wtorek, 25 grudnia 2018

Wtorek #1466

    W wigilię ostatnie wyjście do sklepów po 12:00, ale nie by coś kupić, tylko by zebrać "wióry' dla szczurów. W stonie same znajome twarze na kilka minut przed zamknięciem. 4 kasy czynne. No ile można tego kupować i ile Ci ludzie zarabiają, że tyle wydają? Trafiłem m.in. wioskowego mięśniaka, nawet ładny, który wyjechał do Niemiec i tam kopie w bal. W okresie lat nastu faszerował się jakimiś sterydami, bo nagle obrósł we włosy na klacie i plecach i oczywiście się wypierał, że nie żarł. No więcej takich bajek proszę... Ale dziś, w ubraniu wyglądał atrakcyjnie. Pewnie już nie żre dziadostw, a jak kopie, to musi się zdrowo odżywiać, bo trener i dietetyk czuwają nad tym. Jak to młody, bo tam dostaje kasę za to kopanie, stwierdzenie - że tu (w tym kraju) nie ma przyszłości dla niego.
    Już w wigilię stwierdziłem, że pieczywa mam za dużo. Kupiłem dwa zamówione chleby, a wystarczył by jeden. Reszta na szczęście długoterminowa, to wytrzyma jeszcze po świętach.
    Po tym obiegu, na chwilę na st. mac. przebrać się w ubranie robocze i do 979 pomóc stroić choinkę. Oczywiście nie obyło się wcześniej bez jego stękania, gdzie jestem i czemu już mnie nie ma. Na miejscu on w klacie, bo w mieszkaniu ciepło, rozebrałem się do koszulki, bo moja klata nie jest tak atrakcyjna jak jego. Udało się powiesić lampki, bombki i (zapomniałem jak to się nazywa) coś tam jeszcze. Po obstrojeniu choinki, pomocy w kuchni, 979 poszedł się na szybko okąpać do łazienki, a ja na st. mac. ubrać kreację i spakować mu prezent. Oczywiście miało być bez prezentów, ale spodziewałem się niespodziewanego. Prezentem była duża czekolada 300g zapakowana w oryginalny szary papier z epoki, mamy takie cuda na st. mac. Papier ma ok. 30 lat., a do tego związane to było sznurkiem papierowym, zrobionym z szarego papieru, oczywiście także z epoki. Ten sznurek to dopiero jest hit. Mam całą rolkę. Chciałem na to nakleić jeszczę R-kę, tzn. znak dawnych listów poleconych, bo też mam gdzieś rolkę e-R-ek, ale w pośpiechu nie odtworzyłem miejsca pobytu tego cuda. Może w przyszłym roku zintensyfikuję tworzenie się bazy danych przedmiotów na st. mac. i miejsca ich składowania.
   Już w kreacji z prezentem polazłem ponownie do mieszkania 979. Ponieważ jego nie było, to siedziałem z matką. Zastanawiałem się co ja tam właściwie robię i na co mi to było. żarcia (tak, nadal mi się nie pisze duże "ż", ale to nie błąd u mnie, bo jak pamiętacie u 824 na innym kompie, inny dostawca neta - to samo) pełno, więc im więcej zeżrę tam, tym więcej zostanie tu. Nadto ta atmosfera świąt jakoś mnie nie nastrajała optymistycznie. Miast być na pustej st. mac., to czekałem na kolację z procedurami, które średnio mnie ruszają. Matka od 979 z racji tego, iż mieszka w zasadzie sama, to nawijała ciągle do mnie, bo stałem się idealnym odbiorcą treści. Wybawienie nastąpiło w postaci przybycia 979 z niby laską. Zaczęły się procedury kolacyjne. Kolacja prosta, smaczna czyli barszcz czerwony (no ten trochę średni, przypomniał mi się kiedyś robiony przeze mnie na zakwasie 5 dniowym, to dopiero była uczta dla kubków smakowych) z krokietami. Na drugie ryba (filety) i dobrze nie było obierania ości, ziemniaki i dwa rodzaje kapusty z grzybami i pieczarkami. Trochę pomagałem przy odgrzewaniu, bo matka już starsza, to tak średnio jej wychodziło, jeszcze by przypaliła kapustę.
   Po kolacji szybkie rozdanie prezentów i następnie 979 z niby laską do rodziców od niby laski na drugą kolację przesuniętą ze względu na pierwszą. Zostałem jeszcze kurtuazyjnie z matką do 20:00 po czym wydaliłem się na st. mac. Tu niestety tory zajęte. Fuck. Mało tego jak wszedłem to słyszę odgłosy kopulacji. To 172 posuwał swoją laskę. Zastanawiałem się, gdzie jest 973? Okazało się, że był na grupie C i słyszał odgłosy z grupy B. Współczułem mu, bo mnie odgłosy dwu młodych samców kopulujących by ruszały, samca z samicą już nie, ale 973 to co innego. Z czasem stacja się zapełniła, bo wszedł jeszcze 826, 834, gadająca kobieta i tak czas zleciał do 00:30.
   Jeszcze bym zapomniał. Już po powieszeniu ozdób na choince zadzwoniłem od 979 do 971, bowiem poprzednio nie odebrał telefonu. Okazało się, że jest w szpitalu. Do cyca! To się porobiło. Okazało się, że zemdlał w domu i zdecydowano na podstawie wcześniejszych objawów na przewiezienie go do szpitala. Odwiedzę go po świętach, bo na stacji ruch, a nadto stacjonuje 172 ze swoją niby laską. Jakby był tylko 973 to bym pojechał, ale ich samych nie ma co zostawiać.
   Jeszcze nie wiadomo co mu jest, bo badania są ciągle robione, ale jeszcze bez wyników to kolejny przykład olewania swojego zdrowia. 971 nigdy nie chodził do lekarzy. Zawsze było (to idiotyczne) będzie dobrze. Niestety nie jesteśmy robotami i należy szanować swoje zdrowie, ale mięśniaki-skurwiele wychowane w kulcie niezniszczalności, wiecznej regeneracji, myślą że tak będzie do końca świata i o jeden dzień dłużej. Niestety tak nie jest, a przykłady widoczne na innych mięśniakach z boku też niewiele dla nich dają do myślenia. Na szczęście, jeżeli tu w ogóle jakieś może być, sypnął się po rozejściu z żoną. Czyli nie musi jej utrzymywać i balast na razie z gowy. Tak, oprócz chmary kotów, jeszcze ona by była nadal do utrzymania.
   Tyle, bo na st. mac. rusz się zaczyna robić i jeszcze, co ostatnio się często zdarza, notka pozostanie na torze bocznym. 

2 komentarze: