poniedziałek, 2 września 2019

Poniedziałek #1586

   No i chuj bombki strzelił. Na koniec remontu wczoraj, zwichnąłem kostkę lewej nogi. Moment b. średni. Co prawda ścianka do podstawy okna stoi, ale to jakby połowa remontu. Pozostaje do wstawienia okno, ale po wcześniejszym oczyszczeniu ramy i jej pomalowaniu. Ściankę trza jeszcze podnieść do sufitu, bowiem do poziomu okna jest cała zrobiona. Na balkonie pozostanie zrobienie wylewki pod kafelki, czyli zagruntowanie, posmarowanie środkiem przeciw przeciekowym, zrobienie wylewki pod kątem 1,5 stopnia by był spływ wody. Samą ściankę trza będzie otynkować i obłożyć styropianem. Najwcześniej po dwu dniach, a najlepiej po 4-ch zamontować okno, do otworu, który dopiero ma powstać.
  Mało tego, od tygodnia nie są myte naczynia, bowiem od rana do wieczora jestem/byłem nim zajęty. Podłogi wczoraj na szczęście pozamiatałem i rano przed remontem wytarłem, ale wyglądają podobnie jak rano. Kto je teraz wytrze? Zwichnięcie wyłączy mnie skutecznie na 2, jak nie 3 tyg. z obiegu. Już mnie boli prawa noga, bo po 7 dniu remontu, to właściwie obie wchodziły mi do dupy, teraz jeszcze wykończę drugą, bo jakoś muszę się przemieszczać.
   Palce u rąk mam zmasakrowane przez zaprawę. Nie mam jeszcze takiej wprawy we władaniu kielnią, to trochę pomagałem rękami. Efekt - trza nauczyć się machać kielnią lepiej. Pod koniec wychodziło już lepiej, bo paluchy już nie dawały rady.
   Wiync ogólny dramat, do tego jeszcze wyłączona lewa noga. No zajebiście w uj.

   W wioskowym szpitalu powiedzieli, że jest tyle ludzi, że bym sobie wybił z gowy, że mnie przyjmą. Do miasta, tam mają dyżur całodobowy. W dyżurze całodobowym informacja: czas oczekiwania do lekarza, z urazami stabilnymi nie zagrażającymi życiu do 360 min. A ja bez śniadania, bez picia. No zajebiście w uj. Na szczęście zawiózł mnie tam 230, bo akurat miał wolne. Odbiór już zrealizowała drużyna trakcyjna 895, jak również zakupy i wykup leków. Czasem warto mieć dużo znajomych, bo w stanach W, jest na kim się oprzeć.
   Po wizycie, czyli przebywaniu w szpitalu od 11:30 do 17:30 (tyle co przewidywali) okazało się, że gips na nodze, bo do niego trafiła, będzie 6-8 tyg. No jeszcze bardziej zajebiście w uj. Stacja oczywiście nie przygotowana na moje przemieszczanie się na laskach, wiync wqrw co jakiś czas mnie dopada, czemu to i owo nie zostało wcześniej zrobione. Z drugiej strony uspokajam się, że przecież robiłem co mogłem, a czego nie mogłem to nie zrobiłem i trudno. Jakby człowiek wiedział, że się przewróci, to by się położył, ale dość truizmów.
  Oswajam się z nową sytuacją. Pierwsza noc z gispem przede mną, a nadto, chyba będę se musiał sam robić zastrzyki. To dopiero bydzie odlot.
   Ok, kończę, bo od jutro, teoretycznie powinno być wiyncyj czasu, ale to teoria. Herbatę przenoszę z kuchni na grupę A w 8 zatrzymaniach. Czynność która trwała 5-8 sek, obecnie zamyka się w minucie. I to tak z większością rzeczy. Może będzie trochę czasu, by więcej napisać. Narka.

2 komentarze:

  1. O matulu! Aleś się urządził! :-o
    To mega wkurzające musi być - i utrata mobilności i przerwanie roboty. Wyrazy współczucia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie to jest jakaś masakra, ale oswajam się z tym, bo co zrobić...
      Zresztą dalsze stękania w nowej notce.

      Usuń