sobota, 11 sierpnia 2018

Sobota #1407

   W ostatnim dniu ciepła udało się zorganizować grilla na ogródku brata od 979. Jest tam m.in. basen, stały grill (murowany) i duża lauba z zadaszeniem przeciw opadowym. W skład osób, które byly na msc. wchodzili  230, 897 z laską i larwą, 979 z nibylaską, 832 z laską, 834, a później doszła jeszcze koneserka długich szyi, która kiedyś nawijała do 979, jednak ma specyficzne potrzeby seksualne, a 979 to nie odpowiadało, to nic z tego nie wyszło. Za to wczoraj była z ładnym mięśniakiem, łysym. No było na czym oko zawiesić, aż się dziwiłem, że taki mięśniak lubi taki seks, ale skoro jedne strony lubią, to po drugiej stronie powinny być odpowiedniki i jak widać się znajdują. Jak zwykle żarcia aż nadto, co mnie już nie dziwi. W czasie obecności larwy muza za głośno nie napierdalała, tym bardziej, ze larwa popo oddała się w sen to muzę wyłączyli zupełnie. Jak odeszła, to po 2 min krzykłem do 979:
- odkręć gałą, larwa pojechała,
z czego część się zaczęła śmiać, choć używane przeze mnie określenie jest już dość długo w obiegu.
W trakcie grilla grali w 33, przywiezione z woodstocku i wypadło na mięśniaka by wskoczył do wody. Ale woda ciepła to nie było tego efektu jakiego by oczekiwali. Za nim większość wskoczyła do basenu z wodą. Moja kolej wypadła później za to byłem dłużej w wodzie wraz z nibylaską od 979, bowiem była cieplejsza od temp. powietrza. Pogadaliśmy o preferencjach seksualnych i wyborach partnera. Otóż, co już kiedyś mówiła mi 811, a co tu pisałem, laski mają inaczej jak my, a przynajmniej ja. One ulegają swego rodzaju zauroczeniu przez faceta i wygląd nie jest aż tak istotny, a przynajmniej nie na pierwszym msc.. Mogą w nim iść na odstępstwa, co u mnie np. nie następuje. Wpierw musi nastąpić weryfikacja wyglądowa, następnie ta mózgowa. Np. mięśniak nibylasce się nie podobał, a dla mnie jak najbardziej.
   Z grilla wróciliśmy ok. północy. Na stacji pozostał 230, choć wracał z nami również 834. Pozostało mi jeszcze noszenie parkietu, bowiem obok w mieszkaniu, po jego kupnie właściciele stwierdzili iż wywalą stary, acz dobry parkiet z podłóg i położą panele podłogowe. No idioci, ale co zrobić. Znosiłem więc przez 3 dni parkiet z klepek drewnianych, by w kuchni, która właśnie czeka na remont podłogi położyć częściowo nowy, częściowo staroużyteczny parkiet. Zastanawiałem się kiedyś co tam położyć, bo 34 letni gumolit (kiedyś to robili trwałe rzeczy) dożył swoich dni i nie z powodu jego złej jakości, bo mógłby być dalej, ale ścierania się podłogi pod nim, przeto zaczęły wychodzić kamienie z wylewki a te uszkadzać go od środka. Jakby podłoga była dobrze zrobiona, to nie trza by było robić remontu podłogi i mógłbym cieszyć się gumolitem do końca swoich dni. Tyle imprez co on przeżył i w zasadzie pozostał w stanie w jakim był, to aż niemożliwe. Dzisiejsze gumolity, to jakaś porażka, ale co zrobić...., takie czasy.
   Ciepłe dni na razie się skończyły, dziś na zewnątrz 17C. Fajny skok, wczoraj 30C, dziś 17C. No zimno do cyca. Dobrze, iż nagrzaliśmy budynek stacyjny i w środku mamy 26C to się wygrzewamy i nie otwieramy okien. Niby jeszcze ma być ciepło, się okaże, bo jednak bliżej zimy niż dalej.
   Można rzec, że wyspałem się, bo do 10:30 zalegałem na grupie B, bowiem na A pozostał 230 z jakąś laską, to by nie czekać na ich przetoczenie się gdzieś - krótka analiza i wybraliśmy grupę B i to był dobry wybór. Słanianie się przy nich nie miało sensu, a spać mi się chciało bardzo, tym bardziej, że ostatnio z tym jest tak na styk.
   Tyle, bo jednak obowiązkowe zajęcia czekają, a z realizacją może być kiepsko. Nie bym się źle czuł, ale jakoś uruchomiłem się na 60% i brakuje mocy. Narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz