wtorek, 27 lutego 2018

Wtorek #1323

    To jest fascynujące, jak wioskowa głupota u mięśniaków-głuptaków jest kultywowana z pokolenia na pokolenie i nic nie jest w stanie zburzyć tej prawidłowości.
    Jadąc w nd. na kopalnię przesiadam się raz między środkami masowego rażenia (komunikacją miejską). W msc. przesiadki czekam do 10 min na następny środek. W tym czasie w nd. przy temp. -5C dwa lokalne mięśniaki-głuptaki jeździły na rowerach przed osobami czekającymi na przystanku jak przed widownią, tam i z powrotem, czasem pokazując jakieś sztuczki. Nie było by w tym nic dziwnego, bo przecież dziś parcie na "szkło", to nic dziwnego, ale ich ubiór. Starszy lat ok 14, bez rękawiczek, oczywiście w modnych spodniach do kostek, skarpety stopki, czyli zimny staw skokowy i letnie adidaski nie zawiązane z ciągnącymi się, czy zwisającymi sznurówkami, bo taka moda i taki stosunek do życia. Wszak ktoś te sznurówki lub całe buty kupi, jak on je przedwcześnie zużyje. Od razu przypomniał mi się 371, który w wieku 30-tu paru lat cierpi już na reumatyzm stawów kolanowych, bo też był taki "niezniszczalny" i po swojej wiosce np. w marcu przy 2 lub 3C popierdalał na motorze w krótkich spodenkach, bo co mu się może stać, jak przecież był 15 letnim mięśniakiem-skurwielem. Teraz okazuje się, że jednak może się coś stać.
  I po tylu pokoleniach kiedy nauka starszych powinna być brana pod uwagę i rozwagę, w mediach kreuje się zupełnie inne autorytety.
  Nie jest nim np. prof. Michalkiewicz czy inny profesor lub naukowiec, tylko wokalistka jednego nagrania z totalnie zmienionym głosem przez urządzenia elektroniczne, nie potrafiący się wysłowić sportowiec lub kretyński z idiotycznymi pomysłami youtuber. I jak te nowe autorytety mają powstrzymać falę głupoty rozlewającą się po kraju, widoczną w coraz większej ilości miejsc? Jak powstrzymać nieświadome akty samodestrukcji długoterminowej? Te wszystkie mody, które za kilka lat mogą w zasadzie gwarantować problemy zdrowotne.
  Świadom tego nadal brnę w inicjatywę ratowania układu torowego po kop. Pokój, choć wiem, że z tą głupotą w końcu się zetknę i nwm. jak to przeżyję?
  Planem długoterminowym jest rozkręcenie tego, a następnie przekazanie komuś do prowadzenia, bo większy zalew głupoty może mnie pogrążyć nieodwracalnie.
 
  W firmie gdzie pracuje 979 chcą na magazynie założyć kamery. Kierownik magazynu ostatnio zgłosił właścicielowi, że brakuje osoby na magazynie, a szef stwierdził, że jest ich tam jeszcze za dużo i by to udowodnić mają być kamery. Już pomijam fakt braku zaufania do wieloletnich pracowników w firmie (rotacja jest na poziomie jednego pracownika na rok) i to małej firmie, ale nieświadomość ogromu pracy do wykonania jest już porażająca. Kto jak kto, ale szef powinien to wiedzieć. Odejście z magazynu dwu pracowników już może poważnie zaburzyć wizerunek firmy na rynku, bowiem nieterminowe wysyłki i błędy w realizacji zamówień mogą wyrządzić nieodwracalne szkody. Nie utrzyma w firmie wynagrodzenie 2200 na rękę, bo takie to już prawie wszędzie jest na Górnym Śląsku nawet w budowlankach. Ostatnio 373 zrezygnował z wynagrodzenia na rękę 2900zł jakie dawali mu w firmie gdzie pracuje 895, bowiem, jak stwierdził - to mu się nie kalkuluje.
   Zaczynają się czasy pracownika, a nie pracodawcy, choć symbioza jest nieunikniona, ale tym razem firmy mogą zacząć upadać z braku ludzi do wykonania zadań, czego dotąd nie było.

  O temp. na dworze napiszę tylko dla statystyki i dla historii. Przedwczorajsza noc w wiosce to -14C, dzisiejsza podobnie -14C. Za dnia wczoraj -8C, dziś -10C.

sobota, 24 lutego 2018

Sobota #1322

   Był 172. Można mieć nie wiem jak dzień z dupy lub się źle czuć, ale ta część mózgu odpowiedzialna za p.g. zawsze działa. Jak się rozebrał to oczywiście ta część mózgu zaczęła działać, a jak siadłem na nim, przywiązałem mu ręce i dobrałem się do naprężonych barków, to myślałem, że zlecę z niego. Niejedna nastka dziś nie ma takich mięśni jak 172. Ta klata, ten brzuch, te bicepsy, przedramienia...
   Po masażu na drugi dzień przylazł 826, ale nie było dzień wcześniej obiegu z cysternami, to też nie było mu co dać, a on słyszał moją rozmowę ze st. zwrotną, że wywozu cysterny z powodu w/w nie będzie. Po tej zasłyszanej rozmowie, tak mówił jakby był zawiedziony. Czyżby żarcie w klacie z masażem mu się spodobało?
   W pt. w nocy szczury mnie już zdrażniły. Wkurzyłem się i o 01:00 nastąpiła łapanka. 6 samców opuściło w pt. stację macierzystą i pojechało do hurtowni. Godzinę trwało ich łapanie, bo znowu musiałem zdemolować pół kuchni, by je chwycić, a prawie dzikiego szczura niełatwo złapać tym bardziej jak one znają doskonale teren i dziennie napierdalają całe noce. Oprócz tego, że rano nic się nie zmieniło, to one muszą dostać pierwsze żarcie, bo inaczej nie zeżrę w spokoju. Tak jak dostaną, to później mogę żreć i nie przeszkadzają.
   Dziś pierwszy raz porcje jakie im zrobiłem, to jeszcze zostało. Normalnie to wiecznie brakowało, ale łącznie opuściło już st. mac. 16 szczurów. Wczoraj na noc zeżarły wszystko, ale też polazły po żarciu trawić przeto mogłem zasnąć bez ich odgłosów gonienia się i komunikowania przez gamę piszczących odgłosów.
   Dobrze, że obiegi z cysternami, bo tak to bym zbankrutował, albo szybciej się ich pozbył.
   979 na weekend pojechał do wawki. Mam go odebrać w nd. o 23:45 z poc. Przed wyjazdem oczywiście ujadał na nibylaskę, że ta kupowała spodnie 2h, a teraz on musi po nią jechać, bo nie zdążą na autobus. Choć to jego wersja, laska podała później, że wyjechała by o 15:00 autobusem i też by zdążyła, więc nie wie czemu on się tak spinał.
   Dziś wyjazd na kopalnię, ale w zasadzie porobić jakieś drobne pierdoły, bo z powodu mrozu (-6C) jakiś grubszych rzeczy robić nie będę. Po ub. tyg. wycince znowu mnie korzonki chwyciły. (poniżej wycinka przy semaforach wyjazdowych)

   W sob. myślałem, że na nastawni ciepło, jeszcze nie przywiozłem termometra, i trochę się rozpiąłem, a byłem mokry na plecach, a w nd. kiedy termometr już dotarł, okazało się, że to niby ciepło, to na poziomie dźwigni zwrotnicowych, czyli jakieś 50cm nad podłogą, jest 6C. We wtorek już mnie chwytało, a w środę założyłem pas szeroki od 230, który dostałem. Przydał się jak znalazł.
   Tyle, bo zbieram się do wyjazdu. Wiele nie porobię, bo mnie w tych plecach, a po za tym ten mróz, a ja z tych co powinni na płd. kontynentu mieszkać. Narka.

czwartek, 22 lutego 2018

Czwartek #1321

   Czasem to mam odchyły, choć czy to faktycznie odchyły?
   Wszedł wczoraj na stację 826. Nic nowego, jak również to, że ciągle nadawał jak osioł na Shreku, któremu się usta zamknęło, a on nadal nadawał. (to od 3'26)

Widział jak rozdysponowywaliśmy cysterny z obiegu i po jakimś czasie spytał się czy mógłby się załapać na to co jest w cysternie.
   Już kiedyś miałem ochotę na powiedzenie mu, że owszem, ale żarcie w klacie. Wczoraj po 4 min myślenia w końcu wypowiedziałem, że owszem, dostanie zawartość cysterny, ale żre w klacie.
  Rozebrał się od razu, nim jeszcze zawartość została zgrzana. W sumie to przy grzaniu stał i pilnował, to ja pilnowałem, a właściwie głaskałem jego plecy. W czasie jego żarcia również. Widziałem, że tak na początku przy intensywnym głaskaniu czuł się jakoś dziwnie. Mnie to nie dziwiło, bowiem nikt go w życiu nie głaskał po plecach. Ani laska, ani synek, a tu takie doznania, na które się zgodził. Było przyjemnie, bowiem skóra gładka, plecy umięśnione, mięśnie motyla doskonale widoczne, dobrze uwydatnione, dobrze się je trzymało w rękach. Ogólnie wymasowałem mu całe plecy od szyi po pas. Teraz pozostanie czekać, czy na następne cysterny będzie się chciał załapać i czy podobnie wymiennie - cysterna za głaskanie i żarcie w klacie? Taki test na to co oprócz zawartości cysterny musiał strawić.
  Obejrzałem przed chwilą zdjęcie satelitarne pogody https://www.weatheronline.pl/pogoda/satelita/Europa/Europa/podczerwiencolor/premium.htm  i jest dramat. Powietrze schodzi do nas z nad Skandynawii prosto z północy. Na weekend straszą nas jakimiś mega niskimi temperaturami, a ja z tych ciepłolubnych, a mam być na kopalni, to będzie jazda. Chyba siądę dupą na grzejnik i tak przesiedzę. Dziś też jadę, ocieplić trochę pomieszczenie w którym biorę wodę i może uda się zajrzeć do nastawni wykonawczej, bo tamtej nie ocieplałem, ale siedzi tam ochrona w jednym pomieszczeniu i w nim grzeje.
  Dobra, bo przylazł 826 i zbieram się na kopalnię, to do zaś. Narka.

wtorek, 20 lutego 2018

Wtorek #1320

  Od paru tyg. zauwazyłem, iż pn. to taki dzień dochodzenia do siebie. Po uciążliwym weekendzie, ostatnimi czasy prawie każdym, w pn. ruszam (nie wiem czemu w pierwszej wersji chciałem napisać rucham) się ociężale. Tzn. robię w większości co mam do zrobienia, ale wydajność jest niewielka. Dopiero od wtorku ruszam z intensywnymi pracami.
   Czasem tez zjawiające się drużyny trakcyjne mnie rozpraszają. Wczoraj był 826. Ponieważ już miałem startować z pracami, to postanowiłem go obmacać więcej. Znowu przeszedłem siebie, ale też i on na wstępie rozebrał się do koszulki, jakby prowokując mnie. Ileś tam razy podciągałem mu koszulkę aż na szyję, masując, czy głaszcząc jego plecy z bardzo delikatna skórą, prawie jak u 222. Oczywiście brzuch z 6-cio pakiem też został sprawdzony, podobnie jak bicpesy i przedramienia. Choć już mniej ćwiczy, to nadal mięśnie robią pozytywne odczucie, nawet bardzo, bo po chwili głaskania jego pleców w kuchni, organ wzbudził się do działania i musiałem się zająć czymś innym, bo niecodziennie bym wyglądał. Jak już organ wrócił do swoich rozmiarów, to i ja ponownie, choć już bardziej opanowany sięgnąłem do jego mięśni. Tak przeleciały prawie 2 h, w czasie których niewiele zrobiłem oprócz cieszenia się jego mięśniami.
   W tym dochodzeniu do siebie szczury też dostały amnestię na jeden dzień. Musiałem przygotować się psychicznie na ich wyłapywanie, a przy dochodzeniu do siebie po weekendzie to tak średnio.

    Wiem, nie powinienem tak pisać, ale jest szansa, że inicjatywa padnie nie z mojej winy. Otóż, włączył się duży gracz KSSE. Mają kasy w ciul, tak że my, ani m-to nie stanie im na przeszkodzie, bo wiele miast by ich chciało u siebie mieć. Inną rzeczą jest też to, że oni by wszędzie chcieli być, a z tym byciem jest na razie kiepsko. Np. w Świętochłowicach mieli być od czasu budowy średnicówki i od tego czasu (2003) nic się nie wydarzyło. Podobnie na terenach po byłej kop. Wirek w Kochłowicach o czym pisali już w 2015 na necie. (kop. Wirek jest w Kochłowicach, a w Wirku jest kop. Pokój) Na razie jednak bieżące zajęcia, czyli przygotowywanie się do imprezy rozpoczynającej sezon 28-04-2018 oczywiście przy braku ludzi. Termin wstępnie wyznaczony, to organizowanie trzeba zaczynać licząc na pojawienie się ludzie w tym czasie. Tzn. aktywizuję się na fb., jakieś portale kolejowe zahaczam, ale na razie efekt żaden. Trzeba znaleźć coś co pobudzi ludzi do działania. Wszak jakieś inicjatywy na fb przechodzą skutecznie.
   Tyle, bo muszę lecieć do fryzjerki znajomej, później zajęcia jeszcze na st. mac. i tak można dostać do gowy. Nie wyrabiam się i zatraciła się już równowaga między pracą, a czasem wolnym - relaksem.

poniedziałek, 19 lutego 2018

Poniedziałek #1319

   Tak, tak, żyję. Miałem notkę pchnąć w pt., następnie w sob. i nd., ale się nie udało, dopiero dziś.
   W nocy na grupie A stacjonował 172. Rano się do niego dobrałem. Ach tej jego wygląd. Jak wychodziłem z łóżka to organ już stał gotowy do akcji, a jak się położyłem na 172 to mało mu brzucha nie przedziurawiłem. Trochę na nim poleżałem rozkoszując się jego mięśniami i to wszystkimi. Przez ostatnią pracę fizyczną (na budowie) i tryb życia, wygląda rewelacyjnie. Taki złoty okres. Od klapsów na klatę, trochę mu się zaczerwieniła, ale nic nie stękał. Ostatnią pozycją jaką z nim zrobiłem, za nim było już po, to położyłem go na krawędzi łóżka, tak że dupa i część lędźwiowa była jeszcze na łóżku, a klata i reszta już nie. To spowodowało napięcie mięśni brzucha i częściowo klaty, więc dotykając je i siedząc mu na brzuchu przeżywałem totalny odlot, a po jakimś czasie faktycznie odleciałem. Takie pozycje kiedyś to robiłem także ze 171 oraz 973. Ten za pół roku wychodzi, to może coś tam jeszcze z nim przećwiczę.
  Jak pomyślałem teraz o 171 i przypomniałem sobie sceny z nim, to organ znowu budzi się do działania. Z 973 też. Ach te mięśniaki wioskowe...
 
     Hmm, tego się nie spodziewałem, ale na razie są trudności w pozyskaniu ludzi do inicjatywy. Trochę długo z tym zwlekałem (szukaniem ludzi), ale nie chciałem też zrażać potencjalnych współpracowników, bo ściągnąłbym ich, a następnie okazało by się, że nic z tego nie wyjdzie. Teraz okazuje się, że z tego może coś wyjść, bo po stronie instytucji jest zgoda, ale brak ludzi do cyca.
  Wydawało mi się, że w aglomeracji, to będzie najmniejszy problem z pozyskaniem MK do działań na terenie stacji, a tu się okazuje, że znaczna część MK to cykacze fotek lub gracze symulatorów.
  Paradoksalnie zdecydowana większość MK walczy o uratowanie linii kolejowych, szlaków, stacji, a tu w zasadzie jest prawie uratowane, to znowu ich (tych walczących gdzieś tam) nie ma. Zaprzęgnąłem do tego fb, ale mimo tego idzie to jakoś opornie, chyba będę musiał więcej przy tym posiedzieć. Ale jak tu znaleźć czas na to, jak ciągle jest coś do zrobienia na stacji mac. i na st. RCL.
   Weekend na stacji RCL. W sob. nawet nie pamiętam co robiłem, ale coś istotnego. Nie pamiętam, bo się zaciąłem i zapomniałem. Był wczoraj gość z portalu fb Żelazna Ruda Śl. Pogadaliśmy 2h. Okazało się, że pracował na nastawni, a przynajmniej na niej bywał. Jakoś nie zapytałem wprost, co robił na kopalni, ale bardziej interesowało mnie jak może pomóc przy zorganizowaniu ludzi do utrzymania stacji z dwoma nastawniami. Przedstawiłem mu plany odnośnie imprez, czyli startu w ostatni weekend kwietnia i ciągnięcia już do końca roku, a także wizji jakby to miało wyglądać technicznie. Np. na nastawniach po dwie osoby, bowiem jedna odpowiedzialna za przekładanie wajch, druga opowiadająca o pracy nastawni, a na pewno takie obłożenie na nast. dysponującej. Na wykonawczej J.K. mogła by być od biedy jedna osoba, która by sobie z ludźmi poradziła, bo tam mniej sprzętu. Do tego osoby w terenie tzw. służba porządkowa niezbędna na każdej imprezie.
   Przedstawiłem też, że inicjatywa z czasem, myślę, że niedługim, będzie samowystarczalna, tzn. samofinansująca się. Jeżeli gość w Bieszczadach (nie wiem czy o tym pisałem), wyciąga od kwietnia do paźdz. 1.200 tys. (chyba trochę zaniżony wynik) to zrobienie tego wyniku w aglo nie powinno stanowić problemu (http://drezynyrowerowe.pl/). Wiem, to oczywiście przychód, bez rozchodu, ale 170 tysi na m-c, to z tego się już paru ludzi utrzyma i opłacą najważniejsze rzeczy. Nadto, my możemy jeździć przez cały rok, włącznie z nocnymi imprezami letnimi, bowiem teren mamy oświetlony (latarnie na zdj. poniżej sprawne), a czynne wesołe miasteczko w Chorzowie nocą przyciągało w lecie sporo ludzi, a bilety na 4h nocne były w cenie całodziennego biletu. No muszę jakoś motywować ludzi do przyjścia, bo nie ma to jak pozytywne finanse.
   Wczoraj pompowanie wody ze studni tzw. szamba, ale teraz tam fekaliów nie ma, tylko woda gruntowa. Wypompowałem ile się dało, tzn. do max poziomu wzniosu pompy, to jakieś 8 czy 9m. Nie mierzyłem, ale powinno starczyć na 2 tyg. jak ostatnio. Zabrałem się też za porządkowanie nastawni dysponującej
 głównie wycieranie podłóg i kurzy z powierzchni płaskich. Po prawej stronie za ścianą jest pomieszczenie socjalne - szatnia, to tam pierwszy raz wytarłem podłogę. W ogóle porządki trochę zaniedbane, bo ciągle coś pilniejszego do zrobienia. Wczoraj zmobilizowało mnie przyjście tego od Żelaznej R. Śl., ale i dobrze, bo później jak żarłem pseudo obiad to lepiej się czułem jak wysprzątane. Z wodą do ścierania nie było żadnych problemów. W piwnicy jej pod dostatkiem, więc wymieniłem chyba z 12 wiaderek wody. Co się zabrudziła, to zmiana. Nie używałem płynu, za to wody, a wody...
   Nawet na wytarcie załapały się schody i elementy konstrukcji na półpiętrze.
   Był też 230, ten do przycinki i wycinki drzew, drzewek. Przyjechał także, bo mu się ciągle nudzi - osiedlowy stękacz (ten z Belgii). By się za coś chwycił to zapomnij, ale dobre rady, to ciągle wypływały z jego ust, czasami jest to mega wqrwiające, ale na szczęście wczoraj przejął jego stękania 230. W sob. mnie suszył głowę. A przypomniało mi się co robiłem. Wycinkę krzewów wokół nastawni i w rejonie semaforów wyjazdowych.
  Powyżej rejon semaforów wyjazdowych, wycięta jest roślinność przy skrajnym, lewym semaforze. To po prawej stronie też zostało położone, więc nastawnia od budynku sortowni jest widoczna.
 Powyżej na zdjęciu tych krzewów na wprost też już nie ma, chciałem by nastawnia była widoczna z głównej drogi, to odstraszy złomiarzy od kręcenia się przy niej. Jak stoi zarośnięta, to jest jakby łatwym łupem, bo nie widać kto, co robi.
   Tyle, bo sprzątanie po szczurach mnie czeka i ich kolejne wyłapywanie. Dziś polecą głównie samce, bo mnie denerwują ciągłymi gonitwami za samicami.
   Narka.

środa, 14 lutego 2018

Środa #1318

   Tak jak pisałem przedwczoraj. Od 11:00 już nic, żadnego wiercenia w ścianach, kucia itp. co przenosi się przez ściany. Wczoraj od 08:00 znowu wiercenie, jakby tego qrwa nie mogli zrobić przedwczoraj od 12:00. Ja to tam jeszcze, bo wczoraj od razu ruchem manewrowym przeniosłem się na grupę B, nawet nie usiłowałem wygasić składu na grupie A, więc poranne wiercenie to już byłem wyspany, ale z drugiej strony tego mieszkania ojciec od 895 ma nocki. Temu to współczuję.
  Wczoraj łapanka szczurów. 8 lub 9 zostało złapanych, w następnych dniach kolejne łapania. Niestety muszę "naprawić" to co zrobiłem, a następne się niestety rodzą. Nie jest łatwo, bo one cały czas biegające luzem po mieszkaniu, toteż doskonale znają wszystkie zakamarki i gdzie się mogą schować. Niestety, dla nich, znam też ich trasy przebiegu, więc mogę się na nich zaczaić i robię to. Nadto łapka, którą zrobiłem zdaje egzamin, jeden się w nią chwycił, ale będę ją znowu ustawiał. Niestety jestem prozwierzęcy i to ich łapanie mnie przygnębia. Jednak niewyspanie, bo kolejna noc z przerwami (z przyczyn techniczno-ruchowych musiałem stacjonować na grupie A), to mnie w pewnym sensie napędza do ich łapania. Przebudzały mnie chyba z 5 razy, kilka razy wychodziłem z łóżka, by zamknąć je w szafkach, do których się chowają. To po 04:30 rozłączyło je i do 08:30 z jednym przebudzeniem udało mi się jeszcze przespać.
   Poniżej szczury w czasie jakiegoś tam karmienia.

  Wali się też sprawa na kopalni. M-to chce przejąc torowiska, ale o ile te na kopalni są za płotem i jeszcze będą strzeżone dłużej, to stacja RCL jest nieosłonięta, zresztą jak zdecydowanie wszystkie stacje w PL i m-to chce wiedzieć jak to zabezpieczymy, przed ubytkami? Pyta się też o źródła finansowania dla inicjatywy. Te akurat mogły by być z bieżącej działalności wszak gość w Bieszczadach wyciąga na drezynach ponad śliwę rocznie, jeżdżąc od kwietnia do paźdz. A tu przy łagodnej zimie można napierdalać nawet w zimę i potencjał ludzki zdecydowanie większy niż tam, ale jak widać to nie wszystko, bo znalezienie osób chętnych do pomocy jakoś trudne, choć zaczynam się za to zabierać. Może jeszcze nie intensywnie, ale coś już drgnęło.
  Tyle, bo przez te szczury (ich wyłapywanie) i sprawę kopalni, jakoś nieszczególnie umysłowo funkcjonuję i jak widzę trudno mi spłodzić jakąś sensowną notkę.

poniedziałek, 12 lutego 2018

Poniedziałek #1317

   Zadzwoniła do mnie w sob. żona od 972, by wczoraj zawieźć do Kalet, bo tam przenieśli za "dobre" zachowanie, pierwszego skurwiela od 972. Może bym i go zawiózł, ale pomny nie uregulowanego kursu wioska - Zbrosławice - Ch-ów M-to stwierdziłem, że nie, bo czemu mam pokrywać koszty tych kursów. Za powód podałem pobyt na kopalni, powrót ok. 20:00, a on na taką miał tam być no i nieuzgodnione z 979 wypożyczenia auta. Nawijała, że boi się iść przez las, w którym jest sama. Powiedziałem:
- to dobrze, że jesteś tam sama, przynajmniej nie ma Cię kto napaść.
 Na koniec stwierdziła, że w takim razie będzie kombinować coś innego. I tu pomyślałem - to jest słuszna koncepcja. Już nie życzyłem powodzenia, bo kto by chciał jechać tyle km., by zawieźć tam mega przejebanego (a przynajmniej aspirującego do tego miana) skurwiela.
  Na kopalni wczoraj dzień relaksacyjny. Pojechałem późno (13:20), ale na tyle wcześnie, że odbiłem składy 172 i 371, które już w drodze na kopalnie dowiadywały się o czynność st. mac. Na nast. RCL właściwie tylko w jednym grzejniku składającym się z 12 grzałek konserwowałem dojście fazy do 6 grzałek i tyle. Następnie zeżarłem a'la obiad, pokręciłem się k/nastawni, pokrzyżowałem plany złomiarzom informując ochronę o ich kręceniu się (nie wiem jak to się odbije na nastawni) i pojechałem na st. mac., bo stwierdziłem, że nic konstruktywnego już nie zrobię, tym bardziej, że nie przebrałem się na pkt. socjalnym w strój roboczy i byłem w wyjściowym.
  Znowu  niedospana noc. Szczury urzędowały przez jej większość, przeto o 03:30 ruchem manewrowym przeniosłem się na grupę B. Mało tego, rano robotnicy budowlani w mieszkaniu obok, zaś coś kuli ok. 07:30. W pierwszej chwili mózg wplótł to kucie w jakiś naprędce sformowany sen, ale jak długo w śnie coś mogą kuć. Remontują tam od września. Ile można dziurawić ściany i kiedy chcą skończyć, skoro jak coś kuli to muszą to teraz załatać. Po za tym ile trza mieć kasy, by utrzymać 5 m-cy ekipę, dajmy na to, 3-ch ludzi, bo przecież trza opłacić ich wynagrodzenia, czyli 3x2412zł (brutto najniższej) = 7 236 + do tego dojazd autem, bo firma 30km stąd 400zł, amortyzacja urządzeń budowlanych 300zł i materiały skromnie licząc 300zł /m-c. Czyli 8236 x 5 = 411 830zł już kosztowało stacjonowanie firmy w mieszkaniu. Do tego kupno mieszkania, czyli fajną kasę ludzie mają...
  Z drugiej strony, czy jak młoda para z larwą (około roku) wprowadzi się do niego i teraz ja zacznę przez większość dnia napierdalać muzą na fol z kolumn 140W, estradowych, przez pół roku i ta larwa nie będzie mogła spać, to czy oni będą zadowoleni? A mieszkanie z drugiej strony wystawione do sprzedaży i wnet je opuszczą, to można będzie grać. A potrafię otworzyć, nawet sąsiadka 2 mieszkania dalej słyszy jak kolumny dają.
  Kują do 09:00 później już nic, nie wiercą. Czy tak trudno, o czym już tu pisałem, kuć od 12:00 do 15:00, a to co robią od 09:00 do 15:00 robić od od 07:00 do 12:00? Przecież są tu codziennie. Nie, jak na Dniu świra, od 07:30 musza tymi wiertarkami, młotami napierdalać, by inny się nie wyspał.
  Dziś łapanie szczurów ma być, bo w końcu będą je odbierać. Wreszcie się za to zabieram, choć bardzo ospale po niedospanej nocy.

niedziela, 11 lutego 2018

Niedziela #1316

 Na początku był tytuł "Piątek", soboty już nie zdążyłem, teraz jest Nd. #1316 tyle czasu mam wolnego. Fajnie.
 Ostatnie dni jestem poddenerwowany, ale to za sprawą szczurów i mojej bezradności wobec nich. Plany, które zakładam są realizowane z dużym opóźnieniem przeto sytuacja idzie w kierunku niedobrej, bo to dość łagodne określenie. Oddziaływuje to na moje funkcjonowanie w ciągu dnia - to jest fatalne. Nadto ruch na stacji jest jakby gwoździem do trumny. Dodatkowo dwie ostatnie noce, to spanie z przerwami, bo szczury tak grasowały, a raczej goniły się, że nie dało się spać. Pierwszej nocy 172 wyszedł z tego powodu ok. 03:00, drugiej spał ten od drezyn z Chrzypska Wlk. ale stacjonował na grupie C, to tylko raz go zbudziły.
   Nawet jak przychodzi 172, a był dziś (piątek), to robię to z nim tak połowicznie. Tzn. część mózgu, ta odpowiedzialna za życie bieżące funkcjonuje fatalnie, ta odp. za podtrzymanie gatunku całkiem normalnie, w ogóle nie zważając na problemy tamtej części.
  Był wczoraj 979 ze swoją nibylaską. Jak przyjemnie patrzało się, jak jest zakochany. To jego uczucie do niej uzewnętrznione robi wrażenie. W pewnym momencie aż wzruszyłem się, bowiem prawie jak własny syn i to jego szczęście oddziaływało również na mnie. Ale to krótkie chwile w trudnym okresie. W sprawie układu torowego kop. Pokój piłeczka po naszej (mojej) stronie już od 28 stycznia i nadal nie wiem jak ją odbić. Mało tego z powodu zaszczurzenia stacji nie umiem się zebrać i zacząć działać skutecznie. Jeżdżę na stację, na nastawnię, tam się relaksuję, ale to jakoś nie starcza. Przyjazd na st. mac. sprowadza na stary tor.
   Wczoraj na nastawni wpierw pokazywanie jej, terenu i wokół temu od drezyn. Oczywiście nie ma czasu, bo zaraz jedzie na poc. do wawki i trzeba szybko pokazywać. Efekt, w pkt. socjalnym nie miałem wody do umycia. Ta niestety zamarzła przy przyłączu, czego chciałem uniknąć, ale co zrobić. Wszystkim na kopalni nie jestem w stanie się zajmować, w zasadzie sam. Musiałem się więc na koniec przymyć w ... śniegu, który nabrałem do wiaderka. Na szczęście w pkt. socjalnym ciepło, to jakoś strzymałem. Później ok. 14:30 zadzwonił MK z miejsca, że się nudzi i czy może wbić? No oczywiście. Był ok. 15:00. Trochę przy instalacji porobilismy, zamontowałem kolejne podwójne gniazdo 220V z sortowni z pomieszczenia drugiej windy. On jedno oczyścił, konserwował. Pogadaliśmy przy tym ok. 2h, głównie ja nawijałem, ale na koniec już trochę gardło odczuwałem, mimo podniesionej temp. w nastawni. Wcześniej nie udało się ewakuować, bo jeszcze prace na pkt. socjalnym, więc tram o 18:36, na który na styk przyszedłem na st. mac.
   Tyle, bo jeszcze wyjście do stony, choć staram się w nd. nie chodzić na zakupy, to czasem czegoś tam braknie, jak np. masła. Później wyjazd na kopalnię, ale na krótko dla doglądnięcia nastawni i konserwacji jednego grzejnika. Bardziej wyrwanie się ze st. mac. jak jechanie zrobienia tam czegoś konkretnego oprócz oddania kluczy z nastawni, bo wczoraj zabrałem je ze sobą.
   Narka.

czwartek, 8 lutego 2018

Czwartek #1315

   W tym całym zagonieniu zapomniałem, trochę też dla siebie na przyszłość, opisać pobytu na kopalni na weekend.
   W sobotę był do pomocy MK z miejsca, syn elektryka z kopalni, ten 17-latek, o którym kiedyś pisałem. Na ten dzień zaplanowałem pompowanie ze studni, bowiem 2 tyg. już nie pompowane, a faktycznie nazbierało się, więc plan był dobry. Nadto w nd. był już mróz, więc sob. to idealny dzień. Niestety jak pompa działa, to niewiele jest do roboty, bo na nastawni oprócz spraw elektrycznych czasem sprzątam, ale generalnie za większe rzeczy się nie zabierałem, bowiem pompę trza obniżać po ok. 15 min, ponieważ w tym czasie wypompowuje na tyle, że później ssała by powietrze. Dwa razy tak było, że przyszedłem na styk. Rozwijanie z MK, zwijanie węży poszło sprawnie. Inne prace też. Równolegle z nami działali złomiarze. Wykopywali kable kolejowe przy dawnym torze nr 1, co widzieliśmy z nastawni, a nawet z terenu, jak poszliśmy sprawdzić jak leje do kolektora, ale co zrobić. To nie teren kopalniany, teoretycznie moglibyśmy zadzwonić po MO, ale później by nam wybili szyby w nastawni. Dopóki nie zaczniemy tam jakiejś szerszej działalności, to skubać nam będą. Wycięli nam też Tm przy torze nr 4a. To ta z lewej strony toru poniżej.
Ta będzie do uzupełnienia, ale gorzej jak dziabną iglice rozjazdu nr 3. Chcę je zaspawać, ale nie wiem czy zdążę i czy da się tam kablami do silnika rozjazdu doprowadzić napięcie, czy tych kabli też nie chlasnęli. Gałęzi na torze, które tam naciepałem, też już nie ma. Poszły pewnie na opał dla kogoś.
   W sob. odkryłem też wraz z MK podziemny tunel pod główną ulicą z tramwajem. To niespenetrowane miejsce, do tego już w totalnie kopalnianym klimacie, czyli pod ziemią. Oczywiście jest plan spenetrowania, czyli przejścia na drugą stronę, ale sprawne latarki, kaski, bo czasem szedłem na kuckach tak nisko no i przygotowanie ubraniowe i gumowce sprawne (nie dziurawe).
  Po za tym zleżliśmy po raz (dla mnie już chyba setny) sortownię. Czasem nie chce mi się już po niej łazić. Ma 33 m wysokości, więc tak jakbym wchodził na 10 piętro w wieżowcu. Oczywiście do zniesienia jest jeszcze sporo rzeczy, ale nie wiem czy wszystko co chcę uratuję, bo brak mocy przerobowej. Poniżej jedno z miejsc w sortowni. Nawet nie wiem który poziom.

   Nie wszystkie gniazda 220V zdemontowali elektrycy SRK. Zostały jeszcze w maszynowni drugiej windy, to poszedłem po nie, wraz z MK, w niedzielę, do tego jeszcze grzejnik 1,5kW odkręciłem do pomieszczenia socjalnego. Sprawdziłem go na nastawni (sprawny), w czasie jak był 824 i kolega z Belgii, któremu tradycyjnie się nudziło, a następnie już sam, przeniosłem go do pomieszczenia socjalnego, bo tam wymiana grzejników musi nastąpić.
  Niedziela upłynęła trochę na nieróbstwie. Tzn, obszerne plany nie zostały zrealizowane, bo ludzie. Wpierw z poślizgiem przyszedł MK, na którego czekałem na nast. RCL w zasadzie nic nie robiąc, bo za co się zabrać jak w każdej chwili może wbić.
  Po spenetrowaniu z nim sortowni, koniecznie chciał tam iść, odkręceniu gniazdek i grzejnika, wózkiem, bo się uparł, ale tez i dobrze, bo więcej rzeczy przewiozłem z pkt. socjalnego na RCL, bo kiedyś tego czasu może mi braknąć. Po przyjeździe wózkiem na RCL zeżarłem, bo już padałem z głodu, a czekał już pod nastawnią 824 i kolega z Belgii. W sumie po żarciu tylko sprawdziłem grzejnik 1,5kW, bowiem miałem później przewieźć 979 z niby laską do katos, ale wyjazd został odwołany. Rozeszli się z RCL wpierw MK, następnie 824, bo na autobus i ostatni ten z Belgii. Pewnie 979 nadal był słaby po imprezce w sob. to wyjazd odwołany, ale o tym dowiedziałem się w tram dzwoniąc do niego. No to byłem godzinę wcześniej na st. mac. 
  W ogóle jak jechałem tram w nd. do kopalni, to jechały dwa młode mięśniaki. Jeden o w miarę ładnej twarzy, która do dziś przewija mi się przed oczami. W wieku tak ok. 17 lat, ale coś, mimo krzywych zębów, bo się czasem uśmiechał do tego drugiego, było w jego twarzy. A może na podstawie doświadczenia na kanwie twarzy i szyi, wyobrażałem sobie resztę jego budowy.
  Segregacja szczurów idzie opornie, jak w ogóle ich pozbywanie się. Węże  nie chcą ich żreć, hurtownia nie wiadomo czy weźmie je. Co za gatunek, że tak szybko się mnożą...
  Tyle, bo wyjazd na kopalnię przez UM, ale trochę opóźniony bowiem Rada M-ta dziś i v-ce prez. będzie wolny po 14:30, to na tą pojadę. To narka.

wtorek, 6 lutego 2018

Wtorek #1314

   Tego to nawet w prognozach nie przewidzieli. Rano o 07:00 było w wiosce -12C. Teraz się już ociepliło do -7C, ale po chleb do sklepu szedłem jeszcze przy -10C.
   Wczoraj nie miałem dnia, ale to jakby nie zrażało inne drużyny trakcyjne. Akurat w fazie najmniejszego humoru stanął pod wjazdowym 172. Przekazałem co i jak, i w sumie wyprawiłem na szlak po ok. 10min. Następnie, kiedy już zbierałem się do wyjścia w teren pod wjazdowy zaczął podchodzić 826.
- nosz qrwa mać (wymówiłem głośno w pomieszczeniu widząc podchodzący skład)
   Ten polazł ze mną na wioskę, ale chciałem szybko temat opierdolić, to on na kulach, bo zwichnął sobie kostkę 5 tyg. temu, dalej na nich skacze nie wiedzieć w ogóle po co. Po wiosce nie zrobi tyle km. co na stacji mac., na której, jak i po swoim terenie, chodzi już bez nich. To po co one mu qrwa są? Chyba na wabia dla lasek, bo jak miałem zwichniętą kostkę, to nawet po stacji macierzystej chodziłem o kulach włącznie ze schodami, a ten tylko do klatki schodowej, a dalej już normalnie na nogach. Oczywiście kostka mu się prawidłowo nie zrośnie, bo już jest rozwalona, ale on tego nie rozumie.
  Spowalniał mnie, bowiem musiałem chodzić po chodnikach, a nie skrótami, by nie wyjebał się jeszcze na ryj. Później będzie gadał, że przeze mnie, bo szedłem skrótem. Do ostatniego sklepu (warzywniaka) szedłem już sam, a zostawiłem go na przystanku autobusowym. W drodze powrotnej zgarnąłem go z niego.
  Na stacji mac. przekazałem info, że nie mam humoru, ale on niezrażony
- to ja sobie cicho posiedzę.
  Oczywiście to cicho nie wyszło, a jeszcze w trakcie jego pobytu na st. mac. wyłączyłem telefony, by się jeszcze b. odciąć od ruchu.
  Pod wjazdowym ileś jeszcze składów stanęło, ale nie podawałem wolnej drogi, to wycofywały się dalej. Niestety wieczorem jeszcze mnie nawiedzili - laska, która która kiedyś kręciła ze 172 (nie dziwię jej się, bo taki duży organ to mało kto ma), ale chyba odpadł z powodu prowadzenia się oraz, już po odprowadzeniu laski 172.
   Dobra, pchnę tą notkę, bo zabrałem się za selekcje szczurów, ale to opiszę później, bo wyjście na wioskę. To narka.

piątek, 2 lutego 2018

Piątek #1313

  Fajnie, piątek i podwójna 13-ka w numerze.
  Mniejsza. Szczury wczoraj dostały pstrąga (nie)świeżego z aldi, bo akurat takiego wyciepli z datą do 30-01-2018. Nawet zadzwoniłem do 979 czy brać, ale wziąłem. W opakowaniu dwa, zresztą na zdjęciu.

  Oczywiście pstrągi opłukałem, umyłem i ciepłem na podłogę już bez tej tacki, gdzie dostają żarcie. To co się z nimi zrobiło to jest niesamowite. W ciągu 2 sek, pstrągi odpłynęły z miejsca składowania bliżej norek przebywania szczurów. To była jakaś wariacja, tak jakby ludziom ciepnąć darmową pizzę. Nawet, mimo dość pokaźnych rozmiarów pstrągów, odbywały się mini walki o dostęp do żarcia, ale generalnie to był strzał w 10-kę. Kolację dla nich miałem z głowy. Ryby wyglądały jak zaatakowane przez piranie. Pstrągi w opakowaniu 520g. Starczyło im, bowiem żarcie jak im zrobiłem w rozruchu porannym, to żarły, ale w pierwszym rzucie nawet zostało, tzn. że jeszcze były syte po pstrągach.
  Jak tak żarły pstrągi, to zastanawiałem się, jakby chciały zeżreć mnie, to w (może) 5h już by mnie nie było w całości oprócz kości. Do tego ta współpraca w ciągnięciu ryb w stronę norek (msc. pobytu), to nadawało się do nagrania. Niestety mamy stare komórki, to nie było czym.
  W czasie porannych procedur rozruchowych, przy odchudzaniu siadłem jeszcze raz nad pismem z UM. Pojawiła się wreszcie koncepcja odpowiedzi na nie. Jest więc postęp, trza ją będzie spłodzić i poddać konsultacjom.
  Tyle, bo zajęć mnóstwo, tym bardziej, że jutro i w nd. jadę na kopalnię, to muszę tu zrobić, bo później będę zawalony.

czwartek, 1 lutego 2018

Czwartek #1312

   Wczoraj na TVP kultura emitowali, po raz kolejny, film francuski "Miłość". To bardzo dobry film, jednak nie miałem ochoty go oglądać, bo na równi z jego wysokim poziomem jest to ciężki film. Kiedyś o nim się szeroko rozpisałem, bo praca kamery, przekaz intelektualny itp., ale wczoraj jakoś nie. To nie był ten dzień.
   Po za tym był we wtorek 172. Ostatnio ma znowu dobre dni, odnośnie wyglądu. Jeszcze nie zdążyłem się rozebrać, a organ już był gotowy do akcji. Jedna część mózgu odpowiedzialna za popęd seksualny działa osobno i raczej mamy mały wpływ na decyzje z tej komórki. To taka samodzielna komórka d/s popędu seksualnego, która nie podlega likwidacji i ciągle miesza w sprawach bytowych.
  Dziś też był 172, ale oprócz niego przez stację przewijały się inne składy, to też jak już stacja zrobiła się pusta, to jakoś tak z biegu wszedłem na niego. Jednak za nim, ta samodzielna komórka d/s popędu seksualnego zadziałała, to trochę potrwało, bo jakoś w tym ogólnym biegu i po porannym w.k. była jakby uśpiona Oczywiście wygląd 172 pobudził ją do działania, bo jakżeby inaczej, ale też 172 trochę bardziej pomęczyłem.
  Odebrałem pismo z UM Ruda Śl. Takie bardzo neutralne, nawet nie mam koncepcji co na nie odpowiedzieć. Nic mi nie przychodzi do głowy, przy tym zachowawczym tekście. W sumie, to oni ni mówią - nie, ale też nie mówią jednoznacznie - tak. Wiedzą o wszystkim i jakby wyczekują na dalszy rozwój sytuacji. Ale to właśnie oni mają teraz zająć stanowisko, to kiedy to chcą zrobić, bo tego jakoś nie ogarniam?
  Dobra, tyle, bo stacja się zapełnia i nie wiem czy później to uda mi się opubliować. To narka.