poniedziałek, 31 maja 2021

Poniedziałek #1786

    Sobota 06:38 824 zaczyna funkcjonować. No nie ma wyjścia - ja też. Jak już wylazł z łazienki mija mnie i mówi:
- przepraszam, że Cię obudziłem, ale muszę iść do sklepu
- a czego brakuje
- no mięsa nie ma
- jak to nie ma?
   Pokazałem, że jest i starczy. To jednak nadal nie uspokoiło jego zakupoholizmu, co widziałem w mowie ciała. 
  Do śniadania wyciąga żółty ser, końcówkę z królewskiego w plastrach i mówi:
- ale się zapuściłem.
- z czym? Przecież jest następny żółty ser.
- gdzie?
  Wyciągam z lodówki 3/4 radamera, bo ja biorę w bryłach, tak nie schnie w takim tempie jak plastry. On ciągle, że niby na diecie, to mało zeżre śniadania, a nadgania ciastkami. Te idą jak woda. Kupuję je więc w stonce w przecenie, bo i tak kupi i tak, a przynajmniej kasa zaoszczędzona. On ma lekką cukrzycę, ale już nie interweniuję. 
   Oczywiście nie mogę sobie puścić głośniej radia internetowego, bo muszę słyszeć kiedy się ewentualnie będzie wymykał realizując zakupoholizm. W piątek ubrałem się w ciągu 10 sek, bo nagle widzę - akcja. Zmontował się i gotowy do wyjścia. Z wrażenia zapomniałem komórki, nosowycierki, dokumentu i kasy. Wziąłem tylko maseczkę. 
  Wracając do soboty, skoro nie udał się zakupoholizm, to wytracanie czasu się włączyło. Tym wytracaczem jest siedzenie nad programem TV. Choć ogląda w zasadzie 4 programy, to i tak przegląda gazetę z programem na cały tydzień z 250 kanałami. No cóż, taka rozrywka za 2,50 na 2 tyg. W tych 4-ch programach to wiadomości TVPiS, na TVP1 i 2, oraz National Geographic People i Wild. I to tyle. Reszta została przez mózg wycięta, jako zbyt go obciążająca. Co pisałem kiedyś, filmy z treścią, jak jeszcze mieszkałem w dużym pokoju, nudziły go strasznie. Czasami nawet spektakularnie ziewał, co też było przyczynkiem do zmienienia pokoju. 

   Od soboty lekko pobolewała mnie gowa. Ona często mnie nie boli, ale jak już zacznie, to strach się bać. Niedzielę stan się utrzymał, a kulminacja nastąpiła w pn. w nocy. Obudziłem się o 02:25 i kapa. 2h ciepania się w łóżku. Wyszły ponownie wszystkie mankamenty łóżka, bo w tej pozycji, to to przeszkadza, w tej to, tu to, tam coś innego. Na domiar złego, tabletki zostały uwięzione w dużym pokoju u 824. Tyle, że on bezsenność i o 04:30 słyszę lezie do ubikacji, no to akcja, po tabletkę. Dał mi, nawet nie sprawdzałem co ma, apap ultra, mega, dojebana, poczwórna dawka, extra. Zeżarłem. Nie by ból ustąpił po tej super tablecie, ale na tyle, że zasnąłem dalej, ale dopiero po 40 min, bo po tym czasie coś tam zaczęło się dziać. Długo nie pospałem, bo już 07:25 poranne procedury u 824 i przypomnienie, że koniecznie trza iść do miasta na zakupy. Będzie ciężko to strzymać. 

   Weekend na st. mac. nawet najgorzej nie wypadł. Ponieważ 979 remontuje jakiejś koleżance mieszkanie, to dwa razy wypożyczył mnie do pomocy. I dobrze, bo dzięki temu mogliśmy porozmawiać trochę wiyncyj niż zwykle. Momentami nawet fajnie się zrobiło, bo odżyła trochę relacja. 

   Wczoraj, trochę blokując mnie z wyjazdem do 824 wbili 302 i 303. Ten pierwszy bo chciał zmienić dane na koncie gmail. Rozumiecie 18 latek, przyjeżdża do mnie bym mu pomógł zmienić dane na koncie gmail. Czy to qrwa nie powinno być na odwrót? W takich sprawach to raczej zwracam się do 979, jako młodszego, bardziej obytego w elektronice, w programach itp., a oni do mnie. Sprawa została wyjaśniona, bo 302 kupił za 500 zyla konto do gry od innego użytkownika, na którym jest dwustopniowa akceptacja i nie da się zmienić danych, bez logowania do drugiego konta. Mniejsza. 302 już nie jeździ na praktyki 30 km, do szkoły też już nie, ale idzie bliżej do pracy. Pewnie myśli, że życie jest mlekiem i miodem płynące. 303 podstawówka chce sie pozbyć i chyba za oddychanie dostanie promocję do następnej szkoły, byle tylko nie mieć 18 latka, małego skurwiela, w 8 kl. podstawówki. 
   Zdjęcie. 
   Stacja Wolbrom jeszcze przed remontem. Nie wiem czy ten w środku zdjęcia jeszcze istnieje, bo jak wiemy kolej lubi likwidować, bo jedna koperta, a następnie odbudowywać, bo druga koperta. Ot taka zabawa naszymi pieniędzmi. Również rzadkie zakończenie sieci trakcyjnej, choć ze względu na naświetlenie zdjęcia bramka została trochę przycięta. Również głowica semafora. 
   Narka.

piątek, 28 maja 2021

Piątek #1785

   Ile u nas trwa lato? Krótko. U 824 i pewnie na st. mac. też zakręcili ogrzewanie 26-go maja. We wrześniu już będą grzali. Stricto 3 m-ce lata mamy, a kiedyś sezony grzewcze były od 15 paźdz. do 15 kwie.  

   Nadzór od 172 jeszcze się nim interesuje. Na razie wszystko ok. Jednak sprawę przesądzą finanse. Dotychczas to on, jako samiec alfa, utrzymywał ją, teraz się będzie musiała sama utrzymać. Mieszka w jego mieszkaniu, a co, jak tam ktoś wejdzie po opłaty i spyta się - a co Pani tu robi?

  We wtorek miałem zdupiony dzień. Co ciekawe od rana taki też miał 824. Nie by u mnie to było z powodu pogody, bo na nią mało reaguję, ale być może jakiś zbieg czynników, które się skumulowały i tak zostało. Dopiero wieczorem jak wyszedłem na obchód osiedla od 824 to mi się poprawiło. Co było powodem tego odmiennego stanu - nie wiem. Za to wczoraj bolała gowa 824. Niby nic nowego, bo co drugi dzień, jak nie codziennie go boli gowa, ale dość mocno. Jako, że miałem jechać do 811 na ogródek pomóc jej w zabezpieczeniu dachu w laubie to postanowiłem zostawić 824 na st. zwr. Pomyślałem, nawet jak wydobędzie się na zakupy i wyda stówkę, to jakoś to przeżyjemy, najwyżej część wywiozę 979, bo już kiedyś powiedział, że nadwyżki padlin przyjmie na klatę. Tak też się stało. Wyrwał się na miasto i kupił zbędę padliny, choć przed wyjściem mówiłem, że są, ale jak on po 3 min nie pamięta, to co wymagać. No cóż, teraz będą stare, mniej stare, te z wczoraj, echhh.

  Będąc u 824 odnoszę wrażenie, że umysłowo mu się pogarsza. Rozumiem, że skoro jestem przy nim przez tydzień, to część spraw, które ogarniał umysłowo spadła teraz na mnie i on jest z nich wyzwolony, tudzież jego mózg się nimi już nie zajmuje, jak choćby poruszanie się po mieście, przechodzenie w miejscach bez świateł itp. to wszystko teraz ogarniam w większości ja, a on tylko lezie za mną. Kwestie zabrania z mieszkania wszystkich rzeczy w tym maseczki też spadają na mnie. Wiele takich prostych spraw, które musiał sam ogarnąć, teraz zeszły z jego gowy. Po 3-ch miesiącach widzę już zmiany i to niestety na gorsze. 979 ostatnio podrzucił mi art. z neta, ze ludzie z demencją (alzaimerem) żyją ok. 7 lat. Zakładam, że 824 buja się z tym już 2 lata, to jeszcze z 5 mu zostało. Wiem, smutne to, słabe ale co zrobić skoro takie realia są. Ciekawe kto mnie będzie kiedyś odmierzał czas do zejścia? 

  Nowe pokolenie dostaje na komunie np. elektryczne hulajnogi. Na os. w wiosce dostały takie i przez kilka godz. po wioskowej drodze jeździły w lewo i w prawo. W następnych dniach też. Zastanawiałem się patrząc na nie, co z ich fizycznością? Przecież ja, jak byłem młody, jeszcze 979, to ciągle biegaliśmy po placu. Tak jak one dziś jeżdżą w lewo i w prawo, tak my biegaliśmy za sobą, goniąc się, szukając się. Różnica, może mała, ale używaliśmy do tego własnych mięśni, które budowały się wraz ze strukturą towarzyszącą. Czyli ścięgnami, kośćmi, ukrwieniem itp. No biologiem, lekarzem nie jestem, ale coś tam się budowało. Co buduje się u tych 12 latków, jeżdżących na elektrycznej hulajnodze w lewo i w prawo - nie wiem. 
   Wiem natomiast, co już pisałem kiedyś, że jak patrzę na łydy młodzieży i tych z pokolenia z przed 2000 r, to jest zasadnicza różnica. Zakładam, że ta zasadnicza różnica, będzie miała, niestety, wpływ również na długość życia. Wie to również ten rząd, inne rządy, które świadomie chcą wydłużyć długość lat pracy, by później przechodzić na emerytury. I podobnie jak dziś trudno się wycofać z 500+, to później trudno będzie się wycofać z pracy do np. 67 czy nawet 69, mimo tego, że zaczną zdychać wcześniej. Za komuny (tej złej, tej obrzydliwej), wiek emerytalny 65 lat, średnia długość życia facetów 65 lat. No bingo dla ZUS-u. Chyba do tego samego dążymy dziś, tylko w takim razie, po chuj te składki płacić? Wiem, by oni przy korycie se trochę dłużej pożyli. 
  Zresztą słuchać ich, to można do gowy dostać. Od czerwca nowe przepisy ruchu drogowego. Oczywiście ktoś z rządu mówi, że każdy, który zginął na drodze to dla nas ogromna strata. Jakoś tego samego nie mówili przy szczepieniach, wtedy retoryka była inna. Tych kilkunastu, czy iluś tam, to drobiazg w porównaniu z korzyściami dla innych. 
  Już to pisałem, dla mnie rowerzysty, najlepsza prędkość w miastach dla innych pojazdów to max 20 km/h. Może dla bezpieczeństwa wprowadzą taki przepis, wszak będzie jeszcze bezpieczniej. No przecież nie ma chyba osoby, która stwierdzi, że nie będzie bezpieczniej. 
   Jeszcze na koniec jedna sprawa. Na yt pojawiła się reklama atlasa. Nie było by w tym nic dziwnego w świecie reklam, ale to jest antyreklama budownictwa. Są tam wymienione wszystkie mankamenty budowlanki, z powodu, których tam lepiej nie iść. No to lecimy:
1. wstawanie bladym świtem, by pracować przez kilkanaście godzin,
2. wnoszenie tony materiału na 4-te piętro,
3. praca w trudnych warunkach, zmienna pogoda, mróz, gorąc, deszcz, wiatr itp.
4. praca w warunkach szkodliwych, w pyle, wilgoci, wdychanie substancji chemicznych, hałas itp.
5. brak rozwiązań socjalnych, śniadanie na budowie, mycie na budowie, sranie na budowie,
6. odbiory techniczne wykonanych robót,
7. roboty na już na wczoraj, praca w dużym tempie przez (patrz pkt.1)
8. kradzieże na budowach,
9. uszkodzenia fizyczne ciała, bóle pleców, rąk, nóg,
10. ograniczony kontakt z rodziną (patrz pkt.1), zmęczenie po pracy,
11. telefony, po pracy w weekend, w kółko,
12. wypadki na budowie z uszkodzeniem części ciała. 
  I jak po obejrzeniu tej: https://www.youtube.com/watch?v=5G3ISbQB_-M  reklamy iść pracować do budowlanki? Przecież od razu sie nie chce i myśli się nad innym rozwiązaniem. A to se budowlanka strzeliła w kolano tą reklamą. 
   Zdjęcie. 
Lokomotywownia Kraków Płaszów. Zdjęcie z przed paru lat. Nie wiem jak tam teraz wygląda. 
   Narka.

   

sobota, 22 maja 2021

Sobota #1784

    Pisałem kiedyś, ze 811 kupiła dwa ogródki obok siebie i połączyła w jeden. Ponieważ umeblowanie tam prawie żadne, to będąc u 824, a to duże osiedle, to wczoraj zniosłem stolik. 100x55x80. Blat drewniany, pod spodem 6 nóg i pomiędzy nimi 3 półki. Stabilna konstrukcja akurat nadająca się na ogródek. Stan, prawie idealny. Wiem, prawie robi wielką różnicę, ale na prawdę w b. dobrym stanie. Bym miał new telefon, to bym fotę umieścił. Zniosłem go do 824, a tu on się zmontował i chaja. Stolik musiałem wystawić na korytarz. 
  Ponieważ się u niego nie mieszczę, to wczoraj przed tym stolikiem widziałem fajny masywny wąski regał, akurat na moje rzeczy 180 cm wysoki. Wczoraj chciałem iść po niego, ale przecież jak się 824 zmontował, to już odpada. Dziś polazł, bo to jego pora, po teleexpresie na spacer, który trwa ok. 40 min. Wypadłem w odbiegu za nim, jak wszedł na szlak, i szybkim krokiem po regał. Niestety on był na drugim końcu osiedla, fuck, marszobieg do śmietnika, na szczęście jeszcze stał. Teraz z tym regałem z powrotem. Nie dość, że, jak to meble, nieporęczny, to jeszcze ciężki, bo zrobiony ze starych masywnych płyt, ale za to stabilny. No to teraz marszobieg z regałem z powrotem na st. zwr. Wlazłem do windy i już czułem, że zaczyna się ze mnie lać. Jak wszedłem do mieszkania, to polewa się dopiero puściła. Szybko opłukałem się, rozebrałem do klaty, by się ostudzić, ale to nie koniec, bo jeszcze musiałem na szybko regał wstawić do pokoju do rogu, umyć go i zaciepać rzeczami, by zrobił pozytywne wrażenie. Myłem regał, a ze mnie dalej się lało, bo wszystko w biegu, nim 824 wejdzie na st. zwr. Przypomniało mi się jak z 15 lat temu robiłem zapasy na st. mac. z 899 i po kilkunastu minutach też ze mnie tak kapało na niego. Mnie było trochę dziwnie, bo, oczywiście siedziałem na nim, trzymając go w parterze, a tu takie coś i co zrobić? Przecież go nie puszczę. On na szczęście nic nie mówił więc zapasy jeszcze trochę trwały. Zostały zdjęcia pamiątkowe z tego, które jak oglądałem, bo ostatnio dawno do nich nie wracałem, to aż mnie brało. 
   Wracając do regału, to prawie skończyłem, dwie półki zapełniłem i wrócił 824. Trochę się krzątałem po pokoju by nie zwrócił od razu uwagi na regał, ale on ciągle łaził w te i we w te. Im wiyncyj łaził, tym bardziej myślałem o tym, że zauważy w końcu regał i zaś bydzie chaja. W końcu za którymś wejściem zauważył regał i mówi:
- ale fajny regał. A zostawisz mi go jak wyjedziesz? Książki bym se na niego ułożył. 
   Mnie zamurowało. Od razu przypomniał mi się skecz "Domek w Karkonoszach", jak koleś tam zjechał i powiedział - ale tu fajnie...
  Będąc nadal zamurowanym jeszcze oczyściłem górę regału, a następnie postanowiłem resztę oczyścić kiedyś indziej, nim mu się odmieni i będzie kapa. 
  Na drugi dzień budzę się rano i jakoś odczuwałem lekki ból w bokach. Patrzę na skórę, a ona z obu boków sina, tam gdzie ów regał opierałem o ciało. Po dwu dniach, nadal mam tam sine. Jeszcze przyniesienie regału okupiłbym schorzeniem w tych miejscach, choć i tak się tam coś wydarzyło, skoro to tyle sine jest. 

    Jeszcze jedno, na szybko. Miało iść w następnej notce, ale pchnę jeszcze w tej. Na os. od 824 kiedyś lezę i na przeciw mnie biegnie młody mięśniak. Coś ok. 18-19 lat, no może 20. W stroju do biegania, widać że ćwiczy bieg. Obserwuję jego sylwetkę w czasie zbliżania się i zwróciłem uwagę na wyłamującą się w kolanie lewą nogę na zewnątrz. Na tyle się wyłamywała, że było to widoczne. Minął mnie, odwróciłem się i nadal patrzę na jego nogę. Szedłem dalej i się zastanawiałem. Czy ktoś mu o tym powie i w którym momencie. Heniek, masz problem z kolanem, daj se spokój, albo bydziesz młodym inwalidą. Nie stać Cię jak Lewandowskiego na naprawę tego kolana, więc im szybciej skończysz, tym lepiej dla Twojego dalszego życia.
   No bo realnie. Za jakiś czas będzie miał kontuzję, może następną, może trzecią i może dopiero przy trzeciej, jak już będą trwałe zmiany, usłyszy to, co powinien usłyszeć teraz. Heniek, nie mięśnie, tylko zacznij rozwijać mózg, to jeszcze z tego coś będziesz kiedyś miał. Tak trener wciska mu te farmazony, że będziesz rewelacyjny, zajebisty, wszyscy będą bili brawo itp. bzdety. Rozumiem, że trzeba wyłuskać tych najlepszych, ale już nikt nie zwraca uwagi, z czym później zmagają się Ci, którzy najlepszymi nie są. Jakie skutki uboczne są ich treningów, jak żyją z tymi urazami za 20 lat. Niestety znam kilka takich osób i nie jest wesoło. Np. 825, który na szczęście ma wiedzę, więc ratuje się jak może, ale było już groźnie. Inni, po prostu żyją z tymi urazami, bólami, bo co mają robić?
   Ale gdybym np. zatrzymał Heńka w tym biegu i mu o tym powiedział, to mnie wyśmieje, bo już ma tak mózg zryty, że inne argumenty nie docierają, choć racjonalne, poparte przykładami itp. 
   No cóż... W takim świecie żyjemy, w którym nie pozostawia się jednostkom zbyt wiele możliwości samodzielnego myślenia, analizy sytuacji, wiadomości, zdarzeń. Ogłupiane od małego są następnie podatne, a w kolejnym etapie, ślepo wykonującymi polecenia, albo działającymi tak, jak chcą tego sterujący.

   Zdjęcie. 
  Widok z okna nastawni CS2 stacji Chorzów Stary. Poszedłem odwiedzić kolegę w czasie pracy.
  Przy okazji udało sie uchwycić dwa pociągi. Zdjęcia z przed paru lat. 
  Narka.

środa, 19 maja 2021

Środa #1783

 W nd. na st. mac. obejrzałem film "W ciemno" produkcji Izraelskiej i muszę przyznać, że pozytywnie mnie film zaskoczył. To opowieść o miłości z dwu krajów oddzielonych murem. Wiem takie lakoniczne określenie, ale coś jakby w latach 70-ych jeden chłopak z Berlina Wsch. zakochał się w drugim z Berlina Zach. Film mnie zaskoczył, bowiem okazało się, że jest z treścią, dobrze napisany scenariusz, w którym w takiej miłostkowej produkcji znalazły się zwroty akcji, elementy szybkiej akcji, umiejętnie wkomponowane. Scenariusz w sposób, nawet dla osób nie znających tamtejszych uwarunkowań kulturowych ukazuje je w ilości niezbędnej dla zrozumienia fabuły. Scena, w której przy rodzinie wychodzi, że główny bohater jest branżowy, w kilku minutach ukazuje silne uwarunkowania kulturowe oddziaływujące na bohatera. Sceny miłosne nie są przesadne i do tego zrobione ze smakiem. No i jeden z nielicznych filmów, może dlatego, że nie amerykański, w którym się rozmawia i w tych rozmowach jest treść. Główni bohaterowie poruszają tematy ważne, nie omijają ich, czy scenariusz ich nie pomija. Do tego dobrze skręcony, ciekawe kamerowanie, w którym użyto nowe trendy, a mimo tego umieszczono jeszcze ciekawy montaż. Również i gra aktorska jest dobra, nawet u aktorów drugoplanowych. Nie doszukałem się jakiś rażących wpadek. 
     Nadto, w przeciwieństwie do amerykańskich filmów kończących się szczęśliwym happy endem, tu zakończenie mogło być różne i zaskakujące. Dobranie ładnych aktorów dopełniło przyjemność oglądania, choć nie zawsze muszą być ładni aktorzy by film okazał się wartościowy (np. Guliamo i bracia do stołu, Półtoraroczny Patryk i pewnie jeszcze inne by się znalazły). 
    Polecam obejrzeć, link -> https://www.youtube.com/watch?v=0puHvwn8gws
    Zdjęcie.
   Zrobione w czasie przejazdu do Bohumina, ale jaka to stacja, nie pamiętam. Jakby ktoś bardzo potrzebował, to poszukam. 
   Narka.

poniedziałek, 17 maja 2021

Poniedziałek #1782

   Nie wiem, czy ze mną jest coś nie tak, czy źle obieram bodźce z zewnątrz. Był na stacji 172. Nie na flachę, choć zapraszałem i powiedział, że będzie, ale później po 23:00. Z powodu zajawki na pas i te jego plecy, sprowadziłem go o pozycji, o której już pisałem. W zasadzie to długo nie trwało i poleciałem. Już po on stwierdził - co, znowu falstart. 
   Nosz qrwa, jakbym wiedział, że coś takiego powie, to przeca bym go napierdalał po tych plecach dłużej. Tak, nie chciałem, co pisałem poprzednio go zrazić, A tu, wydaje się, że to jest w drugą stronę. On chce by mu przyjebać, choć coś mówił o plecach, ale przyszedł nadzór i nie wiedziałem co mówi, bo on cicho i do tego niewyraźnie mówił. 
   Natomiast użyłem już właściwego, cięższego pasa i tym się już normalnie operowało. Normalnie - dobrze napisane, skoro wcześniej nic takiego nie robiłem, ale było właściwie, może tak powinienem napisać. Przy napieprzaniu go po plecach tym cięższym pasem on się napinał, nadal eksponując swoje mięśnie. Niestety, ponieważ trochę łykłem wcześniej, bo on jak zwykle z poślizgiem, to miałem zaburzone postrzeganie, ale tym razem, po poprzednim tygodniu, blokad nie było. W związku z tym czasami dość mocno mu przywalałem w plecy. Trochę źle robiłem, bo w zasadzie w jedno miejsce, między łopatkami, ale miał ręce założone z tyłu pleców więc nie było jak walić go gdzieś indziej. Może jakbym mniej łyknął, to bym ręce mu dał do przodu, a tak nie chciało mi się. 
   Po tym spotkaniu zostanie, ta wieczna niepewność, czy zrobiło się dobrze, czy tyle ile trzeba było, czy można było wiyncyj, a się nie zrobiło. Z drugiej strony, może to tak miało być, może miałem nie przeginać przy nim i innych, i powoli to (się) rozwijać... co też następowało. 
   172 zapowiedział się na rano. Co mam sobie o tym myśleć? Polazł, bo przylazł po niego nadzór, W końcu - nie wypada mu powiedzieć, że chce zostać jeszcze, choć proponowałem drugi raz. 
   Lezę spać, bo jak ma być rano, to muszę być tomny, choć po tym falstarcie chciałem go zatrzymać jeszcze. 
(to wyżej było pisane po spożyciu, ale nie na tyle, by było na czerwono, to zostawiłem z drobną korektą)

   No i przylazł rano w nd., było coś po 06:00, choć miał być po 05:00. Ta obsuwa spowodowała, że pod wypływem wydarzeń tej nocy, nie wytrzymałem i zrobiłem wk. Już po leżałem chyba z 10 min  usiłując zasnąć, kiedy przylazł. No fajnie, ale co teraz? Mało tego powiedział, że tym razem nie na plecach, bo wczoraj go szczypały, właśnie o tym chciał mi powiedzieć, ale ze względu na nadzór nie mógł głośno. Pozostało na klacie. Klatę też ma piękną, ale, po tym wczorajszym napieprzaniu go po plecach, nie chciałem dziś masakrować go jeszcze po klacie. Skumulowanie tych informacji zablokowało mózg. W sumie przerobiłem z nim 5 pozycji i w żadnej nie mogłem dojść. Brakowało tego by go fest dojechać, a blokada, po wczorajszym nie pozwalała. Co za zjebany mózg. Natomiast on starał się. Napinał się w pozycjach, jeszcze bardziej eksponując mięśnie, które robiły niesamowite wrażenie. Mimo tego, brak możliwości przywalenia mu był uciążliwy. Z drugiej strony wiedziałem, że nic nie powie, nawet jakbym go mocniej przycisnął, no ale cóż... Taki Dr Jekyll i Mr Hyde. 
   Trochę nowości wdrożyłem, ale niewiele pomogły, oprócz tego, że zapamiętam pozycje. W związku z tym, nie chciałem go dłużej trzymać, a też chciałem się wyspać, i tak długo go męczyłem więc umówiliśmy się na później. Miałem zadzwonić jak się obudzę i tak zrobiłem, ale nie odebrał. Zająłem się więc porannym rozruchem. Coś po 11:30 przyszedł nadzór by pilnie do niego zadzwonić, bo przyjechali po niego. Zadzwoniłem, tym razem odebrał, dałem ją do telefonu. Chwilę z nim pogadała i rozłączyli się. 
   No cóż, teraz pół roku przerwy, jak nie więcej. To się okaże, bo przecież nie stawił się tam dobrowolnie. 
   Tyle tym razem, by to dziś poszło. Następna notka w zasadzie gotowa, czeka zestawiona na torze bocznym do wyjazdu. 
   Zdjęcie.
EDYTOWANO
  Zastanawiałem się jakie dać, a ktoś chciał wersję z organem. No to proszę bardzo. Na szczęście udało się zrobić sesje zdjęciową, przed przerwą. Zdjęcia i porniole muszą wystarczyć, choć zastanawiam się nad ściągnięciem na st. mac. 826. Zobaczymy jak wyjdzie. 
   Narka.

sobota, 15 maja 2021

Sobota #1781

    Walka z zakupoholizmem jest jak walka z każdym innym holizmem, w tym alko... Wczoraj przed wyjściem chyba z 5 min mówiłem, że możemy iść na miasto, ale zasadniczo po ciasto, by nie brał tyle kasy i to wszystko co nam potrzeba. Zwłaszcza nie potrzeba nam kolejnej padliny. No to już wiecie co zrobił na mieście. I on jest nie do powstrzymania jak sie zmontuje. To tak, jak kiedyś od sąsiada wyprowadzałem owczarzycę niemiecką. Zawsze startowała do innych psów, więc jak zobaczyłem pierwszy psa, to musiałem ją zawołać wtedy reagowała. Jak ona pierwsza zauważyła psa, to amba Fatima, już po psie. Nie do powstrzymania. Trzeba było za nią biec, by ewentualne szkody zmniejszyć. Z 824 jest podobnie. Wiem, kiedy się montuje jak widzi sklep, który chce przyatakować. Wchodzi na wysokie obroty, przyśpiesza kroku, głowę wysuwa do przodu, jak pies gończy i strzała w stronę drzwi sklepowych. W momencie jak wszedł na wysokie obroty nie do powstrzymania już. Przy ladzie można jedynie sugerować działania, a i tak dobrze, jak mu Ciśnienie nie wzrośnie i nie zacznie się larmo w sklepie.
   Na dużym osiedlu u 824 widziałem ostatnio scenkę. Nic nienormalnego, wszystko jakby na miejscu, ale mózg mi się włączył na myślenie. Wiem, żadne wzniosłe. Otóż przy sklepie stał młody mięśniak, co było widać już po charakterystycznej budowie szyi z tyłu i rękach (lato to chodzą w koszulkach z krótkim rękawkiem) i obok niego taki grubszy kolega. Oni ok. 14-15 lat. Mięśniak nadto bardzo ładny z twarzy. Zastanawiałem się na ile ta ich koleżeńskość przetrwa. Kiedy mięśniak zacznie pławić się w ładnych laskach, a brzydsza wersja jego kolegi pójdzie na boczny tor, bo przecież są małe szanse, że pozna jakąś super laskę i razem będą chodzić na imprezki. Ale jest jeszcze jeden aspekt sprawy. W tym wieku, oni jeszcze nie świadomi, tego co nieuchronnie nastąpi. No może 5%, że tak nie będzie j/w. I to jest też znamienne, że mówi się coś ludziom młodym, jak np. serii 300 od 972, a oni i tak wiedzą swoje z perspektywy swoich lat. I podobnie jak 824, jak już wystartuje, jest nie do powstrzymania, podobnie Ci młodzi, jak już się uprą i wystartują, to są nie do powstrzymania, nawet w swoistej autodestrukcji.
   No cóż, niech odkrywają Amerykę ponownie, jak to powiedział 979? - ja mogę ją ponownie odkrywać (mam czas, chyba to nawet kiedyś dodał). Spoko, ale później już się wie, że tego czasu nie było na to, albo się go po prostu zmarnowało. 
   Tyle, bo obiad i zjeżdżamy na st. mac. Zdjęcie. 
  To już chyba było, ale jeżeli ponownie, to sorka. Przesuwnica na kopalni, uwieczniona na zdjęciu, bo teraz to już miała bliskie spotkanie z prasą. 
  Jeszcze jedno ujęcie. Za przesuwnicą nie istniejąca już sortownia, z której też tam jakieś zdjęcia chyba dawałem. Będę musiał kiedyż z tym porządek zrobić i popatrzeć co już umieszczone.   
   Narka.


czwartek, 13 maja 2021

Czwartek #1780

 W ostatniej notce pisałem, że 172 nie było w sobotę, ale przylazł w nd. Zaś praktycznie przed odejściem do 824. Mieliśmy szybki seks zrobić, więc siadłem mu na brzuchu, po chwili położyłem sie na nim i masując, czy ugniatając mięśnie rąk, zastanawiałem się:
- wczoraj nic nie było, a to ostatni weekend kiedy jest. Nadto chciałem mu tym pasem przypierdolić, nim zniknie na pół roku i kapa. Leżałem ściskając jego mięśnie i dalej główkowałem. U 824 w zasadzie muszę być rano, nim uruchomi zakupoholizm. 172 nie pracuje, to tą flachę, która stoi (w rezerwie) można przeciepnąć na dziś. Podniosłem się, znowu siedziałem na jego brzuchu, i przekazywałem mu to info i plan działania. Przystał na to. Od razu pomyślałem - zajebiście f chuj.          Wpierw chciał być na 21:00, ale wymogłem by był wcześniej, choć i tak wiedziałem, że będzie z poślizgiem. Faktycznie wszedł na st. mac. o 20:50. Stosowne info, że zostaję na st. mac. wysłałem do 979. 
    Zaczęliśmy łykać, Z początku trochę szybciej, by później zwolnić, bo on powiedział, że tak szybko nie, bo go zmuli i cheftnie. Ok, po 3-im kielonie, a były to 20-ki, zwolniłem. Mnie jakoś nieszczególnie brało, ale może dlatego, że wczoraj (w sobotę) łykłem niewiele i organizm do trawienia alko się przyzwyczaił. Jego po iluś tam ponoć brało więcej. Skoro tak, to przystąpiłem do działania. Tym razem na stojąco. Stałem za nim, przyklejony do jego ciepłych pleców, jego ręce wygiąłem do tyłu, praktycznie za mnie, a moimi operowałem na jego brzuchu, klacie, co jakiś czas dając mu klapsa w jakąś część ciała. Stopniowo wyginałem go do przodu, pozostawiając jego ręce z tyłu. W końcu, złożyłem mu je na jego plecach, za szyję nacisnąłem w dół, a on (jak poprzednimi razy) bez większego oporu schylił się w dół. W końcu, nacisłem go tak, by ukląkł i głową oparł się o podłogę. Pod głowę podłożyłem mu poduszkę, a po tym siadłem na nim. On ręce dalej miał z tyłu, jednak jak miałem mu przydupić pasem, to nie mógł ich tam mieć. Chwyciłem za ręce i położyłem mu je na podłodze k/gowy, tak że był teraz oparty o gowę i na łokciach i przedramieniach. Chwilę w tej pozycji dostawał klapsy z otwartej, a następnie poszedłem po przygotowany obok pas. 
    W sobotę, kontrolnie przywaliłem sobie tym pasem w otwartą lewą rękę, sprawdzić jaki jest efekt, a myśląc, że tak przywalę mu w plecy - stanął mi. Mózg se już główkował.
   Teraz siedząc na nim mogłem to zrealizować, ale z umiarem, by go nie zrazić, to też na początku bardzo lekko go nim uderzałem. W trakcie okazało się, że wziąłem nie taki pas jak trzeba. On był lekki i ciężko się nim machało tak, by powierzchnią płaską wylądował na jego plecach i by było takie klaśnięcie odpowiednie. Zamiast tego, przy lekkich uderzeniach, lądował którąś krawędzią na jego plecach, bo opór powietrza go obracał trochę. Dopiero jak mocniej nim machnąłem to lądował odpowiednio, ale..., no właśnie... nie chciałem 172 zrazić i ciągle go nim napierdalać. Tym bardziej, że nawet przy tych słabszych uderzeniach po jakimś czasie robiły się lekko czerwone ślady na jego plecach. By nie walić w jedno miejsce, to czasem waliłem z boku pod żebra, z prawej lub lewej strony, jak zmieniłem rękę. On nic nie stękał (w sensie, komentarzy do tego co się dzieje), a ja po każdym mocniejszym uderzeniu zastanawiałem się kiedy powie:
- ale tego - nie, rób coś innego (co zamknęło by na zawsze możliwość skorzystania z pasa). Przy każdym z mięśniaków, kiedyś coś takiego było, więc pomny doświadczenia robię ostrożnie. 
   Jednak mimo hamowania się, w miarę jak rosło podniecenie, to też uderzenia stawały się celniejsze, lekko mocniejsze. Ok. w końcu i to wcale tak długo nie musiałem czekać, doszedłem. Wytrysk był taki, że aż sam byłem w szoku, ale to spowodowała nowość w obrządku. 
   Na szczęście już po nic nie powiedział. To dobrze, bo zastanawiałem się czy tylko czeka do końca by zakomunikować, że z tej "zabawy" już tyle. 
   Mimo moich niepewności nic o tym nie mówił, mało tego zapowiedział się, że wbije rano co mnie zszokowało. Przez chwilę myślałem, czy on w ogóle odebrał co zaszło? A może to ja się tak przejmuję tym i smyrałem go pasem, a on, choć chciał też się powstrzymywał przed powiedzeniem mi, by nie wyjść na jakiegoś..., weź przydup tym pasem porządnie. 
   Dylematy, których się chyba nie rozwiąże, a przynajmniej trza by dużo łyknąć, bym chciał to rozwiązać. On ma przecież nadzór i jakby się tu coś nie powiodło, to ma to z kim robić, ja już nie. 
   Z tego wszystkiego rano przebudziłem się ok. 05:20 i juz zasnąć nie mogłem, choć budzik nastawiony na 06:35, to też leżałem w łóżku. 05:40 dzwonek, obwieszczający, że ktoś stanął pod wjazdowym. Leze spojrzeć, a tu 172 pod wjazdem. Ucieszyłem się, bo co napisać innego. Mało tego, mózg zaplanował sobie powtórkę, by:
1) spr. na trzeźwo, czy faktycznie on to trawi, czy tylko po alko dał mi szanse
2) przydupić mocniej i spr. jego i swoją wytrzymałość. 
   Zaczęliśmy więc dokładnie jak wczoraj. Poszło na początku szybko, bo mózg już od przebudzenia pracował na wysokich obrotach. Sprowadzenie go do pozycji na kolanach nie zajęło dużo czasu, następnie krótka gra wstępna, jak już siedziałem na nim, czyli kilka klapsów na plecy, a następnie już miałem pas w ręce. Żałowałem tylko braku wymiany na bardziej odpowiedni. Ten się nie nadaje. No cóż, z braku odpowiedniego, bo mnie 172 pod wjazdem tak wczas zaskoczył, musiałem używać ten. Tzn. musiałem..., nie musiałem, ale głupio by było zostawić go w tej pozycji i powiedzieć:
- nie ruszaj się, tylko skoczę po odpowiedni pas, którym Ci przydupię i wrócę.
   Poszedł do użytku ten co był. Tym razem trochę mocniej dostawał z pasa, bowiem mózg cały czas główkował i wygłówkował, że:
- to jest w zasadzie nasze ostatnie spotkanie, no chyba że...
- za pół roku nie wiadomo co będzie więc jak nie teraz, to kiedy?
- w każdym momencie może powiedzieć - stop, dość, tego nie chcę itp. 
- mimo powyższych nie ma co przeginać, bo za pół roku nie będę mógł np. sięgnąć po pas, wtedy może bardziej odpowiedni. 
   To też było umiarkowanie. Trochę mocniej jak wczoraj, pas częściej klaskał o jego skórę zostawiając po czasie czerwone ślady. On nadal nic nie mówił, więc mnie to trochę rozkręcało i przed finałem kilka razy trafiłem dość mocno. 
   Już po, po kilku minutach, co mnie zaskoczyło on sam z siebie powiedział:
- to może bym pojechał z Tb. do 824, tak jak wcześniej mówiłeś?
   Mnie zamurowało. Od razu pomyślałem - miałem mu mocniej przydupić. No cóż, mięśniaki mnie zawsze zaskakiwały, szkoda tylko że mam wbudowaną ostrożność (a może nie szkoda, wszak tyle z mięśniakami przeżyłem, może właśnie dzięki tej wbudowanej ostrożności). 
   

   Jeszcze taka ciekawostka. Na osiedlach porobiły się zamiast spółdzielni mieszkaniowych "wspólnoty". Twory lepiej lub gorzej zarządzane, ale miast płacić na jednych zbiorczo, płaci się na znacznie większą grupę mniej więcej w takich samych ilościach. Ostatnio były ciepłe dni, temp. dochodziły do 29C. U 824 mimo tych temperatur nadal są letnie kaloryfery. Nosz qrwa, kto za to buli? Jakbym tu mieszkał, to larmo gotowe, ale tak to trudno zaczynać wojnę. Na chuj przy 25C letnie kaloryfery i kto j/w. Co to ciepłownia ma darmowe ogrzewanie na zbyciu, czy chce zarobić na frajerach? U nas w wiosce termostat przy 17C wyłącza pompę i to jest normalne, ale by w mieście czegoś takiego nie umieli se zrobić...
  Czas kończyć, to zdjęcie.
EDYTOWANO
  172 w takiej pozycji, na którą wpadłem przypadkiem. On ma ręce trzymane przez moje ugięte nogi, a tułów wygięty do przodu. Czerwone na górze plecy, to po początkowym spanku z ręki. Fajna pozycja, bo zostawia mu mało ruchu, jest nawet bardziej nieruchomy, jakbym mu związał ręce.  
   Narka.

wtorek, 11 maja 2021

Wtorek #1779

    No i chuja było. Tzn. w sobotę miał wbić 172, ale nie było go. Napisałem sms-a po 16:00 jak otwarłem stację dla ruchu, później zadzwoniłem po 18:00 2x i też nic. No to się już wiyncyj nie dobijałem, bo co by se nadzór pomyślał. To nie tak jak na filmach branżowych, że tam to olewają (działania i ich konsekwencje), następnie się dziwią, że są tego następstwa. Cóż, skoro go nie było, to krótka jednoosobowa imprezka, ale bardzo krótka, bowiem o 20:20 zamknąłem stację dla ruchu i postanowiłem się wyspać. Jeszcze przed zadzwonił 979, z którym ostatnio bardzo fatalnie mi się komunikuje, zresztą chyba nie tylko mnie, bo dochodzą głosy od innych osób, w każdym razie wpierw obwieścił, że wejdzie na stację mac. przespać się, na co odpowiedziałem:
- dobrze, to otworzę grupę D. 
  Po tym info on się, nie wiedzieć czemu, zdenerwował, ciśnienie mu wzrosło, i (łagodnie pisząc) stwierdził, że w takim razie nie wbije. 
   W nd. był kolejny incydent z nim. Miałem mu pomóc, już w sobotę, przenieść na mieszkaniu u jakiejś koleżanki szafę, bo jego boli kręgosłup. Oczywiście się zgodziłem, bo przecież dla niego wiele bym zrobił. Już w tygodniu umawialiśmy się wstępnie i jak zwykle powiedziałem mu, to mamy łączność daj mi znać. Zadzwonił w sobotę popołudniu, że ta szafa to jednak nie dziś, ale jutro. W nd. zadzwonił ok. 13:00, że coś tam chce wyciepnąć i czy tego nie chcę. Niestety byłem w lasku i moja stara komórka mocno przerywała i nie wiedziałem co dokładnie chce wyciepnąć, nadto mówił na głośnomówiącym, więc tym bardziej go niewyraźnie słyszałem, a nie chciałem dopytywać, bo on ostatnio fest nerwowy. Podjechałem na skraj lasku i było lepiej. Spytał się co robię, odpowiedziałem, że jestem na rowerze, ale do celu jeszcze nie dojechałem, sugerując, że mogę zawrócić. Nic w rozmowie o szafie nie było, a przecież za 10 min mogłem być z powrotem. Pojechałem dalej. W trakcie nie zadzwonił ani razu. Po 2,5h zjechałem na st. mac., a on wszedł na nią jakieś 20 min po mnie i "podziękował" mi za pomoc przy przenoszeniu szafy. Mało tego, nie wszedł na grupę A, a w zasadzie byłem przekonany, że wlezie i wyjaśnimy sytuację. Nosz qrwa, czy ze mną jest coś nie tak, czy ludzie jakoś w tym świecie działają inaczej?
   Ja od 3-ch dni umawiałem się z 374 by odebrać telefony, w zasadzie telefony od 979, bowiem 374 się przeprowadza do innego m-ta, to wiem, że tam szybko nie dotrę i im bliżej spotkania tym bardziej precyzowałem godzinę wejścia na jego st. mac., a czemu to tak nie działa z 979? Nie wiem. Przecież tyle razy mówiłem 979, że to on jest bardziej zajęty ode mnie i by mi powiedział, o której, gdzie co i jak, to będę. Zamiast tego jakieś rachityczne umawianie się, z którego nic nie wynika, a później jeszcze pretensje pod moim adresem. Nie fajnie, nie fajnie. 
   Przy okazji niebytu 172 na st. mac. przypomniało mi się, a miąłem to już kiedyś opisać. Otóż, w którąś niedzielę robiłem to ze 172 i skończyliśmy na styk, tuż przed zamknięciem stacji, by zdążyć na autobus do 824. Następny był za godzinę. Nie dość, że dopiero co zlazłem ze 172, więc to już pochłonęło ileś energii ze mnie, to jeszcze połowę trasy na przystanek musiałem biec, by zdążyć. Na samej końcówce musiałem jeszcze szybciej biec, bo widziałem już przez drzewa mknący autobus. Praktycznie wbiegłem w otwarte drzwi. Przez chyba 15 min dochodziłem do siebie i dobrze, że mamy te skurwiałe maseczki, bo nie było widać mojej twarzy łapiącej oddech, jednocześnie nie zbyt głośno, by się na mnie nie gapili, co się ze mną wyprawia. No już nie mamy 23 lat (niestety). 
    
    Wreszcie normalne temperatury. Zaczynam normalnie funkcjonować. Dziś byliśmy z 824 na ogródku u 811, bo kupiła jeden za 16 tysi, a następny obok, o tej samej powierzchni za 1,5 tysia. No przy dzisiejszych cenach, to jak za darmo. Dziś rozdzielałem siatkę ogrodzeniową między tymi ogródkami, by było przejście, a jutro konserwacja drewna w laubie na tym ogródku za 1,5 tysia, bo ten ogródek w gorszym stanie, ale lauba większa i ma ładny taras, który niestety trza zrobić na nowo. Poprzednio ktoś zrobił stelarz drewniany, ciepnął to na zol i na to dał płyty OSB, więc po jakimś czasie wszystko zgniło. Zaproponowałem, że najlepszym i najtrwalszym rozwiązaniem będzie na tym stelarzu wylanie wylewki betonowej, tym bardziej, że dwa ogródki dalej jest gruz drobny co ułatwia zadanie. Następna konstrukcja drewniana by zaś zgniła, bo ciągnęła by wilgoć od zola. Impregnaty do drewna nie są tanie, samo drewno też, no chyba że się zacznie to robić z palet, ale to zaś wiyncyj roboty jak z wylewką. I tak trza wpierw zacząć od dachu, bo idą deszcze, a on słabo zabezpieczony, to jutro będzie robota przy nim. 
    Ok. bo już się wtorek kończy. Zdjęcie.
  Coś nietypowego dla Was jest w tym zdjęciu?
  Jak Wam się coś ciśnie na myśl, to napiszcie, a postaram się w najbliższej notce napisać. 
  Narka.


   

sobota, 8 maja 2021

Sobota #1778

   W tym roku, ze względu na przedłużającą się zimę, kasztany spóźniły się na maturę. Dawno tak nie było i to rzadkość. 
   W necie ukazało się info, że jesteśmy najszybciej starzejącym się społeczeństwem w EU. Pominę, to co pisałem kiedyś szerzej, że to efekt wspaniałego rządzenia w latach 90-ych, zresztą nie lepiej jest teraz.
   Plusów i minusów takiego stanu jest sporo. Wśród plusów należy wymienić rosnące zarobki, bowiem nie ma kim zastępować odchodzących na emerytury, to najprostszą metodą ściągnięcia pracownika jest jego podkupienie. Już za kilka lat zaczną spadać ceny mieszkań na rynku wtórnym. One już się zatrzymują. Kamienic pustych jest już dziś sporo i to w centrach miast (na Górnym Śląsku, bryluje tu Bytom). Temat zresztą do rozwinięcia kiedyś tam może szerzej. Zmniejszą sie tzw. korki na drogach, już się zmniejszyły w czym na Górnym Śl. pomogła zaraza (praca zdalna) i właśnie małe przyrosty naturalne, a zwłaszcza roczniki końcówki lat 90-ych i 2000. Ceny w sklepach będą ustabilizowane (pomijam tu dodruk pieniądza i inflację związaną z tym), zmniejszy się popyt. Kolejnym plusem jest odchudzenie planety w części europejskiej, wszak ciągle się gada o ekologii, to nic tak jej nie pomoże jak zmniejszająca się populacja. 
   Minusem i to poważnym będzie, jak skłonić rządzących do mniejszej kradzieży naszej kasy. To co stale piszę w miastach przerost formy nad treścią. Rozbudowujące się infrastrukturalnie miasta, których za chwilę nie będzie miał kto utrzymać i tej nadmiernej infrastruktury. Takich przykładów tu daję sporo, a najświeższym jest kolejne już, centrum przesiadkowe, tym razem, w Gliwicach, za jedyne 41 mln. zł. Szybko podrożało, bo w sierpniu 2018 kosztowało jedyne 23 mln o czym pisano w Fakcie. (podobnie jak przekop mierzei wzrosło dwukrotnie) Czyli każdy Polak ściepuje się na jedno centrum w PL w wysokości 1,37zł. Nie dość, że źle umiejscowione, to jeszcze generujące dodatkowe koszty dla miasta. Ale najważniejsze jest, że - im ten Miś jest droższy, tym nasze 20% jest wiynksze. Dopóki z tym nie skończymy, jako społeczeństwo, to mimo rosnących zarobków równie szybko będą rosły opłaty miejskie, bo te miasta z czegoś to muszą utrzymać. No przecież nie zaorają dopiero co wyremontowanego dworca kolejowego w Gliwicach, na którym już późnym popołudniem psy dupami szczekają, a później tego nieszczęsnego centrum przesiadkowego. Przypomnę, że 4-ty peron zbudowano na dworcu w Gliwicach w połowie lat 80-ych, kiedy poc. aglomeracyjne odchodziły co 10 min, a ogólnie w szczycie z dworca gliwickiego poc. odchodziły i przychodziły co 3 min, w tym były poc. uruchamiane na miejscu, a te trzeba podstawiać wcześniej w peron. 
   Koszty oczywiście przeciepną na mieszkańców w przeróżnych opłatach. Np. Katowice zreformowały "politykę parkingową" i dla "dobra i bezpieczeństwa" mieszkańców centrum, mieszkających w strefach parkowania płatnego narzuciły opłatę parkingową w wys. 20 zyla miesięcznie, czyli 240zł rocznie. A co, przecież to dla Waszego "dobra i bezpieczeństwa" to nam nie fikniecie. 
   Zakładając, że mieszka tam, skromnie 7 tysi ludzi z czego 5 tysi ma auta, to miasto przycina na tym rocznie 1 200 000 zł. Da się? Da się. 
   Co niedawno pisałem, że już dziś wlk. inwestycje w miastach, powinny być przemyślane, a tu widać gołym okiem, że nic takiego się nie dzieje. Choćby projekt powrotu do koncepcji KRR. Pisałem o tym tu. Po chuj to komu potrzebne? Tym bardziej, ze za chwilę będą wygaszać kolejne kopalnie, to na torach kolejowych będzie wiało chujem. Mało tego, przecież w statystykach widać, że wyludnianie miast nabierze tempa, a konsekwencji tego dziś nie znamy, bo dotychczas nigdy tak nie było w kraju. No ale stale zapominam o tym Misiu, im on....
   Ok. Tyle. W ramach zjęcia mapka EU powyżej, a ja za niedługo zbieram się na st. mac., na której, być może ostatnie w tym roku spotkanie ze 172. 
   Narka.

czwartek, 6 maja 2021

Czwartek #1777

  Ponieważ ostatnie dni ze 172, choć on jakoś nie potrafi się zgłosić, to mnie czasem ponosi. Ostatnio też powróciłem do pozycji z przed kiedyś tam. Stwierdziłem, że mnie się podobała, on szczególnie nie stękał, to zrobię jeszcze raz. Wygiąłem go w scyzoryk, tak że oparty był głową na podłodze, podłożyłem mu pod głowę materiał, by miał miękko, a dupa wystawiona była do góry. Ręce za plecami. Jednak siedząc na nim, mimo iż widok umięśnionych pleców działał na mnie bardzo, to brakowało mi spanku na plecy. Nie mogłem tego zrobić, bowiem jego plecy były przy ziemi, a ja siedziałem na nim od góry. Od razu pomyślałem, jakbyśmy tak siedli do flachy, co niestety się nie stało, to pierwszy raz włączyłbym pasek do gry, jako przedłużenie ręki. Nadawał by się idealnie. Patrząc na jego plecy i te mięśnie miałem taką ochotę z pasa mu przywalić w nie... ech... może kiedyś...
   Tymczasem zastanawiałem się siedząc na nim, kończyć w tej pozycji, czy zmienić na coś innego. Nie chciałem go za bardzo męczyć, bo jednak jakbym miał być w takiej pozycji, to by mnie chyba wzięło...
  Nie chcąc za bardzo przeciągać, trochę mu jeszcze ręce wygiąłem przez co uwydatniły się barki, mięśnie pleców i doszedłem. 
  Mimo pobytu na st. mac. w pt. sob. nd. 172 wchodził na stację, ale na nockę nie przylazł. Ponoć nadzór się ciepał. No cóż, na laskę na poradzę. Wiadomo, dziurawiec ma pierwszeństwo. W związku z tym, trochę łykłem w piątek i jeszcze mniej w sobotę. W sobotę to poskładało mnie już po 21:00 i o tej też wyglebiłem. 11h spania, a to pokłosie niedospania na st. zwrotnej. 

  U 824 przeniosłem się już jakiś czas do małego pokoju. W zasadzie to myślałem, że będę tu miał wiyncyj swobody, ale nie jest tak jak myśłałem. Z racji niedziałającego procesu wyboru programów TV, choć ma kablówkę, 824 ogląda w zasadzie tylko wiadomości TVPiS i programy o zwierzątkach, w tym przez parę godz. dziennie jakiegoś dr. Pola, weterynarza, który leczy zwierzątka. Wieczorem dr Pol się kończy i na Nat Geo People ogląda jakieś inne pierdoły. Filmów nie ogląda, bo nie jest (chyba) w stanie wyciągnąć z nich treści i generalnie go nudzą, choć wczoraj obejrzał, bo chyba zapomniał już, Kargulów (zaś powtarzali). Z racji tego, wchodzi co chwile do małego pokoju i patrzy co robię na kompie. Siada obok i gapi się z monitory, bo tu coś innego jak zwierzątka, a i pewnie jakaś ciekawość, co robię tyle przy kompie.. Pół biedy jak gram w grę kolejową, ale np. jak piszę na mess do ludzi, chcę zrobić tu wpis, to muszę szybko karty zmienić, dlatego mam lusterko przy monitorach ustawione i widzę jak włazi. Nie wiem też jak będzie z nagrywaniem, dlatego wlutowany wyłącznik mikrofonu. Zastanawiam się, które godziny będą najlepsze. Najprawdopodobniej te kiedy przysypia na łóżku. Jeszcze pozostanie zaznajomienie sie ponownie z OBS-em (programem do nagrywania) i można będzie ruszyć. Plan jest na jutro, się okaże jak wyjdzie. 
   Wczoraj zjazd na st. mac. Zadzwonił 172, że coś tam chce, no to nie ma co odmawiać. W drodze tam, w autobusie jechało, być może z roboty, albo praktyki 6-ciu młodych coś ok. 20 lat. Przypatrywałem im się i młodzież dziś fatalnie wygląda. Mimo tylu sztuk, w zasadzie z jednym coś by szło zrobić, a reszta - no nie nadawała się. Jechałem na spotkanie ze 172 i mogłem porównywać jego mięśnie i (chciałem napisać) ich, ale oni nie mieli ich w zasadzie. Wbrew pozorom dużo mówi szyja, a u nich te szyje klocowate, figury może by uszły, ale cóż z tego, jak to bezmięśniowe. Echh. 
    Za to na st. mac. 172 się po chwili rozebrał do klaty i to był ten widok. Pewnie dla sprawdzenia jak to z tym alko jest, jak ostatnio, łykłem znów 60-kę. Na początku jak stanąłem za nim z tyłu i się do niego przyklejałem to było fajnie, jednak jak już położył się na pufach i przywiązałem go, to jak ostatnio, prawie nagle, odeszło mi. Mimo tego, coś trza było robić. Wpierw siedziałem mu na brzuchu i mimo iż się spinał (tzn. mięśnie, bo wie, że mi się to podoba) to jakoś nie mogłem zaskoczyć. W końcu zdecydowałem się zmienić pozycję. Odwiązałem go i obróciłem. Teraz siedziałem mu na plecach. Dopiero jak dałem mu ręce do tyłu (na plecy), trochę udami podniosłem, dodatkowo on się spiął (te mięśnie) to zająłem się jego uciskaniem, w tym trochę bicepsa no i tradycyjnie spank na plecy. Napięty biceps twardy, w którym dało się wyczuć większość mięśnia, podziałał na mózg w dość szybkim tempie. Czuć w dłoni takie coś... móc to silnie ścisnąć, do tego on go jeszcze specjalnie naprężał. No to podziałało. To tak jak kiedyś, co opisywałem gdzieś tu, ścisnąłem go za szyję od tyłu i mózg też se coś tam przetworzył. 
   Już po wszystkim, po jakiejś chwili przypomniały mi się te młode, szczupłe z autobusu flaczki. Takie na raz i tyle, bo drugim razem to już przejdzie pierwsza fascynacja, a przecież mięśniami u nich podniecać sie nie będę, bo ich brak. 
   By nie przeciągać, bo chcę by notka dziś wyszła ze stacji, zdjęcie. 
  Czy trzeba komentować ten biceps. On, dla tych co mogą nie wiedzieć, jest w stanie spoczynku. Nie, nie jest napięty. 
  A, i z ostatniej chwili, 172 ma być do pn. więc w sobotę ponoć ta flacha ma już być. 
  Narka. 

wtorek, 4 maja 2021

Wtorek #1776

     Odpaliłem na st. mac. starego kompa. Miałem lutowanie ładowarki do telefonu, a w kolejce czekał też stary komp, z którego nie udało mi się zarchiwizować zdjęć, filmów porno pościąganych kiedyś z neta i ogólnie przejrzenia co tam jeszcze zostało. Jak odkupiłem kiedyś od 374 "nowego" kompa to nie miałem jak zrzucić materiałów, bowiem dysk w starym kompie jest na szeroką taśmę (ATA), a nowe płyty główne już takich gniazd nie mają, tylko SATA. 
    Stary komp ze starym dyskiem to dziś jakaś masakra. Wszystko się długo robi, HDD rzęzi za każdym razem jak się chce coś zrobić, dobrze, że udało się wysłać na pocztę część zdjęć, bo tak przepadły by zupełnie. Część filmów będę musiał na penie przenieść, bo są większe niż 100 MB, które można wysłałem na @. 
    W drodze od 824 miał miejsce pewien incydent. Otóż już w wiosce, jak wysiadłem z autobusu leze i po jakiś 300 m z za bloku słyszę dość głośno ryczące małe dziecko. Idę, idę ono dalej ryczy. Odwracam się w stronę skąd dochodzi ryk dziecka, ale krzaki zasłaniają równoległą ścieżkę więc lezę z torbą dalej. Dziecko nadal ryczy. Ścieżki za jakieś 100 m się łączyły, więc widzę matkę, blondynkę a za nią sunie ryczące nadal na całe gardło dziecko. Ścieżki się złączyły lezę przed nią jakieś 60 m, ona za mną i to nadal ryczące dziecko. Ponieważ od 824 wychodzę już naładowany, to dużo mi nie trzeba było. Zawróciłem na ścieżce i lezę nieśpiesznie wprost na tą blondynkę. Ona widząc to odruchowo chciała mnie obejść po lewej, na co ja skierowałem się na prawo, jej lewo. Zatrzymała się, wtedy zapytałem się:
- czy to Pani dziecko?
- tak, 
- może wypadało by się nim zająć, ryczy od 5 min. 
   Wtedy ona podniesionym głosem, że to jej dziecko i co mnie to obchodzi. W tym momencie we mnie doszło do wrzenia. Dużo mi nie trzeba było wracając od 824. Od razu również podniosłem głos, jeszcze bardziej i zacząłem po niej ryczeć, że może by se psa załatwiła niż opiekowała się dzieckiem, skoro nie potrafi. Ona coś tam ryczała, ja włączyłem się na pełny regulator na ścieżce przy domkach. Waliło mnie co pomyślą ludzie w nich. Wykrzyczałem, że jej zachowanie to sprowadzenie zagrożenia życia dla dziecka, ale blondyna, choć ładna, to pewnie równie głupia. Po tym, coś może do niej dotarło, że sprawa może być dla niej nieprzyjemna jak się rozniesie i będzie interwencja. Miała pecha, że trafiła na pedała, bo pewnie inny samiec by się z nią obszedł łagodnie, a ja nie miałem zamiaru. Wpierw ja powiedziałem, że zadzwonię na policję, ale po jakimś czasie, kiedy ona ruszyła z dzieckiem dalej, a szedłem obok niej, zaczęła bredzić że ją nachodzę czy coś takiego. Krzyczałem do niej, że chodnik jest publiczny i mogę leźć po nim, a jak jej się nie podoba, to niech ona dzwoni na policję. Spytałem się:
- a maseczka jest?
- jest,
- gdzie? (nie miała na twarzy)
- co to Pana obchodzi. 
  Mnie nie, ale pewnie policję zacznie. 
  Powiedziałem nawet:
- dla ułatwienia masz nr - 997. 
   Była wyraźnie zdezorientowana. Widać nikt na nią nie wrzeszczał od dawna, a tu taka scena, której się w ogóle nie spodziewała. W wymianie zdań powiedziała na początku, że dziecko się wyryczy i przestanie ryczeć. Co za głupi tępy babsztyl. Kiedy wzięła dziecko, które wpierw ciągnęła za rękę, na ręce i zaczęła je nieść, poszedłem w swoją stronę. 
   Mnie jakby kamień spadł z serca. Takiego czegoś mi trza było. Wyryczenia się, wyenergetyzowania, a blondyna miała pecha. Pewnie w tygodniu, czy przy innym nastroju w ogóle bym nie interweniował, ale po tygodniu z 824 byłam sam naładowany a to ryczące przez 4 min dziecko dało mi kopa. 

    U 824 w dużym pokoju ruszyło geriatryczne radio. Widać spiął się i poświęcił na to pół godziny, jak nie wiyncyj i ustawił je na skali. No cóż... Na szczęście w małym pokoju mam kompa z głośnikami, wiync moge je zagłuszyć o tyle o ile. Rano nie mogę za bardzo, by nie wymknął sie realizować zakupoholizmu. A później to różnie. 
    W ramach kolejki do lutowania załapał sie też mikrofon, który ma służyć do nagrywania materiałów na yt. Kiedyś tam nagrywaliśmy, nawet trochę, ale teraz zaprzestaliśmy. Trza bydzie wrócić i coś tam pykać. Mikrofon doczekał się przełącznika hebelkowego, takiego jak w kabinach EN57 lub tramwajach (dawnych) 105Na. Prosta konstrukcja, praktycznie nie do zajechania. Kiedyś to robili...
   Testowaliśmy go na st. mac., ale jakieś przygłosy były na kablu, musze sprawdzić na st. zwrotnej na drugim kompie. Faktem jest, że przełącznik odcina tylko jeden przewód, a nie dwa, coś jak przełączniki do światła, może to jest powodem lekkiego brumienia. Najwyżej wlutuję drugi. Na nastawni RKP były takie sprzężone w skrzynce elektrycznej. Ech... ta kopalnia...
   Spotkanie ze 172 opiszę w następnej notce, bo teraz wyjście z 824 w przeciwną stronę niż realizacja zakupoholizmu. 
   Zdjęcie.
  Mój długi skład w grze na stacji Aleksandrów Kujawski przy krawędzi peronowej. 
  Narka.