poniedziałek, 27 września 2021

Poniedziałek #1824

     Z samochodami elektrycznymi jest podobnie jak z zarazą. Oprócz gloryfikowania tego rozwiązania, i nie wiedzieć dlaczego (pewnie Ci na górze, tam bardzo na górze, wiedzą co robią) przemilczania istotnych wiadomości, uparcie wciska się rozwiązanie, które na dziś jest dość ułomne. Owszem to jeździ po drogach, ale nie wiem, czy wiecie, że w krajach, gdzie jest dużo pojazdów elektrycznych, są specjalne kontenery dla straży pożarnej z odpowiednią cieczą, w której zatapia się całe auta, które się zapaliły od akumulatorów. Nawet był, przypomniało mi się, wypadek, gdzie samolot duży z ludźmi spadł, bowiem zapaliły się baterie do telefonów transportowane w luku bagażowym. 
   Ale to rzadkie przypadki, natomiast problemem na dziś jest ładowanie tych aut, co totalnie się przemilcza. To nie jest tak, jak sobie większość wyobraża, że zwykłym prostownikiem naładujemy auto. By to zweryfikować, to by szybko naładować porshaka elektrycznego trzeba prądu powyżej 850 V i mocy 270 000 W (o tym tu ). Dla porównania w mieszkaniach mamy przyłącza od 5 000 W do (w nowych) 10 000 W. Jak widać, nie jesteśmy w warunkach domowych w stanie naładować szybko auta, mówimy tu o czasie ok. 30 minut. Przy domowym prądzie baterie akumulatorów do poziomu 80% jesteśmy w stanie naładować w 38 h. To jest ciągłego ładowania, a przecież po nocy, przeważnie jedziemy autem dalej. Druga sprawa. Wyobraźmy sobie osiedle, blokowisko, w którym połowa mieszkańców wymienia auta na elektryki. Popołudniu, wieczorem biją się o miejsce pod oknami, by ściepnąć przedłużacze i ładować auto na rano do wyjazdu. No pajęczyny kabli, jak w Indiach, czy Bangladeszu. Ktoś szybko pomyśli, przecież wybudują ładowarki. No ok, ale już teraz wiadomo, że przy tych ładowarkach jest liczony prąd (ten wysoki) i (uwaga) czas postoju, więc trza być przy tym aucie, nadto koszt takiego ładowania jest porównywalny do kosztu paliwa. 
   O tym, że wyobrażenia są inne jak rzeczywistość świadczy naiwność dyrekcji PKM Katowice, która kupiła autobusy elektryczne i pewnie też tak myślała, że je włączą do sztekra i bydzie wszystko git. No okazało się, że jak wrazili do sztekra te autobusy, które oroz zjechały, to poleciały ziherungi, bo se nie policzyli. 
  Za Dziennikiem Zachodnim (art. tu ): W PKM Katowice trwa przebudowa stacji ładowania autobusów elektrycznych. Inwestycja umożliwi ładowanie wszystkich pojazdów jednocześnie. Wszystkie autobusy elektryczne jakimi dysponuje PKM Katowice powinny zostać naładowane w godzinach nocnych. Przy niskim napięciu, jakie obecnie jest dostarczane do stacji ładowania, nie jest to możliwe. Dzięki inwestycji będzie nam dostarczany 1 megawat energii.
   Gwoli wyjaśnienia. Wcale tam takiego słabego prądu nie mają, bo przecież są warsztaty autobusowe, a te wymagają prądu trójfazowego, więc 400V dostają. Za to teraz dostaną 1 MW.

 1 MW ?! I pewnie myślicie, że energetyka podłącza im 1 MW za darmo i rachunki za sztrom bydom takie same... buhaahaha. A to się drugi raz zdziwią, jak dostaną abonament za 1MW. 

   172 okresowo do nas dzwoni stamtąd. Jak pisałem kiedyś, laska, chyba już była, od niego powiedziała mi kiedyś, że z tej rozprawy, na którą wpierw nie chciał pomocy ode mnie, a później w maju zaspał!, dostał wyrok 5 lat wiyncyj. Praktycznie przy każdej rozmowie pytałem się go, czy listopad aktualny, nie mówiąc mu, że info o przedłużeniu dotarło. On, nawet w ostatniej rozmowie, mówił, że tak, choć nie wiadomo czy mu nie przedłużą. 
   Od jakiegoś czasu (coś ok. 1,5 tyg.) laska nie odbiera od niego telefonu. Wczoraj byłem sprawdzić, to wygląda na to, że nadal tam mieszka, ale nie zastałem jej dwa razy. Dzień ciepły, to może poleciała w teren. Dziś dzwonił 172 sprawdzić co się dowiedziałem i wreszcie powiedział, że dokładnie to dostał 3 lata i 7 m-cy wiyncyj do odsiedzenie, ale na razie oficjalnie mu nikt tego nie przekazał. Czyli wiedział, a nie powiedział. 
   Miał trochę w tym interesu, bo sępił (pożyczał, skrzętnie wszystko zapisane) kasę na rozmowy stamtąd -> tu. 
   Trochę szkoda, bo w jakimś stopniu nastawiałem się na flachę z nim w listopadzie. Oj, działo by się, działo. Tak to se tylko możemy pomarzyć, a jak będzie za te 4 lata..., kto to wie? Jak będzie on wyglądał? Jak ja będę funkcjonował? Pytań aż za dużo. 
   Tymczasem zdjęcie, którego jeszcze nie było (sprawdziłem).
EDYTOWANO
  Plecy lekko zaczerwienione, a powinienem zrobić fotę już po, bo później to się nasila wraz z moim nasileniem. Zdjęcie nie oddaje pozycji, ale on praktycznie klęczy, a głowę ma opartą o podłogę, dlatego tam ma materiał, bo pytałem się go, czy mu dać pod łokcie, to powiedział, że pod łokcie nie, ale pod gowa - tak. No to dostał pod gowa, a później dostał na plecy pasem, bo to było to spotkanie. Trochę widać podłużne pręgi. 
   No cóż, po fakcie to zawsze jest myślenie - a czemu tego nie zrobiłem, czemu tamtego nie zrobiłem itd., bo teraz się już nie zrobi. Ciągle się w życiu przewija, mądry Polak po szkodzie. 
   Narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz