wtorek, 31 maja 2016

Wtorek

   Wczoraj wizyta u stomy, jakby nie znajomość z osiedla i z dawnej firmy, to zostałbym odprawiony jak reszta pacjentów, bowiem "awaria kompa". Polegała na zgaśnięciu monitora, bowiem z tyłu wysunął się i spadł na podłogę kabel zasilający z monitora. Po podpięciu monitor się załączył i już można było pacjenta, czyli mnie przyjąć na fotel dentystyczny. Ukryta dziura w 4 lub 5-ce, bo jednego zęba tam nie ma, nie wiadomo którego, a był usuwany jako zdrowy w młodości, bo zębościsk.
  Do stomy z lekkim opóźnieniem jak to u mnie, zawszę mówię, że jestem mistrzem w robieniu opóźnień, ponieważ wcześniej pranie, wieszanie, jeszcze wcześniej żarcie oprócz mnie również dla 371, bo on bez pracy to nudzi mu się, to stacja jest tym punktem w wiosce, gdzie większości się nie nudzi. Zamiast 15:05 odjechaliśmy ze stacji 15:15 i opóźnienie wyrabialiśmy w trasie, a ja na rowerze zastępczym, bowiem główny został w wiosce 972, a na terenie stacji zaś jego auto. Ponieważ rower zastępczy lekki, z dobrymi hamulcami przeto prędkość większa to się nawet 979 zdziwił, że tak jadę.
  Wreszcie nastąpiła inauguracja robienia herbat z pokrzywą. Ciągle zapominałem, aby iść pod blok po jej liście, wreszcie dziś przypomniało mi się o nich to polazłem po dwa i pierwsza w tym roku z mniejszą ilością herbaty, za to dwa liście pokrzywy.
  Odezwał się 181. Coś mi się wydaje, że z nim będzie podobnie jak z 372 (ten to zszedł z toru głównego na boczny, praktycznie w krzaki. Wygląda obecnie jak menel, mając 24 lata). Na razie nigdzie nie pracuje, choć leci już 22 lata. Grunt pod nogami robi się grząski to jak trwoga to na stację. Dziś ma przyjść k/południa ciekawe czy wbije. Po ostatnim z nim spotkaniu dałem mu spokój i wykreśliłem go z grafika. Nie to nie, niech qrwa idzie swoją drogą, jak jest taki mądry, zaradny to miłego dnia. Może dołączyć do 372, wszystkich się uratować nie da. Upłynęło może 1,5 tyg. i się sam odezwał. Znamy przyczynę. Na mieszkaniu, gdzie przebywa wraz z siostrą, która ma tam synka, właśnie z tego mieszkania sypią się finanse, bo trzeba płacić, a ani 181, ani ten synek nie pracują, pracuje jedynie siostra od 181. To tez zaległości rosną, a sam 181 chce się przeprowadzić na swoje. Nie rozumie tylko, że to nie takie proste. W większości wymagana jest kaucja, której 181 nie ma, nadto nie ma pracy, aby ją uzbierać. Skoro się skontaktował to jakiś plan ma, trza będzie go od niego wyciągnąć. To podobnie jak 371. Jak miał pracę to 3 tysie rozpierdolone w miesiąc. Teraz jak nie ma, to na stację dzienny wjazd, bo i żarcie i inne składy wchodzą, odchodzą ze stacji, coś się dzieje, a tam u niego jedyną rozrywką jest praca, na którą narzekają. No cóż, tak źle, tak niedobrze.
   Wczoraj też pojechaliśmy odebrać i odwieźć do X 2-go skurwiela od 972, który wrócił z zielonej szkoły. Autobus piętrowy, z tyłu z przykręconą dodatkową szafą na walizy, ale tą szafą z prawej strony któryś kierowca przychaczył, tak że wyrwał moduł ze światłami tylnymi. Posotjowe i hamulec zrobili, natomiast kierunkowskaz nie działał. Widać było zarysowania świeże, bowiem połamane włókno szklane było jasne, niezabrudzone od długotrwałej jazdy. No cóż, kierowcy jak kierowcy, podobnie jak w innych zawodach jedni lepsi drudzy gorski. Pamiętam, jak kiedyś w WPK, wymyślono, że na przeguby do kategorii D potrzeba zrobić E, Aby państwo więcej zarobiło. Tysiące kierowców w całej PL musiały zrobić prawko E do D, w tym wytypowano mnie. Oczywiście miałem swój wóz na stałe, z ktorym nie uśmiechało mi się rozstawać, a zrobienie E do D oznaczało ciepanie po innych wozach zwłaszcza przegubowych. Jazda próbna odbyła się na ośrodku i przede mną byli wszyscy w tym kierowca, który na linii 623 jeździł 6 lat przegubem na stałe. Miał też swojego przeguba i właściwie tylko on nim jeździł. Część się męczyła, części poszło to nawet sprawnie. Przde mną właśnie ów kierowca z 6 letnim stażem na przegubie. Do tyłu należało przejechać 8-kę po krawędzi. W czasie cofania prawie połamał przeguba. Jak widziałem co robi, to pomyślałem - no przedupione, jak to przejadę, skoro on tyle jeździ i takie coś... Po dwu próbach instruktor mu powiedział, aby poćwiczył swoim i jego połamał, a nie tego do jazd i skończył jazdę.
   Siadłem. Wpierw proste manewry dla przystosowania się, a na końcu owa ósemka. Poszło za pierwszym razem, żadnego prostowania, poprawiania. Jak się tam na mnie patrzeli... Pewnie rozgadali co wyczyniał ten z przeguba, no i jak poszło mnie. Ale jest to kwestia ogarnięcia gabarytów tego czym się poruszamy, wyobrażenia sobie tej bryły na ulicy, placu i jak ją przestawiać, aby jechała tam gdzie chcemy. Cały czas pamiętam kierowcę ze 188 z Sosnowca, któremu 1-go listopada 2015 pogratulowałem jazdy. A Ci co przywieźli klasę z zielonej szkoły, pewnie przy manewrach przytarli, przy okazji z budy zdzierając też obrysówki. Dziwne to, bo ich dwu, to przecież mógł kierowca, skoro nie był pewien, wysłać drugiego na pilota, aby dawał sygnały.
   W miejscowości X, gdzie dostarczyliśmy 2-go skurwiela od 972, zszedł też 3-ci, który najprawdopodobniej będzie we wrześniu, podobnie jak 1-szy, wydelegowany do innej placówki, a ponieważ, jak stwierdziła pingwin, jest bardzo niegrzeczny to od połowy PL w górę, czyli Bełchatów,  Kielce Lidzbark Warmiński. W tej trzeciej miejscowości to już nikt go nie odwiedzi.
  2-gi przywiózł ramke na zdjęcie z nad morza, to żona od 972 zara to zrobimy zdjęcie waszej czwórki i do ramki. 3-ci, że absolutnie nie weźmie w tym udziału. Żona czemu, czemu, a ja powiedziałem:
- bo nie identyfikuje się z rodziną.
  Zresztą mu się w pewnym sensie nie dziwię. Pingwiny raczej nastawione są na zarabianie, a wychowanie i indywidualne podejście jest rzeczą wtórną. No cóż, takie czasy.

poniedziałek, 30 maja 2016

Poniedziałek

   Wczoraj przeleciało na jeżdżeniu między ośrodkiem dla dzieci w miejscowości X i zakładem produkujacym skurwieli (jakość gwarantowana) w miejscowości Y, w drodze jeszcze zajechaliśmy do wioski 972, bowiem 1-szy miał zostawić brudne, a zabrać czyste ubrania.
   W miejscowości X byłem wpierw odebrać 972 i jego żonę po imprezce, na której byli wczoraj. Żona się jakoś trzymała, 972 jeszcze jakby był w trakcie imprezki. 3-ci, po wywrotce na hulajnodze obdarte ma dość mocno oba kolana i lewą rękę, ale jak to skurwiel z wioski 972 przyjął to bez płaczu na klatę, choć dziś mówił o nieprzespanej nocy z powodu właśnie obdartych kolan. 2-go nie było, bo na zielonej szkole nad morzem, a 1-szy był, nadto mieliśmy go później odwieźć właśnie do Y. Już w ośrodku przed wczoraj widziałem jednego z większych skurwieli z mojej wioski, któremu właśnie tydz. temu odebrano 3 letnią córkę. Co ciekawe większość z zakładu produkcyjnego skurwieli w Y, chce być takimi skurwielami, ale jakoś nie ogarniają, że życie po 20-ce nie polega na byciu skurwielem i z tego nie czerpie się kasy, a trzeba zapewnić byt rodzinie, mało tego wychowywać, a nie hodować, ale kto by się tym przejmował mając 15, 16, czy 17 lat. Przez cały dzień wczoraj jeździł z nami 371, który zwolnił się z pracy. Jak pytałem się go tydzień temu, czy ma rezerwę finansową to powiedział, że nie ma. Teraz po tyg. się zwolnił i również nie ma rezerwy finansowej. Jak Ci ludzie funkcjonują? Ma nagraną new pracę, bowiem w jego fachu to nie jest trudne. Ale jakoś tak bałbym się na styk, tzn. bez zabezpieczenia finansowego przechodzić z jednej do drugiej. 371 przez większość dnia trochę wqrwiał żonę od 972, a ta mu się odszczekiwała, ale w jakimś stopniu jej się to podobało, bo tak byłby to kolejny nudny i standardowy dzień. Tak poszczekała na 371, miała rozrywkę, no i dzień jakby szybciej jej minął.
   Ośrodek w X to stary budynek, który miast nagrzać, bo ciepło na dworze to zamknięte drzwi i okna. Jestem zawsze pierwszą osobą otwierającą na sali widzeń okno, ale wczoraj również matka od jakiegoś innego małego skurwiela otwierała okno skrzynkowe, składające się z podwójnych skrzydeł. Matka otwarła pierwsze, a w drugie przewaliła łbem. Nie wiem jak to zrobiła, że nie zauważyła, iż trzeba otworzyć drugie skrzydło, ale od razu pomyślałem, nie dziwne, że mały skurwiel jest tu skoro ona jest taka przyjebana.
   Za nim dojechaliśmy do Y to jeszcze w wiosce 972, cherbata, dla 371 kawa, 972 też kawę, 1-szy nic nie łykał. Puściłem w TV kanał muzyczny, bo 972 zaś na wiadomości. Jak te stacje telewizyjne potrafią ryć mózgi ludziom. Oni to oglądają, a jakby się na następny dzień spytać co było, to tylko powtórzyli by największą masakrę rodzinną, reszty kompletnie nie pamiętając. 371 drażnił żonę od 972 zrobieniem szałotu, a drażnienie miało wymiar humorystyczny.
   W miejscowości Y wychowawcy tradycyjnie sprawdzili torby 1-go, czy czegoś niedozwolonego nie przywiózł. Telefon i tak został przemycony przez żonę od 972, a w pokoju przekazany 1-mu. W szafce miał zeszyty ćwiczeń z różnych przedmiotów. Wziąłem do ręki i poszedłem na okno sprawdzić co też robią w szkole. Wyglądało w nich, jakby w roku szkolnym był może 3 dni na lekcjach, bo tyle wpisów było mniej więcej w każdym. Reszta pusta. Mało tego wpisy, które przeczytałem i tak go dyskwalifikowały. Matematyka na poziomie podstawowym (-2,2+5,8=8) jeszcze było jedno równanie na podobnym poziomie i podobnie źle obliczone. Z geografii, podobnie, odczytywanie wykresu: należało odczytać z osi odciętych godzinę prawidłową, a z osi rzędnych max. w danej godz. temperaturę. To też źle zrobione, choć wydaje się banalne, bo nie trzeba tu nic liczyć tylko odczytać, ale nie udało mu się. Historii już nie przeglądałem, bowiem żona od 972 naciskała na powrót w ogóle nie interesując się jakie postępy w nauce ma 1-szy, czy reszta. Najważniejsze, to czy ma czyste ubrania i dostarczenie mu "tony" słodyczy. Jak go przywozimy to zawsze wychowawcy się dziwią czemu tyle ma z sobą i po co? Częściowo wiadomo, do odsprzedaży. Ponieważ sklep jest od zakładu produkującego skurwieli (jakość gwarantowana) dość daleko, przeto część dla leniwych jest odsprzedawana po wyższej cenie.
    Małe skurwiele mają być na wakacje rotacyjnie dostarczane więc może będzie sposobność indywidualnie z nimi porozmawiać. W grupie to każdy chce być większym skurwielem od drugiego, co utrudnia porozumienie. W sumie nie wiem czy powinienem się w to w ogóle mieszać, ale jakoś mi ich szkoda, bo widzę ich na straconej pozycji, choć oni nie są jeszcze tego świadomi.
    Niestety miejsce urodzenia często decyduje o późniejszej pozycji dziecka.
    Ponieważ ciepło to od dwu dni śpię na grupie C, pozostawiając A do dyspozycji 979, choć wczoraj spał z 371, który odszedł razem w z nim ok. 06:00 dziś. Jak się przebudzę, to przynajmniej aż tak cicho nie muszę się zachowywać, a i 979 może se wstać i ewentualnie połazić, bo mi to nie przeszkadza.

niedziela, 29 maja 2016

Niedziela #970

   Po jakimś tam meczu ligi mistrzów 979 wychodzi na wioskę i mówię do niego:
- idź potrzaskać kilka ryjów od małolatów, może przesuniesz się w rankingu do góry
- Tobie mogę natrzaskać,
- od natrzaskania mi nigdzie się nie przesuniesz, bo nie występuje w rankingach.
- dupisz jak potrzaskany
- nara
- nara.
  I poszedł o 23:40 na wioskę.
  Jak nie wpadnę z blogiem kiedyś to będzie cud. Wczoraj została otwarta historia, bo usuwałem własnie strony z blogiem, a dziś 979 siedział na kompie. No cóż...
  Dziś wyjazd ponownie do małych skurwieli, ale ponieważ na stacji nie jestem sam, to i wpis będzie lakoniczny.

sobota, 28 maja 2016

Sobota

   Ile razy jeszcze będę przez to przechodził? Wczoraj jak wracałem poc. od 824 to w poc. siadł na przeciw mnie mięśniak. Twarz ładna, reszta zmieściła by się w widełkach wyglądowych. Taki trochę skurwielowaty typ z ładną szyją (co ja mam z tymi szyjami do cyca?). Jak to ja, przycinałem go w czasie jazdy. On też jakoś tak przydługawo się na mnie patrzał. Gdy nasz wzrok się skrzyżował to po jakimś czasie ja uciekałem od niego, może dlatego, ze na prawym przedramieniu miał wytatuowane Fight, a na bicepie i braku jakiś tatuaż z drutem kolczastym i napisami. Nie wiem co to było. Przez jakiś czas nawet udawał śpiącego, ale tak nie do końca miał zamknięte powieki, jak je podniósł to od razu na mnie, sprawdzał czy patrzę. No qrwa patrzałem. Zresztą kilka razy sprawdzał czy patrzę, tzn. kierował wzrok w inną stronę, po czym nagle przenosił na mnie. Sytuacja trochę trwała. Zwracałem też uwagę, na kogo patrzy. Wszedł na drugiej stacji inny, starszy mięśniak do wagonu, to wzrokiem odprowadził go do zniknięcia z jego pola widzenia. On patrzał na mięśniaka, ja na jego. Ale żeby nie było, laski też przycinał, pomyślałem biseks. Na stacji, na której wysiadałem, jak wiadomo, próba ostateczna i jeszcze bardziej gmatwająca stan poprzedni, pozostawiająca w głowie niedosyt. Wysiadłem z rowerem z wagonu, na początku nie patrzał się, następnie odwróciłem się jeszcze raz i... patrzał, nawet się uśmiechnął i ja też na pożegnanie, a trochę  śmiałem się z własnych leków i obaw, no bo przecież mogłem zagadać. Przeca nie zmasakrowałby mnie w wagonie. A ja czemu go nie zagadałem do cyca? Całą drogę do wioski myślałem o tym, kolejnym już w życiu wydarzeniu. Ile jeszcze takich będzie? Ile razy nie będę nic robił, oprócz gapienia się? Oczywiście w drugą stronę zagadałbym i tak by nic z tego nie było, ale przynajmniej nie musiałbym rozkminiać tej sytuacji i spałbym bez ponownego myślenia o sytuacji.
   979 odszedł wczoraj ze stacji ok. 19:30. Weekend to ciągnęło go w plener do innych skurwieli. Wszedł ponownie na stację ok. (jak powiedział, bowiem nie sprawdzałem na zegarze kolejowym, która godzina) 03:00. I tu sytuacja, która już po raz któryś powtórzyła się. Otóż, normalnie jak śpi to rozbiera się do majtek i koszulki, i w nich śpi. Jak łyknie, to zostaje prawie zawsze tylko w majtkach. To co, to kolejny dowód na alko naszym przyjacielem. Nie abym coś z tego miał, że się rozbierze z koszulki, bo przecież śpi przykryty, ale sam odruch. Tzn. jak nie łyknie to hamulce ma włączone.
   Ponieważ na stacji wieczorem było pusto, tzn. ok. 21:00 wszedł 823, bo jego żona w pracy, to on nie ma co z sobą zrobić, to wpada na wytracenie czasu i tak siedział do 22:50, po czym pojechał po nią. Trochę uruchomiłem symka, ale tak średnio szło, bo ciągle ktoś przeszkadzał, a w tym w TV leciał film Transformers, którego nie widziałem, przynajmniej nie pamiętam. I tak w symku jest strasznie, bo uruchamiając go wczoraj patrzę, a tam od poprzedniego stanu, czyli 24h wstecz, był 24 marca. Czyli przejście jednej doby w nim zajmuje już 2 m-ce. Tyle wolnego czasu mam na jakąś rozrywkę.
   Dziś za 15 zamykam post. dla prowadzenia ruchu poc. i odchodzę ze stacji do 972, aby jechać z nim po jego żonę, a następnie do małych skurwieli.

piątek, 27 maja 2016

Piątek

    Ponieważ poprzedniej nocy spałem z przerwami (979 na imprezce, a rano pakowanie), to wyszło na tą aby odespać i spałem u 824 do 10:40. To dałem czadu.
    Uruchamianie nowych wnętrzności kompa u 824 poszło sprawnie, myślałem że trzeba będzie stawiać nowy system, ale dwa XP-ki wytrzymały i ruszyły po doinstalowaniu sterowników urządzeń. I tak trzeba będzie doinstalować kiedyś 7-kę, bowiem CD room nie czyta jednej płyty. Zasadniczo jestem zadowolony z operacji, spodziewałem się większych problemów, a tak postawienie 7-ki następnym razem.
    Po za tym awaria podniebienia. Sparzyłem się w ub. tyg., a wczoraj było chyba apogeum. Dziś mielę powoli i przeważnie lewą stroną, bo prawa uszkodzona. Sparzyłem się, bo śpieszyło mi się do 972 i na szybko grzałem, a następnie nie sprawdziłem temp. i władowałem do ryja, po czym było już za późno. Efekt, na drugi dzień zeszła mi skóra z podniebienia (prawej części). No i tak się ciągnie. Coś ostatnio za dużo defektów, które sam sobie, niecelowo, robię. Ot jakiś fatalny okres, a tu lato i trzeba być sprawnym na (jak to jest w reklamach, których zasadniczo nie oglądam) maxa.. Po za tym w dniu kiedy zacząłem remont, nagle wieczorem opadłem z sił. To jakieś dziwne zjawisko, bo wcześniej takiego nie miałem. Po prostu, po obiegu z cysternami i wejściu na stację nagle klapłem i tyle. Nic mi się nie chciało. Tym bardziej dziwne, bo lato to ulubiony okres.
   Przypomniało mi się. W ostatnim obiegu z cysternami widziałem gościa który jechał na motorze, a za nim biegł owczarek niemiecki. Czy Ci ludzie mają nasrane w głowach. Już widok jadącego na rowerze i biegnącego za nim psa jest żenujący, bo co pies w ciągnącym się po zoli językiem może zrobić, jak nie biec za właścicielem, ale na motorze, to już, jak dla mnie, przegięcie. Ciekawe czy człowiek z motoru, jakby go ciągnąć byłby zadowolony? A wcześniej w tym samym obiegu, w 1/3 trasy musiałem wdrożyć nagłe hamowanie. Taki mięśniak szedł, że mało nie spadłem. Krótkie czarne spodenki (teraz wchodzi moda na faktycznie krótkie, jak kiedyś więc widać też uda), koszulka na długich ramiączkach obok których widać było umięśnione barki, a przedłużeniem ich były wyrzeźbione ramiona i przedramiona. Z tyły na barkach niewielkie tatuaże, czy z gustem. Ja przeszedł ulicę, zatrzymałem skład i patrzałem, bo akurat zadzwonił tel., za odchodzącym mieśniakiem.
  Przesunął się wstępnie ustalony na 20-go czerwca termin wyjazdu na pierwsze wakacje, na 24-go i taki już chyba zostanie. Przygotowania trzeba będzie równolegle z remontem prowadzić. Głównie chodzi o rower, który musi przejść naprawę rewizyjną. Przez tygdz. lub więcej przyjdzie mu sporo pojeździć.
  Wyjazd do 824, krótki, bowiem intencją było poskładanie kompa, chyba za 2 tyg. pojawię się ponownie, zresztą zobaczę jak będzie, bo grafik zapełnia się, wszak lato.

czwartek, 26 maja 2016

Czwartek

   Jeszcze trochę i wpis by dziś umknął, ale jakoś się udało. Roboty tyle, że nie ma kiedy siąść do kompa i napisać, tzn. siedzę przy nim już jakiś czas u 824, bo poskładałem mu nowego i jak zwykle pracochłonne ściąganie, wgrywanie sterowników. Jakoś się udało i działa, wieczorem spr. czy symek kolejowy się uruchomi. A rano jak zwykle bieganina z pakowaniem, zabieraniem tego co potrzebne i niezbędne aby się tu wszystko udało, do tego dochodzą procedury zamykania stacji dla ruchu ustalania z 979 ważnych spraw itp. Nadto na stację wydłużony czas przejazdu o 50%, bowiem jazda z laptopem. W razie jakby coś nie wyszło to jest internet na lapie i można się posilić potrzebnym info.
   Poc. jechał prawie pusty, w ostatnim wagonie jechałem sam, a w przedostatnim było kilka osób. Niestety jednostek elektrycznych nie da się skrócić i 8 wagonowa musi jechać, nawet jak jedzie pustawa.
   A wczoraj 979 poszedł na imprezkę z 897 do jego kuzynek. Jedna z nich, taka przy kości mizdrzy się do 979 w zasadzie to odprawia przed nim taniec godowy, a sam 979 zastanawia się czy nie spróbować z kimś większym w łóżku. Wrócił ok. 03:00, ale na pytanie jak tam taniec godowy odpowiedział, że nijak. Po wstaniu wypił herbatę, trochę połaził i ponownie położył się spać kiedy się pakowałem. Puściłem mu rapowe bzdety radia internetowego, aby zagłuszyć własne odgłosy i by się nie obudził za szybko. Przed wyjściem odsunąłem zasłony, w pokoju zrobiło się jasno i 979 się przebudził. Jutro może napiszę więcej, bo teraz już późno, a nadto nie jestem sam, to też muszę się czaić z pisaniem.

środa, 25 maja 2016

Środa

   Od wieków ludzie ulegają wpływom innych, Jednym z takich objawów jest stosowanie określenia, że w wypadku zginęło (np.) 12 niewinnych dzieci. Skąd wiadomo, że były niewinne? Wypadkowi, który nastąpił niekoniecznie, bo do końca też nie wiadomo, ale w ogóle podsumowując ich życie nie wiemy czy nie miały czegoś na sumieniu. A tu ciągle się słyszy wokoło ktoś tam - niewinny. Zawsze się pytam, a skąd wiesz, że był niewinny? A może własnie był winny, może dzień wcześniej kogoś innego zabił, może dzieci dzień wcześniej zmasakrowały inne dziecko, a my o tym nie wiemy, ale powtarzamy, że były niewinne.
   Tłuszczą w ogóle można sterować na różne sposoby. Zaczął się sezon na imprezki plenerowe. Jak w starożytnym Rzymie organizuje się dla ludu rozrywki, aby władzę postrzegały dobrze i były jej przychylne. Ale to przecież nie władza jest taka dobra, że organizuje dla pospólstwa imprezkę z wielką sceną rozstawioną w centrum wioski, tylko za kasę mieszkańców organizuje jej rozrywkę nie pytając się czy ona w ogóle taką chce, mało tego jeszcze na tym przycinają kasę dla siebie. No perpetum mobile. Tłuszcza zadowolona, bo oprócz sceny władza rozstawiła rozlewnię piwa, do tego wątpliwej jakości kiełbaski i inne padliny np. 3-cie życie kurczaka, być może kiełbas też. Władza też zadowolona, bo wyprowadziła kolejną dawkę kasy, którą wpierw wyciągnęła od zarówno bawiących się jak i nie, pod sceną. Temat rzeka, ale dziś tradycyjnie nie ma na to czasu.
    Wczoraj był na odwiedzinach 373 wraz ze swoim kolegą, z którym zresztą 979 chodził do szkoły. Ten to ma genetyczną budowę, ale przez pewien czas chodził na siłownię. Nawet widząc go w koszulce można dostać orgazmu, a te ręce, barki, klata, plecy - szał macicy. Widząc go można snuć fantazje, do tego ładna twarz, ładna cała głowa i do cyca nie ma laski. Nie wiem jak oni to robią. Toż na jego widok nogi się same uginają, włączają się hamulce awaryjne, aby tylko dłużej popatrzeć, to nie wierzę, że tam nie ma kolejki dziurawców chętnych do przeszlifowania otworu. No nic, pogadaliśmy. Musiałem zmienić msc. siedzenia aby lepiej go widzieć, bo przy standardowym siedzeniu przy kompie 373 mi go zasłaniał. A sam 373 przybiera na wadze, zaokrągla się, nawet mu wczoraj powiedziałem na wejściu, że widząc go tracę kompleksy, że trochę przybrałem. Jak już byli na stacji to wszedł po malowaniu lauby na ogródku u brata, 979. Ucieszył się, że oni siedzą, bo jednak koledzy z klasy szkolnej, trochę wspomnień było ze szkoły, jakaś wycieczka się przewinęła w opowiadaniach, imprezki, tylko ja nie wiedziałem ocb., ale skupiałem się na widoku mięśniaka.
    Po za tym, bo nie wiem czy pisałem, 979 zdał prawo jazdy. No wreszcie, sukces, choć sam po egzaminie powiedział, że nie był pewny swojej jazdy, ale udało się. Teraz już plany auta, ale powiedziałem mu, po co Ci zżeracz kasy? No ale wiek, upartość, to niech bierze od brata, zawsze jak będę potrzebował to pewnie dostanę. Z rzadka, ale czasami wyjazdy jakieś są potrzebne.
    No i ruszyły prace remontowe. Do pomocy zgarnęliśmy 228. Wygląda średnio, ale to dobrze, bo nie będę się ślinił na jego widok, gorzej jakby tu był 222, jak kiedyś. Wtedy to nie mogłem się powstrzymać. Taki okaz obok mnie, oczywiście w klacie. Ręce same wyciągały się do niego przy jakiś okazjach, ale mimo tego praca była robiona. To tyle, bo 228 oczyścił listwy na bramę wjazdową, to lezę po farbę i jakiś stary pędzel i malowanie. Narka.

wtorek, 24 maja 2016

Wtorek #965

 Jak zwykle nie ma czasu, bo tyle się dzieje to na szybko.
 Ludzie to mają nasrane w głowach. Jak im się da palec to zara chcą wchłonąć całą rękę, a najlepiej wdupili by Cię całego. Pożyczyłem 975 kasę na wyjazd do gebelsów. Pojechał, ale decydował, się tu, czy tam, wydawało mu się łatwiej tam. Teraz z tego łatwiej po miesiącu od wyjazdu jego żona wczoraj dzwoni, aby jej pożyczyć kasę. Co jest qrwa do cyca. Dyplomatycznie powiedziałem, że się zastanowię, ale po rozłączeniu się już wiedziałem, że nie. Zaczynam remont to też kasa jest potrzebna, a wiedziałem, że z 975 będzie tak, że w lecie kasy nie zobaczę no i tak się zaczyna robić. Od 1-go lipca ma iść pod kaufland, ale do tego czasu widzę będzie pod górę. Dorośli ludzie, a nie potrafią z kartką i ołówkiem policzyć ile trzeba i zastanowić się skąd wziać. Tym bardziej, że sam chcę wyjechać na wakacje, a reasumując, co to do cyca, bank jestem czy jakaś agencja pożyczkowa?
   Przylazła wieczorem po odbiór cystern to temat pożyczki nie został aktywowany. I bardzo dobrze, dostaje za darmo cysterny to nich się cieszy.
    We wczorajszym obiegu z cysternami w drodze już mijałem jednego mięśniaka w klacie, no zaczynają się widoki przyjemne, pożywka dla mózgu.
   Przyjechał 825. Jak zwykle pogadaliśmy, w części jego wizyty był 826, który na razie bez pracy to nie ma z sobą co zrobić i tak przyłazi na kompa i fb. A z 825 rozmawialiśmy trochę o jego chodzeniu na siłownię, o widokach które tam ma, to tym z którym ćwiczy, o tym z którym chciałby ćwiczyć 16 latkiem, ale godziny się trochę nie zazębiają, trochę o tramwajach w tym o jeździe testowej linią 7. Miało być skrócenie czasu przejazdu, a jak to w takich sytuacjach bywa, motorowy jeździe przepisowo, a przepisowo to wypadło, że w kursie o 23:00 przyjechał nawet późno, bowiem m.in. w Katowicach na Damrota stał pod czerwonym 4 minuty (to są dopiero priorytety dla tramwai). To świadczy jedynie o tym, że motorowi są zmuszani w czasie godz. szczytowych do łamania przepisów, aby jechać punktualnie. Zresztą kiedyś tak było, jak szukano kasy i pracownicy tramwai z suszarkami stali gdzieś tam po krzakach i łapali, który nie przestrzega dopuszczalnej prędkości. Trafiło na motorowego, na linii 41, zabrano mu premię to na drugi dzień po zabraniu premii jechał w/g przepisów. Za nim po 3/4 trasy jechały 4 inne wozy, bo jechał przepisowo, czyli tam gdzie jest 10km/h jechał tyle i miał wyjebane. Na następny dzień zmienili mu 41 na inną linię. Ale ciekawe jest, że motorowi nie ciepią się na bieżąco sami dopuszczając sytuacje, że w razie W to oni są winni, bo przyjdą ludzie z komisji wypadkowej i stwierdzą:
- no tak, tu jest 10km/h, a jechał 25 km/h, czyli ponad 1,5 raza przekroczył prędkość maksymalną. Reasumując jest winny.
   Tak kiedyś zrobiłem też na autobusie liniowym. Jak gady się ciepały to ich odsyłałem do biura. To tam układają rozkład jazdy, do nich z pretensjami.
   Nie wiem czy to pisałem, ale wczoraj jadąc w obiegu z cysternami, przechodząc przez tory, semafor nie świeci już ani na czerwono, ani na żółto. Ciekawe, że tyle poc. jedzie tam i żaden z mechaników, którzy jednak mają znajomość szlaku nie głosi usterki semafora.
   Teraz tyle, bo 825 zajął mi trochę czasu, a jeszcze chcę coś zrobić.

poniedziałek, 23 maja 2016

Poniedziałek

    To lubię. O 11:00 jest 24C, okna w budynku stacyjnym otwarte, nagrzewanie trwa. Centralne od dwu dni nie działa, czyli zostało nam jakieś 3 m-ce lata, a następnie znowu sezon grzewczy.
    979 dziś w pracy był jakąś godzinę. Wczoraj do północy był pod wjazdowym z 897 i innymi. Ciepła noc to zaczynają się nocne imprezki w plenerze. Ale dziś rano niestety do pracy i to na 07:00, nadto jak obudziłem się jak on o 06:05 to powiedział, że nie śpi już od 04:00. Położyłem się dalej spać i słyszę że o 08:30 wchodzi na stację. Przeszedł na grupę C i tam dalej zasnął.
    Wczoraj był 371, przyjechał na swoim krosie. Pogadaliśmy jakieś 1,5h w tym czasie łyknął jedno piwo, ale też był już po iluś tam. Przed odjazdem mówiłem mu, że łyknął kolejne i tak średnio jechać, ale jak to mięśniaki-skurwiele - pojechał. W tym czasie pojechałem do wioski 972, bowiem zrobił się kurs do najstarszego skurwiela. Jak byłem już w ośrodku, to zadzwonił 371, że złapali go i trzeba odprowadzić motor, przekazałem że nie ma mnie tam i jest to nierealne z mojej strony.
   Za nim jednak nastąpił incydent z przechwyceniem 371 w rozmowie pytałem się czy tworzy sobie rezerwę finansową. Otóż nie. Co ciekawsze to zużywa wszystko co zarabia czyli ok. 3000zł miesięcznie. Dociekałem na co to idzie i np. nie pierze skarpet tyko kupuje nowe, a stare lądują w piecu. Podobnie jest z pościelą, co miesiąc kupuje nową za 25zł, a starą do pieca to przykłady, ale tak kasa płynie co m-c i nie ma żadnej rezerwy. Wszystko na styk. Nie zdążyłem dociec skąd takie wzorce ekonomiczne. Może jakiś wpływ na to mają reklamy, to nieustająca żądza posiadania, kupowania, wydawania wszystkiego co się ma.
    A u najstarszego skurwiela od 972 w normie. Wyścig, kto będzie bardziej przejebanym skurwielem trwa, choć na drabinkach sytuacja na razie się ustabilizowana. Następne przesunięcia będą zapewne na początku roku szkolnego, kiedy dojdą nowe osoby i odejdą inne. 1-szy od 972 oczywiście nie jest tam największym CS-em, to opowiedział jak inny większy CS przekopał im pokój - łóżka, szafki, msc. gdzie trzymali rzeczy. 1-szy minął go na korytarzu, ale tylko się go spytał co robił w ich pokoju. Za rok, albo sam będzie przekopywał inne pokoje, albo komuś strzeli w ryj. To, że się naparzają to już jest naturalne. Co jakiś czas ma ślady sparingów, a na moje pytanie o nie, nawet nie zaprzecza, ale nie wnikam w szczegóły.
    Nie wiem jak Ci ludzie to robią, ale jak było w kwietniu kiedyś słonecznie i 8C to 826 przyszedł w krótkich spodenkach, dziś jak jest 27C to przychodzi w czarnych długich spodniach od dresu. Pytam się co z nim nie tak?
- nie mam wyjściowych krótkich spodenek
- a te z kwietnia
- to nie są wyjściowe.
  Nie drążyłem już tematu, bo był w nich kiedyś w niedzielę, a dalsze pytania do niczego by nie doprowadziły.

niedziela, 22 maja 2016

Niedziela

    Wreszcie jakieś normalne temperatury. O 10:30 jest 24C i tak powinno być do października, a najlepiej cały rok, no ale cóż, jak powiedziała pewna minister - sorry, taki mamy klimat. Cieszmy się więc każdym takim dniem.
     979 wczoraj przez większość dnia spał. Z krótkimi przerwami na napojenie organizmu, zeżarcie zajebistego bigosu ze szkolnictwa. Obudził się przez 19:00. Pourzędował do północy, po czym ponownie położył się spać, ja wyłączyłem się dość szybko z powodu niedospanej poprzedniej nocy. Dziś poszedł na 09:00 na jazdy, bowiem jutro kolejne podejście do egzaminu na prawko. Akurat wczoraj w masakrach rodzinnych na TVN o 19:50 było o 72 letniej babci, która za 37 razem zdała prawko. Wdzięczny temat na materiał telewizyjny. Oby za jakiś czas nie był nim 979.
   Przygotowuję się rozbiórki na grupie B, dla uszczelnienia na zimę. Wczoraj w kilku podejściach, bo jednak ruch na stacji odbywał się prawie normalnie, oczyściłem miejsce przed rozebraniem stolarki okiennej, dla sprawdzenia co trzeba uszczelnić. W ub. tyg. ze śmietnika przywiozłem dość spory kawał waty mineralnej, nada się jak nic, tak bym musiał kupić, a tak jest.
    Dzisiejszy wyjazd do 824 przesunąłem na 26-go, bowiem teraz lodówka pełna żarcia ze szkolnictwa, to coś może z niej ubędzie. Tak jakbym pojechał to nadal wszystko by było, a część musiała by wylądować w koszu (ulubione zajęcie 824, wyciepowanie żarcia do kosza).
    Wczoraj 979 od telefonu I5-ka urwał się kabel przy samej wtyczce do telefony. Oczywiście wtyczki teraz taki małe, że prawie jak ścieżki na płytach w komputerach. Trzeba będzie mu to naprawić, bo sam się do tego nie zabierze, a awaryjny, nawet jak pozyska nowy, kabel zawsze się przyda. One są robione tak cienkich linek miedzianych, że często te parę włosków miedzianych się łamie lub, jak u niego, urywa.
    Powoli widać działanie 500+. Taki ładny mięśniak z wioski, który ostatnio chodził w ciuchach chyba gorszych jak ze szmateksu, wczoraj był mijany przeze mnie w nowych ciuchach. Koszulce oczojebnej w kolorze zielonkawym, prawie jak kamizelki u służb kręcących się po drogach, do tego w bardzo podobnym kolorze buty. Fajnie, tylko jakby nie ruszyły kopulacje i za rok rodzenie kolejnych larw. Kiedyś przeglądałem stronę https://populationpyramid.net/pl/japonia/2016/ z wykresami ludności w państwach (ta akurat dot. Japonii) i tylko kilka państw może cierpieć na (powiedzmy) niedobór ludzi za ileś tam lat. Cała reszta na świecie rozmnaża się jak króliki, wystarczy na tej stronie przejść na Jordanie. Ale tak to już jest, że jak w krajach zamożnych coś się dzieje to wie o tym cały świat, a nie wiem po co się tym tak przejmuje. Stąd w tych krajach polityka ludnościowo, na rodzenie większej ilości, (dla kasy), a nie brania pod uwagę problemów związanych z narastającą piramidalnie liczbą ludności świata. Po za tym to rządzący wmawiają większości ludzi, że zmniejszająca się ich liczba jest problemem. Ale dla kogo jest to problem? Dla samych ludzi - nie sądzę. Dla rządzących zaciągających kredyty na poczet spłaty przez jeszcze nie narodzonych ludzi i presja na tanią siłę roboczą. Dziś każdy rodzący się jest już zadłużony. Cieszę się, że tak nas zaczęło ubywać, czego pozytywne skutki dla nas ludzi na dole już widać, przynajmniej tu w wiosce, bo pracy co raz więcej i wreszcie dla tych poszukujących można przebierać w ofertach, a co za tym idzie, automatycznie stawki idą w górę. Znikają problemy mieszkaniowe, tanieją mieszkania, jest ich większa dostępność. Same pozytywy dla nas na dole, a tymi na górze nie należy się przejmować.
    Tyle na razie marudzenia, bo ładny dzień to muszę coś zrobić na stacji.

sobota, 21 maja 2016

Sobota

    Ze mną czasami faktycznie jest coś nie tak. Do 03:00 siedziałem przy kompie i oprócz chwilowego pisania z 975, który w gebelsach to resztę oglądałem porniole. Jakaś paranoja. W każdym razie w jednym z nich był podobny do 977 aktor. Zasypiając przypomniałem sobie o nim i o sytuacji, która miała miejsce, a która w pewnym sensie była zbliżona do tej z filmu "East boys". 977 ileś razy, mimo różnicy wieku, mówił że mnie kocha. Czy to było faktyczne, mogę przypuszczać, że tak. To ciepło jakim go otoczyłem w czasie pobytu u mnie tego mógł nie doznać w rodzinie wielodzietnej, po za tym w otoczeniu rosnących skurwieli. Jednak nie miałem takiej możliwości jak aktor z filmu East boys, spakować się i wyjechać z 977 w nowy rejon, zacząć nowe życie w nowym otoczeniu. Ale czy to było by dobre? Tego nie wiem. Nie przełożyłem zwrotnicy, nie wjechałem na inny tor to nie wiem jak tam się jedzie i dokąd jedzie. Zachowanie zapobiegawcze przyniosło skutek, że nie jestem nękany przez kolegów skurwieli od 977, bowiem lokalne skurwiele pokazały im gdzie ich miejsce. Chyba opisywałem kiedyś to starcie ich z 979 i 174. Wynik był, ze względu na 174 z góry przesądzony. W sumie z powodu 977 były dwa incydenty na stacji i tyle. Więcej już się tu nikt nie pofatygował. Zresztą nie ich teren, a rejonizacja jest najważniejsza. Też nie wiem jak by się żyło z 977, pewnie tak jak ze 172, który tu pomieszkiwał. Wszak seks trwa może godzinę w ciągu dnia, a sam orgazm to przecież sprawy sekundowe, nawet nie minuta w ciągu dnia, a co z resztą? Przecież 977 też pomieszkiwał, to po dwu dniach już średnio wytrzymywałem. Wspólnych tematów nie było, a samo patrzenie się na siebie, to jak u żony 972 i jej małych skurwieli, wyczerpuje formułę po dwu godzinach. Po za tym nieustannie, przynajmniej jak w przypadku 172, włączony TV, w którym generalnie prawie nic nie ma. Tak jest włączany dopiero o 19:00 na pingwiny. Oczywiście o 977, 172 i innych przypomina mi się przy okazji wzbudzającego się popędu. No cóż...
    Wczoraj obieg z cysternami, który zgłosili ok. 19:15. Semafor na torze nr 2 linii 137 już w ogóle jest ciemny, nawet pomarańczowe nie świeci. Służby kolei działają sprawnie, mechanicy też. Skoro da się jechać bez końcówek, to co tam ciemny semafor na sąsiednim torze. W jednej dużej cysternie zjechał kapuśniak, ponoć zajebisty, zresztą wszystko jest tam zajebiste. Wyjadę po 20 czerwca na wakacje, to dieta jak w Oświęcimiu, bo dramat z żarciem. Jest go za dużo, mimo rozdzielania na stacji macierzystej cystern do 4 odbiorców. Po obiegu z cysternami na haku zostały zapięte węglarki i w trzech obiegach została zwieziona kolejna partia piasku na remont w lecie, a ono wreszcie nadchodzi. Dziś na placu 22C.
    Wpis późno, bowiem śpią na grupie A 979 i 826, którzy na stację weszli o 08:30, czyli też jestem średnio wyspany, bowiem pyknąłem 6h.

piątek, 20 maja 2016

Piątek

    Mało czasu, bo dopiero co opuścił stację 979, po wejściu na nią z 826 o 04:55. Mnie udało się jeszcze zasnąć do 09:00, a 979 obudził się ok. 11:00, ale dziś znowu jedzie na Ka-ce Muchowiec, bowiem koncerty hip hopowe to będzie w żywiole. Wobec tego wczorajszy wieczór na stacji samotnie, ale zasypiając myślałem o kiery wlezie na stację 979. Miałem zasnąć wcześniej, spodziewając się jego wejścia, ale i tak przyszło zaśnięcie ok. 01:00.
  Po za tym obieg z cysternami, przejście przez tory i semafor nadal uszkodzony, bo ciemny to myślę jedzie poc. zaczekam. Mija mnie skład EN57, nie patrzałem na nr boczny, patrzę za nim, a on bez sygnałów końca poc. Myślę, przed chwilą minął stację, wcześniej przebiegł przez inną stacją, a przed nią odszedł z dużej stacji węzłowej. Czyżby nigdzie nie zauważyli braku sygnałów końca poc.? Przecież przepisy kolejowe bardzo rygorystycznie podchodzą do sprawy osygnalizowania końca poc. Po wypadkach najechań poc. na inne poc. czy wagony pozostawione na szlakach przez oderwanie się od składów, na pracownikach pracujących na nastawniach ciąży obowiązek obserwacji przejeżdżających poc. zwłaszcza sygnałów końca. Rozbudowane przepisy w razie braku sygnałów końca poc. nakazują założenia pomocniczych zamknięć, aby na tor, po którym przejechał taki poc. nic nie mogło wjechać. Poc. taki na następnej stacji należy zatrzymać i wyjaśnić czy wjechał w pełnym składzie. Rozumiem, że od jednostek EN57 nie bardzo ma się co oderwać, ale już jak jadą dwie, to jedna może zostać na szlaku, co miało kiedyś miejsce. No cóż, dochodzi również do nastawni nowe pokolenie, czy nowe formy pracy i skutki, na razie bez większych efektów, widać na torach kolejowych. To co pisałem niedawno, kolej działa usterkowo, jak nikt nie zgłosi tzn., że działa.
    Po za tym zmodyfikowałem RJ do symka, przeto musiałem wystartować z nim od nowa, bo program z tymi zmianami nie chciał zaakceptować RJ, a byłem już w so. w nocy o 02:45. Przy obecnym uruchamianiu dojście do tego etapu zajmie 6 m-cy. Fajna perspektywa. Po za tym za nim jeszcze zmieniłem dane loków w RJ do symka, to udało się nagrać kolejny odcinek na yt. więc do kolejnego trochę czasu mam, a i tak mało kto to ogląda, bo symek jest trudny i trzeba na prawdę się tym interesować, aby kogoś to zaciekawiło.
    Tyle, bo za niedługo ma wbić 979 i mamy poleźć lub pojechać do kaufla, bo coś tam ciepli tanio to w ramach gospodarowania finasówką trzeba uzupełnić zapasy.

czwartek, 19 maja 2016

Czwartek #960

  Widzę, że zbliża się 1000-na notka i to dużymi krokami. Wypadnie to w lipcu, to muszę wdrożyć przygotowania do jej napisania. Widząc jak idzie opisywanie spotkania z 575 to miesięczne wyprzedzenia w jej pisaniu w wersji roboczej jest ok.
   Wczoraj jeszcze obieg z cysternami w kurtce zimowej, ale już bez czapki i rękawiczek, choć te były w kieszeniach jakby co... Wczoraj miałem też nieszczególny dzień. Przesuwałem się po stacji, bez jakiegoś zaangażowania, dopiero zmuszanie się do robienia czegokolwiek, wymusiło działania mycia cystern i zamiatania głowic rozjazdowych. Miały być jeszcze umyte, ale nie starczyło auto namawiania się. No cóż, nie każdy dzień jest w dobrym nastroju, pełen energii i życiowej witalności. Dziś jest już lepiej, czym to jest spowodowane - pewnie jak zwykle wieloma czynnikami, które powodują sumarycznie taki stan, a po za tym ostatnio miałem dni radości, to dla równowagi taki jeden przydupiony. Po za tym jak zwykle brak czasu. Te rozruchy poranne trwające 1,5h to już standard, ale po nich i tak zostaje mało czasu. 979 w tym tyg. do 15:00 czyli na stację wchodzi ok. 15:05. Teoretycznie po nim jest jeszcze jednostka czasowa wolna, ale z chęciami popo jest już różnie. Efekt, np. w symka, którego chętnie bym chciał uruchomić, uruchamiam rzadko. Kiedyś przejście doby w nim zajmowało średnio m-c, dziś jest to już 1,5 m-ca.
   979 też chyba tak średnio, bo ostatnimi dniami czas popołudniowy wypełniają mu pokemony, w które dziennie gra jakieś 2-4h. Dziś jedzie na koncerty, na K-ce Muchowiec to się wreszcie wybawi i tzw. rozerwie.

środa, 18 maja 2016

Środa

    Zima w ataku. Wczoraj o 11:00 7C i o 20:05, o której zacząłem realizować obieg z cysternami też 7C. W związku z tym strój zimowy, taka kurtka, rękawiczki, czapka. O ile dość często obieg jest realizowany z presją czasu, to wczoraj takiej nie było. Po za tym zmodyfikowałem trasę, bo przeważnie przejeżdżałem pod mostem, na którym są tory kolejowe, a przedwczoraj postanowiłem przetrasować i przechodzić po torach. Nawet minęły mnie dwa poc., ale wyłapałem kolejny semafor blokady samoczynnej, który nie osłania poc. przy jego jeździe. W komorze światła czerwonego nie paliła się żadna żarówka. Są dwie, główna i rezerwowa świecącą słabiej, bo przepuszczona przez opornik 2 ohmy. Ostatnio taki wyłapałem przed stacją Gliwice "sem 253" podobnie nie osłaniał składu - komora światła czerwonego ciemna. Świadczy to tylko o niezmiernie rzadkich lub bardzo pobieżnych przeglądach blokady liniowej. Jak to kiedyś na rynku kolejowym w komentarzu było, przy okazji nieustającego zwalniania pracowników na dole: zostaną dyrektory i tory. I to pomału zaczyna już być widać. Kolej i to dot. wszystkich spółek działa na styk. Termin konserwacja został zamieniony awaria. Nie konserwuje się już niczego, wysyła się ludzi jak jest awaria. Jak jej nikt nie zgłosi, jak z tymi semaforami to będą takie ciemne do czasu zgłoszenia. To podobnie jak w zimie jeżdżą wagony nieogrzewane, tylko dlatego, że nie ma ludzi na stacjach zwrotnych do ich naprawy. Jest tylko rewident taboru i tyle. Stąd jeżeli wagon jeździ między stacjami zwrotnymi bez elektryków, którzy są na miejscu, którzy mogli by usunąć usterkę to jeździ taki, do momentu dojazdu do stacji macierzystej lub głównej gdzie można go przejrzeć i jest kim go przejrzeć oraz naprawić usterkę. Alternatywą dla nieogrzewanego wagonu w składzie poc. jest jego brak w tym składzie. Można go nie włączyć, ale to i tak bez sensu, wszak musi dojechać do stacji macierzystej, a po drodze asfaltowej nie pojedzie, to też biegnie w składzie pociągu bez sprawnego ogrzewania, a ponieważ jest stały deficyt taboru to nie ma go czym zastąpić, można jedynie potrzebne części do naprawy wymontować z wagonów już odstawionych w krzaki. Takie są skutki oszczędności na ludziach na dole, za to na górze doskonale tworzy się nowe stanowiska biurowe z wypasionymi pensjami.
    No dobra postękałem sobie, a po za tym wczoraj była obszerna notka, o 575, którą i tak jeszcze kiedyś (to dobrze powiedziane) muszę dokończyć.
    Jeszcze trochę o 826, który wpierw pracował na słuchawce za stawkę 12zł/h, później 10zł/h, 9zł/h, a skończył na 6,20zł/h. Oczywiście na początku były opowieści jaki to on jest zajebisty ile umów podpisuje z ludźmi tzn. w/g niego, bo były w nich błędy uniemożliwiające ich dalsze trwanie, ale przewijały się też opowiastki o jego niefrasobliwości. Na śniadanie szedł do pobliskiej stonki, gubił się w niej na 45min. W szafce zostawił kiedyś kurczaka i miał ileś dni wolnego, a kura w tym czasie zaczęła się rozkładać sącząc przez otwory szafki specyficzne zapachy. Zamiast myć bieżąco kubki z kawy to do jednego zlewał tzw. grunt, a w drugim robił świeżą. Oczywiście w kubku z gruntem zaczęła się rozwijać pleśń. O ile podpisywał umowy z ludźmi, to już papierologia była na niskim poziomie i tu nie umieli sobie z nim dać rady. No cóż, mięśniak-skurwiel wioskowy, to gdzie mu tam do pracy z papierami. Teraz chodzi jako akwizytor po wieżowcach gdzieś tam, może wyciągnę od niego gdzie, ale o efekty się nie martwię bo będą mizerne. Niestety wygląd mięśniaka skurwiela nie sprzyja otwieraniu drzwi przed taką osobą, a już w ogóle podpisywania jakiejś umowy. To tak jak w pingwinach z Madagaskaru aligator śpiewał na Broadway'u, a wtem z widowni:
- straszne. Aligator (i nastąpiła panika wybiegających ludzi).
 Widząć 826 można by krzyknąć:
- straszne. Mięśniak-skurwiel u wrót.
   Sam 826 szuka nadal innej pracy. No cóż, w efekcie końcowym przyjdzie mu się zetknąć z budowlanką lub jakimiś równie prostymi pracami. Już znalazł gdzieś pakowanie chleba, praca od 04:00, ale też niska stawka. No jaką by chciał za pakowanie chleba, może 15zł/h?
  Tyle raz, reszta jutro. Narka.

wtorek, 17 maja 2016

Wtorek

   Cofnę się do wizyty w pingwinarium w sobotę. Nie opisałem tego, a wydaje się to ważne. Otóż, zbliżają się wakacje i oczywiście ścierają się potrzeby żony od 972 i pingwinów. Pingwin odpowiedzialny za małych skurwieli kategorycznie odmawia aby wszystkie skurwiele pojechały na raz do domu. Będą, tak jak na widzeniach, przyjeżdżać na dwa tyg. po czym nastąpi zamiana. Jeden pojedzie, a odebrany będzie następny. Żona od 972 naciskała, ale pingwin powiedział wyraźnie:
- nie, nie zgadzam sie, chyba że sąd orzeknie inaczej.
 Żona od 972 nie miała już argumentów, nawet odpadł ten, że chce wziąć dwa tyg. urlopu, aby być z wszystkimi na raz. Pingwin stanowcze - nie. Pewnie jej jest tak wygodniej, jak mieć przez m-c ciągle jakiegoś skurwiela w domu.
  Po za tym 3-ci opowiadał jak spał z pluszakiem, takim większym, misiem w łóżku i przytulał się do niego. Żona chyba nie załapała związku między wiekiem 3-go, a potrzebą przytulenia, miłości, kontaktu cielesnego, czyli tego co w dorosłym życiu musimy zastosować do partnerki/a.
Był w sobotę u mnie (musiałem nadać nowy numer) 575. Nie widzieliśmy się z (jakoś) 5 lat, ale jak go zobaczyłem to od razu bym go przeleciał. W łóżku kiedyś tam wylądowaliśmy razem, a jako że zawsze był przepiękny, nawet dziś, to pierwsze spotkanie łóżkowe doskonale pamiętam, jakby to było wczoraj. Mnie się kontakt z nim zerwał, bowiem mieszkania to zmienia jak inni komórki, o tych drugich już nie wspomnę. Za to stacja jest stabilna i zawsze można mnie na niej znaleźć, to też przyjechał odwiedzić. Mnie też swego czasu, praca na dwa etaty wykasowała część znajomych, bo jak znaleźć czas dla nich jak pełne dwa etaty i jeździło się z pracy do pracy do tego było się otoczonym bieżąco lokalnymi mięśniakami.
  A jak poznałem 575. Otóż kiedyś jeszcze jeździłem na rowerze do parku chorzowskiego. Pewnego dnia, patrzę na rowerze jedzie przejebany mięśniak, mój typ w 100%. W tej części mózgu odpowiedzialnej za hamulce przeciw destrukcyjne w takich sytuacjach, coś zdefektowało, coś ją zaabsorbowało przeto wdrożyłem nagłe hamowanie zawróciłem maszynę i w odstępie pojechałem za owym mięśniakiem. Lato to on w krótkich spodenkach i już nie pamiętam, czy ten pierwszy raz był bez koszulki, ale możliwe że tak, lub miał taką na ramiączkach. Jako, że lato, ładna pogoda to park pełen ludzi więc dość łatwo było za nim jechać. W którymś momencie kapnął się, że za nim jadę. Wjechał w teren za ZOO, tam mniej ludzi się przemieszcza, nawet na chwilę mi zniknął, bo nie chciałem jechać zara za nim. W momencie, w którym się stracił pomyślałem:
- no pięknie qrwa, nie zagadałem i taki mięśniak stracony.
  Było to już chyba 45 min jeżdżenia po tym jak złapałem jego końcówki. Nagle (do dziś pamiętam, w której alejce to było) pojawił się. Czyli on zawrócił. Przez 30min układałem, czy zastanawiałem się nad tym pierwszym pytaniem w takim momencie. To jest ten najważniejszy moment, przeto zawsze z nim mam największe problemy. Jak zawrócił i wolno jechał, zagadałem go. Nie pamiętam tego pierwszego pytania, ale odpowiedział i jakoś poszło. Jeździliśmy jeszcze chyba z godzinę lub dwie rozmawiając, a patrząc na niego dostawałem prawie orgazmu. Rozstaliśmy się, ale umówiliśmy na następny dzień. W totalnej euforii jechałem do domu myśląc nad szczęściem, że los mi takiego mięśniaka nawinał, mało tego jeszcze się umówił na jutro. Powrót z parku do domu też częściowo pamiętam właśnie ten stan podekscytowania. Na drugi dzień jechałem, ale jakbym leciał z rowerem na spotkanie, cały czas rozkminiając czy będzie. Przyjechałem i ... był. Jakaż ulga nastąpiła, a jednocześnie znowu wzrosło podniecenie. Jeździliśmy po parku chyba z parę godzin rozmawiając o różnych sprawach. Udawało nam się umawiać na spotkania, to były czasy jeszcze nie komórkowe i takie spotkania zależały od wielu czynników. Zawalenie jednego powodowało urwanie się znajomości, bo jak się ponownie umówić, skoro nie mamy telefonów, ani adresów. Nie wiedziałem gdzie mieszka, on też gdzie ja. Po kilku spotkaniach jednak wymogłem, aby odwieźć go pod dom (blok) i wiedziałem gdzie mieszka. Od tego dnia już inaczej podchodziłem do spotkań, bowiem w razie przerwy wiedziałem gdzie podjechać. Po jakimś czasie stałem się też gościem w domu. Ma o 1,5 roku starszego brata i siostrę młodszą. Mieszkanie w bloku na którymś tam piętrze. Mieszkali tylko z matką, ojciec zmarł. Ponieważ wizyty były dość częste to z racji jego wyglądu zacząłem się platonicznie zakochiwać, ale przed rodziną starałem się jak mogłem nie zdradzać stanu umysłowego w stosunku do 575. Jakoś się złożyło, że pewnego dnia byłem dłużej u niego w domu i matka zaproponowała, abym w takim razie spał u nich, mało tego z 575 w łóżku. Brata nie było, bo gdzieś tam był. W jednej chwili jakbym dostał w ryj i tracił przytomność. Musiałem tłumić radość z tego co zaproponowała, a jednocześnie robić pozory niechcenia spania u nich i wracania do domu. Spanie razem z takim przejebanym mięśniakiem w łózku, to odmowy nie mogło być, to też trochę postękałem, po czym zgodziłem się. Pojawiła się jeszcze drobna kolacja, herbata i przygotowania do spania. Czekałem co on zrobi. Rozebrał się do majtek i do łóżka. Zrobiłem podobnie i majtkach wlazłem i przykryliśmy się jedną kołdrą. Jak to od mięśniaków, biło od niego ciepło, a dla mnie osoby ciepłolubnej to wypas świata. Oczywiście nie mogłem zasnąć, bowiem teraz najgorsza część. Jak się do niego dobrać i jak to odbierze. 575 był jednym z pierwszych więc to dopiero po nim nabrałem doświadczenia i pewnego rozluźnienia, a wtedy to wszystko odbywało się na wielkiej spinie. Leżałem prawie sztywny z nerwów, jednocześnie organ zaczął mi się pobudzać, a mózg dostawał wariacji nt. w które jego miejsce wysłać prawą rękę (leżałem na lewym boku) i co zrobić jak będzie reakcja a czy b, czy c? On leżał przodem do mnie, więc było gorzej. Jakby był plecami to teoretycznie nie mógłby mnie odepchnąć ręką, a tak wystarczyło aby wyprostował swoją lewą i przydupił mi w ryja. W końcu po jakiejś godzinie mózg zdecydował o wysłaniu reki do jego wystającej ręki. Na początku jakby niechcący wyprowadziłem rękę do przodu aż natknęła się na jego rękę. Palce zetknęły się bokami, ale nie rozłączałem ich, czekałem na reakcje, cofnie, czy nie cofnie. Nie cofnął. Po jakiejś minucie lub więcej palec przesunąłem i położyłem na jego, znowu oczekiwanie na reakcję. Wszystko na razie odbywało się jakby to były przypadkowe ruchy i przypadkowe natknięcia się palców pod wspólną kołdrą. Reakcji nie było, a ja prawie przeżywałem zawał. W końcu mając palec na jego palcu przesunąłem nim w którąś stronę po jego palcu. Znowu wyczekiwanie na reakcję. Nic, przesunąłem go z powrotem. Nic. przesunąłem ponownie - nic. Zastanawiałem się śpi, udaje, czuje, nie czuje? Myśli kotłowały się w głowie, a jednocześnie rosło pożądanie. Po kilku takich przesuwaniach ruchy stały się bardziej cykliczne i odbywały się na większej powierzchni. Wreszcie operowałem na całej dłoni po nadgarstek. Reakcji nie było. Kolejnym etapem było przesunięcie palców po za nadgarstek na przedramię. To jest ta część ciała, która do dziś mnie podnieca. Ładne przedramię to jest to. Jak go zacząłem głaskać po nim organ już był tak naprężony, że ledwo utrzymywał się w majtkach. Głaskanie po gładkiej skórze, z wystającymi na mięśniach żyłami pod skórą przyprawiało mnie o rozkosz, a jednocześnie cały czas w tle obawiałem się reakcji, której nadal nie było. To dawało jakby przyzwolenie na dalsze działania. Dotarcie do bicepsa to było już katarsis dla mózgu. W pewnym momencie poruszył się, aby się poprawić. Moja ręka w sekundzie była już przy korpusie. Poprawił się przewracając się na plecy. Jak zwykle nastąpiła burza mózgu, położył się tak bo chce więcej, położył się tak, bo go dotykaniem rozbudziłem i nie jest świadomy co się dzieje i jeszcze inne. Po zmianie pozycji jego prawa ręka była tak ułożona, że dłoń leżała na brzuchu. Znowu wysunąłem moją do przodu, aż natknęła się na przedramię unoszące się z poziomu łóżka do poziomu brzucha. Znowu kontakt z gładką prawie aksamitną skórą, bez zarostu, on w ogóle był z bardzo małym zarostem, i wariacja mózgu co do jego reakcji przed chwilą tj. przewrócenia się na plecy. Połowa mózgu odpowiedzialna za kontakt pożądała jego i ręką delikatnie przesuwała się nad jego, a kontakt był realizowany tylko przez opuszki palców. (ach gdyby mnie tak ktoś głaskał ocipiałbym) Pod nimi wyczuwałem żyły na przedramieniu, żyłę na bicepsie. Ręką dochodziłem do jego dłoni, a z niej delikatnie przechodziłem na brzuch. To kolejny etap, w którym mogła nastąpić jego reakcja. Której dalej nie było. Przejście każdego etapu dawało przyzwolenie na dalsze działania. Część mózgu odpowiedzialna za hamulce zaczęła się rozluźniać, bowiem już kilka etapów przeszło pozytywnie, ryj cały, nie wyciepł mnie z mieszkania. Gorzej było z tą odpowiedzialną za odbiór bodźców dotykowych. Każdy kolejny etap dostarczał ich tyle, że organem mógłbym przebić ścianę. No przecież wejście ręki na płaski brzuch, z pępkiem w poziomie brzucha, lekko umięśniony, sama świadomość dotarcia do tego etapu już powodowała zawrót głowy. Po czasie odważyłem się i zsunąłem mu rękę z brzucha i położyłem po jego prawej stronie korpusu. Wygłaskałem ją to ona na tor boczny. Teraz czas na brzuch i klatę. Właśnie, rozochocony brakiem reakcji ręką z brzucha zaczęła operować wyżej na klacie. Tu nadal opuszkami palców przesuwałem po jego skórze stopniowo ogarniając co raz większy obszar.
   Teraz tyle, bo jakbym to chciał opisać za jednym razem, to czas i miejsce, i w ogóle...
   Z bieżących spraw. Wczoraj biuro pracy. Pani już mnie rozpoznaje, ale jeszcze nie pamiętała nazwiska. W każdym razie oferta, którą przygotowała jej sąsiadka dla mnie okazała się nieaktualna z powodu braku uprawnień i pozostałem bez oferty pracy. Yes, yes, yes. Nadto pani zaproponowała przesunięcie terminu w przód i dostałem na drugą dekadę lipca. Po tym wpadłem jeszcze w bajerkę z panią nt. troche m-ta, trochę budownictwa, pani pamiętała o moim remoncie, trochę pogadaliśmy ogólnie o życiu i po jakiś 15 min w nastroju j/w pojechałem do wioski. Podzieliłem się info z 979, a tak w ogóle to faktycznie będę musiał zabrać się za przygotowania do remontu w najbliższym czasie. Niestety, uszczelnienie grup B i C, wiąże się z ich rozczelnieniem, ale jak to robić skoro na placu dziś było o 11:00 7C, czyli prawie zima, centralne ogrzewanie nadal pracuje i tylko ono wskazuje jak krótkie jest u nas lato. Połowa maja minęła centralne jest, a w połowie września już jest. Czyli ścisłe lato to jakieś 3 m-ce. No szkoda, bardzo krótko. Wczorajszy obieg z cysternami popo w rękawiczkach, bowiem jak jechałem do biura pracy to ręce mi dość mocno zmarzły, aż wprowadziłem ograniczenie prędkości, aby jeszcze reumatyzmu nie dostać. Jeszcze tego by mi brakowało. I tak się już za bardzo rozpadam.
    O tym jak dużo mam czasu wolnego niech świadczy, że od dwu tyg. chcę nagrać kolejny odcinek symka na yt. Już na pewno miał być nagrywany w ub. wtorek, ale nie brakło czasu, później w czwartek miał padać deszcze to zaplanowałem na ten dzień i też nic i tak nic, nic, nic, a mamy już wtorek, a to tylko do nagrania 30min żeby było ciekawej. No fajnie.

poniedziałek, 16 maja 2016

Poniedziałek

   Jak to czasami bywa na stacji kolejowej notatka n.t. 575, bo taki nowy nr nadałem staremu koledze, nie może wyjechać z toru bocznego i jej ukazanie się za semaforem wyjazdowym zostało przesunięte teoretycznie na jutro, jeżeli będą sprzyjające warunki techniczno-ruchowe. Opóźnienie składu wzrosło do jednej doby.
   Dziś jakoś późno wstałem, nadto wyjazd do PUP, gdzie będą mnie nękać kolejną ofertą to też procedury rozruchowe wdrożone, a w tym pisanie bieżącej notki.
   Wczoraj za nim poszedłem oddać bestię od 972 to jeszcze jeden spacer w pobliskim lasku. Przez większość dnia kompa miałem zajętego przez 979, który się wkręcił w grę dragon bool i z jakimiś niewielkimi przerwami napierdalał do wieczora. No i dobrze, niech se czasami pogra, bo jak na jego wiek to mało coś w gry pyka w stosunku do innych. To też nie przeszkadzałem mu, nie ściepowałem go z kompa, zajmując się innymi czynnościami na stacji w tym popołudniu do wyjazdu na nastawnię kolejową i oddanie bestii do 972.
   Z bestią odszedłem ze stacji macierzystej o 17:20 pięć minut po planie, już to kiedyś pisałem, że jestem mistrzem w robieniu opóźnień. Na szczęście 972 i żona byli przed innym blokiem ze znajomymi to tez nie musiałem z bestią wchodzić do nich do mieszkania. Jakoś szybko przyjechali od swoich skurwieli, jeszcze zawożąc 1-go do drugiego ośrodka. To ok. 16:00 musieli się stamtąd zwinąć. Widocznie limit czasu i cierpliwości do własnych skurwieli wyczerpał się szybko. No cóż, jak się nie ma o czym mówić, a pozostaje patrzenie to tak może być.
   Z wioski 972 pojechałem prosto na nastawnię. Przyjechałem prawie planowo, no minutę po czasie, czyli wygoniłem opóźnienie na trasie. Nastawnia to duży budynek połączony z pomieszczeniami dla innych pracowników dawniej kolejowych, teraz innych spółek kolejowych. Samo pomieszczenie nastawni jakieś 25m2 ze stołem z pulpitem kostkowym, czyli przekaźnikami. Cisza, bo tylko kolega, a inni pracownicy dopiero dziś przychodzą do pracy, choć i tak co raz mniej pomieszczeń jest eksploatowanych. Puste na wczoraj były 3 pomieszczenia na parterze. Zdjęcia mam, ale teraz nie mogę ich opublikować z przyczyn oczywistych. Ze sobą tradycyjnie zabrałem radio kolejowe, to też słyszeliśmy dookoła co się dzieje. Nastawnie wykonawcze nie są wyposażone w radia pociągowe, ale ta jako ewenement ma jeszcze pociągowe, ale jeden kanał tylko dla linii przebiegającej przez stację. Kiedyś był jeszcze drugi radiotelefon dla jeszcze jednej linii odchodzącej ze stacji już zlikwidowanej. Ponieważ budynek nastawni jest w miarę nowym, to nie ma swoistego klimatu, posiadanego przez stare nastawnie ok. 100 letnie budowane kiedyś, a do dziś jeszcze pracujące przy niektórych liniach. Ot taki beton z urządzeniami. plastikowymi oknami, nowymi plakatami. Nic co by przywoływało pamięć dawnych czasów.
    Zresztą sama kolej nie dba o dawny wygląd, brnie w nowoczesność. Poniżej zdjęcie dawnego wygląd nastawni GL23

i jeszcze jedno ujęcie

I obecny wygląd

i jeszcze jedno ujęcie
   Nie wspomnę już o tym, że ideą dawnych daszków w nastawniach była widoczność w czasie opadów atmosferycznych, aby szyby były suche i było widać co się dzieje. W nowej nastawni ktoś o tym zapomniał, a teraz przy opadach deszczu należało by zamontować wycieraczki, bowiem dach kończy się z linią muru, a okna są zlicowane ze ścianą. Tak to jest jak projektanci nie kolejowi zabierają się za przerabianie kolejowych budynków.
   Z nastawni od kolegi odjechałem o 21:00. Ruchu poc. w czasie wizyty nie było prawie w ogóle. Przez 3h przejechały 2 pasażerskie i jeden towarowy, ale to nie przez jego nastawnię. On do rana nie będzie miał żadnego poc. jeżeli już to przyjmie jeden. Fajna praca. W sob. na dniówce przez okręg owej nastawni przejechały 3 poc. za 12h., ale było trochę manewrów.
   Tyle teraz, bo wyjazd do PUP, trza się bronić przed ofertami.

niedziela, 15 maja 2016

Niedziela

  Miała być obszerna notka dziś, tzn. ona jest tylko jej opublikowanie przesunie się na jutro, bowiem nie zdążyłem korekty zrobić. Tory stacyjne zajęte po nocy do południa to i korekta odpadła, a jak się do niej zabiorę to notka wyjdzie wieczorem to jakby dzień zwłoki jej wiele nie zrobi.
   Wczoraj przyszło na jazdy z 972 do jego skurwieli. Jak zwykle jako mistrz opóźnień, do wioski 972 przyjechałem z 25min opóźnieniem. W drodze, tradycyjnie u 972 i jego żony stany emocjonalne, na podstawie których można by napisać pracę doktorską z psychologii. Raz się wadzą, po minucie się śmieją do siebie, przytulają, a w kolejnej już chcą dać sobie po ryju. W zasadzie nieustanne ubliżanie sobie, po za zmianą stanu emocjonalnego, ale to i tak, na krótko. Zgłupiałbym w takich huśtawkach nastrojów, ale właśnie przy takich zmianach przychodzi mi co dwa tyg. jeździć z nim i jego żoną.
  Do pingwinarium dojechaliśmy coś po 15:00. Zawsze na widzeniu 4-ty, czyli najmłodszy skurwiel jest przez całe widzenia, tzn. może być przez całe. Reszta skurwieli jest rotacyjnie wysyłana. To też na początku był 4-ty i 3-ci. Ten drugi chwalił się graniem w kineta, opowiadał tylko mnie, bo żona od 972 jak i on sam mieli na to wyjebane i zajmowali się 4-tym, jak gra, jak z kolegą budują (to już w grę na kompie) trasę dla pociągu, układają tory, pochyłości zakręty itp. Opowiadał o tym dość emocjonalnie, chyba rzadko w ogóle ktoś go słucha w dłuższych okresach czasu. Jak już się wyopowiadał i żona 972 tradycyjnie na niego: uspokój się, siedź grzecznie, nie krzycz tak głośno, nie rób, tego, nie rób tamtego itd., to 3-ci poszedł do góry, znaczy się na piętro gdzie mieszka grać dalej na kompie. Po nim przylazł 1-szy, ten którego wczoraj przywiozłem do pingwinarium. Jak na swoje 14,5 roku zaczyna się uspokajać, teraz młodzieńcze emocje dopadają 2-go. W każdym razie u 1-go widać już stabilizację, choć wiadomo energii to ma jeszcze nadtatek. Nawet nie chcę myśleć co będzie jak 3-ci wejdzie w wiek 14 lat, ale też nie wiem czy będzie jeszcze u pingwinów, czy się go pozbędą. Łączność 972 i żony w ogóle z nimi jest niewielka. Tak siedzą jakby byli codziennie ze sobą, mało rozmawiają nie mają wspólnego tematu, nie mają zainteresowań co ich skurwiele robią na codzień, co się dzieje. Przychodzą, żona postęka na nich, po jakimś czasie jest już nimi zmęczona, nie wie co ma dalej robić, bo formuła wzajemnego gapienia się na siebie wyczerpuje się po 30min i chce już jechać do domu, gdzie bez nich może krzyczeć na 972 i psa. Na sam koniec przyszła kolej na 2-go. To jest ten i jeszcze 4-ty, którego ewentualnie widzieli by z powrotem w domu. 1-go nie, a 3-go to już absolutnie - nie. Co dziecko musi czuć jeżeli oficjalnie otrzymuje takie informacje?
   W drodze powrotnej, podjechaliśmy do mamy od żony 972, po kasę, bo oni już ledwo co ciągną (z 4-ma skurwielami to byłby dramat finansowy, choć teraz już nie, bo 500+). Pewnie wyssała ich do końca lodówka kupiona na raty, nie wiem za ile, ale postaram się dowiedzieć. Też nie pytałem, czy żona zrobiła korektę zeznania podatkowego, bo za 2 lata to może mieć przewalone, jak to znajdą. Jak już dostała zastrzyk gotówki to pojechaliśmy do carrefoura, ale tam drogo, tzn. drożej, te same produkty, bo to jest miernikiem, jak w stonce czy kauflu. To też tylko oni coś tam kupili, a wracając wpadliśmy do kaufla, bo jednak cenowo jest nie do pobicia, po za obniżkami w stonce, bo wtedy stona wygrywa.
   Jak przyjechaliśmy to ich pies wydobył się wraz ze mną na plac, ale nie chciał sam chodzić i w rezultacie tak szedł ze mną, aż doszedł na stację macierzystą. No cóż, dałem mu coś do jedzenia i po prostu przebywał. Nawet pies nie chce być z nimi, to co dopiero pisać o wychowywaniu dzieci. To raczej można nazwać hodowlą. Przed samym spaniem wylazłem jeszcze z nim po północy przed bloki zrobić rundę. U księżnej jakaś imprezka z synkami z grupy czy z roku ze studiów, bo kurzyli na balkonie. Pewnie starzy pojechali to w domu imprezka. Pies, widać po nim, potrzebuje trochę zrozumienia, trochę zajęcia się nim i nie ciągłego krzyczenia, już o biciu nie wspomnę, to też trochę smutno, ale trza go będzie później odprowadzić. Wszystkim wokoło odradzam psy, bo dodatkowe obowiązki, które nie zawsze codziennie wykonywane są przyjemne. No. dziś zara po wstaniu musiałem się ubrać i wyjść z nim. Na placu 9C, więc chłodno, a tu zaspany, ledwo rozbudzony kroczący po lasku z psem. No jemu się podobało, ja ledwo powłóczyłem nogami. Normalnie rozruch poranny trwa 1,5h . Po po odprowadzę go do wioski 972, bo później wyjazd na nastawnię do kolegi.
   Tyle teraz, jutro powinna już zostać opublikowana obszerna notka, jeszcze pewnie z dzisiejszą relacją z dnia. Narka.

sobota, 14 maja 2016

Sobota #955

   Wielokrotnie pisałem o odcięciu się od mediów, po za kolejowymi, ale nawet w tych można czasami przeczytać bzdurne wypowiedzi aktualnych polityków. Otóż. min. Andrzej Adamczyk przemawia:
"Proszę zwrócić uwagę na to, co się stało na linii E30 między Krakowem a Katowicami. Wyrzucono w błoto 1 miliard 360 mln złotych. Tyle środków z funduszy europejskich nie zostało wykorzystanych na modernizację i przebudowę szlaku kolejowego, który jest jednym z podstawowych szlaków w południowej Polsce i całej Rzeczpospolitej."
  Nie wiem jak Wam, ale mnie się wydaje, że cisnąć w błoto można tym co mamy np. w ręce. Czymś czego nie mamy trudno jest cisnąć, więc jeżeli coś nie zostało wykorzystane, to może być stracone, a nie wyrzucone w błoto. W błoto to było by wyciepnięte, kiedy zrobilibyśmy tą linię, po czym po pół roku ją zamknęli, albo zrobili ją na 160km/h, a wysłali tam poc. z V max 100km/h. Reasumując nie wykorzystaliśmy tych środków, a nie cisnęliśmy nimi w błoto.
  I jeszcze z pola działalności PKP IC. Spółka na ten rok znowu chce pożyczyć 40 wagonów do obsługi poc. letnich i twierdzi: "wzmacnianie parku pojazdów w czasie sezonu letniego to normalna praktyka rynkowa". Na tej zasadzie nikt nie miałby wagonów do wypożyczenia, bo każdy by zamawiał u sąsiada, który właśnie wzmacnia składy, bo nadeszło lato. Po prostu ktoś prowadzi rozsądną politykę taborową, a ktoś jej nie prowadzi, najlepszy przykład. W ub. roku pożyczali, to w tym mogli się przygotować, bowiem wprowadzili darty i flirty, to wagony wycofane ze składów przesunąć na letnie składy, ale nie, bo im wyszły przeglądy to zamiast naprawiać, to zezłomujmy je i pożyczmy od kogoś kto zamiast to robić dba o swój ilostan taboru. No i jeszcze jeden wymiar tego złomowania wagonów. Po ich zezłomowaniu PKP IC wystąpi na forum:
- no nie mamy czym jeździć, potrzebne jest nowe i dajcie nam na to kasę. My zrobimy przetarg, a 5-10% z niego skasujemy tradycyjnie do własnych kieszeni.
  Ot taka normalna działalność. Wpierw, jak się da, niszczy się coś, aby następnie za gruba kasę, z której uszczkniemy dla siebie, odbudować to co zniszczyliśmy. 
  Wystarczy poczytać tylko o kolejowych sprawach, a i tak nóż otwiera mi się w kieszeni. Dobrze, że nie słucham o reszcie, bo chyba bym nerwowo i psychicznie nie wytrzymał.
  Obiegu z cysternami wczoraj nie było, w piątki jest rzadko przeważnie mrożą i odbiera się w pn. Zresztą żarcia i tak aż za dużo mam, a przez problemy żołądkowe 979 też nie żre. Za to odbyły się jazdy z 1-szym skurwielem od 972. W drodze do pingwinów wpadliśmy na grilla na pożar hurtowni zabawek w Katowicach na Żeliwnej 43 o czym było szeroko w mediach. Straże przyjechały z okolicznych miast. Załapały się jednostki z Tychów, Mysłowic, Bytomia, Świętochłowic, Chorzowa, takie rejestracje wyłapałem. Postaliśmy tam z 30 min, trochę przemieszczaliśmy się aby był lepszy widok. Zdjęć nie było czym robić, za to 374 nagrał film i wciepnął na yt., bo był tam prawie na początku pożaru w ramach wykonywanej pracy. W drodze do pingwinarium chciałem przeliczyć ile to kasy miesięcznie idzie na jednego małego skurwiela w pingwinarium i 972 podał, że na ich 4-ch otrzymują rocznie 1,5 mln. zł. No to zadałem pytanie 1-mu ile to wychodzi miesięcznie. No niby proste liczenie, ale nijak nie mógł tego policzyć nawet z telefonem. Po jakimś czasie powiedział 37 mln zł. Powiedziałem mu:
- wydupc ten telefon i rusz głową.
  Z ruszaniem było gorzej, np. 12x3 było prawie niewykonalnym działaniem. Trzeba było rozbić na 12x2+12 i wtedy wyszło. Nosz qrwa on ma 14,5 roku i takich działań nie umie zrobić... No ale za to napierdalać już tak.
   Wieczorem na stacji na grupę A weszły 840, 895, 979 i zajmowały tory do północy. Trochę łykłem, bowiem jeszcze jak byłem w kauflu z 972 to kupiłem żytnią wiśniową, jest mniej słodka od soplicy i tańsza. Posterunek został zakmnięty dla ruchu ok. 00:30 po procedurach wyłączeniowych. 

piątek, 13 maja 2016

Piątek

  Z wczorajszego wygrzewania, czy opalania się na stacji niewiele wyszło, bowiem jak już byłem gotowy po obowiązkowych zajęciach to naszły chmury i słońce, było, nie było, było, nie było. W końcówce więcej go nie było jak było. Zaplanowałem więc po 15:00 wyjazd z 979 do kaufla po żytniówkę wiśniową, ostatnia mile mnie zaskoczyła.
   Zaraz po pracy 979 nie było. Wszedł na stację o 15:30 ledwo żywy. Okazało się, wczoraj popił, co chyba napisałem, ale w pracy zeżarł bułki z padliną i coś tam musiało być nie tak, bo reakcja była intensywna. Po przyjściu zara się położył. Widząc w jakim jest stanie spytałem się o wiaderko - przynieś. Przyniosłem, wkrótce zaczęło się napełniać. Nie wyglądał dobrze, ale że skurwielom trudno jest pomóc, bo "to ja jestem skurwiel i wiem co robię", więc rad nie potrzebuję. Tak jest u większości to też chodziłem początkowo k/niego, ale z czasem zaprzestałem, będzie coś chciał to przemówi.
    Stan nie był dobry oprócz kłopotów żołądkowych miał gorączkę, ale że CS, to tylko przypatrywałem się wykonując czynności bieżące na stacji. O 17:00 nadeszło zgłoszenie o skład pustych cystern więc przekazałem mu to info i zacząłem formować skład do odejścia. Przed nim jeszcze wyłączyłem dzwonek z pod semafora wjazdowego, aby mu nie przeszkadzały inne składy.
    Obieg w krótkich spodenkach i koszulce z krótkim rękawkiem, na placu 23C, choć mało słonecznie. Na stacji zwrotnej kurtuazyjnie pogadałem z odprawą, po czym po próbie hamulca zespolonego odszedłem w drogę powrotną. Wchodzę na stację macierzystą patrzę na grupę A, na łóżko na którym śpi i leżał przed wyjazdem 979, a tam pusto. Pomyślałem:
- w takim stanie polazł na wioskę?
  Ale na grupie A zaciemnienie, drzwi do kuchni zamknięte, omiotłem grupę A wzrokiem, a on się przemieścił na moje łóżko. No spoko, ulżyło mi, że w tym stanie jest na miejscu. Nadal nie było dobrze, nie mógł zasnąć w tym stanie, co zresztą nie jest dziwne.
   Mimo stanu chorobowego 979 stacja czynna to też inne składy jakby normalnie przemieszczały się w tym przez stację. I tak przewinął się 832, a jeszcze wcześniej weszli 230 ze swoją laską, która zdaje maturę i o niej opowiadała. Jutro (znaczy się dziś) zdaje chemię. O 20:30 musiałem ponownie zamknąć stację dla ruchu i wyłączyć dzwonek z pod wjazdowego, bowiem byłem umówiony z żoną od 975, bo ten napieprzył w CV. Aby być porządnym pracownikiem powydłużał okresy pracy w firmach, ale teraz ma iść w Niemczech pod kaufland i chcą od niego ostatnie świadectwo pracy, a tam niezgodność, to też musiałem u niej, rozmawiając z nim przez tel. poprawić owe CV, pozmieniać daty, on spisał te poprzednie na kartkę, aby było zgodność z tym co na CV i tym co będzie mówił, po za ostatnim msc. pracy, bo z tego chcą świadectwo.
   Procedury wyłączeniowe wdrożyłem o 21:50 ze względu na stan 979. Poszło sprawnie tak, że już o 22:30 byłem w łóżku, ale tym, w którym śpi 979. Położyłem się, a tu rozkosz dla mózgu. Zapachy 979 unoszące się z całej pościeli. Położyłem głowę na poduszkę - zapach 979, przykryłem się kocem w poszwie - zapach 979. Zasnąłem tak szybko, że aż się sam zszokowałem. Przebudzałem się w nocy, bo przed spaniem łykłem piwo, ale za każdym razem w zapachach 979 zasypiałem błyskawicznie. To jest kolejna ciekawostka jak działa nasz mózg. W jakim stopniu zapach może zrelaksować mózg, a przez niego działać na cały organizm, wszak to szybkie zasypianie przy poprzednich rozbudzeniach nocnych to jest ewenement. Dziś też będę zasypiał w lekkim zapachu 979, bowiem spał w moim łóżku.

czwartek, 12 maja 2016

Wtorek

   W TV od jakiegoś czasu jak się załączyło to robiły się na początku kratki. Wytypowana przeze mnie została antena na dachu jako robiąca problemy, ostatnio byłem tam chyba z 5 lat temu, ale zazwyczaj robię dobrze, wszystko jest czyste, poskładane, nasmarowane to też trochę mnie dziwiło, ale warunki atmosferyczne mogły coś tam spowodować. Po pracy przyszedł 979 i korzystając z 23C na placu i słonecznej pogody weszliśmy na dach. Okazało się na msc., że styki nie są zaśniedziałe, brudne itp., ale jak już tam byliśmy poddaliśmy je czyszczeniu, śrubki nasmarowaniu, choć 979 już ich nie chciał smarować, ale wymogłem, bo przecież przez najbliższe lata tam wchodzić nie będę. Zeszliśmy na grupę A, włączamy TV, a tam dalej kratki do cyc. Okazało się wtyk przy TV, powodował te zakłócenia odbioru. 979 nic nie powiedział.
   Zgłoszenia o skład pustych cystern nadchodzą wcześniej, wczoraj o 16:50 to też o 17:10 po sformowaniu składu odszedłem ze stacji. Pięknie się jedzie w warunkach gdy jest 23C, do tego na szlakach zaludniło się, więcej składów, nadto mięśniaki w strojach ukazujących ich mięśnie. Niestety społeczeństwo nam tyje, to co raz trudniej wyhaczyć ładnego mięśniaka, ale rodzynki nadal się zdarzają, oczywiście wdrażam wtedy hamowanie, aby lepiej się przyjrzeć. Wracając ze stacji zwrotnej spotkałem w połowie odcinka dwu branżowców, z dawnych czasów. Pogadaliśmy jakieś 15min na ławeczce w słońcu i oni pojechali na zakupy, a ze składem cystern skierowałem się na stację macierzystą.
  Wczoraj tez minąłem jednego z wioski, który pojechał jako niewolnik do Holandii, wrócił i już nie chce tam jechać. Oczywiście prawdy nie chce powiedzieć, bo przecież mały skurwiel z niego, to jakby tu opowiedzieć historię krótkiego niewolnictwa za granicą, to też każdemu mówi inną wersję, mnie też podał inną niż tą, która do mnie dotarła. Ale jak to młody skurwiel z wioski, chce być duży i owszem chodzi na siłownię nadal, ale żre odżywki i już zaczyna puchnąć, co mu powiedziałem macając go po bicepsie i przedramieniu. W podsumowaniu przekazałem, iż lepiej wyglądał przed wyjazdem, jak teraz. Nie mam z nim częstego kontaktu, aby jak innych odwieść od pomysłu bycia grubą lochą w efekcie końcowym. Nielicznym udaje się tzw. zbicie macy na mięśnie, ale i tak wyniki są optycznie średnie.
   979 wszedł na stację o 22:05 po iluś tam piwach, no trochę był słaby, jeżeli nie więcej jak trochę, nawet podstawiłem na jego zgodę, awaryjnie wiaderko pod łóżko, ale nie było potrzebne. Do rana niczym nie napełnił. Po wejściu na stację jakieś 10min i już był wyłączony na łóżku. Krótko po nim sam też wyglebiłem, bo jednak trza się wyspać, a była już 22:50.
   Wczoraj też skończyłem oglądać film "Atlas chmur". Pisałem kiedyś o dwutygodniowym okresie potrzebnym do obejrzenia i chyba tyle zajęło, zresztą spr. i napiszę. A dziś, ze względu na przewianie korzonek, pierwszy dzień opalania się. Po rozruchu porannym wystawiam na plac ławeczkę i legamy nagrzać plecy, a przy okazji nadrobić zaległości w szyciu, bo trochę się tego zebrało.

środa, 11 maja 2016

Środa

   Czasami myśli wracają do 172, którego nie będzie jeszcze przez ponad pół roku. Te myśli są w formie tego co nie zrobione, a co mogło być zrobione. Ale z drugiej strony jest to dawkowanie, o którym ostatnio pisałem przy okazji 826. W nadmiarze niestrawny, odpowiednio dawkowany owszem. Podobnie było 172. Jak tu pomieszkiwał, to po paru dniach było kiepsko. Jak tylko było to dochodzenie, to było zajebiście, a flachy łyknięte z nim, to aż będę musiał kiedyś wrócić do opisów tego wydarzenia, jeżeli udało mi się je tylko opisać w formie przystępnej (tzn. podniecającej). Sprawa podniecenia dot. również jego automasturbacji. Teraz jak go nie ma, tak se myślę, przecież mogłem w tym brać aktywny udział, a jak był to wydawało mi się, że mu przeszkadzam, choć na moje, kiedyś pytania, odpowiadał, że w ogóle mu nie przeszkadzam, jakby mnie zapraszał do tej czynności, a ja nie, bo chciałem być porządny. No po co qrwa, tego dziś nie wiem i mało tego szufladkuję to do sytuacji zaprzepaszczonych, których w życiu dość sporo się zebrało. Oczywiście większość takich pamiętam, rozpamiętuję, ale czasu nie cofniemy (truizm). Czyli co, wadliwe działanie mózgu, którego nie wymienię, który w niektórych sytuacjach mnie powstrzymuje. To jest ta strona, która bierze wyższość przed tą chcącą przelecieć każdego mięśniaka, który się nawinie pod rękę. To te hamulce, które się włączają, aby nie było zewnętrznej destrukcji, choć często się okazuje, że takowej by nie było, bo np. delikwent jak 174, nagle nic nie pamięta i pamiętać nie chce (budzi się i mówi do mnie: - nic nie pamiętam, jednocześnie usprawiedliwiając się w tym co robił, a właściwie nie robił w nocy). Tak było ze 172, który wpierw oficjalnie, co pamiętam doskonale do dziś, powidział mi:
- nie dobieraj się do mnie jak jestem pijany, bo Ci przyjebie. Mam wtedy agresję.
  Ale własnie to pierwsze dobieranie było w tym stanie (w innym terminie) i nie przyjebał, a za tym pierwszym były następne, już nie koniecznie po alko.
  W tych sytuacjach straconych są te z 571. Ten jeden raz w łóżku kiedy on poszedł prawie na całość, a ja byłem w chyba większym szoku jak on, mógłby przy odpowiednim działaniu przejść w inne spotkania, a skończyło się na jednym, ale za to jakim, opis gdzieś tam kiedyś był, w blogu, ostatnio przyszło mi do głowy ponownie go przekopiować i umieścić w jakiejś notce.
  Natomiast co do 979 to z perspektywy czasu żałuję tego co się wydarzyło, choć patrząc na dzisiejsze relacje, czy to wiele by zmieniło?  On chyba to już też przetrawił. Było to 7 lat temu, bo już to wstawił na boczny tor i wie, że było i tyle. Nie wracamy do tego, życie, co można przeczytać, płynie dalej, jakby incydentu nie było, choć w sytuacjach drażliwych wypływa na powierzchnię. Ot taka specyfika 979.
   Nie mam dziś kontaktu z 571, choć teoretycznie po tym co zrobił powinienem mieć, podobnie z tym co ma mnie niby ostrzyc. Jest u nas w PL funkcja chowania się. Branżowcy w małych miejscowościach, w wioskach chowają się, bo inne skurwiele ich pobiją, dla podniesienia własnych wartości. U mnie jest inaczej. Ze względu na kontakt z właśnie tymi skurwielami, który mogły by obić i sytuacji, które z nimi stworzyłem wchodzi już wyższa polityka. Jestem trochę nietykalny, bo ewentualnie mogły by wypłynąć niewłaściwe info do otoczenia i jak w filmie węgierskim, nawet skurwiela pojedynczego da się pobić i pokazać mu zniewagę, to też oni częściowo mnie chronią przed, aby info nie wypłynęło. Ot taka symbioza.
  A wczoraj nadeszło rekordowo wcześnie zgłoszenie o skład pustych cystern - już o 16:20. Ponieważ dni dość ładne przeto fajnie się ów obieg robiło. Bez naciskania, że szybko, bo jakieś opóźnienie, bo czas nas gniecie, czy coś w tym stylu. Przez znaczną część wieczoru stacja była pusta, bowiem 979 na ogródku u brata, jakieś prace terenowe, grill do tego więc wszedł na stację dopiero o 20:40. Przed spaniem jeszcze ponad godzinna rozmowa z 825, który potrzebuje się czasami wygadać i sam 979 stwierdził, że to jakiś monolog, bo nic nie mówię. Wytłumaczyłem potrzebę gadania u 825, nie wiem czy zrozumiał, bo nie będąc w takiej sytuacji czasami może być trudno.
  To w ogóle jest ciekawe, bowiem maj, a tu centralne nadal działa. Co prawda w dzień się wyłącza, ale po obniżeniu temp. na noc w rurach szumi ciepła woda. Widać po centralnym ile faktycznie u nas trwa lato - 3 m-ce, reszta to sezon grzewczy. We wrześniu też już puszczają to zimne noce, a za dnia też nie ma już 25C.

wtorek, 10 maja 2016

Wtorek

   Wczoraj powrót do stacji macierzystej. Jednak duża stacja to jest to. Jak bywam na mniejszych stacyjkach np. u 811 (tam jest w ogóle mała), u 824 to po jakimś czasie, to wypada tak w drugi, a trzeci dzień to już pewne, dostaję odruchu klaustrofobicznego. Nie ma się gdzie ruszyć. Przejście z jednego toru na drugi to kilka metrów. Nie to co na stacji macierzystej przechodzi się przez całe grupy torowe, aby gdzieś dojść. Przez to inaczej wypada ruch fizyczny, on jest ciągle, a tam na małych stacyjkach, bezruch powoduje potrzebę wybiegnięcia na tory szlakowe i biegnięcia, biegnięcia, aby rozruszać machinę, której do życia ruch jest niezbędny. 
   Wszedłem na stacje macierzystą ok. 16:20. Poc. wracała ze mną księżna z uczelni, wiem już gdzie studiuje, jak ją zaczepię z pieskiem to spytam się o kierunek. Księżna nie jest brzydka, nawet ładna i bym ją przeleciał. Mimo 20 lat nie ma laski. W filmach zachodnich jak jest ładny samiec i wieku, w którym zazwyczaj ma się laskę, a on jej nie ma, to pytają się oficjalnie - gay? U nas jakby takie pytanie zadać, to można by otrzymać w ryja. 
   W każdym razie na stacji urzędował już 979. Trochę poopowiadaliśmy co się działo u niego tu, u mnie tam, bo też wrażenia. Pozyskiwanie nowych gadżetów kolejowych niekiedy wiąże się z dużą adrenaliną. Inna spr. to ja to pozyskuję, a za chwilę kolej sama to wywozi na złom i trafia do pieca. Tak jeszcze trochę pożyje, przedłuży trochę historię kolei, a na stacji macierzystej będzie dodatkowym wystrojem. 979 jak przywiozłem kolejne gadżety powiedział:
- wiesz, że wszystkiego nie możesz mieć
- wiem, ale jeszcze tylko ten jeden (nie mogę napisać co). 
  Ten od drezyn kolejowych pozyskiwał droga oficjalną z remontowanego w mieście X dworca kolejowego pragotrony. Słał pisma do Warszawy, bo tylko tam mogą podjąć decyzję, Ci na dole się boją. Za nim obieg pism zakończył się pozytywnie, znajomy spóźnił się kilka dni. Robotnicy nie przejmując się praktycznie zniszczyli pragotrony i pozostały po nich części nie nadające się na złom, czyli plastikowe klapki. Ale już bez drogi oficjalnej udało się dogadać z szefem firmy remontującej, aby z dworca w Y, który ta sama firma już zaczęła remontować, już bez udziału wysoko postawionych pozyskać stamtąd. No i pojechaliśmy 60km przywieźć zdjęty ze ściany. I tak to wygląda. Jakby się do nich zwrócić, to nam to jest niezmiernie potrzebne, papierki muszą przejść przez kilka biurek, a jak już przejdą i Ci za tymi biurkami wydumają decyzje to już jest przeważnie po tym co chciało się uratować. 
   979 w sob. pojechał na noc do Ostravy pobawić się z kolegami. Ponieważ nie zdał prawa jazdy to mógł korzystać w z wyjazdu, nie to co kierowca, nadto solenizant urodzinowy. Nie dość, że ich zawiózł to jeszcze musiał wracać. 979 się podobało, ale ludzi mniej niż w Katowicach na Mariackiej. 
   Zgłoszenie o przysłanie składu pustych cystern nadeszło o 17:10 czyli bardzo wcześnie. Zestawiłem skład dość sprawnie i korzystając ze słonecznej pogody, 18C pojechałem. Ach jaki przyjemny jest obieg, w takich warunkach. Tak by mogło być codziennie przez cały rok. Na ulicach mimo tmp. 18C widzi się ludzi albo przesadnie rozebranych, choć przy 18C to w zasadzie stroje letnie, albo zbyt ubranych jeszcze w kurtkach wczesno-wiosennych, późno-jesiennych. Na stacji zwrotnej odstawienie składu pustych i zapięcie składu pełnych poszło sprawnie, jeszcze chwilę pogadałem i zająłem odcinek do stacji macierzystej. Wszedłem na nią o 19:45, a w 5min później nadeszło oberwanie chmury, co dziwniejsze to przy praktycznie cały czas świecącym słońcu. Nawet napisałem do 979 sms-a, aby szukał tęczy, ale nie tej naszej. 979 wraz z 897 weszli na stację o 19:20, a o 21:25 834. Ok. 22:00 979 zaczął naciskać, aby już odeszli, dość skutecznie, bo wyjścia zanotowano u 834 o 22:10, a u 897 o 22:20. 979 zasiadł do kompa pograć. Włączyłem procedury wyłączeniowe i 22:50 byłem już w łóżku kiedy 979 dalej grał. Zasnąłem szybko, bo nadrabianie zaległości w spaniu u 824. 

poniedziałek, 9 maja 2016

Poniedziałek #950

   Wreszcie trafiłem na w miarę dobry film to "Zakonnica" z 2013r. na podstawie książki Diderot "Zakonnica". W recenzjach przeczytałem o lepszej filmowej wersji z 1966r, ale jako pierwszą przyszło mi obejrzeć nową. Oglądając filmy z okresu wieku XVII lub XVIII zawsze cieszę się, że nie urodziłem
się w tamtych czasach. Jakież życie było ciężkie. Teraz ta łatwość funkcjonowania, na razie jeszcze wolność, za nim zaczną nas totalnie inwigilować więc obecnie nie jest źle, a niektórzy tak narzekają. Wracając do filmu zakonnica to opisuje historię dziewczyny, która w wieku 17 lat została oddana do zakonu i tam na siłę przyjęła śluby oraz dalsze jej perypetie zmierzające do wydostania się z zakonu. Ukazane są działania innych zakonnic w celu utemperowania krnąbrnej zakonnicy, ale w książce ponoć walczy, w filmie faktycznie jest bierna. Film pokazuje, jak zamknięte z zewnątrz instytucje mogą działać w środku niekontrolowane przez instytucje zewnętrzne. Zresztą większość firm, organizacji, instytucji działających bez kontroli może działać wadliwie, bo nie ma kto tego zweryfikować. Dopiero groźba kontroli powoduje w miarę normalne funkcjonowanie, choć to i tak nie wszędzie działa (ostatnie przykłady domu starców w masakrach rodzinnych na TVN).
    Tak myślę, że kiedyś przestanę przyjeżdżać do 824. Marnotrawstwo kasy jakie się tu odbywa, oddziaływuje na mnie. Jestem na przeciwnym biegunie i jak widzę ile jest jej marnowanej to we mnie się gotuje. To chuj, że to nie moja kasa. To tak jakby ktoś rozjeżdżał pieski i kotki i mimo mówienia mu, że nie lubię tego widoku, ciągle to czynił dodatkowo informując:
- przecież to nie twoje pieski i kotki.
  Ale czyż do cyca, muszę na to patrzeć, czy muszę się tym przejmować, czy to musi działać na mnie negatywnie? I nie da się tego zmienić od lat i od lat tu przyjeżdżam, i ciągle to samo. Jakby się do ściany mówiło. Tak myślę podłączę new kompa, zainstaluje system, może jeszcze pogadam o tym z 979 czy 811, ale źle to na mnie oddziaływuje. Z sob/nd nie mogłem przez to zasnąć jakieś 1,5h i co? I tylko mnie to chyba rusza, a ssacze kasy dookoła się cieszą. Ach ten system zbudowany dla tworzenia głupiej tłuszczy, która łyknie wszystko co się jej podetknie lub poda jako zajebiste, doskonałe, super, mega wypasione, ultra mega dojebane, w cipę, w pytę, w kosmos, zaqrwiste itp. Tłuszcza, która nie wie co to związek przyczynowo-skutkowy, nie potrafi myśleć perspektywicznie.
   Dziś wracam do stacji macierzystej. Muszę się zabrać za siebie fizycznie, za stację takowoż. Lato już prawie, a roboty remontowe torów bocznych stoją w miejscu. Trzeba zrobić harmonogram zamknięć torowych i wysłać na nie ciężki sprzęt do napraw.

niedziela, 8 maja 2016

NIedziela

  Czasami mówimy, że ktoś jest zdziecinniały przeważnie w stosunku do osób starszych. Skąd się to bierze, jak do tego dochodzimy. Wydaje się, że oceniamy osobę starszą przez pryzmat własnych zachowań. Czego byśmy sami nie robili, czy mamy taką nadzieję, będąc starszymi. Ich działanie oceniamy w stosunku do naszego. Wydaje nam się, że coś robimy dobrze, to i one (te osoby starsze) też powinny tak robić. Ile w tym wydawaniu jest racji, kto ją ma, kto jej nie ma? Obserwując 824 odnoszę wrażenie takiego zdziecinnienia. Stan obecny jest efektem  długotrwałego procesu. Dziś 824 żyje oglądając filmu o zwierzętach, głównie tych małych, w których treść jest na poziomie podstawówki. Do filmów o zwierzątkach dochodzą kreskówki dla dzieci i filmy dla młodszej młodzieży, w których treść jest adekwatna do grupy wiekowej, do której są skierowane. Czy jest możliwość cofnięcia tego? Wydaje się, że nie. Jak, bez pilnowania się, wejść na wyższy poziom, kiedy te filmy są łatwe, proste, przyjemne w odbiorze. Coś jak "szeregowy" w pingwinach z Madagaskaru i jego jednorożce. Jak np. zinterpretować stosowanie kalendarza trójdzielnego, w którym przeważnie w środku ustawia się miesiąc bieżący, na górnej pozycji ten, który minął, na dolnej, ten który będzie lub na górnej bieżący, w środku następny i na dole dwa dalej. U 824 w kwietniu patrzę, a tam trzy razy kwiecień, teraz jest 3x maj. Pytam się czemu tak jest:
- bo to taki kalendarz.
   Nie ma się więc co dziwić, że bank naciągnął 824 mającego emeryturę od ponad dekady, na płacenie na "przyszłą emeryturę" i on płaci na nią comiesięcznie. Jak to teraz cofnąć, jeżeli podobnie jak przy kalendarzu nie widzi w tym nic niestosownego? Podobnie, jak w tym, że ten sam bank, tzn. miłe panie po drugiej stronie okienka, naciągnęły 824 na płacenie na "pierwszy start" czyli program finansowy dla dzieci w wieku 0-12 lat, jakby on takie w ogóle miał. Reasumując, bank emeryta bezdzietnego naciąga na płacenie na przyszłą emeryturę i na dzieci.
   Będąc tu męczę się, bowiem ssacze kasy żerują jak mogą, a przy jeszcze mniejszej asertywności i (niestety w/g mnie) zdziecinnieniu mają pole do popisu, a co w tym wszystkim najlepsze, że jak zwracam delikatnie jak się da uwagi nt. działań innych instytucji, to ja jestem ten zły. To ja jestem wrogiem. Oni są dobrzy. Chciało by się jak przy 972, który wziął "zajebistą" pożyczkę, o czym tu pisałem i przy jego żonie, która odliczyła od podatku dzieci będące w domu dziecka i czeka na zwrot olać sprawę i mieć na to wyjebane, ale tu jednak rodzina i tak obojętnie to nie jest, ale też mój pkt. krytyczny zaczyna być przekraczany. Pozazdrościć zdrowia, jak na ten wiek zdrowie, fizyczność to chciało by się tak funkcjonować w jego wieku. Oczywiście to genetyka. To co wciepuje do żoładka w krótkich odstępach czasu, to mój wysiadłby dawno, albo miałbym z nim problemu. U niego przechodzi to bez efektów ubocznych, no może po za gazami, bo faktycznie ma co robić trawiąc te wciepnięte pokarmy.

sobota, 7 maja 2016

Sobota

   Mimo położenia się późniejszego spać, była ok. 00:30 dziś, to obudziłem się ok. 09:00 wraz z 979. Nie wiem czemu oboje wstaliśmy tak wcześnie, ale co zrobić. Dla mnie nawet lepiej, bo wyjazd do 824 to pakowanie niezbędnych rzeczy i nowych części do kompa. To jakiś przełom myślowy, zastąpienie starych części nowymi. Że też się na to zgodził... przez długi czas w/g niego nie było takiej potrzeby, choć otwieranie się stron staje się długie, nie mówiąc już o uruchomieniu jakiegoś programu potrzebującego wiecej procesora i pamięci. Obecnie tu procek jednordzeniowy 1,8 i 1GB pamięci.
  Jadąc do 824 dziś na trasie stary EN57. Jak mi się dobrze jeździ tym taborem. Oczywiście rozumiem potrzeby większości ludzi, tzn. wszystko wokół nowe, a kto za to zapłaci to już ich wali, nie przejmują się zadłużającymi się ciągle miastami, gminami itp., które zaczynają tonąć w długach. Kto to spłaci za parę lat? Tego już dziś Ci ciągle nawołujący: nowe, nowe, nowe, wszystko nowe, nie biorą pod uwagę. Za to m-ta podlizując się kupując w przetargach wszystko nowe, bo oni chcą, to nas wybiorą. Weźmiemy kredyt na nich, to jak chcą to niech mają, później to spłacą, choć dziś nie są tego świadomi. Dobrze, że mój udział w tym jest niewielki, to aż tak się tym nie muszę przejmować, choć nie wiadomo co kiedyś wymyślą aby ściągnąć z nas kasę dla spłacenia tego co nam nakupili. Co ciekawe trend jest podobny w rodzinach, żyjemy na kredyt, bo chcemy mieć już, nie za chwilę, ale już, bo za chwilę możemy nie żyć to po co czekać. To podobnie jak 374, który chciał kupić auto-zabawkę (tzn. realne, ale traktowane jako zabawka). Już chce mieć, choć jeszcze nie uzbierał kasy, ale już, bo za 2 m-ce jak nazbiera to za późno. Nie ma kasy, ale już, na kredyt, w pożyczkach (co oczywiście droższe, o czym nie myśli), ale już. Skąd te wzorce zachowań, kto (no chyba ta TV pozostaje, której nie oglądam) im to wciska. Inną sprawą jest brak odporności na działania ludzi, mediów pokazujących takie wzorce. Tzw. wciskaczy ciulstw, wysysaczy kasy.
  Tyle teraz, reszta jakoś jutro, bo nie jestem sam, to ciężko się pisze.

piątek, 6 maja 2016

Piątek

  Od trzech dni, niezależnie od tego jak przebiega spanie w nocy, budzę się w przedziale 10:00 - 10:05. Skąd taka dokładność rozbudzania się organizmu - nie wiem, ale wygląda to ciekawie. Jutro już tak chyba nie będzie, bowiem pt. to stacja funkcjonuje dłużej przeto wyłączenie nastąpi też tak.
   Z plecami lepiej,  bo wczoraj wygrzałem się w wannie. Dzięki uszkodzonemu piecykowi gazowemu (membrany) mogę lać powoli wodę ale gorącą, jest też oszczędność na gazie, bowiem prawie cały jest zużywany na grzanie, a nie leci w komin i przebywanie w niej mogę wydłużyć do 2h, leżąc cały czas w gorącej, powoli dolewającej się wodzie przez słuchawkę skierowaną na plecy. No rewelka, takie wyleżenie i wygrzanie się. Niestety efekt pozytywny został zepsuty szybkim obiegiem z cysternami. Zgłoszenie nadeszło o 18:05, a od 19:02 miałem aukcje allegro do 19:20 (ostatnia) przeto obieg już bez ograniczenia prędkości jak jeszcze dzień wcześniej. Szczęśliwie było 18C na placu więc znośnie, ale i tak zmoczyłem się pod gumą i już pod stacją macierzystą byłem na plecach mokry. Dziś jest jak było, dobrze że nie gorzej, a z 6 aukcji udało się ściągnąć jedną. Po za tym jak przyjechałem z obiegu z cysternami to na stacji pusto. Tą pustością cieszyłem się do 21:20, kiedy to weszły na tory stacyjne 979, 897, 834. To tak krótko przed włączeniem procedur wyłączeniowych, które ze względu na ich pobyt i odejście o 22:25 się opóźniły.
   Dziś dzwoni do mnie 374, że chce pożyczyć kasę, bo chce kupić auto. Od razu pomyślałem, co z nim nie tak. Dopiero co się pospłacał, a teraz chce się zadłużyć na pożeracza kasy i jeszcze mnie w to wciąga. Oczywiście przez tel. płynęły obietnice planowej spłaty, długoletniej znajomości itp. aby tylko dostać ową kasę. Muszę być w tym względzie bardziej asertywny i mówić: NIE! wtedy nie będzie problemów. Tak, kwotę którą chciał pożyczyć obniżyłem o połowę, a jak zadzwonił spytać się czy tak, to powiedziałem - tak do tej połowy, ale przelewem. Jak się zaczął ciepać w kabinie auta służbowego, zaczął tam qrwować, mięso się rozrzucało wokół. Następnym razem przylezie po pożyczkę to od razu postaram się powiedzieć - NIE i spierdalaj. Jechał po cysternę to wpierw, abym mu ją szybko nalał, bo już szef czeka na auto, a jak podjechał, to się obraził, wstawił na tor puste cysterny i nawet nie czekał na zalanie tej jednej.
  Co Ci ludzie sobie wyobrażają? Do banku niech spierdala i tam robi fochy, niech se weźmie kredyt łącznie oprocentowany ponad 100%, jak 972 i się tam ciepie. Po za tym on nie przymiera głodem, tylko potrzebuje to na rozrywkę i tyle. Jeździ w dni robocze autem służbowym, wszystko może nim załatwić, to prywatne tylko dla rozrywki i mnie wrabia w kupno pożeracza kasy. Następnie mu się pożeracz zacznie psuć i będzie stękał, w tym m-cu Ci nie oddam, bo pożeracz właśnie zeżarł ratę dla Cb. I co mu zrobię - nic, bo nie mam czynników oddziaływania. Podniósł mi tylko zupełnie niepotrzebnie ciśnienie.
   Razem w firmie z nim pracuje 895. Jak do niego zwrócił się o pożyczkę to ten od razu powiedział - nie mam. Ale 895 pracuje i zarabia, a ode mnie niepracującego chce pożyczyć. Dramat jak Ci ludzie żyją. Dobrze się stało, bo byłby problem z oddaniem, tak na mały remont mieszkania kasa jest.

czwartek, 5 maja 2016

Czwartek

  812 o 08:30 dzwoniła na stację, ale nie odebraliśmy, bo jak śpimy to mamy wyłączone telefony. Świetny sposób, na zapewnienie sobie nieprzerwanego snu.
  Przewianie korzonków to przejebana sprawa. Chodzę jak 70 latek, nadto muszę bieżące czynności na stacji wykonywać, do tego czasami brak asertywności i tak wczoraj się wkopałem w jeżdżenie z 972. Podjechałem do niego ok. 13:40, chwilę posiedzieliśmy, ale on chciał aby go przelecieć, jednak problemy z plecami to nie ten okres. Musi poczekać do przyszłego tyg. W każdym razie jakoś ok. 14:30 zadzwoniła żona od niego, że jedzie z pracy, z torbami pełnymi jogurtów, serków itp. bo dostali deputat w pracy, a ponieważ było oberwanie chmury, to trza było po nią podjechać. Mało tego, to jak byłem u nich ponownie to wymyśliła wyjazd do 1-go skurwiela, bo on zapomniał (zaś) klapków do ośrodka socjoterapii. Już im to raz mówiłem, że przejazd auta tam i z powrotem kosztuje więcej jak jego wyjście do sklepu i kupienie ich w nim, ale jakoś liczenie im nie wychodzi.
  Przed wyjazdem grzecznościowo musiałem zeżreć obiad. Gołąbki na szczęście kupione w sklepie po taniemu więc i tak ohydne, ale to nic w porównaniu do robionych ręcznie przez żonę od 972, po których w 30min znalazłem się na sraczu, już pominę ich smak o czym kiedyś tu pisałem, jak je dostałem do domu, bo na miejscu nie chciałem ich wchłonąć. Ziemniaki nie dopłukane, jadłem to z myślą - powinienem przeżyć, skoro oni tyle żyją i jeszcze nie padli.
   Ile razy tam jestem dłużej (w ośrodku) to nie powinien się tak nazywać, tylko "zakład produkujący skurwieli", ale podobnie jak w mieście 811 jest bar, jadłodajnia, żralnia (nie wiem jak to po nowemu jest) nazywająca się "Zdrowa krowa", to pytałem się kiedyś 811, czy jakby się nazywała "Chora krowa" to czy też tam by chodzili? Czy to tylko wystarczy dać ładną nazwę z przymiotnikami i sukces prawie gwarantowany? Czy rodzicie oddali by dziecko do "zakładu produkującego skurwieli"? Nie oddali by, ale efekt końcowy ich bytności tam nie zmienia się. Niezależnie od nazwy, wychodzą stamtąd skurwielami, z wpojonymi odpowiednimi zachowaniami, odpowiednim słownictwem, odpowiednimi odruchami.  Powinno być: "zakład produkcyjny rasowych skurwieli" i z dopiskiem "jakość gwarantowana".
   Klapki i sort jogurto innych napoi dowieziony, można wracać. W drodze powrotnej na krótkim odcinku oberwanie chmury, to też ograniczyłem prędkość. Zawsze podziwiam kierowców mknących dziarsko w takich warunkach, mijających innych z prędkością o 1/3 większą. Kolega wracając do Belgii stał w korku bowiem na A4-ce był wypadek https://www.youtube.com/watch?v=ZZ9QXkylj5w
  Od 972 udałem się na stację macierzystą, bowiem jeszcze u 972 nadeszło zgłoszenie o skład pustych cystern, wiec obieg do wykonania. Na szczęście dla moich pleców względna temp. na placu 12C, a ze względu na nie, prędkość na całym przebiegu ograniczona do 20km/h. Po powrocie na stację macierzystą pusto. 979 gdzieś się wydalił, nie dzwoniłem do niego, aby nie czuł się inwigilowany. Będzie chciał to przekaże info. O 22:00 włączyłem procedury wyłączeniowe i ok. 23:00 wyglebiłem. 979 wszedł na stację o 23:58 w/g zegara kolejowego, pokręcił się i ok. 00:20 był w łóżku.