piątek, 29 grudnia 2017

Piątek #1294

    Siedzę u 824 i tak dziś wymyśliłem, że on genetycznie jest silny jak 172, tylko nie tak jak ten drugi sam się wykańcza w znacznym stopniu. 824 robi to w mniejszym. Przecież, co już tu kiedyś pisałem, gdybym tak mieszał jedzenie jak on, to mój żołądek już dawno by wysiadł, a przynajmniej miałbym z nim problemy. Podobnie z lekami szczególnie tymi na cukrzycę, choć zawirowania pojawiają się i przy innych. Ostatnio była sytuacja, że żarł jakiś lek, który powodował (jako działanie uboczne) bóle barków. Lekarka od razu go cofnęła, ale czy on przeczytał ulotkę z tego leku w całości? Nie sądzę. Podobnie z tymi na cukrzycę. Czasami ma dobre wyniki, ale mimo tego żre tyle co przepisała lekarka. Efekt - poziom cukru obniża się do niebezpiecznego. W jego notesiku można wyczytać 65, 56, kiedy dolny poziom to 73-76. Wtedy, jak już zapozna się z wynikiem to żre czekoladowego batonika, dla gwałtownego podniesienia cukru.
   No cóż, mnie tak przyroda nie obdarzyła i muszę się pilnować.
   Wczoraj miałem jechać do 824 środkami masowego rażenia praktycznie prosto z kopalni, jednak zadzwonił 230, że jakoś tak dziwnie się czuje i chciałby se u mnie posiedzieć, bo jego laska jest w pracy, ale odwiedzie mnie w stronę zamieszkania 824. Początkowo odrzuciłem, ale myśląc o jego mięśniach zadzwoniłem ponownie i po krótkiej rozmowie zdecydowałem się przystać na jego propozycję, tym bardziej, że 979 właśnie poinformował mnie chwile wcześniej, też telefonicznie, że nie dokarmi szczurów, bo zakupy z niby laską itp. Miał je niby nakarmić rano, ale z tym też może być różnie, więc dokarmienie ich na noc da mi czas i spokój umysłu.
  Jak zwykle, bo widzę że podsumowania roku się pojawiają, tu tradycyjnie nie będzie, zresztą i kiedy. Dziś powrót na st. mac., jutro ostatni raz w roku kopalnia, a i przy okazji historyjka z niej.
  Wypompowywałem wodę z piwnicy. Ponieważ poziom z trudem obniżył się do takiego, że można wejść w gumowcach, to postanowiłem wejść i wkręcić żarówkę. Bedąc już w połowie drogi przeciągnąłem nogą i wydawało mi się, bardzo wyraźnie, że coś miękkiego, jakby żywego zakręciło się koło mojej prawej nogi, co wyraźnie poczułem przez gumę obuwia. Momentalnie dostałem gęsiej skórki, bo przypomniała mi się większość filmów z potworami żyjącymi w wodach i właśnie takiego glizdowatego wyobraziłem sobie przewijającego się k/mojej nogi. Oczywiście odwrót delikatny na pięcie i udanie się do schodów, by ewentualny potwór mnie nie dopadł. Gęsia skórka zaczęła z wolna schodzić im bliżej byłem schodów. Teraz pozostał lekki uraz wchodzenia do wody w piwnicy, może jak poziom się bardziej obniży, to tam wlezę ponownie, choć jakiś czas temu (chyba 1,5 m-ca) szedłem do ostatniego pomieszczenia w gumowcach. Może w tym czasie ów potworek wodny się zadomowił i odpowiednio urósł.
  Tyle, bo za chwilę obiad i trza wracać do st. mac. Narka.

4 komentarze:

  1. Też bym uciekał :D A to pewnie tylko wir wody był, hihi

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, nie. Wir wody to zupełnie coś innego. Po za tym nie szedłem tam szybko, bo w gumowcach na pograniczu wlewającej się wody do środka. Bym szedł szybciej, to by się wlała.
    Podobnie, jak to coś się owinęło, czy przewinęło wokół nogi, wracałem w miarę spokojnie, by ewentualnie nagłym zachowanie czegoś nie sprowokować.
    Wczoraj (w sobotę) mimo wypompowania kolejnych centymetrów wody, nie odważyłem się w gumowcach do niej wejść. Pomyślałem - zejdzie do dna, to wtedy polezę do pomieszczenia kotłowni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są jeszcze takie "gady" jak szczury, a te pływać potrafią, brrr... ;/

      Usuń
    2. Rozmawiałem z kolegą i faktycznie coś tam mogło się zalęgnąć. Poziom wody to było jakieś 55 cm, na powierzchni ok. 60m2, więc do pływania dla jakiegoś żyjątka to dużo. Teraz trochę mu odebrałem przyjemności. No cóż, jak się poziom jeszcze obniży, to będę patrzał co tam na dnie zostanie.

      Usuń