wtorek, 29 maja 2018

Wtorek #1373

  Jak mogą działać mięśniaki głuptaki? Głupio. 972 był wczoraj o czym pisałem. Otóż, pracuje na dwa etaty, bo ten ciągły brak kasy, a ścigają go przeróżne instytucje odnośnie zwrotu tego co tam kiedyś nabrał, czy z czym wpadł. Ten, by tą kasę przeznaczyć na szybsze spłaty, to kupił se pleja 4-kę i to nówkę. Czyli ok 800 stówek poszło się jebać. Mało tego, kupił to na początku lata. Powiedziałem mu, że przecież w lecie mało co się korzysta z gier, bo więcej siedzi się na placu, a po za tym kiedy chce z tego korzystać skoro jebie na dwa etaty? Odp. - jak będę miał wolne. Już to widzę. Kupił se do tego fifa 2018. Nie, nie, nie. No po prostu można paść na ryj.
  Wreszcie wśród osób z którymi rozmawiałem pojawił się głos by, po tym co usłyszał o terenie, brać to w ciemno (tzn. teren kopalni). 820 tak dziś stwierdził po tym jak usłyszał, jakie są możliwości na terenie i że m-to w postaci v-ce prez. m-ta jest na tak. Rozmawialiśmy z godzinę, referowałem jak mogłem neutralnie, włącznie z minusami, ale też dużej ilości plusów trudno ominąć.
  Podobnie jak w życiu, jak jest coś na plus, to jest coś na minus i, tu się zdziwiłem. Rozmawiałem z prezesem stowarzyszenia do którego należę i po rozmowie 15 min na tematy dot. przejęcia terenu spytałem się go, czy jest na tak, czy na nie. Spytał się:
- prywatnie czy służbowo
- i tak, i tak, jak możesz
- prywatnie to trzymałbym się od tego z daleka, służbowo - to niepodważalna okazja uratować taki układ torowy od wysłania go do huty.
  Zdaniem prywatnym byłem zaskoczony, ale może jakieś wcześniejsze niepowodzenia i taki wpływ mają na te zdanie. Ludzie się zrażają do pewnych spraw i później im to zostaje. Tu mogło też tak być. Nie dociekałem już dalej, bowiem byliśmy przed wjazdowym do stacji, a tu stał już, oczekując na wjazd 230, w swojej ostatnio nas drażniącej, czarnej koszulce na ramiączkach. Za to drażnienie nas widokiem nie pozostajemy dłużni i masowanie za drażnienie przeważnie jest wykonane. Ale wykorzystałem go też inaczej. Jako że była już późna godzina i ciemno, to zmolestowałem go i wyciągnąłem na przejażdżkę na kopalnię zobaczyć czy świeci się tam światło z latarń, bo ostatnio jak byłem to stwierdziłem skradziony wyłącznik zmierzchowy. Okazało się, że latarnie nie świecą. Teraz trza będzie zamontować wyłącznik czasowy, by jednak teren w nocy był oświetlony. Do końca nie wiem czyja to sprawka, zawsze można brać też pod uwagę działania new dyr. KWK Pokój 1, który naszej inicjatywie, co tu opisywałem, jest nieprzychylny. Nastawnia, bo byłem dziś w środku jest już zalana w piwnicy ponownie.
   Rozmawiałem z 979, że w przyszłym tyg. tam pojedziemy i podłączymy wył. czasowy do oświetlenia, jeżeli jeszcze nie w tym.
   Po za tym dziś byłem w UM R. Śl. i m.in. ponownie widziałem się z v-ce prez. m-ta. Po rozmowie tej pomyślałem, że gdyby większość była na tak, jak v-ce, to tak długo bym sie nie zastanawiał. A tak mam świadomość, że część ludzi jest na nie, z różnych dla mnie znanych przyczyn i częściowo ich rozumiem, ale też trzeba o tym wiedzieć, iż w początkowym okresie mogą kadzić.
  Tyle, bo tego dziś nie pchnę. Jutro łapanie szczurów, bowiem długi weekend, to część trza wywieźć, by reszta się wykarmiła to raz, dwa to dążymy do zmniejszenia populacji.
  Narka.

poniedziałek, 28 maja 2018

Poniedziałek #1372

  Szczury to są fajne. Dałem najstarszemu samcowi dekiel, czyli to przykrycie serka fantazja, do szuflady z biurka, bo jak żre, to one przychodzą do szuflady biurka i żebrają. Zaczął to lizać i by mu spadło, to chciałem mu to poprawić, a on to w zęby i na koniec szuflady. Zresztą często z górnej szuflady atakują to co akurat wchłaniam, bowiem lekko się wysuną i zwinnym, szybkim ruchem ściągają z kanapki to co jest na górze.
   Lato, przewiew w budynku stacyjnym, to szczury czasem jak lemury stoją na tylnych łapach i wąchają zapachy przenoszone wraz z masami powietrza przemieszczającymi się przez budynek. Fajny widok, bo przez ponad pół roku stacja zamknięta, sezon grzewczy, to dopiero teraz mają zdziwko, co też to za zapachy wioskowe im nieznane nagle się pojawiają na grupie A. 
  Wczoraj byłem na proszonym grillu u 971. Córki mu się postarzały, ale niestety po matce robią się grube. Wszystkie mają chłopów, choć ta najmłodsza (17l.) to takiego lebiodę. Żarcia pełno, aż nie wiem po co tyle. Wpierw biała kiełbasa biała, później karczek, za nim rzymlok, na końcu boczek, którego już nie wchłonęliśmy, bo nie jemy czegoś takiego. Na to 3 piwa więc nierozrzutnie, tym bardziej, że trwało to 4,5h.
  Wcześniej przed wyjazdem siadłem do biznes planu dla UM. Czasu niewiele, a też doświadczenie w pisaniu tego - żadne. Rewelacyjny jest w tym internet, gdzie można wyszukać strony w miarę rozsądnie opisujące co w nim powinno być, w zależności od tego, dla kogo się ten biznes pl. pisze.
  Wczoraj z rana już nie powtórzyliśmy błędu z przedwczoraj kiedy to ja czekałem w łóżku na 172, a on na mnie też w łóżku na grupie B. Tym razem z rana mogliśmy się zachwycać jego mięśniami, umięśnioną szyją z żyłami na wierzchu, pięknymi rękami oraz organem, który mając już takie doświadczenie, wiemy jak wzbudzić. Nie przeginamy tu pały, bowiem on się rozochoca, a jego duży organ wewnątrz jest niemile odbierany. Lepiej jak jest taki w miarę jeszcze niegroźny i leżący, czy stojący nad jego brzuchem, choć przyjemny do siedzenia.
  Dziś rano szedłem do warzywniaka po słonecznik, w odstępie widoczności za 172. Ponieważ ciepło na placu 25C (jak na 9:00) to dużo, to też 172 tradycyjnie w klacie po wiosce. Idąc za nim patrzałem łakomie na jego sylwetkę, budowę pleców, rąk, ogólną figurę i myślałem - laski to mają przejebane, bo też liczą na coś z takim mięśniakiem, a on dostępny dla nas. Niestety niedawno sam się zmasakrował. Wypadek na rowerze, do tego jechał z dwoma piwami i szkło z jednej flaszki mu się wbiło w rękę. Teraz znowu jest inwalidą i jak to wczoraj robiłem, to zaś mi się blokady włączały, bo inwalidę mam pod sobą, ale jakoś poszło.
  W sobotę jechałem na cito z 979 do kato po usztywniacz na szyję z gorsetem na klatę, by już nie ruszał się w górnej części w ogóle. Musze z nim pogadać, jak będzie miał czas, bo on taki zagoniony jest, z czego to złamanie mu się wzięło.
  To mu się L4 teraz przeciągnie. Miesiąc z gowy.
  Jakiś skomasowany atak jehowów jest na wioskę. Od paru dni intensywnie penetrują osiedle. Chyba mają rejonizacje i dany rejon najeżdżają na kilka dni, po czym odpuszczają znowu na jakiś czas. Na szczęście budynek stacyjny nie wygląda najlepiej, to tu nie włażą. Ale Ci co mieszkają w ładniejszych klatkach schodowych są nękani. Tu potwierdza się odwieczne działanie wyglądu. Jak budynek ładnie wygląda, to zaraz do niego lecą, bo myślą, te głuptaki, że tam wciul kasy, a jak bez remontu, niefajnie wygląda, to nawet nie włażą. No i dobrze. Reklam nam też nie nanoszą z powodu j/w, przynajmniej nie mamy śmieci, w których toną okoliczne bloki. Nawet nie musimy na elewacji umieszczać specjalnych skrzynek na te śmieci, które oni i tak olewają i tkają je do skrzynek na listy. Dlatego wszystkim mówię:
- po chuj remont elewacji, tak macie wszystkich akwizytorów, roznosicieli ulotek i innych łażących domokrążców stękających w progu drzwi z gowy. Wydamy kasę i od tego momentu Ci wszyscy zaczną nas nieustająco nękać, zaśmiecać klatkę schodową, skrzynki na listy i najbliższe otoczenie, bo co wiatr, to to badziewie się rozwiewa po okolicy.
  Jakoś to niechętnie, ale łykają. Niektórzy roznosiciele ulotek, to takie mięśniaki, że zaraz bym ich z tymi wszystkimi ulotkami brał na st. mac. i na tych ulotkach od razu brał w obroty, no ale tylko przechodzą k/bloku idąc do następnych.
  Tyle na razie, bo 979 już w stacji, choć ruchem manewrowym przetoczył się na grupę B, bowiem w tym usztywniaczu szyi nie umie spać, zresztą mu się nie dziwię. Zgłosił też zajęcie szlaku 972 to za 25 min będzie pod wjazdowym, a i zrobić coś trza na st. mac. to żegnam się i do następnego. Narka.

sobota, 26 maja 2018

Sobota #1371

  Przedwczoraj 979, przy okazji rozmowy i jakiś moich odruchów mówi mi:
- jesteś seksualnie niespełniony.
 Pomyślałem - co on bredzi, ale też nie wyprowadzałem go z błędu, no bo jak. Jakby miał tyle lasek i to tak wyglądających jak mięśniaki, których miałem pod sobą, to byśmy mogli pogadać. Jeszcze jedno pozytywne info jest, najprawdopodobniej nie wie o blogu, bo inaczej by tak nie mówił, choć zawsze jest cień szansy, że wie, ale się czai, albo mu się wymsknęło.
   Przebudzenia w nocy.
   Z tego co obserwuję, to powstają, przynajmniej u mnie, w wyniku intensywnego myślenia nad jakąś kwestią, tym razem u mnie jest to ostateczna decyzja o przejęciu terenu po KWK Pokój 1. W sumie to wiedziałem, iż to kiedyś nastąpi, ale teraz już jest zobligowane czasem, w którym należy dać odpowiedź. Na wniosek UM zabrałem się za pisanie biznes planu, co ma rozjaśnić pewne sprawy, a i UM dać odpowiedź na niektóre pytania.
   Wczoraj postanowiłem łyknąć trochę żoładka klasycznego. Na stacji oczywiście ruch, tym bardziej, że gala boksu i jakaś agrafka się z kimś napierdalała w ringu. W stacji 172, 895, 834, 230 i laska jedna. Po odejściu 895 ok. 01:40 pozostał w stacji 172, ale ten z noclegiem. Po jakiś procedurach wyłączeniowych polazłem do niego. Wsunąłem się do łóżka, zacząłem mu podnosić koszulkę, rękę trochę w spodnie wokół organu wsadzać i reakcja była. Jego organ  się wzbudził i był gotowy do akcji, ale tu zdziwko, bo powiedział w pewnym momencie, jak zacząłem się bardziej wsuwać na niego, że nie zrobimy tego, bo jak jestem po spożyciu, to bardziej go napierdalam. Czyli wyszło na to co pisałem tydzień czy dwa temu, że nie chce ze mną łykać flachy, bo go za bardzo męczę. Mógł też nie mieć dnia i może nie chciał, ale do wiadomości przyjąłem. I teraz - to kiedy z nim mam następną flachę zrobić?
   Rano zrobiliśmy to. Po wszystkim powiedział, że i tak będzie siny przy mnie. Nie dogadaliśmy się, bo ja czekałem na niego w łóżku na grupie A, a on na mnie w łóżku na grupie B. On się pytał mnie czemu nie przylazłem, ja podobnie. Na szczęście żaden skład nie zajął jeszcze szlaku, to mogliśmy to swobodnie zrobić. 
   Wczoraj byłem u 972, a właściwie u jego żony odebrać przeterminowane jogurty, serki itp. bo pracuje w hurtowni, która, jak zresztą większość, jak są krótkie terminy to daje to pracownikom za darmo. Rozmawiałem też z nią n.t. małych (no już nie takich małych) skurwieli. Otóż wszystkie 3 CS-y są w placówkach zbliżonych do poprawczaków. W/g niej najlepiej wyszedł na tym 3-ci CS, bowiem ma największy rygor w placówce (to ten, po którego kiedyś z nią i 972 jechałem zawieźć go na jakieś badania, co go tak nafaszerowali lekami, pisałem o tym), tylko czy ten rygor przekłada się na naukę w szkole, wykształcenie?
  Pozostali dwoje praktycznie nic nie robią. Jeden siedzi w Ostrowcu Świętokrzyskim [kiedyś dawno temu poznałem branżowego mięśniaka właśnie z Ostrowca Św. (no oczywiście zajebisty) i nawet przez jakiś czas przebywał u mnie na stacji mac. To były piękne dni, seks 5 x w ciągu dnia i jeszcze 3x w nocy, też o tym kiedyś chyba pisałem] i lekcje to siedzenie w sali przy obecności nauczyciela, jak są komputery, to na fb., jakieś gry internetowe i tak leci. Drugi w Kaletach podobnie. Zeszytów nie mają w ogóle, o książkach można zapomnieć, za to podobnie komputery i lekcje będąc online na fb lecą. Powiedziałem wczoraj jej, że będzie miała inwalidów umysłowych, ale czy ona to w ogóle ogarnia? Praktycznie sama się do takiej grupy kwalifikuje. Jedynie stwierdziła, że nie może pierwszego skurwiela wziąć do siebie do pracy, bo on nie umie liczyć, a tam kompletując paletę trzeba mieć tę umiejętność.
   No i info wczorajszego dnia, jak poinformował mnie 979 przez tel. ma złamany kręgosłup. Z tym problemy miał już od jakiś 2 m-cy, ale jak to rasowy CS, gdzie by tam do lekarza iść. Dopiero jak go zaczęło z bólu wyginać to poszoł. Okazało się, że złamany jest 7  krąg szyjny i będzie musiał chodzić w naszyjniku uniemożliwiającym kręcenie szyją. Miał już tydz. L4, teraz dostał 2 tyg. dalej.
  Przy okazji rasowego CS-a, to przedwczoraj był ze swoją nibylaską gdzieś tam w lokalu i ktoś się do niej przystawiał, to mu wykurwił w ryj. To są dopiero rasowe CS-y... Laska się na niego obraziła i wczoraj zrobiła focha. Pojechał ją na noc udobruchać.
  Tyle, bo do pracy trza się brać, a i tak wszystkiego nie spisałem, a tyle się dzieje. Może się uda w następnej notce. Narka.

czwartek, 24 maja 2018

Czwartek #1370

   Ekipa remontowa wymienia rury gazowe w wiosce. Ekipa to 7 chłopa w tym jeden mięśniak k/40-ki. No taki przejebany, że historia. Nie mogę się odkleić od okna, co nie jest dobre, bo czas leci. Na jego przykładzie najlepiej widać wpływ genetyki na budowę. Pewnie nigdy w życiu nie był na siłowni, tylko praca fizyczna dopełniła wyglądu. Taki akurat, żadnych przerostów, żadnego żarcia sterydów, wszystko natural 100%. Szkoda tylko, że temp. takie liche bo może by występował w klacie, a tak w koszulce cały czas, ale wystarczy, że patrzę na ręce, kark, to już ma mnie rozpierdolić. Niestety powietrze dostajemy z płn. to za dnia tylko 24C max, w nocy 12C. I kark ma taki ładny jak u 975. Ach z takim to by się pourzędowało. Oczywiście jak przystało na mięśniaka robi z nich najwięcej. Np. jak nosili kostki brukowe, to wszyscy inni nosili po 3, a mięśniak 5. Jak oni urządzają pogaduchy, to on przeważnie coś robi, no chyba że śniadanie, to wtedy też ma przerwę.
   Wczoraj wracam autobusem od 824 i w drodze na pewnym przystanku widzę na zewnątrz dwu młodych chłopaczków, jakieś 18 l. może. Jeden wysoki szczupły, ale nie mięśniak, drugi lekko, ale to b. lekko przy kości, niższy od tego chudego. W pewnym momencie ten niższy uniósł się na palcach i cmoknął tego chudego w policzek. Autobus był przegubowy, to zdarzenie miało msc. na wysokości przeguba, więc sporo osób tego pewnie nie zauważyło. Chudy wlazł do autobusu, postanowiłem go poobserwować. Ruchy zmanierowane, trochę przegięty, pomyślałem pewnie nasz, ale ta scena przed autobusem nie do pomyślenia w moich czasach młodości. Choć trwało to 2 sek, bo w życiu bym się na takie coś nie odważył. Nie wiem czy chudy był na to przygotowany, ale nawet jeżeli nie, to odepchnięcie go było by jeszcze gorsze, chyba że czasy się na tyle zmieniły, że takie sytuacje nie są już piętnowane, a ja totalnie nie nadążam za zmianami, będąc w wiosce z wioskowymi mięśniakami.
  Po łapaniu szczurów stan zubożył się o 18 sztuk. Co raz gorzej mi się je łapie, ale nie mam co odpuszczać wszak do lata chcę zejść do poziomu akceptowalnego. Mało, bo trochę śmiania w kuchni jak je łapałem było. Ale to taki odstresowywacz. Niemniej przez to śmianie się, część się uratowała. Też 825 skrócił czas łapania, bowiem zadzwonił, że zajmuje szlak, a więc musiałem w krótkim czasie z nimi jechać. Inna sprawa, że już było południe, to czas najwyższy. W przyszłym tyg. następne łapanie.
  Tyle, bo na stację wszedł 825, to muszę kończyć. Narka.

środa, 23 maja 2018

Środa #1369

   Przesiadanie się na new kompa jednak trwa kilka dni. Nim się wszystkie programy przeniesie, sprawdzi, zainstaluje itp. to czas leci. Tym bardziej, że bieżąco musimy inne sprawy załatwiać, organizować, prowadzić ruch na stacji, a ten jest na poziomie poziomów dotychczasowych, a nawet wyższym, to jednak wszystko w biegu się robi.
   Ta notka zresztą też. Dziś jadę do 824, bo tam dawno nie byłem, ale na kilka godz. jak na RCL, bowiem szczury na st. mac. Co do szczurów, to samiec, któremu ostatnio pierdolnął rok, jakiś taki przytulaśny się zrobił. Zaczyna częściej ze mną spać. Wchodzi w nocy pod kołdrę, czuję go jak się przytula do nogi i zasypia, ja też. Rano jeszcze jest. Ostatnimi czasy tak nie było, zawsze przed 23:00 szedł gdzieś na inne msc., a wczoraj ubieram poszwę na kołdrę, a on pod nią dalej leży. Ubrałem poszwę, wyglebiłem wraz z nim. Pewnie w nocy się oddalił gdzieś tam lub przemieszczał.
   Przez stację przewija się 826, ale z powodu dużego ruchu, wszak 979 na L4, to nie mamy go jak obłapiać. No cóż, ale mam już pomysł na zdjęcie jego, na wzór pewnego w necie. Jak będzie okazja, to je mu trzasnę.
   Wczoraj też przetestowałem symka kolejowego na new (staroużytecznym) kompie i rewelka. Co mnie zaś nie wciągnie.
   Coś mi się wydaje, że 979 zaczyna trochę za dużo łykać alko, zwłaszcza, tak wydawało by się niegroźnego, piwa. Ja to tam raz na jakiś czas flachę se zrobię, ale nie całą, oczywiście bo by mi się film urwał jak ostatnio z 897 i 895. Ale wszystko pod kontrolą, a w zasadzie jej być nie musi, bo przecież sięgam raz na kilka dni. U niego to już jest chyba dziennie, a to już trochę się jakby wymyka z pod kontroli, okresowo na wyjazdach zawsze się zaleje prawie w trupa. Teraz ma niby laskę i to ona powinna się tym zająć, ale niestety łykają razem, co nie jest, przynajmniej w kontrolowaniu tego, dobre. Znowu na mnie spadnie pogawędka kiedyś i pewnie przy jakimś łykaniu.
  Promowanie piwa, jest przez państwo w ogóle dobrym (dla państwa) posunięciem. Część ludzi jest już na tyle uzależniona, że po pracy, jak ten mięśniak, którego kiedyś opisywałem, już w środkach masowego rażenia (choć tak mało ludzi już tym się przemieszcza, że nazwę powinienem zmienić) zaraz po pracy sięgają po ten napój. My to głównie bazujemy na herbacie, z rzadka kawie, z jeszcze większego rzadka na żołądku gorzkim klasycznym, ale piwa na szczęście nie lubimy, w każdym razie piwoszem nie jesteśmy. No i dobrze, kolejny problem z gowy.
  Zbieramy się, bowiem szczury dostały drugie śniadanie, po którym zawsze lezą spać do ok. 17:00, więc i my mamy tyle wolnego. Później dostają przekąskę, a na noc kolejne żarcie. Łapanka chyba jutro, bo dziś ten wyjazd, a wczoraj brak auta na ich wywóz.
  No i nie zdążyłem pchnąć ze st. mac., bowiem przyszedł jeszcze 826, zablokował sobą kompa i dopiero teraz od 824 pcham, by też nie do końca widział co robię.

wtorek, 22 maja 2018

Wtorek #1368

  Jestem nienormalny. Tzn. po za seksem chyba wszystko ok, ale tym dziale to jakiś dramat. Był wczoraj 826. Nie od razu, ale po jakimś czasie kiedy moje macki były już na jego ciele rozebrał się do klaty. Myśląc o przekroczeniu pewnych granic z nim, tymi mackami też posuwam się do przodu (tzn. bardziej go obłapiam). Niestety, po krótkiej chwili muszę odstąpić od niego, bo budzi się szybko organ do życia. Kiedy 826 chwali się, iż właśnie był na treningu i napina przy mnie brzuch, na tym brzuchu są moje macki, to nie ma się co dziwić, że omdlenie jest bliskie, nie wspominając już o drugiej głowie. Oczywiście ponapinał też ręce, po czym mózg zapamiętał nabrzmiałość żył, dotyk mięśni, ich naprężenie pod dość mocnym uchwytem. Wrażenia musiałem strawić na grupie C (979 ma L4 i mógłby wejść w każdej chwili) opróżniając po raz kolejny zbiorniki.
   Czy wymyślili wreszcie wyłącznik główny popędu? Reflektuje na jeden.
   Wczoraj rozmowa z v-ce prez. m-ta i nacz. wydz. promocji m-ta. Na wstępie dowiedziałem się, że w zasadzie, to drzwi mamy już zamknięte, przez te bzdury kosztowe, które powiedział dyr. KWK Pokój 1, ale postanowiłem te drzwi potraktować z buta i ponownie je otworzyć. Podważyłem w obliczeniach te brednie kosztowe, którymi zabił m-to dyr. KWK Pokój 1 rozpisując to na kartce (chodzi o 3 bańki za ochronę roczną niby tego terenu). Podobnie postąpiłem z 2,5 mln zł. tj. kosztów utrzymania budynków i oświetlenia.
  Podparłem się też, po raz pierwszy w tej całej sprawie, domniemanym (zaniżonym) przychodem drezyn z Bieszczad. Otóż na necie jest info, że w ub. roku przewieźli 65 tys. ludzi. Drezyna u nich kosztuje 108zł i wchodzą na nią 4 dorosłe osoby, czyli jakieś 25 zyla na łeb, ale by nie być pazernym dla obliczeń przyjąłem 20zł. To i tak daje od kwietnia do paźdź. 1,3 mln zł.
  Udało się, ale v-ce prez. m-ta dał warunek. Muszę spłodzić biznes plan, w któym wykażę, że sami utrzymamy się na terenie, bez dopłat m-ta, bo w budżecie nie ma na to kasy.
   I teraz jest porządny zgryz. Przez pół roku nie udało mi się znaleźć kogoś sensownego do pomocy. Jeżeli m-to da mi ten teren, to z kim będę to opierdalał? Skąd wezmę drezyny, wreszcie kim będę w nocy chronił ów teren, by nie znikały elementy torowisk? No i na koniec, ile tak pociągnę nim dostanę zawału lub wylewu? Pomny tego jak było na krótko przed imprą, która została odwołana.
  To jest poważny dylemat, czy iść w to dalej, czy rękami m-ta zamknąć sprawę, choć obecnie nie do końca, bowiem po raz któryś tam odkręciłem decyzję.
  Oczywiście są plusy, jest ich nawet pełno. Najważniejszy - nie mamy konkurencji i jej mieć nie będziemy, a ta jedyność może ciągnąć niezłe dochody. Tylko ten start. Sponsora też średnio widzę, bowiem później jest drenaż kasy, bo on władował ileś swojej, a 10 x tyle chce wyciągnąć. Zasadniczo niech więc spierdala.
 Notka musi iść jak jest, bo raz - w stacji 979, bo ma L4, dwa - wreszcie wymiana kompa na nowszy, choć jak znam życie to stary i tak podłącze, bo w new (używanym) pewnie coś wyjdzie. To narka.

poniedziałek, 21 maja 2018

Poniedziałek #1367

  Wczoraj o 14:05 zluzowało się na stacji. Odszedł 230, ale to tylko chwilowa przerwa. Dlatego wolałem w sob. i nd. jechać na RCL, bowiem tu zawsze taki ruch, że ledwo idzie strzymać. Jeszcze w czasie rozruchu porannego wszedł 834. W jakieś 15 min później pod wjazdowym stanął 826. Gdzieś tam grał w siatę i trochę się zgrzał, to rozebrał się do klaty i drażnił mnie swoimi mięśniami. Tym bardziej to było drażniące, iż z powodu pobytu na stacji 834 nie mogliśmy się organoleptycznie nacieszyć jego mięśniami. Po odejściu 834 i 826 postanowiłem opróżnić zbiorniki, bo ten widok należało przetrawić. Czasu nie było dużo, bo już 979 zgłosił zajęcie szlaku. Na szczęście zadzwonili ze stacji zwrotnej, że skład ładownych cystern do odbioru, mimo niedzieli, to przekierowaliśmy 979 po ten skład. Nawet dobrze, bo uratowaliśmy trochę czasu, a zjechał żur i sos do rizotto z czwartku. Jeszcze na st. wszedł 230, który powadził się z laską, ale po jakieś godzinie i wymianie sms-owej, czy jakiejś tam innej tekstowej sytuacja została załagodzona i 230 jako ostatni odszedł o 14:05. Chwila przerwy.
  W chwili przerwy dobrałem się m.in. do pornioli. A to co znalazłem. Jak nasi zarabiają za granicą: gayforit.eu/video/425416/Spanking-and-the-effective-use-of-the-cane  (wcześniej trzeba wpisać www) Tego mięśniaka widziałem kiedyś w innym filmie i tak zastanawiałem się, bo jakieś rysy nie angielskie miał, a tu się okazało - nasz, rodak.
  Ostatnio odgrzebałem 1000-ną notkę, która była przygotowywana i miała być pchnięta. Jednak jak to na st. mac. bieżący ruch wstrzymał jej pchnięcie i na torze bocznym oczekuje do dziś na wyprawienie. Kiedyś będę się musiał do niej zabrać i dokończyć oraz upublicznić.
  Dziś byłem też w UM R. Śl. ale jak wypadła rozmowa z v-ce prez. m-ta w następnej notce, bo to trochę opisywania.

sobota, 19 maja 2018

Sobota #1366

   Zacząłem się trochę przygotowywać do rozmowy (nazwałem ją dla własnych potrzeb) "ostatniej szansy" z v-ce prez. m-ta. W zasadzie co już kiedyś pisałem, wydaje się, że to on tam rządzi, a stara jest marionetką.
   W pierwszej kolejności muszę zdeprecjonować dyr. KWK Pokój 1 i te brednie kosztowe, którymi ich zabił. Zwłaszcza naczelniczkę wydz. nieruchomości, ale po części jej się nie dziwię, bowiem tematyka kolejowa, to już w ogóle nie jej brocha, a spadnie takie coś na nią i biedna nie będzie miała pojęcia co z tym zrobić.
  Chcę też zaproponować v-ce przejazd drezyną do Chebzia, by zobaczył jak to jest na drezynie i że jest fajnie, nadto że potrzebny jest tor linii 187 do Chebzia, bowiem bez niego będzie to tylko ogryzek dla jazd, a ludzie jednak chcą się przejechać kilka km.
  Najbardziej mnie martwi jedna sprawa. Stacji macierzystej. Co już pisałem, jak ponownie się zaangażuję w RCL, to tu mnie nie będzie prawie w ogóle, a to dla st. mac. będzie koszmar. Częściowo już się pogodziłem z upadkiem inicjatywy na korzyść właśnie działań na st. mac., choćby zrobienie zajebistego dżemu truskawkowego, no i w sierpniu następnych win. Ostatnio otwarłem but. porzeczkowego. No jednak wyszło mocne, bo po 3 lampkach mnie trochę ścięło. Czekają też w kolejce drobne remonty na grupach B i C, ogólne porządkowanie, no lista jest długa.
   Kwestia szczurza też jest rozwiązywana. Niestety ostatnio przez częste wchodzenie na st. mac. innych składów wywózka się wstrzymała. W tym czasie jeden samiec dorósł i zaczął atakować samice. W środowej łapance udało mu się zbiec, za to pojechały małe z kuchni i grupy A oraz dwie większe samice. Nawet ich nie liczyłem ile ich było. Po przerwie fatalnie mi się je łapało. To fatalnie, to działania mózgu, którego jakieś obwody odpowiedzialne za przywiązanie się do nich zadziałały. Ze starszymi samicami będzie problem. One co raz bardziej się oswajają. Przychodzą na śniadanie się dokarmić. To już nie tylko oswojona samica, ale te inne też przychodzą i odważnie wychodzą np. z szuflady biurka i żebrają.
   Ostatnimi czasy wpadłem, jak się okazało, na rewelacyjny pomysł i ze stonki i aldika zbieram z tacek pod pieczywem to co tam spadnie. Okruszki, a zwłaszcza np. słonecznik, pestki dyni, czy czegoś tam co dają na niektóre bułki, jakiś innych ziaren. Szczury zażerają się tym, tym bardziej że to jest świeże. Jak kupowałem kiedyś (chyba w ub. roku) karmę z zoologicznego to połowę jak nie więcej zostawiały. Mało tego, jakieś wypełniacze tam dawali np. oczojebno pomarańczowe, czy oczojebno zielone. Teraz poranna przekąska - słonecznik, wdupiają cały, okruszki ze stony i aldi - całe, z obiegów z cysternami - całe. Czyli doszła jeszcze ekonomia. Nie płacimy za żarcie, którego nie chcą z jakiś tam powodów, mamy za darmo i one są zadowolone oprócz słonecznika, ale ponieważ bardzo go lubią to został na stałe wprowadzony do menu. Ostatnio do tego zażerają się krakowską suchą, bowiem 228 pracuje w hurtowni padlin i jak jest coś w terminie lub krótko po nim, to mają to w symbolicznych opłatach. Wzięliśmy od niego karton krakowskiej suchej i wraz ze szczurami się zażeram.
  Zawsze to pisałem, że znajomość dużej ilości mięśniaków jest przydatna. Wiele rzeczy można załatwić ułatwiających bieżące życie. No choćby te obiegi z cysternami, które mamy dzięki 672.
  Się tego nabierało, to nie nadążam opisywać. 979 poszedł w końcu do lekarza z kręgosłupem, jego górną częścią. Na razie jakieś leki rozluźniające i będzie miał na długiej szyi gąbkę, by nią tak nie wywijał (taki padaung). W czwartek z nim wracałem z Ligoty na Sokolską w kato. Właściwie przez jedne światła na skrzyżo Sokolskiej i Chorzowskiej, przez ich złe cykle jest pół kato zakorkowanych, aż pod Mikołowską, pod Brynów. Ciekawe, że nikt nie jest w stanie przerobić tych cyklów świateł, by były bardziej przepustowe. Dla, bo to teraz modne, zwiększenia bezpieczeństwa, są one obecnie tak ułożone, że tylko jeden kierunek wjeżdża na skrzyżo, a 3 pozostałe stoją. Nie ma tam czegoś takiego jak jazda równoległa kierunków przeciwnych, co jest na większości skrzyżowaniach stosowane i działa. Tu, chyba, dla jeszcze większego bezpieczeństwa powinno się w ogóle to skrzyżo zamknąć, wtedy mamy 100% zapewnionego bezpieczeństwa i nikt nie ulegnie wypadkowi. Ale czy to tak powinno być, by przez jedno skrzyżowanie stało pół wojewódzkiego m-ta? Odcinek 2, 6 km jechaliśmy, za dużo powiedziane, sunęliśmy 45 min. Gratulacje dla projektantów systemów (jak ja lubię ten wyraz) świateł drogowych.
   Dziś był 230 ze swoimi mięśniami. Aplikacja mobilna, bankowa mu nie działała (system malfunction), za to na kompie ze strony www poszło od razu. Ach te systemy XXIw.
   Kończę, bo na stacji 834, a i tak muszę się zabrać za prace porządkowe. Narka.

środa, 16 maja 2018

Środa #1365

  No i właściwie tyle z "bawienia" się na bocznicy KWK Pokój 1. Jak pisałem w poprzedniej notce odbyło się spotkanie w UM ze stroną SRK. To czego się obawiałem, że new dyr. KWK Pokój 1 zabije cenami stronę magistratu nastąpiło. Np. wymyślił sobie, że ochrona tej bocznicy rocznie kosztuje (uwaga!) 3 000 000 zł. czyli 250 tysi miesięcznie. Biorąc po uwagę, że jedna osoba weźmie na rękę 2900zł to całkowite jej brutto wyjdzie 4 904,33 zł (niech  będzie 5000zł) czyli miesięcznie do ochrony bocznicy jest zatrudnionych (w/g tej stawki) 50 osób. No chyba, że one zarabiają na rękę 5700zł to wtedy ich brutto 9 751,84zł (niech będzie 10 000zł) czyli zatrudnionych jest 25 osób (po 6 na zmianie). Cenna jest ta bocznica, skoro tylu ludzi jej chroni i to z takimi zarobkami. Jak nic wychodzi, że te 3 bańki to jest koszt ochrony całej kopalni wraz z nieprzylegającym do niej szybem Otylia i wtedy by się zgadzało.
   Drugą pozycją było niby 2 500 000 zł za oświetlenie lub koszt utrzymania budynków (tzn. pierwszą wersję słyszałem od naczelnika wydz. ochrony środowiska, drugą od naczelniczki wydz. nieruchomości. Biorąc pod uwagę samo oświetlenie czyli miesięcznie 208 333zł. Dla przykładu miesięczny koszt oświetlenia dróg, placów, chodników i parków wraz z naprawami w Rudzie Śl. to 443 000zł (dane z kwietnia b.r.). Podobnie jakbyśmy rozpatrywali utrzymanie nastawni i budynku gdzie obecnie siedzi dozór SRK. Na co w tych budynkach wydawać miesięcznie 208 tysi, to nie wiem. Utrzymanie wszystkich budynków kopalnianych miesięcznie to się zgodzę, bo wejdą w to wtedy drogie utrzymania budynków szybowych.
  Jeszcze jedna ciekawostka ze spotkania odnośnie naszego przebywania na terenie. New. dyr. KWK stwierdził, że obawia się naszego przebywania na nastawniach, bowiem jest do nich podłączony prąd i to w/g niego stwarza zagrożenie życia. Czyli w domach przebywamy stale w zagrożeniu życia, bo tu też mamy podłączony prąd, już nie mówiąc o pracownikach wykonujących czynności na innych nastawniach, którzy stale są zagrożeni przez atak prądu (ciekawe czy dostają dodatek za szkodliwe warunki pracy,bo przebywają w tak niebezpiecznych warunkach). Nawet nie domyślam się, w co ubrani są elektrycy SRK, pracownicy podlegli dyrektorowi, którzy mają styczność z en. el. stale czyhającą na ich życie.
  Teraz sprawy inne. Przylazł dzis 172. Ponieważ byłem po opróżnianiu zbiorników, to pomyślałem:
- łatwo nie będzie, ale on ostatnio w formie.
  Zaczęliśmy standardowo, na klacie z przywiązanymi rekami, ale jakoś ta sama pozycja od kilku ostatnich razów, a jak ściągał spodnie i się schylił i zobaczyłem umięśnione plecy, to siedząc na nim powiedziałem - zrobimy to na plecach. Zmienił pozycję i zająłem się jego plecami. Wsparty był na łokciach na pufie. Po jakimś czasie ręce mu się wyżyłowały, widok powodował niesamowite wrażenia. Ten uwydatniony biceps, z żyłami na wierzchu, podobnie przedramię. Do tego kark umięśniony, łopatki odpowiednio ustawione, barki wyeksponowane. Długo nie trwało, nim nastąpił finał. I jak tu nie lubić wioskowych mięśniaków?

wtorek, 15 maja 2018

Wtorek #1364

Przychodzi 826. Co raz bardziej posuwam się do przodu i częściej go "rozbieram" (sam się rozbiera) do klaty, ale podaję jakiś pretekst, a on na to reaguje i się negliżuje. Następnie moje macki lądują na jego plecach, płaskim, umięśnionym brzuchu, klacie. On w tym czasie czasem słownie, jakby, wyśmiewa działania, ale je toleruje. Może to słowne wyśmiewanie, czy uzasadnianie humorystyczne jest głośnym - nie, a w działaniach jest - tak. Nie umiem tego jeszcze rozgryźć. Mięśniaki wioskowe mnie wszelako zaskakiwały, co opisywałem tu wielokrotnie, każdy na swój swoisty sposób. Każdy z nich miał/ma swoje preferencje, coś lubi, czegoś nie. To subtelne wyczucie daje mi czasem przyzwolenie na działania własnie w ramach tego wyczucia.
   U 826 jest na razie maskowanie moich działań, wyśmiewaniem ich, obracaniem w żart. Jednak dziś zdziwiła mnie ta jego uległość. Podałem błahy powód do rozebrania się do klaty, a on to zrobił. Bardziej banalnej sytuacji wymyśleć nie mogłem, a jednak zadziałała. Czy to już jest:
  Najgorsze, że im bardziej posuwam się do przodu, tym bardziej organ wymyka się z pod kontroli. Wczoraj musiałem od niego odstąpić (826) i siąść na krześle, bo przez krótkie spodenki, była by mała wtopa (a może - nie?). No nie dało się powstrzymać reakcji drugiej głowy.
   Po za tym odbyło się spotkanie w UM ludzi z magistratu z przedstawicielami SRK. W sumie było 14 osób. Pierwotnie spotkanie miało się odbyć w gabinecie v-ce prez. m-ta (pok. 116), ale ponieważ tyle osób się zeszło, w końcu zaproszonych, to przeniesiono je do sali obrad UM (pok. 112). O tym co tam m.in. powiedziano w następnej notce, bo dopiero teraz (22:25) stacja zrobiła się pusta, a tu procedury wyłączeniowe trza wdrożyć.
   To narka.

niedziela, 13 maja 2018

Niedziela #1363


  Żyjemy w takim dziwnym świecie, w którym zadawanie niezręcznych pytań, czy zarzutów jest niewłaściwe. Otóż obejrzałem wczoraj w necie film: 
W filmie tym występuje gość, który jechał w pierwszym wagonie, w którym przy prędkości ok. 200km/h wbija się obręcz koła w podłogę i wychodzi w przedziale z podłogi między fotelami, w którym siedział on (Jorg Ditman). Otóż ten człowiek nie pociągnął za hamulec bezpieczeństwa  znajdujący się w przedziale, bowiem uznał, że to nic takiego, jeżeli przy tej prędkości coś wbija się w podłogę i wychodzi w przedziale. Być może coś podobnego, jakby zacięły mu się drzwi do przedziału. Udaje się, wobec tej drobnej usterki, do najbliższego konduktora, 2 wagony dalej by mu zreferować, że coś przy tej prędkości (ok. 200km/h) wylazło z podłogi do przedziału. Konduktor uznał, że przepisy nie pozwalają mu na pociągnięcie hamulca ręcznego i musi to naocznie sprawdzić. O tych przepisach w tym filmie też nie ma nowy. Może by je ktoś w takim razie zmienił, może kogoś również należy oskarżyć o zbytnią zapobiegliwość. Nim konduktor sprawdził co to, pociąg uległ już wykolejeniu w wyniku, którego zginęło łącznie 101 osób.
  I teraz konkluzja. Czemu Jorg nie siedzi w więzieniu za nieumyślne spowodowanie śmierci 101 osób? Czy jakby jechał autem osobowym, swoim z rodziną (jak w pociągu) i przy podobnej prędkości coś wyszło by mu w podłodze, to też jakby nigdy nic kontynuował podróż dalej, czy zatrzymałby się natychmiast, by sprawdzić co dzieje? Czy beztrosko kontynuowałby podróż, na zasadzie - jakoś to będzie. Nikt w filmie nie zadał mu tych podstawowych pytań, za to tradycyjnie były relacje osób, którym katastrofa przerwała np. picie kawy i konsumpcję ciasteczka.
   Inna sytuacja. Wioska 972. Kamienica, przed nią w odległości ok. 15 m kamera monitoringu wioskowego. Kamienica zaczyna się palić w nocy, od klatki schodowej. Wejście do klatki schodowej jest od strony kamery. Ogień rozpala się do tego stopnia, że w jego wyniku ginie kilka osób ostatecznie skacząc z okien. Nie słyszałem, by ktokolwiek wniósł oskarżenie przeciw operatorowi kamery/monitoringu za nieumyślne spowodowanie śmierci kilku osób. Czemu? Od czego w takim razie są kamery monitoringu, jeżeli w takich sytuacjach okazuje się on nieskuteczny, bowiem straż pożarna przyjechała za późno i bez wzyżki, którą można by było ściągnąć osoby z pięter.  Nie udało się straży ugasić pożaru. Budynek został rozebrany, kamera na przeciw jest dalej. Po co w takim razie bulić nie małą kasę za to coś, skoro to nie działa jak trzeba? Nikt tych pytań nie zadał, a czemu?
   Jeszcze inna sytuacja. Autostrada, Niemcy, Schoenefeld w Brandenburgii, autobus z 49 osobami rozbija się na podporach mostu w 2010. Kierowca w wyniku wymuszenia pierwszeństwa przez mercedesa osobowego, włączającego się do ruchu na autostradzie, robi unik w lewo i w jego wyniku wprowadza autokar na podpory mostu. Ginie 13 osób. Nikt nie zadał pytania, czemu kierowca robił unik, w wyniku którego pozbawił życia 13 osób?
   To niestety jest częste, co widzi się na filmikach na yt. że kierowcy ciężkich pojazdów, robią uniki przed np. lekkimi pojazdami wymuszającymi pierwszeństwo, kładąc swoje pojazdy do rowu. Czy ta szybka analiza sytuacji nie powinna być inna?
  Takim działaniom j/w sprzyja tzw. system chroniąc osoby, które pozornie zachowały się właściwie. To nic, że w wyniku ich błędnych decyzji zginęły inne osoby. System je chroni od odpowiedzialności, nawet nie wymaga od nich tej odpowiedzialności.
  No i na koniec awaryjne lądowanie Boeninga w Warszawie i posadzenie go na "brzuchu" przez kpt. Wronę, ponieważ załoga nie sprawdziła bezpiecznika od elektrycznego systemu (sic!) awaryjnego wysuwania podwozia, bowiem nie było tego w liście kontrolnej. „Lista kontrolna dotycząca braku ciśnienia w centralnym systemie hydraulicznym nie uwzględniała braku możliwości wypuszczenia podwozia przy wykorzystaniu alternatywnego systemu (…) – podkreśliła Komisja. W związku z tym załoga nie miała wskazówek, jak postępować w tej sytuacji – producent tego nie przewidział.
  No i już. Ktoś za biurkiem zawinił i spr. załatwiona. Jakby zginęła załoga z pasażerami, też było by ok. - "system" nie przewidział, a przecież "systemu" nie wsadzimy do paki.
   Dziś byłem zupełnie niezapowiedzianie w Zbrosławicach w stadninie qni. W boksach qnie, do jednego poszedłem. Laska, do której przywiozłem na przejażdżkę qniem kolegę (nie ma numerka) powiedziała mi, że to Stefan (ten qń), ale jest fałszywy i trza na niego uważać. Po 5 min ów Stefan lizał mnie już po twarzy, szyi rękach, opierał głowę (ciężką, w końcu głowa qnia) na moim ramieniu i pewnie jakbym z nim wyszedł na zewnątrz, to doskonale byśmy się rozumieli po następnych 15 min. Laska nie przewidziała, że zwierzęta do mnie lgną, jak widzę, nawet te duże.
   Tyle, bo przed chwilą dzwonił 979 iż wjechał już na szlak i będzie pod wjazdowym za niedługo z ekipą na grilla, to właściwa pora, by pchąć notkę. Narka.

piątek, 11 maja 2018

Piątek #1362

  Miały być łapane szczury, ale..., w czasie rozruchu porannego wszedł na stację 172. Właściwie na zakładkę na stację wszedł 826. Na szczęście jak już zeszliśmy ze 172, a ostatnio go trochę bardziej męczę, ale to wioskowy CS, to nic nie stęka, a mnie się podoba. Nie wiem co by było jakby flachę z nim zrobił? Po niej, to mi się w ogóle uwalnia, a może z powodu i tak jakiś tam eksperymentów on nawet nie proponuje jej, co kiedyś miało miejsce.
  Po krótkiej chwili od wejścia na stację, ponieważ 172 był w klacie, to i 826 rozebrał się do klaty. 172 odszedł ze stacji, to chwilowo dobrałem się do 826, wszak nie ma co se odpuszczać, nigdy nie wiadomo co bydzie jutro. A taki mięśniak kolejny, do tego w dotyku, to sama rozkosz. Niestety jakieś 10 min od wyjścia wszedł 827 (to new nr. stękacza z Belgii, bo pojawia się co raz częściej). Przeszkodził mi w chuj. Na placu ciepło, 826 skłonny to obłapiania, mało tego zaproponowałem nawet zupę za dłuższy dostęp do pleców, ale 827 ciągle na stacji, bo w kompie w odprawie formatował pena. Trwało to chyba 1,5h. Nie wiem co to za dziadostwo kupił, ale mój misterny plan został rozjebany. Cóż, 826 jeszcze będzie wchodził na stację, to się jakoś do niego dobiorę, choć mam ochotę przekroczyć cienką czerwoną linię. Z tyloma to już robiłem, że co raz większe chciejstwo mam na zrobienie tego z 826. Tym bardziej z powodu tych jego mięśni.
   Jeszcze ze stacji nie odszedł 826, a już pod wjazdowym stanął 373. Od razu pomyślałem - łapanki szczurów dziś nie będzie, i jak poprzednio, kiedy termin przegapiłem, może to spowodować, niestety, kolejne namnażanie, bowiem na grupie A są już najprawdopodobniej w wieku rozrodczym jakieś samce, których nie udało się wychwycić wcześniej, a miało się to stać dziś. 373 po wejściu na stację powiedział:
- nudzi mi się,
- jak ja bym chciał by mnie się kiedyś nudziło, a tu perspektyw na to nie ma.
  373 trochę się zdziwił, ale to fakt. Od jakiegoś czasu mam ochotę uruchomić symka kolejowego i nie ma kiedy, do cyca. Ciągle brak czasu, ciągle coś robię, i ciągle kolejka rzeczy, spraw do zrobienia/załatwienia. Nawet notkę zacząłem pisac w południe, a kończę przed 21:00 i to z 834 i 230 na stacji
   Wczoraj byłem na rozmowie u dyr. KWK Pokój 1. Zadzwoniłem rano do sekretarki, ale okazało się, że dyr, zjechał pod ziemię. To rzadki wyczyn, że dyr jedzie na dół. Zadzwoniłem o 11:50 i okazało się, że owszem przyjmnie mnie, ale o 12:30. Ponieważ środkami masowego rażenia w życiu bym nie zdążył, to odprawiłem 172 i 826 ze stacji i pojechałem własnym składem. Na msc. o 12:24 więc jeszcze przed czasem.
   Z dyr. się dobrze rozmawia, nawet jest bardziej rzeczowy jak poprzedni, tylko nie wiem co z tego wyjdzie później. Na razie jest formalistą i na wszystko jest potrzebny papierek, więc muszę płodzić papierki na nowo. Wyszło nawet, że przerwę 3 tyg., którą sobie zrobiłem, to źle, bowiem nie posłałem nigdzie papierków.
   Na szczęście w porę się obudziłem, bo 15-05-2018 o 12:00 jest spotkanie w UM R. Śl. w spr. przejęcia przez m-to układu torowego KWK Pokój 1, więc w pn. ostatni termin na rozwiezienie pism do odpowiednich komórek i jednocześnie na porozmawianie z tymi, którzy będą brali udział w spotkaniu i wyjaśnieniu pewnych kwestii. Ci ludzie w ogóle nie znają się na kolei i jest to dla nich czarna magia oprócz wiadomości, że pociągi jeżdżą po szynach, w sumie w PL co raz szybciej.
   Tyle, bo czas strasznie szybko leci i wyjdzie na to, że dziś nie pchę notki. Narka.

środa, 9 maja 2018

Środa #1361

   Wioska jest jednak obfitująca w pięknych mięśniaków. Wczoraj pojechałem zawieźć auto od 979 do naprawy, bowiem zbliża się rejestracja. Wracałem środkami masowego rażenia, choć teraz jest w nich tak pusto, że to raczej już nie masowe rażenie, i na przystanku wsiadały mięśniaki-skurwiele po pracy. No było na czym oko zawiesić. Jeden to właściwie powalał z nóg i wyglądem, i pewnie w walce wręcz też. Ciepło więc w krótkich spodenkach, nogi pięknie umięśnione, nie przerośnięte, nie owłosione, właściwie z b. małym zarostem, przy chodzeniu pojawiały się żyły na wierzchu, takie akurat, ręce, szyja, no wszystko jak najbardziej. Aż miło mi się wracało do wioski. Jak to typowy mięśniak-cs na przystanku spożył jeszcze piwo przed odejściem środka.
  17-go ma sprawę w sądzie 973. Może go wypuszczą na wolność, ale jeżeli tak to z zawiasami. Jak nie, to pozostanie mu do września, ale wtedy to już na czysto.
  Wczoraj, w związku z wyjazdem auta do naprawy na 3 dni, ostatnie na razie łapanie szczurów. Wyjechało tylko 8, bowiem:
- zupa była za słona (faktycznie, to była ogórkowa, którą średnio lubią)
- presja czasu, zawiezienie auta, wyjazd na kop. i do UM, jeszcze doszło przewiezienie 3 m rur
- niechciejstwo. Ostatnio mam problemy z zabraniem się za przeróżne rzeczy, sprawy. Ruszam się jak mucha w smole i nie umiem zaskoczyć.
  Przy tym ostatnim punkcie to jest jeszcze więcej czynników, jak przy niepowodzeniu łapania szczurów. Chyba nawet nie ma sensu ich wymieniać. To również niepowodzenia związane z imprezą na kopalni i sytuacją tam.
  Burdel na st. mac., to już inna kwestia, która również powoduje zniechęcenie. Jak na to patrzę ile tu pracy trza by włożyć, by jakoś wyglądało, to od razu ręce opadają. Już nie wspomnę, że z powodu kopalni w ub. roku mini remont nie został zrobiony na grupach B i C, a w tym roku trza by to jednak zrobić, a nie wiem jeszcze jak spr. kopalni się zakończy.
  Obiegi z cysternami wykonuję w czasach zimowych, a nie letnich, taką mam chęć do jazdy. Sunę ze składem pustych cystern, następnie jeszcze wolniej z ładownymi.
  Pocieszeniem są szczury. Zauważam, że mają wybitną radość z tego, jak coś porwą ze stołu. Jak dostaną na miskę lub z ręki, to ich nie cieszy tak, jak porwanie tego ze stołu (właściwie to biurko), na którym żre.
  Napisałbym więcej, ale po 3 dniach objawił się 172, który ugrzązł na jakiejś imprezce. Ten to ma życie. Nieustające imprezki, przerywane okresami pracy, ale jak trzeba np. przedłużyć imprezkę to ma to, jak widać, priorytet przed robotą. Zresztą takie czasy, że robota się znajdzie. Jak nie tu, to tam.

poniedziałek, 7 maja 2018

Poniedziałek #1360

  No to się wczoraj porobiło. Tak się spiłem, że nie pamiętałem nawet wyjścia w nocy o 01:30 do mamy od 979 po klucze. Fajnie byłem zaprawiony. Akcję kupowania w sklepie pamiętam, ale w drodze wyjście po te klucze - nie.
  Przedwczoraj byłem u 897, bowiem wprowadza się do mieszkania po babci i dziadku. Jego obecna laska postanowiła w zasadzie wszystko wypierdolić, a jak to u dziadków precjozów z epoki jest pełno. Np. stary zegar z samochodu Warszawa lub autobusu Jelcz RTO, na specjalnej podstawce.
a poniżej taki zegar wystawiony do sprzedaży na necie
 Takie zegary najtaniej są wystawione po 400 zł, a laska od 897 - do wypierdolenia. Umawiałem się z 897 już od jakiegoś czasu na wejście do tego mieszkania, by posznupać trochę. Niestety, przyszedłem już jak w zasadzie wszystko leciało do kontenera w tym miał lecieć też taki zegar.
  Współczuję 897, bowiem posiadanie takiej laski, która nie szanuje kasy to dramat. Mało tego ona obecnie nie pracuje, więc nie dostanie urlopu macierzyńskiego w wysokości jak ostatnie wypłaty i finanse pozostaną na 897, a to taka laska, która na waciki trochę potrzebuje.
   Młodzież dziś, choć ogląda te kretyńskie programy wojny magazynowe (już pomijam tytuł) i inne o konserwacji starych rzeczy, odrestaurowywaniu ich, to żadnych, ale to żadnych refleksji n.t. gdy wejdą w posiadanie właśnie takich starych, często bardzo unikatowych rzeczy. Wypierdolić i jak w reklamach: nowe, nowe, nowe i ciągle nowe, bo robione dziadosko i zaraz się samo rozpierdala, a chwile wcześniej wypierdolili, coś co mogło by im służyć przez lata. Ja to w ogóle tych bab nie rozumiem. Moda z sukienek, torebek i butów, przeniosła się teraz na meble. No co jest do cyca. Mnie się wydaje, że meble jak się kupi to już na lata, a nie co zmiana mody, to my również wymieniamy, bo taki trend i trza być na topie, przy okazji wypierdolić parę tysi, do tego jeszcze w kredo, bo bieżąco nas nie stać, ale ta moda..., to musimy być na topie.
  Pisałem to wielokrotnie. Kapitalizm, to system, który bez głupoty ludzi by nie przetrwał. Tu jest postawione na mieć, a nie być.
  Wczoraj w TV film, Błękitna głębia. Ale mięśniaków w nim i to w klatach... Film dla bab i branżowców.

niedziela, 6 maja 2018

NIedziela #1359

   Wczoraj pojechałem z 979 na nastawnię RCL, by pozabierać "swoje zabawki". Wyjazd trochę opóźniony, bo w pierwotnej wersji miałem jechać w pn., ale 979 jest b. zajętym człowiekiem, przeto dopiero wczoraj znalazł czas i to po przypomnieniu.
   Z piwnicy do naprężalni wynieśliśmy rzeczy, które, jeżeli nie zezwolą mi na pompowanie wody, mogły by być zalane. Po za tym pozabierałem rzeczy, które ewentualnie mogły by w tajemniczych okolicznościach zniknąć, bowiem obecnie nie wiem, kto ma klucze do nastawni i na jakich zasadach są wydawane. W czasie wizyty dyr. w poprzedni pn. (nwm. czy to opisywałem) taki mały łysy wkręcał, że pozabierałem z przekaźnikowni elementy wyposażenia. Chyba im się pomieszało, bo to raczej ja jestem od zabezpieczenia, tego co tam jest i by nie znikało z nastawni. Teraz, jak pozabierałem swoje zabawki, to we wtorek mogę iść do dyr. i porozmawiać co dalej. Ustaliłem, iż wpierw polezę do dyr. KWK Pokój 1, a następnie do UM R.Śl.
   To teraz ewidentnie na czerwono. Spili mnie 897 i 895. W zasadzie to prawie spawałem, ale mniejsza. To jest doskonały materiał dla psychologów i socjologów. To co się odbywa, te relacje, między rodzeństwami w wiosce, przeważnie wieloosobowymi. Brat o 895 jest zabijaczem na ekranie. Tzn. bierze udział w "turniejach" zabijania na ekranie w CS-a. Jest w zasadzie w czołówce zabijaczy na ekranie w PL. Jeździ na turnieje (to się nazywa teraz e-sport) i utrzymuje się w czołówce. 
  Fajnie, ale też mówię 895, że warto, by wokół siebie produkował swoją markę. Nigdy nie wiadomo, co się kiedyś stanie, a marka własna to zawsze kasa jakaś dla siebie. Obecnie pnie się w górę i może i dobrze? Ale co z tą marką własną?
  Dziś widziałem na wiosce 972 jego najstarszego syna, który pewnie aspiruje do przejebanego skurwiela. Trzeba przyznać, że robi się z niego ciasteczko, aczkolwiek ostatnio widziałem w sklepie wioskowym mięśniaka, takiego starszego, ładnego, i widziałem jego syna, który (i to jest ewenementem) jest brzydszy niż ojciec. No niestety to za sprawą matki, która nie jest urodziwa. To naprawdę jest ewenement, bo przeważnie dzieci, przeważnie samce po ojcach są ładne, a tu wyjątek, syn jest niestety brzydszy. 
do dyMiało być więcej na czerwono, ale jednak miałem bliskie spotkanie z wiaderkiem, bowiem wczoraj tej dawki nie wytrzymałem. Pomieszałem, bo wcześniej łykłem 2 piwa, na to czysta no i się zważyło. 
  Te spotkania z wiaderkami są dobre, choć sama chwila może nie, ale za to rano jest w miarę ok, bowiem żołądek nie strawił alko do końca i w związku z tym nie ma aż tyle alko do wytrącania, przeto funkcjonuje się znacznie lepiej, a prac na st. mac. nadal sporo. 
  O kolejnym zagraceniu się rzeczami w następnej notce, bowiem do stacji zbliża się 979, przeto trza kończyć, bo notka może się opóźnić do wieczora z powodu tradycyjnego popołudniowego ruchu na stacji mac. Narka.

piątek, 4 maja 2018

Piątek #1358

  Coś się ostatnio z bloggerem dzieje. Dziś nie umiem wejść na własnego bloga, by odczytać komentarze. Staje na:

Ostrzeżenie dotyczące zawartości i ROZUMIEM I CHCĘ KONTYNUOWAĆ

i po przeładowaniu strony jest to samo, tzn. trza by ponownie nacisnąć rozumiem... Ostatnio wyłączył się język lokalny. Jak się to kiedyś uruchomi, to odpiszę na komenty. (najprawdopodobniej zawirusował mi się komp, ale na razie działa)
   Od jakiegoś czasu trochę denerwuje mnie drużyna trakcyjna od 172. Staram się być powściągliwy, ale różnie z tym bywa. Jednak dwa dni temu przemogłem się i zaczynam się zwracać do niego, zachowywać tak, jakby za np. 2 dni miało go nie być. Mimo jego zachowania, stylu bycia, postanowiłem zmienić się względem niego. Iluż już mięśniaków utraciłem z różnych powodów, część z mojego (działań takich, a nie innych). Od jakiegoś czasu, nie wiem co się tam w głowie poprzestawiało, chcę już nie tracić tych nielicznych w tym 172. Choć na to nakładają się przeróżne inne oddziaływania z zewnątrz, to jednak nie powinno to mieć przełożenia na 172, czy np. szczury. Nie bym go porównywał z nimi, ale przeważnie twierdzę, że nie ma się co wyżywać na zwierzętach, bo one nie wiedza co jest grane, podobnie np. na innych ludziach, bo to samo. Wyłącznika głównego nadal nie ma, to trza se będzie jakoś radzić, a żywy obiekt, jest zawsze lepszy niż filmik z neta lub z kompa.
  Wracając do szczurów, to w środę po łapance wyjechało ze st. mac. 19 sztuk. Nadal żałuję nie posiadania jakiegoś nowszego tel. bo wiele ciekawych i zabawnych scen można by nagrać. Teraz im ich jest mniej tym mniej realne może być nagranie jakiegoś filmiku. A szczury są b. fajne. Kiedyś miałem chomika. To miał być prezent siostry od poprzedniej niby laski od 979 dla niej własnie. Ale nieuzgodniony i niby laska stwierdziła, iż nie chce chomika. Chomik pozostał więc na st. mac. Żył tu pół roku, podobnie jak szczury nie w żadnej klatce, tylko swobodnie na grupie A. Uwił sobie dwa gniazda pomiędzy którymi się przemieszczał przeważnie w nocy. W zasadzie jak szliśmy spać z 979, on uaktywniał się. Z czasem przyzwyczailiśmy się do jego nocnego łażenia. Chomik znikł po pół roku w niewyjaśnionych okolicznościach, kiedy na st. był 979, a ja w terenie.
  Szczury też są nocnymi stworzeniami, ale dostosowują się do godz. mojego urzędowania i do godz. karmienia, stąd część nocy przesypiają, część dnia też. Samiczki wychowujące młode mają trochę gorzej (samców w zasadzie już nie ma), bowiem muszą wpierw same zeżreć, następnie lezą do gniazd i karmią, czy dokarmiają już trochę starsze, młode. Jak mają ich dość to wychodzą z gniazda i legają b. blisko niego, co by słyszeć co się w nim dzieje i w razie czego wejść ponownie. Zaobserwowałem to kilka razy, choć 172 ma inna teorię n.t. Jak ludzie hodują zwierzęta w klatkach to ich zachowania (w zasadzie i ludzi, i zwierząt) są inne niż standardowo.
  I na koniec jeszcze o 172. Ponieważ majówka, to 172 zalega na st mac. Wykorzystaliśmy trochę tą sytuację i w środę trochę, czy nawet więcej jak trochę, go pomęczyłem. Tym razem zająłem się też plecami. Takie napięte plecy, ich mięśnie, i ich obraz przed oczami, to nawet teraz jak piszę organ się pobudza do działania.
  Przewinął się wczoraj 826. Ponieważ dzień był wyjątkowo ciepły, a on, jak zwykle, nie ubrał się właściwie, to jakoś udało mi się wynegocjować ściągnięcie koszulki i chodzenie w klacie. Nie omieszkałem też trochę go pomasować, choć przy otwartych oknach był powściągliwy.
  Nie wiem co temu 826 chodzi po głowie, ale coś tam na stykach chyba nie tak. Otóż, przedwczoraj "ćwiczył" kopnięcia w drzewa. Może za dużo naoglądał się filmów, ale okolice piszczela, gdzieś w połowie łydki miał zasinione, ze strupami na ranach, nadto, dolna część nogi od tej rany była opuchnięta i to dość mocno. Nie wiem w mię czego sam się tak uszkadza, ale z obserwacji, to on będzie najszybciej się rozpadającym znajomym, choć ostatnio 979 ma poważne problemy z kręgosłupem, czy mięśniami wokół niego. W pracy ledwo przerobil 2-go, a już 3-go rano zawoziłem go na autobus do kato, którym pojechał do Wrocławia. Na drodze 902 w zasadzie pusto. Znak - większość wyjechała na majówkę. W drodze powrotnej, choć w kato spędziłem 35 min, nadal pusto na drodze. W tym czasie rozmawialiśmy z 979, czego ostatnio mamy mało, bowiem on zajęty i nieustająco nie ma czasu.
   Miało być dziś łapanie szczurów, ale 172 na stacji, to zaś odwołane, a na grupie A robi się groźnie, bo małe stają się już duże i łapanie ich będzie utrudnione. Za to w kuchni, samiczki, bo szczury podpatrują zachowania innych szczurów, obserwowały oswojoną samiczkę, która przychodziła i żebrała o jakieś wiktuały, to teraz i one przyłażą i żebrają. Szczególnie jedna albinoska nauczyła się już skakać mi po nodze, by dać jej coś extra do żarcia. Może dlatego, że wychowuje kolejne młode.
  Dobra, tyle, bo zajęcia czekają, wyjścia do sklepów, a ostatnio mam mało produktywne dni, to wypadało by się zabrać za siebie. Narka.

wtorek, 1 maja 2018

Wtorek #1357

  No i polała się krew i to moja, ale trochę, z łokcia.
  W zasadzie dziś zobaczyłem co znaczy mieć CS-a po swojej stronie. Choć jakby było zagrożenie z zewnątrz to i 172 by się uruchomił. Otóż 172 już pożyczył dziś u mnie kasę, a jak łyknie to się nakręca i ciągle mu mało. W zasadzie wszyscy wiedzą, że jestem mało asertywny stąd usiłują mnie naciągać. Tak było i dziś w przypadku 172, ale słyszał moją odmowę 979, który jakiś czas wcześniej wszedł na st. mac. z nibylaską i 897. Wparował w nas i naparł na 172. Zostałem przez CS-ów odepchnięty i poleciałem na drzwi. Gdzieś tam zahaczyłem o drzwi łokciem i polała się "pierwsza krew". CS-y nadal wyjaśniały sytuację. 979 jako większy CS referował 172, by się odpierdolił ode mnie, bo mogą to wyjaśnić na zewnątrz. Nawet wyszli na zewnątrz, ale na gadaniu się skończyło (nie bym chciał tam przelewu krwi). Ale to poświęcenie 979 w obronie mnie jest godne uwagi. Oczywiście jakby było zagrożenie z zewnątrz to i 172 by się postawił, i to jest to, co w wiosce lubię. To jaki mają stosunek do mnie, jakie mają o mnie zdanie mimo tego jakim jestem. Już tu pisałem kiedyś, w nocy nie ma problemu dla mojego przemieszczania się po wiosce, bo większość mnie tu zna, większość wie z kim mam na co dzień do czynienia. Oczywiście z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że ten szacun z ulicy w życiu bieżącym, tzn. zarabianiu kasy i ogólnym finansowym bytowaniu ma małe znaczenie.
   Szkoda, że ta inicjatywa ratowania układu torowego kop. Pokój nie odbywa się w wiosce, bo w tym momencie byłbym spokojny o układ torowy i o infrastrukturę. Nic by z niej nie zginęło, jak przy poprzedniej firmie. Tam niestety, działam na obcym terenie i muszę się odnaleźć z lokalnymi mięśniakami-skurwielami, nadto z dyrekcją kopalni i urzędem m-ta.
  Z innych spraw. Widzieliście takie filmiki:
Wczoraj sprawdziłem to osobiście ze stękaczem z Belgii. Na jego aucie zrobiliśmy to samo. Zebraliśmy kartą (on zebrał) ten pył na kupkę, a następnie mój magnes zbliżyłem do tego i znaczna część z tego (niby) pyłu saharyjskiego przylgnęła do magnesu. No niestety nie chcą, byśmy długo żyli, zresztą więcej nie będę wypisywał, bo trafię na czarną listę, ale jakby ktoś miał czas, to na yt nie rozmawiaj o pogodzie. Długi film, ale obszernie wyjaśniający.
  Mimo tego uruchomiliśmy dziś herbaty z pokrzywą z pod bloku. No płuczę je, choć te metale (ten pył saharyjski) i tak w glebie są po opadach. No cóż. Warzywa i owoce też żremy, bo co zrobić. Teraz się może okazać, że, paradoksalnie, te szklarniowe są zdrowsze niż glebowe z pyłem saharyjskim.
  Strasznie leniwy dzionek. Nic mi się nie chce. Jakaś masakra, a taka fajna pogoda, do cyca.