sobota, 31 grudnia 2016

Sobota #1124

   Wczoraj jechaliśmy z 979 na pogrzeb kolegi żółto-zielonego. W drodze mijaliśmy inny pogrzeb, w którym w kondukcie żałobnym maszerowało może 10, 12 osób. Skromny pogrzeb i tak głośno z 979 się zastanawiałem, czy nie lubili tej osoby, była odludna, czy co się stało, że taka garstka ludzi kroczy. Do kościoła gdzie miał się odbyć pogrzeb żółto-zielonego przyjechaliśmy 10 min wcześniej, czyli ok. Większość ludzi już była i średniej wielkości kościół zapełnił się cały, nawet stali. Ale co się dziwić. Imprezki żółto-zielonego przyćmiewały nawet ten na stacji, choć czasami go doganiałem. Prawie 3/4 wiochy brało udział w imprezkach u żółto-zielonego stąd, połowa kościoła to imprezowicze z dawnych i trochę ostatnich czasów. Mszę odprawiał młody ksiądz. Widać poziom edukacji spada nawet w przygotowaniach duszpasterskich. Ksiądz z nie najlepszą dykcją, przy kazaniu trochę bredził, śpiewając fałszował, dobrze że była tam jakaś chórzystka, która nadrabiała za niego i nadawała tempo. Już jak wracaliśmy to powiedziałem 979, że jak się kiedyś przekręcę to żadnego młodego księdza nie chcę na pogrzebie. To podobnie jak byłem na ślubie u 823, był młody ksiądz, który równie beznadziejnie bredził dla pary młodej. Czasami tego aż nie da się słuchać i wczoraj wyłączyłem się ze słuchania myśląc o czymś innym. Nie wiedzieć czemu, ksiądz jakoś tak szybko z mszą, jakby na wyścigi, jakby następny termin czegoś tam, też tak trochę nie fajnie, ale co zrobić.
  W drodze powrotnej mówiłem 979, że raz byłem na pogrzebie na cmentarzu komunalnym i pracownik z ramienia UM wygłosił mowę. Było to może z 15 lat temu, ale do dziś pamiętam, że była to najładniejsza mowa jaką słyszałem na pogrzebie. Było to podsumowanie naszego życia, z dokonaniami, z przeżywaniem, do tego wplecione zręcznie informacje o zmarłym, którego znałem i to robiło wrażenie. Czyli ktoś odrobił zad. domowe. Wczoraj ksiądz w ogóle. Przecież żółto-zielony zapił się na śmierć, a ksiądz bredził jakby to była kryształowa postać, której się było nagle zeszło. Chyba nie tylko ja odniosłem wrażenie, że to miało być o kimś innym.
   Najgorsze przeżycie dla matki, chować dziecko do grobu, bo jak ta kolejność jest zachowana to jakby normalne, jak się zaburzy to już jest tak dziwnie. Matka przy grobie krzyczała, że to ona tam powinna być, a nie jej syn.
  979 był przedwczoraj we wrocku na wyjeździe wycieczkowym. Pojechał tam ze swoimi kolegami i dość trochę wypili. To łykanie było do tego stopnia, że w drodze powrotnej, już na dworcu katowickim od słowa do słowa i 979 pobił obydwu. Jednego ciulnął, drugiego sprowadził do parteru, ale sok-iści ich rozłączyli. Wracali na wioskę już osobno i 979 w drodze miał jeszcze jedno starcie. Z kimś już obcym od słowa do słowa i wpierw ten obcy załadował mu cios na żebra, następnie 979 plombę na ryj temu gościowi i poległ na msc. Jak opowiadał to 371 w nocy jak wszedł na stację to na koniec powiedział 371, że czuje się spełniony. No nie dziwię sie. Skurwiele wioskowe, podobnie jak małe skurwiele o 972 potrzebują okresowych walk ulicznych, aby adrenalinka, móc o czym opowiadać, chwalić się (jeżeli się wygrało) i być na topie i aktywnym. Podobnie tu, choć po obudzeniu się 979 miał kaca moralnego, że pobił swoich dobrych kolegów. Ale wyuczonych, nabytych odruchów skurwielowskich nie da się pozbyć. Rasowy skurwiel, zawsze czy do końca będzie rasowym skurwielem i podobnie jak 172 okresowe walki są czymś naturalnym.
  No dobra, teraz tyle, bo już w stacji 826 i 834 więc przymusowo muszę kończyć. Narka.

piątek, 30 grudnia 2016

Piątek #1123

  Jestem chyba nienormalny. Czytam coś takiego:"Trasa o długości 5,2 km, zgrabnie omijająca wszelką zabudowę, będzie gotowa do 2020 r." To czy ze mną coś nie tak, czy tramwaj powinien jechać przez zabudowę, aby właśnie ona była generatorem ruchu pasażerów. Na co komu tramwaj w lesie? Czyli na zasadzie negacji linię tramwajową nr 6 przebiegającą niezgrabnie przez centrum Bytomia, centrum Chorzowa i centrum Katowic nie omijającej wszelkiej zabudowy należało by przenieść na obrzeża, aby zgrabnie omijała wszelką zabudowę. Więc po 100 latach doświadczeń z tramwajami włodarze Katowic doszli do wniosku, że idealny jest tramwaj w lesie, bo nikomu nie przeszkadza, jednocześnie prawie nikogo nie będzie woził. A ekonomia..., a chuj z nią, ważne, że do kieszeni wpłynie jakieś 5-10% wartości inwestycji, a że ona później będzie nierentowna, to też chuj z tym. Wszak m-ta uwielbiają inwestycje, które następnie trzeba utrzymywać z budżetu. Np. stadion we wrocku, kosztował m-to 46 baniek na utrzymanie w ciągu roku. Widocznie Katowice też mają za dużo kasy i nie mając z nią co zrobić, chętnie utrzymają linie tramwajową w lesie.
   To jest idealny przykład jak w dzisiejszych czasach można porażkę przekuć w sukces. I po co oglądać wiadomości, informacje, czy jak oni to tam nazywają, kiedy dokładnie tak samo inne newsy są tam przedstawiane. Wszelką porażkę można łatwo, używając odpowiednich przymiotników, o stosowaniu których już kiedyś pisałem, przedstawić jako sukces. Po cóż więc oglądać te w/w, aby każda informację analizować co z nią nie tak. Jak to się dzieje, że większość ludzi bezwiednie ogląda te bzdety i mało tego wierzy w nie. Na samym końcu wychodzi, że to ja jestem nienormalny, bo przecież większość to ogląda i nic im nie jest, nawet nie zgłupieli wyraźnie, czy wymownie od tego oglądania.
   Straszne jak dziś można manipulować ludźmi, jak łatwo się to odbywa. Wystarczy spłodzić głupie społeczeństwo i ono wszystko łyka jak głodne pelikany. Zero refleksji nad tym co słuchają i co odbierają.
   Byłem u 824 i on w/w traktuje jako codzienny pkt. dnia. Jest godz. przełącza ze zwierzątek na w/w i mami się bezrefleksyjnie tym co płynie z odbiornika. W sumie jest na emeryturze to może mu to zwisać, ale czy będąc na emeryturze mamy się ogłupiać? Oby ze mną się coś takiego nie stało kiedyś, że tak bezwiednie będę wchłaniał w/w.
   Dziś pogrzeb kolegi z pierwszej ekipy, która wchodziła na stację. Zapił się na śmierć, nie wytrzymała wątroba i stanęła. Miała krótki epizod ruszenia cząstkowego do pracy, w ciągu ostatnich 3 m-cy, ale generalnie stwierdziła, że już się zmęczyła i więcej pracować nie będzie. To jest ten kolega, o którym napisałem, że jak odwiedziliśmy go z 979 w szpitalu to był żółto-zielony. Pozostał już taki do końca. W związku z pogrzebem musiałem wrócić wczoraj na stację, bowiem rano bym się nie wygrzebał i zdążył ze wszystkim. Czy go szkoda. Nie wiem. Niby o zmarłych nie powinno się mówić/pisać źle, ale dobrze wiemy, że są osoby złe na świecie i on chyba do takich należał. Może nie był tym całkiem złym, ale dobroć z niego nie emanowała, to też ktokolwiek ze mną na jego temat mówił to nie było po mnie widać wzruszenia, czy refleksji. Ot przyjąłem do wiadomości jego stan i tyle.

wtorek, 27 grudnia 2016

Wtorek #1122

  Żeby nie było. Zasypiam myślę o 977 i o tym co bym mógł z nim zrobić. Przebudzam się w nocy, to samo. Budzę się rano to samo. Niech mi nikt nie pierdoli, że ludzie nie łączą się w pary z powodu seksu i że jest coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia. To jest pożądanie od pierwszego wejrzenia tylko nazwano to znacznie przyjemniej, aby budować na tym inną otoczkę. Ładniej brzmi, zakochałem się w Tobie od pierwszego wejrzenia, niż chcę się z tobą pierdolić, bo jesteś taka ładna/y, że mi ta część mózgu odpowiedzialna za podtrzymanie gatunku rozpierdoli tą drugą część mózgu, która ma jeszcze jakiekolwiek obiekcje. No przecież dla mięśniaków-głuptaków, mam zawsze podręczne zdjęcie grubej kobiety (innej niż to poniżej),
bo jak mi zaczynają pierdolić, że łączą się z laską, bo ona ma takie zajebiste wnętrze [cokolwiek to dla nich znaczy (może im chodzi o nerkę albo wątrobę)], ma takie zachowanie rewelacyjne, ogarnia (to ostatnio bardzo modne stwierdzenie, choć zaczyna już schodzić) wszystko itp. bzdety, to zawsze pokazuje im pocztówkę z równie obszerną kobietą w stringach i mówię:
- ona ma wszystko, a nawet więcej od tej Twojej laski, tylko nie ma wyglądu, będziesz z nią?
 No oczywiście qrwa, że nie, bo przecież seks musi być, to z czym się tak nie wiedzieć czemu czają. Skąd w ogóle potrzeba nie mówienia jawnie o podtrzymaniu gatunku? Czyżby chcieli wciskać kit, ze ich larwę bocian przyniósł? Co jest takiego w społeczeństwie, że zwykły seks, już pominę w ogóle udziwnienia, jest tematem tabu? 
  Z jednej strony robimy wszystko, podporządkowujemy często swoje życie, aby się móc pierdolić, z drugiej wcale o tym nie mówimy. Rozmawiamy o nieistotnych rzeczach dla życia - zeżarłem kromkę z serem itp. No qrwa nie żyjemy dla żarcia kromki z chlebem, choć wiem, aby przeżyć musimy ją (w sensie żarcie) zeżreć. 
  Ze spraw bytowych, to po świętach, ale ich tu nie było, miast choinki na grupie A świeciły semafory kolejowe, porządków też nie było, a firana z grupy A była i tak w planie prania, czyli nic na święta nie posprzątałem. W ogóle nie uległem medialnej nagonce, społecznej presji i innym formą oddziaływania na to, że w szczególny sposób należy się zachować w te dni. Żałuję jedynie pobytu kolegi z Belgii, inaczej jakby siedział 25-go, ale akurat 24 chciałem być sam i nie udało się w wymiarze jaki zakładałem. Większą mobilizację dostaję na działania po jak przed. Wreszcie za zaległości trzeba się zabrać, ale w sumie tylko jeden dzień, bo jutro, choć nadal się zastanawiam, wyjazd do 824. Wyjazd miał być na 3 dni, ale 979 ma jechać do Krakowa, to chyba skrócę o jeden, bo ktoś stacji musi pilnować. Przebywający 371 nie nadaje się do tego. No co zrobić, jak grafik taki napięty. 
   Rozmawiałem z 979 wczoraj n.t. 977 i nawet prawie mnie przeprosił za swoje zachowanie, ale to już, jak to pisałem wcześniej - musztarda po obiedzie. Teraz to nie wiem czy w ogóle 977 się jeszcze pojawi, oby tak. Nie wiem gdzie przebywa, to też nie ma możliwości pojechania i ściągnięcia go tu. Zastanawiam się, jak to się w ogóle stało, że 979 miał taki CKM. No przecież co on sobie myślał do cyca? Że niby po co tu toleruję 977 na stacji. 
  Dobrze tyle, bo i tak na grupie jest już 826, na szczęście ze słuchawkami w uszach to do mnie nie nawija, ale trza kończyć co nie przyuważy wpisu. Narka.

niedziela, 25 grudnia 2016

Niedziela #1121

  Miałem wczoraj zrobić wpis, ale w rezultacie ciągłego przewijania się składów przez stację nie udało się, a jak już w okolicach 17:00 zrobiło się pusto na torach stacyjnych, ostatni skład 979 odszedł, to włączyłem symka i wyciągnąłem flachę żoładkowej gorzkiej klasycznej. Za nim owy trunk zaczął działać zadzwonił kolega z Belgii, że w sumie zeżarł kolacje, nie ma co robić i wbije zająć tor stacyjny na grupie A. No pięknie qrwa, 2h wolnego w roku, które miały nastąpić w jednym dniu w roku trafiło. Odstawiłem flachę i oczekiwałem się na zjawienie się pod wjazdowym składu z Belgii. Zjawił się po ok. 15min i przywiózł kolację wigilijną - karpia, ziemniaki, kapustę. No pięknie, jakbym nie tonął w żarciu to jeszcze zjechało dodatkowe. W ogóle żyjemy w czasach kiedy żarcia jest pod dostatkiem i w zasadzie za dużo. Na święta kupiłem tylko dwa chleby. Wyprawa aby je zdobyć nastąpiła w czwartek. Obudziłem się wtedy ok. 09:40 ubrałem się i odpaliłem maszynę i w drogę. Będąc w 3/4 drogi przypomniało mi się, że z tego nie rozbudzenia nie wziąłem środków i nie kupię chleba. Powrót na stację, w trakcie którego myślałem -właśnie wynoszą Ci ostatnie chleby. No nic, znowu ta sama trasa, ale wewnątrz okazało się, że jak przy poprzednich świętach (w ub. roku) chleby są, bo akurat te święta mało na chlebie. Wielkanocne są oparte na chlebie, tam go idzie dużo. Kupiłem dwa małe, nic więcej i zjazd na st. macierzystą. Wieczorem przylazł 371 z dwoma dużymi krojonymi chlebami, jednym dla siebie drugim dla mnie. Po co - nie wiem. Już miałem 3 chleby. Dobrze, że na placu zimno to się jakoś utrzymają. Jak zwykle po zeżarciu położył się spać przy TV i oczekiwał transportu do rodzinnej wioski w górach  na święta. Spał jak zwykle, jak nieżywy. Co jakiś czas trzeba go było budzić na dzwonki wywoławcze, bowiem dzwonił transport, a on ledwo przytomny. Wreszcie ok. 21:30 transport się zjawił. 371 w popłochu zaczął się pakować zbierać, ale w tym zbieraniu zostawił duży krojony chleb i w ten sposób na stan magazynowy został wpisany 4 chleb. No oczywiście tyle nie wchłonę.
   Za to przed południem wczoraj przylazł 826. Postanowiłem go trochę więcej podotykać jak zwykle i tym razem oprócz bicepsów, przedramienia w pole rażenia doszedł brzuch. Ach jaki on ma pięknie umięśniony brzuch, taki twardy od mięśni, z 6 pakiem, który w palcach robi wrażenie. Takiego mięśniaka chciało by się mieć do dyspozycji. Po za tym jakoś tak wczoraj 826 wybitnie nie stękał przy sprawdzaniu stanu umięśnienia, za co załapał się na śniadanie, z czego był bardzo zadowolony. Zresztą ja też, ale nie z dania mu śniadania co z macania. Wilk syty i owca cała.
  Tak myślę o zajściu z 977 i jak to bywa, żałuję swojego asertywnego zachowania. Miałem być bardziej stanowczy, może udało by się 977 utrzymać, tak reakcja 979 spowodowała, że szybko on tu ponownie nie dotrze, jeżeli w ogóle to kiedyś nastąpi. Wyjaśniłem 979 jego wątpliwości, ale to już musztarda po obiedzie. Wcześniej przez dwa dni obstawał przy swoim i nie dało się zmienić stanowiska. Nadto powiedziałem, co łączy mnie z 977, aż dziw, że sam na to nie wpadł wcześniej, co to jakiś CKM go chwycił. Teraz jakby przylazł 977 było by inaczej, ale, no właśnie, czy się jeszcze pojawi? A mogło być tak pięknie, przynajmniej jeżeli chodzi o doznania seksualne.
   To jest zresztą złożona sprawa. Dochodzą tu kwestia bezpieczeństwa, kwestia ostatniego okresu nerwowości w życiu 979 i trochę chciał się wyładować na 977, ja też nie wiem, bo nie zdążyłem pogadać z 977 co się stało, że po pół roku dotarł, a tu takie niemiłe przywitanie od 979. Podobnie jak wyjazd 171 to wydarzenie będę przeżywał i przeżywam przez najbliższe dni, tygodnie. Jednak nie ma nadal wyłącznika popędu seksualnego, a nadto wspomnienia tego co się robiło z danym osobnikiem pogarszają sytuację.
  Na koniec, ponieważ na stacji święta odwołano, to nie pojawiły się na blogu życzenia. One są wszędzie to niekoniecznie jeszcze tu muszą być.
  Prezenty mnie ominęły, zresztą kupowanie ich też mnie ominęło i chodziłem po sklepach z 979, który wybierał prezenty dla dość licznej rodziny. Zresztą oglądanie na siłę kupujących, kiedy samemu się tego nie robi - bezcenne. O wyborach można by pracę socjologiczną napisać. Chyba najlepszy jest dział zabawek, gdzie dorośli rodzice, zwłaszcza faceci, realizują swoje ukryte pragnienia z dzieciństwa, młodości kupując dziecku niekoniecznie to co ono chce, ale dorosły samiec się cieszy.
   Dziś imprezka u 971 wśród 40 kotów (jak podaje GUS), zweryfikuję ilość na proszonym obiedzie.

czwartek, 22 grudnia 2016

Czwartek #1120

   Wczoraj jak byłem w wannie to postanowiłem posiedzieć dłużej. Zawsze to tak na szybko to jeszcze to do zrobienie, jeszcze tamto, jeszcze sramto. Siedząc i relaksując się w wodzie przypomniały mi się chwile spędzone w wannie z 977. Tak myślałem o nim, że dawno go nie było, nadto cały czas ciąży film "Eastern boys" francuski z 2013 o emigrantach rosyjskich we Francji, skurwielach i w śród nich jednym nie skurwielu, który zakochał się w lokalnym facecie. To pod kątem też wyznania miłości przez 977 mnie kiedyś tam po jakimś czasie znajomości. Powtarzał to kilkukrotnie przy różnych okazjach. Ja nieugięty, z powodu, wtedy, nadmiernego ruchu na stacji mówiłem, że lubię go, ale nie kocham, choć uczucie tłumiłem w sobie może przewidując nie taki rozwój sytuacji jaki docelowo miałby być. Zastanawiałem się w wannie, czy mógłbym stworzyć związek z 977 i jakby on wyglądał.
   Po wyjściu z wanny zabrałem się za prace domowe, otrząsnąłem z marzeń i wtedy stwierdziłem, że chyba nie nadaję się do związku, bo przecież po 4 i więcej dniach przebywania kogoś na stacji, z różnych przyczyn, mam go dość mimo jakby ciągłego dostępu dla celów seksualnych.
   Dzień zleciał standardowo, trochę porządków, w tym ściąganie na grupie A mega zajebistej, ze śmietnika, firany i płukanie jej. Popo obieg z cysternami, chyba już ostatni i jakoś ok. 22:30 włączyłem procedury wyłączeniowe. Już prawie były na ukończeniu kiedy o 23:15 pod wjazdowym ktoś stanął oznajmiając to dzwonkiem. Poszedłem sprawdzić, a to 977. Przypadek, intuicja, zbieg okoliczności? Idąc wpuścić na stację 979 spytał się kto. Jak usłyszał to ciśnienie mu się podniosło, rozbudził się w chwili, choć już prawie zasypiał. Wpuściłem 977, ale 979 nie dawał za wygraną, że mu wjebie i aby wypierdalał. No cóż, wiele zdziałać się nie dało. 977 zrobił obrót i skierował się na tor wyjazdowy. Powiedziałem, aby przyszedł jutro (znaczy się dziś) jakoś rano, po 09:00, ale czy przyjdzie nie wiem. (nie przyszedł)
   Zasypiałem cały czas myśląc o stracie i o chwilach jakie mogły być. Przecież z nikim innym jak z 977 robiłem tyle rzeczy w seksie. Czy to źle rozegrałem i tak 979 pytałby się kto, a jesteśmy szczerzy choć czy tu trzeba by włączyć politykę?
   Od rana oczywiście wyczekuję dzwonka z pod wjazdowego, ale cisza. Naładowałem nawet baterię do aparatu foto, aby nadrobić zaległości. Oczywiście przez myśl przeszło mi również, że 979 jest takim wentylem bezpieczeństwa. Przecież gdyby nie on, to też by na stacji wyglądało inaczej w sensie doboru towarzystwa. Moje ciągoty nie były by poskramiane i nie wiadomo do czego by to mogło doprowadzić. Tak nie ma zajebistej kopulacji, ale też jest stagnacja, bez wydarzeń jak na początku filmu Eastern boys.
   Swoją drogą muszę poszukać na necie tego filmu i obejrzeć go jeszcze raz.
   Miało być o nie byciu świąt, ale może jutro wpiszę, wszak jeszcze trochę czasu jest. Narka.

środa, 21 grudnia 2016

Środa #1119

   Ostatnio w wiosce jest moda na zamykanie śmietników. Zastanawiam się co właściwie stoi na przeszkodzie, aby były one nadal otwarte i jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę.
  Mieszkańcom wciska się kit, że jacyś Marsjanie chodzą i wciepują im do kubłów śmieci przeto w kubłach jest wiecznie pełno. Oni jakoś bezkrytycznie to łykają i przystają na zamykanie śmietników. Parokrotnie zdarzyło mi się już widzieć te zamknięte śmietniki przepełnione w środku z walającymi się po podłodze śmieciach, bo nie mieściły się w kubłach, czyli teoretycznie info o tajemniczych Marsjanach wciepujących tam swoje śmieci jest chybiona, mimo tego następni na tą bajeczkę dają się nabrać. Prawda jednak jest inna. Firmy wywożące śmieci startując do przetargu zakładają, że w owych śmieciach będzie procentowo ileś złomu, ileś makulatury, ileś plastiku itp. Jednak jeżeli śmietniki są otwarte to złomu tam nie ma  w ogóle (złomiarze nie śpią), z makulaturą średnio, a reszta mniej wartościowa to jest. Jakoś w sąsiednim mieście na blokowiskach śmietniki są otwarte i jakoś nikt ich nie zamyka, może tam grzebanie mniejsze, ale też nie, bo przecież pisałem, że w trasie do biura pracy, choćby jeden z nich jest obstawiony przez zbieracza, a przeważnie tam dwu się spotka.
  Jest jeszcze drugi aspekt. Skoro śmieci się nie mieszczą w kubłach, śmietnik jest zamknięty (Marsjanie tam nie wciepują) to przy dwu, czy trzykrotnym nie zmieszczeniu się ich firma występuje na podstawie przepełnionego śmietnika o zakontraktowanie następnego kubła, za który mieszkańcy, którzy tak ochoczo zamknęli śmietnik, teraz z braku argumentów muszą zapłacić.
  Najlepsze w tym wszystkim jest to, że owi mieszkańcy myślą, że proces decyzyjny dot. zamknięcia śmietników jest ich decyzją, a tak na prawdę decyzje podjęto na górze, a im podsunięto bajeczkę, którą łatwo łyknęli, ciesząc się, jacy to jesteśmy mądrzy bo zamknęliśmy śmietnik. Tak na prawdę to firma wywożąca śmieci w porozumieniu z władzami wioski zamknęły śmietniki posługując się po raz kolejny tłuszczą wioskową.
   Gorzej mają się jedynie lokalni złomiarze i zbieracze, bo wędrować muszą do ościennego m-ta tam na żer dla skner. Przy okazji tematu o śmietnikach warto wspomnieć, że segregacja to działa może w połowie społeczeństwa, reszta, co już niedawno pisałem, ma na to totalnie wyjebane i wrzuca co ma tam gdzie popadnie. Zaglądając do kubłów to we wszystkich jest prawie wszystko niezależnie od koloru i przeznaczenia kubła. Śmieci są i tak drogie, a nie wiem czy następne podrożenie cokolwiek by w myśleniu społeczeństwa zmieniło.
    Przy okazji świąt sprawa jest jeszcze bardziej widoczna, bo opakowania po tym co masowo kupujemy w grudniu można zobaczyć w każdym kuble niezależnie od przeznaczenia. Tam gdzie się zmieściło jest ok.
   Po za tym jak co roku świąt nie będzie, zostały odwołane, ale o tym może jutro w notce. Myślę, że powstanie. Narka.

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Poniedziałek #1118

   Jedzie przez wiochę straż pożarna na sygnale i się zastanawiam, bo dźwięki się zbliżają, do czego ona tak pędzi na sygnale? W końcu zajechała nieopodal, patrzę a oni na sygnale przyjechali do plamy oleju, którą zostawiło auto na parkingu. Nie na środku jezdni, tylko na parkingu. Zastanawiam się czemu w ogóle leci do tego straż pożarna na sygnale, jakby nie mogło przyjechać auto z ZDiM i zasypać owej plamy piaskiem, tylko robi to straż pożarna, do tego jadąc na sygnale.
   Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. Otóż wyjazdy na sygnale są traktowane jako zagrożenie bezpieczeństwa narodowego (bardzo lubię te określenia, pod nie idzie wszystko podciągnąć) i są inaczej rozliczane jak wyjazdy bez sygnału. Z tą plamą oleju to już drugi raz zaobserwowałem straż na sygnale pędzącą do plamy oleju. To znowu zrobiła się furka do wysysania kasy z systemu (to też pięknie określenie), a że system działa jako samodzielny byt, należy uznać, że jest to dodatkowa forma dofinansowania straży przez gminę, czy powiat. Ot nic się nie dzieje, a utrzymać ich trzeba, to jadą sobie na interwencję do plamy oleju na parkingu, ssając kasę z systemu, który my znowu musimy dofinansować. Oczywiście jakby zacząć drążyć temat, to zostanie się pogrzebanym przez owy system, bo on się broni skutecznie jak nikt inny. 
   Weekend przeleciał bez jakiś szczególnych wydarzeń. Trochę sprzątania, w sob. trochę symka, a wczoraj (uwaga) dzień bez symka. Obudziłem się o 12:40, bowiem położyłem się ok. 05:00 z powodu wożenia 979, który grasował w Ka-ach na imprezkach. Wpierw był na rap festiwal, a następnie przewiozłem go na Mariacką ok. 01:00, a odebrałem go 03:10. W tym czasie zjechałem na stację macierzystą, położyłem się do łóżka i jak już zasypiałem zadzwonił 979, czy mogę po niego przyjechać. No tak, bo jeszcze mu się coś w drodze stanie i będzie jak skurwiel-spiderman leżał w szpitalu podłączony do rurek. Właśnie co do tego kolesia, to miał 979 jechać na odwiedziny, ale na razie nie pojechał. Kilka dni temu jak wiozłem go i jego kolegę, i się zastanawiali co mu kupić, bo przecież na ojomie nie może nic wdupiać to zażartowałem kupcie mu dodatkową rurkę. Można by po raz już nie wiem który, przypomnieć, że głupota ludzka nie zna granic. 
    Dlatego nawet w nocy wolę jechać po 979 i zholować go na stację macierzystą, jak ma mu się coś stać, bo jak łyknie to też mu się fantazja włącza, a raz już wrócił w dziurą w głowie, na szczęście bez następstw, choć jak wiozłem go właśnie w nd. w nocy, to powiedział, że rzekomo po dniu, w którym w wyniku starcia zrobiła się dziura w głowie, ma gorzej z pamięcią. Niby zapomina, ale przecież też zapominam czasami, a urazu głowy nie miałem, oczywiście zależy jeszcze jaka jest skala tego zapominania. 
    Po zawiezieniu 979 i 897 na rap festival, wpadłem do 825, bo mieszka prawie obok. Jak zwykle dałem mu się wygadać, trochę od siebie dorzucałem, ale generalnie to on nawijał. Ot taka przypadłość ludzi samotnych, że czasami muszą się wygadać.
   To teraz tyle, bo jak zwykle sporo zajęć, a czas leci. 

sobota, 17 grudnia 2016

Sobota #1117

W dzisiejszych czasach, jest tak, że większość ma tzw. wyjebane na to co robi i robi, aby robić i dostać za to kasę, i tyle. Co się będą przejmować. Obejrzałem wczoraj film dokumentalny na TVP Kultura "Droga na drugą stronę" o Rumunie, który został oskarżony o kradzież portfela sędziemu sądu w jakimś sklepie w Krakowie. W zasadzie wydawać by się mogło błaha sprawa, bo okazało się później, że 11 lipca 2007, którego rzekoma kradzież miała się odbyć Claudio Crulic był we Włoszech, dokąd przyjechał autokarem Eurolines, mając kupiony bilet, a sam autokar był z pilotem z listą podróżnych i z kraju (raju) wyjechał 10 lipca. Niestety jednak, przez pół roku nikomu nie chciało się zadać trudu, aby sprawdzić wersję oskarżonego i wszyscy, prokurator, ambasador, dyr. więzienia,  do którego osadzony słał listy mieli na to wyjebane, wszak nie ich osadzono. 
 Już po sprawie odezwały się głosy - trzeba znaleźć winnego i go ukarać, ale jak to w naszych warunkach, nikogo się nie znajduje, nikt nie jest winny. To co, ze mediom zajęło 2 dni znalezienie Pani pilot z autokaru, która potwierdziła fakt przejazdu Clulica. Tak jest we wszystkich sprawach, w tych kolejowych też. Otóż 10 grudnia doszło do awarii systemu (to fajna nazwa, bo nie wiadomo co się pod tym kryje) komputerowego na st. Poznań Główny w wyniku, którego przestały działać rozjazdy oraz semafory na tejże stacji. Oficjalnie na stronie http://www.rynek-kolejowy.pl/wiadomosci/poznanski-wezel-kolejowy-sparalizowany-testami-systemu-79413.html usterka nastąpiła w czasie testu nowych urządzeń sterowania ruchem (brakuje tylko komuniktatu, że test okazał się pełnym sukcesem, bowiem bezpieczeństwo ruchu było w pełni zachowane przez nieporuszanie się pociągów, a wiadomo - jak stoją to niebezpieczeństwo zdarzeń spada znacznie. Swoją drogą zastanawiam się nad tzw. systemami, przecież w poważnych instytucjach są one dublowane (nawet w mniej poważnych, w mojej firmie też były dublowane). Jak zdechnie jeden komputer to ma zadziałać zastępczy z ostatnim backupem. Co się więc stało - nie wiemy, nie dowiemy się, nastąpił paraliż i tyle, i mamy wyjebane na to wszak to nie my (w sensie PKP PLK) jesteśmy winni tylko firma podwykonawcza. To wyjebanie miało ciąg dalszy, bowiem do 13-go nie zdołali uniknąć poprzednich błędów i w tym dniu kolejny raz ich (rewelacyjny, przenikliwie przyjazny, ponadczasowy, wypasiony, pięknie doskonały, zwiększający bezpieczeństwo, radośnie przyszłościowy) system padł o 12:30. http://www.rynek-kolejowy.pl/wiadomosci/paraliz-kolei-w-poznaniu-znow-problemy-z-systemami-srk-79450.html Na tą okoliczność powołano specjalny zespół PLK i przewoźników (tak jakby takiego nie powołano w sobotę, czyli 4 dni wcześniej).
   I znowu kolejna informacja, w wyniku której ktoś mógł ucierpieć (no nie zejść z tego świata), ale generalnie jakby ktoś się tam zwrócił z odszkodowaniem, to: no przecież widzicie, że jest awaria, nie zawracajcie nam dupy. I tak podobnie było z Claudio Crulic'iem i podobnie jest w innych sprawach nagłaśnianych przez "Sprawę dla reportera", "Ekspres reporterów", "Interwencję", czy masakry rodzinne na TVN. Takie czasy, że ludzie mają wyjebane i nic nie można im zrobić, bo" oni przecież robili, a że tak opieszale i długo..., ale robili to za co mają być ukarani? Przecież to system jest winny. 
  Smutne, że jako społeczeństwo samo tak pracujące nie wymuszamy na innych lepszej pracy. Nie mamy wpływu na ukaranie tych, robiących jawne błędy, bo ich ukaranie jest w rękach, tych robiących właśnie błędy. To jak ktoś robiący błędy ma ukarać kolegę, także robiącego owe błędy? I koło się zamyka. Obyśmy nie trafili w ręce tych robiących te błędy, bo możemy mówić nawet o przylocie Marsjan i wezmą to na poważnie. A system mimo jawnych błędów i wad, ma się dobrze, no bo kto odważy się ukarać system?
  To nic, że jak w sprawie Crulica i innych pokazywanych przez reporterów sprawy wydają się z zewnątrz na proste i łatwe do rozwiązania. Gdzieżby sobie prokurator zaprzątał głowę informacją, że oskarżonego w dniu czynu nie było w kraju. Był i koniec, bo system tak określił.
  Claudio Clulic zmarł 19-01-2008 w szpitalu z powodu wycieńczenia po przeprowadzonej głodówce protestacyjnej. I znowu rodzi się pytanie, jak to się stało, że lekarze i szpitale nie pomogły mu? Czyżby znowu zawiódł system....
  Nie życzę nikomu, sobie także spotkać się oko w oko z systemem. Pozycje z góry są przesądzone. 

środa, 14 grudnia 2016

Środa #1116

   To zawsze jest tak, że jak na stacji nie tyle jest duży ruch, co składy zalegają, to z pisaniem jest beznadziejnie, bo nie ma kiedy zrobić wpisu.
   Chciałem w pt., ale jakoś nie było sposobności, zresztą dziś już nie pamiętam co zaważyło o nie zrobieniu go. W pn., bo na weekend to już obecnie nie możliwe bowiem 979 i 371 prawie ciągle sa w torach, też 371 krótko po włączeniu rozruchu porannego objawił się. Byłem chyba z 10 czy 15 min rozruchu i słyszę ktoś wchodzi do budynku stacyjnego. Albo 371, albo 979. Okazało się ten pierwszy, który załatwiał jakieś spr. biurokratyczne i w robocie wziął wolne. Trochę mi to pokrzyżowało plany, bowiem nie lubię sprzątać na stacji jak inni na to patrzą, a lepiej jak się nie biorą do pomocy, bo, jak w pingwinach z Madagaskaru - jak król Julian ma pomagać, to lepiej aby tego nie robił, bo efekt będzie gorszy.
  No cóż, po weekendzie dzień sprzątania odpadł, mało tego wydajność miałem na poziomie zero. Tzn. coś tam zrobiłem, ale nic grubszego, nic z czego byłbym zadowolony.
  Wczoraj z kolei, już miałem ambitny plan zrobić tu wpis i podobnie jak w pn. w ok. 15 min rozruchu porannego przylazł 826 i zalegał w torach 4h, zresztą na jego pobyt wszedł na stację 979, który na bóle kręgosłupa dostał L4. Swoją drogą w jego wieku, bo byłem chyba nadzwyczaj sprawny, ale jak to skurwiele on też jest po jakiś przejściach i teraz to wychodzi. Zresztą na weekend inny, dawniej mięśniak, skurwiel, zapragnął popisać się przed innymi skurwielami jaki to on jest przejebany skurwiel i postanowił wejść na 2-gie piętro starego bloku. W zasadzie był już prawie przy tym drugim piętrze, kiedy ze starej elewacji budynku cegła, której się trzymał wysunęła się i w raz z nim spadła na ziemię. Co się stało z cegłą nie wiem, ale on ma połamane wszystkie żebra, złamany mostek, uszkodzone oba płuca i jest już po operacji w szpitalu. Oczywiście po jego upadku inne mięśniaki-skurwiele pewnie się śmiały, po czym spierdoliły i pozostał tylko 174, który wezwał pomoc. To podobnie jak na krótkometrażowym filmie "Mucha nie siada". I na nic takie cykliczne wypadki mięśniaków-skurwieli, bowiem kolejne w przypływie fantazji chcą pokazać jakimi to przejebanymi skurwielami są. Straty jakie wystąpiły w organimie, pewnie spotęgowała jego masa. Jak przystało na szczupłego kiedyś mięśniaka-skurwiela i on zapragnął być dużym (już nie chudym) mięśniaki i zrobił się bezkształtnym klocem z wagą ok. 100kg. No jak taka masa spada z wysokości..., to fizyka robi swoje.
   Za to w ub. tyg. byliśmy z 979 w szpitalu u innego skurwiela, który nie umiał się opanować w lykaniu trunków. Wybieraliśmy się tam już jakiś czas, ale jego kolejna laska przekazała nam info, że w tym tyg. odwiedziny mogą być już niemożliwe, ze względu na pogarszający się stan.
   Jak nam przekazano faktycznie wyglądał fatalnie. Skórę na całym ciele miał koloru żółto-zielonego, włącznie z białkami w oczach. Wątroba przestała mu pracować w całości, wychudł znacznie. Jakiś tam miał krótki okres tygodnia, kiedy ruszyła, na przestrzeni 4 m-cy, ale to taki krótki epizod, po za tym nie pracuje w ogóle, przeto zatruł się już mózg i kolega trybi bardziej lub mniej, akurat byliśmy w dniu, w którym niby było lepiej. Jak to było lepiej, to dobrze, że nie widzę tego gorzej. Na nic takie przykłady smutnego kończenia skurwieli, kolejne młode pokolenia w wiosce prześcigają się w "kto będzie bardziej przejebanym skurwielem". Jednak kulura wyhodowania ich nie zmienia się od pokoleń i szybko się nie zmieni. Prym wiedzie bycie przejebanym skurwielem, a nie bycie w miarę mądrym, bo jakieś górnolotne założenia to lepiej pominąć.
   Kolejnym takim może być 826, który ciągle funkcjonuje na jakiś poprawiaczach samopoczucia. Np. z rana potrafi łyknąć 3 kawy, energy drinki i inne ciulstwa, które w jego mniemaniu poprawiają mu funkcjonowanie. No cóż, wioski nie zreformujemy więc możemy patrzeć i rejestrować zdarzenia w niej.
  Po za tym tradycyjnie symek, trochę przebudowałem układ torowy w stacji, w sumie dobrze, bo sceneria jest żywa, nie ma tak jak na innych, że po zrobieniu już nikt w nich nie dłubie i nie poprawia błędów.
  No i do statystyki, znowu zaatakowało nas białe gówno, ale jutro popo ma go już nie być, bo jednodniowe ocieplenie.

czwartek, 8 grudnia 2016

Czwartek #1115

    Przyrody nie da się oszukać, organizm się o swoje upomni. Po kilku dniach nie opróżniania zbiorników i zajmowania się symkiem, nawet jak zasypiałem to myślałem o poprawkach do scenerii. Dziś w nocy nad symkiem przeważyły potrzeby biologiczne. Otóż w dwu częściach miałem sen erotyczny. Jakiś taki mały cyganek, a'la Taj, czy jakaś taka nacja przewijała mi się wpierw raz w dość długim śnie, a następnie po przerwie na siku, drugi raz na dosypianiu mózg wygenerował znowu tego osobnika. Oczywiście po obudzeniu się nie pozostało nic innego jak zbiorniki opróżnić już przywołując z pamięci 977, bo ten jakby najbardziej zbliżony do osobnika ze snu.
  Do jeżdżenia po naszych drogach to trzeba mieć nerwy ze stali. To co wyprawia część kierowców to jakiś ogólny dramat. Współczuję tym jeżdżącym w zawodzie, bo czasem można wyzionąć. Wczoraj znowu jechałem z 979 na Ligotę i taki krótki kawałek drogi wystarczy do podniesienia ciśnienia. A może to ja jestem nieprzystosowany do przemieszczania się po drogach?
  Dziś mamy jechać z 979 do szpitala do kolegi, który jest w fatalnym stanie i ponoć też tak wygląda. Chciałbym go zapamiętać jaki był, bo czasem ostatni widok może przesłonić dotychczasowe.
  Zabieram się za bieżące czynności. Narka.

środa, 7 grudnia 2016

Środa #1114

   Wczoraj zawiozłem 979 do koleżanki na Ligotę. Początkowo miał tam być jakieś 3h, więc postanowiłem odwiedzić 825, bo niedaleko. Tak też się stało, po odwiezieniu 979 pojechałem do 825. Jeżdżąc po drogach cieszę się, że nie wykonuje zawodu kierowcy. To co wyprawia część bezmuzgów na drogach to jest straszne. Ten brak myślenia poraża i to zachowanie jakby byli sami użytkownikami dróg. Nie zrobią msc. dla innych aut, jak skręcają w lewo, mimo że to msc. jest. spowalniają ruch, a następnie się dziwią, że stoją w zatorach. No jak takich się zbierze 10-ciu to wyjazd skądś może trwać i trwać, i trwać... A tu z braku kierowców na rynku pracy, przepisy odnośnie zdawania praw jazdy zostały poluzowane, aby jednak ich produkować.
   Przy okazji produkcji, przypomniało mi się. Jest już budowana scena na zabawę sylwestrową k/spodka w Ka-ach. Obok tej budowy stoją kontenery z napisem "Biuro produkcji sylwestra". Nie wiedziałem że jakieś dni w roku można produkować, ale skoro jest "Fabryka fryzur", "Galeria smaku" itp. bzdety, to widać dni w roku kalendarzowym też można produkować. Mniejsza.
   To czego się wczoraj nasłuchałem o tramwajach w aglo, to postawiło mi włosy na głowie. Ilość kasy, jaka jest rozdupiana przy okazji poruszania się tych wozów po szynach jest skalą nie do objęcia dla przeciętnego zjadacza chleba. Mało tego, jak się kasa tu skończyła i nie ma już skąd ciągnąć to organizator występuje do wawki o dotację (http://www.wykop.pl/ramka/3475781/kzk-gop-apeluje-o-rzadowe-dofinansowanie/). To jest w ogóle rewelacyjne. Podobnie jak przy kolejach śmiesznych. Wpierw ukradli w pierwszym roku 36 baniek, też o tym było, następnie występowali o zwiększenie dotacji do Marszałka, bo... ukradliśmy, to daj nam, bo chcemy jeszcze więcej ukraść.
   W tramwajach podobnie. Tyle się tej kasy marnuje, że obecnie koszt jazdy 1km tram jest zbliżony do kosztu przejazdu 1km kolei śmiesznych, a gdzie tu porównywać tram do pociągu. Szczegółów opisywać nie mogę, ale w przyszłym roku, może nastąpić załamanie finansowe, co zresztą już następuje, skoro występują do wawki o dotację. Zresztą 825 mówił o tym na wiosnę, że w obecnej formie z błędami jakie działają w systemie to nie sfinansuje się w dłuższej perspektywie i teraz to wychodzi. Ale państwówka zawsze da sobie radę, bo przecież dźwigną podatki, inne opłaty miejskie i budżet się zamknie.
  Od 825 pojechałem do st. macierzystej, bowiem 979 się przedłużyło i pojechałem go zcholować o 01:05 z przyjściem na stację o 01:55. Rano i tak musiałem się zbudzić o 06:05, aby go obudzić do pracy. Tzn. jego budzik dzwonił, bo się przebudziłem, ale nie widziałem reakcji po 5 min to go chwyciłem za rękę, że już czas, a on że wie i zara wstaje.

wtorek, 6 grudnia 2016

Wtorek #1113

  Dziury tu są co raz większe, ale też za wiele się nie dzieje, tym bardziej, że zima nastała, a mrozy dopiero idą z tego co widzę. Zaczyna napierdalać zimnym powietrzem z płn.
  Wczoraj byłem z 979 i jego kolegą, no znam go, bo przychodzi tu z rzadka, na zakupach mikołajowych. Choć wiadomo nawet w listopadzie, że mikołaja 06-12 to w auchanie wczoraj pełno. Nie tylko 979 i jego kolega na ostatnią chwilę pojechali do sklepu robić zakupy. Choć byłem wcześniej z 979 w tym samym sklepie to nie umiał się zdecydować, co kupić, a wczoraj, jak stwierdził, ceny poszły już w górę. No cóż, będę musiał go nacisnąć, co by na 24-go nie kupował prezentów 23-go. Też będzie drożej, jeżeli nie już jest drożej.
   Mnie na szczęście jak co roku szał kupowania prezentów omija. Zarówno tych dla małych, czyli na 06 grudnia, jak i dorosłych na 24 grudnia. U 824 będę z wizytą przed świętami, to na one już nie muszę tam ponownie jechać, zresztą trzeba pilnować stacji, bo jak przyuważą, że pusta, to mogą ją opróżnić, wszak to najlepszy okres dla złodziei.
   Po za tym symek, skutecznie tłumi popęd seksualny, nadto zima sprzyja nie oglądaniu się za ciasteczkami, bo oprócz twarzy wiele nie widać to i jak lezę czasami ulicami, to mi się nic nie dzieje. W lecie to można czasem pierdolca dostać od widoków (jak to na "Rejsie" było) przyrody.
  Do 19-ki z katos się nie odzywałem, bo brakuje mi u niego tego skurwielostwa, to co mają lokalne mięśniaki, a i też z racji nie bycia skurwielem nie jest tak wytrzymały jak one, to czasami myśląc o nim, zawsze jednak decyduję się go nie ściągać. Jednak bogactwo produkcji krótkometrażowej na necie jest wystarczające na zimowe przedpołudnia.
  Wczoraj miałem zrobić wpis, ale zabrałem się za sprzątanie. Po weekendzie, kiedy część przesiedziałem w symku, trzeba było odrobić zaległości. Po za tym jakoś źle się czuję, jak sprzątam, a reszta leży i patrzy co robię, to też wykonuje te czynności jak przeważnie stacja jest pusta. Unikam też niepotrzebnych dyskusji z nimi, nt. tego czemu nie sprzątają itp. Z 979 przerabiałem to już naście razy to kolejny nie jest już potrzebny i mimo tego, że nie sprząta, to chcę aby nadal tu przebywał i udaje się jego pobyt na stacji przedłużyć.
  Lecę wywieźć cysterny z wczorajszego obiegu, jedną z pierogami, drugą z zupą jarzynową, bo i tak opóźnienie. To narka.

piątek, 2 grudnia 2016

Piątek #1112

  Ekonomia. Widzę po wioskowych mięśniakach, że jest to trudna dziedzina, w której nie odnajdują się w dorosłym życiu. Ten rozziew w wieku lat nastu, kiedy odłączają się od rodziców i żyją własnym życiem często w wyimaginowanym świecie powoduje po przejściu do życia realnego często perturbacje z zasobami finansowymi ciążące na reszcie życia. Część z tego potrafi się otrząsnąć, cześć już jest skazana na pracę dla państwa, siebie i wierzycieli. Jedynie 979 jakoś jeszcze ciągnie i udaje mu się bilansować m-c. Reszta tak średnio, a nawet bardzo średnio. Jeszcze 374 po przez kombinacje z dofinansowaniem m-ta do czynszu i prądu jakoś ciągnie. Swoją drogą te instytucje są tak naiwne, że czasami jest to aż zabawne.
  Wczoraj był 826. Po iluś dniowej przerwie. Jak zwykle jak się rozbierał z bluzy to podciągnęła mu się koszulka, tak że prawie był w klacie. No widok fajny, tym bardziej że ostatnio trochę go wyżyłowało, to mięśnie i żyły mu doskonale widać. Nie wiem co mu się stało, ale jak przeważnie jest niedostępny, w sensie nie pozwala się za bardzo dotykać, to wczoraj była jakaś amnestia. Biceps, bark i przedramię stały się dostępne, w jakimś tam czasie, ale jednak. Jeszcze do tego kiedy go trzymałem za biceps to naprężył to, to myślałem, że zjadę. Doznania dla mózgu niesamowite. To jest to czego mój mózg potrzebuje - naprężony, wyżyłowany, bez tkanki tłuszczowej biceps, tudzież bark i przedramię w mocnym uścisku mojej ręki. No i jeszcze widok, zapamiętany przez mózg.
   Po wyjściu 826 ten widok, oraz doznania dotykowe musiałem przerobić i przy okazji opróżnić zbiorniki.
   172 kontaktował sie na fejsie z 826. Ponieważ ten zostawił fejsa zalogowanego, to napisałem do 172 czy jest z nim jakiś inny kontakt, np. przez @, ale nie ma na razie odpowiedzi. Z tego co wyczytałem to 172 pracuje na myjni samochodowej. Od razu jak powziąłem to info, to nie wiem dlaczego, ale wyobraziłem sobie 172 w stringach myjącego auta kobietom i on w tej pianie na masce czy na przedniej szybie się przemieszcza. Może dlatego, że całkiem niedawno oglądałem porniola ze spankingiem, gdzie aktor, jak mu mocniej przywalili powiedział qrwa, od razu pomyślałem - nasz, dorabia w Anglii, a dla pewności dwa razy przewinąłem porniola czy czasem się nie przesłyszałem, ale akcent jakby nasz. No też tak można i pewnie część tak zarabia, wszak najstarszy zawód świata trzyma się dobrze.
   Zresztą ze 172 z wodą i mydłem to robiłem więc jest efekt (no nie tylko z nim, bo 971, 972, 975 np. też).
   Wracając do wyprowadzki 979 ze stacji, to rozmawiałem z nim ostatnio, oczywiście że chcemy aby był tu jak najdłużej, i przedstawiłem ekonomiczne warunki jego odejścia. Nic tak jak kasa nie trafia do umysłów mięśniaków i tu też chyba trafiła. Na razie, choć od pn. miał się przeprowadzać sprawa stanęła i nadal mamy 979 w stacji, z czego się niezmiernie cieszymy.