niedziela, 30 sierpnia 2015

Sierpień 2014

Piątek. 2014.08.01 10:32 Ociepla się na dworze, w przeddzień wyjazdu ma być ponownie 33C, już sie cieszę. Na razie w stacji dwie drezyny jeszcze. Za chwilę lezę je fotografować, bo stoją w torze głównym dodatkowym, który nigdy nie przyjmował dwu drezyn na raz pod budynkiem stacyjnym. Kończy się wyjazd tutaj i mam mieszane uczucia czy chcę wyjechać czy zostać. Za zostać to klimat kolejowy na dworcu i stacji oraz torze kolejowym z drezyną. Jak pisałem mógłbym tu kiedyś ileś lat temu jak stacja była czynna pracować, taka mała stacyjka była by w sam raz. Za wyjazdem przemawia brak mięśniaków. Ach ten popęd seksualny, który steruje w znacznej mierze naszym życiem. Szczęśliwi Ci z małym popędem. Cóż, jakoś jeszcze daję radę. Co raz częściej w miarę jak zbliża sie wyjazd myślę o spotkaniu ze 172, który już sie kontaktować. Ach znowu spanking na klatę, bondage i inne. To jest to czego okresowo potrzebuję. Wpisałem przypomnienie aby też zadzwonić do 222, choć jak to dalej będzie z nim nie wiem, przez to zamieszanie w wiosce. Rozruch poranny na ukończeniu, a później drezyną na most i szlak do lasku iglastego. Na reszcie tam jadę.
   A w trakcie rozruchu przeczytałem o Woodstok w Kostrzyniu. A my w pn. wracamy, tak jak oni. To się może dziać w pociągach. Trzeba się będzie przygotować na powrót.    
   Przy okazji pomysłowość ludzi pracujących na kolei jest przeogromna. Poc. z Rzeszowa do Kostrzyna nazwali "Stalowy pęchęrz". No niezła musiała być imprezka, aby taką nazwę wymyśleć. Inna sprawa, że poc. jechał z 384min opóźnieniem od stacji Jakubowice, bo na szlaku Dwikozy - Jakubowice uległ awarii. Do zdefektowanego składu przysłano zastępczy, który (uwaga) też zdefektował. Połączenie z lokiem od CTL-u się nie udało i wreszcie przysłali im ze Stalowej Woli Rozwadów trzeci skład, którym odjechali "Stalowym pęcherzem" dalej. Trzeba mieć faktycznie stalowy pęcherz, aby wytrzymać 384min opóźnienie. Może zatwierdzający tą nazwę był przyszłościowy i domniemywał trudności. 
    No i wybrałem sie do końca szlaku za most czyli do km. 26,350. Od 26,500 do mostu czyli 27,350 to chyba najładniejszy odcinek szlaku. W lesie iglastym z powietrzem lasu iglastego. Do tego słabo zarasta i można tam co roku w miarę bezproblemowo przejechać co mi się bardzo podoba. O ile w stronę malejącego kilometraża jest pod górę, to z powrotem można drezyną przyjemnie jechać, nawet po niebardzo oczyszczonym torze. Szkoda, że jakoś znowu zaniedbałem tą stronę stacji, ale musiałem sprowadzić drezyną drugą do stacji aby ją wywieźli do naprawy to musiałem w stronę Ryżyna dwa razy pchać ją aby z tą uszkodzoną dało się jakoś dotrzeć w miarę bez umierania na szlaku. Tymbardziej, że miała hamulec zaciągnięty to stawiała dodatkowy opór. Na szlaku postój w raju owocowym na jeżyny, mirabelki czerwone, ale na drzewie z bordowymi liśćmi (inna odmiana niż to wczorajsze drzewo) no i tyle. Jabłko dziś tylko jedno. Na szlaku, bo miałem przypomnienia rozmawiałem z 222, w zasadzie to więcej monologu mojego niż rozmowy, ale z mięśiakami/głuptakami tak się rozmawia. Później dwie na wyższym poziomie i faktycznie rozmowy z 230. Jutro jeszcze raz atakuję most i odcinek za nim ponieważ bardzo mi się tam podoba. Tyle, leze robić foty drezyn w stacji. Dziś jedna odjeżdża to unikalna okazja.
    Miała jedna drezyna odjechać, ale nie przygotowali się. Tzn. przyjechali ze zbyt małą przyczypką i transport nie był realny, ale że tego wcześniej nie wyobrazili sobie to mnie dziwi. Oboje to fascynaci kolejowi wiec wymiary takiej drezyny są łatwe do przeliczenia. Szerokość toru jest standardowa, do tego długość, wysokość i jest pełnia danych. A tu przyjechali z przyczepką na której można przewieźć biurko większe, bo już szafa to odpada. No cóż. Skoro mają na paliwo, czas na "zabawę" to spoko. Mnie na jutro pozostają dwie drezyny, to jeszcze jakieś foty zrobię i je poprzestawiam odpowiednio. 


Sobota. 2014.08.02 14:11 To teraz na krótkto, bo drezyny pojechały, stacja jakby wymarła bez pojazdów szynowych. Teraz jeszcze nad wodę, a później może wpis zrobię szerszy.
   Co mnie podkusiło, aby na interii założyć bloga to nie wiem. Ilość reklam jest tu porażająca, a walka z nimi... Ach jedynie skuteczny jest linux, ale na wakacjach go nie mam więc męczę się i przeładowuje stronę ileś razy, aby nacisnąć to co pożądane.
   Woda w jeziorze już nie taka jak w poprzednich dniach, ale jutro jeszcze ma być ciepło to trochę się powinna nagrzać. Bez drezyn to czuję się nieswojo, stacja robi wrażenie zupełnie nieczynnej, z drezynami i to dwoma w stacji to zupełnie inaczej. No cóż, jutro dzień na pakowanie, bo w pn. wczas rano wyjazd do Wronek na poc. Czy wejdziemy do niego po przystanku Woodstock to się okaże. Generalnie wyjazd, bo jakby można go już podsumować bardzo udany. To co chciałem zrobić to się w większości udało oprócz dzisiejszego ostatniego wyjazdu za most do końca toru z możliwością jazdy. Szkoda, ale i tak atrakcji było sporo i sporo dni w których byłym sam z drezyną więc zupełnie inaczej przeżywałem to przebywanie w torach. No i przy jazdach drezyna miała zakładany sygnał końca poc., który przy zmianie kierunku jazdy był przekładany na odpowiednią stronę. Sygnał na pamiątkę zabiorę do domu, tu i tak nikt by go nie uszanował. 
   Ciekawe kiedy w zagonionym życiu będę miał czas siąśc i zrobić porządny wpis tutaj. Na razie wszystko w biegu, dopisywanie po kilka zdań i tyle. Nie udaje się jakiejś głebszej myśli skonstruować i przelać na "papier". No cóż... To o spr. doczesnych jutro. Jakoś nawet nie mam humoru pisać, chyba przez to, że drezyny odjechały. Nie znajduje innego powodu. Leze wcześniej spać, aby jutro też tak zrobić, bo w pn. trzeba wcześniej wstać. Narka.


NIedziela. 2014.08.03 10:14 Poszedłem wczoraj wcześniej spać, aby się przyzwyczaić na jutrzejsze wcześniejsze wstawanie. Efekt - przebudziłem się 03:44, ale później zasnąłem i spałem do 08:45. Jutro jak się przebudzę to trzeba będzie już wyjść, bo znając siebie to przed wyjazdem jest zawsze niewyobrażalny młyn.
    Zapomniałem opisać, jak jechałem na ostatni wyjazd na most i na szlak za nim to w km. 28,450 ponownie zrobiłem w.k. Tym razem byłem tam po nagu na drezynie, w słońcu. Co ciekawe jak się jest w ruchu to wszelkie owady znacznie częściej atakują, jak względnie bez ruchu to dają spokój, przelatują obok i nic nie robią, nawet nie lądują. Wystarczy, że zacząłem pchać, czy jechać drezyną i zaraz się znajdowały. Jak koty, które reagują na ruch. W.k. odbyło się z "udziałem" 222 w pozycji na drezynie, w której pewnie by nie chciał być. No cóż, ale mnie się podobało. Jak się okazało to ostatnie w.k, na szlaku. Nienarodzone wylądowały w torowisku, część na liściach jakiejś roślinki. Rozluźniony ubrałem się w krótkie spodenki i pojechałem dalej do km. 26,400.
    Dziś pakowanie wstępne, przygotowanie budynku dworcowego do opuszczenia czyli posprzątanie go, sprawdzenie czy wsztysko jest dobrze zamknięte itp. Dzień ciepły, już teraz (10:15) jest 29C więc dla mnie zajebiście. Choć z powodu opuszczenia stacji przez drezyny nie miałem jakoś wieczorem humoru, to w zasadzie mi już przeszło. Trochę dziwne, że mózg tak na to zareagował. Widać na tym przykładzie dobrze jego dwutorowość. Na zewnątrz i jakby to główne ja myśli trochę inaczej, to drugie ja na drugim torze, czy inne funkcje niedostępne dla pierwszego toru odbywają się na drugim niezależnie. Oczywiście wpływająna sytuację na pierwszym torze, ale tylko wpływają. Jakiejś interakcji nie widać.
   Jutro chyba spotkanie ze 172. Napisałem mu sms-a, aby się przygotował na nockę, choć czy będzie chciał zostać to nie wiem. Jest nieprzewidywalny. 
   Nie ma to jak mieć na laptopie uniwersalne porniole. Wysłałem 824 nad jezioro, bo sam mam tu robotę z pakowaniem, sprzątaniem i innymi rzeczami w tym również nacieszenie się jeszcze budynkiem stacyjnym. Wszak to ostatni dzień. Ciepły o 13:30 jest 33C na dworze do tego wieje, więc czuje się rewelacyjnie. Ciepło, przeciąg no rewelka. W takim klimacie mógłbym cały czas funkcjonować. Zabieram się za pakowanie. 


Poniedziałek 2014.08.04 19:01 Ostani dzień w Chrzypsku, a właściwie to tylko rano, bo następnie wyjazd na pociag. Wczoraj burza przeszła nad Chrzypskiej bokiem, aczkolwiek wiał silny wiatr i gdzieś zdmuchnęło linię wysokiego napięcia, bo mieścina pozostała bez prądu. Oprócz tego, na dojściach kabli do dworca, upadająca gałąź zerwała kabel jednej fazy i nawet jakby wioska była włączona do prądu to na dworcu jeszcze trzeba by podłączyć spadnięty kabel. Wobec tego wieczorej zagraliśmy jeszcze w karty, a jak zaczęło się ściemniać to przygotowaliśmy się do spania. Nawet dobrze, bo szybko poszedłem spać, jakby był prąd to tradycyjnie bym się zasiedział. Nie było więc problemu ze wstaniem o 05:30 i wyjazdem na dworzec, choć tradycji stało się zadość i sam wyjazd tak trochę na styk w biegu. Rower też tradycyjnie załadowany był mocno, dość że nie umiałem go sam dźwignąć. Tzn. jedynie mogłem podrzucić. Tak obciążonym rowerem to jeżdżę raz, dwa razy do roku. Trudno jedzie się takim naładowanym, ciężkim rowerem. Wjeżdżanie pod górki, nawet te niewielkie to redukcja do niskich biegów i mozolne wciąganie się. Za to z góry, to aż trudno było go zatrzymać. Udało się mimo tego utrzymać rozkładowy czas jazdy i do Wronek na stację przyjechaliśmy planowo. W drodze do Wronek, w jednej wiosce przed k/przystanku z Woodstock szedł punk z dużym irokezem na głowie. Twarz miał do tego i fugurę, mimo ubrania w skóry, tak ładną że na tym przystanku bym go przeleciał trzymająć za tego irokeze. Ach taka sztuka, a tu brak czasu.
   Przed naszym poc. odjechał opóźniony 13min poc. z Kostrzyna i odziwo nie był aż tak pełny jak przewidywałem. Ludziom udało się do niego wsiąść w miarę bezproblemowo, choć przy odjeździe był tłok przy drzwiach. Z powodu opóźnienia częściowo zbierał ludzi z następnego poc. ze Szczecina, na który juz czekaliśmy. Ten miał zapełnione tylko msc. siedzące więc bez problemu z rowerami wsiedliśmy. Do Poznania dojechaliśmy prawie planowo, ale mieliśmy 40min na przesiadkę to nawet opóźnienie 15min nie było by szkodliwe dla nas. W poznaniu poszedłem kupić coś do picia. W galerii (jak to teraz nazywają) handlowej kupiłem wody w cenach kosmicznych po 4,20 za but. 1,75 i 1,5l. Z
Jak to w mieszkaniu, nie udało się wcześniej iść spać. Dotrwałem do 23:40, bo jeszcze to, jeszcze tamto, jeszcze coś tam i tak czas zleciał. Inna spr., że wieczorem przyszedł 230 i po nim 979. 230 się chwalił ćwiczeniami, które rozpoczął wczoraj na brzuch i klatę. Rozebrał się z koszulki i pokazał. No jeszcze efektów nie widać, ale i tak miło było dotknąć i popatrzeć. Po prezentacji przylazł 979 z treningu. Nie wiem czy to brak mięśniaków na wyjeździe, ale jak tak patrzałem na niego to zaczął mi sie podobać. Tzn. widziałem szyję i ręcę, które zawsze miał ładne, a po treningach może mu się poprawiły. Żerują na ludziach strasznie. Do msc. kupienia szedłem dość szybko, bo do przejścia tunel pod peronami, przejście peronem 3-im do budynku kasowego, następnie przejście przez budynek kasowy k/kas (kolejki przed kasami jak za dobrych czasów do każdej stało ok. 25 ludzi) wejście do galerii, schodami ruchomymi w dół i dopiero był a'la spożywczy. Następnie powrót. Okazało się za kilkanaście minut, że były to nadroższe wody jakie ostatnio kupiłem bowiem idąc po nie, gdzieś zgubiłem bilet na pociąg. W poc. po odjeździe konduktor pyta się o bilet, sięgam do msc. w którym powinien być i... nie ma go. Nowy kosztował z dopłatą 8zł za wypisanie w poc. 52zł więc więcej jak kupiony w kasie we Wronkach. Super! Tak firma zarobiła extra kasę ode mnie. Trudno, widać mimo wieku błędy się pojawiają stale. Większość drogi do Wrocławia jechałem bez humoru z oczywistych względów. Stopniowo mi trochę przechodziło, bo co zrobić. Stwierdziłem odwołam objazd pociągami z 374 15 sierpnia po kraju i tyle. W końcu nie mam aż tyle wolnej gotówki, a sam wyjazd jakoś nie bardzo mnie rajcuje, tymbardziej z powodu kontaktu z koleją (drezyny) przez ostatnie 2 tygodnie. Ostatnia przesiadka, na którą miałem czekać 50min skróciła się do 1 min, bowiem poc. był opóźniony 22min i dzięki temu z przyjazdu udało mi się wsiąść od razu do stojącego na sąsiedniej krawędzi peronowej następnego poc. Dzięki temu byłem w wiosce 50min wcześniej. Z dworca jechałem w małym deszczu, na szczęście większy minąłem w pociągu. Po wyjściu z dworca i jeździe na rowerze zadzwonił 172, gdzie jestem. Powiedziałem mu, że za 15min będę w mieszkaniu to jak chce to może się zjawić. No i zjawił się. To jest to na co czekałem tyle czasu. Mięśniak pode mną. Jeszcze przewinął się 230, którego dość szybko spławiłem i mogłem się zabrać za 172. Ułożyłem go na pufach, za nimi drugie krzesło do którego przywiązałem mu ręcę. Położyłem sie na nim i wpierw ocierałem całym ciałem leżąc na jego ciepłym ciele. Mięśniaki są przeważnie zawsze ciepłe, bo nie mają tkanki tłuszczowej izolującej ciepło wewnętrzne. Leżąc trzymałem się za jego ręce, mocno ściskałem bicepsy. Z tej pozycji siadłem na nim. Zacząłem spanking na klatę, boki klaty i następnie brzuch. Spanking na brzuch powoduje napięcie mięśni na nim co super wygląda. Od razu pojawia się tarka na nim lub jak mówią sześciopak. Nie omieszkałem też napluć mu na klatę jednocześnie robiąc spanking. Jak mu już się trochę śliny na klacie zebrało, część stużką spływała w stronę szyi, to resztę mu roztarłem między sutkami nadal klepiąc go w klatę. Po takiej przerwie moje podniecenie szybko rosło, chyba za szybko, bo po paru minutach doszedłem do finału. Nic i tak przylezie następny raz, to nadrobię. Zresztą jak przylazł to powiedział, że na chwilę bo idzie na imprezkę i na niego gdzieś tam czekają. Po wyjściu 172 powolne rozpakowywanie. W trakcie sprawdzenie mieszkania jak przeżyło nieobecność i imprezki zrobione przez 979. Jakoś przeżyło choć sprzątanie na jutro zostanie, co powiedziałem zresztą później jak przylazl 979. No i tyle z dnia. Narka.


Wtorek. 2014.08.05 08:56
Jak to w mieszkaniu, nie udało się wcześniej iść spać. Dotrwałem do 23:40, bo jeszcze to, jeszcze tamto, jeszcze coś tam i tak czas zleciał. Inna spr., że wieczorem przyszedł 230 i po nim 979. 230 się chwalił ćwiczeniami, które rozpoczął wczoraj na brzuch i klatę. Rozebrał się z koszulki i pokazał. No jeszcze efektów nie widać, ale i tak miło było dotknąć i popatrzeć. Po prezentacji przylazł 979 z treningu. Nie wiem czy to brak mięśniaków na wyjeździe, ale jak tak patrzałem na niego to zaczął mi sie podobać. Tzn. widziałem szyję i ręcę, które zawsze miał ładne, a po treningach może mu się poprawiły, a może z braku mięśniaków tak reaguję.
    Rano rozruch poranny i jak zwykle po przyjeździe młyn spraw do załatwienia przeważnie w mieszkaniu. Dostosowanie go do pracy i przebywania.
   Przyszedł 899 po zostawiony przed wyjazdem motor 222. Nie no wymiękam jak go widzę. Te mięśnie, naturalne, bez (chciało by się rzec konserwantów) ćwiczeń na siłowni to powala samym wyglądem. Trochę go podotykałem ile się dało no i jak poszedł z motorem to praktycznie zaraz zrobiłem w.k. Po takim widoku to nie mogę się powstrzymać, zresztą po co się powstrzymywać. To już drugi raz dziś w.k., bo rano jak się przebudziłem to w łóżku też. Ach ten popęd seksualny, czy znaleziono już wyłącznik? 
  Czy ja się qrwa muszę zajmować oprócz moich spraw jeszcze sprawami innych? Dziś była niezręczna rozmowa, czy raczej monolog 979 odnośnie wydania motoru, który miał być zastawem za szkody. Skąd ja mam wiedzieć o takich rzeczach. Czy to moje finanse do cyca? Czy tylko ja mam wyciagać wnioski i prawidłowo myśleć, a jak się już nie udaje to zostaję zjebany jak pies. Do cyca, chyba stanę się asertywny w tym wieku i podobnie jak mięśniaki z wioski będę miał wyjebane na wszystko dookoła. Jak oni to mówią: miej wyjebane, a będzie Ci dane. No rewelka, muszę o tym pamietać, albo przypominacz dać w telefonie, aby codziennie mi o tym przypominał. A tak, imprezki były sprzątanie na mnie i to bez zająknięcia ze strony 979, jakby to była norma. Popsuł mi się humor, ale czy to mnie się powinno tak dziać?

Środa 2014.08.06 09:03 Po wczorajszym spięciu z 979 nadal o tym myślę. 222 odpadł, bo jak inaczej. Kolejny mięśniak poszedł (jak powiedział Rewiński na Kilerze) "w pizdu" i to nie z mojej winy do cyca. Pożoga wśród mięśniaków w ostatnim roku jest straszna pozostał jeszcze 172 i w zasadzie tyle z tych, z którymi coś robię. 230 to tylko tak do pogłaskania. Czy będę umiał czas poświęcony mięśniakom zagospodarować inaczej? Pozostaną filmiki i jeszcze przez jakiś czas fellow na znalezienie kogoś do seksu, a później już emerytura seksualna. Jeżeli tak będzie to nastąpiło to znacznie szybciej niż planowałem. No cóż, kolejny raz dowód na nieprzewidywalność życia jako takiego. Ostatnio nauczyłem się niepowodzenia przerabiać na ilę się da w pozytywy przynajmniej z mojego pkt. widzenia. Zgubienie biletu na powrót z Chrzypska przerobię na brak wyjazdu 15-go pociągami z 374, Czas poświęcany 222 też na coś trzeba będzie przeznaczyć, ale tego dotyku, tej gładkiej skóry nie mam na razie czym zastąpić. Pozostały zdjęcia, dobrze, że tak na nie naciskałem i są zarchiwizowane.
   Po wczorajszym dniu takim wolnym bez nadmiaru zajęć, dziś ambitny plan realizacji zaległości i pracy przy mieszkaniu. Do tego chcę włączyć ponownie ćwiczenia jak kiedyś i ok. południa do nich przystąpić. Porządki w papierach po śniadaniu już częściowo zrobione, jeszcze pozostało przejrzeć korytka W9 i W14, bo pilne i bieżące zrobione. Następnie odkurzanie, bo tradycyjnie pozostało po ich urzędowaniu nie sprzątnięte, później jeszcze telefony w spr. przyjęcia do pracy i chyba do 374 zadzwonię z info o rezygnacji z wyjazdu. 


Czwartek 2014.08.07 09:08 Aż dziw, ale zaniedbałem wczoraj bloga. Wpisałem tylko rano, a później już nic w ciągu dnia choć funkcjonowałem. Mało tego pomyliły mi się dni i dałem tytuł "Wtorek", w efekcie były dwa wpisy z takim tytułem.
   Żałuję tego odpadu 222, śpię i myślę o nim, o stracie dotykania go i opuszczania mu, do granicy, którą ciągle naginałem, majtek. Było to takie wyzwania, a jednocześnie sprawdzenie na ile pozwoli. Trochę to dziecinne jak w szkole uczniowie sprawdzają na ile mogą sobie pozwolić przy nauczycielu i kiedy zareaguje, ale w życiu mamy takie sytuacje w miarę często. Z nim ostatnimi czasy to dość mocno mu opuszczałem majtki i było bez reakcji. Po przyjeździe z wakacji był plan dalszego opuszczenia i sprawdzenia jego reakcji. No teraz to już nie nastąpi, no trudno. Choć w łóżku nigdy nie wylądowaliśmy w sensie robienia czegoś więcej jak masażu, to może dlatego, że to jeden z ostatnich mięśniaków tak bardzo podabający mi się, ta strata jest tak przeżywana. I najgorsze, że w tym jakby nie ma mojej winy. Nie było mnie tu na miejscu, a tak się zamieszało. W zasadzie pozamiatało całą serię dwieście oprócz 230. Za to jakby wrócił właśnie 230, to z nim trochę poeksperymentuje, choć to zupełnie inny typ osobowościowy, mało przewidywalny. 


Piątek 2014.08.08 09:17 Ostatnio mam trochę rozbite dni za sprawą oferty przyjęć do pracy na stanowisko, na którym chciałbym pracować. Już raz mi odmówiino podając 3 wersje stąd nie wiem kto i gdzie miesza. Chcę zaangażować trochę innych osób znajomych do znalezienia kontaktu w środku, aby jakoś pchnąć sprawę do przodu. W zasadzie jak mi się wydaje to ostatnia szansa w tym roku, aby się tam dostać. W innym wypadku trzeba będzie iść do pracy chyba do poprzedniego zawodu. Oczywiście wolałbym..., ale to moje wolenie, a nie ich. Po za tym rano jak wstaję to jeszcze wspominam 222. Całe szczęście pozostały zdjęcia, które wczoraj przeglądałem częściowo.
   Dziś objazdówka z pkt-ami załatwiania spraw m.in. w spr. przyjęcia do pracy.
   Jest pod górę. Część ma urlopy, część zajęta, ale drążę temat dalej, wszak to chyba ostatnia szansa w tym roku. Pogoda dziś przyjemna o 15:00 27C, pootwierałem okna, nagrzewam mieszkanie, mięśniaki w wiosce chodzą częściowo bez koszulek i mnie drażnią. Tzn. one może o tym nie wiedzą, ale na mnie to tak działa. Choć przyszedł na noc 172 więc zrobiliśmy to przed spaniem, zrobiliśmy to rano to nadal bym to jeszcze zrobił z jakimś mięśniakiem. To jest straszne. Współczuje wszystkim z dużym popędem seksualnym, a zazdroszczę tym z małym.
   Przy tej pogodzie oczywiście dobrze jechało się na rowerze, w centrum drugiego m-ta przejechałem główna ulicą - deptakiem, na którym oczywiście wypatrywalem młodych mięśniaków. Oprócz tego policzyłem pkt. do wynajęcia lub zamknięte, było ich 16-cie czyli dość sporo. Przeobrażają nam się główne ulice. Na tej przejechanej to najwięcej banków, przedstawicielstw sieci komórkowych, żralni i jakiś markowych sklepów z ciuchami. No i to tyle.
   W filmie "Milczenie owiec" było mniej więcej takie sformułowanie, że te osoby, które często widujemy zaczynają nam się podobać jeżeli tylko mieszczą się w widełkach, albo jak się nie mieszczą mamy do nich sympatię. Tak mi się wydaje, że typ osoby której szukam, czyli taki chudy mięśniak, skurwiel to wzięło się właśnie z wioski. Wszak to tu stale patrzę na takie osoby i przyzwyczaiłem się do ich wyglądu i obecności. Podobnych szukam też gdzie indziej, a w miastach z takimi to trudno. Tam się inaczej wychowują rywalizacja bardziej finansowa niż mięśniowa. Tu raczej większość biedna to pozostaje im się napierdalać między sobą i okresowo występować w rankingach, który którego pobił i zwyciężył i umieścić go na odpowiednim szczeblu drabinki. W miastach to chyba rywalizacja mam taką zajebistą komórkę, a Ty takiej nie masz. Mam zajebisty aparat foto, a ty takiego nie masz lub w ciuchach. Szkoda, że taka rywalizacja nie odbywa się w nauce, to byśmy byli rozwojowym społeczeństwem. Tak schodzimy do ogona Europy i przesuwamy się szybko na jego koniec.
    Wieczorem przylazł 172, bo stwierdził, że samemu w domu to mu się nudzi i nie ma do kogo odezwać, a tu jakby ciągle są ludzie. Oczywiście później przyszli 979 i 895 to 172 oglądał z nimi filmiki śmieszne na yt i śmiali się do łez z nich grupowo. Fakt, w domu by czegoś takiego nie miał, pomijam brak internetu. Jeszcze się załapał na kawałek pizzy, bo zamówili, no ja też, ale wziąłem najmniejszy aby na spanie żołądek nie miał tyle do trawienia. Zresztą jakoś ta pizza nie była za szczególna choć od tego samego dostawcy. Może dużo rozwozów i zamówień to jakość trochę spadła. Tak czas zleciał i za nim poleźli 979 i 895 to była 23:30, procedury wyłączeniowe i polazłem spać po północy. 


Sobota. 2014.08.09 09:51 Ma być ciepły dzień, temp.ok. 30C to będę nagrzewał mieszkanie. Przy tej temp. to ambitne plany działania przy mieszkaniu, co wyjdzię opiszę. Rozruch poranny na razie trwa, 172 śpi jeszcze na dole. Wczoraj przylazł, bo mu się nudziło w domu. Wczoraj wreszcie poszedłem do 820. Przed wyjazdem na drezyny nie wyrobiłem się, po też jakoś zleciało kilka dni za nim się wybrałem. Jak już wlazłem to rozmawialiśmy 2h za nim nie musiałem wyjść, bo przyjechał 373 załatwić sprawę no i mnie wyciągnął. 820 udało się zmienić pracę prawie na tą samą tylko w mk cafe. Stawka też prawie ta sama, to mu powiedziałem: to czujesz się jak ryba w wodzie, jeszcze niektóre lokale te same, to tylko wleziesz w innym stroju do nich i tyle. Może i mnie się uda powrócić do pracy, w której chciałbym pracować. Alternatywy są, ale na razie poczekam. W PUP byłem termin odchaczyć i następny mam na 08-10 co wpisałem w przypominacze, aby nie zapomnieć.
    Korzystając z chwili opiszę jedną rzecz. Otóż jak jechałem na drezyny kolejowe to w Poznianiu obok dworca przebiegają dwie linie tramwajowe. Z peronu 4b widać obie: górną i dolną. Obserwowałem przejeżdżające tramwaje i patrząc trochę analizowałem to co widziałem. Uwagę moją zwróciły pantografy. Otóż na wszystkich wozach 105N widziałem tradycyjne pantografy w kształcie rombu. Na nowych były półówkowe (pół rombu - jakie są teraz "modne"), ale wspomniane wyżej 105N miały tradycyjne. Zastanawiałem się po co właściwie u nas zmieniono prawie wszystkie tradycyjne, sprawdzone od 30 lat konstrukcyjnie pantografy, na naście modeli połówkowych. Po co było tracić tyle energii, kosztów, aby założyć pół rombu tylko dlatego, że jest taka moda. Dla pasażera nie ma to najmniejszego znaczenia, dla motorowego, o ile on sie nie złamie też. Pozostaje w takim razie odwieczny problem kasy. Widać firma królika od królika potrzebowała kasy i Henio ze Zdzisiem się zgadali i zaczęła się kilkuletnia wymiana konstrukcji, które pierwotnie nie były sprawdzone i masowo się łamały w czasie eksploatacji więc dochodziły koszty zatrzymań ruchu na sieci tramwajowej. Czemu stare konstrukcje, dawno sprawdzone w biurach projektowych w latatach 70-ych nie mogły dalej jeździć jak np. w Poznaniu? No chyba z powodu kasy. Teraz na sieci widać naście konstrukcji pantografów, z przeróżnymi rozwiązaniami, aby się nie łamały na boki, do przodu lub tyłu i nie wyginały w czasie jazdy po nierównościach. Ot taka ciekawostka, jak wyprowadzić kolejnym sposobem kasę z systemu. W zasadzie można by napisać pracę doktorską lub magisterską o przeobrażeniach konstrukcji pantografów połówkowych na przestrzeni 10 lat. i kosztach społecznych, ekonomicznych i innych w tych działaniach.
    Wioska jest przejebana. Wystarczy 29C na termometrze i mięśniaki chodzą po niej bez koszulek. Jakoś tak po procedurach porannych dopiero ok. 12:30 się kapnąłem, że jeszcze do warzywniaka mam jechać. W drodze oczywiście mijałem mięśniaków, no mało nie spadłem kilka razy z rowera. To jest to co lubię, nie jakieś miastowe nawyki, gdzie spotkać kogoś bez koszulki to rzadkość. Tu to norma. Ach taki przejazd i zaraz mam lepszy humor. 


Niedziala. 2014.08.10 10:33 Zrobiła się wczoraj imprezka, bo przyjechał z Wa-wy (kiedyś) mięśniak, którego tam pewna firma wysłała na delegację lata temu i został tam już. Nadal pracuje w branży, ale już dla innej firmy. I jak to była wśród mięśniaków, każdy pretekst jest dobry do imprezki, przyjazd jego też był dobry. Imprezka trwała do ok. 03:00 no i tak jakoś zasnąłem. Przy okazji widziałem po raz pierwszy bez koszulki 826. No gdyby nie ta jego niekształtna głowa, z brzydką twarzą, to reszta jak najbardziej dla mnie pomimo jego chudości, a właściwie to ponieważ ćwiczy to przynajmniej widać na nim mięśnie, a to dla mnie istotne.
    Temp. w ciągu dnia dobiła do 30C, więc wybrałem się na rower na objazd, bo to ostatnie takie ciepłe dni. Od wtorku zapowiadają ochłodzenie. Szczęśliwa informacja np. dla 172, należącego do klubu morsów. Zawitałem również do parku w Ch-wie. Uruchomiono tam kolejkę wąskotorową, szkoda tylko że 32 tonowa Lxd2 ciagnie 2 wagony, no mogła by 3, ale może nie mają tyle taboru, bo w ukresach jak widziałem zmieściły by się. Po powrocie wjechałem do stonki jeszcze po chleb. 172 je go dość sporo. Będąc w stonce rozmawiałem z 979 przez tel. a tu widzę przed stonką bierze koszyk 975 z żoną. No byłem w szoku. Pisałem mu ostatnio na fc od 979, aby się odezwał, ale nic, a tu jest w kraju. No poprostu byłem w szoku. W sklepie okazało się, że spadła mu na nogę w niemczech paleta i dostał L-4 to przyjechał do kraju skorzystać z wolnego. Ponoć następny raz będzie za pół roku dopiero. Jutro ma wpaść na dłużej porozmawiać to dowiem się więcej jak tam mu się pracuje i w ogóle.
  Korzystając z ciepła na dworze, nadal nagrzewałem mieszkanie, aby na chłodniejsze dni było akurat. Wieczorem w nagrzanym mieszkaniu pojawił sie jeszcze 979 oraz 230, który został spać u mnie do jutra ponieważ ma na popołudnie. 


Poniedziałek 2014.08.11 09:32 Jakoś inaczej jest w mieszkaniu jak jakiś mieśniak śpi. Z jednej strony tak nieswojo, bo nie można wszystkiego zrobić, np. w.k. jest trochę problematyczne bo pewne odgłosy mogą być skojarzone, wszak oni też to robią. Z drugiej strony nie ma tego uczucia zasypiania samemu w domu. Nie śpię z nimi w jednym łóżku, bo oni w innym pokoju lub tym samym, ale inne posłanie. Np. 230 spał w C, a 172 i ja w A. Po za tym spanie z mięśniakami w jednym łóżku już nie wychodzi, bo przyzwyczaiłem się do spania samemu i nie potrafię się wyspać z mięśniakiem. Owszem zasnę z nim, ale po godz. czy 1,5 jak trzeba się przewrócić to wychodzę z łóżka i lezę do innego.
    Na razie rozruch poranny, a później wyjazd do m-ta w spr. pracy. Znowu trzeba będzie stękać i być grzecznym jakby nie wiadomo co się chciało. Jednak czasy "komuny" były fajne pod tym względem. Przychodziło się do zakładu pracy i miejsca teoretycznie były, jak nie to jakieś pół roku i już sie znajdowały. Dziś to można se pomarzyć, a korpo to już ogóle traktują ludzi jak (powstrzymam się od określenia). Na szczęście mamy bardzo niską dzietność co za parę lat może przynieść inne traktowanie pracowników. Dobry jest też wypływ ludzi do pracy na zachód, bo to również przerzedza rynek pracy. Już ofert zaczyna pojawiać się więcej niż kiedyś i hasło: "na Twoje miejsce jest 10 innych" zanikło. Nadal jednak w państwówkach istnieją króliki od królików i te dostają się na stołki. Może w tej batalii uda mi się wyprzedzić jakieś króliki i dostać. Jak nie, to niestety ulubiona praca i zainteresowania pozostaną w sferze zainteresowań, a nie będą realizowane w pracy.
    Jak zapowiadali to się stało. Przy opadach nagle sie ochłodziło z 30C jakie było do 18C. To ostanie mięśniaki jakie widziałem bez koszulek przejdą do historii. Teraz już tylko będą łazić w koszulkach, chyba że jakieś szczególne wydarzenia.
    Wyjazd w spr. pracy popsuł mi humor w zasadzie na resztę dnia jak i chyba następne. Okazało sie tym razem, że rekrutację prowadzą w kolejności zgłoszeń i jak pojechałem to już pozamiatane. To jakby se możemy szukać innej pracy. A szkoda, bo taką miałem nadzieję. Nie wiem co spowodowało decyzję z takim późnym wysłaniem zgłoszenia choć w drugim dniu pokazania sie oferty wiedziałem o niej i mogłem to wysłać jeszcze z wakacji. Teraz się będę denerwował sam na siebie przez najbliższe dni, znowu kilka niedospanych nocy, analizujących co się stało, już po fakcie.


  Wtorek 2014.08.12 10:35 Jak przypuszczałem w nocy miałem problemy ze spaniem, z powodu zawalenia przyjęcia do pracy. Zasnąłem jakies 1,5h po położeniu się, a już po 3,5h przebudziłem się i znowu mózg wszedł na obroty myślenia co dalej. Chcę, ostatnim zwyczajem, znaleźć jakiś pozytyw w tym negatywie, ale na razie nie udaje mi się. Jakoś znowu przed siódmą zasnąłem na 1,5h i później już funkcjonowałem. Po wstaniu poszedłem do 172, który leżał na materacu. Przysunąłem się do niego i zacząłem go głaskać. Wstał poszedł na papierosa. Po papierosie położył się ponownie ja wpierw k/niego, następnie powoli wsunąłem się na niego. Ze szczegółami nie chce mi się tego opisywać, bowiem po wczorajszym nadal mam zamieszanie w głowie. Ale odbylo się standardowo, przywiązałem mu ręce do sztangi, trochę leżałem na nim, trochę siedzialem.
   Po porannym zrobieniu sobie dobrze, rozruch poranny i trzeba będzie się zabrać za bieżące czynności.
   Przyjechał tydz. temu 975 z Niemiec dokąd wyjechał do pracy i w rozmowie dziś stwierdził, że już tu nie wraca. Mimo mieszkania w domku (to taki większy dom dwupiętrowy, który pokazał mi na zdjęciu) z 36 osobami, jedną pralką to nie chce tu wracać. Pracuje w chłodni przy mięsie i choć jest w niej -5C, trochę z tego powodu narzeka, to i tak woli być tam jak tu. Następny raz będzie w lutym, bo teraz zjazdów nie będzie. Oczywiście zaciągnąłem go na łóżko, jego mięśnie jak zwykle mnie powalają i powaliły na niego. Siedząc na nim podniecałem się nadal jego mięśniami rąk, ten biceps, to przedramię. Chciałem mu zrobić zdjęcia bez koszulki, ale się ubrał i powiedział o przyjściu jeszcze przed wyjazdem. Troche przytył jak widziałem, sam stwierdził o przybraniu 8kg, ale jest plan zrzucenia tego, aby brzuch mu się wyrównał do poprzedniego stanu. Ma biegać popołudniami, bo nie ma tam co robic i się nudzi. W wiosce generalnie nie ma internetu, ale jest jedno miejsce gdzie stojąc z telefonem łapie zasięg. Wioska jest w ogóle w górach i dni słonecznych (jak powiedział) było kilka od czerwca, po za tym to ciągle pada. Jak jeździłem do babci w góry to jak zaczęło padać to faktycznie padało przez 3 dni za nim nie przewiało chmur na dobre, tak ciągle się tworzyły z odparowania wody ze stoków i drzew na nich. Na łóżku poszło szybko, trochę mu przygniotłem kolanami bicepsy, napręża wtedy mięśnie. Nie chciał spankingu, bo żona by zobaczyła to wybralem bicepsy, aby się podniecić jego naprężonymi mięśniami.
    Popołudniu robiłem z mniejszym udzialem 172 a'la obiad, tzn. kartofle, surowka z kiszonej kapusty, marchwi, pomidora, jakbłka i cebuli oraz jajka smażone na patelni do tego. To stanie w kuchni to taka strata czasu. Tyle roboty aby w ciągu 10min to zjeść i tyle, a jeszcze pomywanie po tym wszystkim. Kiedyś dalem laptopa do kuchni to zaraz lepiej sie robiło, ale dziś nie sądziłem o tak długim zatrzymaniu tam przy robieniu obiadu.


Środa 2014.08.13 16:14 Jeszcze trochę, a bym zapomniał o wpisie. Wstałem ok. 09:20, wcześniej jednak przebudziłem się jakoś wcześniej jak było jeszcze ciemno i z powodu snu, którego niezapamiętałem byłem "cały mokry", a przynajmniej w sporej części. By ponownie zasnąć odkryłem się aby trochę przeschnąć. Szkoda niepamiętania snu, musiał być jakiś pełen akcji, że byłem tak mokry. Po rozruchu porannym i rozmowie tel. z 374, która trochę trwała zabrałem się za malowanie drzwi z piwnicy zewnętrznych, które, jak już będą gotowe, będziemy wymieniać. Malowanie wraz ze 172, ale po nim trzeba było poprawiać. Jak to jest, że tacy ludzie pracują na budowlance i jakoś dają sobie radę? Jakość prac jest niska. No ale cóż, przynajmniej na tym etapie można było poprawić. Jutro będą drugi raz malowane wraz z ramą od nich, o której zapomniałem. Była już malowana w zewnętrznej części w ub. roku, to trzeba ją poprawić  przed zamontowaniem. Jutro też kupowanie części do ich montażu w tym kotw i innych, które będą potrzebne. Wymiana wstępnie zaplanowana na sobotę, z tym że jak nie zdążę to w pn. 

Czwartek 2014.08.14 00:08 A że się zasiedziałem, to zainicjuję wpis, a rano się rozszerzę w pisaniu. W sumie 172 już prawie wyglebił, więc pora na mnie też.
   Nie ma to jak korzystać z linuxa, żadne reklamy nie pojawiają sie na erkanie, wszystko skutecznie jest blokowane i swobodnie można korzystać z neta. Przy okazji reklam, to zastanawiam się jak to jest, że TV ma ciągle opóźnienia, nawet o 09:00 5 minutowe. I opóźnienia dotyczą w zasadzie prawie wszystkich kanałów (przynajmniej te co oglądam). Niedorzeczne jest nadawanie TV na opóźnienia np. na kolei, czy w innych służbach komunikacyjnych skoro sami nie trzymają się planu. W zasadzie jeżeli mają stale nadmiar reklam to powinni przesunąć godziny emisji i sprawa była by załatwiona (przynajmniej w teorii).
    Jak w jednym dniu się wyśpię to w drugim niedosypiam. Padło na dziś, ale jest pozytyw, pojechałem do sklepu po chleb no i jeszcze dostałem. Jutro święto to szybciej będą wymiecione. Jeszcze popo jakieś zakupy trza będzie zrobić co by ze 172 przeżyć.
    Ochłodziło sie na dworze, o 08:20 było 13C. W mieszkaniu mam jeszcze nagrzane i wczoraj przyszedł do 979 taki ładny mięśniak z wioski. No tak to jakoś jest, że ładne mięśniaki wyjeżdżają na zachód i ten też za tydz. jedzie. No szkoda, bo naprawdę ładny okaz. Wyjeżdża do Holandii niby na 2 m-ce, ale jak to bywa może tam zostanie, tymbardziej że jego siostra siedzi tam 5 lat. Ale udało mi się doprowadzić do rozebrania się go z koszulki. Stękał z powodu wysokiej temp. to mu zasugerowałem, że skoro 172 jest bez koszulki to on też może sie jej pozbawić. Krótko myślał i po chwili był już bez niej. W sumie jak popatrzałem to ręce ma bardzo ładne, ale brzuch i klata jeszcze ladne, plecy też. Czy uda mu się to utrzymać? Widziałem już takich mięśniaków, którzy zapuszczali się dość szybko najprawdopodobniej z powodu ciągłego mniemania o ładnym wyglądzie, który z czasem się pogarszał.
    W planie drugie malowanie drzwi i ramy oraz wyjazd do sklepu po rzeczy do montażu, który chyba przeniosę na pn. Ma być cieplej na dworze i słonecznie. 


Piątek. 2014.08.15 12:01 Jakoś się tak przyjęło, że rano opisuję zdarzenia z wieczora poprzedniego dnia. No może być i tak, wszak i tak mało kto czyta co piszę to może kiedyś swobodnie zacznę pewne sprawy opisywać.
    To też zaległa sprawa. Dzwoniła do mnie 811 i ponieważ jedzie na wyjazd służbowy do Gdynii i Szczecina to zaproponowała wspólny wyjazd. Zastanawiałem się trakcie rozmowy co z tym zrobić bo powrót we wt. w nocy (tzn. noc z pn/wt), a w pn. zaplanowana wymiana drzwi by odpadła, po za tym w trakcie rozmowy wyszło, iż nie mógł bym kierować autem, a chciałem, bo to auto służbowe i jakby się coś stało to były by problemy. Nadto, miałbym się jeszcze w czasie wyjazdu opiekować siostrzenicą od 811 i w zasadzie te zależności przesądziły o odmowie wyjazdu. No jeszcze pogoda, która też ma być nieszczególna, dopiero od pn. ma być w miarę fajnie. Również wczoraj na wyjazd do Czech do "Betonu" lokalu branżowego nakłaniał mnie 971. I tu również zastanawiam się nad omową, bowiem byłem w nim już kilka razy i w większości przypadków nie było tam osoby spełniającej moje wymagania, a jak już była, to nie byłem w stanie dojść. Zresztą chyba to gdzieś tu opisywałem, bo bloga już trochę prowadzę to wyjazd tam został opisany. No i jeszcze sprawa, nieprzespanej nocy i zarwania dnia do południa, a popołudniu to jestem przydupiony z powodu niewyspania. W drodze powrotnej to przeważnie ja jestem kierowcą stąd to niewyspanie. W sumie to 971 odmówię wyjazdu do Czech. Jeszcze saunę w kraju jakoś bym strawił, choć to też w większości strata czasu, ale wyjazd tam to już wyprawa pod względem czasu. A tak jest plan wymiany żarówki w Tm stojącej w pok.A i jakiejś pracy przy domu. Wyjazd na rower, korzystając z pogody. Jutro ma być chłodniej i trochę deszczowo.
    Również wczoraj o 20:35 172 nakłonił mnie na flachę, miał już smaka na nią wcześniej to uległem i kupiłem w stonce żołądkową gorzką miętową. W domu oprócz nas był jeszcze 979 i 895. 172 nalał 2 kieliszki 895, a 979 nie chciał. W sumie to piliśmy w dłuższych odstępach czasu, to jakoś nieszczególnie na mnie to podziałało i dobrze. Poszedłem spać ok. północy więc standard, a rano obudziłem się o 08:40.
   Dziś 979 zaczyna urlop i od razu jedzie na koncert jakiś elektro coś tam do klasztoru cystersów za Wrocław. Trochę ma pecha bo poc., którym miał jechać 38100 Przemyśl - Szczecin Główny od Łańcuta jedzie z opóźnieniem 136min, w Tarnowie ze względu na jednotor i mijanki wzrosło opóźnienie do 148min. Przed nim planowo jedzie 37102 z Rzeszowa do Poznania Głównego, który też na zawirowaniach w Dębicy miał 6min w plecy, i na tych jednotorach go przyblokował, więc chyba tym pojedzie 979 z poślizgiem 1,5h. 
   Wymieniłem żarówkę i jednocześnie oprawkę na nią z takiej na 220V na kolejową. Operacja trwała około 3h. Zasilaniem żarówki 12V jest zasilacz transformatorowy 7,5V, 1A. Żarówka świeci słabiej, ale może dzięki temu będzie świciła dłużej. Poprzednia swiecowa 25W żyła 2 m-ce. Przeczyściłem w środku soczewkę niebieską i postawiłem Tm wraz z 172. Kładziona była z 230 i 172, ale w trakcie 230 poszedł na obiad. Dalsza modernizacja Tm, tj. włączenia obwodu dzwonka do białego matowego światła w planach (jak zwykle). 


Sobota 2014.08.16 10:59 To na razie zainicjuję, bo nie ma warunków do pisania, no nie jestem sam.
   Wczoraj (to już jest standard) ponieważ był na wieczór i 172 i 230, a oglądali film na TV to poszedłem spać do pok.B na bardzo wygodne łóżko. Tak dobrze mi się spało, że obudziłem się o 09:00 i zara pojechałem do sklepu po chleb. No nie było juz o 09:40, pojechalem więc do lidla i tam dostałem. Wziąłem jeden dla siebie, jeden dla 172. W padliniarni kupiłem 4 kiełbasy, po dwie dla mnie i 172, bo dziś postanowiłem podzielić żarcie. 172 tyle żre, że lepiej go chyba ubierać jak żywić.
   979 pojechał wczoraj do Lubiąża na koncert. Nie wiem czemu, ale podał, że chce jechać na Wołów (kier.Głogów), choć powinien na Malczyce (kier.Legnica). Ale udało mu się z Wołowa dostać do Lubiąża. Rano przysłał sms-a o pieszej wędrówce 25km, no nie wiem gdzie polazł. Wiem z mapą i orientacją w terenie mam problemy to chyba z tego powodu tyle leźli pieszo. Dowiem się wieczorem jak podróż powrotna.
    979 był wcześniej jak wieczorem, bo juz ok. 15:00 się pojawił, ale nie sam tylko z 897 i po 10min poleźli dalej. Pojawił się ponownie wieczorem z 897. Porażkę jaką był wyjazd, co można byly odczytać z tego co mówi, jak to u skurwieli przekul w zwycięstwo, a przynajmniej dobrą zabawę. Wydanie w jeden dzień 250zł było okraszone śmiechem, podobnie zbłądzenie w terenie i wędrówka piesza ok. 20km do stacji (do tej bliższej było 9km) również. Wiedział, że to nie ten kierunek, bo mu to wysłalem wczoraj w sms-ie, ale na impezce kto by pamiętał, po również. Miast jechać PB do Wrocławia, a nawet dalej pojechali pociągami, z łączonymi biletami (bo to dwie inne spółki) i wyszło 100zł w dwie strony, a mogło się zamknąć w ok. 50zł. Ale ma urlop, to zaczyna pełną parą. Oby na koncie starczyło kasy w ostatnich dniach takiej zabawy.
    O 22:20 przyjechał 373, który od rozstania się z laską ma więcej czasu i częściej pojawia się u mnie. W czasie kiedy rozmawialiśmy przyszedl z jakiejś terenowej imprezki 979 i 897. Rozmowa toczyła się teraz raz ze mną raz z 897, który jak zwykle ciągle nawija i potrzebuje słuchaczy, a ponieważ w pok. A był 172 i 979 na kompie to zachodził do nas do kuchni, trochę nam przeszkadzając w swobodnym mówieniu.
    Poszedłem spać po północy, bo w pok. A siedzieli 172, 979 i 897. W pok. B najwygodniejsze łóżko obecnie w mieszkaniu to i tak się cieszę, ze spania w nim. W A. spali 172 i 979. 


Niedziela 2014.08.17 09:40 Ponieważ wieczorami jest tu stado ludzi na weekendy to trudno jest pisać bieżąco stąd wpisy dot. wczoraj pojawiają się w następnym dniu.
    Wczoraj ojciec od 172 przyniósł słoik 0,9 l. zupy jakiejś tam. Dziś 172 ją zgrzał i zostawił mi część do zjedzenia. Skosztowałem z garnka małą łyżeczkę do herbaty i od razu mnie odrzuciło, zresztą po tym skosztowaniu to nawet zapach mnie odrzucał. To jest nieprawdopodobne co je biedoda, aby napełnić żołądki. Nie dziwie się Magdzie G. z programu w TVN, że czasami pluje tym co dostaje. Tu było podobnie. Odruch zwrotny od razu mi się pojawił. Dyplomatycznie swoją część oddałem w całości 172 mówiąc mu
- jesteś głodny częściej ode mnie i więcej jesz to zjedz całość
- nie każdemu musi wszystko smakować
- tak zgadza się, nie smakują mi flaczki, golonka i tłuste rzeczy (o zupie nic nie wspomniałem)
- to też ta zupa nie musi Ci smakować
 Przemilczałem ostatnie zdanie, bo co będę obrażał, a trzeba by było powiedzieć, że jest ochydna. Kiedyś miałem gołabki zrobione przez żonę 972. Smakowały podobnie jak zupa, mało tego po zeżarciu ich wylądowałem za 30min na muszli i w postaci rzadkiej wydaliłem to z przewodu pokarmowego. Zastanawiałem się, że może mam gust inny, ale jak coś zrobię do żarcia to nei narzekają, nawet chwalą, czyli nie jest tak źle do cyca.
    Z bieżacych rzeczy. Przyszedł 230 i pyta się kiedy (jestem w wannie, dopiero wlazłem) wyjdę - za 2h odpowiedziałem. Się zmartwił, że się spóźnił. No wyszedłem na chwilę bo stękał ciągle, no cóż... Po za tym też nie mogę tyle tu siedzieć, bo praca czeka, a jutro wymiana drzwi, a oprócz pomalowania ich reszta nie zrobiona i czeka cierpliwie na moje działania. Jeszcze obiad do zrobienia, w który będę się musiał zaangażować, bo jak 172 zacznie go robić jak tą zupę od jego ojca to się przewrócę. 


Poniedziałek 2014.08.18 23:06 Jeszcze trochę, a bym się nie wyrobił z wpisem. Spałem w pok.B, bowiem w pok.A spali 172 i 979. W pok.B na łózku dobrze się śpi to obudziłem się o 09:30z krótka przerwą na w.k. jakos rano, ale następnie zasnąłem ponownie i śniły mi się jakies dziwne rzeczy, które szczątkowo pamiętam. Po obudzeniu rozruch poranny z zakupami co trwało do południa. Następnie ruszyła akcja wymiany drzwi. Zaczęło bokiem wychodzić nieprzygotowanie wczoraj tego co miało być zrobione, a się nie chciało. Zresztą jakoś ostatnio mało mi sie chce. Potrzebuję się otrząsnąć trochę i zabrać za jakąś konkretną pracę. Moja wydajność jest na bardzo niskiem poziomie i martwi mnie to. W każdym razie zabralem się za drzwi, pomalowałem w ramie próg, bo nie był pomalowany i dolne części ramy. Następnie zrobilem miejsce w piwnicy przy drzwiach przenosząc część rzeczy w inne miejsca. Jak zabraliśmy się do wyrwania starej ramy okazało się, że z dołu (dlatego gniła stara rama) nie ma wylewki i bezpośrednio pod nią jest ziemia (mokra po opadach), która nie miała jak wyschnąć i trzymała prawie non stop wilgoć. Zrobiłem więc zaprawę betonową z cementu, wapna i piasku i w miejscu wybrania ziemi 172 wylał zaprawę. Do jutra powinna wstępnie stężeć. Jak będziemy zakładać drzwi bedzie jeszcze elastyczna, bo (wiem, wiem) beton potrzebuje dla nabrania swoich właściwości 28 dni. Najwyżej z dołu nie bedziemy jeszcze piankować aby on przesechł i za kilka dni zapiankuje. Nie ma aż tak zimno, aby był to duży problem. Za to 172 dziś śpi w piwnicy, bo ona bez drzwi zamontowanych. Tzn. są stare oparte we wnęce, na nich założona jest folia, na deszcz (ten już padał dość intensywnie) i z góry między drzwiami nadprożem jest starym kocem uszczelnione. On z klubu morsów to, jak powiedzial, w chłodnym mu się dobrze śpi. 

Wtorek 2014.08.19 10:07 Spałem w pok.A bowiem 979 dziś z mamą lezie do przychodni to polazł do domu, 172 spał w piwnicy. Po procedurach porannych dalsza wymiana drzwi oraz chyba przycinanie gałęzi przed domem. 
   Przycinanie gałęzi się nie załapało, a z prostej wymiany drzwi zrobił sie mały remont. Dzwi na wymianę z ramą okazały się dłuższe o 5cm. Stare, aby pasowały to budowlańcy w 1983 na wcześniejszą wylewkę lastriko wylali zaprawę cementowo piaskową, z większą ilością piasku. Mimo skucia powierzchni ok. 1,5cm wylewki nadal drzwi są za długie o 22mm więc trzeba je będzie jutro skrócić o 25mm, a do progu nabić deskę odpowiedniej grubości, aby nie wiało. Ponieważ drzwi nadal nie założone to 172 śpi w piwnicy, ale po wczorajszym spaniu powiedział, że bardzo dobrze mu się spało. On jest z klubu morsów to dobrze znosi, a nawet lubi niskie temperatury. Z powodu dość dużej pracy przy drzwiach nie wyrobiłem się z pomalowaniem jeszcze raz progu do drzwi, aby go dobrze zakonserwować. Tak samo z wylewką miała jeszcze być zrobiona i będzie robiona jutro. Trochę to nie technicznie, ale co zrobić. Za niedlugo 172 jedzie na delegacje do pracy i pozostanę z tym sam więc im więcej się zrobi tym lepiej. Dziś 979 ostatni dzień przed wyjazdem na hip hop kemp. Spiwór, który wyprałem zdjązył wyschnąć. 979 kupil też dziś w lombardzie aparat foto na wyjazd Nikon Coolpix L18 to będą zdjęcia do oglądania.
   Wieczorem przyszedł 841, jeszcze z 979, którego przytrzymał jak szedł do domu. Miał iść wcześniej się wyspać,ale się zagadali to jeszcze wleźli na chwilę. 841 powiedział ciekawą rzecz, że po 10 latach (tyle był w związku z laską) odzwyczaił sie od podrywania innych lasek. Powiedziałem to podobnie jak u 979, też po 7 latach szuka laski, choć tak powiedziawszy średnio się do tego przykłada. Może faktycznie mały popęd seksualny u niego jest dobry. Jak zwykle napiszę - też bym taki chciał mieć. Dobrze, że ona taki ma, to więcej czasu na bieżące sprawy. Mimo tego dużego popędu, ostatnio ze 172 nic nie robię. Tyle z dnia, przemyślenia kiedyś indziej, bo ciągle nie ma na to czasu i ciągle jest 172 to nie ma kiedy rozwinąc myśli.


Środa 2014.08.20 09:34 Zainicjuję środę, a następnie uzupełnię wtorek, bo się dziury robią. 
    Jakoś co raz mniej czasu nawet na wpisy. Drzwi do piwnicy robią się już epopeją. Dziś też nie zostały założone bowiem wczoraj rama została w msc., w którym ma stać jednak nie była pomalowana z dołu i naciągnęła wilgoci. Dlatego musiała się z rana suszyć na dworze obrócona w stronę słońca. Po przeschnięciu została dobrze pomalowana od dołu i znowu schnęła. Następnie zrobiłem pół wiadra zaprawy i większe ubytki w miejscu kucia uzupełniłem zaprawą z wapnem (jutro na podmurówkę zrobię bez wapna). Jutro też nie zostanie jeszcze założona, bowiem na podmurówce rama zrobi odcisk, a następnie zaprawa betonowa będzie miała dzień na schnięcie, dopiero w następnym dniu beton i dół ramy zostanie posmarowany smołą i osadzony. To bedzie juz piątek kiedy zapiankujemy i teoretycznie zarzucimy zaprawą i może bedzie koniec, choć stawiam na sobotę. Prosta wymiana drzwi, która miała trwać góra 3 dni, będzie trwała 6 dni. Wydajność po chuju.
W ciągu dnia przyszedł po pracy 230, posiedział jakąś godzinę, trochę z nim porozmawiałem. Jest na poziomie to jakoś się z nim rozmawia. Z innymi to gorzej. Nie omieszkałem go pogłaskać po szyi i trochę po plecach. Nie protestował co jest miłe.
172 dziś usiłował trochę pomóc przy ramie, ale malował nie czyszcząc jej, więc resztę z ramą zrobiłem sam. Zresztą z zaprawą też. On niestety jest z tych, którzy mają wyjebane i nie robi tego dla siebie to j/w. Nie chcę się z drzwiami bawić za 10 lat, to chcę je zrobić na tyle porządnie, aby wytrzymały 20 lat, może nawet dłużej. Te które wymieniam mają równe 30 lat, i gdyby nie wilgoć z dołu ramy, to wytrzymały by dłużej. Zresztą te co wymieniam - staroużyteczne - są młodsze o 5 lat, ale pracowały w sychum miejscu. 


  Czwartek. 2014.08.21 10:15 Do śniadania, po ra któryś choć była długa przerwa, puściłem film "Priscilla królowa pustyni". To taki klasyk branżowy, ale przyjemnie się go ogląda i jest trochę ponadczasowy. Oczywiście najbardziej podoba mi się w nim ten mięśniak i ile razy na niego patrzę to bardzo podobny do niego jest 975, z którym w końcu urzęduję, czy urzędowałem, bo siedzi za granicą, choć jak ostatnio przyjechał to wylądowaliśmy w łóżku dosłownie.
    Na razie procedury poranne, a później dalszy etap wstawiania drzwi. Nie wiem jak będzie, bo jak prognozowano pada deszcz i ma tak być do godzin popołudniowych. Nadto mam jeszcze dwa wyjazdy do 823 przejrzeć instalację elektryczną i do 374 na proszony obiad. Następny proszony obiad w niedzielę u 971 wraz z flachą u boku jego żony. Rzadko tam bywam, ale kurtuazyjnie raz na jakiś czas wypada. No właśnie, czy w ogóle wypada, czy to tylko ja mam takie dziwne zachowanie. Przecież taki 172 to ma wyjebane na wszystko i pierdoli takie konwenanse. Albo się umawia z laską na dupienie, albo wypierdalać. A tu u mnie burza w mózgu, do tego jeszcze trzeba robić dobrą minę do złej gry, bo przecież żona od niego wie co robiliśmy razem, a przynajmniej się domyśla, jednak 971 jest jedynym żywicielem rodziny to nie pozwala sobie na za dużo agresywności, bo mogła by stracić źródło finansowania. Tak leży jak wieloryb na wersalce i kasa z nieba leci. Wracając do rilmu Priscilla... to kiedyś jak więcej bywałem w lokalach branżowych w zasadzie na początku miałem styczność z taką osobą, która występowała właśnie w przebraniu na scenie i nie tylko na scenie. Był w 100% w moich widełkach wyglądu. Chudy, umięśniony, z małym zarostem, ksywę miał Lucyna, choć jak w filmie imię męskie inne, którego nie pamiętam. Wylądowałem z nim dwa razy w łóżku, raz po imprezce w lokalu u kogoś w domu w mieście. Ach było rewelacyjnie z nim w łóżku, drugi raz chyba u mnie choć nie pamiętam tego już dobrze. Ale jego wygląd, jego ruchy w łóżku to pamiętam. Te mięśnie rąk, prawie jak u 222, klata jeszcze ładniejsza jak u 222, nogi proporcjonalne, żadne tam przerosty lub jak dziś obserwuję u młodzieży, stożkowane łydki, takie bezkształtne. I miał duży organ, choć to nie jest moim fetyszem. Z takim to bym mógł się spotykać często. Karnacja mulata, ciemna no i gładka skóra z niewielkim zarostem, a do tego jak to u mięśniaków, co zapamiętałem, ciepły. Wygrzewałem się u jego boku, zresztą mięśniaki mają to do siebie, że ich warstwa tłuszczu jest niewielka stąd na powierzchni skóra jest ciepła, a jest to coś co mnie dodatkowo podnieca, choć to pewnie dziwne. Wyjechał za granicę do Niemiec, bo dla nas czasy nigdy nie są dobre tutaj, Ten kraj jest na tyle zaściankowy, że mnie już nie będzie, a mentalność ludzi dalej się nie zmieni. Kończę się ochudzać. Jednak najlepsze wpisy powstają na sraczu, bo tu mi nikt nie przeszkadza i płynnie myśli przechodzą na ekran. Jak siedzę przy kompie i ktoś jest to tekst jest pozrywany, nie ciągły bo myśl o tym, że ktoś własnie podejdzie w danej chwili i (oni tam mają w zwyczaju patrzeć z ciekawości czy nudów) spojrzy na ekran co robię to może być katastrofa efektem której będzie zniknięcie bloga. Muszę się kiedyś zastanowić czy poszukać jakie są możliwości przeniesienia go gdzieś indziej, dla uratowania. Tak myślę, że za ileś lat chętnie wrócę do niego i poczytam co kiedyś robiłem. No tyle, bo praca czeka, a czas ucieka. Później jeszcze powinienem coś wpisać.


Piątek 2014.08.22 09:43 Tradycyjnie z tym później nie wyszło, ale wczoraj był dość zajęty dzień o czym wiedzialem juz wcześniej. Prace terenowe i wyjazdy zajęły go skutecznie. Instalacja elektryczna, a właściwie jedna puszka została u 823 oczyszczona. Ludzie dziwnym zbiegiem okoliczności nie potrafią tego sobie sami zrobić, a najgorsze że czekaja do mementu aż to się tam spali i nie ma pradu. Wtedy zaraz dzwonią - bo mi się własnie spaliło, a to że symptomy były wcześniej i można było zapobiec aż takim dużym stratom to trudni. Zresztą to też nie moja kasa. Zostało to uratowane własnymi siłami i rok bez problemu powinno działać jak nie kilka dobrych lat. Jak nie bedzie grzebał i ruszał kabli (stare aluminiowe) to nie powinno sie teraz tam nic dziać. Jest gruntownie przeczyszczone poskręcane i podobnie jak instacja w pokoju, którą robiłem wcześniej powinna działać. Zresztą wyszło i tak dobrze, bo poprzednio do istalacji oświetlenia dopiąłem trzy nowe gniazda prądu, dzięki temu jak uszkodziła się instalacja gniazdek w mieszkaniu, to działali na gniazdkach podpiętych do oświetlenia. Pomysł dobry, sprawdził się. Jakbym to podpiął jak teoretycznie być powinno - wszystkie gniazda w jednym obwodzie to mieli by szybki dramat, tak 3 dni do mojego przyjazdu przeżyli na przedłużaczach. Po wizycie u 823 pojechalem do siebie, wydrukowałem dla 374 mapke z Budapesztu i pojechalem lekko opóźniony do niego na proszony obiad. Zrobił go z półproduktów wiec w zasadzie tylko podgrzał. Szaszłyki z kurczaka już przyprawione z lidla, przyprawa zielona to widok był, jakby to juz się nadawało do kosza. Kluski własnej roboty, ale sos już kupiony, buraczki ze słoika. No przelatywało przez gardło, ale w nocy miałem problem z zaśnięciem bo żołądek trawił żarcie. Obiad miał być pokazem patelni kupionej z mango (że też ludzie się jeszcze na to nabierają zamiast sami poszukać na necie i kupić taniej lub alternatywniej, ale do tego musi działać związek przyczynowo-skutkowy i myślowy) przez 374 za ponad 100zł ze specjalną powłoką tytanową czy jakąś tam, do kŧórej nic nie przywiera. Do moich teflonowych też nic nie przywiera a były za jakieś 20zł i rozmiar podobny tzn. ok. 20cm. więc żadnego szału nie ma. 374 kupil jeszcze w lidlu po lodzie i o 19:45 pojechalem do siebie. Wcześniej jak przyjechałem to 374 stękał, że go strasznie żołądek boli bo zeżarł trochę surowych klusek i zrobi ten obiad tylko dla mnie. Pomyślałem coś może być z tym nie tak, skoro tylko mnie, ale najwyżej wysram. W każdym razie stękał trochę więc mu powiedziałem aby do jutro dał sobie spokój z żarciem. Moja idolka - babcia w studni przeżyła w niej 5 dni bez żarcia, to inni krócej też mogą. Do jutra przetrzymałby, a żołądek miałby spokój. Tyle rada. Jak go przestał żołądek boleć, to zrobił porcję dla siebie i później zeżarliśmy jeszcze wspomnianego loda. Nie zrobiłbym tak, ale to moje postępowanie i sugestie. Może zarzucanie żołądka śmieciami jest sensem bycia innych.
     Z akcji - drzwi - wczoraj zrobiliśmy tylko odcisk ramy w zaprawie betonowej, aby do dziś zaprawa stężała i dziś (wreszcie!) będą osadzane i od dołu smarowane smołą dla pełnej izolacji. Mam nadzieję mieć z nimi spokój na 30 lat.
     Wczoraj też z wioski lokalna przegiętość taki chłopaczek w wieku 19 lat objawił się na fellow. Napisałem do niego, że w końcu się uaktywnia, ale żeby uważał i miał na uwadzę wyprowadzkę, w dłuższej perspektywie, z wioski. Przestraszył się i wycofał zdjęcia z profilu i na razie się na niego nie zalogował.  Nie miałem zamiaru go przestraszyć, ale czasami myślenia innych nie jest w stanie się przewidzieć.  
    Wreszcie drzwi zawisły na zawiasach. Było to ok. 16:30. Pianka do tego czasu wyschła, śruby w ramach zostały zamontowane, choć pierwotnie chciałem je zamontować na 6-ciu śrubach to zrezygnowałem i zawisły na 4, po dwie na każdą stronę. Niedawno zamontowałem w nich wkładkę zamką. Poprzednia została rozwiercona i tak nie miałem kluczy do niej. W każdym razie duży sukces, tymbardziej że noce stają się trochę chłodnawe i prowizoryczne zamknięcie powodowało chłodzenie się niepotrzebne piwnicy. Jutro jeszcze zaciepiemy to zaprawą, choć pisanie "my" jest trochę na wyrost. W zasadzie to większość robię sam, jako że to będzie dla mnie, a 172 jest skurwielem który na wszystko ma wyjebane. Zresztą jego pobyt u mnie zaczyna mnie już drażnić. No taką mam naturę, że jak ktoś u mnie przebywa dłużej to zaczynam widzieć jego wady, a że mam gust w takich skurwielach to trudno u nich nie zauważyć niedoróbek wychowawczych. Wychodzi to z czasem i zaczynam się robić nerwowy i dana osoba przebywająca wokół mnie powoduje rozdrażnienie. Tak było z większością, która u mnie pomieszkiwała. Chyba jedynie kiedyś pewna 18-ka przebywająca jakieś 1,5 tyg. nie powodowała takiego odruchu bowiem ciągle (realizując popęd seksualny) kopulowałem się z nim. Robiłem często z nim i mój organ zaczynał mnie już troche pobolewać z tego powodu, ale jego wygląd, ciało, mięśnie powodowały ciągłą gotowość mózgu do akcji, przez to organ miałem prawie ciągle napęczniały. Przebudzałem się w nocy i znowu to robilismy. Spaliśmy razem, po jakiś 3h spania przebudzałem się, zaczynałem go delikatnie głaskać, aż kończyło się na kolejnym jebaniu. Rano jak wstawalem to znowu i tak przez wiekszość jego pobytu u mnie. Wtedy jeszcze nie robiłem spankingu w takim wymiarze jak teraz i z bondage podobnie, ale i tak było zajebiście. 


  Sobota. 2014.08.23 12:38 Się ostatnio porobiło i mało tego chyba wszystkiego nie opiszę, bo tradycyjny brak czasu. Ale co się uda to się uda. Na wieczór w grafiku wyjazd z 373, a właściwie zawiezienie go na imprezkę fimową do nocnego wesołego miasteczka. Planowo przyjechał o 20:35 pod dom i pojechaliśmy na miejsce. Ja prowadziłem na zasadzie oswojenia się z autem, bo później po imprezcę jako kierowca mialem jego i innego pracownika z firmy odwieźć do domu. Ok. 21:00 byliśmy na msc. W/g wcześniejszej umowy skomunikowałem się z 672, który tam pracuje i miał załatwić darmową wejściówkę. Załatwił i jako znajomy od znajomego wszedłem 30min przed oficjalnym otwarciem. Ponieważ w czasie miedzy zamknięciem dziennej działalności wesołego, do otwarcia nocnej obsługa jeździ na urządzeniach sama to również mnie przewieźli. Jechałem w czymś co nazywa się "ufo" wraz z 622 i bratem od 672, który również tam pracuje. Nie dość, że dawno na czymś takim nie jechałem przeto mój błędnik jest trochę uśpiony to jest to jeszcze maszyna, która narusza go dość mocno, to jeszcze, jak to kurs dla obsługi, był wydłużony. Siedziałem mocno trzymając się jednego pasa - nie zapieli mnie, bo sami też się nie zapinają, normalnie ludzi zapinają na pasy obowiązkowo - drugą ręką poręczy przede mną i wzrokiem, aby do końca nie spowodować zawirowania błędnika, patrzałem na poręcz przed sobą której się trzymałem. Po wyjściu muliło mnie w żołądku dobre 15min, ponieważ przed wyjazdem zjadłem nietypowo kolację wiedząc o funkcjonowaniu do ok. 03:00.
      Zrobiłem wpis, po czym mi go zeżarło w przestrzeni. Jak zaczynałem pisać to chciałem wpis zrobić w arkuszu i go wkleić, ale (jak to się chodzi na skróty) postanowiłem wpisać tu i chuj go strzelił, a znowu się postarałem, kurwa!
     Trzeci raz zabieram się za zrobienie (dokończenie) notki z piątku, a już jest niedziela.
    Po tym jak zmuliło mnie na ufo, poszliśmy z 672 na filiżanki i wybraliśmy tą na której najmniej się kręci, aby ponownie nie dostać odruchu zwrotnego i nie wykańczać szokowo błędnika. Z 672 rozmawialiśmy o końcu jego związku z laską, powiedział że wygląd to nie wszystko, bo jego laska była bardzo ładna. Potwierdziłem to mówiąc , że co z tego jak 972 jest ładny, jak prawie w ogóle nie korzysta z mózgu. Podobna sytuacja. Mogę się z nim spotkać zrobić to, ale nie żyć razem przez ileś czasu. Nie nadajemy na tych samych falach, nie mamy wspólnych tematów, tak samo jak u 672 z laską. Stąd po roku czasu się z nią rozszedł. Oprócz tego trochę obgadaliśmy 622, ale muszę przyznać, że 672 ma trafne spojrzenie na ludzi i rzeczywistość. Odbiega trochę tym od rówieśników czy nawet starszych. Nie wiem skąd mu się to bierze, bo w domu jest jednym z 4 braci i to nie tym najstarszym, a reszta to mało korzystające z mózgów rodzeństwo, choć starszy brat też mi się bardzo podoba i też pracuje w wesołym. Z filiżanek poszliśmy na jego urządzenie –młoty (moja własna nazwa) kręcące się wokół osi, przez pracowników nazywany żygaster, bo ciągle puszczają na nim pawie. Zresztą zaraz po pierwszym kursie paw był już przy siedzeniach i wodą trzeba było spłukać, aby następni ludzie mogli wsiąść. Po dwu kursach i rozmowie z 672 poszedłem dalej na urządzenia sam. Tak dotarłem do diabelskiego młynu, w którym skierowano mnie do gondoli z 3 osobami. W niej była para i wraz z nimi Krzyś (chyba pierwsze imię pisane w blogu, ale nie związany bezpośrednio ze mną to mogę napisać). Krzyś – piękny młody, ok. 20 lat osobnik. Szczupły z bardzo ładną twarzą, taką zniewalającą mnie i kształtną głową. Prawie zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Oczywiście zagadałem do nich, ale bardziej do pary jak do Krzysia, choć wiadomym że chciałem do niego. Jak wychodziliśmy to patrzałem gdzie idą, ale przecież nie będę chodził za nimi bo se pomyślą jakieś dziwne rzeczy. Poszedłem więc w inną stronę. Spotkaliśmy się jeszcze raz na pantografach (to też nazwa własna samochodzików elektrycznych z pantografami) i kilkukrotnie niby przypadkowo zderzyłem się z nim. Taka twarz, sylwetka to skarb. No ale cóż, nie było za bardzo jak go podejść, a zresztą nie mam już 2o lat to też na mnie tak już nie lecą i trudniej jest poznawać. Poszedłem jeszcze na ześlizg gdzie pracował 622, ale siedział w kanciapie to flisowali inni. Sam ześlizg też robił wrażenie, choć patrząc z boku wydawało się takie nieszczególne. Przyśpieszenie na zjeździe do wody powodowało wciskanie się żołądka do kręgosłupa. Mieliśmy dość załadowaną łódkę, przeto zjeżdżała w dół ze znacznym przyśpieszeniem. Część urządzeń była wyłączona z braku oświetlenia. Czas szybko zleciał do 02:00. Rozmawiałem jeszcze jakieś 20min z bratem od 672 obsługującym ufo i po imprezce odwiozłem 373 wraz z innym pracownikiem do domu. Wracając oplem z silnikiem 16-to zaworowym, ze wskaźnikiem bieżącego zużycia paliwa zaintrygowała mnie jedna rzecz. Otóż z dawnych czasów jeżdżę dość sporo na „luzie”. W tym samochodzie jak i w innych jadąc na ludzie zużycie paliwa pokazywane jest na poziomie 2,5l/100km. Niby normalne, bo w innych też się tak wyświetla choć mnie to dziwiło. Jeszcze bardziej mnie zdziwiło, że jak stanęliśmy więc dla silnika jakby bez różnicy to wskazywał zużycie paliwa 0,7l/100km. Postanowiłem, ponieważ była 03:00 w nocy zrobić eksperyment na drodze. Rozpędziłem się do prędkości 40km/h i wrzuciłem na luz obserwując zużycie paliwa. Intrygowało mnie, w którym momencie wskaźnik przejdzie z owych 2,5l na 0,7l. Przy prędkości 20km/h zużycie paliwa zaczęło rosnąć i osiągnęło wartość 4,8l. W miarę obniżania się prędkości rosło znacznie, bo przy ok. 10km/h pokazywało już 6,0l/100km, czyli tak jakbyśmy jechali z prędkością 80km/h na biegu z poborem paliwa, a poniżej 10km/h wzrosło to 7,8l/100km po czym przy prędkości ok. 5km/h spadło do owych 0,7l/100km. Eksperyment zrobiłem dwa razy dla skonfrontowania wyników. Były takie same. Zastanawiam się czy podobnie jak na filmie „Spisek żarówkowy”, gdzie w drukarce zamontowano chip dla wyłączenia się jej po użyciu ileś tam krotnym, tu nie zrobiono czegoś podobnego? Aby koncerny paliwowe były zadowolone, i aby kierowcy nie oszczędzali paliwa, ustawiono zużycie paliwa pokazywane przez komputer na luzie na 2,5l/100km. Skąd ta różnica i błędne wskazania przy niskich prędkościach, skoro silnik na luzie, czy stoi czy pojazd jedzie nie wykonuje innych czynności – nie napędza innych podzespołów związanych z przemieszczaniem się samochodu. Kierowcy patrząc na to zużycie gremialnie twierdzą, że na biegu samochód spala mniej i tak jeżdżą, choć na biegu bez dodawania gazu samochód zwalnia hamowany silnikiem efektem czego jest następnie dodanie gazu, aby podnieść prędkość jazdy. Ciekawe, ale z braku własnego auta zgłębiać dalej tematu nie będę. 


NIedziela. 2014.08.24 10:42 Po wczorajszym zeżarciu przez system notki, dziś wpis będzie robiony w edytorze tekstowym, a następnie przekopiowany do portalu. Tak będzie bezpieczniej. To już drugi raz kiedy dość dobrą notkę, nad którą trochę czasu spędziłem mi zeżarło.
    Wstałem ok. 09:30. Odsypiałem poprzednią niedospaną noc. Rozruch poranny i później wlazłem do wanny tradycyjnie z łącznością ze światem czyli laptopem i internetem. Łazienka jest takim msc. Gdzie nikt mi nie przeszkadza to w miarę swobodnie mogę przeszukiwać strony branżowe. Jeszcze urzęduję na fellow i kumpello, ale bez specjalnego efektu. Z kimś tam trochę popiszę i kontakty się zrywają. Po wannie o 15:30 trochę późno (wyjazd miał być o 14:30) pojechałem do 971 na flachę z obiadem czy na odwrót, bo wpierw był obiad tzn. drugie danie i później na stół przyszła flacha nawet nie wiem czego, ale taka lepsza. Piliśmy w formie drinków. Za dużo nie wypiłem, bo ostatnio jestem ekonomiczny stąd na trzecim drinie poprzestałem, co zdziwiło 971, ale mu wytłumaczyłem że jeszcze rowerem muszę do domu wrócić. Rozmawialiśmy trochę o jego pracy, o zawaleniu wg mnie możliwości pozostania w Niemczech i powrocie do kraju oraz trochę o mojej sytuacji. Czas zleciał szybko i ok. 22:10 zebrałem się do domu. 


Poniedziałek. 2014.08.25 11:27 Niby mają być murowane rogi przy drzwiach, które po 6 dniach zawisły na zawiasach, ale już jest 11:30, a zajęć trochę w ciągu dnia jest. Powinno się załapać, bo od jutra znowu chłodniej i deszczowo. Mamy po lecie i widoki mięśniaków bez koszulek przechodzą do historii, co obejrzane to zapamiętane.
    Ludzie, którzy mają wyjebane na wszystko, są zagrożeniem dla tych, którzy w ogóle coś mają. Tacy co mają wyjebane przeważne w ramach posiadania mają w zasadzie na sobie ciuchy i komórkę, i to tyle. Na resztę mają wyjebane, bo nic nie mają, a inni niech im dają. Nie zależy im na niczym, bo niczego się nie dorobili i stąd to wyjebanie. Na budowach w innych pracach są utrapieniem dla pracodawców. Co zepsują to mają na to wyjebane, zepsułem czy inaczej, to się zepsuło - daj mi nowe, bo nie mam czym pracować. Stąd korporacje są w swoich procedurach i podpisywaniu umów uodpornione na działania takich ludzi i raczej się ich pozbywają lub poprostu nie przyjmują. Inne małe firmy mają duże problemy co jakby słyszę z różnych stron. 
  Rozmawiałem z 373 o dziwnych wskazaniach zużycia paliwa. Przekazałem info o eksperymencie jaki przeprowadziłem i w zasadzie tyle, bo bez dalszych dociekań czemu to tak jest temat jest niezakończony. Chciałem to też mieć „z głowy”, bo tak to stale mi chodziło – zadzwonić do 373 i przekazać mu spostrzeżenia dot. Zużycia paliwa na luzie przy niskich prędkościach. Wieczorem przyjechał też 672 z 622. Pierwszy wymienić płytkę z win7, drugi po karty sieciowe, bo mu się spaliła. Przekazałem mu 4szt. Bez sprawdzenia, bo nie było jak. Trwała imprezka zorganizowana przez 979. Wieczorem z braku zrobienia czegoś z sobą, tzn. jakbym miał puste mieszkanie to może bym coś konstruktywnego zrobił, zagrałem trochę w symka kolejowego i to tyle. Poszedłem spać ok. 23:10, ale zasnąłem coś ok. północy jak goście imprezowi wyszli. 979 wyszedł wcześniej, bo chciał się wyspać, to zostawił w ramach gospodarza domu 172, bo byłem już w pok.B.


Wtorek. 2014.08.26 08:17 Po wczorajszej imprezce 979 u mnie stwierdziłem, że od dziś przez jakiś czas będę miał wyjebane na wiele rzeczy jak oni. Po prostu przyjemności jakie tu mają zostaną ukrucone. To już po raz nasty jak nie kilkudziesiąty taka decyzja, ale może zbliżę się do jakiejś normalności. Za niedługo też rozstanę się ze 172, bo jego mieszkanie u mnie staje się już uciążliwe. Jednak potrzebuję czasami być samemu w mieszkaniu i to czasami to chętnie w większym wymiarze, a na razie jest to nierealne. Jutro chyba wyjazd do 824, bo przekładam to ciągle, a w końcu wypadało by mi się tam pojawić. Skorzystam z tego, że 979 ma jeszcze urlop to będzie przebywał w mieszkaniu. Chciałem napisać zajmie się, ale to przecież nie tak. On tu tylko będzie i co najwyżej zrobi kolejne imprezki. Można wyczytać po wpisie, że nie mam najlepszego humoru i to z samego rana, ale to efekt oddziaływania innych na mnie, pochodna przebywania z ludźmi.
   Widzę, że takie stany wyprowadzenia z sielanki są dobre, bo w tej częściowej destrukcji człowiek myśli bardziej twórczo. I w dzień deszczowy w ramach tego twórczego myślenia, zabrałem się za zaległe sprawy w mieszkaniu.
   Przychodzi 172 (przeglądałem info na kompie) i pyta:
- jak tam
- nic tam, nudzisz się?
- no, zorganizuj coś do roboty
- (pomyślałem, a co to jestem od organizowania rozrywki dla tych bez zainteresowań i nudzących się, a powiedziałem) na razie nie ma, bo pada deszcze to zaległości przy kompie.
   Zabrałem się za programowanie skanera od 374, słucham co dzieje na kolei. Wpisałem okoliczne kanały i nasłuchuję. Po trochu się z nim oswajam, bo być może taki zakupię. Się jeszcze okaże. 


  Środa. 2014.08.27 10:19 Nawet nie wiedziałem, że tak pełno w nocy miałem. Tzn. jak szedłem spać to był 172, bo od 2 tyg. pomieszkuje (spał ze mną w pok.A) oraz 230 po pracy (spał w pok.C), ponieważ w domu ma trudne warunki i się nie wysypia, a po za tym tu jakby nie kończąca się imprezka, a w nocy, nawet nie słyszałem kiedy, przyszedł 979 ok. 02:00, polazł do C do 230, a później zaległ w B do rana. Prawie przebudził mnie rano ok. 09:00 i myślałem, a nawet byłem przekonany, że dopiero wlazł, a później się okazało, że tylko przemieścił się z B.
   Rozruch poranny trwa, później wyjazd do 824 na 2,5 dnia i w pt. powrót. Biorę tam skaner nasłuchowy na kolejowe i będę nasłuchiwał co dzieje w jego rejonie.
   Wczoraj po 22:00 zadzwonił 672 i mnie zdziwił, bo nastąpił powrót do laski, z którą to on się rozszedł. Humorystycznie powiedział, że w domu też go naciskali na zupki, potwierdziłem, że dla mnie to też dobra sytuacja, ale łączy się z nią ponownie, a w zasadzie oprócz przerwy nic się nie zmieniło i dużo pracy, czy ustępstw przed nim jeżeli chce to utrzymać. W każdym razie na początku września dodatkowe żarcie mamy w zasadzie prawie załatwione. Dla mnie to dobra sytuacja, bo zupki naprawedę bardzo smaczne. Jak zjadłem (spróbowałem) małą łyżeczkę zupy zrobionej przez ojca 172 to myślałem, że cheftnę. 


Czwartek. 2014.08.28 05:20
Przebudziłem ok. 04:30 to wstałem i zainicjuję, później się dorobi resztę.
Jakiś przełom następuje we mnie. Nawet się z tego cieszę, czego doświadczyłem rano kładąc się ponownie spać po 06:15. Zasnąłem ok. 07:00, bo wcześniej właśnie w łóżku trawiłem nową sytuację. Maleje mi popęd seksualny, a w zasadzie to nagle ustaje. Jak sobie to uświadomiłem rano w łóżku to w pewnym sensie poczułem się wyzwolony, wolny w życiu. Tak pomyślałem o tym, bowiem od 2 tyg. pomieszkuje u mnie 172. O ile na początku z nim dwa czy trzy razy zrobiłem, to następnie wyszło ze mnie to wewnętrzne ja, które zawsze w drugiej osobie widzi wady i jakoś odsuwa się w bezpośrednich kontaktach od tej osoby. Oprócz tego jak już ze 172 nie robiłem to jeszcze przez kilka dni było w.k., ale ono też ustało i w do dziś nie nastąpiło (toż to nowy rekord się szykuje). Mimo myślenia przy zasypianiu o utracie 222, ta jego gładka skóra, te mięśnie, ta osobowość, to odkrywanie nowych części jego ciała bez odzienia, to powodowało taką specyficzną relację. Zresztą pisałem tu o niej i o narastającym uczuciu. Teraz przy pamieci o nim i o innych mimo tego popęd prawie wygasł. Tzn. jakaś część mózgu jeszcze działa jakby na poprzednich obrotach usiłując szukać partnera seksualnego, ale część wykonawcza już przestaje działać. I tak sobie pomyślałem o wyzwoleniu się z tej niezręcznej sytuacji, jak jeszcze ta część przestanie szukać partnera i będę się mógł wreszcie zająć sobą nie mając w podświadomości ciągłego szukania obiektu pożądania to będzie dobrze.
Najlepsze w tym, że nie chce mi się nawet kopulować i robić w.k. Cały czas się z tego cieszę, choć nie wiem jakie będą konsekwencje tego w przyszłości. W naturze to raczej jest równowaga, tak nagle się urwało i nic dalej? Partner, gdybym takiego miał, by się nieźle zdziwił (przy związku to chyba i ja też). Teraz trzeba będzie zagospodarować pożytecznie czas poświęcany na realizację popędu, bo to nie tylko surowy czas w trakcie tego, ale także otoczka załatwiania tego. Czyli umawianie się, gonienie za kimś, wreszcie spotkanie z parnterem. W sumie to już staram się zagospodarować czas, a na dobrą sprawę to na razie przerwa dłuższa, choć za dwa dni to będzie rekord wstrzemięźliwości.

Piątek. 2014.08.29 18:39 Yes, yes, yes... No jest rekord w tym roku. 7 dni bez seksu i bez w.k. Pion wykonawczy na urlopie lub poszedł do zwolnienia, bo nie ma reakcji od niego. Pion organizacyjny działa na dotychczasowych obrotach. Jadąc przez m-to od 824 jak wykle obserwowałem osobników płci męskiej, młodych, analizowałem dane spostrzeżone wzrokiem, pion organizacyjny robił szybką weryfikację: nadaje się/nie nadaje się. Patrzał na ręce nogi, szyje to co widoczne bez odzienia, bo dziś ciepło na dworze to można było jeszcze popatrzeć. W pociągu podobnie na przeciw mnie siadł chłopak ok. 22 lat dość ładny. Pion organizacyjny od razu się zaktywizował i przeprowadził pełną analizę w ciągu kilku minut, począwszy od włosów na głowie twarzy, uszu, zarostu ust, szyi, budowy klaty, nóg itp., a pion wykonawczy nic. Zero odzewu. No jest dobrze. Teraz trzeba będzie czas z pionu wykanawczego zużytkować na coś innego pożytecznego.
    Ze stacji jechałem do swojej wioski, przez tą wcześniejszą i po pobycie, raptem, 3 dni tam, od razu mi się przestało podobać. Na ulicach jak zwykle skurwiele i ciągła, wszchobecna ich rywalizacja, który jest większym skurwielem. Gdyby to przenieść na naukę było by ciekawie, a tak powoduje to zniechęcenie do wiosek. Mentalność ludzi tu jest porażająca. Czuję się jak w XVIIIw, tylko otoczka technologiczna jest inna - nowocześniejsza. Jeszcze jakby wioski się wyludniały, ale skądże. Skurwiele to rozmnażają się jak nigdzie indziej. Wystarczy krótka analiza liczebności tych co do mnie przychodzą. 979 jest 4 -ch, tzn. on i 3 braci CS-ów, 672 - 4ch, 172 - 4ch (3 siostry), 222 - 4ch (1 siostra), 228 - 3ch, 899 - 4ch (3 siostry) 973 - 4ch (2 siostry), 230 - 3ch (1 siostra), 372 - 4ch (2 siostry), 975 i siostra, i to tak z grubsza. To jak tu się ma wyludniać? A 972 już spłodził 4-ch następnych skurwieli. na razie mają naście i odebrani są rodzinie (w domu dziecka). Szkoda dalej pisać. Jakby nie dość dobre warunki lokalowe to by mnie tu już dawno nie było, ale i tak rozważam ewentualny wyjazd z tąd kiedyś, bo życie tu jest trochę nieznośne. Wystarczy wyjechać do m-ta, aby jakoś normalnie funkcjonować w śród innych ludzi. 


Sobota. 2014.08.30 11:43 Jak zwykle spanie na raty. Poszedłem późno spać, bo zajmowałem się trochę 230. Mnie jednak podnieca dobieranie się do heteryków i sprawdzania na ile ulegają, patrzenie na ich reakcję, ta mowa ciała, interakcja jaka następuje. To wszystko znowu mam z 230, bo 172 pojechał na swoją wioskę. A wczoraj 230, był wyjątkowo pobłażliwy i prawie w ogóle nie reagował na to co robię. To jak zwykle wzbudziło u mnie działanie pionu organizacyjnego i nawet jak się już położyłem do łózka to jakby ktoś wrócił z urlopu w pionie wykonawczym i coś tam zaczął robić. Jednak jakoś zasnąłem bez wykonywania dalszych czynności. Rano w pionie wykonawczym jakby nadal pracowała jedna osoba i usiłowała pobudzić organ nawet jej się udało trochę,a le później z braku mocy przerobowych i minięcia nocy chyba poszła do domu, bo nic się już nie działo mimo przyjścia do mnie mięśniaka, który mi się podoba. Najgorsze, że jak już pobiłem rekord w nic nie robieniu z seksu, to na fellow zaczynają sie odzywać. Podchodzę do tego z dużą dozą ostrożności, ale jakiś ruch jest. Najwyżej sie przełamiemy, choć i tak nie wiem czy przy przeterminowywaniu się plemników czegoś pion wykonawczy nie wymyśli aby te z krótkim terminem przydatności do spożycia usunąć na zewnątrz.

NIedziela. 2014.08.31 09:10 Spanie z przerwami, bo weekend to mnie w nocy budzą. O 03:49 obudził mnie 979, bo chciał wbić. Zostawiam tel. na który dzwoni włączony na noc jak idzie na imprezki, bo nigdy nie wiadomo co narobi. Taki odruch rodzicielski, choć to nie mój skurwiel. Przyszedł o 04:23, pokręcił się trochę, napił, coś tam zeżarł i polazł dalej. Jakoś udało mi się zasnąć ok. 05:00.
   Przebudzałem się już ok. 07:40 czy byłem w lekkim śnie i wszedł ponownie. Nasłuchiwałem co robi, odniosłem wrażenie że siadł w fotelu i zasnął. Aby spr. przypuszczenia podniosłem się lekko, ale leżał na materacu po 172, bo jeszcze go nie posprzątałem. Pion organizacyjny od razu przeszedł do działania. Zaczęła się dogłębna analiza syutacji. Skoro leży nawalony, bo jeżeli alkohol jest przyjacielem branżowców, to należy się do niego dobrać. Pierwsza teza, za którą pion organizacyjny  na podstawie pozycji w jakiej zasnął - na brzuchu, prawa ręka do tyłu wzdłuż tłowia, lewa przy głowie odchylonej w lewo, nogi rozszerzone jakby zachęcały do włożenia czegoś między nie i wyżej - zaczął wysuwać scenariusze co z nim zrobić aby sobie dogodzić.
  Scenariusz 1 - siądę mu na pośladki (ma ładne) i podciągnę mu bluzę i koszulkę i zabiorę się za intensywny masaż pleców,
 2- położę się k/niego i delikatnie będę go głaskał po plecach, a przynajmniej masaż jaki zrobię nie będzie taki intensywny,
 3 - w ogólę nic nie zrobię, bo i tak nic z tego nie wyniknie.
  Na podst. powyższego, a szczególnie scenariusza 1 pion wykonawczy już zaczął organ przygotowywać do akcji, przez pompowanie do niego odpowiedniej dawki krwi. W tym czasie został ustalony czas zabrania się do akcji, założono 40min od wyglebienia na materacu. Jeżeli jest w mocno upojonym stanie to po tym czasie będzie już dobrze spał. Pozostał więc czas na dalszą analizę - uzasadnienie działania. 
   Skoro wyglebił w pok. A, a mógł w B lub C, to chce tego (usprawiedliwienie działania). Jeżeli przylazdł do mnie, a nie swojego mieszkania to też tego chce, choć tam nie polazł, aby matka nie widziała go w takim stanie. Jako przeciwwaga może być tak nawalony, że nie zdaje sobie z tego spr. co robi i wyglebił na pierwszym lepszym msc. noclegowym tj. w pok.A, a nie gdzieś indziej. Ma na tyle do mnie zaufanie (a to dobre), że nie obawia się abym się do niego dobierał. Standardowo przychodzi do mnie w takim stanie, a nie idzie do swojego. Tak przy analizach czas zleciał do 08:20, a więc momentu działania. Wstałem z łóżka i podszedłem do materaca. Już sama pozycja jego mnie podniecała więc pion wykonawczy zrobił co do niego należało - organ był gotowy. Rozłożyłem się z jego prawej strony więc lewą rękę wsunąłem pod bluzę i koszulkę w okolicach lędźwiowych. Ciepła skóra robi wrażenie, choć w pierwszym dotyku stwierdziłem to nie taka delikatna jak u 222 mimo ich takiego samego wieku. Wsunąłem rękę wyżej, w okolice łopatek, nadal ciepła skóra szczególnie przy kręgosłupie, gdzie tak mocno nie odkłada się tłuszcz to jest przyjemnie ciepła. Przypomniałem sobie jak dobierałem się do niego 6 lat temu, kiedy był bardziej szczupły i robił większe wrażenie, a po za tym wtedy to była zupełna nowość. Na przesuwanie dłoni po jego plecach nie reagował w ogóle to też bardziej sie rozochociłem. Jednocześnie była przeprowadzana analiza sytuacji i dalszych możliwych scenariuszy. Pierwsze - czy dojdę do finału przy nim? Odp. - nie, bo nie będę zaburzał, czy wręcz niszczył relacji miedzy nami. Po co więc to robię, skoro tylko sobie pogłaskam i tyle? Nadto, ostatnio pion wykonawczy jest na zwolnionych obrotach i dobrze by było to utrzymać, bo co jak wróci do poprzedniego stanu? Jak tak rozmyślałem i go głaskałem zaczął zmieniać pozycję. Momentalnie wysunąłem rękę z pod bluzy i koszulki. W wyniku przemieszczania się i obrotu, położył się na prawym boku. Ponownie wsunąłem rękę i głaskałem go, nadal analizując sytuację. Nie dawało mi spokkoju, że wyłożył się właśnie w pok. A., czego nigdy dotychczas nie robił, jeżeli tu spałem. Tak rozmyślając i jednocześnie jeszcze go głaskając zaczałem się już wycofywać z akcji. Jeszcze miałem rękę na plecach kiedy skierował lewą rękę w ich stronę. Natychmiast moja ręka wydostała się z pod bluzy i koszulki. On trochę podciągnął w dół lewą ręką bluze na dół. To jakby był impuls do zaprzestania akcji. Chyba koronnym argumentem było nie wzbudzanie całkowicie pionu wykonawczego, wszak tyle czasu czekałem na jego uśpienie, no i to że i tak do finału przy 979 nie dojdzie. Odszedłem od niego i zabrałem sie za śniadanie. 
 No i zapomniał bym dodać rekord jest ciągle zwiększany, bo nadal od 9 dni bez w.k. i seksu, choć niewielki pion wykonawczy czasami zaczyna naciskać. Wiem, kończy się termin przydatności do spożycia i zbiorniki będą musiały być opróżnione. To nie to co kiedyś, gdy nie nadążały z uzupełnianiem zbiorników do minimalnego wymaganego poziomu. 


                       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz