poniedziałek, 15 maja 2017

Poniedziałek #1184

  Dziś to już nie tak jak ostatnio, że zostałem obudzony, bo przezornie wyłączyłem dzwonek z pod wjazdowego, ale jak wstałem i odsłaniałem zasłony, to patrzę, a tam pod wjazdem 172. Ubrałem się i poszedłem ułożyć drogę przebiegu by wszedł na grupę A. Spytałem ile czeka - ok. 15min.
  Ostatnio 172 znowu przeżywa swój złoty okres. Dziś jak się rozebrał, bo wpierw pokazał, że się spalił na plecach (powiedziałem mu - co roku to samo), to zrobiło mi się lekko słabo. Praca fizyczna jednak z mięśniaków wyciąga wszelki nadmiar tłuszczu, uwydatniają się mięśnie, żyły, poprawia się sylwetka. Jak siadłem na niego to od razu poczułem ciepło jego ciała, odchudzonego z tkanki tłuszczowej. Nadto, jak ręce miał za głową to na brzuchu widziałem dwie duże żyły po bokach idące na nogi i w ogóle jak widziałem barki, bicepsy, przedramienia, to prawie mdlałem.
  Starałem się jak mogłem przedłużyć czas siedzenia na nim, ale jak go przywiązałem to już prawie odpływałem. Mimo włączonych lekkich hamulców długo to nie trwało. Pewnie po krótkim przestoju zrobiłbym to z nim drugi raz, a później może i trzeci. Tak dobrze nie wyglądał od czasu wyjścia, a czas z nim jest już odliczany, bowiem ma ponownie bilet na 5 czerwca i znowu na lato go nie będzie.
  Czasem sobie tak myślę, jak to się  ułożyło, że tak dobrze się ułożyło i tak dobrze leci. Sam jestem w szoku i jest to jeden z najlepszych okresów w moim życiu, bo nie pamiętam, by tak ogólnie było kiedyś dobrze. Zawsze było coś nie tak, a teraz te cosie nie tak zostały w zdecydowanej większości wyeliminowane i w miarę poukładanego bytu nic nie zakłóca.
  Miałem to też opisać, ale jakoś ostatnio z tymi wpisami krucho. Otóż, może to z powodu wiosny, bo zbiorniki też jakoś częściej są opróżniane, miałem sen erotyczny. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie miejsce, w którym się dział. Otóż był to domek wspólnej znajomej ode mnie i od 811. Historia była, że oni gdzieś wyjechali i zostawili mi klucze bym doglądał czy wszystko w domku jest ok. Wiadomo w wiosce lepiej mieć kogoś, kto jest obecny, często dogląda, by się nic nie stało, bo włamy to nic nowego. Ponieważ na stacji jakby zawsze ruch pociągów, to poszedłem z mięśniakiem własnie do domku rodziców od koleżanki. Staliśmy, on bez koszulki, oczywiście mięśniak, twarz, jak w poprzednim śnie, nieokreślona, nie spersonalizowana. Tak staliśmy, ja do niego przylgnąłem, głaskałem go po plecach, z przodu odbierając ciepło jego ciała. Czułem się jakiś bezpieczny, ukojony, taki bardzo błogi stan. W końcu powaliłem go na podłogę i położyłem się na nim. Leżąc tak spojrzałem na duże okna z pokoju w których nowoczesne firany zawiązane w połowie okien na supły. Powiedziałem do niego:
- chwila muszę coś z tym zrobić, bo nas tu wszyscy będą widzieć.
  Nie dałem jeszcze istotnych info. Nie było by to taką przeszkodą, gdyby nie domek położony trochę poniżej chodnika, stąd ludzie lezący z kościoła, bo akcja działa się w niedziele, by nas widzieli na podłodze kopulujących się.
   Wstałem niechętnie z niego i zabrałem się za wieszanie dodatkowych firan, by ograniczyć możliwość podglądania nas przez lezących z kościoła.
   I właściwie na tym sen się urywa, ale ta chwila stania z nim, odczuwania jego skóry, mięśni, to chwilowe leżenie na nim spowodowało bardzo pozytywne odczucia mózgu. Jak się przebudziłem to od razu przypomniała mi się scenka, z filmu Shrek, jak on z osłem podeszli do zamku Dulop i osioł uruchomił kukiełki śpiewające posienkę powitalną i po tym, jak teatrzyk się zamknął i nastała cisza osioł powiedział:
- ja chcę jeszcze raz....
   Po tym śnie jak się przebudziłem to miałem dokładnie to samo:
- ja chcę jeszcze raz...
   Wczoraj, bo jeden dzień ładnej pogody akurat trafił na nd. pojechałem sfocić nastawnię KMO, kop. Makoszowy, bowiem kop. już zamknęli i obecnie jest wygaszana. Bardzo miło spędzony czas, świetnie się jechało tam, bo lekko z góry na większości trasy, bezwietrznie ale to może opiszę dokładnie jutro, wraz ze zdjęciami, bo oczywiście zrobiłem.
  Teraz tyle, bo wnet wróci z pracy 979. To narka.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz