środa, 21 sierpnia 2019

Środa #1581

  Przypomniało mi się odnośnie pobytu w parku śląskim. Mijaliśmy, a właściwie dogoniliśmy z 844 takich dwu mięśniaków, jak przystało na mięśniaków byli w klatach. Jeden z wózkiem z larwą, drugi na rowerze z... wężem. Co te mięśniaki se myślą biorąc na wyjazd do parku, na rowerze węża na szyi? Jak bardzo trza być tępym, by na rower do parku zabrać z sobą węża, który, nie wiedząc co ma zrobić, przesuwa się po właścicielu to po jego szyi, to po jego ręce, zsuwając się na kierownicę roweru, która ma wibracje od podłoża, po którym ów rower sunie.
  Pisałem to wielokrotnie. 80% ludzi nie powinno mieć w ogóle zwierząt w domach. Są nienormalni, głupi, nie nadają się do ich utrzymywania, nie mają odpowiedniej wiedzy, by je trzymać, najnormalniej w świecie nie działa u nich związek przyczynowo-skutkowy. W zasadzie, tak bez ogródek są idiotami.
  Jak można brać węża na wycieczkę do parku wśród ludzi, na rowerze, kładąc go na szyję, czy rękę? Przecież w naturze, wystarczy popatrzeć na filmy przyrodnicze, jak zachowują się węże, a następnie wyobrazić co mu się robi na rower. Przecież on nie "ogarnia" otoczenia, które go mija, które on mija, jadąc na rowerze na szyi właściciela. Mniejsza, że pięknego mięśniaka, ale, św. Cecylio, czy te mięśnie muszą przyćmiewać jego głupotę?
  Współczuję zwierzętom, gadom, płazom hodowanym przez bezmózgich, bezmyślnych mięśniaków-głuptaków.
  Te gupie szczury, nawet nie wiedzą, w jakich rewelacyjnych warunkach żyją na stacji. Mają względną wolność, nie są ograniczone jakimś akwarium, czy innym terrarium. Chodzą na przestrzeni, nieskrępowane, w miarę niepokojone. Wczoraj zdziwiło mnie, iż żyrafka wlazła do łóżka, jak zasypiałem. Od czasu zejścia myszaka nie było takiej akcji, a, co jest oczywiste, nie chciałbym takiej akcji, w sensie -  "to wiedz...   ..., że coś... się dzieje...
  Patrzę na nią i ma delikatne przebarwienia w okolicach sznupy, co, niestety oznacza - to..., wiedz..., że coś się dzieje...
  Nie wiem co mam z tym zrobić, bo szczury raczej idą na ilość, jak na jakość, stąd mam  niewielki wpływ na te jednostki, które funkcjonują u mnie na stacji. Wpływ w sensie przedłużenia im życia. Warunki jakie mają tu stworzone są właściwie dla nich idealne. Lepszych mało gdzie mogłyby się spodziewać, ale czy one o tym wiedzą?
  Czy szczury urodzone w klatce wiedza jak jest po za nią? W drugą stronę to już jest dramat. Jakby te moje miały trafić do klatki, to nie wyobrażam sobie tego co by się z nimi działo.
   Dziś krótko, bowiem jadę odebrać 824 po zabiegu na drugie już oko. Może tym razem się poprawi, bo po ostatnim zabiegu niby większych zmian nie było. W planach jest też odwiedzenie 811 i 972, a przynajmniej skontaktowanie się z nim, bowiem remont stoi, a czas leci.
  Tyle, bo trza się zwijać. To narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz