poniedziałek, 29 czerwca 2020

Poniedziałek #1684

    Wczoraj z niby laską od 979 i nim samym pojechaliśmy wstępnie na Pławniowice, ale już w Rudzie Płd zmieniliśmy kierunek, bowiem 230 ze swoją niby laską był nad Chechłem, więc 979 podjął decyzję, że jedziemy tam, bo raźniej.
   Na msc., mimo ostatnich dość obfitych opadów, poziom wody w jeziorze niski. Tam od lat 90-ych ubyło jakieś 3 m wody, co widać po starej linii brzegowej i jeszcze jednym pozostałym betonowym molu. Resztę już wyburzyli, bowiem daleko od wody dziwnie wyglądały, a nadto, ktoś jeszcze by w nocy, pod wpływem czegoś zapragnął skoczyć do wody, której tam już dawno nie ma.
   Pierwsza wersja 979 była, że siedzimy do 20:00, bo taki nienasycony, ale 230 ze swoją niby laską zebrał się ok. 18:00, bo 230 spalił się na słońcu już dzień wcześniej, tu jakby dowalił, więc nie chcieli tyle siedzieć, a i tak byli wcześniej od nas, to i 979 zaczął się zwijać przed 19:00, akurat jak byłem na spacerze po linii brzegowej. Jak Cejrowski wybrałem się boso. Po 200 m zastanawiałem się, czy się nie wrócić, bo nieprzyzwyczajony, do łażenia bez klapek czy butów, a tam jeszcze taki stary asfalt, więc wbijał się nieprzyjemnie w nogi. Jednak stwierdziłem - dam radę. I to oczywiście było głupie, bo po 500 m już mi się nie chciało wracać, a nogi wybierały miejsca po za asfaltem bo już nie mogły po tych kamiorach leźć. Ogólnie dramat, czasami już nie wytrzymywałem, to lazłem po trawie, a wracałem w większości po trawie i jak był to po piasku. Iluś tam ładnych mięśniaków po drodze mijałem, jeden, to prawie użyłem nagłego hamowania, bo mógłbym taki widok przed oczyma mieć przez jakieś 5 minut. Piękny...
   Co do mięśniaków grasujących nad jeziorem, to nie było ich tak dużo jak na rogolu. Tam to jeszcze miejscowych, tamtejszych wioskowych jest sporo. Nad Chchłem górują przyjezdni, a miastowi to wyglądają średnio atrakcyjnie. Nie by nie było na kim oko zawiesić, ale średnia tych, ktorzy by się nadawali do czegoś to może 10-15%. 30% to odpada w przedbiegach, dalsze 30% nie nadaje się, a z pozostałych 30% własnie te 15 to na już, no i pozostaje ta nieliczna grupa, która zachwyca swoim wyglądem. Oj psuje nam się społeczeństwo i to szybko. Jeszcze końcówka lat nastu to wygląd jako taki, ale w drugiej dekadzie to idzie równo z góry.

   Dziś musiałem jechać do Katowic Nikiszowca odebrać wyniki z badania krwi. Zapowiadali dzień deszczowy, to też wziąłem na siebie gumę i parasol, a także nieodłączną siatkę na podręczne graty. Pojechałem sobie na części trasy autobusem 74 zwiedzając Siem-ce i inne dzielnice Katowic. Kierowca przyjechał na przyst. pośredni opóźniony 6 min i mimo jazdy przez tereny peryferyjne nie nadgonił opóźnienia, a na przedostatnim przystanku na którym wysiadałem zwiększył do 10 min. Jazda nie szła mu płynnie. Dużo rozruchu i niby wybiegu, bo to teraz mają automaty. Czułem się trochę jak w tramwaju, bo oni tam mają takie RJ, że ciągle pykają. Też tak pykał, a jazda dawała dużo do życzenia. Zakręty brał jakoś nieudolnie, jakby nie mógł się wysunąć przed zakrętami ciasnymi, a miał plac, bo np. nic nie jechało z przeciwka lub pas obok był wolny. Wylazłem na Nikiszu, ale miałem do przejścia 1 km. Widziałem nadciągającą czarną chmurę i oczami wyobraźni widziałem strugi deszczu. Kawałek, jakieś 100 m przeszedłem z autobusu ze zwiniętym parasolem, ale po chwili musiałem go rozłożyć, a to co się działo za chwilę, to opiszę za chwilę, ale wpierw dygresja do ubioru. Otóż ubrałem sobie długie spodnie, ale takie trochę bojówki spięte gumką na dole, bo taka moda i takie dostałem w ciucholandzie. Niby nic dziwnego, ale po kilku minutach intensywnego opadu, okazało się, że był to pomysł jak najbardziej do dupy. O ile parasol chronił górną cześć przed opadem, to dolnej już nie, bo do tego jeszcze trochę wiało. I teraz jakbym miał zwykłe spodnie, to nogawka była by na bucie, a te spięte tą pierdoloną gumką powodowały, że woda z nogawek leciała wprost do buta, który nie dość, że atakowany wodą z góry, to jeszcze z dołu. Buty szczelne, ale przez odpowiedni ubiór zaczął się robić w nich lekki basen. Tyle, że było k/20C więc temp raczej nie do zamarznięcia. Mało tego do spodni nie wziąłem paska, więc jak zrobiły się na dole mokre to zaczęły sie ciągnąć w dół i jednocześnie z powodu szybkiego marszu zsuwać się z dupy. Parasolka w jednej ręce, siatka w drugiej, z góry napierdala deszczem, a mi jeszcze zaczynają spadać spodnie. Nosz qrwa. Przełożyłem siatkę do ręki z parasolką i drugą ręką co chwilę, jak te sebixy, podciągałem spodnie do góry, by nie mieć ich na kolanach. Przed przychodnia ostatnie podciągnięcie, by nie wyglądać idiotycznie.
   Procedury wejścia, odebranie wyników i krótka konstatacja, na który przystanek w tym deszcze zapierdalać. Do autobusy na bliższym przystanku pozostało 20 min, na przystanek na 74 10 min, bo zapamiętałem, że autobus mam tam być 39 po. No to uruchomiłem silniki trakcyjne i zapierdalantus przez chodnik w kałużach, z opadającymi spodniami, pod opadającymi gałęziami drzew, bo się namoczyły i powyginały, więc częściowo w ugięciu i do tego jeszcze musiałem podciągać okresowo spodnia. Fuck. Na szczęście przestawało padać. Przed przystankiem obserwowałem czy autobus już nie jedzie, ale nie widziałem. Prawie wbiegłem pod wiatę, patrzę na zegarek - 39 po, czyli jest ok, ale idę na tabliczkę spojrzeć co na niej, a na niej 36 po. Qrwa jebana mać w dupę i cyc! To gówno już mi pojechało, bo to drugi przystanek na trasie. Jednak postanowiłem trochę poczekać i obmyśleć plan awaryjny, bo w deszczu może jechać opóźniony. Tak też się stało. Za jakieś 30 sek zobaczyłem go wyłaniającego się z za zakrętu. Odetchnąłem. W środku był tylko jeden dziadek, a to ten sam autobus, którym przyjechałem, tylko inny kierowca. Widać zmiana była. Nowy kierowca, nowy styl jazdy, zupełnie inaczej, choć w Siem-cach nie zabrał babci biegnącej, a to tylko 5 sek dłużej i by pojechała. Nie rozumiem takich działań, tym bardziej, że przed nim odludne tereny to te 5 sek by jak nic nadrobił.
   W deszczu wróciłem na st. mac. mając za sobą dość udaną przejażdżkę komunikacją miejską i spacer, też udany, w intensywnym deszczu.
   Na koniec zdjęcia.
Stacja Tarnów i tor do pkt, do mycia składów pasażerskich przy wieży wodnej.
Tu już wieczne rolki do mycia wagonów, a po prawej na podwyższeniu budka do operowania myjką.
A to już widok z budki na rolki myjki, a w oddali, na górze zdjęcia, odchodzący ze stacji Tarnów Główny Osobowy skład pasażerski, czterowagonowy w kierunku Dębicy i Rzeszowa.
   Stacja Tarnów Główny Osobowy przeszła modernizację, czy te tory jeszcze w ogóle tam są to nie wiem i czy wjazd na nie od stacji pasażerskiej jeszcze jest też nie wiem. Nowe zdj. sat. nie pokazują.
   Tyle, narka.

czwartek, 25 czerwca 2020

Czwartek #1683

   Ale się dziura porobiła we wpisie. Ale też nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. 172 przychodzi prawie codziennie i niby jest fajnie, bo codziennie coś robię, ale też tak na szybko, to średnio, co mu powiedziałem. Brakuje gry wstępnej, a on ciągle w biegu. Efekt - no bardziej go męczę, bo czymś ta grę wstępną muszę zastąpić i wczoraj powiedziałem mu, że już mi głupio i też nie chcę przegiąć pały.
   Stoję z remontem, jakoś ostatnio nie mam natchnienia, choć ono powoli zaczyna powracać. Natomiast zaczyna się odzywać po raz kolejny 979. Jest co raz bardziej zdeterminowany, jak napisał:
- musze to szybko skonczyc, damy rade w 3tyg ? bo kurwa nie moge juz wracać rano na ... inaczej wyjada na psycho.
  No pomogę mu, choć zdaję sobie sprawę, że pozostanę na st. mac. sam, co oczywiście nie było w planach, a jak się potoczy to bycie samemu to nie wiem. Oczywiście ruch stacyjny będzie dalej, ale w jakim wymiarze to też nie wiem. Część składów wchodzi na stację dla drużyny trakcyjnej 979 i to wiem, i on to też wie, ale się zobaczy.
   Dziś wyjazd od 824, to też kolejna sprawa, która za chwile zacznie być zajmująca. Nie wiem co tam się wyprawia, pewnie po staremu, oby tak było.
 
   W symulatorze kolejowym tedeku dzieje się po staremu. Mimo lockdownu, w czasie którego zarejestrowało się kilka tys. ludzi (w tym roku do maja 4000) gra w to niewiele więcej ile grało poprzednio. Widzę, że na prawdę trzeba mieć duże samozaparcie by to co się tam dzieje, głównie chodzi o administrację i sławetny system skarg, strawić na dłuższą metę. Teraz nie mam czasu, bo wyjazd do 824 przerabiać w nowym, bo przeszedłem na 10-kę, paincie statystyk, ale postaram się to zrobić i je tu wstawić. O projekcie też może szerzej kiedyś tam.
  Wybory, bo te w niedzielę. Jak się nic nie stanie to polezę na Biedronia głosować. Już mniejsza, co gada, ale jest jakby z zewnątrz, to może coś zrobi. Obawiam się jednej rzeczy, by nie było jak w wyborach parlamentarnych, gdzie na opozycji multum partii, a jedna rządząca i mimo, iż sumarycznie dostała mniej głosów (ok. 8mln), a opozycja wiycnyj (9mln) to w wyniku liczenia głosów metodą d'Hondta przeszła rządząca. Tu może być podobnie. Głosy na opozycji rozejdą się na różnych kandydatów, a tam po drugiej jeden wysłannik kaczki.
   Jeszcze krótko o służbie zdrowia, bo pomału wpadam w ich ręce. Przepływ kasy w służbie zdrowia odbija się na nas. Na badanie krwi musiałem jechać do Katowic, gdzie byłem u audiologa, bowiem w wiosce nie chcieli zrobić badania, bo, jak powiedziała pielęgniarka, oni tego nie zlecali, to oni za to nie będą płacić, to muszę tam gdzie to skierowanie wystawili. Czy ja płacę na jedną służbę zdrowia, czy na jakieś różne? Za chwilę do specjalisty pojadę do Szczecina, bo tu nie będzie i wszystkie inne badania będę musiał robić w Szczecinie, bo przecież tu minie zrobić, bo to Szczecin chce je zrobić. Jakaś masakra się zaczyna robić. Oczywiście była inna wersja - niech Pan sobie za to zapłaci.
   Musze kończyć, taka notka na szybko, to jeszcze zdjęcie na koniec.
  975 w czasie wymiany dętki przy rowerze z pięknymi plecami, zresztą cała reszta też piękna.
   Narka.

piątek, 19 czerwca 2020

Piątek #1682

  Dwa dni temu stanął pod wjazdowym, ok. 08:00 172. Byłem chyba w najlepszej fazie snu, bo totalnie przydupiony odebrałem sygnał dźwiękowy z pod wjazdowego. Za pierwszym razem pomyślałem - może nie on i skład sobie odejdzie, ale jak kodem zadzwonił drugi raz, to już się ruszyłem. Wpuściłem go na stację, a on coś tam coś tam i czy byśmy nie zrobili.
   Ponieważ ostatnimi dniami mój popęd seksualny szaleje to odpowiedziałem, że tak. Najpierw się położył. Mój organ obudził się pierwszy i jak na nim legałem, to mógłbym mu przedziurawić brzuch. Natomiast mózg jeszcze nie zatrybił. Usiłowałem się wmontować w to co robię, ale nic. Mózg jakby chciał dalej spać, tylko że tym razem na mięśniaku. No nic, tak to raczej faktycznie bym zasnął, przeto zasugerowałem zmianę pozycji na plecy. On się przestawił i jakoś z wolna, choć on chyba prędzej odczuwał moje klapsy, jak mój mózg się budził, zaczął reagować na to co się dzieje. Kiedy do finału brakowało może z  20 sek. to znów jakiś skład stanął pod wjazdowym. Pierwsza myśl - to chyba Twoja laska. Zaczęliśmy się ubierać w panice. Oczywiście ja pierwszy się ubrałem, bo zawsze w razie W ubrania już naszykowane, a on swoje porozrzucał to ich szukał. Poszedłem wpuścić ją na stację, lekko, czy bardziej spocony, bo jednak wysiłek fizyczny dłuższy był i nie wiem czy tego nie zauważyła.
   Przylazła po klucze z piwnicy, bo coś tam chce z niej zabrać, a on ma je przy sobie. Tym razem on zamykał stację za nią i zamykając odwrócił się do mnie i taki rozochocony pyta się:
- kontynuujemy? (w zasadzie to prawie było jak stwierdzenie)
- (pomyślałem - "jasne!", bo mózg się już obudził) tak. (choć później się zastanawiałem, czy nie powinienem tego wypowiedzieć z takim entuzjazmem, z jakim chciałem. Co mnie pohamowało - chyba to, że po tej sytuacji myślałem, że on już nie będzie chciał, bo trochę go jednak wymęczyłem, bo wydawało mi się, że już może mieć dość.)
   I poszliśmy kontynuować. On do poprzedniej pozycji, trochę inaczej go ustawiłem i tym razem już niedługo go męczyłem nim doszło do finału, bowiem mózg już trybił normalnie, nadto była jakby zgoda od niego na dalsze męczenie. Jak dostawał klapsy na plecy, to po jakimś czasie, odczuwając już je, naprężał i tak u niego widoczne mięśnie. Mnie oczywiście na ten widok się robiło słabo i dobrze. Do tego jeszcze go ruszałem do przodu, do tyłu, przez co pracowały barki, plecy i te ruszajće się mięśnie - ach....Już po wszystkim widziałem, że był zmęczony, ale odniosłem wrażenie, że to takie pozytywne zmęczenie. Mięśniaki wioskowe zawsze mnie zaskakiwały, ale warto też pamiętać o ich potrzebach i co im się podoba.

   Wczoraj z 979 pojechaliśmy do ciucholandu, bo tani czwartek. Kupiłem dwie pary jeansów i dwie pary lepsiejszych krótkich spodenek, a 979 wyhaczył zajebistą kurtkę letnią przeciwdeszczową, aż mu zazdrościłem, też se kupił 2 pary jeansów, dwie koszule i jedne krótkie spodenki. Koszule z krótkim rękawem przymierzał między stojakami na koszule. Po prostu ściągnął swoją, rozbierając się do klaty, mnie oczywiście się robiło lekko słabo, nałożył nową i poszliśmy do lustra. Następnie powrót i znowu się przebierał między regałami i kolejna koszula i kolejny raz jego widok w klacie. Znowu w sklepie musiałem mu (nie mogłem się powstrzymać) powiedzieć, że zajebiście wygląda. Już mu to kilka razy mówiłem, że z jego wyglądem i moim mózgiem to nieźle bym zaszalał. Nie wiem czy to lekko obraźliwe nie było, ale chyba to zrozumiał. Skąd u niego tak głęboko zakorzeniony beznadziejny w/g niego wygląd? Chyba w dzieciństwie ktoś mu ciągle tłukł do gowy, że źle wygląda i tak mu zostało, choć jak go "przygarnąłem" lat temu naście, to właśnie dlatego, że zajebiście wyglądał. Już wtedy mdlałem na jego widok, a jak przechodził k/bloku w klacie, to jego widok pamiętam do dziś, choć to tyle lat temu. Widać na jego przykładzie jak mocno, to co dzieciom wpajamy do głów zostaje na całe życie, mimo nawet kontrargumentów do tego uzasadnionych.

Ok, zdjęcie.
EDYTOWANO

 To co prawda nie plecy 172, ale 826. Nie mniej 172 ma bardzo podobne. I jak przy takich mięśniach nie wymięknąć?
  Narka.

wtorek, 16 czerwca 2020

Wtorek #1681

   Żarcie.
   Jest go f chuj. Dopiero wczoraj, tak myślałem, uporałem się z narzutem ubiegło tygodniowym, a już przyniesiono mi następne. W ub. tyg. 979 przywiózł od niby laski 1/3 lodówki, w tym szałot, racuchy z (osobno) serko-śmietaną i żurawiną, 834 przyniósł udka z kurczaka, placki ziemniaczane, a jeszcze byłem przewieźć TV i u 811 też zeżarłem obiad. Od wtorku łaziłem z pełnym brzuchem, bo tego szkoda wyciepnąć, to trza zeżreć bo za chwile się zepsuje itd. I tak dotrwałem do wczoraj, kiedy myślałem, powrócę do poprzednich małych porcji, żołądek się opróżni, to znów nanieśli kolejne porcie żarcia.
  895 przyniósł 2 kg gotowej sałatki, bo był na imprze sałatkowej i zostało, a szkoda wyciepnąć, a 979 zjechał z gór, gdzie był na przedłużonym weekendzie o pn. i również przyniósł żarcie tj. jakieś oscypki góralskie, kiełbasy z grilla i coś tam jeszcze. No i jak qrwa się odchudzać?! W ub. tyg. kupiłem jeden mały chleb, a poprzedni żarłem tydzień. Normalnie schodzą dwa w ciągu tygodnia.
  Jeszcze o 979, to remont tam stanął na dobre. Jak pisałem wcześniej zaczęło się lato, to pierwsze wolne terminy na wrzesień. On już myśli o kolejnych wyjazdach w lecie, o wyjeździe dwutygodniowym, bo niby takiego jeszcze nie miał, ale przecież jak miał szyję w padaungu, to w ciągu pół roku zjechał cały kraj i o Pragę się nawet otarł przy okazji koncertu Micka Jaggera.

   172 oczywiście przychodzi. Dziś był i muszę mu jakieś aktualne zdjęcia zrobić. Czasem się zastanawiam, że on ma coś z masochizmu, zresztą 975, 973 też mieli. Taka przypadłość wioskowa. Kilka dni temu zmęczyłem fest 172 na plecach. Pod koniec widziałem, że chyba przeginam, ale myślałem sobie - jeszcze chwila i będzie po, i tą jeszcze chwilę wytrzymał. Już po wszystkim myślałem, że coś powie, że było za ostro, za bardzo go wymęczyłem, a on wstał i nic. Mega przejebane skurwiele, w łóżku w drugą stronę. Że w ogóle do wioski trafiłem to nie żałuję do dziś.

   Szczury. Nadal są trzy, ale babcia już ociężale chodzi. Tylnymi nogami powłóczy, z tego co widziałem szuka płaskich miejsc. Przez dwa dni łaziła tam pod szafki kuchenne, czyli na drugą stronę kuchni, jakieś 8 m do przejścia, bo tam jeszcze nie posprzątane gniazda na płaskim, ale niestety zlikwidowane pkt. żywieniowe. Się zastanawiałem czy ich nie uruchomić ponownie, ale z tego co widzę wróciła do dawnego miejsca noclegowe. Młodsza szczurzyca, która z nią było widać nie chce mieć dużo do czynienia z geriatrionem i częściej przychodzi na grupę A do dwukropka. Mimo tego, dwukropek czasami robi odwiedziny w kuchni i do babci przychodzi. Fajne te szczurki takie towarzyskie i pamiętają o sobie. Jak albinoska ostatnia zeszła to jeszcze przez dwa dni przychodziły sprawdzać czy jej tam nie ma. Fajne, a jednak trochę zawadzają. Po tym wyjeździe 979 ciągnie mnie na kolejny z sobą na kilka dni. No extra, tylko co ze szczurami. Niby w ciągu dnia nie muszę się nimi zajmować, praktycznie w ogóle nie muszę sie nimi zajmować, ale też wiem, że one odczuwają moją obecność, moje łażenie w ciągu dnia po st. mac. Wieczorne karmienie to prawie rytuał. Nawołuje ję, a one chodzą ze swoich gniazd i jedzą z ręki. Przecież od nikogo innego nie zeżrą. Fakt, da się im do misek to zeżrą, ale też będąc w terenie, będę o nich myślał przez większość czasu. Co innego wyjazd jednodniowy i powrót. Nic mam czas do zastanowienia się.
   Dobra, pcham notkę, bo wyjście do 979 do pracy. Muszę dzwonić do przychodni, bo zaś wysłali na badania, a oczywiście nie dali odpowiedniego skierowania. Fuck.
   Zdjęcie.
Lokomotywownia Tarnów i ET21-456 odstawiona w przysłowiowe, a tu dosłownie - krzaki. Do dziś już pewnie zaliczyła bliskie spotkanie z piecem hutniczym.
I jeszcze jedno ujęcie. Jest to model przystosowany do prowadzenia poc. pasażerskich, bowiem zabudowano w nim sprzęg elektryczny dla przeniesienia "prądu" do wagonów.
   To lecę, bo 979 będzie później ujadać.

sobota, 13 czerwca 2020

Sobota #1680

 (notka miała pójść w środę, czwartek, piątek, dotrwała do soboty)
Oczywiście wczoraj (we wtorek) po drugim telefonie, że nie działa i co mam robić, i prośbie by przyjechać pojechałem. 1 h 40 min w jedną stronę, czas pobytu u 824 30 sek, czyli włączenie dekodera z pilota, włączenie TV z pilota nastawienie źródła sygnału i... jeszcze chwila niby rozmowy w drzwiach, bo taką minę miał niewyraźną, ale spytałem się czy działa, tylko zrobił kwadratowe oczy i nimi na mnie patrzy, spytałem drugi raz czy działa - nieśmiało odpowiedział, że tak, na to ja:
- to tyle z mojej strony. Narka.
  I wyszedłem na autobus powrotny. Nie chciałem się wdawać w żadne dyskusje, bowiem wcześniej jak dzwonił to pytałem się który TV ma załączony. Odpowiedź:
- oba.
- jak to oba?
- no oba są załączone
- ale masz tylko jeden kabel
- ja nie wiem.
  Po takich dialogach to ustaliłem plan: wejść, zrobić, wyjść. Nie wdawać się w żadne dyskusje.
  Oczywiście wieczorem telefon, że on nie chce tego telewizora, mam se go zabrać, to mu powiedziałem, to wyciep go za balkon i rozmowa się skończyła. Później jeszcze na gg rozmowa:
- (ja) a co się dzieje teraz z telewizorem ?
-  dziala tylko nie wiem po co mi ten tele moj dobrze dzialal i dobrze mi z nim bylo
- bo taka jest tendencja, że wymienia się telewizory na większe, też wymieniłem. Tak samo jak sa nowe komórki, nowe komputery, nowe autobusy. Takie czasy.
- ale ja go wcale nie potrzebuje zawadzami
- to za okno
- to ty gowurzycis bo to jest twoje ja nie prosilem sie o jakis tam tale
- byłes u mnie w ub. czwartek, mówiłem Ci, że przywiozę TV do Cb. to nic nie mówiłeś. to przywiozłem.
- a co mialem mowic
- że nie chcesz, czemu nie mówiłeś?
- jak bedziesz to go sobie odbierzesz, ja go nie potrzebuje
- no nie wiem, bo może przyjadę autobusem, to nie wiem czy go wezmę.
- przy hasioku jest taki pojemnik na sprzet elektro to go sobie wyrzucisz bo to twoj sprzet
   Dalej już mi się nie chciało pisać. Rano 09:15 telefon, jakbym nie pamiętał wczorajszej rozmowy i pisania, ale on tego chyba nie wie, bo sam nie pamięta:
- możesz do mnie przyjechać
- a co się dzieje
- telewizor się nie włacza
- jak się nie włącza
- no nic się nie dzieje
- jest wsadzony do prądu
- tak
- naciskasz czerwony przycisk
- tak
- i co?
- i nic.
- To naciś jedenkę na pilocie, dwójkę, jakąś inną cyfrę
- (bez nawet sekundowej przerwy) ale nic się nie dzieje (no już wiedziałem, że kłamie)
- dziś nie przyjadę, byłem wczoraj, mam inne zajęcia
- dobrze, to narka
- narka.
  Trudno, obraził się na telewizor. Zdarza się.
  Dla wyjaśnienia. Tamten, jego poprzedni TV ma 21 cali, ma ponad 12 lat i jest jednym z pierwszych, dlatego taki mały. Przywiozłem mu 32 cale, więc jest różnica. Mało tego ma niekorzystnie ustawiony TV, od okna. Tzn. patrzy się na TV, który stoi przy oknie. Jak za oknem jest jasno, to nawet mnie oczy bolą, bo czuję się jak na przesłuchaniu. Większy TV zasłania częściowo światło od okna, no i tak nie trza  ślepić na te małe postacie. Ale jak mu takie rzeczy tłumaczyć, skoro użycie tylko jednego przycisku na pilocie jest nie do ogarnięcia.
   Jak się zakończy sprawa z TV. Pewnie polezie do sąsiada, nagada że TV się zepsuł, Ci nie sprawdzą, podłączą stary, a ten wyląduje na hasioku, jako sprawny TV. 
   Było tam kiedyś o kartce, którą napisałem 824 odnośnie TV, to kartka trafiła z powrotem na st. mac. to i jej zdjęcie
Tyle kartka, ale i to było nie do garnięcia. Sprawa z TV się zakończyła, że gadałem z 811 i wyszło na to, że ona wymieni swój TV 26 cali na mój 32 i tak się zrobiło. Wczoraj pojechałem znowu do 824, załączyć mu i przykręcić nogę ze starego TV, a mój 32 przewieźć do 811. Na szczęście jak wlazłem do 824 to go nie było. Na prędce zmontowałem nogę, podłaczyłem, ustawiłem źródło sygnału DVI i wyszedłem na autobus by przewieźć TV. Jadąc w autobusie za pierwszym przystankiem zadzwonił 824 i pyta się:
- czemu nie poczekałem
- (w myślach - bo by mnie rozdupiło po ścianach) bo muszę przewieźć TV do 811, podłączyć, go i wytłumaczyć.
  Coś tam jeszcze stękał o przywiązaniu do rzeczy, ale nadmieniłem, że kuchenkę gazową chce wymienić. On:
- bo stara jest
- Twój TV też stary jest. Idź do sklepu i zobacz jak teraz wyglądają TV.
- byłem
- no to widziałeś, więc nie gadaj, że Twój jest nowym TV.
  Jakoś wybiórczo podchodzi do kwestii starości, ale mniejsza. Myślę, że za kilka dni mi przejdzie i sytuacja wrócić do normy, a więcej będę sobie mówił w podróży do niego, że geriatrion i nic się już nie zrobi. Permanentne oglądanie zwierzątek, z narratorem jak dla  3 kl. podstawówki robi swoje.

  979 poszedł do pracy za biurkiem. Już na samym początku mówiłem mu, nie wiem czy tu pisałem, że będzie miał trudno się przestawić, bo on jest człowiekiem ruchu, a tu biurko z krzesłem i kapa z ruchem. Wczoraj (poniedziałek) już postękiwał, że to siedzenie go wqrwia. A to dopiero początek, bo jeszcze ma łażenia wiyncyj, bo na początku to idzie się dowiedzieć, czegoś tam, jeszcze czegoś tam, to łazi. Później jak już totalnie siądzie, to będzie miał ciężko. Patrzyłem wczoraj (wtorek) na jego biceps i delikatne zmiany są już widoczne. Ta duża żyła, która zawsze u mięśniaków napierdalających rękami jest widoczna u niego już się chowa. Mięsień nie potrzebuje tyle żarcia, to i krwi mniej zużywa. A niby laska zdjęć dalej nie zrobiła, a mnie przecież pozować nie będzie, nawet w koszulce na ramiączkach się czai.
  No i już mówi, że jego oczy odczuwają ślepienie w monitor, ale tłumaczy to tym, że robi w foto shopie i musi mieć rozjaśniony monitor. No cóż, nie moje oczy, co wiyncyj zrobić?
   Ok. na koniec zdjęcie.
  222 w czasie jednej z sesji zdjęciowych, bo na placu ciepło (30 C) to mięśniaki zaczynają latać w klatach.
   Narka.

wtorek, 9 czerwca 2020

Wtorek 1679

    Wczoraj byłem u 824, zawieźć mu mój były TV 32 cale, bowiem dostałem od 830 42 cale, na którym, dzięki 979, mam ntfx, HBO Go, yt i tyle starcza.
   U 824 czterogodzinne tłumaczenie, że pilot z dekodera nie wyłącza TV, a do TV jest osobny pilot. Z jego poprzedniego TV pilot się zepsuł to wyłączał TV z gniazdka i taką czynność zapamiętał, jak również to, że pilot z dekodera wyłącza TV, bowiem na nim znika obraz. Napisałem mu nawet kartę z wpisami:
- WŁĄCZANIE TV. W lewym górnym rogu na pilocie nacisnąć na czerwony przycisk.
- WYŁACZANIE TV j/w w lewym górnym rogu nacisnąć na czerwony przycisk
- pilot z dekodera nie wyłącza telewizora
- po wyłączeniu TV w prawym dolnym rogu musi się świecić czerwona dioda.

  Po 4 h pobytu u niego, na koniec przy iluś tam próbach, nadal wyłączał TV pilotem z dekodera, bowiem znikał obraz i jak dziecko się cieszył i mówił:
- no widzisz, wyłączam jednym pilotem wszystko.
  Po czym na ekranie po 5 sek pojawiał się napis - brak sygnału, sprawdź źródło lub kabel antenowy.
  Pewnie będzie go wyłączał z gniazdka jak poprzedni, bo przecież teraz już mało co zapamięta, a przy takiej czynności TV może zgubić pamięć.
  Z pamięcią jest źle, by nie rzec, bardzo źle. Bieżąco nie pamięta co robi. Jak mi podał jogurt do pierogów, to następnie przyszedł dwa razy ze śmietaną i za każdym razem mówiłem, że mam. Jak wyciągnąłem z lodówki żółty ser, to się pytał skąd go mam, bo on nie miał żółtego sera, a w lodówce jeszcze jedna paczka, oczywiście obie otwarte. Żartobliwie powiedziałem - Marsjanie przed chwilą przywieźli. Choć z perspektywy czasu to było głupie, ale z drugiej strony co zrobić... może tego nie zapamięta.
  Jest źle i nie wiem co z tym robić. Tzn. z jego brakiem pamięci nic nie zrobię, bo on uważa, że wszystko jest ok, to przecież z takim czymś nie pójdzie do lekarki. Jest możliwość wzięcia go na st. mac., ale czy będzie chciał, bo przecież tu jest zupełnie inaczej no i na dziś żadna grupa nie jest przygotowana na przyjęcie osoby do pobytu stałego i jeszcze nie skończony remont na grupie B.
   Cały czas ogląda programy o zwierzątkach na poziomie 4 klasy podstawówki i podobne o praktycznie żadnej treści. Sytuacja jest na tyle zła, że co przyjadę do niego, w sensie 2 tyg. to jest gorzej i i tak będą mnie czekały trudne decyzje do podjęcia, a mało tego trudno jest się z tym z kimś skonsultować. Przecież większość moich kolegów, koleżanek, to w wieku jakby byli moimi dziećmi, więc tu porady nie znajdę. Pozostaje jedynie 811, która ma równie starą matkę i ta już wymaga opieki i doglądania.
  (aktualizacja) Dzwonił 824, że nie działa TV, w sensie nie daje obrazu. Pierwsze pytanie, czy wyłączał z wtyczki - tak. No i na co tę kartę pisałem? (koniec aktualizacji) 
   Na razie jest na tyle dobrze, że pamięta o cyklicznych zajęciach, tzn. co miesięczne pranie, wymiana pościeli, gotowanie i zmywanie i rytuały związane z jedzeniem. Nie wiem jednak jak to się rozwinie i co będzie dalej, bo się z czymś takim nie spotkałem osobiście. Na razie nad tym częściej myślę, bez jakiś wniosków.

   Awans 979 w pracy powoduje, że remont już zupełnie odszedł w dal. W pt. po pracy, był jeszcze w pracy od 18:00 do 00:00 na moim kompie. Akurat miał szczęście, bo po spotkaniu z Tedem wyglebiłem i wstałem ok. 20:00, to miał maszynę wolną, a później obejrzałem na ntfx "Kod 8" film z napisami, bo komp zajęty, a film czekał w kolejce. W większości filmów sf w przyszłości podaje się, że będziemy totalnie inwigilowani i raczej tego nie unikniemy. Już teraz przy okazji zarazy pracuje się nad szczepionkami, które ten proces mają przyśpieszyć. Komórki, nowe które zdecydowana większość ma, już znacznie ułatwiają nasze śledzenie. Ja jeszcze na starych N 2600 to mnie trochę mniej. Jak już przy filmach, to obejrzałem ostatnio "Searching". Ciekawy film, zrobiony w 2017 r. o poszukiwaniu córki i jednocześnie o tym co zostawiamy po sobie w internecie. To jedna z lepszych pozycji jakie ostatnio widziałem, bo trudno na coś szczególnego trafić. Podobnie wysoko oceniłem film "Transcendencja", ale w nim dobra obsada aktorska, to i dobrze zagrane.
   Natomiast generalnie produkcji miernych jest mnóstwo. Rekordzistę, wyłączyłem w 12 min filmu, ale nie spisałem tytułu. Po prostu głupota niektórych scenariuszy przeraża. Trochę niedokończonym scenariuszem, czy takim, w którym można by było trochę popłynąć jest film "iBoy". Niby fajny do połowy, a następnie coś w scenariuszu nie pykło, i głupota zaczęła się objawiać, ale obejrzałem do końca, bo miał w końcówce wzloty i upadki.

   No dobra. był dziś 172. Nic nowego, ale ja byłem po opróżnieniu zbiorników i to nie tak dawno, bo jakieś 20 min. Obejrzałem filmik na necie i nie spodziewałem się 172 tak szybko. Tzn. przypuszczałem, że wjedzie na st. mac., ale nie w tak krótkim terminie. On ostatnio wygląda rewelacyjnie i kolejnym zdziwieniem było, że tak szybko poszło. Trochę dłużej nastąpiła gra wstępna, bo pomyślałem stacja pusta, żaden skład się nie zapowiadał, to mam czas, tym bardziej, że nie dawno zbiorniki opróżnione, to tak szybko nie opróżnię znowu. Jak leżał to przywiązałem mu ręce za pufą, tak by miał je w łokciach pod kątem 90 stopni i pod takim samym kątem ramiona od klaty. Wtedy idealnie widać biceps, mięśnie barków i klata jest ładnie ułożona. Ostatnimi czasy na twarz kładę mu cienką szmatkę, by, jak na niego pluję, nie leciało mu na twarz, bo tego akurat nie lubi. Wtedy mogę dość nieskrępowanie pluć na niego na inne części ciała.
   Jak siedzę na nim, to on wie, że jak napręży klatę to szybciej dochodzę i często to robi. Wtedy napięte mięśnie robią na mnie wrażenie, ale dziś przypadło na męczenie mu bicepsów. Po wstępnym spanku siadłem mu na klacie i kolanami oparłem się na bicepsy. On wtedy się nagina pode mną, a mnie oczywiście od tych naprężonych mięśni mózg rozwala, co też dziś nastąpiło.
   Jeszcze w trakcie, na początku zadzwonił 824 z info j/w. A jak już po zadzwoniłem do niego, to zadzwonił chwilę później 230, że wbije na chwile. To mi się z 230 udało. 

   Ok. Miało być zdjęcie takiego jednego mięśniaka, któremu jak kiedyś, oczywiście ileś tam razy, opierałem się kolanami na bicepsach, to on że go to nie boli i mogę mocniej, no drażnił mnie specjalnie, ale się tych jego zdjęć nie doszukałem, to zdjęcie na którym jest (od lewej) 673 i 672.
Z wiadomych względów musiałem zarysować pewne części.

piątek, 5 czerwca 2020

Piątek 1678

   Sen. Już drugi raz miałem sen z terenu stacji Gliwice. Stacja ta jest rozległa. Od GLA do GL23 jest ok. 4,5 km, więc tereny do generowania snów olbrzymie. Pierwszy sen miałem wczoraj, dość długi. Nawet chciałem go opisać, ale pod wjazdowym stanął 172 i poszło w pizdu.
   Działo się na jednej z grup torowych, ktoś tam szkolił jakiś dwu uczni, oczywiście umięśnionych, a ja  w tym miałem pomóc i mi ich przekazano. Gdzieś tam z nimi polazłem do jakiś małych budynków kolejowych, a takie były w tamtych czasach budowane jako wiele małych pomieszczeń i zakamarków. Stacja Gliwice jest zasadniczo stara,  Oprócz gapienia się na nich, a było lato, niewiele z nimi zrobiłem prócz tłumaczenia im zawiłości kolejowych.
  Dziś ponownie na dosypianiu, migawka ze stacji Gliwice. Między grupami torowymi, pod sem drogowskazowym stała potrójna jednostka EN57 obok właśnie jednego z takich starych budynków. Znalazłem się w drugiej jednostce, w kabinie maszynisty,a raczej przedsionku. Leżały tam różne graty i papiery i zauważyłem wydruk rozkazu szczególnego (dziś pisemnego) "O" z treściami innych rozkazów w tym "S". Długi wydruk, poplamiony olejem. Zajumałem go i cieszyłem jak dziecko ze znaleziska tak treściwego. Jak jednostka ruszała, to wyjrzałem przez okno, a tam sygnał "stój" (bo wygasiła pierwszym wagonem), na totalnie skorodowanym semaforze. Cały był koloru rdzawego. W tym momencie sen się urwał. Ten z wczoraj był dłuższy, ale niestety nie zapamiętałem całości.

   Remont u 979 stanął na dobre. Jeszcze jakimś ostatnim krzykiem ratunku odezwał się we wtorek, że już go wqrwia ten przestój i kiedy mogę iść do niego, bo jak nie, to on sam tam będzie robił. Wiedziałem, że to taki krzyk rozpaczy, że i tak się nic nie zmieni, ale jakby dla zatkania własnej świadomości czy potrzeby remontu. Odpowiedziałem, że nawet jutro, bo ja już stary jestem, to remont u mnie, czy tydz. w tą czy tydz. w tamtą, to nie ma takiego znaczenia. Jak powie, że jutro to pójdę i będziemy robić, choć wypowiadając to wiedziałem, że to ani jutro, ani pojutrze, ani ten weekend, ani po weekendzie. Nie wiem, czy on zadaje sobie sprawę, że jak co roku, w całym okresie letnim nie ma totalnie czasu. Nawet mu tego nie mówiłem, by go nie wqrwić jeszcze bardziej. Zawsze się śmiałem, że w czerwcu to u niego pierwsze wolne terminy są na wrzesień.
  Zamierzam za to u mnie ruszyć z pracami w przyszłym tyg. a może jeszcze jutro. Zobaczę jaki będę miał nastrój i czy zaskoczę. Dziś, później spotkanie z Tedem. Pogoda do tego idealna, więc odpalimy symka, tym bardziej, że kupiony new monitor, AOC G2590VXQ za 605 zł z dostawą do firmy, w której pracuje 979, bo tam kurierzy codziennie, a jakby mnie nie było, to później trza jechać 25 km, po odbiór. To monitor gamingowy, choć mało gram, ale odświeżanie 100MhZ jest dobre dla moich oczu. Oczywiście trza go było ściemnić do pracy, bo inaczej oprócz wypalenia się samej matrycy, wypaliło by mi oczy. Nie wiem jak ludzie mogę siedzieć przy takich rozświetlonych monitorach. Jak byliśmy w sob. u 373, to on w wieku 979, razem chodzili do klasy i już ma okulary z powodu ślepienia w monitor.
   Wygląda to tak, że większość, która śmieje się z tych moich ściemnionych monitorów popyla w okularach i dalej się śmieje nie zdając sobie sprawy z przyczyny. Ale co ja tam im będę tłumaczył. Ważne, że nie mam okularów z powodu monitorów i zawsze ustawiam je tak, by móc siedzieć przy nich długo, jak najmniej męcząc gały. Żeby choć trochę nakreślić jak to wygląda, to na nowym monitorze kontrast mam ustawiony na 2, jasność na 4 (przy skali do 100). Na starym, o podobnej matrycy kontrast na 24, jasność na 30. Musiałem podnieść, bo przy nowym wypadał dość blado. A do normalnej pracy monitor przyszedł z ustawieniami 50/50 to na grupie A się aż jasno zrobiło. Wczoraj pytałem się 979, czy w pracy, bo teraz ślepi w monitor ma dobre warunki, dobrze ustawiony monitor itp. to powiedział, że dobrze, ale jeszcze go będę męczył, bo wiem, że biura to mają wyjebane na to co pracownicy będę mieli z gałami za x lat.
  
   No i jeszcze jedno. Przedwczoraj 172 był z tyłu stonki. Wyciepują tam warzywa i owoce, bo te lepsiejsze to jadą do innego śmietnika. Dzięki kursowi do stony i z powrotem mamy na stacji tonę rzodkiewek, tonę pietruszki, tonę buraków, do tego pomidory, świeża cebula, pół kapusty. A on sobie u siebie też zostawił. Część z tego i tak wtórnie wyląduje w hasioku, ale co zrobić...
   W filmie spisek żarówkowy jest fajne zdanie - przyszłe pokolenia nie wybaczą nam marnotrawstwa energii i surowców. I to się dzieje. Dziennie w stonie, bo chodzimy wieczorami, wyjeżdża koszyk warty 500zł towaru. Kiedyś nawet to konsultowałem z 979, patrząc na to co tam jest wciepnięte i ile kosztuje, x 22 dni robocze, już sobotę im odpuszczę, czyli miesięcznie tylko z jednej stony wyciepują żarcia na 11 tysi., x 2200 stonek wychodzi 24 200 000zł. Ok, suma poraża, odejmijmy połowę, niech będzie że wyciepują na 12 mln złoty, ale pozostaje miesięcznie. Nosz qrwa, czy tylko mnie się wydaje coś nie tak. Muszę Wam kiedyś zrobić zdjęcie załadowanego koszyka przeterminowanymi rzeczami, bo pewnie teraz nikt nie wierzy.
   Wczoraj jak mi strzeliło w jedynce górnej prawej, to myślałem, że pękła i jest obłamana. Od razu rozwarcie ryja, wyplucie zawartości i do najbliższego lusterka. Okazało się że jedynka cała, ale tak strzeliło, że do dziś mam wrażenie, ze przesunęła się do przodu. Nie przesiekałem tego kawałka chleba, bo akurat gryzłem chleb, kiedy nastąpił strzał, więc nie wiem na co natrafiła. Do wieczora mnie bolała i były trudności z gryzieniem, dziś na śniadaniu, pierwszy gryz i też sobie przypomniałem. To by dopiero było, jakby się coś stało. Z powodu zarazy jeszcze służba zdrowia funkcjonuje ułomnie.
    Dziś w ramach pewnej zagadki zdjęcie pragotronu podającego trasę pociągu. Ktoś coś zauważy?
  Narka.

poniedziałek, 1 czerwca 2020

Poniedziałek #1677

   Tydz. minął a wydarzeń pełno.
   No to lecimy. 979 dostał awans w firmie, ale jak się temu bliżej przyjrzeć to taki awans który może mu otworzyć inne drzwi w informatyce. Pracował na magazynie, a teraz, z racji wykształcenia, został przeniesiony do obsługi strony www, fb i robienia zdjęć produktów i jeszcze innych komputerowych spraw.
   Oczywiście ścierają się tu jak zwykle potrzeby dwu stron. Płacowej 979 i roszczeniowej szefostwa. Na razie zapoznaje się ze stanowiskiem, szkolenia, organizacja stanowiska pracy itp.
   Jest jeszcze jeden aspekt new pracy. To praca biurowa, a ostatnio 979 miał (no jeszcze ma) piękne ręce wyćwiczone dźwiganiem towarów w magazynie. Do tego piękne plecy i w ogóle. Teraz może się to zmienić, a śmiem twierdzić, że na pewno to się zmieni, przeto powiedziałem już jemu byłej niby lasce, by zrobiła mu foty w np. koszulce na ramiączkach i by się śpieszyła, bo zmiany mogą się zbliżyć szybko.
   Kiedyś w tyg. zresztą zdziwiłem się, bo na st. mac. jest ciepło, nawet jak na placu jest zimno. Przeważnie, bo przecież 979 z klubu morsów, jak przychodzi to rozbiera bluzę i siedzi w koszulce. Bodajże w środę ub. tyg. był jakoś po 20:00 i cały czas siedzi w bluzie. Tzn. rusza się, chodzi po stacji, ale cały czas w bluzie. Zastanawiałem się, czy mu termostat nie spierdolił, ale sprawa wyjaśniła się, jak wyglebiał. Wtedy po ściągnięciu spodni ściągnął bluzę, a pod nią szara koszulka na ramiączkach. Od razu wiedziałem ocb., ale by aż tak, że nie chciał mi się pokazać w niej... Przecież jak chodziliśmy na remonty do niego to rozbierał się do majtek i widziałem go całego, więc jakoś i on, i ja przeżyłem. Oczywiście jak opowiedziałem historię niby lasce, to padała ze śmiechu.
   Również w ub. tyg. kupił okazyjnie, i to po stronie 979 była faktycznie okazja, forda focusa combi 1,8 silnik w benzywnie, 2004, w dobrym stanie od kierownika magazynu, z którym pracuje więc sprzęt jakby sprawdzony, za 4 tysie. Było na początku 4,5 ale udało mu się zbić. Jechałem tym parę razy i poważniejszych defektów nie ma. Lekko czuć pompę na kierownicy, a także nie zawsze schodzi na niskie obroty, a zatrzymuje się na 1100. Zbijam czasem wysokim biegiem, a czasem, jak mu się coś uwidzi, to sam schodzi.
   No i jeszcze jedna historyjka, zapomniana z ub. tyg. W stonce ciepli cole stonkowe po przecenie 1,54zł za 2 ltr. Oczywiście kupiliśmy zgrzewkę, bo tyle trza było zabrać i niósł to ze sklepu 230, a że było ciepło, to miał koszulę taką a'la flanelowa z podwiniętym rękawem, tak że przedramię było całe widać. Po jakiś 200 m, a szedłem cały czas za nim, bo wąska ścieżka przez trawę i krzaki, mięśnie przedramienia mu się tak napięły, że myślałem, że nie dojdę, wpadnę na niego i mu pościskam to przedramię. Nic tylko robić fotę, tak tam wszystko było widoczne. No masakra dla mózgu. Wioskowe mięśniaki są jednak fajne. Nie te miastowe flaczki.
  Ostatnio były zdjęcia z ZNTK Poznań, w czasie jednego z objazdu kolejowego po kraju. Jak pisałem, przeważnie jest gdzieś dziura, którą złomiarze wchodzą na teren, no i znalazła się dziura w płocie. W tej bramie jest, w dolnej lewej kratce wyrwana siatka. Tyle dla mnie wystarczyło.
 Po pokonaniu dziury już byłem w środku. W zasadzie prawie jak na kopalni, jak wszedłem tam w sierpniu 2018. Narzędzia, materiały, przeróżne przedmioty.
  Hale jakby kilka tyg. temu opuszczone, z pozostawionymi przedmiotami.
Jakieś drobne trofea stamtąd wziąłem, bowiem byłem w trasie, czyli tylko jeden plecak na sobie i, jak pamiętam, żadnych siatek. Później już na liście pojawiła się zawsze obowiązkowa siatka.
  Oczywiście z racji ograniczonego czasu nie było jak dokładnie spenetrować terenu, a czas biegł nieubłaganie do kolejnego pociągu i trza było się zbierać.
  Następne, ostatnie zdjęcia z ZNTK Poznań, w przyszłej notce.
  Narka.