piątek, 26 kwietnia 2024

Piątek #2040

     Notek technicznych, które czekają na dopracowanie i wydanie jest zylion. Kiedy uporządkowanie z nimi - nie wiem. Stoją na bocznych torach jak te wagony przed złomowaniem i zarastają krzakami. 
   Równolegle z ich zarastaniem tworzone są nowe, które co jakiś czas możecie czytać. Rozwiązanie dobre czy złe - nie wiem. Jakoś się to kręci, jak rzeczywistość wokół nas. Ona się zmienia niekoniecznie tak jak chcemy, ale sie zmienia. 
   Nie mam już 25 lat (szkoda), więc na pewne rzeczy patrzę z perspektywy. Części mięśniaków mówię, że życie jest jak wchodzenie na górę. W miarę iścia do góry (starzenia się) mamy szerszą, większą perspektywę. Równolegle z klepaniem na klawie tego info, przyszło mi do gowy, że przeca to może u mnie, bo jakieś tam przemyślenia mam, ale taki 972, 973, 172, 222 itd jakie mogą mieć przemyślenia? Na pewno nie takie jak ja, bo ten rozwój umysłowy w jakimś tam okresie ciąży na reszcie życia, u nich też. Teraz w jakim stopniu rodzice, z którymi w wieku nastu lat jesteśmy totalnie skłóceni, mogą nam przekazać swoje mądrości życiowe? 811, kiedy jej mówię, by swoje dzieci chroniła przed bzdurnymi wydatkami finansowymi, o których wiemy, o tych błędach finansowych lat nastu, wczesnych lat 20-tu, mówi mi - niech się uczą na własnych błedach. Ale, co podkreślam, te ich błędy napędzają działy, których nikt normalny nie chce napędzać swoją kasą. W imię czego kolejne pokolenia mają napędzać to co wiemy, że jest złe. Po co?! Mnie udało się w pewnym stopniu 979 uratować przed takimi wpadkami. Jakąś naukę od DR na st. mac. przejął i dobrze, i ja się cieszę. Myślę sobie, że do dziś z czegoś, co tu (na st. mac.) przejął, korzysta. 
   Idę przez wioskę do sklepu. Lezie ładny, kiedyś piękny mięśniak. Obok jakaś wieprzowina, a w raz z nimi 4 dzieci kroczących i jedno w wózku. Ok. W pewnym sensie rozumiem. Seks z takim mięśniakiem zajebista sprawa, ale, na boga, wiemy jakie są konsekwencje, czy jesteśmy pierdolnięci i działamy jak neany? 
  Pojechałem z 979 badnąć new/stare auto, bo on też jakiś odklejony i te larwy się mnożą,..., Zajechaliśmy do Jaworzna. O aucie Dodge opowiada nam ok. 45 letni facet, zbudowany tak, że mimo wieku coś bym z nim zrobił. No i on tak opowiada o aucie, a ja czasem schodzę na inne tematy, jak to ja. W trakcie rozmowy okazuje się, że ów mięśniak ma (uwaga) ośmioro dzieci, przeto miał takie duże auto, by ich przewozić wraz z sobą i żoną. Nim jednak opowiedział o rodzinie, to na działce pojawia się nastek w krótkich spodenkach (było ciepło), taki, że... dobrze, że nogi mi się nie ugięły i nie zjechałem. Na szczęście miałem kule, bo to kolano uszkodzone, więc miałem pkt. podparcia. Ów mięśniak jeszcze kilkakrotnie sie przechadzał, jakby chciał mnie wqrwić swoim wyglądem. Oczywiście 979 zauważył, że prawie mdlałem na jego widok, więc patrzał tylko czy to faktycznie nie nastąpi. Noc z widokiem młodego mięśniaka, a ranek na opróżnianiu zbiorników z jego udziałem. Auto nie nadawało się do kupna, za dużo usterek, ale, co powiedziąłem 979, jakby było w pakiecie z młodym mięśniakiem, to do wzięcia. Sam bym zapłacił za naprawy...
   Ale wracając do meritum. Otóż wydaje mi się, że Ci, którzy są odbiorcami tych błędów finansowych młodych lat, kiedy dorastamy, starają się jak mogą, by w tym właśnie okresie nas, rodziców sprowadzić do roli krawężników. My nic nie wiemy, jesteśmy głupi, niedostosowani, ale oni, te nasze dzieci, są jak najbardziej cool i wiedzą wszystko. Efekt jest taki, że oni brną w wyścig, w którym nigdy nie będą w czołówce, ale media, zwłaszcza te społecznościowe, wmawiają im, że będą. I oni to łykają jak głodne pelikany, mało tego wkręcając w to swoich rodziców, którzy, by oni się czuli lepiej, muszą wydawać kasę na przeróżne bzdety. Ileż to razy pisałem, że oni mają trzy paski, łyżwę, skaczące koty, czwórkę itp. tylko po to, by dołączyć do wirtualnej grupy ludzi lepszych. Serio to tak działa?
    Chodzę przez prawie cały rok w butach roboczych z budowy lub pochodnych, choć pracę mam taką, że tego nie wymaga, ale jest to obuwie po pierwsze trwałe, odporne na warunki zewnętrzne i cenowo bardzo konkurencyjne do np. łyżwy, czy trzech pasków. I teraz se myślicie, że w mojej pracy ktoś zwraca uwagę w czym przyszedłem do niej? No raczej - nie. Mało tego jeżdżę w laciach, bo te mam w kabinie i moich butów nie widać, a nawet jeżeli, to mam na to wyjebane. Druga sprawa. Jeżdżę dobrze, by nie rzecz b. dobrze. Wiem o tym i Ci którzy ze mną jeżdżą stale też wiedzą. Wszak mają porównanie mnie z abdullami. Owszem, jeżdżę we własnym RJ, ale to by wytracić patolę, choć ostaTnio na innych wozach jakoś też nie chcą ich wozić i wdrożyli również własne RJ i tu powstaje konflikt interesów. Wracając do pracy, to jest rewelka. Po 2 tyg. L4 wróciłem do niej i czułem się jak ryba w wodzie. Muzyczka na tel. mam ponad 200 nagrań, swój wóz, swój RJ i byłem w 7 niebie. Było zajebiście w pierwszym, drugim, trzecim dniu. To jest niesamowity stan, kiedy się człek spełnia w pracy i wychodzi z niej z satysfakcją bez żadnego stresu, zdenerwowania itp. Ktoś to kiedyś fajnie ujął, jak praca którą wykonujesz sprawia Ci satysfakcję, to tak jakbyś nie wykonywał. Często odnoszę wrażenie, że oni się cieszą, że to właśnie ja podjechałem na przystanek. Oprócz doznań dodatkowych, wyłączających te, które są w innych pojazdach, styl jazdy itp. powodują, że widzę w ich oczach tą radość pewną innością. Jest pewna standaryzacja, która niestety/stety w moim pojeździe nie jest wdrożona. Mało tego, lubię pomijać pewne przepisy i np. tylko u mnie można doznać "latającego" autobusu, kiedy 2 przystanki przelatuję w centrum m-ta z prędkością "światła". Po tym przejeździe z doznań jakie, ja również odebrałem, nogi mi się trzęsą z nerwów po tym, co właśnie się odbyło, a co dopiero u nich się w gowach... Takie rzeczy tylko u mnie.
   Dobra, dawno nie było nic na czerwono, to tera jest. By nie robić korekty jutro, kolor który ją uniemożliwia (ciekawe jak AI na to sie patrzy?). 
   Piszę tego bloka i się czasem zastanawiam jak kiedyś 979, bo to o nim tu je sporo materiału na to zareauje. On nawet nie wie, że mam kanał na yt. Wie o twichu, bo kiedyś było luźna rozmowa, w stylu jeszcze se kanał na twichu załóż, na co ja mu - już mam, w sensie, że jego (przybrany stary) jest przyjebany. Ale sytuacja w Jaworznie kiedy byliśmy badnąc auto, mnie trochę wstawiła na wlaściwy tor. Otóż powstał pewny dysonans. 979 gościowi mówi, że przyjechał ze mną kolega, kiedy później ja mówię gościowi, że "moje dziecko".... to dało mi do myślenia, ale też jak się w to wgłębiłem, to z racji jego skurwielowstwa jest to jak najbardziej poprawne. Inną kwestią jest ustalanie, jak się gdzieś jedzie, a chyba w ogóle ustalenie tego jakie relacje są wewnętrzne, jakie zewnętrzne. Osobną sprawą jest, że te wewnętrzne są b. dobre, co widzę. 
   Ok, bo się rozpisałem i trochę bredzę, to wiem że to na czerwono, to pora kończyć. 
   Zdjęcie (a wlaściewie screen).

To na jego ustach to nie jest sperma, ale mięśniak - piękny.
   Narka.

poniedziałek, 22 kwietnia 2024

Poniedziałek #2039

   No i historia 272 na st. mac. dobiegła końca. W sob. przyszedł z walizką spakować się. I teraz w/g jego opowieści mieszkać będzie w... Pruszkowie, a wozić aktorów z Polsatu na plany filmowe. Może i bym w to uwierzył, gdyby nie jego wcześniejsze opowieści, które się kupy nie trzymały więc to traktowałem jako kolejną opowiastkę. Nie wiem za co on te podróże GŚ - wawka robi, skoro nawet na fajki nie ma i z petow na st. mac. wykruszał tytoń. Zresztą średnio na jeża mnie interere co bydzie robił. To juz nie mój problem, a ewentualnie innej st. mac., na której będzie stacjonował. Oczywiście w ramach opowiastek, wyrzucił z siebie, iż oczywiście przyjedzie się rozliczyć w przyszłym tyg. Od razu mu przekazałem, że nawet jak nie przyjedzie, to nic się mi nie stanie. Powiedziałem to łagodnie, ale no wiecie... nie wierzę, że się tu jeszcze kiedykolwiek pojawi. Rzeczy, których nie zabrał pewnie trafią za jakiś czas na śmietnik, bo przeca nawet nie wiem kaj mu je odesłać. W tym tyg. zmieniam nr tel. (czynność okresowa, niezwiązana z wyjściem ze st. mac. składu 272) więc kontakt ze mną osób nie będących w kręgu znajomych sie urwie. 
  On wpierw powiedział, że w środę przybędzie m.in. po resztę rzeczy i rozliczyć sie, by po 3 min, kiedy się zbierał i stanął pod wyjazdowym powiedzieć:
- to za tydzień się widzimy. 
   Już nawet nie panuje nad tym co z siebie wyrzuca. 
   Po odejściu składu, rozwiązaniu drogę przebiegu, odetchnąłem. Uff, jaka ulga, że st. mac. jest znowu pusta, a przynajmniej nie zajęta przez skład, który trza bieżąco obrządzać, bowiem jakieś zaległości bytowe i to spore się nagromadziły. Higiena u niego też poniżej poziomu poziomów dopuszczalnych. Kiedyś wszedł na st. mac. 979 i mówi:
- ale czuć
- no czuć wiem, tylko on tego nie wie
- no jebie
- noo.
   Lacie od 979 już mu (979) napisałem, że do sterylizacji pójdą. Po zrobieniu new ścianki, generalnie uszczelnieniom na st. mac. teraz bieżący przepływ powietrza z zewnątrz jest znacznie mniejszy, przeto zapachy, czy gazy utrzymują sie znacznie dłużej. 
   W tamtym tyg. robiłem pranie. Dwa dni je musiałem przetrzymać, bo on tyle gromadził rzeczy doń, choć w zasadzie to wszystko się do tego nadawało. W tym tyg. sytuacja podobna. Już z wyprzedzeniem jednodniowym, w stosunku do planu, powiedziałem mu o praniu. Jak myślicie - kiedy doniósł pranie? (odp. w końcu notki) 
   I teraz jakby on miał naście, jak, kiedy bytowali na st. mac. 302 i 303, to można by mu mówić i egzekwować pewne zachowania. Jak ktoś ma 30 to sorry, ale nie mam czasu i ochoty wstawiać na właściwy tor składu, bo kiedyś tam się wykoleił i nie potrafi się sam wkoleić. 
  Ostatnią kwestią jest oswajanie się takiego składu z tym, że właśnie uległ wykolejeniu i mało tego, nikt nie chce go wkoleić. Nie ma już chętnych pociągów technicznych biegnących po innych torach by wkoleić, bo jeszcze posłuży przez jakiś czas. On sam widząc to, zaczął używać środków konserwujących, poprawiających doraźnie i szybko samopoczucie. Tylko widząc to, wiemy jak to się kończy, przeto dostęp do st. mac. bez mojej obecności mógłby się skończyć brakami w ewentualnym remanencie przedmiotów. Głównie te czynniki spowodowały decyzję o wypchnięciu składu 272 ze st. mac. na szlaki. Niech się inne stacje tym składem zajmują. 
   Wracając do prania to nawet w trzecim dniu, choć codziennie mu o tym przypominałem, nie doniósł rzeczy. Pranie poszło bez jego. W sob. jak siedział na przeciw mnie i mówił te opowiastki, to patrzałem na niego i se myślałem:
- no przeca jakbym był aktorem, to było by mi wstyd, że ktoś taki mnie przywiózł na plan. 
   Mnie się za to skończyło L4, wiync dziś do pracy, w której będę mógł przebywać bez myśli, że st. mac. otwarta dla ruchu i jakiś skład na niej w sposób niekontrolowany wykonuje ruchy manewrowe. 
  Zdjęcie.

Pewnie gdyby taki skład stanął pod wjazdowym, to ułożyłbym drogę przebiegu i zrobił wjazd, choć, bo tyle już składów się tu przewinęło, nwm jak jego stacjonowanie by wypadło w dłuższym okresie czasu. 
   Narka.

środa, 17 kwietnia 2024

Środa #2038

    To jest tak, że w zasadzie słuchamy kogoś i mu zawierzamy. Wydaje nam się, iż mówi prawdę, bo czemużby nie. Jednak dobrze mieć bieżąco kogoś obok siebie, kto w miarę trzeźwo patrzy na sytuację. Otóż nie bym pałał jakimś uczuciem do 272. Jest obojętnie, ale jak napisałem wyżej, skoro on coś mówi, a właśnie nie ma żadnego uczucia, to czemużby miał jakieś historyjki wymyślać. Ano tu mogą wchodzić sny o potędze. Otóż 272 mówi o defekcie kręgosłupa i o tym, że chodzi do lekarzy itp. Jednak nie grzebię mu na grupie B, którą zajmuje, ale jak przyłazi to nie widzę żadnych papierów u niego w rękach. Przecież dziś lekarze drukują papiery, szczególnie specjaliści, bo z nimi możemy iść gdzieś indziej, więc one po prostu są. Mówi, że w weekendy jeździ do Wawki, bo niby jest kierowcą kogoś tam, ale jakoś mi się to czasowo nie spina, w sensie przejazdu tam, jeżdżenia z kimś tam, powrotu tu. Na pewne aspekty tego co mówi 272 zwraca mi uwagę 979, wszak oni są z jednej wiochy, rocznikowo rok różnicy, i mówi - ale skąd wiesz, że jest tak, jak mówi 272. I tu ma rację, bo jak analizuję co mówi, a jak jest,  to coś tu nie bangla.
   Powiedziałem 272 iż nie jest pierwszym składem stacjonującym na st. mac. stąd mamy już doświadczenie w ich przebywaniu. Mimo tego 272 pociska historyjki, a w miarę jak je pociska, co raz bardziej to się zaczyna nie spinać. Po za tym jest życiowo nieudolny, co zaobserwowałem przyglądając mu się jak funkcjonuje. On osiąga dno, a nie jestem władny do wyciągania go z niego, mało tego nie mam na to czasu. L4 mi się skończy, ja do pracy, a 272... i dlatego powiedziałem mu, że do 21 może przebywać na st. mac., a później musi znaleźć sobie coś innego. Info to dostał z wyprzedzeniem, bowiem przekazałem mu je w piątek, po przemyśleniu sprawy co z nim dalej. Mam za dużo do stracenia, a przecież, z powodu historyjki o kręgosłupie, nic z nim nie robię. Piszę historyjki, bo jakoś mi na to nie wygląda. Jak są bóle kręgosłupa, to zewnętrznie jest to widoczne. Mało tego, nadal, choć zwróciłem mu na to uwagę, nosi ciężary i jakoś mu to nie przeszkadza, mało tego, przy innych czynnościach wygina śmiało ciało i... nic. Tu może jeszcze wchodzić jeden aspekt. Jak trzy razy to robiliśmy, to za każdym razem, czy po każdym razie, mówił iż mu się podobało. To było takie mówienie jak na tańcu towarzyskim mają te uśmiechy nr 5. Wyczuję jak komuś się podoba, jak na to reaguje, ile w tym jest sztuczności. Inna sprawa, że z mięśniakami-głuptakami dochodziłem do tego miesiącami, latami, a tu poleciałem od początku dość ostro. Może to spowodowało wymyślenie tej historyjki, by już więcej nie musiał się podkładać. Sam mu to zresztą napisałem w sms-ie, gdy kiedyś tam napisał, że spotkanie w tym celu. 
  No i bieżąco, co innego mówi, co innego robi jak w komedii Miś - ten człowiek w życiu słowa prawdy nie powiedział...
  Dlatego większy realizm mają moje domysły o tym, czemu on dziś tak, a nie inaczej funkcjonuje. 
   Info o stacjonowaniu 272 do 21 przekazałem 979, bo z racji relacji powinien wiedzieć co dzieje na st. mac. Zresztą z powodu mojego defektu, praktycznie codziennie wchodzi na st. mac. więc kontakt bieżący jest.
Zdjęcie.

Mięśniaczki głuptaczki jeszcze nadają. 
   Narka.

poniedziałek, 15 kwietnia 2024

Poniedziałek #2037

   O ile kiedyś były wpisy na bieżąco, tzn. niewiele rozmijało się to ze stanem faktycznym, to obecnie poślizg jest ok. tygodniowy. Tzn. co czytacie miało msc. ok. tyg. temu lub nawet wiyncyj. 
    No i nie wiecie, że 272 w końcu dotarł na st. mac. Wysłałem doń @, ale chyba czytanie ze zrozumieniem nie działa lub nie chce działać. W dniu kiedy miałem napisać już jasnego i nie dającego się zrozumieć inaczej sms-a, to on stanął pod wjazdowym ok. 08:00. Jak to mówią wioskowe mięśniaki nie robiąc sobie z gemby dupy, przyjęliśmy go. 
   Od razu napiszę, iż podtrzymuję co napisałem w poprzedniej notce o jego nieudolności życiowej. No to się odbyć inaczej nie mogło, ale prawdopodobieństwo tego inaczej było niewielkie. Takich historii jest zresztą zylion. Medialnie wiemy tylko o tych nielicznych, którym się udało, a reszta..., odchodzi w zapomnienie i to niekiedy dość szybko. 
   272 jak przylazł to już miał uszkodzony kręgosłup, a przynajmniej to jego wersja. Gdzieś tam dysk mu wypadł w okolicach lędźwi więc nisko. Wypadł, bo głupek, jeszcze z 2 lata temu, jakby miał naście lat, dźwigał na siłowni po ok. 200 kg, na co pokazał stosowny filmik. Jak mi go pokazywał, to jeszcze był sprawny, ale już wtedy powiedziałem mu, iż jest nienormalny robiąc w tym wieku takie coś. Długo nie trza było czekać, przy przenoszeniu nawet niezbyt ciężkiego przedmiotu nastąpiło małe pyk i dysk wyszedł ze swojego położenia. Teraz w zasadzie już jest inwalidą, bo z siłowych rzeczy niewiele zrobi, z umysłowych też. To w takich przypadkach jest kwestią czasu, kiedy jakaś część ciała, która jest nadwyrężona przestanie prawidłowo działać.
   Natomiast dobrze się zbiegło, bo sam jestem na L4. Dawny uraz kolana dał o sobie znać przeto na st. mac. korzystamy z kul i jednocześnie 979 uruchomił nam drezynę ręczną, na której poruszamy się po głównej grupie A i grupach przyległych. Nigdy nie wiadomo, kiedy drezyny ręczne się przydadzą. Do odnowienia urazu, którego nie wyleczyłem do końca, nastąpiło po przebiegnięciu ok. 300 m. Dystans niewielki, ale... w nocy z pracy musieli mnie odwieźć na st. mac., bo nie wiedziałem czy dojdę, a jeżeli tak, to w jakim czasie. Ponieważ musimy używać kul (to w ogóle ciekawe, czemu laski do chodzenia są określane jako kule, wszak oprócz stwierdzenia "kula u nogi" to raczej się nie wiąże, ale może właśnie to) przeto wszystkie inne urazy rąk sie odnawiają, w tym np. barków. Oj, funkcjonujemy, jak widzę, na styk. Jakiekolwiek przeciążenia i coś kolejnego wysiada. Ponieważ 979 mówił, że do ortopedy dostać się to może potrwać, to zrobiliśmy mały fortel. W nd. po pracy zawiózł mnie na dyżur ortopedii i jakby od razu była diagnoza, gdybym polazł do lekarza kontaktu, a następnie ze skierowaniem do ortopedy, to już było by po L4. Lekarz się pytał, tydz. czy dwa, wybraliśmy dwa. Pierwszy na leczenie nogi, drugi na nadrobienie niektórych zaległości na st. mac. Bez spiny, powoli, by znów czegoś nie nadwyrężyć. 
   Z 272 w związku z powyższym nawet nie możemy nic zrobić. Raz, że sam jestem uszkodzony, dwa bo jak wejść nań skoro on też uszkodzony, a gdyby się coś stało, to jego pretensjom do mnie nie było by końca, to se wole puścić filmik tym bardziej, że dziś jest w czym wybierać. 
Zdjęcia.
Ratowałem nowe napędy na RCL, a i tak wszystko poszło w pizdu.

Do dziś nie wiem ile błędów zrobiłem przy tej inicjatywie i co faktycznie było błędami w tamtym czasie.
   Narka.

poniedziałek, 8 kwietnia 2024

Poniedziałek #2036

   Z 272 dałem sobie definitywnie spokój. Jeszcze była jedna próba z jego strony wejścia na st. mac. Otóż zapowiedział sie na nd. po mojej pracy. Wszedł na st. mac. punktualnie, aż w szoku byłem. Gadaliśmy, choć tych rozmów było już może ze 6 jak nie więcej, więc do tej podszedłem jak do każdej poprzedniej, z których nic nie wyniknęło. Niby miał się wprowadzić nazajutrz o 14:00. Ok. Przyjąłem do wiadomości, ale nie mówiłem o specyficznych warunkach bytowych na st. mac. zakładając, ze to kolejna taka gadka szmatka. Może to odczuł, nwm, ale z nim sie gada czasem jak z 5 latkiem. Widzi się dorosła osobę, a powinno się widzieć w nim lub pod tą postacią 5 latka, z takim rozwojem umysłowym. 
   Z jednej strony mogę zdaję sobie sprawę czemu to się tak wydarzyło. Otóż mieliście poprzednio zdj. pewnego mięsniaka. On też bardzo ładnie wyglądał. To też jak został wyłapany, czy sam się dostał, w światek mediów, to on sie zajął jego życiem. Miał kontrakty w ramach których miał noclegi, wyżywienie i co mu bylo potrzebne do życia. Nasiąkł tym na tyle, że jego mózg przestał zastanawiać się bieżąco na prostym bytowaniem. Mało tego, to jest fajne do czasu kiedy wchodzi się w wiek, głównie po 30-ce, kiedy nasze ciało już nie ma tego młodzieńczego wyglądu, my sami już też nie. Trza jeszcze pamiętać, że oni w jakimś stopniu sztucznie sie utrzymują na fali, ale nawet ta sztuczność się kończy i wtedy, po tych środkach jest bardziej jak mniej z góry. To wyglądowo, a bytowo... Przed dekadę niewiele pracują, bo zarabianie ciałem, to w zasadzie skupienie sie na tym, by ono dobrze wyglądało i tyle. Nie ma to bezpośredniego odzwierciedlenia w zdobywaniu jakiś umiejętności, jakiego fachu. To podobnie jak sportowcy. Po karierze, powiedzmy takiej średniej nagle sport sie kończy, dochody z niego też i trza się za coś zabrać. W wieku 30+ wymaga się już od człeka jakiegoś doświadczenia w dziedzinie, do której chce się wpakować, a tu ... zonk. 30 lat, doświadczenie zero. W życiu też doświadczenie zero, bowiem nawet (przynajmniej 272) prowadzić skutecznej komunikacji nie potrafi. Kilka razy mu mówiłem, że wymagam przepływu informacji nie, że jesteśmy parą czy będziemy, ale w sprawie ewentualnego wynajmu jest to niezbędne. A tu jest kontakt, po czym cisza przez kilka dni, w czasie których miał sie niby wprowadzić. Później jakieś wymówki jak u 5 latka. Tak jakby nie umiał sobie ułożyć priorytetów i pod nie działać. 
   Ale to już nie moje zmartwienie. Wychowywać to można 18 latka, jeszcze dwudziestolatka, później jest co raz gorzej. On w tym wieku powinien być ogarnięty, a nie jest. 
   Więc po ostatnim numerze, kiedy to już po raz 4-ty na pewno na drugi dzień już będzie z walizkami, a go nie było, nawet do końca dnia nie dał znać czemu. Ach te mięśniaki-głuptaki z wioski.

   Na starość to nawet jakiś niewielki wysiłek może spowodować destrukcje. Zawsze się pilnuję, choć ostatnio zdarzają się wpadki tzn. nie do końca wyleczone sprawy, dość szybko się uaktywniają. Ostatnio przyszło mi trochę pobiec 2x po 150 m.  i okazało się, że dawny uraz kolana się uaktywnił. Na szczęście mam pracę siedzącą, ale nie wiem co z tym zrobić. Kule już w uzyciu, drezyna ręczna na st. mac. też. 
    Zdjęcia. 

Młody jest piekny. Trudno nie ulec wrażeniu.

  Wymierający gatunek, niestety.
  Narka.

środa, 3 kwietnia 2024

Środa #2035

    272 dużo nie brakowało, a by przez jakiś czas stacjonował na st. mac. Zaproponowałem mu to po alko, jak wysłuchałem jego historii, bo jak to u mnie bywa, dział p.s. się aktywizował. Już po wielokrotnie się zastanawiałem, czy propozycja jest dobra, czy nie popłynąłem... Im więcej czasu upływało, tym bardziej skłaniałem się ku temu, że wyparzyłem przed szereg. Teoretycznie dwa tyg. temu miał wejść na grupę B. W sob. (poprzednią) jeszcze mieliśmy kontakt. Nie chciałem wyjść na durnia i wpierw mu składać propozycję, a następnie sie rakiem z niej wycofywać. Od nd. (24-go) kontakt się zerwał. Tzn. w sob. byłem ostatnią osobą, która napisała, więc teoretycznie kolej była na niego. Nie napisał, a dyplomatycznie później nic do niego nie napisałem. Nawet 811 powiedziałem iż dobrze się stało, że sie nie stało. Był już powiadomiony 979, bo musiał, ale w wersji "najprawdopodobniej" i że rozmowy trwają. Ostatnio jak był, to mu przekazałem najnowsze info. Wiync st. mac. nadal tylko z lokiem manewrowym, który czasem przejedzie po grupach, by przetrzeć główki szyn. W przeciwieństwie do PKP, my utrzymujemy przejezdność torów na grupach i w razie potrzeb doprowadzamy je do stanu drożności. 
   Dzwonił kiedyś 825. Nic nowego okresowo dzwoni, rzadziej ja do niego, choć może to zmienię. 
   Teraz drobna dygresja. Otóż ludzi można w zasadzie podzielić w kwestii wydawania kasy na dwie grupy. Wydawaczy i oszczędzaczy. Jeżeli w związkach jest po równo, tzn. jeden oszczędzacz i wydawacz, to jest ok. Gorzej jak jest dwu wydawaczy lub dwu oszczędzaczy. W pojedyńczych przypadkach nie ma równowagi, bo jest wydawacz, albo oszczędzacz. Otóż 825 jest wydawaczem i choć zarabia dość porządnie ok. 7k, to nie bilansuje się od lat. Ostatnio jak dzwonił, to po wstępie, który trwał chyba z 30 min przeszedł do stanu obecnego, że zaś się wyzerował i nie ma, a potrzebuje. Ponieważ wpadkę zrobiłem już z 272, to postanowiłem się nie wyrychlać i tylko słuchałem, jak kilkakrotnie powtarzał iż nie ma i szuka rozwiązań, które pozwolą mu miec. Wiem, że jednym z tych, najmniejkosztowych rozwiązań byłem ja, bo już kilkukrotnie to miało miejsce, ale tym razem nie proponowałem, tylko czekałem, aż oficjalnie poprosi. Nie zrobił tego, to też sprawa dla mnie jakby czasowo zamknięta. 
   Po tej rozmowie naszły mnie refleksje. Otóż 825 jest starszy ode mnie, z jego zdrowiem jest jak jest, jeszcze ciągnie. Zastanawiałem się - co jak się coś spierdoli? Przecież to właśnie wtedy potrzebne są dutki i to w znacznej ilości. Mało tego, jeżeli jeszcze dociepniemy do tego L4, to nie dość, że po jednej stronie mamy wzmożone wydatki, to po drugiej mamy zaniżone wpływy, bo wiemy, że część dochodów mamy w formie premii i innych świadczeń nie będących podstawą, a z tej otrzymujemy jeszcze 80% czyli ogólnie kapa. I teraz widzę, że u takich wydawaczy, nie działa nawet takie, wydawać by się mogło, proste myślenie, tylko ile dostaną tyle wydadzą. Podobnie było z 824 i jego zakupoholizmem. W rozmowie z 825 chciałem nawet ten temat poruszyć, ale wstrzymałem się. 
  O rozmowie z 825 przekazałem info 979, z sugestią, że ze mną ma dobrze, bo w razie W jestem zabezpieczony i przynajmniej takiej pomocy nie będę potrzebował. 
  
  Ach ten blog schodzi trochę na boczny tor. Nie aby się jakoś szczególnie nic nie działo, ale bieżace zajęcia, te popołudniówki, stale wybijają sporą część czasu wolnego. Nadto zajęcia na st. mac. i mamy obsuwy z bieżącymi notkami. Niby one są już wcześniej gotowe, ale czekają na rewidenta i glejt do wyprawienia. No to ponieważ dziś rewident przylazł, glejt klepnął, to wreszcie jest zgodna na wyprawienie. 
  Zdjęcia.

Są jeszcze piękne mięśniaki.

choć gatunek jest już wymierający

To perełki się jeszcze zdarzają.
  Narka.