czwartek, 7 stycznia 2021

Czwartek #1737

   Jest jakiś taki przesąd czy zabobon, że co robi się w wigilię, sylwestra to robi się cały rok. Otóż w sylwestra siedziałem k/południa na 172. Zachciało mi się pozycji, kiedy on jest na czworakach, to mu powiedziałem by się tak ustawił. Rozebrałem się, on też i siadłem na nim. W zasadzie w tej pozycji, to stopy kładę na łydki, akurat tego co jest pode mną. Położyłem, tylko po chwili się kapłem, że nie ściągnąłem skarpet. Ale faux pas. Ściągnąłem skarpety i ponownie stopy, siedząc mu już na plecach, położyłem na jego łydach i już było ok. Jednak czerpanie z mięśniaków jak największej ilości ich zasobów mięśniowych jest fantastyczne. Siedząc na nim ruszałem się na nim, by korygował swoimi mięśniami pozycję, a to powoduje ruchy mięśni ich naprężanie i pracę, a także rewelacyjne dla mnie widoki. 
   Tego nie pisałem, ale jakoś chyba przed świętami zmarkowałem, bo już go długo męczyłem, ale zaś się zablokowałem. No wiecie, takie mięśnie, te żyły, to wszystko i ja na tym, mało tego, kiedy wokół zaczynają grasować co raz częściej morświny, jakieś kloce, bezkształtne masy. Nawet małe skurwiele od 972, mimo iż mają taki potencjał, to jest on marnowany przez pracę kciuka w ciągu dnia. Ehh, współczuję współczesnym laskom, bo prawdziwych mięśniaków już nie ma (chciało by się rzec), ale faktycznie jest to gatunek wymierający. Wracając do 972 postanowiłem, że to w zasadzie ostatni raz kiedy markuję. W końcu on nie stęka, że go przydługo męczę czy coś, więc czemu mam mu dawać spokój, wszak mogę się nacieszyć dłużej i tak chyba będę robił. 
   Jak się na nim ruszałem, to leciał też spank na jego plecy, głownie na łopatki, trochę przy barkach. On jak korygował położenie to trochę uwidoczniły mu się żyły na plecach, no i pewnie trochę pod wpływem spanku, bo skóra reaguje, a ta się zaczęła w miejscach lądowania dłoni robić czerwona. Do tego umięśniony kark, mocno wyżyłowany z mięśniami schodzącymi w stronę barków. Jak chwyciłem go za taką umięśnioną szyją, to aż miło mi się zrobiło. Nie wiem skąd to się wzięło, ale lubiłem/bię zawsze mięśniaków chwycić za szyję od tyłu, tam gdzie te mięśnie i ściskać. On przy moich ruchach napinał niektóre mięśnie pleców, czasem było widać ten mały trójkąt mięśni w środku pleców, kiedyś chyba o nim pisałem, który jest na prawdę, rzadkością u mięśniaków. Tak se teraz myślę czy u 979 on jest, ale musiałbym się przypatrzeć dokładniej kiedyś, jak znowu będzie w klacie. 
   Przychodzi, to opiszę szerzej kiedyś indziej, średni CS od 972 na korepetycje. Nie byłbym sobą gdybym go nie zmacał i nie ocenił mięśni. Przedramienie poniżej średniej. Nie były odpychające wyglądowo, ale trzeba mocno ścisnąć, by w środku przedramienia poczuć mięsnie i to tak mizerne. Bicepsów w ogóle, no nic, do kości można ścisnąć i efekt żaden, a jak chwyciłem za szyję to, choć wygląda ładnie, to taka galaretowata. I to naświetla nową sytuację. Dotychczas jak jeździłem do 824 to obserwowałem młodzież w autobusach i, podobnie jak u średniego CS-a od 972 (muszę im jakieś numerki nadać, bo przydługo się pisze o nich) wygląd fajny, ale to tyle. Jak się dotknie, no nie, jak się ściśnie to dramat. Ćwiczeń w ogóle, ruchu mało i efekt fatalny. 

   Dobra jeszcze jedną sprawę opiszę. Jechaliśmy ostatnio do Częstochowy, do mieszkania po babci od niby laski od 979, bo robotnicy budowlani coś tam mieli zrobić. Wyjechać mieliśmy ze st. mac. o 08:45, to też o 7:30 wstałem, procedury i byłem gotowy na wyznaczoną godzinę. Ich nie było. Przyjechali o 09:05. Ponieważ 20 min później, a czas naglił, to 979 jechał początkowo trochę szybko. Ponieważ przytrzymka na telefon z GPS na szybę nie trzymała i spadała, to telefon miał w półce, przeto GPS słabo widział i na pewnym rondzie źle pojechał, a że to wjazd na A1-kę, to z jakieś 4 km, musieliśmy nadłożyć. Powadził się z niby laską o to, więc od razu przestałem się odzywać aż do Cz-wy, ale nie, nic wcześniej nie mówiłem o jego jeździe, oduczyłem się. Z tych nerwów zaczął jeszcze szybciej jechać, aż w końcu w okolicach Pyrzowic jechał już, jak dla mnie, za szybko. Padała drobna mrzawka, a nadto A1-ka jest, to u nas taka tradycja, źle zrobiona i są uskoki pionowe na niej. Wobec tego, autem podrzuca, góra dół. Jeszcze jak dodać do tego, że mechanik z niego żaden i trudno mu wychwycić usterki, to gnanie w tych warunkach, takim autem 150 km/h było... (nie będę pisał tu jakiś zmyślnych określeń). W każdym razie bałem się, bo małe coś i lecimy, a to tylko puszka blachy przy tej prędkości. Z tego bania się wymyśliłem, że wracam pociągiem. 
    W jakimś PL filmie, taki stary aktor, którego w scenie mieli zabić, powiedział, że w miarę jak się starzeje to bardziej mu się chce żyć. I chyba cos w tym jest, bo nieszczególnie chciało by mi się spędzać reszty życia jako inwalida. Ja rozumiem, że najlepsza dla ludzi była by teleportacja, a jazda czymkolwiek dla większości nie jest przyjemnością, to chcą to mieć z gowy. Tylko w razie W, jaka jest cena tego "z gowy". W życiu osobówką bym tyle nie jechał. Nie to, że nie umiem, ale osobówkami boję się takich prędkości właśnie ze względu, że to tylko puszka blachy, większymi autami czuje się bezpieczniej. A może faktycznie z wiekiem przeszło mi gonienie? Jak to będzie wyglądało jak wrócę za kierownicę, nie wiem. 

   Z mieszkania babci, oczywiście za zgodą, zabrałem stare igły i kpl. literatek, takich z lat, jak oceniam, końcówki 70-ych. Oczywiście rant wyprofilowany, tzn. lekko szerszy, więc komponują się w warach idealnie, przetestowałem po dokładnym umyciu. Może kiedyś im strzelę fotę. 

   I na koniec, może słyszeliście lub nie, ale rodacy zawsze potrafią i teraz, po wdrożeniu podatku cukrowego, sprowadzają coca-colę z Czech jako... odrdzewiacz. 
   Zdjecie. 
Nie istniejąca linia tramwajowa 18, zamiast której jeździ autobus. Zdj. w Rudzie Płd. Tram wyjeżdża z pod wiaduktu, na którym jest linia kolejowa Katowice - Gliwice (wiem, jakby się ktoś ciepał, to linia kolejowa 137 Katowice - Legnica). 

   Tyle, narka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz