Remont - dzień 6-ty. Oj mięśniak ma ode mnie spokój, ze względu na dużo pracy jaką muszę włożyć w ów remont. Tylko sporadycznie jakoś go tam dotknę, jakoś obłapię. O ile na początku reagował trochę wstrzemięźliwie, to teraz bierze to już na spokojnie. Tzn. dotykam go, czasami nawet przeciągle i nic. To dobry prognostyk na przyszłość, jeżeli taka względem niego będzie. Natomiast nawet dobrze się z nim współpracuje. Słucha i raczej wykonuje to co mówię, jak źle powiem, to on źle zrobi. Czyli jest dobrze. Nie ma własnej interpretacji. Nie to co 826 - totalna destrukcja. Jemu się mówi jak ma coś zrobić, co przy remoncie już kilka razy miało miejsce, a i tak jest źle zrobione. To jest dopiero masakra. I jeszcze proponował swoją pomoc przy remoncie. Nie, niech spierdala z pomocą jak najdalej od st. mac.
172 też ma swoje destrukcyjne pomysły i trza go kontrolować, bo to człowiek demolka. Rozumiem, ze na budowach są tacy ludzie potrzebni, ale niekoniecznie na st. mac., bo tu nie wszystko idzie do demolki, a w zasadzie to mało, a jeżeli już to część na odzysk, jak cegły np. z burzonego muru.
Jestem wyjebany w kosmos. Nie wiem jak strzymam następne dni, ale będzie ciężko. Na szczęście jest już z góry. Jeszcze jutro jeszcze odzysk okna, tzn. to samo będzie zamontowane w nowej ściance, kiedyś tam, dlatego jutro trza je bydzie ze starej zdemontować i odstawić na bok, a na tym boku oczyścić, pomalować, uszczelnić i już mam dość, a jeszcze się za to nie zabrałem. Nie mówiąc już o tym, że sam stawiam, drugą już w życiu ściankę. W sumie to nawet trzecią, po poprzednią stawiałem 2x, ale to tak częściowo z mojej winy. Tamta z pustaków, więc łatwiej, ta z cegieł i to różnych rozmiarów, wiync trudniej. Ale za to jest postawiona rewelacyjnie. Jednodniową ściankę, bo dziś 1/5 tego co postawiłem wczoraj należało zburzyć, trudno było odspoić od siebie, tzn. część cegieł, bo końcówkę ścianki, jakieś 5 warstw musiałem rozebrać.To nie to, co po poprzednich budowlańcach, ścianki po 30 latach rozwala się jak masło. Tu nawet dobrze cement nie był związany, a już był problem z rozłożeniem warstw. Ja to potrafię. Czasem trza trochę wpaść w samozachwyt. Lepiej się robi.
Ta teraz dostawiona, położone kolejne warstwy, to będzie mocno trzymać. Ale o to chodzi, by to było już na lata. Nie chcę w tą ścianę wsadzać łap nawet za 20 lat.
Miała być dziś po robocie flacha ze 172. On zaproponował, ale w końcu sam odpadł, bo załapał się na imprezkę gdzieś indziej. Niby w nocy ma wbić spać. Przy takim stopniu zmęczenia to było by słanianie się, ale jakieś wspomnienia by były.
No ok. Tyle, bowiem padam na ryj, a jutro kolejny cały dzień roboty, bo w pn. jakaś zima ma nadejść, to tam muszę z tą ścianką się sprężyć i postawić ją w miarę możliwości już pod zamknięcie. Będzie łatwiej, bo już ruchy kielnią w miarę opanowałem i sprawnie to idzie.
No to do następnego. Zdj. nie będzie, bo już prawie północ, wiync narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz