wtorek, 10 maja 2022

Wtorek #1897

    Pisałem wcześniej niesmiało o obniżeniu dziennego żarcia do skromnych dwu posiłków. Rano dwie kromki małego chleba, głównie z warzywami, na obiad (to już jest 16:00 lub po) trzy kromki z tym samym. Ok. 13:00 kawę sobie robię, z mleczkiem takim małym, zostało jeszcze po 824, ale już ostatnie zużyłem + do tego 3 lub 4 biszkopty. I to jest w zasadzie całe żarcie w ciągu dnia. Wieczorem niekiedy zeżrę jednego kasztanka na 5x, by trochę oszukać mózg i to już jest tyle. 
    Efekt przyszedł w zasadzie dopiero po 2 tyg. Po tygodniu to dopiero poczułem lekkość w brzuchu, czyli strawiło się wszystko co miało się strawić. Nie oszukujmy się, ładujemy pełno żarcia, wciepujemy jak do wiadra i żołądek ma se z tym poradzić. No - nie. Dopiero po 2 tyg. też na wadze zaczęła się robić widoczna różnica, oczywiście w wiadomym kierunku. W trzecim tygodniu łącznie ubyło 3 kg. Organizm przyzwyczaił się do nowych godz. żarcia, mimo jakiegoś wysiłku fizycznego daję radę. Oczywiście jak za dużo się ruszam, przenoszę, to na dole (w brzuchu) się ciepią, że już chcą by im tam coś wciepnąć, ale nauczyliśmy się ich tam oszukiwać. Mimo tego nie czuję się słaby, a to ważne, bo przy różnych dietach wychodzi osłabienie. Jestem raczej zmęczony robieniem tego samego od 3 tyg., do czego wcześniej nie byłem przyzwyczajony w takim wymiarze. Sprzątanie dotychczas, przy tym ruchu na stacji macierzystej odbywało się i ograniczało do niezbędnych czynności, obszarów. Teraz ruszam stare kąty, do których nie zaglądałem od lat, a nadto muszę podejmować procesy decyzyjne, co wyciepnąć, a co jeszcze zostawić jako przydasie. Oglądam Nhana i on się spakował już kilka razy do paru kartonów. Mnie jakby ze st. mac. mieli wyprowadzić w całości to dwa tiry chyba by starczyły. Poważnie, bo już kiedyś o tym z 979 rozmawiałem.
    Generalnie czuję sie lekko, łatwiej przychodzi mi sporadyczne bieganie do autobusu, czy tramwaju, a nadto brzuch nam się wypłaszczył czym drażnię 979. Teraz w wiosce przechadzam się w koszulce i mogę w zasadzie szpanować, bo mam płaski brzuch, a mijając brzuchaczy jeszcze bardziej się cieszę z efektu, który jest widoczny. 
   A zaczęło się od głupiego zakładu o nic, w sensie że żadne z nas nikomu nic nie daje za wygraną czy przegraną, z 811. Mnie sie udaje, jej wolniej, bo przy dzieciach i gotowaniu trzeba sprawdzać czy jest dobre, nadto po dzieciach trza czasem dojeść, bo szkoda wyciepnąć, to też jesteśmy już na 68, a schodzimy na 67. 
   Co dalej? Na razie utrzymamy dwuposiłkowe żarcie. To pewnie się zmieni przy remoncie, bo stawianie muru to wysiłek fizyczny, o którym wiem, bo przecież przestawialiśmy ściankę na grupie B. Ta na grupie A jest dwa razy dłuższa, więc liczę się z tym, że przy dwu posiłkach dziennie to tu padnę, ale też organizm tego wiyncyj co wciepna zużyje na energię potrzebną do budowy. 
   Przy sprzątaniu najgorszy jest proces decyzyjny. Ze zbieracza i magazyniera, stałem sie wyciepowaczem przydasi. Jest ciężko. Jak przy diecie idę z mózgiem na kompromisy, bo inaczej by się nie dało. Np. miałem/mam (częściowo wyciepnięte) roczniki komputer światów od 99 do 2002. By mózg nie wqurwić do końca to zostawiłem mu trzy małe dodatki do tych gazet, a reszta na hasiok. No i tak jest z wiynkszością. Co biore do ręki to analiza, czy to sie przyda, czy już nie.
   Ostatnio natrafiłem na papiery z końcówki lat 90-ych w tym widokówki (kartki) przysyłane na adres stacji do mięśniaków trochę dłużej tu przebywających. Dziś nawet nazwiska mi niewiele mówią, za to są dowodem na odwieczny duży ruch na st. mac. Dziś st. mac. wygląda jak stacja Ch-ów M-to nieprzyjmująca pociągów z przyległych szlaków. 
  Na te sprzątanie zostało mi, jak sądzę, ok. półtorej tygodnia. Następnie od 23-go mają ruszyć prace przy ściance. 
  Zdjęcia.
Ludzi dziś to wyciepują prawie wszystko. Na szczęście obok kubła na elektrowstrząsy postawili w reklamówce taki, SPRAWNY, czajnik wraz z kablem. Do niego na górę jest jeszcze, mamy z innego takiego czajnika, imbryczek na herbatę. Oczywiście czajnik przygarnęliśmy. 
Pomysłowość rodaków do różnych zabawnych rzeczy zawsze była duża. Spotkane auto z taką właśnie tablicą rejestracyjną.
  Narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz