niedziela, 31 grudnia 2023

Niedziela #2023

   Pisałem o tym już kilka razy, że jak w tym filmie Niezniszczalny bliżej mi do Brucea Willisa niż do tego murzyna. Otóż jeszcze w kato miałem wypisane 48 i na zmianę jechałem, a podwózkę robiłem 110. Akurat przyjechał do zmiany i za kierownicą był młody chłopaczek, którego już kilka razy widziałem, czy mijałem. No i tera wrócę do owego 48. Nie jest to łatwa linia, a w ostnich dniach w zajezdni średnio mi sie chce gonić, tym bardziej, że do zmiany przejechała jakaś locha (pierwszy raz ją widziałem) 15 w plecy. Opóźnieniami to się chyba najmniej przejmuję, byle na końcu było w miarę normalnie. Te normalnie to 13 min od zdania wozu do nocki, więc tak trochę na styk. Pojechałem na linię. Trochę chciałem nadgonić, ale co jakiś gady mnie drażniły. Na mojej linii są już wytresowane i wiedzą jak się zachować, gorzej jak jestem kajś indziej i one nie czają bazy. No więc po 3-im incydencie stwierdziłem, a bujajcie się. Wypadam z obiegu. Tzn. wpuszczam przed się następnego i lecę za nim. Tak zrobiłem i całe następne kółko jechałem w odstępie 2, 3 min za nim. Rewelka, pełen chillout. Tak można pracować, ale niedługo, bo ten za mną to szczytówka, więc zjechał. Plan zresztą byl taki, że jak zjedzie, a będzie już wieczór, to latjący autobus. Jak zaplanowałem, tak zrobiłem. Zaś prawie rekord czasowy na linii, zresztą leciałem swoim wozem, więc parametry znane, osiągi też, więc cóż wiyncyj potrzeba... Nadganiając te ok. 35 min opóźnienia czułem się rewelacyjnie. To już było ok. 21:00 więc lemingi poruszające się w tempie lodowca zjechały do swoich st. mac., więc na drogach luźno, w wozie też no i pieknie się leciało z tymi nielicznymi w wozie. Do tego, co było na wstępie, mnie bliżej do Brucea Willisa, więc na skrzyżo w większości zielone i przy skrzyżo myślałem - tam na górze mnie chyba lubią. No właśnie, czy na górze? Czy na dole. Skąd nas niby Ci z zaświatów obserwują?
     W każdym razie ja goniłem, skrzyżo współpracowały leciało się pięknie. 
   No i tera wracamy do tego młodego ze 110. To jest taki szczupły ok. 22 lat synek. Ubiera się często (uwaga) w róż. No zalatuje branżą jak chuj. On jak miał zmianę na 110 to obok niego przy kabinie był inny synek ok. 19 lat i jak wyszli z wozu to ich obserwowałem i tak się zachowywali jakby było coś wiyncyj jak koleżeństwo między nimi, bo mam już wprawne oko. No i tera lece sobie tym 48 i myślę - zostały mi 3 dni pracy w kato. Jest bardzo mało prawdopodobne, bym się z nim spotkał. Wszak kierowców u nas ok. 200 to szanse są znikome na jakieś spotkanie. No i tera se pomyślcie, co z tym moim bliżej Brucea W.?  No tak qrwa. Na drugi dzień mam swoje 37. Ustawiam się na dworcu na wlocie by pokazać komuś tam, bo zmiennik ma L4, by pojechał na siódemkę (st. nr 7 na dworcu), bo nie wszyscy ogarniają. No i wychodzę, pokazuję 7 na palcach, a wóz sie zbliża i hamuje. Za kierownicą widzę kogo (uwaga, qrwa!) no tego ze 110. No i czaicie bazę? No i jak nie stwierdzić, że mam wiyncyj szczęścia jak rozumu... (nie, no .... rozumu też mamy trochę). Oczywiście on nie ogarniał, bo nowy, to się zatrzymał przed peronami, kaj stałem. Wsiadłem i mówię mu by podjechał na 7-kę. Tak zrobił. na 7-ce bez gadów gadka z nim, ale ile można gadać, jak on przyjechał juz po planie, wiec trza było jechać. Nr tel nie wziąłem, bo trochę niezręcznie po kilku zdaniach obcej osoby pytąć się - a dałbyś nr tel. ?
    Jak to u mnie w życiu bywa, pojawiają się okoliczności sprzyjające dalszym działaniom. Otóż w tym elektryku, którego odebrałem od niego, coś jakby latało na zakrętach na dachu. Zadzwoniłem do dyspo, by dał mi tel. do niego, czy u niego też coś latało, czy co się w tym wozie dzieje. Dyspo nr. przesłał. Zadzwoniłem. W pierwszej rozmowie rzeczowo spytałem się, czy coś miał, zauważył, że coś jakby lata na dachu i słyszał to? Zaprzeczył by coś słyszał i cos jakby latało. Spytał sie o jaką butelkę w wozie czy cóś innego, ale odp. ze spawdziłem, nawet pod wóz patrzałem i nic. 
   No i byście nie myśleli, że jakaś ściema, to faktycznie coś jakby większa nakrętka na (chyba) dachu latało. Elektryk, to tego sprzętu tam na dachu trochę jest. Po dwu kółkach dłuższa przerwa to pojechałem pod już nieczynną hurtownię warzyw z wysoką rampą oświetloną i wlazłem jeszcze na skrzynkę po warzywach i własną latarką świeciłem po dachu czy czegoś nie dojrzę, ale nic nie widziałem. Zadzwoniłem więc do niego, by mu powiedzieć, że sprawdziłem i optycznie nic tam nie widzę, ale jak to ja pociągnąłem rozmowę dalej. W sumie gadaliśmy ok. 40 min i ... niby umówiliśmy sie na kolejną rozmowę. Niby, bo to takie kurtuazyjne - to się jeszcze zdzwonimy. Tera znowu piłeczka po mojej stronie, Plan już je, by wysłać do niego, za 2 dni sms-a i poczekać na odp. I tera jeszcze jedno spostrzeżenie. Rozmawiało nam się, bardzo dobrze. Tzn. więcej ja mówiłem jak on, ale i tak udało się jakieś wspólne tematy osiągnąć. On musiał kończyć, bo gdzieś tam byl umówiony, ale c.d. może nastąpi. 
    Reasumując. Po linii 48 myślałem, że szansa spotkania się z tym ubierającym sie częściowo w róż jest niewielka, śladowa, no bo wśród tylu pracowników, na ostatnie 3 dni pracy spotkać go ponownie, no to weź.... 
    A tu.... spotkanie. No i co ja mam o tym myśleć, do cyca?!
    Do tej historii jest c.d., ale będzie w następnej notce.
    Tymczasem ostatni dzień pracy w Kato za mną. Przeleciał jakoś tak bezemocjonalnie. Tzn. z tyłu gowy kołatało się, że ostatni raz jadę tą trasą, ostatni dzień dali mi "moje" 37, ale wolmo, więc wolmo się toczyłem bez jakiegoś szczególnego gonienia, tym bardziej, ze świadomość narobienia czegoś na koniec powstrzymywała wersję latającego autobusu. Zresztą, na szczęście wolmo sie tego nie da zrobić. 
   Pozostanie jeszcze obiegówka 2-go i później jeszcze odebranie kasy i epizod w kato zostanie zakończony. Podsumowanie to pewnie za 2 m-ce, kiedy będzie porównanie z new msc. pracy i wyjdzie na ile to było dobre posunięcie.
    Zdjęcie.
Nie, to nie moja ciężarówka na tym screenie, ale fajnie wygląda. 
   Narka i udanego sylwestra.

wtorek, 26 grudnia 2023

Wtorek #2022

   Na koniec w Katowicach jakoś często dostaje swój wóz. Ostatnio na 12-ke mi go dali. Przyjechałem wcześniej po ostatniej wpadce, o której za chwilę i wsiadłem też wcześniej. Zmiennik jak zwykle na zajezdni, gnał moim wozem po dziurach byle do przodu, bo rozkład. Nwm, czy ja jestem pierdolnięty, czy oni. W każdym razie później, jak zwykle moim wozem pełna płynność jazdy, trochę gnania, miałem dobry humor w większości i dobrze mi sie jechało. Jakimś tam kursem z Ligoty do centrum, miałem natchnienie i trochę goniłem, jednocześnie z gracją przechodziłem między dziurami. Na pewnym odcinku przed nami jechało po linii nowe wolmo. 
   Na przednim siedzeniu siedział jakiś facet i podobnie jak opisywałem tego kierowcę do Mikołowa, tu również czułem, że on obsewuje jak prowadzę. Wolmo przed aami po dziurach - standard - ja je omijałem, bo innym torem leciałem. Na przed ostatnim pzystanku gość z tego fotela 3x wychylał sie i patrzał do kabiny, kto prowadzi. Widziałem to kątem oka. To są takie chwile, kiedy jest satysfakcja z wykonywanej pracy. Nie przyglądałem mu się, więc nie wiem czy to jakiś kierowca od nas, czy w ogóle inny kierowca, ale pewnie był zdziwiony stylem prowadzenia. 
   Zmiennikowi, mojemu już byłemu, też trafil się zmiennik, który po dziurach wali, ale to 95% tak jeździ, czego nie umiem zrozumieć. Przeca te układy kierownicze działają teraz lekko. Nie ma więc problemu ze skierowaniem pojazdu tak by ominąć dziury, to nie wiem ocb. 
   Teraz wpadka, pierwsza w tym roku z rozpoczęciem pracy. Otóż, ostatnimi dniami jestem trochę przemęczony. Na swojej linii nie mam godzin, to później mi wypisuje służby po np. 10,30, takie miałem w pn. i wt. Do tego godz. dojazd w jedną, tyleż powrotu, robi się 12,5 h. Spanie i zostaje mało. Miałem rozpocząć o 12:53, a o takiej mam autobusy do pracy. Tzn. cała 23 i 53. Mózg pomylił i miast ułożyć dojazd na 12:53 na garaż ułożył dojazd autobusem 12:53. Jak ustalił tak zrobi i poszło do wykonania. Kontrola nie wyłapała, nadzór też. Przed przystankiem zobaczyłem godz. 12:46 w otoczeniu i dopiero wtedy się kapłem, że zawaliłem. Tel. do dyspo. Pani przekazała, że nie ma kogo wysłać (brak rezerwy) i pojadę opóźniony. Spoko, damy radę. 
   Na zajezdni byłem 15 po wyjeździe. Wóz elektryk. Fajnie... Ostatnio elektrykiem jechałem chyba w styczniu. On podłączony do ładowania, musialem sobie przypomnieć jak to wyłączyć, jego załączyć, wycofać usadowić się i ruszyć. Dyspo dzwoniła czy jadę
- właśnie wyjeżdżam. 
- o to chyba nie ma sensu jechać z takim opóźnieniem. Może Pana gdzieś wstawię. 
   Teraz drobna dygresja. Zajezdnie mają płacone od kilometrów, które wozy przejeżdżają na liniach. Teoretycznie powinno sie zgłaszać wyżej opóźnienia powyżej 15 min. Realnie mało kto dzwoni i zgłasza, bo w szczycie transportowym, w zasadzie wszyscy mają te +15 min i musiałby być zatrudniony osobny człowiek do odbierania dziennie ok. zyliona telefonów. Jeżeli ktoś ma bardzo duże opóźnienie i wyciepnie kółko lub się gdzieś wstawia, to zdejmuje się te kilometry, a zajezdnia nie ma za nie płacone. jest stratna. Wspominałem o tym, przy okazji utknięcia tira pod mostem na Granicznej. 
   Nasza mentalność jest taka, że kierowcy się tym nie przejmują. Wyciepują te km. , całe kółka, a następnie se dziwią, ze zajezdnia nie podnosi wypłat i nie widzą tu korelacji. 
   Ponieważ dyspo też jakoś szczególnie nie chciała uratować km, to wszedłem do akcji i dalsza część konwersacji:
- zrobimy tak. Wpiszę opóźnienie na odejściu +14 min, Pani też wpisze i wilk będzie syty i owca cała. To i tak jest linia (297), gdzie jeździ się stadami, więc... nikt nie zauważy. 
  Załapała i tak zrobiliśmy. Faktycznie na odejściu było +33, a żeby wszystko było ok, to zdupa włączyłem w połowie trasy.  Już wyjeżdżając z zajezdni zastanawiałem się, czy to nie powinno być tak, że w pierwszej kolejności powinni ratować km, a nie rozkład jazdy? Chyba tylko ona tak działa, bo inni dyspo, to raczej ratują km. Jak pracuję tam długo, tak jeszcze mimo znacznych opóźnień, nie wyciepłem ani jednego km. 
   Przechodzi to też, bowiem inaczej niż inni wypisuję karty drogowe. Edki piszą np. tak. 
   Ochojec Szpital. 12:05    Węzłowiec   13:30 (to jest godz. planowego przyj.) a obok + 7 min - korki
  u mnie wygląda to tak:
   Ochojec Szpital 12:05    Węzłowiec    13:53  (bez dodatkowej adnotacji) bo musiałbym napisać np. +23 min, a to by już zwróciło ich uwagę. Gdyby tam było np. +85 to już była by pewnie interwencja. 
   Panie w biurze, jak nie ma innych adnotacji sprawdzają tylko czy wszystkie kursy wykonane i tyle. Godzin już nie tykają. Więc jak jadę np. +90 min to one zaliczają te km jako wykonane i zaj. ma za to płacone. Na tym 297 faktycznie w tym dniu miałem +90 w tym 33 były moje. ale zrobiłem wszystko, co prawda zjechałem na garaż z +85, ale zaj. nie straciła z mojej strony żadnej kasy. U jednych prywaciarzy mają np. karty wydrukowane już z kursami i godzinami planowymi i oni tam nic nie bazgrzą w nich. Efekt - zawsze mają zrobione km, i to zawsze planowo. 


   Wigilia. Na st. mac. dzień jak co dzień. No jest małe rozróżnienie, tradycyjnie pochłaniamy fasolkę po bret z ziemniakami. Tzn. w inne dni roku czasem też ją żremy, ale w ten dzień, na st. mac. od kilku już lat obligatoryjnie. W tym roku była późno, bowiem wstałem dopiero po 12:00, z powodu siedzenia i spożywania do ok. 05:00. Się jakoś zasiedziałem na firmowym DSC. Po za tym miałem w pracy wolne. Obdarowali mnie, w przeciwieństwie do ub. roku 3 dniami wolnymi na święta. Sob. nd. i pn. więc fajnie wyszło. Niedziele spożytkowaliśmy głównie na sprzątanie. Zajrzałem do starych kątów, choć chyba tylko ja wiem o tym, że tam posprzątane. Oprócz tego trochę pograne w gry multi, bo dziś to taki syndrom tych czasów czyli zagospodarowanie czasu wolnego zwłaszcza przez młodzież. O ile osoby starsze jeszcze jakąś równowagę mają między życiem realnym, a wirtualnym, to młodzież już chyba - nie. Do szkoły z komórką w ręce (aktywną), w szkole z komórką, też włączoną i kontaktem z innymi, po szkole podobnie, a w domu do kompa i gier, z łącznością z innymi on-line na kompie i na komórze.
   Na przystanku widziałem kiedyś synka, który miał na kolanach otwarty zeszyt. Częściej chyba sięgał po komórkę do kieszeni i nią się zajmował (odpisywaniem, przeglądaniem), jak czytaniem treści z zeszytu, choć robiło wrażenie, iż chce się czegoś jednak nauczyć. 

   Nie będę przeciągał, bo dziś do pracy iii... znowy wyjazd z zaj. moim wozem. Już sie cieszę. Miała być zmiana na trasie w wozie, który jeździ, ale coś sie tam niby psuje, to podniama. Dzwoni dyspo, że trza być wcześniej z zaj, i pyta jaki wóz? No mój oczywiście.
   Zdj.

   
W komputerze (to dużo napisane) do wyświetlacza mamy takie archiwalne linie lub kierunki. To jedna z takich, kiedyś b. fajnych linii. 
   Narka.

środa, 20 grudnia 2023

Środa #2021

    Wiem, wiem dziura niesamowita, ale tyle sie ostatnio dzieje, ze aż nie mam czasu tego opisywać. Wszystko pochłania czas, a doba ma... (no bez truizmów). Osobną kwestią jest nierównomierność czasu pracy. Nwm. czy pisałem, ale na "mojej" linii nie mam godz. Mam służby po 6,50 i 7,20h przeto muszę nadganiac na innych by mieć normę. Tylko jest później dychotomia, bo np. wczoraj, przedwczoraj po 10,30, do tego dojazd do i z łącznie 2h, to już się robi 12,30h więc całkiem sporo. Zmiana pracy, co niesie za sobą dodtakowe czynności, a doby się nie rozciągnie. 
   Z innych spraw w ciągu życia. Rozmawiam ostatnio z dyspozytorem, to jedyny taki troche z jajem, ale też rozgaenięty i rozmowy z nim są inne jak z pozostałymi, a i on wie, że z drugiej strony "inny" kierowca, przeto podpuszczamy się na wzajem. Ostatnio z nim rozmawiam i on, że zmiana, ale postoju jest tylko 3 min, na co ja, że nie ma problemu, bo kompensuje to sobie wcześniejszym wejściem do pojazdu, i wtedy on:
- słowo kompensuje słyszę drugi raz w życiu. Dziękuuję za przyjemną rozmowę. 
Tu podziekowałem również. 
   Wcześniej kiedys u niego na dyspozytorni, przez okienko się wciągnąłem do środka i patrzę na plany, a on
- co Pan robi?
- zapuszczam żurawia
- a czemu
- bo w autobusach i tramwajach były takie naklejki "zapuść żurawia"
- to może zadaj konkretne pytanie będzie konkretna odpowiedź
- już nie trzeba (bo zobaczyłem na planach co mam na drugi dzień). 
  Wycofałem głowę z nad planów i poszedłem. 

  Inna sytuacja, jadę do przystanku, lekko z góry i widzę ruszającą do biegu lochę, z lochowatą laską. Młodzi, więc pomyślałem, troche Was przegonię. Miałem +3 min w tym miejscu, więc nie by lecieli bo byłem przed czasem wręcz przeciwnie. Jak postanowiłem tak zrobiłem, podgoniłem do przystanku, ale w nim, była 22:15, poczekałem na dobiegającą lochę z koleżanką. Jak wsiedli do wozu, to podobnie jak ja po dłuższym biegu, ledwo dychali. No oni młodzi, to takie coś im się przyda, bo pewnie niewiele mają ruchu w swoim życiu i przeważnie, oprócz dobiegania do autobusu, suną w tempie lodowca po chodnikach i przez zycie. Zastanawiałem się czy w wozie nie dostanie zawału, bo dyszeli strasznie, a wsiedli do 3-ch drzwi, to mimo tego słyszałem to w kabinie. 

  Dopiero z perspektywy czasu widac pewne rzeczy, pewne sprawy, pewne życiowe doznania innych. Otóz, nie jest niczym nowym, nasze mięsniaki-skurwiele si8ę starzeją. Oprócz tego ich życiowe tory się czasami rozwidlają niekoniecznie tak jak oni chcą. To niekoniecznie, jest chyba częściej jak rzadziej. Paradoksalnie będąc branżowcem nie mam takich doznań, żyję jakby liniowo, tzn. niewiele się zmienia, w kreacji naszego życia bierzemy udział my sami, bez żadnego dodatku w postaci laski, żony, partnera etc W związkach to już nie jest takie proste, bo zawiłości, szczególnie w chwili kiedy wychodzą larwy na światło dzienne są tak duże, że ąż strach się bać. My tego, na szczęście nie mamy i dzięki, za takie coś. 
   Sptkałem na wiosce mięśniaka, o dziwo mie skurwiela, któremu życie sie totalnie odwróciło. W zasadzie minęliśmy sie na chodniku. Tzn. on mnie mocno, na prawdę mocno przytulił, ja, nie widzieć czemu, tak jakoś się wyswobodziłem z jego uścisku. I teraz ze mną jest coś nie tak? Zawsze chciałem go przelecieć, chciałem z nim mieć większy kontkakt, przy czym, jak go spotkałem, (tu ważna dygresja) po raz któryś, to jakby się odsunąłem od niego. Oczywiście po wejściu na st. mac. żałowałem, ze nie wziąłem po raz kolejny kontaktu doń, ale z drugiej strony mózg myślał - po co? skoro on nigdy z tego nei skorzystał, to czy na prawdę szczere jest jest stwierdzenie, iż sie skontaktuje i pogada? Jak sie skontaktuje, skoro nawet nie wziął aktualnego nr tel.? Oni faktycznie działają tak, ze zostawią kartę w drzwiach? No raczej - nie. To po co się spinam?
   Wielu mówi, że społeczeństwo jest już nie do uratowania, więc co pozostaje? No wieczór pornioli i rozładowanie napięcia emocjonalnego, po którym juz mi sie mięśniaków nie chce. 
  Zdjęcie (screen).

  Gram ostatnio w symulator stacji Lisków Gł. Niestety na wizji, bo robiłem streama, doszło do wykolejenia składu, tam gdzie izolacje rozjazdów na czerwono (wskazuje to czerwona strzałka). Wpadka na wizji, ale co zrobić. Na następnym odcinku (live na yt) wychodziłem z tej sytuacji ruchowej. 
   W tedeka nie gram, bo we wrześniu chyba podnieśli mi cieśnienie, wiec se na razie, co pewnie potrwa, dałem spokój z nimi. 
   Notak troche surowa, ale brak czasu na dogłębną korektę, więc i tak wypycham ją ze stacji spóźnioną, ale co zrobić....
   Narka.

poniedziałek, 11 grudnia 2023

Poniedziałek #2020

   Moda jest jednym z przejawów głupoty ludzkiej. Pisałem o tym już kiedyś, że głupkom wciśnie się jakąś modę ubiorową i oni bezmyślnie z niej korzystają. Przetrwała z lata moda na za krótkie spodnie, kończące się ponad kostką (stawem skokowym). Do tego buty "adidaski" lub teraz łyżwy i skarpety stopki. Efekt. Staw skokowy w zimie odsłonięty, goły, a na nim, co wiemy cienka skóra, więc idealne msc. do wychłodzenia tego stawu. No i teraz głupie lemingi, obu płci, bezrefleksyjnie w zimie, przy mrozie ubierają sie modnie robiąc sobie na przyszłość "a kuku". 
   Decyzja co do zmiany pracy podjęta. Czy dobrze robię - nie wiem. To są takie momenty w życiu, kiedy tą/tę (nie wiem) wajchę przekładamy i nie wiemy, co bydzie. Teoretycznie zakłada się, że lepiej, ale jak wiemy różnie z tym bywa. Choć nie zdarzyło się jeszcze, by jakieś wsteczne przełożenie wajchy spowodowało porażkę decyzyjną. Mimo tego zawsze jest taka obawa z tyłu gowy, czy na pewno to dobry ruch. Im sie jest starszym, tym większa stabilność jest pożądana, a tu takie zmiany życiowe. Nie mam jeszcze częstotliwości jak 303, co kwartał new praca.

   Ostatnio, to podobnie jak z młodzieżą samczą, o której pisałem, że nie chce związków, słyszę, że dorosłe związki się po latach rozpadają. 811 mi mówi, że u 800 kroi się rozwód. 374 był w sob. na st. mac. i mówi, ze jego brat dostał od żony pozew, trochę z nienacka, a trochę było już go czuć w powietrzu. U innych sytuacja dość napięta, a za wszystkim w tle stoi kasa, z tego co słyszę w uzasadnieniu. Wzrosła chyba roszczeniowość ludzi. Inne związki, jak kolegi od 374 trwają, bowiem sytuacja jest patowa. Gdyby nie dzieci, to już by dawno się rozeszli, tzn. akurat kolega od 374 zostawiłby ją. Tak, tkwi przy niej, bo znowu kasa z drugiej strony. Trójka dzieci, to alimenty, wynajem swojego mieszkania i nagle robi się sporo potrzebnej kasy, by samemu funkcjonować. Ale sprawa tych rozejść to u ludzi, jeszcze z działającym mózgiem. Ci bezmózgowcy nie są w stanie się rozejść, bo nie potrafią bytować sami. Mimo, wydawać by się mogło z boku, patologicznych sytuacji, trwają w tych związkach dalej, choć już u podstaw widać, że to będzie ciąg porażek i życia w nędzy. Taki 972, sam nie bydzie egzystował, to też, mimo kiedyś mojej propozycji, jednak z nią został. Podobnie dziś 303. Już widać, ze to jest kolejny  beznadziejny związek, a mając jeszcze okazję z tego wyjść, on będzie w tym tkwił, bo sam, po domu dziecka, egzystować nie potrafi. 
   Z 303 miałem kolejną rozmowę tel. i podpytałem go o wiyncyj szczegółów. Otóż larwa miała 23 tyg. Jak spytałem, czemu nie powiedział, to że niby nie mówi o tym innym, ale no sorry, jestem jedną z nielicznych osób, z którą gada, po za obowiązkowymi kontaktami z rodziną. Jednak nawet jak to potwierdził, to po chwili zajął sie dalej zabijaniem na ekranie. Czasem odnoszę wrażenie, że jest dokładnie jak 972. Kopulcja, prokreacja tak, zajmowanie się efektem tych działań (produktem ubocznym seksu)  to już nie. Oczywiście, jak to prawie w filmie "Idiokracja", oni ambitnie chcą sekcję zwłok, by wiedzieć czemu larwa zeszła. U siebie w ogóle nie widzą błędów. To że razem łykali, to nie istotne, to że się napierdalali również, a o kłótniach, co jakby standardem jest u nich, to już nie ma co wspominać. Ale to w/g nich są pewnie zdrowe warunki dla rośnięcia larwy. No przecież generalnie nic się nie dzieje. 
   Po rozmowach z 303 naszła mnie jeszcze jedna refleksja. Otóż w ostatnim akcie wciepowania makulatury do przeźroczystych pudełek, frekwencja była na poziomie 74%. Nie załapał się na to 303, bo ze względu na swoją głupotę, jest wyłączony z mediów społecznościowych, a przez to nie docierają doń materiały wyborcze stymulujące właśnie potrzebę iścia wciepnięcia papierka do pudełka. Jest jakiś % głupoty, która ze względu na swój poziom, nie przetwarza informacji z mediów społecznościowych, przeto nie bierze w nich udziału, to też nie da się do nich dotrzeć, by ich zmanipulować. 
   Reasumując. Połowa zawsze łaziła, bo myśli że coś zmieni, że wciepnięcie papierka do pudełka, to takie rozgrzeszenie samych sobie, 20% to już nowy narybek, manipulowalny medialnie (np. choćby oglądanie sejmu na yt.), a reszta to skrajna głupota, która nie ogarnia nawet własnego podpisu, przeto wyjście do pudełka jest jak załatwienie prostej sprawy w urzędzie - wielkim wyzwaniem, z którym jak nie trzeba, to lepiej się nie stykać, nie ruszać, może samo się rozejdzie po kościach.
  Zdjęcie.

  303 przy łopacie. Odpowiedni mięśniak, na odpowiednim msc. pracy. 
  Narka.

środa, 6 grudnia 2023

Środa #2019

   Dzisiejsze czasy sprzyjają branżowcom. Jadę tram w kato z rynku. Na przystanku kręci się młody synek z jakimś podkładem, czy czymś takim na twarzy. Widać z daleka, ze coś ma naniesionego na twarz. Ubrany jak pedał, acz nie aż tak wyzywająco. Patrzałem na niego i jednocześnie myślałem, jak za moich młodych czasów takie osoby sie musiały szczelnie kryć. Ile energii musiały poświecić, by ich branżowstwo nie wyszło. Jednak część wzroku była kierowana na innych samców, a nie samice. W podstawówce to jakoś przeleciało. W technikum, na szczęście, w klasie były tylko 3 laski, więc patrzenie na innych samców było jakby naturalne. 

  Gram w gry. Nic nowego, ale oprócz grania w gry platformą łączącą graczy jest dziś często DC. Na nim też urzęduję i ostatnio zauważyłem ciekawe zjawisko. Otóż jest sporo graczy (przedział wiekowy naście do 30-ci), którzy mają negatywne zdanie o laskach. Głównie jest to po nieudanych związkach. Ta odmienna sytuacja do tych mi znanych polega na tym, że oni bardzo źle się wypowiadają i jednocześnie nie chcą już następnych związków. Wiem, ktoś od razu pomyśli nic nowego, tak zawsze było. W pierwszej chwili też tak myślałem, ale jest w ich wypowiedziach inne nastawienie, ktore wyczuwam. Ono jest zdeterminowane nie tworzeniem następnego związku i jest to dość trwałe. Tzn. są u nas użytkownicy, którzy pokończyli związki już np. kilka lat wcześniej i trwają w tym postanowieniu. Zmieniło sie też to, że gry sa doskonałą odskocznią od myślenia o nowym związku. Miast przechodzić to na nowo, zapoznawanie się, chodzenie, doprowadzenie do spotkania łóżkowego, to można wejśc w grę, tu rozrywka, przyjemność dla mózgu jest od razu, a w razie W napięcie rozładować ręcznie. 
  Przy okazji nasz dział p.s. wreszcie się uspokoił. Sprzyja temu zima i szczelne ubiory mięśniaków, ale też starzenie się. No ileż można...
   
   Atak białego gówna na weekend spowodował, że dwa dni nie ruszałem się ze st. mac. Nie było takiej potrzeby, a brnięcie w tym białym dziadostwie nie uważam za przyjemne. Nie dość, że nawaliło tego ok. 40 cm, to jeszcze przypierdoliło mrozem. Na szczęście prace uszczelnieniowe na st. mac. w końcu przyniosły zamierzony efekt. Gdyby nie uszkodzenie lewej ręki było by jeszcze lepiej, ale i tak jest bardzo zadowolony z efektu prac, o czym co jakiś czas mówię 979. 
   
   Po zawiezieniu wypowiedzenia z pracy czuję sie już na wylocie. Tzn. w głowie przewala się myśl, że to już ostatnie jazdy na liniach i kolejny etap w życiu się kończy. Krótki epizod, z którego niewiele tu umieściłem relacji. Z jednej strony wydaje się to nieszczególne, bo praca codzienna wygląda mniej więcej tak samo, z drugiej chyba brakuje materiału zdjęciowego, dlatego z 979 umawiam się na film nagrany komórką, z jednej z ostatnich jazd na linii, którą mam (pseudo) na stałe. Równolegle umawiam sie z 374, choć to jego filmowanie pozostawia wiele do życzenia, ale może to przeżyję na zasadzie, że w ogóle coś będzie. Inna sprawa, że nie wiem jak filmuje 979 i nie wiem czy w ogóle coś filmuje (dowiedziałem się - nic nie filmuje, będzie premiera). 
   Na większości linii z automatu mam włączony tryb żółwia. Chyba biję rekordy w opóźnieniach, ale też zwisa mi to. Nie ma się co spinać, bo i po co? Jadąc do zajezdni zawieźć wypowiedzenie wsiadłem w drodze do naszego wozu prowadzonego przez młodą kobietę. Uszkodziła go wjeżdżając, a w zasadzie opierając się na małym dostawczaku. Efekt - stłuczona przednia prawa szyba w solarisie, przesunięta pierwsza połówka drzwi. Koszt, lekko ponad 5 tysi, a jeżeli mnie za lusterko skroili 2 k, to ją za te uszkodzenia ok. 10 k. No i ona bez ubezpieczenia, czyli płaci z ręki. Różnica polega na tym, że ja bym to z ręki zapłacił, a nie sądzę, że ona ma tyle odłożone. Stąd też zachowawczo tryb żółwia, by do końca m-ca dojeździć i niczego nie narobić.
   Po raz kolejny w życiu przekładam wajchę i kieruję sie na inny tor. Nie wiadomo jak będzie na tym nowym torze jazda się odbywała. Można by książkę napisać, ile to razy tą wajchę przekładałem sobie sam, ile to razy inni mi ją przekładali. Natomiast jest zasadnicza różnica. To już druga zmiana, która odbywa sie bez udziału działu ps. W zasadzie dotychczas, ten brał udział w prawie wszystkich zmianach i to dość znaczący. Trudno dziś pisać, że te zmiany nie były dobre, bo dział ps. miał to co chciał, a mnie jakoś udało się przecież przeżyć. W końcu jest to istotny dział w naszym życiu, a przynajmniej przez większość niego. 
   
   Wpierw było info od 302, że larwa od 303 ma jakiś defekt. W nd na st. mac. wszedł 972 i mówi, że ta larwa od 303 padła. Urodziła sie w 5-tym m-cu i nie udało sie jej utrzymać. 972 nawet chciał w robocie dostać 2 dni okolicznościowego, ale wytłumaczyłem mu, że to nie to pokrewieństwo. 
  We wtorek rozmawiam z 303 przez tel. Podpytuje co dzieje. Otóż ma new pracę. W poprzedniej jakieś (w/g niego) pedalskie zachowania były, nie wytrzymał i pewnego dnia, jak to mięśniaki-skurwiel po prostu wyszedł. Niby dostał ostatnią wypłatę, ale czy całą, czy część, tego nie wiadomo, bo 303 nie umie liczyć. Obecnie ma już, w ciągu roku, 4-tą pracę przy składaniu nadbudówek do samochodów dostawczych. Pracuje z jakimś Białorusinem. Oczywiście w pracy najważniejsze są jaja, ja te są, to jest dobrze. Samo wykonywanie pracy jest jakby rzeczą wtórną. Nadal gra w gry i to w zasadzie tyle co udało się od niego wyciagnąć. Mało, bowiem jest jednodrożny. Jak odpisuje komuś na necie, to już nie koduje co się doń mówi. Jak ze mną mówi, to na necie nie jest w stanie pisać, mózg tego nie przetworzy. 
   Wracając do larwy, to jak powiedziała 811 chyba dobrze sie stało. On, ani ona nie zapewnili by odpowiedniej opieki, jeżeli larwa faktycznie miała by dysfunkcje ruchowe, a tym bardziej umysłowe. Na wcześniejsze jej wyjście mogły mieć wpływ ich zachowania. Przypomnę, razem pili, napierdalali się prowadzili/dzą niezdrowy tryb życia chyba nieszczególnie zdając sobie z tego sprawę. 
   Więc 303 o larwie nie powiedział nic. Czemu? 
   W następnej rozmowie podpytam go co z nią, a później czemu nie powiedział wcześniej. 
   Ok. tyle, bo pora poprzetaczać się po mieście. 
   Zdjęcie. 

  Zbliżają sie święta i sylwester, to po kolejowemu określenia (w sumie dla nie wtajemniczonych tajniackie), co dzieje z drugiej strony. Ponoć nawet opatentowane.
   Narka.

środa, 29 listopada 2023

Środa #2018

 Jest decyzja. Zmieniam pracę. Nałożyło sie na to kilkanaście spraw. Na czoło wysuwa się ostatnio polityka władz Katowic odnośnie ruchu miejskiego, mam na myśli kompleksowe rozwiązania, które nie są zbieżne z oczekiwaniami ludzi. Wiem, ludzie zawsze czegoś chcą niekoniecznie dobrze, ale w tym przypadku blokowanie ruchu i obrzydzanie korzystania z sam. osobowych w centrum przenosi sie bezpośrednio na mnie. Jest co raz więcej, a perspektywa nie jest optymistyczna, linii, na których w zasadzie ze startu wiem, że "ooo, to dziś jazda bez postojów". Ale czy o to chodzi? Oczywiście można wyciepować kółka, ale efekt jest taki, że zaczynamy być ostatnią zajezdnią pod względem wysokości wypłat. Innym nie ubywa kółek, nie ubywa nie małej kasy, to też mają m.in. na wynagrodzenia. 
   Abdullachy. To też jest istotne. Trza się śpieszyć, bo oni kontenerami napływają do nas, a ta praca jest o wiele łatwiejsza niż na budowie, dla przeciętnego abdulla, więc napór ich na te stanowiska jest wiynkszy niż na budowlankę. Też wolę jeździć w ciepłym, jak marznąć w deszczu na budowie. 
   Biorą mi wóz na stałe, a po okrojeniu naszego terenu, w zasadzie wozy na stałe to fikcja, a lubię mieć wóz na stałe. To jakby główne uwarunkowania. Jest też kwestia niemierzalna finansowo, to dojazdy i powroty z pracy. W new mam bliżej, a z pracy na st. mac. lezę (uwaga) pieszo. Także w czw. 30-go listopada składam wypowiedzenie. Okres miesięczny więc teoretycznie w new roku, new praca. 
   W rozmowie o przejście, przeszedłem sam siebie. Mózg wynajdywał z dawno zakurzonych szuflad określenia, aż sam byłem w szoku. Np. "wektor działań władz m-ta Katowic"... W każdym razie na "dyspozytorze" czy kierowniku zrobiłem wrażenie, bo na drugi dzień w rozmowie tel. stwierdził, odnośnie przytrzymania msc. pracy do stycznia, - jak przychodzi do mnie poukładany pracownik... noo, se pomyślałem, nieźle poszło. W rozmowie, co planowałem, przedstawiłem swoje priorytety:
1 - wóz na stałe, 
2- popołudniówki
3 - linia na stałe. 
   Na wszystko się zgodził, więc co więcej potrzeba, a i przy okazji, wypłata wyższa. Oczywiście wszedł na ten temat, ale od razu go zbiłem, mówiąc - 90% ludzi Pan na to przekona, na mnie to akurat nie działa. J/w. 
   Napisałem do dziecka, by przylazł z komórą, by nagrać jakąś jazdę na linii wozem, który jeszcze mam, bo jakoś po poprzednich pracach mam mało zdjęć, a filmów to już w ogóle. 

   Wracam po pracy na st. mac. Jedzie nowy wóz - Isuzu, jakiś abdullach za kierą ubrany. Pomyślałem - wygrzeje się, bo na placu -4C. Wsiadam do wewnątrz siadam na siedzeniu i wieje mi na łeb. Po chwili odczuwam, że nie wieje mi ciepłe, ale chłodne, do tego nie wieje słabo, a naqrwia. Jadę i mózg zgłasza - co dzieje?! Na wyświetlaczu z przodu obok kierowcy jakieś cyferki zmieniają się, w tym pokazuje się temp. wewnątrz 10C. Ponieważ tym 10C mi wiało na łeb z góry, przesiadłem się obok na wolne siedzenie, bo bym czapkę musiał założyć. 
   A ja się dziwię, jak tych abdullachów mijałem, że oni w kurtkach zimowych jeżdżą i czapkach. No przecież jak nie umieją nastawić tego urządzenia do grzania, to głupki tak jeżdżą cały czas. Masakra. 
   Zdjęcia.

  Czasem takie ładne mięśniaki sie jeszcze znajdą, ale powoli to jak dinozaury. Ich ród ginie bezpowrotnie.

  No i teraz patrząc na powyższe zdj. większość pomyśli - branżowcy. Otóż - nie. To heterycy, którzy po prostu dorabiają pokazywaniem się przed kamerką. Oni to robią (akurat co widać na zdjęciu), bo im za to płacą, a to są w stanie dla jakiejś tam kasy zrobić. Jest to kolejny dowód, że za kasę, to można różne rzeczy zrobić. Zresztą w Am. Płd. kultura seksu jest chyba inna niż nasza. Pamiętam film "Ostatni mecz", który opisywałem na blogu. W nim było częściowo podejście do seksu w ichniejszej kulturze pokazane. To też nie dziwię się, że oni dla kasy są zdolni do jakiś ustępstw i nawet jakby to wypłynęło do ich środowiska znajomych, to nie wywołało by wstrząsu. 

piątek, 24 listopada 2023

Piątek #2017

    Na ntlx. obejrzałem serial szwedzki "Tore". to film o 27 latku, który w/g zamierzeń ojca i swojej przyjaciółki chce syna usamodzielnić, a przez to ągo od siebie i domu, w którym mieszka z nim razem. Tu jakby scenariusz niczym nie wybiega od normalności. Młodzież, choć w wieku 27 to już nie bardzo młodzież, mieszka co raz dłużej z rodzicami, co w obecnych czasach nie dziwi. 
   Natomiast po tym rozpoczyna się scenariusz, jak zwykle dziwny. Otóż Tore nie jest jakimś morświnem, a nawet, jak na swój wiek, przystojnym osobnikiem. Jednak okazuje się, że mimo tego jest prawiczkiem. Serio, to takie rzeczy jeszcze mają msc.? Nasuwa się stos pytanń w stylu - to jak to? Nie bywał nigdy na imprezkach, nigdy się nie upił, nie wyjeżdżał nigdzie, był w klatce zamkniony, co się do cyca z nim działo wcześniej?!
   W/g dalszego scenariusza wydawać by się mogło, iż nagle obudził się ze swoimi problemami okresu lat nastu w wieku 27 lat, a wcześniej życie mu gładko przeleciało u boku ojca. No to chyba tak nie wygląda, ale... cóż, dzisiejsza kinematografia ma wiele niespójności. 
   Skoro Tore w tym wieku ma czystą kartę, tzn. że niczego nie zaliczył. Nie bywał w lokalach branżowych, choć obok jest i chyba od dawna był. Nie pił, bo pierwsze wyjście na alko jest pokazane w sposób, jakby się rozdziewiczał z tym. Podobnie z seksem, też prawiczek. 
   Czyli mamy obraz takiego wczesnego nastolatka, ubranego w strój 27 latka poznającego plusy i minusy życia jednoosobowego. Czyli alko, coś mocniejszego, impry, no wszystko z czym startują nastki, tylko przesunięte o dekadę z niewiadomych powodów. I to trochę razi. było by to b. relane, gdyby to była prod. właśnie o 17 latku. Tak wycięto część spraw wieku naście, pozostawiono te startowe w tym wieku, co napisałem wyżej i taki treściowo okrojony serial powstał. 
   Prod. szwedzka, na którą sie przyjemnie patrzy, mimo nieścisłości scenariuszowych. Później jest już jakoś spójniej. Czyli pierwsza miłość, relacje koleżeńskie, przyjacielskie itd. Serial zrobiony z odcinków 30 min, jest ich 6 więc łykłem go przy okazji gry w jeden dzień. Natomiast dziwne jest zakończenie. W zasadzie to go nie ma. Po prostu się kończy kolejny odcinek i tyle. Sprawy zostają otwarte, jakby zespół tworzący czekał, czy robić v.2, czy się po opiniach wstrzymać. Myśłałem jeszcze nad tym, że może w Szwecji nie można robić filmów o 17 latkach, przeto zrobiono o 27 latku, z problemami wczesnymi. 
   Mimo tych kontrowersji wokół scenariusza sam film warto obejrzeć. 

   To już wiemy, że główne media są przeciwko nam. Coś przeczuwałem już wcześniej, ale by aż tak. Już w kampanii wyborczej, można było wyczuć że są pro jakiegoś tam nurtu. Wczoraj w radiu Z słyszę informację. Sąd w Szczecinie, by  nie było że ten lokalny z Białymstoku, wydał werdykt, że mur na granicy z Białorusią stoi 2 m od granicy po naszej stronie. 
   Ok. ta informacja jeszcze sama w sobie niewiele wnosi, przynajmniej dla mniej ogarniętych w sprawie, jak np. ja. Ale słucham dalej i mówią - w związku z tym, osoby które przyjdą pod mur z drugiej strony oprą sie o niego i zażyczą sobie azyl, to musimy ich na podst. przepisów unijnych wpuścić do kraju. 
   Wiem, że mur sam w sobie jest dziurawy jak durszlak, bo filmiki na yt. są, ale by ofen podać info, że teraz to już na legalu się tu dostajecie w dowolnej ilości. Czyli co? Korpo zachodnim jest na rękę destabilizacja kraju, przez otwarcie granic i wpuszczenie tu nieograniczonej ilości ludzi z przeludnionych krajów, jak np. z Indii, Bangladeszu...
   Słucham takiego ifno i zastanawiam się, jaki interes ma właściciel stacji podając takie info, jednocześnie tym info otwierając granicę i robiąc problem w kraju i to nie mały. 
   Już pominę to bredzenie przez ponad godzinę o tym, w tej samej st. radiowej, że dziś nas deszcz zaleje, cały kraj pod chmurami i w ogóle sie potopimy, a wygląda tak:

   No cóż, trza do realnej pracy, w której raczej się nie bredzi. 
   Narka.

niedziela, 19 listopada 2023

Niedziela #2016

    Te spowalnianie ruchu w końcu będzie przynosiło negatywne rezultaty. Czy o to chodzi mieszkańcom? Głosują na nich z myślą że będzie lepiej, a jest, jeżeli chodzi o ruch uliczny, gorzej. Na siłę chcą nas przesadzić na rowerki i hulajnogi elektryczne. Tylko czy wszyscy tego chcą... 
   W pt. na Granicznej w katosach ciężarówka wbiła sie pod wiadukt kolejowy. Nie udało się jej wyciągnąć do pn i efekt - nie dało się wjechać do centrum. To, że coś się stało to jedno, drugie to zawężanie ulic, spowalnianie ruchu. Efekt - o 18:15 miałem +80 min. Mikołowską do samego dworca sunąłem godzinę, gdzie normalnie to zajmuje jakieś 10 min, w rozkładzie jest 6. Na szczęście pogoda była bezdeszczowa więc przynajmniej to umożliwiało podciąganie w miarę normalne. I teraz takie wydarzenie w zimie, przy opadach śniegu, to paraliż m-ta do godz. wieczornych. Alternatywa - hulajnoga elektryczna przy -5C, w padającym śniegu. No brawa dla urzędników m-ta. Może ich tak puścić w taką pogodę do domów po 15:00 z UM na rowerkach ele. i hulajnogach. 
   Nic. Jest plan awaryjny przeniesienia się do pracy do prywaciarza na linię mniej obciążoną centrum aglomeracji, która żądna kopert postawiła w centrum ok. 7 mega dużych biurowców, nie zmieniając dróg dojazdowych doń, a nawet jeszcze pogarszając warunki drogowe. Jest jeszcze kilka plusów ewentualnych przenosiń. Wóz na stałe, to główna zaleta. Nam (zaj, w której obecnie pracuję) ze względu na zabranie części terenu, by w perspektywie sprzedać działkę na której stoi zajezdnia (podobnie jak teren lotniska w Okęciu), pod kolejne biurowce, wozy na stałe praktycznie zabrali. Jest ich na styk, więc wszystko musi jeździć. Do tego umiejętności jeździeckie kierowców, których szkoli się tylko aby sunąć do przodu. O omijaniu dziur, dbania o wóz, to już można zapomnieć. Ostatnio stoję, a obok na pasie, gdzie są zapadnięte studzienki, do tego stopnia, że ma urwać zawiecho, jedzie jakiś Edek naszym wozem, po tych studzienkach chyba z 40 km/h. No przeca jakbym go dorwał w ręce to od razu ma w pysk. Ale on ma wyjebane na to, to nie jego wóz.  Te studzienki omijam, trochę wymuszając na przeciwnym pasie, ale i tak jadę k/nich do 20 km/h. No ale z durniami nie ma co rozmawiać. 
   Inna spawa, to właśnie zatykające sie m-to. Są linie, na których w zasadzie nie ma postojów w ogóle, jak sie je dostanie, chyba że wyciepuje się kółka. No ale 10 km to ok. 350 zyla, więc pewnie krzywo sie patrzą na takich co stale wyciepują. Lepiej nie będzie, bo m-to działa na razie nie w tym kierunku, jaki jest pożądany, a wręcz przeciwnie. Perspektywa jest więc nieciekawa. 
   Ostatnia spawa, to wracam z pracy, bo zajezdnia tego prywaciarza jest blisko, pieszo na st. mac. 

  Na ntlx obejrzałem film "Land" ("Ziemia"). Zakwalifikowany jest w kategorii filmy akcji i przygodowe. Kto to tam wciepł, to nie wiem, ale chyba nie zastanowił sie co robi, no chyba, że teraz tą kwalifikację robią automaty, na podst. jakiś algorytmów. Jeżeli tak, to te algorytmy sa do kitu. Ani to film akcji, pomijam jakiś tam scenariusz, ani przygody. Jeżeli wyjazd w góry, dla oderwania sie od rzeczywistości można nazwać przygodą (wiem, że indywidualnie to może tak), to wysiadam. Jedyne co w filmie ładne to widoczki, bo faktycznie plener do zdjęć wybrali ładny i to tyle. Treści tyle, że można by to zawrzeć w krótkometrażówce i też wyszło by to samo. Dla oglądania widoków to można se puścić widoki z dronów i efekt będzie podobny. Amerykanie mają specyficzne sposoby na wiwisekcję, to chyba jeden z takich, tylko miast kręgu kółka zainteresowań, tu poszli na całość z pozbawieniem sie tego kółka zainteresowań jak np. AA. To taki film, przy którym człek się cieszy, że jest funkcja przewijania o 10 sek do przodu. 

   Jadę kusem z kato, na swojej linii i, co opisywałem kilkukonie, to szczególne uwarunkowania mózgu. Otóż my czujemy, mamy jakąś tam więź z innym osobnikiem. Pisałem to, jak patrzę na np., 4-ch młodych i szzególnie na tego jednego, to ten jeden się odwróci, czująć, że nań patrzę,. Tu było podobnie,. Ruszyłem z kato. Na siedzieniu przy pierwszych drzwiach siadł gość. Gość jak gość zwykły. Po jakimś czasie mózg zwrócił mi info - ten gość patrzy jak jedziesz, kaj jedziesz. I teraz ten sam mózg zwrócił info, że jest to starszy gość. No w sumie tyle. Jakby to był jakiś 18 latek może bym się obejrzał, ale tak nie. Nie patrzałem w lusterko nie widziałem jego twarzy. Mimo tego mózg mi cały czas zwracał info - ten gość patrzy jak jedziesz, kaj jedziesz, on koduje. Gość siedział na tym fotelu od katos i jechał dalej. Już jakiś czas temu po wyjeździe z centrum włączyło mi sie płynna jazda i tak jechałem odbierając cały czas iż on obserwuje W płynnej jeździe dobrnąłem do Mikołowa., Na ostatnim przystanku gość podchodzi do kabiny, pokazuje identyfikator od nas z zaj. i przedstawia sie jako kier. Później na pętli rozmawialiśmy i praktycznie do samych katos już przyjemnie gadaliśmy. Okazało się, iż on już jeździł na linii komunikacji miejskiej, ale w Bytomiu. Zwracałem mu uwagę na łapaczy lusterek, ale powiedział sam od siebie, ze już jedno z solara całe wyrwał w Chebziu. Wiem gdzie, bo znam tam łapaczy. Jednak zdziwiło mnie, że jeździł, to też powinien mieć obycie, a tu całe lustro...
   Później miło mnie pożegnał i powiedział, że będzie mi machał z za kierownicy jak mnie bydzie widzioł. No domyślam się, bo kto tak jeździ jak ja?
   Zjecia
Z tego co pamiętam, to ma 29 lat. Można być utrzymanym w tym wieku. 


Może składy ze st. mac. aż tak nie wyglądały, ale trzymały poziom. 

 Niestety zawsze, przynajmniej dla mnie, pozostaje to pytanie o to co on ma w gowie. No bo do łóżka byśmy weszli łącznie może 2h na dobę, a co dalej?
   Tekst bez jakiejś wiekszej korekty, aczkolwiek nadal myślę o konwerterze mowy na tekst.
   Narka.

sobota, 11 listopada 2023

Sobota #2015

 Od jakiegoś czasu zauważam działania z jednej strony podnoszące widzialność świateł na sygnalizatorach drogowych (świateł trzech kolorów przed skrzyżowaniami) z drugiej strony dochodzi do jakiegoś przesadyzmu. Niektóre sygnalizatory, działają jak reflektory świecąc tak silnym światłem, że oświetlają okolice. Mam wrażenie, jakby oprawy ledowe oświetaljące ulice wsadzono do takiego sygnalizatora, tylko miast oświetlać ulicę z góry, oświetlają ją wzdłuż. Jest to męczące, do tego stopnia, że przy większości sygnalizatorów jak się da, staję obok. Jeżeli sie nie da, to odwracam głowę by nie być oślepianym silnym światłem. Nwm. czy firmy produkujące te sygnalizatory są w jakimś konkursie, który najmocniej świeci i który najwięcej okolicy oświetli, ale znowu poszlismy chyba o jeden most za daleko. Po co one tak mocno świecą - nie wiem. Przecież to nie ruch kolejowy, że sygnał powinien być widoczny z 400m, a w zasadzie są widoczne (te kolejowe), przy dobrej widoczności, z 2 km. W ruchu drogowym podjeżdża się pod sam sygnalizator, więc on nie musi aż tak mocno świecić. 
   Kiedyś w TV widziałem film amerykański, w którym w nocy (czy po zmierzchu), w mieście, wszyscy jeździli na postojówkach. Rewelacyjna sprawa. Miasta są dziś dobrze oświetlone, więc wzajemne oślepianie się światłami jest w sumie niepotrzebne. Co innego na ulicach, na których nie ma oświetlenia. 
  W Katowicach zjeżdżamy wieloma liniami na dworzec autobusowy, pod dworcem PKP. Ów zjazd ma 6 ‰ pochylenia. Autobus, który jest przed zjazdem oślepia tych, którzy są na dole i do wyjazdu. Z drugiej strony Ci co stoją do wyjazdu oślepiają tych wjeżdżających. Sam dworzec w podziemiu jest doskonale oświetlony, więc już przed wjazdem doń wyłączam światła mijania, by właśnie nie oślepiać innych i włączam je dopiero po wyjeździe na ulice. Większość ciągle pokazuje mi, że mam postojówki, kompletnie nie rozumiejąc tego, że nie chcę oślepiać innych. Nie ma u niech refleksji, że jest to jedyny autobus, który zjeżdża/wyjeżdża i ich nie oślepia, tak jakby chcieli być oślepiani lub wręcz lubili to. Czy to podobny masochizm, jak w tych związkach, w których się kłócą lub wręcz biją i ciągle w nich trwają. 
   Był 302 na st. mac. Jego wizyty ostatnio są powiązane z pożyczkami. To podobnie jak wyżej, osobnik, który nie ma refleksji nad tym co robi w sensie wydawania kasy. Miał 7k uzbierane, to poszło wszystko w ciągu 3 -mcy w pizdu. W tym np. na zakup butów z łyżwy za (uwaga) 1k. I podobnie jak wyżej, on nie rozumie swojego postępowania. Chwali się butami (mnie), że najnowszy model, za tyle, to rewelacja i grzech nie kupić, po czym przyjeżdża w tych butach pozyczyć kasę. 979 powiedział, że miałem mu powiedzieć by je sprzedał, nie musiałby pożyczać kasy. No ale czego od 302 wymagać... To tak samo jakby się go spytać ile to jest √9 . Oprócz tego dopłaca i chyba nie był do końca świadomy tego, do "biznesu" swojej laski, jakiś pluszaków, które ona sama robi. Jakieś się tam niby sprzedają, ale miesięcznie na jej pluszaki idzie ok. 500 zyla. O tab. wydatkowej w exelu można zapomnieć, choć powiedziałem by se taką zrobił. 
   Przy okazji pobytu pociągnąłem go trochę za język.  Obecnie mieszka w Tychach w mieszkaniu swojej laski, która choruje na nerki, a oprócz tego zaraziła sie ostatnio sepsą. On zajmuje się więc dwójką jej dzieci, które go nie lubią, bo donoszą na niego do opieki społecznej. No ale czego wymagać w sensie wychowawczym od 302 skoro jest z domu dziecka, to nie ma wzorców, a że nie czytający, to książki o wychowywaniu dzieci nie przeczyta, wiec leci na żywioł. Hitem natomiast jest, że matka od niego jeździ 35 km do niego, bowiem on nie potrafi poskładać ubranek dla dzieci, tudzież zrobić innych prostych czynności. 

    Teraz o zaklinaniu rzeczywistości. Ostatnio w mediach słyszę o nowatorskim rozwiązaniu. Polega ono na tym, że na niektórych nowo powstałych osiedlach nie robi się chodników, tylko na pewien czas zostawia trawę i tam gdzie ludzie najwięcej wydeptają robi się po czasie chodniki. 
    Serio?! To jest jakieś odkrycie? Przecież takie rozwiązania były już stosowane w latach 70-ch, o czym czytałem już jakiś czas temu. Przydaje sie jednak nie uczenie historii, ogłupianie społeczeństwa, bo można sięgnąć po coś z przeszłości i wmawiać jacy to my fajni jesteśmy, że takie rozwiązania proponujemy. 
   Kolejną taką sprawą są zielone torowiska tramwajowe. Kolejna bzdet o nowatorskim rozwiązaniu. W latach 80-ych było to powszechne, ze względu na nieopryskiwanie torowisk. Tam po jakimś czasie naturalnie rosły rośliny powodując, że torowiska były zielone. Później zaczęto je pryskać i już nie były zielone, a teraz niby odkrycie - zrobimy zielone torowiska. No mnie na to nie nabierzecie, pamięć mam jeszcze dobrą, a nawet musiałbym pogrzebać, bo i zdjęcia gdzieś mam.
  
   Sny. Są fajne, ale jak sie je zdąży zapisać, to coś po nich zostaje, W radiu tok-fm słyszałem kiedyś reżyserkę, która mówiła iż jest po filmówce i właśnie na jakimś tam wykładzie profesor mówił by mieli obok łóżka notatnik i by je spisywać z rana po obudzeniu. Kiedyś pisałem chyba nawet, że oglądałem jakiś film i robił wrażenie jakby ktoś spisał własny sen. 
   Otóż mój dzieje się w jakimś ośrodku jakby uzależnień, do którego trafiam z ulic miasta, na których spacerowałem. Dwu nastolatków chodziło po tym mieście, a zapytałem się ich o wymianę karty do telefonu, ale zabrali mnie ze sobą. Ośrodek w którym dużo młodzieży, ale także ludzi dorosłych obu płci. W pewnym momencie widzę, że oni się porozbierali i w zasadzie na środku sali zaczęli ze sobą urzędować. Co mnie zdziwiło nawet osobnicy męscy ze sobą działali. Przypatrywałem się temu z boku leżąc na jakiejś ławeczce. Wtem podszedł jeden i pod nosem rozciągnął mi jakąś maść mówiąc - będzie Ci dobrze, po czym poszedł. Nie doczeekałem się reakcji tego środka, bo akcja przeniosła się do jakiegoś pokoju. W nim dwie nastki męskie. Jeden budowy, jak ten co przchodzi do mnie (teraz już rzadko, choć widuję go) z tej rodziny gdzie jest ich 9-cioro. Czyli niski, takiej normalnej budowy ciała, szczupły, umięśniony lekko bez przerostów. Drugi do 180 cm wzrostu, większy od tego mniejszego również umięśniony bez jakiś przerostów. W pokoju łóżko, w którym chyba mieli spać, pościelone białą pościelą. Oni zaczęli się wygłupiać i ten większy oblał w tym łóżku tego mniejszego wodą, a następnie zrobili jakieś krótkie zapasy. Nastąpiła przerwa, a że ten wyższy widział jak patrzę na nich powiedział, siądź sobie na tego mniejszego, który leżał akurat na brzuchu. Siadłem i zacząłem go głaskać po plecach. Wieczór, w pokoju było lekkie światło. Duże okno na zewnątrz było otwarte, a w oknie wisiała firana a na podłodze stały roślinki w doniczkach. Chciałem to okno zamknąć dlatego, że na tego mniejszego co jakiś czas, bowiem był mokry, siadały komary. Jednak roślinki uniemożliwiały zamknięcie skrzydeł okna po przez wychylenie się i chwycenia skrzydeł, a następnie ich pchnięcia. Musiałbym z niego zejść, a nie chciałem tego robić, to też pozostawiłem okno otwarte dla możności dalszego głaskania tego mniejszego. Dotyk skóry, do tego mokrej od wody pobudził moją wyobraźnię. Wszak w realu też takie rzeczy robiłem, używając jeszcze do tego mydła, co opisywałem. gdzieś tu na blogu. Młody w pewnym momencie powiedział, że mogę nawet zrobić więcej jak chcę, ale (co dziwne) nie chcialem. 
   Następna scena to już nie byłem w pokoju, Oni jakoś wyszli i szukałem tego małego by wziąć od niego tel. Przechodziłem przez różne pomieszczenia, idąc do pomieszczeń kuchennych miałem w ręku jakieś talerzyki, dekiel od słoika i chciałem to odstawić. wtem widzę postać idealnie przypominającą tego mniejszego w takim prochowcu. Odłożyłem talerzyki z deklem ze słoja do ausgusa, podchodzę od tyłu i pytam się, czy może mi podać swój nr tel. Na to ktoś z boku damskim starszym głosem - od babci Mieci? Postać się prawie równocześnie odwraca, a to faktycznie jakaś niska babcia. Przeprosiłem i poszedłem dalej szukać. Młodzież sie już rozeszła po jakiejś tam prawie orgii i generalnie zbierali sie na jakieś imprezki na mieście, a więc do wyjścia z budynku. 
   Ze snami jest tak, że one do pewnego momentu są jeszcze do odtworzenia, później jak sie o nich nie wspomina, ulatują i nie pamiętamy ich. Może faktycznie będę spał z notatnikiem k/łóżka, lub prędzej z komórką i programem do konwertowania mowy na tekst. 

  Notka na szybko i bez większej korekty, bowiem dziś na imprezkę do D.G. (ale nie, nie do kurii), choć mówienie innym, że jedzie sie na imprezkę do D.G. robi wrażenie. 
  Zdjęcie. 

On już był (ten rusek), ale z głową. Tym razem bez, bo często pokazuje sie bez twarzy, to tak uchwyciłem. Dla uatrakcyjnienia oblał się i rozsmarował olejkiem.
  Narka.

sobota, 4 listopada 2023

Sobota #2014

    W zasadzie to musiałbym chodzić z małym notatnikiem i zapisywać w nim sytuację, które chcę opisać, bo one następnie umykają jak sny. Rano jeszcze je pamiętamy, ale już po 2h w zasadzie to - nie. 

   Ostatnio miałem linię po kato 31-go paźdz. No więc dzień przed, więc ciężko na tych drogach, na to nakładała sie bezmyślność kierowców, którym często wydaje się, że doskonale umieją jeździć i ta ich wyobraźnia o ruchu drogowym, no są po prostu genialni. to, ze swoim pojazdem zatarasują ruch na całym skrzyżo... no sorry (mówi ich mina). Po takim prawie całym dniu, jakiś kolejny kretyn [oczywiście, któremu wydawało się, że zna doskonale przepisy ruchu (też ich nie znam doskonale, ale jeszcze mam wyobraźnię)] zaczyna na mnie trąbić, mimo iż nie miał pierwszeństwa. 21:00, więc się już ponakładało, Zahamowałem, jego zablokowałem, ręczny, drzwi pierwsze i poszedłem go zjebać. W środku jakiś ok. 20 lat łysy koleś z laską. Pewnie im się na helloween śpieszyło. Zjebałem go jak psa. Ten do mnie, że ma kamerę, ja mu, że ten autobus jest cały okamerowany, jakbyś nie wiedział i co chcesz udowodnić?
  Coś sie tam jeszcze buldoczył, więc się wróciłem, a że był zablokowany, bo go z tyłu podjechali, powiedziałem mu:
- kończe o 23;00, ja mam czas...
i polazłem. W autobusie trochę się trząsłem, bo pojechałem z nim równo, aczkolwiek kulturalnie, bez mięsa. Po minucie ruszyłem. Pętla za ok. 0,5 km. Na pętli czułem, że jakby kamień spadł z serca. Tego mi trza było. Takie wyrzucenie całego dnia, wylania pomyj mu na gowę. Laska, znowu jakaś gruba locha, coś tam usiłowała mówić, bronić swego łysola, więc i jej się dostało. Do końca te 2h, jeździło mi się już fajnie. 

   Zakładam, że jest tak iż żyjątka, które zawsze są w naszych mieszkaniach, jakoś przyzwyczajają sie do naszego cyklu dnia. Jak na st. mac. były szczury, to one w ciągu dnia, jak był ruch innych składów, to były pochowane po norkach i rzadko się przemieszczały. Dla nich była noc, jak wyglebiałem, wtedy miały godziny dla siebie. Obecnie też w zasadzie mam stały cykl dnia, to też zakładam, że to co żyje wokół mnie też zajarzyło o tym cyklu. Niezmiernie rzadko są jakieś odstępstwa. Ostatnio tak było miałem wolne i wieczorem, kiedy w zasadzie mnie regularnie nie ma, poszedłem do kuchni. Zapalam światło, a tu prawie na środku sporych rozmiarów pająk, jak dłoń już trochę niemniejszego dziecka. On w szoku, że o takiej porze ktoś wchodzi do kuchni, ja w szoku że takie coś sie wyhodowało na st. mac. Od razu pomyślałem, że chyba mnie nie odwiedza w nocy, bo, choć nieszczególnie się boję pająków, to taki rozmiar robi wrażenie. 

   Przechodzę jakiś kryzys związany z unieruchomieniem lewej dłoni. Przeraża mnie ogrom czynności do wykonania na st. mac. już po jej uruchomieniu, choć zdaję sobie sprawę, iż rehabilitacja zajmie kolejne dni. Mało tego nie mam pewności o jej sprawności w przyszłości. To się dopiero okaże, a pamiętam, że przedwczesne wyciągnięcie z gipsu łokcia 374 spowodowało w zasadzie trwałe uszkodzenie jego ręki. Najbardziej się obawiam przypadkowych, a te się przecież mogą zdarzyć, uderzeń w ten palec. 
  Tyle, wiem, skromnie, ale nieszczególny okres ostatnio. 
  Zdjęcie.

W grach czasami zdarzają się błędy. Miast wylądować na msc. pod płotem wciepło mnie na betony z fabryki elementów budowlanych. 
   Narka.


niedziela, 29 października 2023

Niedziela #2013

 Wracam z pracy po 23:00. Na przystanku siedzi w kuckach chudy mięśniak, taki skurwiel z ładną figurą. Obok niego wieprzowina wagi ponad 120 kg. Oboje ok. 30 lat. On gada przez tel. a raczej snuje negatywne scenariusze powrotu do domu, że autobus się zdupi, że polezą pieszo, a jak już autobus przyjechał, to nadal że się zdupi w czasie jazdy i takie gadanie dla gadania. Wsiadłem razem z nimi i rozmowa (to chyba za dużo powiedziane) trwała dalej. Okazało się, że gadał ze swoją matką, od której właśnie z owym morświnem wracali. Morświn był zachwycony teściową. W ogóle odnosiłem wrażenie że sa lekko (z naciskiem na lekko) chyceni. Tyle, że mowa stała się b. intensywna. Siadłem przed nimi jeden rząd więc ich słyszałem "rozmowa" wyglądała tak, że on miał telefon, a praktycznie gadał morświn z jego matką (teściową). Więc jak mówiła matka, choć ja to slyszałem, to mimo tego powtarzał to morświnowi, a jak gadał morświn, co matka na pewno też słyszała, to on to również powtarzał. To co informacyjnie przekazali przez 25 min można było w te 5 min pocisnąć. No ok, sprawnie by to zrobili i co dalej by robili? 
   Otóż jak już tą rozciągłą rozmowę zrobili, to morświn z nudów zaczął drażnić psa o d mięsniaka. Tu drobna dygresja. Wracaliśmy po 23;00 więc na placu ciemno, to obserwowałem ich w odbiciu szyby. Neutralne podejście, bo przeca mogę sie gapić za okno, niekoniecznie na nich. No więc morświn drażnił psa, pies się montował warczał, szczekał, piszczał. Wiadomo, eskalacja rośnie, to w końcu morświn przydupił w psa. Tu mięśniak się odezwał:
- no co ty głupia jesteś? 
 Od razu chciałem głośno wypowiedzieć - TAK, TAK, JEST GŁUPIA. Jest bezdennie głupia, ale przeca ten mięśniak też. 
   Obserwując ich w odbiciu szyby widziałem jak morświn poprawia się na siedzeniu. Dresowata bluza jej się podciągnęła odsłaniając brzuch rozlewający sie na udach. Jak się podnosiła, to dresowe spodnie zsunęły się z dupy odsłaniając wielkie (z naciskiem na wielkie) pośladki. No dobrze, że ostatni posiłek jakieś 2 h wcześniej. M a s a k r a. 
   Oczywiście zaczęła sie pojawiać refleksja. Co taki mięśniak widzi w tym świeżo poznanym morświnie. Częściowe rozwikłanie sprawy niesie znajomość z serią 300 i samego 972. Czemu 872 jest ze swoją żoną? Bo jest życiowo nieudolny, więc jej potrzebuje, bo sam to pewnie jak inni byłby już u schyłku życia. To ona go jeszcze utrzymuje w stanie w miarę funkcjonalnym. Sam jest totalnie nieporadny. Teraz seria 300 tak samo. 303, bez nadzoru sam nie wiedziałby nawet w którą stronę iść. 302 podobnie jak i 301. Im nie zaszczepiono żadnych przydatnych funkcji bytowych. W zasadzie większość nabyli sami na ulicy, częściowo w domach dziecka. 

   No i po jeździe autobusem na drugi dzień zadzwonił 303. Akurat byłem w robocie to mogłem dłużej gadać i tak też sie stało. Wyczułem, że on ma potrzebę porozmawiania z kimś "normalnym". Nadrobiłem zaległości w tym zapytałem się, co obiecałem Dariuszowi w komentarzu, czy korzysta oprócz gry z internetu i jakie info z niego pozyskuje. Odpowiedź później, ale możecie typować. 
   Oprócz tego podpytałem jak mu się żyje w nowej rodzinie. Tym razem miał czas, nawet specjalnie wychodził z domu, by być samym i móc swobodnie rozmawiać. Sam z siebie, a miałem to pytanie na końcu języka, powiedział, że jakby zliczyć dni w których jest dobrze i źle to jest więcej tych dobrych, po czym po chwili powiedział, że jednak jest pół na pół. Zresztą sytuacja jest napięta, bo jak był w domu z nią, a oni mają, co już pisałem, zwyczaj gadania na głośnomówiącym, to też słyszałem, że rozmowa między nimi to stale podwyższone napięcie. Nie rozmawiają normalnym tonem, tylko lekko wqrwionym. Podejrzewam, że nim zejdzie po tych złych dniach, to to trwa, a nadciągają znowu te złe dni. Na razie słuchałem go więcej jak mówiłem, niech sie synek wygada. 
  Sytuacji nie poprawia nastrój w pracy. Co już też pisałem, mięśniakom-skurwielom wydaje się, że danie komuś w pysk rozwiązuje problem. Niestety tak nie jest. Kolejna praca, w związku z tym, że go w niej wqurwiają wisi na włosku. To już czwarta jak dobrze liczę. Pytałem się, czy w Stęszewie jest sporo pracodawców, bo to w zasadzie mała mieścina, ale powiedział, że tak. Coś mi sie zdaje, że to powiedział dla uspokojenia samego siebie. 
   Co do larwy, to powiedział, że będzie to synek, więc odpowiedziałem mu:
- ooo, będzie kolejny mały skurwiel. 
   Nadal obstaje przy tym, że to może nie być jego mały skurwiel, bo, jak twierdzi ze słyszenia, jego laska nie ma najlepszej opinii w mieścinie, odnośnie wierności, więc chce (z naciskie na chce) zrobić test zgodności. Niestety to kosztuje ponad kobel. 
   Zadzwonił wczoraj z pracy, bo nadgodziny i pytał się czy od 7:00 do 14:00 to 8h. Już po rozmowie zastanawiałem się czy faktycznie miał z policzeniem problem, czy zadzwonił dla samego zadzwonienia, bo mu zaś ciśnienie w robocie wzrosło. Ale by się z niego nie naśmiewać odpowiedziałem, że 7h. Później policzyłem mu jego stawkę razy te 7 i podałem wynik. Pewnie to było ważniejsze jak samo obliczenie ilości godzin. Z drugiej strony, serio, jakby wiedział ile to je 14 - 7 to pytałby się trochę ośmieszając się. Mimo tych rozmyślań w trakcie rozmowy nie dałem mu odczuć, że trza być debilem, by nie umieć tego policzyć w tym wieku. Zeszło też przy rozmowie wczorajszej o wyborach. Pytałem się czy był, bo frekwa mnie zaskoczyła, nie był, ale pytał się jaka była w ub. roku frekwa. Przekazałem, że takie wybory są co 4 lata. O tym co myśli o tworzeniu rządu lepiej nie pisać. 
   No i wracamy do sprawy korzystania z neta przez 303. Otóż on w ogóle, oprócz gry, nie korzysta z neta. Nie pozyskuje żadnych informacji, nic nie czyta, w zasadzie nic nie oglada, jedynie żyje w świecie gry. 
   Jeszcze jedna sprawa. Ponieważ życie nie jest jednak tak radosne jak mu się i pewnie wielu innym wydaje, zaczął ponownie pić. Pije wraz ze swoją, choć ona już w zaawansowanej ciąży. Mam przynajmniej nadzieję, że łyka mniej niż on, bo jemu wolno.
   Jeszcze wzmianka odnośnie firmy wirtualnej, którą reaktywowałem. Rozwija się i chyba, jak dla mnie, za szybko. Wracają osoby, które były w dawnej, pewnie widząc zmianę kapitana. Też mam wizję, że pod moimi sterami już nie pierdolniemy w górę lodową, a reszta chyba myśli podobnie. To za szybko, to w związku z szybkim napływem nowych kierowców, a także jeszcze szybszym pięciem się w rankingu firm wirtualnych z PL. Jesteśmy już na 18 msc. a dopiero miesiąc funkcjonujemy na nowo. Mankamentem jest dla mnie brak administratorów. Na dziś nie mam żadnego, a to b. zła sytuacja. Przez tydz. łajba płynie na autopilocie. 
  Zdjęcia.

Takim czymś jeżdżę w ETS-ie. Nie, nie mam kompleksu (wiadomo o jaki chodzi).

I na swój rozmiar nie narzekam. 
   Narka.

niedziela, 22 października 2023

Niedziela #2012

   Zaś się zrobiła duża przerwa. No to lecimy. Do pracy chodzę ze złamanym palcem. Usztywniony jest uniwersalnymi patyczkami do logów. Daję radę, jedyny problem to włączanie wycieraczek jak pada, bowiem na lewej sronie do tego przełącznik trza przekręcić co wymaga sprawnego kciuka, więc używam do tego celu prawej ręki. Lekko uciążliwe. Na szczęście dziś autobusy się lekko prowadzi, to też lewa ręka, jak płetwa u pingwinów z Madagaskaru, jest pomocnicza. 
   Teraz czemu notka taka opóźniona? Reaktywowałem firme w grze ETS. To było by w zasadzie jako incydent, gdyby nie to, że zaczynamy sie burzliwie rozwijać. coś jak poprzednio. Niestety tym razem jestem w pracy na pełnym etacie, a tu wirtualna firma, która na początku, jak realna firma, potrzebuje dużego zaangażowania czasowego. Jak kapitan muszę sprawnie wyprowadzić tego molocha z portu na otwarte wody. Tam można przekazać stery, ale na razie jest to niemożliwe (nie ma komu) więc na mojej gowie organizacja rozruchu. Pilnie potrzebuję sprawnej administracji, której na dziś nie mam, a tu u mnie w realu kolejny tydz. pracy na popołudnie, więc jednostka będzie płynąc praktycznie bez sternika. 
   Nie chcę też, by jak poprzednio przegrzać silniki i by później ten Titanic nie pierdolnął w górę lodową i jego los był przesądzony, co miało msc. w ub. roku. Różnica polega na tym, że wtedy nie byłem kapitanem, teraz jestem. 
   Z drugiej strony to fajna rozrywka dla mózgu. Zarządzanie wirtualną firmą jak najbardziej skłania do twórczych decyzji, organizacyjnych, do kreatywności, realizacji, wdrażania pomysłów. Plusem jest brak możliwości zbankrutowania, no bo to nie real, jednak oprócz tego inne interakcje jak najbardziej realne. Rozmawia się z przeróżnymi osobami. Głównie z młodzieżą naście lat, ale też i z ludźmi doroślymi, jak np. miły Pan profesor (tak autentycznie wykłada na uczelni) matematyki z zamiłowania matematyk. 
   I tak o to wchodzę ponownie w świat wirtualny, który w jakimś stopniu wypiera, a może po prostu zajmuje wolne jednostki czasowe ze świata realnego. 

   Na st. mac. niestety narastają zaległości. Jedna sprawna ręka, druga jak płetwa eliminują skutecznie znaczny zakres czynności do zrobienia na st. mac. Fatalnie, bo od połowy listopada zapierdol z robotą na msc., a nie wiem jak rozwinie sie do tego czasu f-ma wirtualno/realna. Jak zwykle poszukiwany jest złoty środek gospodarowania czasem w ciągu dnia (tym po za zablokowanym  na procedury związane z pracą). Po za tym wiele sie nie dzieje. Część narzuconych sobie samemu obowiązków jest przekładana. w tym np. wpisy tu na blogu, jak również kanały elektroniczne yt i twitch na którym też mam kanał. 
   Zdjecie, a właściwie screen z gry. 

Wspólny konwój z firmą HK Logistics. Wypadł bardzo dobrze.

p.s. notka trochę surowa, ale nie mam czasu się nad nią spuszczać więc leci. 
  Narka.

piątek, 13 października 2023

Piątek #2011

   Urlop wypoczynkowy u mnie powinien się nazywać - urlop wykończeniowy. Jestem ledwo żywy, a roboty f uj, a zima za pasem, choć ciepło utrzymuje się zaskakująco długo. 
   Zadzwonił 303 z problemami elektronicznymi, a przy okazji, bowiem w domku na działce był sam, pogadaliśmy. Otóż, nwm. czy pisałem, bo info nie było sprawdzone, spłodził larwę. Nie wiadomo, czy będzie mały skurwiel, czy samica, on sam mówi, że sie tym (jak rasowy skurwiel) kompletnie nie interesuje. Nie wie, w którym miesiącu jest, kiedy urodzi itp. Ponieważ mi tam kiedyś ściemniał, że sie nie kopulują, to uderzyłem - to jak ta larwa się zrobiła, skoro się nie kopulujecie? No jednak wyszło, że tak, ale on zawsze zawczasu wyciągał organ. Widocznie jeden raz był niewczas. 
   Po za tym nie podoba mu sie generalnie obecne życie. Ona, jak jej się coś nie podoba to ryczy, zresztą podejrzewam, że on nie jest dłużny, skoro wcześniej się napierdalali. W rozmowie powiedział (uwaga!), że mógł posłuchać co mówiłem, było by inaczej. 
  No raczej. 
  To pokazuje, że w cywilizacji niewiele się zmienia. Mimo iż staram się, jak coś mówię, argumentować  w dość przystępny sposób, by trafiało nawet do gumbnasów, to opór, czy naciski środowiskowe są na tyle duże, że miast działań jest olanie tematu, a po czasie można by powiedzieć - a nie mówiłem...
  Na ntlx oglądam serial o miejscach gdzie żyje najwięcej stulatków. W jednym z odcinków była legenda o wiosce, w której jak byli starsi ludzie i już mało byli społecznie przydatni i życiowo udolni, to ściepywało się ich z klifu. Była tam taka tradycja. I jeden gość miał ściepnąć swojego starego, ale ukrył go w domu. Po kilku latach osiągnął duży sukces i pytano się go we wiosce, jak (śpiewał tak Martyniuk) do tego doszło? Wyjaśnił, że jego stary żyje, ukrył go w domu, a sukces zawdzięcza jego wiedzy. 
   To tylko legenda, ale gdyby młodzież w jakiejś części wyciągnęła z tego wnioski, to może nie musieli by po raz 15-ty odkrywać Ameryki, co mój mi kiedyś powiedział: - a może ja chcę po raz 15-ty odkryć Amerykę. 
   No ok, tylko po co na to tracić czas w życiu? No i jak to mnie włacza sie spiskowa teoria dziejów, w ktorej koncerny, rządzący celowo spłycają rolę rodziców, dziadków już zwłaszcza, by młodzież nie czerpały z ich wiedzy, tylko popełniała błedy, głównie ekonomiczne, bowiem koncerny na tym żerują. Co zrobil 303 jak miał dostać pierwszą wypłatę? Poleciał do salonu jakiejś tam sieci i wziął dwa telefony (nówki) na raty. Nieprawdaż, że rewelacyjny pomysł. 

   No pięknie. Ostatni dzień urlopu wykończeniowego i sie wykończyłem. Najprawdopodobniej złamałem kciuk lewej ręki. Nwm. bo musiałbym iść do lekarza, a to pewnie skończyło by się L4, a dopiero miałem, później wykończeniowy i zaś zdrowotne.... To by mnie wyciepli. Usztywniłem palec, i... dziś do roboty po urlopie. Jak będzie... się okaże, bowiem tak jeszcze nie miałem. Tzn. dawno temu jeździłem z uszkodzoną ręką, też zabandażowaną, ale w ruchu towarowym, a tu osobowy. Plan jest by jakąś rękawiczkę założyć, coś maskującego na zmianę, by zmiennik nie miał wątpliwości w przekazaniu wozu. Później, to już na żywioł poleci. Najwyżej będę w trybie żółwia, bo ta opcja jest zachowawczo b. realna. Niestety dziś linia z dużą ilością kręcenia, to będzie się działo....
   Ok. Tyle. Zdjęcie.

 Nick w grze czasami powodował, że byłem wysyłany składem wagonowym, tam gdzie tylko jeżdżą EZT. To jeden z takich przykładów. Linia podmiejska kiedyś obsługiwana tylko EN57-XXX, a tu EU07-370+13 pudeł. 

 Trochę sie nie mieściły w peronie, ale... ludzie se przejdą wagonami. 
   Narka.

wtorek, 10 października 2023

Wtorek #2010

     Dramat, dramat. Nie udało się tego wypchnąć wczoraj.   
    Miało być wcześniej jak w pn. ale... wyszło jak zwykle (ostatnio). 
   To krótkie info. Był na st. mac. 972 z 304. Ten drugi ma 11 lat i 972 na wyjściu mu zawiązuje buty. No nic tylko przepis jak z dziecka zrobił ułomka. Ale by nie było to 304 już dość sprawnie zabija na ekranie. Tego się szybko nauczył. Echhh... Idiokracja nadchodzi. 
   Urlop to porządków na st. mac. ciąg dalszy. Tym razem padło na strych. Na nim starocie z przed kilku dekad m.in. ta gazeta a na okładce ówczesny Paweł Kukiz. 

  Okładka trochę zagnieciona, po za tym dziecko jak zwykle zrobiło zdj. same, nie poczekało aż podpowiem jak zrobić by było lepsze przeto odbicie flascha i nie wyprostowanie gazety.   

  Czas leci jak szalony na urlopie, choć on mało wypoczynkowy. Jak zwykle robota, aż czasami mam dość, więc tak trochę naprzemiennie. Jeden dzień intensywniejszych prac, drugi taki lajtowy i tak na zmianę. Oj już nie ten wiek, a szkoda. Ściągnęliśmy do pomocy 979. I choć chciałem z nim pogadać, to jak zwykle nie miał czasu przeto zrobiliśmy rozbieranie spodu łóżka leżącego na strychu, a łóżko prod. 1975. Nawet nie pamiętam skąd sie tam wzięło. Część rzeczy jeszcze kojarzę skąd zwiezione, ale to łóżko... no nie wiem.
   Najwięcej było słoików. W zasadzie zapełniłem połowę, dosłownie, dużego kontenera na szkło. Wyszło 9 kursów, by zapełnić 1/2 tego kontenera i to w torbach dużych z biedry lub lidla, albo kaufla (one podobnej wielkości). Przestrzeń po wyniesieniu słojów i łózka sie zrobiła, ale znowu wyszły sprawy uszczelnieniowe. Czasem się zastanawiam jak na st. mac. tyle przeżyłem, jeżeli ona była (jeszcze trochę jest) dziurawa. Owszem, teraz energii na utrzymanie ciepła idzie znacznie mniej. To zasługa od lat czynionych zwolna uszczelnień. Nabrało tempa od postawienia ścianki, ale co jakiś czas odkrywam nowe słabe pkt. z którymi pilnie by trza coś zrobić, ale to znowu wiązało by się ze średnim remontem, na który już, w związku z nadchodzącą zimą i brakiem wolnego, nie mamy czasu. Niestety to budownictwo wczesnych lat 80-ych takie Alternatywy 4.
   Cóż, będziemy się cieszyć tym, co żeśmy przez ostatni okres osiągnęli, a może uda się coś jeszcze doszczelnić, skoro mamy tą wiedzę gdzie trza. 

   Do pudełka nie idę wciepować makulatury, ale czasem, ktoś sam z siebie, bo te tematy ode mnie rzadko ruszam, bo wiem, że są drażliwe. Natomiast odbieram, jak ludzie ulegają zasadniczo medialnym przekazom. Wiadomym jest, że dziś Ci u steru mają lepiej, bo media w ich rękach, to też jak nigdy wcześniej nawet do mnie docierają ich przekazy. One u części społeczeństwa ryją mózgi, a tłuszcza jakby wyjałowiona z historycznych informacji np. tej podstawowej, iż obecni już rządzili u nas. 1,5 kadencji. Tym bardziej na mnie te sztuczki socjo-techniczne nie działają. Po za tym chciwość, by zostać tam u steru jest tak duża, że mnie to wręcz zniesmacza. Z drugiej strony mamy pęd do koryta. Jest tam ktoś normalny? Może 1/100. 
   Z innych spraw. To zająłem się ponownie wirtualną firmą transportową w grze ETS2. Fakt, to ona mi trochę czasu teraz zajmuje, więc brak wczoraj notki był spowodowany uczestnictwem w grze. No cóż... Zdarzyło się. Tym razem jestem szefem vs-ki, wtedy byłem zastępcą. Nwm. co z tego wyjdzie bowiem mam same popołudniówki, a ludzie w zdecydowanej większości właśnie wtedy się objawiają. Zobaczymy, presji nie ma, wtedy była lekko wyższa. Były szef też na rano nie pracuje, ma popołudniówki i nocki. W planach jest stworzenie silnej administracji, prace nad tym trwają. 
   Ok. Tyle, bo zaś to przeciągnę, a następne sprawy może uda się sukcesywnie wpisywać. 
   Narka.
   

poniedziałek, 2 października 2023

Poniedziałek #2009

   Miała być w sob., później w nd., w końcu wypadło zaś na pn. i ledwo jest, ale dzięki temu, że zaś (nie aby to miało wydźwięk negatywny) mamy wolne. Po raz drugi zaskoczyli nas w tym roku wolnym, tym razem we wtorek dowiedziałem się, że pt. ostatni dzień. Poszedłem do planisty, że trochę nie fajnie z wolnym, bo teoretycznie nie idzie nic zaplanować. Przy okazji mojej wizyty były inne stękające osoby, o zamianę służb i usłyszałem o brakach (what?) na sob. 14-go. Za wolne odp. kierownik - to do niego musisz iść, odp. planista. 
   No to poszedłem pokój obok. Kierownikowi przedstawiłem to samo, nadto zauważyłem, że ciągle wszyscy stękają o braku ludzi, a tu mnie wolne, na szkoleniu na  którym byłem inny kierowca dostał tydz.! rezerwy, to jak to jest z tymi ludźmi? 
   Kierownik, że przyjęli za dużo abdullachów i nie mają co z nimi zrobić. Pomyślałem - fajnie, wnet mnie zwolnią, bo bydom abdullachy jeździć. Przydał się usłyszany brak ludzi na 14-go, bowiem przekazałem i kier. wpisał mnie na ten dzień, przy okazji jeszcze na 13-go, więc uratowałem dwa dni urlopu.

   Chyba z 2 tyg. temu wieszczyłem, iż kończą się już krótkie spodenki i koszulki z krótkim rękawkiem. W piątek byłem właśnie tak ubrany. Ostatni dzień letniej kreacji w pracy. Spożytkujemy urlop na dalsze prace na st. mac. Już sporo zrobiłem na wolnym z powodu spraw zdrowotnych to kontynuacja się przyda. Będziemy się wygrzewać w zimie, oprócz wygrzewania w autobusach w pracy. 
   Generalnie takiego września ciepłego nie pamiętam. Dzięki temu mogliśmy dłużej przypatrywać się młodym rocznikom. Patrzę na nich i przypomina mi się film (kreskówka) Wall-E, o tym robocie, który sprzątał ziemię. Ludzie wtedy byli w kosmosie na takich fotelach, a'la leżakach i na nich w zasadzie większość robili. Wyglądali jak bromby i mieli problem z poruszaniem się, bo ciągle siedzieli na tych fotelach.. Nwm. czemu niektórzy kierowcy dokładnie to samo robią. Miast na przerwie wstać z zica i poruszać się, kajś się przejść, to oni dalej gniją w fotelach oglądając coś na komórkach. Serio nie wiedzą, że tryb długosiedzący jest szkodliwy. 
    Dziś młodzież już mało stoi. Oni często, jak się da, siedzą. Na przystankach, jak nie ma na czym, to nawet na chodnikach, bo jeszcze ciepło było. W autobusach są oczywiście sprawniejsi od geriatrionu i w wyścigu do wolnego miejsca wygrywają. Hmm, ciekawe jak będą kiedyś wyglądać. Na szczęście jest w jakimś stopniu promowane zdrowe żarcie, tylko ono jest trochę droższe, a wiadomo najszybciej oszczędza się na żarciu. 

   Był wczoraj 972 z 304. Ten drugi ma 11 lat i nie potrafi policzyć 6+6. Myślał nad tym ok. 4 min i wymyślił, ale do cyca, na palcach to liczył. Wydaje mi się, że 500+ wyrządziło dla nas wiyncyj szkody jak pożytku. Będziemy mieli część kompletnie umysłowo ułomnego pokolenia. Nie jest tajemnicą, że w ubogich i nie rozgarniętych rodzinach częściowo poleciano na owe pińcet. I znowu nasuwa się scenariusz z filmu "Idiokracja". Ten film za chwilę będzie przepowiednią spełniającą się. Nie sądzę, by zrobił sie kultowym jak "Miś", ale biorąc pod uwagę prod. 2006 i to co się obecnie dzieje, to autor wstrzelił się w wizję świata. 
   Przy okazji filmów na ntlx badnąłem nowego Znachora. Nie polecam. Obejrzałem do końca przy żarciu i po, bowiem bardzo pozytywne wrażenie zrobiła na mnie wersja poprzednia z 1982. I znów nowa wersja wpisuje się w poprzedni akapit z idiokracją. Film pozbawiono w znacznym stopniu treści. Stracił się przeto związek przyczynowo-skutkowy. Pomieszano w stosunku do poprzedniej wersji ciąg wydarzeń, może dlatego, by nie robić dosłownej kalki, ale właśnie to spowodowało, że momentami scenariusz był nielogiczny. Zamiast treści skupiono się na stronie emocjonalnej, jak zwykle kontrowersyjnych zachowaniach ludzkich i obrazach, jako wypełnieniu czasu antenowego. Sztuczność statystów, którzy po usłyszeniu "akcja" "grają" też nie robi pozytywnego wrażenia. Nwm. co z naszą kinematografią się dzieje. Nwm. czy pisałem, ale z filmu teściowe badnąłem pierwsze 30 min po czym wyłączyłem. Jakież było moje zdziwienie, jak kiedyś tam w radiu usłyszałem, że oni nakręcili 2-kę. Chyba bardzo rozjechałem się z gustami społecznymi. 
   By już nie przeciągać, to wypycham notkę ze stacji mac., bo zaś mi zostanie na torze głównym dodatkowym.
    Zdjęcia.

Nieistniejący już budynek stacyjny, w stacji Bytom Karb. 

Wnętrzności tego budynku.








 Narka.