Tyle się dzieje, a tak rzadko piszę. Może właśnie te inne zajęcia odrywają mnie od pisania. To do rzeczy. Nóżka nadal na szynie gipsowej, ale oprócz nóżki zaczyna nam wysiadać rączka. Dziwnym trafem ta lewa, która teoretycznie jest tą mocną u osób praworęcznych, bowiem to ona wszystko dźwiga. Opisywałem to przy okazji uszkodzenia kiedyś tam lewego barku, kiedy to prawa musiała nagle wszystko dźwigać. Wracając do sprawy, to uszkodzenie jakiegoś ścięgna/mięśnia nastąpiło jak wracałem z poradni kiedy mi gips zmieniono. Przebyłem wtedy drogę 1,5 km, którą normalnie przebywam w czasie 12 min. Na tą trasę założyłem 26-28 min, a faktycznie lazłem 38 min, choć założenie miało czysto matematyczną postać. Mimo tego, że lazłem z odpoczynkami, wtedy nastąpiło przesilenie ścięgna/mięśnia lewego barku. Takie coś, powinno się jak nogę od razu wyłączyć z ruchu. Jak to teraz zrobić, jak już mamy nogę wyłączoną z ruchu, jeszcze trochę i zalegnę w łóżku, bądź fotelu przed kompem.
W związku z defektem w miarę upływu czasu modyfikowałem czynności związane z obciążeniem lewego barku. Obniżyłem kule, bo już nie potrafię się dźwigać jak dawniej, więc o jedno oczko poleciały w dół. Od wczoraj od 18:00 jest zakaz skakania po schodach o więcej jak jeden stopień. Nie wiem czy to wszystko wystarczy, bowiem codziennie to ścięgno/mięsień jest używany, ale przecież co zrobić? Muszę tu jakoś funkcjonować, bo nikt się mną nie opiekuje. Nie wiem jak będzie? Za chwilę przeciążę prawą rękę, bo z lewej przerzucam na prawą. Noga prawa też już tak średnio, choć nogi mocniej zbudowane.
Z innej beczki. 824 jedzie jutro w okolice Łodzi. Rozkłady jazdy przeważnie co roku modyfikują, to też nie zawsze połączenie którym jechał jest jeszcze aktualne. W głowie utkwiło mu połączenie poc. do Częstochowy, a następnie autobusem dalej. Jednak obecnie autobus jest z Katowic przez Cz-wę. Wczoraj w rozmowie telefonicznej usiłowałem mu przez ok. 15, jak nie 20 min wytłumaczyć, że po co ma jechać do Cz-wy, tam czekać na autobus z Katowic 1,5h, jak może do niego wsiąść w Ka-ach, miast oczekiwać w Cz-wie. Mówił, że jak tam będzie, to ma 2h (tak mówił, faktycznie 1,5h) czasu to dokładnie sprawdzi skąd ten autobus jedzie. Oczywiście w/g niego autobus jedzie do Łodzi, bo tak mu (niby) podali w informacji PKS w miejscowości, w której mieszka. Tłumaczenie, iż mówię mu prawdziwe fakty o tym nic nie dawało, zablokował się na dojeździe do Cz-wy, a następnie ustalaniu czy weryfikacji informacji, które mu podano. Mało tego, nie wiem czy se to sam wymyślił, w/g niego autobus miał jechać przez Radomsko, Piotrków Tryb. do Łodzi. Faktycznie jest to relacja Katowice - Inowrocław, obsługuje to PKS Inowrocław i nie jedzie przez Radomsko, Piotrków, a od Cz-wy odbija i jedzie na Zduńską Wolę. Słownie nie udało się wytłumaczyć, czy przekazać tych informacji w sposób, w który by je odebrał i zakodował. Nawet jak na koniec, bowiem powiedział, że wszystko już wie, spytałem się:
- o której ten autobus odjeżdża z Katowic (co wypowiedziałem wolno i wyraźnie)?
- z Cz-wy odjeżdża o 09:40 ze stanowiska 3-go.
W tym momencie pomyślałem, że jednak nie mam się co spinać i ciśnienie dźwigać, bo z jego mózgiem nie wszystko jest ok. Po wzroście ciśnienia i poddenerwowaniu, by nie przeciągać rozłączyliśmy się. Zastanawiałem się nad sytuacją i doszedłem do wniosku, że są problemy z odbiorem treści fonicznych. Tzn. tekst przekazywany ustnie nie jest właściwie przetwarzany, co po tej rozmowie i wspomnieniach innych rozmów utrwaliło mnie w tym przekonaniu. Po tych przemyśleniach postanowiłem zrobić próbę. Przekazania tego wszystkiego w formie pisanej. Może zamiast przez uszy, przez oczy mózg informacje przetwarza inaczej. Napisałem to wszystko na gg, odnośny RJ, przesłałem na @ do wydrukowania i okazało się - jest efekt. Informacja została tym razem przetworzona, przetrawiona, wydrukowany RJ i niby będzie zastosowana. Się okaże, bo postaramy się sprawdzić.
Ale pozostaje zapamiętać, że wszelkie poważniejsze informacje niż gadanie o pogodzie wypadało by przekazywać w formie pisanej.
172 nadal jest delegowany do st. mac. Ten stan będzie trwał do 14 paźdz., po czym od 15 osiądzie już na własnej st. mac. Co już kilkukrotnie miało miejsce, mimo jego stacjonowania tu, mało z nim "coś" robimy. Choć od soboty sam mówi byśmy "coś" zrobili, to ponieważ on stale biega po wiosce, a na weekend zwłaszcza, to nie udało się niczego zrobić. Może dziś się uda....
Szczury nadal gonią królika. Zwłaszcza żyrafka. O ile proste działania jestem w stanie, na podstawie obserwacji jakoś wytłumaczyć, to to kilkudniowe gonienie królika - nie. Powodów może być wiele i każdy może być właściwy. Doszło do tego, że królika na noc daję na stół w klatce, bo pozostawienie go na poziomie gruntu powoduje ich całonocne gonienie się, do którego włączają się inne szczurzyce i efekt jest takie, że 4-y gonią królika współpracując przy tym, co u szczurów nie jest odosobnione, natomiast pierwszy raz mogłem to zauważyć na własne oczy. Kiedy jedna go goniła, to inne ustawiały się w miejscach, przez które królik przebiegał i jakby wpadał na nie, czyhające tam na niego.
Dlatego na noc daję go teraz na stół. Wcześniej dawałem na krzesło, bo pomyślałem jak będzie na krześle, to już do niego nie wlezą. Nie doceniłem szczurów. Znalazły sobie pobliski pkt, z którego skakały jak małpy na klatkę uczepiały się drutów i łaziły po niej, nawet we dwie, drażniąc królika wewnątrz. Znowu w nocy musiałem wstać i przenieść królika na stół, by tam już nie weszły.
Obecnie za dnia królik jest wypuszczony, tzn. rano go już wypuszczam jak wstanę. Przenoszę mu klatkę na grunt, otwieram po czym on wychodzi. Niestety szczurzyce są jeszcze aktywne tak z 2h więc go nadal gonią, ale następnie idą spać i do wieczora królik ma wolne.
No i na koniec zdj. kolejowe. Nawet nie wiem jaka to stacja, bo dawno robiłem, ale jakaś na Mazurach w latach 90-ych.
Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz