Tak, tak, żyję. Miałem notkę pchnąć w pt., następnie w sob. i nd., ale się nie udało, dopiero dziś.
W nocy na grupie A stacjonował 172. Rano się do niego dobrałem. Ach tej jego wygląd. Jak wychodziłem z łóżka to organ już stał gotowy do akcji, a jak się położyłem na 172 to mało mu brzucha nie przedziurawiłem. Trochę na nim poleżałem rozkoszując się jego mięśniami i to wszystkimi. Przez ostatnią pracę fizyczną (na budowie) i tryb życia, wygląda rewelacyjnie. Taki złoty okres. Od klapsów na klatę, trochę mu się zaczerwieniła, ale nic nie stękał. Ostatnią pozycją jaką z nim zrobiłem, za nim było już po, to położyłem go na krawędzi łóżka, tak że dupa i część lędźwiowa była jeszcze na łóżku, a klata i reszta już nie. To spowodowało napięcie mięśni brzucha i częściowo klaty, więc dotykając je i siedząc mu na brzuchu przeżywałem totalny odlot, a po jakimś czasie faktycznie odleciałem. Takie pozycje kiedyś to robiłem także ze 171 oraz 973. Ten za pół roku wychodzi, to może coś tam jeszcze z nim przećwiczę.
Jak pomyślałem teraz o 171 i przypomniałem sobie sceny z nim, to organ znowu budzi się do działania. Z 973 też. Ach te mięśniaki wioskowe...
Hmm, tego się nie spodziewałem, ale na razie są trudności w pozyskaniu ludzi do inicjatywy. Trochę długo z tym zwlekałem (szukaniem ludzi), ale nie chciałem też zrażać potencjalnych współpracowników, bo ściągnąłbym ich, a następnie okazało by się, że nic z tego nie wyjdzie. Teraz okazuje się, że z tego może coś wyjść, bo po stronie instytucji jest zgoda, ale brak ludzi do cyca.
Wydawało mi się, że w aglomeracji, to będzie najmniejszy problem z pozyskaniem MK do działań na terenie stacji, a tu się okazuje, że znaczna część MK to cykacze fotek lub gracze symulatorów.
Paradoksalnie zdecydowana większość MK walczy o uratowanie linii kolejowych, szlaków, stacji, a tu w zasadzie jest prawie uratowane, to znowu ich (tych walczących gdzieś tam) nie ma. Zaprzęgnąłem do tego fb, ale mimo tego idzie to jakoś opornie, chyba będę musiał więcej przy tym posiedzieć. Ale jak tu znaleźć czas na to, jak ciągle jest coś do zrobienia na stacji mac. i na st. RCL.
Weekend na stacji RCL. W sob. nawet nie pamiętam co robiłem, ale coś istotnego. Nie pamiętam, bo się zaciąłem i zapomniałem. Był wczoraj gość z portalu fb Żelazna Ruda Śl. Pogadaliśmy 2h. Okazało się, że pracował na nastawni, a przynajmniej na niej bywał. Jakoś nie zapytałem wprost, co robił na kopalni, ale bardziej interesowało mnie jak może pomóc przy zorganizowaniu ludzi do utrzymania stacji z dwoma nastawniami. Przedstawiłem mu plany odnośnie imprez, czyli startu w ostatni weekend kwietnia i ciągnięcia już do końca roku, a także wizji jakby to miało wyglądać technicznie. Np. na nastawniach po dwie osoby, bowiem jedna odpowiedzialna za przekładanie wajch, druga opowiadająca o pracy nastawni, a na pewno takie obłożenie na nast. dysponującej. Na wykonawczej J.K. mogła by być od biedy jedna osoba, która by sobie z ludźmi poradziła, bo tam mniej sprzętu. Do tego osoby w terenie tzw. służba porządkowa niezbędna na każdej imprezie.
Przedstawiłem też, że inicjatywa z czasem, myślę, że niedługim, będzie samowystarczalna, tzn. samofinansująca się. Jeżeli gość w Bieszczadach (nie wiem czy o tym pisałem), wyciąga od kwietnia do paźdz. 1.200 tys. (chyba trochę zaniżony wynik) to zrobienie tego wyniku w aglo nie powinno stanowić problemu (http://drezynyrowerowe.pl/). Wiem, to oczywiście przychód, bez rozchodu, ale 170 tysi na m-c, to z tego się już paru ludzi utrzyma i opłacą najważniejsze rzeczy. Nadto, my możemy jeździć przez cały rok, włącznie z nocnymi imprezami letnimi, bowiem teren mamy oświetlony (latarnie na zdj. poniżej sprawne), a czynne wesołe miasteczko w Chorzowie nocą przyciągało w lecie sporo ludzi, a bilety na 4h nocne były w cenie całodziennego biletu. No muszę jakoś motywować ludzi do przyjścia, bo nie ma to jak pozytywne finanse.
Wczoraj pompowanie wody ze studni tzw. szamba, ale teraz tam fekaliów nie ma, tylko woda gruntowa. Wypompowałem ile się dało, tzn. do max poziomu wzniosu pompy, to jakieś 8 czy 9m. Nie mierzyłem, ale powinno starczyć na 2 tyg. jak ostatnio. Zabrałem się też za porządkowanie nastawni dysponującej
głównie wycieranie podłóg i kurzy z powierzchni płaskich. Po prawej stronie za ścianą jest pomieszczenie socjalne - szatnia, to tam pierwszy raz wytarłem podłogę. W ogóle porządki trochę zaniedbane, bo ciągle coś pilniejszego do zrobienia. Wczoraj zmobilizowało mnie przyjście tego od Żelaznej R. Śl., ale i dobrze, bo później jak żarłem pseudo obiad to lepiej się czułem jak wysprzątane. Z wodą do ścierania nie było żadnych problemów. W piwnicy jej pod dostatkiem, więc wymieniłem chyba z 12 wiaderek wody. Co się zabrudziła, to zmiana. Nie używałem płynu, za to wody, a wody...
Nawet na wytarcie załapały się schody i elementy konstrukcji na półpiętrze.
Był też 230, ten do przycinki i wycinki drzew, drzewek. Przyjechał także, bo mu się ciągle nudzi - osiedlowy stękacz (ten z Belgii). By się za coś chwycił to zapomnij, ale dobre rady, to ciągle wypływały z jego ust, czasami jest to mega wqrwiające, ale na szczęście wczoraj przejął jego stękania 230. W sob. mnie suszył głowę. A przypomniało mi się co robiłem. Wycinkę krzewów wokół nastawni i w rejonie semaforów wyjazdowych.
Powyżej rejon semaforów wyjazdowych, wycięta jest roślinność przy skrajnym, lewym semaforze. To po prawej stronie też zostało położone, więc nastawnia od budynku sortowni jest widoczna.
Powyżej na zdjęciu tych krzewów na wprost też już nie ma, chciałem by nastawnia była widoczna z głównej drogi, to odstraszy złomiarzy od kręcenia się przy niej. Jak stoi zarośnięta, to jest jakby łatwym łupem, bo nie widać kto, co robi.
Tyle, bo sprzątanie po szczurach mnie czeka i ich kolejne wyłapywanie. Dziś polecą głównie samce, bo mnie denerwują ciągłymi gonitwami za samicami.
Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz