piątek, 28 grudnia 2018

Piątek #1468

  Informacja dnia - wizyta w szpitalu u 971. Tego się nie spodziewałem, a wychodząc od niego, chciało mi się płakać. Tak zmarniał, że prawie go nie poznałem. Wygląda jakby był w którymś tam stadium raka. Wychudzony strasznie, praktycznie skóra i kości. Sam 979 był w szoku i powiedział (podjechaliśmy tam razem wracając z Katowic), że tak wyglądała jego babcia w którymś miesiącu raka. Niby lekarze mówią, że zatrucie organizmu, ale, albo nie chciał mówić przy 979 co faktycznie mu jest, albo lekarze nadal nie wiedzą dokładnie co. Fakt, trafił do szpitala przed świętami, więc w święta badań nie robią, ale patrząc na niego nie wygląda to najlepiej, a nadto, miał niewielkie, ale jednak, problemy z przyswajaniem informacji, bowiem o jedną rzecz pytałem się go 3x, za trzecim mówiłem już głośniej i wolniej, mimo innych osób na sali i widziałem, że następowało przetwarzanie informacji u niego, ale nie wyszła odpowiedź, tak jakby w mózgu następował error. 979, którego na chwilę zostawiłem z nim samego, bo poszedłem na kartkę napisać nr tel. od znajomego z Wodzisławia Śl., też potwierdził, że nie wszystko z percepcją było ok. Jutro będę u niego, to zawiozę mu laptopa, ale po tej wizycie czuję się strasznie. Chciałem się spytać czy czasem nie aids, ale przy 979 się nie odważyłem, choć tak sobie myślę, że lekarze chyba by na to wpadli i zrobili też to badanie.
    Do pracy szybko nie wróci, już był 2 m-ce na nieświadczeniu pracy, choć szef mu płacił jakby robił. Teraz  ma L4, a to niestety z najniższej krajowej, bo na takiej był do końca w firmie. Zejść z 5-ki do 1300zł będzie b. trudno, do tego w domu jeszcze te koty. Wszystko to nie wygląda najlepiej na dziś i jutro. W szpitalu z tydzień jeszcze będzie, bo sylwester, nowy rok, to wiele tam nie zdziałają. Tak się zastanawiam i na chuj było to całe zajeżdżanie organizmu przez ostatnie lata. Ciągle praca na dwa etaty z sobotami i niedzielami włacznie i po co? Co teraz z tego jest? To niedosypianie, to ciągłe bycie wiecznie na obrotach. Powiedziałem w drodze powrotnej 979, że on następny. Spytałem się:
- kiedy się ostatnio wyspałeś?
   To pytanie retoryczne, bo nawet tej i zeszłej nocy mu się nie udało. Kolejny, który myśli, że my to roboty nigdy nie niszczące się i wiecznie napierdalające na okrągło, a spanie wymyślili idioci. W ogóle to spanie, to jakieś mega marnowanie czasu, bo tyle rzeczy można w tym czasie zrobić.
   Na stacji nadal na grupie B 172 i jego niby laska, bo wróciła i..., seks jednak bardzo łączy. Dziś mają opuścić stację i wynieść się na pustostan. Jeszcze jakby 172 tu sam przebywał, to coś bym z tego miał, ale jak jest z nią, to przez tydzień w sumie dwa razy to zrobiliśmy, to do dupy z taką robotą.
   973 też mam problemy ze swoją laską i ogólnie widać, życie dla niektórych nie jest takie radosne, jak sobie to poukładali w gowie w wieku lat nastu. Dobrze w tym wszystkim, że mnie się nic nie dzieje i na razie jakoś leci i jest ok.
   Tyle, choć ileś tam tematów nadal stoi i zarasta krzaczorami na torach bocznych, czekając na wyciągnięcie ich stamtąd. Może kiedyś się uda, bo jak widać, życie bieżące jest i tak dość obszerne w wydarzenia.
   Jeszcze umknęło wczoraj. Miałem lenia przez większość dnia. Przez 3h był 979, bowiem zawirusował kompa i musiał wykonać telefon do 373, by udało się go odratować. Wirus do plików dopisał własne rozszerzenie ".nano" i nie dało się wielu rzeczy otworzyć. Dopiero z pomocą 373 przez jakiś deszyfrator pliki jako drugie zostały odtworzone, a następnie te z rozszerzeniem ".nano" należało usunąć. Zdecydowana większość się odratowała, jakieś pojedyncze filmy pozostały z dopisanym rozszerzeniem. Oczywiście odnośnik do jakiejś strony informował, że wystarczy zabulić 5.000$ i pliki będą uratowane. Przy okazji 373 w rozmowie z 979 przekazał info, co ten drugi mi później powtórzył, że jego firma wybuliła kiedyś kobel, za uratowanie plików na serwerze, bo ktoś tak zmyślnie je zainfekował.
   Tyle, bo za chwile ma dzwonić 979 i leziemy do stony na zakupy, tzn. on, bo ja tylko po wióry dla szczurów. To narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz