Oglądacie na pewno filmy. W nich jest często dużo bzdur, to też trudno oddzielić fikcję od prawdy. W ogóle chyba jest w ostatnich produkcjach więcej fikcji niż prawdy. Pokazywane są różne zachowania np. takie, że Amerykanie na różne złe informacje reagują rzyganiem. Ale są też i takie ukazujące np. mdlenie z bólu. Czy to jest tak faktycznie trudno ocenić.
Wczoraj wybrałem się do stomatologa. Ostatnimi czasy jak się z nią umawiam to..., wiedz, że coś się dzieje... (jak mawiał o. Natanek). Ale to wiedz, że coś się dzieje włącza się już po wstępnym umówieniu się, kiedy jej mówię, że wszystko jest ok, i w zasadzie to tylko kontrola. Jakby uzębienie dostawało informację:
- teraz się możecie psuć, bo za "chwile" Was naprawią.
Ostatnio po umówieniu się, dwa dni później z powodu bólu zęba miałem problemy z zaśnięciem. Na szczęście to taka pierwsza fala i weekend udało się przeżyć bez tabletek przeciwbólowych, choć po nocy były w planie do kupienia. Wczoraj od 13:00 zaczęło mnie już rwać w szczęce mocno, ale miałem szczęście, bo umówiona wizyta więc myślałem sobie - jeszcze trochę.
Ok. 14:00 jak wszedł na stację 230 jeszcze wywóz szczurów. Te łapanki, co już pisałem wielokrotnie, mnie już męczą, ale też wynikają z moich zaniedbań. Bycie prozwierzęcym i łapanie ich, to mózgowa masakra. W tym tyg. jeszcze jeden kurs muszę zrobić, bo znowu może być groźnie.
Po przyjeździe z odwozu szczurów na st. mac. zmiana loka, numeru poc. i jako 49213 do stomatologa. Na korytarzu czekałem 2 min, bo akurat pacjent wychodził więc nawet nie zdążyłem książki otworzyć. Zreferowałem co jest nie tak, ale wstępne oględziny niczego nie wykazały. Mało tego zęby poplombowane i teraz który to jest. Opukiwania zębów też nic nie dały, bo żaden się na to stukanie nie zgłaszał. Nadto ona i jej syn, u którego robię kanałówki i poważniejsze rzeczy, wyjeżdżają na koniec tyg. do Grecji na wczasy. Zszedłem z fotela stałem przy biurku i znowu proces decyzyjny po mojej stronie. Rozwiercać? Ale który? Już nie raz było tak, że bolało na górze, a to był dolny, albo na odwrót. Teraz zewnętrznie było ok, nie reagował, jak nie rozwiercę, to mnie chuj strzeli w następnych dniach i będę musiał iść do innego dentysty, a to w stanach bólowych jest obarczone wadliwym wyborem. Jeszcze się pomacałem po szczęce i padło na dolną 7-kę. Siedząc na fotelu zastanawiałem się:
- a co, jak to nie ten tylko 6-ka obok? Grecja już tusz.
Zaczęło się wiercenie w plombie, bo ją trza było wypierdolić. Niestety plomby są ostatnio silniejsze od zębów i plomba nie dawała za wygraną, moja wytrzymałość na ból też. W drugim podejściu udało mi się wynegocjować znieczulenie, choć powiedziała mi, że ząb i tak będzie reagował na zimne powietrze z wiertła. No spoko, ale może ze znieczuleniem mniej. Po zaaplikowaniu 10 min pogawędki, by zaczęło działać. Następnie nadal wiercenie i mocowanie się z plombą, która nie chciała stamtąd wyjść, czy się dać wywiercić. Od tego zimnego podmuchu, rósł u mnie poziom bólu, jednostajnie wzrastał, ale ciągle sobie mówiłem - wytrzymam. I nagle wydarzyło się coś, co miało miejsce pierwszy raz w moim życiu. Z powodu zbyt wysokiego poziomu bólu zresetowałem się. Zemdlałem na fotelu stomatologicznym, na 1, czy 2 sek. W czasie resetu, jak przy komputerach zgasł ekran, tzn. straciłem obraz i miałem czarny ekran. Po ocknięciu się zarejestrowałem, iż nie ma obrazu, następnie pojawił się obraz, jakoś ucieszyłem się, że widzę drzewa za oknem, ale jeszcze nie wszystko zaczęło działać. Wiercenie nadal trwało, lekarka nie zauważyła mojego odjazdu. Mało tego w trakcie uruchamiania funkcji, nie ruszyły jeszcze receptory bólu i pierwsze sekundy wiercenia po resecie, odbywały się zupełnie bezboleśnie. Pomyślałem - no i takie znieczulenia powinni dawać. Z upływem kolejnych sekund poziom bólu znowu rósł, ale nie dobijał już do wartości z przed. Być może odpłynięcie sekundowe, czy dwusekundowe, reset trochę przyśpieszył operację, bowiem się nie wiłem na fotelu. Wiercenie się zakończyło. Teraz jeszcze przedmuchanie, założenie fleczera (leku na ząb) i koniec wizyty. Po zejściu z fotela powiedziałem jej o moim odpłynięciu, ale nie uwierzyła w to, choć mówiłem całkiem serio, choć znacznie krócej niż tu się z tym opisałem. Jeszcze w tym tyg. powiem jej, że faktycznie to miało miejsce.
A nie wiem czy pamiętacie, ale to ten gabinet, gdzie wiertło jest napędzane paskami klinowymi, kiedyś to tu opisywałem. Następnym razem zrobię zdjęcia tego urządzenia, bo to już antyk, jak moje pralki czy lodówka.
Tradycyjnie notka miała być zupełnie o czymś innym. Temat, choć dziś nie ruszony, nadal aktualny, na razie odstawiony na tor boczny, może jutro uda się go wyciągnąć.
Dziś rano ząb, a przynajmniej szczęka mnie nie boli. Jeżeli to się utrzyma przez następne dni, to będzie oznaczało trafny wybór. Kończyć trza, bo 979 zgłosił zajęcie szlaku, a prace techniczne do wykonania na st. mac., to muszę się przygotować. Narka.
Zmień dentystę. Skoro sprzęt ma taki stary, to znieczuleń też może używać starej generacji:D
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że mam do niej zaufanie, mało tego robię tam zęby za darmo, na NFZ. Czasem załapie się na plombę, która na NFZ nie przysługuje itp. Z ciężkimi przypadkami chodzę do jej syna. Po za tym, tu nie chodzi o sprzęt, bo czasem na starym sprzęcie można dobrze zrobić, a czasem na nowym mogą Ci spierdolić, co już kilka razy przerabiałem, stąd zmiany niekoniecznie są pożądane.
UsuńNależy pamiętać, że są to osoby, które ingerują w nas i zaufanie to podstawa tej ingerencji.