niedziela, 31 grudnia 2017

Niedziela #1295

   Niektóre mięśniaki, które uważają się za mięśniaki-skurwiele, nawet nie wiedzą jakie konsekwencje mogą być z ich wypowiadanych słów. Otóż kiedyś 371 z, powiedzmy, niedomówienia z nadinterpretacji, ściął się ze 172. Doszło do lekkiego rękoczynu już na terenie stacji, a zasada jest, że w stacji spraw się nie wyjaśnia, to też po moim pojawieniu się akcja się zakończyła. Ta drzazga tkwi w obu do dziś i przy każdej okazji okazują to sobie, jak i innym.
   Wczoraj zrobiła się imprezka. Składów na imprezce było chyba z 9 w tym 371, bo jakby zajmuje grupę C, 979, bo przyjechał jakiś jego kolega z UK i inni. Jako, że przed sylwestrem, to alko się trochę polało, głównie w piwach, a ponieważ jutro (znaczy się dziś) mam wolne, to też sięgnąłem do piw (nwm. czy to na czerwono nie powinno być wpisane).
  Należy tu jeszcze dodać, że oba składy, tzn. 172 i 371 lubują się w tej samej lasce, która też weszła na stację. Rywalizacja, czy powód do zatargów jest więc jeszcze jeden, oprócz tego spięcia, które nastąpiło jakieś pół roku temu, jak nie więcej (sam już nie pamiętam).
  I dziś, było już po północy, kiedy obie drużyny trakcyjne (172 i 371) miały już trochę % we krwi, to nastąpiło spięcie. Zaczął 371 od głośnego ujadania, czemu 172 z kolegą wpuściłam na grupę B. Na grupie B 371 i kolega to słyszeli. W drodze do semafora wyjazdowego usiłowali wyjaśnić z 371 czemu nadal się tak do nich odnosi. Tu, muszę przyznać, mieli rację, bowiem na chuj 371 się unosił czemu ich wpuściłem? Co go to właściwie jebie i czemu chce mnie prostować w pewnych sprawach? W tym ujadaniu 172, jako rasowy skurwiel rozebrał się do klaty i prawie by się tu trzaskali, ale jest zasada, że na stacji się takich spraw, czy innych, nie wyjaśnia. Robi się to po za torami stacyjnymi, to też 172 "zapraszał" 371 po za stację na rozwikłanie (wyjaśnienie po męsku) tej sprawy. W czasie tej dyskusji na stację wszedł 979, jako kolejny rasowy skurwiel. Dyskusja przybrała inny wymiar. 172 poczuł już większy respekt, bo jednak 979, to może sam w sobie jest rasowym skurwielem, ale ma oprócz tego duże zaplecze (nie wiem jak to inaczej nazwać). Choć 979 się do dyskusji nie mieszał (taka zasada rasowych skurwieli, bo jeżeli to ich nie dot. to stoją, czy powinni, z boku i się mogą przyglądać - nie interweniować), bowiem nie znał źródła sprawy, to jednak jego obecność trochę utemperowała spięcie, przynajmniej ze strony 172, który w klacie już się napinał (no widok, co by tu dużo nie pisać - zajebisty).
   W czasie tej dyskusji, w pewnym momencie 371 powiedział, po wcześniejszych zaproszeniach go przez 172 na zewnątrz stacji, żeby przyszedł jutro (w sensie dziś w nd.) o 12:00. Po tym zdaniu trwało to może 10 sek i 172 odszedł ze stacji, potwierdzając u 979 i mnie godzinę ustawki.
  371 nawet nie wie, bo się tu nie urodził, a ni też nie wychowywał wśród skurwieli, co palnął. Za to ja dziś, znowu będę miał jazdę z ustawką o 12:00. Kij z tym, jak wyjdą ze stacji, gorzej jak 172 zacznie targać 371 na zewnątrz stacji na umówioną i potwierdzoną przez 979 i mnie ustawkę.
  W ogóle, po długiej przerwie w tą noc 979 jest w stacji na grupie A, na "swoim" torze. Czuję się jakoś inaczej jak ten skład stoi w stacji, takie opiekuńczo-ojcowskie zachowanie mi się włącza, choć przy skurwielach, to nie bardzo można je okazywać.
  Uspokajając 371 powiedziałem nawet, że jak się nie zamknie to w styczniu tu jest ostatni miesiąc, ale jakoś to na niego szczególnie nie podziałało.
  Dokładnie pamiętam (979 też), że ponad rok temu, zezwoliłem mu na pobyt na stacji na jeden miesiąc, no może z lekkim przedłużeniem. Ile tu już przebywa - wiemy.
  Nadal nie wiem co dziś będę robił wieczorem. 371 chce flachę, bo on jakby ciągle potrzebuje % we krwi, mnie po wczoraj tak średnio, nadto nie wiem jak ta ustawka się zakończy. W zasadzie to dziś zwykły pracujący dzień na stacji. Wczoraj kopalnia, to dziś muszę robić tu.
  Na nastawni mimo wypompowania kolejnych centymetrów wody, nie wszedłem do niej. Uraz po czymś glizdowatym pozostał i pewnie będzie się utrzymywał do niskiego poziomu wody. Nie bym miał jakąś fobię, ale jeżeli tam faktycznie coś urosło w wodzie, to wolę być cały, bo na tym etapie zajęć, a jest ich w chuj, to wszelkie przestoje mogą być już nie odrobione, a zwłaszcza takie poważne jak np. z nogą.
  Niestety znowu nie ma czasu na dalsze opisywanie, bowiem za niedługo mam zawieźć 979 do niby laski, to jeszcze muszę się spakować i przygotować do wyjazdu. Więc w tym roku to już tyle. Następny wpis w 2018. Narka.

piątek, 29 grudnia 2017

Piątek #1294

    Siedzę u 824 i tak dziś wymyśliłem, że on genetycznie jest silny jak 172, tylko nie tak jak ten drugi sam się wykańcza w znacznym stopniu. 824 robi to w mniejszym. Przecież, co już tu kiedyś pisałem, gdybym tak mieszał jedzenie jak on, to mój żołądek już dawno by wysiadł, a przynajmniej miałbym z nim problemy. Podobnie z lekami szczególnie tymi na cukrzycę, choć zawirowania pojawiają się i przy innych. Ostatnio była sytuacja, że żarł jakiś lek, który powodował (jako działanie uboczne) bóle barków. Lekarka od razu go cofnęła, ale czy on przeczytał ulotkę z tego leku w całości? Nie sądzę. Podobnie z tymi na cukrzycę. Czasami ma dobre wyniki, ale mimo tego żre tyle co przepisała lekarka. Efekt - poziom cukru obniża się do niebezpiecznego. W jego notesiku można wyczytać 65, 56, kiedy dolny poziom to 73-76. Wtedy, jak już zapozna się z wynikiem to żre czekoladowego batonika, dla gwałtownego podniesienia cukru.
   No cóż, mnie tak przyroda nie obdarzyła i muszę się pilnować.
   Wczoraj miałem jechać do 824 środkami masowego rażenia praktycznie prosto z kopalni, jednak zadzwonił 230, że jakoś tak dziwnie się czuje i chciałby se u mnie posiedzieć, bo jego laska jest w pracy, ale odwiedzie mnie w stronę zamieszkania 824. Początkowo odrzuciłem, ale myśląc o jego mięśniach zadzwoniłem ponownie i po krótkiej rozmowie zdecydowałem się przystać na jego propozycję, tym bardziej, że 979 właśnie poinformował mnie chwile wcześniej, też telefonicznie, że nie dokarmi szczurów, bo zakupy z niby laską itp. Miał je niby nakarmić rano, ale z tym też może być różnie, więc dokarmienie ich na noc da mi czas i spokój umysłu.
  Jak zwykle, bo widzę że podsumowania roku się pojawiają, tu tradycyjnie nie będzie, zresztą i kiedy. Dziś powrót na st. mac., jutro ostatni raz w roku kopalnia, a i przy okazji historyjka z niej.
  Wypompowywałem wodę z piwnicy. Ponieważ poziom z trudem obniżył się do takiego, że można wejść w gumowcach, to postanowiłem wejść i wkręcić żarówkę. Bedąc już w połowie drogi przeciągnąłem nogą i wydawało mi się, bardzo wyraźnie, że coś miękkiego, jakby żywego zakręciło się koło mojej prawej nogi, co wyraźnie poczułem przez gumę obuwia. Momentalnie dostałem gęsiej skórki, bo przypomniała mi się większość filmów z potworami żyjącymi w wodach i właśnie takiego glizdowatego wyobraziłem sobie przewijającego się k/mojej nogi. Oczywiście odwrót delikatny na pięcie i udanie się do schodów, by ewentualny potwór mnie nie dopadł. Gęsia skórka zaczęła z wolna schodzić im bliżej byłem schodów. Teraz pozostał lekki uraz wchodzenia do wody w piwnicy, może jak poziom się bardziej obniży, to tam wlezę ponownie, choć jakiś czas temu (chyba 1,5 m-ca) szedłem do ostatniego pomieszczenia w gumowcach. Może w tym czasie ów potworek wodny się zadomowił i odpowiednio urósł.
  Tyle, bo za chwilę obiad i trza wracać do st. mac. Narka.

czwartek, 28 grudnia 2017

Czwartek #1293

   Zaginął szczur. Ten samczyk oswojony, którego tak głaskałem. Ostatni raz widziałem go na śniadaniu przedwczoraj. Wczoraj nie przyszedł na śniadanie, co mnie zdziwiło. Do łóżka też nie przyszedł, a jak dłużej spałem to zawsze przyłaził. W ciągu dnia też w ogóle go nie widziałem. Popołudniu chciałem wdrożyć poszukiwanie, ale stacja zapełniła się składami, to zaniechałem.
   Zostawiłem go z 371, bo przedwczoraj jechałem na flachę do 971 i wróciłem k/północy, ale nie pamiętam, bym go wtedy widział, zresztą to pora, o której on śpi. Nie dopytywałem jeszcze 371, czy go widział, czy dokarmiał. Coś się jednak musiało stać, bo szczurki mają 4 punkty dokarmiania i z dwu przestały jeść, jak zawsze wszystko znikało z prawie wszystkich.
   Przez tą sytuację wczoraj miałem problemy z zaśnięciem. Przebudziłem się ok. 05:00 i podobnie do ok. 06:30 nie mogłem zasnąć myśląc co mogło się stać. Jak już zasnąłem to (chyba, bo nie patrzałem na zegar) po 08:00 tradycyjnie obok robotnicy odbili kartę wiercąc w ścianie. Trochę jeszcze przysypiałem, ale definitywnie wylazłem z łóżka ok. 10:00. Przewinął się rano przez stację 979. Widziałem na kompie odpalił konto bankowe, może jakiś pilny przelew i odszedł do pracy.
  Żre śniadanie, a po nim wdrażam poszukiwania szczura.
  Szczur się znalazł pod łóżkiem, na którym śpię. Nawet bym go nie zauważył, gdyby nie jego ciekawość co się dzieje. Wystawił pyszczka na tyle, by zobaczyć co dzieje. Jest cały wystraszony, nie chciał do mnie podejść. Podczołgał się, by powąchać rękę, ale nawet po stwierdzeniu, że to ja, wycofał się.
  Co tu się u licha musiało stać, że on, i nie tylko on, jest taki wystraszony. Czy do cyca, nie da się już opuścić stacji na jeden dzień, by czegoś tu nie odwalili? Wiem, że mięśniaki-skurwiele mają b. konserwatywne zapatrywania na zwierzęta w domu i wszystkim im to mówię:
- żadnych zwierząt w domu, bo się będą tylko przy Was męczyć,
to nawet tu coś się stało. No mógł coś jeszcze zeżreć nie tak, ale przecież żarcia mają dostatnio. Dostają regularnie, zresztą jakby był głodny, to wczoraj przylazłby na śniadanie, dziś też, a tu ewidentnie objawy zastraszenia, czy wystraszenia. Jest jeszcze taka opcja, że wróciłem od 971. Miałem na sobie, na ubraniach intensywny zapach kotów. Rozebrałem się i ubrania leżały w pokoju. Szczury chodząc w nocy, mogły podnieść alarm, że kot na mieszkaniu i pochowały się, ale by tak długo?
   Najgorsze, że dziś plan jazdy na kopalnię, a z niej prosto do 824. Nwm. jak to jeszcze zrobię.
   Plan pierwotny pozostał j/w. Zbieram się za chwilę jeszcze do stony, później na kopalnię, a z niej prosto do 824. Szczurom popo żreć da 979, a zasadniczo do jutra powinny przeżyć.
   Tyle, bo czas goni jak zwykle, a i tak już opóźnienie znaczne. To narka.

środa, 27 grudnia 2017

Środa #1292

   Ale się wczoraj załatwiłem... Dziś ledwo funkcjonuje. Praktycznie jestem na rozruchu jeżeli chodzi o żołądek, ale wyspałem się to organizm się zregenerował. Przegiąłem tam z piciem i do końca roku już chyba łykać nie będę.
   W pewnym momencie u 971 nagle się wyłączyłem. Chyba pobladłem naonczas na twarzy, bo pytali się czy nic mi nie jest. Miałem nawet problemu z odpowiedzią, ale wypowiedziałem, że jest ok., choć zewnątrz, a co dopiero wewnątrz mówiło zupełnie coś innego. To, że wróciłem sprawnie na st. mac. to dopiero osiągnięcie i nawet mi szło dobrze, co zszokowało mnie już po dojeździe na stację.
   Stan kotów u 971 chyba na poziomie poziomów dotychczasowych, a nawet wyższy. Sam 971 stwierdził:
- nawet nie chcę wiedzieć ile ich jest
 na pytanie jaki jest ich stan? Specjalnie wziąłem sobie ubranie robocze i na miejscu przebrałem się, bo chwilę po tym jak siadłem miałem na sobie już 3 koty, a następne czatowały na zwolnienie się miejscówki.
  Po za tym, podobnie jak w ub. roku (przeczytałem swoje wpisy świąteczne z 2016) żarcia w nadmiarze, tak samo 371 zostawił 3/4 chleba, tym razem już nie dużego. Za to różnica w składach przewijających się przez stację. W tym roku znacznie mniej, a kolega z Belgii, który w ub. roku w wigilię wszedł na stację w tym roku nie odezwał się. Czyli dobrze, że go kiedyś zjebałem, bo mam spokój od niego.
    Wyjazd do 971 celowo ustawiłem na drugi dzień świąt, bo przypuszczałem, że w pierwszy najazdu nie będzie, za to w drugi będą się chcieli pojawiać. W pierwszy wszedł na stację 826, niestety w koszulce z długim rękawem, która stanowiła prezent od brata pod roślinkę. W dużą kratę biało ,szaro, czarną, coś jak flanela. Głównie korzystał z kompa i fb, a trakcie jego pobytu wszedł 230. Zawsze to pisałem, że nadmiar mięśniaków powoduje brak możliwości skorzystania z nich. A taką ochotę miałem nacieszyć się mięśniami 230.
   Korzystając z okazji małego ruchu na stacji w pierwszy dzień świąt zabrałem się za pranie firany z grupy A, własnie dlatego kompa miał wolnego 826. Ona nie była już dawno prana, a przez swą wielkość i porządny materiał (jest gruba) ledwo mieści się w pralce. Na grupie A trochę jaśniej i na kilka m-cy sprawa jej ponownego prania z głowy. Jeszcze bym musiał szyby umyć, ale to na pewno nie dziś, a nie wiem czy w tym roku się wyrobię.
   To dochodzenie do siebie dziś, to odwołany wyjazd na kopalnię. Jutro miał być wyjazd do 824 z powrotem w piątek. Jutro też na godz. do południa ma przyjechać 825 i nie wiem jak to poustawiać, chyba, że przełożę wyjazd do 824 o jeden dzień, a jutro pyknę kopalnię.
  Co w sylwestra - jeszcze nie wiem. 825 ciągnie mnie do kato, jak będzie ciepło i zastanawiam się. Powrót ułożył tak, że mam bezpośrednio do wioski, o czym zakomunikował mi jeszcze przed świętami, zachęcając mnie do przyjazdu.
  Tyle, bo jakoś z wolna dochodząc do siebie, coś też zrobić wypada na stacji. Narka.

poniedziałek, 25 grudnia 2017

Poniedziałek #1291

   Żarcia tradycyjnie jest tyle, że nie idzie tego przeżreć. Mimo, jak zwykle, nikłego towarowania się, nazbierało się za dużo. Na bocznicy jeszcze cysterny z obiegów. Wczoraj jeszcze doznosili po kolacji, a jutro, tradycyjnie już prawie, obiad u 971. Nic, dołączymy do części grona Polaków, którzy niestety zasilają po świętach śmietniki żarciem, choć mam nadzieję, ze stacji mac. wyjdzie tego niewiele.
   Wczoraj na stacji pakowanie prezentów, ale nie, nie naszych, bo my nie kupujemy, nie idziemy, nie dostajemy. Wszelka gonitwa po sklepach w tym temacie od lat nie istnieje, na szczęście. Za to z prezentami walczył (z ich pakowaniem) 979, któremu pomagałem, a później doszedł jeszcze 230, który właśnie wczoraj tuż przed zamknięciem sklepu kupował prezenty dla wszystkich, dla których miał je kupić. Jemu nie pomagaliśmy w pakowaniu, bo jakiś poddenerwowany, to nie chcieliśmy się narzucać i pogarszać stanu, a jeszcze by nam się oberwało. Powiedziałem mu tylko, że nauczyłem się obsługi skurwieli i jak są zdenerwowane to trza je omijać szerokim łukiem, co czyniłem, a nie jak te głupie laski:
- a, co Ci jest misiu?
  a tego wewnętrznie ma rozqrwić, po pobliskich ścianach, a następnie by jej nie przyqrwić, to się chlastają w ramach rozładowania się.
   230 odszedł ok. 15:40 i od tej godz. mieliśmy stację pustą do 19:30. Taka pustka w tych godz. to podobnie niesamowite, jak puste główne ulice w dużych m-tach o tej porze. Pamiętam jak kiedyś jechałem do ciotki na wigilię na rowerze, by później mieć czym wrócić do domu. Było -15C, a nie jak wczoraj 7C nawet wieczorem. Jechałem w Ch-wie przez główną ulicę Wolności i właśnie krótko po 16:00 mijałem na prawie całej jej długości 3 osoby. To jest możliwe tam tylko w ten jeden dzień w roku.
  Dziś również na termometrze o 11:00 6C, a więc wybitnie ciepło, prawie jak w święta wielkanocne, bo takie temp się często zdarzają. Były msc. w PL, gdzie temp. doszła do 10C.
  Wczoraj ok. 20:30 wszedł na stację 979 i w/g umowy po 10 min wybrałem się i zawiozłem go do niby laski. Wbrew temu co mówił 895 że na drogach będzie pusto, było pełno.
  Tradycyjnej imprezki po wigilii na stacji nie było, pewnie dlatego, ponieważ 979 w terenie, tak zawsze on przyłaził po, do niego przyłazili po i stacja się zapełniała. Tym razem poszedłem do 897, bo krótko po wejściu na stację zadzwonił, więc opuściłem ją ponownie 22:20. Wszedłem ok. 01:00 i znów poszedłem spać, krótko przed 02:00. Coś, mimo świąt, nie dane jest mi się wyspać. Pozostanie dziś, bo jutro u 971, to wrócę późno.
   Przedwczoraj, po łykaniu wódki buszowałem jeszcze po necie i słuchając tego:
Natrafiłem na to:
  i przez większość dnia chodziło mi to po głowie. Oczywiście wysłuchałem innych jego nagrań na yt, ale (nawet nie wiem jak to poprawnie napisać) gama barwy głosu niesamowita.
  Tyle, nie będę świątecznie zanudzał, a też chcę poczytać co było w ub. latach, w końcu do czegoś ten blog służy. To narka.

niedziela, 24 grudnia 2017

Sobota #1290

  Jak się nie ma czasu, to nawet ożreć się nie ma kiedy porządnie. Wczoraj piłem, ale to nie to, jakoś nie udało mi się znietrzeźwić w stopniu zadowalającym. Jakoś na stację przedarł się 230, oczywiście wymacaliśmy go po przedramieniu, bicepsie, szyi i dolnej jej części, ale to tyle. Brakowało % w krwi, by dobrać się do reszty.
   Po za tym 979 pojechał do niby laski, w drodze chwycił panę i strasznie ujadał jak dzwonił w spr. poc. do BB. No cóż, niech się uczy życia. Wyszedł z pod opiekuńczych skrzydeł, to niech rozwinie własne, tylko czy mu na to starczy kasy, bo dziś to wiele zależy od zdolności finansowych to rozwijanie skrzydeł, a niby laska trochę z górnej półki jeżeli chodzi o wydawanie kasy. Wszak czasy lepsze, bo pracy od groma, przynajmniej na Górnym Śląsku, stawki też porządne, tylko, jak to on, wydawanie zbytnie do zarobków. Ale kto dziś takich nie ma. 
  Przy szczurach to nawet najeść sie nie da. Wykarmienie 20-tu szczurów i mnie to trochę żarcia na to potrzeba, a one ciągle nie nażarte i ciągle chcą więcej, choć część z tego norują. 
  Jakiś przedświąteczny szał zakupów. No mnie zdziwiło, jak przed kioskiem Ruchu była nawet kolejka. Do cyca, już tych ludzi pogięło.... W każdym razie jestem zatowarowany na święta. Zamrażalnik pełny, chleby kupione, chyba, że jeszcze dokupię w nd., ale się zobaczy.
   Dziś na mega delikatne głaskanie załapał się szczur. Takiego nie miał 230, ale już 222 kiedyś tak, to też chętnie przyłaził. Pewnie nie tylko z tego powodu, ale mnie było b. miło, jemu chyba też. Zresztą, co już tu pisałem, sam mówił, że nawet jego laska go tak nie głaszcze. 
  Właściwie to piszę to na czerwono, choć nie czuję tego, by tak być powinno. % alko we krwi nie jest taki duży, przeto tak na granicy piszę. 
  (aktualizacja sob. wieczór)
  Jednak składy z osiedla są niezastąpione. Jak się samemu nie da znietrzeźwić to oni przed, swiątecznie i poświątecznie, zawsze gotowi. Tak i dziś wyszło. Jakoś z niczego przyszedł (nawet nie wiem czy ma nr) i przyniósł ze soba 0,7 ltr. poszło na dwoje, to jak dla mnie i tak wyczyn, że jeszcze się trzymam, a jeszcze połówka dotarła. 
   979 jest już co raz mniej na stacji. Właściwie tylko na biegu, coś zabrać, coś załatwić, a zasadniczo mieszka u niby laski (ksywa pozostała, choć obecnie to już jego laska oficjalnie). Przeszło to jakoś gładko, bez większych zawirowań u mnie. Może dlatego, że nakłada się na to kopalnia i nastawnia RCL, to tą jego nieobecność, choć powinienem sobie zdawać sprawę, że to już taką stałą, na razie trawię i nic się nie dzieje. Też pewnie z powodu innych składów na stacji tego nie zauważam. No gdyby to był jedyny skład przechodzący przez stację to co innego. Ale jak jest to jeden np. z 10-ciu to jest to mało zauważalne, przynajmniej bieżąco. Może ocknę się za miesiąc i wtedy będzie inaczej. Na razie jak przechodzi przez stację to jest ok. pogadamy, omówimy już tylko najważniejsze sprawy i tyle. Zresztą mało kiedy rozmawialiśmy ze sobą dłużej, bo on zawsze w biegu i tak pozostało. Już to dziś komuś mówiłem, że jeżeli ten związek ich się rozpadnie, to z powodów finansowych. Na razie to on finansuje większość, wszak samiec, to samica korzysta. Na razie to nawet nie upłynął miesiąc od kiedy oficjalnie są razem, wiec koszty wyjdą im za jeszcze miesiąc. I napisze to od razu - nie bym im źle życzył, tego dla 979 bym nigdy nie zrobił, ale patrząc na to z boku nie wiem czy trochę nie przeszacowuje swoich możliwości (tych finansowych), bo kopulacyjne, to chyba wszytko ok. tym bardziej że wiek odpowiedni do nieustającej kopulacji. W jego wieku też tak miałem. 
  A jeszcze nie tak dawno, właśnie jakieś 1,5 m-ca temu, mówił mi o braku sensu dalszego życia, a chęci jego zakończenia, bo nie widzi przyszłości, o próbach wcześniejszych jego zakończenia (co miałem tu opisać, tak teraz sobie przypomniałem, że miałem to zrobić, jak opowiadał mi, że w moim mieszkaniu miał już pętlę na szyi kiedyś, ale zrezygnował, by nie robić mi problemów, bo co jakbym go znalazł u siebie na sznurze, jakbym się wytłumaczył funkcjonariuszom i innym służbom, otoczeniu, kolegom). A tu wystarczyło powiedzenie przez niby laskę - tak, i całe życie się odmienieło. Nagle znalazl się sens jego dalszego trwania, choć na razie ten sens chyba w kopulacji, ale też i w "wyższym" uczuciu. Co już tu pisałem, że pierwsze dni przeleciał na skrzydłach miłości. Muszę mu to powiedzieć kiedyś między nami, że życzę mu wszystkiego najlepszego, bo jakby można było, prawie, własnemu synowi życzyć inaczej. No może 972 swoim małym skurwielom bezwiednie życzy jakoś inaczej, ale gdzieżbym tam mógł dla 979 jakieś inne życzenia mieć. Jakby nie było 12 lat u mnie przebywać, to spory okres tym bardziej w wieku nastu lat i więcej. Okres kiedy rasowy skurwiel się formuje, wykształca, ustosunkowuje. To co dziś czyni go czymś więcej od wioskowych rasowych skurwieli, to ta namiastka inteligencji. To, to co pozwala mu dziś być z niby laską, to to , dlaczego niby laska zdecydowała się z nim być, czego nie miałby, gdyby się nie przewinął przez stację macierzystą. Co już tu pisałem, z braci (a ich, w sesnsie skurwieli, jest 4-ch)  wyszedł najlepiej, choć to nie osiągnięcia w szkole. 
   Dobra, bo przeciągnąłem strasznie. Początek powinien być "przedwczoraj", bowiem faktycznie to już nd. 24-12 01:18, ale by nie przeciągać i by nie było aż tak czerwono to lecimy z tym. To narka.

piątek, 22 grudnia 2017

Piątek #1289

   Dziś pijemy. Znaczy się mocniejsze, leci żołądek gorzki klasyk. Ostatnio jak łykałem to musiałem skorzystać z wiaderka, nwm. jak będzie dziś. Za to dziś nie zamierzam wpuszczać składów na stację. Ostatnio jakoś przedostał się na tory stacyjne 826 i co opisywałem wymacałem go jak dawno już nie i coś tam jeszcze o nim pisałem. Jak zwykle wpisy koloru czerwonego nie podlegają korekcie. Pewnie później, jako aktualizacja lub w następnej notce coś na czerwono będzie.
  Po za tym dziś, bo jutro na kopalnie ponownie, a wrócę coś ok. 22:00. W nd. nie, bo jakoś nie wypada, w pierwszy i drugi nwm. co będę robił, więc pozostaje dziś.
  Wczoraj odwiózł nas 230, w drodze obieg z cysternami, skład pustych cystern zapiął ze st. mac. do siebie i z nim przyjechał po mnie na stację RKP. Następnie wymiana cystern na st. zwrotnej i powrót na stację mac. Była 21:30. Fajnie przegiąłem, jakby nie trasa z 230, to byłbym na st. mac. ok. 23:00. Ale tak jest, jak pełno roboty i na zegarek ostatni raz patrzałem jak była 17:30 kiedy to zabrałem się do zwijania węży strażackich po wypompowywaniu wody. Ubyło kolejne 7cm, czyli można przyjąć 3,5 cm na godzinę. Jutro włączę ją na dłużej, być może przez wąż gomowy, to będzie jej lepiej się pompowało. Następnie jeszcze budynek TJP, gdzie SRK-owcy włamali się do pomieszczeń komórek BHP. W nich m.in. stare metalowe, bo dziś to tylko plastiki, tablice ostrzegawcze i informacyjne typu, noś kask, bo ptak nasra Ci na łeb. Tych tablic dość sporo, na razie zabezpieczyłem tylko część. Ta część będzie wystrojem st. mac., a jak inicjatywa ruszy, to część przeniosę ponownie na stację RCL. Jak sfocę to część umieszczę tu.
  Ach te procedury, rzeczy do zrobienia. Nie umiem zacząć łykać, bo ciągle coś, ale przy okazji przeciągnięcia notki, miło mi oświadczyć, że narodziły się kolejne szczury. Na szczęście teraz nie ma już kto zapłodnić samicy rodzącej, więc w dalszych urodzeniach przerwa.
  No, to teraz tyle. Reszta w następnej lub później.

środa, 20 grudnia 2017

Środa #1288

   Szczury. Szczury się mają dobrze, aż za dobrze. Ostatnio liczyłem i są dwa mioty, które grasują już po kuchni. Można je rozróżnić po gabarytach, starsze nieco większe. Naonczas policzyłem i wyszło (bo one ciągle w ruchu, ale w porze karmienia się skupiają) ok. 16 szt. Dziś zasmakowała im wybitnie kalafiorowa. Nic, trza będzie uruchomić ponownie 979 i te starsze młode dawać do węża na przekąskę. Na szczęście samcy rozpłodowych nie ma, to chwilowo się zatrzyma rozmnażanie, ale czasu niewiele, bo jakieś 2 tyg. nim te młode będą mogły już kopulować skutecznie.
   Samiec oswojony, jak mnie nie ma w domu, czyli co drugi dzień, to czuje się źle. Gryzie wtedy prześcieradło, chyba z powodu, że się nim nie zajmuje. Jak jestem to dzień przelatuje mu radośniej, bowiem na każde moje karmienie on przychodzi, jakby na kontrolę tego co żre, a po za tym w ciągu dnia też się nim zajmuje. Samica ma lepiej, bo młode, to ma co robić. Natomiast on włazi swoją, kiedyś opanowaną drogą na biurko i obwąchuje co podano, a następnie, jak smakuje to porywa i ucieka.
   Teraz o szkolnictwie, ale potrzebny jest do tego wstęp. Otóż jak studiowałem, to wiadome, okresowo trzeba więcej czytać. Pewnego dnia wpadłem na pomysł, że będę czytał w kuchni, w której mam oświetlenie zarówno jarzeniowe (świetlówkowe) jak i żarowe (żarówkowe). Ponieważ świetlówka daje więcej światła to postanowiłem tamtego dnia czytać przy jej świetle. Trwało to coś ponad 3h, a po procedurach położyłem się spać. Jakoś dziwnie bolały mnie oczy. Takie dziwne uczucie i zupełnie nie wiedziałem skąd. Po jakimś czasie zasnąłem.
  Następnego dnia, sytuacja z czytaniem powtórzyła się, z miejscem czytania też. Przy zasypianiu również powtórzył się ból oczu. Wiedziałem wtedy, że świetlówki migają, co widzi oko, ale mózg już tego nie przetwarza. Coś jak stroboskop, tylko z dużą częstotliwością.
  Trzeciego dnia postanowiłem na podst. tej wiedzy zmienić oświetlenie i czytałem przy żarowym. Kładąc się spać z oczami nic się nie działo. Szybki wniosek - za ból oczu są odpowiedzialne świetlówki i nasza zdolność, i technika czytania. Od tego czasu, aż do dziś zarzuciłem czytanie przy świetlówkach.
  Teraz czemu taki przydługi wstęp. W budowie tradycyjnych świetlówek do dziś się nic nie zmieniło. Szkoły przy remontach, prawie wszystkie, zmieniają oświetlenie żarowe, na jarzeniowe i przy tym oświetleniu dzieci, młodzież czyta psując sobie, czy pogarszając wzrok przez kilka godz. w dni nauki szkolnej. By nie było, że (może za dużo napisane - głupota) niewiedza panuje we wszystkich okolicznych szkołach, pozostała jedna na trasie do biura pracy i w niej, mimo iż jest po remoncie, pozostawiono stare jak z lat 80-ych żyrandole z żarówkami. Takie, które mają trzy lub więcej plastikowych płaskich obręcz, najszersza na górze, najwęższa na dole. Też się przy takich uczyłem. Znalazłem zdjęcie z takimi, to poniżej.
  I to jedyne takie zdjęcie, jakie znalazłem z oświetleniem żarowym. Reszta oświetlenia w klasach to jarzeniowe. Przecież kto jak kto, ale nauczyciele powinni mieć wiedzę o szkodliwości świetlówek, to czemu to masowo w szkołach montują?
  Chwała więc szkole, która nie uległa modzie i nadal oświetla klasy w sposób konwencjonalny i nie szkodzący oczom, a właściwie tej, anonimowej, osobie, która utrzymała nadal takie oświetlenie.
    I jeszcze jedna ciekawostka, a zarazem nietypowe zdarzenie. Otóż od około 20 lat robię kalendarz (taki do zapisywania notatek) w notatnikach w formacie A6  takich ok. 96 kartkowych w kratkę, kupowanych w sklepach. Mieści się w nim niecałe 5 lat.
   Nietypowe zdarzenie wynika stąd, że jak robię od początku te kalendarze to nigdy nie zdarzyło się, od tylu lat, by kończył mi się taki 31 grudnia. W tym roku 31 grudnia jest w nd. i to jest ostatnia kartka w prawie 5 letnim, bo zacząłem nabijać 06-02-2012, kalendarzu. Przeszedłem kiedyś na tą formę, bowiem w styczniu nie traciłem wszystkich notatek z ub. roku. Niestety w tym roku, to co w zamyśle miało się nie stać - stanie się.

poniedziałek, 18 grudnia 2017

Poniedziałek #1287

   Za ścianą kupili mieszkanie, które stało puste 4,5 roku (właściwie to chyba 5 lat). Ekipa remontowa od miesiąca kuje wierci, rozwala. Nie było by w tym nic dziwnego, ale przyjeżdżają do roboty na 08:00 (chyba i tak dobrze pod kątem wysypiania się). Zaczynają od kucia wiercenia itp. czynności hałasujących. Trwa to do przerwy śniadaniowej ok. 11:00, po czym już do końca czyli do 15:00 nie wiercą, nie kują, nie młocą.
   Czy oni qrwa nie mogli by tego grafika przestawić? Kuć, wiercić, napierdalać od 12:00 do 15:00, a to co robią w tych godzinach przenieść na ranne? To tak jakby na złość nie dawali innym spać. Jak na "Dniu świra". Nawet jak jestem zmęczony i chciałbym dłużej pospać, to nie - qrwa, jakby tą wiertarką i młotem odbijali kartę pracy. Oczywiście po wczoraj jestem zmęczony. Wróciłem o 22:05 z kopalni. Nim procedury wyłączeniowe się skończyły to była północ, a wyglebiłem ok. 00:20
   Przez weekend tyle się wydarzyło, że chyba w jednej notce tego nie opiszę.
   W piątek byłem u 622. Ostatnio byłem u niego jakieś pół roku temu. W zasadzie nic się nie zmieniło, a co najważniejsze z nim też. Dalej wygląda dobrze, ząb czasu nie spowodował widocznych zmian zewnętrznych u niego. Nadal jest szczupły, umięśniony i pali e-papierosy. Natomiast jego laska się roztyła, choć ujął to łagodniej, ale niby od stycznia ma iść na jakiś fitnes, czy coś takiego, by powrócić do dawnych kształtów.
    Inicjatorem wizyty był odbiór 4 piór do pisania, z drewna. Takich niby lepsiejszych, choć moje obecne pióro za 3zł z kaufla nadal pisze, a to już 6 lat i nie narzekam. Stosunek ceny do jakości 100%. Choć jest już po kilku naprawach rewizyjnych, to nadal można nim pisać, a co najważniejsze jakbym go gdzieś zgubił to się zamortyzowało.
   Także w pt. popołudniu przylazł 972. Wypytałem go trochę o małych skurwieli, a kartoteki im rosną.
  Otóż pierwszy z jakimś innym małym skurwielem spacyfikowali (pobili) innego skurwiela, by w hierarchii pozostać na górze drabinki. Niestety za ten czyn, bo i tak już balansował na krawędzi, został przeniesiony z Gliwic z ośrodka do Kalet, czyli jeszcze dalej i tak zwolnił miejsce na drabince w ośrodku z którego odszedł (odszedł król, niech żyje nowy król). Tam nie ma już książek do nauki, bowiem dyrekcja doszła do wniosku, że na tym poziomie skurwielowstwa uczenie jest już zbędne i korzystają tylko z komputerów. Zresztą czy oni chcą się uczyć? Może to i dobrze z książkami, bo tylko niepotrzebne wydawanie kasy.
  Drugi za "dobre" zachowanie został od pingwinów przeniesiony do Kielc. Żona od 972 była tam tylko raz, bo coś musiała załatwić, zresztą i tak czasowo nie da się tych wyjazdów do wszystkich ogarnąć.
   Trzeci, również za dobre zachowanie jest w Zbrosławicach. Jest wersja z urlopowaniem na święta, ale by być na szczycie drabinki, w ramach dobrych uczynków skurwieli wybił gdzieś tam szybę w ośrodku i jego wyjazd nie jest pewny.
   Czwarty jest nadal w Mysłowicach, ale jak długo nie wiadomo, a po za tym nie wiem jak zakończyła się sprawa o odebranie praw rodzicielskich, więc jak się dowiem to napiszę.
   To pojedziemy jakoś w okresie świątecznym do wioski 972 zobaczyć małych skurwieli, choć najstarszy będzie miał teraz 16 lat.
   Sobota i oczywiście kopalnia z nastawnią RKP. Jakiś dzień wpadek. Wpierw, choć procedury zakładają sprawdzenie, nie sprawdziłem czy mam klucz z kłódki, którą zakładam na drzwi punktu socjalnego. Po odebraniu kluczy z nastawni, podchodzę pod pkt. socjalny, a tu zonk. Włamanie do środka zajęło jakąś godzinę. Jak już udało się, to pojechałem wózkiem roboczym na tor wyciągowy. Zapatrzałem się w odpływ wody przy zwrotnicy 201 i wózek wykoleił się dwiema osiami (spadł cały) z szyn. Znowu pół godziny stracone, bo musiałem go rozebrać z czego się dało, by go ponieść samemu i wkoleić. Jak już się udało, to pod pkt, socjalny, co by go załadować m.in. kolejnymi wężami strażackimi i na nastawnię.
   Ruszyła pompa do pompowania wody z piwnicy. Węże okazały się na szczęście na tyle długie, że doszły po rozwinięciu do jakiegoś zbiornika wodnego przy dawnej zmiękczalni wody Huty Pokój i tam wodę wlewałem. Docelowo ma być woda pompowana do odległego od tego zbiornika o ok. 30m kolektora wodnego, z którego jest już spływ na Bykowinę, by w ogóle się tej wody pozbyć z terenu. Pierwsze uruchamianie trochę trwało, to tez w ciągu dnia wypompowała 8 cm wody, bowiem robiłem też przerwy, dla np. prostowania i niwelowania zagięć węża strażackiego co zmniejszało przepływ wody. Po 17:00 rozpocząłem zwijanie węży i pompowanie zostało zakończone. Następnie przejazd wózkiem pod pkt. socjalny, gdzie wózek zostawiłem do nd., bo przetaczanie go pod sortownie było niecelowe, tym bardziej, że w nd. znowu bym nim jechał, a opadów miało nie być. Po zeżarciu na punkcie socjalnym, przebraniu się i umyciu wyruszyłem na stację macierzystą.
  Na kopalni czego się nie dotknie to od razu ma się czarne ręce. Ciągle je więc myłem, a ubierając je miałem już totalnie suche i jak wkładałem rękawiczki to czułem jak szarpię materiał.
   Po otwarciu stacji macierzystej, oczywiście, wszedł jeszcze, krótko po moim otwarciu, 834. Czasem mam go już dość, ale trudno.
   Niedziela. Wyjazd opóźniony, bo na stacji 371 i ciągle do mnie gadał, to też rozpraszał mnie przy pakowaniu i w procedurach wyjściowych, dlatego dopiero zebrałem się o 12:10.
   No dobrze. Niedzielę opiszę może jutro, bowiem procedury i pełno zajęć. Był 174 i wszystko, i tak się opóźniło, a teraz terminowe spr. do załatwienia, to notkę bym pchnął dopiero w nocy, więc teraz tyle. Narka.

czwartek, 14 grudnia 2017

Czwartek #1286

  Szczury.
  Zubożyły się o 2 szt. Wczoraj akcja szczur, która trwała ok. 1h, ale z powodzeniem. Choć jak one na mnie patrzały, to będę to pamiętał. Trudno, musiały iść, bo nie mogą dalej zapładniać. Już i tak jest ich za dużo, a dalsze przyrosty w drodze. Dwa samce mniej. Albinos nie jest sam, ma kolegę, dla którego też brakło farby. Teraz trza będzie te małe wyłapywać, ale wąż będzie musiał te strawić, by dostać następne. Ważne, że kolejne mioty na razie wstrzymane.
   Tyle o nich teraz, bo temat dla mnie drażliwy.
    Na kopalni ciągle coś nowego. Kupiłem pompę do wody i podłączałem ją próbnie w nastawni. Ma jakiś czujnik ciśnieniowy lub przepływowy, bo jak ma za duży opór to nie rusza, więc węże gumowe, które zabrałem ze st. mac. nie nadają się do pompowania. Nie pozostało nic innego jak zaprzęgnąć węże strażackie z kopalni. Ponieważ wcześniej wiedziałem gdzie są, to polazłem do przyczepy zabrać dwa stare. Wcześniej jednak poszedłem na zwał zobaczyć za większym wężem gumowym, ale gdzie tam coś takiego znajdę. Za to przechodząc przez rozdzielnię do tunelu taśmociągu, widziałem kawałek węża strażackiego uciętego. Przeszedłem tym tunelem i poszedłem do barakowozu. Wziąłem dwa węże pod ręce i poszedłem przez bramę na nastawnię. Ochroniarz pytał się czy je przyniosę z powrotem?
 Odpowiedziałem:
- no tak, ale nie dziś, bo tam tyle wody, że dziś to się nie wyleje.
  Te dwa zaniosłem na nastawnię i poszedłem po ten ucięty z tunelu. Następnie wykonałem próbę na nastawni i zadziałało. Tzn. czujnik wlewając wodę do węża "stwierdził", że można pompować i ruszył z wodą. Próba jednak była w piwnicy, ale wypadła pomyślnie. Czyli pompa musi mieć węża prostego, bez zagięć, co wleje tam wodę i wypchnie na powierzchnie. W sob. w takim razie główne pompowanie wody. Może wreszcie się uda.
   No i jestem trochę już zmęczony. Jednak zajmowanie się całą sprawą jednoosobowo trochę mnie wykańcza. Widzę to i na razie jestem na wolnych obrotach. Choć powinienem się zająć papierami, tzn. ich obiegiem, to nic w tym kierunku nie robię. Teoretycznie jutro chcę dzwonić po komórkach, gdzie ugrzęzły pisma, ale zabieram się do tego od 1,5 tyg. i nic. Tzn. jak mam tam dzwonić to powinien być pełny energii, a tak nie jest więc zwlekam.
   No dobra, tyle, bo notka miała się ukazać ok. południa, a jest 22:30. Jutro znowu kolejny zajęty dzień, a oprócz tego chyba się napierdolę. To narka.

środa, 13 grudnia 2017

Środa #1285

   Szczury.
   Wczoraj wlk. polowanie na szczury, w sensie samce, by zaprzestać dalszego rozmnażania. Ponieważ samice mają młode to ich wychwycenie spowodowało by zejście tych młodych, a gdzie ich później szukać? Z kopalni przywiozłem drut, na którym 979 umieścił firanę, by wyglądało to jak łapka na flyje. Rozkopałem część spiżarki, w której niby samce, czy samiec jeden miał siedzieć, ale nie dostaliśmy się do niego. Po 1,5h poszukiwań, wygrzebywania rzeczy akcja została ukończona, bowiem 979 ma napięty grafik i musiał (czy nie musiał) jechać do kato.
    Ale szczury, te dwa samce, zgubiła ciekawość. Ponieważ pół kuchni było zastawione rzeczami poszły pod szafkę pod zlewem zobaczyć co dzieje i jak tam były to zamknąłem im wyjście.
   Rano myślałem, że uciekły, ale odsłonięcie zapory, popatrzenie przez lusterko przy świetle latarki uspokoiło mnie, że przynajmniej jeden nadal tam jest. Jednak takie polowanie, czy ich zamknięcie ma też negatywne skutki. Samiczka, która codziennie rano przychodziła jak właziłem do kuchni, dziś rano nie przyszła. One jakoś się ze sobą komunikują i ona wie, że tam są zamknięte, zresztą wieczorem usiłowała im pomóc się wydostać. (aktualizacja) przylazła później jak żarłem śniadanie.
  Szczury zapamiętują dźwięki. Słodycze mamy dziś pakowane w taką folio-sreberko. To wydaje charakterystyczny dźwięk. Jak tyko jakieś odpakowuję z tego to samiczka, która ma instynkt norowania rozwinięty znacznie zaraz przybiega. Zresztą jak zaczynam coś jeść, to oba, ona i on przychodzą na kontrolę tego co żre. Musza obwąchać, uszczknąć kawałek, zdegustować i zastanowić się czy brać resztę.
  Po za tym wczoraj byłem na kopalni i nastawni RCL. Zabrał się ze mną 374, ten z którym robiłem objazdy kolejowe po PL. Nawet dobrze, bo zawiózł mnie tam i z powrotem. Niestety nie odebrałem w drodze pompy do wody, bo taki był plan, bowiem gość był z jakiegoś tam powodu w szpitalu. Wobec tego zrobiłem na nastawni zerowanie do dwu gniazd zamontowanych wcześniej. Grzejnik podpięty do jednego gniazda mrowił wcześniej, a jak robiłem podłączenie zera, to sam go wyzerowałem. Prąd poczułem aż w mózgu. Prawie mnie odrzuciło od instalacji. Chwilę po tym poleciał wyłącznik główny. Sam nie wiem czemu nie poleciał wcześniej, chyba tylko dlatego, co by grzały grzejniki. Oczywiście już po podłączeniu zera i wpięciu grzejnika poleciał do razu bezpiecznik. Wiedziałem, w którym msc. grzejnik ma przebicie, to też teraz on poleciał na stół do rozebrania. Po zaizolowaniu feralnego msc. działa poprawnie.
   374 nagrał jakiś filmik docelowo na yt, ale strasznie się tam motałem, bowiem jakoś tak z marszu, więc nie zgodziłem się na publikację, jutro mamy nagrać już wersję poprawną.
   Zasadniczo, dzień na kopalni taki relaksacyjny, bowiem wiele nie zrobiłem, bo jak tu robić przy kimś kto jest pierwszy raz na terenie i chce wiedzieć prawie wszystko. Jutro jadę już sam, a 374 ma dojechać ok. 14:00
   Zadzwonił 979 w sprawie łapanie szczura po 15:00. Potwierdziłem, ale nadmienił jeszcze, że to szybko, bo on niewyspany, bowiem w nocy nie umiał spać i jadąc do pracy, prawie zasnął za kierownicą.
   Ciekawe kiedy zrozumie, że nasz organizm, to nie jakiś robot i 8h snu jak i 8h pracy z czegoś jednak wynika. (to drugie ostatnio do mnie się odnosi)
   Dobra, tyle bo pełno pracy czeka na st. mac. i nikt oprócz mnie tego nie zrobi. Narka.

wtorek, 12 grudnia 2017

Wtorek #1284

  Szczury. Szczury lubią kartofle z zup. Dobrze, iż w zupach ze szkolnictwa jest ich sporo, przeto jest co wyławiać, tylko jak wyłowię już prawie wszystkie to objętość zupy zmniejsza się o ok. 1/3. Po za tym kolejny miot lata już po kuchni. Dla jednego brakło farby i wyszedł albinos z czerwonymi oczami.
   Wczorajsza akcja "szczur" została odwołana, bowiem byłem potwornie zmęczony, co zresztą widział 979, nadto nie przygotowałem pola do działania, a 979 akurat wszedł na stację po zeżarciu i wyławianiu kartofli z zupy dla gryzoni, więc byłem trochę ospały i w trakcie trawienia.
   Polityka władz lokalnych jest czasem dziwna. W wiosce remontowano ulicę i przy okazji przyległy do niej parking, na którym mieściło się 7 aut. W czasach kiedy aut na drogach przybywa, a nie ubywa należało by się spodziewać, że liczba miejsc na parkingu zostanie utrzymana jeżeli nie zwiększona. No to se można pomarzyć... Nie dość, że nie utrzymano liczby miejsc, to jeszcze parking zmniejszono do tego stopnia, ze z 7 miejsc, pozostały 4 i jedno (uwaga) dla inwalidy. tylko chyba projektant nie wziął pod uwagę, że to osiedle domków jednorodzinnych i jak przyjedzie jakiś inwalida, bo na razie wokół parkingu żaden nie mieszka, to stanie przy domku do którego przyjedzie, a nie na wyznaczonym miejscu na parkingu, z którego będzie musiał zapierdalać (wróć) sunąć w stronę domku, do którego przyjechał. Oczywiście efekt teraz jest taki, że auta stoją na ulicy, bo na parkingu się nie mieszczą, a miejsce dla inwalidy w przyszłym roku porośnie trawą. Ja rozumiem miejsca takie przed Urzędem, jakąś instytucją kultury, do której na koncert czy inną imprę zjeżdżają się setki aut i wtedy taki inwalida ma problem z zaparkowaniem i sunięciem do wejścia, jakiś market inny sklep itp, ale na domkach jednorodzinnych, gdzie on nawet by tam nie stanął, jeżeli nie przyjedzie do domku położonego najbliżej wyznaczonego miejsca, bo najnormalniej w świecie nie będzie chciał sunąć np. 100 m. Czegoż w takim razie nie rozumieją w urzędach Ci urzędnicy. Czy oni zawsze muszą być oderwani od rzeczywistości i myślenie tam już w ogóle wysiada? A może teraz jest przepis, że na każdym parkingu, nawet tym na 3 auta musi być msc. dla inwalidy, czyli po przebudowie takiego parkingu zostaną 2 msc. bo msc. dla inwalidy jest większe, bowiem musi (teoretycznie) wyjść z auta z wózkiem.
   Tramwaje. Tramwaje na Górnym Śląsku powinny się nazywać "vlaki" jak za płd. granicą ponieważ z takimi prędkościami suną. W zasadzie większość normalnych ludzi na rowerze tramwaj z palcem w dupie wyprzedzi. Jedyną konkurencją jest on dla iścia pieszo, ale to też może nie wszędzie. Średnia prędkość dla niektórych linii, to np. dla 17-ki 13km/h., dla 9-ki, 15km/h,, 11-ki 16km/h,, dla 1-ki - 17km/h., 7-ki - 18km/h. I tu ponownie wraca sprawa utrzymywania sieci tramwajowej. Jakąż on ma być konkurencją dla posiadania auta, jeżeli jedzie się z taką prędkością? Po co utrzymywać drogą, droższą niż sieć autobusową, sieć tramwajową, jeżeli z takimi prędkościami mamy sunąć? Czy w XXI w budując sprawne (szybki rozruch, wysoka prędkość) tramwaje, mając możność dania im pierwszeństwa na skrzyżowaniach z takimi prędkościami miasta chcą by były konkurencją dla aut? Będą tylko tam, gdzie zabroni się wjazdu do ścisłego centrum i pozostaną tylko sunące tramwaje. Przecież jadąc o 22:00 tramwajem z prędkością między przystankami 17km/h można w nim znieść jajo. W ogóle podziwiam motorowych, którzy muszą z takimi prędkościami przetaczać się przez m-ta tymi złomami. Nie ma się co dziwić, że mało kto chce teraz pracować jako motorowy i, co pisałem już tu, np. Katowice mają poważne problemy z motorowymi.
   Dobra, bo dziś kolejny dzień wyjazdu na kopalnię, tym razem z 374, bowiem do stycznia jest bezrobotny i chce se pooglądać.

niedziela, 10 grudnia 2017

Niedziela #1283

   Na kopalni się tyle dzieje, że z wrażenia nie umiałem wczoraj zasnąć, a ok. 03:30 się przebudziłem, czyli po jakiś 3h spania i ponownie nie umiałem zasnąć, przeto wylazłem z łóżka na małe nocne funkcjonowanie. 979 śpi u (chciałem napisać "niby") laski, więc grupa A w nocy wolna. Nie było to dobre rozwiązanie, bowiem ponownie dziś jadę na stację kopalnię, ale co zrobić...
   Te wrażenia to odkrywanie kolejnych miejsc, z których coś należy zabrać ratując to od zniszczenia, a także dla przyszłego funkcjonowania inicjatywy. Wczoraj zdemontowałem kilka gniazdek podwójnych z kablami do zamontowania na RCL, bowiem jedno tam zamontowane ma ograniczoną przepustowość (pobór prądu), a także ilość gniazd - dwa, więc muszę zamontować kolejne. Pompka ze zmywarki nie jest ssąca więc wody nie wypompuje z piwnicy, więc trza będzie kupić jakąś przez neta i taką tam zawieźć. Do tego znalazłem kilka węży strażackich idealnych do wypompowywania wody na odległość, najlepiej do dawnej zmiękczalni wody z Huty Pokój, która to ma już ujście do kanalizacji odchodzącej na Bykowinę i tam docelowo ma być woda wypompowywana, by wodami gruntowymi nie wracała w budynek ponownie.
   Oczywiście zabezpieczanie innych rzeczy równie pilne jak wykonywanie innych czynności i z tego powodu zasypiąjąc mózg usiłował ułożyć plan działania na dziś, ale z nadmiaru danych się klinował i ponawiał rozpatrywanie danych. Trwało to dobrą godzinę, jak nie więcej, no i po przebudzeniu ponownie to samo, więc wylazłem z łóżka.
   Pilnie będę musiał znaleźć kogoś do pomocy, bo dalej, na dłuższą metę, tego nie widzę.
   A dziś głównie uszczelniałem nastawnię RCL. Ta to dopiero jest dziurawa. Działała tam jakaś specjalna nagrzewnica by nie zamarzli, a nikt nie wpadł na pomysł jej uszczelnienia. Do dziś była prawie dziurawa jak sito, trochę to zmniejszyłem, ale część pracy pozostanie na wiosnę. Np. nie wiem jak to budowali, ale między ścianami, tylną gdzie jest wejście, a tą od strony stacji, jest normalnie szpara na rękę, jak nie więcej. Nie wiem jak to budowali, że ściany nie są połączone. Pozostanie na wiosnę ściągnięcie blachy trapezowej i zobaczenie jak to wygląda. Oj, tam roboty będzie pełno.
  Po za tym zauważyłem, że niektórym to moje przenoszenie się na stację zwrotną w sob. i nd. nie pasuje. Zaczynają stękać, że nie mają co z sobą zrobić i czemu tam tak długo siedzę. A tam, po prostu się relaksuję m.in. wolnością od prowadzenia ruchu na stacji mac.
  Teraz tyle, bo i tak miałem to puścić przed wyjazdem na kopalnię. Narka.

piątek, 8 grudnia 2017

Piątek #1282

Był 826. Tyle co się dziś wymacałem po jego mięśniach to dawno tak nie  było. "Trochę" łyknąłem przeto hamulce mi wysiadły i wymacałem go po mięśniach tyle co nigdy. Fakt, ma fajne mięśnie i to tyle. Mózg nie nadąża za resztą. On dąźy do samounicestwienia w bieżącym życiu. Co z tego, że ma fajne bicepsy, fajne mięśnie brzucha, które mogę dotknąć, przejechać po nich ręką, jak za chwilę to będzie wrak. Jeszcze z 5 lat i on będzie wrakiem człowieka. Niezdolnym do zarabiania kasy na własne utrzymanie. Co z tego, jak dziś gładzę go po jego barku, jego bicepsach, jego przedramieniu, jego brzuchu, wyglądającym jak 6-cio pak, jak za chwilę, za kilka lat, to już będzie przeszłość. Nwm. czy on zdaje sobie z tego sprawę, ale jego czas się pomału kończy. Fb. dziś szybko eliminuje z czego on chyba nie zdaje sobie sprawy. 
  No ale co. Na dziś te jego mięśnie są fajne. Dotyka się je przyjemnie, maca także, no czegoż jeszcze pragnąć, jak nie przydupić w takie naprężone mięśnie brzucha. I pomyśleć, że ludzie z takim potencjałem dążą do samounicestwienia. No dobra, bo rozpisaleme się, ale po ubytku 979, pozostaną mi takie 826 do dyspozycji i na ile się dadzą dotknąć na tyle nam będzie przyjemnie. 

środa, 6 grudnia 2017

Środa #1281

  Informacja dnia z wczoraj (ostatnio same przełomowe wydarzenia się dzieją) 979 wraz z niby laską w czasie rozmowy ok. 04:00 ustalili, że są parą po trzech latach znajomości, a chyba roku chodzenia ze sobą. 
  W związku z tym wczoraj 979 przechodził trzecią młodość. W takim stanie dawno go nie widziałem. Przez dzień, tzn. w pracy, po pracy do wieczora przeleciał na skrzydłach miłości, której teraz nie będzie musiał publicznie tłumić, bowiem pocałunkom w takich miejscach przez najbliższe dni nie będzie końca. Oczywiście pozostaje jeszcze sprawa wspólnego zamieszkania, ale tu, jak pisałem wcześniej brane jest pod uwagę mieszkanie matki 979.
   Wczoraj pytał się mnie co o tym myślę. On w totalnej euforii, ja oczywiście mniej. Dociekał czemu tak. Wytłumaczyłem mu, iż naturalnym jest wyprowadzanie się dzieci z domu od rodziców i należy się tego spodziewać, aczkolwiek sam od siebie chciałbym by mieszkał na stacji macierzystej jak najdłużej z wiadomych jemu przyczyn. Myślę, że zrozumiał, bo starałem mu się to prosto wytłumaczyć. On zapewniał, że jak się wyprowadzi, to mnie nie oleje, ja nie dawałem żadnych zapewnień, ponieważ trudno je w takim okresie składać, kiedy ruch na stacji mac. na stacjach zwrotnych i ogólny zawrót głowy.
   Na kopalni, by nie było tak euforystycznie to dział elektryczny poinformował mnie, że prąd który podłączyli na nastawnię RCL jest tymczasowy, i po rozmowie z dyrektorem, kiedyś tam, choć niedługo, mają go wyłączyć ponownie do czasu oficjalnego przekazania budy. Nie wiem czy boją się znowu przylotu Marsjan, czy coś innego im chodzi po głowie. Najgorszy jest właśnie brak szczerości. Wszystko zawoalowane, zagmatwane, nie wyjaśnione itp. Następnie sam w tym muszę się odnaleźć.
  Najgorsze, że obecnie tylko nastawnia daje oświetlenie terenu wokół, bowiem na kilka dni przed jej włączeniem do prądu, wyłączono prąd oświetlenia na budynku P5 i teraz gdyby nie nastawnia, która zasila okoliczne latarnie na głowicy rozjazdowej i jedną przed samą nastawnią, było by tam zupełnie ciemno. Chcę ten argument podnieść w jutrzejszej rozmowie, może znowu trza będzie leźć do dyrektora i stękać, a także zaangażować w to ochronę, wszak jak mają chronić coś jak jest zupełnie ciemno?
  Po za tym widzę, że budka telefoniczna jak z Misia, robi furorę. Nawet wczoraj 979 powiedział, że ktoś tam chce w niej nakręcić scenę do teledysku. Jeszcze chwila i budka telefoniczna będzie bardziej sławna jak inicjatywa drezynowania po terenie kopalni.
   Tyle, bo jak zwykle zajęcia czekają, a tych końca nie widać. Narka.

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Poniedziałek #1280

   Nawet nie macie pojęcia jakie ciekawe rzeczy mogą być na kopalni. Pamiętacie budkę telefoniczną z Misia. Właśnie znalazłem taką na kopalni.

Jak zwykle trochę późno i jak zwykle w całej tej sprawie załatwiania układu torowego po kop. Pokój, będzie ciężko ją wydostać, bowiem nie wiem czy winda, którą pewnie ją wwieźli jeszcze działa, a pieszo się z nią nie zejdzie. Jest na 5 kondygnacji.
   Po tylu latach działają w niej jeszcze samozamykacze w drzwiach.
   Po za tym od kiedy stanęła się światłość na nastawni RCL jest jakoś inaczej. Mało tego wokół nastawni też stała się światłość, bowiem podłączono latarnie oświetlające do układu trafo w nastawni. Jutro może pyknę zdjęcia jak będzie ciemno. Od sob. podłączyłem na krótko, bezpośrednio do tablicy rozdzielczej grzejnik kolejowy 2,4kW, by trochę zagrzał w nocy i osuszył powietrze. Dałem go na najniższe możliwe miejsce, by absorbował zimne powietrze z dołu nastawni. Wczoraj jak poszedłem tam na koniec dnia na kopalni, to było można już trochę odczuć ciepła wewnątrz, a i powietrze stało się mniej wilgotne. Niestety do pełnego zagrzania tej budy, należało by uruchomić piec węglowy w piwnicy, ale z powodu wody w niej, na razie nie można tam dojść. Szykuję się, w związku z ociepleniem, na pompowanie wody z nastawni, ale to najszybciej w czwartek. W środę termin w biurze pracy, a jutro to jeszcze za wcześnie na pompowanie wody. Muszę tam jakieś gniazdka prowizoryczne zrobić i tymczasową instalację. Nie wiem dlaczego SRK jak wchodziło do budynków do likwidacji, to odcięło wszystkie gniazdka jakie napotkali. Na szczęście wczoraj z kolejnego budynku przeznaczonego do wyburzenia udało mi się 3 gniazdka uratować z przeznaczeniem właśnie do nastawni RCL. W ogóle w budynku TJ, łaziłem wczoraj 5h, przy czym 3h z 230, który przyjechał mi pomóc penetrować pomieszczenia budynku. Kilka zdjęć zrobiłem z TJ.
 Poniżej zdjęcie z pomostu odpowiedzialnego za ładowanie węgla na wagony.
  Na końcu toru widoczny wózek roboczy. Trochę prześwietliło zdjęcie białe dziadostwo leżące za budynkiem stąd taka światłość w oddali.
  I jeszcze (poniżej) widok, w drugą stronę.
  Już po wstępnym spenetrowaniu budynku TJ, musieliśmy zrobić 4 kursy do działki torowej, by zgromadzone przedmioty tam przenieść, a to oczywiście nie wszystko. Jutro postaram się przenosić resztę. Głównie to sprzęt czyli łopaty, kilofy, rękawice robocze, gumowce, bezpieczniki. Oczywiście w przyszłym tyg. na weekend dalsze wynoszenie staroci z budynku, jeżeli nie znikną do tego czasu, bo to różnie bywa.
   Z ostatniej chwili. Dzwonił 973. Niby ma wyjść na święta, ale jak nie to jakoś na początku roku. Termin planowego wyjścia ma we wrześniu 2018. Mam, oczywiście, nadzieję, że dużo się nie zmienił tam i nadal wygląda dobrze.
   Dobra, tyle bo zabieram się dalej za prace na stacji macierzystej, bo tu tego jest od cholery i ciut, ciut.
   No i na koniec - 979 weekend w terenie tradycyjnie. Zaliczony został na koncertach z niby laską Kraków i Warszawa. Nawet na dziś nie spał na st. mac., bowiem na 09:00 do roboty, to dopiero rano przyjechał, ale nie patrzałem kiera była. Położył się na grupie B, też dalej zasnąłem. Obudzili nas robotnicy w mieszkaniu obok, znowu kując jakieś mury. Na szczęście była 08:30, ale i tak dalej jeszcze zasnąłem do 09:15. Jednak zmęczenie daje znać o sobie. Wczoraj z kopalni wracałem tram 20:36. Od początku jak tam jeżdżę jeszcze tak późno nie wracałem na stację macierzystą. Tyle, narka.

sobota, 2 grudnia 2017

Sobota #1279

   Jakimż miłym zaskoczeniem było wczorajsze info, jak odbierałem klucze od nastawni RCL (RKP), że jest już prąd podłączony do nastawni. Czyli jak m-to się włączyło oficjalnie, generując pisma, to i na kopalni podeszli poważnie do naszej inicjatywy. Przez 2 m-ce nie dało się podłączyć prądu do nastawni, a tu po oględzinach w terenie w środę, już w czwartek prąd został podłączony z rozdzielni III S-2. A tak stękali przez te 2 m-ce o niemożliwości i trudnościach z włączeniem nastawni do prądu, wymyślali przeróżne sprawy, a tu wystarczyło na rozdzielni w/w wstawić łącznik, na nastawni RCL pominąć trafo z 500V/400V i 230V i już gotowe.
 Klatka schodowa ze świecącą żarówką, bo oczywiście na kopalni deficyt żarówek to wczoraj świeciła tylko jedna.
Ale jest dobrze, bo w przełomowym momencie podłączyli ją, bowiem białe dziadostwo opanowało okolice podobnie jak tu: https://www.youtube.com/watch?v=eumEuK1sD90 Już wczoraj wstawiłem wózek roboczy na tor 115, przez to białe dziadostwo cisnąc go w stronę toru. Po tym wyczynie ciekło ze mnie ze zmęczenia, a następnie po wstawieniu okazało się, że przez to białe dziadostwo nie da się go skutecznie cisnąć, to wróciłem nim i wstawiłem pod budynek TJ pozostawiając na torze 115. Na nastawnię RCL poszedłem pieszo, przez działkę torową, w której mam tymczasowy punkt socjalny.
  Poniżej nastawnia w zimowym widoku - ścieżka od strony kopalni Pokój.

  Oczywiście teraz doszło pełno nowych czynności do wykonania w tym plan pozbycia się wody z nastawni. Teraz to już tak będzie, ciągle coś nowego będzie dochodziło, zresztą jestem świadom tego, bo teren rozległy i dużo do nadzorowania, dużo wszystkiego.
  Tyle, bo muszę iść do sklepu, jechać na nastawnię, bo mrozy w nocy, to wyjazd awaryjny w celu jej ocieplenia i ogrzania. Roboty od zajebania. Narka.