Sezon ogórkowy w TV, to wprowadziłem sezon ogórkowy w necie. Obejrzałem po raz drugi film, o którym pisałem kiedyś tu - "Środek świata". W zasadzie to szeroko opisałem ten film, ale tym razem coś co mi utkwiło, a o czym chciałem już kiedyś napisać. Otóż część branżowców, część facetów hetero, swoich partnerów, swoje partnerki traktują jak własność. Tzn., ona jest moja i mogę z nią zrobić co chcę, nie może mnie zdradzać, nie może robić wielu rzeczy, najlepiej jakby była przypięta łańcuchem do kaloryfera i nigdzie nie chodziła. Z drugiej strony - facet - "właściciel" laski, drugiego partnera może robić wszystko i nie można mu niczego zarzucić, bo to on jest samcem alfa i to on rządzi. W życiu niestety jest zupełnie inaczej, jak sugerują wyobrażenia. Niestety, czy stety, druga jednostka ma względną wolność i nie jest przypięta do kaloryfera i może wychodzić z domu, nadto utrzymywać znajomości z innymi osobami, wbrew temu co oczekują samce alfa. Efekt po jakimś czasie może być opłakany, bo co jak wyjdzie, że partner/ka ma swoich znajomych, z którymi okresowo chce się spotkać, w tym np. laska ma super zajebistego znajomego mięśniaka, a tu samiec alfa wietrzy zagrożenie, zupełnie niepotrzebnie, ale buduje sobie pewne teorie, których się trzyma. Partner/ka chodzi z innymi znajomymi na impry i wyobrażamy sobie, że tam kopuluje się zbiorowo prawie na parkiecie, w ubikacji lokalu z większością, która tam zagląda.
Też kiedyś mogłem mieć parę związków. Jedną sytuację pamiętam do dziś. Jak już było daleko i on bardzo chciał być ze mną, to w przypływie szczerości powiedziałem mu, że nie wiem czy dotrzymam wierności seksualnej, ale razem możemy być. Oczywiście to zakończyło znajomość i relacje.
To jest tak, że w wieku nastu lat, dwudziestu kilku nie mamy informacji, przewodników po życiu dorosłym. Nikt nam nie mówi, co jest dobre, co złe w dłuższej perspektywie czasu. Co jest ważne na początku, co po jakimś czasie traci na ważności. Wyobrażeniami lat nastu, czyli nasz partner/ka jest naszą własnością żyjemy przez następną dekadę jak nie dłużej. A to tak nie jest. Jest zupełnie inaczej. Zdrady były, są i będą. Te info ktoś powinien przekazywać młodym, by ich wyobrażenia były już na wstępie weryfikowane. Tak kolejne pokolenia żyją w przeświadczeniu, że któreś z partnerów jest niewolnikiem drugiego i, mało tego, tak ma być.
Kiedyś, w środowisku branżowym, lata świetlne nazot, a tak na poważnie to w latach 90-ych kiedy jeszcze przewalałem się przez lokale branżowe, wylądowałem we wrocku. Tam na imprze spotkałem dwu branżowców. Jeden wpadł mi w oko, ale jak się później okazało był w parze. Z tym drugim, jakoś tak się złożyło, że dosiadłem się do stolika i pogadaliśmy. Na lata (świetlne) utkwiło mi to co tam przy stoliku powiedział. Rozmowa dot. ich związku. Pamiętam, że nawinąłem, czy nie boi się, że on - przejebany mięśniak, nie wiem czy skurwiel, ale z wielu stron ładny w tym z twarzy też, nie odejdzie z kimś innym z jego życia? On mi wtedy powiedział:
- nie ważne, z kim idzie, co robi, ważne by wrócił do domu.
W pierwszej chwili mnie zamurowało, bo przecież jak to? Partner jest tym jedynym, tym naszym, tym przykutym do kaloryfera, a tu nagle spuszczamy go z łańcucha, dajemy mu wolność i pozwalamy robić co chce. Po latach, może nie świetlnych, szukając partnera, który miałby zastąpić 800, co raz bardziej zaczynałem rozumieć znaczenie tych słów. Jednak nikt wcześniej ich do mnie nie wypowiedział, nikt ich też do innych nie wypowiada i większość żyje nadal w przeświadczeniu słuszności łańcucha i kaloryfera. W tej słuszności dochodzimy do wieku starczego i nagle okazuje się, że takie sformułowanie jest błędne. Bo przecież czy to ważne co robi w ciągu dnia, z kim się spotyka, (nawet) z kim się kopuluje, czy ważne jest to by wrócił do domu i by związek trwał dalej. Ktoś może napisać - ale jak to taki związek bez łańcucha i kaloryfera? Z drugiej strony - ale jak to tak sami mamy siedzieć przy kaloryferze?
Co więc wybrać, co jest dobre, co w perspektywie czasu, a tej nie ma w wieku lat nastu, dwudziestu, jest dobrym rozwiązaniem? No i czemu od rodziców, od starszych znajomych tego nie słyszymy? Może jest tak jak z seksem, to temat tabu. Skoro to jak się rżniemy jest naszą ścisłą tajemnicą, to nasze błędy w związku też są naszą ścisła tajemnicą i lepiej by młodzi po raz 15-ty, czy 158 odkrywali Amerykę na nowo. A po cóż mają mieć info, co zrobić by było lepiej, jak lepiej jest patrzeć jak dochodzą przez lata do tego, do czego my dochodziliśmy przez lata, i w zasadzie co moglibyśmy im przekazać. A może to z zawiści. Skoro my się tyle męczyliśmy, to niech oni się też męczą w tym przeświadczeniu o słuszności łańcucha i kaloryfera.
I tak kolejne pokolenia męczą się ze sobą w związkach, jakby można było tą wiedzę przekazać im wcześniej i ubezpieczyć ich od ewentualnych wpadek, rozterek, rozczarowań, zdrad (to chyba powinno być w " ") itp.
Ale a'propos zdrad, to przypomniało mi się, że jakby to było, jakbyśmy doinformowali pokolenia. Co by puszczał polsat lub TVN, bo w którejś z tych stacji jest nawet serial "Zdrady", którego istotą jest właśnie łańcuch i kaloryfer wpajany nam od młodego wieku. (chciałem napisać - nie wiedzieć po co, ale chyba wiem)
Tak krótka refleksja po obejrzeniu drugi raz filmu "Środek świata".
Tyle, bo zajęcia dnia czekają, a on może okazać się znowu pełny. Tymczas.
Wierność, monogamiczność itp. w naszej kulturze od dawna przyjęło się uznawać za cnoty i wzorce - nie podstawnie. Medal ma dwie strony.
OdpowiedzUsuńTe cnoty i wzorce to wychodzą z rządzenia facetów w długich czarnych strojach. U nas, ze względu na przedłużające się ich rządy, to jeszcze pokutuje, na szczęście w krajach ościennych się to poluzowuje i chyba dobrze.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń