Wiem, wesele czeka na torze bocznym na wyciągnięcie, w końcu się chyba doczeka tego wyciągnięcia, tymczasem ponieważ w TV sezon ogórkowy, to powróciłem (wreszcie) do oglądania filmów z neta. Tu przynajmniej o porze jakiej się chce i co się chce. Więc poszły filmy branżowe. Pierwszy Beach Rats https://www.cda.pl/video/318361735.
Taki filmik do obejrzenia,. Nic porywającego, no może oprócz głównego bohatera, który jest ładny, przeto fajnie się ogląda. Ładny, to ta góra, bo nogi nie porywają, łydki w ogóle nie pasują do reszty. Jakby mi ktoś pokazał jego nogi, to nie wpadłbym na to jak dobrze wygląda góra. Ale historia w filmie nieporywająca. Ot taki standard choć naciągany na potrzeby zapełnienia 1,5 h filmu.
Zaczyna się od jakiegoś pkt. w czasie. Nic konkretnego, żaden zwrot w życiu bohatera. Ot codzienność. Nawet bohater w pierwszych minutach potwierdza to scenariuszem. Dalej ukazane jest życie typowego mięśniaka wchodzącego, czy raczej chcącego wejść w dorosłe życie w małomiasteczkowej społeczności. Jak typowy mięśniak ma swoich kolegów mięśniaków, z którymi buja się przez część dnia, w tym po plaży.
Scenariusz jest niekonsekwentny. Czasami odnosiłem wrażenie jakby był pisany na szybko na kolanie. Zakładam, że ani scenarzysta, ani reżyser czyli jedna osoba Eliza Hittman nie miała do czynienia z prawdziwym branżowcem. Brakuje znowu typowych zachowań dla ukrywających się branżowców. Patrzy na to, przez zupełnie inny pryzmat więc wychodzi z tego co innego. Nie wiem, może moja młodość była inna, ale przecież to nie pierwszy film, który o tematyce oglądam i jakoś nie umiem się z nim zidentyfikować w żadnym momencie. Tym bardziej nie rozumiem autodestrukcyjnych zachowań głównego bohatera przy swoich kolegach.
Randki też ukazane są beznadziejnie. Rozumiem, że do związku i seksu z laską podchodzi, bo musi pokazać kolegom, rodzinie iż jest heteroseksualny, to, skoro pociągają go faceci, czemu to odbywa się podobnie nijako jak z laską? Może tu znowu wychodzi to, że mięśniakom wioskowym dogadzałem, starałem się, a w rzeczywistości to tak nie jest i faktycznie ludzie kopulują się jak zwierzątka, a może reżyserka/scenarzystka nie miała dobrego konsultanta i tak wyszło. Rozterki głównego bohatera też jakoś nijako ukazane, a może mnie się tyko tak wydaje i oczekiwałbym czegoś więcej... O nim samym też niewiele wiadomo, w zasadzie to nic, oprócz tego, że żyje, ma jakieś tam problemy i tyle. Nie wiadomo czy jeszcze szkoła, czy wakacje, czy w jakim okresie życia jest. A to przecież istotne dla zrozumienia jego działania, bo zupełnie inaczej wygląda to w wieku 17 lat, a inaczej w wieku 20 lat, czy 22 lat. Na szczęście patrząc na głównego bohatera można odnieść wrażenie ok. 20 lat, to widocznie tak może być. W każdym razie nie to co w filmach PL, gdzie 15 latka gra 26 letni aktor. Rozumiem, że reżyserowi nie chciało się pracować z kimś młodym (chodzi o film PL), bez doświadczenia, ale 11 lat różnicy w tym wieku, to jednak za dużo ("Czerwony pająk" Łukasz Pławiak). To dobry przykład, jak iść na łatwiznę.
Generalnie wydłużone sceny, a akcji w filmie jest mało, akcji w sensie porywających dialogów, jakiś zauroczeń, szczególnych spotkań, ale może młodzież amerykańska takich nie ma. Kadrowanie też takie sobie, jakoś szczególnie mnie nie uwiodło. Jak ktoś ma czas to może sobie pyknąć.
Zupełnie innym filmem jest "Jonas" https://www.cda.pl/video/30985024b tylko napisy tu są, lekko mówiąc, trochę nie takie. Za to film z treścią, dobrze skręcony, nie rażą jakieś błędy operatorskie, ani inne stroboskopowe nowinki kręcenia filmów. Nawet zastosowano różne techniki kręcenia, co uatrakcyjnia film.
Historia zaczyna się w dwu czasach, w bardziej już dla bohatera określonych punktach. W czasie obecnym, kiedy bohater po incydencie w lokalu i interwencji niebieskich "rozstaje" się ze swoim partnerem i 18 lat wcześniej kiedy był w szkole, zaczynał się rok szkolny i do klasy przybył nowy, ładny, uczeń. Więc przynajmniej tu zaczęło się od jakiejś fabuły. Reszta dobrze wiąże dwa okresy, ten szkolny, z dorosłym życiem, do tego stopnia, iż na końcu filmu robi się ciekawie i nie ma tak, jak w typowym amerykańskim filmie, że możemy się spodziewać co będzie dalej.
To tez kolejny film, w którym ukazany jest brak tolerancji wśród młodzieży. Jej zresztą nigdy nie będzie, bo taka jest i w najbliższych dekadach, taka będzie.
Pierwsza miłość, choć chyba zbyt dużo napisane, ale powiedzmy spotkania są tak sobie pokazane. Nie ma w nich uniesień, pokazania wzajemnej fascynacji, zauroczenia, a to przecież w takim wieku występuje bardzo. To nie ten film, gdzie jest to fajnie skadrowane, wyreżyserowane. Mimo tego przyjemnie się ogląda.
Tu również wybrano ładnych aktorów do odegrania ról, zarówno w czasach szkolnych, jak i w dorosłym życiu bohatera.
Bardziej polecam drugi film, ale jak ktoś ma czas to może chlasnąć oba.
Teraz tyle, nie wiem czy jutro coś spłodzę, bo znowu szykuje się zajęty dzień. Tymczas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz