niedziela, 31 grudnia 2017

Niedziela #1295

   Niektóre mięśniaki, które uważają się za mięśniaki-skurwiele, nawet nie wiedzą jakie konsekwencje mogą być z ich wypowiadanych słów. Otóż kiedyś 371 z, powiedzmy, niedomówienia z nadinterpretacji, ściął się ze 172. Doszło do lekkiego rękoczynu już na terenie stacji, a zasada jest, że w stacji spraw się nie wyjaśnia, to też po moim pojawieniu się akcja się zakończyła. Ta drzazga tkwi w obu do dziś i przy każdej okazji okazują to sobie, jak i innym.
   Wczoraj zrobiła się imprezka. Składów na imprezce było chyba z 9 w tym 371, bo jakby zajmuje grupę C, 979, bo przyjechał jakiś jego kolega z UK i inni. Jako, że przed sylwestrem, to alko się trochę polało, głównie w piwach, a ponieważ jutro (znaczy się dziś) mam wolne, to też sięgnąłem do piw (nwm. czy to na czerwono nie powinno być wpisane).
  Należy tu jeszcze dodać, że oba składy, tzn. 172 i 371 lubują się w tej samej lasce, która też weszła na stację. Rywalizacja, czy powód do zatargów jest więc jeszcze jeden, oprócz tego spięcia, które nastąpiło jakieś pół roku temu, jak nie więcej (sam już nie pamiętam).
  I dziś, było już po północy, kiedy obie drużyny trakcyjne (172 i 371) miały już trochę % we krwi, to nastąpiło spięcie. Zaczął 371 od głośnego ujadania, czemu 172 z kolegą wpuściłam na grupę B. Na grupie B 371 i kolega to słyszeli. W drodze do semafora wyjazdowego usiłowali wyjaśnić z 371 czemu nadal się tak do nich odnosi. Tu, muszę przyznać, mieli rację, bowiem na chuj 371 się unosił czemu ich wpuściłem? Co go to właściwie jebie i czemu chce mnie prostować w pewnych sprawach? W tym ujadaniu 172, jako rasowy skurwiel rozebrał się do klaty i prawie by się tu trzaskali, ale jest zasada, że na stacji się takich spraw, czy innych, nie wyjaśnia. Robi się to po za torami stacyjnymi, to też 172 "zapraszał" 371 po za stację na rozwikłanie (wyjaśnienie po męsku) tej sprawy. W czasie tej dyskusji na stację wszedł 979, jako kolejny rasowy skurwiel. Dyskusja przybrała inny wymiar. 172 poczuł już większy respekt, bo jednak 979, to może sam w sobie jest rasowym skurwielem, ale ma oprócz tego duże zaplecze (nie wiem jak to inaczej nazwać). Choć 979 się do dyskusji nie mieszał (taka zasada rasowych skurwieli, bo jeżeli to ich nie dot. to stoją, czy powinni, z boku i się mogą przyglądać - nie interweniować), bowiem nie znał źródła sprawy, to jednak jego obecność trochę utemperowała spięcie, przynajmniej ze strony 172, który w klacie już się napinał (no widok, co by tu dużo nie pisać - zajebisty).
   W czasie tej dyskusji, w pewnym momencie 371 powiedział, po wcześniejszych zaproszeniach go przez 172 na zewnątrz stacji, żeby przyszedł jutro (w sensie dziś w nd.) o 12:00. Po tym zdaniu trwało to może 10 sek i 172 odszedł ze stacji, potwierdzając u 979 i mnie godzinę ustawki.
  371 nawet nie wie, bo się tu nie urodził, a ni też nie wychowywał wśród skurwieli, co palnął. Za to ja dziś, znowu będę miał jazdę z ustawką o 12:00. Kij z tym, jak wyjdą ze stacji, gorzej jak 172 zacznie targać 371 na zewnątrz stacji na umówioną i potwierdzoną przez 979 i mnie ustawkę.
  W ogóle, po długiej przerwie w tą noc 979 jest w stacji na grupie A, na "swoim" torze. Czuję się jakoś inaczej jak ten skład stoi w stacji, takie opiekuńczo-ojcowskie zachowanie mi się włącza, choć przy skurwielach, to nie bardzo można je okazywać.
  Uspokajając 371 powiedziałem nawet, że jak się nie zamknie to w styczniu tu jest ostatni miesiąc, ale jakoś to na niego szczególnie nie podziałało.
  Dokładnie pamiętam (979 też), że ponad rok temu, zezwoliłem mu na pobyt na stacji na jeden miesiąc, no może z lekkim przedłużeniem. Ile tu już przebywa - wiemy.
  Nadal nie wiem co dziś będę robił wieczorem. 371 chce flachę, bo on jakby ciągle potrzebuje % we krwi, mnie po wczoraj tak średnio, nadto nie wiem jak ta ustawka się zakończy. W zasadzie to dziś zwykły pracujący dzień na stacji. Wczoraj kopalnia, to dziś muszę robić tu.
  Na nastawni mimo wypompowania kolejnych centymetrów wody, nie wszedłem do niej. Uraz po czymś glizdowatym pozostał i pewnie będzie się utrzymywał do niskiego poziomu wody. Nie bym miał jakąś fobię, ale jeżeli tam faktycznie coś urosło w wodzie, to wolę być cały, bo na tym etapie zajęć, a jest ich w chuj, to wszelkie przestoje mogą być już nie odrobione, a zwłaszcza takie poważne jak np. z nogą.
  Niestety znowu nie ma czasu na dalsze opisywanie, bowiem za niedługo mam zawieźć 979 do niby laski, to jeszcze muszę się spakować i przygotować do wyjazdu. Więc w tym roku to już tyle. Następny wpis w 2018. Narka.

piątek, 29 grudnia 2017

Piątek #1294

    Siedzę u 824 i tak dziś wymyśliłem, że on genetycznie jest silny jak 172, tylko nie tak jak ten drugi sam się wykańcza w znacznym stopniu. 824 robi to w mniejszym. Przecież, co już tu kiedyś pisałem, gdybym tak mieszał jedzenie jak on, to mój żołądek już dawno by wysiadł, a przynajmniej miałbym z nim problemy. Podobnie z lekami szczególnie tymi na cukrzycę, choć zawirowania pojawiają się i przy innych. Ostatnio była sytuacja, że żarł jakiś lek, który powodował (jako działanie uboczne) bóle barków. Lekarka od razu go cofnęła, ale czy on przeczytał ulotkę z tego leku w całości? Nie sądzę. Podobnie z tymi na cukrzycę. Czasami ma dobre wyniki, ale mimo tego żre tyle co przepisała lekarka. Efekt - poziom cukru obniża się do niebezpiecznego. W jego notesiku można wyczytać 65, 56, kiedy dolny poziom to 73-76. Wtedy, jak już zapozna się z wynikiem to żre czekoladowego batonika, dla gwałtownego podniesienia cukru.
   No cóż, mnie tak przyroda nie obdarzyła i muszę się pilnować.
   Wczoraj miałem jechać do 824 środkami masowego rażenia praktycznie prosto z kopalni, jednak zadzwonił 230, że jakoś tak dziwnie się czuje i chciałby se u mnie posiedzieć, bo jego laska jest w pracy, ale odwiedzie mnie w stronę zamieszkania 824. Początkowo odrzuciłem, ale myśląc o jego mięśniach zadzwoniłem ponownie i po krótkiej rozmowie zdecydowałem się przystać na jego propozycję, tym bardziej, że 979 właśnie poinformował mnie chwile wcześniej, też telefonicznie, że nie dokarmi szczurów, bo zakupy z niby laską itp. Miał je niby nakarmić rano, ale z tym też może być różnie, więc dokarmienie ich na noc da mi czas i spokój umysłu.
  Jak zwykle, bo widzę że podsumowania roku się pojawiają, tu tradycyjnie nie będzie, zresztą i kiedy. Dziś powrót na st. mac., jutro ostatni raz w roku kopalnia, a i przy okazji historyjka z niej.
  Wypompowywałem wodę z piwnicy. Ponieważ poziom z trudem obniżył się do takiego, że można wejść w gumowcach, to postanowiłem wejść i wkręcić żarówkę. Bedąc już w połowie drogi przeciągnąłem nogą i wydawało mi się, bardzo wyraźnie, że coś miękkiego, jakby żywego zakręciło się koło mojej prawej nogi, co wyraźnie poczułem przez gumę obuwia. Momentalnie dostałem gęsiej skórki, bo przypomniała mi się większość filmów z potworami żyjącymi w wodach i właśnie takiego glizdowatego wyobraziłem sobie przewijającego się k/mojej nogi. Oczywiście odwrót delikatny na pięcie i udanie się do schodów, by ewentualny potwór mnie nie dopadł. Gęsia skórka zaczęła z wolna schodzić im bliżej byłem schodów. Teraz pozostał lekki uraz wchodzenia do wody w piwnicy, może jak poziom się bardziej obniży, to tam wlezę ponownie, choć jakiś czas temu (chyba 1,5 m-ca) szedłem do ostatniego pomieszczenia w gumowcach. Może w tym czasie ów potworek wodny się zadomowił i odpowiednio urósł.
  Tyle, bo za chwilę obiad i trza wracać do st. mac. Narka.

czwartek, 28 grudnia 2017

Czwartek #1293

   Zaginął szczur. Ten samczyk oswojony, którego tak głaskałem. Ostatni raz widziałem go na śniadaniu przedwczoraj. Wczoraj nie przyszedł na śniadanie, co mnie zdziwiło. Do łóżka też nie przyszedł, a jak dłużej spałem to zawsze przyłaził. W ciągu dnia też w ogóle go nie widziałem. Popołudniu chciałem wdrożyć poszukiwanie, ale stacja zapełniła się składami, to zaniechałem.
   Zostawiłem go z 371, bo przedwczoraj jechałem na flachę do 971 i wróciłem k/północy, ale nie pamiętam, bym go wtedy widział, zresztą to pora, o której on śpi. Nie dopytywałem jeszcze 371, czy go widział, czy dokarmiał. Coś się jednak musiało stać, bo szczurki mają 4 punkty dokarmiania i z dwu przestały jeść, jak zawsze wszystko znikało z prawie wszystkich.
   Przez tą sytuację wczoraj miałem problemy z zaśnięciem. Przebudziłem się ok. 05:00 i podobnie do ok. 06:30 nie mogłem zasnąć myśląc co mogło się stać. Jak już zasnąłem to (chyba, bo nie patrzałem na zegar) po 08:00 tradycyjnie obok robotnicy odbili kartę wiercąc w ścianie. Trochę jeszcze przysypiałem, ale definitywnie wylazłem z łóżka ok. 10:00. Przewinął się rano przez stację 979. Widziałem na kompie odpalił konto bankowe, może jakiś pilny przelew i odszedł do pracy.
  Żre śniadanie, a po nim wdrażam poszukiwania szczura.
  Szczur się znalazł pod łóżkiem, na którym śpię. Nawet bym go nie zauważył, gdyby nie jego ciekawość co się dzieje. Wystawił pyszczka na tyle, by zobaczyć co dzieje. Jest cały wystraszony, nie chciał do mnie podejść. Podczołgał się, by powąchać rękę, ale nawet po stwierdzeniu, że to ja, wycofał się.
  Co tu się u licha musiało stać, że on, i nie tylko on, jest taki wystraszony. Czy do cyca, nie da się już opuścić stacji na jeden dzień, by czegoś tu nie odwalili? Wiem, że mięśniaki-skurwiele mają b. konserwatywne zapatrywania na zwierzęta w domu i wszystkim im to mówię:
- żadnych zwierząt w domu, bo się będą tylko przy Was męczyć,
to nawet tu coś się stało. No mógł coś jeszcze zeżreć nie tak, ale przecież żarcia mają dostatnio. Dostają regularnie, zresztą jakby był głodny, to wczoraj przylazłby na śniadanie, dziś też, a tu ewidentnie objawy zastraszenia, czy wystraszenia. Jest jeszcze taka opcja, że wróciłem od 971. Miałem na sobie, na ubraniach intensywny zapach kotów. Rozebrałem się i ubrania leżały w pokoju. Szczury chodząc w nocy, mogły podnieść alarm, że kot na mieszkaniu i pochowały się, ale by tak długo?
   Najgorsze, że dziś plan jazdy na kopalnię, a z niej prosto do 824. Nwm. jak to jeszcze zrobię.
   Plan pierwotny pozostał j/w. Zbieram się za chwilę jeszcze do stony, później na kopalnię, a z niej prosto do 824. Szczurom popo żreć da 979, a zasadniczo do jutra powinny przeżyć.
   Tyle, bo czas goni jak zwykle, a i tak już opóźnienie znaczne. To narka.

środa, 27 grudnia 2017

Środa #1292

   Ale się wczoraj załatwiłem... Dziś ledwo funkcjonuje. Praktycznie jestem na rozruchu jeżeli chodzi o żołądek, ale wyspałem się to organizm się zregenerował. Przegiąłem tam z piciem i do końca roku już chyba łykać nie będę.
   W pewnym momencie u 971 nagle się wyłączyłem. Chyba pobladłem naonczas na twarzy, bo pytali się czy nic mi nie jest. Miałem nawet problemu z odpowiedzią, ale wypowiedziałem, że jest ok., choć zewnątrz, a co dopiero wewnątrz mówiło zupełnie coś innego. To, że wróciłem sprawnie na st. mac. to dopiero osiągnięcie i nawet mi szło dobrze, co zszokowało mnie już po dojeździe na stację.
   Stan kotów u 971 chyba na poziomie poziomów dotychczasowych, a nawet wyższy. Sam 971 stwierdził:
- nawet nie chcę wiedzieć ile ich jest
 na pytanie jaki jest ich stan? Specjalnie wziąłem sobie ubranie robocze i na miejscu przebrałem się, bo chwilę po tym jak siadłem miałem na sobie już 3 koty, a następne czatowały na zwolnienie się miejscówki.
  Po za tym, podobnie jak w ub. roku (przeczytałem swoje wpisy świąteczne z 2016) żarcia w nadmiarze, tak samo 371 zostawił 3/4 chleba, tym razem już nie dużego. Za to różnica w składach przewijających się przez stację. W tym roku znacznie mniej, a kolega z Belgii, który w ub. roku w wigilię wszedł na stację w tym roku nie odezwał się. Czyli dobrze, że go kiedyś zjebałem, bo mam spokój od niego.
    Wyjazd do 971 celowo ustawiłem na drugi dzień świąt, bo przypuszczałem, że w pierwszy najazdu nie będzie, za to w drugi będą się chcieli pojawiać. W pierwszy wszedł na stację 826, niestety w koszulce z długim rękawem, która stanowiła prezent od brata pod roślinkę. W dużą kratę biało ,szaro, czarną, coś jak flanela. Głównie korzystał z kompa i fb, a trakcie jego pobytu wszedł 230. Zawsze to pisałem, że nadmiar mięśniaków powoduje brak możliwości skorzystania z nich. A taką ochotę miałem nacieszyć się mięśniami 230.
   Korzystając z okazji małego ruchu na stacji w pierwszy dzień świąt zabrałem się za pranie firany z grupy A, własnie dlatego kompa miał wolnego 826. Ona nie była już dawno prana, a przez swą wielkość i porządny materiał (jest gruba) ledwo mieści się w pralce. Na grupie A trochę jaśniej i na kilka m-cy sprawa jej ponownego prania z głowy. Jeszcze bym musiał szyby umyć, ale to na pewno nie dziś, a nie wiem czy w tym roku się wyrobię.
   To dochodzenie do siebie dziś, to odwołany wyjazd na kopalnię. Jutro miał być wyjazd do 824 z powrotem w piątek. Jutro też na godz. do południa ma przyjechać 825 i nie wiem jak to poustawiać, chyba, że przełożę wyjazd do 824 o jeden dzień, a jutro pyknę kopalnię.
  Co w sylwestra - jeszcze nie wiem. 825 ciągnie mnie do kato, jak będzie ciepło i zastanawiam się. Powrót ułożył tak, że mam bezpośrednio do wioski, o czym zakomunikował mi jeszcze przed świętami, zachęcając mnie do przyjazdu.
  Tyle, bo jakoś z wolna dochodząc do siebie, coś też zrobić wypada na stacji. Narka.

poniedziałek, 25 grudnia 2017

Poniedziałek #1291

   Żarcia tradycyjnie jest tyle, że nie idzie tego przeżreć. Mimo, jak zwykle, nikłego towarowania się, nazbierało się za dużo. Na bocznicy jeszcze cysterny z obiegów. Wczoraj jeszcze doznosili po kolacji, a jutro, tradycyjnie już prawie, obiad u 971. Nic, dołączymy do części grona Polaków, którzy niestety zasilają po świętach śmietniki żarciem, choć mam nadzieję, ze stacji mac. wyjdzie tego niewiele.
   Wczoraj na stacji pakowanie prezentów, ale nie, nie naszych, bo my nie kupujemy, nie idziemy, nie dostajemy. Wszelka gonitwa po sklepach w tym temacie od lat nie istnieje, na szczęście. Za to z prezentami walczył (z ich pakowaniem) 979, któremu pomagałem, a później doszedł jeszcze 230, który właśnie wczoraj tuż przed zamknięciem sklepu kupował prezenty dla wszystkich, dla których miał je kupić. Jemu nie pomagaliśmy w pakowaniu, bo jakiś poddenerwowany, to nie chcieliśmy się narzucać i pogarszać stanu, a jeszcze by nam się oberwało. Powiedziałem mu tylko, że nauczyłem się obsługi skurwieli i jak są zdenerwowane to trza je omijać szerokim łukiem, co czyniłem, a nie jak te głupie laski:
- a, co Ci jest misiu?
  a tego wewnętrznie ma rozqrwić, po pobliskich ścianach, a następnie by jej nie przyqrwić, to się chlastają w ramach rozładowania się.
   230 odszedł ok. 15:40 i od tej godz. mieliśmy stację pustą do 19:30. Taka pustka w tych godz. to podobnie niesamowite, jak puste główne ulice w dużych m-tach o tej porze. Pamiętam jak kiedyś jechałem do ciotki na wigilię na rowerze, by później mieć czym wrócić do domu. Było -15C, a nie jak wczoraj 7C nawet wieczorem. Jechałem w Ch-wie przez główną ulicę Wolności i właśnie krótko po 16:00 mijałem na prawie całej jej długości 3 osoby. To jest możliwe tam tylko w ten jeden dzień w roku.
  Dziś również na termometrze o 11:00 6C, a więc wybitnie ciepło, prawie jak w święta wielkanocne, bo takie temp się często zdarzają. Były msc. w PL, gdzie temp. doszła do 10C.
  Wczoraj ok. 20:30 wszedł na stację 979 i w/g umowy po 10 min wybrałem się i zawiozłem go do niby laski. Wbrew temu co mówił 895 że na drogach będzie pusto, było pełno.
  Tradycyjnej imprezki po wigilii na stacji nie było, pewnie dlatego, ponieważ 979 w terenie, tak zawsze on przyłaził po, do niego przyłazili po i stacja się zapełniała. Tym razem poszedłem do 897, bo krótko po wejściu na stację zadzwonił, więc opuściłem ją ponownie 22:20. Wszedłem ok. 01:00 i znów poszedłem spać, krótko przed 02:00. Coś, mimo świąt, nie dane jest mi się wyspać. Pozostanie dziś, bo jutro u 971, to wrócę późno.
   Przedwczoraj, po łykaniu wódki buszowałem jeszcze po necie i słuchając tego:
Natrafiłem na to:
  i przez większość dnia chodziło mi to po głowie. Oczywiście wysłuchałem innych jego nagrań na yt, ale (nawet nie wiem jak to poprawnie napisać) gama barwy głosu niesamowita.
  Tyle, nie będę świątecznie zanudzał, a też chcę poczytać co było w ub. latach, w końcu do czegoś ten blog służy. To narka.

niedziela, 24 grudnia 2017

Sobota #1290

  Jak się nie ma czasu, to nawet ożreć się nie ma kiedy porządnie. Wczoraj piłem, ale to nie to, jakoś nie udało mi się znietrzeźwić w stopniu zadowalającym. Jakoś na stację przedarł się 230, oczywiście wymacaliśmy go po przedramieniu, bicepsie, szyi i dolnej jej części, ale to tyle. Brakowało % w krwi, by dobrać się do reszty.
   Po za tym 979 pojechał do niby laski, w drodze chwycił panę i strasznie ujadał jak dzwonił w spr. poc. do BB. No cóż, niech się uczy życia. Wyszedł z pod opiekuńczych skrzydeł, to niech rozwinie własne, tylko czy mu na to starczy kasy, bo dziś to wiele zależy od zdolności finansowych to rozwijanie skrzydeł, a niby laska trochę z górnej półki jeżeli chodzi o wydawanie kasy. Wszak czasy lepsze, bo pracy od groma, przynajmniej na Górnym Śląsku, stawki też porządne, tylko, jak to on, wydawanie zbytnie do zarobków. Ale kto dziś takich nie ma. 
  Przy szczurach to nawet najeść sie nie da. Wykarmienie 20-tu szczurów i mnie to trochę żarcia na to potrzeba, a one ciągle nie nażarte i ciągle chcą więcej, choć część z tego norują. 
  Jakiś przedświąteczny szał zakupów. No mnie zdziwiło, jak przed kioskiem Ruchu była nawet kolejka. Do cyca, już tych ludzi pogięło.... W każdym razie jestem zatowarowany na święta. Zamrażalnik pełny, chleby kupione, chyba, że jeszcze dokupię w nd., ale się zobaczy.
   Dziś na mega delikatne głaskanie załapał się szczur. Takiego nie miał 230, ale już 222 kiedyś tak, to też chętnie przyłaził. Pewnie nie tylko z tego powodu, ale mnie było b. miło, jemu chyba też. Zresztą, co już tu pisałem, sam mówił, że nawet jego laska go tak nie głaszcze. 
  Właściwie to piszę to na czerwono, choć nie czuję tego, by tak być powinno. % alko we krwi nie jest taki duży, przeto tak na granicy piszę. 
  (aktualizacja sob. wieczór)
  Jednak składy z osiedla są niezastąpione. Jak się samemu nie da znietrzeźwić to oni przed, swiątecznie i poświątecznie, zawsze gotowi. Tak i dziś wyszło. Jakoś z niczego przyszedł (nawet nie wiem czy ma nr) i przyniósł ze soba 0,7 ltr. poszło na dwoje, to jak dla mnie i tak wyczyn, że jeszcze się trzymam, a jeszcze połówka dotarła. 
   979 jest już co raz mniej na stacji. Właściwie tylko na biegu, coś zabrać, coś załatwić, a zasadniczo mieszka u niby laski (ksywa pozostała, choć obecnie to już jego laska oficjalnie). Przeszło to jakoś gładko, bez większych zawirowań u mnie. Może dlatego, że nakłada się na to kopalnia i nastawnia RCL, to tą jego nieobecność, choć powinienem sobie zdawać sprawę, że to już taką stałą, na razie trawię i nic się nie dzieje. Też pewnie z powodu innych składów na stacji tego nie zauważam. No gdyby to był jedyny skład przechodzący przez stację to co innego. Ale jak jest to jeden np. z 10-ciu to jest to mało zauważalne, przynajmniej bieżąco. Może ocknę się za miesiąc i wtedy będzie inaczej. Na razie jak przechodzi przez stację to jest ok. pogadamy, omówimy już tylko najważniejsze sprawy i tyle. Zresztą mało kiedy rozmawialiśmy ze sobą dłużej, bo on zawsze w biegu i tak pozostało. Już to dziś komuś mówiłem, że jeżeli ten związek ich się rozpadnie, to z powodów finansowych. Na razie to on finansuje większość, wszak samiec, to samica korzysta. Na razie to nawet nie upłynął miesiąc od kiedy oficjalnie są razem, wiec koszty wyjdą im za jeszcze miesiąc. I napisze to od razu - nie bym im źle życzył, tego dla 979 bym nigdy nie zrobił, ale patrząc na to z boku nie wiem czy trochę nie przeszacowuje swoich możliwości (tych finansowych), bo kopulacyjne, to chyba wszytko ok. tym bardziej że wiek odpowiedni do nieustającej kopulacji. W jego wieku też tak miałem. 
  A jeszcze nie tak dawno, właśnie jakieś 1,5 m-ca temu, mówił mi o braku sensu dalszego życia, a chęci jego zakończenia, bo nie widzi przyszłości, o próbach wcześniejszych jego zakończenia (co miałem tu opisać, tak teraz sobie przypomniałem, że miałem to zrobić, jak opowiadał mi, że w moim mieszkaniu miał już pętlę na szyi kiedyś, ale zrezygnował, by nie robić mi problemów, bo co jakbym go znalazł u siebie na sznurze, jakbym się wytłumaczył funkcjonariuszom i innym służbom, otoczeniu, kolegom). A tu wystarczyło powiedzenie przez niby laskę - tak, i całe życie się odmienieło. Nagle znalazl się sens jego dalszego trwania, choć na razie ten sens chyba w kopulacji, ale też i w "wyższym" uczuciu. Co już tu pisałem, że pierwsze dni przeleciał na skrzydłach miłości. Muszę mu to powiedzieć kiedyś między nami, że życzę mu wszystkiego najlepszego, bo jakby można było, prawie, własnemu synowi życzyć inaczej. No może 972 swoim małym skurwielom bezwiednie życzy jakoś inaczej, ale gdzieżbym tam mógł dla 979 jakieś inne życzenia mieć. Jakby nie było 12 lat u mnie przebywać, to spory okres tym bardziej w wieku nastu lat i więcej. Okres kiedy rasowy skurwiel się formuje, wykształca, ustosunkowuje. To co dziś czyni go czymś więcej od wioskowych rasowych skurwieli, to ta namiastka inteligencji. To, to co pozwala mu dziś być z niby laską, to to , dlaczego niby laska zdecydowała się z nim być, czego nie miałby, gdyby się nie przewinął przez stację macierzystą. Co już tu pisałem, z braci (a ich, w sesnsie skurwieli, jest 4-ch)  wyszedł najlepiej, choć to nie osiągnięcia w szkole. 
   Dobra, bo przeciągnąłem strasznie. Początek powinien być "przedwczoraj", bowiem faktycznie to już nd. 24-12 01:18, ale by nie przeciągać i by nie było aż tak czerwono to lecimy z tym. To narka.

piątek, 22 grudnia 2017

Piątek #1289

   Dziś pijemy. Znaczy się mocniejsze, leci żołądek gorzki klasyk. Ostatnio jak łykałem to musiałem skorzystać z wiaderka, nwm. jak będzie dziś. Za to dziś nie zamierzam wpuszczać składów na stację. Ostatnio jakoś przedostał się na tory stacyjne 826 i co opisywałem wymacałem go jak dawno już nie i coś tam jeszcze o nim pisałem. Jak zwykle wpisy koloru czerwonego nie podlegają korekcie. Pewnie później, jako aktualizacja lub w następnej notce coś na czerwono będzie.
  Po za tym dziś, bo jutro na kopalnie ponownie, a wrócę coś ok. 22:00. W nd. nie, bo jakoś nie wypada, w pierwszy i drugi nwm. co będę robił, więc pozostaje dziś.
  Wczoraj odwiózł nas 230, w drodze obieg z cysternami, skład pustych cystern zapiął ze st. mac. do siebie i z nim przyjechał po mnie na stację RKP. Następnie wymiana cystern na st. zwrotnej i powrót na stację mac. Była 21:30. Fajnie przegiąłem, jakby nie trasa z 230, to byłbym na st. mac. ok. 23:00. Ale tak jest, jak pełno roboty i na zegarek ostatni raz patrzałem jak była 17:30 kiedy to zabrałem się do zwijania węży strażackich po wypompowywaniu wody. Ubyło kolejne 7cm, czyli można przyjąć 3,5 cm na godzinę. Jutro włączę ją na dłużej, być może przez wąż gomowy, to będzie jej lepiej się pompowało. Następnie jeszcze budynek TJP, gdzie SRK-owcy włamali się do pomieszczeń komórek BHP. W nich m.in. stare metalowe, bo dziś to tylko plastiki, tablice ostrzegawcze i informacyjne typu, noś kask, bo ptak nasra Ci na łeb. Tych tablic dość sporo, na razie zabezpieczyłem tylko część. Ta część będzie wystrojem st. mac., a jak inicjatywa ruszy, to część przeniosę ponownie na stację RCL. Jak sfocę to część umieszczę tu.
  Ach te procedury, rzeczy do zrobienia. Nie umiem zacząć łykać, bo ciągle coś, ale przy okazji przeciągnięcia notki, miło mi oświadczyć, że narodziły się kolejne szczury. Na szczęście teraz nie ma już kto zapłodnić samicy rodzącej, więc w dalszych urodzeniach przerwa.
  No, to teraz tyle. Reszta w następnej lub później.

środa, 20 grudnia 2017

Środa #1288

   Szczury. Szczury się mają dobrze, aż za dobrze. Ostatnio liczyłem i są dwa mioty, które grasują już po kuchni. Można je rozróżnić po gabarytach, starsze nieco większe. Naonczas policzyłem i wyszło (bo one ciągle w ruchu, ale w porze karmienia się skupiają) ok. 16 szt. Dziś zasmakowała im wybitnie kalafiorowa. Nic, trza będzie uruchomić ponownie 979 i te starsze młode dawać do węża na przekąskę. Na szczęście samcy rozpłodowych nie ma, to chwilowo się zatrzyma rozmnażanie, ale czasu niewiele, bo jakieś 2 tyg. nim te młode będą mogły już kopulować skutecznie.
   Samiec oswojony, jak mnie nie ma w domu, czyli co drugi dzień, to czuje się źle. Gryzie wtedy prześcieradło, chyba z powodu, że się nim nie zajmuje. Jak jestem to dzień przelatuje mu radośniej, bowiem na każde moje karmienie on przychodzi, jakby na kontrolę tego co żre, a po za tym w ciągu dnia też się nim zajmuje. Samica ma lepiej, bo młode, to ma co robić. Natomiast on włazi swoją, kiedyś opanowaną drogą na biurko i obwąchuje co podano, a następnie, jak smakuje to porywa i ucieka.
   Teraz o szkolnictwie, ale potrzebny jest do tego wstęp. Otóż jak studiowałem, to wiadome, okresowo trzeba więcej czytać. Pewnego dnia wpadłem na pomysł, że będę czytał w kuchni, w której mam oświetlenie zarówno jarzeniowe (świetlówkowe) jak i żarowe (żarówkowe). Ponieważ świetlówka daje więcej światła to postanowiłem tamtego dnia czytać przy jej świetle. Trwało to coś ponad 3h, a po procedurach położyłem się spać. Jakoś dziwnie bolały mnie oczy. Takie dziwne uczucie i zupełnie nie wiedziałem skąd. Po jakimś czasie zasnąłem.
  Następnego dnia, sytuacja z czytaniem powtórzyła się, z miejscem czytania też. Przy zasypianiu również powtórzył się ból oczu. Wiedziałem wtedy, że świetlówki migają, co widzi oko, ale mózg już tego nie przetwarza. Coś jak stroboskop, tylko z dużą częstotliwością.
  Trzeciego dnia postanowiłem na podst. tej wiedzy zmienić oświetlenie i czytałem przy żarowym. Kładąc się spać z oczami nic się nie działo. Szybki wniosek - za ból oczu są odpowiedzialne świetlówki i nasza zdolność, i technika czytania. Od tego czasu, aż do dziś zarzuciłem czytanie przy świetlówkach.
  Teraz czemu taki przydługi wstęp. W budowie tradycyjnych świetlówek do dziś się nic nie zmieniło. Szkoły przy remontach, prawie wszystkie, zmieniają oświetlenie żarowe, na jarzeniowe i przy tym oświetleniu dzieci, młodzież czyta psując sobie, czy pogarszając wzrok przez kilka godz. w dni nauki szkolnej. By nie było, że (może za dużo napisane - głupota) niewiedza panuje we wszystkich okolicznych szkołach, pozostała jedna na trasie do biura pracy i w niej, mimo iż jest po remoncie, pozostawiono stare jak z lat 80-ych żyrandole z żarówkami. Takie, które mają trzy lub więcej plastikowych płaskich obręcz, najszersza na górze, najwęższa na dole. Też się przy takich uczyłem. Znalazłem zdjęcie z takimi, to poniżej.
  I to jedyne takie zdjęcie, jakie znalazłem z oświetleniem żarowym. Reszta oświetlenia w klasach to jarzeniowe. Przecież kto jak kto, ale nauczyciele powinni mieć wiedzę o szkodliwości świetlówek, to czemu to masowo w szkołach montują?
  Chwała więc szkole, która nie uległa modzie i nadal oświetla klasy w sposób konwencjonalny i nie szkodzący oczom, a właściwie tej, anonimowej, osobie, która utrzymała nadal takie oświetlenie.
    I jeszcze jedna ciekawostka, a zarazem nietypowe zdarzenie. Otóż od około 20 lat robię kalendarz (taki do zapisywania notatek) w notatnikach w formacie A6  takich ok. 96 kartkowych w kratkę, kupowanych w sklepach. Mieści się w nim niecałe 5 lat.
   Nietypowe zdarzenie wynika stąd, że jak robię od początku te kalendarze to nigdy nie zdarzyło się, od tylu lat, by kończył mi się taki 31 grudnia. W tym roku 31 grudnia jest w nd. i to jest ostatnia kartka w prawie 5 letnim, bo zacząłem nabijać 06-02-2012, kalendarzu. Przeszedłem kiedyś na tą formę, bowiem w styczniu nie traciłem wszystkich notatek z ub. roku. Niestety w tym roku, to co w zamyśle miało się nie stać - stanie się.

poniedziałek, 18 grudnia 2017

Poniedziałek #1287

   Za ścianą kupili mieszkanie, które stało puste 4,5 roku (właściwie to chyba 5 lat). Ekipa remontowa od miesiąca kuje wierci, rozwala. Nie było by w tym nic dziwnego, ale przyjeżdżają do roboty na 08:00 (chyba i tak dobrze pod kątem wysypiania się). Zaczynają od kucia wiercenia itp. czynności hałasujących. Trwa to do przerwy śniadaniowej ok. 11:00, po czym już do końca czyli do 15:00 nie wiercą, nie kują, nie młocą.
   Czy oni qrwa nie mogli by tego grafika przestawić? Kuć, wiercić, napierdalać od 12:00 do 15:00, a to co robią w tych godzinach przenieść na ranne? To tak jakby na złość nie dawali innym spać. Jak na "Dniu świra". Nawet jak jestem zmęczony i chciałbym dłużej pospać, to nie - qrwa, jakby tą wiertarką i młotem odbijali kartę pracy. Oczywiście po wczoraj jestem zmęczony. Wróciłem o 22:05 z kopalni. Nim procedury wyłączeniowe się skończyły to była północ, a wyglebiłem ok. 00:20
   Przez weekend tyle się wydarzyło, że chyba w jednej notce tego nie opiszę.
   W piątek byłem u 622. Ostatnio byłem u niego jakieś pół roku temu. W zasadzie nic się nie zmieniło, a co najważniejsze z nim też. Dalej wygląda dobrze, ząb czasu nie spowodował widocznych zmian zewnętrznych u niego. Nadal jest szczupły, umięśniony i pali e-papierosy. Natomiast jego laska się roztyła, choć ujął to łagodniej, ale niby od stycznia ma iść na jakiś fitnes, czy coś takiego, by powrócić do dawnych kształtów.
    Inicjatorem wizyty był odbiór 4 piór do pisania, z drewna. Takich niby lepsiejszych, choć moje obecne pióro za 3zł z kaufla nadal pisze, a to już 6 lat i nie narzekam. Stosunek ceny do jakości 100%. Choć jest już po kilku naprawach rewizyjnych, to nadal można nim pisać, a co najważniejsze jakbym go gdzieś zgubił to się zamortyzowało.
   Także w pt. popołudniu przylazł 972. Wypytałem go trochę o małych skurwieli, a kartoteki im rosną.
  Otóż pierwszy z jakimś innym małym skurwielem spacyfikowali (pobili) innego skurwiela, by w hierarchii pozostać na górze drabinki. Niestety za ten czyn, bo i tak już balansował na krawędzi, został przeniesiony z Gliwic z ośrodka do Kalet, czyli jeszcze dalej i tak zwolnił miejsce na drabince w ośrodku z którego odszedł (odszedł król, niech żyje nowy król). Tam nie ma już książek do nauki, bowiem dyrekcja doszła do wniosku, że na tym poziomie skurwielowstwa uczenie jest już zbędne i korzystają tylko z komputerów. Zresztą czy oni chcą się uczyć? Może to i dobrze z książkami, bo tylko niepotrzebne wydawanie kasy.
  Drugi za "dobre" zachowanie został od pingwinów przeniesiony do Kielc. Żona od 972 była tam tylko raz, bo coś musiała załatwić, zresztą i tak czasowo nie da się tych wyjazdów do wszystkich ogarnąć.
   Trzeci, również za dobre zachowanie jest w Zbrosławicach. Jest wersja z urlopowaniem na święta, ale by być na szczycie drabinki, w ramach dobrych uczynków skurwieli wybił gdzieś tam szybę w ośrodku i jego wyjazd nie jest pewny.
   Czwarty jest nadal w Mysłowicach, ale jak długo nie wiadomo, a po za tym nie wiem jak zakończyła się sprawa o odebranie praw rodzicielskich, więc jak się dowiem to napiszę.
   To pojedziemy jakoś w okresie świątecznym do wioski 972 zobaczyć małych skurwieli, choć najstarszy będzie miał teraz 16 lat.
   Sobota i oczywiście kopalnia z nastawnią RKP. Jakiś dzień wpadek. Wpierw, choć procedury zakładają sprawdzenie, nie sprawdziłem czy mam klucz z kłódki, którą zakładam na drzwi punktu socjalnego. Po odebraniu kluczy z nastawni, podchodzę pod pkt. socjalny, a tu zonk. Włamanie do środka zajęło jakąś godzinę. Jak już udało się, to pojechałem wózkiem roboczym na tor wyciągowy. Zapatrzałem się w odpływ wody przy zwrotnicy 201 i wózek wykoleił się dwiema osiami (spadł cały) z szyn. Znowu pół godziny stracone, bo musiałem go rozebrać z czego się dało, by go ponieść samemu i wkoleić. Jak już się udało, to pod pkt, socjalny, co by go załadować m.in. kolejnymi wężami strażackimi i na nastawnię.
   Ruszyła pompa do pompowania wody z piwnicy. Węże okazały się na szczęście na tyle długie, że doszły po rozwinięciu do jakiegoś zbiornika wodnego przy dawnej zmiękczalni wody Huty Pokój i tam wodę wlewałem. Docelowo ma być woda pompowana do odległego od tego zbiornika o ok. 30m kolektora wodnego, z którego jest już spływ na Bykowinę, by w ogóle się tej wody pozbyć z terenu. Pierwsze uruchamianie trochę trwało, to tez w ciągu dnia wypompowała 8 cm wody, bowiem robiłem też przerwy, dla np. prostowania i niwelowania zagięć węża strażackiego co zmniejszało przepływ wody. Po 17:00 rozpocząłem zwijanie węży i pompowanie zostało zakończone. Następnie przejazd wózkiem pod pkt. socjalny, gdzie wózek zostawiłem do nd., bo przetaczanie go pod sortownie było niecelowe, tym bardziej, że w nd. znowu bym nim jechał, a opadów miało nie być. Po zeżarciu na punkcie socjalnym, przebraniu się i umyciu wyruszyłem na stację macierzystą.
  Na kopalni czego się nie dotknie to od razu ma się czarne ręce. Ciągle je więc myłem, a ubierając je miałem już totalnie suche i jak wkładałem rękawiczki to czułem jak szarpię materiał.
   Po otwarciu stacji macierzystej, oczywiście, wszedł jeszcze, krótko po moim otwarciu, 834. Czasem mam go już dość, ale trudno.
   Niedziela. Wyjazd opóźniony, bo na stacji 371 i ciągle do mnie gadał, to też rozpraszał mnie przy pakowaniu i w procedurach wyjściowych, dlatego dopiero zebrałem się o 12:10.
   No dobrze. Niedzielę opiszę może jutro, bowiem procedury i pełno zajęć. Był 174 i wszystko, i tak się opóźniło, a teraz terminowe spr. do załatwienia, to notkę bym pchnął dopiero w nocy, więc teraz tyle. Narka.

czwartek, 14 grudnia 2017

Czwartek #1286

  Szczury.
  Zubożyły się o 2 szt. Wczoraj akcja szczur, która trwała ok. 1h, ale z powodzeniem. Choć jak one na mnie patrzały, to będę to pamiętał. Trudno, musiały iść, bo nie mogą dalej zapładniać. Już i tak jest ich za dużo, a dalsze przyrosty w drodze. Dwa samce mniej. Albinos nie jest sam, ma kolegę, dla którego też brakło farby. Teraz trza będzie te małe wyłapywać, ale wąż będzie musiał te strawić, by dostać następne. Ważne, że kolejne mioty na razie wstrzymane.
   Tyle o nich teraz, bo temat dla mnie drażliwy.
    Na kopalni ciągle coś nowego. Kupiłem pompę do wody i podłączałem ją próbnie w nastawni. Ma jakiś czujnik ciśnieniowy lub przepływowy, bo jak ma za duży opór to nie rusza, więc węże gumowe, które zabrałem ze st. mac. nie nadają się do pompowania. Nie pozostało nic innego jak zaprzęgnąć węże strażackie z kopalni. Ponieważ wcześniej wiedziałem gdzie są, to polazłem do przyczepy zabrać dwa stare. Wcześniej jednak poszedłem na zwał zobaczyć za większym wężem gumowym, ale gdzie tam coś takiego znajdę. Za to przechodząc przez rozdzielnię do tunelu taśmociągu, widziałem kawałek węża strażackiego uciętego. Przeszedłem tym tunelem i poszedłem do barakowozu. Wziąłem dwa węże pod ręce i poszedłem przez bramę na nastawnię. Ochroniarz pytał się czy je przyniosę z powrotem?
 Odpowiedziałem:
- no tak, ale nie dziś, bo tam tyle wody, że dziś to się nie wyleje.
  Te dwa zaniosłem na nastawnię i poszedłem po ten ucięty z tunelu. Następnie wykonałem próbę na nastawni i zadziałało. Tzn. czujnik wlewając wodę do węża "stwierdził", że można pompować i ruszył z wodą. Próba jednak była w piwnicy, ale wypadła pomyślnie. Czyli pompa musi mieć węża prostego, bez zagięć, co wleje tam wodę i wypchnie na powierzchnie. W sob. w takim razie główne pompowanie wody. Może wreszcie się uda.
   No i jestem trochę już zmęczony. Jednak zajmowanie się całą sprawą jednoosobowo trochę mnie wykańcza. Widzę to i na razie jestem na wolnych obrotach. Choć powinienem się zająć papierami, tzn. ich obiegiem, to nic w tym kierunku nie robię. Teoretycznie jutro chcę dzwonić po komórkach, gdzie ugrzęzły pisma, ale zabieram się do tego od 1,5 tyg. i nic. Tzn. jak mam tam dzwonić to powinien być pełny energii, a tak nie jest więc zwlekam.
   No dobra, tyle, bo notka miała się ukazać ok. południa, a jest 22:30. Jutro znowu kolejny zajęty dzień, a oprócz tego chyba się napierdolę. To narka.

środa, 13 grudnia 2017

Środa #1285

   Szczury.
   Wczoraj wlk. polowanie na szczury, w sensie samce, by zaprzestać dalszego rozmnażania. Ponieważ samice mają młode to ich wychwycenie spowodowało by zejście tych młodych, a gdzie ich później szukać? Z kopalni przywiozłem drut, na którym 979 umieścił firanę, by wyglądało to jak łapka na flyje. Rozkopałem część spiżarki, w której niby samce, czy samiec jeden miał siedzieć, ale nie dostaliśmy się do niego. Po 1,5h poszukiwań, wygrzebywania rzeczy akcja została ukończona, bowiem 979 ma napięty grafik i musiał (czy nie musiał) jechać do kato.
    Ale szczury, te dwa samce, zgubiła ciekawość. Ponieważ pół kuchni było zastawione rzeczami poszły pod szafkę pod zlewem zobaczyć co dzieje i jak tam były to zamknąłem im wyjście.
   Rano myślałem, że uciekły, ale odsłonięcie zapory, popatrzenie przez lusterko przy świetle latarki uspokoiło mnie, że przynajmniej jeden nadal tam jest. Jednak takie polowanie, czy ich zamknięcie ma też negatywne skutki. Samiczka, która codziennie rano przychodziła jak właziłem do kuchni, dziś rano nie przyszła. One jakoś się ze sobą komunikują i ona wie, że tam są zamknięte, zresztą wieczorem usiłowała im pomóc się wydostać. (aktualizacja) przylazła później jak żarłem śniadanie.
  Szczury zapamiętują dźwięki. Słodycze mamy dziś pakowane w taką folio-sreberko. To wydaje charakterystyczny dźwięk. Jak tyko jakieś odpakowuję z tego to samiczka, która ma instynkt norowania rozwinięty znacznie zaraz przybiega. Zresztą jak zaczynam coś jeść, to oba, ona i on przychodzą na kontrolę tego co żre. Musza obwąchać, uszczknąć kawałek, zdegustować i zastanowić się czy brać resztę.
  Po za tym wczoraj byłem na kopalni i nastawni RCL. Zabrał się ze mną 374, ten z którym robiłem objazdy kolejowe po PL. Nawet dobrze, bo zawiózł mnie tam i z powrotem. Niestety nie odebrałem w drodze pompy do wody, bo taki był plan, bowiem gość był z jakiegoś tam powodu w szpitalu. Wobec tego zrobiłem na nastawni zerowanie do dwu gniazd zamontowanych wcześniej. Grzejnik podpięty do jednego gniazda mrowił wcześniej, a jak robiłem podłączenie zera, to sam go wyzerowałem. Prąd poczułem aż w mózgu. Prawie mnie odrzuciło od instalacji. Chwilę po tym poleciał wyłącznik główny. Sam nie wiem czemu nie poleciał wcześniej, chyba tylko dlatego, co by grzały grzejniki. Oczywiście już po podłączeniu zera i wpięciu grzejnika poleciał do razu bezpiecznik. Wiedziałem, w którym msc. grzejnik ma przebicie, to też teraz on poleciał na stół do rozebrania. Po zaizolowaniu feralnego msc. działa poprawnie.
   374 nagrał jakiś filmik docelowo na yt, ale strasznie się tam motałem, bowiem jakoś tak z marszu, więc nie zgodziłem się na publikację, jutro mamy nagrać już wersję poprawną.
   Zasadniczo, dzień na kopalni taki relaksacyjny, bowiem wiele nie zrobiłem, bo jak tu robić przy kimś kto jest pierwszy raz na terenie i chce wiedzieć prawie wszystko. Jutro jadę już sam, a 374 ma dojechać ok. 14:00
   Zadzwonił 979 w sprawie łapanie szczura po 15:00. Potwierdziłem, ale nadmienił jeszcze, że to szybko, bo on niewyspany, bowiem w nocy nie umiał spać i jadąc do pracy, prawie zasnął za kierownicą.
   Ciekawe kiedy zrozumie, że nasz organizm, to nie jakiś robot i 8h snu jak i 8h pracy z czegoś jednak wynika. (to drugie ostatnio do mnie się odnosi)
   Dobra, tyle bo pełno pracy czeka na st. mac. i nikt oprócz mnie tego nie zrobi. Narka.

wtorek, 12 grudnia 2017

Wtorek #1284

  Szczury. Szczury lubią kartofle z zup. Dobrze, iż w zupach ze szkolnictwa jest ich sporo, przeto jest co wyławiać, tylko jak wyłowię już prawie wszystkie to objętość zupy zmniejsza się o ok. 1/3. Po za tym kolejny miot lata już po kuchni. Dla jednego brakło farby i wyszedł albinos z czerwonymi oczami.
   Wczorajsza akcja "szczur" została odwołana, bowiem byłem potwornie zmęczony, co zresztą widział 979, nadto nie przygotowałem pola do działania, a 979 akurat wszedł na stację po zeżarciu i wyławianiu kartofli z zupy dla gryzoni, więc byłem trochę ospały i w trakcie trawienia.
   Polityka władz lokalnych jest czasem dziwna. W wiosce remontowano ulicę i przy okazji przyległy do niej parking, na którym mieściło się 7 aut. W czasach kiedy aut na drogach przybywa, a nie ubywa należało by się spodziewać, że liczba miejsc na parkingu zostanie utrzymana jeżeli nie zwiększona. No to se można pomarzyć... Nie dość, że nie utrzymano liczby miejsc, to jeszcze parking zmniejszono do tego stopnia, ze z 7 miejsc, pozostały 4 i jedno (uwaga) dla inwalidy. tylko chyba projektant nie wziął pod uwagę, że to osiedle domków jednorodzinnych i jak przyjedzie jakiś inwalida, bo na razie wokół parkingu żaden nie mieszka, to stanie przy domku do którego przyjedzie, a nie na wyznaczonym miejscu na parkingu, z którego będzie musiał zapierdalać (wróć) sunąć w stronę domku, do którego przyjechał. Oczywiście efekt teraz jest taki, że auta stoją na ulicy, bo na parkingu się nie mieszczą, a miejsce dla inwalidy w przyszłym roku porośnie trawą. Ja rozumiem miejsca takie przed Urzędem, jakąś instytucją kultury, do której na koncert czy inną imprę zjeżdżają się setki aut i wtedy taki inwalida ma problem z zaparkowaniem i sunięciem do wejścia, jakiś market inny sklep itp, ale na domkach jednorodzinnych, gdzie on nawet by tam nie stanął, jeżeli nie przyjedzie do domku położonego najbliżej wyznaczonego miejsca, bo najnormalniej w świecie nie będzie chciał sunąć np. 100 m. Czegoż w takim razie nie rozumieją w urzędach Ci urzędnicy. Czy oni zawsze muszą być oderwani od rzeczywistości i myślenie tam już w ogóle wysiada? A może teraz jest przepis, że na każdym parkingu, nawet tym na 3 auta musi być msc. dla inwalidy, czyli po przebudowie takiego parkingu zostaną 2 msc. bo msc. dla inwalidy jest większe, bowiem musi (teoretycznie) wyjść z auta z wózkiem.
   Tramwaje. Tramwaje na Górnym Śląsku powinny się nazywać "vlaki" jak za płd. granicą ponieważ z takimi prędkościami suną. W zasadzie większość normalnych ludzi na rowerze tramwaj z palcem w dupie wyprzedzi. Jedyną konkurencją jest on dla iścia pieszo, ale to też może nie wszędzie. Średnia prędkość dla niektórych linii, to np. dla 17-ki 13km/h., dla 9-ki, 15km/h,, 11-ki 16km/h,, dla 1-ki - 17km/h., 7-ki - 18km/h. I tu ponownie wraca sprawa utrzymywania sieci tramwajowej. Jakąż on ma być konkurencją dla posiadania auta, jeżeli jedzie się z taką prędkością? Po co utrzymywać drogą, droższą niż sieć autobusową, sieć tramwajową, jeżeli z takimi prędkościami mamy sunąć? Czy w XXI w budując sprawne (szybki rozruch, wysoka prędkość) tramwaje, mając możność dania im pierwszeństwa na skrzyżowaniach z takimi prędkościami miasta chcą by były konkurencją dla aut? Będą tylko tam, gdzie zabroni się wjazdu do ścisłego centrum i pozostaną tylko sunące tramwaje. Przecież jadąc o 22:00 tramwajem z prędkością między przystankami 17km/h można w nim znieść jajo. W ogóle podziwiam motorowych, którzy muszą z takimi prędkościami przetaczać się przez m-ta tymi złomami. Nie ma się co dziwić, że mało kto chce teraz pracować jako motorowy i, co pisałem już tu, np. Katowice mają poważne problemy z motorowymi.
   Dobra, bo dziś kolejny dzień wyjazdu na kopalnię, tym razem z 374, bowiem do stycznia jest bezrobotny i chce se pooglądać.

niedziela, 10 grudnia 2017

Niedziela #1283

   Na kopalni się tyle dzieje, że z wrażenia nie umiałem wczoraj zasnąć, a ok. 03:30 się przebudziłem, czyli po jakiś 3h spania i ponownie nie umiałem zasnąć, przeto wylazłem z łóżka na małe nocne funkcjonowanie. 979 śpi u (chciałem napisać "niby") laski, więc grupa A w nocy wolna. Nie było to dobre rozwiązanie, bowiem ponownie dziś jadę na stację kopalnię, ale co zrobić...
   Te wrażenia to odkrywanie kolejnych miejsc, z których coś należy zabrać ratując to od zniszczenia, a także dla przyszłego funkcjonowania inicjatywy. Wczoraj zdemontowałem kilka gniazdek podwójnych z kablami do zamontowania na RCL, bowiem jedno tam zamontowane ma ograniczoną przepustowość (pobór prądu), a także ilość gniazd - dwa, więc muszę zamontować kolejne. Pompka ze zmywarki nie jest ssąca więc wody nie wypompuje z piwnicy, więc trza będzie kupić jakąś przez neta i taką tam zawieźć. Do tego znalazłem kilka węży strażackich idealnych do wypompowywania wody na odległość, najlepiej do dawnej zmiękczalni wody z Huty Pokój, która to ma już ujście do kanalizacji odchodzącej na Bykowinę i tam docelowo ma być woda wypompowywana, by wodami gruntowymi nie wracała w budynek ponownie.
   Oczywiście zabezpieczanie innych rzeczy równie pilne jak wykonywanie innych czynności i z tego powodu zasypiąjąc mózg usiłował ułożyć plan działania na dziś, ale z nadmiaru danych się klinował i ponawiał rozpatrywanie danych. Trwało to dobrą godzinę, jak nie więcej, no i po przebudzeniu ponownie to samo, więc wylazłem z łóżka.
   Pilnie będę musiał znaleźć kogoś do pomocy, bo dalej, na dłuższą metę, tego nie widzę.
   A dziś głównie uszczelniałem nastawnię RCL. Ta to dopiero jest dziurawa. Działała tam jakaś specjalna nagrzewnica by nie zamarzli, a nikt nie wpadł na pomysł jej uszczelnienia. Do dziś była prawie dziurawa jak sito, trochę to zmniejszyłem, ale część pracy pozostanie na wiosnę. Np. nie wiem jak to budowali, ale między ścianami, tylną gdzie jest wejście, a tą od strony stacji, jest normalnie szpara na rękę, jak nie więcej. Nie wiem jak to budowali, że ściany nie są połączone. Pozostanie na wiosnę ściągnięcie blachy trapezowej i zobaczenie jak to wygląda. Oj, tam roboty będzie pełno.
  Po za tym zauważyłem, że niektórym to moje przenoszenie się na stację zwrotną w sob. i nd. nie pasuje. Zaczynają stękać, że nie mają co z sobą zrobić i czemu tam tak długo siedzę. A tam, po prostu się relaksuję m.in. wolnością od prowadzenia ruchu na stacji mac.
  Teraz tyle, bo i tak miałem to puścić przed wyjazdem na kopalnię. Narka.

piątek, 8 grudnia 2017

Piątek #1282

Był 826. Tyle co się dziś wymacałem po jego mięśniach to dawno tak nie  było. "Trochę" łyknąłem przeto hamulce mi wysiadły i wymacałem go po mięśniach tyle co nigdy. Fakt, ma fajne mięśnie i to tyle. Mózg nie nadąża za resztą. On dąźy do samounicestwienia w bieżącym życiu. Co z tego, że ma fajne bicepsy, fajne mięśnie brzucha, które mogę dotknąć, przejechać po nich ręką, jak za chwilę to będzie wrak. Jeszcze z 5 lat i on będzie wrakiem człowieka. Niezdolnym do zarabiania kasy na własne utrzymanie. Co z tego, jak dziś gładzę go po jego barku, jego bicepsach, jego przedramieniu, jego brzuchu, wyglądającym jak 6-cio pak, jak za chwilę, za kilka lat, to już będzie przeszłość. Nwm. czy on zdaje sobie z tego sprawę, ale jego czas się pomału kończy. Fb. dziś szybko eliminuje z czego on chyba nie zdaje sobie sprawy. 
  No ale co. Na dziś te jego mięśnie są fajne. Dotyka się je przyjemnie, maca także, no czegoż jeszcze pragnąć, jak nie przydupić w takie naprężone mięśnie brzucha. I pomyśleć, że ludzie z takim potencjałem dążą do samounicestwienia. No dobra, bo rozpisaleme się, ale po ubytku 979, pozostaną mi takie 826 do dyspozycji i na ile się dadzą dotknąć na tyle nam będzie przyjemnie. 

środa, 6 grudnia 2017

Środa #1281

  Informacja dnia z wczoraj (ostatnio same przełomowe wydarzenia się dzieją) 979 wraz z niby laską w czasie rozmowy ok. 04:00 ustalili, że są parą po trzech latach znajomości, a chyba roku chodzenia ze sobą. 
  W związku z tym wczoraj 979 przechodził trzecią młodość. W takim stanie dawno go nie widziałem. Przez dzień, tzn. w pracy, po pracy do wieczora przeleciał na skrzydłach miłości, której teraz nie będzie musiał publicznie tłumić, bowiem pocałunkom w takich miejscach przez najbliższe dni nie będzie końca. Oczywiście pozostaje jeszcze sprawa wspólnego zamieszkania, ale tu, jak pisałem wcześniej brane jest pod uwagę mieszkanie matki 979.
   Wczoraj pytał się mnie co o tym myślę. On w totalnej euforii, ja oczywiście mniej. Dociekał czemu tak. Wytłumaczyłem mu, iż naturalnym jest wyprowadzanie się dzieci z domu od rodziców i należy się tego spodziewać, aczkolwiek sam od siebie chciałbym by mieszkał na stacji macierzystej jak najdłużej z wiadomych jemu przyczyn. Myślę, że zrozumiał, bo starałem mu się to prosto wytłumaczyć. On zapewniał, że jak się wyprowadzi, to mnie nie oleje, ja nie dawałem żadnych zapewnień, ponieważ trudno je w takim okresie składać, kiedy ruch na stacji mac. na stacjach zwrotnych i ogólny zawrót głowy.
   Na kopalni, by nie było tak euforystycznie to dział elektryczny poinformował mnie, że prąd który podłączyli na nastawnię RCL jest tymczasowy, i po rozmowie z dyrektorem, kiedyś tam, choć niedługo, mają go wyłączyć ponownie do czasu oficjalnego przekazania budy. Nie wiem czy boją się znowu przylotu Marsjan, czy coś innego im chodzi po głowie. Najgorszy jest właśnie brak szczerości. Wszystko zawoalowane, zagmatwane, nie wyjaśnione itp. Następnie sam w tym muszę się odnaleźć.
  Najgorsze, że obecnie tylko nastawnia daje oświetlenie terenu wokół, bowiem na kilka dni przed jej włączeniem do prądu, wyłączono prąd oświetlenia na budynku P5 i teraz gdyby nie nastawnia, która zasila okoliczne latarnie na głowicy rozjazdowej i jedną przed samą nastawnią, było by tam zupełnie ciemno. Chcę ten argument podnieść w jutrzejszej rozmowie, może znowu trza będzie leźć do dyrektora i stękać, a także zaangażować w to ochronę, wszak jak mają chronić coś jak jest zupełnie ciemno?
  Po za tym widzę, że budka telefoniczna jak z Misia, robi furorę. Nawet wczoraj 979 powiedział, że ktoś tam chce w niej nakręcić scenę do teledysku. Jeszcze chwila i budka telefoniczna będzie bardziej sławna jak inicjatywa drezynowania po terenie kopalni.
   Tyle, bo jak zwykle zajęcia czekają, a tych końca nie widać. Narka.

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Poniedziałek #1280

   Nawet nie macie pojęcia jakie ciekawe rzeczy mogą być na kopalni. Pamiętacie budkę telefoniczną z Misia. Właśnie znalazłem taką na kopalni.

Jak zwykle trochę późno i jak zwykle w całej tej sprawie załatwiania układu torowego po kop. Pokój, będzie ciężko ją wydostać, bowiem nie wiem czy winda, którą pewnie ją wwieźli jeszcze działa, a pieszo się z nią nie zejdzie. Jest na 5 kondygnacji.
   Po tylu latach działają w niej jeszcze samozamykacze w drzwiach.
   Po za tym od kiedy stanęła się światłość na nastawni RCL jest jakoś inaczej. Mało tego wokół nastawni też stała się światłość, bowiem podłączono latarnie oświetlające do układu trafo w nastawni. Jutro może pyknę zdjęcia jak będzie ciemno. Od sob. podłączyłem na krótko, bezpośrednio do tablicy rozdzielczej grzejnik kolejowy 2,4kW, by trochę zagrzał w nocy i osuszył powietrze. Dałem go na najniższe możliwe miejsce, by absorbował zimne powietrze z dołu nastawni. Wczoraj jak poszedłem tam na koniec dnia na kopalni, to było można już trochę odczuć ciepła wewnątrz, a i powietrze stało się mniej wilgotne. Niestety do pełnego zagrzania tej budy, należało by uruchomić piec węglowy w piwnicy, ale z powodu wody w niej, na razie nie można tam dojść. Szykuję się, w związku z ociepleniem, na pompowanie wody z nastawni, ale to najszybciej w czwartek. W środę termin w biurze pracy, a jutro to jeszcze za wcześnie na pompowanie wody. Muszę tam jakieś gniazdka prowizoryczne zrobić i tymczasową instalację. Nie wiem dlaczego SRK jak wchodziło do budynków do likwidacji, to odcięło wszystkie gniazdka jakie napotkali. Na szczęście wczoraj z kolejnego budynku przeznaczonego do wyburzenia udało mi się 3 gniazdka uratować z przeznaczeniem właśnie do nastawni RCL. W ogóle w budynku TJ, łaziłem wczoraj 5h, przy czym 3h z 230, który przyjechał mi pomóc penetrować pomieszczenia budynku. Kilka zdjęć zrobiłem z TJ.
 Poniżej zdjęcie z pomostu odpowiedzialnego za ładowanie węgla na wagony.
  Na końcu toru widoczny wózek roboczy. Trochę prześwietliło zdjęcie białe dziadostwo leżące za budynkiem stąd taka światłość w oddali.
  I jeszcze (poniżej) widok, w drugą stronę.
  Już po wstępnym spenetrowaniu budynku TJ, musieliśmy zrobić 4 kursy do działki torowej, by zgromadzone przedmioty tam przenieść, a to oczywiście nie wszystko. Jutro postaram się przenosić resztę. Głównie to sprzęt czyli łopaty, kilofy, rękawice robocze, gumowce, bezpieczniki. Oczywiście w przyszłym tyg. na weekend dalsze wynoszenie staroci z budynku, jeżeli nie znikną do tego czasu, bo to różnie bywa.
   Z ostatniej chwili. Dzwonił 973. Niby ma wyjść na święta, ale jak nie to jakoś na początku roku. Termin planowego wyjścia ma we wrześniu 2018. Mam, oczywiście, nadzieję, że dużo się nie zmienił tam i nadal wygląda dobrze.
   Dobra, tyle bo zabieram się dalej za prace na stacji macierzystej, bo tu tego jest od cholery i ciut, ciut.
   No i na koniec - 979 weekend w terenie tradycyjnie. Zaliczony został na koncertach z niby laską Kraków i Warszawa. Nawet na dziś nie spał na st. mac., bowiem na 09:00 do roboty, to dopiero rano przyjechał, ale nie patrzałem kiera była. Położył się na grupie B, też dalej zasnąłem. Obudzili nas robotnicy w mieszkaniu obok, znowu kując jakieś mury. Na szczęście była 08:30, ale i tak dalej jeszcze zasnąłem do 09:15. Jednak zmęczenie daje znać o sobie. Wczoraj z kopalni wracałem tram 20:36. Od początku jak tam jeżdżę jeszcze tak późno nie wracałem na stację macierzystą. Tyle, narka.

sobota, 2 grudnia 2017

Sobota #1279

   Jakimż miłym zaskoczeniem było wczorajsze info, jak odbierałem klucze od nastawni RCL (RKP), że jest już prąd podłączony do nastawni. Czyli jak m-to się włączyło oficjalnie, generując pisma, to i na kopalni podeszli poważnie do naszej inicjatywy. Przez 2 m-ce nie dało się podłączyć prądu do nastawni, a tu po oględzinach w terenie w środę, już w czwartek prąd został podłączony z rozdzielni III S-2. A tak stękali przez te 2 m-ce o niemożliwości i trudnościach z włączeniem nastawni do prądu, wymyślali przeróżne sprawy, a tu wystarczyło na rozdzielni w/w wstawić łącznik, na nastawni RCL pominąć trafo z 500V/400V i 230V i już gotowe.
 Klatka schodowa ze świecącą żarówką, bo oczywiście na kopalni deficyt żarówek to wczoraj świeciła tylko jedna.
Ale jest dobrze, bo w przełomowym momencie podłączyli ją, bowiem białe dziadostwo opanowało okolice podobnie jak tu: https://www.youtube.com/watch?v=eumEuK1sD90 Już wczoraj wstawiłem wózek roboczy na tor 115, przez to białe dziadostwo cisnąc go w stronę toru. Po tym wyczynie ciekło ze mnie ze zmęczenia, a następnie po wstawieniu okazało się, że przez to białe dziadostwo nie da się go skutecznie cisnąć, to wróciłem nim i wstawiłem pod budynek TJ pozostawiając na torze 115. Na nastawnię RCL poszedłem pieszo, przez działkę torową, w której mam tymczasowy punkt socjalny.
  Poniżej nastawnia w zimowym widoku - ścieżka od strony kopalni Pokój.

  Oczywiście teraz doszło pełno nowych czynności do wykonania w tym plan pozbycia się wody z nastawni. Teraz to już tak będzie, ciągle coś nowego będzie dochodziło, zresztą jestem świadom tego, bo teren rozległy i dużo do nadzorowania, dużo wszystkiego.
  Tyle, bo muszę iść do sklepu, jechać na nastawnię, bo mrozy w nocy, to wyjazd awaryjny w celu jej ocieplenia i ogrzania. Roboty od zajebania. Narka.

czwartek, 30 listopada 2017

Czwartek #1278

   Białe gówno w natarciu. Wczoraj preludium, dziś atak główny. Mam nadzieję, na jakieś jeszcze ocieplenie, bo zdjęcia sortowni nie wykonane, a w tym białym dziadostwie to w ogóle nie ma co fotografować. Choć jutro jadę na kopalnię, to zdjęcia zrobię tylko w nowej odsłonie stacji - na biało. Jeszcze będę musiał zajrzeć do UM Ruda Śl., bowiem pismo na PKP PLK gotowe, tylko czeka na podpis v-ce Prez. m-ta, a to dopiero jutro ma nastąpić. I to w tym roku będzie tyle z ważniejszych spraw papierkowych. Na przyszły rok wykreślenie z wyburzenia nastawni i jakiegoś jeszcze budynku, w którym docelowo moglibyśmy się podziać, ewentualnie zrobić jakąś salkę wystawową, czy nawet muzeum kolejnictwa na Górnym Śląsku, bo takowego nie ma tymczasem.
   979 zakosztował spania wraz z samicą. Po 3 nocach z nią, jak spał z pn/wt to nie mógł zasnąć i w ogóle spać, bowiem, jak powiedział później, nie było samicy k/niego. Więc wczoraj pojechał do niej spać, podobnie przedwczoraj. Teraz to on naciska, by ona się wyprowadziła, ale gdzie ona z Ligoty na wioskę się przeniesie. Po za tym dojazdy jej do pracy, bo trochę potrwa, ale czas pokaże co wymyślą. Stoi puste mieszkanie matki 979 (co kiedyś tam opisywałem) i tymczasowo w nim mieli by przebywać.
   Ponieważ czasu ostatnio jest mało to wynalazłem taką stację internetową gdzie jest w dziale "sport" muzyka na bieganie (http://open.fm/play/116). Bardzo to przyśpiesza działania na stacji macierzystej. Prawie biegam po niej, ale wydajność rośnie.
   Dobra, tyle bo wszedł na stację 230, to muszę się zająć jego mięśniami. Narka.

wtorek, 28 listopada 2017

Wtorek #1277

    Czasem myślę, że z tym 172 to przeginam. Pozycje jakie z nim robię, to się dziwię, że wytrzymuje. Wczoraj zaczęliśmy na leżąco. Trochę poleżałem na nim, trochę się poczochrałem o niego, co spowodowało u niego wzbudzenie się organu. Następnie tradycyjnie siadłem na nim, ale w planach miałem, jak kiedyś, spuszczenie go z łóżka, tak by barki były po za łóżkiem, a dupa na nim. W tej pozycji klata jest napięta, klapsy zupełnie inaczej lądują, nadto on wspiera się rękami o podłogę co powoduje napięcie się mięśni i ich piękny wygląd.
   Z łóżka zszedłem i powiedzmy, że siadłem mu na klacie. Pośladki były tuż nad jego twarzą, właściwie to na nich czułem jego twarz. Udami ścisłem jego klatę, lewą ręką z tyłu pociągnąłem go do siebie. Napięty brzuch z żyłami na wierzchu, jego organ naprężony, uda też, trochę podtrzymujące resztę. Do tego nogami przyciskałem do podłogi jego bicepsy. No totalny odlot. W pewnym momencie nie wiedziałem czy kontynuować, czy przestać, ale nic nie stękał to kontynuowałem. Ponieważ nie chciałem zupełnie siąść mu na twarz to utrzymywałem się nad nim. Już po wszystkim, czułem się jakbym sprintem przeleciał 100-kę. Dawno nie byłem taki zmachany, sam nie wiem czemu, może to podtrzymywanie na nogach i nad nim równocześnie z resztą dopełniło zmęczenia.
   Po za tym czuję się już przemęczony. Stacja mac. stacja zwrotna RCL i sprawy kopalniane to po kilku miesiącach widzę, że za dużo. Nie wyrabiam się i organizm domaga się dnia wolnego na poleżenie i nic nie robienie, a przynajmniej taki luźny, bardzo luźny dzień. Niestety - dziś kopalnia, jutro też i to na ok. 10:00, bowiem mam iść z elektrykiem w teren by podłączyć nastawnię RCL do prądu. Jest on tam potrzebny, bo zima nadchodzi i przy mrozach budynek, choć trochę, powinien być ogrzewany, a dla innych trochę oświetlony. Jak się wyrobię to do UM w spr. pisma na kolej, bo jak to m-to, ciągle coś na przeszkodzie, a i cieki wodne chce zobaczyć, bo woda w rejonie RCL nie daje mi spokoju. Straszą mnie tam wiosną, że po zimie to dopiero się tam zalewa wszystko, stąd prace przy odwodnieniu.
   Oczywiście pozostaje jeszcze sprawa szczurów. W czwartek robię wolne i nie jadę na kopalnię, tym bardziej, że ma być atak białego gówna, to lepiej siedzieć na stacji macierzystej. Mam nadzieję, że nie wymyślą nic pilnego i plan powyższy się spełni.
   Tyle, bo i tak późno notka, a jutro kopalnia to nie wiem czy zdążę coś napisać. Narka.

poniedziałek, 27 listopada 2017

Poniedziałek #1276

   To jest jakaś masakra. Są trzy mioty szczurów, od tej najstarszej, która była pierwsza, jest ok. 10 szczurów, bo widziałem jak przenosiła wczoraj gniazdo.
   Przedwczoraj usiłowałem złapać największego szczura, samca rozpłodowego i udało mi się nawet chwycić po godzinie starania, ale jak już go włożyłem do pudła z trocinami, to pod wjazdowym stanął 834 i w ciągu ok. 2 sek zawahania, ponieważ dekiel z pudła nie był obciążony, ów uciekł. Qrwa, godzina starania na nic, do tego ugryziony kciuk, bo jak go trzymałem za ogon, to oczywiście chciał uciec. Dziś musiałem bandaż założyć, bo mnie stale drażniła skóra na nim trochę odstająca. Teraz będzie problem z ponownym złapaniem go, ponieważ już jest spłoszony po tym co się działo. Na domiar złego tym razem trza będzie monitorować sytuację kolejnych młodych i w odpowiednim momencie się ich pozbywać. A miało być tak pięknie...
   No te dwa pierwsze szczury są fajne. Oswojone, dość często same przychodzą, chcą być k/mnie. Natomiast reszta jest trochę dzika, bowiem wychowywała się na "wolności", bez mojej ingerencji.
   Wczoraj na kopalni dzień luźny. Po dwu dniach napierdalania kilofem i łopatą, postanowiłem dać sobie na luz. Wywiozłem do kontenera tylko śmieci, które wygarnęliśmy z 230, jak czyściliśmy studzienkę spływową z dawnego budynku zmiękczalni wody Huty Pokój. Najwięcej tam było otulin plastikowych z kabli, które pewnie złomiarze obrali. Do tego jeszcze trochę gruzu innych śmieci. Wywoziłem to na wózku roboczym, ale na szczęście odległość do kontenera nie była duża. Więcej noszenia niż wożenia. Przyjechał po mnie pod RCL 230, bowiem chciał się dostać na stację macierzystą, ale ona zamknięta, ponieważ 371 też wylazł do brata. W sumie nawet dobrze, bo powrót zapewniony, a wieczorem zrobiło się bezchmurnie to i temp. nagle się znacznie obniżyła. Było jakieś 3C, kiedy wcześniej było 11C. Na szczęście na pkt. socjalnym ciepło, to zupełnie się inaczej pracuje z myślą, że wejdzie się do ciepłego pomieszczenia, w którym jem ciepły posiłek.
   Dziś miałem jechać ponownie na kopalnię, ale mi się nie chciało. W ogóle z tym jeżdżeniem tam, będę się też musiał uspokoić. Wiem, za pismami trza latać, ale nie wiem czy aż tyle, aczkolwiek na razie to latanie przynosi skutek.
   Tyle, bo prace na st. mac. czekają. Nadrabiam tradycyjnie zaległości, a jeszcze śpi na razie, 172, to jak się zbudzi, to jeszcze coś z nim zrobię. To do zaś, narka.

sobota, 25 listopada 2017

Sobota #1275

   Ostatnie dni, kiedy jeszcze nie ma mrozów, to wczoraj byłem na RCL. Nadal sprawy odwodnieniowe. Tym razem dalsze kopanie kanału z ewentualnego spływu ze sztucznego jeziorka (ono jest jakieś 15m, dalej).

   W sumie nie skończyłem przekopu, ale za to przerwałem prace przy tym kanale odwadniającym i przeniosłem się wyżej. Kanał się trochę przedłużył, ale nieznacznie bowiem przyjechał, akurat jak podjechałem wózkiem roboczym pod nastawnie RCL stękacz osiedlowy. Oczywiście nieustająco stękał. Po jakimś czasie miałem już dość, bo nie lubię jak napierdalam, a ktoś wisi nade mną i wszystko komentuje. To człowieka może trafić. W tych wywodach, nawet wniósł, że ludzie robią sami koparki i to chyba miała być sugestia, bym nie napierdalał kilofem i łopatą, tylko zrobił sobie taką koparkę sam. W każdym razie po jakimś tam czasie pracy kanał przedłużył się (na zdjęciu poniżej).
  Może to nie robi takiego wrażenia, ale tam pełno korzeni, przez które muszę się przedzierać, zresztą je widać.
Następnie przeniosłem się wyżej (na górnym zdjęciu to ta droga po prawej w łuku) gdzie z pobliskiej hałdy woda przez ulicę rurą wali i zasila właśnie to jeziorko.
  Ta rura niebieska jest w poprzek drogi i nią woda płynie wprost do sztucznego jeziorka. Postanowiłem zrobić jej obejście, by wzdłuż drogi płynęła w inną stronę.
  I właśnie z prawej strony (zdj. powyżej), zrobiłem kanał spływowy, by mogła płynąć nie do tego jeziorka. To może spowodować obniżenie się wody w piwnicy nastawni. A poniżej na zdjęciu rura przeprowadzona przez drogę, ale już bez płynącej wody. Jakieś kilka metrów sześciennych dziennie nie płynie do jeziorka.
  Dziś ponownie wyjazd, bo jutro już nie ma być tak fajnie z pogodą. Chłodniej o 5C, dziś ma być jeszcze w okolicach 12C, wczoraj było popo 14C, więc bardzo przyjemnie.
  Tyle, bo się muszę zwijać, a czas leci nieubłaganie. Resztę opiszę może jutro. Się okaże, narka.

czwartek, 23 listopada 2017

Czwartek #1274

    Najważniejsze wydarzenie to spotkanie wczoraj w UM Ruda Śląska. Po stronie m-ta mieli być naczelnicy wydziałów zainteresowanych, v-ce prez. m-ta, a faktycznie była tylko naczelniczka z wydziału nieruchomości, z działu prawnego. V-ce prez. był w terenie, sekretarka dzwoniła ok. 13:35 był przełożyć spotkanie na 15:30, ale zarówno ja, jak i były zawiadowca stacji byliśmy już w drodze.
    M-to spłodziło pismo do SRK, PGG, oraz kopalni w miejscu, w spr. warunków przekazania na rzecz m-ta nakładów w postaci torów kolejowych znajdujących się na działkach gminnych. Jest też zapytanie o zasady korzystania przez osoby trzecie (w tym nas) z terenu zakładu górniczego w przypadku ewentualnego przejęcia terenów przez m-to. No my to już mamy zgodę pisemną na poruszanie się po terenie. M-to o tym wie, ale zapytanie złożyło na poczet ewentualnych imprez.
    Jest to pismo, na które kopalnia, która wstrzymała rozbiórkę toru czekała. M-to zapomniało jeszcze napisać pismo na kolej, w sprawie urządzeń na nastawni, ale jak będę jechał w piątek, to się tam pojawię i dopytam na jakim etapie to jest, bowiem wczoraj przedstawiliśmy zarys takowego dla kolei. Kolej - z-d w T. G. też chce mieć pismo, jako podkładkę dla pozostawienia tam nadal urządzeń.
    Czyli na jakiś czas moje przebywanie na układzie torowym kopalni jest przedłużone i mogę nadal działać dla przygotowania częściowego stacji na nadchodzącą zimę, a jest co robić. Ostatnio przekopywałem "dziką" ścieżkę (zdjęcia w poprzednim poście), a jeszcze pozostało mi przekopanie rowu z jeziorka na przeciw nastawni RCL. To będzie wyczyn, bowiem tam jest co kopać.
   Sprawa wyprowadzenia się 979 na razie ucichła. Widocznie lasce po jakiejś kłótni z rodzicami też przeszło więc i ja się cieszę. Nie ma to jak mieć mięśniaka-skurwiela na torach stacji macierzystej, choć czasem, jak wczoraj, nocuje u niej, ale to wyjątkowe sytuacje.
   Szczury. Szczury do cyca mają się dobrze, chyba za dobrze. Dziś ma nastąpić polowanie na samce. Pomóc przy tym ma 979, bo one żyjąc tu trochę dziko są nadzwyczaj sprawne w uciekaniu i tylko czasem widzę znikający ogon. Niestety są kolejne młode i tym razem one chyba pójdą jako przekąski, bo sytuacja musi być radykalnie rozwiązana. Przez zaniechanie dopuściłem do nadmiernego rozmnożenia, a tego w ogóle nie było w planach. Cóż, przyroda działa własnym tokiem, jeżeli jej tego nie zaburzymy, to podtrzymanie gatunku jest najważniejsze.
   Na koniec zdjęcie pleców 222. Ten to czasami powraca myślami, dziś powrócił nad ranem jak się przebudzałem.
EDYTOWANO
 Patrzę na to zdjęcie i przypomina mi się dotyk jego gładkiej skóry. Patrzę i jakbym czuł pod opuszkami palców jego skórę. 
A w ogóle to dziś się wreszcie wyspałem. Jakoś przebudziłem się ok. 11:00, ale czułem, że organizm, tzn. głównie mięśnie są jeszcze wyłączone. Musiałem jeszcze poleżeć 10min, choć łaził już wokół szczur, ale nim mięśnie ruszyły to tyle trwało. Czułem się jakbym był, choć nigdy nie byłem, ale takie odnosłem wrażenie, pod działaniem pawulonu - totalnie zwiotczały.
   Zabieram się za prace, bo czas leci, a zaś pozostaną nie zrobione, a jutro kopalnia i st. RCL. Narka.

poniedziałek, 20 listopada 2017

Poniedziałek #1273

   To jest niesamowite co z tym czasem się dzieje. Jak doszła kopalnia i stacja przy niej, to już w ogóle resztki wolnego czasu zostały zeżarte. FB, które założyłem na potrzeby inicjatywy, stoi teraz puste, a i loguję się do niego raz na dwa dni i jak widzę ten bałagan tam, to mi się odechciewa. Wszystko po tym połączeniu stron. I komu to było potrzebne? I co to przyniosło?
   Sob. i nd. tradycyjnie byłem na kopalni. Zauważyłem, że jak jestem sam, to zrobię o wiele więcej, jak przy stadzie ludzi obok. W sob. zabrałem się za przekopanie dzikiego przejścia dla ludzi przy torze wyciągowym, które to przejście tamowało spływ wody z toru wyciągowego i z głowicy rozjadowej obok. Poniżej zdjęcie ze ścieżką zrobioną na rowie odwadniającym.
  To jak jeszcze ścieżka była tylko trochę odkopana, a poniżej już znacznie zmniejszona.
  I poniżej ujęcie z drugiej strony, na którym widać, wodę stojącą i nie mającą gdzie spłynąć.
  No i poniżej zdjęcie po przekopie, kiedy woda ruszyła dalej, obniżając ogólny jej poziom na rozjazdach obok.
  I jeszcze poniżej ujęcie z drugiej strony.
  By nie walczyć, jak inni, z ludźmi chodzącymi i tak tędy to od razu w planach było utrzymanie tam przejścia, bo w innym razie ponownie by je zasypali. Ułożyłem więc prowizoryczny most z płyty betonowej, która tam była, by mogli dalej łazić, no i by woda mogła spływać.

  Płyta została dość stabilnie, jak na te warunki, położona, przetestowane, bo sam po niej chodziłem kilka razy. Jest zagrożenie, że osuną się tzw. przyczółki, ale postaram się sytuację tam monitorować.
  A i dwu miejscowych się załapało na nowe przejście i udało im się przejść. To w sobotę, a w nd. byłem sprawdzić i płyta jeszcze jest, bo jak wiadomo jest część społeczeństwa dewastatorów, to jak taki tam polezie to konstrukcję zburzy, bo tak działają dewastatorzy-destruktorzy.
   W nd. byłem umówiony z elektrykiem kopalnianym na ostateczne sprawdzenie kabla między nastawniami. Okazało się, że niestety jest gdzieś walnięty, tzn, na 4 żyłach, do których podpięliśmy fazę, z drugiej strony nigdzie ona nie wychodzi. Czyli ta opcja podłączenia prądu na RCL odpadła. Za to elektryk podsunął inny pomysł, przerzucenia z budynku P5 prądu do najbliższej latarni, a niej przez okablowanie do nastawni pod włacznik podeszło by napięcie. W drodze można by wykręcić bezpieczniki z latarń, by stale nie świeciły, ale w tym momencie odpadło by ciągnięcie kabla na długości ok. 200m, a pozostało by jakies 50 m. z budynku do najbliższej latarni.
   W zasadzie sprawy kopalniane żyją własnym życiem, a na stacji macierzystej, bo to jest informacja dnia, napisała niby laska do 979, że chce się wyprowadzić z domu, bo coś tam, coś tam, czego bliżej nie ujęła, ale nie chce jej się żyć. Oczywiście, nieszczęśliwie zakochany w niej 979, który kiedyś już proponował wspólne mieszkanie, ale wtedy ona nie chciała, przystał na to od razu. Wcześniej jednak, bo spożyciu 2 ltr, alko na 3-ch, znowu opowiadał, jak to dwa razy już miał próby samobójcze i obecnie znowu nie widzi sensu życia. Oczywiście, by było "lepiej" rozmowę zaczął ok. 23:00, kiedy kończyłem procedury wyłączeniowe, a tu czekała mnie jeszcze poważna rozmowa, ale też tory stacyjne na grupie A opustoszały, bowiem 371 ruchem manewrowym przetoczył się na grupę C.
    Wiadomo, po alko języki się rozplątują i lepiej, czy łatwiej się mówi. Po raz wtóry powtórzył, że kiedyś tam (no ileś lat temu) na st. mac. chciał się powiesić. Właściwie już stał pod sznurem, ale, co kiedyś i wczoraj powtórzył, nie chciał mi robić problemów, bo jednak wisielca trza zgłosić. Nie przerywałem mu w mówieniu, bowiem wiem, że to są takie chwile, kiedy człowiek chce się wygadać, a ciężko jest znaleźć dziś słuchacza, który wysłucha - to jedno, a drugie - nie będzie się z tego śmiał. W dzisiejszych czasach większość śmieje się często z poważnych opowieści innych, a ci drudzy nie mając się komu wygadać zamykają się i nie zwierzają nikomu, a to ciąży następnie. Spytał się: czy poszedłbym na jego pogrzeb?
- nie wiem, chyba bym się tam zapłakał na śmierć.
  Nwm. czemu to go rozbawiło, ale powtórzyłem, że jak najbardziej mówię poważnie, bo on jakby nie dowierzał cały czas, że bym płakał na jego pogrzebie.
   979 nawijał jeszcze o zanikaniu rozmów między nami. To, co mu powiedziałem, wiem, ale przyzwyczaiłem się do tego. On żyje w swoim świecie, nie ingeruje w to, w niby związek z niby laską też. Po co ma mi kiedyś to wypominać. Chyba, że zapyta się o jakąś opinię to wtedy co innego. Z mieszkaniem, to tylko przekażę mu, by wybrali gdzieś w połowie, by obojgu się w miarę dobrze dojeżdżało do pracy. Niestety z tego powodu wzrosną koszty 979, kiedy dziś idzie do pracy pieszo 2 min.
   A dla mnie przyjdą trudne chwile. Stacja macierzysta bez 979, to będzie zupełnie inny wymiar funkcjonowania, nawet nie umiem sobie tego teraz wyobrazić. Przecież znamy się 11 lat, a na dobrą sprawę mieszka tu już od 6 lat, czy nawet dłużej. Pozostanie w stacji 371, ale to zupełnie inny standard, inne wychowanie, inne zachowanie itd.
   Dobra, tyle, bowiem czekają zajęcia, a i tak się nie wyrobię. Ostatnio co raz częściej myślę, że jakby inicjatywa nie wypaliło to było by chyba dobrze. Problemem będzie ogarnięcie to osobowo.  Choć jeszcze nie zacząłem intensywnie poszukiwać osób, do współpracy, to widzę, czasy są ciężkie dla takich inicjatyw. Dziś ludzie do pracy, z pracy, rozrywka i tyle. Coś zrobił dla reszty społeczeństwa to - nie, ale jakby trza było wojować z resztą np. przed odgradzanie trawniczka, przez który część od lat robi skrót - to b. chętnie, a i czas się na to znajdzie, i energia, bo w myśl modlitwy Polaka z Dnia Świra to większość z ludzi napędza.
  Tyle, narka.

piątek, 17 listopada 2017

Piątek #1272

   Z tym hura optymizmem to się pośpieszyłem, bowiem to dopiero v-ce prez. m-ta powiedział tak, ale (no własnie to ale...) teraz naczelnicy wydziałów muszą się do tego odnieść, a sprawa nie jest jeszcze przesądzona, bo przecież mogą mu powiedzieć - ale to jest niewykonalne, jak to sobie wyobrażasz? Po za tym, jak za wszystkim idzie kasa. No może na początek nie taka duża, ale jakaś tam będzie szła, a m-to się w to uwiąże na dłużej.
   Naczelnicy działów w ogóle nie wiedzą jak mają ugryźć sprawy kolejowe, bo z tym m-ta nie bardzo się parają. Zazwyczaj ktoś inny się tym zajmuje, tzn. kolej, a m-to tylko zatwierdza rozkłady jazdy poc. pasażerskich, a towarowymi w ogóle się nie zajmuje. W naszym wydaniu nagle na nich spadają sprawy kolejowe, o których w ogóle nie maja pojęcia. Np. nasze pismo z 15-10-2017 przeszło przez prawie wszystkie działy by wylądować w dziale dzierżaw gruntów z adnotacją PILNE. Pani, u której byłem już wcześniej, ponownie wczoraj się ze mną widziała i omawialiśmy sprawy kolejowe w połączeniu z uwarunkowaniami UM. Z pierwszego spotkania w zasadzie nic nie wyszło, a mało tego, ponieważ pismo zwiedziło wcześniej prawie wszystkie działy (na liście było ich naście, bo Pani mi pokazała) nie ma je już dokąd wysłać, a w jej oczach widziałem "i co ja mam z tym zrobić?".
   Podobnie było w dziale prawnym, w którym już trzeci raz rozmawiałem z naczelnik. Ona także nie wie jak to ugryźć i jak się do tego zabrać. Np. sprawa urządzeń na nastawni RKP (dawnej RCL) jest jeszcze bardziej skomplikowana niż mi się wydawało. Otóż urządzenia nie są własnością PKP PLK, jak mi się wydawało, a PKP S.A. PKP PLK je tylko użytkuje, czy dzierżawi i nie może nimi bezpośrednio decydować, bo to nie jej urządzenia. Ale ponieważ jako podnajemca miała umowę z kopalnią, to w tej sytuacji chce spotkania trójstronnego w sprawie rzeczonych urządzeń, ale wpierw musi wpłynąć pismo do UM, a tu właśnie UM nie wie jak ma to pismo spłodzić, bowiem dział prawny musi rozwikłać zagadkę urządzeń nie PLK-owskich, a budynku SRK-owskim, którego m-t jeszcze nie ma, a który jest w planie do wyburzenia. I co wtedy zrobimy z tymi urządzeniami, jak oni ten budynek wyburzą?
   Co poniektórzy na stanowiskach dozoru mówią, że jak to się uda, to będzie (któryś tam) cud świata. Kolejnym cudem świata będzie znalezienie ludzi, którzy chcieli by przy tym projekcie być. Na dziś stowarzyszenie jest w stanie tego terenu utrzymać. Musiałbym, już po zgodzie m-ta, zorganizować na szeroką skalę poszukiwanie ludzi do pracy i to wolontariackiej, a jak wiadomo dziś znaczna część woli pracować naciskając paluchem na ekranie lub nim tam wodząc.
   A na stacji macierzystej, przez moją zwłokę, najprawdopodobniej są kolejne małe szczury. Teraz sytuacja stacje się poważna i już dziś w nocy myślałem nad tym intensywnie jak z tego wybrnąć. Nadal wpierw trza by wyłapać samce, a następnie samice, ale to chyba jak już skończą karmić, czy nie wiem. No jest, w każdym razie, źle.
  Po za tym staram się nadrabiać zaległości w czynnościach na stacji macierzystej, ale jak się jest samemu to możliwości są ograniczone, a i zmęczenie daje znać o sobie. Wszak dni wolnych ostatnio nie ma, każdy jest jakimiś czynnościami zajęty, nadto stale ciąży myślenie o tym, co jeszcze zrobić, co jest najbardziej pilne, co mniej i może poczekać. Z tym czekaniem jak widać jest różnie - przykład szczurów jest wymowny.
   Tyle, bo dalsze obowiązki wzywają.
 

środa, 15 listopada 2017

Środa #1271

   Właściwie to nie wiem kiedy mam te wpisy robić. Rano, w dniach wyjazdu na kopalnię - odpada. Popołudniu to już prawie w ogóle, bo na stację zjeżdżają się pociągi, a w dniach gdy nie jadę na kopalnie, to nadrabiam zaległości w czynnościach stacji macierzystej, jak np. dziś.
   Weekendy to już prawie obligatoryjnie jadę na stację zwrotną RCL, bo oprócz zadań tam do wykonania, odżywam na torach kolejowych i w otoczeniu kolejowym. Od kiedy jest prąd na pkt. socjalnym to myślę, by się tam kiedyś nie zaszyć na dłużej, wszak jak zmarznę w terenie, to mogę się iść ogrzać, a i na ciepło można coś zeżreć. Natomiast sytuacja na kopalni jest wciąż płynna. Wczoraj okazało się, iż kopalnia, działkę którą miała przekazać od 01-01-2018 do m-ta, to przedłuża jej dzierżawę o, najdłużej, kwartał, jak przekazał mi inż. Rabsztajn. Jeżeli tylko tor tam nadal pozostanie, to dla mnie to nie będzie miało większego skutku. Niby tam jeszcze jakieś ich (kopalniane) urządzenia zostały i jeszcze się z nimi nie wyprowadzili.
   No nic, pozostają jeszcze urządzenia na nastawni RCL, o których w czwartek będę rozmawiał z v-ce prez. m-ta. M-to musiało by napisać do kolei, by urządzenia te przekazała. Były zawiadowca ma się zająć spłodzeniem odpowiedniego pisma, bo nie wiem jak ono powinno wyglądać, a dyr. w z-dzie w T.G. już wie, że m-to zadeklarowało wejście w inicjatywę i w związku z tym czeka teraz na pismo.
   (z ostatniej chwili) okazuje się, że urządzenia na nastawni RCL zostały zapomniane kiedyś i nie przeszły z PKP S.A. na PKP PLK i do dziś są na stanie PKP S.A. i możemy do PKP PLK napisać jedynie o ich użytkowanie, a najlepiej to jakby zorganizować spotkanie trójstronne w sprawie tej sytuacji. Zaś coś do przeskoczenia. Ciekawe kiedy pojawi się poprzeczka a'la mur, którego już nie przeskoczę.
   Wczoraj w masakrach rodzinnych był materiał o domu dziecka w Chełmie prowadzonym przez pingwiny. Pisałem o tym kiedyś, że to maszynka do robienia kasy, a przy okazji są tam dzieci. Inna sprawa jak one są tam traktowane, inną sprawą jest też to, jak one się tam zachowują. Czy pomysł, by pingwiny prowadziły takie domy, jak w początkach XXw jest dobry - nie wiem, choć skłaniałbym się do stwierdzenia, że - nie. Ale w tym momencie pingwiny z Chełmie i te prowadzące domy dziecka w innych miastach nagle straciły by nie małe dofinansowanie, a zakon z czegoś musi żyć. Jak widać o ile wyjdzie sprawa złego traktowania podopiecznych to rusza się z kamerami, ale spraw finansowych się już nie drąży, bo to śliski temat. A przecież to właśnie przez finanse tak się dzieje, bo żądne kasy pingwiny, może nie nadające się do nowych ról pełnią je, by mieć niemały dochód.
   Przez remont mieszkania obok zaczynam nie dosypiać, na to nakładają się mini imprezki 979, jak np. wczoraj z niby laską, z którą wpierw był w jakimś lokalu w wiosce, a następnie przeniósł się na stacje macierzystą. W lokalu, jak mi później przekazał, w rozmowie laska spytała się o związek, czy on chce w jakimś być (w sensie, że chyba z nią), na co on, że na razie o tym nie myśli i nie ma zamiaru się wiązać. Jak mi przekazał, ona jakby dostała siekierą w łeb.
   Warto w tym msc. przypomnieć, że jak on chciał to ona nie chciała, teraz jak widzę rolę się odmieniły. Mimo tego nadal spędzają ze sobą czas, razem się bawią, razem czasem gdzieś tam jadą. Np. o 01:00 dziś pojechałem ją odwieźć do dom wraz, oczywiście, z 979, z którym jak wróciłem na stację macierzystą to była już 02:00. Nim procedury, nim pogadaliśmy trochę, to wyglebiłem ok. 02:20. Remont za ścianą miał swój pozytyw, bowiem ok. 08:15 ruszyły młoty kujące i razem obudziliśmy się. Słyszałem i widziałem jak 979 wystrzelił z łóżka, ale na szczęście czas był dobry i po pierwszym wystrzale okazało się, że poślizg jedynie 15 min na rozruchu, więc do pracy zdąży bezproblemowo.
    Dobra, tyle, bo jak za długi wpis, to też męczy, a nie wiem czy jutro coś napiszę, bowiem od jutra do nd. już dziennie na kopalni, a nadto jutro też UM.
    Ale postaram się coś wypłodzić, bo dużo się będzie działo. Narka.

sobota, 11 listopada 2017

Sobota #1270

    Informacją dnia wczoraj była wypowiedź v-ce Prez. m-ta Rudy Śl. do mnie o wejściu w naszą inicjatywę. Tzn. m-to przejmie działkę od kopalni z torem, co jednoznaczne jest z wejściem w pomysł uruchomienia drezyn kolejowych na układzie torowym kop. Pokój i stacji Ruda Czarny Las. To wywołało u mnie małą euforię, bowiem jest zwieńczeniem trzymiesięcznych starań o uratowanie układu torowego i dwu nastawni mechanicznych.
    W przyszłym tyg. mają zostać przez m-to wysłane oficjalne pisma do zainteresowanych jednostek z wolą m-ta.
    Pierwszą poinformowaną osobą, choć nie był taki w kolejce, był 979, bowiem krótko po wyjściu z sekretariatu v-ce Prez. m-ta zadzwonił, to mu przekazałem radosną dla mnie nowinę. Następnie zadzwoniłem do byłego zawiadowcy stacji, z którym pracowałem na kolei, a później pojechałem już na kopalnię. Po poinformowaniu tych, którzy pomagali przy pracach na kopalni, nie stwarzali kłopotów poszedłem się przejść po "swojej" stacji.
    W trakcie przechodzenia przez hałdę do toru piaskowego (to ten poniżej)
i jeszcze jedno ujęcie

, który z działką m-to ma przejąć rozmawiałem z 811. Uczuliła mnie, by w miarę szybko załatwić sprawy finansowe ze stowarzyszeniem. Choć dla mnie to temat odległy, to ona naciskała, że im szybciej tym lepiej, bo później jak wyczują zyski, to do tego się wszyscy chętnie podepną, a ojców sukcesu jest zawsze wielu. Pamiętam to, bo od początku wyczulała mnie na ten fakt. Ale dzień euforii to powiedziałem, że zajmę się tym w jakimś tam czasie. Spacerując po torze, który wpierw przejmie m-to rozmyślałem nad ogromem prac, które będą musiały być robione, by stację utrzymać w stanie jakim otrzymaliśmy, a nawet lepszym. Przecież na wiosnę zacznie się nierówna walka z roślinnością, która będzie chciała zarosnąć całość. Sprawy odwodnieniowe, które już teraz ruszam, w przyszłym roku, będą musiały być w znacznym stopniu rozwiązane. Pomieszczenia w budynku parowozowni i samą parowozownie trzeba będzie przysposobić, a także w jakimś stopniu wyremontować, a gdzie do tego jeszcze bieżące utrzymanie stacji. Pozostanie teraz budować ekipę ludzi, którzy będą mieli chęć pracy na stacji.
    By jednak tak nie było różowo, to zawsze znajdzie się coś co zakłóci radosny nastrój. Otóż, odezwał się prezes stowarzyszenia, który już kiedyś nawijał nt. scalenia stron. Na fb założyłem stronę sekcji stowarzyszenia i robiłem tam wpisy, wraz ze zdjęciami, tego co dzieje się na stacji, w sensie co tam robię. Na głównej stronie stowarzyszenia niewiele się dzieje, to też już po iluś tam wpisach prezes zaczął się kontaktować.  Wcześniej z nim w ogóle nie miałem kontaktu, w tym o scaleniu stron. Zwlekałem trochę z tym, bowiem miałem również wizję co do strony na fb. To miała być merytoryczna strona dot. tylko tego co dzieje się na stacji, bez wklejania jakiś linków tego co dzieje się na kolei, co jest śmiesznego kolejowego itp. i takich postów czy podlinkowania innych nie było.  Jak zwykle pisałem w tonie negocjacyjnym:
właśnie chcę o tym porozmawiać co nam to da, jakie będą plusy minusy. Też zbieram opinie wśród znajomych i zdania są różne. Sam nie wiem.
- plusy: zsumowane lajki, integracja w ramach organizacji, opinia zarządu TEK - unikamy tworzenia odrębnych stron minusy: chyba tylko mniejsza przejrzystość - info z Rudy przeplatane innymi informacjami Wiem że robicie tam kawał dobrej roboty, marginalizacja w armach TEK Wam nie grozi, jeśli są takie obawy.
- marginalizacji to w ogóle nie brałem pod uwagę. Natomiast, co mówiłem dziś Jasiowi, czy ludzi z Wodzisławia będzie interesowało co dzieje się w Rudzie, i vice versa. Na stronie chciałbym tylko i wyłącznie, jak dotychczas umieszczać informacje dot. stacji RCL i układu kop. Pokój bez linków i wklejanych informacji z zewnątrznego świata kolei. Te, jak myślę, ludzie mogą sami pozyskać. Oczywiście wszystko jest do ustalenia i obgadania.
- ale nie mamy tylko ludzi z Wodzisławia jak widać mamy info z różnych miejsc
większość z nas na pewno to interesuje
Tu pojawiły się mało znaczące zdania po czym napisałem:
pozostaje mi zaprosić teraz na miejsce, bo skoro jest już wstępna decyzja i pozostawieniu układu torowego i nastawni, to myślę, że szef powinien zobaczyć jak to wygląda na gruncie
Chcąc omówić sprawę odrębnej strony na jakimś spotkaniu w 4 oczy. Nie wydawało mi się to, aż tak pilne. 
relacje są tak dobre że wiem wszystko ale chętnie wpadnę tylko musze chwilę czasu znaleźć
staram sie jak mogę opisywać bieżąco co się dzieje, bo przepływ informacji w tych czasach jest bardzo ważny
Następnie znowu odbiegliśmy od tematu by:
-co do tej sprawy z FB to sorki ale nie chcemy żeby organizacja miała ileś tam różnych stron ja rozumiem że zdania ludzi moga być podzielone... ale to opinia zarządu jest wiążąca
No to mi już podniosło ciśnienie, ale jeszcze stonowanie napisałem:
myślę, że nie ma tu presji na razie na działania w tej sprawie, zlikwidować stronę zawsze można
im później tym trudniej bo ludzi esię pzryzwyczają dlatego jest nasza presja aby zrobić to najszybciej jak to możliwe
eee, likwidacja strony to kilka klikniięc myszką
nioe do końca zamierzam przenieść dotychczasowa zawartość
Jeszcze usiłowałem delikatnie przekazać swoje stanowisko:
fb, założyłem tylko i wyłacznie na wywarcie presji na mieście w celu podjęcia decyzji. Mnie osobiście fb do niczego nie jest potrzebne i, do 1,5 wcześniej, fb nie miałem w ogóle założonego
i jak tego będzie więcej t o też będzie trudniej ale warto żeby te wpisy były i warto pisać dalej ale znacznie większe wrażenie wywoła strona mająca 800 lajków niż 40 nie? Jak napisał: ja liczę na dalsze posty z Rudy, tylk ojuż na głównym fanpage TEK  to sobie pomyślałem - liczyć zawsze można, a napisałem: 
na szczęście, czy nieszczęście, nie mam parcia "na szkło". Nawet w wywiadach dla mediów nie jest sfotografowany. Wiem są takie czasy, ale jakoś media staram się unikać, a docelowo i tak ktoś by się tym musiał zająć.
no to ja też tak mam Chyba nie, bo nie pisałby o ilości lajków. także z czasem i tak będę musiał z tego wyjść bo fizycznie braknie mi czasu w ciągu dnia. Teraz będzie inaczej, bo stacja zeżre resztki wolnego czasu, które dotychczas mogłem jeszcze na fb poświęcić  Delikatnie zacząłem się z tego wycofywać, ale prezes napierał no to zróbmy to zaraz ale podkreślam: liczę na dalsze posty 😀 jw - liczyć zawsze można. Prezes, jakbym nie wiedział, podesłał mi jeszcze link do strony, po czym ja: przecież znam Waszą stronę
nie "Waszą", tylko "Naszą"
odrabiam zadania dowowe i sprawdzam zawsze, kto co i jak
tak mi sie z Waszą napisało
aha, literówka
Do końca nie wiem czy literówka, ale po tym stwierdziłem, że więcej moich wpisów nie będzie. Trudno. Mnie do szczęścia fb nie jest potrzebny, to miał być dodatek na poziomie do poczynań na stacji, a nie śmietnik informacyjny, jaki jest na wielu stronach. Skoro zarząd chce (właściwie to nie wiem czy sam prezes tylko) przy okazji podnieść rangę swojej strony moimi wpisami, to się z fb wycofuję. 
   Zburzyło to euforyczny nastrój dnia, ale życie czasem tonuje nasze przeżywanie. Jak jest źle, to podeśle nam coś dobrego, jak jest dobrze, to podeśle coś niedobrego. W każdym razie, może nie umiem odczytać, jakoś nie widziałem tu merytorycznych uwag dot. scalenia stron, bo zsumowane lajki (a co mnie te zsumowane lajki? Nasze, czy moje działania będą postrzegać na podstawie tego co będzie się działo na gruncie), integracja w ramach organizacji (jaka integracja? oni nie będą jeździć tu, ja nie będę jeździł tam, oprócz jakiś większych imprez tu), opinia zarządu (fajnie, po paru wpisach), unikamy tworzenia odrębnych stron (a może to było by dobre? tego dziś nie wiemy i już się nie dowiemy). No i minusy - info z Rudy przeplatane innymi informacjami (własnie, czy to jest potrzebne, ale to też nie nastąpi). Pozostanę przy raportach z dnia, czy raportach z dni, które wysyłałem na @ do zainteresowanych od początku, za nim jeszcze założyłem, jakieś 1,5 tyg. temu, fb. 
  A może to ze mną jest coś nie tak i chcę prowadzić jakiś idealistyczny świat, a on tak w ogóle nie wygląda, mało tego, społeczeństwo takiego nie potrzebuje, o czym jeszcze nie wiem. Napiszcie co uważacie. Głosy innych mile widziane. 
   Dobra, tyle bo przyjehał kolega z Belgii to mnie tam ciepnie na kopalnię.