czwartek, 30 września 2021

Czwartek #1825

    979 ma kota. Nie jest to nic nadzwyczajnego, bo ludzie mają zwierzęta w mieszkaniach, ale nie wiem na chuj mu ten kot. On, dla tego kota, jest w doma dostępny przez godzinę, może dwie. W sensie aktywności. Nie wliczam do tego czasu jego spania, bo i tak kot jest sam, tyle, że się może położyć obok niego. Dokładnie jak mu mówiłem kiedyś, by nie brał zwierza do dom, jakiegokolwiek, bo ma taki, a nie inny tryb dnia, to dał się namówić. Szkoda tego kota, bo najlepsze 3 dni dla niego, to miał, jak był na początku września na st. mac. kiedy opiekowałem się nim przez ten czas z wyjątkiem 30 min, byłem ciągle na st. mac. Tym bardziej mi tego kota szkoda, że one żyją naście lat i tyle czasu zwierz będzie przebywał generalnie sam w mieszkaniu. Jeszcze teraz w takim okresie dorastania, kiedy powinien mieć zapewniony ruch, zabawę dla prawidłowego rozwoju. Powalone to. 
    Nadal uważam, ze 80% ludzi nie powinno mieć w ogóle zwierząt w domach, mieszkaniach, bo się do tego nie nadają. Oglądam ich jak wychodzą z np. psami na spacery, to nie wiem, czy poszli się przewietrzyć z komórką, czy jednak wiedzą, że pies im się ciągnie na smyczy. 
  
    Z 252 to już chyba koniec. Nie chce się kontaktować, mimo iż zjechał do m-ta i widziałem go w okolicy, nawet napisałem do niego na mess, ale nie odpisał. Trudno, no przecież mamy już swoje lata, więc w końcu na co liczymy. 

   Z innych spraw. 172 dzwonił, bym odwiedził go w miejscu odosobnienia. Przy okazji okazało się, co i tak by sie okazało, że jego laska, już nie jest jego laską, bo przecież to nie średniowiecze, by czekać na faceta latami, kiedy pojechał na wyprawy krzyżowe. Dziś to odbywa się szybko. Ludzie się schodzą, rozchodzą i to następuje dość sprawnie. Część relacji przejęły komórki, bo co raz częściej widzę pary w autobusie, na ławeczkach, w innych miejscach, z których każda z osób osobno "siedzi" w komórce. Czy Ci ludzie ze sobą w ogóle rozmawiają? Jak te rozmowy wyglądają, skoro, w pewnym sensie, rozmowa też jest sztuką. W relacjach z 979 metody komunikacji były wypracowywane latami, dzięki temu, dziś w miarę normalnie i swobodnie się komunikujemy. 

   Zaczął się beznadziejny okres dla mnie. Lato odeszło, nastały już zimne dni, ubieranie się, marznięcie już się zaczyna. Mięśniaki też się już zasadniczo ubrały. Pojedyncze jednostki czasem jeszcze chodza w krótkich spodenkach, koszulkach z krótkim rękawkiem. Widać tą różnicę, kiedy ja już mam koszulkę, koszulę, kurtkę (cienką, ale zawsze), a ktoś leci w stroju j/w. Od razu se myślę - klub morsów. I zasadniczo aż to lutego, teraz będzie co raz gorzej. 
   Zdjęcie.
Idzie zima, to była stacja Ruda Czarny Las w takiej aurze. Obecnie tam już nic nie ma. 
   Narka.

poniedziałek, 27 września 2021

Poniedziałek #1824

     Z samochodami elektrycznymi jest podobnie jak z zarazą. Oprócz gloryfikowania tego rozwiązania, i nie wiedzieć dlaczego (pewnie Ci na górze, tam bardzo na górze, wiedzą co robią) przemilczania istotnych wiadomości, uparcie wciska się rozwiązanie, które na dziś jest dość ułomne. Owszem to jeździ po drogach, ale nie wiem, czy wiecie, że w krajach, gdzie jest dużo pojazdów elektrycznych, są specjalne kontenery dla straży pożarnej z odpowiednią cieczą, w której zatapia się całe auta, które się zapaliły od akumulatorów. Nawet był, przypomniało mi się, wypadek, gdzie samolot duży z ludźmi spadł, bowiem zapaliły się baterie do telefonów transportowane w luku bagażowym. 
   Ale to rzadkie przypadki, natomiast problemem na dziś jest ładowanie tych aut, co totalnie się przemilcza. To nie jest tak, jak sobie większość wyobraża, że zwykłym prostownikiem naładujemy auto. By to zweryfikować, to by szybko naładować porshaka elektrycznego trzeba prądu powyżej 850 V i mocy 270 000 W (o tym tu ). Dla porównania w mieszkaniach mamy przyłącza od 5 000 W do (w nowych) 10 000 W. Jak widać, nie jesteśmy w warunkach domowych w stanie naładować szybko auta, mówimy tu o czasie ok. 30 minut. Przy domowym prądzie baterie akumulatorów do poziomu 80% jesteśmy w stanie naładować w 38 h. To jest ciągłego ładowania, a przecież po nocy, przeważnie jedziemy autem dalej. Druga sprawa. Wyobraźmy sobie osiedle, blokowisko, w którym połowa mieszkańców wymienia auta na elektryki. Popołudniu, wieczorem biją się o miejsce pod oknami, by ściepnąć przedłużacze i ładować auto na rano do wyjazdu. No pajęczyny kabli, jak w Indiach, czy Bangladeszu. Ktoś szybko pomyśli, przecież wybudują ładowarki. No ok, ale już teraz wiadomo, że przy tych ładowarkach jest liczony prąd (ten wysoki) i (uwaga) czas postoju, więc trza być przy tym aucie, nadto koszt takiego ładowania jest porównywalny do kosztu paliwa. 
   O tym, że wyobrażenia są inne jak rzeczywistość świadczy naiwność dyrekcji PKM Katowice, która kupiła autobusy elektryczne i pewnie też tak myślała, że je włączą do sztekra i bydzie wszystko git. No okazało się, że jak wrazili do sztekra te autobusy, które oroz zjechały, to poleciały ziherungi, bo se nie policzyli. 
  Za Dziennikiem Zachodnim (art. tu ): W PKM Katowice trwa przebudowa stacji ładowania autobusów elektrycznych. Inwestycja umożliwi ładowanie wszystkich pojazdów jednocześnie. Wszystkie autobusy elektryczne jakimi dysponuje PKM Katowice powinny zostać naładowane w godzinach nocnych. Przy niskim napięciu, jakie obecnie jest dostarczane do stacji ładowania, nie jest to możliwe. Dzięki inwestycji będzie nam dostarczany 1 megawat energii.
   Gwoli wyjaśnienia. Wcale tam takiego słabego prądu nie mają, bo przecież są warsztaty autobusowe, a te wymagają prądu trójfazowego, więc 400V dostają. Za to teraz dostaną 1 MW.

 1 MW ?! I pewnie myślicie, że energetyka podłącza im 1 MW za darmo i rachunki za sztrom bydom takie same... buhaahaha. A to się drugi raz zdziwią, jak dostaną abonament za 1MW. 

   172 okresowo do nas dzwoni stamtąd. Jak pisałem kiedyś, laska, chyba już była, od niego powiedziała mi kiedyś, że z tej rozprawy, na którą wpierw nie chciał pomocy ode mnie, a później w maju zaspał!, dostał wyrok 5 lat wiyncyj. Praktycznie przy każdej rozmowie pytałem się go, czy listopad aktualny, nie mówiąc mu, że info o przedłużeniu dotarło. On, nawet w ostatniej rozmowie, mówił, że tak, choć nie wiadomo czy mu nie przedłużą. 
   Od jakiegoś czasu (coś ok. 1,5 tyg.) laska nie odbiera od niego telefonu. Wczoraj byłem sprawdzić, to wygląda na to, że nadal tam mieszka, ale nie zastałem jej dwa razy. Dzień ciepły, to może poleciała w teren. Dziś dzwonił 172 sprawdzić co się dowiedziałem i wreszcie powiedział, że dokładnie to dostał 3 lata i 7 m-cy wiyncyj do odsiedzenie, ale na razie oficjalnie mu nikt tego nie przekazał. Czyli wiedział, a nie powiedział. 
   Miał trochę w tym interesu, bo sępił (pożyczał, skrzętnie wszystko zapisane) kasę na rozmowy stamtąd -> tu. 
   Trochę szkoda, bo w jakimś stopniu nastawiałem się na flachę z nim w listopadzie. Oj, działo by się, działo. Tak to se tylko możemy pomarzyć, a jak będzie za te 4 lata..., kto to wie? Jak będzie on wyglądał? Jak ja będę funkcjonował? Pytań aż za dużo. 
   Tymczasem zdjęcie, którego jeszcze nie było (sprawdziłem).
EDYTOWANO
  Plecy lekko zaczerwienione, a powinienem zrobić fotę już po, bo później to się nasila wraz z moim nasileniem. Zdjęcie nie oddaje pozycji, ale on praktycznie klęczy, a głowę ma opartą o podłogę, dlatego tam ma materiał, bo pytałem się go, czy mu dać pod łokcie, to powiedział, że pod łokcie nie, ale pod gowa - tak. No to dostał pod gowa, a później dostał na plecy pasem, bo to było to spotkanie. Trochę widać podłużne pręgi. 
   No cóż, po fakcie to zawsze jest myślenie - a czemu tego nie zrobiłem, czemu tamtego nie zrobiłem itd., bo teraz się już nie zrobi. Ciągle się w życiu przewija, mądry Polak po szkodzie. 
   Narka.

czwartek, 23 września 2021

Czwartek #1823

    Pamiętacie pewnie Bartka. To jedyny mięśniak tu z imieniem oryginalnym. Czemu podałem jego imię? Bo to przejebany mięśniak-skurwiel i myślę, że nigdy z nim nic nie będzie, więc nie nadałem mu nr-ka. Ale mimo tego spotykam go. Kiedyś, z m-c temu spotakłem go na osiedlu 824. Totalnie mnie tym zaskoczył, ale i tak podszedłem do niego i rachitycznie mówiłem. Coś, że go znam itp. On, jak to skurwiel, że na pewno nie i pomyliłem go z kimś. Z tego wszystkiego zapomniałem powiedzieć mu, że znam jego imię. No to rozeszliśmy się. 
   Jakiś tydz. temu jedziemy tym samym autobusem, ale ma słuchawki w uszach, bo już chciałem mu powiedzieć, iż znam jego imię, ale wylazł z nimi w uszach z autobusu, to nie nawijałem doń. Minęło kilka dni i zaś jedzie w autobusie, tym razem przez wyjściem wyciągnął słuchawki z uszu, to ja do niego:
- masz na imię Bartek
- no tak
- to mówiłem, że Cię kojarzę, 
   ale ponieważ drzwi były otwarte to wysiadł. Później znowu za kilka dni go spotkałem, tym razem już powiedziałem - cześć Bartek. 
    Od tego czasu, jak się mijamy, czy na ulicy, czy w autobusie to podajemy sobie rękę. Dziś wracałem z Bytomia od 840 po rozmowie i ... wsiadam do autobusu, a do niego też włazi Bartek. Podaliśmy sobie ręce, ale był z nową laską, to niestety nie gadaliśmy, a szkoda, bo trasa 20 min to bym trochę się otworzył. 
   Natomiast 252 wylądował w Zakopanem. Tam poznał o 6 lat młodszą laskę, z którą rozwija znajomość. No w jego wieku, jak poznawałem o 6 lat młodszych mięśniaków, to też dostawałem czegoś, więc mu się nie dziwię. Pojechał do zakopanego z pracy, czyli kostka brukowa. Ma niby zjechać w pt. tu, ale czy to nastąpi? On jest jak Di Caprio z Titanica. Raz tu, raz tu, raz tam i też jest ciekawe życie. 

   Wczoraj pojechałem do notariusz, w spr. spadkowych i przy okazji 824. Musiałem wyjechać wcześniej, tj. o 15:00, to 824 się wymknął na zakupy. Na szczęście małe, jak na jego możliwości, ale widać, że jednak wolne mogę mieć dopiero po 17:00, wcześniej to jeszcze się wymyka, mimo pełnej lodówki. Dziś holizm zero. Może dlatego, że wyciągnąłem go do SCC do Katowic. Na placu już chłodno, wiało, a nie chciało mi się łazić po jakimś mieście, a SCC to takie małe miasto. 

   Teraz wrócę do mięśniaków z neta. Pamiętacie tego 
    Mimo, jak dla mnie, zajebistego wyglądu, ledwo dociąga do 80 oglądających. Natomiast ten    
miał ponad 1500 oglądających. Zastanawiałem się czemu i doszedłem do wniosku, że pierwszy, choć ładny, przed kamerą jest jak kłoda. Tzn. jest w majtkach, trochę się rusza i w zasadzie tyle. Mało się uśmiecha, mało ma atrakcyjnych ruchów. Brakuje mu tzw. sexapilu. Co innego jakbym miał spotkanie w realu z nim, to se może być kłodą, bo na tyle bym go dojechał, że i tak zaczął by reagować. Natomiast przed kamerą, trzeba mieć to coś, co przyciąga uwagę widzów mimo zajebistego wyglądu. Niestety on tego nie ma. Natomiast drugi tak. Ruchy są inne, częściej się uśmiecha, trochę ćwiczy prze kamerą, za jakąś tam opłatą (np robi pompki),
czasem coś powie do widzów. Jest jakaś interakcja. Nawet oświetlenie trochę do dupy, przy tym drugim nie stanowi, aż takiego, jak widać problemu, jak bycie kłodą przed kamerą. Samobiczowanie, były tylko dwa uderzenia (na wniosek wpłacającego), 
niewiele zmieniło w ilości oglądających. No ja bym mu tymi paskami odpowiednio przywalił. W sumie to się patrzy na niego i ładnie wygląda, ale nawet w.k, nie da się zrobić, bo czegoś brakuje. A ten drugi, przy oświetleniu do dupy, taka oglądalność. Jakby jeszcze to oświetlenie poprawił, to było by już mega zajebiście. 

Nawet w seksie, bo przecież są i tacy, co robią to przed kamerami, trzeba mieć to coś. 
   Dałem nawet tu analizę błędów w porniolach. To niestety powiela sie i u tych młodych, którzy trochę sprzedają się za kasę przed własnymi kamerami. Jednak i tu, jak widać wiedza jest potrzebna. 
   Ok, bo to miała być taka krótka refleksja nt. oglądalności dwu mięśniaków. 
   Przy okazji szukania tej notki z analizą pornioli, dotarłem do bardzo starych notek własnych. Nawet sobie nie zdaję sprawy ile tu historii jest opisanych. Np. trafiłem na opis, jak 172 uciekał z Londynu z niewolnictwa, do którego trafił. 
    Kiedyś, jak będę miał czas, to może wrócę do tych dawnych wpisów. 
   Tymczasem tyle. Narka.

środa, 22 września 2021

Środa #1822

     Co prawda lato minęło, ale kiedyś rozmawiałem z 811 n.t. sterowania ludźmi odnośnie potrzeby noszenia wody ze sobą w butelkach. Jak pamiętam, to za ("tej niedobrej") komuny nikt nie molestował ludzi o potrzebie noszenia wody w butelkach ze sobą, bo inaczej zdechniecie i w ogóle się odwodnicie i padniecie jak wyschniete śliwki. Przecież to nie jest tak, że jak się napijemy w domu przed wyjściem, to za 3h jak się nie napijemy to nieuchronnie zdechniemy, albo nas podupi z braku płynu w organizmie. Nawet jak jeżdżę na rowerze w lecie, to rzadko biorę coś do picia, kiedy na st. mac. przed wyjazdem uzupełniłem płyny. A tu teraz w lecie w plecakach prawie obowiązkowe wyposażenie woda w małej butelce, bo przecież wszyscy oszczędzają plastik, w którym co raz bardziej się topimy. Mało tego, na maturze przez 4 h pisaliśmy i żadnego picia nie było, a teraz jadą z wodą na maturę, na maturze woda, po maturze woda. Wnet jak te stare babcie będą ciągneli torbę na kółkach z wodą, bo jak nie, to najprawdopodobniej zdechną lub ich trwale uszkodzi, jeżeli nie wezmą lyka co jakiś określony czas. Czy już zupełnie zanikły nam w organiznach samoregulatory, które zgłaszają nam potrzebę zjedzenia, czyli uruchamia się "głód" i potrzebę łyknięcia, czyli uruchamia się "pragnienie". I to nie jest tak, że w momencie uruchomienia się powyższych mamy określony czas na łyknięcie, bo jak nie, to nas podupi. Babcia w studni przeżyła 4 dni bez żarcia i picia, więc kilka godzin bez picia to z palcem w dupie się wytrzyma, ale czymś przecież tłuszczę trzeba mamić, dla jej dobra i bezpieczeństwa. 
    Podobnie dla jej dobra i bezpieczeństwa zakłada się w miastach światła spowalniające. Tzn. jak nic nie jedzie, to one zapalają czerwone na pasach jezdni i dopiero w określonej odległości od przejścia dla pieszych zapalają zielone. W ten sposób tylko na jednych światłach w ciągu dnia są zatrzymywane setki aut, które następnie spod tych świateł ruszają zanieczyszczając powietrze, dla naszego dobra i bezpieczeństwa. To tylko jedne światła, a przecież to obecnie jest moda i takich świateł w miastach jest pełno, więc ogólnie dla naszego dobra i bezpieczeństwa skraca nam się życie, by ZUS się cieszył, jak dawniej, średnią życia - 65 lat. 
   Propagandy w tym stylu jest pełno. Jadąc do Międzylesia poc. 43we dostaliśmy małe bilety, w sensie kartka była mała, ale na niej umieszczono napis, że KD (koleje dolnośląskie) są ekologiczne, bo bilety drukują na małych papierkach. To też oczywiście propaganda, bowiem w składzie 43 WE z Newagu przy temp. 20C na placu była włączona klima. W zasadzie nie było by o czym pisać, ale ona chłodziła na tyle, że robiło się zimno w składzie. W sukurs temu przychodziło włączone ogrzewanie składu! Więc przy 20C na placu to działało tak, że klima z góry chłodziła, termostat reagował na obniżenie temperatury i włączał ogrzewanie! 
   W starych 105 Na, ogrzewanie to było 10 kW. Nawet takiego przyłącza nie macie w mieszkaniach. I ta moc była w tramwajach 13 metrowych, po modernie jest ta sama moc, tylko w 5-ciu nagrzewnicach nadmuchowych, czyli więcej hałasu z tym samym lub nawet gorszym efektem. Oczywiście mocy ogrzewania 43 WE nie znajdziemy, bo to przecież drobnostka. Płacą za to Marsjanie, to po cóż się takim czymś przejmować. Można jedynie założyć, że skoro skład ma 90 m i na 15 m damy mu również zużycie 10 kW, to łącznie mamy 60 kW, a ile to kosztuje to se policzcie 1 kW po 0,20 zł., bo oni mają taniej. 
    Jechaliśmy z tą bzdurą (klimą i ogrzewaniem) do Międzylesia i spodziewałem się, że mechanik to zweryfikuje. Nic z tego. W drodze do wrocka, jak na urągowisko, co chwile włączało się ogrzewanie, by zniwelować działanie klimy. 
    I teraz oni, qrwa, na tych małych karteczkach (biletach) nadrukują że są ekologiczni?! No chyba ich pojebało. No ale propaganda poszła w świat, bo przeca głupia tłuszcza to łyknie jak głodne pelikany, podobnie jak z wodą, zarazą i innymi bzdetami. 
   Bo te zaległosci, z których chyba nie wyjdę. Miało być zdjęcie tego 43 WE, ale nie skopiowałem z komóry, to zdj. mięśniaka z neta. 
To inny mięśniak, który też za jakąś tam kasę, pokazywał co ma.
No i jeszcze jedno, bym to dziś puscił. 
No i to tyle, bo zaś przeleży do jutra, a jutro kolejny zajęty dzień. 
    Narka.



poniedziałek, 20 września 2021

Poniedziałek #1821

    Byłem z 824 w piątek na mieście. Nic dziwnego, standardowa procedura, ale tym razem było inaczej. Już raz sie to zdarzyło, ale nie analizowałem czemu, tym razem postanowiłem przeprowadzić analizę. 
    Otóż tradycyjnie leźliśmy ulicą wchodząc do tych samych, co zawsze, sklepów. Moja rola to powstrzymywanie holizmu. Kolejne sklepy, wtem zobaczył na drugiej stronie ulicy w sklepie obuwniczym duży szyld - likwidacja sklepu, duże obniżki. To go od razu ściągnęło na drugą stronę, przy czym w jego trasie tej strony ulicy nie było. Inaczej tamtą stroną na tym odcinku  nie łaził. Wlazł do sklepu i ogląda buty. Tu muszę nadmienić, że jego ulubionymi rzeczami, które ciągle ogląda w każdym sklepie, to: zegarki, buty, pralki (zakodował, że musi wymienić) i sklepy mięsne lub stoiska mięsne. Po obejrzeniu butów wychodzi ze sklepu, ale... lezie z powrotem ulicą skąd przyszliśmy. No error. Zastanawiałem się co się stało, że w ogóle nie jarzy, że się wracamy. Mało tego przeszliśmy na drugą stronę ulicy i nadal walimy z powrotem. Widzę u niego lekkie zakłopotanie sytuacją, ale twardo lezie skąd przyszliśmy. Wlazł do tego samego mięsnego, co wcześniej w nim już byliśmy, nawet ekspedientka dziwnie na mnie patrzała, bo znowu stałem z tyłu, jakbym chciał coś z półki porwać i wybiec. Pooglądał te same lady, które oglądał ok. 7 min wcześniej, po czym wyszliśmy i tym razem nie wrócił się ponownie (w kierunku obuwniczego), tylko wracaliśmy się nadal. 
   Zastanowiło mnie to, co się w tym obuwniczym stało, że zawrócił, czego kompletnie nie był świadomy. Wymyśliłem, że idąc ulicą do sklepów wchodził w prawo i wychodził z nich też w prawo idąc jedną stroną ulicy. Sklep obuwniczy ten rytm zaburzył. Wlazł na lewo, bo byliśmy po drugiej stronie ulicy i może nie zakodował tego, bo mózg omamiony wlk. szyldem likwidacja sklepu, tego faktu nie zapamiętał, natomiast jak już nacieszył wzrok, to wychodząc mózg włączył funkcję w prawo i polazł w prawo, czyli z powrotem. Innego wytłumaczenie nie znalazłem, bo gdyby działała funkcja przestrzenna, to wiedziałby, że wraca. Ciekawe, że już na drugiej stronie ulicy, jak wlazł do mięsnego na lewo, to już zadziałało prawidłowo i wylazł też na lewo, czyli nadal wracaliśmy. 
    Zauważyłem to już kiedyś, że jak się go wysadzi z toru, którym zawsze się porusza, to następuje error. Czasem zaskoczy, czasem to przypadek, że znajdzie drogę, a czasem się poddaje i mówi, że nie wie gdzie ma iść, choć do powrotu na "jego" tor jest już niedaleko. Jak w filmie "Nie lubię poniedziałku" kiedy Bohdan Łazuka lezie po torowisku z korbą umieszczoną w rowku szyny tramwajowej.
    W dealzie kiedyś, nie wiem czy to pisałem, te same alejki robiliśmy ze 3x. Na szczęście miałem przy sobie gazetę, to zajęcie było, tylko, tradycyjnie, obsługa się dziwnie patrzała, bo raczej nikt nie przyłazi do sklepu czytać gazety. 

    Miało być jeszcze o czymś innym, ale zajęć tyle, że się tradycyjnie nie wyrabiam. Żeby notka nie stała na bocznym torze, bo jeszcze tylko dygresja demograficzna. 
   W żaden sposób zaklinanie deszczu nie pomoże. Wyludniamy się i to tempo zaczyna rosnąć. W ub. roku, tylko na różnicy między zgonami, a urodzeniami straciło nam się w kraju 192 tysi ludzi. Warto wspomnieć, że zaraza, w tym działania rządzących przyczyniły się do odciążenia ZUS-u, któremu kupiono w ten sposób trochę czasu, na dalszą wegetację. W zasadzie jakby ktoś myślał, że żyjemy w kraju kapitalistycznym, to nie wiadomo czy się z takiej osoby śmiać, czy płakać. Niby kapitalizm, a utrzymujemy co raz wiyncyj i wiyncyj instytucji kompletnie nierentownych, których rentowność nie wzrośnie i to, jak zmniejszające się urodzenia, też jest pewne. 
   Kapitalizm, a utrzymujemy nierentowne szpitale, które toną w długach, a przynajmniej znacząca większość. Sektor górnictwa kamiennego, który już chyba do końca swoich dni też nie będzie rentowny. Komunikacja publiczna. Wiem, że ona  prawie wszędzie jest dotowana, ale skala, w której my to robimy, to chyba rekord w EU, a nad tym wszystkim bryluje ZUS. 
   Tak by można jeszcze trochę powymieniać, ale chcę normalnie zasnąć, to resztę sobie daruję. 
   Jutro kolejny zajęty dzień. Rano auto do rejestracji, później powrót z 824 na procedury obiadowe, następnie, jak dziś, zajęcie się małą larwą od 811 przez 1,5h. Dziś jakoś przeżyłem, ale nie mam ręki do małych larw. Co innego już wyrośnięte mięśniaki. Mimo tego jakoś dałem sobie radę, były wzloty i upadki, ale na szczęście na końcówce było już ok, mały się uspokoił. Raz przebierałem pampersa, a okazało się, ze on po chwili znowu się zesikał. 
    Ok., bo zaczynam pieprzyć. To narka.

czwartek, 16 września 2021

Czwartek #1820

  Ach te mięśniaki. Wczoraj, w zasadzie od strzału, trafiłem na takiego mięśniaka. To na tym kanele, na którym się prezentują. 
Mózg oczywiście dostał od razu wariacji, a jak zaczął się prężyć, to nastąpił system mulfunction.
Od razu mi się przypomniało, jak podobnie przy 172, 975 i innych też czasem, w zależności od ich wyglądu, bo jak pracowali wiyncyj fizycznie, to też im się robiło lepiej, te żyły na wierzchu, następował error z powodu ich wyglądu. I to jest wygląd, który jest akurat. Żadne tam przerosty mięśniowe na sterydach, zbyt dużej ilości odżywek, które następnie po latach flaczeją itp. Tu, jeżeli on tego, pod wpływem innych gadaczy, nie spierdoli, to będzie długo dobrze wyglądał. 
   Oczywiście 303 tak nie wygląda, ale jakby zaczął ćwiczyć, to by się podrasował. No niestety, nie chodzi do szkoły, a jak wczoraj pytałem się co robi, to - jak powiedział - całymi dniami leży praktycznie w łóżku. No z leżenia to takich mięśni mieć nie będzie, a nawet po czasie mu genetyka nie pomoże, bo mięsień nie ćwiczony... No wiemy. 

    Wczoraj kupiłem sobie kebsa. Od kilku dni chodził za mną i prosił - kup mnie i zeżryj. Nażryj się jak świnia. No cóż, skoro się tak domagał, to w końcu uległem. Pojechałem z nim na tereny kolejowe, bo już w drodze, nim go zakupiłem, myślałem, gdzie go zeżreć? Nim tam dotarłem to jedno piwo niedaleko w sklepie, by później butelkę oddać i do celu.
   Na tereny kolejowe wchodzi się rewelacyjnym tunelem pod torami. To wejście do niego.
  Schodzi się w dół pod tory kolejowe. 
I już jesteśmy przy wejściu do niego. Po prawej ten wystający beton, to bok ze schodów. 
Trochę te schody zarosły. 
A to już sam tunel, długi na ok. 30 m. Nad nim jest 5 torów w prawym łuku (patrząc od wzrostu kilometrażu).
Oczywiście wewnątrz nie ma oświetlenia, bo na terenach kolejowych obcych być nie powinno, a pracownicy mają latarki lub chodzą górą po torach. 
Bliżej wyjścia. 
I już u wyjścia. Nad bramą widać góry od wagonów (kubłów na węgiel).
Jeszcze tylko schody... 
i cyk, jesteśmy na terenach kolejowych. 
 Pojechałem dalej, by być bliżej torów w dogodne miejsce. W tak pięknych okolicznościach przyrody, kebs wchodził jak po maśle. Udało się nawet uchwycić loka manewrującego na górkę rozrządową. 
I jeszcze jedno ujęcie mu zrobiliśmy.
To przed nim, to mini złomowisko semaforów, Tm-ek, napędów rozjazdowych. 
Dokładnie siedzieliśmy tam, gdzie wskazuje żółta strzałka, na schodach do budynku.
   Ok. taka notka na szybko, bo właśnie takie mi później uciekają, które powinny być od razu opisane, obrobione i wypchnięte na szlak. 
   Narka.



środa, 15 września 2021

Środa #1819

   Chyba nie trzeba tego powtarzać, że rządzą nami ludzie mało kompetentni, ale tak już chyba zostanie dożywotnio. Można jedynie powtarzać cyklicznie, że pewne zarządzenia są głupie i czas je zweryfikuje, szkoda tylko, że za te zabawy płacimy z własnej kasy i to jest najgorsze. Gdyby oni se sami finansowali te zabawy, to zupełnie inna bajka. 
   Pisałem już o pustej linii, którą zrobiono w metropolii, nawet zdjęcie dałem w tym poście.
   825 już na początku zmian wypowiedział się, że jest to bezsensowne wywracanie do góry nogami siatki komunikacyjnej, która w trybie ewolucji tworzyła się lata. Teraz jacyś nawiedzeni ludzi burzą to chyba tylko po to, by przez chwilę zaistnieć. 
   Jaki sens ma zmiana dawnych, historycznych nr linii autobusowych, na nowe z przedrostkiem M to nie wiem. Jeżeli uzasadnieniem jest, że są to linie metropolitarne, to należało by zmienić 3/4 linii, nadać im nowe numery po literce M, bo tyle linii jeździ pomiędzy miastami w metropolii (na Górnym Śląsku). Całkowicie bezsensowne jest zmienianie numeracji linii, które oprócz samej zmiany niczego innego nie powoduje. Zmieniono tak 820 na M3, 94 na M101, podobnie zrobiono z liniami pośpiesznymi do Dąbrowy Górniczej z Katowic. Kuriozum powstało na trasie z Katowic do Gliwic oraz do Zabrza. W miejsce dotychczasowej linii 870, która kursowała co 20 min, zrobiono M1 i M24. Pierwsza kursuje, w zasadzie pusta, co 15 min, druga co pół godziny (w szczycie). Mało tego na środkowym odcinku autobusy w pewnych godzinach jadą w odstępie 2 minut. To poniżej to z przystanku w Rudzie Śląskiej Chebziu, Na przystanek końcowy do Katowic jest jeszcze 13 km. 
A poniżej w drugą stronę ze Świętochłowic. Krótsza linia ma do końca trasy 11 km. 
Umieszczam to też, by był dowód kiedyś na słabą komptetencję zarządzających, bo za chwile może to zostać zweryfikowane. 
 To prawie tak samo jak otwieranie ponownie, o czym pisałem tu, relacji kolejowej Bytom - Gliwice licząc, że teraz zapełni się ona pasażerami, jak równolegle jeżdżą w zasadzie też luźne (w sensie napełnienia) dwie linia autobusowe. 
   Po tych wszystkich radosnych zmianach przyszła kolej na weryfikację. Otóż nie dość, że by to jeździło, pościągano wozy z innych linii, które jak np. 840, były zawsze pełne, to jeszcze najnowsze wozy dano na linie M1 i M24, by się popisać, a teraz PKM Katowice zgłosił, że rezygnuje z 6-ciu linii autobusowych, bo nie ma ich kim obsługiwać. Teraz jest zgrzyt co zrobić by wyjść z tego obronną ręką i bez rozgłosu. 

    Z życia mięśniaków-głuptaków to: 303 był dwa dni w szkole i wiyncyj tam nie polazł. Dzwonił do mnie jak byłem akurat w Tarn. Górach z 824 i obiad pojawił sie w barze mlecznym na stole, wiync za dużo z nim nie gadałem, ale przekazał, by mu poszukać nowej szkoły (ja, nie rodzice) i by to nie było w mieście tym, tym oraz tym. Za dużo tego nie zostało. Nie chce chodzić do tej szkoły wiyncyj, bo patologia. Przekazałem mu, że niczego innego się nie ma spodziewać w innych miastach, bo idzie do zawodówki, a nie do ogólniaka, czy technikum, nadto jaki sens ma załatwianie nowej szkoły, jak on w niej też będzie dwa dni. 811 wysnuła nawet tezę, że zgnoili go w nowej szkole, bo ich jest wiyncyj, tubylców, a on sam. 
    Z 252 umówiłem się i spotkaliśmy się na piwo. U niego dokładnie jak u 172 burzliwe życie. Z mieszkania, z którego ich wyciepli mieszkał chwilę w jakimś hotelu z bratem. Ten, niby nie dostał kaucji za wynajem tego mieszkania, a de facto, jak się okazało dostał zwrot. 252 dał mu jakąś swoją kasę na wynajem nowego mieszkania, a brat to przepił, co się okazało później, dokładnie to w pt. w ub. holował go na hotel, kiedy też mieliśmy się spotkać. Teraz jest już po powadzeniu się z bratem i wynajął sobie pokój, w dzielnicy za 400zł/m-c. 
   Jak zwykle rozmawiało nam się doskonale, to jest jakiś fenomen. Pracuje obecnie przy kostce brukowej. Jak mi to powiedział, to baczniej przyjrzałem się przedramieniom i bicepsom, i faktycznie jakby się bardziej uwydatniły. Nadal jest plan, by w sobotę go ściągnąć na st. mac., ale... no właśnie, czy to nastąpi?
   Ok, bo zaległości straszne, to pcham to już, by później nie chcieć jeszcze czegoś zmienić. 
   Narka.

niedziela, 12 września 2021

Niedziela #1818

    Tego nie pisałem, ale bym nie zapomniał. 303 już chyba (bo to tak jak napierdalanie się w domu, wpierw się napierdalają, a później godzą, następnie zaś to samo i tak ciągle) nie pojedzie do kola, bo jak opowiadał, to z kimś się tam spiął, to tego wtrącił sie kolo i też dostał po ryju, po czym 303 się zawinął i jak powiedział usunął z telefonu jego nr. To teraz pozostanie mu tylko siedzenie w domu, bo nie ma za bardzo do kogo iść. Widać jak się nie wyrobi na placu tych relacji rówieśniczych, nie zawiąże znajomości, to następnie jak wychodzi się z domu dziecka, wraca się prawie jak na pustynię i trza wszystko od nowa. Stąd relacja, jeszcze utrzymywana z laską z Przemyśla. 

   Z zaległych rzeczy jeszcze dalszy opis wyjazdu do Międzylesia. Kiedy na tej stacji odłączyłem się od reszty, by móc swobodnie pochodzić po torach, a nie przejmować się kto właśnie gdzieś wpadnie, wykręci na czymś nogę, bo akuratnie patrzy w inne miejsce, nie upadnie, bo się o coś potknie itp. obejrzałem już nieużywane tory pod wiatą na przeciw peronu. 



Ciekawym odkryciem były dwa wąskotorowe tory bo bokach tych normalnotorowych. Widocznie kiedyś była w stacji wąskotorówka, która tu przywoziła towary, a przesuwnicą je przeładowywano na wagony normalnotorowe. Nad tymi torami przesuwnica oczywiście wlazłem na nią.



Więc widok z góry. 

 Wychodząc z wiaty zainteresowałem się wieżą oświetleniową. Wysoka na jakieś 10 pięter lub więcej. Oczywiście, ponieważ ja wariat, postanowiłem na nią wleźć i zrobić zdjęcia. Składała sie z 4 międzypięter, platform na których można było stanąć. Dotarłem do trzeciej. Dalej trochę wydygałem, trochę bałem się, że ktoś zadzwoni po niebieskich i dostanę dość drogi bilet za wejście na wieżę widokową (oświetleniową). I tak z trzeciego piętra był zajebisty widok. Nim tam dotarłem to widok z drugiej platformy.
Widok na stację i wyjazd w kierunku Bystrzycy Kłodzkiej. W tle widoczna grupa towarowa, a wcześniej, ten jasnokremowy budynek, to nastawnia dysponująca. 
A to rzadko spotykane, zakryte całkowicie przejście nad torami do peronu. Nawet zadaszone jest rzadkością, a co dopiero całe, dlatego też m. in. szukałem miejsca, gdzie można by zdjęcia stacji zrobić. Po tych ujęciach wlazłem wyżej, więc i widoczki lepsze. 
Widok na tor w stronę granicy z Czechami. Pod spodem wiata, pod którą robiłem zdjęcia. 
Jeszcze raz przejście nad torami do peronu, tym razem z wyższa. 
 Wyremontowany za kasę w części unijną, w części naszą pusty dworzec kolejowy. 
  Jeszcze raz widok na wyjazd w kierunku Bystrzycy Kłodzkiej i grupę towarową, oraz nastawnię dysponującą. W tle nad budynkiem mieszkalnym trochę widoczne góry Bystrzyckie.
Na tym przybliżonym zdjęciu widać inne wierze oświetleniowe. To na takiej samej (model) właśnie stoję. 
  I jeszcze widok budynku stacji z górami Bystrzyckimi za nim w tle. 

  Jeszcze i tak pozostanie do opisania wyjazd do Międzylesia, a to znowu przy jakiejś tam okazji. 
  
  A co do holizmu, to trochę poluzowałem w piątek. Na rynku w Mikołowie, do którego pojechaliśmy w ramach dobrej pogody i wytracania holizmu, piwko na rynku 2x 8 zyla, zaproponował 824, to czemu nie, oraz obiad w barze mlecznym przy ul. Kolejowej 2, niedaleko dworca PKP za 19,50 schabowy, ziemniaki i dwa rodzaje surówek. No niech będzie i tak od pn. do czw. holizm zero złotych. 

  Tyle, bo tego zaś nie wypchnę.
  Narka.

czwartek, 9 września 2021

Czwartek #1817

  Polska języka, być trudna język. 
  By nie było to przykłady nie z takich niszowych portali. 
 Co autor miał na myśli w drugim zdaniu na samym początku artykułu, a więc tym wytłuszczonym zachęcającym do przeczytania - to nie wiem. 
   Inny też nie niszowy portal. 
   Tu jakieś problemy z odmianą przy zakupie 74-ch lokomotyw. 
   Czy na prawdę w szkołach jest już taki niski poziom, że ludzie stracili umiejętność poprawnego pisania i autokorekty? No chyba, że ze mną jest coś nie tak, ale jeżeli tak, to możecie napisać w komentarzu.
   Ale by nie było, to zdaję sobie sprawę, bowiem 303 przedwczoraj jechał 20 km autobusem, bym mu napisał podanie o przyjęcie na praktykę do zakładu pracy miejskiego. Rozumiem, że on nie umiał tego napisać, ale przeca matka, z którą się bije, a następnie zaraz godzi, też mogła to napisać, aaa... przecież ona jest po hilfce. No to jechał borok 20 km w jedną, a następnie 20 km w drugą z kartką papieru i dwoma zdaniami na niej. Kto tą PL będzie za ileś lat budował - nie wiem. Może dlatego teraz jest tyle beznadziejnych inwestycji bo później może być problem z wydatkowaniem pieniędzy z EU, nadto nie będzie kim robić, to teraz im ten Miś jest droższy...
    303 jak już się pogodzi z matką, z którą bieżąco się, jak to określił Król Julian w pingwinach z Madagaskaru, obraża słownie, to ona mu wyciska syfy na twarzy i nie tylko. Ta idiotka nie zdaje sobie sprawy, że robi mu trwałe blizny i 303, który jak pamiętacie, chciał wyglądać gorzej, już wygląda jakby był po ospie. Kiedyś też wyciskała 972 i robiła mu ślady. Jemu też mówiłem, by się odpierdoliła od niego i nie robiła mu blizn. Młodemu jest chyba gorzej jej odmówić. Ta rodzina funkcjonuje jak neandertalczycy, albo mi się tak wydaje. To wyciskanie to przypomina iskanie się małp. Chyba im niedaleko do nich. 

    W sobotę 824 polazł na zakupy. Myślałem, że to jakaś stówa będzie, ale jak spojrzałem do lodówki, to leko się zamknął w 150 zyla. W związku z tym od pn. wymyślam co zrobić, by ominąć holizm. Staję na wysokości zadania, bowiem w pn. holizm - 0, wtorek - 0, środa - 0. Nadrobiliśmy, ale i tak część z tego co zalega w lodówce poleci do wywalenia, bo przecież padliny po tygodniu w lodówce będą się średnio nadawały do żarcia. 
    Byliśmy wycieczkowo w Ch-wie z 824. Przeszliśmy główną ulicą Wolności. Kiedyś tętniąca życiem, a dziś... 17 pkt. do wynajmu oprócz tego 2 w likwidacji. Oj będą się miasta górnośląskie zmieniać. Przenoszenie bogatych na peryferia, bo tam developerka buduje skutkować będzie pauperyzacją centrów miast. Biedota, która tu zostaje nie zasili punktów lokalnych, a bogaci z peryferiów nie będą dziennie jeździć do centrum, które właśnie jest w degradacji. Kiedyś o punkt handlowy na wolce to się bili, by tylko tam zdobyć miejsce, bo to gwarantowało zysk. Dziś widać, że nie ma się już o co bić, bo tam zysku nie ma takiego, jaki by sobie wyobrażali. Podobnie się dzieje w Bytomiu gdzie ranga ul. Dworcowej upada jak wolki w Ch-wie. 

  824 przełączył się z radia Silesia na Złote przeboje. O ile grają więcej muzyki i mniej jest geriatrycznych konkursów, to głupota wylewa się z anteny do pomieszczeń, na poziomie poziomów dotychczasowych, a nawet go przewyższa. Odzwyczaiłem się słuchania tych pierdół, bo przeważnie słuchałem, teraz muszę nasłuchiwać co robi 824, radia internetowego. Muzyka non-stop i nikt nie gada od rzeczy, nie śmieje się jak pierdolnięty z byle czego, nie ma permanentnie powtarzanych tych samych reklam. Oczywiście śmieją się z przeróżnych rzeczy, ale jakoś z zarazy nie chcą, nie wiedzieć czemu. Aaa, bo ich zwolnią z pracy. Z tego nie należy się wyśmiewać. No ok. Skoro są takie odgórne prikazy, choć wczoraj, trafiło do szpitali 18 osób (nie, nie zmarło), to wczoraj statystycznie popełniło samobójstwo 20 ludzi, ale o tym się nie mówi, bo i po co? Przecież to nie zaraźliwe i niezgodne z linią programową rządzących.
    979 poszedł się zaszczepić. W zasadzie zmusił go do tego pracodawca. Jeszcze nie ma odnośnej ustawy, a Ci już zaczynają się mieszać w prywatne sprawy pracowników. Za niedługo nam wlezą do łóżka, bo stwierdzą, że to też ma wpływ na wydajność pracy i muszą skontrolować jak to robimy. Gdzie my zmierzamy?
    Wracając do szczepionki, to przyjął Jonsona i wczoraj nawet nie chciał długo ze mną gadać, bo głowa go tak napierdalała, że słabo myślał. Wziął 2 dni L4, choć chciał do końca tyg., ale w teleporadzie się z lekarzem nie dogadał. Powiedziałem mu, że rozmowy są nagrywane i takie numery to tylko w gabinecie. Skoro mięśniaka-skurwiela tak napierdala łeb, to co dopiero jak ja to przyjmę? No przecież rozdupi mi czachę po ścianach. Ech....
    Ok. tyle, bo zaś tego nie wypchnę. Następne są już przygotowywane. 
    Narka.

poniedziałek, 6 września 2021

Poniedziałek #1816

 Notka będzie w zasadzie z lotu, bo na st. mac. mamy zastępczego kompa. 

 Ach te mięśniaki, ciągle to samo, jakbym deja vu przechodził. W zasadzie to niedzielę o 01:30 telefon dzwoni. Patrzę 303. Odbieram. W domu chaja (mówi 303) pobiłem się z nimi, stara straciła zęba, też mam obity ryj i cios na klatę dostałem w domu było pełno ludzi, już dawno nie pamiętam kiedy tyle było i tu powymieniał, kto tam był. No dobra, możesz wbić, bo przecież nie zostawię go na ulicy o tej porze. Przyszedł ok. 02:00. W trakcie bójki wykręcali mu ręce, mówił, że boli go bark. Ponieważ pora taka, to dałem go na grupę D, gdzie stacjonował 979, by tam mógł spać. Profilaktycznie wyłączyłem tel. by do mnie nie dzwonili z zapytaniami czy jest. (faktycznie matka dzwoniła, bo przyszedł w później sms) Ok. 03:30 obudził mnie, że idzie do jakiejś pani, która też tam była i proponowała mu, by do niej poszedł od razu, ale coś tam się stało i przylazł do mnie. Pani dodzwoniła się do niego na tableta, bo on tel. rozwalił już jakiś czas temu jak na Shreku.. 
Ot taki zywot elektroniki u mięśniaków. Coś nie tak, trzeba przypierdolić telefonowi. Trochę mu tłumaczyłem, że chodzenie po wiosce o 03:30 jest słabym pomysłem, ale też nie napierałem. U pani dostanie rano śniadanie, a ja nieszczególnie bym występował w roli kolejnego ojca rano.
Całe szczęście, że reset zaczęty w sobotę wcześniej, to też wcześniej wyglebiłem. Nawet była fajna scena, bo dzwoni telefon. Patrzę na zegar kolejowy, a tam 07:12. Pomyślałem, że już rano i przespałem znowu  naście godzin. Na telefonie z drugiej strony 302, że chce przyjść. No ok, powiedziałem mu, tylko, że jest po siódmej, to może tak po ósmej. Rozłączyliśmy się. Leżę w łóżku, a tu zaczyna się na placu ściemniać. Biorę jeszcze raz tel. do ręki, a na nim 19:43. No fajnie. 302 wszedł na stację ok. 20:10.  Rozmawialiśmy głównie nt. jego wyjazdu do Niemiec, mówiłem mu, że to poroniony pomysł i nawet jeżeli istotnym powodem jest wydostanie się z domu, bo też narzekał na sytuację tam, to może se tu coś znaleźć i zacząć jakby od początku już po za domem. Nie wiem na ile to przemówiło do niego, bo widziałem był zdeterminowany wyjazdem. Nawet równoległe pisanie moje z 975, który tam siedzi od 5 lat, niewiele zmieniło w jego postrzeganiu, czy weryfikacji tego co mu nagadali. Głównie weryfikowałem optymistyczne koszty utrzymania tam, jakie mu nakreślili i ile to on będzie kasy zwoził do kraju. Rozmawiało mi sie z nim normalnie, przynajmniej takie odniosłem wrażenie, ale przy końcówce rozmowy powiedział, że łyknął trochę i przyjdzie najwyżej w nd. pogadać bardziej na trzeźwo. Też mu przekazałem, że łykłem, więc spoko-loko, dogadamy się.
    Nie wiem na ile moje argumenty trafiły do niego. Mówienie w jego wieku - pojadę, zobaczę jak bydzie - jest naturalne. Tylko, że oni jadą, oglądają jak jest, a następnie część w zasadzie ucieka stamtąd bez nawet dokumentów, vide przypadek 230. Wiadomo jak tam jest. To nie jest ziemia obiecana, jak się większości wydaje, ale co on w wieku 18 lat zrozumie? Jak wyszedł ze stacji macierzystej, to poszedł jeszcze łyknąć flachę z jakimś kolegą, a przez tel. ustalili, że obalą bociana. Bociany też walił 303 u kola, a tam nowe info, ale o tym w następnej notce. W ogóle się z tymi notkami nie wyrabiam. (tradycyjnie) 
    Po za tym od piątku, bo zjechałem na st. mac. już w pt. zajmuję się kotem od 979. Jak każde małe zwierzę jest dość angażujący, a ludzie którzy myślą, że one będą same w domu i se dadzą radę są w błędzie. On potrzebuje bardzo kontaktu z inną żywą postacią. Pobiega, pobiega, pobawi się, na szczęście na st. mac. ma przestrzeń to tez może sobie biec np. 12 m po powierzchniach płaskich, do tego dołączając zagracenie st. mac. to robi się z tego sporo kanałów, różnych miejsc wąskich itp. a później zalega k/mnie. Ułatwiam mu wspinanie się na parapety, stoły, biurko układając rzeczy tak, by w miarę bezpiecznie mógł po nich wskoczyć w miejsce, które chce. Zupełnie odmienna strategia od większości ludzi, którzy, prawie jak swoim dzieciom, ciągle zabraniają i najlepiej jakby takie zwierze było robotem grzecznie wykonującym polecenia. Może za ileś lat, roboty zastąpią własnie zwierzęta, bo po prostu nie pogryzą kabli, zrobią co ludź będzie chciał, nie nasrają w miejscu niedozwolonym i nie będzie trzeba wyprowadzać na spacery, co w dobie komórek jest widzę utrudnieniem dla funkcjonowania młodzieży wychodzącej z psami. Ten kontakt, to bycie obok jest u niego bardzo silne. Jak się przemieszczałem np. do kuchni zrobić ryż, to przyszedł i położył sie na krześle (miękka wyściółka) byle tylko być obok. Wiedzieć, że jestem k/niego. Podobnie w pokoju, często po zabawie, pobieganiu kładł się za mną na krześle i leżał przytulony do mnie. I jak teraz on ma to odbierać, te bodźce, jak przez większość dnia jest sam?
   Nie wiem, ale nad tym trzeba by się zastanowić biorąc na siebie obowiązek zajmowania się zwierzem, a większość ludzi tego kompletnie nie czai. Myślą - pójdę do pracy, wrócę i będzie git. Nie, qrwa, dla tego zwierza nie jest git, ale też nam tego nie powie, bo niby jak. 
   Ok, tyle, bo warunki nietypowe. 
   Narka.