wtorek, 31 sierpnia 2021

Wtorek #1815

    Jak zwykle się dzieje, ale nie tyle u mnie co u mięśniaków. O 172 pisałem, a wczoraj mi dzwoni 302, że, nie tyle wpadł, co mu podsunęłi genialny pomysł wyjazdu do Niemiec do pracy. Kto normalny teraz wyjeżdża do Niemiec do pracy? No nikt. Rozmawiałem z nim przez tel. w zasadzie nie da mu się tego wybić z gowy, Ktoś mu to naświetlił w samych superlatywach, a ten to łyknął jak głodny pelikan. No cóż, teoretycznie mi to zwisa i powiewa, czy tam pojedzie, czy nie i co się z nim będzie tam działo. Super jest jechać do kraju i nie znać w ogóle ichniejszego języka, w zasadzie to żadnego innego. 

   Druga sprawa dot. 252. Nie pojechał w sobotę ze mną, choć wzajemnie usiłowaliśmy się kontaktować. Dzwoniłem do niego, on do mnie, ale miałem na lini 825, który bardzo długo gada, więc 252 się nie dodzwonił. Efektem pojechałem na st. mac. sam. Nawet dobrze, bowiem potrzebowałem tego. Przez ostatnie tygodnie zawsze ktoś był na st. mac., albo byłem zajęty kotem od 979, albo cos innego. Tym razem zupełnie sam. 
   Dziś dzwoni 252, że z mieszkania, w którym mieszkał u brata też mają się wynieść, bo właściciel ich wyciepuje i chce przenieść do 824 elektronikę. W sumie to jak słucham 252 i widzę postęp zdarzeń, to jakbym ponownie przyglądał się części życia 172. Poszedłem do niego ok. 12:00, bo zadzwonił, że jak będę chciał, to część mogę wziąć, bowiem i tak wyciepnie to na hasiok, bo nie ma się z tym jak zabrać. Polazłem. W sumie obdarował mnie elektroniką, która w części się przyda, jak choćby kable połączeniowe, ale najbardziej się cieszę z myszy gamingowej, bo moja już praktycznie dożyła swoich dni i ostatnimi dniami miała już dwuklik, a nawet trójklik, co zaczęło być denerwujące, bo włączała pewne funkcje, które akurat nie za bardzo chciałem, szczególnie w grach. Nowa (stara) chodzi jak brzytwa przy tamtej. 
    Spakowaliśmy rzeczy i część przenieśliśmy na klatkę do 824, bo ona zamykana, a brat część posagu wziął z sobą do pracy w plecaku. Zrobiliśmy dwa kursy i następnie zasiedliśmy przy jednym piwie u 824. Dziś 824 nic nie stękał, nawet poszedł gdzieś po 17:20 na spacer w deszczu, bowiem padało. Nie wyganiałem go, aż mnie zdziwił, że gdzieś polazł. 
     Pakując rzeczy, czy pomagając 252 przypomniała mi się rozmowa z 302, że on chce za granicę. Tacy ludzie żyją chwilą, nigdzie nie kotwiczą dłużej, posag mogą spakować do kilku toreb i przenieść się w nowe miejsce. Czy to dobre - nie wiem, ale nie chciałbym tak. Mnie ze stacji mac. musieli by TIR-ami wywozić, tyle tego jest, ale też wszystkim mówię, ze doskonale się czuję na st. mac. przeto w zimie mogę tam siedzieć kilka dni, jak jest zimno i nie wychodzić, jak się obkupię żarciem. 252 posiedział z 2h, a następnie poszedł gdzieś się spotkać ze starszym bratem. Dziś dowiedziałem się, że ma dwu starszych braci. Pewnie się kiedyś jeszcze spotkamy mimo tego, że obecnie jest w zawieszeniu. Zaproponowałem ponownie by wszedł na st. mac. w sobotę, nie wiem jak będzie. A cha, w tą nie był, bo..., coś tam, coś tam. Nawet nie dociekałem co się stało, bo to mniej więcej tak jakbym się pytał 172 czemu nie przyszedł. 

   Teraz drobna dygresja. Rzadko kiedy odnoszę się do bieżących wydarzeń w kraju, ale zaczyna się robić małe przegięcie. Otóż wczoraj wypłynęła informacja o projekcie ustawy, w myśl której pracodawcom daje się narzędzie do sprawdzania czy pracownik jest zaszczepiony, czy ma aktualne badania odnoście C19, a jak nie, to na urlop bezpłatny lub won. W lokalach podobnie. Mają sprawdzać, czy osoby wchodzące są zaszczepione. 
   Ponieważ to wypłynęło, to dziś prezydent powiedział, że on jest przeciwnym obowiązkowym szczepieniom. No jasne, że tak, bo to odbędzie się rękami pracodawców, ot taka zmyła dla tłuszczy.
   Dobra, kończę, bo jutro pewnie kolejne wydarzenia dnia. 
   Zdjęcie. 
  Już kiedyś się na to natknąłem, ale teraz chłopcy zarabiają w internecie rozbierając się, waląc konia przed kamerkami, ostatnio, zupełnie przypadkowo natrafiłem na takiego. W ciągu 5 min poleciał 2x. No w tym wieku to się ma wydajność....
  Po za tym piękny, jak dla mnie.
  Narka.

piątek, 27 sierpnia 2021

Piątek #1814

      Może w końcu uda mi sie raz opisać wyjazd na gorąco po, bo wiadomo emocje inne. Opiszę zaraz po, a notka będzie wstawiona do przeróbki jeszcze na tor boczny. 
      825 zaproponował wyjazd pociągami na objazd, czyli takie trochę kółko z najdalej wysuniętym pkt. w Mieroszowicach. 
      Rano pojechaliśmy poc. 63106 dołem starą trasą przez Gliwice, Kędzierzyn Koźle, Nysę, Kamieniec Ząbkowicki i tu niestety odbiliśmy na Jaworzynę Śląską i do Wałbrzycha. Pierwotnie ten pośpiech leciał od Kamieńca Ząbkowickiego na Kłodzko Główne, tu była (kiedyś) zmiana czoła i poc. dalej przez Nową Rudę, Bartnicę jechał do Wałbrzycha Gł. i dalej do Jeleniej Góry. Ponieważ teraz wytrasowano go przez Jaworzynę Śl. to jak dojechaliśmy do Wałbrzycha, to przesiadka na poc. właśnie do Kłodzka. 
   63106 ciągnięty był przez "nurka" czeską lokomotywę. 
Oszczędnościowo ciągnęła dwa wagony w całym obiegu, a jeszcze dwa tyg. temu latała z 4-ma.. Jeden wagon przedziałowy, 4 przedziały kl. 1, 6 przedziałów dwójki, a drugi wagon to "stodoła", czyli bezprzedziałowy, w którym jechaliśmy do Świdnicy M-ta, a później poszliśmy (ja ich zaciągnąłem, do przedziałowej dwójki, bo się zwolniła. Nadto ten wagon przedziałowy miał otwierane klasycznie, czyli odsuwane w dół, okna. Więc można było, to co lubię najbardziej, wystawić łeb za pudło wagonu. Zresztą i tak średnio co dwie stacje, jeszcze przed Świdnicą, szedłem do tego wagonu i stałem między oknem z korytarza i pustym przedziałem jedynki, by móc z obu stron w razie potrzeby odsunąć okno i wystawić łeb, czasem zrobić zdjęcia. 
   Za Kędz. K. w dość sporej części tor klasyczny stykowy, na którym charakterystyczne, dla mnie piękne, odgłosy wózków wagonowych najeżdżających na styki w torze. Ten stukot kół, to kolebanie wagonu, czasem bujanie, to od razu mówiłem 825 i jemu znajomemu, że mógłbym tak dookoła PL jechać. Część stacji po remoncie, część jeszcze w oryginalnym, indywidualnym wyglądzie, a nie zunifikowanych pod inne i nudne, monotonne wyglądy betonowych płyt. Na kilku stacjach zachowane jeszcze semafory kształtowe, działające. 
    Nurek z dwoma wagonami zbytnio się nie męczył na podjazdach. Przed Wałbrzychem stacja Świebodzice. Zeszpecili tą stacje strasznie. Taka piękna kiedyś stacja w lewym łuku, ze starym budynkiem dworca przy którym kiedyś zatrzymywały się poc. To ten z tyłu.
Teraz perony przesunięto w stronę Wałbrzycha, zrobiono zunifikowane betonowe, no paskudztwo które totalnie zepsuło klimat dawnej stacji, a w Świebodzicach kiedyś, jak pracowałem w transporcie ciężarowym, stacjonowałem od pt. do nd. więc na dworze poszedłem z dwa razy i to na kilka godzin chodząc po torowisku i zwiedzając cała stację. Dziś pozostał z niej ogryzek, ze szpetnymi peronami i jednym torem głównym dodatkowym. Kiedyś ich było 5. Wiem, że proste perony są łatwiejsze w obsłudze, jak peron w ciasnym łuku, ale to tak, jak ta nowoczesna bryła w Tarnowskich Górach na rynku wśród starej zabudowy opisane tu.
    Podobnie zrobiono z Jaworzyną Śląską,


która też teraz straciła dawny klimat starej, dawnej kolei poniemieckich terenów. 
    Do Wałbrzycha przyjechaliśmy planowo 12:55 i tu czas na przesiadkę na koleje dolnośląskie. Spodziewałem się, że poc. będzie pusty, a przyjechał szynobus SA134 (dwuwagonowy) pełny, aż ludzie siedzieli na podłodze przy drzwiach wejściowych choć środek tygodnia. Na szczęście znajomy od 825 znalazł miejsca siedzące obok siebie. Jak to w szynobusie łba za pudło wagonu już się nie dało wystawić i można było tylko przez okno oglądać widoki. Przejechaliśmy przez najdłuższy tunel kolejowy w PL 1601 m. a następnie przez Bartnicę, Nową Rudę Przedmieście, Ścinawkę Średnią do Kłodzka Gl. Zatrzymam się na chwilę przy stacji Ścinawka Średnia. To wiocha,, zamieszkała przez 2100 ludzi, ale jak przejeżdżaliśmy to kapitalny remont stacji włącznie z budową przejścia podziemnego. Pamiętacie jak opisywałem w skrócie remont kapitalny dworca w Złotnikach Kujawskich za 9 baniek tu , to tu podobnie. To jest kolejne, ordynarne przegięcie z cyklu - im ten Miś jest droższy tym nasze 20% jest większe. Na co w wiosce przejście podziemne do jedynego peronu to ja qrwa nie wiem, no oprócz wyprowadzenia kolejnych grubych tysi z budżetu. 
    Inną sprawą był bieg pociągu na niektórych odcinkach od Bartnicy do Kłodzka, gdzie jest na praktycznie całej trasie spadek. Jak pracowałem na PLK PKP to dopuszczenia torowiska do ruchu, prędkość na tym torowisku ustalał w zasadzie toromistrz. Istotne tu jest "w zasadzie". On se mógł wnioskować o np. ograniczenie prędkości na jakimś szlaku, ale niekoniecznie mu to podpisali, bo np. wiedzieli, że w najbliższych latach remontu tam nie będzie, to nie zgadzali się na obniżenie prędkości i pociągi po wykrzywionych torach mknęły jak dawniej. Jadąc od Bartnicy odniosłem takie wrażenie, że właśnie się to tak odbyło. Po wyrobionym torowisku, gdzie tabor był poddawany rzutom bocznym i pionowym zadupialiśmy ok. 80 km/h. Zawsze to jest do momentu incydentu, a wtedy leci nie naczelnik, który nie zgodził się na obniżenie prędkości, o którą wnioskował toromistrz, tylko toromistrz, bo on się pod tym (po naciskach naczelnika) podpisał. Zresztą PLK też ma naciski od przewoźników, w tym momencie KD, by nie ograniczać, bo im to wydłuży obiegi i będą korowody z tego powodu. Fajnie do czasu, bo do dziś poc. się wykolejają. Jadąc po niektórych szlakach czułem się, jakbym jechał tramwajem po zużytym torowisku. Teoretycznie powinno mi się podobać. Owszem jak jechaliśmy 36106 to było na bardziej płaskim terenie, a tu górzysty teren, jak by to tak na łuku wypadło... to 979 przejmuje st. mac., bo testament spisany. 
    Może bym to odebrał inaczej, ale też jechaliśmy SA134, który miał "wybity" pierwszy wózek, na nim siedzieliśmy i te rzuty boczne i pionowe były dość odczuwalne, bo wózek tego nie amortyzował prawidłowo. Tu też ktoś oszczędnościowo dopuścił go do ruchu, choć powinien mieć wymienione części biegowe. 
    W Kłodzku przerwa ok. 15 min, bo przyjechaliśmy 6 min w plecy, na focenie. Poszedłem i owszem, ale zdjęcia w następnych notkach. Z Kłodzka do Międzylesia poc. 31WE już był bardziej luźny, bo złożony z 4-ch wagonów, zresztą to już końcówka trasy więc było luźno. 
    Niestety szynobusy i w zasadzie cały nowy tabor ma to do siebie, że okna nie są w klasyczny sposób otwierane i właściwie nie da się z nich w ogóle korzystać, bo przeważnie są zakwadratowane. Można jedynie przez szybę podziwiać widoki. Dla mnie to trochę słabe, ale co zrobić... - takie czasy. 
   Do Międzylesie dotarliśmy też 6 min w plecy. Dworzec odnowiony z funduszy unijnych, pusty i częściowo już uszkodzony przez lokalniaków, bo nie pilnowany, nie obsadzony jakimiś pkt.-mi, kasy też nikt nie otwarł, bo oszczędności. Po chuj więc go remontowali? Znowu im ten miś droższy...
   No nic. Odłączyłem się od pozostałych, bo ciąganie ich po torowiskach chyba by im sie nie podobało. To też sam zwiedziałem stację przygraniczną. 

   Resztę opiszę w następnych notkach, a tera info z ostatniej chwili. Dzwonił 172 i pobił się z kimś w więzieniu i przenieśli go z półotwartego na zamknięty oddział, przeto ostatnio tak często nie dzwonił do mnie. 
   Jutro za to mam jechać, bo dziś się z nim widziałem i niby aktualne, z 252 na st. mac. 
   Tyle, bo jak widzicie dzieje się..., aż nie nadążam opisywać. 
   Narka.

czwartek, 26 sierpnia 2021

Czwartek #1813

      Dzieje się tyle, że aż nie wiem za co się zabrać. To zaczniemy od tyłu. Dzwonił 303. Ponieważ w domu jest jak jest, to szuka miejsc gdzie się będzie w miarę dobrze czuł. Mnie tam nie ma w tygodniu, to jest kłopot, więc pojechał się pogodzić z kolem z innego miasta. Ten, po ostatniej scenie z kasą, wypłacił mu ją wczoraj od razu. Jak to rynek pracownika szybko reguluje takie sprawy. Wypili po piwie i kolo leciał coś tam załatwić. Nie wiem czy ściemnia, czy nie, ale 303 się pozbył. Ten zadzwonił dziś, że może tu przyjedzie, bo w domu sytuacja napięta jak baranie jaja i nie wiadomo co z tego wyjdzie, a jak będzie wybuch, to chce tu przyjechać na kilka dni spać. Wstępnie zapowiedział się na sobotę na st. mac. Po za tym, to była u niego dziś kuratorka, bo nie odebrał papierów z podstawówki i by się zorientować co dzieje. Matka, bo tam niezmiennie głupota panuje, pogrążała przy kuratorce 303, a głupia nie wie, że robi mu kartotekę. Powiedziała m.in., że on ich napierdala i bije się z braćmi, w tym 304. Oczywiście wszystko mu daje, czego potrzebuje 303 i jaka to ona jest dobra, a on zły. 303 pewnie nie umiał się dobrze obronić, więc kartoteka urosła, jednak mówił, że ona i 972 znowu piją i że ogólnie jest kapa w domu. Faktem jest, że się wzajemnie, jak to mówił Król Julian - obrażają słownie i czasem napieprzają, ale przecież kuratorka nie musi o tym widzieć, ale kto ma to wiedzieć z nich.
   I tu jest problem, bo na sobotę chcę na flachę ściągnąć 252. Otóż, bo tego Wam nie pisałem okazało się, że rewelacyjnie nam się ze sobą gada. W ub. tyg. dwa razy spotkaliśmy się (jak to określiła 811 na randce) na piwie w terenie we wtorek i środę. Gadaliśmy do północy w oba dni. W oba były też ciepłe noce coś k/ 20 stopni. Przypłaciłem to oczywiście niewyspaniem, bowiem geriatryczny program dnia zaczyna sie niezmiennie ok. 07:00. Gadaliśmy ciągle, właściwie bez przerw. W drugi dzień poznałem jego brata 33 lata i laskę od niego 19 lat. 252 też miał laskę 19 lat. Okazało się po rozmowach, że 252 jest trochę jak 172, może dlatego tak dobrze nam się rozmawia. Przesiedział też w odosobnieniu kilka lat, trochę napierdalania w dzielni, więc całkiem swojskie klimaty jak dla mnie. On też jakoś dziwnie dobrze komunikuje się ze mną, co mnie momentami zastanawia, bo szybko to idzie. No i teraz co w tą sobotę zrobić? Myślę, że jak zwiozę 252, to jakoś 303, jeżeli wejdzie na st. mac. trza bydzie wyekspediować tym bardziej, ze za tydz. mam się opiekować kotem od 979, tak pisałem o tym w poprzedniej notce, więc z 252 niewiele zrobię jeżeli chodzi o jakieś prace na st. mac., a pod tym pretekstem go ściągam. On po rozstaniu z laską śpi na razie kątem u brata, który wynajmuje mieszkanie na poddaszu 3 min pieszo ode mnie. Fajnie. No i oczywiście wygląd robi swoje. 
   Oprócz tego wczoraj byliśmy na jednodniowym objeździe kolejowym z, jak pisałem wcześniej 824 i 825 oraz kolegą od 825, mnie też znanym. Opis w zasadzie już jest, ale muszę go jeszcze ubrać w zdjęcia, więc stoi na torze bocznym. 
   Zdjęcie.
EDYTOWANO
   303 w trochę dziwnej pozycji, ale jakże podniecającej. 
   Narka.

poniedziałek, 23 sierpnia 2021

Poniedziałek #1812

    Ach, mnie to ciągle coś wypada. Tym razem, co pisałem wcześniej, 979 pozyskał kota. Jak to mały kot 2-miesięczny trzeba się nim zajmować, jak małym dzieckiem prawie non-stop, to też dawaliśmy z siebie ile mogliśmy, by kotu na st. mac. było jak najlepiej. Z tego powodu w sobotę musieliśmy wcześniej zjechać na st. mac. i zostawić 824 u się. Oczywiście wyrwał się na zakupoholizm, ale, po info od 979 było to już przesądzone. Przyniósł np. 1 kg. w dwu częściach, pewnie kupowany w dwu sklepach, a że nie pamięta co robi, to nie pamiętał, że kupił, boczku, do tego innych padlin powyżej pół kg. 
    Mały kot angażuje, bo trzeba mieć ciągle włączony związek przyczynowo-skutkowy, co zrobi i co uprzątnąć na jego drodze, by np. drugi raz sobie czegoś nie zrobił, coś co szturchnie go nie uszkodziło, coś mu nie spadło.. St. mac. po szczurach nie była przygotowana na zwierza, ale tu niespodziewanie zostałem na weekend ubrany w niego. Nie bym miał pretensje do 979, bo zwierzęta lubimy, one nas, więc trochę inaczej spędzony weekend. 
   Jako że kot mały, to w nocy dwa razy karmienia. Ok. 02:00 pierwsze, bo zaczął mi ssać palce i ok. 04:30 drugie, bo w moich włosach szukał cycka. 979 zostawił jakąś puszkę dla kotów poniżej roku życia i to też dawaliśmy w średnich porcjach, by się za bardzo nie obżerał. 
   Przez to nie nastąpił w pełni reset, może i dobrze. Też tradycyjnie na st. mac. w sobotę przylazł 303. Że byłem wcześniej, to i on zjechał wcześniej był ok. 15:20 i przebywał 6h. Specyficzna atmosfera na st. mac. zawsze powodowała, że mięśniaki się dobrze czuły, zresztą skoro zwierzęta się dobrze czują, to tym bardziej mięśniaki. 
    Zastanawiam się jak to się stało, że 979 uległ namowom byłej niby laski, by wziąć kota. Przecież to nie jest jednorazowa pomoc komuś w przenoszeniu mebli, w remoncie, w czymś innym. Zwierz będzie żył ponad dekadę, a 979 ma nieustabilizowany tryb życia i to dość mocno. Ten weekend zajmowałem się kotem, a już wiem, że 4-go września 979 jedzie nad morze i kto się będzie zajmował kotem? Dwie opcje. Niby laska i ja. Wydaje mi się, że jest to głęboko nieprzemyślane. Wszak taki mały kot potrzebuje dużych ilości czasu, bowiem został nagle odłączony od braci i sióstr oraz matki i tę lukę mu trzeba zastąpić. Ale jak ma to zrobić 979 skoro idzie dziennie do pracy 9h, później jakieś zakupy, coś tam jeszcze więc 11h, śpi więc kolejne 6h (mało śpi), to mamy 17h kiedy kot jest w zasadzie sam, a przynajmniej nikt się nim nie zajmuje. Jeszcze jakby byli inni domownicy, to się to jakoś podzieli. No ale to w sumie nie moje zmartwienie tylko kota, którego i tak nikt nie zrozumie. Przykładem tego może być wczorajsza wypowiedź 979, że koty lubią hałas. (serio!!) Usiłowałem łagodnie wytłumaczyć 979, że jednak - nie bo mają wrażliwy słuch, ale odpowiedział tylko - co Ty możesz wiedzieć o kotach...  No tak, zważywszy na to, że zawsze staram się stworzyć jak najbardziej naturalne warunki dla zwierzów na st. mac. obserwuję je, wyciągam wnioski, które dość szybko realizuję i wchodzę w interakcję ze zwierzami. Np. przy szczurach b. rzadko odkurzałem odkurzaczem, by nie drażnić ich uszu, ale co ja tam mogę wiedzieć... Również z powodu niewiedzy, zabroniłem im robić zdjęcia z lampą błyskową, pewnie dlatego, że lubią ostre światło. Zajmowanie się kotem pochłonęło prawie cały weekend tyle czasu mu poświęciłem i praktycznie nic nie zrobiłem na st. mac., ale co ja tam mogę wiedzieć. Echh, w dobie internetu takie średniowieczne gusła. 

    303 gra (Hooligans) trochę się przejadła, bo okazało się, że już nie ma ochoty grać w swoją dotychczas ulubioną grę, w którą wpakował ok. 250 zyla. To tak jest, jak gra nie wynika z jakiś upodobań, zainteresowań, a tylko jest takim zabijaczem czasu, tu zabijaniem na ekranie. 

    Z innych rzeczy to w tym tygodniu mamy jechać nach Wałbrzych z 824 i 825. Pierwotnie to miało być we wtorek, ale 825 nie dostał urlopu, bowiem jest jakby niezastąpiony w pracy. Jak jest coś na szybko do zrobienia, coś dużego, to wiadomo, że tylko on sobie poradzi i będzie to działać. 825 to już denerwuje, bo przecież inni też biorą kasę za wykonywanie pracy, niby tej samej co on, bo jest podział, ale jak coś dużego, to 825 przejmuje całą siatkę połączeń. Przez to, ponieważ za dwa tygodnie zamknięcia, to wrobili go w robotę nie podpisując urlopu, a miał mieć wolny cały tydz. od pn.(dziś).

   Sytuację z 252 opisze w następnej notce, ale sprawdziło się, bo przeczuwałem, że z tego wyjdzie coś więcej, dlatego nadałem mu  numer, w przeciwieństwie do Bartka. Tu zmysł podpowiadał, że to nie tak, że tylko mijanie i na tym się skończy. Z 252 od razu nawiązała sie jakaś nic porozumienia i wybitnie dobrze nam się rozmawia, chyba o tym pisałem. 
Zdjęcie, a właściwie obrazek z neta. 
 I tym optymistycznym akcentem kończę.
  Narka.

piątek, 20 sierpnia 2021

Piątek #1811

   Zakupoholizm, jak zrezztą chyba każdy holizm jest trudny do leczenia, do przeiwdziałania. Codzienna walka z holizmem trochę mnie wykańcza. Im bliżej końca tyg. tym bardziej psychicznie wysiadam. To mniej więcej tak, jakby poleźć z alkoholikiem przez sklepy alkohowe na mieście do tego jeszcze hurtownie alko. z degustacją trunków i za każdym razem to samo:
- ale ja chcę wejść zobaczyć.
   Jak już jest w środku, to już sięga po portfel i chce kupować. Teraz muszę wejść w interwencję i w miarę łagodnie tłumaczyć, że jednak tego nie potrzebujemy. Łagodnie, bo przecież jesteśmy w sklepie, więc w otoczeniu ludzi, a 824 jest jednostką autonomiczą. Praktycznie może robić co chce, czyli kupować ile chce do wyczerpania funduszy. Więc na tyle łagodnie, na ile się da, z włączonymi hamulcami na maxa, by mu nie przyqrwić, bo w 22 sklepie już jestem na skraju, tłumaczę brak potrzeby nabycia danego produktu. Jak go, bo w tygdodniu tak zrobiłem 2x przeprowadzę przez jakieś pola, czy odsklepowe tereny, bo w trzecim dniu dostaje już szału, tak, jakby alkoholikowi przez dwa dni nie dać się napić. W trzecim rozrzuci go już po ścianach. I to tu jest co tydzień tak samo. 
   979 myśli, że gram tu w tedeka (tą grę kolejową) non-stop, bo mam czas, bo przecież nic nie robię. No fajnie, tylko - rano jak wstanę to śniadanie, a po nim nasłuch, czy czasem 824 nie wypierdala z mieszkania, bo nagle się zmontował, że czegoś nie ma, ale jakby poszukać to jednak jest. Więc rano - nie, nie da się grać. Jak rano tzn. przed 08:00 nie wypierdoli, to o 09:00 już tak, ale z tym jest różnie, zależy od tego co mu odwali. Więc czas zablokowany na wyjście to 08:30 - 09:30 i to jest najpóźniejsza pora. Następnie zakupoholik idzie w miejsce składające się z samych sklepów, czyli centrum m-ta. Co się tam wyprawia pisałem wyżej. 
   Po powrocie z m-ta, wypada od 11:30 do 13:30 rozpoczynają się po 12:00 procedury obiadowe, w których trza brać udział, bo on kompletnie nie pamięta co ma do zeżarcia, więc też nie da się grać. Obiad przeważnie po 13:00, i ja zeżre to trza go pilnować, by nie zasnął po nim, bowiem następnego dnia goni już po mieszkaniu od ok. 04:30. Więc średnio co 5 min przetaczam się k/dużego pokoju. No czasem gram, ale pamiętam że te spacery tam muszę robić. Ok. 16:00 czasami niezależnie od tego, o której był obiad, popołudniowa kawa. Może napiszę z czego się ona składa, bo mało kto uwierzy. Jedna łyżeczka kawy rozpuszczalnej. Do tego tytka kawy 3w1. Na to łyczka cukru i śmietanka z małego pojemniczka plastikowego 5g płynna. To wszystko w kubku 200 ml. Ale by zalać kubek 200 ml, gotuje 2,5 ltr. wody, max pojemność czajnika, bo woda się później przyda. No więc znowu ok. 16:00 muszę nasłuchiwać kiedy zaczną się procedury kawy, by zagotować ok. 0,5 ltr. wody. 
   I dopiero teraz, czyli gdzieś od ok. 16:30 mogę swobodnie zagrać. Tylko, że jest to też czas dla mnie. Czyli ewentualne wyjścia z mieszkania na m-to, do 811, na ogródek, tereny kolejowe. No każdy chce mieć swoje 5 min w ciągu dnia, ja też. 
   Najlepsze w tym wszystkim jest to, że on kompletnie nie jarzy, że tu (u niego) mieszkam od ponad pół roku. 

   979 nabył, czy za darmo, kota (zwierzę z futerkiem). Oczywiście już jesteśmy wkręceni w zwierzątko. Na szczęście to nie szczury, które się tak szybko rozmnażają, jakoś kota przeżyjemy. 
   Zastanawia mnie jednak po co mu kot? Mówiłem mu tyle razy, że nie bierze się zwierząt, które żyją naście lat, kiedy jest się nieustabilizowanym w życiu. On robi remont, nie wiadomo co będzie za np. 5 m-cy, jaką laskę pozna, z którą się zwiąże, w tle jest zmiana pracy itp. I tu przed tym wszystkim pojawia się młody kot, który będzie żył ponad dekadę. Po szczurach daję już sobie spokój, zresztą szczury nie były w ogóle zamierzone, one się pojawiły za sprawą 979 i myślę, że już więcej, mimo tej zajebistej interakcji, ich już ponownie na st. mac. nie bydzie. 

   Ok. Tyle na razie. Randki z 252, tak, jak to określiła 811, odbyły się dwie randki z 252 opiszę w następnej notce, bo teoretycznie jutro mam go ściągnąć na st. mac. na flachę z noclegiem, przynajmniej wstępnie tak jest ustalone. Wiem, poleciałem po bandzie. 
   Zdjęcie. 
  No to jest ten kolo, z którym, czy w zasadzie, któremu pomagałem zrobić wylewkę. Tu zdjęcie od tyłu, bo wiadomo, robione z przyczaiki. Jeszcze mam trochę z przodu, to zamieszczę wkrótce. 
  No ładny mięśniak, taki szczupły, na którym wszystko widać. Powiedziałem 811, że bym go tam brał na tym ogródku, ze wióry by leciały, ale.... no cóż....
   Narka.

środa, 18 sierpnia 2021

Środa #1810

    Zasadniczo nie miałbym aż takich wyrzutów do głupich inwestycji, gdybyśmy mieli budżet państwa na plusie, budżety miast i gmin również i jak w Dubaju stawialibyśmy złote fontanny. 
    Jednak tak, qrwa, nie jest. Mało tego, część z tych głupich inwestycji będzie ciążyć na lata, inne tylko okresowo, bo jak to dotyczy komunikacji miejskiej, to można ją np. zlikwidować. 
    Jadąc dziś pustym (dosłownie, bo w pojeździe przegubowym jechało oprócz mnie, na dystansie 18 km, 5 osób) 
autobusem o 07:20, pomyślałem o corocznej zbiórce Owsiaka na "służbę" zdrowia. Jakże marnie wyglądają jego coroczne rekordowe miliony uzbierane wielkimi przygotowaniami, wielkim ruszeniem narodu, wreszcie, dla niektórych wydawało by się, wielkimi kwotami uzbieranymi w tej akcji. Czymże jest te 300 milionów, przy miliardach wydawanych przez państwo na słomiane (dosłownie) inwestycji, na firemki znajomych Zdzichów od Krzysiów. Wreszcie, czymże to jest w drukowaniu kasy, kiedy dziennie z sobotami włącznie z drukarek wychodzi na rynek 1 mld złotych (miesięcznie 26 mld zł. wpuszczamy na rynek. Pochodną tego jest wysoka inflacja, bo to legalizacja tego co wydrukowaliśmy). Wystarczyło by jeden dzień druku przeznaczyć dla Owsiaka i jaka była by radocha z trzykrotności kwoty zbieranej takim wysiłkiem. 
   Wracając do wypierdalania kasy. Otóż w 2008 roku reaktywowano połączenie kolejowe Bytom - Gliwice. Pociągi jeździły często, co pół godziny, łącznie byly 22 pary pociągów. Połączenie przetrwało 3 lata. Szerzej o tym (choć widzę, że wiele artykułów znikło) tu. W ostatnim roku funkcjonowania, czyli 2011 pociągów jeździło 16. O tym tu. 
    Pociągi zlikwidowano, bo najzwyczajniej w świecie, prawie nikt nimi nie jeździł. Wzdłuż tej linii wtedy i do dziś, kursowała/je linia 850, która w porównywalnym czasie (30 min) w skróconych kursach pokonuje trasę między Bytomiem, a Gliwicami. Mało tego, dziś jest dodatkowa linia AP1, która między By-m, a Gl-mi, zawijając do centrum Zabrza i obsługując w tym mieście jeszcze jedno duże osiedle, jedzie 40 min w każdym kursie. 
   No i teraz (tak, napiszę to) jakiś tempy chuj, nie!..., ależ się pomyliłem. Zaradny, bardzo rozgarnięty człowiek wpadł na pomysł, jak tu jeszcze bardziej wyciągnąć kasę z budżetu i od przyszłego roku znowu wrócą pociągi wożące powietrze w tym samym czasie, co dekadę temu, czyli przejazdu 20 minut (wtedy obsługiwany był jeszcze przystanek Bytom Bobrek, czyli de facto, dziś pojadą wolniej, nowszym taborem po wyremontowanych torach. Rewelacja!). Deja vu, czy nichil novi. Poczytać bełkot urzędniczy, jakież to będzie TERAZ, dobre i rewelacyjne, bo zmieniła się świadomość ludzi można tu. Tylko czy oni wiedzą, że od dekady ubyło w obu miastach parę tysi ludzi? Zakłady, duże pracy wzdłuż linii jeszcze bardziej się zmniejszyły, a ze względu na dostępność pracy "za rogiem", ludzie nie przemieszczają się jak dekadę temu, więc generalnie: 
- im ten miś droższy, tym nasze 20% większe. Koniaczek?
  No i znamienne jest, że tym razem nie podaje się kwoty, jaką wypierdala się na to połącznie, przynajmniej jej nie znalazłem. W 2008 tą kwotę podano. Dziś czemu nie? Może by nie wqrwiać tych co mają jako takie pojęcie o funkcjonowaniu komunikacji miejskiej. 
   I tym optymistycznym akcentem kończę. 
   Narka.

  

poniedziałek, 16 sierpnia 2021

Poniedziałek #1809

     252 nie brałem na sobotę, bowiem 979 zgłosił, że chce meble przewozić, to nie miałbym co z nim zrobić. Przewożenie mebli z 979 zajęło sobotnie popołudnie, ale przy okazji pogadaliśmy, bo rzadko ostatnio się to odbywa. Z powodu temperatury meble przewoziliśmy w klatach, ale w wiosce to naturalne. 
    Jak przejeżdżaliśmy przez wioskę dwa razy, to jakoś pustawo na niej się zrobiło. Może przy sobocie, ale tak jakoś nienaturalnie. Możliwe, że przy wysokiej temp. część z wiochy pojechała kajś nad wodę. Zapamiętałem wioskę tętniącą życiem, a tu co raz gorzej w niej. Być może młodzi przenoszą się do innych miejsc mieszkać, wioska mało atrakcyjna. 
    Skończyliśmy coś ok. 20:00. Na st. mac. podciepł mnie 979. Zrobiłem se żarcie i siadłem do flachy. Mimo uruchomienia "nowego" telefonu i odcięcia się wreszcie od tekstów, których już co raz mniej trawię, reset i tak jest potrzebny. Tym razem był przesunięty, to też wyglebiłem ok. 22:00 na niezłej fazie. Tradycyjnie też trzasłem 10,5 h spania mimo niezłych wyników w spaniu na st. zwr. W pt. wyglebiłem popo i trochę odespałem. 
    W nd. poszedłem znów do 979, bo potrzebował pomocy, a może po prostu towarzystwa przy przenoszeniu rzeczy w mieszkaniu. Jednak nim się do niego udałem, skontaktował się 303, że chce wpaść. W sobotę telefonicznie przekazał info, że u niego w domu była niezła chaja. 972 był napierdolony, do tego piła z nim jego żona, na to nałożyły się, już nie takie małe, skurwiele i się działo...
    Do tego stopnia, że przyszła tam (w pt. czy to już sob. była, w nocy) jakaś sąsiadka uspokajać atmosferę, bo ich "dyskusje" było słychać na placu. 303 zaś został trochę sam, bo do kola już nie jeździ, chyba definitywnie, w domu jest jak jest i gdzie tu się podziać? Poczekałem na niego, aż wejdzie na st. mac. a dopiero po tym udałem się do 979, zostawiając go przy ulubionej grze, którą podłączyłem mu to TV z laptopa.
    Po tej chaji, 303 się znowu odmieniło i przeszedł w stan, że chce pić i tą resztę robić. Skoro tak, to wracając od 979 wszedłem na st. mac. po butelki na piwo, patrzę a tu w krześle/fotelu komputerowym śpi 303. Nie budziłem go, polazłem po piwa. 
    Po przyjściu postanowiłem go obudzić głaskaniem. Siadłem obok niego i delikatnie go głaskałem po szyi, wygiętej, bowiem głowa opadła mu w stronę klaty. Dość przyjemnie się dotykało tak napiętą szyję. Ręce..., no niestety średnio umięśnione. Granie na kompie i brak aktywności fizycznej robią jednak swoje. Mimo genów, dzięki którym mógłby zajebiście wyglądać, jest jak jest. Trudno mu przekazać, że to jest ten czas, kiedy należy zabrać się za siebie, albo fizycznie, albo umysłowo. No niestety u 303 jest to nijako. A szkoda, bo następnie, co pisałem już, scenariusze są jakby wiadome. 
    Chyba dopiero po 5 min głaskania się obudził, kiedy już piłem pierwsze piwo. Jeszcze trochę później go pogłaskałem po plecach jak grał i to tyle. Wszak przyszedł by trochę odpocząć od domu, niekoniecznie na masaż, więc nie przeginałem. 
    Pojechał do swojej wioski o 21:50, a ja dokończyłem otwarte piwo i krótkie procedury do wyglebienia, bo rano wstawanie, by na ok. 08:00 być na st. zwr. i przeciwdziałać zakupoholizmowi. 
    
    Przebudziłem się ok. 05:40 i już nie zasnąłem dalej. Trochę przeleżałem, ale i tak miałem budzik nastawiony na 06:40. Wylazłem 5 min wcześniej by się nie gonić i poszedłem na autobus. Dojechałem w dobrym momencie, bo 824 już miał gotową listę zakupów, z których została tylko jedna rzecz. Resztę udało się wykreślić, ale jutro już tak dobrze nie będzie. Po kilku dniach hamowania, to i tak się musi zrealizować w jakimś stopniu. 

   I na koniec. W radiowej jedynce, bo 824 się w kuchni na tą stację przestawił, ostatnio słyszałem to nagranie. 
  Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie wiedza nt. stosunku kaczki do naszych. Chyba ktoś w redakcji chciał mu zrobić psikusa. (pięknie wyglądają te żyły na jego szyi)

    Tyle, bo chcę to dziś jeszcze wypchnąć, bo kolejne sprawy czekają do opisania.
    Narka.

piątek, 13 sierpnia 2021

Piątek #1808

    Teraz miast opisywać co w zasadzie się u mnie dzieje, to na tapecie jest 252. Ale 252 jest dowodem na to, że w życiu ludzi pewnych sfer niewiele się zmienia. Owszem otoczka, czyli technika, elektronika idzie do przodu, natomiast problemy życia codziennego pozostają w zasadzie te same. Stąd można wyrokować co będzie u 303 bez większych wpadek. 
     Jak pisałem z 252 się w sob. nie skontaktowałem. Zadzwoniłem do niego w nd. popo i odebrał telefon. Ucieszyło mnie to i jednocześnie trochę zaskoczyło. Oczywiście umówiłem się z nim w pn. na 18:00 na tym samym osiedlu, ale w innym msc. Wcześniej jeszcze byłem na ogródku u 811 zawieźć wodę, bo tam brak studni i wody z sieci. Z tel. 811 potwierdziłem spotkanie, miejsce, bowiem nie mam darmorozmów. Na msc. czekałem na niego ok. 5 min, więc w normie. U takich ludzi w normie jest też częściowe naginanie faktów, które następnie i tak wychodzą, a niestety przyciemniają obraz. Tak było i tym razem. W potoku słów nad dramatem, który odbył się w sobotę 252 powiedział, że laska mu złamała telefon i ma teraz jakiś zastępczy. Na spotkaniu wyciągnął ten sam tel. co poprzednio, bo miał jeden dziwny kolor to zapamiętałem. Skojarzyłem też sobotnią wymianę drzwi przez właściciela mieszkania z tym, że pozostali bez niego (tzn. mieszkania). 252 mówił, że reguluje na bieżąco opłaty, ale coś mi się wydaje, że jednak - nie. Może właściciel się zdenerwował i ich wywalił. Za to wynajmowane mieszkanie w sumie miał bulić 1400zł. To dużo przy braku stałych dochodów. 
    252 jest z laską, która ma 18 lat, on sam jest trochę starszy, ale nie pytałem się na razie ile ma lat, choć mam fb od niego, bo na spotkaniu wziąłem jakby łączność telefoniczna się zerwała. 
    Teraz scenariuszy jest niewiele. Będą kombinować z wynajmami, jak kiedyś 372, aż dojdzie do wyczerpania zapasów kasy. Laska, albo wytrwa przy nim, albo się rozejdą, bo samice jednak potrzebują stabilizacji, a obecnie przy 252 takiej mieć nie będzie. 
    Znowu miło nam się rozmawiało, aż jestem w szoku, to w przeciwieństwie do 303. Coś tu jest takiego, że rozmowa się klei i czuję, że moglibyśmy tak gadać godzinami. 
    Ponownie zaproponowałem pomoc o tyle o ile mogę. 
    Z 252 mieliśmy się spotkać wczoraj, ale on miał zadzwonić przed 21:00 i nie zadzwonił. Jutro miałem go wziąć na st. mac. do pracy przy dachu, ale 979 dzwonił, że chce mojej pomocy przy przenoszeniu łóżka, to tak średnio wlec ze sobą 252, bo będzie stos pytań, więc od wczoraj się nie kontaktuję z 252, po trochu licząc, że może sam się odezwie, ale to płonne nadzieje. Odezwiemy się do niego w przyszłym tyg.

   Tymczasem życie płynie stałym rytmem i niewiele się zmienia. W środę pojechałem z 824 do Tarnowskich Gór. Na rynku stara zabudowa, aż tu nagle wyrasta coś takiego:
  Co za tempy chuj wziął do łapy za postawienie tam wśród starej zabudowy tego paszkwila? Co za inny tempy chuj to klepnął? Ale by nie było z drugiej strony UM. 
  UM i stara zabudowa. No jak, do cyca, wpierdolili na rynek to badziewie, które jest na zdjęciu powyżej, to ja wiem, przez potężną kopertę, która jednocześnie zamknęła mordę konserwatorowi zabytków. 
  Żyjemy na prawdę w żenującym kraju, gdzie koperty, łapówki potrafią znacznie wypaczyć rzeczywistość. 
  Pochodziliśmy wokół rynku, Poszliśmy też, oczywiście, na tory kolejowe, na których m.in. oddaliśmy mocz. To idealne miejsce gdzie za darmo można się odlać. Jakby ktoś kiedyś szukał darmowego WC, to nic, tylko szukać torów kolejowych. Zresztą myślę co by na węzeł T.G. pojechać jeszcze w przyszłym tyg. i połazić po grupach towarowych. 
   I tak btw, za nim poleziecie głosować w jakichkolwiek głosowaniach na polityków, czyli tych pazerniaków, to się głęboko zastanówcie nad tym, czy wciepując tą makulaturę do skrzynki nie popieracie tych wypaczeń. Nie jest istotne na kogo wciepnieie kartkę, ważne że popieracie obecny system w ogóle ją wciepując. 
   Obiad zeżarliśmy w lokalu, który poleciła nam 811 na Gliwickiej 4 w bistro jakiejś laski, która była w masterchefie. Nie oglądam tego, ale faktycznie żarcie było smaczne i tanie. 19 zyla za trzy pulpety w sosie pieczarkowym, zestaw surówek i ryż lub ziemniaki do tego. Porcja duża, po 824 zeżarłem jeszcze resztę od niego, bo niby nie mógł już wciągnąć. W domu to się obżera, a w lokalu udaje, że już nie moze i... o jejku jaka duża porcja. 

   979 stwierdza, iż jestem alkoholikiem, bo łykam raz w tygodniu, ale nie mogę się doczekać już jutra i resetu na st. mac. 

   Jeszcze na koniec. Dostaliśmy od dziecka (979) telefon. Dziś zgrałem z kompa na niego muzykę. Niby nic wzniosłego, ale poszedłem po śniadaniu na codzienny holizm z 824. Tym razem zapuściłem muze z tel. na słuchawki. Ja pierdolę..., qrwa jaka wyjebka. Wreszcie odciąłem się od pierdolenia o Chopinie, od tych samych tekstów, w tych samych miejscach. 824 trzepał warami, a my, jak w filmie Ściągany z Leslie Nielsen-em, kiedy on w TV wyciał dźwięk spikerce wiadomości (mute), to dokładnie tak samo czuliśmy się. Bawiło mnie to przednio, bo 824 mówił, silił się, a tu - chuj - nie był słyszalny. XXI w nastał u mnie, a 824 nawet chyba nie zajarzył, że nie jest słyszalny i mówił w przestrzeń. Jedna scena mnie dość rozbawiła, bo akurat na słuchawkach leciał "Lordi - Hard Rock Hallelujah", a on coś chciał mi słownie przekazać. No przy takim nagraniu jest to wybitnie trudne.

  Ok, tyle, bo zaś tego nie wypchnę, a dzień się już kończy. To narka i do zaś. 
    

wtorek, 10 sierpnia 2021

Wtorek #1807

     W piątek umówiłem się z 252 i pojechałem na umówione msc. na innym osiedlu. Byłem planowo, co mi się rzadko zdarza, ale staram się pilnować. On kilka minut później. Rewelacyjnie mi się z nim rozmawiało, jakoś gadając z nim odnoszę wrażenie, że całkiem swojsko i w zasadzie to wchodzimy sobie w słowa by móc coś powiedzieć. Rozmawiałem z nim ok. 40 min. i ustaliliśmy, że jutro tj. w sobotę, pojedzie do mnie na st. mac. bo chciałem wykonać prace na dachu. Umówiliśmy się też na jutro, tj. sobotę, że dokładnie telefonicznie się zgadamy, bowiem ok. 12:00 właściciel mieszkania, które on wynajmuje ze swoją laską, ma wymieniać drzwi, bo dostał jakieś lepsze okazyjnie. To miało nastąpić koło południa. 
     W sobotę pojechałem z 824 w ramach odciągnięcia go od holizmu na rowery. W trakcie jazdy, ok. 11:00, zadzwonił 252, że praca aktualna, a przekazałem, że jak było umówione skontaktuje się ok. 13:30. 
    Od 13:30 nie mogłem się z nim skontaktować w ogóle, abonent był niedostępny. Hmm, no cóż zdarza się. Tym razem nie budowałem teorii spiskowych, ale czasem przez myśl przechodziło mi, że to już koniec i nie skontaktuje się z mięśniakiem, bo mam tylko telefon do niego, który zdechł. 
    Pojechałem na st. mac. sam. Nawet chciałem do 252 na oś. jechać, bo pokazał mi gdzie mieszka, ale zapomniałem masła zabrać od 824 i wróciłem się, to też autobus na tamto osiedle pojechał, więc zmieniłem opcję na wyjazd bezpośrednio na st. mac. 
   Będąc już na st. mac. odezwał się 303, że wqrwił go kolo z innego m-ta i że już do niego nie bydzie jeździł, i że chce przyjechać do mnie, bo właśnie wraca od niego. No spoko. Przyjechał. Okazało się, że pomagał kolowi w remoncie za jakieś tam zadłużenie, bo coś tam od niego brał. Trochę mnie to zdziwiło, ale ok. Kolo, że wypłaci mu jak coś tam jeszcze zrobi i jeszcze coś tam, więc tradycyjnie przetrzymywał go z kasą, to też 303 zrobił zwijkę i olał go. 
    Ponieważ sobota, a potrzebuję resetu, to zaproponowałem 303, że może łykać ze mną, ale nie chciał wódki, tylko piwa, ale tych nie miałem, a nie powiedział, że wbije, a nie chciało mi się szczególnie lecieć po nie. Wziąłem więc niedokończoną ostatnio flachę, colę stonkową do tego i zwolna łykałem. Ponieważ było ciepło, to 303 się rozebrał do klaty. Po kilku kielonach nie mogłem się powstrzymać, by nie położyć mu ręki na plecach i delikatnie go głaskać. On nic, nawet odniosłem wrażenie, że mu się podoba zresztą sam rozebrał się do klaty. Nie przeginałem, głównie plecy, trochę ręka lewa, bo po tej stronie od niego siedziałem. On grał w swoją ulubioną grę Hooligans i był dość wciągnięty w nią. 
   Jak już pisałem, te resety na st. mac. są krótkie, to też zaczynało mi się chcieć spać dość szybko, choć nadal głaskałem 303, jednak sen brał górę. Coś ok. 20:00 wyglebiłem mówiąc 303, że jak bydzie chcioł iść to ma mnie obudzić. Jeszcze przed moim wyglebieniem wpadł na chwilę 979 i spytał się czy już łykam, Odp. - tak, ale że 303 nie łyka ze mną. 
    303 obudził mnie po 22:00, zamknąłem za nim stację i dalej wyglebiłem spać. 
    Czyli nie mieliśmy na st. mac. 252, ale czas umilił nam 303. Też dobrze. 

    Rząd ogłasza strategię demograficzną. Od razu mi się nasunęło - że co? Przeca to już jest za późno. Już wyjaśniam, tylko tradycyjnie ludność Katowic. 
   Za późno, bowiem mleko już się rozlało. Za chwilę za 5 lat lub później, bo to się opóźnia kiedy kobiety mają pierwsze dziecko, zacznie rodzić rocznik zaznaczony na czerwono. Jeżeli teraz rodził rocznik zaznaczony na niebiesko lub ten pod nim i rocznie płodzono 380 tys. dzieci (średnio) to przy tej samej dzietności rocznik zaznaczony na czerwono urodzi 190 tys. dzieci. Nawet gdyby się rządzący postarali i dzietność była by na poziomie 2, a nie jak teraz 1,4 to oni urodzą ok. 260 tysi. Więc i tak rocznie! będzie o 120 tysi dzieci mniej. I to jest wersja optymistyczna, która raczej nie nastąpi. Bardziej wierzę, że wskaźnik urodzeń się utrzyma, więc będzie się rocznie rodzić ok. 190 tysi dzieci, tj. połowa tego co dziś. 
    Już w 2020 r. ubyło 120 tysi ludzi, a to będzie się pogłębiać. Na co więc wydawanie kasy na kolejne dokumenty, które nic nie wniosą? Ach zapomniałbym. 
- "Po co jest ten miś? ...
- Otóż to. Nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. 
  Wiesz co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skalę naszych możliwości."
   Bo który to już dokument spłodzono odnośnie sytuacji demograficznej i prognoz? Przestałem już liczyć jakiś czas temu, ale ktoś kiedyś policzył ile kosztuje nas pseudodatkowe dziecko z programu 500+ to wyszła olbrzymia suma. 
   No ok. Teraz tyle, bo oczywiście sytuacja z 252 się tak nie zakończyła, ale nie chcę przetrzymywać tej notki dłużej. 
   W ramach zdjęcia statystyka demograficzna. 
   Narka.

niedziela, 8 sierpnia 2021

Niedziela #1806

  (Notka napisana na piątek, niestety nie udało mi się jej wypchnąć wcześniej. Od tego czasu są nowe info, opiszę w następnych.)
  
  My tak mamy, że jak coś nie idzie, to włączamy teorie, różne, ale wybieramy se te negatywne, a przynajmniej ja, bo jakby ulegam w części tym nagonkom medialnym. Tak było z 252. Miał robić dalej tą wylewkę, a nagle się z nim kontakt urwał. Jakimś zbiegiem okoliczności, cały czas uważam, że jakieś inne zbiegi okoliczności pchają mnie, czy dają możliwość kontaktu z mięśniakami, spotkałem go na ławeczce przy trasie, którą akurat jechałem z ogródka, a wcześniej byłem u 811, która kąpała dzieci, dzięki czemu, nie siedziałem u niej, choć stałem pod wjazdowym chyba z 3 min i w końcu zrezygnowałem, pewnie po to, by spotkać na swojej drodze 252. 
   Jechałem, a właściwie sunąłem koło tej ławeczki wolno, patrzę i znajoma twarz, ale wpierw nie skojarzyłem kto to, ale odruchowo, bo ładny machnąłem na powitanie, czyli podniosłem rękę. On odpowiedział, a jak przejechałem koło ławeczki podniósł się i zatrzymał mnie. Oprócz niego na ławeczce siedział inny kolo i jakaś laska. Okazało się, że zgubił telefon, podobnie jak mięśniak, który robił wylewkę na ogródku od 811 na weselu (na weselu stracił swoją komórkę). 
   Wymieniliśmy się ponownie nr-ami telefonów i tym razem ponownie zapisałem nr 252 do kalendarza czyli na papierze. Tego kalendarza, który sam sobie robię, co kiedyś tam pisałem. Okazało się, jak mówił, że chciał się skontaktowąc. Był nawet na ogródku, ale nas tam nie było, był przy kontenerze, przy którym go poznałem, ale widocznie nie było mnie przy oknie i go nie widziałem, więc jest zainteresowany. Słuchałem tego i se myślałem, prawie jak ja, jak polowałem na 972. Na kanwie tego postanowiłem go ściągnąć na st. mac. Negocjacje dziś odnośnie robót na st. mac. i ściągnięcia go na flachę. A co? Stare metody jak najbardziej aktualne, co ostatnio Wam pisałem na przykładzie 303. 
   Przy okazji 303. Był u siebie w mieszkaniu. Za dużo napisane u siebie. W mieszkaniu 972, czyli swojego starego, który ma odebrane prawa rodzicielskie do małych skurwieli. Jak tam był, to zrobiła się chaja, O co poszło nie wiem, ale napierdalanie odbyło się między 303, a 301 i 302 oraz 972 więc grubo poszło. 303 dostał na ryj, tamci niby też. Efektem 303 wypierdolił z mieszkania i pojechał do kola. Wczoraj też do niego jechał, bo gdzie się ma podziać. Alternatywą, jak powiedział był przyjazd na st. zwr., ale pewnie bliżej mu do kola, bo przecież on w zbliżonym wieku, jak do nas. 
    Niby spraszam go na sob. do się, ale nie wiem co z tego wyjdzie, bo równolegle chcę by był 252. Niby od przybytku gowa nie boli, ale to tak nie wychodzi w tej materii, co opisywałem wielokrotnie. Nadmiar mięśniaków na st. mac. powoduje niemożność zajęcia się konkretnym składem. Ileż to razy przerabialiśmy, dlatego tym razem pierwszeństwo dajemy 252. Jak wyjdzie się okaże. 
    Co do 303 to szkoda mi go, bo jakby znam go bliżej. To oczywiście jedno. Drugie, to że jest ładny i to powoduje dodatkowe emocje związane z jego wdrażaniem w życie dorosłe. No nie ukrywajmy, lubimy oglądać ładne rzeczy, przedmioty, obiekty, ładnych mięśniaków. Co pisałem przy okazji "pobrzydzania się" 303. 
   Straszenie w mediach publicznych i nie tylko, bo przecież prywatne też się muszą dostosować, jest na mega wyjebanym poziomie. Jak się nie zaszczepicie to zabije Was zaraza, jak ona Was nie zabije, to Was zamkniemy w kolejnym lockdownie, jak to Wam nie starcza to Was zaleje woda z deszczu. Jak nie ona, to rozpierdolą was pioruny z nieba lub grad, jak nie one, to słońce Was spali na wiór i zdechniecie, bo będzie 34 C, a jak nawet nie to, to porwie Was wiatr przy okazji burz, albo Marsjanie wylądują Wam na gowie. 
   Jeszcze czymś idzie straszyć? Tak wiem, wieloma innymi rzeczami, sprawami. Tylko na drugim biegunie cywilizacja trwa od wieków i to co wyżej wymienione jej nie zmiotło, to po co to straszenie? Ach no tak, zapomniałbym, bo wybawcami od tego wszelkiego zła są rządzący obecnie (wbiłem się w narracje?).
   Zdjecie. 
   6-cio komorowe semafory w Skierniewicach, jeszcze przed przebudową stacji. Jeden z nich stoi w peronie. Zdjęcie zrobione z dekadę temu. 
   Narka.

środa, 4 sierpnia 2021

Środa #1805

    W ub. tyg. już we wtorek miałem dość, a co dopiero w pt. Ale rano, jak zwykle włączył się u 824 holizm, tym bardziej, że powstrzymywany przez kilka dni, to przybrał na sile. Poszliśmy na miasto, w zasadzie po kurę jedynie i tego chciałem się trzymać. 
    No skądże znowu by się dało. W drodze powrotnej, kiedy chciałem omijać zgrupowania sklepów, to jakieś tam na kursie i tak zostały. Wracaliśmy, w siatce cała kura, 1,6 kg. Mijamy kolejny mięsny, a 824:
- tu mają bardzo dobre wyroby. (w zasadzie to w każdym sklepie, w którym kupował wcześniej, to w/g niego mają dobre wyroby, ale co ma powiedzieć jak już jakiś czas temu stracił smak i węch)
    Jakoś chciałem go odwieść od wejścia, ale okazało się niemożliwe. Wlazł i jakby inaczej. Dwa kotlety schabowe. We mnie się momentalnie zagotowało. Powiedziałem w sklepie na głos:
- qrwa mać!, 
a do ekspedientek (może mało wymownie)
- że jest chory i nie pamięta co robi, 
ale one mają się pozbyć towaru więc chętnie mu te schabowe naszykowały. Zresztą oczywiście zmontował się też 824:
- ja wiem co robię, to ja decyduję (i jakieś inne teksty).
   By jeszcze bardziej nie wybuchnąć w sklepie wylazłem z niego na plac. Po kilku sek. wlazłem ponownie, by jeszcze czegoś nie kupił, ale siatki mu już nie niosłem, niech se sam nosi. 
   Po przyjściu na st. zwr. wziąłem flachę wina i praktycznie w godzinę ją wydoiłem. Następnie, bo byłem zagotowany, poszedł w 3/4 amundsen wódka 0,7 ltr.. Łykałem nieśpiesznie, ale faza rosła. Jakoś k/21:00 wyglebiłem już prawie nieżywy. 
   Błąd, nie przygotowałem miski zamiast wiaderka, jak to robię na st. mac. i poszło k/łóżka. Po pierwszym wypróżnieniu poszedłem po miskę. 
   Nie wiem co w tym czasie robił 824, powiewało mi to. Potrzebowałem szybkiego resetu, bo zaszło za daleko. 
    Rano średnio się czułem, ale nadal byłem lekko podładowany. Odliczałem tylko czas do wyjazdu na st. mac. 
    Jak się w nd. okazało, w sob. i tak polazł jeszcze na zakupy. Dokupił roladę wołową w sosie, makaron w jakimś sosie i jeszcze inne drobiazgi. Ja doprawiłem w nd. w nocy rzeczami z warzywniaka ze stonki i praktycznie nogą już nie da się nic wepchąć do lodówki wysokości 1,80 m. 
    W pn. zawiozłem część z warzywniaka stonki do 811, bo fizycznie to nie jest to do zeżarcia i część wyląduje wtórnie w koszu. Powrót od 811 jakimiś zakamarkami, by tylko ominąć jak najwięcej sklepów. Ale 824 oczywiście do garmażu. Pytam się:
- po co ?
- no zobaczyć co tam jest. 
- towar i ekspedientki. Chodzisz tam co drugi dzień, więc dziś nie musimy tam iść. 
    Później wymyślił, by skręcić i iść na "ryneczek". 
- po co ?
- zobaczyć co jest. 
- przecież wszystko co potrzebne mamy
- no dobrze. 

   A na st. mac., bowiem reset był już w pt. to w sob. było bez łykania od niepamiętnych czasów, nawet 979 się zdziwił. Obejrzałem jakieś filmy, z jednego, ruskiego, branżowego, recenzję tutaj wstawię, tylko się zmobilizuję. Mimo krótkiego pobytu, jak zwykle, na st. mac. zresetowałem się również. Bardzo spokojnie sobie wszystko brałem, trochę posprzątałem, trochę poleniuchowałem ogólnie mile spędzony czas. 
   Na koniec pobytu odezwał się 979, że może mnie odwieźć, bo jedzie do m-ta 824. Chętnie przystałem, bo mało ostatnio gadamy, a to doskonała sposobność na chwilę rozmowy bez dodatkowych bodźców i tak też się stało. Szkoda, że takie chwile tak rzadko następują. W sobotę też chwilę rozmawialiśmy u 979 na mieszkaniu, ale jakoś było tak inaczej. Przy wieszaniu lampy z wiatrakiem do dużego pokoju, zresztą on po chwili musiał wyjść i sam przykręcałem mocowania do łopatek. 
   
   Jeszcze jedna uwaga, kiedyś tam chyba o tym pisałem. Jak to jest, że dzieci z tzw. rodzin patologicznych są takie ładne. Lezę ulicą z 824 i lezie matka z synem. Matka, no już widać z daleka, z bliska się potwierdziło, no jakaś patola. Przechodząc właśnie mówiła, że od września jakiś tam zasiłek spłynie. Syn, jakieś 16-17 lat no piękny qrwa, że chuj. Ona żadna f chuj. Przecież matka od 301-304 też nie grzeszy urodą, a małe skurwiele zupełnie co innego, oprócz 302, który ma wiyncyj genów po niej, to odstaje od reszty. W wiosce też to widzę. Ród samczy ma się dobrze, czy miał się dobrze, bo teraz w pokoleniu kciukowców zaburzenia polecą szybko. 

   Na koniec takie drobnostki, które znów łażą mi po gowie, by je wypchnąć w którejś notce. 824 mieszka na dużym osiedlu. W przeciwieństwie do wioski i innych dzielni, to śmietniki są otwarte. Dzięki podziałowi na sorty, są też kubły z papierami, czyli prasą. Wyciągamy czasem różne do poczytania. Ostatnio wyciągłech NIE (Urbana), dwa numery; Angory kilka sztuk, Przegląd, Fakty po mitach, Newsweeka, gazety wyborcze. To prasa nie prorządowa, więc można tam poczytać inaczej o poczynaniach rządu. Co już też pisałem - cieszę się na razie, że nie pracuję na etacie, nie płacę na nich podatków, bo inaczej na prawdę miałbym poważne problemy z zasypianiem. 
   Btw. 230 tys. złotych przyznano na stworzenie internetowego biura turystycznego dla mniejszości seksualnych, a 467 tysi poszło dla spółki E-europe na stworzenie platformy internetowej, która dostarczać będzie użytkownikom prognozy życia ich zwierząt domowych. (za Przegląd  nr 29, 12-18-07-2021)
   Zdjęcie. 
  Stacja Chełmek Fabryka. Semafory wyjazdowe na szlak w kierunku Libiąża. 
  Narka.

poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Poniedziałek #1804

     Jak pisałem w poprzedniej notce na działce 811 zmiany. Otóż jak kiedyś wracaliśmy właśnie z niej, zrządzenie losu, bo 811 proponowała byśmy na rowerach z 824 jechali szybciej, ale zdecydowałem się iść pieszo z nią i dziećmi. Na samym końcu pod blokiem spotkaliśmy jej koleżankę z mężem - pięknym szczupłym mięśniakiem. Na pierwszy rzut oka dawałem mu jakieś 24-25 lat. Jakoś za 2 dni znowu spotkaliśmy go na rowerze i znowu szliśmy z działki, kiedy 811 mi proponowała bym jechał szybciej, bo zasiedzieliśmy się tam. Tym razem przy rozmowie 20 min na końcu zaproponowała mu ofertę zrobienia wylewki na tarasie lauby ogródka. Ten się zgodził, co mnie się też bardzo spodobało. Praca z mięśniakami zawsze mnie uskrzydla co też kiedyś powiedziałem 811. 
   Mięśniak przyszedł pierwszy dzień we wtorek w ub. tyg. Ciepło na placu, a on pracował w koszulce, jednak mimo tego widziałem jego ładne ręce i nogi. Umięśnione, ale drobne, chude, wyżyłowane. Skóra gładka, mało zarostu zarówno na przedramieniach jak i nogach. Pierwszy dzień przystąpił energicznie do pracy. Mnie to cieszyło, bo cała ta robota schodziła z moich pleców, a do tego widoki. Przyjechał też na 17:00 303 to już było dość sprawnie, bo pracę można było podzielić. Po 20:00 wyszedłem z działki z 303, bo ten chciał jeszcze jakieś alko, a jak się na drugi dzień dowiedziałem, mięśniak siedział na działce do 22:00. 
   303, jak to w tym wieku, 1001 pomysłów na minutę. Wpierw, że łykamy na mieście to zaproponowałem znowu tory kolejowe, ale by podjechał autobusem, ale komórka zaczęła się wyładowywać, to zaczął sie dramat, bo łączność sie przerwie, to jedziemy do 824. No ok. Na szczęście był za chwilę autobus. W stonie kupiłem browce, ale 303 łyknął tylko 1, drugi zabrał z sobą w drogę. Czyli tym razem na trzeźwo. W mieszkaniu 824, a szczególnie w pokoju, w którym urzęduje nagrzane, to też 303 siedział w klacie. W związku z tym jak łykaliśmy postanowiłem  sprawdzić na ile jest wrażliwy na dotyk, głaskanie. Ku zaskoczeniu okazało się, że nie było żadnych odruchów obronnych, jakiś drygów, czegoś co wskazywało by na złe doznania kiedyś tam i ucieczką przed dotykiem. Miał to 230, co kiedyś opisywałem, a szczegółów się nie dowiedziałem, ale molestowanie kiedyś tam miało miejsce, bo to po czymś takim pozostają takie odruchy, pewne zwichrowania zachowania, czy nie wiem jak to właściwie nazwać. 
   U 303 nic takiego nie było, więc po krótkiej chwili w zasadzie głaskałem go z jakimiś tam przerwami, po całych plecach. Głaszcząc go znowu zastanawiałem się - co w takim razie spowodowało ucieczkę z materaca, skoro tu takie zaskoczenie. Oczywiście głaskałem go delikatnie, co, jak pisałem w poprzedniej notce, jest dla większości mięśniaków przyjemne, a u tych, z trudnym dzieciństwem, czy z dużym rodzeństwem, szczególnie chyba pożądane. Wiadomo, jak jest 4-ka rodzeństwa, to nie ma matka czasu głaskać każdego, czy nawet w ogóle ich dłużej głaskać, bo obowiązków jest tyle, że na tą czynność nie starcza czasu i szybko ona odpada. Takie też uzasadnienie przyjąłem przy głaskaniu 303, że jest to dla niego pozytywne i dlatego się nie broni. 
   Inną sprawą jest, że skoro dotyk przyjmuje pozytywnie to kolo ma niektóre drzwi otwarte, a jedynie przegiął z zapasami, w czasie których 303 poszedł po bandzie i coś tam kolowi w karku nadwyrężył, co też opisywałem. Mało tego, to, mimo wystrzału z materaca, on nadal nie stroni od dotyku, więc można przyjąć, że ten jednorazowy incydent nie zaburzył ogólnego trendu potrzeby czułego dotyku. 
   Jak pisałem poprzednio, odprowadziłem 303 na ostatni autobus, a później wyczekiwane wyglebienie. 
   
   Środa. Na działkę miałem jechać w/g 811 na chwilę, jakieś 2h więc ściągnęła mnie na 11:45. Przyjechałem tam na rowerze bez 824, bo ten wpierw chciał, po czym po 3 min już nie chciał. Na dworze dziś 31 C, to wymiękł i po trochu myślałem, że z holizmem też, ale okazało się później, że jednak - nie. 
   Na działkę jak wjeżdżałem to widziałem mięśniaka tym razem w klacie. Od razu też ściągłech koszulkę, bo nie robić siary. 
   No qrwa piękny. Taki 973 tylko z mniejszymi mięśniami. Byłem nim zauroczony. Prawie w każdej chwili kiedy mogłem patrzałem na niego, co on po jakimś czasie zauważył, bo widziałem jak kontrolnie na mnie patrzał, ale nawet nie uciekałem ze wzrokiem, bo nie mogłem. 811 powiedziałem, że bym go brał w tej laubie, że aż wióry by leciały. Nie wiem, czy mięśniak chciał mnie trochę zniechęcić, czy co, ale w trakcie jakiejś tam rozmowy powiedział, że ma 30 lat. No to tyle co 973. Nie mogłem wytrzymać i zrobiłem z przyczaiki zdjęcia kolowi, tylko są na telefonie, a jak zwiozę kabel ze st. mac. to ściepne je na kompa i coś tu może wciepnę. 

   Jak zwykle notka miała sie wydostać ze stacji w ub. tyg. a idzie dopiero dziś, to też nie przedłużam, a weekend opiszę w następnej. 
   Się zaczynają niebezpieczne opóźnienia robić, może uda mi się w tym wyprowadzić jakoś. 
   Zdjęcie. 
Wspomnienia o szczurach. Wygląda mi to na "myszaka". 
Choć nie wiem, bo tych jajec od niego nie widać. Może to w takim razie "myszyn". Zdjęcie zrobione na biurku, pewnie się do śniadania zabierałem, albo a'la obiadu. 
   Narka.