wtorek, 4 maja 2021

Wtorek #1776

     Odpaliłem na st. mac. starego kompa. Miałem lutowanie ładowarki do telefonu, a w kolejce czekał też stary komp, z którego nie udało mi się zarchiwizować zdjęć, filmów porno pościąganych kiedyś z neta i ogólnie przejrzenia co tam jeszcze zostało. Jak odkupiłem kiedyś od 374 "nowego" kompa to nie miałem jak zrzucić materiałów, bowiem dysk w starym kompie jest na szeroką taśmę (ATA), a nowe płyty główne już takich gniazd nie mają, tylko SATA. 
    Stary komp ze starym dyskiem to dziś jakaś masakra. Wszystko się długo robi, HDD rzęzi za każdym razem jak się chce coś zrobić, dobrze, że udało się wysłać na pocztę część zdjęć, bo tak przepadły by zupełnie. Część filmów będę musiał na penie przenieść, bo są większe niż 100 MB, które można wysłałem na @. 
    W drodze od 824 miał miejsce pewien incydent. Otóż już w wiosce, jak wysiadłem z autobusu leze i po jakiś 300 m z za bloku słyszę dość głośno ryczące małe dziecko. Idę, idę ono dalej ryczy. Odwracam się w stronę skąd dochodzi ryk dziecka, ale krzaki zasłaniają równoległą ścieżkę więc lezę z torbą dalej. Dziecko nadal ryczy. Ścieżki za jakieś 100 m się łączyły, więc widzę matkę, blondynkę a za nią sunie ryczące nadal na całe gardło dziecko. Ścieżki się złączyły lezę przed nią jakieś 60 m, ona za mną i to nadal ryczące dziecko. Ponieważ od 824 wychodzę już naładowany, to dużo mi nie trzeba było. Zawróciłem na ścieżce i lezę nieśpiesznie wprost na tą blondynkę. Ona widząc to odruchowo chciała mnie obejść po lewej, na co ja skierowałem się na prawo, jej lewo. Zatrzymała się, wtedy zapytałem się:
- czy to Pani dziecko?
- tak, 
- może wypadało by się nim zająć, ryczy od 5 min. 
   Wtedy ona podniesionym głosem, że to jej dziecko i co mnie to obchodzi. W tym momencie we mnie doszło do wrzenia. Dużo mi nie trzeba było wracając od 824. Od razu również podniosłem głos, jeszcze bardziej i zacząłem po niej ryczeć, że może by se psa załatwiła niż opiekowała się dzieckiem, skoro nie potrafi. Ona coś tam ryczała, ja włączyłem się na pełny regulator na ścieżce przy domkach. Waliło mnie co pomyślą ludzie w nich. Wykrzyczałem, że jej zachowanie to sprowadzenie zagrożenia życia dla dziecka, ale blondyna, choć ładna, to pewnie równie głupia. Po tym, coś może do niej dotarło, że sprawa może być dla niej nieprzyjemna jak się rozniesie i będzie interwencja. Miała pecha, że trafiła na pedała, bo pewnie inny samiec by się z nią obszedł łagodnie, a ja nie miałem zamiaru. Wpierw ja powiedziałem, że zadzwonię na policję, ale po jakimś czasie, kiedy ona ruszyła z dzieckiem dalej, a szedłem obok niej, zaczęła bredzić że ją nachodzę czy coś takiego. Krzyczałem do niej, że chodnik jest publiczny i mogę leźć po nim, a jak jej się nie podoba, to niech ona dzwoni na policję. Spytałem się:
- a maseczka jest?
- jest,
- gdzie? (nie miała na twarzy)
- co to Pana obchodzi. 
  Mnie nie, ale pewnie policję zacznie. 
  Powiedziałem nawet:
- dla ułatwienia masz nr - 997. 
   Była wyraźnie zdezorientowana. Widać nikt na nią nie wrzeszczał od dawna, a tu taka scena, której się w ogóle nie spodziewała. W wymianie zdań powiedziała na początku, że dziecko się wyryczy i przestanie ryczeć. Co za głupi tępy babsztyl. Kiedy wzięła dziecko, które wpierw ciągnęła za rękę, na ręce i zaczęła je nieść, poszedłem w swoją stronę. 
   Mnie jakby kamień spadł z serca. Takiego czegoś mi trza było. Wyryczenia się, wyenergetyzowania, a blondyna miała pecha. Pewnie w tygodniu, czy przy innym nastroju w ogóle bym nie interweniował, ale po tygodniu z 824 byłam sam naładowany a to ryczące przez 4 min dziecko dało mi kopa. 

    U 824 w dużym pokoju ruszyło geriatryczne radio. Widać spiął się i poświęcił na to pół godziny, jak nie wiyncyj i ustawił je na skali. No cóż... Na szczęście w małym pokoju mam kompa z głośnikami, wiync moge je zagłuszyć o tyle o ile. Rano nie mogę za bardzo, by nie wymknął sie realizować zakupoholizmu. A później to różnie. 
    W ramach kolejki do lutowania załapał sie też mikrofon, który ma służyć do nagrywania materiałów na yt. Kiedyś tam nagrywaliśmy, nawet trochę, ale teraz zaprzestaliśmy. Trza bydzie wrócić i coś tam pykać. Mikrofon doczekał się przełącznika hebelkowego, takiego jak w kabinach EN57 lub tramwajach (dawnych) 105Na. Prosta konstrukcja, praktycznie nie do zajechania. Kiedyś to robili...
   Testowaliśmy go na st. mac., ale jakieś przygłosy były na kablu, musze sprawdzić na st. zwrotnej na drugim kompie. Faktem jest, że przełącznik odcina tylko jeden przewód, a nie dwa, coś jak przełączniki do światła, może to jest powodem lekkiego brumienia. Najwyżej wlutuję drugi. Na nastawni RKP były takie sprzężone w skrzynce elektrycznej. Ech... ta kopalnia...
   Spotkanie ze 172 opiszę w następnej notce, bo teraz wyjście z 824 w przeciwną stronę niż realizacja zakupoholizmu. 
   Zdjęcie.
  Mój długi skład w grze na stacji Aleksandrów Kujawski przy krawędzi peronowej. 
  Narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz