poniedziałek, 12 lutego 2018

Poniedziałek #1317

   Zadzwoniła do mnie w sob. żona od 972, by wczoraj zawieźć do Kalet, bo tam przenieśli za "dobre" zachowanie, pierwszego skurwiela od 972. Może bym i go zawiózł, ale pomny nie uregulowanego kursu wioska - Zbrosławice - Ch-ów M-to stwierdziłem, że nie, bo czemu mam pokrywać koszty tych kursów. Za powód podałem pobyt na kopalni, powrót ok. 20:00, a on na taką miał tam być no i nieuzgodnione z 979 wypożyczenia auta. Nawijała, że boi się iść przez las, w którym jest sama. Powiedziałem:
- to dobrze, że jesteś tam sama, przynajmniej nie ma Cię kto napaść.
 Na koniec stwierdziła, że w takim razie będzie kombinować coś innego. I tu pomyślałem - to jest słuszna koncepcja. Już nie życzyłem powodzenia, bo kto by chciał jechać tyle km., by zawieźć tam mega przejebanego (a przynajmniej aspirującego do tego miana) skurwiela.
  Na kopalni wczoraj dzień relaksacyjny. Pojechałem późno (13:20), ale na tyle wcześnie, że odbiłem składy 172 i 371, które już w drodze na kopalnie dowiadywały się o czynność st. mac. Na nast. RCL właściwie tylko w jednym grzejniku składającym się z 12 grzałek konserwowałem dojście fazy do 6 grzałek i tyle. Następnie zeżarłem a'la obiad, pokręciłem się k/nastawni, pokrzyżowałem plany złomiarzom informując ochronę o ich kręceniu się (nie wiem jak to się odbije na nastawni) i pojechałem na st. mac., bo stwierdziłem, że nic konstruktywnego już nie zrobię, tym bardziej, że nie przebrałem się na pkt. socjalnym w strój roboczy i byłem w wyjściowym.
  Znowu  niedospana noc. Szczury urzędowały przez jej większość, przeto o 03:30 ruchem manewrowym przeniosłem się na grupę B. Mało tego, rano robotnicy budowlani w mieszkaniu obok, zaś coś kuli ok. 07:30. W pierwszej chwili mózg wplótł to kucie w jakiś naprędce sformowany sen, ale jak długo w śnie coś mogą kuć. Remontują tam od września. Ile można dziurawić ściany i kiedy chcą skończyć, skoro jak coś kuli to muszą to teraz załatać. Po za tym ile trza mieć kasy, by utrzymać 5 m-cy ekipę, dajmy na to, 3-ch ludzi, bo przecież trza opłacić ich wynagrodzenia, czyli 3x2412zł (brutto najniższej) = 7 236 + do tego dojazd autem, bo firma 30km stąd 400zł, amortyzacja urządzeń budowlanych 300zł i materiały skromnie licząc 300zł /m-c. Czyli 8236 x 5 = 411 830zł już kosztowało stacjonowanie firmy w mieszkaniu. Do tego kupno mieszkania, czyli fajną kasę ludzie mają...
  Z drugiej strony, czy jak młoda para z larwą (około roku) wprowadzi się do niego i teraz ja zacznę przez większość dnia napierdalać muzą na fol z kolumn 140W, estradowych, przez pół roku i ta larwa nie będzie mogła spać, to czy oni będą zadowoleni? A mieszkanie z drugiej strony wystawione do sprzedaży i wnet je opuszczą, to można będzie grać. A potrafię otworzyć, nawet sąsiadka 2 mieszkania dalej słyszy jak kolumny dają.
  Kują do 09:00 później już nic, nie wiercą. Czy tak trudno, o czym już tu pisałem, kuć od 12:00 do 15:00, a to co robią od 09:00 do 15:00 robić od od 07:00 do 12:00? Przecież są tu codziennie. Nie, jak na Dniu świra, od 07:30 musza tymi wiertarkami, młotami napierdalać, by inny się nie wyspał.
  Dziś łapanie szczurów ma być, bo w końcu będą je odbierać. Wreszcie się za to zabieram, choć bardzo ospale po niedospanej nocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz