poniedziałek, 24 kwietnia 2023

Poniedziałek #1982

    Wszedł ostatnio na stację 897 wraz z bratem 979. 897 kupił żubrówkę białą. Ostatni raz to łykałem. Co za shit. Jeszcze rozumiem, jakby miał sytuację finansową jak 972, ale nie. Zarabia dobrze, to w czym problem? On do tego jeszcze często pije, to nie rozróżnia gatunków wódek? W tym wieku powinien już wiedzieć czego się nie łyka i mieć sprawdzone gatunki, po których się człek normalnie czuje na drugi dzień. 
   Po tym gównie większość soboty stracone, bo dochodziłem do siebie. Leżałem przez jakiś czas z przerwami, bo podjechał na stację mac. 844 wymienić olej w swoim new wozie. Akurat zbiegło się to w czasie kiedy mnie muliło i urywałem się od niego, choć dawno nie widzieliśmy się, wyglebić bo myślałem, że nie wyrobię. Jakoś na raty przysypiałem, bo jak nie 844 mnie angażował, to albo zadzwonił 172, albo alarm w komórce, że niski poziom baterii. No co jakiś czas impuls by wyjść z łóżka. Akurat wtedy jak potrzebowałem kilku godz. dla siebie. 
   Zrobiło się lato to i więcej ludzi widzę w wiosce. Ostatnio jadąc autobusem do pracy widziałem 181. Ostatnio to pamiętam, że wyjechał za granicę. Coś tam chyba nie jest dobrze, skoro wracają. 
   Po obejrzeniu "Twoje imię wyryte jest we mnie." postanowiłem przypomnieć sobie wyciskacz łez - "Miłość jest jak opadające płatki kwiatów." Tym razem udało się go obejrzeć w dwu ratach więc i tak jest postęp. Film na podstawie książki, ale dobrze zrealizowany, dobrze się go ogląda i ogólnie na poziomie zrobiony. Wyróżnia sie wśród innych produkcji. Nawet nie wiem skąd go wyłapałem, może jakieś AI mi go podesłało...
   Byłem dziś na masażu, tak u tego samego masażysty z wioski. Tym razem ustaliliśmy, że pogadamy po, choć na początku nie obyło się bez wymiany jakiś zdań. Z masażu zapamiętałem już znacznie więcej jak tylko masaż lewej łydki. Zaczął od prawej. Dużo skupił sie na nogach, ale jednak najprzyjemniej odbiera się masaż pleców. Momentami robiło mi się fajnie jak masował, to jest to uczucie, kiedy czyjś dotyk może sprawić przyjemność. Przy okazji nasunęła mi się refleksja, może mu o tym napiszę lub powiem. Masował mi też ręce, fajnie ale brakowało mi tego dotyku na dłoniach. Kurczę, aż chciałem aby tam zjechał swoją ręką. Nie masuje też stóp, ale może w tym masażu, bo zdaję sobie sprawę, że są różne, to akurat się nie zawiera. Ale z tą dłonią temat do przegadania. Generalnie fajnie, czas nie stracony. Już po chwile pogadaliśmy, ale jak tłumiłem gadanie w czasie, to później nie umiałem wystartować z tematami i o jakiś pierdołach gadaliśmy. 
    Ponieważ on miał czas ograniczony, był jeszcze bez śniadania, to długo rozmowa nie trwała. Jeszcze w drzwiach go trochę przytrzymałem, bo się mózg z gadaniem rozpędził. 
    Odnośnie tłumienia, to odbywa się to na dziale p.s. Idzie dobrze. Znacząco pomogła scena z filmu "Twoje imię wyryte jest we mnie", którą utrzymuję w pamięci. Po pierwszym oglądaniu ją wykasowałem, bo nie oddziaływała na mnie. Teraz zarząd sobie cyklicznie o niej przypomina i podsyła do działu p.s. 
    No i jeszcze jedna sprawa. Odnoszę wrażenie, iż ponieważ tłuszcza kompletnie nie ogarnia spraw komunikacyjnych szynowych, to rządzacy znaleźli sobie doskonałą niszę na wyciąganie dutków, a jednocześnie na ich przytulenie. Otóż w praktycznie w całej PL jest moda na rycie całych, dużych stacji na nowo. To nie jest 2zł, ale trzeba dodać do tego 9 zer. I teraz za taką kase np. ryją nową praktycznie linię z Ch-wa Bat. przez Ch-ów M-to do Bytomia, włącznie z nim. Po co? Na co? Ach ten mis.... 
   Na linii 131 na odcinku od Ch-wa Bato. do Ch-wa M-ta były dwa tory. Średnio w obu kierunkach poc. tam pojawiał się co 40 min. (jakikolwiek z towarówkami włącznie).W zasadzie starczyłby jeden tor. Owszem, przy UM Św-ce zrobiono przyczułek na 3 ci wiadukt jak poprzednio linię robiono, to było w 2000 roku, ale nigdy nie było potrzeby z powodu małego ruchu wstawienia tam 3-go przęsła i położenia tego toru. Teraz radośnie, na bazie tego co można przytulić robi się ów 3-ci tor. Mało tego w Ch-wie robi się w odległości 400 m dwa przystanki osobowe na kolei! (przecież to nie tramwaj)
   W Św-ach w dzielnicy Chropaczów nagle komuś odwaliło i na zupełnie bocznej linii tramwajowej 17-cie, która przez zamknięciem do remontu jeździła co 30 min, więc częstotliwość nie powalająca, był jeden tor przez tą dzielnicę z mijanką i przez sąsiednią dzielnicę, w której też jest mijanka. Teraz, bo im ten miś jest droższy...., robi się dwa tory, kiedy w samej dzielnicy po ukończeniu remontu będzie o ok. 500 ludzi mniej mieszkać, bo to wraz z Lipinami, to  jedna z szybciej wyludniających się dzielnic ma-ta. 
  No i Bytom, do którego ciągnięte są te nowe tory kolejowe. M-to jedno z najszybciej degradujących się w aglomeracji. Nie znam osoby, no może oprócz rządzących, bo Ci są zawsze pełni optymizmu, kto powiedziałby, że By-m to prężnie rozwijające sie m-to z przyszłością i w ogóle fajnie tam mieszkać itd. W zasadzie większość wie, że to upadające m-to i nie wiadomo, co z niego zostanie. I teraz, znowu, radośnie robi się praktycznie od podstaw nową stację kolejową w m-cie, które w zasadzie przestaje żyć. Kto i gdzie będzie sie poruszał z tej stacji kolejowej? Przecież jeździ poc., mimo remontu samej stacji By-m - Gl-ce wiozący (uwaga) średnio ok. 5 pasażerów, do którego województwo ogłosiło, że dofinansuje to połączenie, bo strategiczne w wys. 2 mln. zł. 
   Za ok. 2 mld. zł. wyremontowano przez 6 lat, a w zasadzie położono od nowa linię z Warszawy do Po-nia, po której poc. będą jeździły dokładnie tyle samo czasu, co 6 lat temu. 
   No i teraz małe podsumowanie. W zasadzie jak nie przedstawia się tego w mediach humorystycznie - patrzcie tyle poszło i nie wiele się stało lub w inny deseń, to zachwala się w niebiosa. Nikt, albo te głosy są skutecznie wyciszane, nie podnosi kwestii ekonomii tych działań. Jedynie A. Furgalski kiedyś wypowiedział się, jak wołanie w puszczy, że by linia KDP miała sens, to między pkt. A i B musi dziennie przewozić 20 k ludzi, odnośnie idiotycznego projektu zbudowania KDP z Wa-wy na Mazury. 
   Nikt natomiast nie mówi, patrzcie, tyle Wam zabraliśmy z portfela, by zbudować takie ciulstwo, które teraz będziecie musieli utrzymywać przez kolejne lata. Uff. kończę, bo mi ciśnienie rośnie. 
   I na koniec, by nie było, to podatek w wiosce przez ostatnie lata wynosił:
- 2018 - 166
- 2019 - 166
- 2020 - 172
- 2021 - 180
- 2022 - 180
- 2023 - 214.
   Zaszaleli, a co...
   Zdjęcia. (z przed ok. 5 lat.)

Obok tej nastawni mieliśmy docelowo przejeżdżać drezynami do stacji Ruda Chebzie. 

Ta nastawnia w zasadzie już nie istnieje, wnet pójdzie do wyburzenia. 

Zdj. zrobione od strony stacji Ruda Chebzie. Po prawej sem. wjazdowy Y1 na linię do Rudy Wsch. i dalej do Kop. Ruda. Sem. już też nie ma. 
  Narka.

poniedziałek, 17 kwietnia 2023

Poniedziałek #1981

     [(poniższy tekst miał sie ukazać wczoraj, dlatego odniesienia są do tego dnia) i jak to u mnie obsuwa jednodniowa się przydarzyła]
    Mózg mi dzisiaj zgłupiał. Obejrzałem wpierw produkcję do teledysku nagrania "I Ciebie też, bardzo", a następnie dokończyłem po pierwszej racie (kilka dni temu) oglądanie filmu "Twoje imię wyryte jest we mnie". Przez to mam praktycznie nie przespaną noc. Tzn. spałem może na 5 rat w krótkich jednostkach czasowych. Pierwszy raz zasnąłem coś ok. 03:00, a dziś do pracy. Leżałem, przewracałem się z boku na bok i albo myślałem o filmie, albo w tle mózg odtwarzał nagranie "I Cieibie też..."
    Opisywałem film tutaj, ale bardzo nieudolnie. Pewnie wynikało to z samego oglądania filmu na 5 rat, oraz braku czasu na skupienie się i porządny opis. Jest to film, który trzeba obejrzeć w całości. Mózg musi się skupić na nim, rozpędzić się wraz z dawkami informacji, przetwarzać je, analizować. Tego oglądając na raty nie ma, ale też czas, czas potrzebny do obejrzenia filmu w całości u mnie to osiągnięcie.
    Film o tematyce często poruszanej, pierwszej szkolnej miłości. W tajwańskiej produkcji osadzony w 1987 r. po okresie stanu wojennego w tym kraju, więc rygorystycznych norm społecznych, zwłaszcza panujących w szkołach. Odseparowanie chłopaków od dziewczyn miało nie rozpraszać ich od nauki. Do tego dochodzi społeczny brak akceptacji ludzi homoseksualnych, co w filmie w biciu naszego jest co jakiś czas przypominane. I właśnie to otoczenie, które na nas oddziaływuje powoduje podejmowanie decyzji. To ono sprawia, że często podejmujemy je kierując nas na zupełnie inny tor. Można nawet stwierdzić, że to otoczenie (inni ludzie) nam tą wajchę przekładają i kierują nas gdzieś indziej. Zrywają w ten sposób uczucie, które się rodziło. Jak tytuł filmu - Trzeba zabić tę miłość. Czy faktycznie z perspektywy czasu to dobre działania. Może one nas w jakiś sposób ratują, ale jednocześnie pozostawia pustkę po miłości, która nie mogła rozwinąć skrzydeł. Rozpamiętujemy ten okres później przez lata. Ciąży to na nas jak jakieś traumatyczne wydarzenie. 
   Podobnie jak na filmie miałem sytuację z 800. Było to krótko po szkole. Po iluś latach później powiedział mi, że wybrał tak, bo takie były czasy i złączenie sie ze mną spowodowało by więcej komplikacji jak pożytku. Ta decyzja nie spowodowała, że pociąg do samców u niego wygasł. Został stłumiony, ale co jakiś czas się wyrywał, bo info do mnie z zewnątrz docierało. Dokładnie jak na filmie. Też ma żonę, dzieci, ale...
    Tytuł filmu to jednocześnie tytuł piosenki, która w filmie jest wykorzystana. Z 800 też mieliśmy taką piosenkę, przy której nawet kilka razy tańczyliśmy, to Edyta Bartosiewicz - Ostatni. Czasem wracam do tego nagrania i za każdym razem słuchając przypominają mi się chwile z 800. 
   Drugą taką sytuację miałem z 977. Też o tym pisałem. Wyznał mi kilka razy miłość. Wszystko fajnie, ale tym razem ja, mimo że zakochałbym się w nim bez problemu, a nawet się to działo, tłumiłem u siebie to uczucie. Dziś myślę o tym, jako o straconych chwilach, ale z drugiej strony jest właśnie ta kołacząca się w głowie niepewność jak by się to potoczyło, jakbyśmy się złączyli razem. Czy dalibyśmy radę w tym nieprzyjaznym otoczeniu funkcjonować, a wiemy, że otoczenie potrafi być b. uciążliwe, co wymownie w filmie tajwańskim ukazano. 

   Jeszcze jedno. Czy można miłość zużyć? Tzn. hipotetycznie bohaterowie filmu, mimo oddziaływującego otoczenia łączą się razem na dobre i złe. Wybucha między nimi miłość. Mimo trudności obiektywnych w postaci wrogiego otoczenia cieszą sie uczuciem do siebie, które silnie rozpala się, po czym, co naturalne przygasa. Czy wyszli by z tego cało, w sensie nawet fizycznym. Czy nie pobito by ich, nie utrudniono im życia itp. Mimo tego, mieli by wyczerpane uczucie miłości. Ona była na wysokim poziomie. Na wyższym już nigdy by nie była. Jak skok na bungee. Zaliczony, odfajkowany. Tak zamiast tego, żyją bieżąco, jednak rozpamiętując tamte chwile mając nieustanny niedosyt tego co mogło być, a nie nastąpiło. 
   Samego odbioru filmu nie ułatwia obsadzenie w głównych rolach ładnych aktorów. Widać to na tle innych uczniów ze szkoły, do której uczęszczają. To często się zdarza, ale jest jeden wyjątek "Guillermo i bracia do stołu" (chyba taki tytuł) gdzieś u mnie opisywany. Dało się zrobić dobry film z aktorem o średniej urodzie. 
   Jeszcze jedna sprawa. Jest w filmie scena kiedy główny bohater w łaźni szkolnej decyduje się umyć pedała, którego znowu pobili jeszcze bardziej czyniąc go mało ruchliwym. Scena, która odnośnie scenariusza ma mało do zarzucenia, jest prosto,ale dobrze skadrowana. Czerpiemy info z tego co dzieje się na kadrze jak i zarówno po za nim, to jest fajne, nie zrobiono z tego jakiejś sceny porno, tylko ze smakiem pokazano akt seksualny. Jedyne co mam do zarzucenia, to odegranie tego przez głównego bohatera. Już to pisałem, że pewnych scen nikt tak nie odgrywa jak właśnie branżowcy z bagażem doświadczeń, a jednocześnie z działającym uczuciem. Xavier Dolan w filmie Tom i np. Derek Villanueva w filmie Longhorns. W twoim imieniu, przynajmniej mnie, zabrakło tego akurat w tej scenie. Podobną scenę miałem przecież z 977 w wannie kiedy w niej pierwszy raz się z nim spotkałem. Oczywiście tłuszcza w większości tego nie wyłapie, ale też czy tłuszcza taki film wybierze do oglądania?
   I dla naszego ukochanego działu p.s. jest scena, która myślę uspokoi go na długi czas. Krótka, ale wymowna. To również za sprawą tej sceny noc przespana na wiele rat, a generalnie niedospana. 
   Qrwa w tym wieku takie oddziaływania. 

   Wpis już dziś 17-04-2023. 
   Wczoraj spanie mnie brało już po 16:00, jakiś kryzys, później minął, ale jechałem autobusem i co chwilę ziewałem. Jednak wczoraj swoim wozem na 48 to zajebiście się jeździło. Jednak co swój wóz, to swój wóz. 
   Ok, tyle, bo zaś tego nie wypchnę.
   Zdjęcie.
Osobliwości PKP. Ktoś kto się zna nie uwierzy, ale na zdj. to faktycznie obecnie służy za Tm-ke, a przynajmniej służyło w chwili zrobienia zdjęcia. 
   Narka.

środa, 12 kwietnia 2023

Środa #1980

     Kolejna wypłata (nie, nie moja, bo swoich nadal nie odbieram, na razie ucichło, chyba sie przyzwyczaili) i był 972 z rodziną uiścić rachunki. Jest progres, bowiem po ich opłaceniu pozostało mu na koncie 972 zyla. Widać nawet w kryzysie rodziny biedne są w stanie trochę zacisnąć pasa i zweryfikować swoje wydatki. Oczywiście nadal absurdalną pozycją są media - telefony, kablówka, ale chyba oszczędzają na (niestety) spożywce, bo co innego pozostaje, gdzie można przyoszczędzić. 
   Jak byli, to jakbym się mógł powstrzymać, po raz kolejny przypatrzyłem się 302. Gdybym go spotkał na ulicy w koszulce z krótkim rękawkiem, jak był u mnie, to bym pomyślał jest ok. On ręce, bo jednak po 972, ma fajne, ale wiem, że pod koszulką już tak nie jest. Szkoda, że nie ma kto mu powiedzieć (ja nie mam okazji obecnie), by ćwiczył i resztę doprowadził do fajnego stanu. Jest to też info, że oglądając niby mięśniaków na ulicy, z fajnymi twarzami, rękami, tak po za tym niewiele oni mają ładnego. Te klaty, brzuchu pod koszulkami wyglądają już b. średnio, a nawet mogą być nie podniecające. 
   Był również z nimi 304. Jak to dzieci w takim wieku - 10 lat, jest pełen ekspresji. Chce się komunikować, o wiele rzeczy pytać, natomiast staje przed ścianą niechęci, czy niemożności tłumaczenia mu wielu rzeczy przez 972, czy jego matkę z braku wiedzy. Oni mogą jedynie mu powiedzieć - skończ gadać, zamknij się itp., a jest to ostatni okres, by dziecko przejęło informacje, których akurat w tym wieku jest głodne. My nasze dziecko przejęliśmy w wieku 15 lat. To już jest trochę za późno, ale udało się go jeszcze uratować. Czemu tak piszę? Bo ze swoich braci, mimo tego, że jest najmłodszy, a o tym też pewnie pisałem, jest najbardziej rozgarnięty. Widać coś jednak ode mnie przejął. Za to - uwaga - 301 idzie ponownie do szkoły średniej. No wow. Nagle okazuje się, że jest mu potrzebny papier ze średnim wykształceniem. Oprócz tego kariera w richtich fajnych Niemczech się już skończyła i miraż wlk. kasy odszedł w zapomnienie. Ciekawe, że jak to mówiłem, to byłem uważany za debila, bo przeca tam nie byłem to skąd mogę wiedzieć, a Edek, który naświetla mu różową przyszłość jest akurat tą kompetentną osobą. 
   303 za to ostatnio dzwonił, że chce od nas swoją CV-kę. Byłem w pracy więc nie mogłem mu jej przesłać, ale pytałem się go po co mu ona skoro, jak twierdził, ma pracę życia gdzie dobrze zarabia itp. Okazało się, że z tymi zarobkami to tak nie jest i został wyjebany bez mydła. Czemu to zawsze tak jest, że oni są wyjebani bez mydła? Ostał się jakoś 302 w tych śmieciach, ale 301 też już zakończył karierę w Niemczech, gdzie jeździł do pracy i miał tyle zarabiać, że zalałby nas tą kasą którą tam zarobi. Tylko czemu ja i pewnie kilku innych wiedziało, że to tak się nie skończy, a on tego nie wiedział? Nie chciał słuchać? Był/jest zbyt mało rozgarnięty? Czemu 303 w kolejnej pracy został wyjebany bez mydła? Czy oni to mają na czole wypisane - tak możesz mnie wyjebać na kasie bez mydła, czy Ci nieuczciwi pracodawcy przyciągają takich na banalne sztuczki, działające od lat. 
   No ale jak był 972 z rodziną, to akurat dzwonił 303 na rozmowę wideo, bo oni tylko takie prowadzą, bo przecież ta wizualizacja jest potrzebna, to widziałem go w nowym fryzie (włosach na gowie) i mnie to w seksie by brało, tzn. dodatkowy bodziec podniecający, ale w realu to właśnie takie info - jestem debilem, dam się wyjebać bez mydła. No i jak on tak idzie kajś robić z takim wyglądem, to pracodawca go tak odbiera. 
   Przy okazji 303 wyszła jeszcze taka sprawa w rozmowie z żoną od 972, że obecnie 303 nie pije. Pisałem o tym, że to pewnie za sprawą traumatycznych wydarzeń u kola 2 m-ta dalej, ale żona od 972 pełna podziwu, że 303 nie łyka, nadto teraz se wmówiła że on nie łykał wcześniej. No może wtedy na ogródku jak robił to przygotowanie pod wylewkę z betonu u 811 ze mną.
   Że co qrwa?! Powiedziałem jej, że przecież zalewał się w trupa i może ona o tym nie wie lub nie chce wiedzieć, ale tak było, więc swoje przeszedł. Już nie chciałem jej insynuować, że przelecieli go dosłownie bez mydła, bo by jej chyba mózg rozdupiło. Lepiej chyba, jak żyje w nieświadomości. Po za tym, nawet jakby przyjęła to do wiadomości, to co by z tym zrobiła? Nic. Tera już nic, bo przeca 303 je dorosły, a 304 przed czymś podobnym by w żaden sposób nie uchroniła, bo jej IQ na to nie pozwala. 

   Zmiennik wziął dwa dni urlopu 7-go i 11-go. Ponieważ on na rano, to przyprowadzali mi jakieś inne wozy. No dramaty. Jakim cudem Ci ludzie dostają nowe wozy na stałe, to ja nie wiem. Może tak, jak kiedyś skrzynkę wódki niosą. Miałem taki wóz 1359. Jeden z nowszych. Zajechany tak, że jakiś dramat. Czułem się jakbym jakąś 300-ką (najstarsze solarisy na zajezdni) jechał. I on przyjeżdża takim wozem i jeszcze nałóż pokrowiec na koniec na siedzenie, by nie pobrudzili. Nosz qrwa. Cały wóz zajechany, a on mi bredzi o pokrowcu?!
   Oczywiście go założyłem. Wozem tym jeździłem na 830 26-go marca. Już wtedy kierownica z trudem odbijała, tzn. wracała do położenia zero, a wczoraj w ogóle już nie wracała, kiedy w solarisach można nią praktycznie palcami kręcić. Co jest z tymi ludźmi nie tak?! Drzwi piszczą, skrzeczą przy zamykaniu, 3-cie słyszę w kabinie. Wjazdy na dziury, które i tak starałem się omijać jak zwykle, to cała buda sie trzęsie, co może lata, dzwoni, trzeszczy... Zastanawiałem się czy w ogóle je omijać, skoro jutro oni się wpierdolą do wszystkich możliwych, więc po co? Wycieraczki musiałem uruchomić, bo deszcz zaczął padać, to myślałem, że coś się w nich piłuje. Qrwa!, taczkę im dać, to ją też spierdolą. 
   Wracałem 7-go naszym wozem za pasażera z pracy. Jechał jakiś dziadek. Pomyślałem i dobrze, nie będzie go zajeżdżał. Część dziur jakoś udało mu się ominąć w inne wpadał. No trudno. Ale za to mogłem sobie pochodzić po wozie. Nawet ludzie się dziwnie na mnie patrzyli, bo wszyscy siedzieli, a ja jeden jak pierdolnięty chodziłem po całym wozie od przodu do tyłu, kręciłem się, obserwowałem. Ale pierwsze to cichutko. Nic nie dzwoniło, a chciałem wyłapać takie rzeczy, tzn. lekko coś było obluzowane za przegubem w klimie. Reszta cicho, drzwi nasmarowane przeze mnie kilka razy, cicho się zamykały otwierały. W wozie ciepło, ale nad tym jeszcze będę pracował. Generalnie sama przyjemność z jazdy takim wozem nawet za pasażera, a wóz ma 12 lat. 
   Dziś na szczęście, bo sprawdziłem na zdupie zmiennik nim jeździ. Uff, będzie znowu przyjemnie w pracy. 
   Ok, kończę, bo zaś tego nie wypchnę. 
   Zdęcie. 
  W zimowej aurze, sfocony tam gdzie napisane na tablicy. 
   Narka.

niedziela, 9 kwietnia 2023

Niedziela #1979

  Jak to u mnie bywa, ale na szczęście bardzo rzadko, spowodowałem wypadek na drodze. Brzmi groźnie, ale w zasadzie to incydent. Na rondzie wjechałem do autobusu z zajezdni tyskiej. Moim lusterkiem prawym wywaliłem mu tylną szybę. Ten wspaniały mózg się pomylił w obliczeniach, a raczej nie wziął poprawki na zakręt i na wystające prawe lusterko. Wzięło się to z tego, że w jelczu M11, którym kiedyś tam jeździłem w kom. miejskiej lustro było znacznie bliżej wozu. Nie wystawało jak ramie żurawia. O ile nam lustro wymienili w kilka godz. a przynajmniej wóz stał gotowy już o 18:00, a zdarzenie było ok. 13:00 to tych z Tychów pozbawiłem wozu na ok. tydzień. Procedury ubezpieczeniowe. Samo zdarzenie było na tyle głupie, że kierowca z Tychów sie mnie pytał, czy ze mną wszystko ok., no bo takie coś...

  Wracając do zdarzenia, to prędkość też nie była jakaś kosmiczna by nie wyhamować, ale właśnie brak poprawki spowodował zatrzymanie sie zbyt blisko. No cóż, przyjdzie zapłacić za lusterko, choć wkłady, z mechanizmami obracającymi były całe, ale nie wiem jak oni to policzą. Papierologia trwała chyba 25 min, bo spisanie wszystkiego, zresztą jakoś nie śpieszyliśmy się. 
  Zjechałem bez prawego lusterka. Musiałem je odciąć, bo i tak by odpadło z kabla. Dziwnie się jechało. Później zmieniłem linię, bowiem za mnie pojechał dyspozytor jako rezerwa. Grasowałem na 297. Włączyłem się o 14:55 z +31 min, a zjechałem za 3h już z + 5 min, a to przecież godz. szczytowe i centrum katos. W drodze dwa wozy wyprzedziłem, bowiem linia w szczycie kursuje co 10 min. Jak zwykle patrzyli się na mnie. No co... Nadrabiałem. 
   Zdjęcia.
 Lusterko zawisło na kablu. To już wiecie jakim wozem jeżdżę. O nim opiszę więcej kiedyś tam.
  Świetny wóz. Dobrze utrzymany przez zmiennika, Technicznie niewiele do zarzucenia, a to co do naprawy, to jak się ciepło zrobi, to warsztat będe molestował. 
A to już wóz z Tychów, po bliskim spotkaniu z moim ramieniem lustra.
Teraz już poprawka do obliczeń wprowadzona i na razie działa. 
   Z innych spraw zajezdniowych, to mam 37, które wcześniej po 70 min postoju na dworcu, robiłem do końca (do północy). Teraz ten ostatni kurs zamienili mi na 931. Jeszcze jedna zajebista linia wioskowa. Kurs też w zasadzie nocny, ze zjazdem solo z Bierunia. No wyjebka f uj. Jestem tak zadowolony, że historia...
   Pod wieloma względami. Zjazd solo 33 km, a oni na to policzyli 50 min. Normalnie jestem nie śpiesząc się za 35 min na zajezdni. Wracam drogami szybkiego ruchu, dodatkowy plus, to zwiedzanie nowych terenów. Mało tego nie trzyma mnie na sztywno rozkład, bo nie robię jakiegoś przystanku w Katowicach tuż przed zajezdnią, tylko jak solo, to mogę być wcześniej i tak jest. Zdanżam (jak było na Co mi zrobisz jak mnie złapiesz) na wcześniejszy pekaes (wróć) autob. kom. miejskiej. W domu jestem 40 min wcześniej jak w poprzednim planie, choć kończę (planowo) 30 min wcześniej. Włączenie na linie jest na Zawodzie, to mogę tam dojechać dowolnie, to też czasem przejeżdżam przez centrum m-ta i zwiedzam sobie autobusem co dzieje w mieście. Trasy mam na razie trzy na to włączenie i w zależności od natchnienia wybieram sobie którą polecę, a w planie jest wyznaczenie jeszcze jakiejś do zwiedzania. Nie dość, że płacą, to jeszcze tyle rozrywek dają. 
    Z pisania na felku się wycofuję, co było do przewidzenia, na grindra też zaglądam co raz rzadziej. Tak to jest z nowymi zabawkami, że na początku jest wow, a później wraca do standardu, czyli może tam raz na jakiś czas zajrzę. Jest szansa, że tu będę częściej pisał. 
   Jest jeszcze jedna sprawa związana z felkiem. Są tam konta fejkowe. Nie wiedzieć po co (do końca) zakładane przez inne osoby, często starsze. Sam trafiłem na takie dwa, a z jednym nawet pisałem, co wydawać sie może dziwne podwójnie. Tzn. pisał do mnie z konta fejkowego założonego na jakiegoś 20 latka, jak i ze swojego, w którym miał wpisane 37 lat. Mój dział p.s. był na początku zachwycony, ale z czasem nadzór zgłaszał dziwne sytuacje. Wpadka miała msc. kiedy jedno i to samo zdj. wypłynęło w obu kontach. Rzecz nie do wytłumaczenia i obrony. Jak w puzlach był to ostatni element do rozwiązania. 
   Pozostaje pytanie po co mu to drugie konto?
   Inną kwestią jest weryfikacja informacji, które otrzymujemy. Do czasu spotkania, są one nieweryfikowalne, chyba, że jakieś bzdury padają w trakcie pisania. 
   Ale w dzisiejszym świecie tak jest. Dostajemy różne informacje i nie jesteśmy w stanie zweryfikować ich wiarygodności. Pomijam te oczywiste dot. np. pogody lub stanów, które się gdzieś tam wydarzyły i zostały nagrane, choć, jak pokazuje historia, i z tym jest czasem problem. 
  Np. pierwsza lepsza z brzegu informacja ze stacji radiowych, ale wcześniej drobna dygresja. Definicja dla mnie inflacji jest prosta. Jest to legalizacja dodruku kasy. Prosta, krótka, prawdziwa. 
  Teraz info z radia. Podwyżka cen benzyny na stacjach wywoła wzrost inflacji. Pamiętając tą krótką def. od razu pomyślałem - co oni bredzą. Wzrost cen pochodnych tak, nie inflacje. Przecież z powodu wzrostu bezpośredniego cen na stacji nikt nie drukuje więcej papierków, a dla ludzi oznacza to jedynie przekierowanie strumienia kasy, którym dysponują w innym kierunku. Mogą nabyć tyle samo ltr. benzyny co w ub. m-cu i z czegoś innego zrezygnować, lub kupić jej mniej i pozostać przy dotychczasowej strukturze zakupowej, ale nikt bezpośrednio z tego powodu nie drukuje (wpuszcza do obiegu) dodatkowej ilości gotówki (no chyba, że rząd wymyśli tarczę anty podwyżkową paliwa i wtedy właśnie przyczyni się bezpośrednio do wzrostu inflacji). 
   To przykład. A teraz ile informacji, z braku wiedzy np. w danej tematyce, nie jesteśmy w stanie zweryfikować. Słuchamy, czytamy i zakładamy, ze tak jest, no bo czemu niby nie, skoro oni tak powiedzieli. Przenosi się to, bo przecież mózg działa podobnie, na np. czaty. Czemu mamy zakładać, że każde konto to konto oszusta, a jeżeli nie każde, to które. Oczywiście jak pisze do mnie "amerykański żołnierz stacjonujący w Iraku" to sprawa jest jakby pewna i jest na przeciwległym biegunie, ale te konta w środku?
   Świąt nie obchodzę, ale dla tych którzy to robią - wesołych, pogodnych świąt.
   Narka.

niedziela, 2 kwietnia 2023

Niedziela #1978

   Nie jest niczym nowym, że mój dział p.s. działa odmiennie od reszty firmy. Z racji tego, z braku miśsniaków bieżąco do przelecenia, wymyślił ze oddamy się na masaż, bo taki od wieków chcieliśmy. Zawsze robiliśmy taki (no może nie taki) mięśniakom wioskowym, to zdecydowaliśmy się wybrać na taki. Ów masaż trafił się na grindże. Tak odpłatny. Zdjęcie kolesia który ma go przeprowadzić było, ale zgodziłem się. On młody po fizjoterapii, więc pomyślałem - nie zniszczy mnie. 
   Pojechałem i... w drzwiach okazało sie, że on mnie kojarzy. 
   Ja go mniej, bo jakoś nie nastawiałem się na przypatrywanie sie mu, tylko na odbiór samego masażu. Jak już leżałem na specjalnym łóżku i doszło do wymiany zdań okazało się, że on je z wioski. No wiecie. Jadę na masaż do kato, a tu masuje mnie koleś z wioski, którego kojarzę. Mało tego byłem u niego w jego pokoju, znam jego rodziców, a nadto do dziś ze starym się mijamy i czasem rozmawiamy i nagle leże u niego na "łóżku" i on mnie masuje....
   Z tego masażu zapamiętałem tylko jak masował mi lewą łydkę. Resztę masażu przyćmiła rozmowa z nim, bo przeca synek z wioski to chuj z tym masażem, ważniejsza jest wymiana myśli, to też mój mózg przestawił się na ową wymianę. Resztę w zasadzie w ogóle nie pamiętam,. Pamiętam rozmowę o czym gadaliśmy, ale samego jego masażu innych części ciała - nie. W trakcie pojawiło się posądzenie, że ja o nim nadałem jego starym i dlatego taka sytuacja wynikła. Oczywiście zaprzeczyłem, co jest zgodne z prawdą, bo to nie ode mnie wyszło, że on je branżowy. 
  Wyszła też sprawa dziecka, którą wyjaśniłem, to trochę dziwne, że muszę tą sprawę większości nakreślać, ale może i lepiej, bo zrozumieją. 
   W każdym razie (wiecie lub nie) umawiacie się na masaż, a tu masażysta okazuje się kolesiem z wioski z domku położonego 150 m dalej. No totalny errror. 
   Przegadaliśmy 1,5 h i dlatego nie pamiętam samego masażu oprócz tej lewej łydki, a w zasadzie masaż był przyjemny. Tzn. jak ktoś był na masażu, to jak robi Wam to obca osoba, to macie na nią wyjebane leżycie i odbieracia sam dotyk, samo masowanie części ciała. Kompletnie inaczej jest jak robi to znajoma osoba, jeszcze do tego branżowa. Mój mózg skupił się na rozmowie, na konwersacji, a nie na masażu. Nie bym uważał tą stówkę za zmarnowaną kasę,  ale czuję niedosyt z powodu doznań cielesnych, nie umysłowych. On mnie masował, puścił muzyczkę jakąś tam w podkładzie, która miała oddziaływać, a efekt był taki, że tej muzyczki kompletnie nie jarzę, za to rozmowę z nim tak. 
   Zapowiedziałem mu że ów masaż powtórzymy, na co zresztą liczę, bo ten niedosyt

   To powyżej je na czerwono, bo było pisane w takim stanie, ale jak czytałem teraz to nawet składnie wyszło. Tradycyjnie bez korekty. Wiecej bym napisał, ale przyjechali starzy branżowcy na odwiedziny, to wpisu nie kontynuowałem, bo musiałbym przerwać w połowie myśli, a nie wiem czy bym dokończył. 
    Gram w ETS-a. Najbardziej uczęszczaną wirtualną drogą jest Duisburg - Calais. Jeździ tam ok. 1/4 wszystkich użytkowników serwera sim 1. Teraz czemu tam jeżdżą? No bo skoro jest tam tyle osób, to ciągle się tam coś dzieje i tym co się tam poruszają w tym mnie o to chodzi. Dotychczas tworzyły się tam korki, w których wirtualni gracze "stali", albo poruszali się w żółwim tempie. W zasadzie można domniemywać, że im to nie przeszkadzało, bowiem jakby chcieli jechać luźną szeroką trzypasmową drogą, to takich w grze jest pełno, na których mało kto się porusza. Chyba że jakiś zorganizowany konwój. Otóż twórcy gry, nie wiem po co w ogóle, zabrali się za zniszczenie tego, co przyciągało większość ludzi do gry. Czyli i tak w miarę prostą drogę, bo ona, jak dla mnie, miała mało zakrętów, zaczęli prostować, a z drogi dwupasmowej (jeden pas w jednym kierunku) zaczęli, bo przecież to gra, to można wszystko stworzyć, wstawiać dwupasmówki w jednym kierunku oddzielone od przeciwnego kierunku na trwałe barierkami. Po co? Po to, by moderatorzy rozpatrujący skargi mieli mnie roboty? Dla dobra graczy? Dla zmiany dla zmiany, bo to była najstarsza droga w grze, w której sie nic nie zmieniło? Po co ta zmiana i co ona ma w/g twórców ma finalnie dać? 
   Mnie się wydaje, że w dłuższej perspektywie nastąpi zniechęcenie graczy, którzy, jak ja lubili tą drogę. Przecież równie dobrze mogli od razu wstawić tam po 3 pasy w jednym kierunku, jeszcze bardziej wyprostować i napisać, i obwieścić - to dla waszego dobra i bezpieczeństwa. 
   Ja rozumiem, że w państwówce podejmuje się szereg dziwnych decyzji, ale by w sektorze prywatnym, który ma przecież zarabiać, nie zastanawiać się nad konsekwencjami takich działań. Tam na prawdę nie potrafią zsumować 2+2?
   Tyle, bo zaś tego nie wypchnę, a dzień się kończy. 
   Zdjęcia.
To że nas napylają, to już jest powszechnie (no może przegiąłem) dla b. rozgarniętych, wiadome. 
Znacznie rzadziej wychwytują to satelity meteorologiczne. 
Tu akurat zdj. w cyklach co 15 min. Musiały być sprzyjające warunki, że satelita to wychwyciła. 

Natomiast widać na zdj. na jaką skalę się to odbywa. Pisałem wcześniej, że w książce "Tech" jest to też opisane. 
  Narka.

środa, 29 marca 2023

Środa #1977

     Ale wtopy walę. W sumie nie by się nic nie działo, ale czas zajmuje mi, na razie, bezproduktywne pisanie z branżowcami. Trochę mnie to już męczy, więc jakiś tam plan majaczy by się z tego wycofać. Tylko ten nieszczęsny dział p.s. nadal wariuje i nie idzie ich wysłać f uj. Choćby na jakieś L4. 
   A propos L4 to w nd. miałem 830. 11h jeżdżenia, ale doszło do kuriozalnej sytuacji. Podejrzewam, że jechał ktoś mocno zainfekowany, bo będąc w robocie, pod wieczór czułem, objawy przeziębienia, głównie gardła. Fakt, gadałem wcześniej z jednym kolesiem, o nim może kiedyś tam, ale no bez przesady, czasami gadam i to nie rozwala mi gardła. Wracałem w nocy na st. mac. i odczuwałem, że - jeżeli organizm daje Ci znać o objawach, to (jak mówił o. Natanek) wiedz..., że coś się dzieje....
   Na szczęście w pn. na swoim wozie, bo nd. nadgodziny, to innym wozem, ale nie było w nim jakoś zimno, a po za tym, za dnia było 12C później temp. spadała, bo zaczęło wiać z północy. Za to w naszym wozie mamy pełną kabinę, więc zrobiłem tam saunę. To jest plus tej roboty, że można sie w niej wygrzać prawie jak w saunie i tak było. Czułem się znacznie lepiej po tym wygrzaniu, w trakcie też. Oczywiście z powodu nagłego ataku zimy, ze sznurów pościągałem już wyprane zimowe akcesoria, czapkę, szalik, ponownie kurtka zimowa, wszak jak wracałem po północy, to było -3C, dziś było - 2C. 

   303 jakoś ostatnio zwiększył kontakt. On dzwoni do mnie, co prawda pyta się o techniczne rzeczy, ale dzwoni. Przy okazji podpytuję go o obecne życie. 
   Nie ma to jak czuć presję starych na plecach. Otóż mieszka w Stęszewie pod Poz-em z laską, w sumie to już dorosła kobieta, 31 lat, z trójką dzieci. Pytałem się, bo ostatnio jak dzwonił to słyszałem w tle płacz małego dziecka i mnie nurtowało czy ona nie ma już swoich. Jej wiek mnie trochę zaskoczył. 
   Poznali sę na tik-toku. Nawet nie wiedziałem, że na tym medium można się poznawać. Później przeniosło się do mess i ostatecznie pojechał do niej. Szybko poszło, bo pisałem, jak się stąd wyprowadzał, to nie miał laski. Pracuje (pracuje, nie pracuje, pracuje, nie pracuje) na elewacjach przy ociepleniach, czasem jakaś wykończeniówka w pomieszczeniach. 
   Zastanawiałem się czy ona go wzięła jako 4-te dziecko, czy co? On w roli tatusia... No way. 
   Choć ona w roli mamusi podobnie, bo słyszałem kilka jej wypowiedzi i tak myślałem, trafił swój na swego. Może matka od niej tam trzyma to wszystko do kupy, no ktoś musi. 

   Wiem, wiem, jeszcze wypadek do umieszczenia tu, bo opis już je zrobiony, a zdj. na @ już przesłane drogą okrężną, to jeszcze je muszę ściągnąć i tu umieścić z komentarzem. 
   Zdjęcie.
Przeważnie już po okazuje się, że zdjęć mogło być zdecydowanie więcej, a tak mało się zrobiło. No cóż...
Wspomnienie po szczurach na st. mac. 
   Narka.

p.s. (nie, nie dział p.s.) korekta pobieżna z braku czasu.

wtorek, 21 marca 2023

Wtorek #1976

    Pisałem ostatnio, że (niestety) siedzę na felku. Tak, mam cały czas nadzieję (wiem, nadzieja matką głupich) na jakieś realne spotkanie, do tego korzystam jeszcze, że jest zima, bo jak się zrobi cieplej, to zajęcia czekają. Idzie standardowo. Czyli pisanina prze kilka dni, może tydzień, po czym kontakt się nagle urywa. Jakieś takie czasy nastały, że ludzie znikają bez nawet zdania wyjaśnienia. Nawet zdania nie napiszą lub zwykłego nara. Angielskie wyjście powszechne. Owszem z kilkoma osobami udało się utrzymać korespondencje dłużej, ale są z PL, nie stąd. Po za tym odległość, moje godz. pracy, ich godz. pracy i czynników jest więcej, które uniemożliwiają spotkanie realne. Ale też korespondencja  zniektórymi dotarła, jak poc. na szlaku, przed stację i wyhamowała na czerwonym świetle. Teraz, czy da się to jeszcze jakoś ratować, czy wpuścić to na boczny tor, w krzaki, by zgniło i rozpadło się tam, jak nieużywane wagony. To jest tak, że w pewnym momencie trzeba przejść do następnego etapu. Pierwszy etap zakończony i więcej tu się nie zrobi. 

   Jeżdżę do pracy i standardowo w galerii przed kursem lecę jeszcze do wucetu. Musze zjechać schodami ruchomymi i, niestety, jadę takimi mocno obleganymi. Czasem sie przeciskam między ludźmi, bo ja jak zwykle na ostatnią chwilę, to krzywo na mnie patrzą. Z drugiej strony se myślę - no co, odjęło im funkcję chodzenia? Jeszcze trochę i będzie jak na bajce Walle E, gdzie ludzie wyglądali jak morświny przemieszczając się w lewitujących fotelach kompletnie nie potrzebując się ruszać. Już teraz widzę w autobusach, że młodzież poluje na msc. siedzące. Stanie ich chyba męczy. Tak samo na przystankach. Jak jest wiata to zupełnie inaczej jak kiedyś, przeważnie siedzą tam ludzie młodzi, nie starzy. 
   
   Media chyba z powodu nie wkurwiania ludzi, przestały już mówić o napływających Ukraińcach. Odnoszę wrażenie, że jest ich co raz więcej. W zasadzie jest już niemożliwe, by jechać autobusem (jako pasażer) i by ich nie było w środku. W swoim wozie też ich często wiozę, a najczęściej właśnie oni kupują bilety u mnie. 
   Zresztą kiedyś jeździłem autobusem liniowym do Niemiec. W zasadzie od nas z Górnego Śl. w pt. co 20 min jechał jakiś za zachodnią granicę. Teraz po dwu dekadach odwróciło się. Autobusy od nich z podobną częstotliwością kursują do nas. Czasem lepsze, ale przeważnie wysłużone już wozy. Historia zatoczyła koło, tylko zmieniła kierunek. 

  Po 10-ym był 972 z rodziną tradycyjnie opłacić rachunki. Wow, w tym m-cu pozostało mu na koncie 630 zyla, ale to dlatego, że rachunek za tel. 301 mniejszy, bo ten w kraju siedzi i, jak poprzednio, nic nie robi. Tzn. nie pracuje. Za to 303 zaczął chodzić do pracy. Praca jak 826, czyli przynieś, wynieś, pozamiataj. Wiem, takie osoby na budowie też są potrzebne. Robi przy elewacjach, ale obecnie ma postój, bo śniegiem sypło, później deszczem walneło i jakoś robi, nie robi, robi, nie robi... Jedynie 302 się utrzymuje na śmieciach, ale tyle tam płacą, że trudno, aby nie. Pewnie się chwali braciom lub im przypomina, że to on najwięcej z nich zarabia. 
  Ale zastanawiałem się po ich wizycie nad uczuciem miłości. Czy u 303 to występuje, czy on umie kochać? Pamiętacie okoliczności wyjazdu do Po-nia. Dokładnie, bo dzwonił, mieszka w Stęszewie. Pojechał praktycznie w ciemno, do laski, którą znał tak trochę? Muszę go podpytać skąd ją zna i ile.
Piszę o tym i przypomniało mi się, że w lutym chciałem zrobić podobnie z tym z Bielska. Czyli można sie zakochać na podstawie zdjęć i opisu do nich. 

   Temp. na placu się trochę zwiększyły, na st. mac. też, przeto zabieram się za sprzątanie. Tzn. głównie muszę podejmować (trudne dla mojego mózgu) decyzje wywaleniowe rzeczy mało przydatnych. Patrzę na coś, a dział centralnego magazynu w mózgu od razu sie uruchamia i kombinuje zastosowanie dla tego, co akurat mogło by być wywalone. No dramat. Znowu zarząd musi sie uruchamiać, by powstrzymać mag. centralny od blokowania decyzji. Przy każdym takim procesie decyzyjnym w jakimś stopniu rozumiem zbieraczy różnych rzeczy. Podobnie jak z alkoholem, jest tu cienka czerwona linia, którą łatwo jest przekroczyć, natomiast cofnąć się jest już trudno. 
  Przecież przy ilu sprawach musimy się ciągle blokować. Nieustająco mieć włączone hamulce. Alko - hamulce, używki - hamulce, zakupy - hamulce, ruchanie - hamulce, żarcie - hamulce, słodycze - hamulce i tak by można jeszcze wymieniać. To też jak komuś przy okazji czegoś strzelą te hamulce no to się leci. 

    Dojeżdżam do pracy autobusami. Pierwszą linię obsługuje prywaciarz i jeżdżą tam jacyś z płd. Europy. Dostali nowe wozy i jeżdżą nimi jak na GTA. W piątek jadę i taka babcia pyta się mnie:
- on cały czas tak szarpie?
- taki ma styl jazdy.
   Obcokrajowców za kierownicami jest co raz wiyncyj. Rozlewają się na rynku pracy. I dobrze i niedobrze. Niedobrze bo zaniżają stawki. Wiadomo, do póki jest dopływ siły roboczej, to stawek się nie dźwiga, bo po co?
  
    Głupota zalewa nas dużą falą. Z racji pracy słucham różnych stacji radiowych. Niestety tych komercyjnych, bo tam więcej grają. Mimo więcej grania i tak jakieś tam wiadomości (w/g nich) się pojawiają. Wczoraj słyszę o promocji w Katowicach kranówki. I (uwaga!), w ramach tego, by jej sie napić w niektórych budynkach publicznych, jak urzędy, szkoły zostaną ustawione specjalne urządzenia, by się jej napić. Że co qrwa?! Mnie się zawsze wydawało, że kranówkę się pije z kranu bezpośrednio podstawiając ryj pod strumień wody (tak w szkołach się kiedyś robiło) ewentualnie ze szklanki lub kubka, ale specjalne urządzenia?

   Miał sie tu pojawić akapit o wypadku który spowodowałem na drodze, ale (jak na kolei) wybiłem go ze składu i odstawiłem na tor boczny, bowiem zdjęcia do niego nie są na komputerze i nie można tego razem zestawić. Jak to kiedyś nastąpi to wagon wstawię do składu i wypchnę ze stacji. 

   Już na koniec. Z innych spraw. Mam być u dziecka świadkiem na ślubie i zdeklarowałem sie grać na imprezie. Impreza w lipcu więc czasu na przygotowanie wydaje się sporo, ale będę musiał się sprężać. 
   Tyle, narka.
   Zdjecia.
Fajnie jest dobrze wyglądać, ale akurat u niego jest to wynikiem (chyba tak, bo to nie znam) sporej ilości ćwiczeń fizycznych.
Mimo tego, taki widok dziś to co raz większa rzadkość. 
  (korekta taka średnia, to błędy możliwe w tekście)
   Narka.

sobota, 11 marca 2023

Sobota #1975

    Pisałem ostatnio, że (niestety) siedzę na felku. Tak, mam cały czas nadzieję (wiem, nadzieja matką głupich) na jakieś realne spotkanie, do tego korzystam jeszcze, że jest zima, bo jak się zrobi cieplej, to zajęcia czekają. Idzie standardowo. Czyli pisanina prze kilka dni, może tydzień, po czym kontakt się nagle urywa. Jakieś takie czasy nastały, że ludzie znikają bez nawet zdania wyjaśnienia. Nie napiszą nawet zwykłego nara. Angielskie wyjście powszechne. Owszem z kilkoma osobami udało się utrzymać korespondencje dłużej, ale są z PL, nie stąd.
   Po za tym odległość, moje godz. pracy, ich godz. pracy i czynników jest więcej, które uniemożliwiają spotkanie realne. Ale też korespondencja z nimi dotarła, jak poc. na szlaku, przed stację i wyhamowała na czerwonym świetle. Teraz, czy da się to jeszcze jakoś ratować, czy wpuścić to na boczny tor, w krzaki, by zgniło i rozpadło się tam, jak nieużywane wagony. To jest tak, że w pewnym momencie trzeba przejść do następnego etapu. Pierwszy etap zakończony i więcej tu się nie zrobi. 

   Jeżdżę do pracy i standardowo w galerii przed kursem lecę jeszcze do wucetu. Musze zjechać schodami ruchomymi i, niestety, jadę takimi mocno obleganymi. Czasem sie przeciskam między ludźmi, bo ja jak zwykle na ostatnią chwilę, to krzywo na mnie patrzą. Z drugiej strony se myślę - no co, odjęło im funkcję chodzenia? Jeszcze trochę i będzie jak w bajce Walle E, gdzie ludzie wyglądali jak morświny przemieszczając się w lewitujących fotelach i kompletnie nie potrzebując się ruszać. Już teraz widzę w autobusach, że młodzież poluje na msc. siedzące. Stanie ich chyba męczy. Tak samo na przystankach. Jak jest wiata to zupełnie inaczej jak kiedyś, przeważnie siedzą tam ludzie młodzi, nie starzy. 
   
   Media chyba z powodu nie wkurwiania ludzi, przestały już mówić o napływających Ukraińcach. Odnoszę wrażenie, że jest ich co raz więcej. W zasadzie jest już niemożliwe, by jechać autobusem (jako pasażer) i by ich nie było w środku. W swoim wozie też ich często wiozę, a najczęściej właśnie oni kupują bilety u mnie. 
   Zresztą kiedyś jeździłem autobusem liniowym do Niemiec. W zasadzie od nas z Górnego Śl. w pt. co 20 min jechał jakiś za zachodnią granicę. Teraz po dwu dekadach odwróciło się. Autobusy od nich z podobną częstotliwością kursują do nas. Czasem lepsze, ale przeważnie wysłużone już wozy. Historia zatoczyła koło, tylko zmieniła kierunek. 

  Wczoraj był 972 z rodziną tradycyjnie opłacić rachunki. Wow, w tym m-cu pozostało mu na koncie 630 zyla, ale to dlatego, że rachunek za tel. 301 mniejszy, bo ten w kraju siedzi i, jak poprzednio, nic nie robi. Tzn. nie pracuje. Za to 303 zaczął chodzić do pracy. Praca jak 826, czyli przynieś, wynieś, pozamiataj. Wiem, takie osoby na budowie też są potrzebne. Robi przy elewacjach, ale obecnie ma postój, bo śniegiem sypło. Jedynie 302 się utrzymuje na śmieciach, ale tyle tam płacą, że trudno, aby nie. Pewnie się chwali braciom lub im przypomina, że to on najwięcej z nich zarabia. 
  Ale zastanawiałem się po ich wizycie nad uczuciem miłości. Czy u 303 to występuje, czy on umie kochać? Pamiętacie okoliczności wyjazdu do Po-nia. Pojechał praktycznie w ciemno, do laski, którą znał ze zdjęć.
Piszę o tym i przypomniało mi się, że w lutym chciałem zrobić podobnie z tym z Bielska. Czyli można sie zakochać na podstawie zdjęć i opisu do nich. 
   Był z nimi 304. To kolejny stracony osobnik. Dzieci potrzebują gadać, komunikować się. Chcą być słuchane przeto on tu dość sporo do mnie mówił. Jakoś tak bardziej wyraźnie jak ostatnio, aż w szoku byłem. Za to matka co jakiś czas go uciszała. Myślałem w tych chwilach, że w domu to ma przewalone. Nie ma do kogo mówić, bo oni go nie słuchają. Za to jak tu byli, to oczywiście komórki w rękach i oboje po jakimś czasie z nich korzystali. Robiło wrażenie jakby byli już w części uzależnieni. 304 też komórka, nawet lepsza, nowsza od mojej. Serio dziecku 12 letniemu jest takie coś potrzebne? Z drugiej strony jak on widzi, że brat se kupił komórke za 8k...
   Tyle, bo czas do pracy za chwilę (nadgodziny). 
   Zdjęcia.
Zamontowana przeze mnie rozdzielnica trzech faz do ogrzewania nastawni na kopalni i widoczne dalej grzałki kopalniane zdemontowane z dmuchawy przemysłowej.

Prowizorki jak widać, ale działały przez zimę. 
A to grzejniki obok naprężalni, ta po lewej stronie, gdzie wchodzi kabel do następnego grzejnika. Na jednym suszą się rękawice, widać jakieś prace gdy było mokro na placu.
  Okablowanie jakie widać tutaj, było praktycznie na całej nastawni. Gniazdek oryginalnych było mało, a zresztą nie chciałem korzystać z tej instalacji, bo nie byłem za nią pewny. 
  Narka.

sobota, 4 marca 2023

Sobota #1974

   Poniżej wpis, który czekał trochę na światło dzienne, jest z grudnia.     

    Pierwszy dzień samemu za kólkiem. Bardzo sie denerwowałem. Nie wiem czemu, dział mózgu odpowiedzialny za marketing przejmował się tym dniem od kilku dni. Przed wyjazdem do pracy popatrzałem jakie wozy latają na linii po czym obliczyłem, że pojadę starym mercedesem. To, że stary to ok, ale że mercedes? Przeca tym w ogóle nie jeździłem do cyca! No nic. Żarłem dalej śniadanie, ale jak to u mnie bywa, dział odpowiedzialny za obliczenia czasem lubi sie pomylić przeto trza go sprawdzać. To nastąpiło i okazało się, że jest w drugą stronę. Tzn. na linii były 3 wozy. Stary mercedes, średni solaris i prawie całkiem nowy solaris. Okazało się, że będę jeździł nowym solarisem. Jeszcze bardziej mnie to przywaliło, bo rośnie odpowiedzialność. No wiecie ile by było gadania, gdybym nawet drobną rysę zrobił na nowym wozie. 
   Pojechałem na zmianę kilka przystanków wcześniej, bo miałem nadwyżkę czasową, wsiadłem do owego wozu (wiem, miałem zrobić fotę, ale nie zrobiłem, a kapłem się jak już było ciemno). Przywitaliśmy się, powiedziałem, że to ja go zmieniam i był jakoś dziwnie spokojny, choć to mój pierwszy dzień samemu. W trakcie rozmowy spytał się czy jeździłem tym modelem, odpowiedziałem że nie, ale powiedział i to mnie zaskoczyło, że mam więcej lat jazdy jak on i dam se rade. 
   Że co qrwa?! Co się tam za info rozpuściło na zajezdni. Właśnie na pewno mam mniej, bo przecież mam przerwę 20 lat jeżdżenia. Zmieniliśmy się przystanek wcześniej jak w planie, bo jemu tam pasowało i pojechałem. Pierwsze kółko ostrożnie, bowiem musiałem się zaznajomić z warunkami miejscowymi zarówno na drogach, po których jechałem jak tez i w kabinie. Dział w mózgu odpowiedzialny za prowadzenie gabarytu przez ulice rejestrował dziury, nierówności w jezdni, wystające elementy przy jezdni wchodzące w skrajnię taboru, w tym zwłaszcza prawego lusterka, jednocześnie od razu omijając dziury w jezdni i zapamiętując trasę przejścia między nimi, a wszelkie błędy w ich przejściu rejestrował do poprawki. Na końcowy przystanek przyjechałem +10 min więc nienajgorzej. Postoju było 20 min, więc pozostała reszta na rozpakowanie się, skorzystanie z wucetu i przejście po wozie. Z powrotem opóźnienie zrobiliśmy już na samym początku. Jako że sobota, mniej ludzi, mniejszy ruch to plan był od razu taki, by juz na drugim przystanku mieć +2 min. Ruszyliśmy więc o minucie, w której mieliśmy ruszyć, ale w 58 sek, więc po 3 sek była już +1 min. Później jeszcze toczyliśmy się, by na pierwszym mieć te +2 i to osiągnęliśmy. To bezpieczne, bowiem rejestrują to komputery, a najgorzej mieć przed czasem co kierowcom się zdarza, bo sam czasem coś tam wyłapię na komputerze. Ten kurs w drugą stronę również ostrożnie, bo mimo iż 3/4 trasy zrobiłem w druga stronę to układ dziur inny i inne elementy wchodzące w skrajnie, zwłaszcza tego lusterka. 3x przeszedłem lusterkiem na centymetry, bo zbyt późno, zauważyłem wystającą gałąź, czy znaki swoimi tarczami tylko czekające na lusterka. W Katowicach w centrum miałem +10, ale nie przejmowałem sie tym, bowiem trasa była dopiero przez dział odpowiedzialny za przechodzenie gabarytu przez ulice miasta rejestrowana. Tym bardziej się nie przejmowałem, że na przystanku koncowym 52 min planowego postoju. To opóźnienie dowiozłem do końca. Drugi kurs poszedł uż znacznie lepiej. Dział gabarytów miał już zarejestrowaną trasę z dziurami, wystającymi elementami itp. Poszło więc znacznie lepiej. W trzcim kursie było ciekawe z pkt. działania naszego mózgu wydarzenie. Otóż w Katowicach w centrum miało miejsce ciekawe zdarzenie. Zatarasowane było 1,5 pasa ruchu, ale można było przejść autobusem zahaczając o pas ruchu do przeciwnego kierunku, na którym też stali, bowiem nie było msc. do skręcenia w lewo. I teraz drobna dygresja. Pamiętacie jak szukałem przesyłki więziennej i nagle część mózgu pokierowała mnie do msc. składowania. Tu podobnie. Ta część odpowiedzialna za prowadzenie gabarytu przez wąskie ulice m-ta dość szybko obliczyła wariant przejścia, przesłała dane do działu motoryki i pion wykonawczy wykonał, nawet bez szczególnego zwolnienia. Tzn. na końcu troche przyhamowałem, bowiem nie wiedziałem, czy przegub nie zahaczy o kant stojącego pojazdu. Przeszło. 
   Już po tym zdarzeniu, kiedy wracałem na st. mac. dział odpowiedzialny za ogólne bezpieczeńtwo na zebraniu odezwał się mówiąc:
- co tam się do qrwy odpierdoliło? Przeszliście nowym wozem na centymetry między innymi pojazdami slalomem?
   Po głębszej analizie dochodzę do wniosku, że podobnie jak u kierowców rajdowych, kolarzy, czy innych poruszających się szczególnie po drogach, dość sprawnie działa dział odpowiedzialny za przeprowadzanie gabarytów po drogach. Nie mam z tym większych problemów i nie miałem. Wszelkie wjazdy do wąskich przestrzeni zawsze wychodziły, nawet w ETS-ie. To mnie w wirtualnej fi-mie wyznaczyli do uczenia cofania podwójnymi zestawami. W zasadzie choć minęło sporo lat, prowadzę jak dawniej w komunikacji miejskiej.  

   To było z grudnia, a czytałem to jeszcze dla korekty i w sumie to niewiele się zmieniło. Może jest nawet gorzej. Wczoraj na Mikołowskiej przeszedłem, przy prędkości ok. 20 km/h, na lusterka z innym autobusem z drugiej zajezdni. Z lewej strony miałem jego, z prawej osobówkę zaparkowaną na chodniku, również z wystajacym lusterkiem. Kierowca drugiego autobusu aż mnie strąbił, ale nic nie przyhaczyłem, natomiast zdaję sobie sprawę, że zaś tam odpierdoliłem. Kolejni do grona, którzy będą gadać - wariat za kółkiem. 
   Zdjęcie. (Powinny być nowe zdjęcia, ale jak zwykle jakaś awaria komórki, być może gniazda ładowania, bo nie widzi się z kompem. Grzebało przy tym już dziecko i taką opinię wydało. Zdjęcia z kom. prześlę na kompa drogą okrężną, ale muszę się do tego zmobilizować.)
  A to jest plan z nastawni na kopalni, który mamy na st. mac. 
  Co ciekawe, nie my go wynieślismy z terenu kopalni, a dotarł do mnie drogą okrężną. 
Własnie z tej nastawni Jan Karol, jest ten plan. Oczywiście zdjęcia historyczne, bo nastawni i torów już ni ma.
  Im bardziej oddalam się od projektu czasowo, tym więcej mam myśli, że może dobrze, że to nie pykło. Głównym problemem dziś była by obsada ludźmi. Przy deficycie na rynku pracy, bo mogło by projekt położyć. 
  A może tak tylko się uspokajam...
  Narka.

niedziela, 26 lutego 2023

Niedziela #1973

    Wiem, wiem trochę Was olewam, ale jakoś mój dział p.s. ciągle trzyma mnie przy felku. Jak tam nic nie wyjdzie w ciągu m-ca, to chyba stamtąd wyjdę na jakiś czas, bo w lecie muszę dokończyć remont i praktycznie zacząć nowy. 

   Jakieś zmiany u mnie? W zasadzie - nie. Nastąpiła stabilizacja pozytywna. Szybki awans w pracy, przypadkowy, albo podpięty pod moje szczęście, z którego jestem bardzo zadowolony. Nawet ostatnio kierowca, z którym też jeździłem w dawnej zajezdni w Bytomiu mówił, że mi się udało. No trudno, aby nie. Tylko gorzej z poszukiwaniami tych mięśniaków. 
  Wracając do felka, jest to z jednej strony pożeracz czasu, bo konwersacja pisana zajmuje sporo czasu, o efektywności lepiej nie wspominać, biorąc pod uwagę, jaki miałby być skutek. Owszem, nawet w tym wieku mogę pogłębić wiedzę na tematy seksualne, bo jednak w konwersacji wchodzę w te tematy wyciągając informacje od innych, których nie miałem przerabiając na stacji ciągle te same składy. Ale czyż ja nie przerabiałem składów, a oni ciągle lub w większości poszukiwali, jak teraz dalej poszukują?
   
   To co czasem wyprawiają kierowcy na drogach, to masakra. Zastanawiam się, kto im dał prawa jazdy (czyżby Tommek z departamentu?)? No i niestety w większości to kobiety. 
   Nie wiem czy mi się wydaje, bo przeca prawie dziennie jeżdżę, ale za kierownicą autobusów też jakby mniej ich jest. Muszę podpytać zmiennika, czy czasem jakieś się nie zwolniły. Co innego na tir-ach, kiedy w miastach jest się rzadko, a tu jednak w tym ruchu miejskim jest się dziennie, mało jest linii wioskowych, przynajmniej u nas. Mnie się taka trafiła. 
  Grafik na marzec mnie trochę powalił. Wszedłem już w tygodniowy, czyli nie mam żadnego wolnego dnia w tygodniu, mało tego sporo nadgodzin. Tylko jeden weekend wolny cały, inne to po dodatkowym dniu pracy i to same takie jamniki powyżej 9h, jeden dzień 10'14, na szczęście na linii, którą znam na pamięć. 
   Wracając do samych wozów. Zastanawia mnie, czemu w XXI w. nadal projektanci są oderwani od rzeczywistości. Co powoduje, że wychodzą buble? A może to takie celowe działanie, jak z tym planowym postarzaniem produktu, że robi się nawet w drogich przedmiotach, jak autobusy, podzespoły, które ulegają łatwemu psuciu i sprawiają problemy w eksploatacji. Takim są, choć nie powinny być, fotele kierowców. Jak jeździłem dekady temu, to na fotelu, na szczęście miałem wóz na stale, było pełno kocy szmat, wypełniaczy itp. materiałów, które miały siedzenie na tym (wtedy) "krześle" zrobić wygodniejszym. Dziś po tych dekadach, niby poszło to do przodu, ale nadal jeżdżę z pełnym, dużym plecakiem kocy i podobnych, by nadal siedzenie w tym było w miarę wygodne. Co jest do cyca nie tak? Nie idzie projektanta wsadzić do takiego fotela na ileś godzin i zasymulować mu pracę takiego fotela? Nie idzie pogadać z kierowcami na co się uskarżają i to poprawić, by akurat ten produkt chcieli? Co tu w tym łańcuchu nie działa? A może napisać do solarisa rzeczowego @ i przedstawić im uzasadnione wady.

   To teraz coś zaległego. 

  Następna linia do zapoznania to M101. Niestety na rano więc wstawanie o 02:35, by zdążyć na połączenie z wioski o 03:05 z jedną przesiadką 8 min. Dogodne połączenie.
  Linia do Mysłowic kopalni w zasadzie prostą drogą, oprócz idiotycznego zjazdu na sztuczne centrum przesiadkowe w Zawodziu. Pisałem o nim kiedyś, ale cóż..., to przykłady jak wyciągnąć kasę z państwa i UE. Tym razem wozem 1340. To 7-mio latek autobus, ale na stałe i dwu braci, co ciekawe z niedalekiej wioski. Po pierwszym kółku za kierownicą właściciela pojazdu rozjaśniło sie na dworze i sam siadłem za sterami. To przegub solarisa. W trakcie jazdy rozmawiałem dużo z kierowcą, bo ja starej daty, to wolę gadać jak pisać. No ale dostosowuję się do czasów i choćby tu piszę.
   W trakcie rozmowy okazało się, że ów kierowca był kiedyś instruktorem jazdy dla początkujących kierowców w szkołach jazdy. Sam z siebie w trakcie rozmowy powiedział, że dostaje dużo szkolących się kierowców (jak ja) do siebie przeważnie w ich końcowych dniach szkolenia i tak sobie później myślałem, czy czasem on nie nadaje kierownikowi swojej opinii o tym kto jak jeździ. Będąc instruktorem ma pojęcia jak ocenić prowadzącego pojazd i na jego opinii można w zasadzie polegać. Ponieważ to już końcówka szkolenia, to byłem trochę rozjeżdżony, więc między dziurami sprawnie pomykałem, raz na centymetry przeszedłem k/pachołka drogowego oznaczającego dziurą w jezdni. Wyszedłem z prawego łuku, wąska dwupasmówka, z przeciwka osobówka i ten pachołek. Prędkość za duża by wyhamować, więc mózg policzył, trochę wymusiłem na osobówce, ale przed nią zjechałem na swój pas z obliczeniem, by i przegub przeszedł obok pachołka. Stało się to na centymetry, a widziałem że on od razu w lusterko czy nie skoszę tego pachołka. Sam wóz bardzo dobrze chodził. Utrzymany, nie wytrzaskany, bo jednak jak stale omija sie dziury to konstrukcja dłużej trzyma, fajnie się jeździło. 
   W styczniu dostałem ten wóz, po wymianie innego na hamowanie na dwa kółka na tej samej linii. Pięknie się jeździło. Wracając do mojego wymysłu, a może tak je, jego rozmów o szkolonych z kierownikiem, ciekawe co mu nagadał. No przecież co pisałem, miałem na początku same fajne linie i dobre wozy.  

   Ponieważ jakieś problemy ze sparowaniem tel. z kompem, dziecko musi rozwiązać, to dziś zastępczo film. 

  Mam nadzieję, że to się normalnie załączyło. 
  Czasem grają to w stacjach radiowych, od razu przypomina mi się to wideo. Co ciekawe nie widziałem oryginalnego teledysku do nagrania, ale jakoś nawet po tym wykonaniu, które załączyłem, nie ciągnie mnie do obejrzenia oryginału.
  Narka.

niedziela, 19 lutego 2023

Niedziela #1972

   Byłem na posiadówie u 840. Niby nic wielkiego, a jednak... On polewał i driny przynosił z kuchni. I tera drobna dygresja. W "Pingwinach z Madagaskaru" jest taki odcinek kiedy król Julian żuje te gumy i zużyte nakleja gdzie się da. Wypowiada tam jedno sformułowanie, iż te gumy po jakimś czasie tracą ów mangowy cios. 
   I teraz mi sie wydaje (albo tylko mnie sie wydaje), że potrzebujemy taki "mangowy cios". Kiedyś tam, z 3 m-ce temu kupiłem w stonie obrzydliwie dobre pałki. Już dziecko mi mówiło, że one sa jakieś inne i straciły ten swój dawny "mangowy cios". Faktycznie jak je żarłem, to brakowało tego "mangowego ciosu", jeżeli ogarniacie ocb. One były jałowe. coś jakby gąbkę nasączyć ekstraktem który ma imitować coś tam. I dokładnie te obrzydliwie dobre pałki, które kupiłem w stonie straciły ten mangowy cios. I teraz 840 przynosił te driny z kuchni i brakowało w nich tego mangowego ciosu. Mówić kolokwialnie, ja się ilomaś tam drinami nie napierdoliłem, natomiast się zasiedziałem. Wcześniej skomunikowałem się z dzieckiem, iż jadę do 840 na imprezkę i czy, jak będzie późno, mnie obiere. Oczywiście odbiere mnie. No ja go też odbierałem po imprezkach o extremalnych porach np. po 02:00 lub po 03:00, wiync wypadało by. 
  Było ok. 00:20 kiedy zadzwoniłem doń, ale nie odebrał. Oddzwonił za ok. 5 min, że oczywiście przyjedzie. Podałem adres, a jak już był bliżej to zadzwonił, że mam schodzić. Tak też uczyniłem po pożegnaniu się z 840 i żoną. I tera wracając do dygresji o tym mangowym ciosie. Te driny od 840 były jakieś słabe. Na st. mac. już po wyjściu 979, który po przywozie mnie wszedł na st. mac., zrobiłem sobie jeszcze 4 driny takie mocniejsze z tym mangowym ciosem. Z racji zawodu nie mogę łykać częściej, ale jak już łykam to by było właśnie z tym mangowym ciosem. Przeca tera miałem 2 tyg. przerwy. W ub. tyg. chrzciny, to nic nie łykałem. 

   Ludzie są jacyś zjebani dziś. Biegłem z roboty do autobusu. Nie zauważyłem, że odpiął sie prawie cały zamek w plecaku i mało nie pogubiłem rzeczy. Na przystanku, w autobusie, nikt nie zwrócił mi uwagi - Panie, ma pan plecak otwarty. Dopiero przypadkiem w szybie zobaczyłem odbicie i wystającą poduszkę. Myślałem, ze się trochę rozsunął, a on prawie cały. Przecież bym pogubił rzeczy. Fakt, że wystawały dwa małe koce i poduszka mała (jasiek), to może myśleli, że prawie menel, jadący się gdzieś wyspać, ale zwykły odruch. Jeżdżę autobusem i nawet czasem za przystankiem kogoś wezmę jak macha, a później przypomina mi się ten z Gliwic, który mnie nie zabrał, bo kamera w autobusie. Echh...

  Z innych spraw, wycofujemy się powoli z felka. Po incydencie z działem popędu seksualnego, zarząd postanowił utemperować ów dział pozostawiając mu wentyl bezpieczeństwa w postaci, choćby, sesji porno. Niech ma, co nie bydzie stękał. Przemieliliśmy na portalu jakąś tam część osób, a nowych tam nie przybywa w jakimś szalonym tempie, to też na jakiś czas mamy z gowy, bo nie ma  kim pisać. No i b. dobrze, bo wiosna za pasem, a trza kończyć remont na st. mac., mało tego zacząć kolejny. Już się go boję, bo kolejna dziedzina, w której jestem zielony. 
  Zdjęcie.
  Przesuwnica na terenie kopalni Pokój w Rudzie Śl., na której domyślnie mieli jeździć ludzie na drezynach. Z tego co pamiętam, to z kimś tam rozmawiałem i ona w nie tak odległym czasie, od zrobienia tego zdjęcia, miał konserwację, wiec teoretycznie była w dobrym stanie.
  Nie wiem czy to zdj. akurat było, ale ze względu na pracę, mało czasu na przeglądanie, które było, a które nie, tym bardziej, że dziś linia, na której jeszcze nie jeździłem. Tak, jeszcze kilka takich pozostało. 
  Narka.

środa, 15 lutego 2023

Środa #1971

    Jest takie powiedzenie. Chop ze wsi wyjdzie, ale wieś z chopa nie. No jak nic pasuje to do miejsca urodzenia, sposobu wychowania etc. 

   Byl 972 z rodziną, czyli z żoną, 302 i 304 na st. mac. 972 pracuje na dwu etatach, podobnie jak kiedyś 975. Wiecznie mu brakuje kasy, bo taka polityka finansowa. Z racji nieudolności wchodzi na st. zwr. (czyli do mnie), bym mu co miesiąc opłacił rachunki. Dzięki temu mam wgląd do jego konta. Praktycznie co m-c po opłaceniu ich pozostaje mu do życia na tym rachunku ok. 500zł. Oprócz tego dostaje 500+ na 304 i to co zarobi w drugim etacie. A tera jak wygląda struktura wydatków. Czynsz płacą wraz z zadłużeniem, bo kiedyś uważali, że nie warto płacić, bo przeca ich nie wywalą, ale się zmieniło, to miesięcznie idzie tera 720 zyla. Do tego: UPC 180 zyla, on telefon 220 bo wziął na raty w abo., ona (nie pracuje) telefon - abo zbiorczy (uwaga!) 770 zyla, bo 302 wziął nowego srajfona za (uwaga!) 8k., do tego jeszcze komornik i coś tam coś tam. 
  No i tera z drugiej strony - wysprzątał mi stację z butelek, bo... to co pisałem wyżej, wieś z chopa nie wyjdzie, tu podobnie. Zbieractwo za bajtla pozostało i oprócz butelek pozbierał puszki, bo alu na złom. No i... niedaleko pada jabłko od jabłoni, czyli 302, który zaczyna żyć identycznie, choć chyba sobie z tego nie zdaje sprawy, jak 972 kiedyś. Srajfon za 8k..., serio, jest mu taki potrzebny? Stać go? Nie qrwa, bo wział go na starą na raty. Warto tu przypomnieć, że (co wspominałem) 302 jak zaczął pracować to wziął kredyt na 2k by kupić buty i kurtkę zimową. 
   I tera jakby się ktoś z boku pobieżnie przyjrzał, to ja jestem popierdolony, bo ceruję (robię wstawki) 14 letnie skarpety, reanimuję jakieś stare rzeczy podtrzymując ich funkcjonowanie, ale to przeca oni (rodzina 972) są cool, bo wydają kasę, której nawet jeszcze nie zarobili. A to ja nie odebrałem z zakładu 3-ch wypłat, które w sumie nie są mi bieżąco potrzebne, a oni jakby się im spóźnili z tydzień z wypłatą, to byłby mały dramat. Ten dramat pewnie chcieli by zniwelować przychodząc po pożyczkę. No gdzie? No na st. zwr. (dla nich). Ale to nadal ja jestem popierdolony. Ech ta manipulacja ludźmi... No i jeszcze reasumując, doładowuję telefon w pakiecie rozmów, sms-ów i internetu m-cznie za 9 zyla (słownie - dziewięć zł), ale to nadal ja jestem popierdolony.
   Dobrze, że nie skroili mi puszki z piwem, które mi jeszcze zostało w puszce. 
   303 w Poznaniu nadal nie pracuje, choć, wiem pisałem to ostatnio, że praca już tuż tuż. No niestety qrwa - nie. Mnie to zwisa, bo przeca go nie utrzymuję. Chciałem się zapytać - kiedy w związku z tym wraca na Górny Śląsk, ale (tak wymyślił dział marketingu) nie chciałem być nietaktowny. 

   Jak co roku mięśniaki-głuptaki są lekko wybiegające przed szereg. Wczoraj nie było rewelacyjnie ciepło, a juz w Mikołowie widziałem na przystanku takiego własnie w bluzie z podwiniętymi rękawami jakby było +12C. I to nawet nie było za dnia, bo już ciemno. Skąd on byl taki nagrzany - nie wiem. 
   Ja taki niemedialny. Jadę do roboty, synek z kwiatami w autobusie. Pomyślałem na imprezkę jedzie lub rodzinne spotkanie. Siadłem za kółko, radia nie włączyłem, a tu widzę na ulicach pełno ich z kwiatami. Wtem przypomniało mi się, że mówili przedwczoraj w radiu o walentynkach. Kolejne "święto" dla wysysaczy kasy. 
  Zdjęcie.
 W ramach wolnego czasu, w maju ub. roku kawę zrobiłem sobie w czymś takim.
  Miały być nowsze zdj. ale komórka przestała się chcieć komunikować z kompem i nie mam jak przeciepnąć.

środa, 8 lutego 2023

Środa #1970

     Kiedyś się spóźnię na własny pogrzeb. Chrzciny, msza w kościele, ja dziadkiem jestem i oczywiście, jak to u mnie z poślizgiem 30 min. Wlazłem akurat jak było kazanie. W kościele tłum, co mnie zdziwiło, stali już w drzwiach. To po pierwsze. Drugie, to to, że przeciskając sie na ustronne miejsce, słuchałem kazania księdza i tak już po 3-ch zdaniach odnosiłem wrażenie, jakbym był na tych mszach murzynów, które czasem są na filmach widoczne. Ksiądz, młody, jakoś po 30-ce, jakby w transie mówiący do wiernych takim potocznym językiem, bardziej  chyba zrozumiałem dla młodzieży, w niby interakcji z wiernymi, ale jednak ci słuchający. Mówiący ze specyficzną intonacją, jak w tych murzyńskich mszach. Słuchałem go, jednocześnie omiatając ławy kościelne i stojących i..., nie było tu lasu siwych głów. Jego przemowa bardzo różniła się od standardowych, monotonnie wypowiadanych kwestii przez innych księży. Od razu przypomniał mi sie odcinek z Jasią Fasolą, który był na mszy w kościele i zasypiał w ławie w specyficzny sposób. Nie zdziwiło mnie czemu czasem widzę dość sporo osób wychodzących po mszy z tego kościoła. Widać taki trend powinien obrać kościół, ale też nie wiem co na to kuria. Pewnie przymyka oko, zważywszy wpływy finansowe. Inną kwestią, jest przebicie na różnych gadżetach. Np. były sprzedawane pączki po czymś tam (uwaga!) za 5,50zł/szt. Co ciekawe ustawił się po mszy tłum po nie. Oprócz mega przebicia na pączkach, było zapro do jakiś tam 10-cio tygodniowych kościelnych obrządków z zeszytem na notatki, za który należało wpłacić (zeszyt obligatoryjny) 25 zyla. Se pomyślałem - nieźle wybiegają przed inflację. 

   Po mszy imprezka z pobliskim lokalu. Znowu potrzebna jest pewna dygresja. Jak wiemy koszty wszystkiego, zwłaszcza mediów dla firm, znacznie poszły do góry, o samym żarciu nie ma co wspominać. Wiadomym są pewne oszczędności, by poprawić wynik finansowy, ale to, jak zawsze, powinno mieć rozsądne granice i ktoś nad tym powinien czuwać. A tu w lokalu dwie wpadki. Na stole stały 3 dzbanki z sokiem pomarańczowym (nie tylko, bo były jeszcze 3 z sokiem porzeczkowym i 3 wody z cytryną czy czymś tam jeszcze). Otóż w dwu dzbankach tym k/mnie też, był zgerowany sok. Nie piłem pomarańczowego, tylko porzeczkowy. Ale z innej części stołu zgłosili to samo. Druga wpadka to surówka jasna też była zgerowana. Oprócz niej była jeszcze czerwona kapusta i tą wziąłem do rolady, i marchewka tarta. 
   Bardzo trudno buduje się markę, ale szybko można ją spierdolić. Te niedopatrzenia później usiłowano uratować wymieniając kompleksowo wszystkie napoje na stołach. Ale była to już przysłowiowa musztarda po obiedzie, tym bardziej, że znowu ktoś wydał błędną decyzję nie konsultując się z pracownikami, bowiem te soki pomarańczowe już wymieniono na świeże. W sumie to nie wiem czy wymieniono je na inne, a tamte wylano, czy skosztowano na zapleczu i przyniesiono na nowo. Też to wizualnie było źle zrobione. Powinny być wniesione dzbanki z nowym sokiem i przy nas podmienione na stare. Tak zaniesiono je na zaplecze i j/w. 
   W tym roku punkty gastronomiczne będą padać jak muchy. Nawet średnio lub mało rozgarnięty 826 przestał wreszcie kupować kebaby lub inne drogie strawy i zaczął przeliczać. Można by rzec - rychło wczas. Pewne ruchy już się dzieją, nawet w wiosce. 
 Zdjęcie.
  Wracając do gastronomii, taki torcik 260 zyla. to było na ślubie u 811. Chyba nie bardzo ogarniam obecne ceny.
  Narka.

sobota, 4 lutego 2023

Sobota #1969

     Oglądam film na ntlx "Player one." Nic szczególnego, tak zapodałem do żarcia, ale zwróciłem uwagę na jedną rzecz. Awatar głównego bohatera. Jest on najwyraźniej odzwierciedleniem widełek wyglądowych większości obecnych nastolatek i mniejszej części nastolatków, ale też osób dorosłych. Czyli trójkątna głowa. Nie wiem czemu, ale mnie się też takie podobają, 222 taką ma, opisywałem go. Do tego specyficzny chód, taki trochę nawet skurwielowaty i budowa ciała. Nie zrobiono z niego mięśniaka, pewnie dlatego, bo większość nie mogła by się z nim utożsamić, ale ponadprzeciętnie umięśnionego chudzielca, prawie idealnie jak 973. No kto by nań nie poleciał? I czy to już jest wstęp do tworzonych wirtualnych pornioli, gdzie takie właśnie awatary będą na nas oddziaływać, z którymi wirtualnie będziemy coś robić?

   Co do pracy, to dostałem sms-a "Proszę pilnie zgłosić się do kadr", "może być jutro." Dawniej znaczyło to (z dopiskiem do 15:00) zwolnienie z pracy, nawet takie żarty krążyły. Te "jutro" oczywiście już minęło kilka dni temu, w pn. najbliższy termin kiedy mogę się tam pojawić.
   Rozmawiałem ostatnio z 811 m.in. o niedoszłym mięśniaku z Bielska. Mówiłem jej, że co do cyca mam narzekać? Mam i tak dużo szczęścia w życiu. Jest film z Brucem Willisem "Niezniszczalny" gdzie on był właśnie taką szczęśliwą osobą. Po iluś latach życia też mogę się zaliczyć do takiej kategorii. Choćby odnośnie pracy. Pracuję tam 2 m-ce. Po tym czasie dostaję zajebistą (dla mnie) linię na stałe i do tego fajny wóz na stałe. Ludzie tam pracują po naście lat i jeżdżą na jakiś badziewiarskich liniach, a ja wskoczyłem na taką, którą na pewno część z nich by od razu łykła. Mało tego, utrzymanie techniczne wozu w większości będzie spoczywało na mnie, z czego się bardzo cieszę. Już mam plany co w nim zrobię. 
  A..., bo przeca nie opisałem wcale pierwszego dnia na linii. 1-go lutego zmiana, jak zwykle u mnie idę na styk. Wóz już stoi, kierowca w środku, kroczę szybko na dworcu. Z daleka patrzę i nie kojarzę kierowcy. Gdy byłem bliżej on zaczął wychodzić z kabiny więc dopiero po wejściu do wozu patrzę i mówię:
- Ty tu? To mnie do Cb. dopisali?!
 On też był zdziwiony, bo... i tu potrzebna jest drobna dygresja. Jak wiecie jeździłem już kiedyś w komunikacji miejskiej, w dawnym WPK Katowice, tylko w zajezdni w Bytomiu. Ten kierowca, którego przyszedłem zmienić, do którego mnie dopisali jeździł tam też i mało tego, jeździliśmy razem na linii 201. Po latach znowu będziemy jeździć na jednej linii. Tym bardziej ucieszyłem się, bo przeca mnie zna, zresztą Ci co mnie dłużej znają, to mają dobre zdanie. Nadto, on robi w zajezdni w Katowicach lata, to ma pozycję wyrobioną, to i mnie będzie łatwiej startować teraz z wozem na stałe na warsztacie. 
  W ogóle będąc na szkoleniu pytałem się kilku starszych kierowców, czy go kojarzą, czy robi jeszcze, bo wiedziałem iż pracował w zajezdni, bo kilka razy na przestrzeni lat widziałem się z nim, to miałem to info.
  Wracając do rozmowy z 811 mówiłem i teraz popatrz - ile ciekawych rzeczy zrobiłem przez te lata, kiedy on ciągle jeździł autobusami. Ile mięśniaków przeleciałem, zrobiłem studia, ile fajnych okresów w życiu miałem, ile imprezek się odbyło, których przy tym zawodzie na pewno bym nie miał. Nawet wyglądem fizycznym się nie zmieniłem (pisałem ostatnio, że po odchudzaniu wchodzę do łachów z przed 20 lat), za to jemu się trochę przytyło. W pt. się pytał, czy robię w PKM-ie, czy pod firmą. Wiem czemu się pytał. Trafić na dobrego zmiennika jest dziś trudno, a tu jemu się przytrafiła w końcu stabilizacja. Jakbym był pod firmą, to pewnie nie cieszyłby się. Dla mnie to też idealna sytuacja. Musiałbym szukać po jakimś czasie linii, następnie jakiegoś zmiennika normalnego. My się znamy, to pierwsze koty za płoty poleciały już dawno. A przecież mogli mu dopisać takiego ogra, pewnie po 2 tyg. poleciałby, by go zmienić na innego.
   No i tak patrząc na to z boku - nieprawdaż, że trzeba mieć szczęście, by tak wylądować? Za chwilę część, jak załapie, że mam linię i wóz na stałe, będą krzywo na mnie patrzeć, ale mam wyjebane na to. Wiecie jak to jest... Nowy i już dostał się na taką linie. 
   Reasumując - aż się chce pracować.
   Zdjęcie (właściwie screen).
 No przeca mogli mnie dopisać do kogoś na linię np. 12-cie. To screen zrobiony o 16:05. Normalny dzień na tej linii. Wszyscy wracający na Ligotę w plecy ok. +20 min. A przy złych warunkach atmosferycznych to tam do +40 min. 
  Nic leze do roboty. Dziś nadgodziny 296 i nowy solaris. 
  Narka.

czwartek, 2 lutego 2023

Czwartek #1968

   303 do nas zadzwonił w spr. nieuruchamiającego się laptopa. Co to do cyca?! Odbraził się?! Nie ustaliłem czy nadal w Poznaniu. Było akurat dziecko to dałem mu tel. jest w tych sprawach b. biegły, a 303 niech wie, że mamy przy sobie dziecko. 

   826 nas nawiedza. Bronimy się jak możemy. Jego mięśnie, choć jak na jego wiek bardzo dobrze wyglądają i dobrze się macają, to jednak poziom umysłowy odstrasza na dużą odległość. No czasem niestety jest nieuniknione wpuszczenie go na st. mac. kiedy tkwi tam pod wjazdem. 
  Już mniej przeżywa rozstanie z "królową" jak ją określa. Wreszcie doszło do niego, że służył tylko do bolcowania i do mięśniakowania, ale widać królowa jak zauważyła, że ten se w mózgu układa dalsze wspólne pożycie i to na serio, to wdrożyła plan wstawienia go na boczny tor. Szło to opornie, ze względu na 826, ale widzę udało jej się. No cóż, sprawa opisywana wielokrotnie. Te lokalne mięśniaki-głuptaki do życia wspólnego, kogoś z mózgiem się nie nadają. Nadto oni są (jak w tym profilu w biurze pracy) życiowo nieudolni i społecznie nie przydatni. Przychodzi i ciągle płacze, że nie ma kasy, nie ma za co jeść, ale też dookoła są wszyscy winni, tylko nie on. Kiedy był czas na naukę, to ciepanie kamiorami w szkołę było na porządku dziennym. Dziś umysłowo to porażka, a co już pisałem, 303 jest świadom swojej głupoty, 826 nie, nadto myśli, że jest zajebiście mądry i myślący. Oczywiście jak nie ma kasy, to ostatnie rzeczy do lombardu lub na złomowiec. Dziś tylko tak pro forma napomknąłem, że więcej by dostał jakby to normalnie sprzedał, ale w chwilę po wypowiedzeniu tego żachnąłem się, że przeca to wymaga otoczki organizacyjnej, a od kogo chcę jej wymagać... Zastanawiam się czy w tych jego stanach kiedy mu się wszystko wali nie powinienem go jakoś wesprzeć (nie, nie finansowo), ale nie jestem do końca przekonamy o przyswojeniu przez niego, tego co bym wypowiedział. No przeca on nie chce iść do psychologa, bo wszystko wie, to na tej samej zasadzie niekoniecznie chce słuchać mnie. Po za tym,  nie słuchali wtedy, to teraz też nie będą, więc wstrzymuję się z gadaniem, nastawiam się dla nich na słuchanie, a czasem się po prostu wyłączam i nie słucham o czym on nawija.
   Jechałem wczoraj do pracy i myślałem nad tym, kogo właściwie poszukuję. No chciałbym mieć takiego mięśniaka-głuptaka branżowego na st. mac. na stałe, ale do cyca, to się nie zepnie. Fajnie, nie będę schodził z niego przez pierwsze dni i co dalej. Nadto, myślałem nad felkiem i ponownie przypomniało mi się, że przeca tacy się tam nie ogłaszają, bo oni w swojej głupocie żyją w komunie i do telefonów mają wzajemny dostęp. Czyli on przegląda tel. laski, laska od niego. Efekt - nie mogą się nigdzie ogłosić, bo zara by to wyszło. To też jeden z czynników, że dla wioskowych mięśniaków-skurwieli byłem wentylem bezpieczeństwa. No byli czyści. W telefonie nic, a na st. mac. przychodzili se posiedzieć z innymi (teoretycznie), bo przeca tu przeważnie pełno było. 
  Właśnie przypomniał mi sie wpis, który się nie ukazał. Stary z 29-04-2012 więc jeszcze z przed bloga, ale świadczący już o chęci jego założenia. a przynajmniej nie pamiętam, bym go tu umieszczał. Jak go przeczytałem, bo musiałem pobieżną korektę zrobić, to wróciły wspomnienia. Ach ten ruch na stacji....

  "To zamiast bloga bedzie chyba korespondencja wlasna. Obecnie mam prawą rękę w gipsie to jako prawa ręka piszę "zaczarowanym olowkiem" tzn zwyklym olowkiem z gumką na końcu. Do rzeczy. Na st. mac. okresowo są składy poc. tzn znacznie więcej są jakich nie ma. Wczoraj udalo sie, że stacja była pusta i wyglebiłem wcześniej ok. 22:20 wylączając dzwonek z pod wjazdowego. Udalo sie spać do 9:00 rano więc odespalem poprzednią nockę. Dziś z kolei, jak nie ma mięsniakow to później jest ich nadmiar, to wbił 172 zająć tor stacyjny na ok tydz. 672 też powadził sie w domu ze starymi i zajął kolejny tor stacyjny też na ok. tydz na st. mac. Dodatkowo na miejscu jest 974, z którym szczęśliwie udalo się dziś zrobić coś 2x. Ze 172 juz nic nie zrobie bo nadmiar składów na stacji. Wbil też 977 na noc, ale braklo torów postojowych i przez trochę wypitego 979 zostal wyproszony. To podobnie jak z ruchem poc. towarowych, jakby mogly jechać w rownych odstepach to wpierw jest przerwa, a poźniej walą na raz lub tak jak na sieci, jest spokój, a tu na raz 3 telefony i jeszcze dzwonek z pod wjazdowego. Trzeba to będzie jakoś przeżyć to raz, dwa tak zorganizować aby jeszcze z tego cos mieć. Nie wiem jak to jutro zorganizuje, bo jeszcze 222 przychodzi do pracy, na szczęscie dla niego mam zajęcie, poźniej dla niego i 672. Ciężko się pisze zaczarowanym ołówkiem ręką w gipsie. Co do moich poczynan z mięśniakami to ostatnio na czele wysunąl się 974. Głównie przez to, że jest przy tym aktywny na tyle na ile, ale mu stoi i poźniej sie spuszcza. W czołówce jest też 973 to chyba przez jego chudość no i duży organ, ktory w jakimś stopniu na mnie dziala. Zresztą co do organów to chyba moj jest taki skromny przy tych które mają oni no bo i ten od 172 jest duży. Trzyma się też 222, jest chudy  umięśniony. Ostanio robil brat od 222 w klacie to mu się przejrzalem trochę, ale doszedlem do wniosku, że będzie wygklądał kiedyś jak 174, bo już ma duże łydki i teraz wygląda fajnie, ale to teraz, a co bedzie za parę lat ? No i jeszcze jedno info, 979 2 dni temu zerwał ze swoją laską, To chyba pierwszy raz kiedy on ją rzucił, bo poprzednio to 3 razy ona jego rzucała. Czy sie jeszcze zejdą? Wszak on jest zakochany w niej, choć 2 dni temu jak tu wleźli to ona plakala. Tyle bo lezą na kompa."
   No i mózg żyje trochę tymi wspomnieniami, tym przerobem składów na st. mac. I teraz to co pisałem wyżej. Przy takim ruchu na st. mac. nawet jak były podejrzenia wobec nich jakieś na wiosce, to przeca łatwo było je obalić, bo oni tu zasadniczo nie byli sami. Wystarczy, by powiedzieli
- przeca sam tam nie siedzę... (i spr. załatwiona.)
- a jak jesteś sam?
- to jakby się do mnie dobierał, to bym mu przykurwił w ryj.
  I pozamiatany temat. I tak to pewnie przez lata leciało. Mało tego, działało z dwu stron. Bo dla mnie było tą samą linią obrony. 

   W komunikacji miejskiej czasem lubię robić gadom po górę. Ostatnio podjeżdżam o 22:30 na przystanek i taki dziadek ostentacyjnie patrzy na zegarek, a jechałem +3 min. i był to trzeci początkowy przystanek linii. Celowo o tej porze, bo nie ma co z czasem robić. W centrum i tak byłbym planowo, jak nie przed czasem. Jak on tak na przystanku, przed wjeżdżającym autobusem wyciągnął lewą rękę przed się, prawą podwinął mankiet i gestem spojrzał na zegarek, to mnie sie od razu włączył tryb żółwia. Na przystanku na którym wsiadał miałem +3 mink, na dw. PKP miałem (gdzie wysiadał) już +6 min. Średnia prędkość na pustych drogach oscylowała wokół 20 km/h. Na dw. PKP dziadek wyszedł mega wqrwiony, co było widać, a mnie się przeblokował tryb żółwia, w tryb gonienia. Gady się musiały zdziwić, że autobus nagle tak zapierdala. To zapierdalanie oczywiście, było robione z gracją omijając większość dziur i płynąć po ulicach. Ach jak fajnie się leciało o 23:00 mając w plecy + 5min. 

   Ok. tera tyle, bo następne notki się płodzą, a nie chcę tej przeciągać. 
  Zdjęcia.
 Olivier już kiedys był, jednak on, a nie ten drugi.
 Choc jak ich oglądam, to odnoszę wrażenie, że bardziej zakochany, a na pewno bardziej uczuciowy jest ten po lewej (na zdj. powyżej).
  Takie rzeczy można wyłapać nawet przy kamerkach. 
  Narka.