czwartek, 28 listopada 2019

Czwartek #1620

    Po raz już ktoryś słuchałem w mediach o budżecie państwa na przyszły rok. Oczywiście pojawiają się wypowiedzi opozycji, że z powodu nadchodzącego kryzysu szykuje nam się dramat, koszmar, zbankrutujemy itd. Na początku trochę się tym przejąłem, ale po jakimś czasie pomyślałem, że przecież takie stękania nt. budżetu opozycji (którejkolwiek), że jest on taki straszny, że w ogóle to nas poqrwi i państwo przestanie istnieć słucham w zasadzie od 25 lat. I co? I qrwa nic. W zasadzie dla nas tu w wiosce niewiele się zmienia. Nawet powiedziałbym, że z przyczyn demograficznych jest znacznie lepiej jak jeszcze 10 lat temu. Więc po wysłuchaniu materiału stwierdziłem bla, bla, bla, bla co 4 lata to samo, wypierdalać na drzewa. Jakie to ma odniesienie do mnie, do życia w wiosce? Jakie to ma przełożenie? Żadnego, albo prawie żadnego. Co? Że niby z powodu nadchodzącego kryzysu mięśniaki stracą pracę? Fajne żarty. 20 latków jest połowa rocznika 60 latków. Nawet jakby 10 % z powodu kryzysu straciło robotę, to i tak brakuje jeszcze 40% do pokrycia ubytków w związku z planowanymi przechodzeniami na emerytury lub nieplanowanymi kopnięciami w kalendarz. Więc kryzys to mogą mieć Ci co łykają koperty, bo mniej bydzie inwestycji i przy okazji mniej kopert. To im się zrobi gorzej. Zresztą już jest im gorzej, bo praca drożeje, to sen z powiek spędzają im nieustające podwyżki wypłat dla pracowników i ich stękania zagrożone przenoszeniem się ich w razie niespełnienia żądań do innych firm. Pewnie se część pomyśli, że to bajki, ale po mięśniakach już widzę fluktuację. Teraz doszło do poziomu, że pracodawcy sami podwyższają wynagrodzenia, by tylko pracownicy nie spierdolili. Często jest tak, że pracownicy nie informują wcześniej, ale nagle mówią, to ja za 2 tyg. odchodzę lub jeszcze ciekawsze rozwiązania, że po prostu na drugi dzień nie idą do roboty, bo lezą do innej. Nawet 979 mimo w miarę dobrych warunków chce zmienić robotę bo mu się nudzi. Oczywiście oni (zarządzający) o tym nie wiedzą.
  Inna sprawa, że nadal funkcjonują firmy dojące pracowników vide 172 i 826, którzy do dziś nie dostali wypłaty za październik, a listopad już się kończy. Zresztą, skoro sami nie potrafią dbać o siebie, to co się dziwić. Przecież po braku wypłaty dawno przeszedłbym na tygodniówki, tym bardziej, że robią na czarno. Brak tygodniówki - nie przychodzę do pracy i jeszcze wszystkim nagadam, że nie płacą. A np. 826 nadal chodzi do roboty i dostaje jakąś stówkę na parę dni. Jak ma ich ktoś szanować, jak sami tego nie robią?
   Wczoraj i dziś ostatnie ciepłe dni, to wczoraj wydajność była na zadowalającym poziomie, az popo byłem zdziwiony, że tyle udało się zrobić. Jakby tak było codziennie..., ale pomału do tego zmierza, bo wyciągnięciu nogi z gipsu wydajność wzrosła. Dziś kontynuacja, bowiem muszę grupę B po remoncie zamknąć, bowiem od niedzieli będzie już atakować białe dziadostwo i odpowiednie przy tym temperatury.
   Bezdomnemu powiedziałem, że ma jakieś 2-3 tyg. do wyprowadzenia się. Coś tam negocjował, że do świąt chciałby przetrzymać. Mnie się to za bardzo nie uśmiecha.
   Po rozstaniu z laską 230 przebywa regularnie na stacji od 16:30 do 21:30. W zasadzie już przyzwyczaiłem się do zajętości toru w tych godzinach, choć nie powiem bym pałał entuzjazmem z tego powodu. Te mięśniaki bez lasek to nie mają co z sobą zrobić. Im się totalnie nudzi, brak jakiś większych zainteresowań widzę, że ich męczy. Kurcze dwadzieścia parę lat i takie coś. W ich wieku to pałałem energią, wiecznie się coś działo, grafik był napięty, a tu lipa.
  Dobra, bo mój grafik tez na dziś napięty, to lezę do realizacji.
  Zdj. kolejowe.
Z Warszawy.
  Narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz