sobota, 30 stycznia 2021

Sobota #1745

     To, że w pewnym sensie jestem nietypowy to jakby wiadomo, więc nie będzie niczym nowym jak napiszę, że zrobilem pseudo imprezkę z 303.
    Piątek, to dzień kiedy w zasadzie jestem wyłączony z obiegu, stacja dla ruchu w zasadzie zamknięta. To nic jednak dla składów, które tu na siłę chcą wbic. Tak się też stało, 230 wszedł na stację, akurat jak wyszedł 303, po iluś tam kielonach. Chciałem go przytrzymać dłużej, ale się wymknął. No ok. skoro się wymknął ze stacji to wpuściłem 230 i 844. O ile 230 wyszedl ze stacji po ok. 1,5 h, to 844 zaległ na niej do 16:45. W tym czasie ponownie wszedł na stację 303 ok. 15:40. W zasadzie to myślałem, że mnie chuj strzeli, bowiem tu, z jednej strony 303, do którego teoretycznie jest dostęp. i 844, do którego nie ma dostępu, to jeszcze ciągle nieustająco stęka. I tak też ciągle stękał aż do swojego wyjścia ze stacji. 
   Tu mała dygresja. 825 jest stary, ale podobnie jak ja, ma dar przenikliwości ludzi. Otóż już jakiś czas temu zauważyłem, że 844 ma skłonności, by wqrwiać drugą osobę, która akurat ma zamieszanie, trudną sytuację ruchową (dosłownie i w przenośni). Jak gram w symka kolejowego (w tedeka), to jak jest trudna sytuacja ruchowa, to 844 się nadzwyczaj aktywizuje, tak jakby chciał by jeszcze bardziej mi sie podupiło, jeszcze większe miałbym problemy, jakby on czerpał z tego satysfakcję, energię na dalszą część dnia. No ogólnie dramat. Dobrze, że mam podzielność uwagi, podzielność działań i mimo jego stękań udało się ruch przez wirtualną stację przepuścić w miarę planowo. W zasadzie mi się wydaje, że im trudniejszą sytuację ruchową mam na stacji (tej wirtualnej) to on się jeszcze bardziej aktywizuje, by jeszcze bardziej dopierdolić. Co to za typ ludzi, którzy tak mają?
   Niestety, dla 844, dałem se radę z ruchem wirtualnym, acz realnym, bo przecież Ci gracze są on-line, jak również z ruchem bieżącym na st. mac., pewnie ku zaskoczeniu, czy zniesmaczeniu 844. 
   Dobra, do czego zmierzam. Poszedł ok. 16:40 844 i pozostał na stacji 303. Otwarłem ponownie flachę i łykaliśmy. W miarę tego łykania dobierałem sie do niego. Nie, nie doszedłem do organu jakby ktoś na to liczył. Ograniczyło się do głaskania go po ciele od pasa w górę. Po plecach, klacie, lewym barku, bicepsie (siedziałem z jego lewej strony), [na prawdę w zaniku lub w niedorozwinięciu (chodzi o ten biceps)] przedramieniu lewym. W końcu nie wytrzymałem i moje wary oparłem o jego lewy bark, a następnie przesuwałem po jego plecach, głównie lewej stronie, bo z tej siedziałem. Oczywiście mózg reagował głównie na wiek, te magiczne 17 lat, ta skóra gładka, młodzieńcza, bo jeżeli chodzi o umięśnienie, to przecież wczoraj był 172 i te mięśnie 172 to w porównaniu z 303 to lipa f chuj. Oczywiście mózg ma dylemat, wiek, czy mięśnie? Wiek - gładka skóra, ten zapach młodzieńczy pozostający na rękach i dylemat kiedy je umyć, by ten zapach pozostał jak najdłużej. Pamiętamy młodzieńcze, mięśnie - 172, 972, 975, 977, dojrzałe mięśnie, takie, które jak się chwyci, to jest to coś w mózgu. To uczucie ściśnięcia takiego mięśnia, twardego, jędrnego, zbudowanego etc. 
   Ja wiem. Z drugiej strony są Ci, którzy tego w ogóle nie doświadczyli, nie doświadczą, a u mnie... ech, się co jakiś czas zdarza, bo ta wioska....
   No gdzie jest taka wioska, w której tak można wyrywać mięśniaków?
   By nie było, to mam zwiechę nt. co jak dowie się o tym 972, jego żona? Przecież robiłem to z 972, a teraz (niestety) zaczynam dobierać się do jego syna i to nie tego najstarszego. 
   Siedziałem przy nim, wary miałem na jego plecach i chciało mi sie płakać. Płakać z powodu, że będzie miał przejebane o czym jeszcze nie wie. Co z takim poziomem umysłowym zdziała? Fajne ciało, mięśnie - nieszczególnie, mózg - w ogóle. Co on w życiu, w tym pazernym kapitalizmie osiągnie?
   Dużo żeśmy nie łyknęli, bo on stwierdził, że leci do koleżanek. Też chciałem w sumie być sam, bo przyzwyczaiłem się, że w piątki jestem sam na stacji mac. i od jakiegoś czasu mi to odpowiada. 
   Czy to było dobre, że z nim łyknąłem? Nie wiem, ale 979 stwierdził, że mało profesjonalne. Oczywiście o moich zapędach nie wie, bo one były w części pretekstem do takich a nie innych działań. 
   O wywiadówce napiszę kiedyś indziej, jak jeszcze się uda, o nauce 303 też. 
   Zdjęcie. 
Tramwaj linii 17-cie, Bytom Łagiewniki. To inne ujęcie i inny wóz. 
To miejsce dziś wygląda tak:
  Przynajmniej podobne ujęcie, bo zdjęcie było robione z chodnika po prawej, ale z mapsa jest tylko takie. 
   Oki. Pcham notkę, bo zaś nie pójdzie, a zaległości f chuj. 
   Narka.

czwartek, 28 stycznia 2021

Czwartek #1744

     Nie opisywałem e-lekcji od 303 to czas to zrobić. Przychodzi rano, zasadniczo mnie budzi o horrorystycznych godzinach i uruchamiam mu kompa, pozbawiając sie dostępu do niego na ok. 6h. Oczywiście, że sa inne rzeczy do robienia na st. mac., ale też pewne przyzwyczajenia pozostają, jednak czegoż nie robi się dla nauki. Jak już zasiądzie na lekcjach, to centrum dowodzenia uruchomione, z komórką, jako trzecim ekranem włącznie. W tle leci lekcja ze szkoły nadawana przez nauczycielkę (przewaznie), która jako jedyna jest na kamerze. Reszta ma wyciszone mikrofony, 303 zwłaszcza, choć czasem udaje się wynegocjować, by się przez nań odezwał. 
    W zasadzie to w wieku 17 lat jest jak 14 latek. Potrzebuje nieustających rozrywek, treści które do niego płyną niekoniecznie tych naukowych. Jak te treści nie płyną to jak 304 powiedziałby - nudzę się i to byłby dramat. Na razie nie chcę go odcinać od tych treści pobocznych, bo i tak jest super osiągnięciem, że ruszył z e-lekcjami w przeciwieństwie do 302, który z nimi stanął, tzn. nie bierze już udziału z braku sprzętu. W takim razie mamy już dwu straconych dla nauki, pozostaje jeszcze 303 do uratowania, a czy się uda....  Jak pisałem wyżej i tak jest postęp, bo przynajmniej przychodzi i włącza się na nie, aczkolwiek dość częstym jest jeszcze sformułowanie, że ma na to wyjebane, w zasadzie na wszystko oprócz łażenia po placu siedzenia na fejsie, grania i pisania pierdół przez 4h. Na to w grafiku znajduje się miejsce zawsze. Jest jednak promyk nadziei, dopóki przychodzi i bierze udział w lekcjach, tzn. ma frekwencje. Ona jest i tak dramatyczna, bo udział w lekcjach to bierze może 8 dzieci, czyli 1/3 klasy, czasem nawet 5 lub 4 są obecne. Inną sprawą są np. 2h okienka w lekcjach, w których na szczęście udaje się czasem zrobić jakieś zadanie domowe z dnia poprzedniego. Osiągnięcie, że w ogóle sięga po długopis w tym wyjebaniu na wszystko co go nie interesuje. Plan jest delikatnego nakłaniania go do robienia większych partii materiału i po części się to już udaje. Delikatnie też nakłaniam go do aktywności na lekcjach. Ona teraz jest trochę na jego możliwości, ale też trochę z moimi podpowiedziami pozytywna, czyli właściwa, czyli z poprawnymi odpowiedziami. Ważne, by utrzymać go jak najdłużej przy lekcjach, by nie poszedł w ślady starszych braci. W planie jest włączenie rozmów nt. życia, pewne przykłady z życia, podpowiedzi do życia, w którym przydaje się wiedza. Już sie to dzieje, ale na razie w wąskim zakresie, który będzie rozszerzany. 
    W zadaniu z polskiego trochę popłynąłem, ale od razu wytłumaczę, że miało to na celu osiągnięcie dwu spraw. Nakłonienie jego do robienia innych zadań domowych, oraz sprawdzenie czy nauczycielka faktycznie czyta to co oni piszą, czy też, jak oni, zalicza tylko to co przyszło. Miał opisać bohaterów Kamieni na szaniec. Napisałem mu w kilku zdaniach co miał przepisać, ale odnośnie tego, którego zawinęli Niemcy skonsultowawszy się z nim, wszak to jego zadanie domowe, napisaliśmy, że Rudy w toku przesłuchanie nie strzelił z ucha i nie rozjebał się na innych. 
   303 miał dobrą zabawę przez jakąś chwilę, co pewnie zapamięta, że zadania domowe mogą być trochę zabawne, a z drugiej strony czekam na reakcję nauczycielki. 
   Pisanie, że pomoc 303 rozwala mi większość dnia było by truizmem. Właściwie co lekcja, to jest "wujek" bo potrzebuję pomocy. Przeważnie jakieś pierdoły, ale jednak nie jest samodzielny i jeszcze mu do tego brakuje sporo. Nawet proste problemy (tak by się zdawało) są trudne dla niego do przeskoczenia. Może to być efektem, że w ośrodku nie musieli rozwiązywać spraw bytowych, załatwiać jakiś innych spraw, dawać sobie radę w sytuacjach nietypowych, acz prostych. Tam większość była robiona za nich, a oceny za oddychanie płynęły bezproblemowo stąd może wynikać pewna doza samozadowolenia obecnie zderzona z rzeczywistością. 
   Dziś wywiadówka z rodzicami. Zamierzam do niej dołączyć, bo przecież jakby go uczę, nadto nauczycielki mnie widziały z nim w szkole i większość spraw załatwiałem wtedy z nimi, a kontakt internetowy z nimi też na librusie jest moją inicjatywą. 
   Zdjęcie.
  Nie moje, ale autor jest wiczony. Tych zdj. na necie już nie ma, u mnie zostały. 
  Narka.

poniedziałek, 25 stycznia 2021

Poniedziałek #1743

    Wczoraj, ten co kiedyś opisywałem, że chciał mi obciągnąć, przyprowadził swojego "pracownika", którego już kiedyś widziałem z okna z bloku. No sztuka taka, że powala na kolana dosłownie i w przenośni. Taki rasowy skurwiel 100%. Wczoraj przyszedł ze swoim szefem wszystkich szefów, bo ten co mi chciał obciągnąć ma wysokie mniemanie o sobie i dowiedziałem się, że ma 24 lata, już zaliczył miejsce odosobnienia na dwa lata, 3 mu zostały w zawiasach, które mu się w kwietniu kończą. Czyli krótka szybka kariera bo do 18-ki. 
   Ale wygląd, no rozpierdol. Pamiętam, jak widziałem go w końcówce lata z okna bloku, on w krótkich spodenkach w klacie, ta sylwetka, to mnie rozwalała, ruchy takie skurwielowate, wygląd, no i to tego to umięśnienie. No marzenie. Wczoraj jak siedział w kurtce zaproponowałem by ją ściągnął, bo przecież ciepło. Szyja tak umięśniona kształtna, że na mnie to działało jak płachta na byka. Oczywiście krótko ogolony na gowie, bo, co kiedyś pisałem, nie mogą mieć długich włosów, by w walce ich przeciwnik za nie nie pociągnął, z jakimiś świeżymi szramami na gowie i zadrapaniami na szyi. 
   Nie wytrzymałem i po jakimś czasie zapytałem się o te ślady dość świeże. Odpowiedział że miał przekopkę, przez dwu typów, ale udało mu się z tego jakoś wyjść. Pyta się mnie, a widać te szramy?
- no tak
- a gdzie?
- (podszedłem do niego i palcem przesuwając po gowie i szyi zaznaczyłem) tu, tu i tu na szyi. 
  Jak przejeżdżałem palcem przez szyję taka przyjemna w dotyku skóra, aż mnie się prawie dreszcze pojawiły to jedno, a drugie szybka myśl - nie przeginaj, bo zara zaliczysz tubę w ryj. 
   No to odstąpiłem. 
   Rano nie wytrzymałem i musiałem zbiorniki opróżnić. 
   Jak zacząłem funkcjonować, rozruch poranny, a tu pod wjazdowym stanął on. Łosz da fuck.
   Wpuściłem na stację, a on czy może chwile posiedzieć, bo jego szef jest po wczoraj zmiażdżony i dochodzi do siebie, a na placu zimno. 
   No ok. Posiedział chwilę, pogadaliśmy, po czym szef wszystkich szefów się zorganizował, to on sie zaczął zbierać. Jak ubierał kurtkę, to podniosła mu się bluza z dresu ukazując między spodniami z dresu , a jej krawędzią brzuch. Płaski, umięśniony z żyłami na wierzchu, z tym, bardzo rzadkim, charakterystycznym u mięśniaków trójkątem od brzucha do organu. Krótkie strzelenie "foty" oczami i widok, który zapamiętam długo. 
   Oczywiście myśl, czemu z tymi mięśniami nie może iść rozwój umysłowy? No chyba z powodu braku możliwości naciągnięcia dnia. Mamy określony czas do zagospodarowania i tyle. 
   Wczoraj też był 303, akurat jak przylazł ten rasowy skurwiel i 303, bo tam krótka opowiastka była właśnie nt. przekopki, mówi do tego skurwiela, raz większego od 303, co ma zrobić jak dojdzie do takiej sytuacji, tzn. przed jeszcze walką. Śmiesznie to wyglądało, ale 303 chciał zaistnieć w rozmowie, a że aspiruje do świata skurwieli, to żyje takimi wydarzeniami, choć niestety jest drobnej budowy ciała i w ogóle nie widzę go np. w starciu z tym co wczoraj i dziś pojawił sie na st. mac. To jest jeden cios i 303 się nakrywa nogami. 
   A 303 przy wzroście 176 waży 55, wiync masą nikogo nie zaatakuje. 
   Oki, tyle teraz, bo mi się tak zebrało po tym skurwielu. 
   Zdjęcie. Skoro o mięśniakach, to 975. 
EDYTOWANO
 Nie wiem czy to zdj. było, ale na nim, zresztą na większości, 975 wygląda fajnie. 
   Narka.

sobota, 23 stycznia 2021

Sobota #1742

     Zaczynam dostrzegać analogię 303 i 977. Ten drugi jak tu dotarł, to sytuacja jest podobna. Tzn. u niego w domu czuł się źle. Nikt go tam nie słuchał, ryczeli po nim i ogólnie było do dupy. U 303 jest podobnie, to też jak na st. mac. ktoś go słucha, nie ryczą po nim, jest przyjazna atmosfera, pomagają mu, to on zaczyna się tu dobrze czuć i chętnie tu przebywa. W tym stwarzaniu przyjaznej atmosfery to się chyba za daleko posuwam, bo nawet zwierzęta się tu doskonale czują, ale to taka dygresja.
    Żenujący jest język jakim porozumiewa się 303 ze starymi. Ilekroć słucham tych rozmów, to to mnom fszczonslo (pisownia XXI w.). Mogę ich słuchać, bo on, by mieć obie ręce wolne, puszcza rozmowy na głośnomówiący. Tam (w jego domu) nie ma odbiorców jego treści, a przecież dzieci, choć on już kończy ten wiek, ale mimo tego widać po nim, że chce jeszcze mieć odbiorców swoich treści. Zresztą w dorosłym życiu też mówimy często do znajomych, do innych członków rodziny i chcemy, by nas wysłuchano, chcemy się podzielić przemyśleniami z innymi. Kiedy tego nie ma w domu, to szukamy odbiorców po za domem. I właśnie to miał tu kiedyś 977 i to ma teraz 303. 
   Mało tego w codziennym losowaniu, kto odbierze 304 wczoraj zaś padło na 303 co też mu się nie podoba. Akcja, odnośnie odbioru 304, już była u niego w domu o 05:00. Matka, ponieważ jej już mało kto słucha, to zadzwoniła do 301, że 304 stwarza opór i 301 przylazł ok. 05:00 napierdalać 303, by ten poczuł się w obowiązku odbierać 304. No do chuja, to chyba ten najstarszy, ponieważ nie pracuje, powinien się zająć 304, a nie zwalili to na 303. W sumie 304 to jest 5-tym kołem u wozu. Ech, te prodkukty uboczne seksu...
   To też na st. mac. wszedł ok. 12:30 303 z 304. Dobrze, że wszedł też 230, to zajął sie w jakimś stopniu 304, bo jak to małe dzieci, potrzebuje ciągle wrażeń i to nowych wrażeń. W tym czasie 303 brał udział w fikcji, czyli zdalnych lekcjach. Udostępnienie mu kompa z dwoma ekranami, do tego dwie komórki i centrum dowodzenia czynne przez 6h. Ostatnią w kolejce bieżąco wykonywanych czynności była lekcja. Raz, w zawirowaniu przepływu informacji, wyłączył się nawet z lekcji, bo przeszkadzała mu w ciągłej łączności z ilomaś tam osobami. Jakoś udało go się nakłonić, jak już młyn informacyjny przerobił, do włączenia ponownie lekcji. 
   Oczywiście najwięcej napierdalają do niego laski, bo po 972 jest ładny, jest małym skurwielem, do tego szczupły i nie ma laski, to te wariują przy nim, by tylko go wyhaczyć. 
   Niestety jakoś o 14:30 230 poszedł i opieka oraz zabawianie 304 spadło na mnie. Wpierw bawił sie bateriami z kaufla. Wziałem, bo było ich tam pełno, a podładowuję je i działają dość długo. Baterie mu się znudziły, to następnie przeniósł sie koło imadła, a następnie nim zajął na pół godziny. Wsadzał do niego krążki ze sztangi i ściskał szczękami. Przynajmniej rzeczy, których nie rozwali. 
   O 16:00 e-lekcje się skończyły i wreszcie mogłem odetchnąć, tym bardziej, że wczoraj zaczęły się o 08:00 i o tej obudził mnie stojąc pod wjazdowym 304. 
   Zdjęcie.  
Tramwaj linii 17, Bytom Łagiewniki. W tle po lewej jeszcze dymiący komin z KWK Śląsk szyb. Matylda. Komin do dziś stoi, natomiast po kopalni śladu już nie ma. W części budynków pokopalnianych są inne firmy. W SAM-ie spożywczym dziś jest żabka, a obok padliny (mięso). 
  Narka.

środa, 20 stycznia 2021

Środa #1741

   Ja to się przeważnie wdupię w jakąś pomoc, która mi następnie destabilizuje dzień, dni. Tak jest teraz. Nie dość, że problemy z 824 i jego pamięcią, z którą jest co raz gorzej, a to chyba szybko już postępuje (w poniedziałek nie pamiętał już tego, że przez 4 dni siedziałem u niego), to teraz jeszcze na gowie znowu mam małego skurwiela od 972. Tym razem trzeciego. Właśnie. Postanowiłem ich onumerować. To lecimy, najstarszy CS od 972 - 301, drugi - 302, trzeci - 303, czwarty - 304. To jedno mamy z gowy. 
   Otóż teraz zajmuję się 303. Wczoraj byłem z nim w szkole, jako jego wujek (brat od mamy, 972 nie ma rodzeństwa), podpisać papiery i wdrożyć go do nowej/starej (bo tam kiedyś, nim go zwinęli do domu dziecka, chodził) szkoły. Mimo tego co pisałem kiedyś, że on to już totalnie ma na wszystko wyjebane w wieku 17 lat, to jakoś zaskoczył na początku i wczoraj robiliśmy, po wizycie w szkole, zadania z matematyki, z polskiego mu napisałem, a to osobna historia. Ponieważ byłem popo pomagać przy remoncie 979, to wróciliśmy na st. mac. ok. 21:00. Tu od razu zaczął się ruch, więc odciąłem się i słuchawki na gowę, muzyczka zagłuszająca dźwięki z zewnątrz i robiłem zadania. Wpierw chemię, ale później przerzuciłem się na PL. Wysłałem mu je o 22:12. Miał je przepisać na kartkę i wysłać mi zdjęcie, po czym to zdjęcie na librusie miałem wysłać jako odpowiedź do tego zadania. O 23:05 pytam się go, co z zadaniem i odpowiedź:
- "Jeszcze nie bo dopiero znalazłem lepszy długopis"
- bo za 52 minuty się kończy dziś, a później już je jutro (odpowiedziałem, zadanie było do północy). 
Później nadeszło zdjęcie, wysłałem, tam się zaakceptowało. 
   I tak dobrze, że udało się go nakłonić do napisania. 302, z którym wcześniej robiłem lekcje i testy do kursu na praktyki na razie zamarł, choć przypominam mu się z istotnymi sprawami do załatwienia, czyli legitymacja, naprawą zębów, bo mu się zaczynają sypać i poprawa półrocza, bo z prawie wszystkich przedmiotów miał NK. 
   Nauczycielki w szkole podstawowej 303 dość przyjazne, pełne optymizmu, albo robiły takie wrażenie. Nawet jedna jak tak optymistycznie powiedziała, że na pewno z 303 będzie się dobrze pracowało, to odpowiedziałem - to się jeszcze okaże. 303 ma orzeczenie o zajęciach rewalidacyjnych dwa razy w tygodniu. Na razie nie sprawdziłem, bo wszystko jest nagle napięte jak baranie jaja, jego sprawności czytania, rozumienia, zapamiętywania. Naonczas wiem, że 302 ma problemy z czytaniem, nie wiem jak to u 303 wygląda. Wyjdzie pewnie w trakcie kolejnych zajęć. 
   Dziś był na e-lekcjach do 15:00, bo ostatnia chemia tak się kończyła, jutro ma przyjść na następne. Na razie się cieszy, bowiem w XVII ośrodku zamkniętym szpitala psychiatrycznego, w którym był w Toszku, miał oceny ze średnią powyżej 4-ch. Nauczycielka, która go wprowadzała do librusa chwaliła, że ma takie oceny. Wypowiedziałem się, że to w sumie tylko cyferki, a jak jest faktycznie się okaże. Coś mi się zdaje, że jeżeli nie terroryzował nauczycieli, to te oceny raczej za oddychanie były. 
   Oczywiście 303 ma zdalne lekcje, a ruch na st. mac. na poziomie poziomów dotychczasowych, a nawet go trochę przewyższał. Do tego 303 co lekcja z jakimiś problemami, to też popołudnie, a jestem zmęczony połączeniem ruchu na st. mac. z jego e-lekcjami i przygotowaniem go, na tyle, na ile się da to zrobić na ostatnią chwilę, do tych lekcji. 
   Wczoraj, zresztą dziś też, wynikł problem odbioru 304. Ponieważ on 1-sza kl. podstawówki to jest obowiązek jego odbioru. Rodzice nie są w stanie, tzn. matka pracuje, a 972 nawet na dwu etatach, to też z tego co zauważyłem jest codzienna licytacja, który ze starszych braci ma go odebrać. Wczoraj awaryjnie prawie biegłem w tym śniegu z 303 odebrać 304. Już po odbiorze wraz z nim weszliśmy z powrotem na st. mac., bowiem zadania trza było zrobić. Dziś powtórka z odbiorem. O ile 303 się wymówił, że ma zajęcia, faktycznie miał okienko i mógł po niego iść, to sprawa przerzucała się pomiędzy 301, a 302. W rozmowach telefonicznych brała udział też matka, a nie wiedzieć czemu, wszystko koordynował 303. Nawet w busie, bo to z nimi się ustala, kto go odbiera zgłupieli, bo padły 3 wersje.
   Dobra, tyle, bo zaś tego nie puszczę, więc dziś bez zdjęcia, może nadrobię następnym razem. 
   Narka.

czwartek, 14 stycznia 2021

Czwartek #1740

    Ja pierdole ale akcja. Prawie doszło do rękoczynu z 824, ale udało się sytuację rozwikłać informacją, którą mamy iż Alzaimer jest w toku. Otóż przedwczoraj wyniosłem jednego surowego czarnego kotleta, którego on chciał zeżreć. Był czarny, pokryty pleśnią i waliło z niego jak z gówna. Pytam się go, bardzo spokojnie, czy z tym kotletem jest wszystko ok? Wziął do ręki, otwarłem mu woreczek i patrzy, wącha i mówi
- ja tam nic nie widzę, wszystko z nim jest dobrze. 
  Potwierdziło się, ze węchu nie ma w ogóle, smaku też, co już wiem od kiedyś, a czemu wzrokowo nie jest w stanie przetworzyć info, że to stare i czarne, to może "ten mózg nie działa prawidłowo". Wyniosłem tego kotleta do 811, by pokazać jej powagę sprawy. 
   Wczoraj wyciągnął następnego czarnego z lodówki, ale już mniej, jednak walącego nadal okropnie. Mówię, że to się nie nadaje, on że będzie to żarł, mam się nie wtrącać do jego spraw, czemu w ogóle mieszam się do tego co robi?, i już mi ciśnienie wzrosło. Wziąłem tego kotleta i poszedłem do jednego sąsiada, by mu powiedział, że to się nie nadaje. Niestety to jakaś cipa (ok. 22 lata) i ledwo z siebie wystękał, że to "trochę daje". No co za gupi ciul. Sam by tego nie ruszył, a nie potrafi powiedzieć. Echh.. Znowu się zrobiło niezręcznie, bo zaczął się robić agresywny, jak chciałem go zniechęcić do usmażenia czarnego kotleta. Dał go na talerzyk, posolił, popieprzył, dał przyprawy i odstawił na czekanie na smażenie. 
   Dalsze perswazje z mojej strony nie dały efektu, to pomyślałem. Skoro on ma Alzaimera, to nie będzie pamiętał, co się działo wcześniej. Jak zniknie z kuchni, to kotleta, by nie wyciągał go z hasioka, wyciepnę za okno i zrobię (uwaga!) podmianę z mniej śmierdzącym (też rozmrożonym), a na pewno nie czarnym z lodówki, który też nadawał się do wyciepnięcia. Gdy poszedł do łazienki, kotlet za okno, mycie nowego, szybka podmiana i jak właził do kuchni, to akurat ciepłem go na talerzyk, ale byłem do niego odwrócony tyłem to widział, że coś się dzieje, ale nie ogarnął, że podmiana. Czekałem na reakcję - cisza. Nie wiem czy zauważył, ale zajął się tym podmienionym kotletem. Obserwowałem to z za węgła. Popatrzał, przetworzył informacje, że nie widzi na nim przypraw, to posolił, popieprzył, ciepnął nań przyprawy i zaś pozostawił na oczekiwanie na smażenie. Jest źle. 
   Za jakiś czas, tak odczekałem by zaś zapomniał, powiedziałem, że nie będę jadł obiadu, a że on się odchudza (od 10 lat), to by zeżarł se tego mniejszego, a tego większego (śmierdzącego) zostawił na kiedyś tam. Udało się, zawinął tego śmierdzącego do folii i wraził do lodówki. Sukces, zeżre dziś coś nie starego, choć świeżość kapusty do tego była dyskusyjna. 
    Po tym obiedzie odczekałem godzinę i poszliśmy do przychodni, bo musi wciepnąć kartkę na leki, ale w drodze do domu zostawiłem go, by pod pretekstem sprawdzenia czy trzeba podać nr pesel wróciłem i porozmawiałem w spr. umówienia go na wizytę dodatkową w spr. zaników pamięci. Wziąłem numery telefonów i dziś będę dzwonił od 811. Od przychodni pojechaliśmy do centrum, bo jemu się włączyło, że chce pralkę kupić. Na szczęście, bo geriatrion tak ma, że lata po starych, często drogich sklepach, ten sklep umiejscowiony był w dawnym pawilonie, ale wielkopowierzchniowym, to ze względu na zarazę był zamknięty. Uff, przesunięte w czasie. Wróciliśmy do mieszkania, ale spacer po mieście zaliczony, ruch odbyty. Piecyk (czyli mikrofalówka) też z zakupów wykreślona, przynajmniej tak myślę. 
   Dziś już nie pamiętał, że byliśmy wczoraj w sprawie pralki w mieście, to zapragnął iść zaś obejrzeć pralki. Jednak wyrwał się już na zakupy, bo jak tak od 4 dni bez zakupów (z tym zakupoholizmem). No ok, to idźmy, ale co kupić? Tu zaczął wymyślać czego mu brakuje. Zacząłem sprawdzać i z długiej listy w zasadzie pozostała tylko maślanka, a w sklepie dociepł do tego mleko. W sklepie oczywiście włączył mu się zakupoholizm. Co chwile po coś sięgał i bardzo spokojnie musiałem tłumaczyć iż to, albo jest, albo nie jest potrzebne. Wyraźnie był niezadowolony, że tylko dwie rzeczy w koszyku. Tak myślałem w sklepie, że najlepiej to by było co dwa tygodnie na takie 4 dni zjechać, ale co ze st. mac. i ruchem na niej?
   Zobaczę co w przychodni później ustalę. 
   Zdjęcie.
  Tramwaj linii 29 w Chebziu Pętli (Rudzie Śląskiej). Buda wygląda dziś zupełnie inaczej (ta po lewej od dyspozytora), aczkolwiek stoi nadal. Układ torowy też mniej więcej taki sam, równie stary dziś co wtedy, czeka na koperty i łapówki, by go przebudować. 
   Tyle, narka.

   

wtorek, 12 stycznia 2021

Wtorek #1739

   Śniadanie u 824. Chleb z nawaloną margaryną do smarowania, i na to stara padlina przywalona taką ilością ketchupu, że faktycznie jak by mi to ktoś podał, to mało realne by wyczuć starą padlinę (na każdej kromce inna padlina). Do tego kubek mocnej herbaty i mocnej kawy. 
   No mój żołądek jakby dostał taką mieszankę to za godzinę lub szybciej leżę w męczarniach rozchodzących się z niego na organizm, wołającego o pomoc, z zapytaniem, czy mi nie jebło, że tyle tam powciepowałem. 
   No cóż. Nie tylko 824 ma taki żołądek silny, 172, 826 też. Nie wiem czy pozazdrościć, ale jak widać na przykładzie 824 z takim żołądkiem można dociągnąć do końca i mimo tego co się tam wciepuje, na niego się nie zejdzie. 

   Wczoraj profilaktycznie pytałem się, o której wstaje, bo przecież na zakupy musi kiedyś leźć. Odp.:
- o 07:00. 
   Od razu włączył się alarm. Oho, będzie wyjście do sklepu. Nastawiłem budzik na 07:20 i wcześniej, wyblebiłem do łóżka, by nie było jak dzień wcześniej kiedy się zastanawiałem, po przebudzeniu o 09:30, czy już polazł czy nie? 
   Dziś przebudziłem się ok. 05:48. Narząd słuchu zgłosił do jednostki centralnej, że odnotował ruchy w mieszkaniu, a skoro tak, (jak mówił o. Natanek) to wiedz...., że... coś się dziejeeee. Jednostka centralna od razu wybudziła maszynerię i faktycznie stwierdzono ruchy 824. Kurs dotyczył ubikacji, ale z niej udał się ponownie do łóżka. W sumie też się położyłem, ale przed 07:00 już wylazłem, bo i tak nie zasnę na 20 min. To włączyłem rozruch poranny. 
   824 jak mnie zobaczył to był w szoku. Też włączył procedury poranne w tym w/w śniadanie, ale wyjście zostało odwołane o czym nie poinformował, ale widziałem, że zrezygnował. Zajął się innymi zajęciami, ale zauważyłem, że w związku z tym jest jakiś nie swój. W sumie dobrze jeżeli go powstrzymuję od wyjścia na zakupy, ale chyba nie zdaje sobie sprawy, że jeszcze dwa dni bezzakupowe. Z lodówki i tak wyciepuję kolejne rzeczy, które już totalnie nie nadają się do żarcia. Wczoraj jak otworzyłem lodówkę to był wybór do śniadania między mega pleśnią, dużą pleśnią, średnią pleśnią, małą pleśnią czy dopiero rozwijającą się pleśnią. Coś tam jednak nadaje się do pożarcia, ale niewiele. 
    Zastanowienie się nad sytuacja prowadzi do konstatacji, że podobnie dzieje się między mną, a 979. O ile na razie jest jeszcze względnie, to długofalowo idzie to w podobnym kierunku. Mało ze sobą rozmawiamy, tracimy ten nawyk, a za tym idzie brak przepływu informacji. Uzasadnienia działań, co istotne, bo to ciągnie dalsze konsekwencje. Ostatnio malowałem ściany u 979. Miast powiedzieć, wytłumaczyć co, a najważniejsze czemu tak, a nie inaczej nie nastąpiło. Weź tu pomaluj i popatrz czy jest dobrze. Na ile potrafiłem to popatrzałem, ręką, bo mam dość wyczuloną, sprawdziłem, poprawiłem i zacząłem malować. Już po okazało się, że w zasadzie połowę tego co malowałem to spierdoliłem, bo coś tam jednak było nie tak w ścianach, które były gładziowane, szlifowane itp. Farba gruntująca zniszczona, stracony czas itp. Wyszło fatalnie, ale przecież w życiu takich rzeczy nie robiłem. U siebie nie spuszczam się nad idealnie prostymi ścianami, bo takich nie mam, ale rozumiem, że taki trend, jak z modą, że mają być proste, to takie robimy. No ok. 
   Jednak ta sytuacja trochę pokazuje, że, co wiem, w relacjach nie jest dobrze. Oby to nie skutkowało, jak w relacjach z 824, że generalnie to rzadko kiedy rozmawialiśmy, a teraz kiedy "ten mózg nie działa prawidłowo" to już nie nastąpi. 

   No dobra. Teraz potwierdzenie tego co już pisałem. Nadrukowaliśmy najwięcej papierków z nominałami w UE, przez to mieliśmy największy deficyt finansów publicznych 8,9% w ub. roku, w tym ma być nadal 8%. Przez to (tu za Rzeczpospolitą) inflacja w Polsce była w ubiegłym roku, w niektórych miesiącach najwyższa w UE. Ceny u nas poszybowały w górę, kiedy w UE zmierzały wprost w odwrotnym kierunku – deflacji. Podobnie z poziomem długu – granicę 60 proc. PKB mogliśmy przekroczyć już w 2020 r., a w 2021 r. dług ma rosnąć dalej. (napisali w rzepie) W sumie to z bieżąco spływających informacji, o których tu wcześniej pisałem, można było już wywnioskować wcześniej. 
  I na koniec, by nie było Wam smutno z tego powodu to (za forsal.pl) Grupa 500 ludzi z największymi majątkami na świecie wzbogaciła się w ub. roku o 1,8 bln dol. Jej łączna wartość netto urosła do 7,6 bln dol. – wynika z Bloomberg Billionaires Index. Oznacza to wzrost na poziomie 31 proc. (najwyższy roczny wzrost od początku prowadzenia obliczeń).
   Już wiadomo komu służy zaraza. 
   Zdjęcie.
 Jak poprzednio, na nieistniejącej już linii tramwajowej 18-cie. Skład wagonów typu N akurat na mostku w Rudzie Płd., ledwo go widać po prawej stronie tylnego wozu, przez który padła cała linia, bowiem mostek się zniszczył i trza go było odbudować. Wstrzymano, jak się dziś okazało trwale, ruch tramwai, a mostek już później zrobiono na nowo, ale już bez linii tramwajowej. Ot taki pretekst do zamknięcia linii tramwajowej. 
   Narka.

poniedziałek, 11 stycznia 2021

Poniedziałek #1738

    Jako się zaplanowało, tak się wykonało. No udało się. Wyjechałem do 824 na 4 dni, by ograniczyć u niego zakupoholizm art. spożywczych. Wzięliśmy z sobą naszego kompa, by nie zanudzić się tu na śmierć, ale i tak zajęć jest sporo. 
   Pierwsze to - trzeba kupić nowy piekarnik. Takie info przyszło od 824 bo coś tam się zepsuło. Na miejscu okazało się, że chodzi o mikrafalówkę, bo z niej iskrzy. Pytam się:
- a co do niej wsadzasz?
- nic
-jak to nic? Puszczasz ją pustą?
- no normalnie wsadzam. 
   Ok. To było wczoraj, dziś usiłowałem uszczegółowić co się właściwie dzieje i gdzie iskrzy. W myśl tego co mówił 824 nie w środku, ale z boku. No ok. Nasamprzód należało ją umyć, bo nie dało się jej dotknąć, bowiem ciągle mi się lepiły palce od tłuszczu. Operacja mycia zajęła z 20 min, bo musiało trochę z chemią puścić. Następnie rozebrałem ją, by zobaczyć czy nie ma tam jakiś osmolonych kabli, ale wszystko było czyste, to też pytam się go przy rozebranej mikroweli, gdzie dokładnie iskrzy?
  W środku w końcu wskazał, jak już była rozebrana. 
- a jak co odgrzewasz i na czym, jak iskrzy?
- no na takim talerzyku (i przyniósł talerzyk, z ozdobą wykonaną jako pozłacaną)
- to z tego talerzyka iskrzy, bo ma ozdobę metalową. 
- ale to tylko talerzyk
- ale ma ozdobę metalową
- to czemu iskrzy?
- bo to jest metalowe
- talerzyk (od razu sobie powiedziałem - ten mózg nie działa prawidłowo)
  Zamknąłem dyskusję, bo nic by z tego nie wyniknęło. Postanowiłem po prostu często przypominać że jest sprawna, ale nie na tym talerzyku podgrzewać. Czy to da efekt... Nie sądzę. 
   W każdym razie jest czysta i szafka na której stała też się oczyściła. 
   Dobra, taka krótka zajawka, ale zara jadę do dentysty, to by przynajmniej jedną opowiastkę mieć z gowy, to puszczam bez zdjęcia. 
   Narka. 

czwartek, 7 stycznia 2021

Czwartek #1737

   Jest jakiś taki przesąd czy zabobon, że co robi się w wigilię, sylwestra to robi się cały rok. Otóż w sylwestra siedziałem k/południa na 172. Zachciało mi się pozycji, kiedy on jest na czworakach, to mu powiedziałem by się tak ustawił. Rozebrałem się, on też i siadłem na nim. W zasadzie w tej pozycji, to stopy kładę na łydki, akurat tego co jest pode mną. Położyłem, tylko po chwili się kapłem, że nie ściągnąłem skarpet. Ale faux pas. Ściągnąłem skarpety i ponownie stopy, siedząc mu już na plecach, położyłem na jego łydach i już było ok. Jednak czerpanie z mięśniaków jak największej ilości ich zasobów mięśniowych jest fantastyczne. Siedząc na nim ruszałem się na nim, by korygował swoimi mięśniami pozycję, a to powoduje ruchy mięśni ich naprężanie i pracę, a także rewelacyjne dla mnie widoki. 
   Tego nie pisałem, ale jakoś chyba przed świętami zmarkowałem, bo już go długo męczyłem, ale zaś się zablokowałem. No wiecie, takie mięśnie, te żyły, to wszystko i ja na tym, mało tego, kiedy wokół zaczynają grasować co raz częściej morświny, jakieś kloce, bezkształtne masy. Nawet małe skurwiele od 972, mimo iż mają taki potencjał, to jest on marnowany przez pracę kciuka w ciągu dnia. Ehh, współczuję współczesnym laskom, bo prawdziwych mięśniaków już nie ma (chciało by się rzec), ale faktycznie jest to gatunek wymierający. Wracając do 972 postanowiłem, że to w zasadzie ostatni raz kiedy markuję. W końcu on nie stęka, że go przydługo męczę czy coś, więc czemu mam mu dawać spokój, wszak mogę się nacieszyć dłużej i tak chyba będę robił. 
   Jak się na nim ruszałem, to leciał też spank na jego plecy, głownie na łopatki, trochę przy barkach. On jak korygował położenie to trochę uwidoczniły mu się żyły na plecach, no i pewnie trochę pod wpływem spanku, bo skóra reaguje, a ta się zaczęła w miejscach lądowania dłoni robić czerwona. Do tego umięśniony kark, mocno wyżyłowany z mięśniami schodzącymi w stronę barków. Jak chwyciłem go za taką umięśnioną szyją, to aż miło mi się zrobiło. Nie wiem skąd to się wzięło, ale lubiłem/bię zawsze mięśniaków chwycić za szyję od tyłu, tam gdzie te mięśnie i ściskać. On przy moich ruchach napinał niektóre mięśnie pleców, czasem było widać ten mały trójkąt mięśni w środku pleców, kiedyś chyba o nim pisałem, który jest na prawdę, rzadkością u mięśniaków. Tak se teraz myślę czy u 979 on jest, ale musiałbym się przypatrzeć dokładniej kiedyś, jak znowu będzie w klacie. 
   Przychodzi, to opiszę szerzej kiedyś indziej, średni CS od 972 na korepetycje. Nie byłbym sobą gdybym go nie zmacał i nie ocenił mięśni. Przedramienie poniżej średniej. Nie były odpychające wyglądowo, ale trzeba mocno ścisnąć, by w środku przedramienia poczuć mięsnie i to tak mizerne. Bicepsów w ogóle, no nic, do kości można ścisnąć i efekt żaden, a jak chwyciłem za szyję to, choć wygląda ładnie, to taka galaretowata. I to naświetla nową sytuację. Dotychczas jak jeździłem do 824 to obserwowałem młodzież w autobusach i, podobnie jak u średniego CS-a od 972 (muszę im jakieś numerki nadać, bo przydługo się pisze o nich) wygląd fajny, ale to tyle. Jak się dotknie, no nie, jak się ściśnie to dramat. Ćwiczeń w ogóle, ruchu mało i efekt fatalny. 

   Dobra jeszcze jedną sprawę opiszę. Jechaliśmy ostatnio do Częstochowy, do mieszkania po babci od niby laski od 979, bo robotnicy budowlani coś tam mieli zrobić. Wyjechać mieliśmy ze st. mac. o 08:45, to też o 7:30 wstałem, procedury i byłem gotowy na wyznaczoną godzinę. Ich nie było. Przyjechali o 09:05. Ponieważ 20 min później, a czas naglił, to 979 jechał początkowo trochę szybko. Ponieważ przytrzymka na telefon z GPS na szybę nie trzymała i spadała, to telefon miał w półce, przeto GPS słabo widział i na pewnym rondzie źle pojechał, a że to wjazd na A1-kę, to z jakieś 4 km, musieliśmy nadłożyć. Powadził się z niby laską o to, więc od razu przestałem się odzywać aż do Cz-wy, ale nie, nic wcześniej nie mówiłem o jego jeździe, oduczyłem się. Z tych nerwów zaczął jeszcze szybciej jechać, aż w końcu w okolicach Pyrzowic jechał już, jak dla mnie, za szybko. Padała drobna mrzawka, a nadto A1-ka jest, to u nas taka tradycja, źle zrobiona i są uskoki pionowe na niej. Wobec tego, autem podrzuca, góra dół. Jeszcze jak dodać do tego, że mechanik z niego żaden i trudno mu wychwycić usterki, to gnanie w tych warunkach, takim autem 150 km/h było... (nie będę pisał tu jakiś zmyślnych określeń). W każdym razie bałem się, bo małe coś i lecimy, a to tylko puszka blachy przy tej prędkości. Z tego bania się wymyśliłem, że wracam pociągiem. 
    W jakimś PL filmie, taki stary aktor, którego w scenie mieli zabić, powiedział, że w miarę jak się starzeje to bardziej mu się chce żyć. I chyba cos w tym jest, bo nieszczególnie chciało by mi się spędzać reszty życia jako inwalida. Ja rozumiem, że najlepsza dla ludzi była by teleportacja, a jazda czymkolwiek dla większości nie jest przyjemnością, to chcą to mieć z gowy. Tylko w razie W, jaka jest cena tego "z gowy". W życiu osobówką bym tyle nie jechał. Nie to, że nie umiem, ale osobówkami boję się takich prędkości właśnie ze względu, że to tylko puszka blachy, większymi autami czuje się bezpieczniej. A może faktycznie z wiekiem przeszło mi gonienie? Jak to będzie wyglądało jak wrócę za kierownicę, nie wiem. 

   Z mieszkania babci, oczywiście za zgodą, zabrałem stare igły i kpl. literatek, takich z lat, jak oceniam, końcówki 70-ych. Oczywiście rant wyprofilowany, tzn. lekko szerszy, więc komponują się w warach idealnie, przetestowałem po dokładnym umyciu. Może kiedyś im strzelę fotę. 

   I na koniec, może słyszeliście lub nie, ale rodacy zawsze potrafią i teraz, po wdrożeniu podatku cukrowego, sprowadzają coca-colę z Czech jako... odrdzewiacz. 
   Zdjecie. 
Nie istniejąca linia tramwajowa 18, zamiast której jeździ autobus. Zdj. w Rudzie Płd. Tram wyjeżdża z pod wiaduktu, na którym jest linia kolejowa Katowice - Gliwice (wiem, jakby się ktoś ciepał, to linia kolejowa 137 Katowice - Legnica). 

   Tyle, narka. 

niedziela, 3 stycznia 2021

Niedziela #1736

   Sylwester na st. mac. 
   No on jakby miał sie nie odbyć, ale można zaliczyć, że się odbył. Jeszcze krótko przed sylwestrem były dwa małe CS-y od 972, ale o 18:45 się ewakuowały, bo "godzina policyjna". Jak to idzie społeczeństwo zastraszyć. Mniej bojaźliwy byli 230 i 834, którzy zalegli już wcześniej, ale na tą godz. mieli wywalone. Poszli gdzieś k/20:00 w teren, ale później, gdzieś ok. 21:00 wrócił (chyba, bo ja już z Tedem miałem biesiadę od ok. 17:00, to mniej pamiętam), 230, a po nim jakieś 30 min wszedł na st. mac. ponownie 834 i zostali już do północy. Mnie to tam średnio wadziło, bo prowadziłem dyżurkę w tedeku (grze) i byłem skupiony na prowadzeniu ruchu, ale raz udało mi się wpuścić skład towarowy na zajęty tor. Ten też chyba był po spotkaniu z Tedem lub kimś innym, bo mimo wjazdu na tor z prędkością do 20 km/h, taka tam obowiązuje prędkosć, przyrżnął w pasażera (skład pasażerski) na torze. Mnie się kapło, jak już był na wajchach, ale RS nie nacisnąłem. 
    Teraz już nawet nie pamiętam, czy oni poszli o północy w teren czy nie, dość, że po północy byli na stacji, na którą wszedł dodatkowo 172 ze swoją laską. Zrobiło się trochę tłoczno, ja mało co ogarniałem, bo już trochę łyknąłem więc oni jakby sami grasowali po st. mac. 
    A miało być tak pięknie. Sylwester na pustej st. mac. przy grze z Tedem i tyle, a tu przyszło mi, jak zwykle, prowadzić ruch wirtualny z tym realnym. Echh. 
    Stacja mac. opustoszała coś ok. 01:30, też miałem dyżur na wirtualnej zrobiony od 02:00 to też ok. 02:20 byłem już w łóżku. 
    Z tego wszystkiego, bowiem inne składy na st. mac. nawet szampana sobie nie otwarłem, a dwa są nadal w piwnicy oczekujące. 
    979 pojechał ze swoją niby laską w góry do Ustronia. Wyjechali coś k/południa w sylwestra, ale jak mówił 979 miało być to wcześniej. Oczywiście na drugi dzień seria zdjęć z uśmiechami nr 5, bo teraz taka moda, to i oni od niej nie odbiegają. Sztucznie to jakoś wyglądało, ale rozumiem, presja otoczenia, oglądanie reklam i innych zdjęć, gdzie podobnie się sztucznie szczerzą, robi swoje. Nawet napisałem 979, że w okularach ciemnych, w jakich robił zdjęcia, wyszedł wybitnie staro. Aż mnie zdziwiło, że takie wrażenie te zdjęcia zrobiły. 

   W sumie taki sylwester dobry był dla miast, bowiem zaoszczędziły nie małą kasę na organizacji imprez plenerowych. To są nie małe koszty rozstawienie scen, zaproszenie artystów i cała organizacja tych imprez włącznie z transportem zbiorowym i sprzątaniem po niej. Tak, kasa została w budżetach, choć jak pamiętam, to ona z roku na rok nie przechodzi. To też jakaś wadliwość budżetów, bo jak się ma nadwyżkę to pilnie ją trza wydać jeszcze w starym roku, bo w nowym tej kasy już nie będzie. Szczęście w tym roku, że i tak, ze względu na zarazę były deficyty, to rozeszło się po kościach. 

   Jeszcze przed sylwestrem 30-go byłem u 824. Tam dopiero robi się dramat. O lodówce to już nie ma co wspominać, bo zapełnia się balkon. Kilogramy żarcia, których on nie wchłonie, dlatego jest wstępna decyzja, że jadę tam 10-go z własnym kompem, co się tam nie zanudzę i będę tam włącznie do 14-go, by uniemożliwić mu zakupy. Jak nie dojdzie do jakiejś spiny, bo to zawsze balansuje na cienkiej linie, to może wytrzymam, a on pozbędzie się zbędnych zapasów i nie zrobi nowych zakupów. Niestety, co raz częściej powtarzam sobie - ten mózg nie działa prawidłowo! Mimo tego, jakieś ruchy muszę podjąć, bo nawet ostatnio jak byłem to widziałem, że go brzuch boli. Tzn. nic nie mówił, ale widocznie zeżarł znowu coś starego na śniadanie i trawił. Właśnie pobyt 4 dniowy ma trochę uratować sytuację. 

  Oki, choć chciałbym napisać jeszcze trochę, to jednak nie wiem czy zaś notka by wyszła, bo wczoraj byłem u 374 6h i tyle gadaliśmy, więc notka zaś przesunięta. 
W zasadzie tego co na zdjęciu to już w ogóle nie ma. Tzn. układ torowy zmieniony, budynku po prawej nie ma, przystanek wygląda zupełnie inaczej. Aż sam się zastanawiałem gdzie to jest zrobione. To Ruda Płd. i mijanka (dawniej dla linii 18 i 29, dziś) dla linii nr 1. Widok w kierunku Rudy Chebzia. 
   Ok, kończę, bo zaś tego dziś nie wypuszczę.
   Narka.