niedziela, 29 maja 2022

Niedziela #1903

    Tydzień zleciał dość szybko. Natkane zajęć, takich, że rozwaliły, a w zasadzie zatrzymały remont. Jedynie wywaliłem śmieci by wejść ponownie i zacząć robić.
   Zacznę od 303. Mieszkanie u kolegi się skończyło. Niby powodem było wywalenie go, bo wraz z synem od ojca, u którego mieszkał napierdolili się i to był ten powód. Mnie, jak zwykle, bo trudno tą kwestię pominąć, przychodzi wątek finansowy. Dodatkowa osoba w mieszkaniu jak nic przynosi większe koszty, ale nie wierzę, że stary od K. jest jakoś super dziany i nie umie dodać 2+2. Z pierwiastkami może być problem, ale te podstawowe zrobi i pewnie mu wyjdzie, że trza bydzie wiyncyj za 303 płacić, choć ten się wcale do tego nie dociepuje. Znalazł się więc pretekst do wyciepnięcia i z niego skorzystał. 
   303 wrócił do gniazda, do którego srał, ale w tych rodzinach to normalne. Musiało mu być jeszcze gorzej, jak się z niego zaczęli wyśmiewać jak wrócił. 
   Środa. Zabrałem się za zrobienie układu z dwu przekaźników do dzwonka. Miało by to tak działać, że pierwszy przekaźnik na czas złączenia wzbudzał by dzwonek, a równocześnie drugi przekaźnik, który na stykach roboczych miałby zasilanie do samopodtrzymania. Również na stykach roboczych byłby wpięty semafor, który obecnie świeci sygnałem S10 lub tarcza manewrowa z sygnałem Ms1. Po przełączeniu tych zestyków semafor przełączałby się na sygnał S1 (światło czerwone) lub Tm na światło białe (jeszcze nie zdecydowałem co będzie wpięte, być może oba sygnalizatory) i świeciłby się do momentu skasowania sygnału. Czemu tak? Bo dzwonek, jak choćby puszczę głośniej muzykę, nie jest dobrze słyszalny na innych grupach torowych, a jest w kuchni. Zdarzało się często iż nie wiedziałem, czy jakiś skład stoi pod wjazdowym, czy mi się tylko zdawało. Przy tym układzie będę wiedział, czy ktoś zgłosił postój pod wjazdowym czy nie. Nadto przy remoncie mogę po prostu tego dzwonka nie słyszeć. 
   875 przyniósł mi kiedyś 4 przekaźniki przemysłowe na podstawkach. Niestety jeden na 24 V stałego, jeden na 220 V stałego (co okazało się, jak już sie spalił), choć na obudowie jest również oznaczenie zmiennego 230 V i dwa na 220 V zmiennego. Z tych ostatnich dwu, jeden działa, ale brzęczy jak transformator, czyli coś jest nie tak, drugi przyciąga kotwicę, ale zaraz ją puszcza. Mało tego przy tym, by to podłączyć prowizorycznie siedziałem z krótkimi przerwami 5 h, bowiem jeszcze, co okazało się przy podłączaniu, źle narysowałem schemat. Trwało to tyle, bo robiłem pajęczynę na 230 V, co jest trochę niebezpieczne, więc musiałem dwa razy wszystko sprawdzić, by mi się po podłączeniu włosy nie wyprostowały. Wszędzie doradzają, by robić pajęczyny na niskie napięcie, ale przecież tu będą różne napięcia, bo sterowanie z 230 V, podtrzymanie też na tą wartość, a sygnalizatory na 12 V DC.
   Nauczyłem się za to podłączania przekaźników przemysłowych, sprawdzania i w zasadzie już wiem, jak to zrobić, by działało. Teraz tylko muszę od 875 ponownie zdobyć przekaźniki, tym razem w większej ilości. 
    Czwartek. To miał być dzień przewożenia matki 825 ze szpitala do mieszkania 824. U rodziców 825 mimo podeszłego wieku (ponad 80 lat oboje) panuje przemoc psychiczna, stąd pomysł 825 by matkę odseparować od jej męża i zaraz po szpitalu przewieźć w inne miejsce. Wpierw pytał się, czy na st. mac. można ją ulokować, ale wchodzę w remont, nadto, dopiero wydobyłem sie z opieki nad 824 i średnio na to patrzyłem. 
  Po śniadaniu zabrałem się za czyszczenia auta, bo normalnie nikt nim nie jeździ i umycia go trochę z zewnątrz. Jak już to zrobiłem to dzwoni 825, że jednak matki nie wypisują, bo znaleźli krew w moczu i muszę zrobić dodatkowe badania. Ewentualnie w pn. No cóż, przynajmniej auto jest już w środku wyczyszczone. Ponieważ było wczesne popołudnie to do remontu już sie nie brałem, tym bardziej, że w piątek miał padać deszcz więc skuwanie kafelek akurat na opady deszczu to średni pomysł, a w piątek miałem jechać do mieszkania 824 podlać kwiatki i spr. co dzieje, a także na prośbę 825 rozmrozić lodówkę. Owa nie była, z powodu zakupoholizmu 824 rozmrażana ponad 3 lata, więc w zamrażalniku był już problem z wysuwaniem szuflad, tyle lodu było. Przyjechałem ok. 11:40 i od razu wyłączyłem lodówkę. Polazłem do stony na małe zakupy, do warzywniaka, ale był zastawiony paletą z papierami, więc zabrałem się do przeglądania rzeczy z lodówki. Część, co było pewne, do wyciepnięcia, część spakowałem jeszcze do konsumpcji. Oprócz tego, dwa kursy na śmietniki, głównie z papierami, bo jak ma tam mieszkać czasowo matka 825, to trza tam trochę placu zrobić. 
   Z rozmrażaniem walczyłem do 15:55 i to była ostatnia godzina by wyjść, bowiem, wiem to zabrzmi dziwnie, w grze ets2 mieliśmy na 18:00 zaplanowany konwój, więc musiałem dojechać na st. mac. otworzyć ją i o 18:00 być gotowy. Mało tego z powodu odchudzania byłem tylko na 3 małych kromkach na śniadanie, więc chciałem jeszcze zeżreć nim zajmę ręce grą. 
  Jak to u mnie, na ostatnią chwilę z prawie biegiem z pełnymi siatkami na autobus, dobrze że jechał 4 min opóźniony, bo bym nie zdążył. St. mac. otwarłem o 17:30, a jeszcze zrobienia sobie żarcia, dojechanie na msc. zbiórki w grze i byłem o 18:03 dopiero na msc., ale czekali. 
  Sobota. Zimno na placu, (10-12 C) do tego przelotne deszcze więc remont czeka, za to porządki na st. mac. Zaczyna tu, po dekadach, wyglądać wreszcie dobrze i z tego powodu dobrze się czuję. Stałe wywalanie niepotrzebnych rzeczy robi swoje. Ile się tu mózg namęczy z procesem decyzyjnym, to tylko on wie. Jak jest 5 takich samych rzeczy do wyciepnięcia, to trzy lecą, dwie jeszcze zostają jako przydasie. Jest mało realne by wszystko wyciepnąć, bo ta strona odpowiedzialna za gromadzenie mogła by się zbuntować, to dla jej uspokojenie, jeszcze na jakiś czas coś tam jest zostawiane. 
   Ok. Ta notka wyjeżdża ze stacji. Następna będzie za chwilę pisana, bo okazało się, że niedziela była pełna wrażeń. "Live is brutal, and full of zasadzkas"  - co okazało się na koniec niedzieli. 
   Zdjęcie.
Niech będzie. Wspomnienie z kopalni Pokój w Rudzie Śl. Szkoda, że się nie uratowało, ale co zrobić. W tekście powyżej pisałem, że układ będzie pod Tm (tarczę manewrową), czyli to co jest na zdjęciu. Oczywiście na grupie A stoi tylko na krótkiej nóżce, ale dokładnie taka jak na zdjęciu. 
   Narka.

(mogą być błędy w tekście, ale leci bez korekty)

wtorek, 24 maja 2022

Wtorek #1902

    Przeważnie jest tak, że jak wypchnę notkę to od razu przychodzi mi do gowy, że jeszzcze tego nie napisałem, tego i tego też. 
   No to zaległości. Na cda widziałem, z tych branżowych, film "Głupi chłopak". Można by rzecz po obejrzeniu filmu - głupi film, ale to niskobudżetowka, która średnio było zrobiona. To co pisałem w recenzji poprzedniego filmu, że w nim nie było dużo zapychaczy pobocznych, to w tej niskobudżetówce zapychaczami czasu, były np. spacery głownego bohatera po ulicach. Dobrze, że jest funkcja przewijania, to była w tych momentach często używana. Po za tym film przekazuje dobrze znane zachowania, wartości. Np. to, że związki przyjacielskie są również wystawiane na próby, które to przechodzą dobrze lub nie. To, ze należy sie uczyć, bo później, często jest już za późno. Koncepcja na życie, pomysł na życie. Bohater w filmie nie ma go, podobnie jak 303 i pewnie wielu młodych ludzi. Pracuje w fabryce słodyczy, jest na linii produkcyjnej czekolady, stoi przy taśmie jako kontroler jakości. Można sie domyśleć, że to praca do dupy - patrzeć przez 8 h na przesuwające się tabliczki czekolady. Mimo posiadania kasy, on w wolnym czasie oddaje się za kasę innym panom, chłopakom. Jest to taka realizacja seksu, bowiem po przez życie wcześniejsze nie jest w stanie wejść w relacje uczuciowe. W ramach sprzedawania się poznaje gościa, który rozmawia z nim. Spotkania to rozmowa i w zasadzie nic innego. Chłopak trochę się przełamuje i zaczyna mówić o sobie. Spotkania z czasem stają się dla niego rodzajem odskoczni, zwierzania się. Czasem gość inspiruje chłopaka do działań, które przynoszą jakiś skutek. Na którymś spotkaniu pod wpływem wzburzenia chłopak prawie napada w ubikacji na gościa, chcąc z nim seksu, ten jednak nie chce go, czego młody nie umie chyba za bardzo zrozumieć, a też działał w przypływie chwili. Jego najlepsza przyjaciółka zaczęła sie spotykać z innym chłopakiem. Mieszka u niej i choć jest pedałem, to zależy mu na niej, to też inny samiec jest zagrożeniem dla jego relacji z nią. To są jedyne emocjonalne relacje jakie ma, stąd utracenie ich może być ciężkie w dalszym życiu. Dochodzi do kłótni między nimi i ona go wydala z mieszkania. To nie jest kłótnia osób zakochanych, bo przecież on nie ma pociągu do kobiet, ale mimo tego zbudował z nią relacje, które są dla niego dobre. 
   Przy okazji tych kłótni, które jednak, jeżeli wchodzi się w głębsze relacje następują, to cieszę się, że z 979 ustaliłem już dawno temu, kiedy też nasze relacje wyglądały trochę inaczej, że jak nam wzrośnie ciśnienie to mamy się rozejść! Natychmiast, nim będzie za późno. To działało. Było kilka takich sytuacji, że mogliśmy się zupełnie rozjechać i on pojechałby innym torem, ja innym. Na szczęście postanowienie było realizowane dzięki temu znamy się do dziś. 
   To jest inaczej, jak np. relacje z 975, 172, 972, 230, czy innymi. Z 979, w dość krótkim czasie przerodziło się to w coś więcej (hmm, chyba znacznie więcej). Udało się utrzymać, dzięki temu postanowieniu, które wdrożyłem. Dziś po nastu latach znania się funkcjonujemy zupełnie inaczej i chyba nie grozi nam wadzenie się, ale..., on czasem jest nerwowy, to na szczęście ostatnio mu to przechodzi. Nie przeszkadza mu, jak w rozmowach z innymi nazywam go "dzieckiem" w sensie że to syn. Słyszał to parę razy i nie komentował. Więc teraz myślę, już ten nasz związek jest scementowany. 
   Co innego bohater filmu, który ma dopiero 20 lat. Oczywiście na kanwie tej kłótni w filmie zrobiono dramę, ale to niskobudżetówka, to co tu dużo wymagać. 
   Zdarzają się niskobudżetówki warte obejrzenia, mimo małych finansów dobrze zrealizowane z treścią. Ta jest średnia i wypadło by lepiej, gdyby to było lepiej zrealizowane, gdyby chwile jego łażenia po mieście zastąpić jakąś treścią. Wiem, dalsza treść, to dalsze koszty, bo przecież nagrywanie kogoś jak chodzi po mieście jest tanie, a już doklejenie mu drugiego aktora, trzeciego, to wzrost kosztów. 
   NIe polecam filmu, ale jakby ktoś chciał obejrzeć to na cda jest za darmo. 

  Weszliśmy w remont. Pierwszy dzień dość produktywny, aż sam byłem w szoku, że tyle zrobiłem. Dziś mnie trochę przystopowało, ale miałem z 825 jechać, oprócz tego wizyta kontrolna u dentysty, na szczęście nic do roboty nie było, więc na dzień jakoś nie planowałem dużej ilości zajęć. Jutro, no właśnie, ma być deszczowo. Będziemy działać operatywnie. Nie będzie padać, to dalej remont, będzie waliło deszczem to jeszcze pozostały do zrobienia rzeczy z przed remontu, które miały być gotow2e na remont więc zrobiły się pilne.

   Dieta przynosi skutek. Ściepliśmy już 5 kg i najprawdopodobniej ugruntujemy tą wagę. Nie będziemy szaleć, ale efekt jest zadowalający. Czuję się znacznie lepiej, poruszam się lepiej, mam wrażenie, że organizm funkcjonuje poprawniej. 
  Ok. tyle, bo to zaś przestoi na torze bocznym, a jak zwykle po opublikowaniu wpadnę na to, co mogło być napisane. 
  Zdjęcie.
Taki widoczek na bocznicę Huty Pokój w Rudzie Śląskiej, wydział profili giętych. 
  Narka.

niedziela, 22 maja 2022

Niedziela #1901

    No fajnie. Tyle zajęć, że notka się przewijała w planach, a le jakoś nie było jej dane się uskutecznić.
    No dobrze - co dzieje. Dość często na st. amc. wchodzi 303. Z jednej strony z nudów ze swoim kolegą na literę K, z drugiej po jakieś drobne. 303 jak nie znajdzie pracy w ciągu pół roku, to będzie kiepsko. Na razie bytuje u ojca tego na K, ale nie wiadomo jak będzie dłuzej. Widać, że nie dojada, jest chudy, a nie z tego powodu, że ciężko pracuje, tylko z braku jedzenia. Oczywiście żołądek, mozg da się oszukać, bo przecież same się tera odchudzamy, to wiemy i on pewnie też wie. 
   Po wyjściu 303 ze st. mac. zawsze se mówię, ze przecież już iluś mięśniaków wychowałem, wyuczyłem, wyprawiłem w świat, czy na prawdę chcę się uwikłać w następne pokolenie? I wtedy przychodzi myśl - nie. No - nie. Może jakby on się wyłożył i rozszerzył nogi to może...., ale tak to nie chce mi się i daje to w zasadzie mu znać, tym bardziej że on ma teraz postawę wyjebania na wszystko dookoła, no może prócz potrzeby posiadania kasy.
   Po co, na co mam sie wikłać? Mam swoje życie, które muszę se zorganizować i niewiele czasu mi odnośnie tego zostało. Po za tym, co takiego oprócz swojego ciała, nawet nie mięśni, może wnieść do mojego życia 303? Niewiele. To też jak przychodzi to bez euforii działam, tak po prostu, czasem nawet trochę go strofując, bo przecież jak to określił 840 - to debil jest. I trudno tu nie przyznać racji. 
    Wczoraj jak myłem naczynia, a wcześniej był 303 to przypomniało mi się jak sprowadziłem na st. mac. jednego mięśniaka, który nawet nie umiał umyć naczyń. Mył je w płynie i nie płukał. Efekt, jak się coś żarło z nich to żarło sie z płynem. Po dwu odruchach wymiotnych z żołądka zacząłem się zastanawiać co dzieje i wykryłem, że on myje, ale nie płucze. No bo to debil był. Tyle w nim fajnego było, że pozwolił, jako nieliczny z mięśniaków, spuszczać się na ryj, ale nadal był debilem. 
   No i z 303 jest podobnie, choć nie spuszczamy mu sie na ryj. Nie, nie chce mi się wchodzić w to ponownie. Kiedyś byłem młodszy i było ok, teraz już nie. Technika poszła do przodu, wolę se puścić treściwego porniola. 
   Nie dziwi mnie ten niski przyrost naturalny, ta mała dzietność, bo jak z tymi debilami zakładać rodzinę? Laski nie chcą, a jak już wpadną, tu trudno, kolejne debile się hodują. 
   W Korei Płn. dzietność to 0,98 i pewnie u nas do takiego poziomu zejdzie, ale już wtedy będę stary. 

  Po za tym byłem na widzeniu, kolejnym, u 172 by wykorzystać limit miesięczny - 2x widzenie w m-cu. No trzyma się nadal, tylko co raz częściej se myślę, że on się trzyma, a ja się tu zmieniam i jak on wyjdzie, to może się okazać error i nic z tego, że go będę miał pod ręką nie wyjdzie. Cieszymy sie, że nam popęd seksualny się zmniejsza, to dobrze, bo inaczej funkcjonujemy. Więcej czasu poświęcam na rzeczy pożyteczne niż na poszukiwanie mięśniaków dla satysfakcji. Czemu to tak nie mogło być dekadę temu?

No i na koniec. w poprzedniej notce było zdjęcie mięsniaka. Ładnego, ale, co już pisałem, przed kamerą potrzebne jest to coś, co przyciągnie widzów. On tego nie miał. Zachowywał się sztucznie, nic oprócz mięśni nie pokazywał. To też nie miał nigdy wielkiej publiki. Za to ten, poniżej, ostatnio miał ponad 2400 jednocześnie oglądających. To niesamowity rezultat biorąc pod uwagę, że jest sam. Znacznie łatwiej taki wynik uzyskać parom, bo wiadomo dochodzą interakcje. Mnie też się go dobrze ogląda, jak akurat coś robię na kompie, ale jem, a on nadaje. 
   Zdjęcia.
Na tym poniżej się polał dla publiki jakimś olejkiem. 
Narka.

wtorek, 17 maja 2022

Wtorek #1900

   No i co? I wyszła nam okrągła notka, a sprawy jakby bieżące w niej. Najlepsze, że notka o nr 1000 nie została opublikowana i czeka na to, zarośnięta totalnie na torze odstawczym, i pewnie już mocno nadżarta korozją, a tu wnet będzie 2000. 
   By trochę jakby uczcić numer trochę z teraz, trochę z historii. 
   Obejrzałem wczoraj, więc się już z tym przespałem film na cda - Lato 85 (Summer of 85), ale film z 2020 tu link -> https://www.cda.pl/video/934929915
   Nic nowego. Historia poznawania się dwu chłopaków, z których jeden ma naście i jeszcze chodzi do szkoły drugi trochę starszy. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie postaranie się scenarzysty o szczegóły. Mamy 85 rok. LGBT jest jeszcze mało rozpowszechnione więc trudniej jest się poznać na zachodzie, u nas to już w ogóle, ale do tego jeszcze wrócę. Nie ma internetu. Takie poznawanie musi odbywać się słownie, grą wyrazów, mową ciała, w końcu dochodzi do zbliżenia, które musi być ostrożne, rozważne, kontrolowane, mimo buzujących uczuć. To wszystko w tym filmie jest pokazane i za to duży plus. Przecież doskonale pamiętam wszystkie zbliżenia do 800, a to już było tyle czasu temu, zwłaszcza ten pierwszy raz. I podobnie jak ujęcie w filmie, kiedy byli w kinie i bardzo nieśmiało ich małe palce się zaczynały dotykać, to był to dopiero początek, ale już jakieś przełamanie lodów. 
   Z 800 było podobnie. Zmoczyło nas w lecie deszczem, a byliśmy na rowerach. Mokrzy wjechaliśmy na st. mac. Lata 80-te to okres wideo u nas, już było na st. mac. więc dla wytracenia czasu puściłem jakiś film. On nie chciał się rozebrać z koszulki na moją prośbę bym mu ją mógł powiesić i trochę przesuszyć, więc siedział w mokrej. Inaczej w filmach, tam ze względów wizualnych rozbierają się znacznie szybciej. On może nie chciał wyjść na tego, który dąży do zbliżenia. Nie wiem. 
  Następnie siedliśmy na kanapie i zaczęliśmy oglądać film. Ale myślałem wtedy jak siąść blisko niego, bardzo blisko. Przecież ryzykowało sie dużo. To co w filmie pokazane, taka osoba do której rośnie nam uczucie jest równocześnie naszym najlepszym kolegą. Świadomość, że jak się coś zwali to zostaniemy odtrąceni zawsze jest tym mocnym hamulcem działań. Ileż to razy ten hamulec, który również działa przed wykluczeniem społecznym, powstrzymał mnie przed działaniami. Ile razy uratował właśnie przed rozejściem się info o mnie, a to nie były dobre czasy dla takich informacji, nie wiem, ale jak się wspomina, to zawsze się myśli, a co jakbym jednak posunął sie dalej? A co jakby się spierdoliło?
  Pamiętam, że nadzwyczaj często chodziłem po coś lub coś zrobić, ale za każdym razem siadałem co raz bliżej niego, jednocześnie obserwując w napięciu reakcję na moje przybliżanie się. Jej nie było, to też w końcu jak siadłem bardzo blisko niego to pozostałem. To jest ten moment, kiedy zaczynają się kotłować myśli. Nie reaguje - jest dobrze, ale... No właśnie to - ale. Ale może on nie chce spieprzyć relacji i wytrzymuje nim nie przekroczę cienkiej granicy. Może mu się podoba, tylko nie umie tego ubrać w słowa. Plusy, minusy zaczynają się piętrzyć w takich momentach, a jednak mózg pcha nas dalej. Dalej było, dokładnie jak w filmie te złączenie małych palców u ręki i wyczekiwanie na reakcję. Jej nie było, więc znowu plusowo-minusowa burza mózgu. Nie czuje tego, nadal nie chce spieprzyć relacji, wytrzymuje to, bo niezręcznie mu wstać i odejść, co dzieje?
  Po chwili braku jego reakcji, braku mojej reakcji, w oczekiwaniu na jego reakcję poprawiam rękę, oczywiście tak, że teraz już dwa palce są na jego ręce. Znowu ta kotłowanina mózgu. Jego brak reakcji co raz bardziej upewnia mnie w tym, że (wtedy jeszcze nie, ale dziś, jakby to powiedział o. Natanek) wiedz..., że coś sie dzieje...
  Dalej u nas, podobnie jak w filmach było scenariuszowo. Co raz większa penetracja mojej ręki, jego pięknie umięśnionej ręki, aż w końcu po długiej chwili moja ręka z jego ręki zjechała na bok klaty. Tam zaczęła sie przesuwać po materiale bliżej brzucha. Ten jego płaski brzuch, piękna klata, ale to wszystko przykryte mokrą koszulą z krótkim rękawkiem zapiętą na guziki. Mnie nie wystarcza masowanie przez koszulę, więc rozpinanie pierwszego guzika, by wsunąć delikatnie palce na jego skórę na brzuchu, to znowu kolejna burza mózgu plusowo-minusowa. Po drugim guziku burza mózgowa się uspokoiła. Skoro mnie tak daleko dopuścił, to nie jest źle. Teraz i on jest trochę umoczony, oprócz tego że siedział w mokrej koszuli, bo jednak dopuścił mnie do siebie. 
  Nie, nie tak jak se pewnie myślicie, na tym spotkaniu nic oprócz głaskania nie było. Po skończeniu się filmu, on powiedział, że musi iść. Wstał i pojechał do się. Ja nie zdążyłem posunąć sie dalej, a on może potrzebował czasu na przemyślenie tego co się stało. On siedział biernie, ale ta bierność to też zezwolenie na moje działania. Znowu zostałem z burzą mózgu - i co dalej?! Jak zachować się następnym razem, a widywaliśmy się codziennie, bo mieszkaliśmy niedaleko. 
  Ale tak wyglądał pierwszy raz i on na filmie też jest pokazany. Od momentu złączenia palców małych w kinie przez bohaterów, do pierwszego zbliżenia trochę jeszcze upłynęło. Wiec choć historia banalna, to dobrze pokazana. W filmie dobre jest też ukazanie maksimum relacji między bohaterami. Tłem są inni ludzie wokół, rodziny, koledzy. To też plus, bo w innych produkcjach ucieka się w wątki poboczne, które ucinają czas antenowy dla głównych bohaterów. Film przecież nie może trwać 3h. W tej produkcji jest to dobrze wyważone. Dla potrzeb filmu, scenariusza i tego zacięcia jak zwykle wprowadzono dramę, tym razem w połowie filmu, ale jakoś z tego wybrnęli, może bez sceny w prosektorium, bo tu scenarzysta, czy reżyser trochę popłynęli. Generalnie dobrze się ogląda.
  Na filmie napisy angielskie, ale chyba nie powinno dziś sprawić problemów i zachęcam do obejrzenia, nim zrobią z tego premium i nie będzie już można obejrzeć. 

   Ostatnio miałem termin w biurze pracy. Już ostatnio pani mówiła, że na następnym terminie na pewno da mi ofertę pracy, bo już przeginam. No trudno. Więc na tą wizytę byłem już przygotowany na ofertę pracy i stękanie u niedoszłego pracodawcy. Jednak w biurze pracy obsługiwała mnie inna pani, to też pojechałem na plecach 824, że niby dalej się nim opiekuję i... dostałem termin za 1,5 m-ca bez oferty pracy. Uff, bo remont co raz bliżej, więc czas jest potrzebny. Ta pani też powiedziała, że następnym razem to na pewno dostanę już ofertę. 

   No i skoro notka 1900 to jeszcze tekst ze studiów, chyba z drugiego lub trzeciego roku. Czasem takie dziwa płodziłem. Znalezione przy porządkach na st. mac.
    Towarzyski i towarzysze, koledzy i koleżanki.
   Zebraliśmy się tu dziś aby omówić jedno z wydarzeń ostatnich tygodni. Jak większość z Was wie nasz wspólny wróg znów przeszedł do ofensywy i zastosował z ukrycia nową broń. 
   Problem, w całej jego rozciągłości i złożoności, jest o wielkiej doniosłości. Nie możemy więc sobie pozwolić na stratę choćby jednego członka naszej grupy, a wiemy iż jedna z naszych koleżanek jest bezpośrednio narażona na wrogą działalność naszego przeciwnika.
  Wydarzenia z ub. tygodnia unaoczniły nam powagę sytuacji. Przypomnę - na dworcu kolejowym narkoman dźgnął z nienacka bezbronną kobietę oraz funkcjonariusza służb bezpieczeństwa zainfekowaną strzykawką. 
  Sprawy takie jak ta są systematycznym przedmiotem ocen i analiz, jakich dokonujemy na posiedzeniach naszych organów, a także stanowią temat pracy naszych wszystkich ogniw. W toku prac na tą strategiczną kwestią, w oparciu o wielki dorobek, wykorzystując bogate doświadczenie oraz wszechstronne prace analityczne licznych zespołów specjalistów, a także twórcze dyskusje aktywu, postanowiliśmy:
1) wnikliwie analizować i realizować wnioski pokontrolne z sytuacji na dworcu kolejowym
2) wszelkimi posiadanymi środkami zapewnić bezpieczeństwo w w/w miejscu dla realizacji żywotnego interesu grupy i społeczeństwa
3) skorzystać z efektów ogarniającej nasz kraj rewolucji naukowo-technicznej i uzbroić naszą koleżankę. 
   Pragnę więc w imieniu nas wszystkich przekazać tę o to strzykawkę wraz z igłą w celu możliwości obrony przed ukrytym wrogiem naszej wspólnej koleżance o pseudonimie "P".

   Tekst oryginalny z tamtych czasów, dziś bym trochę zmienił, ale pozostawiłem wersję pierwotną, jaka pozostała się na papierze. 
   Zdjęcie. 
Tego to już dawno nie widziałem. On  jest przykładem, że przed kamerą trzeba mieć to coś co przyciąga widzów, nawet jak się tak dobrze wygląda. On tego nie miał. Mimo starań oglądało go niewiele osób i chyba dlatego zrezygnował z transmisji. Czasem się pojawia, ale rozmijamy się. Szkoda, bo ładny mięśniak. 
  Narka.

poniedziałek, 16 maja 2022

Poniedziałek #1899

  (no i tradycyjnie notka postała w krzakach dwa dni)    

Byłem na widzeniu u 172 i zacznę trochę do tyłu. Piątek 13-go, a jak wychodziliśmy, to jedna z pań, które były na widzeniu miała pokwitować odbiór przedmiotów i podpisywała datą i godziną. Więc był piątek 13-go, godz. 13:13. 
    Jeszcze jedno, bo mi później umknie. Po chodniku lezą rodzicie dwójki dzieci, oboje grubi i mamusia, która przy tej tuszy pewnie w ogóle nie potrafi biegać, mówi do jednego dziecka w wieku przedszkolnym również już z widoczną nadwagą:
- nie biegaj! Co to jest za zachowanie?
   Od razu pomyślałem, on właśnie powinien ciągle biegać, wręcz nieustająco, ale co o tym mogą wiedzieć grubi rodzice nie umiejący już biegać. 
   Mamy tak głupie społeczeństwo w przeważającej większości, że zrobią z nami (Ci na górze, co rządzą) co chcą. 
   Na widzeniu oprócz mnie, zupełnie nieplanowo zjawiła sie siostra od 172. Poznałem ją dopiero w pierwszym pomieszczeniu. To jest mama od tego kuzyna, mięśniaka od 172, który jak wylazł z domu dziecka, to przewinął sie kilka razy przez st. mac. No piękna sztuka, nawet moje ręce poleciały na jego ciało, ale powiedział wtedy, że on nie z tych, ale ma takich kolegów, to może mnie z nimi spotkać. Dalej już nic nie robiliśmy, do spotkań nie doszło, bo co innego lokalne mięśniaki-głuptaki, a co innego jakieś nietutejsze. On wtedy, jakbym dziś 303 widział, dumny z siebie, choć oprócz wyglądu i mięśni nic innego do zaoferowania. Mózg można by sprzedać, a w opisie napisać - mało używany, okazja, prawie jak nówka sztuka.
   W każdym razie na tej swojej dumie, co to on nie zrobi i cały świat przebuduje, obecnie kibluje. Był w Raciborzu, a teraz przenieśli go do Wrocławia. W więzieniu też kozaczył, ale już mu się skończyło. Wpierw jechał na plecach 172, bo 172 w środowisku dobrze znany, z renomą (markowy produkt). Ale jak kuzyn zaczął za bardzo kozaczyć, to 172 się zaczyna od niego odcinać. 172 ściągnął matkę (siostrę), by jej przekazać info co dzieje i jak ma reagować, i co sprawdzić. 
   A mięśniak-głuptak od razu po wyjściu z domu dziecka zaczął używać organu, no więc podali mu na jakiejś imprezce na tacy cygankę, z którą ukulał larwę. Opiekunowie cyganki (inni cyganie) pewnie pomyśleli, będzie z mięśniakiem-głuptakiem, ale rasowym PL, to jej się poprawi. Zasymiluje się, a przy okazji i oni skorzystają. Tak jej się poprawiło, że on na tej przebudowie świata się poślizgnął i trafił na 7 lat, nie tam gdzie chciał, a ona szybko pozbyła sie balastu i dziecko przekazała matce (siostrze 172) do wychowania. Mieśniak-głuptak jest typowym przykładem wioskowych mięśniaków-skurwieli. Nic słuchać od innych. Wie wszystko, co potrzebne, a w ogóle wiedza nie jest mu do niczego potrzeba, bo przecież jest bardzo mądry. To wystarczy do fantastycznego życia, bo przecież on będzie miał lepiej od rodziców, bo jest młody, piękny, mądry, to świat dla niego (nich) stoi otworem. No i cóż teraz mówić np. takiemu 303, który mieszka u tego kola również z domu dziecka. Oni są dokładnie na takim samym etapie. Przebudują świat, są młodzi, piękni, zajebiści, to co może pójść nie tak w ich planie radosnego, dostatniego życia?
  Z powodu wizyty siostry 172 dużo nie pogadaliśmy. Dla mnie dobrze, bo siostra wyręczyła mnie, zajmując czas antenowy. O czym ja bym z nim gadał - nie wiem, skoro ciągle sprzątam i mało co robię innego, nadto odciąłem sie od informacji i kompletnie nie wiem co wokół dzieje. 
  Z widzenia 172 był zadowolony, bo skoro byliśmy razem to nie zaburzyło planu miesięcznego odwiedzin (2x w m-cu), bo mogą być jednocześnie dwie dorosłe osoby w jednym czasie. Trochę przybrał, co widać było po brzuchu, ale no przecież tam nie ma ruchu, bo jaki ruch można tam wygenerować, oprócz (jak to mówi 172) bujania sie między oknem, a drzwiami.
   Ze Strzelc Opolskich wracaliśmy autem. Na autostradzie A4 jakieś roboty, to trochę czasu wytraciliśmy i choć później kierowca jechał momentami 130 km/h, to i tak u się w wiosce byłem jakbym wracał pociągiem nazot i autobusem.

  Ostatnio przewija się 303. Mieszka nadal u tego kola, ale okazało się, że on nie ma własnego mieszkania, tylko mieszka u ojca, który ma dwa pokoje, to do drugiego pokoju przygarnął 303. Wczoraj np. na st. mac. na grupie A zajmował tor przez 5 h, bowiem do kola przyszła laska i nie miał co z sobą zrobić mimo iż jest w zasadzie lato. Temp. ponad 20 C na placu więc ciepło. Mimo tego przyszedł w koszulce i bluzie, bo w mieszkaniu zimno od m-ca, jak mówi. 
   Nagrzałem na st. mac. jak były dni ponad 25C, to pootwierałem okna i się nagrzał budynek, ale jak ktoś tego nie pilnuje, to następnie jest zimno. Mimo tego udało się wynegocjować ściągnięcie bluzy. Trochę się umięśnił 303, bo jednak przez kilka prac fizycznych się przewinął. Obecnie z biura pracy jest na kursie wózków widłowych. Chyba se nie zdaje sprawy z odpowiedzialności, ale co się będę przejmował. Nie mam go na stanie. Przy okazji miał termin na stawkę do wojska. Na badania nie poszedł, bo trzeba się rozebrać do naga, a on się nie będzie rozbierał, no chyba że (uwaga!) lekarka też się rozbierze, bo sam nie bydzie sie rozbierał. Usiłowałem mu wytłumaczyć, że to zwykłe badanie, ale nie wiem czy ma coś z organem, czy gdzieś jakiegoś urazu nabrał i teraz mam z tym schizę. 
   Ok, tyle bo zaś tego nie wypchnę. 
   Zdjęcie. 
No i proszę. Z motywem kolejowym. Z tym masłem roślinnym mam jeszcze inne, tylko muszę sfocić.
  Tyle, narka.

czwartek, 12 maja 2022

Czwartek #1898

    Ktoś kto czyta mniej więcej moje notki wie, iż nie popadam w jakieś przesądy itp. (nie wiem jak to napisać). Ale dwa razy miałem dziwne, bo to prawie zjawiska okultystyczne, z można by to nazwać duchami. Jak na tyle lat życia to mało. Nie bym chciał ich wiyncyj, bo nietypowo sie później czuję. Przechodząc do sprawy to jakieś 1,5 tyg. temu sprzątając, zupełnie nie wiem skąd, naszła mnie myśl - czy te duchy są, czy ich nie ma? Zastanowienie trwało jakieś 10 sek, a później przy sprzątaniu myślałem o czym innym i sprawa jakby nie była rozpatrywana dalej. 
   Dwa dni później rano przy procedurach robienia śniadania w kuchni, a więc i herbaty doszło do dziwnej sytuacji. Zalałem wodą herbatę, odstawiłem czajnik przewodowo/bezprzewodowy k/okna na blat i odwróciłem sie tyłem do okna przesuwając się w kierunku herbaty stojącej na blacie w głębi. Wtem (znowu jak to piszę dostaję gęsiej skórki) z tyłu od strony prawego ucha, a więc po prawej stronie głowy i części szyi nastąpił wyraźny podmuch powietrza, a przynajmniej takie uczucie jakby zawiało od okna. Odczuwałem ten podmuch na uchu, jego okolicach i w dół do górnej części szyi. W pierwszej sekundzie nie wiedziałem co dzieje i pomyślałem, że zawiało od okna. W drugiej mózg wykluczył otwarte okno, bo jeszcze poranki były chłodne, w trzeciej skojarzyłem myśl z przed 2 dni o duchach i w kolejnej sekundzie byłem już pokryty gęsią skórką. Czy one mi chciały dać znać, że jednak są? (dobrze, że się tak często nie objawiają)
   Wiem, wydawać by się mogło, że jakaś nadinterpretacja itp., ale realnie nie miało skąd zawiać, bo kuchnia zamknięta w sensie że okna, drzwi nie z tej strony, a jednak powiew był wyraźny na prawej stronie. Później, jak już ochłonąłem zastanawiałem się skąd dwa dni temu mózgowi przyszła myśl o duchach? Oczywiście nie wiem, ale uczucie powiewu, czy przemieszczania się mas powietrza, czy czegoś innego nadzwyczaj realne. Od razu przypomniały mi się dwie poprzednie bardzo dziwne sytuacje, które miały miejsce ponad dwie dekady wcześniej jedna, a druga jeszcze wcześniej.
   Nadmienię, że w snach, które jednak co jakiś czas mam, a przynajmniej rano o nich pamiętam, nie mam sytuacji związanych z bytnością duchów, czy innych stworów, by se ktoś nie pomyślał, że mnie coś nęka w nocy, a to przenosi się następnie na życie w ciągu dnia. Nadto niezmiernie rzadko się to dzieje, raptem 3 przypadki w ciągu życia to nie jest zatrważająca ilość, ale, jak to mówił o. Natanek - to wiedz..., że co się dzieje...
  Zdjęcie.
A takie tam znalazłem w archiwach zdjęcia starych plakatów.

   No i jeszcze jedno wypchnę, bo i tak się z tym pisaniem nie wyrabiam, a dziś wyjazd do 824 po resztę rzeczy. Tym razem jadę sam swoim autem, to nie wiem czy notka by później sie wydostała z głównego dodatkowego, a nie została przetoczona na tor boczny w krzaki.
   Rzadko tu promuję jakąś muzykę, ale to nagranie wpadło mi w ucho, do tego, fajny teledysk, bo w nich dziś coś nowego trudno wymyśleć. Niby można to podciągnąć pod te wszystkie teledyski, w których tańczą. Ale..., efekt kręcącego się podium i dwu, profesjonalnych tancerzy na tym podium, do tego żadnego przesadyzmu w ruchach, a raczej wymowny minimalizm w nich, z wyzyskaniem obrotowego podium robi wrażenie. Udało się i muzycznie i filmowo. Stonowana muzyka, stonowany teledysk razem współgra ze sobą. Żadnych, jak często w teledyskach widzimy, przeskoków obrazów co 2 sekundy. 
   Już na to trafiłem kiedyś, ale teraz, bo nas śledzą, to mi podpowiedzieli. Wiem, kiedy piszę notkę jest 03:40, ale jakaś bezsenność, w każdym razie by się podzielić i by mi nie umknęło w ciągu dnia, znowu, link:
Gdyby się tam kiedyś coś powaliło na yt, to to się zwie - Elderbrook - Inner Light. 
   Narka.

wtorek, 10 maja 2022

Wtorek #1897

    Pisałem wcześniej niesmiało o obniżeniu dziennego żarcia do skromnych dwu posiłków. Rano dwie kromki małego chleba, głównie z warzywami, na obiad (to już jest 16:00 lub po) trzy kromki z tym samym. Ok. 13:00 kawę sobie robię, z mleczkiem takim małym, zostało jeszcze po 824, ale już ostatnie zużyłem + do tego 3 lub 4 biszkopty. I to jest w zasadzie całe żarcie w ciągu dnia. Wieczorem niekiedy zeżrę jednego kasztanka na 5x, by trochę oszukać mózg i to już jest tyle. 
    Efekt przyszedł w zasadzie dopiero po 2 tyg. Po tygodniu to dopiero poczułem lekkość w brzuchu, czyli strawiło się wszystko co miało się strawić. Nie oszukujmy się, ładujemy pełno żarcia, wciepujemy jak do wiadra i żołądek ma se z tym poradzić. No - nie. Dopiero po 2 tyg. też na wadze zaczęła się robić widoczna różnica, oczywiście w wiadomym kierunku. W trzecim tygodniu łącznie ubyło 3 kg. Organizm przyzwyczaił się do nowych godz. żarcia, mimo jakiegoś wysiłku fizycznego daję radę. Oczywiście jak za dużo się ruszam, przenoszę, to na dole (w brzuchu) się ciepią, że już chcą by im tam coś wciepnąć, ale nauczyliśmy się ich tam oszukiwać. Mimo tego nie czuję się słaby, a to ważne, bo przy różnych dietach wychodzi osłabienie. Jestem raczej zmęczony robieniem tego samego od 3 tyg., do czego wcześniej nie byłem przyzwyczajony w takim wymiarze. Sprzątanie dotychczas, przy tym ruchu na stacji macierzystej odbywało się i ograniczało do niezbędnych czynności, obszarów. Teraz ruszam stare kąty, do których nie zaglądałem od lat, a nadto muszę podejmować procesy decyzyjne, co wyciepnąć, a co jeszcze zostawić jako przydasie. Oglądam Nhana i on się spakował już kilka razy do paru kartonów. Mnie jakby ze st. mac. mieli wyprowadzić w całości to dwa tiry chyba by starczyły. Poważnie, bo już kiedyś o tym z 979 rozmawiałem.
    Generalnie czuję sie lekko, łatwiej przychodzi mi sporadyczne bieganie do autobusu, czy tramwaju, a nadto brzuch nam się wypłaszczył czym drażnię 979. Teraz w wiosce przechadzam się w koszulce i mogę w zasadzie szpanować, bo mam płaski brzuch, a mijając brzuchaczy jeszcze bardziej się cieszę z efektu, który jest widoczny. 
   A zaczęło się od głupiego zakładu o nic, w sensie że żadne z nas nikomu nic nie daje za wygraną czy przegraną, z 811. Mnie sie udaje, jej wolniej, bo przy dzieciach i gotowaniu trzeba sprawdzać czy jest dobre, nadto po dzieciach trza czasem dojeść, bo szkoda wyciepnąć, to też jesteśmy już na 68, a schodzimy na 67. 
   Co dalej? Na razie utrzymamy dwuposiłkowe żarcie. To pewnie się zmieni przy remoncie, bo stawianie muru to wysiłek fizyczny, o którym wiem, bo przecież przestawialiśmy ściankę na grupie B. Ta na grupie A jest dwa razy dłuższa, więc liczę się z tym, że przy dwu posiłkach dziennie to tu padnę, ale też organizm tego wiyncyj co wciepna zużyje na energię potrzebną do budowy. 
   Przy sprzątaniu najgorszy jest proces decyzyjny. Ze zbieracza i magazyniera, stałem sie wyciepowaczem przydasi. Jest ciężko. Jak przy diecie idę z mózgiem na kompromisy, bo inaczej by się nie dało. Np. miałem/mam (częściowo wyciepnięte) roczniki komputer światów od 99 do 2002. By mózg nie wqurwić do końca to zostawiłem mu trzy małe dodatki do tych gazet, a reszta na hasiok. No i tak jest z wiynkszością. Co biore do ręki to analiza, czy to sie przyda, czy już nie.
   Ostatnio natrafiłem na papiery z końcówki lat 90-ych w tym widokówki (kartki) przysyłane na adres stacji do mięśniaków trochę dłużej tu przebywających. Dziś nawet nazwiska mi niewiele mówią, za to są dowodem na odwieczny duży ruch na st. mac. Dziś st. mac. wygląda jak stacja Ch-ów M-to nieprzyjmująca pociągów z przyległych szlaków. 
  Na te sprzątanie zostało mi, jak sądzę, ok. półtorej tygodnia. Następnie od 23-go mają ruszyć prace przy ściance. 
  Zdjęcia.
Ludzi dziś to wyciepują prawie wszystko. Na szczęście obok kubła na elektrowstrząsy postawili w reklamówce taki, SPRAWNY, czajnik wraz z kablem. Do niego na górę jest jeszcze, mamy z innego takiego czajnika, imbryczek na herbatę. Oczywiście czajnik przygarnęliśmy. 
Pomysłowość rodaków do różnych zabawnych rzeczy zawsze była duża. Spotkane auto z taką właśnie tablicą rejestracyjną.
  Narka.

sobota, 7 maja 2022

Sobota #1896

     Zaczynam być zmęczony i odczuwam to, a najgorsze przede mną. Trzy tygodnie napieprzania dają się już we znaki. Owszem rano mam jeszcze sporo energii, ale popołudniu już jej znacząco ubywa. Efekty są częściowo widoczne, częściowo nie, bo jak robię w piwnicy, to przeca tego nikt nie badnie, podobnie na strychu, a jednak muszę tam zrobić odgracenie, bo za chwilę, myślę jakieś 2 tyg. zaczną się przygotowania do przestawienia ścianki na grupie A i w tym momencie zakończy sie okres sprzątania kątów, robienia zaległych rzeczy z przed lat, wielu lat. Ostatnio np. po 3-ch latach złożyłem, z nową dętką, małe koło do wózka inwalidzkiego, tyle się musiało naczekać, oprócz tego ruszyłem po dokładnie 10 latach stare serwery i zagospodarowałem w piwnicy miejsce po nich. Więc na takie zaległe rzeczy stojące na torach bocznych w krzakach, dawno już zarośnięte, pozostało ok. 2 tyg. czasu. Później zostaną znowu zostawione w spokoju na następny, bliżej nieokreślony czas. 

    W środę (03-05) postanowiłem popołudniu zrobić wolne od sprzątania i pojechać na rowerze na jazdę próbną, a przy okazji zobaczyć co dzieje na st. Ch-ów Miasto. W drodze do spotkałem 672, którego już ponad 3 lata nie widziałem. Przybrało mu się, ale praca za biurkiem robi swoje. Zresztą na samym początku on sam powiedział i pokazał na brzuch, że mu się przytyło. Pochwaliliśmy się, że właśnie jesteśmy na etapie odchudzania się, na razie skutecznego. Zeszliśmy do dwu posiłków dziennie i efekty są już widoczne, ubyło 3 kg. Oczywiście tam na dole się ciepią, by im coś wciepnąć, ale my twardzi jesteśmy i czasami coś tam małego wciepniemy, by zamknęli ryje, nadto przypominamy im o babci w studni. Efekt - opróżniło nam się wreszcie w brzuchu. Nie ma uczucia ciężkości, zalegającego ciągle nie strawionego żarcia, bo było dociepowane nowe. Teraz nawet lżej nam sie biega, więc pozytywy są.
   Pogadaliśmy jakieś 10 min z 672, bowiem wybierał się także na rower ze swoją (no właśnie nie wiem czy żoną, czy partnerką) i larwą. Pojechałem więc na stację Ch-ów M-to. Wszedłem na teren budowy, święto to nie pracują. W dawnej nastawni dysponującej biuro budowy, a na nastawni wykonawczej stróżówka sprzętu od drugiej strony stacji. 
Widok na peron dwukrawędziowy i ten kierunek tj. wyjazd do stacji Ch-ów Stary.
Źle ustawiłem telefon i za dużo światła z nieba wpadło do obiektywu. Po prawej w oddali widoczna nastawnia dysponująca CM. Widok na wyjazd (lub przyjazd) ze stacji Ch-ów Batory. 
Pozostawiony słupek kilometrowy linii 131 Chorzów Batory - Tczew.
I widok w drugą stronę. 
   Oglądając, to co widzicie na zdjęciach zastanawiam się kiedy społeczeństwo się ogarnie i zacznie się sprzeciwiać wypierdalaniu ich kasy w błoto. Takich przykładów można mnożyć i mnożyć, i nieskończenie wypieprza się kasę, a następnie podnosi opłaty miejskie, państwowe by zebrać zaś na następne ciulstwa. 
   Ile osób korzysta ze stacji Ch-ów M-to? Mało, bardzo mało. Do pociągów wchodzi po kilka osób wysiada podobnież. na cóż więc przebudowa za miliony całej stacji? Ach, zapomniałbym - ...im ten Miś jest droższy, tym nasze 20% jest wiynksze. Koniaczek?...
   Z kimkolwiek gadam każdy mówi - ale przecież nic nie da się zrobić. No w zasadzie - nie. To kiedy zaczniemy robić? Jak podatki realnie sięgną 70%. Obecnie mamy już na poziomie około 55%. Wiem, ktoś se pomyśli, że bzdury piszę. No to policzmy 17% podstawowego od wypłaty, 9% zdrowotnego, 23% VAT w opłatach, 1/3 opłaty za śmieci to ukryty podatek dla miasta, czy gmin 1,5%. Czyli z podstawy mamy 50,5%. To taki dla mnie, ale nich ktoś sięgnie po alko, ma samochód i leje paliwo. Dochodzi akcyza. Więc jak nic strzeli mu 55%. Będąc u 811 powiedziała mi ostatnio, że za śmieci na ogródkach płacili 100zł, teraz 180zł. 
    Musze zejść z tematu, bo mi ciśnienie rośnie, zupełnie niepotrzebnie, a robota czeka na st. mac. 
   Wieczorami jak już padam na ryj, to trochę gram. Dzisiejsze gry, to również kontakt głosowy z ludźmi. Choć wirtualny, to jednak. Rozmowa o różnych pierdołach, a czasem nawet zabawne sytuacje w rozmowach oprócz samego grania poprawiają humor. Oprócz tego poznaje się osoby w różnym wieku, znacznie częściej młodym, bo w ETS-ie tacy to większość. My to już tam jesteśmy dinozaurem, więc nie chwalimy się wiekiem i zręcznie omijamy odpowiedź na tą kwestię. Dalej jesteśmy w zarządzie wirtualnej firmy, która dzięki założycielowi się rozrasta, może za szybko, bo jak wojsko idzie do przodu, to trzeba podciągać zaplecze. W firmie tego zaplecza, czyli nowych obowiązków dla osób funkcyjnych, nikt nie dzieli. Widzę, że będę się musiał sam tym zająć. 
   No i takie czasy, że oprócz zajęć praktycznych na gruncie dochodzą teoretyczne przy kompie. Dziś komputer to głównie praca, później rozrywka. Też określone czynności musimy (nie musimy, ale nie będziemy sie cofać w rozwoju) wykonać na komputerze. Te obowiązkowe, jak te mniej obowiązkowe np. napisanie notki, dokonanie korekty, przeczytanie jej 3x, umieszczenie zdjęć i jakiś czas na to trza poświęcić. 
   Ok. tyle, bo notka znowu postała sobie na torze bocznym. 
   Narka.

środa, 4 maja 2022

Środa #1895

     (poniedziałek)
   825 zaproponował mi objazd tramwajami. Musi sprawdzić pewne rzeczy na gruncie, a jak sam mówi pismo to jedno, a to co dzieje się na gruncie to drugie. Nadto nie ma zaufania do tego co piszą, choć jest to na papierze, ale jak w komedii "Miś" - nie mamy Pańskiego płaszcza i co Pan nam zrobi?
   Na spotkaniach decyzyjnych denerwują go, bo bredzą od rzeczy, albo są nieprzygotowani, a on tego nie lubi, to też ostatnimi czasy wygarnia im co o tym myśli i zaczynają go nie lubić, a to źle wróży. Mimo tego same tramwaje (firma) go lubi, bo znowu oferowali mu "danie" na jeden dzień, w ramach zasług dla nich, tramwaju 13N. Może go nacisnę, by jednak przyjął ofertę i pojeździłbym z nim razem. Pisałem o tym kiedyś, że już było blisko, by faktycznie taki przejazd nastąpił. 
   Zgodziłem się na objazd bez większego zastanowienia, bo raz że pojeżdżę z nim po sieci, dowiem się trochę co w trawie piszczy, no i nieskrępowanie będziemy mogli porozmawiać dłużej, choć rozmowy telefoniczne i tak trwają około godziny standardowo. 

   (środa)
   Ok. już po objeździe, mało tego dwa dni po, więc na chłodno, aczkolwiek jakieś emocje w pisaniu pewnie się pojawią. 
    Zacznę trochę od tyłu. Jako drugie msc. które miał skontrolować 825 to rondo Ludwik w Sosnowcu. tu, w/g zapewnień jego odpowiednika w tramwajach... No właśnie. Cofnę się w czasie. ZTM dostał pismo, że wykonawca robót chce przedłużenia komunikacji zastępczej, od 1 do 8 maja. Z pisma nie wynikało, czy 9-go mają już ruszyć tramwaje, czy nie, czy czasem nie zgłoszą chęci przedłużenia komunikacji zastępczej na kolejne 2 tyg. Komunikacja zastępcza to też jest, przy braku kierowców, wysiłek zajezdni autobusowej, która zakładała, że od 1-go będzie miała wolnych kierowców i wozy, a tu zonk.
    W związku z takim pismem zadzwonił do swojego odpowiednika w tramwajach, który jest na L4, a po L4 ma urlop i dopiero 9-go będzie w pracy, ale z racji wysokich stanowisk, mają do się nr telefonów. Ten mu powiedział, że skoro przedłużenie do 8-go tj. oczywiste że od 9-go ruszają tramwaje na linie.
   Potrzebna jest jeszcze jedna dygresja. By te tramwaje ruszyły na linię to musi być w jednym dniu odbiór techniczny, a w następnym przejazd techniczny. Czyli teoretycznie jutro powinien być odbiór techniczny, a w pt. przejazd techniczny. 
    A teraz co zastaliśmy na rondzie Ludwik...
Nowy tor, który kończy się 100 m dalej i jest prowizorycznie położony tylko na podkładach. 
Stary tor, który jest spięty cały, tylko nie wiadomo, czy zdatny do jazdy, skoro kilka miesięcy był nieczynny, a jak wiemy kiedy nie ma toru obok, to ten nie przytrzymywany lubi sie odkształcać. Nadto nad wszystkim wisi stara sieć trakcyjna i nie ma przejścia rozjazdowego, jeżeli ruch  miałby się odbywać starym torem, na tor po lewej (jest w drugą stronę).
Jeżeli ruch miałby sie odbywać starym torem, to brak prowizorycznego przystanku do wysiadania. 
Po obu stronach skrzyżowania. Brak przejścia rozjazdowego, ze starego toru, jeżeli nim miał by się ruch odbywać, powoduje, że tramwaje jechałyby przez 5 km jednotorowego odcinka. 
   Tu jeszcze jedna dygresja. Ostatnio wszedł ogólnopolski przepis, pewnie po wypadku tej koparki z tramwajem, o którym było kiedyś w Uwadze na TVN, a sprawa ciągnęła się przez instancje sądowe, ograniczający prędkość tramwaju od 10 km/h obok miejsca robót. Jak widzicie ze zdjęć jest to odcinek ok. 1,5 km, więc tramwaje musiały by tu jeździć w dwie strony do 10 km/h i 825 szybko obliczył, że co godzinę byłby tramwaj na linii w danym kierunku. Czujecie to, linia 27 w centrum m-ta, bo ona przejeżdża przez centrum, co godzinę! Usiłowałem jeszcze podtrzymać rozmowę i zażartowałem, że zwalą na wojnę, na złego Putina i na wyjazd Ukraińcow, na co 825:
- już to zrobili dwa razy.
   825 dużo gada, bo zasadniczo nie ma z kim. Jak jechaliśmy do Sosnowca to ciągle gadał i gadał, i gadał, ciężko mu było wejść w słowo. Wizytacja na rondzie Ludwik była drugą. Po niej przestał gadać. Zdenerwowany powiedział tylko, że na podstawie tego co mu mówili przygotował pismo o uruchomieniu komunikacji tramwajowej 9-go, przygotowane do zajezdni tramwajowej, do zaj. autobusowej, do wykonawców robót na msc., bo przecież zaczną tam jeździć tramwaje, do miasta itd. Dyrektor je podpisał, a dziś właśnie (już pewnie był) u dyrektora je odwołać i pewnie się nasłuchał, ale jak to? Napisał Pan, a teraz odwołuje?!
    To teraz przeniesiemy się na pierwsze msc. wizytacji. Pętla w Zagórzu w Sosnowcu. Plany jakie dostali do ZTM, opiewają na dwa tory objazdowe na pętli, bowiem miały tam kończyć jazdę dwie linie tramwajowe. Ze względu na różne częstotliwości, różne długości postojów wymagane są dwa tory na dwie linii tramwajowe. Dzwoniąc do wykonawców, bo tu ruch ma ruszyć 23-go maja, otrzymuje zapewnienie, że tak, na pętli są dwa tory i tramwaje się wyminą. Zrobił więc już rozkład jazdy na dwie linie z różnymi postojami, bo mają sie gdzie wyminąć. Na pętli zastaliśmy to:
To jest tył pętli od strony wjazdu tych dwu linii. One mają wbiegać z góry zdjęcia z prawej, a w lewo dopiero budują nowe torowisko gdzieś tam. Gdzie tu wykonawca widzi dwa tory z możliwością wyprzedzania się, to ja nie wiem. 
No chyba, że
wykonawca stosuje nomenklaturę kolejową, to na owej pętli są nawet 3 tory, liczone po kolejowemu, ale do cyca!, to są tramwaje. Inną sprawa, że podobnie jak na rondzie Ludwik, ja nie wiem jak oni chcą zrobić, by tu ruch ruszył 23-go maja. 
   825 jak już ochłonął to powiedział, że toczy się 18 robót na sieci tramwajowej w różnych miejscach. Wszędzie jest coś nie tak, wszędzie są po drugiej stronie niekompetentni ludzie, przekazując nieprawdziwe dane. Jemu się nie chce jeździć po całej sieci i sprawdzać co dzieje, bo ma robotę w biurze, a za chwilę będzie musiał brać prace do domu, jeżeli chciałby jeszcze jeździć i sprawdzać czy to co mówią się zgadza ze stanem rzeczywistym. Rozkład jazdy jest przygotowany pod dwie linie, teraz to wszystko uj strzelił, a mało tego znowu zaczną się rozmowy od początku, gdzie w takim razie ma jechać druga linia, bo przeca to trza ustalić z miastem, które również żyje w niewiedzy tzn, chyba w/g zapewnień wykonawcy również myśli, że tam są dwa tory. Nadmienił tylko, że pętla na Brynowie (Katowice), też jest inna jak dostali wstępne plany, a tych wykonawczych już nikt do nich nie raczył przesłać. Opóźnienia roczne w oddaniach inwestycji to standard, ale na wielu budowach one ocierają się o dwa lata. Obecnie linia 11 jest już z rocznym poślizgiem, a nowy wykonawca wstępnie powiedział, że do grudnia skończą. W grudniu będzie już 1,5 roku, ale po powyższym można założyć, że jeszcze się przeciągnie. 
   Oprócz tego po pracy zajmuje się jeszcze chorą matką i w zasadzie ledwo już zipie co słychać często u niego w głosie. 
   Tyle, bo też robota mnie goni, a takich opóźnień jak w państwówce to mieć nie mogę.
   Narka.

niedziela, 1 maja 2022

Niedziela #1894

     Pisałem ostatnio, że w czwartek nie miałem dnia, to przyroda to zrównoważyła i na drugi dzień, mimo trochę gorszej pogody, tryskałem energią. Korzystając z tego w kuchni zrobiłem, jedną z dwu, półek, która czekała (uwaga!) 6 lat na wykonanie. Przy okazji został również z prowizorycznego rozwiązania do docelowego umocowany blat (ten 133x64), który czekał na to ok. 10 lat (Ktoś kiedyś powiedział, że prowizorki są najtrwalsze. Na st. mac. dowodów na to jest pełno). Wszystko zajęło ok. 2 h, ale blat i półka są wypoziomowane, umocowane na zwiększone obciążenie, jednym słowem majstersztyk, który, jak kiedyś przejmie stację mac., 979 rozwali i spali w piecu, jak jeszcze wtedy będzie można w ogóle palić w piecach. 
    Ogólnie to nadal na fali dobrej energii, aż się sam sobie dziwię, prace posuwają się do przodu. Na śmietnik trafia co raz wiyncyj rzeczy, przeto robi się luźniej i można się swobodnie przemieszczać. Ma to jednak jeden minus. Kiedyś jak chodziłem jak czapla po st. mac. przekraczając różne zawalidrogi, w tym niektóre wysokie, to ćwiczyłem nogi i rozciąganie, bo trza było na styk okraczyć coś. Teraz tego nie ma i czasem myślę nad jakimiś przeszkodami, by nadal co jakiś czas wymuszenie się rozciągać. 

    W internecie co raz trudniej znaleźć muzykę bez reklam, a ponieważ mamy swoje lata i doświadczenie, to powracamy do budowania bazy danych na kompie. Mamy już 90 nagrań ulubionych i np. wczoraj odtwarzaliśmy z losowym wyborem do tego sprzątając na st. mac. No rewelka. Same wypaśne nagrania, do tego dobry humor i prace sprawnie posuwały się do przodu. 
    Myśląc o nagraniach muzycznych pomyślałem też o filmach z Nhanem, które dają mi dodatkową energię. Kanały na yt są, za jakiś czas ich nie ma i po filmach ślad ginie. Dałem tu kiedyś screeny młodego Hindusa, takiego chudego mięśniaka.
To ten. Po kanale ślad zaginął i żałuję, że jakiś jego filmów nie pościągałem. Postanowiłem więc ściągać filmy Nhana, bowiem kiedyś mogą się stracić, a przyjemnie sie na nie patrzy. Teraz wymieniłem do posiłków granie w tedeka na oglądanie filmów Nhana. Rozwiązanie lepsze, bo grając w tedeka byłem jeszcze po posiłku "uwięziony" przez jakiś czas, a tak zeżarte, wstajemy i robimy coś dalej. Myślę o tym, bo jego nowy partner Thiago jakoś szczególnie nie pała miłością do niego. Widzę, że to Nhan jest bardzo uczuciowy, co było widać po rozstaniu z Mr. B. Thiago taki nie jest, zresztą Mr. B. też taki nie był. 
   Pisałem kiedyś, że oglądałem kanał "MarkE Miller". Jak jeszcze był z Ethanem, to na filmach było widać wzajemną miłość, uczucie. To praktycznie wylewało się z ekranu. Przyjemnie oglądało się ich produkcje i w zasadzie po obejrzeniu odcinków można było zazdrościć im takiego pożycia. Chciało by się być jednym z nich. Jednak "live is brutal, and full of zasadzkas" i nie są ze sobą już razem. Takiej relacji nie zobaczymy między Nhanem, a Thiago, Czasem sie zastanawiam są razem bo... A druga sprawa, jak długo, jeżeli to tak wygląda, będą ze sobą razem, przeto zasysam jego produkcje. Oczywiście tu też nie jest prosto, bo jakby to było, gdyby się dało coś prosto ściągnąć. Utrudnienia po to, by ciągle klikać na internecie i by oni widzieli co robimy. Jak se już ściągnę, to nie będą wiedzieli i pewnie po to te utrudnienia.

   Ok. tyle, by nie przetrzymywać notki zaś na bocznym torze.
   Zdjęcia.
To sa screeny z jakiegoś filmu. Na poczcie są zarchiwizowane w 2013 r.
Nie mam pojęcia na jakiej stacji to jest zrobione.
Narka.