poniedziałek, 6 września 2021

Poniedziałek #1816

 Notka będzie w zasadzie z lotu, bo na st. mac. mamy zastępczego kompa. 

 Ach te mięśniaki, ciągle to samo, jakbym deja vu przechodził. W zasadzie to niedzielę o 01:30 telefon dzwoni. Patrzę 303. Odbieram. W domu chaja (mówi 303) pobiłem się z nimi, stara straciła zęba, też mam obity ryj i cios na klatę dostałem w domu było pełno ludzi, już dawno nie pamiętam kiedy tyle było i tu powymieniał, kto tam był. No dobra, możesz wbić, bo przecież nie zostawię go na ulicy o tej porze. Przyszedł ok. 02:00. W trakcie bójki wykręcali mu ręce, mówił, że boli go bark. Ponieważ pora taka, to dałem go na grupę D, gdzie stacjonował 979, by tam mógł spać. Profilaktycznie wyłączyłem tel. by do mnie nie dzwonili z zapytaniami czy jest. (faktycznie matka dzwoniła, bo przyszedł w później sms) Ok. 03:30 obudził mnie, że idzie do jakiejś pani, która też tam była i proponowała mu, by do niej poszedł od razu, ale coś tam się stało i przylazł do mnie. Pani dodzwoniła się do niego na tableta, bo on tel. rozwalił już jakiś czas temu jak na Shreku.. 
Ot taki zywot elektroniki u mięśniaków. Coś nie tak, trzeba przypierdolić telefonowi. Trochę mu tłumaczyłem, że chodzenie po wiosce o 03:30 jest słabym pomysłem, ale też nie napierałem. U pani dostanie rano śniadanie, a ja nieszczególnie bym występował w roli kolejnego ojca rano.
Całe szczęście, że reset zaczęty w sobotę wcześniej, to też wcześniej wyglebiłem. Nawet była fajna scena, bo dzwoni telefon. Patrzę na zegar kolejowy, a tam 07:12. Pomyślałem, że już rano i przespałem znowu  naście godzin. Na telefonie z drugiej strony 302, że chce przyjść. No ok, powiedziałem mu, tylko, że jest po siódmej, to może tak po ósmej. Rozłączyliśmy się. Leżę w łóżku, a tu zaczyna się na placu ściemniać. Biorę jeszcze raz tel. do ręki, a na nim 19:43. No fajnie. 302 wszedł na stację ok. 20:10.  Rozmawialiśmy głównie nt. jego wyjazdu do Niemiec, mówiłem mu, że to poroniony pomysł i nawet jeżeli istotnym powodem jest wydostanie się z domu, bo też narzekał na sytuację tam, to może se tu coś znaleźć i zacząć jakby od początku już po za domem. Nie wiem na ile to przemówiło do niego, bo widziałem był zdeterminowany wyjazdem. Nawet równoległe pisanie moje z 975, który tam siedzi od 5 lat, niewiele zmieniło w jego postrzeganiu, czy weryfikacji tego co mu nagadali. Głównie weryfikowałem optymistyczne koszty utrzymania tam, jakie mu nakreślili i ile to on będzie kasy zwoził do kraju. Rozmawiało mi sie z nim normalnie, przynajmniej takie odniosłem wrażenie, ale przy końcówce rozmowy powiedział, że łyknął trochę i przyjdzie najwyżej w nd. pogadać bardziej na trzeźwo. Też mu przekazałem, że łykłem, więc spoko-loko, dogadamy się.
    Nie wiem na ile moje argumenty trafiły do niego. Mówienie w jego wieku - pojadę, zobaczę jak bydzie - jest naturalne. Tylko, że oni jadą, oglądają jak jest, a następnie część w zasadzie ucieka stamtąd bez nawet dokumentów, vide przypadek 230. Wiadomo jak tam jest. To nie jest ziemia obiecana, jak się większości wydaje, ale co on w wieku 18 lat zrozumie? Jak wyszedł ze stacji macierzystej, to poszedł jeszcze łyknąć flachę z jakimś kolegą, a przez tel. ustalili, że obalą bociana. Bociany też walił 303 u kola, a tam nowe info, ale o tym w następnej notce. W ogóle się z tymi notkami nie wyrabiam. (tradycyjnie) 
    Po za tym od piątku, bo zjechałem na st. mac. już w pt. zajmuję się kotem od 979. Jak każde małe zwierzę jest dość angażujący, a ludzie którzy myślą, że one będą same w domu i se dadzą radę są w błędzie. On potrzebuje bardzo kontaktu z inną żywą postacią. Pobiega, pobiega, pobawi się, na szczęście na st. mac. ma przestrzeń to tez może sobie biec np. 12 m po powierzchniach płaskich, do tego dołączając zagracenie st. mac. to robi się z tego sporo kanałów, różnych miejsc wąskich itp. a później zalega k/mnie. Ułatwiam mu wspinanie się na parapety, stoły, biurko układając rzeczy tak, by w miarę bezpiecznie mógł po nich wskoczyć w miejsce, które chce. Zupełnie odmienna strategia od większości ludzi, którzy, prawie jak swoim dzieciom, ciągle zabraniają i najlepiej jakby takie zwierze było robotem grzecznie wykonującym polecenia. Może za ileś lat, roboty zastąpią własnie zwierzęta, bo po prostu nie pogryzą kabli, zrobią co ludź będzie chciał, nie nasrają w miejscu niedozwolonym i nie będzie trzeba wyprowadzać na spacery, co w dobie komórek jest widzę utrudnieniem dla funkcjonowania młodzieży wychodzącej z psami. Ten kontakt, to bycie obok jest u niego bardzo silne. Jak się przemieszczałem np. do kuchni zrobić ryż, to przyszedł i położył sie na krześle (miękka wyściółka) byle tylko być obok. Wiedzieć, że jestem k/niego. Podobnie w pokoju, często po zabawie, pobieganiu kładł się za mną na krześle i leżał przytulony do mnie. I jak teraz on ma to odbierać, te bodźce, jak przez większość dnia jest sam?
   Nie wiem, ale nad tym trzeba by się zastanowić biorąc na siebie obowiązek zajmowania się zwierzem, a większość ludzi tego kompletnie nie czai. Myślą - pójdę do pracy, wrócę i będzie git. Nie, qrwa, dla tego zwierza nie jest git, ale też nam tego nie powie, bo niby jak. 
   Ok, tyle, bo warunki nietypowe. 
   Narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz