W zasadzie to ostatnio znowu olałem moje szczury. Tzn. nie, nie w życiu bieżącym, bo w tym to mają się jak najlepiej, ale we wpisach. Może dlatego, że z oswojonych pozostała jedynie żyrafka, a resztę może zacznę socjalizować, jak zdejmą mi gips, przynajmniej taki jest plan.
Żyrafka ostatnimi czasy przychodzi do mnie do łóżka po jakimś okresie kiedy zrobił się zastój na początku remontu. Może to remont na nią tak wpłynął. Teraz kiedy prace hałasujące się zakończyły, to i ona częściej zagląda, ale jak to ona, pobiega, pobiega pod kołdrą i następnie leci dalej. Myszak, to przyłaził i spał, Myszyn podobnie, ale co się dziwić, skoro wychowały się w nogach, czy pod kołdrą, to przychodziły jednocześnie wracając do korzeni. Żyrafka przyszła z zewnątrz i socjalizowała się tu, więc jest zupełnie inaczej. Na szczęście udało się do takiego stopnia, że przeżyła wszelkie wywózki. Teraz mi się przypomniało, jak zupełnie przypadkowo wywiózł bym kiedyś Myszyna. Przeżywałem to do wieczora tego dnia, a pamiętam do dziś, co bym narobił wywożąc ją z innymi. Nie poznałem jej wtedy, bo uciekała jak reszta i to mnie zmyliło. Dopiero w klatce do wywozu coś mi z tym szczurem nie pasowało. W klatce nie uciekała od mojej ręki, to mnie przykuło na chwilę, a po dalszej chwili wziąłem ją na rękę, a ona nic. Tzn. nie miała odruchu spierdalającego. No niestety teraz jej nie ma, ale ten zawał, o którym kiedyś pisałem to chyba nie jest takie złe rozwiązanie. Mniejsza, kiedyś do tego i tak pewnie wrócę.
Wracając do szczuraków, to z gipsem mniej je odwiedzam. Daję im regularnie pożywienie, ale to w zasadzie tyle. Są w takich miejscach, że z nogą w gipsie trudno jest mi tam dojść, a często wyręczam się w wymianie herbaty innymi, którzy mi te miski podadzą, a następnie odłożą. Jednak i tak zdarza się, że muszę poprawić ich ułożenie, bo ludzie to kładą byle gdzie. Nie zwracają uwagi gdzie była miska wcześniej.
Mnie zresztą z gipsem też jest się ciężko poruszać. Wózek usprawnił przemieszczanie, ale zejście po schodach, wejście po nich, chodzenie po wiosce, to już nie to co ok. 15 lat temu. Wtedy szło o wiele łatwiej. Dziś nie jest jeszcze tak źle, ale jednak odczuwam skakanie na nich, dlatego lokalnych mięśniaków wykorzystuję do podwózki do sklepów na zakupy, choć dziś i dwa dni temu do stony skakałem sam.
Wiadomo, już bym chciał gips zdjąć i skakać, czy chodzić na nodze ponownie, a to dopiero niecałe 2 tyg. Jeszcze 4, jak nie więcej, pozostały. Na szczęście ścianka zmierza ku końcowi, może przed nachodzącymi chłodami uda się ją zamknąć, w sensie osadzić okno w otworze. Mur musi wpierw się utwardzić, wszak wiem, że beton potrzebuje 28 dni na osiągnięcie swoich pełnych właściwości, to im dłużej na placu jest ciepło i nie trza aż tak pilnie tego okna wsadzać tym lepiej.
979 ostatnimi czasy pracuje na dwa etaty. Wczoraj był i mówił, jak bardzo mu się nie chce. W jednej robocie zapierdol, w drugiej zapierdol, z dnia nic nie ma, mało czasu na regenerację i odpoczynek, ale za to może wreszcie się zbilansuje. Czasem wystarczyło by przeanalizować strukturę wydatków, by zaoszczędzić kasę i nie pracować na dwa etaty. Dlatego napisałem mu, że w tym trudnym okresie dla niego nie angażuję go jeszcze sobą. Po tym wpisie pojawił się u mnie czy wszystko ok.
- no tak. Są inne mięśniaki, to ich angażuję do realizacji potrzeb bieżącego dnia.
Trochę się uspokoił.
Wczoraj miałem z jego mamą jechać do Religi do Zabrza, ale z powodu gipsu jest to niemożliwe. 979 też ma już tylko 4 dni urlopu do końca roku, to nie brał, a matka przełożyła wizytę na 30 paźdz., to będę miał wtedy wyjazd.
Na koniec tradycyjnie zdjęcie.
Olsztyn Główny.
Tyle, narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz