niedziela, 28 lutego 2021

Niedziela #1754

  (to miało iść wczoraj i było gotowe do wyprawienia, ale... nie wyszło. Określniki dni należy sobie cofnąć o jeden wstecz.)
    
Cały czas siedząc u 824 zastanawiam się co dalej. Z jednej strony można go zostawić samego i kiedyś się tak zatruje, że wyląduje w szpitalu, jeżeli w ogóle będzie potrafił wezwać pomoc. Nie głosi, że nie chce mu się żyć czy coś w tym stylu, bo niektórzy starsi ludzie tak mają. Dlatego zakładam, że nieświadomie się podtruwa starym żarciem. Ta nieświadomość wynika z braku węchu, smaku, ale jeszcze by mógł optycznie stwierdzić, ale coś tu nie działa. Dziś na śniadanie zeżarł spleśniały, na wierzchu był już pokaźny biały nalot pleśni, kawałek padliny. Po śniadaniu, jak polazł po chleb, wyciepłem ten i jeszcze inne. Zostały już tylko dwa wyglądające na nadające się, ale to już końcówka, bo jeszcze żarcie zalega na balkonie. Spokojnie mogę napisać, że w jeden tydzień wylecieło żarcia za min. 150zł. 
   Czemu tak uważam? Kupuje w najdroższych sklepach w centrum m-ta, na najdroższych straganach. Np. kupił jednego (była mała wojna przy stoisku, bo on chciał tradycyjnie trzy sztuki) ogórka małosolnego, za którego sprzedawczyni policzyła 4,35zł. Nosz qrwa to ile kosztuje kg.? W takim razie wyciepłem u niego 3x3 ogórki, to na samych ogórkach wyleciało 36zł. A gdzie garmażerka kupowana na rynku w mieście (mielone 23zł/kg), padliny kupowane w sklepie przy głównej ulicy, jeszcze tam nie wlazłem z nim, żółty ser, którego chyba z kg. też wylądował w koszu. 
   Jestem tu od ub. nd., a dziś jeszcze zostały do wyciepnięcia 3 ostatnie sztuki zapakowane w woreczkach padlin. One mają min. tydzień. 
   No i teraz przechodzimy do kwestii finansowej. Niestety mamy takie czasy i ona jest niestety ważna i istotna. Z tego co widzę na jego koncie bankowym, to miesięcznie na te rzeczy wywala ok. 2 tysi. Na jedną osobę, bo tyle wyciąga z konta, czasem nawet dobiera 500zł. Emerytury ma 3,3 tysia. Mieszkanie kiedyś oddał bankowi, więc spadku nie ma. I tu właśnie byście nie pomyśleli że jestem jakiś pazerny na kasę. Kiedyś się mnie pytał, czy chcę jego mieszkanie. Odpowiedziałem wtedy:
- nie, po co? Mam przecież swoją st. mac. 
   I to był błąd. Mieszkanie poszło w pizdu. Prezes banku się wzbogaci. 
   Z bieżącym wydawaniem kasy też jest podobnie. Od dekady nie interweniowałem, właśnie m.in. przez to, że dostawał ataku agresji i odpuszczałem, robiłem piruet i wychodziłem, jak w skrajnych przypadkach kiedy mu umyłem lodówkę. Teraz z perspektywy czasu to lekko licząc rocznie wypierdolił w kosmom 12 tysi, przez dekadę... W końcu mówię - nie. Czemu qrwa inni mają na nim żerować wciskając mu nadmiar art. spożywczych przy tym uśmiechając sie do niego radośnie. Z drugiej strony rozumiem jego zachowanie, bo przecież lubimy jak ktoś jest dla nas miły, uprzejmy, uśmiechnięty, ale qrwa oni nie robią tego za darmo, czego on już nie ogarnia. Chyba chodzi do nich tylko po to, by chwilę pogadać i by Ci się do niego uśmiechnęli, a to że przy tym wywali kasę w kosmom, to już mniejsza. Jak mówił to jego kasa. Czyli takie kupowanie uprzejmości, życzliwości przy okazji wywalania kasy. Ale jak pisałem poprzednio - chuj z tym, jakby się chemią otaczał. Pierdyliony nosowycierek, szampony do włosów itp. to niech leży. Nie psuje się tak szybko, ale żarcie spleśniałych rzecz, starych czarnych kotletów, o które toczy batalie byle tylko zeżreć tego starego, kiedy zamrażalnik pełny następnych, to coś tu jest nie tak. 
   Generalnie ciągle sobie powtarzam - ten mózg nie działa prawidłowo. 
   Właśnie, z ostatniej chwili. Wczoraj, nie wiem skąd, ale wyciągnął połówkę kury na obiad. Myślałem, że z zamrażalnika, a ona chyba była na balkonie. Przeleżała w zlewie do dziś i, jak do miski naleciała woda, to postanowiłem ją opłukać. Odwinąłem z dwu woreczków i myślałem, że rzygnę. Niestety, jak przy czarnym kotlecie, który wyciepłem za okno, tak teraz machina, która ruszyła w celu zeżarcia tej starej kury jest już nie do zatrzymania. Najgorsze w tym jest to, że muszę mu pozwolić zeżreć tą kurę, bo inaczej dostanie ataku agresji, po którym ja stąd wypierdolę i chyba zerwę kontakt. Tylko, że on tego nie będzie pamiętał już popołudniu, a ja to będę przeżywał przez kolejne tygodnie. Kura tak jebie, że musiałem uchylić drzwi balkonowe i okno w kuchni, by jednak nie rzygnąć. Dobrze, że mam słuchawki, bo czasem muszę odpłynąć, bo jednak jak nie ja, to kto się nim zajmie?
   Jest jeszcze jeden aspekt sprawy. Ciężko mi się na to patrzy, trudno jest mi zrozumieć - ten mózg nie działa prawidłowo - i wyobrazić sobie jak on faktycznie działa. Kiedy działa poprawnie (to też dziwne słowo, bo czy mózgi 972, 302, 303, mimo tego, że z nim się nic nie dzieje, działają poprawnie), kiedy nie. 
   Dyskusje z nim nie mają już sensu. Regres jest tak spory, że nie wypracowaliśmy nigdy formuły rozmawiania i teraz to już nie nastąpi. Niestety z 979 jest podobnie. Tyle lat się znamy, a do dziś nie ma formuły rozmowy, wymiany myśli, przebywania ze sobą. Wszystko jest w biegu, na chwilę, między czymś tam, a czymś tam, jemu, bo przecież młodszy, życie częściowo sie przeniosło do telefonu. I tak se czasem myślę, że jeżeli to się nie zmieni w jakimś tam czasie, to później będzie zupełnie jak ze mną i 824. Chodząc z nim po mieście myślę sobie - już z nim nie pogadam, nie porozmawiam. Już nie i nigdy już nie. Te chodzenie po mieście to taka potrzeba wyjścia z mieszkania. Np. po ogórek leźliśmy 2,1 km (odległość wyliczona z mapa.targeo.pl) w jedną stronę. Już pominę to, że po drodze ogórka można było kupić w nastu punktach sprzedaży znaczenie taniej jak w centrum m-ta. On chyba jeszcze pamięta czasy społem, kiedy wszędzie były te same ceny.
    Postaram się popracować trochę nad relacją z 979, bo teraz dopiero widzę to z pewnej perspektywy. 
   Ale uciekła mi główna myśl, którą chciałem tu napisać. Otóż przez całe swoje dotychczasowe życie otaczałem się młodym pokoleniem, młodymi mięśniakami. Teraz przechodząc na opiekę nad osobą starszą jestem jak rzucony na głęboką wodę i nie wiem czy sie nie utopię. Tzn. plan jest, by przygotować go pod opiekę całodobową, czyli jakiś dom starców, ale to niestety trwa. Przy tym trwa, będę musiał zintensyfikować przebywanie tu, bo może być tak, że nim to sie załatwi to on po prostu się w końcu czymś otruje.
   Ok. bo się rozpisałem, to wypada kończyć. Dziś zjeżdżam na st. mac. i myślę będzie spotkanie ze 172, bo wysłałem mu sms-a. 
   Zdjęcie. 
EDYTOWANO
  Kiedyś mnie za te zdjęcia zabiją. Jak patrzę to już se wyobrażam co z nim wieczorem zrobię (jak przylezie, bo nie mamy kontaktu). 

piątek, 26 lutego 2021

Piątek #1753

   Im dłużej siedzę u 824, tym bardziej dochodzę do wniosku, że to już niedługo, nim będzie potrzebował stałej opieki. 
   Żarcie, jego gromadzenie i nie panowanie nad nim to jest podstawowa sprawa. Siedzę tu od nd. w zasadzie kupił w tygodniu chleb, a dziś ciasto, na szczęście mniejszy kawałek niż zwykle i jednego ogórka, a w lodówce nadal pełno rzeczy, nawet nie wiedziałem że taka pojemna jest, na balkonie też nadal zalegają rzeczy. Dziennie wywalane są najbardziej stare, a w zasadzie jutro wszystko nadawać się będzie, oprócz oryginalnie pakowanych, do wyciepnięcia. Co innego jak gromadzi chemię - 4 szampony do mycia włosów, nosowycierki jednorazowe, ma ich 13 wagonów (tych całych zgrzewek), płyny do kąpieli i inne. To może leżeć długo i chuj z tym. Natomiast kupowane na wagę padliny, żółte sery, biały ser, to na kilka dni, góra 3, a ostatnie zakupy robił 19 lutego więc... poleciały 2x biały ser, 3x żółty ser, padlin już nawet nie liczę, bo kupuje ich z 5 rodzai. Co zeżarł wczoraj na śniadanie nie wiem, ale na pewno było stare, dziś też, mało tego wkroił se na to starego ogórka, tyle że udało się wynegocjować jego opłukanie. No przecież nie mogę mu nagle wszystkiego wypierdolić, bo mnie wypierdoli przy kolejnym szale agresji. Poleciały gołąbki przedwczoraj, bo chciał je wczoraj zeżreć (już po wyciepnięciu intensywnie ich szukał), jeden mały kęs i jak Magda G. musiałem to wypluć. Poleciały rolady, wczoraj dwie, dziś ostatnia (leżały na balkonie dwa dni w temp. ok. 15C za dnia i w słońcu), jakieś ryby w plastikach na wagę, też dwie sztuki (też z balkonu). Przedwczoraj żarł jakiś stary bigos, nawet nie wiem skąd go wyciagnął, ale jak podgrzewał, to musiałem przewietrzyć mieszkanie, bo tak jebało. Odsunięcie mu tego nic by nie dało, bo znowu byłby atak agresji. Na szczęście nie zeżarł całego, resztę chciał dać mnie. Gdy nie widział skosztowałem trochę i jak przy gołąbkach, wyplułem do kosza na śmieci. 
   Wszystkim to mówię, że ma jakiś zajebisty żołądek, który to wszystko trawi i nic mu nie ma. Pewnie dopiero po czarnym kotlecie ląduje w łóżku. No przecież mnie po małej ilości już by pogoniło, co zresztą już miało kilka razy miejsce, a on to żre non-stop i funkcjonuje normalnie. Co to znaczy mieć silne geny jak u 172. 
   No dobra, bo nie opisałem. Wizyta u neurologa. Musiałem zmistyfikować wyjście, że to niby ja tam lezę, a on jako osoba towarzysząca. Nawet jeszcze w poczekalni pytał się, czemu mnie z wioski skierowali tak daleko do neurologa - bo mało specjalistów jest wokół wioski. W końcu wizyta po 30 min oczekiwania. Tylko czekałem kiedy wpadnie na pomysł, że on jednak poczeka na mnie na zewnątrz, ciepły dzień 16C, ale udało się wejść. 
   Jak to przy elektronicznej służbie zdrowia pani neurolog nie wiedziała, na co zostało wystawione skierowanie, miała tylko nr tego skierowania i kto wystawił. Dzwoniła do rejestracji, dowiedzieć się co ma badać, a ja nie chciałem, siedząc obok niego wystrzelić, że chodzi o pamięć. 
   W poczekalni jeszcze rozmawialiśmy o szumach w gowie (mojej gowie), i że on też ma, to jak one nie wiedziała co badać, to on jej powiedział, że ma te szumy uszne. Na koniec dodałem, że chodzi tez o pamięć. Zarejestrowała to. 
   Nosz qrwa, to lekarka pierwszego kontaktu nie mogła wystawić tego skierowania od razu do psychologa? Stracone 1,5 m-ca czasu. Mało tego, zaś będę musiał budować całą mistyfikację wyjścia do psychologa, bo przecież on jest zdrowy (tak uważa) i nie potrzebuje chodzić po lekarzach.
   Nawet znowu dostał na tym pkt. agresji, bo powiedział tonem zdenerwowanej osoby:
- nie życzę sobie, byś mnie umawiał do lekarzy. Nic mi nie jest i nie wtrącaj się w moje życie!
   Fajnie, tylko ile będzie pamiętał tą akcję ?
   Po wyjściu od lekarza poczułem ulgę, bo miałem już scenariusze wciągania go np. siła do gabinetu, jego panicznej ucieczki itp. Zluzowało mi i trochę zacząłem się też inaczej zachowywać. 
   Ale te jego ataki agresji są czasami pozytywne. Dzwoniłem do 4-live direct by rozwiązać umowę na wypadek śmierci przez przygniecenie od lądującego statku marsjańskiego. Pan, na początku bardzo miły, wysłuchał mnie, ale koniecznie chciał rozmawiać z 824. No spoko. Myśłałem, że ten coś spierdoli, ale właśnie dostał ataku agresji, zjebał go przez telefon i na koniec jak konsultant rozmawiał ze mną, to już nie miał takiego radosnego tonu, a to się naiwniak zdziwił. No jakieś 7 tysi tam poszło w kosmos. Dobrze, że dzień wcześniej puściłem 826 materiał Jaworowicz właśnie z 4-live direct, to jakoś to zapamiętał, o babci, którą też wydymali. 
    No dobra, resztę opiszemy później, tymczasem zdjęcie. 
EDYTOWANO
  To jest ciekawe, bo jak chcę opróżnić zbiorniki, to mimo, iż robię to ze 172, to o wiele łatwiej robi mi się to "na" 826. W sumie jak patrzę na niego, to się nie dziwię. Ach te mięśnie. Ja to miałem szczęście. 
   Narka.

czwartek, 25 lutego 2021

Czwartek #1752

   Oszaleję tu przy tym radiu, którego słucha 824. Jak tu pierdolą od rzeczy to jest niesamowite. Nie dziwię się, że geriatrion gupieje przy takiej stacji radiowej, nadto przy wiadomościach TVPiS. Obie stacje mają współny mianownik - pierdolenie od rzeczy, które po latach słuchania tych pierdół, nie są już w żaden sposób weryfikowane. Mało tego, ponieważ geriatrion nie pamięta, to codziennie te same nagrania. 
   Na razie patrzę na to z dołu, bo nie wiem jak będzie za jakiś czas, ale zakładam, że przed takimi treściami trzeba się już bronić, choć nie wiem na dziś jak psuje się mózg i nie chcę wiedzieć, ale co będzie...
   
   Ok. teraz, ponieważ nam mózg jeszcze działa to przemyślenia. Pierwsze to jak bardzo rządzący nas okłamują. W zasadzie to jak na "Misiu" - ten człowiek w życiu słowa prawdy nie powiedział". 
   Pierwsze, mamy najniższe w EU bezrobocie po Czechach - 3,3% (grudz. 2020), a jednocześnie mamy najwyższy odsetek ludzi niepracujących w grupie czynnych zawodowo. Nie pracuje 44% z tej grupy. To chyba coś tu się nie zgadza.
   Drugie. Jest nas niby 38 mln. ale jak popatrzymy na statystyki wykresowe na googlu to:
Odnośnie Ukrainy. Nim otwarto granice na ludność tego kraju, widać na wykresie, że jeszcze ich tam jest 45,25. Po otwarciu granic i w oficjalnych statystykach ubyło ich:
pół miliona. To oficjalne statystyki, ale dobrze, że przynajmniej takie. A co się działo w PL po wstąpieniu do EU? Nic. Jak widać na naszej linii, nic. Kompletnie nic:
widać ile nas było oficjalnie w 2004, a w 2005:
tu inny wykres, by nie było, że tendencyjnie pokazuję wyniki. Oficjalnie ubyło nas 20 tysi. Jak, przynajmniej część dobrze wie, wyjechało za granice ok. 2 mln ludzi. To gdzie to jest ujęte? Ale rząd twierdzi, że nas, co istotne, w kraju jest 38 mln. Taką ciemnotę mogą wciskać podstawówce i geriatrionowi oraz mięśniakom-głuptakom (wiem, za chwilę zrobi się 3/4 jak nie więcej społeczeństwa, które też tak uważa, mimo posiadanej wiedzy o wyjazdach za granicę). Uważam, że realnie jest nas ok. 30 mln. To podobnie jak z bezrobociem. 
   Wrócę do eksperymentu Calhouna. To jest ciekawy eksperyment, który nabrał w zasadzie znaczenia dopiero po 5 dekadach. To dziś w krajach rozwiniętych widać w zasadzie drugi etap z tego eksperymentu. W krajach rozwiniętych, gdzie ludność zajmuje się co raz bardziej sobą dzietność spadła już poniżej tej (2,2) odtworzeniowej. Np. w Korei Południowej jest już na poziomie 0,92 (u nas w PL - 1,4). Oczywiście trudno napisać w jednym zdaniu, że to odzwierciedlenie tego eksperymentu, ale czytając dokładnie o tym eksperymencie, o przemianie osobników w nim biorących udział, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że jesteśmy już na drugim etapie, jeżeli nie w niektórych krajach już na trzecim. 
  Oczywiście najbardziej podobał mi sie etap, w którym zaczęły się "tworzyć" osobniki homoseksualne, które miast kopulować z samicami, kopulowały same z sobą, czepiąc z tego przyjemność. 
  Ok. resztę napiszę później, bo wyjście z 824 do "miasta", bo siedzi już jak na szpilkach, a i ciśnienie mu podniosło się, ale to opiszę w następnej notce. 
   Zamiast zdjęć wykresy. Narka.

wtorek, 23 lutego 2021

Wtorek #1751

    Jak było w planach zjechałem do 824. No niestety, ale do opróżnienia zasobów z lodówki i balkonu to tydzień będzie mało. Przedwczoraj pierwsze wywalanie rzeczy z lodówki. Na razie skromne i umycie jednego pojemnika na warzywa, w którym one się psuły, a waliło z niego mocno tzn. płyn  który z nich wypłynął i stanowił maź na dnie pojemnika. Myłem te pojemniki  jakieś 1.5 m-ca temu, ale widać tempo rozkładu jest szybkie jeszcze szybsze kupowanie nowych. Teraz, niestety to będzie mocno ograniczone. Gorzej, bo na placu się zrobiło ciepło i teraz wszystko na balkonie szlag trafi za 3 dni. 
    Wczoraj kolejne wywalanie rzeczy z lodówki. W zasadzie to 3/4 się nadaje do wyciepnięcia. Dziś pakował mi mandarynki do siatki. Pewnie myśli lub tak chce, bym już jechał dziś. A to się zdziwi...
   Kolejne wyciepowanie z lodówy dziś. Muszę to robić sukcesywnie, by nie dostał zaś jakiegoś szału. Za dwa dni ruszy zakupoholizm, wtedy nie wiem jak go opanuję. Na razie, w/g niego, wszystko jest świeże, kupowane dwa dni temu lub jak przyjadę, to wczoraj to kupił więc jest absolutnie świeże, a czemu już spleśniało? - on nie wie. 
   Jutro jest jego wizyta u neurologa, o której nie wie, bo i zapomniał, a zadaniem jest wyciągnięcie go tam, a on uważa cały czas, że nie ma żadnej wizyty, jest zdrowy i wszystko jest ok. Myślę nad jakimś misternym planem, bo widzę samo powiedzenie - idziemy do lekarza - nic nie da. Dlatego poleźliśmy tam wczoraj pod pretekstem, że chcę zobaczyć gdzie ta przychodnia. Jego mózg zarejestrował, że to ja leze tam do lekarza, nie widzieć w ogóle czemu, ale mniejsza, jest dobrze. Jutro wyciągnę go tam pod tym samym pretekstem, a jak będzie wewnątrz, to będziemy działać operatywnie. W rejestracji sprawdziłem, termin aktualny. 
   Rozmawiałem też przez tel. z 813. Załatwianie spraw opieki dochodzącej trwa ponoć 2-3 m-cy lub dłużej w zależności od kolejki, więc z jednej strony średnio czuję się z jego stopniowym obeswłasnowolnianiem, z drugiej to trwa, a tu zaniki pamięci też postępują. 
   Teraz, podobnie jak z nim rozmawiam i mówię sobie - "ten mózg nie działa prawidłowo", to oswajam się z koniecznymi działaniami mówiąc sobie - będzie tylko gorzej, trza jednak działać. Teraz jest zima, to mogę u niego siedzieć 2 tyg., ale przyjdzie wiosna, to muszę się zabrać za remont na st. mac. i wtedy nie będę mógł tu siedzieć, a jego działania nie poprawiają się, wręcz pogarszają. 
   Leząc do przychodni i dalej przeleźliśmy k/sklepu z jakimiś gruzińskimi badziewiami. Na zewnątrz stał wysoki, ok. 190 cm, chudy mięśniak z figurą, jakby właśnie miał przerwę w kręceniu porniola i wyszedł na zewnątrz na fajkę. Nogi prawie ugięły się pode mną. Trudno mi było wzrok oderwać, a po chwili się kapnął, że go przycinam. Ale, pomyślałem se, ja na gościnnych występach, to w dupie. W każdym razie piękna twarz pociągła, bez zarostu, współgrała z resztą figury. Czasem się zdarza, że piękna twarz, a reszta bardzo średnia lub na odwrót. I tu dochodzimy do odwiecznego problemu. Znalezienie kogoś z wyglądem i jednocześnie do życia graniczy z cudem. To może 1/100 takich przypadków, że działa to w 100%. Przeważnie idziemy na kompromisy, w którym pierwszym jest większe tolerowanie głupoty, niespójności mózgowej, niż wyglądowej. No niestety, przynajmniej u mnie, wpierw wygląd, a później reszta. Zresztą co się czarować. Jak ktoś nie lubi morświnów, to niech się z takim zejdzie i następnie nadaje, że wygląd nie ma znaczenia. 
   Dobra, bo trza się zwijać z 824 do miasta i załatwiania spraw papierkowych. 
   Zdjęcie.
  Dziś z Indii. To Hindus, nie Indus. Taka moda, że pokazują swoje ciało w necie nawet z twarzą, ale taki chudy mięśniak mógłby być. 
Z twarzy też nie najgorzej. No więc działamy wpierw wzrokowo, by ocenić wyglądowo, a następnie i to jest istotne, mózgowo. 
  Wiem, wiem znajdą się Ci co stwierdzą inaczej. No oki, staram się to czasem zrozumieć. 
  Narka.

piątek, 19 lutego 2021

Piątek #1750

     Czasem, rzadko, sięgam do historii i przeczytam coś z własnego bloga do tyłu. W środę przeczytałem (po prawej są popularne posty) notkę z soboty. W niej najazd 811 na stację i większość dnia zwalonego oblężeniem stacji przez 811. Tyle co przeczytałem tę chaotyczną notkę (nawet nie wiem, że tak pisałem), dzwoni 811 (ok. 11:50), że właśnie jedzie na herbatkę. 
    Nosz qrwa - deja vu. Oczywiście jak w tamtej sobocie 5 lat temu, tak teraz zawalony cały dzień. Oblężenie stacji przez 811 trwało do 17:30. Nie cieszyłem się, bo plany były zupełnie inne na  dzień, a tu mnie wziął z zaskoczenia. Żałowałem też, że nie chciał tego najazdu zrobić w przyszłym tyg. bo mnie nie będzie. Już raz stanął pod wjazdowym, a tu stacja zamknięta. Nawet się z tego wtedy trochę cieszyłem. Nic, przyszło mi być przez jakąś część czasu, odbiorcą treści. Na szczęście na stację weszły także składy, 840, 895, a później, już po wyjściu ze stacji tych pierwszych wszedł, i z tego się cieszyłem, 844. Dwóch stękaczy pozostawionych samych sobie, bo poszedłem się odchudzać, to było to co potrzebowałem dla rozrywki. Aż się śmiałem czasem, jak wzajemnie się przegadywali. To podobnie jak 834 z 815. Pozostawieni sami sobie prawie się zagryzają. Każdy uważa, że jego nadawanie jest ważniejsze jak przeciwnika. Przewinął sie też 230, bo w nowej pracy, opisywałem ostatnio tą zamianę pracy niezbyt chyba przeliczoną, ma już postojowe - tydzień. Nawet nie wiem, czy nie będzie miał mniejszą wypłatę jak w starej robocie, ale zawirowania z jego nową robotą kiedyś może opiszę.

     Przedwczoraj wszedł na stację ok. 21:00 972. O tym, że jest wytrasowany na stację napisał mi 303. Trochę opóźniłem jego wjazd, bo jeszcze stona, więc musiał pod wjazdowym postać z 10 min. Przyjechał na piwa. No spoko. Ja tak lubię piwa, że szkoda pisać... Gdy nierówno, bo mnie to wchodzi ciężko, on był już po 6-ciu, ja po 3-ch, a było ok. 02:00 w nocy, stwierdził, ze zakurzy se jeszcze fajnie i lezie do swojej wioski. Trochę się ucieszyłem, bo wyśpię się jeszcze. Zapomniałem gupi, że to kurzenie to jak zwykle jakieś 20 min, po których stwierdził, że jednak zostanie. To już wiedziałem co bydzie. 
   Z grupy B przyniosłem materac, prześcieradło i resztę do spania. On tyle co wyglebił, bym do niego przyszedł. Nooo, dobraaaa (nie chciało mi się f chuj). I tu potrzebne jest wyjaśnienie. Kiedyś jak poznałem 972, to jego widokiem byłem zauroczony, praktycznie mdlałem na jego widok. Nie by się aż tak zepsuł, nadal wygląda atrakcyjnie, ale w seksie się rozjechało. Kiedy w tym czasie poznawałem innych mięśniaków, obczajałem co z którymi można zrobić, faktycznie zacząłem z niektórymi "coś" robić, to eksperymentowałem w seksie. Jedni pozwalali wiyncyj na eksperymenty, inni mniej, ale rozwijałem się, a przynajmniej ukierunkowywałem w spotkaniach z mięśniakami. Jednak, o ile, i co tu opisywałem, 972 mnie zaskakiwał tym co robił, to w większości było to po bożemu. Jak zacząłem i z nim eksperymentować, to - tego nie, tego też nie, tamtego również nie, a to i to odpada. Stopniowo więc eliminowałem spotkania z 972, bo to co chciałem miałem u innych. I teraz jak leżeliśmy, to on za mój organ i miętolił go jak te wampirelle w saunie w Katowicach, czy Ch-wie Bat. Bez ładu składu, jakby go chciał urwać. Chaotyczne ruchy, które niby miały mnie pobudzić, coś jakby z czasem za karę mi go prawie chciał urwać, bo on nie chce stanąć! Czy na prawdę mówienie im co mi się podoba jest takie trudne do zapamiętania? Wszyscy dobrze wiedzą, a przynajmniej powinni, że jestem wzrokowcem, to nie robię tego po ciemku, bo chcę, czy prawię muszę, widzieć ich mięśnie, to 972 - to zgaś światło i przyjdź (on wyglebił, a ja jeszcze ostatnie procedury wyłączeniowe stacji) do mnie. Do tego pamiętam całą listę pozycji, których z nim nie da się zrobić, bo - jemu się nie podoba. Mnie się tak jak króliki, teraz, też już nie podoba. 
    Po 10 min przestał urywać mój organ, który zaczął mnie już trochę boleć od tego pseudo masażu. Oczywiście od razu przypomniałem sobie mistrza obciągania z Katowic z sauny, co kiedyś też opisywałem. Ach...., rozmarzyłem się, a tu takie urywanie... Równolegle przeszły też niedawne spotkania ze 172 i to co można z nim zrobić i tak wyliczałem w myślach, czego z 972 nie mogę zrobić. A 172 był akurat dzień wcześniej i mimo wyrwanego zęba spotkanie owocne. Tym razem dłużej, by nie było spontanicznie, bo jeszcze by mi krew z zęba pociekła, dlatego sam się ułożył na pufach, przywiązałem mu ręce i dłużej gra wstępna, a następnie stopniowo narastający spank z pluciem i moje stopniowo narastające podniecenie, które zakończyło się łagodnym finałem. Cieszyłem się, bo ciśnienie aż tak nie wzrosło. I po takim spotkaniu ze 172, wbija na stację 972 i mam po ciemku, po bożemu, jak królik walić go od tyłu. No way. 
   Wiem, jak czytają to osoby, które w ogóle nie mają seksu to se myślą. Nie dość, że przychodzą do niego mięśniaki, podkładają się, to jeszcze wybrzydza. 
   No właśnie, bo jest kolejny new mięśniak, to kończę, jeszcze jakieś zdj. kolejowe i do następnej notki. 
   Zdjęcie. 
Zdj. nie moje oczywiście (napisane czyje na zdjeciu), ale na necie go już nie ma. Wężyska i parowóz w latach 70-ych. 
   Narka.

wtorek, 16 lutego 2021

Wtorek #1749

     Ostatnie info, które nadeszło od 824 w nd. o kolejnym zatruciu obiadem. Trudno, do niedzieli będzie musiał wytrzymać, a właściwie do pn. bo w nd. to chyba popołudniu pojadę. Na szczęście idzie ocieplenie to auto myślę odpali z mniejszymi problemami jak przy tych mrozach. Gorzej, bo żarcie u 824 na balkonie będzie się psuło szybciej jak przy mrozach, ale przecież nie rozdwoję się. 
     303 się pojawił wczoraj na lekcjach, a bardziej skłoniło go do przyjścia zmontowanie starego laptopa przedpotopowego. To taka robota dla roboty, bo co na tym laptopie nastoletnim pójdzie to nie wiem, ale w pewnym wieku trudno jest wytłumaczyć nawet takie proste sprawy. Trza go uruchomić, a później się zobaczy. To mniej więcej tak, jakby odpalić malucha (Fiata 126p) i chcieć nim zapierdalać po autostradzie 200 km/h. Tylko musieliśmy go rozebrać, by dostać się do gniazda zasilania, bowiem nie mam takiego zasilacza z odpowiednią końcówką. Mam inny, ale niestety trza to zdrutować by ruszyło. On go wczoraj poskładał, ale zostało 6 śrubek i nie wiem z czego bo nie byłem cały czas przy tym składaniu. 
    Zastanawiam się, bo jakby cały czas pozwala się głaskać. Kiedyś przychodził lata temu 171. Był (jest) równie głupi jak 303. Chyba nawet o tym pisałem, że też można go było pogłaskać, zrobić z nim zapasy, ale 171 w przeciwieństwie do 303, to był umięśniony i to pięknie. Ach..., niektóre pozycje w zapasach to pamiętam doskonale. Mnie oczywiście stawał, bo on w klacie, ja na nim, ten dotyk napiętych mięśni, to ciało lekko spocone, to często leżałem z wbijającym się w jego brzuch organem. Nic nie mówił, choć nie wierzę, że tego nie odczuwał, bo ja bym chyba czyjś organ wbijający się w mój brzuch czuł. Z czego to wynikało, nie wiem do dziś. Takich zagadek wioskowych to jest pełno. Zresztą część jest tu opisana. 
   
    Wczoraj byłem wyrwać kolejnego zęba - 2/7. Wypadła mi z niego w czwartek duża plomba, która stanowiła połowę zęba. Nie ratowałem go, bo nie ma już 2/5 i 2/6, to po wyrwaniu 2/7 trza bydzie wstawić małą protezkę. Oczywiście miast zaleceń po wyrwaniowych, pojechałem ok. 19:30 przewozić meble dla 979 z Za-a Helenki. Do tego na placu było -8C i myślałem, że mnie tam poqrwi. Do tego przewożenie nie przygotowane, bo auto którym jechaliśmy nie posprzątane, to spoczywało na mnie lub 979, ale ja byłem mało w stanie, a 979 w jakimś ogólnym amoku wożenia mebli pewnie o tym zapomniał. Meble braliśmy od jakiś lasek, które chyba kończyły wynajem kawalerki, a jedna z nich studiowała chyba obok medycynę, bo jak powiedziałem, że mam wyrwanego zęba, to dość fachowym słownictwem sie wypowiadała. 
   Zajmowałem się drobnicą, nic ciężkiego, ze względu na zęba nie nosiłem, a też i nie schylałem się, brałem z przysiadu. Akcja przewiezienia i wnoszenia skończyła się dla mnie ok. 22:15, a o 22:25 byłem na st. mac. Już wtedy czułem, że mam gorączkę. Przesiedziałem jeszcze przy kompie oglądając film "Banksterzy" nowy PL, wciepnięty akurat na yt. ale dziś go już nie ma. 
   Położyłem się do łóżka, a tu przychodzi 979. Zamiast powiedzieć, że przyjdzie, to bym nagrzał trochę w jego pokoju, to nic. Ani nie zadzwonił, ani nie napisał, a przecież na placu dalej było -8C. Niby się wymawiał, że on taki z klubu morsów. No ok, ale są pewne granice. Grupa D w ogóle nie ocieplona to na niej wieje chujem. Włączył se tam grzejnik, jakoś do rana przeżył. W robocie wziął wolne, bo cały połamany. Pospał do ok. 12:00 i poszoł robić dalej. 
    Muszę się zabrać za dalsze żarcie, bo dieta wczorajsza, czyli papki, już mnie dobija. Śniadanie też dwie kromki, żarte jak poprzednio po wyrwaniu zęba przez pół godziny, więc mnie ssie w żołądku do kolejnego żarcia. 
    Zdjęcie. 
  Znalazłem zdjęcia 171, to jedno z nich. No i jak z takim mięśniakiem nie podniecić się przy zapasach. Ach to były czasy, jak realizował dłuższy pobyt na st. mac. i udawało się w nielicznych wolnych chwilach, bo przecież ruch kiedyś na st. mac. był jeszcze większy niż dziś, zrobić z nim zapasy. Taki natural 100% mięśniak. Żadnych przerostów siłowniowych, ot można by powiedzieć zwykły (kiedyś) widok. Dziś te flaczki nastoletnie operujące najwięcej kciukiem, mają chyb jedynie mięśnie wokół kciuka wyrobione. 
   Dobra, tyle, bo trza coś zaś zeżreć przez godzinę. Dziś z krauzy fasolka po bret + chleb z masłem. 
   Narka. 

piątek, 12 lutego 2021

Piątek #1748

    Ale dałem dupy... Brak wpisu tyle czasu. 
    To nadganiamy. Byłem w tygodniu na terminie w biurze pracy. Pustki, prawie nikogo nie było, następny termin - koniec marca. Pani spytała tylko w jakiej dziedzinie szukam pracy, żadnej oferty nie zaproponowała, nie dała. Zaraza się jednak na coś przydaje. 
    Po biurze pracy do 824 pojechaliśmy na kontrolę. Lodówkę otwiera się i od razu zalatuje pleśnią i psującym się żarciem. Wywaliłem tylko kilka ogórków i w zasadzie tyle. Oczywiście tak pełno, że aż trudno wsadzić łapy, chyba zrobię zdjęcie kiedyś. Trudno, reszta produktów będzie musiała przeleżeć do dłuższego przyjazdu tj. 21-go. Wtedy też wyjście do banku, bo on ma to konto za zero w PKO, w którym za wszystko płaci. Taka ściema dla geriatrionu. Pewnie znaczna część myśli, że konto za zero, tzn. że nie płacą za coś tam, coś tam. De facto bulą za wszystko. Afery z lodówka nie robiłem, będzie jak przyjadę. Jeszcze się zdziwi, bo tym razem przyjazd od oporu, tzn. do opróżnienia lodówki. 979 już to zapowiedziałem, wiec będzie sie opiekował stacją macierzystą. 

    Po za tym wchodzi na stację 172. W sobotę nas prawie nakrył 979. Tzn. zjawił się pod wjazdowym ok. 23:30, a myślałem że go już nie będzie. 172 powiedziałem, jak zaczynaliśmy, że w końcu mam czas nieograniczony, to mogę się zwolna nim zajmować. Tak też się stało, ale trwało średnio długo, bowiem ten jego wygląd... Tym razem na plecach. Siadłem na nim i trochę się ruszałem. On pod wpływem mojego ruchu musiał utrzymywać pozycję przeto napinały mu się mięśnie pleców, barków, łopatek. Do rąk spłynęła krew, więc przedramienia z żyłami powodowały prawie odmlenie. Widok po jakimś czasie kiedy zaczęły się pojawiać żyły, bezcenny. Oczywiście leciał spank na jego plecy, które trochę się zaczerwieniły. Czasem mu przywaliłem z pięści w plecy, ale tak lekko, ale on i tak nigdy nic nie mówi. W sumie po kilku ciosach z pięści poleciałem. Już po powiedział do mnie - tak krótko? Mówiłeś, że będzie dłużej i na to się naszykowałem. Powiedziałem mu, że jednak ten jego wygląd nie powoduje dłużej. Ubrałem się, on trochę też, a tu pod wjazdowym 979. Dobrze, że już byłem w ubraniach, to w chwilę po dzwonku wywoławczym układałem już drogę przebiegu na wjazd do stacji 979, przeto nie wyglądało to podejrzanie, choć i tak zrobił minę, że jestem zamknięty ze 172 na stacji. 
   Był dwa razy w tyg. 303. Pisałem to już ostatnio, że jakoś dziwnie daje się głaskać. Może jakieś potrzeby z lat wcześniejszych, kiedy nikt go nie dotykał, wszak dotyk jest ogólnie przyjemny. W każdym razie jak mam pod rękami plecy 303 to porównuję te 172 i 303, i u tego drugiego fatalnie. No przecież gdybym chciał zrobić to co ze 172, to 303 by nie wytrzymał, a w zasadzie już dorosły, a przynajmniej chce za takiego uchodzić. Szkołę olał totalnie. Od 1,5 tyg. nie bierze udziału w zdalnych. Jak był na stacji to na jedną lekcję wszedł ale tak bardziej z nudów, jak z potrzeby. Gra z 302 do rana (całą noc) w grę Hooligans, następnie razem idą spać i budzą się np. o 16:00 jak ostatnio. 302 też w zasadzie ma już po szkole, bo jej nie skończy. Od grudnia w zdalnych nie bierze udziału. Wytłumaczenie im dopiero w wieku 17 lat, że szkoła jednak do czegoś w życiu jest potrzebna graniczy z cudem. To nie nastąpiło i już chyba nie nastąpi. To co mówił 979 czyli olać to, bo tracę tylko czas. Jak to powiedział 979 - pograj se w tą swoją gierkę (kolejową), przynajmniej z tego coś będziesz miał. 
   No nie uratuje się ich. Żona od 972 ma problemy w pracy. Szef jest do dupy, czasem robi po 16h, bo brak ludzi do pracy, m.in. przez szefa, bo przecież wieść sie rozniosła o nim, to mało kto tam chce pracować. Napisałem jej wypowiedzenie z pracy, na razie bez daty jak chciała, kiedyś je tam zaniesie. Pewnie jak ją znowu wqrwi, to mu je ciepnie. 
   W domu sprząta za 302, 303 oporządza ich, a oni mają to totalnie w dupie. Pewnie jej się nie wytłumaczy, że ma to olać, tak samo jak oni olewają swoje obowiązki. Jej oddziaływanie na nich jest żadne, oprócz właśnie tego oporządzania. 972 ma już na to wywalone totalnie, ale przy dwu etatach trudno sie dziwić. Pewnie chciałby inaczej, ale z jednej strony w ogóle nie rozumie co się dzieje, z drugiej nie jest w stanie przeciwdziałać temu co się dzieje. To pokazuje jakie ma znaczenie miejsce urodzenia. Podobnie będą miały dzieci serii 300, bo przecież jakie wartości przekażą im 301, 302, 303?
   Ok. bo na stacji 172, to jakoś ukradkiem muszę pchnąć notkę, bo zaś przeleży do jutra, a dziś jeszcze spotkanie z Tedem. 172 już się grubo ubrał, bo w nocy było -14C (obecnie -7C), na szczęście jutro jednodniowe ocieplenie, ma być ok. -2C, co będzie oznaczało dość ciepły dzień. 
   No i dramat, bo wypadła mi duża plomba z zęba 2/7. Teraz to już czeka mnie plastikowa wstawka zębów w tym miejscu. To dożyłem starości. Na razie ząb odkryty w pn. chyba pojadę go wyrwać, bo muszę sie umówić. 
   Zdjęcie. 
W tle nastawnia GLB stacji Gliwice. Na pierwszym planie tarcze ostrzegawcze do semaforów wjazdowych od Maciejowa Północnego (Bytom) ToB2 po torze lewym, Zabrza (Katowic) ToB. Zdjęcie zrobione lat temu ileś tam, z 7 na pewno. Dziś torowisko z Zabrza przebudowane, nowe słupy trakcyjne, czy z Bytomia też, nie pamiętam, choć lazłem tam na jesieni, ale w nocy, co opisywałem w blogu. 
  Tyle, narka.

sobota, 6 lutego 2021

Sobota #1747

 Do czego przydatna jest nauka w szkole? Pytanie retoryczne, ale np. do tego by nie zostać objebanym w robocie, co, ostatnimi czasy, jest prawie nagminne. Kij z tym, jak to robią osoby z zewnątrz, obce, ale jak już rodzina do tego się miesza i to bliska, to już chyba coś jest nie tak. Otóż 230 zmienia pracę. Pracował ostatnio jako kierowca i dostawał za 8h, pracy dziennie + jedna sobota co 2 tyg.  2400 na rękę. Czyli z godzin podstawowych wyszło 168+16=184 (ale zabłysnąłem matematyką.... ) to daje 13 zyla na godzinę. Przeniósł się do roboty, do bliskiego członka rodziny, bo ten go ściągnął, zresztą nie ma się co dziwić skoro na rynku pracy posucha taka, że wieje chujem i zaproponował mu 17 zyla na godzinę na rękę, ale za każdą godzinę w tym za nadgodziny też, także te delegacyjne, a tam dość częste wyjazdy w delegacje. Tu pracował na miejscu do pracy z domu miał 7,8 km. Jeździł na 08:00 więc rozsądna godzina. Teraz zamienił na robotę na 06:00 i dojazd do pracy 20,8 km. Mało tego, do starej pracy jeździł w części za darmo, bo takie uwarunkowania (nie wnikajmy w szczegóły), a do nowej 100% płatne, więc plan by dojeżdżał samochodem, jakieś 300zł m-c. lub będzie przyjeżdżał po niego kolega to da jakieś 150zł.  Mało tego, tam nie robią po 8h, tylko aż zrobią, bo to praca zadaniowa, więc już w pierwszych dniach po 12 h jebie. Czy on se to wszystko przeliczył? Nie, bo jak zacząłem liczyć obecne godziny, te jego przewidywane godziny, koszty dojazdu, to widziałem jak robią mu się kwadratowe oczy. No ale po co się uczyć w szkole, jak przecież to jest zupełnie do niczego niepotrzebne. Oczywiście czasy takie, ze pracę można zmienić w każdym momencie, bo demografia tą sprawę załatwiła na amen. Demografia, a właściwie nasi rządzący. Efekt końcowy rozmów z 230. Trochę na początku nadwyrężyłem podwaliny radosnej dużej wypłaty. Oczywiście można dostać 4 klocki za 235h pracy w tym część w delegacjach, czyli bez pobytu w domu, ale żyjemy dla pracy? Oczywiście tak można jak się źle czuje ktoś w domu, to podobnie jak śp. 971, który się w nim źle czuł, przeto pracował nieustająco na dwa etaty i podobnie jak 972. Tylko czy to jest dobre rozwiązanie? Kiedyś się okaże, po czasie co będzie o tym mówił. Na początku, wiadomo, każda praca jest fajna, bo nowa, bo nowi ludzie, adoptowanie się w nowych warunkach itp. 230 ma jeszcze to do siebie, że to już chyba nasta jego praca. Jak tam przeżyje rok to i tak będzie dobrze. 
   Zdjęcie. 
 No qrwa nie wiem gdzie to było zrobione. Musiałbym się 825 spytać. W każdym razie, tramwaj typu N na ulicy na Górnym Śląsku. By ktoś nie wiedział, to po prawej stronie Kamaz ciężarowy. 
 Narka.

środa, 3 lutego 2021

Środa #1746

     303 przedwczoraj i wczoraj nie było na lekcjach, nie chciało mu się. Inna sprawa, że rano przedwczoraj było -12C, bo zawiało z północy, wiync może dlatego mu się nie chciało. Trochę było mi to na rękę, bo miałem wyjazd do zdzierców od zębów. Kontrolne zdjęcie implanta i przy okazji szczęki - jedyna stówka. Oczywiście chcieli mi wcisnąć dwa kolejne implanty. Dyplomatycznie powiedziałem, że się z tym muszę przespać, ale niech spierdalają na drzewo z tymi cenami i usługami. U dotychczasowego dentysty se resztę zrobię. 
    Po RTG wpadłem do 824 i, co zresztą piszę ostatnimi czasy, jest źle. Teraz, oprócz zapchanej lodówki, rośnie kupka żarcia na balkonie. Udało mi się, w czasie teleexpresu, wywalić część spleśniałych rzeczy z lodówki, bo on zafascynowany informacjami TVPiS, ale tylko pierwszej części, to na drugiej już pojawił sie w kuchni obadać co dzieje. Na szczęście udało się stare rzeczy umieścić na dnie śmieci, mam nadzieję, że ich tam nie zauważy i nie wyciągnie. W lodówce, na pólkach dałem inne żarcie na przód, by robiły wrażenie, że nadal w niej pełno jest. 
   Siedząc tam myślałem o wakacjach, na które chciałem jechać. Już jest źle, a będzie przecież gorzej. Nie wiem co robić, bo praktycznie bym tam musiał zacząć mieszkać. Jak się zrobi ciepło, to na balkonie, tym bardziej, że to od strony wschodniej i słońce tam napierdala do 15:00, wszystko chuj strzeli, a on to będzie pożerał, bo nie ma smaku i węchu. 
   Będąc u niego, dzwonił do mnie 302, że wychowawczyni do niego zadzwoniła, iż ma zdać jakiś kurs pierwszego stopnia, bo inaczej go wywalą ze szkoły. I tak to nastąpi, bowiem pierwsze półrocze to NKL, a drugie będzie to samo. Mało go zrozumiałem, bo ma wadę wymowy, jak 304, tylko mniejszą. 304 w ogóle nie można zrozumieć, musi być przy nim ktoś z braci lub rodziny, by tłumaczyli co on mówi. 302 można zrozumieć, ale jak stara się mówić wyraźnie. Oni (w sensie 302, a 304 tym bardziej) nie zdają se sprawy, że to utrudnienie w życiu i to dość poważne. Pewnie se myślą, że to inni mają się starać ich zrozumieć, a to, qrwa, nie jest tak. Oni nic nie dają, nic nie wnoszą, będą prostymi robotnikami, więc to inni będą mieli na nich wyjebane. Nie rozumiem Cię - spierdalaj, coś jak z ludźmi z zagranicy. W ich interesie jest sprawne porozumiewanie się, albo w ramach rekompensaty niższe uposażenie. Miał się wczoraj zgłosić 302 co z tym kursem, ale brak odzewu. Też mam na to co raz bardziej wyjebane. Jak powiedział 979, po co się tym przejmujesz. Oni mają na to wyjebane, a Ty się starasz. Zamiast sie nimi zajmować i tracić czas lepiej se pograj w swoją gierkę, będzie wiyncyj pożytku z tego. Zaczynam się stosować do jego słów. Bez sensu, bym za nimi gonił, jak oni mają na to wywalone. Za chwilę dojdą moje zadania do zrealizowania, idzie wiosna, dokończenie remontu, rozpoczęcie następnego, niby wakacje, choć nie wiadomo co z 824, więc też się będzie działo, a branie sobie dodatkowych problemów na gowę to średnio. 
   303 zadzwonił dziś, że był chwilę na egzaminie 8-klasisty, ale wylazł po iluś tam minutach zaznaczając w zasadzie byle co. Gra do ok. 03:00, czym się chwali, ale czy to w życiu mu pomoże?No wiemy, że nie, tylko jak 17 latkowi to wytłumaczyć?

   Wracałem autobusem od 824 i na siedzeniu na przeciw mnie usiadł taki starszy gość, Jako maseczkę miał taką szmatkę z gumka co wyglądało jak majtki. Pewnie biegł do autobusu, bo trochę zdyszany i siedząc na przeciw patrzałem jak te a'la majtki w czasie jego wydechu się wydymają, a następnie wsysają na jego twarz w czasie wdechu. Ile z tego powietrza ciągle połykał ponownie do organizmu? Jaka była faktyczna wymiana tlenowa? Siedząc w mojej maseczce, która w żaden sposób mnie nie dusi zastanawiałem się kiedy zemdleje, bo czasem miał takie ruchy, jakby z niedotlenienia. Przy niektórych wypadkach samolotowych mówili o tym i pokazywali, więc zapamiętałem, a on to komórka, to okulary wyciagał, grzebał w torbie, wszystko tak nieporadnie i nie wiedziałem, czy ze starości, czy się dusi, czy to drugie ma większy wpływ na to pierwsze. Wysiadłem trzy przystanki dalej. Może se te matki ściągnął i sie dotlenił. 
   Tyle, bo muszę się zabrać do roboty, ale opiszę jeszcze, bo 230 zmienia pracę po raz chyba już 12-ty. 
   Zdjecie.
Nie wiem czy było, ale ostatni rok, jak miałem do dyspozycji dwie drezyny w Chrzypsku Wlk. i udrożniłem drugi tor stacyjny. To były fajne czasy.
   Narka.