niedziela, 13 grudnia 2015

Niedziela

    Mam tyle czasu, że nie ma czasu pisać, a teraz też dopiero po 22:00 odprawione zostały ostatnie składy 834 i 826.
    Wczoraj 971 wyciągnął mnie do sauny do Katowic. Jakoś w miesiącu świątecznym było tam nadzwyczajnie pusto. Zmienił się właściciel to jest trochę jaśniej i może dobrze, nie trzeba się domyślać kto przechodzi, kto jak wygląda. Jest też inna obsługa w bufecie, koleś dość przegięty, ale w takim lokalu to może atut. Pojechaliśmy trochę późno, bowiem 971 jak zwykle w dwu etatach to za nim dotarł do domu, przebrał się, oporządził to jechalismy przed 20:00 i może dlatego też w saunie tak luźno było, bo część się już przewinęła. Jadąc autobusem do Katowic jechał w nim także cygan, z którym w szpitalu miałem incydent. Przywołało to pozytywne wspomnienia, jednak wyglądał bardzo dobrze. W saunie nie byłem długo, bowiem poprzednią noc poszedłem z powodu uruchamiania zegara matki, późno spać. Kolejna noc jakoś mi się nieszczególnie widziała niewyspana, po za tym było pusto i same wampirelle. Jedna taka na samym początku w parowej dobierała się do mnie. Jak mnie to wkurza jak w drugim ruchu wampirella dobiera się do mojego organu, tak jakby to był organ do dyspozycji. Nawet niezdążyłem się zagrzać i już ręce wyciągnięte w moją stronę. Wzięliśmy z 971, a w zasadzie on wziął po piwie. Powiedziałem mu, że jest najlepszym towarem w saunie i tak było. Nikt nie wyglądał tak dobrze, jak on. Będąc w saunie parowej poprzytulałem się do niego, zrobiłem mu delikatny masaż pleców, rąk, klaty, trochę nóg. Ręce z powodu pracy to ma takie wyjebane w kosmos, że historia. Jeszcze 826 obecnie z powodu ćwiczeń ma podobne. Przyjemnie się dotyka przedramienia, kiedy na wierzchu mięśnia czuje się napęczniałe żyły, a sam mięsień jest dość twardy, podobnie z bicepsem. Jak zwykle 971 się spodobało i jak później byłem pod prysznicem to zaproponował iście do kabiny. Tak trochę niewczas, zresztą nie wiem czy po raz kolejny bym się nie zablokował, jak to już miało miejsce. Ja nie mogę wchodzić w głębsze relacje z partnerami, bo się to źle kończy dla seksu.
    Do mieszkania dotarłem jakoś po północy i chwilę byłem sam. Po ok. 30 min wszedł 979 z 897 i flachą, szykowała się imprezka i kolejna zarwana noc. 979 zachowywał się normalnie, a okazało się, że po 3h padł na łóżko ledwo żywy. Do tego czasu, poszły dwie flachy powoli rozlewane. Jednak ponieważ była wiśniówka i po niej żołądkowa gorzka to trochę mi się pomieszało w żołądku, nadto w saunie przydarzył mi się drobny wypadek, poślizgnąłem się na jakiejś wodzie i jak na śniegu ujechałem lądując na tyłku. Na szczęście nie na kość ogonową, bo bym w ogóle nie mógł siedzieć, a i z ruszaniem byłby problem. To było takie niespodziewane, że nawet nie zdążyłem się podeprzeć rękami. Wracając z Katowic tak średnio mi się siedziało na siedzeniu, ale co zrobić. Spało mi się po flachach podobnie mimo stanu nietrzeźwości i nawet teraz po dniu odczuwam ten upadek. Taka nieostrożność.
    Obudziłem się ok. południa, śniadanie zeżarłem dopiero ok. 14:00. 979 też trochę przywalony po nocy. Dzień strasznie się ciągnął, a nadto brało mnie spanie. To też ok. 17:00 położyłem się spać. To był dobry pomysł. Obudziłem się ok. 20:30, a po dosłownie 5 min pod wjazdowym stanął 826. Czasami tu nie wyrabiam z ruchem na stacji. Utrzymałem odejścia składów o 22:00 to odprawiłem 826 i 834 i wreszcie zrobiło się pusto.
    Ostatnimi czasy mijam na ulicach ludzi z psami. To nic nadzwyczajnego, bo jakby od lat ludzie posiadają te zwierzęta, jednak ostatnio zaszły zmiany w zachowaniu ludzi z psami na dworze. Powszechnymi stały się rozciągane linki do prowadzenia czworonogów, bowiem te z jakiś ogólnie niewyjaśnionych przyczyn przestały słuchać swoich właścicieli. Jakoś kiedyś tego problemu nie było. Prowadzenie pupilów na takich smyczach dla mnie jeżdżącego na rowerze jest zawsze zagadką w którą stronę pobiegnie owa bestia i pociągnie za sobą właściciela przeto z daleka już hamuję, bowiem kilkukrotne wjechanie w linki nagle zmieniających swoje położenie powodowało niemiłe sytuacje. Kolejna sprawa to widząc większość ludzi z psami na spacerach dochodzę do wniosku, iż powinni raczej mieć na smyczy jakieś większe samochodziki niż psa. Wszak wydaje się, że to pies idzie na spacer - jest wyprowadzany - nie właściciel. Ten może iść sam bez psa i iść szybko, w lewo bądź w prawo. Wydaje mi się, że idąc z psem to on jest na spacerze i to on ma, czy powinien mieć możliwość w części decydowania gdzie chce iść. Często widzę właścicieli ciągnących na siłę psa, bo akurat mu się gdzieś śpieszy, chce iść w lewo, kiedy pies poszedłby prawo, ale on przecież wie lepiej. Mówią do nich, jakby do znajomych. Czasami słyszy się całe monologi wygłaszane do psów, tylko czy one z tego coś rozumieją oprócz tonacji głosu właściciela, czyli to czy jest zdenerwowany, czy spokojny. W tych przypadkach można wnioskować o samotności takich ludzi, którzy nie mają się do kogo odezwać, a odzywanie się do psa jest uzasadnieniem w ogóle odzywania się, bo jednak mówi się do żywego. Wiem śmiesznie by wyglądało, gdyby ktoś ciągnął na smyczy samochodzik nadto jeszcze do niego mówił, ale już wstawiając w miejsce samochodzika ratlerka jest to normalne i akceptowane. Ciekawe czemu? Osobiście dla dobra psiaków widziałbym ich właścicieli własnie z samochodzikami, które mogli by ciągnąć w dowolną stronę, bez większych oporów. Żenujące jest jak np. pies (w sensie samiec) chce się wysikać, a właściciel go ciągnie, bo mu się śpieszy, albo wysrać i taka sama scena. Lubię zwierzęta, ale z powodu nieregularnego życia obecnie nie mam i nie planuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz