środa, 3 lipca 2019

Środa #1561

  Jakie to fajne uczucie, jak rano można jeszcze dospać np. godzinkę. Ostatnio tak dwa razy miałem w tym dziś. Po przebudzeniu ok. 08:30 czułem, że to jeszcze nie ta pora. Leżałem więc dalej i wkrótce zasnąłem. Ta nadplanowa godzina jest zawsze rewelacyjna. Oprócz tego, że śnią się w niej przeróżne rzeczy, to możność dospania - rewelka. W następnym przebudzeniu, po godzinie, czułem się już zupełnie inaczej, Mogłem wstać w ciągu kilku sekund i miałem świadomość, że jestem już wyspany.
  W sklepach co raz bardziej robią z nas idiotów. W stonce np. są pomidory "układane", kolega kupił gąbkę samochodową "prostokątną, dwustronną, brązową". Czy do cholery nie liczy się już gatunek pomidora, tylko to czy jest ciepany, czy, niby, układany? Czy jesteśmy już tak pierdolnięci, że nie rozróżniamy kształtów i nie widzimy, że gąbka jest prostokątna, że trzeba to pisać, podobnie z kolorem. Przecież jak zobaczę brązową gąbkę, to chyba nie pomyślę, czy nawet 99,5% ludzi, że jest żółta. A tak, na opakowaniu z folii, więc ją widać w środku, kartka "gąbka prostokątna dwustronna "brązowa"". Pisownia oryginalna. Czemu "brązowa" umieszczono w cudzysłowie - nie mam zielonego pojęcia.
  Kiedyś, jak to zaczęło wchodzić, tzn. to durne nazewnictwo, to raczej mnie to bawiło. Dziś uważam, że to jakiś tam kolejny element zidiocenia społeczeństwa. Pisanie im o oczywistych, a może tylko mnie się tak wydaje, rzeczach powoduje jeszcze większą ich bezmyślność. Zaczynamy zapominać, że istotny jest np. gatunek pomidora, a te jednak występują, a nie to czy on jest "układany", podobnie z kartoflami, których gatunków już dawno przestało się podawać, nie wiedzieć czemu. Chyba tylko po to, by pastewne mieszać z gatunkowymi, co zresztą do dziś następuje, bowiem kupuję w sklepie kartofle, a tu np. w jednej siatce, białe, lekko żółte, mocno żółte. Zakładam, że jak ktoś na polu je sadzi, to jeden gatunek, a nie jak popadnie. Skąd w takim razie bierze się ich różnorodność? Czyżby mieszanie na etapach pośrednich? Chyba tak, bo jeszcze pozostaje sklep, który poprzednią partię miesza z nową.
   Wszędzie gdzie się da, nas się oszukuje. Staje się to już powszechne do tego stopnia, iż przestajemy na to reagować. Ten "system" zaczyna działać niby samodzielnie, bo przeważnie jak się coś dzieje, to winę zwala się na bezosobowy "system". To on jest winny. Nie osoba, która zaprojektowała wadliwą rzecz, czyli projektant, tylko osoba, która z niego korzystała.
  Czy po katastrofie pod Szczekocinami, goniono tego, który zmienił przepis odnośnie oświetlenia czoła lokomotywy sygnałem "Pc2"? Nie słyszałem o tym, a przecież, gdyby nie ta zmiana, to skutki, jeżeli w ogóle doszło by do niej, były by znacznie mniejsze, co experci kolejowi wykazali, maszyniści to potwierdzają. I co? I nic. Przepis pozostał taki sam. No przecież na górze w wawce nikt się nie przyzna do winy. Jakby to było, jakby trza było kogoś z zarządu lub wysoko postawionego ukarać za bezmyślną zmianę przepisu.
   Zawsze szuka się wśród winnych tych na dole. Ci na górze, nigdy za nic nie odpowiadają, a to zasadniczo my na to pozwalamy, jako całe społeczeństwo. Od lat nie udaje się wprowadzić odpowiedzialności urzędniczej za wydawane decyzje. Ileż głów by poleciało np. w takim ZUS-ie, jakby była odpowiedzialność urzędnicza, i to głów na wysokich szczeblach, które firmę i nas podatników narażają na poważne straty w imię jakiejś własnej wojenki.
   A powinno być tak - wytoczyłeś sprawę sądową, przegrałeś = płacisz, a jak nie wiesz, to nie wytaczaj. Tak oni się bawią naszym kosztem. Odwołania do kolejnych instancji, choć z góry wiadomo, że spr. i tak jest przegrana. Ileż takich materiałów było w TV. No ale wtedy jakby obsadzali stanowiska znajomymi od królika, skoro króliki też się nie nadają.
  Przykład, b. proszę. RJ autobusu. Linia 840 na odcinku od Chebzia do Zabrza Goethego. 6 przystanków 17 min przejazdu. 
Linia 870 na odcinku od Chebzia do Zabrza Goethego. Jedzie tą samą trasą, nigdzie nie zbacza.
  Czy coś tu jest nie tak w/g Was, czy tylko mnie się zdaje.
  Zachęcam do pisania w komentarzach. Tymczasem tyle, bo szlak już zajął 230, a za kilka min. stanie pod wjazdowym, to nie zdążę rozszerzyć wątku.

3 komentarze:

  1. W obu przypadkach 8,3 km w 17 minut - nie łapię w czym problem. :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem w tym, że jeden autobus wjeżdża do zatok 6x, a drugi tylko 3x. W konstrukcji RJ, bierze się pod uwagę hamowanie i rozruch pojazdu, a także obsługę przystanku, czyli czas potrzebny na wyjście i wejście pasażerów. Skoro drugi zatrzymuje się tylko 3x, to gdzie ujma czasu na 3-krotny wjazd do zatoki.
      Inaczej, jeden jedzie, na dodatek drugi jedzie za nim z odstępie czasu 1 min, w/g RJ (jeden 5:03, drugi 5:04), i co ten drugi ma robić, skoro nie odjęto z jego RJ, czasu na hamowanie, wjazd do zatoki i rozruch pojazdu?

      Usuń
    2. Widać na takie niuanse zatokowe już fachowcy nie zwracają uwagi. Postęp, rozumisz pan? Postęp. ;-)

      Usuń