poniedziałek, 29 lutego 2016

Poniedziałek

 Czasami zastanawiam się czy zainteresowanie koleją jest dobre. Tzn. nie, że jest niedobre, ale kolej w przeciągu ostatnich lat zmienia się i nie wiem czy do końca ta zmiana jest efektywna. Tzn. czy koszt poniesiony na taką zmianę jest adekwatny do ogólnych zysków, jeżeli w ogóle z komunikacji publicznej jest jakiś zysk. Za to strata może być większa lub mniejsza, ale u nas akurat chyba jest większa. Oczywiście przez podatki płaci za to ogół społeczeństwa, także Ci nie podróżujący koleją, podobnie jak z komunikacją zbiorową miejską. Kolej utkwiła dla mnie w stanie jakim była jeszcze w latach 90-ych, za nim weszła standaryzacja. Kiedy jeszcze działały małe stacyjki, choć już budynki były dewastowane, to jeszcze poc. pasażerskie się na nich zatrzymywały. Obecnie to pod przykryciem modernizacji jest sprawne wyprowadzanie pieniędzy publicznych. Czasami żal patrzeć na tempo ich marnotrawienia, ale co zrobić, skoro u nas to standard. W ogóle to temat rzeka, to może kiedyś rozwinę.
    O 05:40 pod wjazdowym ktoś stanął, obwieścił to dzwonkiem. Pierwszy umieściłem jakoś w śnie, ale drugi już mnie oprzytomnił. 979 wcześniej ode mnie zareagował, popatrzał na komórę która godz. Poszedłem sprawdzić - to 972. No nic, wpuściłem go, a 979 w tym czasie się ubrał. Posiedzieli razem może 10min po czym 979 do pracy, a z 972 do kompa, bo dostał 2 pkt. karne i chciał sprawdzić czy się jeszcze w tym roku kasują. Po sprawdzeniu włączyłem film "Człowiek z blizną" i na początku siedzieliśmy przy kompie, a następnie przenieśliśmy się do łóżka. Zacząłem go głaskać, tzn. już to robiłem przy kompie, ale w łóżku dalej, po brzuchu, klacie. Już od jakiegoś czasu zauważyłem, że zaczyna brakować iskry w kontakcie z nim. Coś co dawniej było skończyło się. To podobnie jak z 971, który poszedł na tor boczny. To wszystko spr. mózgu, on podejmuje decyzje, jednych przepuszcza innych nie i właśnie zaczyna się dziać niedobrze z 972. Najgorsze jest, że wpływ na to ma m.in. jego wcześniejsze zachowanie. Kiedy chciałem, nawet bardzo to on niechętnie podchodził do tego. Teraz role się odmieniły. On chce, u mnie zaczyna się coś przestawiać. To jest złożone, bowiem to jest jak w bierkach. Ubywa po jednej i nic się nie dzieje, do momentu kiedy jest o tę jedną za dużo i układ jest już zmieniony. Widać u mnie to o tę jedną za dużo ubyło. Mózg zapamiętuje pewne relacje, wygląd, zachowanie to wszystko składa do kupy i jakoś to jest do czasu ubytku, czy zmiany tej jednej bierki. Jak to teraz przywrócić do stanu używalności?
    Po odejściu 972 poszedłem dalej spać, jeszcze po w.k. to było jakoś ok. 10:00, a obudziłem się o 12:45. No rewelacja, Pół dnia z głowy, a dziś jeszcze chyba obieg z cysternami po przerwie, mało tego dzwonił 374, aby przynajmniej jeden dzień jeździć, bo on potrzebuje wolne na swoje sprawy, a nie ma kto za niego jeździć. Czy to do cyca moja firma?

niedziela, 28 lutego 2016

Niedziela #880

   No pięknie qrwa. Nie zabrałem się za wpis, kiedy było pusto na stacji, a tu 13:00 i już składy wchodzą to będzie problem z popełnieniem go dziś. Jak się uda później to pyknę jeszcze coś, bo tradycyjnie weekend to trudny okres dla stacji przy wzmożonym ruchu. Na szczęście wczoraj nie było jakiejś specjalnej imprezki, nawet posiadówy, jedynie ok. północy jak uruchomiłem procedury wyłączeniowe to telefonogramem zapowiadawczym zajął szlak 897. Mając do wyboru, siedzenie z nimi na grupie A, a iście na grupę C i spanie, wybrałem to drugie. Na szczęście było trochę tam nagrzane, bowiem 979 miał ściągnąć jakiegoś dziurawca, to postanowił wcześniej nagrząć, aby z nią tam nie zamarznąć.
   Tyle tera, bo już się nie da pisać.
  W stonce przecenili lody Carte Dor. Pomyślałem to takie z górnej półki, nastąpi rozpierdol kubków smakowych. Jakież było zdziwienie kiedy takowe nie nastąpiło. Okazuje się, że jakby smaczniejsze, wiadomo każdy ma inny gust, są te z lidla w nieb. opakowaniu za 8 zyla. Czegoś nie rozumiem, czy to nie jest tak jak z kawiorem, że jest absurdalnie drogi, ale wielu ludziom nie smakuje. Tu owszem są mocno czekoladowe, ale dodano do nich wiórki, nie wiem czego, bo jak skończę opakowanie to przeczytam, teraz nie chcę go niepotrzebnie rozmrażać, ale te wiórki są jakieś mało smakowe, a przynajmniej w smaku lodów wyczuwa się je, ale nie dodają czegoś szczególnego. Te z lidla mają kawałki czekolady gorzkiej, i lód z nimi jest dobrym połączeniem, kawałki czekolady zgryzane z lodem dopełniają się smakowo. Tu wiórki pozostają jakby bezosobowe.
    Dowiedziałem się, że niestety na stację przez dłuższy czas nie będzie wchodził skład poc. 172. W wiosce tak się dzieje, że lokalne mięśniaki-skurwiele nie zawsze wszystko czynią zgodnie z przepisami, za co niekiedy trafiają na dłużej po za wioskę. Tak się stało teraz ze 172, zresztą nie pierwszy raz. W nocy jak zasypiałem to rozmyślałem o swoich odwiecznych wadach m.in. odkładania wielu spraw na później. Tak było również ze 172, z którym miałem zrobić ponownie flachę, co zresztą tu opisywałem. Już jej nie zrobię, a może ciąg przyczynowo-skutkowy, jak z blogiem mrówki, spowodowałbym opóźnienie przeniesienia się 172. Brak "dzikiego" seksu, który, co tu kiedyś opisywałem, jest swego rodzaju wentylem, będzie ciążyć. No cóż, pozostały zdjęcia, których teraz z perspektywy czasu też jest za mało. Wszak 172 miał ostatnio okres, w którym zajebiście wyglądał.

sobota, 27 lutego 2016

Sobota

   Jak wygląda reakcja łańcuchowa najlepiej widać we wczorajszym dniu. Na blogu mrówki, było nagranie jakiegoś gościa z Niemiec. Oglądając go pomyślałem o związku ładnego wyglądu z popularnością. To przypomniało mi historię Marky Marka i filmu "Boogie Nights" dzięki któremu wypłynął znowu w świat mediów, aż w końcu postanowiłem obejrzeć ów film.
  Gdyby nie wejście na bloga mrówki, filmu bym nie zaczął oglądać (oczywiście w ratach). Inna sprawa to często w filmach w rolach, w których w scenariuszu grają ludzie nastoletni, podmienia się ich znacznie starszymi. W tym filmie rolę 17 latka gra (już wtedy) 25 latni Mark Wahlberg. Rzadko kiedy w rolach nastolatków są osoby faktycznie w tym wieku. Pewnie wynika to z małego doświadczenia aktorów w tym wieku oraz ich deficytem na rynku. Zauważmy, że role dziecięce w filmach wysokobudżetowych grają przeważnie te same dzieci.
   No ja pierdolę! Wczoraj zostawiłem włączonego nie tyle bloga, co byłem zalogowany na pocztę i przy okazji był otwarty inny blog. Wiem, kiedyś wpadnę z tym blogiem i trzeba będzie podjąć decyzję co z nim dalej - kasować go czy pozostawić? No bo przecież jak lokalne skurwiele przeczytają co o nich tu piszę, niezależnie od tego, że to prawda, to mnie zajebią. Czasami i tak restrykcyjne formy zabezpieczeń zawodzą. Dziś przy okazji żołądkowej gorzkiej klasycznej. Po każdej takiej wpadce wymyślane są kolejne formy czy procedury zabezpieczeń. 
   No znowu ja pierdolę. Ssanie na rynku pracy jest co raz większe. Mimo naszej obrony w PUP, dopadają nas z innej strony. Dzwonił 374, że deficyt u nich straszny i (uwaga) pilnie jest potrzebny pracownik. No i do cyca, co robić? Tak myślimy, ponieważ to nie etatówka, to może 2 dni w tygodniu byśmy wygospodarowali., więcej to pewnie nie, ale wiem, że będą stękać o więcej. Po za tym trafili na okres mojego dobrego humoru, co nie jest dobre, bo mogę przystać na propozycję. 
    Dziś od rana, ledwo wstałem, już wszedł na stację 826 ćwiczyć. Zdjęć nie było, bo musiałem się zabrać za jakieś sprzątanie, to też ciągle leży w kolejce, ale trochę go pomacałem głównie po rękach i plecach, bo jak to on rozebrał się do ćwiczeń. Nie wiem jak on to robi, ale do 04:00, jak mówił, był w lokalnym wioskowym lokalu, a już o 09:50 wszedł na stację za nim jeszcze zacząłem rozruch poranny. Jakoś tam nieswojo się czułem, jednak przyzwyczaiłem się do wolnych torów stacyjnych do południa to jak, któryś jest zajęty to tak dziwnie. Zresztą weekend to co się dziwić. Teraz po odjeściu 826 mogę popełnić wpis za nim na stację wejdą kolejne składy. I to na dziś będzie chyba w ogóle tyle, bowiem jak przy nich coś jeszcze napisać?

piątek, 26 lutego 2016

Piątek

     Czasami drobne rzeczy potrafią uprzyjemnić życie. Od jakiegoś czasu zbieram klawiatury komputerowe, zostawiając te, na których się dobrze pisze. Klawiatury są eksploatowane dość sporo, może nie tyle samym napierdalaniem po klawiszach, co konsumpcją przy kompie, przeto co jakiś czas muszę je odstawić do NG (naprawy głównej, a w zasadzie czyszczenia). Naprawa rewizyjna to zwykłe wytrzepanie z niej nadmiaru jedzenia kiedy już pod klawiszami jest go sporo. Oczywiści na stacji, choć mógłby to zrobić 979, nie ma chętnego do naprawy. Impulsem do wymiany klawy i odstawienia tej, która 4 dni temu zakończyła na razie pracę, było znalezienie na śmietniku klawiatury niskopodwoziowej. Tzn. płaskiej, z niskimi klawiszami, czarnej, z dodatkowymi klawiszami multimedialnymi. Wpierw tej czarnej zrobiłem szybką NG, taką trochę mało dokładną, ale więcej w niej było jedzenia jak w moich. Pomyślałem, nie jest ze mną tak źle, inni żrą jeszcze więcej przy klawach, a przynajmniej tego nie czyszczą. Dodatkowo klawa (ta niskopodwoziowa) była czymś zalana co zobaczyłem po rozkręceniu podzespołów. Czyszczenie, płukanie, wycieranie, suszenie i sprawdzenie. No w znacznej większości działa, kilka klawiszy numerycznych nad literami nie działa, ale myślę przy ponownym rozkręceniu dało by się to opanować.
    Ta niskopodwoziowa działała 5 dni, po czym zastąpiłem ją z grupy A inną wyciągniętą losowo z szafy. Padło na starą klawiaturę z wysokimi klawiszami, no pięknie pracującą pod palcami. Aż miło się pisze i tak by można pisać i pisać, i pisać.... i książkę napisać. Mnie to się jednak udało perełki zgromadzić. Klawa w swojej starości posiada jeszcze duży okrągły wtyk, przeto muszę mieć do niej przejściówkę na PS2. Na szczęście przejściowki też mam zgromadzone, bo kilka takich perełek ze starych czasów udało się zgromadzić.
    Kiedyś rozmawiałem z 979 odnośnie wlaśnie starych klawiatur i zawodów w szybkim pisaniu. W którymś tam roku wygrała laska, a w wywiadzie powiedziała, że pisze na starej klawiaturze, w której pod każdą literką jest mikroprzełącznik. Mam też gdzieś taką, fajnie się na niej pisze, tylko problem jest z wymianą tych mikroprzełączników. Za to naciśnięcie każdego klawisza daje charakterystyczny dźwięk przełączanego mikroprzełącznika. Obecne klawiatury, ze względu na taniość są na foliach perforowanych, w razie uszkodzenia folii można ją jeszcze reanimować, ale kto by się tym zajmował. Na szczęście mamy kilkanaście sztuk dobrych klawiatur.
   Po za tym sąsiedzi będą chyba sprzedawali mieszkanie. Już wyjeżdżają i przewożą rzeczy, to też za niedługo będziemy mieszkali prawie sami wokół. Już czuję się lepiej jak ich nie ma. To tak jakoś w mózgu się przestawia na wolność ruchów wewnątrz mieszkania.
  U mrówki na blogu był teledysk niemieckiego wykonawcy. Obejrzałem i po raz kolejny zastanawiałem się na ile ładność wokalisty, zespołu powoduje większe zainteresowanie samym wykonawcą, kapelą. No przecież pamiętam jak śpiewał kiedyś Marky Mark inaczej Mark Wahlberg i jak reagowałem na jego zdjęcia nagie w gazetkach młodzieżowych.

 Głosem nie byłem w ogóle zainteresowany, zresztą nawet nie pamiętam jaki był, ale reszta ok. To ile jeszcze osób tak reaguje?

czwartek, 25 lutego 2016

Czwartek

     Jak słucha się co dzieje na kolei, to czasami nie wiadomo czy się śmiać czy płakać. Zasadniczo ona działa na styk. Tzn. jedna mała awaria nakładająca się na chwilowe niedomaganie w innym dziale potrafi już nieźle namieszać. Przez ostatnie dni do Gliwic od strony Zabrza i Maciejowa Płn. linia 147 jeździ się po jednym torze. W czasie planowych prac z siecią trakcyjną w torze nr 1 linii 137 w Zabrzu na torze 2 przy krawędzi peronowej zdefektował 40740, o 14:23 jest tam planowo. Wydłużyło to jednotorowy odcinek po za perony stacji Zabrze i uniemożliwiło krzyżowania w samej stacji. Następstwem były kilkuminutowe wtórne opóźnienia poc. Prawie w tym samym czasie usłyszałem że na Maciejowie Płn. z powodu wybijania napięcia w sieci trakcyjnej stanął w km. 6.500 poc. towarowy blokując jedyny tor do GLC. Namieszało się, bo już na dwu przyległych liniach powstały problemy. Do ściągnięcia utkniętego poc. zaczęto organizować lok. spalinową.
    W nocy sytuacja się powtórzyła. Prawie w tym samym miejscu z powodu wybijania napięcia utknął na Maciejowie Płn. inny poc. towarowy. Na GLA, wjechał towarowy od Biskupic i dyżurna mówi do niego (o 23:15) przetok pojechał do Łabęd i do Toszka Płn. do rana nic się nie stanie, bo nie wróci. Do której Pan pracuje?
- ja do 07:00
- to tak jak, ja to do rana będziemy czekać.
  Z powodu dalszego wybijania napięcia o 23:45 zgłosiło się pendolino, że jak jeszcze raz wybije na dłużej napięcie to on zgłasza defekt, bo ma słabe baterie i ponownie go już nie odpali. Dyżurny na to, baterie powinny wytrzymać zaniki napięcia. Inna sprawa to zdziwiło mnie, że na poc. jest cały czas obsługa trakcyjna. Dyżurny na radiu jeszcze powiedział:
- dyspozytor twierdzi, że u niego jest wszystko w porządku
(na to jakiś maszynista)
- u niego jest wszystko w porządku, a na lokomotywach dookoła nie ma prądu.
Po kilku minutach usłyszałem jak sieciowy się zgłosił, aby wypuścić go pod szafę dla sprawdzenia czy tam wszystko jest w porządku. 
  Dalej nie słuchałem, położyłem się spać.
   Był dziś z rana 826. Nie no przejebane. Ćwiczył, a do ćwiczeń tradycyjnie się rozebrał z koszulki. Oczywiście na mnie to działa jak płachta na byka, choć staram się powstrzymywać jak mogę, ale jak go w kuchni głaskałem po plecach, tak przy rozmowie to organ zaczął mi się wzbudzać przez co musiałem przestać i odwrócić się od niego, bowiem bylem w dresie i pojawienie się tam wypukłości były by niewskazane. Taki wygląd:

Kto by nie chciał tak wyglądać, z przodu też jest dobrze. Na koniec ćwiczeń zrobiłem mu trzy zdjęcia (jedno powyżej), na więcej nie było czasu, ale kiedyś jak z 222, trzeba będzie zrobić sesję zdjęciową. Wszak doświadczenie mamy, tylko wykorzystać, a on przy swoim kulcie ciała może dopomóc, bo z 222 to tak nie było. Trzeba go było ustawiać, a wszystko niechętnie było robione. Tu 826 sam wychodzi z propozycją.

środa, 24 lutego 2016

Środa

   No to zrobiłem prezent 979 wyjazdem do 824. Akurat poznał laskę. Pierwsze stuku-puku wyszło bardzo dobrze, to też w następnym dniu powtórka, a teraz słyszę, że wczoraj również ją zaprosił. Nadto nie musi się krępować, bowiem stacja pusta, a jak powiedział innych składów wpuszczać nie ma zamiaru. I bardzo dobrze, niech nadrabia zaległości. W ostatnim okresie miałem więcej seksu jak on, choć mając takie warunki jak on powinno być odwrotnie.
    Śmieci. To jak widzę jest problem obecnych czasów. Na osiedlach pojawiają się metalowe siatkowe kosze na opakowania plastikowych pojemników po czymś tam czy butelek pet. W koszach tych przeważnie jest wycięty większy otwór do wrzucania tam większych przedmiotów. Część ludzi zrobiła sobie z tych koszy ogólny śmietniki na wszystko. To co się zmieści przez otwór wpada do kosza, co się nie zmieści to np. jest wciepowane do kubłów na szkło, te nie mają już żadnego ograniczenia oprócz swoich gabarytów. Przeważnie lądują tam wielkie opakowania styropianowe po czymś tam. Na cóż jest w takim razie w ogóle segregacja śmieci, skoro znaczna część ma na to wyjebane? Po co kubły na szkło, skoro ląduje w nich cokolwiek się tam zmieści, po co kosze na plastiki, skoro podobnie, co wpadnie przez otwór to tam ląduje. Drugą pozycją po plastikach jest makulatura. Kartony po czymś tam, po pizzy, książki, ubrania itp. Oczywiście jeżeli ktoś wyrzuca pojemnik po 5 ltr. wodzie to nie zgnieciony, bo po co, karton też niezgnieciony, następnie kosz jest pełny po 3 dniach, to resztę się wyciepuje koło niego, jak wiatr zwieje to leży wokół kosza na osiedlu lub tam gdzie wywieje. Kosz ma przecież nieograniczoną powierzchnię. Ilekroć wyrzucam śmieci to zastanawiam się czy tam nie powinna być kamera, aby wyłapać tych co mają wyjebane, za których płaci się wyższą stawkę, bo odbierający takie śmieci zaznaczają, że nie posortowane.
  Następnie osiedle jest zaśmiecone prze latające z wiatrem reklamówki, puste butelki pet. Należy opłacić ludzi sprzątających teren, a za chwile firma wywożąca śmieci wystąpi o częstrzy ich wywóz, co podroży opłaty za nie. Jakie to proste i logiczne, tylko to społeczeństwo tego nie rozumie. Wiem, wiem, nie działa u nich związek przyczynowo-skutkowy.
   To podobnie jak ostatnio zdenerwował mnie 374. Robię mu grzecznościowo przelewy opłat za różne media. W każdym takim przelewie zaznaczam potwierdzenie przelewu na jego maila. Już dwa razy dzwonił, że mu się "przypadkowo" skasowało i chce kolejne. Ostatnio znowu mi podniósł ciśnienie, bo "przypadkowo" mu się skasowało. Tym razem nie wysłałem mu kolejnego potwierdzenia, a jego stękania uwaliłem, że nie mam jak wysłać mu kolejnego potwierdzenia. Jak Ci ludzie funkcjonują do cyca? Czemu sa tacy nieogarnięci. Papierami się w ogóle nie przejmują, a jak jest na kogo zwalić to zara to robią. Tym razem odciepłem go, bo co do cyca jest. Dostał? Dostał, to niech spierdala. Jeszcze trochę i przestanę mu robić grzecznościowo przelewy i niech se sam robi.
   No i powiedzmy, ze z ostatniej chwili, laska nie mogła przyjść do 979 na pustą chatę i stuku-puku wczoraj nie było. No szkoda, a tak mu przez tel. mówiłem, aby ją zachęcił, że będą to robić w kuchni, na grupie A, na grupie C, może B w łazience na schodach i w ogóle. 

wtorek, 23 lutego 2016

Wtorek #875

   Czy też kiedyś będę zapychał dzień serialami? 824 jest uwięziony w serialach. O tej godz. leci serial A, po nim serial B, a po B jest emitowany C, następnie przerwa na kawę i inne drobne czynności, i serial D. No można i tak.
  Skoro teraz nie jestem utopiony w żadnym serialu to może dobry prognostyk i tak pozostanie na dłuższy czas. Po za tym jak zwykle pełna lodówka żarcia, którego nawet we dwoje nie jesteśmy zjeść w czasie za nim część się zepsuje
  Za to korzystając z kablówki u 824 obejrzałem film "Gra" francusko-szwedzki z 2011. Film mógłby być nakręcony gdziekolwiek na styku wpływów obszarów skurwieli i zamożnych osób. Akurat w filmie wybrano galerie handlową. Niekoniecznie musi to być Szwecja, zresztą "Nieuchwytny" jest dokładnie takim połączeniem, choć w wymiarze pozytywnym. Tu klasyczne nękanie dzieci zamożnych rodziców, przez inne dzieci ze skurwielowatym wychowaniem. Wiadomo jak takie spotkania wyglądają, zresztą sam nie należę do skurwieli, choć ich zachowania ze względu na bardzo bliskie kontakty znam. Film wywołał zamieszanie w Szwecji, z tego co wyczytałem w recenzjach, może tam przy ich innych normach wychowawczych takie sprawy mogą szokować, ale mnie będącym w temacie to nie dziwi w ogóle. Właśnie, zamieszanie w Szwecji. Kto należy do tzw. czynników opiniotwórczych? No przecież nie biedota w ramach, której funkcjonują skurwiele, to też dla czynników opiniotwórczych, czyli bogatych, na wysokich stanowiskach to oburzające pokazanie wprost jak skurwiele okradają w zmyślny sposób ich dzieci.W filmie też jest poruszona sprawa imigrantów. 2011 to jeszcze nie ich zalew Europy, ale już płynęli. Wpierw kraje zgadzają się na przyjmowanie, choć same nie są przygotowane, a jak już zaczynają się dziać sprawy negatywne to wtedy - no co zrobić?
   Rynek pracy na tyle się już przerzedził, iż dostaję zlecenia na cito. Wczoraj zadzwoniła 811, że jest kurs do Hiszpani do Barcelony dziś. Wczoraj miałem podjąć decyzję. Jakoś już w czasie rozmowy nie widziałem plusów wyjazdu, tym bardziej organizowanego tak szybko. Nawet 1000zł nie robiło takiego wrażenia. Mój angielski jest do tego strasznie słaby, nie operuję nim od lat, to i biegłość zeszła do bardzo niskiej. Po za tym musiałbym opuścić stację na ponad tydzień, bo wczoraj już wyjechałem. Nadto noclegi gdzieś w trasie, w aucie, bo taniej, a przecież to nie lato do cyca. Reasumując odmówiłem, niech jedzie ktoś inny. Stawka też nie jest porażająca. 1000zł za tydzień, no 5 dni pracy, całych dni pracy.

poniedziałek, 22 lutego 2016

Poniedziałek

    Wczoraj w TV puścili, jak dla mnie, rewelacyjny film "Bank", głównie chodzi o treści przekazywane między akcjami. Padają tam słowa, które jakby znamy, ale są znamienne dla działalności banków. Im chodzi o dług. O to, aby każdy obywatel, każde państwo było zadłużone, bo wtedy można po przez dług kontrolować dłużnika. I to się dzieje, banki wchodzą już na naszym rynku w mieszkaniówkę. Gdzieś mi tam mignęło, że przejęły dewelopera za długi, a teraz zajmują się wynajmem mieszkań w budynku, który przejęły. Zajmują się też wsteczną emeryturą wypłacaną na poczet mieszkań, które wykupują od staruszków. Tak utopił swoje 824 zupełnie nie wiem po co?
  Teraz tyle, bo właśnie się zbieram na wyjazd do 824, resztę dopiszę u niego.
  aktualizacja 13:30
  Nie wiem czy to tylko ja widzę takie ogólne marnotrawienie kasy publicznej, czy jestem pierdolnięty inaczej. Znowu w poc. złożonym z 8 wagonów w słoneczny dzień jest załączone oświetlenie. Jakiś dramat. Nie wiem czy pozytywna energia jest za darmo, czy mnie się tylko wydaje, że ktoś jednak za nią płaci. Jeżeli nie, to chętnie się podepnę.
  Ostatnio byłem w PUP na terminie. Od roku czy nawet więcej drzwi wejściowe są opadnięte i z tego powodu nie domykają się. Samozamykacz dociśnie jest do szpary 2cm i tak zostają bowiem należało by pod skrzydłem drzwiowym wykuć 1cm zaprawy i tyle. I od ponad roku nic. Zimą tam jest ciągły nawiew, bo pracownikowi który tam jest na etacie się nie chce. Dyrektorka tego nie widzi, pracownicy, bo byłem u znajomej się spytać jak to właściwie jest z tymi drzwiami odpowiedziała:
- chyba to widzi skoro chodzi, ale to nie leży w mojej kompetencji, to nie mogę mu tego polecić zrobić.
  Jakaś paranoja. Urząd płaci za ogrzewanie, które jest wywiewane przez niedomknięte drzwi. Znowu jest kasa wypierdalana i nic się nikomu nie dzieje. Czy to ja mam tam iść i podkuć pod drzwiami, ewentualnie wyregulować drzwi?
  O śmieciach to trzeba by napisać zupełnie inną notkę. Tam to już w ogóle większość ma wyjebane na to co gdzie wrzuca.
  

niedziela, 21 lutego 2016

Niedziela

   Wreszcie 979 ściągnął na grupę C, przez grupę A laskę na miarę możliwości. Ładna, w nocy odbyło się, to co słyszałem, 3x stuku puku, zbiorniki opróżnione. I tak to powinno być do cyca. On ładny laska ładna to oboje mają dobre wrażenia, a jak dobrze się spisał to laska opowie swoim koleżankom i będzie miał częstsze branie. No w końcu kiedy chce się stukać? Jak będzie miał 40? Jedynym minusem było nieogrzanie wcześniej grupy C, ale to już jego sprawa. Warunki miejscowe zna, to mógł odpowiednie działania przedsięwziąć. Skoro grupa C chłodna to przynajmniej on ją zagrzał. W nocy co przechodził wokół grupy A to w majtkach, a teraz romantycznie leżą w łóżku i słuchają nagrania "Jebać miłość". Później się okazało, że jednak było 4x.
    Wczoraj wieczorem z 897 zrobiliśmy 0,7 Sobieskiej w formie wściekłych psów. 897 przyniósł wszystko tzn. jeszcze sok i tabasco. Na początek polał takie wielkie kieliszki (40ml), że musiałem mu powiedzieć, co następne poleje mniejsze bo nie strzymam tego. I tak piliśmy ją przez 5h to tak średnio mi waliło na łeb. W zasadzie to skończyliśmy na krótko przed wejściem na stację 979. 897 odszedł od ze stacji ok. 02:00, a już 5min później było pierwsze stuku puku. No dobra, temat zamykam, bo nie będę mu na trzeciego wchodził.
    Jutro w planie wyjazd do 824, pewnie się opóźni na ok. 14:00, nie wiem czy się wcześniej wyrobie. Na szczęście idzie ocieplenie to będzie się dobrze jechało. Już dziś jest 8C. Zimy ostatnio mamy wielce łągodne.
    Był u mnie 840, tak okresowo się pojawia pogadać. Mówiłem mu o przypadku 895, gdzie silnik rzegotał dwa tyg. po czym się wyrzegotał i rozkraczył na ulicy. 840 ma firmę transportową i jak zwykle drugie spojrzenie jest zupełnie inne. Mówił o tym, że się stara, zarabia, daje auto komuś do jeżdżenia, a on ma na to wyjebane i zamiast zgłosić takie coś (w sensie to rzegotanie czy inną usterkę) nie szanują sprzętu i jeżdżą to upadłego. Następnie tel. stoję tu i tu, auto nagle! się rozkraczyło (jakby objawów nie było wcześniej). Smutne to, ale rynek co już tu chyba pisałem, sam do tego doprowadził. Jak było nadmiar kierowców to firmy mogły powybierać tych dobrych, a tych dupiatych naturalnie się pozbyć. Ale wtedy patrzało się na max. zysk. Teraz to się obraca przeciw, bo max, zysku już nie ma, mało tego trzeba nawet tym dupiatym płacić więcej, bo ich po prostu nie ma na rynku pracy. Mało tego jeszcze udupią sprzęt. Taka naprawa silnika to zaczynamy rozmowę od 1300zł wzwyż, a to połowa wypłaty pracownika, który ma wyjebane. To jeszcze nie czas na wypłynięcie na rynek. Choć czy to kiedykolwiek przybierze normalne warunki?

sobota, 20 lutego 2016

Sobota

    Zapomniałem tego opisać wcześniej to teraz. Jak byliśmy we wtorek z 979 na pizzy to częściowo wracaliśmy tramwajem. Jako, że kiedyś prowadziłem owe sprzęty to po przejechaniu trzech przystanków moją uwagę zwróciło beznadziejne prowadzenie wozu przez motorowego. Otóż jazda wyglądała na nieustającym ruszaniem joysticka (teraz taka moda na nie) na jazdę i hamowanie lub jazdę i zero, albo hamowanie i zero. Ruszanie z przystanku odbywało się tak: jazda, 0, jazda, 0, jazda, 0, hamowanie, 0 jazda, hamowanie, jazda, hamowanie, jazda, hamowanie, 0, hamowanie, 0, hamowanie, 0, hamowanie i może udało mu się w 4 lub 5 podejściu hamowania stanąć na przystanku, choć do jednego to dopiero za 7 razem włączenia hamowania umiejscowił wóz. W wozie na głos mówiłem co robi, zresztą dało się to czuć - rozruchy i hamowania. Na dwa przystanki przed wyjściem powiedziałem do 979, aby na egzaminie na prawko tak jechał i powiedział, że tak jeżdżą niektórzy tramwajarze i na nich się wzoruje. Ciekawe co by odpowiedział egzaminator? Kto w ogóle umożliwił mu zdanie (temu motorowemu) egzaminu, ewentualnie, czy tam nie ma jazd weryfikacyjnych?
    Jazd weryfikacyjnych nie ma, a kurs wygląda tak, iż niezależnie kto się zgłosi to każdy zostanie po nim motorowym. Niezależnie czy ma o tym pojęcie, czy się tym interesuje nawet w małym stopniu. Kto przylezie, czy piekarz, czy dekarz, czy kelner, czy szwaczka, sprzątaczka, z każdego zrobią motorowego. Efekt, można dostać do głowy, jak się z kimś takim jeździ, tym bardziej jak samemu się prowadziło i ma się o tym pojęcie. Mało tego, taki cymbał wykończy ten wóz, a koszty idą na wszystkich. Już dziś komunikacja tramwajowa jest absurdalnie droga. W aglo przejechany 1 km przez tramwaj kosztuje ok. 30zł. Taniej jest wozić ludzi taksówkami. Dlatego dziwię się, że Olsztyn wszedł w ogóle w tramwaje. Tam dopiero musiały polecieć koperty i łapówki. Ktoś się na tym nieźle obłowił, a niczego nieświadomi mieszkańcy będą teraz łożyć na dodatkową komunikację.
     Wczoraj (jak zdążę skończyć wpis), zrobiła się tradycyjna posiadówa. Kiedy już szykowałem się do zamknięcia stacji o 23:40 i zobaczyłem powtarzany film o 23:50 na TVP kultura, to szybko ułożyłem plan. Lezę się umyć, siekacze i w łóżku przytnę Tajemnicę Brokeback... Gdy plan wszedł w fazę realizacji o 23:48 na stację weszli 979, 897 i ich kolega, który zjechał z Holandii, na ichniejszy zasiłek. Rodacy to potrafią kombinować. Na takich ichniejszym zasiłku to tu można żyć jak za dobrą pensję. Po ich wejściu już wiedziałem - film po raz kolejny nieobejrzany. Przyjdzie go przypomnieć sobie w ratach z neta.
    Dziś wszedł na stację 975. Zjechał z dawnych DDR-ów już w trzeciej dekadzie stycznia, ale na stację dotarł dopiero dziś. Nie omieszkałem spr. stanu umięśnienia. Po krótkim przywitaniu rozebrałem go z bluzy i koszulki. No, pogorszyło się, choć i tak jak na jego wiek, efekt jest jeszcze dobry. Ponieważ sob. i tu przez stację ruch wzmożony to umówiliśmy się na pn. Do południa nie ma w zasadzie wejść na stację to trochę swobody się przyda.
   Gorzej bo plan wyjazdu do 824 znowu się wali, ale najwyżej pojadę poc. ok. 14:00, bo ferie się kończą za tydz. to jeszcze trochę i do niego w ogóle nie dotrę. 979 w ogóle myślał, że wyjadę na weekend i jak w Shreku bym odchodził, a mieszkaniu już imprezka się rozkręcała.

piątek, 19 lutego 2016

Piątek

    Chcemy być ciągle zdrowi, ale jak to zrobić jak przyplątało się przeziębienie. Nie wiem skąd, w polu rażenia czy podejrzanych jest 172, który leżał 3 dni, a ostatni dzień przed leżeniem był u mnie i pytałem się go nawet, jak robiliśmy "to" (opisywałem to tu wcześniej) czemu jest taki gorący. Wtedy powiedział, że niby ciągle taki jest, ale na drugi dzień leżał już z gorączką 39C. U nas na szczęście (z wczoraj pomiar) 37,4C. W związku z takim stanem, nagrzałem na grupie A i popo posiedziałem 2h przy symku, nikt mi nie przeszkadzał, aż do wejścia o 16:05 po pracy 979. Dzień taki do niczego, prawie nic nie zrobiłem. Po po polazłem z 979 razem w kierunku jego siłowni, a ja do kaufla, bowiem ciepli peny 16GB za 17 zł, a 979 kupiłem czajnik elektryczny za 25zł ostatni z kosza, na szczęście w kolorze białym z niebieskim jaki chciał, bo były też inne. W kauflu jakieś braki. Mleka słodzonego w puszcze brak, cukru - brak. Na stacji jak weszły inne składy to spytałem się czy coś się dzieje, bowiem nie oglądam wiadomości to mogło mi coś umknąć, ale niby nic.
     Wieczorem na TVP kultura emitowali " Tajemnica Brokeback Mountain".  Może bym i obejrzał film wraz z 979, bo on trochę bardziej jest rozgarnięty, ale przy 895 i 897 się nie da. To jest nie do strawienia dla nich, jak facet całuje się lub wchodzi do łóżka z drugim facetem. Podobnie jak u mnie występuje odruch zwrotny jak mam oglądać wiadomości w TV to podobna reakcja jest u nich. I choć to moja stacja, to jednak wyłączyłem film, puszczając coś tam na TV puls.
     Dziś termin w PUP. Mimo temp. na dworze 3C padającego deszczu, przeziębienia musiałem jechać. Wyjście do lekarza to i tak wyjście z domu, to już pojechałem tam. Na szczęście następny termin (uwaga) 13 kwietnia. No zajebiście, chyba że wymyślą coś w trakcie i wyślą to poleconym. Jeżeli nie to prawie 2 m-ce wolnego. Wracając z PUP, temp. w/g prognoz obniżyła się i zaczęło napierdalać białym gównem. Szczęśliwie dojechałem przed większymi opadami, już po rozebraniu się na stacji zaczęło nim napierdalać bardziej. Na szczęście nie muszę już nigdzie wychodzić, zaprowiantowany jestem, to mogę się grzać na stacji.

czwartek, 18 lutego 2016

Czwartek #870

  Przedwczoraj wybrałem się z 979 na pizzę w maxipizzy z kuponem dwie w cenie jednej. Znowu na msc. musiałem się zetrzeć z tzw. "systemem", który jakby żyje własnym życiem komplikując czasami funkcjonowanie innym. Otóż, przy składaniu zamówienia na razie jednej pizzy z dwu, pani za ladą powiedziała iż muszę wybrać od razu dwie, bo system pojedyńczo do kuponu nie przyjmuję. Tłumaczę jej, że druga chcemy 15min później, bo przecież nie będę żarł zimnej, co też jest oczywiste, nawet bardziej jak działanie jej niedorobionego systemu. Ponieważ się upierała, więc musiałem rozwiązanie zasugerować sam:
- tu ma Pani kupon, tu ma pani 37,80 ile mam zapłacić. Na kartce napisze sobie Pani pierwsza pizzę i da na kuchnię aby zrobili, my zastanowimy się nad drugą i wtedy klepnie Pani w system dwie, a ta druga będzie akurat za 15min.
  Pani rozwiązanie przyjęła i tak zrobiła, ale czy tak powinno być, że twórcy systemu nie przewidują takich prostych rozwiązań czy sytuacji, które mogą nastąpić? Czy twórca owego systemu, zamówiłby na raz dwie duże pizze i drugą żarł zimną? Pewnie by nie chciał.
   Już kiedyś pisałem o "systemach" jako bytach żyjących własnym biegiem i nieprzystosowanych dla naszych potrzeb. Inna taka sytuacja. W wiosce było skrzyżowanie dróg ze światłami.
Coś takiego jak tu, do tego jeszcze z każdej strony przejścia dla pieszych. Ot zwykłe skrzyżowanie. Przed przebudową dla odpowiedniego kierunku jazdy (j/w) zapalało się zielone również dla pieszych w tym kierunku ruchu. Wszystko było ok. Teraz przebudowano skrzyżowanie i zrobiono czujniki najazdowe (taka moda), przerobiono też sygnalizację przejść dla pieszych, gdzie trzeba nacisnąć przycisk aby przejść. Wszystko fajnie, gdyby znowu twórca systemu, poszedł spr. jak to działa w terenie. Otóż bez naciśnięcia przycisku dla pieszych sygnał zezwalający nie zostanie tam wzbudzony. Tzn. samochody w danym kierunku pojadą, a światło na przejściu będzie czerwone. Mogło by się zaświecić zielone obligatoryjnie wraz z danym kierunkiem ruchu, ale może to za duże wymagania. W każdym razie jeżeli dochodzę do skrzyżowania i w tym samym kierunku ruszyły samochody, a ja po 2 sek, bo tak doszedłem, nacisnąłem przycisk, to dla mnie na przejściu zielone już nie zapaliło się. Czemu? No tego nie umiem pojąć. Za to należy odczekać cały cykl jazd samochodów w tym samym kierunku, następnie cały cykl jazd samochodów prostopadle dla kierunku na który czekamy, po czym dopiero przy następnym dostajemy zielone z samochodami w tym samym kierunku co my. Paradoks polega na tym, że gdybym przy pierwszym naciśnięciu przelazł na czerwonym, choć logiczne, aby to zielone się jeszcze zapaliło jeżeli dopiero samochody ruszyły, to dostanę mandat, jeżeli w drugim przypadku nawet po zapaleniu się zielonego wejdę ze zwłoką 5 sek na skrzyżowanie jestem na nim legalnie. Warunkuje to tylko sygnał na sygnalizatorze, a nie konkretna sytuacja ruchowa. I znowu się nasuwa pytanie, system jest dla nas, czy przeciwko nam. Bezpieczeństwa (wyraz tak często dziś używany) nie podnosi się w żadnym stopniu, bo to nie jest osobny cykl na przejściu dla pieszych tylko łączny z samochodami i jak któryś skręca to jedzie w nas.  Taka sytuacja stwarza tylko zagrożenie, część lezie na czerwonym myśląc o awarii urządzenia. 
   Inna sytuacja, to samo. Jadę tram jako pasażer na podobnym skrzyżowaniu. Siedzę i widzę światła i myślę, za chwile dla tego prostopadłego kierunku zrobi się czerwone to na przystanku zamknie drzwi, ruszy i pojedziemy. A gówno, bo tram, podobnie jak ja na skrzyżowaniu spóźnił się o 2 sek i musiał stać 3 cykle, bo tam bardziej skomplikowane skrzyżowanie i choć auta z przeciwka jechały, nawet się zatrzymały, bo tram tam zawsze jechał na przeciw również na zezwalającym, a tu zonk, bo znowu system działa inaczej. Dlaczego to jest takie skomplikowane, aby wyobrazić sobie pewne sytuacje ruchowe? 
  Natomiast sprawa umieszczania czujników dla tramwai przed skrzyżowaniami to już jest dramat i nadaje się na osobną notkę, więc teraz tego ruszać nie będę. 
  Po za tym skądś zaraziłem się przeziębieniem. Przedwczoraj już mnie brało i spadłem dwa razy po 2,5h, tą noc, bowiem wymieniłem kołdrę na dłuższą z C, spałem ciągiem 9,5h. Przynajmniej organizm się zregenerował trochę. Niestety popo wyjście z 979 do kaufla, bo rzucili peny 16GB za 17zł to kupię przy okazji w aptece paracetamol, bo na razie to nic nie żrę. 

środa, 17 lutego 2016

Środa

    Jak się cieszę, że kiedyś wybrałem najprostszą formę tytułowania wpisów. Na walę tynki (jakby wszyscy pracowali na budowlance) prawie każdy w tytule umieścił coś z tym dniem związane. U mnie w poście nie ma nic o tym dniu. Skoro wszyscy o tym piszą, to na co jeszcze mnie się dołączać do tego masowego pędu?
   Na radiu kolejowym usłyszałem, że otwarli poc. mało tego rozerwał się i dwa tory są nieprzejezdne. Jak to się dzieje, że od lat przeszło 20-tu nie można zająć się tym procederem i skutecznie go zakończyć. Kiedyś popełniłem komentarz na stronie rynku-kolejowego i jakoś przedostał się on na stronę wykop.pl. Było to z jakieś 3 lata temu i też od tamtej pory nic się nie zmieniło. A jak to się odbywa. Otóż wysypywacze węgla z wagonów kolejowych za pomocą komórek informują się na trasie, z czym dany poc. jedzie, czy warto go otwierać, czy nie (te z miałem się nie nadają, bo gdzie taki miał by sprzedali?). Po informacji, że jedzie węgiel dobrego gatunku, w msc. gdzie są największe zwolnienia biegu składu ustawiają się do skoku na wagon. Następnie jak już się jego uczepią otwierają drzwi i węgiel wysypuje się na tory. Już tu należy nadmienić, iż wszystkie strony wiedzą jakie są to miejsca. Wie o tym zarządca infrastruktury, bowiem po takim wysypaniu zamyka się dla ruchu tor szlakowy lub dwa, zwołuje się komisję (a jakże, jeszcze ludzie mają nadgodziny), która dokładnie opisuje msc. zdarzenia. Wie o tym przewoźnik, bowiem jego również dot. biurokracja i w papierach jest wpisany km. zrobienia usypu, godz. rozpoczęcia postoju, godzina zakończenia postoju. Wie wreszcie o tym SOK (służba ochrony kolei), bo również musi się zjawić na msc. wydarzenia i spisać odpowiednie protokoły. Wiedzą o tym dyżurni ruchu. Można więc teraz zadać pytanie, które każdemu nasuwa się:
- jak to się dzieje, że od lat w tych samych miejscach są otwierane poc. i nic się z tym nie robi?
  O ile w przypadku innych czynności wykonywanych czy właśnie nie wykonywanych sprawa jest jaśniejsza to tu do końca nie widzę rozwiązania, kto na tym mógłby, oprócz wysypywaczy węgla z wagonów korzystać. PLK-a - chyba tylko członkowie komisji, którzy mają nadgodziny, ale to nie aż taka kasa, aby taki proceder trwał. Cargo (jako przewoźnik) - nie, bo umowa zobligowuje go do dostarczenia materiału w jakiejś godzinie, a co ważniejsze w całości. Ubezpieczalnia - średnio, przecież wypłaca odszkodowania, a dla ubezpieczalni najlepiej jak bierze, a nie wypłaca. Pozostaje obawa przed działaniami, tzn. reperkusje ze strony wysypywaczy, wszak to duży rynek zbytu.
  Poniżej ów komentarz z rynku-kolejowego:
  Jak zwykle brakuje dogadania się między spółkami, których (jak w górnictwie) narobiono za
dużo. Węgiel, który jedzie w wagonie jest (hipotetycznie) elektrowni, która go kupiła.
Otwierają wagon, wysypują na tory. Pierwsze to PLK stwierdza czy tor jest przejezdny i, jeżeli jest,
to czy ten obok też. Jeżeli nie przysyłana jest drezyna, która go udrażnia tylko dla przejazdu
pociągów. Węgla, czy tego co było w wagonie zbierać drezynie nie wolno, bo to nie ich węgiel. Cargo, które przewozi węgiel, też nie ma drezyny i odpowiedniego taboru do zebrania węgla, ma go PLK. Bez zamknięcia
toru dla wyzbierania tego co usypali działać się nie da. Elektrownia też nie wyśle niczego aby
węgiel, który jej wysypali np. 300 km od jej miejsca zebrano. Efekt - węgiel leży tak długo, aż zbieracze z wiaderkami go nie wezmą z torowiska. Wystarczyło by podpisać porozumienie o wyzbieraniu przez drezyny PLK
tego węgla, wsypania go do podstawionego wagonu Cargo i po takich 5 nieudanych usypach, bo nic by z
tego nie mieli, kolejnego by nie zrobili. Tak dzięki przepisom wiedzą, że to co wyleci na tory
jest ich, bo nikt tego oprócz nich nie pozbiera.    I tak to trwa już dobrych 20 lat, i oprócz wydawania kasy na kamery, drony i inne gadżety, wagony nadal są otwierane. Coś jednak zawodzi.

wtorek, 16 lutego 2016

Wtorek

  Przebudziłem się jakoś po 07:00 ze wzmożonym katarem. Organizm wpierw stwierdził, że już się rozbudził i będzie funkcjonował, po czym jak połaziłem 5min po mieszkaniu to siadłem na krawędzi łóżka i wtedy stwierdził, że jednak to nie ta pora i jeszcze chce spać. Ponownie zasłoniłem zasłony i wyglebiłem, a była 07:30. Obudziłem się o 10:10 przy czym w tak krótkim czasie śniły mi się jakieś pierdoły. Wpierw, że jechałem jako pasażer jednostką EN57 po torze lewym, a na torze prawym były przed nami inna jednostka, która odjechała planowo ze stacji. My mieliśmy opóźnienie to też puszczono nas po lewym i prawie równolegle jechaliśmy, tzn. ta na prawym była o dwa człony do przodu. Jadąc torem, w lewym łuku, gdzieś za filarem mostu nagle rozgałęzienie toru w lewo i wajcha w torze głównym kierowała właśnie w lewo na tor bez trakcji. Jednostka tam się skierowała no i tyle z jazdy, trzeba było czekać na komisje wypadkową. Pasażerowie wyleźli z poc. na torowisko, a następnie poleźli w stronę m-ta, ja pozostałem w jednostce i przysłuchując się rozmowom drużyny konduktorskiej, grzebałem w swoich papierach szukając zdjęcia do legitymacji.
   Drugi jaki pamiętam, to okociła się kotka, i ponieważ coś ją zaniepokoiło, to młode jednodniowe zaczęła przenosić, a część z tych młodych nieporadnie sama się przemieszczała z nory położonej na skraju skarpy gdzieś tam indziej. Materacem przytrzymywałem aby w nią nie spadły.
   Trzeci (no ten był już fajny) to razem byłem ze 174 w wannie, namydlałem go, on leżał bez sprzeciwu, ale w pewnym momencie zaczął się wysuwać i jak już częściowo się wysunął, pozostały mi nogi w rękach, to powiedział, że za 50 zł zrobi co będę chciał. No i tu się do cyca, sen urwał.
   Ostatnio oglądam filmy branżowe, 1,5h z czego zdarzają się takie, które otrzymały nagrody na różnych festiwalach, czy były nominowane. Nad niektórymi pozycjami można się zastanawiać, jak to się stało, że w ogóle te nagrody dostały. Czasem wydaje mi się, że w zalewie beznadziejności jury musi cokolwiek wybrać, bo hieny medialne czekają na werdykt, to wybiera się cokolwiek, co jeszcze jest jakąś normalnością lub czego się zbytnio nie rozumie, ale fajnie się na to patrzy. To tak, jakby na festiwal zarejestrowali 10 filmów z czego 4 jest pokroju Rambo 33, kolejne 3 to Rocki 44, następne to takie, które w ogóle da się oglądać i w tych mieści się np. film "Płynące wieżowce", który zrobił średnie, jeżeli nie poniżej średniej wrażenie. Montaż może tak, kamerowanie - tak, dźwięk już nie bardzo, czasem musiałem cofać aby usłyszeć co mówili w dobywających się innych dźwiękach, gra aktorska też jakoś szczególnie mnie nie urzekła, zresztą szeroko o filmie wypowiadałem się kiedyś tam tu na blogu. Przedwczoraj, bo tyle się dzieje, że nie zdążam wpisów tu robić, widziałem "W jego oczach". I podobnie film zdobył 3 nagrody, w tym za najlepszy film pełnometrażowy poświęcony gejom i lesbijkom (nawet nie wiedziałem o nagrodach w tej kategorii). Czy to faktycznie taki najlepszy film, może nie wyprodukowali czegoś innego, to pozostało tylko to lub jury było tendencyjne (sprawdziłem, w 2014 wypuścili "Krainę burz", jak dla mnie znacznie lepszy, też go gdzieś opisywałem). Już po filmie zastanawiałem się, czy gdyby z niewidomego, zrobić widomego, to czy ten sam film zdobyłby nagrody? Mamy przecież współczucie dla ludzi o widocznym stopniu dysfunkcji, a bez tego była by to zwykła opowiastka o poznaniu się dwu nastolatków w szkole. Oprócz tego film dobrze skręcony, tu praca kamery, reżysera (choć jak zwykle są sceny stricto branżowe, gdzie reżyser nie musi być branżowcem to konsultant już by mógł być) bez zarzutu. Ta pozycja wypadła, jak dla mnie, nawet lepiej od Płynących wieżowców. Niestety również w tej produkcji nie omieszkano w scenariuszu promować nierozmawiania ludzi ze sobą. Czasami bardziej chcę się tego doszukać w filmach nie amerykańskich, ale widzę trend ogólnoświatowy z takimi scenariuszami. Czy to celowo tak w filmach się robi, abyśmy ze sobą nie rozmawiali o poważnych sprawach tylko o pogodzie lub polityce? Jakże nietypowo wypada przy tych filmach francuski film "Miłość", jakby kto nie widział polecam.
   Będąc w wiosce na poczcie spotkałem 975, który na 3 m-ce zjechał z dawnych DDR-ów. Muszę się z nim jakoś ustawić i zrobić kontrolę umięśnienia.
   Po za tym wczoraj rozmawiałem z 371, który zwolnił się z warsztatu samochodowego-niewolnictwa i rozmawiał z kolegą, który jako jedyny pozostał w pracy, ale przygniotło mu dłoń i poszedł na 2 tyg. L4 z możliwością przedłużenia. Warsztat samochodowy zamknięty. I b. dobrze. Firmy, które szerzą niewolnictwo w tych czasach same się pozamykają. Mnie też PUP wczoraj wcisł ofertę pracy, też jakieś niewolnictwo. Postękaliśmy i już nas nie chcą. Precz ode mnie z jakimiś niewolnictwami.
   Z mięśniakami to można dostać do gowy. Wpierw zadzwonił 972, abym przyszedł do niego do pracy, znaczy się przelecieć go. Następnie 30min po jego tel. przylazł 172, a ponieważ ostatnio wygląda, że aż mi się nogi uginają na jego widok, to go "przerobiłem". Dałem sobie trochę czasu i trwało to dłużej niż zwykle, ale za to jaka jazda... Następnym razem zrobię zdjęcia do kolekcji. Już poprzednie jego jak oglądam to organ się pobudza, trzeba sesje powtórzyć, a w ogóle flachę z nim ciulnąć. Tylko kiedy, jak w tym tyg. chcę jeszcze jutro awaryjnie jechać do 824, w pt. muszę wrócić na termin PUP, to pozostaje przyszły tydz. Fuck, tak zajęte dni - masakra, a dziś jeszcze z 979 na pizze z kuponów. Nażremy się, że ledwo wyleziemy z pizzerii. Ale raz na jakiś czas, wszak obiegi z cysternami wstrzymane, a zamrażalniki opróżniają się wolniej jak przypuszczałem.

poniedziałek, 15 lutego 2016

Poniedziałek

    Prawie wszyscy bredzą o walentynkach i tak pomyślałem, że przecież miałem walentynkę leżącą na grupie, co prawda prawie nieżywą, ale jednak żywą i do tego jak zbudowaną. Ach rano jak wczoraj wstałem i widziałem leżącego 174 na materacu z wyciągniętą lewą ręką do góry, na której spoczywała głowa i te mięśnie na przedramieniu, to organ od razu się obudził, ale musiałem go poskromić, bowiem był jeszcze na torze obok 979. To by dopiero było, jakbym z widocznym wybrzuszeniem w kroczu chodził po mieszkaniu. Wstałem z nich najwcześniej, była jakoś 10:00. Z 1,5h później zatrybił 979, chwilę pokrzątał się po stacji, po czym odszedł (jak to powiedział) doprowadzić się do porządku, na własną stację. 174 leżał dalej, a jak się obudził ok. 14:00 to pierwsze co powiedział (jakby na usprawiedliwienie):
- nic nie pamiętam.
  Choć w ogóle się go o to nie pytałem, ale jakby co, to nieświadomka. Może być i tak. Jak już funkcjonował to nie omieszkałem pochwytać go za te zniewalające przedramiona. Ach takie umięśnione, w dotyku wręcz rozpierdalające umysł. Jakoś wybitnie dużo dawał się chwytać, a i szyja i plecy padły w moje ręce. Już po jego odejściu ze stacji zastanawiałem się na ile to co się stało w nocy miało skutek w tym co mogłem robić z nim za dnia? Już dawno nie dał się tyle dotykać będąc w pełni świadomym, a może to ja buduję scenariusze, w których nadinterpretowuję to co się wydarzyło. Niezależnie od tego co mózg produkuje i jak reaguje na to co się dzieje (dziś rano w.k. oczywiście na 174) bieżące zadania należy realizować.
   Wczoraj w planie był wyjazd na kolejomanię do Katowic. Chciałem zabrać 979, ale powiedział, przed odejściem na własną stację, że nieszczególnie się czuje i mu się nie chce. Pomyślałem, może i dobrze, bo na msc. mielibyśmy zupełnie inne zainteresowania i mnie stojącego przy makietach i innych gadżetach by nie zrozumiał, podobnie jak obserwacją mijanych mięśniaków. On rozpatrywałby mijające laski. Sama kolejomania to jeżdżąca wystawa obwoźna po centrach handlowych, z którymi stowarzyszenie miłośników kolei z Wrocławia podpisało umowę. W ramach objazdowej wystawy jest wystawianych 6 makiet o różnych rozmiarach. Największa przy wejściu do SCC była długości ok. 25 metrów z jedną stacją z dwoma torami głównymi zasadniczymi, trzema głównymi dodatkowymi i dwoma bocznymi. Sterowana była przez mikroprocesory i podobnie jak w pulpicie nastawczym w symulator, który uruchamiam, przekłada się zwrotnice, następnie wyświetla semafor co utwierdza drogę przebiegu. Pociągi, z tego co widziałem są przypisane do konkretnych osób, zakładam każdy ma tam swój skład, którym steruje. Jazda odbywa się na semafory tylko w stacji głównej, pozostałe podają S1 i się przejeżdża obok tego sygnału. Sterowanie poc. na makiecie cyfrowe przez urządzenie, które wpina się do wydzielonych gniazd z boku makiety w zależności od tego gdzie dany skład się znajduje. Oprócz tej dużej makiety reszta raczej bezobsługowa, tzn. na innych po jednym poc. stale jeździło i tyle. Był jeszcze symulator EU07-424, którym sterowało się częścią pulpitu z oryginalnej lokomotywy EU07. Udało mi się na chwilę zasiąść, ale jakiegoś szału nie było. Jednak to wszystko co się dzieje w symulatorach to wyobrażenie mózgu i tworzenie przez niego otoczki do tego. Jakoś trzymanie w rękach zadajnika jazdy, oraz rączki hamulca knorra nie zrobiło na mnie wrażenia jakiego bym się spodziewał.
  Oprócz kolejomani widziałem w SCC z laską 974. Widziałem go poprzednio u 972, ale jak patrzałem na nich w SCC to laska wyglądała ładniej od niego, trochę mu się popsuło na co 979, któremu to opowiadałem w mieszkaniu, powiedział:
- Ty to masz te teksty...
  Już na przystanku zauważyłem 622. To jeden z tych, którzy mimo wieku, dobrze się trzymają i dbają o siebie. Miło oko zawiesić na kimś takim. Po ładnym wyglądzie innych to tylko zdjęcia pozostają.
   Dobra teraz tyle, bo znowu mnie nękają z PUP to muszę się tam dziś pojawić.

niedziela, 14 lutego 2016

Niedziela

    Był wczoraj 174 trochę nawalony tzn. pod wpływem. Ciągle mam tzw. kaca moralnego po ostatnim razie tzn. po spotkaniu 01-stycznia. O ile innymi mięśniakami zajmowałem się bardziej, tzn. z takim uczuciem to wtedy 174 był narzędziem mojej przyjemności. Właśnie przez to do dziś mam kaca moralnego, bo być może on oczekiwał czegoś innego. Tzn. czegoś więcej w stosunku do swojej osoby, a tu takie coś. No mnie było dobrze, ale jemu.... Po za tym czy on z tego coś pamięta... to jest odwieczny dylemat. A może po prostu ta otoczka wokół niego tak na mnie działa? No coś w każdym razie jest.
    Czasami się zastanawiam czy to u mnie nie wstawiłem na boczny tor, ale cały czas tam stoi, wagonu z miłością? Odstawiłem i nie wyciągam go, nie przetaczam nawet, omijam z daleka. Oczywiście chciałbym to jeszcze raz przeżyć, ale w miarę upływającego czasu, wydaje mi się to mało realne. Zastępczo obok tego wagonu przetaczają się, czy przechodzą inne składy, jak choćby wspomniany wyżej 174 i stanowią wypełnienie częściowe tego załadowanego po brzegi wagonu z miłością. Nie ruszam go także ze względów bezpieczeństwa. To jak z wagonem z przesyłką szczególnie niebezpieczną. Lepiej odstawić lub niech zabiorą z naszej stacji go gdzieś indziej, a my miejmy spokój.
    Oglądam ostatnio w większej ilości filmy 1,5h branżowe. Tyle co ostatnio nie widziałem w bardzo długim okresie czasu. Mimo tego pamietam, jakie wrażenie na mnie zrobił film Eastern Boys, po którym ściągnąłem na stację 573 mając nadzieję na zaistnienie czegoś jak w filmie. Jakiż byłem naiwny, ale w każdym razie pomogłem mu w starcie w nowej rzeczywistości. To się udało, a że reszta nie - trudno. Oczywiście dla równowagi psychicznej mamy własny ruch na stacji, z którego czasami szczególnie korzystamy, czy w szczególny sposób.
   No i się zdarzyło. O 04:35 ktoś stanął pod wjazdowym sygnalizując to dzwonkiem. Chyba się o ten dzwonek oparł, bo napierdalał non-stop. Wziąłem z pod łóżka koszulkę, poszedłem do kuchni i tam otworzyłem obwód dzwonka. Zrobiła się cisza. Zastanawiałem się czy sąsiedzi za ścianą już się obudzili. Ubrałem koszulkę, podszedłem do okna otworzyłem je i spojrzałem kto tam. Niestety mięśniaki-skurwiele chodzą w wiosce ubrane na czarno, na dworze czarno to wiele nie zobaczyłem. Głos oświadczył, iż przyprowadzili 174. No jakbym się ucieszył, bo wcześniej był u mnie już trochę wstawiony, ale poszedł dalej na imprezkę. Zszedłem na dół, otworzyłem drzwi i wciągnąłem do stacji 174. Na szybko ułożyłem plan przetoczenia go na grupę C, a następnie dobrania się do niego, ale on kategorycznie chciał zająć tor na grupie A. Trochę do dupy, bowiem na grupie A był już 979, który też jakoś w nocy wszedł na stację. No co zrobić, nie będę się szarpał z mięśniakiem-skurwielem, do tego wioskowym napierdalaczem. Po skorzystaniu z ubikacji, powiedział, że wyglebi na podłodze, na dywanie. W wiosce mięśniaki zasypiają w przeróżnych warunkach, to jakaś część ich skurwielowatości. Jest podłoga - jest spanie. Aby nie był rano "połamany" od takiego spania przetoczyłem się na grupę D i z niej przemanewrowałem z materacem na grupę A. Ułożyłem materac obok 174, a następnie go obróciłem przetaczając to na materac. Była 04:50. Postanowiłem dać mu 20min na zaśnięcie, za nim moje ręce wylądują na jego ciele. W tym czasie dla "zabicia" czasu poszedłem do podręcznej biblioteczki kolejowej i ściągnąłem z półki SRJP z 1955r. To skutecznie zajęło czas, nawet nie wiem kiedy przeleciało 20min, choć początkowo minuty, za nim ową pozycję wziąłem do ręki, dłużyły okropnie. W wyznaczonym czasie znalazłem się obok 174. Leżał na brzuchu z głową odchyloną w prawo. Na innym torze na grupie A leżał 979. Fotelem odgrodziłem pole widzenia 979, tak że jakby chciał zobaczyć co dzieje, musiałby się podnieść z łóżka. Teraz musiałem sprawdzić czy 174 faktycznie śpi na tyle mocno, że można rozpocząć działania. Wpierw pogłaskałem go po ręce, reakcji żadnej nie było. Trochę podniosłem koszulkę na plecach. Zostawiłem w korytarzu światło, aby był oświetlony choć trochę, wszak jestem wzrokowcem to muszę cokolwiek widzieć. Ustawiłem się od strony światła, ale aby nie robić cienia. Po podniesieniu koszulki, ukazała się część lędźwiowa z fajnie napiętymi mięśniami w tej okolicy. Już na sam widok zacząłem się podniecać. 174 ubrany w spodnie z dresu, a po spodem majtki z szeroką gumką. Po dotyku i lekkim głaskaniu okolic lędźwi i jego braku reakcji, lekko zsunąłem spodnie z dresu w stronę ud, a za nimi majtki z szeroką gumką. Widok części pośladków, zarysu lędźwi przechodzących w duże plecy już zaczęła mnie podniecać, reakcja - naprężający się organ. Do tego ciało, jak to u niego, nagrzane to też robiło to na mnie wrażenie. W jednym czasie odniosłem wrażenie jakby się przebudzał. Odstąpiłem i na boku czekałem na dalsze reakcje. Uspokoiło się. Ponownie moje ręce wylądowały na jego plecach. W miarę masowania zacząłem koszulkę podnosić mu do góry, bardziej na barki. Był z tym problem, bowiem leżał na brzuchu, to trzeba było ją z boków trochę wyszarpywać w stronę klaty. Jednak oporu nie było, reakcji przebudzania też. Po kilku minutach koszulka była już na barkach, a i z drugiej strony zsunąłem mu spodnie z dresu na uda wraz z majtkami, również z boków bioder wyszarpując je z pod niego. Teraz jak zwykle dylemat. Mój organ już stał. 979 odgrodzony wizualnie fotelem, ja jeszcze w majtkach, on już prawie bez. Ściągnąłem swoje i wpierw klęknąłem nad jego odwłokiem. Obiema rękami oparłem się w miarę delikatnie o jego plecy i zacząłem go masować. Reakcji nie było to też po kilku minutach postanowiłem się obniżyć i nadal podpierając się jeszcze na jednej nodze, lekko siąść na jego odwłoku. Reakcji nie było, to też po dalszych kilku sekundach już siedziałem na nim. Ciepło z pośladków przeszło na moje, ach te mięśniaki zawsze takie nagrzane. Chłonę ich ciepło jak kameleon. Siedziałem już prawie normalnie na nim, a on nadal spał, czy niby spał, tego się nigdy nie wie do końca, w którym momencie jeszcze udają, w którym tolerują to co się dzieje. Siedząc tak na nim, lewą ręką opierałem się na jego barkach, a w prawą pochwyciłem własny organ. Zacząłem nim miarowo ruszać, jednak odgłosy z tych ruchów rozchodziły się na grupie A. Miarowy oddech 979 uspokajał mnie, że i tam śpią dość mocno, wszak była jakoś 05:40. Siedzenie na 174, odbiór ciepła z jego ciała, masowanie go po dużych, umięśnionych plecach, widok rąk, z przejebanie pięknymi przedramionami, do tego jędrnymi w dotyku, zrobiło swoje i w krótkim czasie moje zbiorniki były opróżnione. Aby nie było jak ostatnio, to po wszystkim pozostałem przy nim, choć zszedłem z niego i klęknąłem obok, i zabrałem się za masowanie pleców. Po oddechu niby spał, ale na ile to było realne nie wiem. No przecież jakby ktoś siedział na mnie to chyba bym się obudził, do tego jeszcze ruszający się i masujący. No dobra, zabrałem się za masowanie jego pleców. W miarę delikatnie przesuwałem opuszkami palców od góry do pośladków jeszcze odkrytych. Czasami mocniej chwytałem w ręce skórę, masując ją intensywniej. Reakcji nie było żadnej, a przynajmniej nie zdradzał się z nią, jeżeli nie spał. Jeszcze chyba z 5min klęczałem nad nim chłonąc zarówno widok dużych pleców, z których przesuwając rękę schodziło się w dół w okolice lędźwi, a następnie znowu do góry na pośladki. W końcu postanowiłem odstąpić i zostawić go przecież też chciałem się wyspać, a jeszcze mi jest potrzebne, aby się nagle, choć po tym co się działo to nie wiem czy takie to nagle by było, wybudził. Naciągnąłem mu majtki i spodnie z dresu prawie do pasa, podobnie koszulkę ściągnąłem z szyi do pasa, znowu ją wyszarpując z pod jego piersi, aby zsunęła się w dół. Tym razem nie będę miał jak ostatnio kaca moralnego, że tylko dla swojej przyjemności wlazłem na niego, jemu, jeżeli odbierał, też dałem trochę od siebie w dotyku i masażu. (wpis na razie bez korekty, bowiem na grupie A nadal śpiący 979 i 174) 

sobota, 13 lutego 2016

Sobota #865

    Trdycyjnie zrobiła się posiadówa do flachy bimbru, który skądś pozyskał 979. Mocne jakieś 70%, na szczęście mam nawyk kosztowania tego co piję i wpierw mały łyk, po którym mogłem określić mniej więcej co mi będzie przelatywało przez gardło. Dalsze łykanie również w małych ilościach, bo na raz to mogło by mnie powalić na glebę.
    Wczoraj dowiedziałem się od 228, iż 226 będzie miał larwę. No czy głupi nie umie się bawić organem? No chyba nie skoro w wieku 19 lat robi się larwę u progu życia bez praktycznie niczego. Do tego jeszcze wszyscy zgodnie dookoła twierdzą, że ma podupioną laskę. Kolejne nieszczęśliwe małżeństwo wioskowe się kroi, tylko słuchać o dramatach w pożyciu. Co innego gdyby  to się przytrafiło np. 222, który ze swoją laską jest już jakieś 3 lata i w miarę jest tam normalnie.
   Wszedłem na felka. Czasami to mam jazdy, ale u kogoś tam w opisie był link i o to co znalazłem - taki mój typ: https://vimeo.com/48778819. Oczywiście ładnych jest więcej, jak np. ten: https://vimeo.com/17983367.
   A 979 wczoraj jeszcze po tej posiadówie pojechał do Katowic. Wrócił przed południem jeszcze dobrze wstawiony. No to ma weekend wrażeń.

piątek, 12 lutego 2016

Piątek

     Pisałem kiedyś o filmie z 1974r "Kwiat tysiąca i jednej nocy". Określiłem wtedy, iż reżyser nie miał problemów z nagością. Obecnie oglądałem film "Klub złamanych serc" i w 70 min filmu jeden z dwu mężczyzn, którzy ze sobą wcześniej spali, w sensie uprawiali seks, wychodzi z łóżka, odkrywa się z kołdry i bierze ze sobą (no właśnie) ręcznik, czy coś takiego czym w łóżku miał nakryty organ. No błagam... czy ktokolwiek tak śpi pod kołdrą? Dla normalności, mogli by go filmować od pasa w górę, ale ręcznik na fiucie...
    Druga sprawa. Czemu w filmach propaguje się nie rozmawianie ze sobą. Ileż to filmów widziałem, gdzie ludzie ze sobą nie rozmawiają, w sensie nie przekazują istotnych wiadomości, uczuć, motywacji własnych zachowań. Z tego powodu są bardziej lub mniej następnie problemy. Czy w scenariuszach tylko chodzi o stwarzanie ich takich, aby on trwał. No wiadomo, tego złego bohatera nie zabija się w pierwszej scenie, bo co dalej by kręcili, ale czasami jest to aż nazbyt sztuczne. A wracając do spraw uczuciowych, nigdy w filmie (z tych co oglądałem) nie słyszałem, aby ktoś komuś powiedział masz ładnie umięśnioną szyję, masz pięknie umięśnione przedramię, na którym widać prawie każdy mięsień, masz ładne włosy, takie (mogą być twarde, miękkie, gęste), masz delikatną skórę, przemiłą w dotyku itp. Chyba tylko ja czasami mięśniakom mówię takie rzeczy, a następnie oni się dziwią, że w ogóle takie coś może spłynąć na nich.
   Sam film "Liga złamanych serc" albo jest (nie sprawdzałem), albo się nadaje bardziej na sztukę teatralną. Z przegadanym scenariuszem, gdzie obraz jest tłem, film, mimo bardzo dobrej obsady aktorskiej (mnie się podobał ten aktor:)
jest średni. Właśnie to przegadanie bardziej go klasyfikuje na deski teatru. 
   Co po za tym, dziś (ostatnio w pingwinach z Madagaskaru był odcinek o "fajnym dzionku") mam właśnie taki fajny dzionek. Co prawda od 10:00 zaczął się ruch na stacji od 826, który przyszedł przed pracą poćwiczyć, przy okazji w swoim kulcie ciała rozebrał się do klaty, następnie wszedł po nim 172. Tak się zastanawiałem, jakbym mieszkał z tym pierwszym, to pewnie chodziłby tu ciągle rozebrany, a ja ciągle z napiętym organem za nim. Za to z tym drugim dziś na plan pierwszy zostały wzięte plecy. Wcześniej jednak stanąłem za nim, ściągnąłem mu ręce do tyłu lewą ręką, a prawą masowałem intensywnie klatę, brzuch, organ, jednocześnie co jakiś czas ze spankingiem na te części ciała. Dziś 172 był wyjątkowo ciepły, zapytałem się czy nie ma gorączki, bo działał jak grzejnik. Stojąc za nim i głaskając go mózg odtworzył (nie wiedzieć czemu) podobną pozycje z 222 i jego delikatną skórę w dotyku. W gładkości, delikatności skóry 222 wśród tutejszych mięśniaków jest na pierwszym msc. Wielokrotnie mu to mówiłem, czasami pytałem się czy laska mu to mówi, ale za każdym razem zaprzeczał. Głupia chyba nie wie co jej wpadło w ręce, albo w ogóle tego nie rozróżnia. My za to zadowalamy się 172 i tym co pozwala nam z sobą zrobić. Już po wszystkim pomyślałem o zrobieniu znowu jakiejś flachy z nim. To jest taki wentyl bezpieczeństwa dla mnie. Raz na jakiś czas upust w postaci dzikiego seksu. Ma ktoś takie coś? A bieżąco to spanking na plecy, aż mu się czerwone zrobiły. Czasami myślę, że dla tych z którymi to robię to też taki wentyl bezpieczeństwa. Po co się chlastać na przedramieniach, jak można dostać trochę bólu z zewnątrz.
    Wczoraj odbył się obieg z cysternami. Zgłoszenie na skład pustych cystern nadeszło jak w stacji był 979 zbierający się na siłownię. Jak nadeszło zgłoszenie to jego zapał w wybieraniu się na nią zmalał i zauważyłem, że chce pozostać sam na stacji. O-ho pomyślałem, zbiorniki pełne, trzeba opróżnić. Szybko zestawiłem skład pustych cystern, R-7, uproszczona próba hamulca zespolonego i odjazd ze stacji. Pozostawiłem 979 samego, niech se opróżni zbiorniki, wszak ja mam okazje, co zresztą wczoraj zrobiłem po przebudzeniu, a następnie popołudniu. On ze względu, na brak wolnych pomieszczeń ma możliwości ograniczone. Po obiegu z cysternami sprawdziłem historię stron i było yt i dj. bazuka, to teledyski z prawie gołymi laskami, takimi, że trudno aby normalnemu samcowi nie zaczął stawać, ale aby przy czymś takim... no trzeba być bardzo zdesperowanym, albo nie mieć czasu szukać czegoś innego. Liczy się w sumie skutek, jeżeli faktycznie było jak przypuszczam, bo ze spiskowymi teoriami dziejów bywa różnie. 
    A w ogóle to się napierdoliłem o 13:00. No tak, bo później muszę funkcjonować - obieg z cysternami, ruch na stacji i obsługa składów. A teraz są niepowtarzalne warunki, stacja pusta, choć już po przejściu składów. 

czwartek, 11 lutego 2016

Czwartek

   Oglądam film "Liga złamanych serc". Pierwsze skojarzenie, że to bardzo przegadany film. Ciągle gadają i gadają. Pomijając to, to patrzę i zastanawiałem się przez chwilę czemu w takiej lidze nie biorę udziału, ale to proste - mieszkam w wiosce. Zamiast takiej ligi, która utrzymać się może w mieście i też chyba tylko na filmie, bo w naszych realiach czy jest gdzieś taka grupa regularnie spotykająca się i wzajemnie nie zazdroszcząca wyrywania ładnych ciasteczek? Za to mam ligę wioskową złożoną z miejscowych skurwieli. I tak się zastanawiam czy taka wioskowa, skurwielowata nie jest lepsza od branżowej miastowej. Taka grupa realizuje od razu kilka potrzeb z piramidy Maslowa. Wiem, wszyscy pomyśleli o tej najniższej - potrzeb fizjologicznych w to można wkomponować seks, ale od razu realizują wyższą potrzebę - bezpieczeństwa. Nigdzie nie czuję się tak bezpiecznie jak we własnej wiosce mimo inności. Nie jest żadnym problemem chodzenia w nocy po wiosce, jestem osobą rozpoznawalną właśnie przez kontakty z nimi, wszak zdecydowana większość skurwieli przewinęła się przez stację, a z niektórymi do dziś utrzymuję dobre kontakty. Kolejna potrzeba przynależności też jest realizowana, bowiem jestem w grupie skurwieli, choć nim nie jestem, ale oni też potrzebują czasami osobę do innych, wyższych celów, niż tylko do np. napierdalania się między sobą. Ot taka refleksja w trakcie oglądania filmu.
   A wczoraj w miarę spokojnie było na stacji, ruch niewielki, zresztą 979 i 897 weszli na stację kiedy ten pierwszy wrócił z siłowni. Stękał wczoraj, że go wszystko boli, mimo tego polazł, ale na samej siłowni na koniec zamiast jak zwykle wycisnąć 80kg (jak mówił) miał tylko 60. Wczoraj też wreszcie uruchomiłem symka na dłużej i przyszedł okres nasycenia nim. Tego mi brakowało przeto dziś mam bardziej wydajny dzień, choć dopiero południe, ale już wiele zrobiłem. Wstałem też wcześniej o 08:50, ale to po dwu dniach wstawania porannego. Widać organizm jeszcze się nie przyzwyczaił do normalnego trybu.

środa, 10 lutego 2016

Środa

   Zaliczyłem dziś sąd okręgowy w Katowicach na Francuskiej. Już kiedyś tam byłem przy okazji własnej sprawy, ale widać jak zwykle wywalanie kasy na takie mało potrzebne rzeczy jak np. drzwi do sal wysokości 4 metrów, choć można by było zrobić 2 metrowe lub 2,40, a resztę jako stałą część. Zdecydowano się jednak na takie monstra. Kosztować musiały nie mało. Po za tym budynek szklany z zewnątrz, a w środku (bo taka moda) na surowy beton zrobiony i może dobrze, bo nie razi jakimś przepychem. Ot prosta konstrukcja betonowa z zewnątrz oszklona. Przynajmniej tu zachowano umiar.
   A wczoraj jeden z ostatnich obiegów z cysternami. Zbliżają się ferie, do tego jeszcze rekolekcje i to co mamy pomrożone, powinno nam starczyć na tydzień jak nie więcej. Na stacji 979 zamrozili 5 ltr. zupy, choć dałem im to do zeżarcia. Zdziwienie mnie wczoraj ogarnęło, jak w zamrażalniku miałem wetknąć kolejne wiadro, a tam już 2 cysterny w mrożeniu, a ja z trzecią. No cóż, będzie więcej do żarcia, mniej do wydawania kasy. Opóźni to wyjazd od 824, bowiem trzeba będzie uwolnić w pierwszej kolejności stację 979 od cystern, bo 3/4 zamrażalnika zajęte przeze mnie.
     Jaki na ludziach głupich robi się interesy to jest niesamowite. 972 kupił nowe auto w sensie używane, ale potrzebował sprzedać stare. Stare to punto jedynka. Nie wiem jak on to zrobił, ale w kauflu przeczytał ogłoszenie o skupie aut. Zadzwonił, gość przyjechał i dał mu za sprawne auto, z dobrym silnikiem, ciągle naprawiane, więc wiele rzeczy było tam zrobionych - 450zł, co nawet nie pokryło dwu ostatnich napraw. Aby dla US nie wyglądało głupio to na umowie handlarz wpisał 1000zł,, a auto już jest wystawione na olx za 1850zł. Nawet jakby handlarz sprzedał za 1450zł to kobel jest do przodu. Oczywiście żona od 972 jak się dowiedziała to zrobiła sie haja, ale to już i tak po fakcie. Zresztą oboje prowadzą związek to mogła mu coś podpowiedzieć, ale są na jednym poziomie, a najlepiej wychodzi im krzyczenie po sobie.
   Kiedyś chciał sprzedać auto, nawet się zwrócił o zrobienie zdjęć, ale podobnie jak z rozwodem, jak jest ciepło i fajnie to nie, a jak pada i jest zimno to tak. Olałem więc sprawę, on sam, mimo naszych dalszych kontaktów, nie przypominał o sprawie. Teraz jak zwykle dowiedziałem się z zaskoczenia. No nie moja kasa, na szczęście nauczyłem się prawidłowego funkcjonowania, pilnowania budżetu i umiejętnego wydawania kasy, choć wpadki, ale nie na takie kwoty, się zdarzają.

wtorek, 9 lutego 2016

Wtorek

    Dziś szaleństwo. Wstaliśmy razem z 979 - 06:05, bowiem do lekarza. Jeszcze większe szaleństwo w przychodni w mieście. Wczoraj pojechałem spr. czy wizyta aktualna i Pani się pyta:
- a do którego endokrynologa Pan idzie?
- nie wiem
Popatrzała w komputer:
- a już wiem do tego, bo jutro mamy dwóch
- no to zaszaleliście.
Normalnie jest jeden przyjezdny i to raz w m-cu.
  Wczoraj byłem też w salonie dawnej idei. Przeciętnie obsługa jednego człowieka wynosi 25min. Nic dziwnego jak wciskają ludziom kity i Ci, zwłaszcza ludzie starsi łykają je jak głodne pelikany. Moje siedzenie tam zajęło jakieś 10min z tego co patrzałem na zegarek. W ogóle jestem innym. Przychodzę, wiem czego chcę, nic innego mi nie wcisną i nie przyłażę tam pogadać sobie z innym człowiekiem, który nadto nie może spierdolić, bo taką ma pracę, a wysłuchać musi, choćby się mówiło w przerwach jego wciskania o praniu firan, bo o czym można do niego pierdolić przez 13min, zakładając, że drugą połowę on pierdoli do nas?
   Rano jak zbierałem się do lekarza to objawiła się przydatność zegarów kolejowych w 4 pomieszczeniach w tym, w łazience (plan jest domontowania kolejnych, a niektóre podświetlić). Obserwacja ich trwała nieustająco, a one co minutę przeskakiwały dając znać o potrzebie zbierania się do kolejnych czynności, aby planowo wyjść. Jak się śpieszy, to to przeskakiwanie zegarów jest (wydaje się) szybkie, znowu jak się czeka na coś, to minuty (znowu się wydaje) z wolna przeskakują. Na kolejach ubywa już takich zegarów. Na modernizowanych dworcach montuje się nowe i tu - uwaga, w których sekunda nie jest sekundą. To jest bardzo ciekawe, bowiem sekunda jest oficjalną jednostką miary czasu, a na kolejach doszli do wniosku, iż u nich sekunda nie będzie ową. Jak to się odbywa. Przypatrzcie się nowym zegarom, montowanym na dworcach, przeważnie po remontach, takie są np. w Poznaniu na dworcu głównym. Wskazówka sekundowa przeskakuje niby o jedną sekundę, ale po przeskoku z 59 na 0, staje na 2 sek, po czym w trzeciej rusza i przeskakuje na 1-szą sekundę. Skoro ona staje na dwie sekundy, to pozostałe przeskoki nie są interwałem sekundowym tylko czymś zbliżonym. Zastanawiające jest po co coś takiego zrobiono? Czy my Polacy musimy się wyróżniać w jakiś beznadziejny sposób? Kiedyś ktoś przełączył kanały i odbywały się międzynarodowe zawody w czymś tam. Zawodnicy mieli koszulki z reklamami, a także nazwą miejscowości, w której się takowe odbywały. Nasi oprócz nazwy miejscowości zawodów zapisanej prawidłowo czyli z dużej litery, mieli napisy "wałbrzych" właśnie z małej. Po raz kolejny można się zapytać, czy nasze wyróżnianie się na tle innych państw ma być w formie łamania utrwalonych kanonów czy zachowań? Od razu przypomniało mi się o zegarach, o których już kiedyś miałem popełnić wpis. Po co ktoś ustala jednostki miary, jak my chcemy być lepsi i mieć je w dupie, co tam jednostka miary, zresztą nie ustanowiona przez nas, a przez Generalną Konwencję Miar. Zrobimy swoją, a że nie będzie kompatybilna, to cóż z tego. Jak na filmie "Miś" w szatni:
-  nie mamy Pańskiego płaszcza i co Pan nam zrobi?
     Czy nie możemy się wyróżniać czymś innym, jak błędami ortograficznymi np. w nazwie programu: "Nófki sztuki", czy "Impreska z Najlepszym" to już wiadomo, który program takie coś propaguje. Od czego jest KRRiTV. Jeszcze parę dobrych lat i zaczniemy pisać fonetycznie, każdy po swojemu. Już dziś tak pisze 374 i nic mu się nie dzieje, życie mu płynie dalej, to po co się głowić jak coś napisać. Wystarczy wysłać: pacza na film i z drugiej strony już wiedzą ocb.

poniedziałek, 8 lutego 2016

Poniedziałek #860

    Czasami starszym ludziom współczuję, choć też na własne życzenie są nieporadni w spr. elektronicznych. Byłem w salonie dawnej idei, aby przedłużyć tel. bo też zawaliłem z przypomnieniami odnośnie doładowania i tel. się umartwił. W salonie połowa to ludzie starsi, którym pracownicy wciskali przeróżne usługi, rzeczy (np. kartę pamięci), których oni na dobrą sprawę w ogóle nie potrzebowali, ale łykali to wszystko jak głodne pelikany. Z tym, do którego dotarłem nawet się śmiałem, że babci wciśnięto przylot Marsjan i trzeba za to zapłacić 35zł. Babcia łykła i do kasy uiścić opłatę. Mnie miły, młody Pan, no ostatecznie może bym z nim coś zrobił, też usiłował wcisnąć, ale na pyt. ile płace za rozmowy?
- 20zł w virgin,
- ile za TV?
- za darmo z powietrza
- ile za internet?
- za darmo, bo urządzenia są.
  Tu został rozłożony na łopatki, bo nic lepszego nie mają do zaoferowania. Jak sam powiedział nie da się przebić 0zł.
   Od maja czy od czerwca pewien bank podnosi opłaty za przekazy czy inne czynności realizowane przy okienkach. Niestety 824 ma w nim konto i znowu będzie przeprawa nauczyć go korzystania z konta elektronicznego. Najprawdopodobniej zakończy się porażką i bank zarobi, ale co zrobić...
   Teraz tyle, bo nadciąga 979, to może później dopiszę.

niedziela, 7 lutego 2016

Nidziela

   Najpierw zainicjuję, bo własnie odezwał się ustawiacz ze stacji zwrotnej, to wyjazd luzem po skład pełnych cystern. Na szczęście na placu 9C, będzie się dobrze jechało. Nie wiem jak później z wpisem, bo jak będę z powrotem to tory chyba się zajmą.
  aktualizacja 14:00
Obieg z cysternami zrobiony. Nie dziwię się, że w nd. wzywali lok. luzem, bowiem cały skład był do zabrania. Wszystko zamrożone, przeto na stacji macierzystej została uruchomiona lodówka. Wszak zbliżają się ferie, nadto rekolekcje, to przerwa w obiegach będzie trochę dłuższa więc naonczas trza się towarować. Część składujemy już na grupie odstawczej i 979, pewnie jeszcze coś tam dobijemy dla zapełniania.
   Jechało się fajnie, choć nie lubię takich temp. Nie mam odpowiedniego stroju, a w zimowym w końcowej fazie obiegu zaczynam być już mokry, brak przewiewu. To też temp. do najszybszego przeziębienia się i należy się pilnować. Staram się regulować prędkość dostosowując się do potrzeb chłodzenia.
    Wszedłem na felka. Jakbym napisał o niewiedzy takiego postępowania to nie było by prawdą. No dupić się chce, przeto po pobycie tam 30min puściłem se porniola, aby więcej czasu nie marnować. No bo kiedy i jak długo będzie trwało poznawanie kogoś takiego jak 172, a co najważniejsze, kiedy z tym poznanym będę mógł zrobić to co już dziś mogę ze 172? Porniol załatwił sprawę.

sobota, 6 lutego 2016

Sobota

    Tego nie pisałem. Poznałem ileś tam lat temu pewnego (no powiedzmy) mięśniaka w lokalu branżowym. Umówiłem się z nim, ale wyszło tak, że on zaaranżował to w miejscu pracy, bowiem w jego domu nie wiedzieli, koledzy też lepiej aby nie wiedzieli więc się zgodziłem. Pojechałem do wyznaczonego m-ta i w umówionym msc. się stawiłem. Przyszedł, co i tak jest osiągnięciem. Po krótkiej rozmowie udaliśmy się do jego msc. pracy, w którym po 17:00, bo taka była już godzina nikt nie pracował. To miejsce to biblioteka. Otworzył drzwi, weszliśmy i teraz zonk, bo biblioteka parterowa przy głównej ulicy, to problem gdzie to zrobić. Okazało się, że najmniej widocznym msc. jest dział dla dzieci. Fajnie. Tylko, że jak już rozebraliśmy się, uwaliliśmy się na podłodze, to ze ścian patrzały na mnie postacie z bajek dla dzieci i... nie mogłem dojść. On nie wyglądał źle, ale te spozierające na mnie postacie, ponaklejane na ściany, na regały oczkami patrzące na  mnie nie dały mi dojść do finału. Wiadomo, jak samiec nie może to jest do dupy. Tak też się stało więcej niestety nie widzieliśmy się, choć przez jakiś czas kontakt jeszcze utrzymywaliśmy.
   Wracając do bieżących spraw, to pojechaliśmy z 979 do Katowic na Mariacką do lokali. Umówił się tam ze swoją koleżanką, której nie chce przelecieć. Rozumiem go, bo kiedyś miałem (spotykałem się) branżowca, w którym podkochiwałem się. To był taki trójkąt w którym, on podkochiwał się w innym mięśniaku, ten z kolei podkochiwał się we mnie, a ja w tym branżowcu. Na szczęście, ponieważ raczej słucham argumentacji zasadnej, nie poszliśmy do łóżka, poprzestaliśmy na zbliżeniach, on proponował znajomość bez łóżka. Tak się skończyło, dzięki czemu kontakt mamy do dziś, choć mejlowy, to jednak istnieje, natomiast z tym co się we mnie podkochiwał to już nie. 979 też utrzymuje kontakt z laską, a ona ma swojego faceta, co nie przeszkadza im razem raz na jakiś czas się spotkać gdzieś w terenie. Ten jej facet to marynarz więc związek na odległość do tego mieszka w Gnieźnie. I to chyba tylko ja rozumiem 979 w tym co robi, bo inni to stale mu mówią, aby ją przeleciał. Natomiast on wie, że jak to zrobi, to sytuacja zmieni się zupełnie. Wracając do lokalu, w którym siedzieliśmy tzn. Pijalnia piwa i wódki, to taka centralna rozlewnia na Mariackiej. Piwo 4zł więc dość dostępne, wódka czysta lub w postaci wściekłego psa lub tym podobne 40ml. 4zł to też cena względna, przeto przerób osób spory. W lokalu na przeciw nas siedzieli branżowcy. Od początku to zauważyłem, bo jeden pożerał wzrokiem drugiego, choć to nie lokal branżowy. Nadto, jak dołączył do nas 826, rozebrał się do koszulki i można było zobaczyć jego ręce i ten pożerający wzrokiem drugiego zobaczył je, to parę razy się na tym widoku zawiesił. Wtedy nabrałem pewności ukierunkowania seksualnego. Nawet nie brzydcy byli, choć nie abym tam szalał czy mdlał na ich widok. Nie to co 826 czy 979. W ogóle w lokalu to jakoś populacja samcza wymiera, czy zmienia się w kierunku klocowatości. Na wszystkich co tam byli to może 5% by się nadawało do przelecenia. Reszta to jakieś nowoczesne kloce, które z rodem skurwielowatym nie mają nic wspólnego. Ot takie czasy, albo taki lokal.
    Wczoraj z przyczyn techniczno-ruchowych obieg z cysternami został odwołany i przeniesiony wyjątkowo na dziś. Dziś o 10:10 tel. ze stacji zwrotnej o ustaleniu godz. przyjazdu. Na 12:00. Udało się jednak skład odprawić wcześniej i stację zwrotną osiągnęliśmy 11:40, ale na stacji brak ustawiacza. Nie miał więc kto wystawić składu ładownego. Próżny odpięliśmy od haka i czekaliśmy. Łączność za 20zł daje nam pewne możliwości to też zadzwoniliśmy do 811. Jak zwykle miło pogadaliśmy przez chyba 30min, ale ustawiacza nadal nie było. Zadzwoniłem jeszcze do znajomego i po 50min postanowiłem wrócić luzem na stację macierzystą, a ładowny skład cystern przyciągnąć w innym terminie. Trochę szkoda czasu drużyny trakcyjnej, bo obieg zamknął się w 1,40, powrót luzem szybciej jak z cysternami na haku, po za tym w porze kiedy jasno na dworze to też przyśpieszyło obrót.

piątek, 5 lutego 2016

Piątek

   Ile zdążę napisać teraz to będzie, bo jest sporo pisania, też dużo się wydarzyło.
  Wczoraj zrobiła się imprezka. Nie będę pisał, że niespodziewana, ale niewiele wskazywało jednak na jej odbycie się. Oprócz mnie i 979 na stację weszło 10 innych składów w tym te, które stoją na torach stacyjnych często to nie będę wymieniał. Jak już stacja się zapełniła, to znalazło się kilka osób, które wyraźnie, zwłaszcza jedna była pod wrażeniem wystroju kolejowego grupy A. Zwłaszcza semafor z sygnałem S10 robił wrażenie, po nim Tarcza manewrowa świetlna, a następnie działające zegary kolejowe. Pragotrony z ustawionymi miejscowościami pośrednimi i docelowymi biegu pociągów również działają na ludzi. Jeszcze trochę popracuję nad tym i będzie można otworzyć salkę historyczną kolejową. Lampa nad biurkiem z nastawni z urządzeniami mechanicznymi także działa. No ogólnie jak przyjdzie z zewnątrz to zauważam ten błysk w oku. Cieszy, bo jednak lata gromadzenia przynoszą efekt w postaci mojego lepszego samopoczucia.
   Z płynów do łykania była skrzynka piw, w wiosce są tanie, a inni przynieśli dwie flachy z czego poszła tylko jedna, druga pozostała na kiedyś. Piwa rozeszły się wszystkie, dość sporo łyknął 979, przeto wyglebił jak na stacji zrobiło się luźno.
   Tym najbardziej zainteresowanym był niespełna 18 letni jakiś elektromechanik samochodowy, sam. ciężarowych, który, jak powiedział, czasami na trasach jeździ zamiast prawowitego kierowcy i nawet gdzieś tam podjeżdża zestawem pod rampę. On powiedział, że ma w domu sygnał końca poc. i się tym jara, a tu tyle sprzętu zgromadzonego. Po za tym jak wpadłem z nim na dłuższą rozmowę to trochę już wypici 897 i 841 zaczęli się nabijać ze mnie, że niby podrywam młode mięsko. Nawet szykowali się do filmowania, czy robienia zdjęć, ale odezwałem się głośno, czy jak już sfilmują to ukaże się na yt. Młody się kapnął ocb., a oni zrezygnowali z zamiaru, bowiem od tej chwili cały czas ich obserwowałem. Widać, że ogólny trend wyśmiewania wszystkiego co się da wokoło działa i o ile w większości sprawiają pozory niby tolerowania, to już po alko trochę cugle im się rozluźniają. No cóż, wszak moja inność zawsze będzie się tam w tle przewijała. A to, że z młodym znalazłem wspólny temat to przypadek. Normalnie tak średnio mnie podniecał, choć był szczupły tak na raz, dwa może by się nadawał, na więcej to nie wiem, musiałbym go zobaczyć po nagu. Imprezka na szczęście długo nie trwała, bowiem dzień roboczy wybitnie ją skrócił i ostatnie składy nie pozostające na torach stacyjnych odeszły ok. północy. Pozostał do rana 826, bowiem na południe do pracy, to nie chciało mu się iść do domu. Po opróżnieniu torów stacyjnych wdrożyłem procedury wyłączeniowe. W tym czasie coś tam było emitowane w TV, a że zaczęły się reklamy to przełączyłem na TVP kulturę, a tam film, gdzie młode mięśniaki i to w skąpych strojach. Po zakończeniu procedur wlazłem do łóżka. 979 i 826 już padli i spali to też zająłem się oglądaniem filmu: "Kwiat tysiąca i jednej nocy" w reż. Pier Paolo Passoliniego. Film przyciągnął mnie ogromem nagości, z którą reżyser nie miał problemów. Co dziwne film kręcony w 1974 r., a mogło by się wydawać, że to dziś jest sporo nagości w filmach, a teledyskach zwłaszcza. Natomiast u Passoliniego nagość jest całkowita. Wiele scen, w których aktorzy, choć to pewnie wybrani z castingu lokalni tubylcy, bo gra aktorska jest średnia, jeżeli nie powiedzieć mierna, ale za to paradują po nagu w wielu scenach i to w większości młodzi mężczyźni. Nie wiedziałem pierwszych 20min filmu, ale pozostałem przy nim właśnie ze względu na przewijającą się nagość. Były takie sceny kiedy aktorzy po nagu występowali np. 2 minuty, i zachowywali się tak, jakby kręcone to było w ubraniach. Tzn. w innych filmach by ich odziano, a tu, aby było realne byli bez odzienia. Choć to nie porniol, to były dwie sceny, że narząd zaczął reagować. Przy okazji w filmie reżyser nie bał się pokazywać narządów męskich, bez żadnych skrupułów. Może natrafię jeszcze raz na film to obejrzę w całości, ale zasypiałem i odtwarzał przed oczyma aktorów w różnych scenach, w jakich byli w filmie. Dziś reżyserzy boją się pokazywać nagość, jeżeli ona już jest to, albo aktor się zaraz ubiera, choć realnie w życiu tak np. nie jest, albo kamera dokonuje przedziwnych ujęć, aby tylko nie pokazać co on tam ma. Passolini nie miał z tym żadnych problemów. Ciekawi mnie kto robił casting do filmu, bo po dniu na planie filmowym to musiałbym zbiorniki opróżnić trzy razy chyba, a jak bym siedział w komisji castingowej to już w ogóle. Poszedłem spać po filmie ok. 01:30
   aktualizacja 14:20
   Dziś rasowych kierowców jest coraz mniej. Przyjechał 374 zapiąć cysterny i okazało się, że z koła tylnego schodzi powietrze. Zabrał się za wymianę. Lewarek podłożył gdzie pasowało, auta nie podklinował, bo po co, a za chwile dzwoni, że jak dźwiga, to mu ucieka do tyłu. Musiałem przynieść a'la kliny, podklinować przednie przeciwne koło. Powiedział z tonem pretensji do pracodawcy, że trzy śruby na kole, które odkręcał były luźne
- przecież to twój obowiązek, kierowca to nie tylko ma jeździć i naciskać na pedały i obracać kierownicą, ale inne obowiązki też ma.
  Jakoś to do niego nie dociera, ale co tylko więcej ma zrobić, to zaraz stęka, że mu się nie chce, to nie jego obowiązek, bo on tylko kierowca. Śrub nie posmarował, tak na sucho je wkręcił i tyle. Współczuję dziś tym co mają firmy transportowe, ale też w części sami są winni. Utrzymywanie przez długi czas niskich stawek wypłukało rynek z fachowców, którzy dostając tyle co miernoty poszli do innych zawodów. Teraz trochę się to mści. Przyszli nowi, beznadziejni, a jednak przewozy trzeba wykonywać. Do tego rosną koszty, bo usterki nie są szybko usuwane, dopiero jak rozpada się już coś na porządnie, bo czymś błachym szkoda sobie czas zajmować. Na razie jeździ to jak stanie zgłosimy.
  Na koniec mówię do 374
- to teraz jeszcze do wulkanizatora trza jechać
- on już pojedzie, ja nie będę jeździł. Jego auto.
  No rewelka.

czwartek, 4 lutego 2016

Czwartek

    Pozostałością jakiś czasów w gospodarce są firmy, które płynąc na fali mody pozostają z nazwami, jakie w danym okresie większość nadaje sobie, bo jest akurat taki trend. W latach 90-ych powstawały firmy z końcówkami *ex, jak drutex, szmatex, pionex, pączkodex, pierdolex itd. Później były "centra". Śląskie centrum klamek, zlokalizowane na rampie nieczynnej stacji osobowej; Śląsie centrum muzyki; Śląskie centrum fryzur; Śląskie centrum pączków; wszystko zlokalizowane w jakiś zadupiach, ale centrum... Obecnie zauważam często pojawiające się "fabryki (czegoś tam)". Jadąc do 824 mijam fabrykę naleśników, przejeżdżając obok fryzjera widzę napis - fabryka fryzur, 979 (ponieważ ćwiczy) wchodzi na stronę - fabryka siły, jest jeszcze fabryka słów (jakby ktoś w ogóle masowo wprowadzał do obiegu nowe słowa). Zastanawia mnie czy zakładający firmy nie mają własnej indywidualnej koncepcji na nazwę, tylko w akcie desperacji zgapiają od innych? No cóż, ze szmatexów niewiele zostało, centra się kończą, przyjdzie i czas na fabryki.
   Po za tym zażeram się przywiezioną przedwczoraj z obiegu z cysternami pomidorową, a wczoraj zjechała na stację jarzynowa. No wszystkie zajebiste. Nadto jest jeszcze mielone i ryż. Już 979 zapiąłem 5 ltr. cysternę, bo przecież tyle tego nie zeżrę.
   Po nagłym najściu mnie na stacji 812 się uaktywnił. Ciągle atakuje na telefony, pisze jakieś bzdurne sms-y, już dochodzi do tego, że mam je wyłączone przez większość dnia. Nie rozumiem, że nie umie załapać, iż nie chce z nim kontaktu. Czasami brakuje mi asertywności, trza by mu było powiedzieć jak lokalne skurwiele - spierdalaj.
   Od wczoraj też od rana zaczęła mnie stopniowo boleć głowa. To raz na kilka m-cy następuje, ale jest silne i utrzymuje się dwa dni. Czyli dziś jeszcze też. W nocy o 01:00 wstałem i poszedłem zeżreć etopirynę - nic innego nie było. Zaczęła działać po ok. godzinie. Po 40 min zastanawiałem się czy nie zeżreć następnej, ale postanowiłem dać jej jeszcze trochę czasu. Leżac i usiłując zasnąć przypomniało mi się jak pracowałem kiedyś na nastawni i też mnie tak napieprzała głowa. Niestety oprócz przekładania dźwigni zwrotnicowych inne czynności można było wykonywać delikatnie. Ale te nieszczęsne dźwignie należało energicznie przestawić, mało tego z góry na dół wobec czego trzeba było się schylić. W tym czasie tak mi rosło ciśnienie, że myślałem o rozsadzeniu głowy od środka. Zgłosiłem na dysponującą, aby mi jakimś poc. podrzucili tabletkę od bólu głowy czy w ogóle od bólu, bo nie wytrzymam. Po jakiś 20 min przyjechała tabletka przetokiem. Uratowała mnie, a przynajmniej spowodowała mniejszą męczarnie do końca służby.

środa, 3 lutego 2016

Środa #855

    Wczoraj pisałem o przeniesieniu się do nowej pracy 371, a także wczoraj 374 przybyło w pracy nowych obowiązków, to już stęka o podwyżce. Współczuję także pracodawcom, bo Ci gorsi pracownicy, a 374 nie jest dobrym kierowcą, mają wyższe mniemanie o sobie niż jest w rzeczywistości i niestety jak to w społeczeństwie jest, to Ci gorsi częściej stękają o podwyżkach, i ciągle ujadają - więcej kasy, więcej kasy... Nic tylko wypada przeczekać ten okres za nim rynek pracy się ustabilizuje.
  Na fali oglądania filmów branżowych obejrzałem "Sekrety Saszy". To film, który ukazuje, dlaczego w niektórych rodzinach jest problem tzw. coming out-u. Przeważnie to występuje przy despotycznym ojcu lub nierozumiejącej rodzinie, gdzie ta inność jest wyśmiewana od początku i dorastający samiec homoseksualny jest w potrzasku. Nie może się ujawnić, bowiem od razu musiałby się wyprowadzić. Na szczęście, to film, w którym nie biją naszych, nie kończy się jakimś dramatem, a przy okazji jest momentami śmieszny jednocześnie poruszając trudne tematy. Dobrze zagrany, sfilmowany, wyreżyserowany, większych wpadek nie było.
   Po za tym od jakiegoś czasu spokój na stacji. Znacznie mniejszy ruch spowodowany może być np.powrotem do pracy 834, bo to on głównie zajmował jeden z torów stacyjnych. Także 826 zajął się ćwiczeniami na bardziej profesjonalnej siłowni niż u mnie, to też główne składy okupujące tory stacyjne odpadły. Przewinął się wczoraj 897 to 979 już nie czuł się tak dziwnie. Bo taki ruch, a tu nagle taki bezruch. Poszliśmy spać, trochę później, bo 897 był do 22:30.

wtorek, 2 lutego 2016

Wtorek

    Dzwoni wczoraj 371, że był w pracy i się zwolnił. Powiedziałem:
- no wreszcie, dobrze że to zrobiłeś.
   No i zaczął opowiadać jak było. Wcześniej jednak jakoś chyba w pt. rozmawiałem z nim długo przez tel., bowiem mamy za 20zł bez limitu na cały m-c, i tłumaczyłem mu podstawy do zwolnienia się z niej. Od jakiegoś czasu przychodził i stękał o wypłacie za m-c w kwocie 2000zł. Ciągnąłem, że tak niezmiernie niska wypłata jak dla osoby z jego wiedzą i doświadczeniem to prawie jak obraza, a w każdym razie on pokazuje, że ma go w dupie. Nadto 371 powiedział, że szef chce kupić auto BMW, bo stare już mu się znudziło, to powiedziałem:
- traktuje Cie jak niewolnika, żeruje na Twojej pracy więc nie ma sensu tam pracować.
   W pt. otrzymał część wypłaty (jeszcze mu na raty płaci), więc ciągnąłem, aby poszedł w pn. wziął do ręki zaległą wypłatę po czym powiedział mu, że się zwalnia. Tym bardziej, że w nowej pracy czekają na niego, zgodzili się mu dać na start 2800zł na rękę, nadto ma 25 min krótszy dojazd do niej, więc może wstać 30 min później, tyle też będzie wcześniej. I 371 mi opowiada. Przyszedł do pracy, a szef do niego:
- no ja nie wiem jak to zrobisz, ale auta mają być dziś poskładane, więc bier się zara do roboty, co byś nie siedział do 20:00.
- może się wpierw rozliczymy, a następnie pogadamy o pracy.
   Szef coś tam stękał o kasie, ale 371 napierał, w końcu otrzymał 400 zł zaległe i ciągnie:
- to teraz możemy porozmawiać o pracy. Zwalniam się dziś.
  Tu nastąpił, jak mówił 371, bezcenny wyraz twarzy szefa. Nadmienić należy, że jeszcze w ub. roku w lecie pracowało tam 4 mechaników. Został zwolniony jeden i część z jego wypłaty miała iść na tych co pozostali, bo pracy było tyle samo. Następnie na jesieni został zwolniony drugi i obietnica była podobna. W grudniu odszedł taki po szkole, co nic nie wiedział, ale do podawania kluczy i narzędzi się nadawał. Został więc 371 i jeszcze jeden. Po myku 371, warsztat w zasadzie może się zwijać, ale szef jakby sam sobie na to zasłużył. Mówiłem we wcześniejszej rozmowie z 371, że jak będzie Ci chciał dać podwyżkę, to mu powiedz, że miał na to 2 ostatnie lata, teraz to masz new pracę i żegnam. Tak też było. Po bezcennej minie, zaczął nawijać o podwyżce, na co 371:
- na to miałeś ostatnie dwa lata, teraz to mam nową pracę, a tyle ile dostanę i tak mi nie dasz.
   Tu szef się wqrwił i spytał się 371, co ma w plecaku.
- no buty i ubranie robocze
- ale buty, ja Ci kupiłem to są moje
- a co chcesz je dać nowemu pracownikowi i myślisz, że on w nich będzie chodził, a po za tym kupiłeś je za moją kasę, a na ubranie robocze, ani razu nie dałeś proszku do prania.
- zostań przynajmniej dziś poskładać auta
- zostanę jak zapłacisz mi 150zł
- Ty chyba na głowę upadłeś
- to składaj je sobie sam
 i wyszedł. Po czym zadzwonił do mnie i zreferował jak było. Powiedziałem:
- no wreszcie, na coś się moje gadanie zdało.
  Powiedział, że jedzie do mnie i pogadamy na msc. Po rozmowie ze mną szef zadzwonił do niego, aby jednak przylazł i zapłaci mu te 150zł.
- teraz to już jestem w drodze do domu i się nie wracam. Narka.
   To jest to co pisałem i mówię mięśniakom. Pracodawcy będą mieli trudny okres, bowiem swoim zyskiem będą musieli się podzielić z pracownikami, a z tymi fachowcami to już w ogóle. Po tym jak zrozumieją, że rynek pracowników opustoszał, trzeba będzie premiować tych lepszych i niestety, lepszy kierowca, będzie musiał dostawać wyższą wypłatę niż drugi jeżdżący w tej samej firmie, ale nie będący dobrym kierowcą, podobnie z mechanikami samochodowymi i innymi profesjami. Pomimo początkowo burzących się tych gorszych to i tak będzie musiało przejść. W innym przypadku, jak tego warsztatu samochodowego, szef może se firmę zwinąć i sam się zatrudnić jako mechanik lub kierowca.
   Wracając jeszcze do 371 to jest to jeden z pierwszych podbojów w wiosce. To ten który załapał się na moje bardzo uczuciowe zachowanie, masaże, delikatny dotyk, głaskanie z uczuciem. Do dziś jak przychodzi to chce masażyki, jak on to mówi: "a masażyk mi zrobisz?" No dobrze... Ostatnim, który załapał się na takie relacje to 222, co zresztą tu opisywałem. I on również w ub. roku na spotkaniu w lasku (teren musiał być neutralny) powiedział, że laska tak nie potrafi. Oczywiście w tym lasku wziąłem go w ręce, nie opierał się w ogóle.
    A co po za tym, był wczoraj 172. Ten to ma dobry okres wyglądu ostatnio. Już samo jego rozebranie się powoduje u mnie reakcję mózgu i organu. Wczoraj trochę przedłużyłem, zająłem się jego barkami kiedy był przywiązany do krzesła. Normalnie śliniłem się na jego widok, a ślinę przeniosłem na niego, do tego jeszcze spanking i jak tu wyjeżdżać gdzieś z wioski, jak tu takie możliwości i co najważniejsze - takie wspomnienia. Taka jazda. Szkoda, że bloga tak późno zacząłem pisać, tyle mógłbym opisać, ale wtedy też był znacznie większy przerób i z czasem było by w ogóle już beznadziejnie, większy też byłby problem z uchronieniem bloga przed wyczajeniem go przez innych. Już teraz zdarzają mi się wpadki, jak ostatnio kiedy poszedłem do pomieszczenia gospodarczego, a tu słyszę lezie 979, a na kompie otwarty blog z wpisem. No mało zawału nie dostałem, bieg do pokoju, taki, aby nie był podejrzany, ale jednak aby zdążyć przez 979. Wylogowanie i jeszcze usunięcie z historii. No dramat jaka akcja.
   We wczorajszym, dość późnym obiegu z cysternami, zjechała zupa jarzynowa z kapustą. No wyjebka. Jestem chyba uzależniony od tych zup. One smakują jak dobrym wyglądem prezentuje się 172, 222, czy 979 lub inne mięśniaki z wioski. Jednak nie było zjedzenia wczoraj bowiem, niby mamy jeszcze kryzys - tak niektórzy twierdzą, ale chyba już nie. Gdzie się nie polezie to dają żarcie. 371 przyniósł po drodze kebaba, a sam niedawno zeżarłem garniec zupy, mało tego polazłem do sklepu mu po piwo i w drodze powrotnej spotkałem 895. Powiedziałem mu, że idę na inspekcje do jego mieszkania i polazłem. No tak se mieszka we w miarę nowocześnie zrobionym, tzn. odremontowanym (takie kupił, czy wynajął) z new mebelkami. Jak u samca z porządkami średnio czy nawet poniżej średniej. Robił na szybko żarcie, bo następnie na siłownię z pełnym żołądkiem, ale cóż, jak nie ma czasu. To żarcie to kurczak ze sklepu smażony na szybko na oleju, bez rozklepania (bo trzeba następnie tłuczek umyć), bez panierki (bo brak czasu), tylko z przyprawami, na za dużym ogniu, którego kawałek dostałem do skosztowania. No dramat, co mu powiedziałem. Przez to smażenie na dużym ogniu miejscami przypalony, przyprawy nie zdążyły chyba zadziałać. Lepiej poświęcić 5min dłużej i zrobić coś smacznego, jak żreć takie coś, ale on na to, że nie ma czasu i ważne że coś wpada do żołądka. Można i tak.
   Po przyjściu do mieszkania 371 spał przy filmie. U niego to normalne. Włączy mu się film, na początku zasypia, a budzi się na napisy końcowe przeto jak wróciłem to środek trzeba było puścić jeszcze raz, bowiem przespał. Na końcówkę filmu przylazł 979, to jeszcze pogadali o prowadzeniu auta, jeździe na ludzie (tak wyczułem, że 979 chce skonfrontować to co mówię do niego od dłuższego czasu przeto nie wtrącałem się do ich rozmowy, a przysłuchiwałem się). W zasadzie 371 potwierdził to co twierdziłem wcześniej to moje notowania nie spadły.
   Tyle, bo napierdoliłem tego tekstu, a robota czeka. Drugi dzień ręka jest odwiązana, to trza działać.