Napisałem notkę w piątek. Już pisząc ją po dwu zdaniach zmieniłem czcionkę na czerwoną, bo przypuszczałem, że z publikacją mogą być problemy. Ponieważ stali czytacze wiedzą, że na czerwono nie podlega cenzurze, korekcie, to teraz mam zgryz, czy to publikować i na razie ruchem manewrowym (kolejowym) notka została wstawiona na tor boczny, odstawczy. Zastanowię się jeszcze czy ją wyciągnąć i puścić po torze głównym zasadniczym na szlak i w świat.
Tymczasem dość sporo, jak w ub. roku oglądałem woodstock z Kostrzynia. To są fajne czasy, że dziś taki koncert możemy oglądać na żywo, prawie jak w TV kiedyś, tylko to kiedyś to mogło być, ale z przyczyn antenowych nie było. Teraz nawet na dwu ekranach można podglądać dużą i małą scenę, co często na stacji miało miejsce. Szkoda tylko, że między koncertami, nie było przekazu takiego z terenu, czy jakiegoś innego. Takiego zapychacza wizji, miast tylko dać banery, że ponownie witamy się o którejś tam godzinie. Takie zdjęcia dodały by smaczku, a tak, można je było zobaczyć w oczekiwaniu na zakończenie festiwali od 03:50 do 04:25. Jakoś tak (godz. z pamięci).
Były zaskoczenia, bo wczoraj odbył się koncert, i to we wczesnej porze jak na woodstock, o 17:20 Majki Jeżowskiej na małej scenie. O dziwo, bo przypuszczałem, że to średnia muza na taki festival, zapełniła teren wokół małej sceny na maxa. Kamerzyści z kręcioły nie mieli żadnego problemu z ujęciami panoramicznymi pokazującymi teren prostopadle od sceny, aż po horyzont zapełniony ludźmi. Normalnie jak jest mało ludzi, to starają się jak mogą, by odpowiednio kadrować grupkę ludzi. Na koncercie Jeżowskiej, byłem w szoku, że tylu ludzi udało jej się zgromadzić. Może wpływ na to miał ciężki metal grany równolegle na dużej scenie.
Innym zaskoczeniem były problemy dźwiękowe małej sceny do tego stopnia duże, że na występie Witka Muzyka Ulicy, akustyk na chwilę przerwał koncert. Niestety i to nie przyniosło rezultatu. Na samym końcu, co wcześniej można było usłyszeć, że niektóre instrumenty nie wychodzą dźwiękiem ze stołu mikserskiego, kiedy wokalista kapeli, i tylko on, grał na gitarze okazało się, że gitara nie jest nagłośniona. Z doskoku przyszedł ktoś z mikrofonem pod nią, by ją było trochę słychać. Po nastu sekundach pojawiła się w nagłośnieniu. Podobnie było z samym wokalistą. Mikrofon jakoś dziwnie szedł okrężną i gdy wokalista śpiewał kawałek z drugim głosem z zespołu, to można było usłyszeć, że drugi głos jest pierwszym głosem, bo jest przepuszczony i wypuszczony prawidłowo ze stołu.
Na małej scenie w ogóle dźwiękowo dużo się działo. Na koncercie Ralfa Kamińskiego, ten poszedł do publiczności z mikrofonem na kablu. To dopiero było wyzwanie, by utrzymać kabel wpięty do rozdzielki, jednocześnie z przemieszczającym się Ralfem wzdłuż płotku oddzielającego publiczność od sceny. Ktoś z nagłośnieniowców przemieszczał się na kraju sceny trzymając kabel nad głową, by o nic nie zahaczył. By dopiero było, jakby nagle się wypiął.
W dwa dni przeciągnąłem strasznie. W sobotę oglądałem do końca dużą scenę więc wyglebiłem o 03:50. Natomiast dziś położyłem się krótko po północy, ale bolała mnie gowa i przebudziłem się o 03:15, a ponieważ zeżarłem globulkę, to postanowiłem zobaczyć zakończeniu festiwalu, a to się opóźniło i efektem było wyglebienie o 05:10. Festiwal zakończył się o 04:54. Na stacji było już jasno, a w Kostrzyniu właśnie się rozjaśniało.
Zadzwonił dziś 812 i mówi przez tel., że chce wejść na stację i zajął na dłużej jeden z torów odstawczych na jakiejś grupie. Zaskoczył mnie tym totalnie, tym bardziej, że nasze kontakty po 2010 właściwie zamarły. Z wyjazdów po świecie co jakiś czas schodziła kartka, z trochę humorystycznym tekstem i tyle. Od czasu jak się okazało, że jest chory i to poważnie (czytaliście - byłem u niego w szpitalu kilka razy) to kontakt odżył z jego strony. Mnie jest trudno przeskoczyć pewne sprawy, choćby taki długi czas braku kontaktu, co też nie było bez przyczyny. Teraz on chce stacjonować na stacji! Tak, nagle, tak jakby się nic nie stało, wejść w bieżące funkcjonowanie stacji. Jak przyjmować np. taki skład 172 i robić z nim manewry, jak ten będzie leżał w łóżku. Dziś już jesteśmy po rozrządzie 172, a to przyjemne chwile.
W ogóle nie wiem co to za pomysł, bym nagle miał się w zasadzie nim opiekować. Co innego jakby się coś stało 979, to tu sprawa jest oczywista.
Na razie spr. oleję, ale co tu wymyślać - jestem na nie.
Tyle, bo jak zwykle nie umiem wypuścić notki, zaś będą przerwy. To tymczas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz