Miała być notka wczoraj, ale niespodziewanie wolne od pracy miał 371 przeto wqrwiał mnie i szczurki. Je do tego stopnia, choć powstrzymywałem go i w końcu się uspokoił, że jak je zacząłem szukać pod kołdrą, to podnoszę ją stopniowo i patrzę - żadnego nie ma. Pomyślałem:
- wypierdolił je, bo on jest taki wypierdalacz.
Nic nie zbuduje, ale za to wszystko by wypierdolił, bo niepotrzebne, zbędne, nie takie jak trzeba, za dużo tego itp. Najłatwiej jest coś wypierdolić, a później niech ktoś to uzupełni, bo ja (w sensie 371) tak chcę. Jakoś po 30 latach życie nie udało mu się prawie nic uzbierać, ale czyjeś to by wypierdalał. Nawet kasy nie uzbierał, mieszkając na stacji pół roku za darmo, bo kasę (na szczęście, czy nieszczęście, ale swoją, też wypierdala).
W każdym razie zrobiło mi się dziwnie, gdy nie było żadnego. Podnoszę jeszcze raz, tym razem już całą, patrzę a jeden szczurek kurczowo trzyma się kołdry, przeto podniosłem ją z nim. Od razu ją położyłem i przysunąłem rękę do niego. Powąchał, stwierdził, że to ta i sam na nią wszedł. Zaniosłem go na grupę B wraz z poidłem i jedzeniem. Ponownie przetoczyłem się na grupę A w poszukiwaniu drugiego szczurka. Ten schował się za poduszki, widocznie musiał uciekać przed 371, bo sam by tam nigdy nie wlazł, przynajmniej nigdy tam nie wchodził. Zaniosłem i tego na grupę B, by w spokoju dotrwały do wieczora.
Jakie były ucieszone, jak, gdy 371 ruchem manewrowym przetoczył sie na grupę C, z powrotem przyniosłem je na grupę A i położyłem się z nimi. Nawet tak małe zwierzęta okazują radość.
Teraz dokończenie notki z niedzieli.
Do 811 rozmawiając z nią przez tel droga minęła szybko. Jak doszedłem do niej, to tym razem ona opowiedziała mi historię jak była u teściowej i ta, w pokoju w którym im wskazała na krótki pobyt, "posprzątała" czyli poprzestawiała ich/jej rzeczy, twierdząc że porządek musi być. Też się zrobiła awantura, bo 811 powiedziała jej, że nie życzy sobie grzebania w jej rzeczach, a sa tylko na dwa dni, to po wyjeździe porządek by był, a na dwa dni nie będą się rozpakowywać do szaf.
Może tylko skala tego grzebania była inna, bowiem teściowa ruszyła ich wszystkie rzeczy, ja u 824 tylko miskę i o nią konkretnie poszło, do dziś nie wiem w ogóle czemu. Na drugi dzień 824 przeprosił za zachowanie.
Po chyba dwu godzinach gadania ze 811, przyjechał od niej chłop i polał trzy driny bimbru. Nie patrzałem jak to robi, ale później się okazało, że 1/1 colą. Dlatego dość szybko mnie siekło, a wracając autobusem miałem poważny kryzys, bo zbierało mi się na wydalanie paszczą. I teraz analiza, wysiaść, następny autobus za godzinę, czy jechać dalej na ryzyko, ale przypomniało mi się, że mam cysterny po żarciu, to przecież mogę narobić do nich w razie czego. Ta konstatacja wprowadziła mnie w dobry nastrój, mogłem jechać dalej, w razie czego było wyjście, a tymczasem postanowiłem myśleć o czymś innym i to myślenie jakoś powstrzymało mnie przed wydalaniem. Na stacje dotarłem chwiejnym krokiem, a na niej imprezka, bo przecież miało mnie nie być, to bilety wyprzedane.
No a był dziś, prawie z samego rana, tzn. po moim wstaniu 172. Ponieważ dawno nie opróżniałem zbiorników, to poszło za szybko, bo chciałem zrobić jakieś zdjęcia i w sumie zrobiłem tylko jedno, bo do drugiego już nie wytrzymałem. Pisałem to już ostatnio, że on znowu przechodzi "złoty" okres swojego wyglądu. No jest powalający. W czwartek wstępnie umówiliśmy się na flachę. No to się będzie działo.
Dobra, zabieram się za robotę, bo wyjątkowo przyjemny dzień, o 13:00 jest 28C, przeto te okna które się dało są na stacji otwarte i budynek się nagrzewa. Gorzej będzie później 371 i 979, bo oni z klubu morsów, ale trudno. Jakoś przeżyją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz