czwartek, 27 sierpnia 2015

Czerwiec 2014

NIedziela. 2014.06.01 09:54 Jaki dziś jestem "połamany" z rana... To chyba dlatego, że wczoraj pojechałem sam do km. 26,450 czyli do ostatniego msc., bo dalej jest ubytek szyny. Na szczęście tylko jednej, to w lipcu mam plan, jak tu ściągnę mięśniaków, jechać dalej.
    Poprzednie nocy przebudziłem się po 04:00 i zrobiłem w.k. Tej podonie i choć chciałem to zrobić z udziałem 979 to jakoś nie mogłem dojść. Aby się nie męczyć, bo brakowało mi bodźców wzrokowych to przeżuciłem się na 974. No tu poszło sprawnie i po jakiś 10min zasnąłem dalej. Z powodu zmęczenia pewnie spałem do 09:28 więc dość przeciągnąłem, ale dobrze organizm się zregenerował. Dziś tylko odprowadzenie drezyny do Ryżyna tak na ok. 14:00, następnie powrót na rowerach i sprzątanie z pakowaniem na jutrzejszy wyjazd. Wczoraj "uciekłem" drezyną na szlak do Kikowa, bo potrzebowałem być sam i do tego z drezyną. To, mimo wysiłku, spowodowało umysłowe odprężenie i czuję się lepiej. Napięcie jakie spowodowane jest "opiekowaniem się" 824 zeszło i myślę do wyjazdu już będzie dobrze. Zabieram się za czynności porządkowe i częściowo już do wyjazdu drezyną. Reszta później, narka.
     To jest chyba straszne dla ludzi, którzy nie mają zainteresowań zagospodarowanie czasu wolnego. Widzę to po wyjeździe z 824. Brak zainteresowań powoduje nie manie co z sobą zrobić, jak nie ma co robić. Jak już coś robię to małpuje, czyli robi dokładnie to co ja. Jak piję on też, jak sięgam po ciasteczko on też. Przy przygotowaniu wyjazdu drezyną, jak biorę rękawice robocze on też, biorę koc on też, ale jak czegoś nie zauważy to nie weźmie, choć jedziemy np. 5 raz. Dziś nie zrobiłem herbaty na wyjazd to jej po prostu nie było, mimo że dzien w miarę ciepły. No i jak nie ma co robić to się patrzy za okno choć tam zasadniczo się nic nie zmienia, chyba tak jakby patrzeć na fototapetę. Ale to nie tylko dot. 824. W wiosce część młodych ludzi, nawet może znaczna część też nie ma zainteresowań. Ostatnio 979 mówił, że idzie w sob. do pracy, bo i tak nie ma co robić. Na tej zasadzie można codziennie do niej chodzić, bo oprócz pracy i imprezek nic się przecież nie dzieje. To po co siedzieć bezwładnie w domu, jak można iść do pracy. Chyba jestem jakiś inny, bo od dawna nie istnieje u mnie "problem zagospodarowania czasu wolnego".
    Szczytem braku zagospodarowania owego czasu była sytuacja. Mówię do 824:
- jadę wyrzucić śmieci
- dobrze to pojedziemy.
No i pojechaliśmy do kubłów i z powrotem. Nawet się nie pytałem czy wyjazd był pasjonujący, bo to jakieś 200m po trasie przemierzanej codziennie w drodze do sklepów, bo jeszcze mógłbym wprowadzić konsternację. No cóż, można i tak spędzać czas wolny. 


  Poniedziałek. 2014.06.02 19:37 No i po wyjeździe. Rano przebudziłem się wcześniej niż budzik był ustawiony, ale przebudzałem się tak juz kilku dni, to spodziewałem się, że również wstanę wcześniej. I tak było. Jakoś 04:40 się przebudziłem i już nie poszedłem spać. Zszedłem z materaca o 04:50, zresztą 824 już też nie spał. Zaczęły się przygotowywania do wyjazdu. Planowy odj. w/g 824 miał być o 07:00, ale wiedziałem wcześniej, że nie wyrobię się na tą godzinę. Dla mnie realna była 07:30 i taką założyłem, i tak też wyszło. 824 pojechał wcześniej, odprawiłem go ok. 07:10 mówiąc, że i tak będzie musiał jeszcze czekać przynajmniej 10min to niech jedzie wcześniej. W tym czasie pozamykałem budynek sam się zapakowałem na rower i ostatni w tym m-cu odj. ze stacji Chrzypsko Wlk. Odjeżdżając patrzałem ostatni raz na budynek choć ma go na fotografiach. Droga do Wronek 16km niestety pod wiatr, bo wiało z północy. Trochę mnie to denerwowało, bo obciążonym rowerem to ciężko się jechało, ale z drugiej strony czasu było wiele, bo 824 policzył znaczną nadwyżkę na dojazd i zakupy we Wronkach. W sumie przyjechał jakieś 10min przede mną, bo zadzwonił jak byłem 2km przed miastem, że jest juz przy sklepie. Po zakupach w lidlu na stacji byliśmy o 08:55 czyli godzinę przed odjazdem poc. 12min przed naszym przejechał 83100 relacji Szczecin - Przemyśl, którym bylibyśmy 2h wcześniej, ale bilet kosztowałby 30zł więcej i tyle nie pooglądałbym co z poc. osobowego. Z Wronek jechaliśmy EN57-1027 niedawno po remoncie, ale bardzo w nim bujało. No mnie się podobało, choć dobrze że śniadanie zeżarte 4h wcześniej, bo mogło by je wybujać. Bujało, podskakiwało do Pozniania. Do następnego poc. przesiadka to 10min i z peronu 4 na 4a przeszliśmy z rowerami. Następną EN57 już tak nie bujało. Mimo południowej pory dość pełno było w poc. odjeżdżającym z Poznania. Ludzi gubił do Puszczykówka, a następnie do Leszna do Wrocławia ich przybywało. Na trasie Po-ń - Wr-w podwójna jednostka, choć w godz. szczytu wystawiają potrójne jednostki co jest ewenementem na sieci. We Wrocławiu 12min a przesiadkę na poc. do Raciborza. Tym razem pojedyńcza EN57 i dość sporo ludzi, bo odj. 14:37 to po pracy i szkołach. Na msc. byliśmy planowo bez przeszkód. W mieszkaniu nawet wyglądało po imprezkach. Przynajmniej z wierzchu posprzątane. Trochę chłodno, ale takie dni były. 979 w średnim humorze, bo dwa dni imprezek troche go nadwyrężyły zwłaszcza ze spaniem. Tez z tego powodu chciałem się położyć wczesniej, ale jeszcze wizyta 172, a wcześniej wyjazd po zupki ze szkolnictwa. 

Wtorek. 2014.06.03 13:04 Godzinowo zdarzyło się to dziś choć miało msc. z wczoraj na dziś. Przyszedł 172. Ucieszyłem się, bo jednak przez 1,5 tyg. nic nie robiłem. I tak dobrze, że na wyjeździe wytrzymałem bez w.k. 5 dni. Prawie rekord. W każdym razie 172 przylazł, lekko już wstawiony, czy coś tam jeszcze zarzucił i rozebrał się do majtek. Dziś czerwone, ale to mnie nie podnieca, w każdym razie takie były. Siedział na krześle. Nie wytrzymałem i siadłem na niego jeszcze na krześle. Po 5min spytał się czy mam piwo - nie, nie mam, ale mam wódkę, co prawda nie smakową, ale jest. Odp. to rozlej. Pomyślałem - no dobrze dla mnie, gorzej dla niego, bo moja fantazja się później znacznie rozwija. Rozlałem 3x20ml i się skończyła - no była resztka. Namówił mnie abym pojechał na wioskę do sklepu. Dobrze, ale wcześniej zrobiliśmy to jeszcze. Przenieśliśmy się z krzesła do łóżka. Na początku tak standardowo, ale jak już trochę wypiłem to postanowiłem po swojemu. Poszedłem do szafki po dyżurne sznurki i przywiązałem mu ręce do łóżka. Lewą do ramki z prawej strony łóżka, prawą do nogi od łóżka, bo nic innego po tej stronie nie było. Teraz mogłem się nim zająć. Oczywiście ręce budowlańca, przedramię z wystającymi żyłami, proporcjonalnie zbudowane, do tego piękny biceps, taki twardy, umięśniona szyja także z wystającymi żyłami, no i klata oraz brzuch to wszystko znalazło się w zasięgu moich rąk. Do tego jeszcze wielki organ stojący już od momentu kiedy siadłem na nim na krześle. Laski to się muszą cieszyć na takie wielkie coś. Mnie to jakoś średnio rusza. Widok owszem fajny, żadne tam taki małe coś dyndające, ale to tyle. Dla mnie mięśnie się liczą i te pod moimi rękami były mocno masowane. Jak chwytałem przedramię, biceps to mój organ (niestety mniejszy) był napęczniały do granic możliwości. Po wstępnym masażu, jak był przywiązany, zacząłem lekki spanking. na klatę oraz po lewej i prawej stronie brzucha. Nawet na brzuchu widać mu na powierzchni mięśni żyły. Praca fizyczna dla mięśniaków, aby ciągle dobrze wyglądali jest wymagana. Bez niej, no jakby wyglądał? Po spankingu na klatę siadłem mu na niej, kolana kładąc na jego bicepsach i co raz mocniej się opierając na nich. On zaczął się wić pode mną, ale nic nie mówił. To mi się podoba, ucisk na bicepsy i mięśniak wijacy się pod moim ciężarem, a raczej prawie z nim. Oczywiście musiałem się powstrzymywać, aby nie dojść do erekcji, bo ta ciągle się przewijała, że już nienarodzone chcą wyjść na zewnątrz. W momentach kiedy prawie wychodziły na ostatnią prostą ja pasowałem na chwilę, aby jeszcze trochę móc się nim nacieszyć. Ale jak zwykle widok mięśniaka pode mną jego napręzone mięśnie, ta otoczka że to jednak skurwiel jest niepozwalają mi długo utrzymać opróżnienia zbiorników. Po tym pierwszym razie pojechałem na wioskę po wódkę żołądkową gorzką miętową (ta mi chyba najbardziej smakuje ze smakowych i jest sprawdzona). Przywiozłem ją i jeszcze fajki dla 172. Rozlaliśmy kolejną serię i to on zaczął się trochę do mnie dobierać, oczywiście też się ponownie pobudziłem. Chciał abym mu wziął do ust. Nieszczególnie za tym przepadam jako aktyw, ale czego się nie robi w imię wyższych celów (no seksu)? Pomijam to, że on ledwo się mieścił w ustach i musiałem powstrzymywać jego zapędy głębszego wkładania go, bo pewnie bym zwrócił to co zjadłem lub udławił się, ale moje starania prawie doprowadziły go do orgazmu, ale właśnie czegoś brakło. Nie wiem czego, bo skurwiele nie mówią o seksie, w zasadzie ja też mało. Przenieśliśmy się po drugiej kolejce żołądkowej ponownie na łóżko. Tu jakby kontunuowałem obciąganie mu, ale mnie już kark od zginania zaczynał boleć, a że widziałem, że mu nieszło to zminiłem rolę i to ja ponownie zaczynałem się dobierać do niego. Tym razem gra wstępna trwała dłużej, już nie było takiej presji mózgu. Leżałem na nim intensywnie się poruszając szczególnie brzuchem, pod którym leżał i mój naprężony organ i jego. Drażniłem tak oba przesuwająć się góra i dół. Jak przesuwałem się do góry, to oburącz chwytałem go za głowę i w zasadzie ciągnąć ją przesuwałem sie do góry. On ruszał nią cały czas w jakiejś ekstazie w lewo i prawo. Czasami klepnąłem go w klatę jak trochę wstałem to w bicepsy. On dość mocno mnie w pupę, czasami szczypiało. Wydawało mi się, że to ja tak lekko biję, bo jakby staram się ich nie drażnić, ale widzę, że nie tylko mnie się to podoba. Zresztą powiedział, że mam fajną dupę. No może i tak być. Po jakimś czasie znowu przywiązałem mu ręce do tych samych miejsc, w tej samej pozycji. Ponownie spanking na klatę, barki. Masaż mocny bicepsów, z kolanami na nich włącznie. Właściwie powtórzyłem dokładnie to co wcześniej. Ponieważ on był wypity, ja znacznie mniej to postanowiłem zmienić pozycję. I tak siedziałem mu na górnej części klaty, organem wymachując nad jego twarzą. Nogi były na jego bicepsach, moje jaja właściwie dotykały jego brody, to wstałem i siadłem od drugiej strony głowy. Znowu moje jaja prawie stykały się z jego włosami na głowie, nogami ponownie przygniotłem jego bicepsy i jak zobaczyłem go od drugiej strony to od razu nienarodzone wyszły na ostatnią prostą. Często tą pozycję robiłem z 977, ale nie ma go już dłuższy czas to postanowiłem włączyć ją do spotkań z kimś innym, padło na 172 i po niedługiej chwili drugi raz opróżniłem zbiorniki.

Środa. 2014.06.04 15:28 Wczoraj mnie naciagnęli i trochę wypiłem, może nawet więcej niż trochę bo noc, a na pewno zasypianie miałem z wiaderkiem, które zresztą napełniłem przeto rano się obudziłem niewyspane i mało do życia. Stan był taki, ale realizacja zadań niestety czekała na zrobienie i po jakimś godzinnym rozruchu zabrałem się za pracę. Szlo opornie, ale w końcu nikt mnie nie goni. Jakoś ok. 11:30 przylazł 222 dobrać i zeszlifować śrubkę do gaźnika motoru. Jak pracował przy jej dopasowywaniu wpierw trochę go wymasowałem, później, ponieważ chciałem zrobić też inne rzeczy niż tylko stać przy nim, to udało się wynegocjować, że pracował bez koszulki. Ach jaki widok. Ta jego laska to się ma dobrze, na codzień taki widok, choć jakoś 222 nie mówi aby się aż tak podniecała jego widokiem, albo nie za bardzo potrafią okazywać swoje uczucia i w tym wieku się tymi informacjami nie wymieniają. Dobrze pamiętam ile trzeba było nakładniać 222, aby się zapytał swojej laski co jej się w nim podoba. Trwało to chyba 2 m-ce prawie ciągłego przypominania zadania tego jednego pytania. 222 był jakieś 1,5h po czym nawet dobrze, że wyszedł, bo zabrałem się za coś konkretnego, a nie tylko stanie lub patrzenie na niego, choć oczywiście mógłbym tak cały dzień na niego patrzeć i mieć go w objęciach. Ale tak bym nic nie zrobił. Po jego wyjściu zeżarłem zupkę ze szkolnictwa, pojechałem na pocztę nadać klucze od stacji Chrzypsko, w aldi kupiłem śmietanę 18%, bo 979 przyniósł mi dwie sałaty, a w drodze powrotnej kupiłem jeszcze 1/2 kg. truskawe. W domu wpier zrobiłem sałatę w śmietanie, później truskawki w śmietanie i położyłem się na jakieś 30min. Obudziła mnie 813, dawno jej nie było. Przyszła po laptopa i chwilę pogadaliśmy. Później nawinął się jeszcze jeden i też gadaliśmy do 20:30, tak na obsłudze ludzi upłynęły 2h. O 21:30 wyjazd po zupki ze szkolnictwa, powrót o 23:00 i tak zleciał kolejny dzień. Położyłem się spać to była równo 00:00. 

  Czwartek. 2014.06.05 11:15 Już czwartek, a tydzień właściwie przeleciał na niczym. Dziś wreszcie dzień, w którym wstaję w miarę normalnie i czuję się dobrze, może dlatego tamte dni były takie z dupy. Ile się będzie dało nadrobić to się zrobi, szału pewnie nie będzie. Specjalnie za dużo nie planuję, aby później nie być rozczarowanym niskim poziomem realizacji. Ma być ciepło to nagrzeję trochę mieszkanie, po chłodnych dniach sie to przyda.
    Ponieważ za niedługo zbliża się kolejna rocznica bycia na imprezie kolejowej 11-06-2011 szlakami kolei przemysłowych na Górnym Śląsku to zamieszczę tu napisany po tej imprezie rys imprezy.
    "7 minut przed czasem w Łaziskach jak napisał "tomekeu43" to prawdziwy wyczyn dla tego pociągu, bo wcześniej to z rozkładem było ciężko od samego początku. Z paru minutowym opóźnieniem ok. 8:05 skład wjechał na tor 10-ty peronu 4 w Ka-ach. Zapakowaliśmy się do jednostki, zdziwiła mnie duża ilość uczestników, przyznam się wole puste pociągi, ale rozumiem organizatorzy muszą spłacić koszty niestety drogiego przejazdu. Wyjazd nastąpił ok. 8:22 tak, że pod pierwszym drogowskazowym semaforem stanęliśmy aby przepuścić 41100 odjeżdżający z peronu 5-go. Następny postój był w Sosnowcu Płd. Krótki ok. 3min jak w planie, choć jechaliśmy już po nim. Linia z prędkością 30km/h więc można było spokojnie wystawić głowę za okno i podziwiać widoki z za okna. W Sosn. Dańdówce dłuższy postój w/g planu 23 min. Ale przyjechaliśmy opóźnieni i postój nam się skrócił choć nie tak bardzo, bo poc. 2427 też był opóźniony i po krzyżowaniu odjechaliśmy nadal z opóźnieniem mając czas na zrobienie więcej fot. Na fotkach można było uwiecznić jeszcze stojące ruiny dworca oraz już nieczynną dla ruchu kładkę nad torami kolejowymi, po wypadku spadnięcia człowieka z podobnej na sieć trakcyjną, tak chętnie teraz zamykane i rozbierane. Kolejne postoje w Sos. Porąbce oraz w So-cu Kazimierzu. Tu Pan z ramienia PR wspominał dawne czasy dojazdu, jak stacja tętniła jeszcze życiem, teraz jeden tor bez możliwości krzyżowania i ruch w stronę Strzemieszyc tak jakby po niewłasciwym (przy dawnych dwu torach). Tu jeszcze czynna kładka choć jak długo nie wiadomo, pewnie do fizycznej korozji i rozpadnięcia się. Stacja niegdyś sześciotorowa o czym dziś świadczyły jedynie semafory wyjazdowe oraz z bocznicą do kopalni. Obok naszego toru stał semafor wyjazdowy choć samego toru trzeba by było dobrze szukać w ponad metrowych zaroślach. Dalej jechaliśmy linią jednotorowa do Dąbrowy Górn. Wschodniej. Sama Dąbr.G.Wsch to obraz prawie typowy dla Śląska stacji, która obsługiwała przemysł i wraz z jego upadkiem (czy likwidacji) sama upadła. Tory zarośnięte trochę zielskiem peron równie zielony. Krótki postój bo i nie bardzo było co fotografować. Dalej pomknęliśmy do podg. Kozioł bo szlakowa 80km/h choć to linia towarowa. W Koziole minęliśmy ET41-146B ze zdziwionym maszynistą widzącym EN57. Od Kozioła do Okradzionowa linia kiedyś dwutorowa, choć tor z lewej wydawał się nie tak dawno jeszcze używany wraz ze stającymi betonowymi słupami przy nim. W podg. Okradzionów postój 2min choć z podg. ma już mało wspólnego, bo zwrotnice wybudowali. Sam postój nie wiem po co tam był zrobiony skoro nas nie wypuszczono i po 2min kontynuowano jazdę z prędkością 40km/h. Tak minęliśmy trapez na Przemiarkach i zbliżaliśmy się do Łaz. Tu zaplanowana pierwsza zmiana kierunku jazdy. Po drodze minęliśmy nastawnię ŁA, a następnie widzieliśmy pozostałości po grupach towarowych i jeszcze stojące resztki nastawni to obsługujące w tym przy samej lokomotywowni ŁA16 z zamkniętymi ościeżnicami oknami. W lokomotywowni stały ST44, ale z za zielska trudno było dostrzec jakie to numery. Jedna jeszcze z charakterystycznymi tak często widzianymi kiedyś w górnych częściach szyb zasłonkami świadczącymi o stałej obsłudze dbającej o jej wygląd i stan techniczny. Na wachlarzu stały 4szt. Jedna między rozpołowionymi członami ET41 – ciekawy widok. Oprócz nich jeszcze SM31 i nieodzowne SM42. Przyjęto nas na tor 4 peronu pierwszego. Planowy postój miał trwać 9min. Uczestnicy rozeszli się więc po stacji fotografować to co uważali za ciekawe i warte uwiecznienia. Część wlazła na pobliską kładkę w tym ja, ale poszedłem na niej w stronę płn. Na niej od pani tubylec usłyszałem dziwne pytanie. Nie wie pan czy tam znowu kogoś rozjechało ? Zdziwiony odpowiedziałem – czemu, bo widzi pan tam na peronie takie zbiegowisko ludzi. Wyjaśniłem, że na szczęście nie, a to zbiegowisko to wycieczka fotografująca stację. Pani już odchodząc – tu często rzucają się pod pociągi i dlatego tak pomyślałam, do widzenia – do widzenia odpowiedziałem i udałem się dalej robić zdjęcia. Po zmianie kierunku jazdy przez maszynistów okazało się, ze jest problem. W rozkładzie nie zaplanowano manewrów. Chcąc nas wypuścić na podg. Przemiarki należało nas wyciągnąć na grupę i skierować na tor 1 peronu 2-go. Zamiast więc planowego odjazdu w stronę Przemiarek pojechaliśmy na grupę za Tm60. Z jednej strony jeden machanik z drugiej instruktor i w chwile po stanięciu i wyświetleniu na Tm60 sygn. zezwalającego potoczylismy się na tor 1-szy. W samym peronie, po krótkim postoju wyświetlono też zezwalający na sem.H i odjechaliśmy. Przemiarki minęliśmy po drugim torze niż tym co wcześniej jechalismy, a to Dąbr. Górn. Towarowej wpuszczono nas na Sz na sem.C1/2. O dawnym rozwoju stacji świadczy nowa nastawnia obok jeszcze czynnej DTA. Choć ta nowa wybudowana już dawno, podobnie jak następczyni GLC czy GŁ, które stoją i już nie będą pełniły swych funkcji szybko jeżeli nie w ogóle. Na towarowej jak na innych stacjach jedne grupy zamknięte inne jeszcze czynne choć zawalone mniej używanymi wagonami. Wjechaliśmy za nastawnię DTB między składy na torach. Uczestnicy rozeszli się po torach robić zdjęcia. O ogromie stacji trudno było się przekonać chodząc między wagonami na cement i składem węglarek. Za to atrakcją była stojąca tamara, z charakterystycznym dźwiękiem silnika oraz stojącą obok niej z Kolpremu SM42. Tamara niby miała jechać, ale nie odjechała, za to na życzenie podciągnęła ze składem po semafor dając możliwość nagrania tego niepowtarzalnego dźwięku. Postój miał trwać 7min planowo, ale z nadmiaru wrażeń przeciągnął się. W ogóle od Łaz opóźnienie zaczęło nam wzrastać i tak z opóźnieniem ok. 10min odjechaliśmy z towarowej. Ponownie przejechaliśmy przez Kozioł oraz podg Dorotę z ciekawym układem torowym kierując się tym razem do Sosnowca Maczek.
Niestety czas mnie goni i więcej teraz opisać nie mogę."

     Jak dobrze pamietam to części drugiej nie było, ale tak to jest u mnie. Jak czegoś nie zrobię od razu, to później to już może nie nastąpić. 


Piątek. 2014.06.06 11:06 Spałem na raty. Przebudziłem się ok. 04:50, a o 05:45 wylazłem z łóżka po wcześniejszym p.g. Myślałem, że po nim zasnę, ale nic z tego. Pozostało wyjść, zjeść wczesne śniadanie i położyć się dalej co też zrobiłem i w efekcie spałem jeszcze 2,5h dłużej. Nawet nie wiedziałem, że mamy (tak to się teraz nazywa) święto wioski przeto na słupach są flagi wioski i PL. Nie wiem co ma do tego flaga PL, ale skoro powiesili to trudno. Z powodu święta wioski zorganizowano koncert zespołów rapowych, na których 5/6 wioski poszło. Też tam byliśmy, ale krótko bo to nie moje klimaty i podobnie jak 672 po jakiejś godzinie poszliśmy z tamtąd. 979 był w swoim żywiole, pełno ludzi i on wśród nich załatwiających jakieś sprawy, choć po wszystkim mówił, że go ludzie męczyli. Jakiś dualizm. Zrobiłem kilka fotek, w końcu aparat od czegoś jest i wróciłem do domu. Wreszcie sam w domu i z perspektywą nie nachodzenia mnie, bo wszyscy tam pod sceną. Wracająć z 672 powiedziałem, że jak w starożytnym Rzymie, cesarz (dziś rządzący) organizują dla ludu (wtedy igrzyska) dziś koncerty i festiwale. I podobnie jak tam, rozrywka przy drogim żarciu na stoiskach. Jak zobaczyłem ceny to od razu przypomniała mi się babcia w studni. Wszelki głód minął. W domu uruchomiłem TV, akurat emitowali film o starożytnym Rzymie jakże na czasie okazały się słowa dot. imprezki. Uruchomiłem symka kolejowego i w sumie po 23:00 byłem gotowy spać, ale przylazł 979 z "imprezką" z pod sceny. Na szczęście długo nie siedzieli i jakoś po północy poszedłem spać.

Sobota. 2014.06.07 11:05 Już się zabieram za sobotę, a teraz patrzę, a tu jeszcze piątek nie wpisany. No to teraz piątek, później wpis tu.
      Dzień zleciał z dupy. Niewiele porobiłem w mieszkaniu, ale trochę się udało. Na rowerze mimo dość przyjemnej temp. 25C max w ciągu dnia nie byłem nigdzie po za przejazdem technicznym ok. 20:00 do 971 gdzie posiedziałem 1,5h na mieszkaniu, które remontował. Później do domu na 22:30. Postanowiłem nie odpalać kompa, a TV włączyłem na 15min z czego 7min to TV trwam, bo na prawie wszystkich innych kanałach były reklamy. Tak sobie pomyślałem, bo teraz taki okres robienia imprez plenerowych i również włacza się w to kościół organizująć na polach lednickich również imprezę dla ludzi. Trochę ich się im udało tam przyciągnąć zresztą jak w innych miastach, które dla tłuszczy za ich własne pieniądze (tzn. wcześniej im odebrane) organizują imprezki, a tłuszcza się cieszy jak małe dzieci, że mają "za darmo" imprezkę od miasta. Można i tak to interpretować. Miał na nockę przyjść 172, ale jak przypuszczałem w dniu okolicznych imprezek plenerowych nie dotarł i dlatego tak wcześnie położyłem się spać, i dobrze bo przynajmniej sie wyspałem. W ciągu dnia zeszyłem kieszenie w krótkich spodenkach, robią teraz takie gówna, które za chwile się rozpadają, no i NR w jednej parze skarpet. Jutro może nastąpną dam do NR. W sumie to tyle, ale też niewiele się szczególnego działo, a o stałej obsłudze ludzi nie warto się rozpisywać. Narka.
   

NIedziela. 2014.06.08 10:36 To jest to co lubię. 10:30 i już 25C na termometrze. No wyjebka, aż miło rozpocząt taki dzień. Wybiorę się gdzieś na rower, może jakiegoś mięśniaka uda się z sobą zabrać. Zawsze to oprócz patrzenia na okolice jest i mięśniak w pięknych okolicznościach przyrody.
      Był dziś i 222, i 228. Czasami odnoszę wrażenie jakby chcenia mojego dotyku przez nich. Wpierw 222, którego tradycyjnie obłapiałem, już nie będę pisał, któryś raz z rzędu o jego niespotykanie gładkiej skórze, dziś mogłem to spr. na nogach, bo ciepło to przylazł w krótkich spodenkach. Siedział i rozmawialiśmy, w trakcie głaskałem go po plecach, klacie, brzuchu. Siadł do kompa i chwilowo nadal się zajmowałem nim, tzn. głaskaniem, ale jak powiedziałem, że idę na balkon cerować skarpety, to po chwili wstał i wyszedł. Oczywiście mózg zaczął produkować teorie, w których to jednak 222 chce masażu przeze mnie robionego, no bo jak powiedziałem, że nie będę się nim zajmował to wylazł. Oczywiście mogło go też coś innego pobudzić do nagłego wyjścia, bo tak to wyglądało. Dopiero się zalogował do gry i tu wstał i wyszedł. Z 228 takiego błędu już nie zrobiłem. Ponieważ jedzie do Anglii to zrobiłem mu zdjecia bez koszulki, takie na pamiątkę. Nawet się tak bardzo nie opierał przed jej zdjęciem. Póżniej głaskałem go po klacie, brzuchu, plecach, rękach no po wszystkich częściach ciała, które nie były okryte. Siedział i w ogóle się nie oponował. No trwało to trochę, chyba jakieś 25min, ale byłem zadowolony, on chyba też. Puściłem mu na kompie film Muzzy in gondoland z powodu jego wyjazdu w lipcu, aby się uczył języka jeszcze przed wylotem i w tym czasie również go głaskałem. Dopiero jak był czas odejścia na obiad to powiedział, że musi iść. Wtedy się ubrał i wyszedł.
 


Poniedziałek 2014.06.09 11:57
No to jest wyjebka, wstać i o 09:30 już na placu 25C. Zaraz lepiej mi się funkcjonuje, mam power do pracy i w ogóle dobry humor. Roboty ruszyły z kopyta. W takim klimacie to mógłbym ciągle mieszkać. Teraz jest już 30C na dworze no i czuję się rewelacyjnie. Może kiedyś wyjadę do ciepłych krajów, gdzie takie temp. mniej wiecej przez wiekszość roku panują, a przynajmniej nie ma takich zim jak u nas, choć ta ostatnia to bardzo strawna. Dziś nowy dywanik pod biurko, który czeka już na swoją inaugurację ponad m-c. Ale pogoda, przeciąg w mieszkaniu to co lubie najbardziej, to też rewelacyjnie mi się funkcjonuje. Oczywiście zdychają zimnolubni z klubu morsów, ale trudno, też ostatecznie mogą planować wyjazd na skandynawię. Ze spaniem przeniosłem się już do nagrzanego pok. B, w którym jest wstawione też nowe/stare łóżko od zębolog. Śpi się na nim rewelacyjnie, tak jak mówił jest mało używane, nie wygniecione i spanie to prawdziwa przyjemność, choć nie mogę narzekać na łóżko w pok. A, bo też się na nim śpi wygodnie. Po za tym wiek tych łóżek i ile jeszcze posłużą. Te dzisiejsze badziewia to się w ogóle do mało czego nadają, oprócz wyglądu choć to i nie zawsze. Zresztą często można je spotkać na śmieciach. No i jeszcze przycięcie jednego drzewa przed blokiem, bo sąsiadki akurat nie ma to nie będzie stękać. Taka pogoda, że wybrałbym się jak kilka lat temu na nocną przejażdżkę na rowerze tak do 04:30 jak robi się już jasno. Kiedyś tak pojechałem z 811 w nocy, Wyruszyliśmy chyba ok. 23:00 i do chyba 03:00 jeździliśmy po okolicznych miastach. No rewelacyjnie. W tyg. mało samochodów, bo do pracy lezą, ciepło, ciemno, można środkiem ulicy jechać, ciąć skrzyżowania na przestrzał - no niezapomniane wrażenia. No i do tego jeszcze swobodnie porozmawiać, bo nikt nie zakłóca. W ciągu dnia to ciągle coś, ktoś dzwoni, ktoś coś chce itp. To sobię tu wpisze tymczasowo, bo mi się podoba: Bakermat - On day (Vandaag). Też pogrubię co kiedyś będę wiedział czego słuchałem. No to tyle teraz, bo biorę się dalej do pracy, resztę dopiszę później.

Wtorek 2014.06.10 02:53 Godz. wpisu już świadczy o tym co dzieje. Byłem na grillu. Niby nic dziwnego, bo zaczyna sie sezon na grille to jakby powinna być norma, ale jak widać nie dla mojego oszczędzanego żołądka. Znowu, bo wczoraj też, zrobiłem mu mały koktail na zakończenie dnia, i znowu na spanie zaczynało się obfite trawienie. Wczoraj też miałem problemy z zaśnięciem, ale dziś to już jak widać przegiąłem. Jest prawie 03:00, a jeszcze nie udało mi się zasnąć. Wpis wczorajszy zaczął się od tego, że jest super z temp. na dworze humorem i w ogóle, a dziś już wiem, że jest na odwrót, bo nawet jak zasnę to i tak będę niedospany, a plan w ciągu dnia do zrealizowania jest dość napięty i już oczami wyobraźni widzę, że z realizacją będzie kiepsko. W nocy jednak możliwości przerobowe są ograniczone. Inni śpią to hałasowanie nie jest zbyt dobre mogli by później stękać. Oprócz grilla wczoraj z powodu wysokiej temp. moja wydajność była na wysokim poziomie. Zrobiłem na tyle dużo, że jestem zadowolony. Zmieniłem np. dywan pod biurkiem gdzie siedzę, co czekało na realizację jakieś 2 m-ce, przed blokiem wyciąłem jedno drzewko, a usunąłem je z 979 popo jak przyszedł po pracy, trochę też powycinałem gałęzi przed oknem z kuchni bo od dłuższego czasu zawadzały, a sąsiadki nie ma to nie będzie ujadać. Ogólnie trochę posprzątałem w domu, a zasadniczo to nagrzałem. Obecnie mam 25C w środku więc się z tego cieszę. Co innego Ci z klubu morsów, w takie dni zdychają co widzę na ulicy. Zakładam, że jest w miarę równowaga w przyrodzie i ilość ciepłolubnych jest podobna do zimnolubnych choć jak robię wywiad to wydaję się, że klub morsów jest bardziej liczny. No oprócz mnie to jeszcze ciepło lubi 672 choć dziś powiedział, że też bez przesady, czyli jednak te temp. średnio trawi.
     No i przyszła kolejna podwyżka ciepła. W C.O. jest tyle składników na fakturze, że średnio co 2 m-ce przychodzi podwyżka jakiegoś i to regularnie od ponad 2 lat. Znajomy ocieplił dom i mimo poniesionych nakładów twierdzi, że płaci tyle samo co przed ociepleniem. Znaczy, że podwyżki są na tyle skuteczne od monopolistów, że nawet takie inwestycje jak ocieplenie domu się nie zwracają. Zresztą z woda jest podobnie, 3/4 faktury to opłaty stałe - abonament na nowe auto prezesa, abonament na kawę i wuzetki dla sekretarki, a jak brakuje to wprowadzają nowy abonament na podwyższenie funduszu reprezentacyjnego. Jak na filmie "Miś" - nie mamy pańskiego płaszcza i co Pan nam zrobi?
     Obudziłem się 09:35, a o 09:40 jak sprawdzałem termometr to w cieniu od płn. strony na bloku było 27C - rewelacyjnie. Ciekawe kiedy mnie zmorzy sen wszak spałem 4,5h więc prawie dolna granica normalnego snu, aby wypocząć. Tak przy okazji wczorajszej akcji z wymianą dywanu pod biurkiem, z powodu wysokiej temp. i jakby pracy przy trochę brudnych rzeczach nakłoniłem 979 do zdjęcia koszulki. Nie pierwszy raz w tym roku udało mi się go zobaczyć bez koszulki, ale tym razem jeszcze do tego napinającym mięśnie. No refleksja jest niezbyt optymistyczna. Bardzo się popsuł wyglądem w krótkim czasie. Tzn. ewoluuje to cały czas, ale kierunek jest odwrotny od oczekiwanego. Praktycznie oprócz pleców i wychodzącej z nich szyi to chyba już nic nie podnieca mnie u niego. Kiedyś jeszcze klata, choć mała wyglądała znośnie, nogi to zawsze miał takie nijakie, a dziś jak popatrzałem dokładniej, to ciężko by mi było się podniecić. No chyba, że zadziałała by długotrwała znajomość i jednak uczucie jakie gdzieś tam jeszcze żywię do niego. Oglądałem go i wyobrażałem sobie laski, którym zmieniają się faceci. Powoli, ale jednak na gorsze. Do którego momentu jest w stanie druga strona trawić zmiany na gorsze u swojego partnera? W którym momencie jest już ten pkt. kulminacyjny, kiedy nawet otoczka tworzona w mózgu, o której się partnerowi nie mówi, przestaje działać? A najgorsza jest chęć jeszcze zgrubnięcia przez 979, czy mówiąc inaczej przytycia. Tzn. on chce być większy, bo uważa się za chudego. Tylko, że w tym wieku to większy to często oznacza bardziej klocowaty, a nie z ładniejszą figurą. W firmie, gdzie pracuje 979 znaczna część coś tam z sobą robi tzn. chodzi na siłownie, ćwiczy jakieś sztuki walki inaczej uprawiają aktywnie jakiś sport. Pod wpływem tych info, 979 nie chce być gorszy (tu wpływ tłumu) i też chce ćwiczyć. Oczywiście nie ze mną, bo nie te cieżary, choć mógłby po mnie je przełożyć, to z kimś chce gdzieś chodzić. Na razie to jest w fazie rozruchu, ale z czasem się okaże co z tego wyszło. Przydało by mu się, bo trend jest na razie fatalny. 


Środa. 2014.06.11 10:34 Znowu z niepewnościa wpisałem temat, ale chyba jest środa. W każdym razie od rana obsługa ludzi. Wpierw dodzwonił się, później przeszedł na skypa 812, a jak skończyłem z nim gadać i poszedłem sie odchudzać to przylazł 374, a miałem wyjść na dach podreanimować komin, bo widziałem wczoraj, że nie najlepiej z nim. Jak polezie 374 to znowu będzie południe i na dachu gorąco. Taki piękny był plan, wstać rano (no wstałem po 9h snu o 07:53), zeżreć śniadanie i opanować dach. A tu jak zwykle nadmiar ludzi znajomych i plan poszedł się jebać. No cóż, bywa i tak. Jutro też jest dzień. Wyleze na dach, bo przynajmniej zmiotę co co się obsypało z niego, aby nie wdeptywać tego w papę. Tera tyle, bo 374 w pok.A to za chwile zacznie stękać.
     W ciągu dnia telefonicznie połaczylem się z 979, przypomnialem mu o rzeczach do zrobienia w domu oraz aby mi pomógł przy kominie. Nie wiem dlaczego ale uniósł się i powiedział, że odda klucze. Se pomyślałem - spoko. I tak nic nie robi w domu, a zachowuje się jak królewicz. Do niczego nie można go nakłonić, a jak się od niego czegoś wymaga to zaraz ujada, że nie bedzie robił i niech robi to ktoś inny. W tym momencie podaje jakieś propozycje kto miałby to co od niego wymagam robić. Czasami się czuje jak w programie beznadziejni rodzice.
     Popo z 228 przyniosłem do pok. A górę z mebla kuchennego zakupionego od 222 kiedyś, bo stół już stoi w pok.A, a teraz w kuchni chcę wymienić z lat 70-ych taką szafkę stojącą na znacznie starszą i trochę większą. Pozostanie do przeniesienia dół, ale do tego to będę musiał zorganizować mięśniaków, bo raz że ciężkie, dwa że gabarytowo będzie trudno to przenieść. Stare mieszkania były większe i miały duże drzwi, w budownictwie późnych lat 70-ych mieszkania były już małe, i prześwit drzwi też mniejszy.
     Wieczorem odwiedził mnie 373 i 672, a ponieważ on tu to wyjazd po zupki dziś odwołany. Posiedzieliśmy i pogadaliśmy o pracy o spr. codziennych. Najwięcej rozmawiałem z 373, bo rzadko się z nim widuję, a z 672 to średnio co drugi dzień. Jak już mieli wychodzić to o 22:20 przylazł jeszcze 979 zeżreć i następnie razem wyleźli. W ciągu dnia zrobiłem przygotowania na jutrzejszą reanimację wstępną komina, nagrzałem mieszkanie dalej, bo od jutra ochłodzenie, zająłem się sprzątaniem i jakimiś tam zaległościami. Skorzystałem z darmotelefonu i trochę podzwoniłem, część czasu pożarł mi komputer i to w zasadzie tyle. 


Czwartek. 2014.06.12 11:07 Nie ma to jak poranny pomyłkowy telefon budzący w najlepszej fazie snu. To są efekty omijania własnych procedur i lenistwa. W życiu niestety tak jest, że ustalamy jakies reguły, procedury, z czasem o nich zapominamy, olewamy je, nie stosujemy ich. Następnie takie efekty jak telefon, który budzi w najlepszej fazie snu. Na jutro już wyłącze telefony, ale przez następne dni nikt nie będzie dzwonił, aż nastąpi ten kolejny raz ich nie ściszenia na noc i rano ktoś ponownie zadzwoni i sobie przypomnę o procedurze nocnego wyłączenia telefonów. Dziś temp. o 09:50 17C więc znaczne ochłodzenie po wczorajszym jeszcze 30C, ale mieszkanie nagrzałem i mam w nim 25C z czego się niezmiernie cieszę. Truskawki na dżem posłodzone cukrem, teraz 2,5h czekania aż puszczą sok i następnie gotowanie. W czasie oczekiwania wyjście na dach, to w zasadzie za chwilę, później do warzywniaka po cytrynę do dżemu truskawkowego, ćwiczenia, a następnie wyjazd do znajomej dyżurnej ruchu i w drodze kupienie wapna na ostatnią warstwę na dach na komin spoiwa, aby go tymczasowo wzmocnić. Po zimie płyta z zaprawy na kominie bardzo się zniszczyła, praktycznie trzeba by ją zbić i zrobić nową, ale teraz jakby brak czasu i mocy przerobowych na to, to tylko go podreanimuję, a jak znam już trochę życie to prowizorki są najbardziej trwałe.
     Ten brak czasu to jakaś masakra. Ćwiczę, bo w ogóle zaczęłem na nowo po wyjeździe, dzis trzeci dzień, równolegle robiłem dżem truskawkowy, tzn. gotowałem truskawki bo jakąś godz. się musza gotować to się zbiegło w czasie. Między ćwiczeniami je mieszałem, tera na szybko żarcie i za chwile wyjazd do sklepu po wapno gaszone do zaprawy i do znajomej dyżurnej na nastawnie. No urwanie głowy. W pralce jeszcze pranie, jak przyjadę to kolejna partia truskawek, bo rzucili po 2,90zł/kg. to kupiłem następne 2kg. i kolejne dżemy zrobimy, wszak niby czas mamy. To tyle teraz, narka.
     Dzień zleciał na dużej ilości pracy i oczywiście nie zrobiłem wszystkiego co chacialem, bo musiałbym dobę wyciągnąć do 36h, to wtedy bym się może zmieścił. Ale i tak nie jest źle, większość została zrealizowana z czego się cieszę. Nawet ćwiczenia się załapały, choć już było niewiele do ich wycofania z rozkładu jazdy. Jutro teoretycznie trochę luźniejszy dzień, choć pozostanie częśc z dziś do zrobienia. Spanie oczywiście przed północą, bo juz 23:00 to kończę i uruchamiam procedury wyłączeniowe.


Piątek. 2014.06.13 11:12 Piątek i 13-go, niby nie wierzę w takie coś, ale robiłem wpis i mi go
zeżarło, że się tak wyrażę, dlatego wprowadzam od dziś normę
własną – wpisy tylko i wyłącznie w edytorach tekstowych następnie
kopiowanych do portalu. Już za dużo razy mi zeżarło wpis, abym mógł
sobie dalej na coś takiego pozwolić. Nie mam czasu na kolejny raz pisanie
jakby tego samego, bo to nigdy, podobnie jak gra w symulator kolejowy, nie
jest takie samo nawet jakby się chciało. Zawsze wpis się różni i
myśl, którą przenosi się na tekst jest trochę inna. To teraz zacznę
odtwarzanie przynajmniej części tego co napisałem wcześniej.
Wczoraj udało się odzyskać „matkę” – sterownik do zegarów
kolejowych, w przyszłym tyg. Mamy odebrać prototypowy sterownik
elektroniczno-informatyczny, tzn. zrobiony na programowalnym układzie
scalonym. Może się uda, bo matka do macierzy wracała 3m-ce, a w terenie
była ok. 4 m-cy, bo to tak dawno, że już trochę zapomniałem kiedy
wyjechała. A sam elektronik ładny, no chętnie bym z nim poszedł do
łóżka. Choć niższy, ale to dla mnie nigdy nie było problemem to
figurę miał b. fajną. Ładne ręce, ładną klatę, która przebijała
sie przez koszulkę, choć owłosioną co było widać trochę pod
koszulką. Pewnie nogi też miał ładne. Urodziła mu się ostatnio larwa
i to spowodowało, brak czasu dla tematu "matki". W drodze powrotnej
odebraliśmy w terenie od 672 zupkę dla niego i dla mnie, tą dla niego
373 pozostwił u niego w domu jak wracał po odwiezieniu mnie.
Jutro industriada, chcę wybrać się do pobliskiego m-ta tam gdzie
wąskotorówka, bo ma być przejazd drezyną ręczną, porównam z tą,
którą jeżdżę i nauka (jak to nazwali) jazdy lok. Lxd2. No zobaczymy
jak będzie, bo przez większość dnia ma padać. To może być powodem
mniejszej ilości ludzi i dobrze, bo dostępność atrakcji będzie
większa, ale za to dziś muszę jeszcze wejść na dach i drugą fazę
reanimacji komina zrobić. Również dziś, już przed odchudzaniem drugi
raz zagotowałem truskawki na dżem, tą partię późniejszą, gotowaną
przez 23:00, a później zagotuję ponownie tą wcześniejszą gotowaną
przy ćwiczeniach miedzy 14:00, a 15:00 na razie są w lodówce jeszcze.
Pierwszy raz robię dżem, sam jestem ciekaw jak wyjdzie. Teraz tyle, bo
wpis tradycyjnie na odchudzaniu.
     Już chciałem napisać bezpośrednio w blogu, ale przypomniało mi sie o normie własnej nie pisania bezpośrednio w nim, bo raz na jakiś czas, albo się wyloguje, albo jeszcze coś innego i wpisy się tracą, ale do rzeczy. Czy pamietacie kogoś takiego jak Limahl? Kiedyś, ale jak patrzę na niego i dziś to bardzo mi się podoba (ł). Choć w wieku, w którym mi się podobał to trochę dziwne, bo raczej wolę młodszych to jednak zapamietałem go. Zobaczyłem po 27 latach, na koncercie w któym śpiewa tą samą piosenkę. Trzeba przyznać, że z wyglądem się stara. Choć na twarzy widać postarzenie się to utrzymał szczupłą sylwetkę no i nawet głos mu się zachował, choć on chyba się najmniej zmienia z tego co nam się starzeje ogólnie.
      Właśnie kończę oglądać film polski „Urząd” z 1969. Film, w którym scenariusz jest napisany tak pięknym językiem, dziś tak rzadko spotykanym. Postanowiłem obejrzeć go do końca mimo późnej pory kończenia się jego emisji 00:10, ale naprawdę warto, choćby ze względu na obsadę filmu. Może kiedyś wyłapię go na necie i obejrzę w całości, bo zacząłem jakoś w 20minucie. 


Sobota 2014.06.14 00:08 Tak się zasiedziałem przy filmie "Urząd" to zainicjuję wpis na sobotę. Taki scenariusz to, aż przyjemnie się słucha. Jego autorami są Krystyna Nastulanka i Andrzej Szafiański. No nic, po filmie, w sensie czasowym byłem tak wykończony, dwoma dniami, że praktycznie padłem do łóża i za chwilę zasnąłem co też ostatnio jest osiągnięciem. Z reguły zasypianie zajmuje mi trochę czasu ze względu na trawienie przez mózg dnia, który był i tego, który będzie.
    Dziś industriada, wyjazd po porannym rozruchu, to jakoś wypadnie k/południa, a tam akurat imprezy się zaczną. Na placu zimno, jak wstałem -8:15 to 15C. W planie popo przeniesienie z garażu do kuchni dołu od szafki kuchennej z wymontowaniem 4 lub 5 stopni ze schodów aby ją wnieść na pietro. Oprócz tego może uda mi się zabrać za rower w co wątpię, bo jeszcze truskawki czekają no operacje wsadzania do słoików.
     Ale se zrobiłem roboty z wymianą szafki w kuchni. Niby takie proste, ale wyszły przy okazji inne rzeczy i jak w reakcji łańcuchowej, ciąg rzeczy do zrobienia za nim nowo/stara stanie na msc. poprzedniej. Zupełnie zapomniałem o usterce kabla w podłodze przez co kiedyś podłoga była kuta w kuchni. Teraz wypadało by przed postawieniem następnej zalać podłogę zaprawą betonową lub jakąś wzmocnioną inną, aby można ją było ponownie wykuć w razie czego, bo kable pozostaną nadal w podłodze. Oprócz tego trzeba było zdemontować to co ewentualnie stanęło by na drodze szafki, bo jest duża. Kuchnia jest zawalona rzeczami z niej, w pok. A są góra z nowej i dół ze starej, drzwi z kuchni, szafa rozkręcona inna z kuchni. W krótkim czasie mieszkanie stanęło w mini remoncie z powodu wymiany szafki. No pięknie. 


NIedziela. 2014.06.15 12:38 Wczoraj na wieczór, a właściwie w nocy, bo o 23:30 przylazł 371. No i przeciągnął mi zasypanie na 01:00, do tego jeszcze przemęczenie z podowu nadmiaru zajęć i długie spanie zapewnione. Obudziłem się 11:10 więc z rozruchem porannym pół dnia z główy. Nie fajnie tymbardziej, że dziś znowu napięty grafik i wiele do zrobienia. Wymiana szafy w kuchni spowodowała nagle mini remont w domu czego nie spodziewałem się, ale proces ruszył i teraz muszę go dokończyć. Najgorsze, że jeszcze równolegle załatwiam inne sprawy, w tym domowe i ogólnie jestem jakiś przemęczony. Chyba, jak to się mówi, za dużo biorę na głowę. Za nim zrobię dziś procedury poranne, to jeszcze
obsługa 371, który tu spał i korzysta z TV, bowiem w mieszkaniu nie ma
prądu. Zmienia mieszkania, a na starym do jego instalacji na czas remontu
wpiął się sąsiad. Nabił mu na licznik kW i jak 371 to zgłosił do
energetyki, to mu powiedzieli, że to nie ich sprawa i ma se założyć
spr. w sądzie cywilnym i go ścigać tam. Koleś mu nabił 1000zł i teraz
371 nie dostanie na nowym mieszkaniu licznika, dopóki tu nie ureguluje
należności. No rewelka. Jakby im bezpośrednio zwinąć prąd, to zaraz
znaleźli by paragrafy i ukarali. Jak sąsiad się podpiął, czyli jakby
zrobił to samo tylko nie od nich, to mają na to wyjebane. Tylko, że
instalacja z licznikiem jest na klatce schodowej, a nie w mieszkaniu. No
cóż, w takim kraju żyjemy, w którym szary obywatel jest ciągle nękany
przez instytucje, a jak trzeba pomocy to one spektakularnie się
odwracają.
   To sobie tu wpiszę, bo mi się spodobało a i tak mało kto czyta co tu piszę to czasami umieszczę pogrubione abym później sam mógł znaleź: Seinabo sey - Younger (kygo remix). [po czasie oprócz pogrubienia powiększyłem czcionkę, bo nie umiałem tego znaleźć]. Będę też wiedział co mi się podobało.
    Był dziś 222. Po przesiece jaka została ostatnio, niewielu pozostało ładnych mięśniaków wokół mnie. No straty są spore, nawet takich bym się rok temu nie spodziewał. Ale w śród tych nielicznych ładnych został 222. Jak przyszedł to od razu się do niego przykleiłem, nawet trochę odnoszę wrażenie, że gdzieś tam w środku na osobnym torze jedzie uczucie, którego nie można zatrzymać. Zupełnie osobno mózg steruje nim i jak widzi 222 to uruchamia funkcje, które normalnie by nie działały. Bo przecież obecnie tylko w stosunku do niego się tak zachowuję. Mało tego. Ten sam mózg niejako chroni 222 i sporadycznie w.k. odbyło się "z jego udziałem". Choć stawia go bardzo wysoko, co widzę po swoim zachowaniu, to jednocześnie nie pozwala na wybryki z nim w czasie w.k. To już temat dla psychologów, bo wykracza po za moją percepcję czemu tak się dzieje. Jest to intrygujące, bo niewiadome kuszą do ich rozpoznania, a tu jednocześnie występuje brak wystarczającej wiedzy na ich odkrycie.
     No i pasteryzowałem ostatni słoiczek dżemu truskawkowego. Poprzednie chwyciły bez dodatkowych działań, w tym jednym trzeba było zastosować dodatkowe działania. Resztę, która nie zmieściła sie do słoików zjadłem, dość dobra, choć świeża to jakoś tak inaczej smakowała. Może jak trochę postoją to jak to się mówi smak przejdzie zaprawę.
     W kuchni wylałem pierwszą warstwę zaprawy betonowej, jutro chyba wyleję drugą, ale okaże się jak stężeje. Rano jeszcze ją spryskam wodą, tak wyczytałem na necie, aby powoli twardniała na powierzchni, by nie powstawały pęknięcia. Oczami wyobraźni widzę, że to się przeciągnie na jakieś 5 dni. Już się tym zajmuję 2 dni, a jeszcze 3 to będzie b. dobry czas. 


Poniedziałek. 2014.06.16 11:37 Z tego przemęczenia, nadmiaru obowiązków czy chęci nadgonienia zaległości to ostatnio śpię po prawie 10h. Tyle, że organizm się regeneruje. Za to 172 to ma życie... Znowu jest w szpitalu. Wersja oficjalna spadł z okna i ma stłuczoną rękę i nogę, ale nie wiem czemu leży na urologii, może se jeszcze uszkodził coś tam, albo nie było miejsc na internie. Stękał aby przyjechać do niego do szpitala. No pojadę, choć nie było tego w planach i trochę z dnia znowu ubędzie. Na szczęście drugiej warstwy wylewki dziś nie robię, bo ta musi stężeć. Jutro jest w planie następna warstwa, a w czwartek ustawianie szafy. Więc operacja wymiany szafy w kuchni zajmnie tydzień. Mniej więcej jak zacząłem rozgrzebywać to tyle założyłem na to.
    Na dworze trochę się rozciepla, to nawet dobrze, bo mieszkanie zaczyna się chłodzić, głównie przez chłodne noce, jest w nich jakoś 12C. Wstałem i wydawało mi się, że wreszcie będę miał trochę luźniejszy dzień. Ale gdzie tam, skoro wyszedł wyjazd do szpitala i teraz muszę przeprawić rozkład jazdy na dzień i wkomponować wyprawę.
    Ach te mięśniaki z wioski, rasowe skurwiele doskonale umiejące się napierdalać, ale w terenie to już w ogóle nie potrafią się znaleźć. Rozmawiałem ze 172, bo leży w szpitalu. Powiedział na urologii, to tam pojechałem. Portier zadzwonił do piguł i te z dwu pięter stwierdziły, że taki nie leży. Teraz nie wiem czy podupiło się 172 czy piguły nie zajarzyły, że mają tekiego pacjenta. Muszę się go dokładnie spytać jaki oddział, które piętro, numer sali co nie będę go drugi raz szukał. Straciłem mniej więcej godzinę i wróciłem do domu, bo tu jak zwykle kolejka rzeczy, czy spraw do załatwienia, jak zwykle zaległych.
     Dziś ze szkolnictwa przywieźliśmy barszcz. Ach jak lubie barszcz, od razu po przyjeździe mimo późnej pory, zeżarłem małą porcję. Jutro będe się nim objadał w większej ilości. Czy kiedyś będę miał dzień wolnego. Jestem przemęczony. Nawet niedziele napierdalałem, jeżeli moje co raz wolniejsze ruchy można tak nazwać. Ćwiczenia dziś to 46min. Ostatnią serię wycofałem, bo wyjazd do 172, i bym się nie wyrobił, zresztą z tego przemęczenia to ledwo co ćwiczenia robiłem. Jak zwykle najgorszy był start. Znowu późno lezę spać i jutro pewnie do 10:00 spanie jak dziś. Od czw. długi weekend, zastanawiam się czy gdzieś nie pojechać pociągami, ale tu tyle pracy, że może zostanę i nadrobię zaległości przy mieszkaniu. Kuchnia rozgrzebana jakby tam był generalny remont, a to tylko wymiana jednego kredensu.
    Czasami czytam własnego bloga do tyłu i robię korektę. Odnoszę nieodparte wrażenie, że wpisy w stanie przemęczenia są jak najbardziej widoczne po złych szykach zdań, ich beznadziejnej gramatyce i stylistyce. Ale jak to ominąć skoro ciągle jest coś do zrobienia i same wpisy nieustająco powstają w pośpiechu to jedno, w ukryciu to drugie? 


  Wtorek 2014.06.17 03:29 Godzina wpisu sama będzie świadczyć o tym co dzieje. Jak można mieć tyle lat i stale popełniać te same błędy. Czy one wynikają z przemęczenia, kiedy mózg działa znacznie gorzej i tak chętnie omija się normy własne? Na spanie zrobiłem mały koktail w żołądku i choć wiem, bo przecież nie mam nastu lat (a szkoda), że takie koktaile się źle kończą dla płynności spania to i tak zrobiłem ponowny. Efekt - godz. wpisu, czyli 03:29. Tzn. że już o tej porze funkcjonowałem, czyli przeszedłem etap przebudzenia, ciepania się w łózku i dojścia do wniosku, że dłuższe leżenie i tak nie przyśpieszy ponownego zaśnięcia. Zresztą ostatnia norma dla wpisów tu, wpier w edytorze tekstowym, następnie wklejania tu, też tak trochę się dociera, że to łagodnie nazwę. Jest coś w tym, że pisząc bezpośrednio tu, jakby jest inaczej niż pisząć w edytorze. Takie inne uczucie, inny odbiór tego pisanego tekstu. Dziwne to, ale jakoś to na mnie oddziaływuje. W efekcie omijania normy własnej piszę tu w mniejszych jednostkach i częściej dodaję tekst, niejako broniąc się przed mogącym nastąpić wylogowaniem ze strony czy innymi sytuacjami, w których to co napiszę raz na jakiś czas ulega zeżarciu przez system.
      No chyba mi odjebało, obejrzałem cały film "Stażyści" i za chwile kładę się ponownie spać, a jest (05:45), ale co tam zaszalałem trochę jak stażyści z filmu. Jak się dzień ułoży po tym szaleństwie? Postaram się napisać później.
      Obudziłem się 11:20, myślałem że będzie gorzej. Rozruch poranny i za chwilę zabieram się za realizację ramówki dnia. Jak spałem to mózg śnił różne sytuacje z częściową fabułą filmu "Stażyści" w tle. Coś go jednak zaabsorbowało w tym filmie. Mimo łącznego krótkiego spania, bo wyszło jakieś 6h nienajgorzej się czuję i nawet praca przy mieszkaniu idzie. Jak kładłem się spać, to sąsiedzi za ścianą akurat się budzili. Niecodzienne, oni wstają, ja kładę się spać.
     Zamiast coś wpisać to zabrałem się za czytanie innych blogów. Czasem porównuję mojego do innych i chyba one bardzo sie rozjeżdżają. Własny traktuję jak pamiętnik. Kiedyś w młodym wieku nawet pisałem pamietniki, dość obszerne szczególnie dot. mojego pierwszego związku. Ach jakie tam były opisy sytuacji z moim byłym. Jego poznania, pierwsze dotykanie, pierwsze próby seksualne... Niestety kiedyś się wygadałem i były, aby to nie wyszło na jaw w wiosce, owe pamiętniki zniszczył. Tyle słów szczególnie poskładanych, opisów naszych przygód. Szkoda, bo nawet dziś uważam, że były bardzo dobre, ale cóż... Dziś czasu mało, większość spraw w biegu, nawet prowadzenie własnego bloga w biegu, wpisy miedzy jedną czynnością, a inną nie mają już takiego miłosnego uniesienia i nie są tak soczyste jak kiedyś. Może się to zmieni, ale przy obecnym tempie życia to nie wiem. Tyle, bo właśnie kolejne zajęcia czekają, a wpis ten tradycyjnie na sraczu zrobiony.
     No to w czasie do 16:00 ćwiczenia poszły w pizdu. Rozruch poranny (to dobra nazwa dla dziś) skończył się o 13:20. Teraz zaprawa w wiadrze ma swoje 5min i będzie kładziona. Zaraz po niej obad z barszczyku ze szkolnictwa i po zeżarciu wyjazd do 172 do szpitala. To chyba nie poćwiczę.
    No i nie poćwiczyłem, w kuchni zrobiłem zaprawę, ale brakło, a w dalszej części dnia nie zdążyłem dorobić, to jutro z rana trzeba będzie zrobić następną i resztę ewentualnie na komin przeznaczyć. Pobyt w szpitalu u 172 opiszę jutro, bo dziś już mi się nie chce. Ale za to jedynym plusem zagonienia jest w ostatnich dniach brak w.k. i czasu na to. Tzn. nawet mnie jakoś nie ciągnie. Może i dobrze. Tyle dziś, narka.


  Środa. 2014.06.18 00:09 Skoro się zasiedziałem, prawie tradycyjnie ostatnio, to zainicjuję wpis na środę, ale zaraz lezę spać, bo dziś dzień w którym jednak trochę zajęć będzie.
    Już z rana jest tak napięty dzień, że nawet wpis tu będzie trochę skromny, choć napisać bym chciał dużo, a ciągle to odkładam w końcu przemyśleń w ogóle nie napiszę. Obudziłem się 09:50 i zaspany wsiadłem na rower i udałem się walczyć o chleb. W pierwszym sklepie porażka, bo już nie było - wykupiony. Dobrze, że rowerem to podjechałem do następnego gdzie tani chleb i na szczęście był. Jeszcze przejechałem przez pocztę. Jakieś 15min stania w kolejce. Kiedyś uczyli w szkole prawidłowego adresowania, dziś wielokrotnie widzę na kopertach adresy wpisywane byle jak, nie tak jak powienien być napisany. Widać dawna nauka na coś się przydawała. W domu szybko śniadanie, odchudzanie - dzięki temu powstaje ten wpis - i zaraz do wylewki, wyjazd do 172 do szpitala odwolany,bo wychodzi w pt. to ćwiczenia się zmieszczą. W szpitalu u 172 sale bez gniazdek 230V, ale jakoś się nie dziwię. Pewnie ludzie wtykali do nich co popadnie i tylko rosły rachunki szpitalowi. Tak jest jedno gniazdko na korytarzu i kolejka do niego ładujących komórki. Wszak pacjenci mają leżeć i zdrowieć, a nie zajmować się innymi rzeczami.
    Ze szkolnictwa przywieźliśmy wczoraj pomidorową. Dwa dni pod rząd były moje ulubione zupy, barszcz i pomidorowa. Dziś nie wiem czy będzie kurs bo 672 ząb napierdala i spuchło mu już pół ryja. Jak im sie mówi i nawet proponuje wyjazd do dentysty, do którego jeżdżę regularnie to nie chcą, później im pół ryja urywa i łażą, i stękają. No cóż, skurwiele mięśniaki tak mają, choć 672 trudno do skurwieli zaliczyć, raczej tak trochę do nich należy.
    Wyjazdu po zupki nie było, ćwiczenia to tylko 20min na więcej czasu nie starczyło, bo jeszcze wyjazd do sklepu. Kuchnia przygotowana do jutrzejszego wnoszenia szafy o 13:00, więc od rana przygotowywanie do akcji. Znowu demontaż schodów, wcześniej jeszcze odchudzenie szafy, aby była lżejsza, ustalenie planu działania no i ściągnięcie mięśniaków na akcję. 


Czwartek. 2014.06.19 08:33 Świąteczny czwartek, więc generalnie wolne dla znacznej części ludzi i rozpoczynający się długi weekend dla niektórych. Dla mnie kolejny dzień pracy tymbardziej, że po zalaniu dziury w podłodze w kuchni po łaczeniu ileś tam lat temu kabla teraz przyszła kolej na wstawienie nowej/starej szafy na msc. poprzedniej i wreszcie poskładanie kuchni, bo chodzenie w niej jak czapla mnie już zaczyna denerwować no i ile czasu się na to traci, aby z jednego msc. przejść na drugie omijając to co jest po drodze. Podłoga w znacznej części zawalona rzeczami z poprzedniej szafki. Nie bardzo było to gdzie dać wiec tymczasowo jest na podłodze.
    Wczoraj jak byłem na poczcie to miejscowa rodzina, która nie ma zbyt wiele kasy stała za mną i jak podeszła do okienka, kiedy ja pakowałem papiery, to ekspedientka pytała się czy coś z tego co płacą ma być szybko. Odpowiedzieli, że cyfrowy polsat. Od razu zacząłem się zastanawiać jak to jest, że biedota żyje tak drogo. No bo np. 811, zarabia ok. 4000zł/m-c na rękę (netto), a w domu ma cyfrową TV naziemną, darmowy internet ae*o2, a taka biedoda cyfrowy polsat płatny, internet płatny i generalnie nie ma co włożyć do gara. Podobnie jak u 972, który ma 2x płatną TV, 2x płatny internet, dobrane w jednej płatnej TV za 9zł/m-c 3 kanały porno, których i tak nie ogląda, bo oprócz soboty w tygodniu w pozostałych dniach pracuje wyłacznie na nocki. Tacy ludzie są jakby żywym dowodem na to, że system obecny żyje głównie na głupocie. To ona w znacznym stopniu zasila go i to zarówno bankowość biorąc ciulstwa na raty i na kredyty, jak i państwo stale kupując rozpadające się ciulstwa płacąc przy tym podatek VAT. Czy system przeżyłby w obecnym stanie bez takich ludzi, gdyby ludzie myśleli jak ja, czy 811 lub 812 czy on w obecnej formie trwałby dalej? Sądze, że nie. Strumień pieniędzy generowany przez głupotę nagle by się skończył i zostały by przeszacowane usługi dostępne na rynku w znacznym stopniu. Po za tym tyle kasy nie wypływało by z systemu do prywatnych kieszeni z powodu większego zaangażowania w informację nt. ich przepływu. Teraz ta głupota nie umie siebie samej ogarnąć, a co dopiero zrozumieć przekręty jakie dzieją się na szczeblach. A tam to dopiero przed ich oczyma strumienie kasy przelewają się nie tak gdzie powinny. Czasami można na necie o tym poczytać w jakiś komentarzach do informacji, ale widać z komentarzy bezsilność jednostek przed olbrzymim systemem sprawnie na razie robiącym większość w balona. Wojna klasowa została skutecznie skierowana na dół co w rzeczonej poczcie było widać, jak dwie panie miały się prawie pobić, która ma podejść pierwsza do okienka. Ja teraz jestem w kolejce
- ale ja tu byłam wcześniej tylko poszłam na bok wypisywać,
- to trzeba było coś powiedzieć, nie widziałam Pani, to teraz moja kolejka
- przecież nie będe stała drugi raz (i weszła siłą i masą pod okienko).
  Tak to dzięki serialom w TV, z cyklu dlaczego ja i pochodnych ludzie generalnie żrą się na dole, zamiast współpracować i żreć się z tymi na górze. To chyba kolejny powód do ewentualnego przyszłego wyjazdu z kraju. W lipcu 7-go kolejny mięśniak wyjeżdża z wioski - 228 i już nie chce tu wrócić. Jeszcze 2 lata i zostanę tu na wiosce bez mięśniaków jak w takim tempie będą stąd znikać. W ciągu roku przesieka zrobiła się spora. Takiej utraty się nie spodziewałem.
     No i kredens w kuchni postawiony. Mięśniaków miało być 6, ale jak poszczególni szli przez wioskę to zbierali następnych w efekcie przylazło ich 9-ciu. Część więc stała i patrzała, bo brakło miejsca dla nich. 5 stopni musiałem rozkręcić aby ją przenieśli na pierwsze piętro. Operacje nie trwała długo, za to przygotowania 4x tyle co wnoszenie. Ale jest sukces. Po tygoniu stoi na swoim msc. Gabarytowo większa jeszcz raz, więc wchłonie to co w poprzedniej i jeszcze pozostanie wolne msc. na inne rzeczy. Bardzo mi się podoba. Jest z litego drewna, oryginalne kształty, nie to co poprzednia, prosta z lat 60-ych. Ta w łukach ze zdobionymi szybami. Przez ten ładny kredens nigdzie nie byłem, ale za to dzień nie jest zmarnowany. Taki mebel będę ciągle pamietał jego ustawienie i rozruch. Korzystać z niego to sama przyjemność. Do tego jest dopasowany, wysoki i robienie na nim czegoś to wygodna rzecz. Normalnie w kuchniach mamy niskie meble, ten, mimo swojego wieku, jest wysoki. Zresztą co się będę rozpisywał, część takie stare meble może jeszcze pamiętać. 


Piątek. 2014.06.20 00:02 Jeszcze trochę, a bym się nie zmieścił z wpisem choć zainicjowałem krótko po północy. Był dziś, już z dzieckiem, czas jednak leci, 899. Ten to ma wygląd, choć ma konkurencję. Może kiedyś uda mi się zrobić okresowy ranking mięśniaków, który na którym msc. pod względem wyglądu. Zawiozłem 172 lastkę do skakania (kulę). Wieczorem ma być i pytał się czy ktoś śpi, aby pomóc go umyć. No to będą przyjemne chwile. Znowu pojawi się woda i mydło, pewnie też nie wytrzymam i mi się wyprostuje, ale przecież przy nim nie będę się czaił. W zasadzie już nie mogę doczekać się tej chwili mycia go w wannie. Jakoś trzeba będzie tam pozę wymyśleć skoro ma lewą rękę i nogę w gipsie. Po za tym dowiedziałem się, że internet tylko do końca m-ca, bo firma, która teraz daje się sprzedała i od 01-07 już mieć nie będę, bo jest jakby darmowe aero2 to po co płacić. Zabrałem się za archiwizację zdjeć na poczcie i wysyłam wiadomości po 130MB z załącznikami. Więcej już się nie da. Niestety jest to długotrwała i dość angażująca praca. Każda wiadomość wysyła się 14min z takim załącznikiem.
    No i 172 nie przylazł. Pewnie załapał się na jakąś imprezkę po wyjściu na "wolność" ze szpitala.
    Taki portal jak interia i wieczorami na weekendy są jakieś problemy techniczne (nazywane) "chwilowa niedostępność", prosimy spróbować za chwilę... Ponieważ tej chwili już nie mam, to jutro napiszę resztę. Narka.


Sobota 2014.06.21 22:49 Jeszcze trochę, abym nie zrobił wpisu, bo tak jakoś na ostatnią chwilę piszę. Sobota zleciała jakoś marnie. Zrobiłem półkę nowa w nowej/starej szafie w kuchni. Z półki jestem zadowolony. Umocowana jest na listewkach ze sklejki, ta jest zamocowana na śrubach. Ciężko było wkręcić bo sklejka dobrej starej produkcji, ale udało się. Trzyma się tak mocno, że nośność ma aż za dużą, ale to dobrze, można ją max. obciążyć tym co się tam zmieści. Zrobiłem a'la obiad tzn. młode ziemniaki i sałatę z kaufla, którą rzucili po 0,80zł/szt. Sałata ze śmietaną doprawiona. No młode warzywa - super smaczne, kartofle z masłem. Wpadł w ciągu dnia 222. Ile razy go dotykam to marzy mi się taki mięśniak na stałe, choć to mało realne, ale pomarzyć można. No oprócz tego to jeszcze możemy go dotykać i to po znacznej części ciała, co oprócz jego laski nikt więcej chyba nie robi. Ach ta jego gładka skóra, ta figura, te mięśnie... Tyle, że możemy mieć oprócz kontaktu wzrokowego, również kontakt cielesny. 

  Niedziela 2014.06.22 06:35 Fajnie zaczynam niedziele. Ok 04:07 przyszedł 979 z jakimiś laskami i poszedł do pok.C nie wiem czy z nimi coś tam zrobi, ale jak już tam wszedł to postanowiłem pościągać porniole i siadłem do kompa na jakieś 2h. No przez ten czas trzy razy zrobiłem w.k. Ściąganie pornioli to jednak trudna praca, tyle trzeba przejrzeć i wybrać skutecznie, bo to mają być filmy na które będę reagował, a nie zajmujące HDD. Przez te działania poszedłem ponownie spać o 07:30. Oczywiście mózg trawił w czasie spania to co obejrzał i co się przebudzałem to organ był gotowy do działania od zaraz. Nie musiałbym nic robić aby stanął, bo już taki był. Przez to spanie na raty wstałem ponownie o 11:00, część dnia upłynęła na spaniu. Później tradycyjnie zajęcia domowe, rozruch poranny, sprzątanie, zrobienie a'la obiadu. Przed ponownym pójściem spać, w pok. C zostal śpiący na łóżku, ale w niewygodnej pozycji 979. Był dość mocno pijany. Niewątpliwie okazja do dotknięcia go. Zawsze taki niedostępny, a tu po raz kolejny taka okazja. Jednak to już nie ten sam 979 co 3 lata temu. Wygląd mu się pogorszył, zaokrąglił się w części miejsc w tym na brzuchu. Jako koneser płaskich brzuchów u niego nie mam już czego szukać. Niegdysiejszy płaski brzuch, w lecie ładnie opalony, z małą ilością włosów k/pępka tak mnie kiedyś podniecający, dziś zaokrąglony, mięśnie na nim znikły, schowały się pod warstwą skróy z grubszą warstwą tłuszczu. Nawet dłonie, bo jedną chwyciłem do swojej ręki, trochę się zaokrągliły. Nadal ciepłe przyjemne w dotyku jednak dawne żyły widoczne na powierzchni teraz ledwo widoczne. Zastanawiałem się co zrobić. Czy podotykać go więcej, choć narażając się na jego gniew, czy spasować. Choć z drugiej strony okazja jak rzadko. Poszedłem do pok. A i położyłem się. Jednak świadomość leżacego ledwo żywo 979 w pok. C nie dawała mi zasnąć. Postanowiłem ponownie zajść do pok. C i zmienić pozycję 979 przy okazji sprawdzając na ile jest przytomny. W planie nie było jakiegoś dotykania go w większej ilości, choć oczywiście po, żałowałem. Zdjąłem mu buty, nogi ułozyłem na łóżku. Chwyciłem za biodra od dołu i pociągnąłem aby się wyłożył wygodnie. NIe bronił się, raczej był bezwładny. Nieskorzystałem z okazji jakiegoś dotknięcia go większego, choćby pogłaskania go po plecach, ale stojąc nad nim zastanawiałem się czy warto. Wszak mam dostęp do 222, do 172, do 228 i tu jakby jest co dotykać czym się nacieszyć, a u 979 co raz mniej. Oczywiście pozostaje to drugie uczucie jakby rodzicielskie. Jego pobyt u mnie przez 8 lat zrobił swoje. Już kilka razy łapałem się na tym dziwnym uczuciu, które gdzieś tam głęboko jest schowane, a jednak aktywne.
    Tusz przed obiadem przyszedł 222. Przyniósł chyba z 3kg. w reklamówce czereśni. To owoc który chyba najbardziej lubię, w każdym razie jest w czołówce. Gdy siedział przy komputerze, bo w domu nie mają internetu, to zabrałem się za jego masaż. Dziś miałem ciepłe ręce, bo akurat jak przyszedł kończyłem mycie naczyć. Nie stękał więc o moich lodowatych rękach. Mogłem go swobodnie obłapiać, a jednocześnie masować. Najpierw jego plecy prawie rownocześnie z klatą. Na początku dość mocno go obłapiałem, niejako chcąc się nacieszyć jego dotykaniem. Stopniowo przechodziłem do głaskania delikatnego tymbardziej, że w radiu internetowym leciały spokojne kawałki to pod to się dobrze deliktanie przesuwało opuszkami palców po jego ciele. Nie bronił sie w ogóle, siedział spokojnie, nawet wtedy gdy koszulkę naciągnąłem mu prawie na szyję, abym miał lepszy dostęp do jego ciała. Zawsze jak go tak delikatnie głaskam zastanawiam się czy jego laska też tak potrafi, czy daje mu w dotyku tyle przyjemności. Nawet kiedy obniżałem mu spodnie z dresu i majtki na brzuchu w dół, bo przy wyciąganiu koszulki z za nich automatycznie naciągnęły mu się do pępka i obniżając je niebezpiecznie zbliżałem się do jego organu nic nie reagował. Głaszcząc go przypomniała mi sie sytuacja, jak kiedyś też go głaskałem, ale coś miałem do zrobienia i musiałem od niego odstąpić. On po chwili wstał i wyszedł kiedy mu powiedzialem, że więcej już go głaskać nie będę. Głaskałem go też po twarzy, po szyi, delikatnie za uchem, samo ucho, jabłko Adama, no trochę się postarałem. Dziś siedział do momentu kiedy w sms-ach laska go nie zaczęła wzywać. Czyli co, jestem w tym dobry (podniosę swoje notowania).  


Poniedziałek. 2014.06.23 12:57 Ostatnio co raz częściej mam takie coś z interii: "Komunikat: chwilowa niedostepnosc

Szanowni Panstwo, aktualnie moga wystapic chwilowe trudnosci w korzystaniu z portalu INTERIA.PL, prosimy sprobowac ponownie za chwile.."
     Dziś jestem na laptopie i to samo, czyli nie u mnie, a u nich coś. Nie wiem co się tam wyprawia.
    Wczoraj przyszedł na wieczór 172 z gipsami na lewej ręce i lewej nodze, po tym jak w czasie sparingu wyciepli go z pierwszego piętra. Przyszedł mimo gipsów po remoncie w jakimś mieszkaniu, gdzie (tu uwaga) z gipsami robił gładzie na ścianach, więc włosy miał z pyłu, i był generalnie jakby wrócił z budowy. No nic, pozostała mi ta przyjemność umycia go w wannie, ale wcześniej zrobiliśmy co chciałem, czyli standardowo położyłem go na pufach. Pod lewą rękę dałem krzesło, aby z gipsem nie wisiała mu w powietrzu, noga z gipsem na kostce była na ziemi więc mogłem na niego siąść. Ponieważ było późno - ok. 23:00 to miałem czas, bo nikt o tej porze nie wali do drzwi. To też dłużej niż zwykle cieszyłem się siedzeniem na nim. On dość podniecony, jego organ napięty, aż miło się patrzało i czuło między pośladkami. Specjalnie siadłem na nim tak, aby drażnił okolice odbytu choć nie nabijałem się na niego, jest ciągle dla mnie za duży. Zresztą jakoś szczególnie mnie to nie podnieca. Siedząc na nim tradycyjnie robiłem mu spanking na klatę. On prawie z budowy, skurzony na ciele, przy pocieraniu dłońmi ten kurz mu się ścierał. Położyłem się na nim chwytając go za głowę. Włosy to miał prawie całe w pyle. Zarośnięty na twarzy lekko no i te mięśnie na rękach i ciele powalały jak zwykle. Nawet na klacie żyły było mu widać i trochę z pod skóry wychodziły na powierzchnię. Spanking dość mocno mu zrobiłem, ale po wszystkim stwierdził, że było dobrze, choć klata mu się znacznie zaczerwieniła, szczególnie okolice sutków gdzie dość mocno z ręki dawałem. Odpowiednie ruszanie się na nim, jego organ między moimi pośladkami, chwilowo ruszał się jakby chciał mi go wsadzić, spanking na klatę i mimo wcześniejszych wypuszczeń nienarodzonych, po raz kolejny wyszły na zewnątrz. Mało tego, rano znowu zrobiłem w.k. tym razem obrazowo na 975 Czy to już nadaje się do leczenia? No ile można w tym wieku robić w.k. i robić to z mięśniakami? Ach jak zazdroszczę tym z małym popędem seksualnym.
     Jak zwykle dzień zajęty na maxa. Byłem z 672 u 825. Dawno nie widziełem się z 825, jak zwykle nawijał ile mógł, ale też dobrze, bo 672 wyciągał informacja dla siebie o ćwiczeniach wszak takich nauczycieli fachu jak 825 to ze świecą szukać. Jak zwykle 825 narzekał na rodzinę. Czasami się cieszę, że zerwałem kontakty z rodziną i jakoś z tego powodu nie stękam. Nawet nie przejmuje się problemami, które jeszcze bardziej zajmowały by mi czas, którego aż tak bardzo mi brakuje. Nawet znajdowanie czasu na wpisy jest co raz bardziej trudne. Wpisy powstają między zajęciami, ad hoc. Czy ten brak czasu, czy ten nadmiar zajęć kiedyś się skończy, czy to po prostu mam taką osobowość, że zawsze znajde sobei jakieś zajęcie i nie umiem się nudzić? Nawet na własnym blogu nie umiem się zmobilizować i zrobić jednego porządnego wpisu, a tyle tematów chciałbym poruszyć, ale jak zwykle to wymaga czasu, a tego nie ma. Teraz mam na wpis jakieś 10min. To aby zrobić wpis ze wstępem, rozwinieciem i zakończeniem to za mało, bo wyjazd po zupki ze szkolnictwa. To ostatni tydz. zupek, później może jakieś zdrowe odżywianie. Jak wysłuchałem dzis 825 to aż się chce, ale jak to zrobić. Jak zwykle jest potrzebny czas na przeczytanie, poszukanie w sklepie zakupienie, przyrządzenie i umycie po tym wszystkim. Jajka, które kupiłem na babkę, chciałem ją zrobić 2 tyg. temu, bo niby prosto, mają już owe 2 tyg. i w końcu trza je będzie tak zjeść, a nie w babce. Zara lezę spać, bo już 23:33. 172 mimo zapowiedzi nie przylazł dziś i nawet dobrze, bo znowu bym polazł spać ok. 01:00 ciesząc się jego ciałem. Po wszystkim jak już się mialem położyc do swojego łóżka polazłem do niego na materac w pok. A, ktory mu rozłożylem i położyłem się razem z nim. Ja oczywiście po nagu, on jakoś nie rozebrał spodni z dresu. Powiedziałem ze zdziwieniem - w dresie śpisz? On na to, było mi zimno, ale juz ściągam. Po ściągnięciu dresu głaskałem go oprócz klaty, pleców i rąk, także po nogach. Wpierw leżałem za nim, a on leżał na prawym boku, bo na lewym miał gipsy. Później przewrócił sie i leżał na plecach, widocznie chciał abym go głaskał bardziej po klacie, ale znalazłem się po jego lewej stronie tam gdzie gipsy to przeniosłem sie na prawą stronę, aby nie musiał lewej ręki trzymać z gipsem za głową. Jak leżałem już po prawej stronie to w zasadzie to co mialem pod ręką to głaskałem, czasami przejeżdżałem tak przy okazji, koło jego organu, który znowu był napięty i gotowy do pracy. Mimo wcześnego wstawania przez niego o 05:00, jak powiedziałem, że za chwilę idę do swojego łóżka, bo jednak on musi wcześnie wstać, to powiedział, że aż tak mu się nie chce spać i moge leżeć dalej. No ale mnie sie chciało. Przy takim zmęczeniu jak ostatnio to jeszcze wypuszczając tyle nienarodzonych to jakić cud. Się domyślałem, że jeszcze miał ochotę, bo jego organ napięty pod majtkami gotowy był do ponownego użycia. Trochę sam wpadł w pułapkę, bo oparłem się na tym co powiedział, czyli że przyjdzie dziś ponownie, to powiedziałem - to dziś pourzędujemy dłużej, bo rano nie będziesz musiał już tak wczas wstawać. Jakby powiedział, że go nie będzie to tak szybko bym od niego nie odszedł i jeszcze trochę poleżał. Tak to w tych czasach jest, że otoczka życia intymnego wpływa na jego jakość. Nawet seks jest robiony na szybko, między zajeciami, czasami nawet z odbieraniem komórek w czasie już pożycia. Do czego to zmierza? 


Wtorek 2014.06.24 00:11
Ściąganie pornioli. Wydawało by się spr. prosta, a jednak pochłania mi czas od wczoraj i dzisiaj siedze nad tym już kilka godz. Wybór tych interesujących dla mnie, ściągnięcie ich na kompa ze stron, do tego 2x w.k. bo niektóre są na prawdę dobre, to wszystko zajęło mi całe przedpołudnie, południe no i trochę popołudnia. Czas mam tylko do przyszłego pn. bo wtedy szybkie łacze internetowe się skończy. Za to zapas będę miał na kilka lat, chyba że radykalnie mi się gust zmieni w co wątpię. Na razie na jeden komputer ściągam, ale już myślę nad podłączeniem laptopa na osobnym łączu i na niego też ściaganie, bo z tym wyrobieniem się może być problem, tymbardziej że część z nich, te do 100MB zostaną wyeksportowane na @, aby w razie defektu HDD, nie został bez nich. Popołudniu jak ludzie przylezą to już ściąganie się skończy bo przy nich jakbym je zapuszczał i ściągał to chyba by nie wytrzymali. Z powodu wyludnienia wśród mięśniaków trzeba mieć coś zastępczego.
    Dzień zleciał pod znakiem ściagania pornioli. Tyle co w jednym dniu nie ściągnąłem w życiu, ale też to na razie taka ostatnia okazja. Bez szybkiego łącza będzie to niemożliwe. Zresztą ta ilość starczy na kilka lat, tymczasem nadal ściągam na HDD, bo czas się kurczy.

Środa. 2014.06.25 00:15
Zaś się zasiedziałem,a plan był ambitny aby się wyspać. No cóż, nie pierwszy raz zawalam spanie, ale w imię wyższych celów - jeżeli realizację popędu seksualnego można nazwać wyższym celem.
    Musze to napisać dla siebie, chyba mi odwaliło dokumentnie. 5h siedziałem przy porniolach, o w.k. to już nawet nie chce mi się pisać, bo jakieś rekordy biję. Mam nadzieję, że jutro już dojdę do siebie i będzie ok. Lista do ściągnięcia zrobiona teraz pozostanie je ściagnąć i chyba powinno być na tyle. Ale aby nie pisać tylko u zaspokajaniu tego nieszczęsnego popędu seksualnego to o czymś innym.
    Byłem ostatnio u 825 z 672 o czym pisałem wcześniej. Ale wyjazd ten i
pisanie na blogu skłoniło mnie do refleksji. Otóż, jak czytam w
większości blogi branżowe to znaczna częśc piszących jest
nieszczęśliwa w dużym lub mniejszym stopniu. Właściwie aktywne blogi
to osób, które są permanentnie nieszczęśliwe. Te, które zaczynają
być szczęśliwe czy to z powodu poznania, a właściwie głównie,
drugiej osoby nagle przestają pisać. Reszta ta nieszczęśliwa pisze
ciągle. I chyba mój blog jest jakimś wyjątkiem. Nie jestem
nieszczęśliwy, raczej nie narzekam, prowadzę ustabilizowane i
uporządkowane życie i jest na razie dobrze. Owszem mankamentem jest
chroniczny brak czasu, który uniemożliwia zrobienia porządnych i
treściwych wpisów, ale jednak one powstają codziennie i są, jak prawie
u wszystkich lepsze i gorsze. Skąd się bierze ta chęć podzielenia się
swoim nieszczęściem z innymi? Skoro większość to te od
nieszczęśliwców to co skłania ich do pisania? A mnie co skłoniło?
Mój blog jest pamiętnikarski. Mają to być i są, zapisy dla mnie co
kiedyś robiłem, co się działo w życiu, jak upływał czas. Tyle go
już przeleciało i tyle nie zostało zapisane, że dziś po iluś tam
latach żałuję niespisania na bieżąco, bo to jest bardzo ważne,
wydarzeń które miały miejsce. Tyle dobierania się do innych
mięśniaków na przeróżnych imprezach, ta niepewność kiedy dostanie
się w ryja i czy w ogóle się w niego dostanie, te rozczarowania, te
zaskoczenia kiedy druga strona nagle zaczyna pozytywnie reagować. To
wszystko, czy prawie wszystko gdzieś przepadło. Oczywiście mogę
pokusić się i nawet kiedyś chciałbym o przypomnienie sobie niektórych
wydarzeń, ale to już nie będzie tak napisane ze szczegółami jak od
razu czy jeden dzień po tym co nastąpiło. Stąd pomysł na pisanie w
miarę bieżąco o tym co mnie otacza, o tym co robię i z jakimi osobami w
danym momencie życia utrzymuję kontakt. 825 nie pisze bloga choć z
powodzeniem mógłby i jakąś czytelność by miał. Ma trafne, krytyczne
spojrzenie na rzeczywistość trochę jak Cejrowski, tylko inne wydarzenia
by opisywał. A mój pkt. widzenia przesycony jest seksem (niestety). Ta
seksualność przysłania wiele spraw, które przez nią nie mogą wyjść
na światło dzienne lub zostać spisane tu na blogu, bo ciągle stoją na
torach bocznych czekając na wyciągnięcie na tor główny zasadniczy, czy
choćby na główny dodatkowy. A tu ciągle pełną parą, na biegu
przejeżdżają przez stację sprawy związane z popędem seksualnym i nie
wiadomo kiedy skończą jeździć. Czasami w jakiejś przerwie uda się
wyprawić coś z torów głównych dodatkowych co jest ostatnio
ewenementem. To taka dygresja kolejowa, ale dla mnie dość trafna.
    No i jeszcze jedna sprawa skoro już piszę takie reminiscencje. Ostatnio zastanawiałem się (bo ten popęd seksualny ciągle się przewija) nad faktem, że seks z branżowcem tzn. czystym gejem w sensie nie biseksem, to miałem lata temu. Przez ostatnie to wyłacznie mam z lokalnymi mięśniakami, skurwielami, którzy cały czas uważają, że nie mają z tym nic wspólnego. Ta anomalia w ogóle mi nie przeszkadza, nawet trochę pomaga, bo jestem z boku światka branżowego. Nie chodze do lokali sam z siebie, chyba że mnie wyciagnie 971, nie potrzebuję tego, bo bieżąco mam tu jakiegoś wioskowego mięśniaka. Po za tym jakby tych mięśniaków wpuścić do jakiegoś lokalu branżowego to lokalna społeczność by miała w czym przebierać, a tak mam to dla siebie.
   No i pisząc w ten deseń, przyszedł 222. Prosto po pracy w stroju roboczym, trochę przepocony co, jak mu kiedyś powiedziałem w jakimś stopniu mnie podnieca. Oczywiście na początku się zarzekał, że tylko na chwilę. Powiedziałem, ale ja chciałem Cie dotknąć, to wyciągnął dłoń, bo ręka była w dresie i powiedział - możesz dotknąć. Dotknąłem jego ręki i powiedziałem - i to ma być tyle na dziś?
- no powinno starczyć.
- ale ja chcę więcej...
Jak przystąpiłem do masażu to został na pół godziny. I jak tu się nie cieszyć z życia. Takie ciało przez 30min w moich objęciach. W lokalu branżowym tacy to by się na mnie wypięli i powiedzieli - spierdalaj. A tu - dostępność, jeszcze mam świadomość robienia komuś choć w małym stopniu, ale dobrze. Rozmawiałem z nim o mowie ciała, odnośnie jego laski, czy ona się podnieca np. jak przychodzi po pracy w stroju roboczym, czy inaczej reaguje? Odpowiedział, że nie wie.
- jak to nie widzisz jej reacji
- no nie odpycha mnie, nie mówi, że mam się zaraz iść umyć
- no przynajmniej tyle dobrze.
Dalej nie kontynuowałem, bo musiałbym powiedzieć, że jego mowa ciała jest taka, że masaże mu się podobają. Bo nigdy nie ma oporu z jego strony, nigdy nie usunął mi ręki z jego ciała, nigdy nie protestuje jak rozbieram go np. z koszulki, czy choćby podnoszę na samą głowę. Może on widzi tą mowę ciała u swojej laski tylko nie potrafi zinterpretować?

Czwartek. 2014.06.26 10:02
Kolejny zajęty dzień, a obudziłem się o 09:00, bo całą noc padało to się dobrze spało, ale już jestem opóźniony, więc naonczas tylko inicjacja.
    Szał ściągania pornioli trwa, ale trafiłem na „żyłę złota” i teraz to już nienarodzone będą mogły dożywotnio, jak mi się gust nie zmieni, płynąc szerokim strumieniem. Oprócz tego byłem w południe w spr. pracy w mieście (nazwa z dwu członów), ale spr. się przeciąga, mało tego zaczyna opierać się o stolicę, ale na razie nie poddaje się. Jadąc tam jechałem z takim ładnym budowlańcem, który dość często się na mnie patrzał, a przynajmniej wzrok nasz się krzyżował. Wysiadł przystanek przede mną, a na nastepnym wysiadłem ja. Wracając już po rozmowie z kadrową i byłym zawiadowcą, do autobusu którym jechałem ponownie wsiadł on tym razem z kolegą i już po iluś tam szybkich piwach, bo dość go ciepało. Niestety siedli tak, że kolega mi go przesłaniał, a ponieważ był już po tych piwach to nie chciałem się narażać na jakieś sceny. Wygląd oczywiście miał skurwiela, bo to taki mój fetysz, na rękach pochlastany, czyli rasowy CS. Jego kolega wysiadł wcześniej odsłaniając mi go więc znowu nasz wzrok się parę razy skrzyżował, ale intensywnie się zastanawiałem do czego to może doprowadzić, no bo co z tego że mi się podoba. Przecież na ulicach są tacy co mi się podobają, a cały czas przewijało się to, że jest po tych piwach i w końcu może mi dać w ryja. Odpuściłem więc i jak wysiedliśmy z autobusu na dworcu to szliśmy w jednym kierunku, ale nasze drogi się stopniowo oddalały. Patrzałem jeszcze na niego czy się odwróci, ale nie zrobił tego to spokojnie poszedłem na swój przystanek, aby pojechać dalej. Czasami zachowuje się jakbym miał 18 lat. Mało tego w drugim autobusie na dworcu wsiadł tak piękny okaz, że dobrze iż siadłem na fotelu w autobusie bo bym tam chyba zjechał. Oczywiście ten też się kapnął, że go obserwuję, ale od niego już trudno było oderwać wzrok. No taka uroda, od razu mógłby startować na modela, ale ci z wioski – wysiadł w tej wcześniejszej – o czymś takim w ogóle nie myślą. To są, jak ten poprzedni budowlaniec, skurwiele, którzy nie idą w zawody kultury, tylko napierdalać na budowę lub do innych ciężkich prac fizycznych.
    Był 226, nie omieszkałem go obejrzeć dokładnie, bo ostatnio rzadko przychodzi i powiedziałem mu to wprost, że tyje. Powoli, choć może nawet i szybko, ale nabiera tkanki tłuszczowej. Oprócz tego, że jest gruboskórny, tzn. ma grubą skurę, to teraz jeszcze pod nią nabiera masy, ale nie tej mięśniowej. Powiedziałem aby zaczął z sobą coś robić, bo po jego fajnej figurze pozostaną za niedługo wspomnienia tylko na zdjeciach. Ma 18 lat, to powinien wyglądać zniewalająco, a okazuje się że tak było rok temu i trochę wczesniej, a teraz 222 starszy od niego dość trochę trzyma się rewelacyjnie, a 975 to już w ogóle, a dzieli ich 1,5 dekady. Dlatego robię im zdjęcia, które później są materiałem poglądowym jak kiedyś było.

  Piątek 2014.06.27 06:15 No niestety mózg w nocy trawi, a przynajmniej rozprawia się z tym nadmiarem pornioli ściąganych w ostatnich dniach i nie śpię płynnie. Przebudziłem sie ok. 04:10, o 05:10 wyszedłem z łózka i zeżarłem oraz zabrałem się za porządki przy porniolach. Oczywiście w trakcie ich porządkowania w.k. Część wysłałem na @, tych "lepszych" co przy ewentualnym zdechnięciu dysku twardego w ogóle gdzieś będą dostępne. Za chwilę lezę dalej spać jest (06:15) i na szczęście zapowiada się trochę luźniejszy dzień przynajmniej jeżeli chodzi o obsługe ludzi, bo nie ma takiego zapotrzebowania na załatwianie czyiś spraw to będę się mogł zająć mieszkaniem i sobą. Ciekawe, do której przyjdzie mi spać. Sąsiedzi za ścianą już łażą. Znowu sytuacja kiedy oni wstają , a ja kładę się spać. W ciągu dnia zadzwonię do 172, bo nie wiem co robi z gipsami, się nie odzywa ostatnio. No i fajne mamy lato, popatrzałem na termometr a tam 8C. To dlatego w mieszkaniu tak zamarzam.
    Dzień zleciał troche marnie, ale po iluś tam dniach sporej ilości zajęć zrobiłem sobie luźniejszy. Wieczorem pojechałem na przejażdżke rowerową z 979 i jego kolegą, zrobiliśmy ok. 10km.


Sobota 2014.06.28 00:19 Jeszcze piątku nie wykończyłem, a już wpis na sobotę robię, ale jak zwykle się zasiedziałem. Wczorajsza noc z przerwą w spniu, bo ogrom pornioli jakie obejrzałem zrobiły swoje na moim mózgu i ten w nocy je trawił, a przynajmniej zajmował się obrazami z nich przeto do rana co się przebudzałem to mi stał i w ogóle spałem niespokojnie. Podziwiam jury w np. takim mam talent, bo po 10h patrzenia na tych na scenie to ich ocena jest chyba mało trafna, a bardziej chyba zabawowa. Po 5h oglądania pornioli i wybierania z nich nadających się miałem już dość ich dalszego oglądania przy czym mogę sobie przerwę zrobić, jury to chyba tylko obiadową.
    To już nie jest piękne jak budzę się o 11:43, ale w nocy tzn. o 05:30 obudził mnie po 5h spania 972. Po dzwonku spodziewałem się 172. Ucieszyłem się, że przylazł. Po ostatnich ciągłych wypuszczeniach nienarodzonych zastanawiałem się nad swoimi możliwościami. Te na szczęście nie wypadły najgorzej, ale do rzeczy. By go nie blokować, bo później jego żona stęka gdzie jest i wydzwania to zabrałem się dośc szybko do rzeczy. Na pytanie na podłogę czyłózko wybrał łóżko choć znacznie częściej wybiera podłogę. Położyłem go na nim, mnie już organ stanął i był względnie gotowy do działania. Jednak on suchy, dziura sucha to musiałem iść go namoczyć woda i mydłem. Teraz wszedł bez problemu. Początkowo 972 leżał na łóżku na brzuchu, ja na nim, jednak nie jest to ulubiona pozycja to zacząłem go zsuwać z łóżka, tak że wsparł się na rękach. Wpierw na wyprostowanych, później w miarę jak nadal go wysuwałem z łóżka to oparł się na łokciach i to już jest bardziej dla mnie korzystna pozycja. Brzuch pozostał na łóżku natomiast reszta tłowia była wygięta w dół w stronę podłogi. Plecy w tej pozycji, w łuku odsłaniały mięśnie na nich, a jednocześnie ułożenie rąk powodowało dobrą widoczność i takie ustawienie bicepsów, że na mnie to szczególnie działało. Do tego jak jeszcze głowę skierowałem mu w stronę klaty to na powierzchnię wyszły kości kręgosłupa w części szyi, a na samej szyi również były widoczne mięśnie. Jak tam "pracowałem" na nim, to przypomniała mi się wizyta 226 i doszedłem do wniosku, że jednak 972 wygląda mimo ponad dekady różnicy wieku o wiele lepiej. (no i tyle na razie z opisu, bo już jedzie 228 i mamy do sklepu jechać to dokończę później). W tej pozycji podobały mi się jego plecy, jeszcze z głową odchyloną w dół do podłogi to dość ładnie było widać mięśnie szyi. Jednak stale mi czegoś brakowało, tego napięcia mięśni i już prawie 20min to trwało. Nie chciałem znowu źle wypaść, bo ostatnio mi się zdarzało z nim nie kończyć z mojej strony to coś chciałem zrobić aby dojść do finału. No niestety padło na spr. metodę aby go trochę pomęczyć. Tym czymś dziś było podrażnienie jego pleców moimi łokciami. Od razu pod ich naciskiem mięśnie mu się napięły na plecach, ich widok podziałał na mój mózg i na mnie i skończyło się w krótkim czasie finałem z czego 972 się na pewno ucieszył. Już po wszystkim i po wymyciu organu siadłem k/niego i zacząłem mu robić masaż pleców. Powiedział, że za chwile idzie bo musi już wyjść, ale w trakcie masażu to za chwilę przeszło w 30min. W tym czasie zadzwoniła jego żona – gdzie jesteś? Odpowiedział, że u mnie – ona nie wierzyła to chwile z nią porozmawiałem i dałem jego ponownie do telefonu nadal go masując. Muszę te masaże dobrze robić, że mięśniaki tak dają się masować i nie uciekają, a w trackie ich przestają liczyć czas. Tyle rano. Obudziłem się o 11:43. W południe byłem walczyć o chleb, później rozruch poranny już po 12:00, następnie wyjazd do kaufla z 228, a jeszcze przed wyjazdem zapowiedział się 172 (znowu trzeba naprodukować nienarodzone). Przy odj. z kaufla dałem znać 172, że się może zbierać i spotkamy się w domu. Przyjechał, ale też chwilę później przyleźli ludzie 979, 879 i czekaliśmy, aż polezą i dopiero po wyjściu zająłem się 172. Jego mięśnie mnie zniewalają. Na samą myśl, że ma przyjechać już mi stał, a jak zostaliśmy sami to w chwilę też był gotowy do pracy. Ułożyłem go z gipsami na pufach i siadłem na nim. Zacząłem od masażu klaty, prawej ręki (lewa ręka w gipsie), trochę pleców. Jego organ też stanął więc pochwyciłem go w rękę i trochę się nim pobawiłem, jednak przeszedłem do spankingu na klatę. Niestety przerwał nam 971, ale tylko na chwilę umówić się później na wyjazd do sauny branżowej. Po jego wyjściu wróciliśmy do pozycji wyjściowej. Na klacie u 172 to żyły są nawet widoczne na mięśniach klaty, w ogóle jak na swój wiek jest zniewalający. Odpowiedni spanking na klatę, jego ułożenie, napięcie mięsni również brucha, bo trochę go nogami ścisłem w boki no i znowu nienarodzone wydostały się na zewnątrz. 172 zapowiedział się na jutro na nockę. A dziś jeszcze do sauny branżowej. I jak tu narzekać na życie, jak tyle mięśniaków wokół grasuje.


NIedziela. 2014.06.29 12:25 Znowu poszedłem późno spać, bo była już 03:20, mało tego wstałem ok. 10:00, a więc zaś niewyspanie. Ale do rzeczy. 971 wyciągnął mnie wczoraj do sauny branżowej. Już kiedyś pisałem, że sam nie wiem po co tam jeżdżę chyba tylko grzecznościowo. To nie jest msc. gdzie przychodzi ten typ mięśniaków-skurwieli, którzy mnie podniecają i spędzenie tam 6h jest stratą czasu no oprócz jakiś krótkich chwili pogadania z kimś i zobaczenia światka branżowego, powiedzmy pozytywnie przegiętego. I to tyle, reszta to już na prawdę stracony czas. Te osoby, które w drugim ruchu ręką od razu chwytają mój organ, z później zachowują się jakby go chciały urwać i zabrać z sobą. Ta ciągła walka o jakąś tam przestrzeń prywatną jeżeli w takim msc. ona w ogóle może wystąpić. Nawet zakrywanie organu ręką nie powstrzymuje natarczywych od usiłowania cofnięcia mojej ręki znad organu, aby się do niego dobrać. Siedząc tam i praktycznie broniąc się przez nieumiejętnymi atakami, myślałem o "moich" mięśniakach z wioski. Przecież one tam w saunie na widok takiego 172, czy 975, albo 222 by oszalały o innych nie wspominając. Była jedna osoba, która na mnie działała, ale byłem z nią już kiedyś w saunie w kabinie, później ściagnąłem go do mnie do mieszkania i byliśmy w łóżku, ale mimo wyglądu zbliżonego do 226 jest za delikatny dla mnie. Powiedziałem mu o tym bezpośrednio, bo po co pewne sprawy ukrywać, a zresztą nie mam czasu rozwodzić się nad delikatnymi osobnikami. Oczywiście sam potrafię być delikatny, nawet bardzo o czym świadczą masaże robione przeze mnie, ten delikatny dotyk. Jakby jakaś wampirella tam coś takiego potrafiła, to może bym się oddał, ale przy takiej nachalności to mnie od nich odrzuca. Zresztą jako dowód może być wizyta 222. Przyszedł i mimo widocznego braku humoru, bo nawet góry dresu nie chciał ściagnać, jak zacząłem go delikatnie dotykać, to znowu prawie odkryłem jego organ obniżając mu gumkę z krótkich spodenek i majtki w dół, aby pogłaskać mu podbrzusze. Nic nie protestował, gestem czy czynem, słownie też nie. To jest chyba to moje przebicie u nich, bo jak to kiedyś powiedziałem 222 - nie wierzę, że Twoja laska robi to tak jak ja. I chyba na to wychodzi, bo ilekroć tu przychodzi, choćby nawet na chwilę to mój dotyk potrafi spowodować zmianę jego decycji. Dziś zadzwoniłem do niego, bo go nie widziałem i dotykałem chyba 3 dni, więc telefon czy mu się nic nie stało.
     Po za tym przed południem miał przyjechać 172, ale zadzwonił jak jeszcze spał u mnie 979 i przekazałem, że jeszcze jest zajęte, później jakoś nie umiałem się do niego dzodzwonić, ale wieczorem ma wbić na nockę, z tym że pamietam, że jego plany to w 50% są realizowane to zbytnio się nie podniecam.
     Bo bym zapomniał z tą sauną. Na sam koniec jak już byłem ubrany, to zaciągnął mnie na górę w ubraniu taki jeden starszy, nie wiem czemu uległem, coś wyłaczyło mi hamulce. Poszliśmy do kabiny i dobrał się do mnie. Mimo różnicy wieku robił to tak dobrze, że nic nie protestowałem dokładnie jak 222 u mnie w domu. Leżałem i podziwiałem co i jak robi. Było to nacechowane namiętnością, a jednocześnie głebokim doświadczeniem, choć czasami próbował jakiś sztuczek aby mi stanął to generalnie był w tym co robił dobry. To na prawdę rzadkość. Większość obciąga bez przekonania jakby kręcono porniol i ktoś ich zmuszał do tego, a wytrysk partnera miałby być ich ułaskawieniem i zakończeniem tego co tak niechętnie robili. 
     Popołudniu dotarł 172 i to jest to. Mięśniak pode mną, mogę go męczyć i nie stęka, że ma delikatną skórę, że go coś boli, że czegoś nie trawi. Nie wiem po co do sauny jeżdżę, trzeba będzie ograniczyć tam wyjazdy, choć i tak wychodzi raz na pół roku, więc szału nie ma. Jeszcze na noc ma wbić 172 to się będzie działo. 


Poniedziałek. 2014.06.30 09:24 Trwa archiwizacja zdjęć. Przyjemnie jest popatrzeć po latach na zdjęcia. Widzę, że istotne aby je okresowo robić, choć mimo dostępnego sprzętu w pewnym okresie zaprzestajemy ich robić, a przynajmniej znaczna część. Te z komórek się gdzieś gubią i są jak chusteczki do nosa jednorazowe. Zostały zrobione, obejrzane, wraz z wymianą komóry przepadają, albo zostają nadpisane nowymi. Mało kto, przynajmniej z mojego otoczenia archiwizuje te zrobione. Korzystając z teoretycznie ostatniego dnia szybkiego internetu wysyłam na @ jeszcze w załącznikach po 130MB. Po wczoraj kiedy było 27C na termometrze, dziś ochłodzenie jest o 09:30 14C. Na noc jak przypuszczałem nie dotarł 172, zresztą wieczorem zachowywałem się jakby miało go nie być. Położyłem się spać ok. 23:30, mimo że zapowiedział się na 01:30. Wysłał sms-a o 01:50, że go ząb boli. Sms mnie przebudził, ale po chwili znowu spałem. Nawet dobrze, bo znowu 3-cia nocka była by zawalona, a przecież jakoś muszę funkcjonować. Zresztą był wczoraj i dość mocno go wymęczyłem bowiem ostatnio nienarodzone ciągle płyną to kolejny raz dojście wymaga większego wymęczenia partnera. W zwiazku  pogodą prace porządkowe zaplanowane no i chyba tyle na teraz. Resztę dopiszę później. 
     Był 222. Właściwie to nabrałem przekonania, że lubi moja masaże, a i mnie jest przyjemnie masować takiego osobnika. O jego gładkiej skórze pisałem wielokrotnie to się teraz powstrzymam. Masowałem go podczas wykładów Leszka Kołakowskiego na TVP kultura. W sumie to 222 miał masaż ciała, a ja masaż mózgu przez wspomniany wykład. Bardzo dobrze, że powtarzają jego wykłady, bo stylistyka wypowiedzi, dobór słów i jej poziom to dziś niezmiernie rzadka rzecz. Coś takiego usłyszeć jest co raz trudniej w tych czasach, a jak chciałem poszukać na internecie to jest jeden i żadnego więcej. Może przez właśnie taki poziom, który dla znacznej części społeczeństwa jest niezrozumiały i nie nadążają za tokiem myślenia Leszka K. Po 30min 222 mial wymasowane ciało, a ja mózg. Trafiłem na ciekawe wykłady: o rekordach i o pogrzebach. Z tych o pogrzebach utkwiło mi stwierdzenie dot. pogrzebów, że na pogrzebie świeckim odnosi się wrażenie, jakby zejście chowanego było nietaktem.
     Wieczorem w biedronce spotkałem 571. Nie widziałem go chyba z rok, ale dobrze się trzyma. Jest nadal szczupły, może nawet bardzo bo stwierdził, że chce przybrać 15kg. przynajmniej. Powiedziałem mu aby nie robił nic na siłę, bo społeczeństwo tyje dziś na potęgę to niech się cieszy z wyglądu jaki ma. Dzięki obecnemu wyglądowi nadal mi się podoba, mimo pewnego postarzenia się na twarzy co jest zapewne wynikiem pracy i jakiś tam stresów. Spotkałbym się ponownie z nim w łózku jak kiedyś, co tu opisałem kiedyś dość szeroko. Na wyjazd do stonki zmobilizował mnie 172, który zapowiedział się przyjazdem, ale czy to nastąpi niewiadomo bowiem jak zwykle u niego 50% szans na realizację tego co powiedział. Natomiast spotkanie z 571 będe długo pamietał i cieszę się z opisania go kiedyś szeroko ze szczegółami. To była jedna z nielicznych osób, które odwzajemniły moje działania tzn. sam zainicjował również działania. To daltego spotkanie z nim w łóżku tak długo będę pamiętał. Posunął się wtedy dość daleko i choć obrazy z nim są co raz bardziej mgliste, to na szczęście pozostał wpis ze szczegółowym opisem.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz