O weselu będzie, a tymczasem o szczurach, bo zaniedbuję je we wpisach. Inne blogi są w ogóle o szczurach, kiedy domownicy mają 1, 2 szczury, a tu pozostało jeszcze ok. 6, a prawie nic o nich nie piszę.
Z wesela (to tylko informacyjnie) wróciłem ok. 05:00. Zmieniłem im herbatę w salaterkach, zrobiłem nową na - jak wstanę - i położyłem się spać, wcześniej chowając jeszcze żarcie do lodówki. Jak się położyłem to słyszałem, jak w drugiej części rogówki zaczęły się objawiać szczurzyce. Czasem słyszę, jak wymieniają poglądy na tematy drażliwe, bo praktycznie się wadzą, ale już kiedyś myślałem, że być może chodzi im o miejsce bliżej mnie. Myszak też spał tam w dwu miejscach, albo tym bliżej mnie, albo tym po drugiej stronie. Teraz odnoszę wrażenie, że te przechodnie szczurzyce, które operują zarówno w kuchni jak i na grupie A, przychodzą na noc do rogówki by spać nieopodal mnie. Czasem gonią się pode mną, w tym pojemniku na pościel, następnie słyszę je, jak zajmują miejsca w drugiej części rogówki, ale blisko mnie. Słyszę pod materiałem, jak tam się ruszają w gnieździe.
Przebudziła mnie o którejś tam Żyrafka. Najprawdopodobniej było po 09:00, bo jak dłużej śpię, to ona przyłazi, jakby, sprawdzić co dzieje. Tym razem też przylazła. Po wejściu pod kołdrę, polazła do nóg i do gowy, a następnie wróciła w rejon miejsca wejścia i zaczęła czyszczenie. To szczególna forma okazywania, że czuje się bezpiecznie, bowiem czyszczenie się, mycie szczurków jest trudnym czasem dla nich. W tych minutach, są narażone na ataki drapieżców, ponieważ mało słyszą, dlatego że same wydają dużo dźwięków związanych z czyszczeniem, też nie są w stanie w pełni wąchać zapachów otoczenia, bo zajmują się czyszczeniem futerka, przeto czynności związane z toaletą wykonują w miejscach, gdzie nadzwyczaj bezpiecznie się czują. Cieszę się, że miejsce w łóżku przy mnie właśnie takim jest. Opisywałem to, że Myszak wchodził do łóżka i po chwili zaczynał poranną lub wieczorną toaletę. Nie by se tera ktoś pomyślał, że one przychodziły srać i sikać. Są b. czyste. Mają swoje miejsca, nazywam to i innym mówię, ubikacje i tam chodzą się załatwiać. Okresowo sprzątam w tych miejscach. W przyrodzie jest tak, że ich odchody w zasadzie są niwelowane przez otoczenie, deszcze, inne owady, robaki, a tu muszę się tym zajmować, zastępując przyrodę.
Po oczyszczeniu Żyrafka poszła dalej, tzn. wyszła z łóżka i zeszła po poduszce, po której także wchodził Myszak i nadal wchodzą inne szczurzyce. One po zejściu Myszaka i Myszyna, stały się trochę odważniejsze. Mniej uciekają ode mnie, jak leżę to niektóre przychodzą do łóżka, tzn. na drugą część rogówki, ale czasem rękę powąchają, przebiegną przeze mnie, jednak, aż tak jak Żyrafka, nie spoufalają się. Nie wiem też, czy z nimi zacieśniać więzy, bo przecież kiedyś będą odchodzić, ale tyle odejść przeżywać....
Tymczasem Żyrafka przychodzi do biurka, a w zasadzie na nie, jak żrę i chce spróbować co akurat mam do jedzenia. Przeważnie daję jej na skosztowanie.
Będąc na weselu zadzwonił telefon. Nie poznałem po głosie, mówi że jest w szpitalu i bym go odwiedził. Zapytałem w końcu kto mówi, bo hałas z wesela i nie mogłem rozpoznać głosu. Okazało się 812. No pięknie pomyślałem, dopiero 971 zszedł, a tu 812 w szpitalu, ale uspokajałem się, że jeździł po świecie i może coś stamtąd przywlókł.
Przedwczoraj miało być spotkanie z branżowcami, ale organizator pił w pt. i nie był w stanie zorganizować spotkania. Wczoraj pojechałem do 812 do szpitala. No niestety jest źle. Jest zarażony hifem, a oprócz tego ma problemy z krtanią. Tzn. on akurat zawsze miał, ale być może, bo dociekam sam, zarażenie spowodowało, że to co organizm dotąd jakoś sam niwelował, teraz nie jest już w stanie. Ma problemy z poruszaniem się, leży w pampersie, schudł sporo, jeszcze nie tyle ile 971, ale jest na tej drodze. Ręce mu się trzęsą, ma problemy z jedzeniem. W/g oceny 812 już z tego nie wyjdzie.
I tu podobnie, bo on jeszcze myśli normalnie spytałem się kiedy z tym poszedł do lekarza? Okazało się, że jak zwykle późno. Czyli znowu czas, który po przekroczeniu punktu nie pozwala już na cofnięcie zmian. To, jak oglądam katastrofy lotnicze, pkt. decyzji. Tzn. pkt, w którym jeszcze można podjąć decyzję o zaprzestaniu startowania i pozostać na pasie i nie zjechać z niego, następnie jak się oderwie to już trza okrąg zrobić, by wylądować ponownie. Widać w zdrowiu jest podobnie. Jak przekroczymy punkt to jakby skazaliśmy się na trwałe uszkodzenie lub zejście.
Pewnie do tematu 812 jeszcze wrócę, bo sytuacja jakoś musi się zakończyć. Tymczasem tyle, bo zajęcia dnia czekaj. Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz