Kolejny film "Środek świata" niemiecki (2016). Zaczyna się od powrotu bohatera skądś tam. Bohater zaczyna się opisywać byśmy wiedzieli kim jest i po chwili wiemy o nim, jego rodzinie, otoczeniu i tyle. Następnie zaczyna się akcja, która czasem przenosi się do lat dziecinnych, czyli jakieś 10 lat wstecz, by jeszcze bardziej wytłumaczyć nam pewne zachowania, opisać lepiej rodzinę. To kim jest bohater, znaczy się branżowcem, dowiadujemy się na początku filmu, więc jakby psuje nam się ten smaczek dochodzenia do tego. Idylliczne życie jakie prowadzi, jest aż sztuczne, jakby był wyrwany z otoczenia, które w ogóle na niego nie oddziaływuje. Wydaje się, że to, iż jest branżowcem wszyscy dookoła tolerują i nikomu to nie przeszkadza. Szkoła i relacje w niej, została tu w ogóle pominięta. Pojawia się by w życiu aktora zaistniał partner. Poznanie się bohatera z partnerem, to kolejna sztuczna historia. No do cyca, nie można było tego lepiej spreparować? Czy reżyser, a zarazem scenarzysta, nigdy nie chodził do szkoły? Najbardziej kiczowato wypada pierwsze spotkanie w szkole przyszłych partnerów. Na co czerwone tło zostało tam umieszczone - nie wiem. Takiego ujęcia to bym się spodziewał po 374, a nie po reżyserze pełnometrażowego filmu. Skoro już bohaterowie się poznali, w kilka dalszych minut filmu stali się od tak partnerami, to może wypadało by pokazać jakoś zgrabnie ich uczucie do siebie. Zafascynowanie drugiej stroną, ciałem partnera. Nie, jakby ktoś pomyślał, nie oczekuję tu porniola, ale to co było np. w Letniej burzy, w Brokeback Mountain, w Wolnej chacie (hiszpańskim filmie). Pokazać ich samych, bo w końcu są ładnymi aktorami. Tu tego zabrakło. Prawie wszystkie ujęcia to głowy i szyje i tak jest od początku do końca. Nic więcej nie widzimy, a jeżeli są już te ujęcia, to takie mimochodem, jakby reżyser bał się pokazać piękno aktorów. Czemu, skoro oni są ładni. Nie wiem, może kultura niemiecka zabrania pokazywania ciała w sposób podniecający. Ależ nie. Są dwu lub trzy sekundowe ujęcia całych aktorów po nagu, włącznie z organami, które smętnie zwisają. Nosz do cyca! Czy reżyser, kamerzysta nigdy nie byli młodzi? Nigdy z ukochanym partnerem nie byli w łóżku? Przecież w tym wieku to kutas stoi cały czas. Nawet po erekcji jest to kilka sekund i znowu jest gotowy do akcji, która zresztą w filmie miernie była kilkukrotnie pokazywana. Po co w takim razie te ujęcia ich gołych, z pałami a'la flaczkami? W letniej burzy w ogóle nie było pokazywanych organów, a sceny zbliżania się partnerów były pokazane ze smakiem, ich wzajemne zauroczenie odbijało się na częściach ciała partnera, co pokazywała kamera. Tu - ciągle głowy i szyje, i nawet jak główny bohater w pewnym ujęciu biegnie, to za nim biegnie kamera pokazując..., głowę i szyję, tym razem od tyłu no i jeszcze plecak. Nosz qrwa, czy to jest jakiś biegający morświn na widok, którego zwymiotujemy, czy młody mięśniak. A że da się ładnie sfilmować sylwetkę, bieg, chód, to teledysk
Mało tego, przez spreparowanie idyllicznego świata głównego bohatera, który żyje jakby bez problemów, głównym problemem pokazywanym w filmie jest niestabilność emocjonalna matki wobec partnerów. To jakieś kuriozum, bo to nie jest film psychologiczny, a przynajmniej takie robi wrażenie, by przez głównego bohatera pokazywać problemy emocjonalne aktora drugoplanowego. Ten film ma się nijak do np. opisywanego (skromnie) przeze mnie tu filmu "Tom" Xaviera Dolana. Tam dopiero widać kunszt przy produkcji filmu, tym bardziej jeżeli zważy się, że reżyser, scenarzysta i główny bohater to jedna i ta sama osoba.
Jedynie niektóre dialogi o związkach są na poziomie. Tu komuś udało się odrobić lekcje i wybijają się ponad ogólną miałkość filmu. Skoro już przy odrabianiu lekcji, to zarówno dla kamerzysty, jak i reżysera mała podpowiedź jak można ze smakiem sfilmować mięśniaków.
Jeszcze jedna lekcja dla duetu kamerzysty i reżysera
Można? Można nawet w 3 min to pokazać ładnie, a gdzie jeżeli rozciągnąć się na ponad 1,5h.
By się nie sugerować recenzjami innych, to dopiero po spłodzeniu własnej, przeczytałem inne. Jakże odmienna jest ta.
Tyle, bo przyszedł 826 to najwyższa pora publikacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz