Tam od 20 lat były dwa tory, choć przyczółki kiedyś zrobiono na 3 mając perspektywę zwiększającego się ruchu kolejowego. Ten jednak zmalał i ostatnio przy odbiegu ok. 7 min, poc. przejeżdżał tym szlakiem średnio raz na 40 min (osobówki wraz z towarówkami). Teraz, by... im ten miś jest droższy, oni robią tam faktycznie 3 nowe tory. Jest ich w stanie ktoś powstrzymać od wypierdalania tej kasy, czy już nie. Bareja zrobił tego misia ponadczasowego. jak nic ma tu zastosowanie jego sformułowanie:
- po co jest ten miś (ten trzeci tor z Ch-wa Batorego do Ch-wa Miasta)
- Otóż to, nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz co robi ten miś? (ten trzeci tor) On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. 
  No i tyle w temacie. I kolejnych kilkadziesiąt milionów poszło w błoto. 
  I teraz by nie było, że mam coś z deklem, że takie inwestycje są z góry skazane na porażkę. W aglo wyremontowano odcinek linii tramwajowej (obecnie) nr 1 z Rudy Chebzia do Rudy Południowej. Oczywiście kasa z UE+ nasza. Znowu przerost formy nad treścią, by było z rozmachem, bo przecież tam tysiące ludzi będą jeździć. I w projekcie to zawarli, zawarli też częstotliwość co 15 min. 
  I co? I jajco. Władze Rudy Śląskiej już od kilku lat chcą likwidacji tej linii, bowiem.... nikt nią na tym odcinku nie jeździ. Średnie napełnienie to ok. 3 pasażerów na wóz. Średnie, tzn. że część kursów lata pusta, a przypomnę km jazdy tramwaju to ok. 35zł. Obecnie tram jeździ tam co 30 min w dni robocze, w wolne co godzinę (60 min). Tramwaje chcą na siłę linię utrzymać, Ruda chce ją na siłę zlikwidować. Co jak Ruda postawi na swoim? Co z kasą z UE? Jak sie ktoś tam kapnie, to kasę trza będzie zwrócić i kto wtedy zapłaci za bawienie się tych na górze? No tradycyjnie Ci na dole. 
   Zdjęcia powyżej, a notkę puszczam bez korekty, więc literówki, błedy stylistyczne, gramatyczne mogą sie pojawiać, ale nie chcę jej znowu przetrzymywać na bocznym torze, a dziś dzień będzie zajęty. 
   Narka.
   

wtorek, 4 października 2022

Wtorek #1937

     Trochę zaległości nadgonionych, to bieżące sprawy. Wyjazd z 374 pociągami. Dałem się nakłonić, choć pamiętałem, by tego z nim więcej nie robić, ale pomyślałem - niech będzie. Przeżyję, zobaczę co tam na kolei, a że szybki obrót, to może być. 
    Wyjazd w piatek rano 3802 Kraków - Świnoujście. Rano dojechałem do Zabrza, bo wygodniej mi było, a że na 06:20 to trochę, po ostatnim okresie masakryczne godziny na funkcjonowanie. Skorzystałem z przebudzeń ok. 04:00 - 05:00 i tak też się stało. 3o min wcześniej się obudziłem więc bez gonitwy. W poc. w naszym przedziale było 3-ch ludzi, to tradycyjnie polazłem poszukać wolnego przedziału. Taki się znalazł na końcu składu ostatni przedział więc na wózku co mi się dodatkowo podobało. Poc. wytrasowany przez nadodrzankę, a powrotny przez Po-ń, więc to dodatkowa dla mnie atrakcja. We wrocku wymieniła się drużyna konduktorska i trakcyjna wraz z lokomotywą. EP09-044 wymieniono na EU07. Mimo EP09 na czole składu, od Gliwic zaczęło nam rosnąć opóźnienie. Podejrzewam, że był młody mechanik, który bardzo ostrożnie hamował przed peronami, podobnie jak ja w symulatorze, przeto do Wrocławia przybyliśmy już z +10 min. Jeszcze we wrocku oczekiwanie na jakiś inny poc. i urosło nam do + 20 min (odeszliśmy 09:07). Oprócz nas stał jeszcze Lublin, a jak nas wypuścili, to pod wjazdem czekały na zwolnienie krawędzi dwa inne pasażerskie. W związku z tym opóźnieniem z wrocka zaczęło nam narastać, bowiem tu nas gdzieś zatrzymali pod wjazdowym, tu jakieś krzyżowanie po boku miast po głównym zasadniczym, tam coś tam coś, i do Szczecina Głównego przybyliśmy z +17 (co nadgonił, to stracił właśnie na jakieś nieplanowe postoje, krzyżowania). Sądziłem, że ze Sz-na do Świnoujścia już tłumu nie będzie, bowiem do Sz-na tłok w poc. się zrobił, ale w Zielonej Górze przenieśliśmy się do przedziału dla osób z małym dzieckiem, a że takich nie było to do Świnoujścia siedzieliśmy prawie sami w przedziale. Czasem ktoś się dosiadał i to przeważnie na moje msc. w kierunku jazdy przy korytarzu. Nie wiem czemu 374 nie mówił, że to zajęte miejsce, ani razu. W Sz-nie dowaliło tylu ludzi, że miast poc. stać planowo 4 min, stał 8 min. Z 21 min opóźnieniem odeszliśmy ze Sz-na. Do Świnoujścia już nie nadrobił, za to zwiększył do +30 min. Skład na szczęście długi złożony z 10 wagonów. 
   W Świnoujściu zajrzeliśmy na dw. PKP. Co mnie zdziwiło kasa IC czynna. Następnie na prom. Jeden przepuściliśmy, bo wszyscy z poc. wlali się nań, to poczekaliśmy na drugi. Znowu nie był to dobry pomysł. Okazało się bowiem, że nagromadziły się statki od strony Kanału Piastowskiego (od Szczecina) i trza je było przepuścić.

  Dopływający do Warszowic prom Bielik - I. 

  Pierwszy ze statków, który musieliśmy przepuścić.

  Drugi, którego przepuszczaliśmy i jeszcze załapał się średni pasażerski. 
 No to poc. +30, prom puszczony +20, opóźnienie +10 min i godzinę pobytu straciliśmy w Świnoujściu. Na promie, bo płynęliśmy tym o 15:40, było dużo młodzieży ze szkoły morskiej, w tym grupka Ukraińców również z tej szkoły. Jeden był ubrany w strój szkolny. Był Ukraińciec w koszulce w kratę, a'la flanela, z guzikami bardzo nisko zapiętymi, więc było widać klatę, a oprócz tego było widać, że mięśniak. No piękny, taka szyja umięśniona, ale niski. Inni nawet nie najgorzej. 
   W mieście zrobiliśmy zakupy, ale szukaliśmy sklepów. Co te GPS-y robią ludziom z mózgu? 374 był tam już chyba z 8 razy, co roku w zasadzie tam jeździ, a nadal nie zna topografii m-ta. znowu do sklepu szliśmy z GPS-em (telefon miał w ręce). Co Ci ludzie by zrobili dziś bez tych telefonów?
  Z  zakupami poszliśmy na plażę. 374 się chwali że biega. Do tego chwalenia podchodzi również jego szybki chód. Ponieważ do plaży przez park zdrojowy było ponad km, to skoro on się chwalił, że szybko chodzi to uruchomiłem silniki trakcyjne, pokręciłem kołem, wszedłem na obroty i tak trzymałem. Z plecakiem z zakupami, on też. Widziałem, że po dłuższym odcinku zaczynał już sapać i jak tak patrzałem na niego to się zastanawiałem - jak wygląda ten jego bieg, skoro w chodzie idzie na przeciążeniu. Jak weszliśmy w teren zabudowany, to skręciłem trochę koło i prędkość zmalała (jeszcze mi zawału dostanie). 
   Na plaży posiedzieliśmy z 1,5 h. Dzień był wybitnie ciepły ok. 18C, a termometry w nasłonecznionych msc. pokazywały nawet 21C.

  W tle widać kolejkę statków do wejścia w kanał do portów. 

W drodze do hotelu zahaczyliśmy jeszcze o kaufla, bo 373 czegoś tam zapomniał kupić. Wcześniej w lidlu kupiliśmy pizzę mrożoną. na kolację do piwa. 

   Ok. Tyle na razie, bo zaś tego nie wypchnę ze stacji. Postaram się napisać druga część dość szybko. 
  Narka.